Nad Hogwartem zawitało wrześniowe słoneczko. Pogoda jest
wciąż piękna. Jesienne liście zaczynają zdobić hogwarckie błonia. W taką
słoneczną pogodę, pewna Gryfonka postanowiła udać się nad jezioro w swoje
ulubione miejsce i pouczyć się. Właśnie pisała bardzo trudne wypracowanie na
eliksiry. Brązowooka Hermiona już dwa tygodnie temu zakończyła swój szlaban z
Draconem Malfoyem. Od tego czasu nie zamienili ze sobą zbyt wiele słów. Mimo
wspólnego salonu udawało im się na siebie nie wpadać. Omijali się jak
największym łukiem, a gdy tylko przez przypadek się spotkali, nie wiedzieli jak
się zachować w stosunku do siebie. Jak się okazało spędzony wspólnie czas coś
zmienił. Niewiele, ale w ich przypadku był to ogromny krok. Kiedyś nie
szczędzili sobie wyzwisk praktycznie na każdym kroku, gdy tylko się widzieli.
Teraz kierowali je do siebie w przypadkach, gdy sytuacja ich do tego zmuszała.
Każde z nich było honorowe i uparte. Postronny obserwator nie zauważyłby tego,
ale mimo wszystko nie byli już tak bardzo przesiąknięci nienawiścią. Nie znaczy
to oczywiście, że nagle się w sobie zakochali. Nie. Po prostu zdali sobie
sprawę, że potrafią ze sobą nie walczyć. Dla nich było to lekkim szokiem.
Przecież robili to praktycznie od zawsze. Dwa dni wystarczyły żeby zakopali
topór wojenny i zastanawiali się czy nie warto poprzestać walk? Właśnie dlatego
woleli się unikać. Dla nich cała sprawa wydawała się zbyt skomplikowana i
krępująca. Przecież żadne się nie przyzna, że potrafią zacząć się… tolerować?
To słowo nawet ciężko przechodziło prze ich myśli, a co dopiero o czynach mówiąc.
W tym samym czasie blond włosy Ślizgon leżał w swojej
sypialni, a obok niego piękna, wysoka, ciemnowłosa Krukonka. Tak, jego nowa
dziewczyna Pauline. Nie, w żadnym razie nie był zakochany. Powiedziałabym
nawet, że zamiast „dziewczyna” powinna być ujęta jako „zdobycz”. Była dla niego
tylko kolejną zabawką, panienką na nudne, samotne wieczory i tylko wyłącznie
jedną noc. Nigdy nie pozwalał sobie na więcej. Bał się zaangażowania. Nie jego
oczywiście. Jej. On nie potrafił kochać, nie znał tego uczucia. Nigdy nie
próbował nawet być z kimś na dłużej. Wtedy czułby się uwiązany, ograniczony.
Takie rozwiązanie jak obecnie pasowało mu najbardziej.
Od niedawna jednak nie był zachwycony po swoich „łóżkowych
przygodach”. Dlaczego? Ponieważ dziewczyny w jego łóżku nie wystarczały mu.
Patrząc w ich oczy, one przybierały ciepłą, czekoladową barwę, usta robiły się
pełne w malinowym kolorze. Dobrze wiedział KTO posiada taki kolor tęczówek oraz
KTO ma także takie kuszące usta. Nienawidził siebie za to. Dlaczego w jego myślach
błąkała się ona, czego tam chciała? Jej z tego powodu nienawidził jeszcze
bardziej. Przeszkadzała mu. Nic dla niego nie znaczyła, przecież była tylko
szlamą. Więc dlaczego uparcie co chwilę pojawiała się w jego myślach?! Nie
powinien porównywać ładnych, kobiet do tak naprawdę zwykłej Granger. Bo co ona
mogła mieć czego nie miały one? Dowcip, zadziorność, a także była mądra. Ale
nie miało to związku z chwilową przygodą, jaką właśnie teraz skończył w swojej
sypialni.
-Draco? Nad czym myślisz? – zapytała go piękna Krukonka,
wyrywając z niepokojących myśli.
-Nie twoja sprawa. –warknął.
-A więc to prawda.
-Co takiego? –spojrzał na nią obojętnie. W jego szarych
oczach nie dało się zauważyć chociażby cienia zainteresowania.
-Byłam następną dziewczyną tylko do łóżka. A te twoje czułe
słówka to stek bzdur.
Nigdy więcej Krukonek. Są zbyt bystre i
wygadane. –pomyślał Draco z irytacją. Przewrócił oczami i
beznamiętnie odpowiedział:
-Tak, to prawda, a teraz ubieraj się i zjeżdżaj stąd.
Właśnie tak wyglądała większość pożegnań z jego partnerkami.
Beznamiętnym głosem i spojrzeniem pozbywał ich się ze swojego łóżka, a także
życia. Nie okazywał skruchy, nie żałował, nie przepraszał. Przecież nigdy nic
dla niego nie znaczyły, dlaczego miał cokolwiek coś z tym robić czy się nimi
przejmować?
Dziewczyna zebrała swoje ubrania i nie zaszczycając chłopaka
spojrzeniem wyszła z jego sypialni. Dobrze wiedział, że jeszcze będzie chciała
wrócić. Prawie zawsze tego chciały. Zapominały o tym jak je potraktował, chcąc
przeżyć z nim kolejną przygodę.
Po niedługim czasie również postanowił się ubrać i wyjść.
Przecież nie zamierzał spędzić w dormitorium całego dnia. Wychodząc z sypialni
z niezadowoleniem zauważył, że do Pokoju Wspólnego właśnie wchodziła jego
współlokatorka. Zauważyła go, więc za późno było żeby się cofnąć. Zresztą nie
był przecież tchórzem żeby unikać Granger. Ona na jego widok jednak lekko się
zmieszała i spojrzała w podłogę próbując przejść niezauważona.
-Cześć..-powiedział zanim zdążył się powstrzymać.
Hermiona stanęła jak wryta i spojrzała na niego zaskoczona.
Nic dziwnego. Nigdy się z nią nie witał. Draco miał ochotę zdzielić się za to.
Miał jej UNIKAĆ, a nie się z nią grzecznie WITAĆ.
-Hej..-odpowiedziała powoli, patrząc na niego podejrzliwie.
Czegoś musiał od niej chcieć skoro się do niej odezwał, prawda?
Stali naprzeciwko siebie w niezręcznej, krępującej ciszy. Nie
wiedzieli co mają powiedzieć, przecież nie mogli rzucić po prostu „co u
ciebie?”. W ich przypadku byłoby to śmieszne i absurdalne. Hermiona stwierdziła
przytomnie, że trzeba zakończyć tą dziwną sytuację. Stali od dobrej minuty
naprzeciwko siebie z oczekiwaniem, aż któreś zacznie jakiś temat. Chciała
ruszyć się i wejść do swojego dormitorium, gdy usłyszała za sobą głos blondyna.
-Granger? Słuchaj..ee..sprawdziłabyś mi mój esej? –zapytał
głupio.
Naprawdę,
Malfoy?! NAPRAWDĘ?! Zapytałeś właśnie czy sprawdzi twoje wypracowanie?! –uderzył
się w myślach za to jak głupi jest, ale na twarz nałożył maskę obojętności.
Gryfonka patrzyła na niego z niedowierzaniem. Szybko jednak
się opamiętała patrząc na niego wrogo.
-Na głowę upadłeś, Malfoy?! Od kiedy TY chcesz MOJEJ pomocy
w czymkolwiek? –nie dała mu jednak czasu na odpowiedź. -Zresztą, nie mogę. Zgodziłam
się już dzisiaj komuś pomóc w nauce, więc nie mam czasu.
-Komu? –zapytał ostro.
Nie znał przyczyny swojego nagłego wybuchu. Poczuł jednak
jak przez jego myśli przepływa coraz większa złość.
-Nie twoja sprawa.-syknęła.- Nie musisz znać każdego
szczegółu mojego życia, Malfoy, a ja nie muszę ci się z niego zwierzać. Chyba,
że o czymś nie wiem? –zapytała chłodno unosząc brwi.
Draco uśmiechnął się kpiąco. Wściekłość i irytacja z niego
wręcz ociekała.
-No proszę. Widać, że nawet szlama może iść na randkę. –warknął.
Nie czekał na odpowiedź, na kłótnie, wyzwiska tylko po
prostu wyszedł wyminąwszy ją i trzasnął za sobą drzwiami.
Hermiona stała jak sparaliżowana. Patrzyła za nim ze
zmarszczonymi brwiami jakby nie do końca do niej dochodziło to, co przed chwilą
miało miejsce. Jaki był tego powód? Dlaczego się na nią zezłościł? I… ponownie
nazwał ją szlamą? Zacisnęła mocno pięści walcząc z wybuchem głośnego krzyku.
Tak bardzo go nienawidziła! Jak mogła choć przez chwilę pomyśleć, że sytuacja
między nimi poprawiła się chociażby o milimetr?! Że przestanie nazywać ją
szlamą?! Tacy jak Malfoy się nigdy nie zmieniają.
~~*~~
Draco oparł się o ścianę korytarza ciężko oddychając. Poniosło
go. Tylko dlaczego? Dlaczego się zezłościł? Dlatego, że Granger odmówiła mu
pomocy przy jego eseju, którego nie miał? Właśnie, nie miał go. Więc dlaczego w
ogóle wypalił z tym pytaniem? A może to wcale nie o to chodziło? Może był zły,
bo się z kimś umówiła? To absurd, przecież podobno ma tylko pomóc komuś z nauką
i do tego nie wiadomo czy nie jakiejś dziewczynie. Odetchnął głęboko próbując
opanować swoje nerwy. Teraz wszystko na pewno wróci do normy. Ponownie nazwał
ją szlamą, choć obiecywał sobie, że nie będzie tego robił. Po prostu nie
potrafił inaczej. Wyprowadziła go z równowagi! To wszystko jej wina! Po
wykrzyczeniu wszystkiego w myślach poczuł coś na kształt… wyrzutów sumienia.
Draco Malfoy posiada wyrzuty sumienia?! To było dopiero zaskoczenie! Nadal
również nie poznał przyczyny złości. Otaczało go nieznane uczucie, nie wiedział
co ono oznacza.
Może
zazdrość? –podpowiedział cichy głosik gdzieś w
głębi jego umysłu.
Zazdrość?
Proszę cię. –prychnął. –Dlaczego
miałbym być zazdrosny? To tylko Granger, a ja mogę mieć setki innych, lepszych
od niej. Mogę mieć KAŻDĄ.
W tym momencie w jego umyśle zalśnił plan. Mogło się
wydawać, że nawet plan idealny. Jego usta wykrzywiły się w podłym uśmiechu, a
on sam szybkim krokiem ruszył do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Gdy do niego
wszedł, rozejrzał się szybko i luźnym krokiem podszedł do grupki dziewczyn,
opierając się nonszalancko o ścianę. Na jego widok Ślizgonki rozchichotały się
głośno patrząc maślanymi oczami na jego uśmiechniętą twarz. Szybko ocenił je
swoim wprawionym spojrzeniem. Podszedł do jednej z blondynek i pogłaskał ją po
policzku nachylając się tak, że ich twarze dzieliły milimetry.
-Astoria, pomogłabyś mi dzisiaj z wypracowaniem z OPCM?
–uśmiechnął się zalotnie, cały czas głaszcząc jej policzek.
-Oczywiście, Dracusiu. –roześmiała się plastikowa Ślizgonka,
patrząc na niego z rozmarzeniem i niemal rozpływając się pod jego dotykiem.
Draco skrzywił się usłyszawszy znienawidzone zdrobnienie,
ale nie chcąc być niemiłym pocałował ją szybko w usta. Potrzebował jej na
dzisiaj. Przynajmniej dopóki nie wykona swojego szatańskiego planu.
~~*~~
Punktualnie o szesnastej przed drzwiami biblioteki stawiła
się Hermiona Granger. Weszła do środka i rozejrzała się w poszukiwaniu Krukona,
z którym była na dziś umówiona. Zauważyła machającego do niej spod okna,
przystojnego bruneta. Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w jego stronę.
-Cześć, Patrick. –przywitała się wesoło.
-No cześć. –odpowiedział i podszedł do niej, aby ją objąć na
powitanie. –Dzięki, że się zgodziłaś mi pomóc.
-Nie ma sprawy. –wyszczerzyła się do niego. -Gotowy, żeby
się trochę ze mną pomęczyć?
-Jasne, pani profesor. To będzie zaszczyt. –puścił zalotnie oczko,
odsuwając dla niej krzesło.
Nie wiedzieli, że całą sytuację zza regału obserwuje pewien
blondyn o stalowych oczach, który zaczyna wcielać w życie swój niecny plan.
Teraz już był pewny, że Granger nie pomaga żadnej koleżance. Widział też, jak
ten przygłup się do niej szczerzy. Nieco się tym zirytował.
*
Hermiona mimo tego, że uczyła się, to świetnie się bawiła.
Patrick miał wspaniałe poczucie humoru i zawsze ją rozśmieszał. Od trzeciej
klasy siedzieli razem na Numerologii. Do tego był bardzo bystry, więc rozumiał
jej czasem trudno zrozumiałe tłumaczenie. Nagle ich skupienie i wygłupy zaczęły
być zagłuszane przez głośne śmiechy ze stolika stojącego pod ścianą. Hermiona
spojrzała w tamtą stronę z ciekawością. Jej brwi uniosły się w geście
zdziwienia i zażenowania widząc, kto powoduje owe hałasy. Przy owym stoliku
siedział Draco Malfoy z Astorią Greengrass, u której nie było pewności co jest
bardziej plastikowe: jej twarz, czy mózg. Blondynka najwidoczniej świetnie się
bawiła, gdy Malfoy dotykał pod stołem jej udo uśmiechając się przy tym
obrzydliwie, jakby miał zamiar ją przelecieć na tym stoliku. Hermiona poczuła
nagłe obrzydzenie, czując, że zaczyna się denerwować. Nie uszło jej uwadze, że
chłopak cały czas zerka w kierunku ich stolika. Czy Malfoy myślał, że
interesuje ją co on robi z jakimiś dziewczynami? Śmieszne! Ciągle mu nie
zapomniała tej „szlamy”, którą ponownie ją nazwał z rana. Nie zamierzała się
nim interesować w żaden sposób. Przysunęła się jednak blisko Patricka i
wyszeptała:
-Przez te hałasy, nie mogę się skupić.
Trochę zaskoczony brunet spojrzał w jej oczy zawstydzony jej
bliskością.
-Ja też nie mogę. Może sobie zrobimy jakąś małą przerwę?
–zapytał z nadzieją.
-Świetny pomysł! Jakiś spacer? –zapytała przybliżając się do
twarzy Krukona niebezpiecznie. Nie wiedziała dlaczego to robi. Chciała zagrać
na Malfoyu jego własną bronią? To był głupi pomysł. Nic jej przecież nie
obchodziło co robi Malfoy i z kim. Była już bardzo blisko ust chłopaka, gdy
odskoczyła od niego jak oparzona.
-PANNO GRANGER, PANIE TUNNER ORAZ PANIE MALFOY I PANNO
GREENGRASS, TO JEST BIBLIOTEKA, A NIE MIEJSCE DO OBŚCISKIWANIA! –krzyknęła Pani
Pince, bibliotekarka.-PROSZĘ NATYCHMIAST STĄD WYJŚĆ!
Wszyscy ze strachem opuścili posłusznie bibliotekę.
Hermionie zrobiło się głupio. Spojrzała na Patricka przepraszająco.
-Granger, co tak niegrzecznie? Pani Prefekt nie wypada.
–powiedział cynicznie Ślizgon.
Natychmiastowo odwróciła się w jego stronę mierząc go
wściekłym spojrzeniem. W co on grał?!
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz, Malfoy. –odrzekła słodko, wzięła
za rękę Patricka i pociągnęła w stronę błoni.
~~*~~
Draco był wściekły. Pozbył się szybko Astorii, która się do
niego zaczęła kleić czekając na więcej i
ruszył pod salę eliksirów, gdzie miała się odbyć wieczorna lekcja przygotowująca
do OWTM-ów. Co prawda miała się zacząć dopiero za godzinę, ale i tak nie miał
gdzie się podziać. Był zły na siebie, że w ogóle wpadł na taki głupi pomysł. Co
go do tego podkusiło? Przecież to było beznadziejne i o losie, strasznie
dziecinne. Co miała sobie pomyśleć Granger? Że jest o nią zazdrosny? W żadnym
wypadku! Więc co zaczęło się między nimi odgrywać? To wszystko wyglądało tak,
jakby próbowali zwrócić swoją uwagę. Nie. To on próbował. Nie powinien był tego
robić. Od zawsze jej nienawidził, nienawidzi i będzie nienawidził. Chwycił
swoją twarz w duże dłonie, próbując skierować swoje myśli gdzie indziej. Czy
nie miał dość swoich problemów, aby do nich jeszcze dochodziła Granger?
Chwilę przed 19, pod salę również przyszła Gryfonka ze
swoimi przyjaciółmi. Rzuciła Draconowi pogardliwe spojrzenie, na co on
prychnął. Oboje jednak nie kontrolowali odruchu ukradkowych spojrzeń w swoją
stronę.
-Co tam, Draco? –dołączył do niego Zabini. –Coś taki nie w
sosie.
-Wydaje ci się. Po prostu nie mam ochoty tutaj siedzieć. Bez
sensu z tymi wieczornymi zajęciami. –westchnął zirytowany. -Gdzie ty ostatnio
znikasz, Zabini? Szukałem cię, ale ciebie nigdzie nie było.
Mulat wyglądał na trochę speszonego.
-A mam parę spraw do załatwienia, sam wiesz. Tak naprawdę to
nudy. Chodź już, Snape przyszedł. A on ostatnio też nie wygląda na
zadowolonego.
*
-Dzisiaj będziemy ważyć trudny eliksir. Na poziomie OWTM-ów.
Chociaż mam czasami wrażenie, że dla was najprostszy eliksir potrafi okazać się
trudny. Więc skupcie się wszyscy. Zabini i Malfoy, wy też.- powiedział
spokojnie, patrząc na chłopaków. -Co więcej, będziecie pracować w parach Ślizgon-
Gryfon. Dla utrudnienia. Z rozkazu profesora Dumbledore’a. Nie pochwalam tego,
bo dlaczego taki niezdolny do uwarzenia Potter ma robić eliksir z bardziej
uzdolnionym uczniem? Ale zapraszam: Potter, Parkinson. Weasley, Zabini.
Granger, Malfoy. Finnegan z Bulstrode. –wymienił jeszcze kilkunastu uczniów i
usiadł przy biurku. -Tutaj są instrukcje
–machnął różdżką. –Do roboty.
Hermiona zastanowiła się, co takiego złego zrobiła w
przeszłości, że to właśnie na nią spadł ten „zaszczyt” pracowania z Malfoyem.
Usiadła do jego ławki ze zbolałą miną. Nie planowała się do niego odzywać.
Chciała traktować go jak powietrze. Jakby go tu nie było. Zmuszona była jednak
do wydawania rozkazów, bo mimo iż Malfoy z eliksirów był całkiem niezły, to
ktoś musiał wszystkim pokierować. A na pewno nie pozwoli aby to był Malfoy.
-Pokrój te liście, a ja obiorę kiełki. –powiedziała chłodno.
Draco chciał coś powiedzieć, odpyskować, że nie będzie za
niego decydowała co ma robić, ale zrezygnował. Nie miał ochoty na kłótnie z
nią. Już miał dość na dzisiaj. Przez większość lekcji panowała więc cisza, zakłócana
tylko wtedy, gdy decydowali kto co teraz ma zrobić.
Hermiona właśnie chciała wziąć do pokrojenia wątrobę
szczura, ale o tym samym pomyślał blondyn, przez co przypadkowo musnął palcami
jej rękę. Dziewczyna poczuła, jak przez jej ciało przechodzi przyjemny dreszcz
spowodowany jego dotykiem. Przestraszona szybko się cofnęła wpadając na
jakiegoś Ślizgona stojącego po jej drugiej stronie. Chłopak z obrzydzeniem
odepchnął ją od siebie. Zaskoczona zaczęła spadać w dół. Zamknęła oczy czekając
na uderzenie, lecz poczuła jak silne ramiona łapią ją w talii. Ponownie
niezgrabnie go objęła, tak samo jak nad jeziorem. I tym razem poczuła
niebezpieczne skręcanie żołądka i przyjemny zapach perfum. Draco uśmiechnął się
drwiąco.
-Lecisz na mnie,
Granger?
Hermiona szybko stanęła na nogi i spojrzała na niego
oskarżycielsko.
-Chciałbyś. –prychnęła i powróciła do robienia eliksiru jak
gdyby nic się nie zdarzyło. Zdradził ją tylko soczysty rumieniec na policzkach.
Draco nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmiechu pod
nosem. Przez resztę lekcji, atmosfera się trochę rozluźniła. Udało im się nawet
zrobić najlepszy eliksir w klasie. Dostali wynagrodzeni pięćdziesięcioma
punktami. (Co było dziwne, przecież ich nauczycielem jest Snape!). Z trochę
lepszymi humorami ruszyli razem do Pokoju Wspólnego odnieść torby. Odrzucili od
siebie w niepamięć poranną kłótnię. Przed nimi czekał jeszcze wieczorny patrol.
-I jak tam minęła randka? –zapytał niby od niechcenia
Malfoy, gdy przemierzali w ciszy korytarze.
-Byłaby lepsza, gdybyś nie zaczął w niej przeszkadzać.
–stwierdziła chłodno, lecz po chwili westchnęła. -To nie była randka. Po prostu
przyjacielska pomoc w nauce.
-Aha… -mruknął tylko. W jego sercu jednak coś odżyło.
-A ty tak na poważnie z Astorią? –kontynuowała. -Myślałam,
że nawet ciebie stać na lepszą dziewczynę.
-Oczywiście, że stać. W przeciwieństwie do niektórych. Astoria
miała napisać dla mnie wypracowanie. –skłamał.
- Czyli jak zwykle wykorzystujesz panienki. Nic nowego w
sumie.
-Co ty o tym wiesz, Granger? –warknął.
-Zdziwiłbyś się.
Przez chwilę mierzyli się znienawidzonymi spojrzeniami.
-Wiesz, Malfoy, jesteś strasznie pewny siebie. Za pewny.
–stwierdziła marszcząc brwi.
-Tak, Granger? To samo mógłbym powiedzieć o tobie. Jak na
mugolaczkę z brudną krwią wszędzie cię pełno.
-Tylko w przeciwieństwie do ciebie, jestem odważna.
Chłopak wybuchł śmiechem. Złapał się aż za brzuch.
-Poważnie, Granger? Bojąc się miotły i ciemności?
Hermiona wiedziała, że będzie żałować tego, że mu o tym
powiedziała w chwili słabości. Nie dała jednak po sobie poznać, że przejęła się
jego słowami.
-A ty twierdzisz, że jesteś na tyle odważny? –zapytała
twardo.
-Oczywiście. –powiedział pewnie.
-To odpowiedz mi na parę pytań.
Chłopak tym razem spojrzał na nią z lekkim niepokojem. O co
mogła go zapytać? Nie miał zamiaru na nic odpowiadać, ale jak jej to powie, to
stwierdzi, że stchórzył.
-To taka gra w prawdę. Mugolska gra. Co ty na to, Malfoy?
Blondyn prychnął. Naprawdę zamierzała grać z nim w mugolską
grę?
-Jakie są zasady?
-Każdy zadaje po jednym pytaniu, a druga osoba na nie
odpowiada. Na zmianę. Oczywiście trzeba mówić prawdę.
-W porządku, Granger. Ale nie masz prawa pytać o moją
rodzinę i o to, co było w zeszłym roku.
Hermiona zmarkotniała, ale zgodziła się.
-W porządku.
Draco nakazał jej gestem pójść za nim. Weszli na szczyt
Wieży Astronomicznej. Przeszedł ją dreszcz, przypominając sobie sytuację z
zeszłego roku. Czy to właśnie nie w tym miejscu Malfoy miał zabić Dumbledore’a?
Jej oczy pochwyciły piękny krajobraz. Mimo, że na dworze było już ciemno
oświetlony Hogwart nadal zachwycał.
-Pięknie tutaj. –westchnęła rozmarzona.
-Tak, wiem. Też mi się tutaj podoba. Dużo czasu spędziłem w
tym miejscu na myśleniu. –przez chwilę wydawało jej się, że powie coś jeszcze,
ale odchrząknął. - Zaczynaj, Granger.
Hermiona podniosła z rozbawieniem jedną brew.
-Próbujesz pokazać, że jesteś gentelmanem?
-Ja tobie nic nie muszę pokazywać.
Ten drwiący uśmiech. Tak bardzo hipnotyzujący. Tak bardzo ją
drażniący.
-Ok. –zgodziła się. –A więc może na początek... jaki jest
twój ulubiony kolor?
Ślizgon parsknął śmiechem i spojrzał na nią niedowierzająco.
Ta dziewczyna go nieraz naprawdę zadziwiała.
-O co ci chodzi?! –zapytała ze złością.
-Ja tu się spodziewam mrocznych pytań, a ty wyskakujesz z
pytaniem o kolor? Świetnie, Granger.
Hermiona lekko się zarumieniła. Zapatrzyła się też w oczy
blondyna, które zabłysły wesołym blaskiem. To był tak bardzo niespotykany
widok. Malfoy miał naprawdę bardzo ładne oczy. Spojrzała na niego z oburzeniem
spowodowanym naśmiewaniem się z niej.
-Szlachetna zieleń, skoro tak bardzo chcesz to wiedzieć.
–wzruszył ramionami i westchnął nadal rozbawiony.- Teraz moja kolej, tak?
Gryfonka skinęła głową.
-Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
Hermiona się długo nie zastanawiała.
-Uzdrowicielem. Chcę pomagać ludziom najlepiej jak potrafię.
To od razu zadam ci to samo pytanie, Malfoy.
Chłopak zaśmiał się drwiąco. Oparł się lekko plecami o
ścianę i spojrzał na nią kpiąco.
-To teraz się zdziwisz. Chcę zostać Aurorem.
Rzeczywiście się zdziwiła. I to nawet bardzo. Jej oczy
przybrały teraz rozmiar galeonów, a brązowe tęczówki błyszczały
niedowierzająco.
-Aurorem? Ty?
-Uwierz mi, na moim miejscu tez byś chciała, ale dlaczego
nie muszę ci wyjaśniać. Następne pytanie należy do mnie.. A więc, Granger…
-uśmiechnął się cwanie. –Ilu miałaś chłopaków?
Hermionę zamurowało. Dlaczego o to musiał zapytać? Nie żeby się
tego wstydziła, przecież to normalne. Tylko dlaczego stała przed Draconem
Malfoyem skrępowana?
-Jednego.. –odpowiedziała cicho.
Draco wyglądał jakby odwołano lekcje transmutacji do końca
roku. Jego uśmiech, powiększył się, a on
sam aż parsknął z uciechy.
-Poważnie?
-Dobra, skoro to takie zabawne to ty pochwal się ile miałeś
dziewczyn!
To było głupie pytanie. Już żałowała, że je zadała.
-Serio chcesz wiedzieć? –zapytał z sarkazmem.-Pół Hogwartu.
A teraz ty mi odpowiedz, Granger.. –zbliżył się do niej. Stanowczo za blisko.
–Uważasz, że taka dziewczyna jak ty, mogłaby być moją dziewczyną?
Spojrzała na niego zaskoczona. W jego szare oczy wyrażające
ciekawość a zarazem rozbawienie. Stał tuż przed nią. Czuła jak jej ciało
zaczyna się spinać, ich oddechy się mieszać. Uderzył w nią zapach jego perfum.
Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
-Ja.. nie wiem.. znaczy. Nie. Po pierwsze czarodzieje z
czystą krwią jak twoja, szczególnie twojego pokroju, nie umawiają się z
mugolakami, a po drugie ty mnie nienawidzisz! W sensie nienawidzisz… szlam.
Dobrze,
że przynajmniej znasz podział który nas różni, Granger…
Zaskoczyła go. Nie spodziewał się, że nazwie się szlamą. Już
chciał coś na to odpowiedzieć, lecz usłyszeli hałas, a po chwili zauważyli
nadlatującego w ich stronę Irytka. Długo się nie zastanawiając złapał
zaskoczoną dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą do pokoju nie robiąc hałasu,
żeby ponownie nie złapał ich Filch. Irytek na pewno zaraz by go przywołał. Gdy
wbiegli do pomieszczenia nagle poczuli się bezpieczni. Zaczęli oddychać ciężko
po męczącym biegu.
-Idę spać. –stwierdziła Hermiona. Miała już dość wrażeń na
dzisiaj.
-Ej, Granger! –zawołał zanim weszła do sypialni.
Odwróciła się i spojrzała na niego pytająco.
-Czego chcesz, Malfoy?
-A buziak na dobranoc?
Gryfonka z zaskoczenia aż otworzyła szeroko usta. Czy
właśnie się przesłyszała? Blondyn wykorzystując jej zaskoczenie i zakłopotanie
szybko pokonał dzielącą ich odległość składając na jej ustach krótki pocałunek.
Z satysfakcją zauważył, że ona nawet nie wiedziała jak ma zareagować. Zanim
zdążyła się otrząsnąć szybko wszedł do swojego dormitorium.
Oniemiała dotknęła palcami swoich ust, które przed chwilą
dotykał swoimi Draco Malfoy.
-Co to miało być?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz