Wpatrywał się z rosnącym zaciekawieniem w trzymaną przez
siebie rzecz. Był to zeszycik, na którego okładce wypisane było eleganckim
pismem „Pamiętnik”. Właśnie trzymał w ręku skarbnicę wiedzy o Granger. Dobrze
wiedział do czego służyły one dziewczynom. Opisywały w nim przeżycia, uczucia,
wylewały złości. Teraz trzymał jeden z nich w ręku. Mógł się dowiedzieć
praktycznie wszystkiego. Najgłębsze jej sekrety, słabości spoczywały właśnie w
jego ręce.
Zawahał się przez chwilę. Powinien to robić? Przecież to
była rzecz prywatna. Nie należał jednak do osób, które się tym przejmowały.
Spojrzał krótko na śpiącą Gryfonkę i otworzył zeszyt z zaciekawieniem na
pierwszej stronie. Z zaskoczeniem odkrył, że zaczęła go pisać odkąd skończyła
jedenaście lat.
„Kochany
pamiętniczku! To niesamowite! Okazało się, że jestem czarownicą! Wiedziałam, że
wszystkie te dziwne rzeczy dziejące się wokół mnie nie mogą być przypadkami!...”
– Zawsze go zastanawiało jak mugolaki się dowiadują o tym, że posiadają magiczne
moce. Obok nich dzieje się coś dziwnego, czy po prostu ktoś przychodzi i im o
tym mówi? Przerzucił jednak parę kartek dalej i uśmiechnął się drwiąco.
„Ale ten rudy chłopak
z mojego domu jest okropny! Twierdzi, że jestem przemądrzała! Jak ktoś tak próżny
może przyjaźnić się z Harrym Potterem?”
„Mam najwspanialszych przyjaciół na świecie. Kocham
Harry’ego i Rona..”
Nic ciekawego. Zwykłe wpisy nastoletniej dziewczyny. Chciał
już zamykać zeszyt i odłożyć go na miejsce, gdy coś przykuło jego uwagę. Z zaintrygowaniem
zaczął się wczytywać w linijki tekstu, gdzie zobaczył swoje imię i nazwisko.
„Chłopak ze Slytherinu, Draco Malfoy nazwał mnie dzisiaj
szlamą... Jest to słowo obraźliwe na dzieci mugoli. Kulturalni czarodzieje, nie
używają takiego języka! Nienawidzę go. Tak bardzo go nienawidzę! Nie jestem
przecież od niego w niczym gorsza. Ten chłopak jest rozpieszczonym idiotą,
zapatrzonym tylko w siebie. Jest cyniczny, okropny i niemiły. Ma bogatych rodziców, więc wkupił się do
drużyny Ślizgonów. Nawet nie ma przyjaciół. Więc czym się różnimy?”
Gdy skończył czytać tekst, poczuł dziwne ukłucie w okolicach
serca. Pamiętał ten dzień. Wiecznie przemądrzała Granger powiedziała mu wtedy,
że wkupił się do drużyny. Zarzuciła brak talentu. Wtedy nazwał ją po raz
pierwszy szlamą. Z radością obserwował jak jej oczy zaczynają się szklić. Teraz
jedynie zrobiło mu się głupio. Nie wiedział dlaczego. Przecież zdawał sobie
sprawę jakie Gryfonka ma o nim zdanie. Nienawidziła go z całego serca.
Miał dosyć. Żałował, że zaczął go czytać. Może wtedy nie
czułby się tak źle jak teraz. Chciał odłożyć zeszycik z powrotem, lecz otworzył
jeszcze na ostatniej zapisanej kartce ciekawy, czy może zapisywała już coś z
tego roku. Ponownie zauważył swoje imię, więc z westchnięciem zabrał się za czytanie.
„Ten sam Draco
Malfoy, ten który mnie poniżał przez wszystkie lata, na moje nieszczęście
powrócił do Hogwartu. I do tego został drugim Prefektem Naczelnym! Teraz będę
musiała mieszkać z nim przez CAŁY ROK. Mam ochotę się zabić na samą myśl. Nie wiem
jak to się stało, że znowu tutaj jest. Pewnie uraczył profesora Dumbledore’a
historyjką o tym, jak bardzo się zmienił. Trudno mi w to uwierzyć. Uważam, że
ani trochę się nie zmienił. Nadal jest cyniczny i wykorzystuje każdą okazję,
aby nazwać mnie szlamą. Nie wierzę w jego zmianę. Ron uważa, że nadal jest
śmierciożercą, który wykończy nas przy najbliższej okazji. Nie wiem czy w to
wierzyć. Nie wydaje się na groźnego. Przecież to Malfoy. Jeszcze do tego
zarobiliśmy szlaban. Wspólnie. Super.
Mimo wszystko muszę przyznać, że… o matko, nie wierzę, że to
piszę… Malfoy wyprzystojniał. I wydarzyło się coś dziwnego. Zabrał mi różdżkę i
ja, próbując ją odebrać na niego wpadłam i wtedy… przeszło przeze mnie coś…
innego. Jakby dreszcz, prąd? Ogólnie, jakoś reaguję na niego w inny sposób.
Chyba nie mogłabym…”
Draco podskoczył, gdy Gryfonka zaczęła kręcić się przez sen.
Szybko schował pamiętnik pod poduszkę i położył na nią niespokojną głowę. Nie
udało mu się dokończyć zdania. Co miała na myśli pisząc, że reaguje na niego w
inny sposób? Naprawdę ONA uważa, że wyprzystojniał? To było dziwne. Nie zdawał
sobie też sprawy, że tak bardzo uderzą w niego słowa wypisane przez Granger.
Nadal uważała go za takiego dupka jakim był kiedyś. Nie dziwił się. Przecież
nie dał żadnego znaku, że jest inny, prawda? Nadal nie ociekał dobrem, nie był
kulturalny, cały czas ją obrażał. Nie był jednak już „dawnym Malfoyem”, ani
śmierciożercą. Skrzywił się. Dręczyło go to, co było dalej napisane. Odetchnął
jednak głęboko, zmuszając się do snu. Postanowił nie wracać do intrygującej
lektury.
~~*~~
Z rana Hermionę obudził ogromny ból głowy. Otworzyła oczy i
jęknęła chwytając za nią. Czuła się, jakby zaraz miała wybuchnąć, jakby coś
rozsadzało ją od środka. Tabletki. Potrzebowała natychmiast tabletek. Nie miała
innego wyboru, jak obudzić śpiącego Malfoya. Bez niego nigdzie ani rusz.
Niestety. Odwracając się w jego stronę, zarejestrowała, że nie położył poduszek
między nimi. Na szczęście przynajmniej tej nocy nie przykleiła się do niego.
Zastanowiła się też, JAK się znalazła w łóżku. Dlaczego nic nie pamiętała?
Jedyne co, to że przyszli Ginny i Zabini, potem zaczęli pić i… no właśnie.
Dalej nie pamiętała nic. Ze zdenerwowaniem zaczęła potrząsać ramieniem
Ślizgona. Nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z pobudki.
-Co jest, Granger? –warknął rozcierając zaspane oczy.-Na
Merlina, jak ty wyglądasz?! Myślałem, że gorzej się nie da, ale pokazałaś, że
jednak potrafisz to zrobić.
Hermiona spojrzała na niego ze złością.
-Bardzo śmieszne. Potrzebuję czegoś na ból głowy. Musisz
wstać ze mną.
Chłopak uśmiechnął się z satysfakcją.
-Kac morderca nie ma serca. Cierp.
Odwrócił się na drugi bok, przykrywając kołdrą pod samą
szyję.
-Malfoy, jesteś wredną świnią, wiesz?!
Westchnął głęboko, rozciągając się.
-Nie ty pierwsza, nie ostatnia mi to mówisz. Ale w porządku,
Granger. Tak się składa, że mam w pokoju eliksir na kaca. Chodźmy po niego.
Chłopak wstał. W krótkich spodenkach i czarnej koszulce
wyglądał całkiem… kusząco. Szybko potrząsnęła obolałą głową. Nie powinna tak o
nim myśleć. Trochę zaskoczona, ale i podejrzliwa wstała i ruszyła za nim do
jego pokoju. Pomieszczenie tak jak się spodziewała było w barwach Slytherinu. Podczas,
gdy ona z zaciekawieniem się rozglądała, on wyciągnął z szafki przy łóżku
upragnioną fiolkę z eliksirem. Wyciągnęła rękę z nadzieją w jej kierunku, lecz
Malfoy szybko ją za siebie schował. Hermiona zmarszczyła z niezadowoleniem
brwi. Nie miała sił się z nim teraz o nią bić.
-Nie ma nic za darmo, Granger. –uśmiechnął się drwiąco.
Hermiona mogła się tego spodziewać. Ba! Spodziewała się
tego.
-Czego chcesz? –zapytała.
-Hmm..-zamyślił się teatralnie i podszedł bardzo blisko
dziewczyny. Miał wrażenie, że powietrze między nimi zaczęło się elektryzować, a
jej oddech zwalniać. Zbliżył się do jej ucha i wyszeptał podrażniając jej szyję
oddechem: -Będziesz pisała mi przez następny tydzień wypracowania dla
McGonagall. Zaczynając od tego, które zadała wczoraj.
Odetchnęła z lekką ulgą. Spodziewała się czegoś innego?
Spojrzała na niego z zamyśleniem. Nie miała siły się wykłócać. Serce mówiło : nie bądź głupia, Hermiono! Lecz obolałe
ciało krzyczało : Zrób to, skróć nasze
cierpienie!
Serce biło jej szybko po bliskim kontakcie z chłopakiem. Nadal
czuła jego zapach, odurzając się nim lekko. Niepokoiło ją to wszystko. Draco
Malfoy stanowczo za bardzo na nią działał.
Dlaczego
tak reaguję na jego bliskość?! To jest chore!
Nie wiedziała dlaczego. Jednak wiedziała, że pożałuje tego
na co za chwilę się zgodzi.
-Dobra. Napiszę ci te głupie wypracowania, skoro masz tak
ciasny mózg żeby nie zrobić tego samemu. –warknęła.
-Grzeczniej, chyba, że chcemy podnieść poprzeczkę. –pomachał
jej buteleczką ze złotym płynem przed oczami.
Hermiona zamilkła. Malfoy zaś uznał to za zgodę. Uśmiechnął
się szeroko. Wygrał.
-Tak trzymaj. Proszę, Granger. Niech ci dobrze służy.
–zaśmiał się wrednie wręczając dziewczynie eliksir.
Nie czekając długo, szybko go otworzyła i wypiła duszkiem
zbawienny trunek. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że nie powinna pić
niczego co proponuje jej Malfoy, ale w tym momencie tak bardzo tego
potrzebowała. Poczuła jak wraca do niej energia i wszystkie siły życiowe. Czuła
się świetnie. Spojrzała jednak na chłopaka z irytacją.
-Malfoy, ja już nigdy z tobą nie piję. Ba! Nie dotknę nawet
alkoholu.
Chłopak roześmiał się. Tak szczerze.
-Nigdy nie bądź tak pewna siebie. A szczególnie, jeśli
chodzi o alkohol.
-Oj zamknij się, Malfoy.
~~*~~
Po porannych torturach, męczarni z ubraniem się, ruszyli na
śniadanie. Tego poranka nie było już im tak niezręcznie jak zeszłego. Wszyscy
wiedzieli dlaczego idą razem, choć nadal słyszeli ciche drwiny pod ich adresem.
Skierowali swoje kroki do stołu Gryffindoru, szukając rudych włosów Ginny.
-Cześć, alkoholicy. –przywitała się z lekkim drwiącym
uśmiechem na ich widok.
Hermiona zarumieniła się nieznacznie. Nie podobało jej się
to, co wczoraj się stało. Nie powinna pić, tylko dlatego, że Malfoy się z niej
nabijał. Była odpowiedzialna, a zachowała się jak jakiś dzieciak. To nie
przystoi. Powinna jak najszybciej wymazać te nieszczęsne zawody z pamięci.
-Cześć, Ginn. –odpowiedziała tylko.
-A wy gdzie się wczoraj zmyliście? Nawet się nie
pożegnaliście. –zapytał Malfoy, patrząc na nią z zaciekawieniem unosząc brwi. To
oni gdzieś wczoraj wyszli? Na Merlina, była tak pijana, że nawet nie zauważyła
wyjścia przyjaciółki?
Ginny zarumieniła się lekko, co nie uszło uwadze Hermiony.
Co ona znowu wymyśliła?
-Eee.. stwierdziliśmy, że skoro zaraz będzie tam dość
niezręcznie, bo któreś z was się upije, to poszliśmy się przejść. Byliście
dość… zajęci sobą.
„Zajęci
sobą?”. Hermionie nie spodobało się to określenie.
-Nie było tak źle. –stwierdził Draco z satysfakcją. –Granger
przegrała, upiła się, musiałem ją zanieść do łóżka, a rano uratować od kaca.
Ginny zaśmiała się wesoło, na co Hermiona posłała jej
naburmuszone spojrzenie. To wcale nie było zabawne. Dla niej było bardzo
zawstydzające i żenujące.
-A gdzie jest reszta? Dlaczego Harry i Ron siedzą tak daleko?-
zapytała, orientując się, że jej przyjaciele nie siedzą obok.
-No bo.. –zaczęła Ginny ze skrępowaną miną. -Och, Hermiono.
Oni powiedzieli, że nie chcą dzisiaj się z tobą spotkać. W sensie, nie że nie
chcą, tylko… nie chcą spędzać czasu w towarzystwie… no.. Malfoya.
Gryfonka poczuła się, jakby ktoś ją zdzielił czymś twardym.
Zrobiło jej się przykro, lecz udało się jej zdobyć na blady uśmiech. Pokiwała
lekko głową.
-Rozumiem. Nie dziwię się im. Pewnie zrobiłabym tak samo.
Ruda spojrzała na nią współczująco. Wiedziała jak teraz
mogła poczuć się Hermiona.
-Ja tu jestem! Dlaczego rozmawiacie o mnie jakby mnie tu nie
było? –naburmuszył się blondyn patrząc na nie ze złością.
-No bo wiesz, Malfoy. Twoja obecność jest nam tak obojętna,
że zapominamy o twoim istnieniu. –odpowiedziała mu zimno brązowooka. Nagle
straciła apetyt. Również cały dobry humor z niej uleciał. Słyszała, że Ślizgon
mruczy pod nosem przekleństwa, ale nie słuchała. Gwałtownie wstała i pociągnęła
go za sobą.
-O co ci chodzi, Granger?! Gdzie leziesz?!
-Na lekcję, Dracusiu. –odpowiedziała obojętnie.
-Nie mów tak do mnie. –warknął. –Jeszcze nie skończyłem
jeść.
-Zjesz potem. Nie chcę się spóźnić.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem. Jej twarz nie wyrażała
jakichkolwiek pozytywnych emocji. Była pusta, jakby zamyślona. Widział po niej,
że jest zła, smutna, może zraniona? Prychnął. Domyślał się kogo to wina.
Naprawdę Weasley i Potter zasługiwali na miano jakichkolwiek przyjaciół?
~~*~~
Lekcje mijały w bardzo powolnym wręcz męczącym tempie. Nawet
Hermionie Granger się nudziło. Nie udzielała się na lekcjach, nie słuchała
nauczycieli, nie robiła notatek. Wszyscy byli zadziwieni postawą najlepszej
uczennicy. Hermiona myślami była przy swoich przyjaciołach. Dlaczego ją tak
potraktowali? Czy to, że Malfoy musiał być przy niej było ważniejsze od ich
przyjaźni? Przecież powinna być najważniejsza, ponad Ślizgona. Ona nigdy by tak
nie postąpiła. Czuła się zraniona. Emocje w jej środku szalały. Chciała
nakrzyczeć na nich, powiedzieć, że nie zachowują się jak jej przyjaciele. Z
drugiej strony pragnęła tylko ich bliskości, pocieszenia. Z zamysłu wyrwał ją
kpiący głos i szturchanie. Spojrzała nieobecnym wzrokiem w bok.
-Halo, Ziemia do Granger. Co ci jest?
-Nie twoja sprawa. –warknęła. –Od kiedy się tym
interesujesz?
-Nie wyobrażaj sobie za dużo, Granger. Nie interesujesz
mnie. Ale profesor Sprout czeka na odpowiedź.
Hermiona jak oparzona spojrzała na zdumioną profesorkę.
Zrobiła przepraszającą minę i zaczęła się jąkać.
-Przepraszam, czy mogłaby pani powtórzyć pytanie?
To stanowczo była jej najgorsza lekcja w życiu. Kobieta była
niezadowolona, że nie słuchała na jej lekcji, przez co zostało jej odebrane
kilka cennych punktów. Ten dzień nie zapowiadał się najlepiej.
~~*~~
Po obiedzie Hermiona zaciągnęła blondyna do biblioteki. To
miejsce było dla niej odskocznią od trudów ciężkiego dnia. Potrafiła się w nim
wyciszyć, uspokoić wpadając w wir nauki oraz różnych historii. Czas wtedy dla
niej zwalniał, wszystkie troski uciekały. Kochała się uczyć. Gdyby ktoś jej to
odebrał, nie byłaby sobą. A Malfoy… on wyglądał jakby pierwszy raz znalazł się
w tym miejscu.
-Dobra, weźmy się za te wypracowanie dla McGonagall.
Poszukajmy tych książek. –podała chłopakowi listę ksiąg i pociągnęła w głąb
pomieszczenia. -O tu jest ta, ta też się przyda.- wyciągała po kolei książki i
podawała coraz większy stos przerażonemu Draconowi. Nie chciał spędzić tutaj
całego dnia.
Gdy znaleźli już wszystkie potrzebne, usiedli naprzeciwko
siebie przy stoliczku pod oknem unikając wścibskich spojrzeń i Hermiona wzięła
się za pisanie jego eseju. Draco po chwili zaczął się nudzić. Rozglądał się po pomieszczeniu
aż w końcu zaczął przyglądać się z lekkim zaintrygowaniem Gryfonce. Jak się
skupiała tak uroczo marszczyła nosek i przygryzała lekko wargę. Na swój sposób
było to.. urocze. Wpatrywał się w nią jak urzeczony szarymi oczami,
pochłaniając ten widok. Zapomniał się całkowicie. Ta dziewczyna potrafiła
wzbudzać w nim tak sprzeczne ze sobą emocje. Z jednej strony jej nienawidził.
Jej przemądrzania się, próbowania pokazać, że to ona jest najlepsza. A z
drugiej strony… potrafiła być inna. Była dobra, wręcz pozytywne uczucia od niej
emanowały.
-Malfoy, musisz się tak na mnie gapić?
Z transu wyrwał go głos owej Gryfonki. Lekko się speszył, że
go na tym przyłapała.
-Po prostu Granger robisz głupie miny. Gdybyś sama siebie
zobaczyła..
-Skoro tak, to skup swoje gałki oczne gdzie indziej.
–warknęła, na co ten się lekko uśmiechnął pod nosem. Była taka pyskata. Chyba
właśnie to w niej… lubił. Merlinie, on coś w niej lubił!
Po następnej godzinie, ukradkowych spojrzeń na dziewczynę,
ta w końcu z triumfem podniosła głowę.
-Skończyłam! Powinieneś dostać za to co najmniej Powyżej Oczekiwań, jak nie Wybitny. Proszę.
-Ooo, super. Pierwsza pozytywna ocena z transmutacji!-
ucieszył się chłopak.
Hermiona spojrzała na niego sceptycznie, nic nie
odpowiadając. Westchnęła tylko głęboko i pokręciła niedowierzająco głową.
-Granger, powinniśmy mieć zdecydowanie więcej szantaży. Nie
chcesz jeszcze czegoś ode mnie?
-A spokój też dostanę? –zapytała słodko.
-Zdecydowanie nie. Już taka moja natura, żeby uprzykrzać ci
życie.
Spojrzał na zegarek i wstał z miejsca jak oparzony.
-Granger! Mamy za piętnaście minut trening! Szybko!
–wykrzyknął przerażony.
Hermiona westchnęła i ze zrezygnowaniem ruszyła za Ślizgonem
na boisko do quidditcha. Całkowicie o tym zapomniała. Widocznie ten zły dzień miał
się jeszcze nie skończyć. Na murawie czekała na nich już cała drużyna. Nie
wyglądali na zbytnio zadowolonych z jej obecności na boisku. I vice versa.
Posłała im pogardliwy wzrok wskazujący, że również nie cieszy się z ich
obecności. Oprócz Teodora i Blaise’a, którzy pomachali jej wesoło. Malfoy
dosiadł swojej miotły i spojrzał wyczekująco na dziewczynę. Ta zamknęła oczy przerażona
i usiadła przed nim. Unieśli się gwałtownie w powietrze. Dziewczyna pisnęła ze
strachu, a jej ciało momentalnie się spięło sztywniejąc. Postanowiła nie
otwierać oczu tylko po prostu mocno trzymać się trzonka z myślą, że może jakoś
po prostu to przeżyje.
Trening quidditcha okazał się katastrofą. Hermiona
uniemożliwiała każde złapanie Draconowi znicza. Za każdym razem gdy przyspieszał,
Gryfonka kręciła się tak, że nie mógł w ogóle manewrować miotłą. W końcu zdenerwowany
zleciał na trybuny. Wraz za nim cała drużyna.
-Kurwa, Granger! Co ty odpierdalasz?! Wiem, że nie podoba
cię to wszystko, bo chcesz żeby kochany Pottuś wygrał. Ale daj mi przeprowadzić
chociaż ten jebany trening!
Gryfonka wzdrygnęła się przestraszona. Nigdy nie słyszała,
ani nie widziała Malfoya tak zdenerwowanego. Patrzył na nią groźnie, jakby
chciał zrobić jej krzywdę. Skuliła się lekko w sobie. Przecież nie chciała mu
przeszkadzać. Nawet jeżeli, to zbyt się bała nawet poruszyć. Jej oczy lekko się
zaszkliły, ale nie pozwoliła wypłynąć łzom. Nie przed całą drużyną Slytherinu.
-Malfoy, ogarnij swoją panienkę! –krzyczeli członkowie
drużyny nieźle rozeźleni.
Podszedł do nich Teodor i złapał Hermionę za ramiona
zmuszając, aby na niego spojrzała. Nie był to bolesny uścisk. Miał delikatne
dłonie. Spojrzała prosto w jego ciepłe, wręcz czarne oczy.
-Nie robisz tego, bo chcesz nam przeszkodzić, prawda?
–przyjrzał jej się badawczo.
Przerażona dziewczyna pokręciła szybko głową.
-Ja..ja się boję latać na miotle.-wyszeptała.
Większość Ślizgonów zareagowało z uciechą, za to spojrzenie
Dracona złagodniało.
-Czyżby nieustraszona Gryfonka, Hermiona Granger, się czegoś
bała?- zironizował. –Słuchaj, Granger. Nie musisz się bać. W końcu lecisz ze
mną.
-No właśnie to jest jeszcze bardziej przerażające. –mruknęła
cicho dziewczyna. Trzymający ją wciąż Nott roześmiał się pod nosem.
Malfoy wyciągnął swoją dłoń w jej kierunku ponownie
dosiadając miotły.
-Zaufaj mi, Granger. Wiem, że to trudne. Tylko ten jeden,
jedyny raz.
Hermiona wiedziała dlaczego mu tak bardzo zależało na jej
zaufaniu. Chciał, aby trening wyszedł idealnie. Quidditch to była jego pasja.
Kochał to co robił. I dobrze wiedziała, że robił to cholernie dobrze. Mogłaby
powiedzieć nawet, że dorównywał umiejętnościami Harry’emu. To dlaczego jej
serce znowu niebezpiecznie przyspieszyło swój rytm, a żołądek ponownie się
skręcił?! Chwyciła drżącą dłonią trochę większą dłoń chłopaka i znowu zajęła
swoje miejsce na miotle. Poczuła jak Draco przysuwa się do niej oplatając w
talii. Teraz opierała się plecami o umięśniony tors chłopaka, wdychając jego
zapach. Mieszankę mięty i czekolady.
-Spokojnie, Granger. Nie dam ci spaść.
Zadrżała słysząc szept w swoim uchu. Malfoy najwyraźniej źle
go odczytał, bo przycisnął ją do siebie mocniej.
Ponownie unieśli się nad ziemię. Tym razem dziewczyna
postanowiła zaufać chłopakowi. Nie było to takie trudne jak się obawiała. W jego
ramionach czuła się bezpiecznie. Obiecał jej, że nie da jej spaść. Powinna
zaufać osobie która tyle razy wręcz cieszyła się z jej nieszczęścia? Nie
powinna, ale zrobiła to. Zaufała swojemu wrogowi. Draconowi Malfoyowi, który w
żadnym calu nie zasługiwał na jej zaufanie.
Trening Ślizgonów zakończył się sukcesem. Podlecieli do nich
Nott i Zabini z radosnymi minami przybijając jej „piątki”.
-Świetnie, mała! To może teraz jakaś imprezka? –zapytał
Blaise, a oczy mu się zaświeciły.
-Nie dzisiaj, Zabini. Mam coś jeszcze do zrobienia.
Ślizgoni spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami odlatując
od nich.
Hermiona z ulgą myślała tylko o tym, że zaraz stanie na
twardym gruncie. Z lekkim przestrachem zauważyła, że Malfoy wcale nie kieruje
się na ziemię za resztą drużyny, tylko leci przed siebie.
-Gdzie lecimy?- zapytała podejrzanie. Nie uśmiechało jej się
dalsze latanie na miotle. Swój limit przekroczyła już chyba do końca życia.
-Chcę ci coś pokazać. –odpowiedział tajemniczo.
Po niedługiej chwili nadleciał nad taflę jeziora. Hermiona w
tym momencie przeraziła się nie na żarty, bo chłopak coraz bardziej
przyspieszał. Nagle nad jeziorem pokazało się zachodzące słońce. Cała tafla
jeziora, odbijała jego blask. Był to najpiękniejszy widok jaki widziała. Pochłaniała
go całą sobą próbując zapamiętać. Zapomniała, że znajduje się na miotle i to z
Draconem Malfoyem. Uniosła ręce wysoko nad głowę i zaczęła się śmiać. W jednej
chwili strach wyparował, a na jego miejscu pojawiła się ekscytacja.
-Tu jest pięknie! –krzyknęła, a oczy jej się zaświeciły.
Draco spojrzał na nią zaskoczony. Naprawdę przed nim
siedziała ta sama Granger, która jeszcze przed chwilą panicznie bała się
latania? Odwróciła się w jego stronę z szerokim uśmiechem, którego jeszcze
nigdy u niej nie widział. Merlinie, miała piękny uśmiech. Taki beztroski. Jej
czekoladowe oczy świeciły się radością. Nie panując nad sobą pozwolił, aby na
jego ustach również rozlał się lekki uśmiech.
-No Granger, czas wracać.
Hermiona jęknęła z zawodu, lecz przytaknęła. Zsiadając z
miotły wciąż myślała o tamtym widoku. Mogłaby przeżywać go tak codziennie. Z
ukochaną osobą. No właśnie. Malfoy do takich na pewno nie należy.
Mimo wcześniejszego zachwytu stwierdziła, że lot na miotle
nadal nie należy do jej ulubionego i najprzyjemniejszego środka transportu. Z
ogromną radością stanęła stopami na pewnym gruncie ciesząc się, że przeżyła i
mimo wszystko nie było aż tak tragicznie jak się obawiała. Najgorsze było w tym
wszystkim to, że to była w dużym stopniu zasługa Malfoya.
Wróciwszy do Pokoju Wspólnego, z zaskoczeniem zorientowała
się, która godzina. Spojrzała z podekscytowaniem na blondyna.
-Malfoy, za dwie godziny kończy się nasz szlaban!
Draco również spojrzał na zegarek z nieukrywaną radością.
-W końcu! Nie musimy iść dzisiaj na patrol, nie? –spojrzał
na nią z błagalnym wzrokiem. Jego szare oczy wręcz powodowały uginanie się pod
nią kolan, ale postanowiła być nieugięta.
-MUSIMY!
Chłopak westchnął zrezygnowany ruszając za dziewczyną.
Dlaczego jego partnerką musi być akurat ta uparta Gryfonka?
~~*~~
Dzisiejszy patrol wydawał im się wyjątkowo miły. Oszczędzili
sobie wyzwisk, ironicznych odzywek. Po prostu zachowywali się jak nie oni. Dla
nich było również to trochę niekomfortowe, ale postanowili nie przerywać
chwili. Podobało im się to. Nie zachowywali się przez chwilę jak odwieczni
wrogowie. Oboje śmiali się i rozmawiali o głupotach jak normalne nastolatki bez
problemów. Bo czy wrogowie śmieją się ze sobą i zastanawiają czy McGonagall mogłaby
zostać dziewczyną Snape’a? Nie sądzę.
-Och! A pomyśleć jakie dzieci by z tego wyszły! –wzdrygnął
się z obrzydzeniem Draco.
Gryfonka roześmiała się głośno. Miło było rozmawiać i śmiać
się z Malfoyem. Wtedy wydawał się taki normalny. Bez maski, chamskich odzywek,
ironicznego uśmiechu. Wiedziała, że ten stan jest przejściowy. Ślizgon jest w
dobrym humorze, a na dodatek za niedługo kończy się ich szlaban, co oznacza też
odkopanie wojennych różdżek. Domyślała się, że od jutra wrócą do starych
nawyków. Nie cieszyła się z tego powodu aż tak bardzo. Miała dosyć słuchania o
tym jak bardzo jej krew jest brudna. Zamierzała więc skorzystać z tego stanu
chociaż przez tę godzinę, która jeszcze im pozostała. Nigdy więcej może nie
trafić na moment NORMALNEJ rozmowy z dupkiem Malfoyem.
-Granger, weź mi powiedz. Jak można bać się latania na
miotle? –zapytał z niedowierzaniem.
-Nie ufam magicznej szczotce i koniec. Uważam, że jest to
bezsensowne.
Draco przewrócił oczami.
-A jest coś jeszcze czego nieustraszona Gryfonka się boi?
–zapytał szczerze zaciekawiony.
-Tak, Malfoy, uważaj bo ci powiem. A ty później to
wykorzystasz.
-Nie chcesz to nie mów. –wzruszył tylko ramionami.
Nie wiedziała czemu, ale wypaliła:
-Boję się trochę ciemności. Szczególnie tego zamku. Gdybym
miała być na tym patrolu sama, chyba bym zwariowała. –przyznała.
Draco zrobił zaskoczoną minę. Naprawdę Granger właśnie mu
się zwierzyła z własnych słabości? Nadal lekko niedowierzając pozwolił, aby na
jego usta powrócił wiecznie obecny tam ironiczny uśmieszek.
-Nie martw się, niewiasto! Dzielny rycerz, ser Malfoy
uratuję cię przed każdym złym potworem w tym zamku!
Tego się nie spodziewała. Nie po Draconie Malfoyu. Nie
wytrzymała i wybuchła śmiechem ocierając łzy z policzka. Zaskoczył ją bardzo.
Czy zawsze wredny, złośliwy Malfoy miał w sobie inne oblicze które potrafiło
żartować?
-A siebie też masz na myśli? –zażartowała, po czym dostała
od niego kuksańca w bok. Tak niewinny, zwykły odruch, który nie pasował do
niego za nic w świecie, a wydawał się wręcz naturalny. -A ty czego się boisz?
–zapytała go.
-Niczego. –odpowiedział szybko i trochę zbyt chłodno.
-Nie wierzę ci. –powiedziała twardo i przystanęła patrząc na
niego.
-Nikt ci nie każe, Granger. Ale racja, jest coś, a raczej
ktoś kogo się boję. Nie wierzę, że mówię o tym tobie, ale…- nie udało mu się
dokończyć, bo nagle przed nimi stanął Argus Filch.
-Randka w świetle księżyca? Będzie szlaban! Ale..Gryffindor
i Slytherin? –spojrzał zaskoczony lustrując ich wodnistymi oczkami.
-Nie randka, Filch. Jesteśmy Prefektami Naczelnymi, a jeżeli
ma pan jakiś z tym problem, możemy przejść się do profesora Snape’a. –postukał
się Draco w odznakę.
-Nie trzeba. –warknął woźny. –Zjeżdżać do łóżek, sam
dokończę patrol zamku.
Hermiona i Draco ze śmiechem wrócili do Pokoju Wspólnego.
Nagle na zegarze na ścianie wybiła północ. Dwójka uczniów spojrzała na siebie
niepewnie.
-Eee..to kto próbuje?
-Ty, Malfoy. Jeszcze przed chwilą twierdziłeś, że niczego
się nie boisz. –spojrzała na niego triumfująco.
Zrezygnowany chłopak zaczął odchodzić małymi kroczkami od
dziewczyny. Obawiał się, że za chwilę zaklęcie zadziała i znowu przeżyje
bolesny upadek. Czuł się niepewnie. Gdy odszedł poza promień zaklęcia, dosyć
daleko aby być pewien, że stuprocentowo zaklęcie już nie działa, odwrócił się i
podniósł kciuk do góry.
-WOLONOŚĆ! –wykrzyknął.
-W końcu. –przyznała, dumna, że wytrzymała z nim bite dwa dni.
Teraz powinni dostać medal za to, że się nie pozabijali nawzajem.
-No to czas iść spać.
Draco ruszył pewnie w stronę jej sypialni, ale nagle
gwałtownie się zatrzymał. Spojrzał speszony na dziewczynę.
-No tak, przecież moja sypialnia jest gdzie indziej. W końcu
mam całe łóżko dla siebie i nikt nie będzie się rozwalał i kopał mnie.
–uśmiechnął się ironicznie.
-Dokładnie tak. –potwierdziła lekko skrępowana.
Szczerze powiedziawszy ona również zapomniała, że jego
sypialnia znajduje się gdzie indziej. Patrzyli chwilę na siebie, nie wiedząc co
powiedzieć. Atmosfera nagle zrobiła się gęsta i nastała niekomfortowa cisza,
którą trzeba było w końcu przerwać.
-No... to dobranoc, Malfoy. –powiedziała głośno patrząc na
niego nieśmiało.
-Taa.. dobranoc, Granger. – odwrócił się szybko i nie
patrząc na nią wszedł do swojego dormitorium.
~~*~~
Dziwnie się czuł w swojej sypialni, mimo, że tylko dwie noce
spędził poza nią. Położył się do zimnego łóżka i stwierdził, że łóżko Gryfonki
wydawało się przyjemniejsze i wygodniejsze.
Malfoy,
popadasz w paranoje.
Jego myśli zajęło zastanawianie się, jak do tego doszło, że
rozmawiali ze sobą NORMALNIE. Nie wyzywali się, nie zabijali. To było takie
inne, takie… przyjemne. Granger wydawała się w miarę w porządku, gdy nie
zgrywała przemądrzałej przyjaciółki Pottera. Spędzili ze sobą dwa dni, z
zakopanym toporem wojennym, który prawdopodobnie od rana będzie odkopany. Wszystko
wróci do normy, nie będzie już takie krępujące a czasem wręcz sztywne. Teraz
będzie tak, jak być powinno.
*
W sypialni obok, Hermionie również było niekomfortowo. Nie
zdawała sobie sprawy, że przez dwa dni uda jej się zaakceptować obecność
Ślizgona. To było przerażające. I na pewno nie miało związku z tym, że w jakiś
sposób zaakceptowała również jego charakter. Po prostu jeżeli robisz coś przez
jakiś czas z jedną osobą i wiesz, że bez niej nic nie zdziałasz, człowiek się
przyzwyczaja. Właśnie na tej zasadzie to działało. Jedno jednak nie dawało jej
spokoju. Czy teraz wszystko będzie wyglądało tak jak wcześniej, czy może ten
szlaban choć trochę ociepli ich relacje?
Nie znała odpowiedzi na swoje pytanie. Miały ją przynieść nadchodzące
dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz