poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 6. Gra w prawdę

Nad Hogwartem zawitało wrześniowe słoneczko. Pogoda jest wciąż piękna. Jesienne liście zaczynają zdobić hogwarckie błonia. W taką słoneczną pogodę, pewna Gryfonka postanowiła udać się nad jezioro w swoje ulubione miejsce i pouczyć się. Właśnie pisała bardzo trudne wypracowanie na eliksiry. Brązowooka Hermiona już dwa tygodnie temu zakończyła swój szlaban z Draconem Malfoyem. Od tego czasu nie zamienili ze sobą zbyt wiele słów. Mimo wspólnego salonu udawało im się na siebie nie wpadać. Omijali się jak największym łukiem, a gdy tylko przez przypadek się spotkali, nie wiedzieli jak się zachować w stosunku do siebie. Jak się okazało spędzony wspólnie czas coś zmienił. Niewiele, ale w ich przypadku był to ogromny krok. Kiedyś nie szczędzili sobie wyzwisk praktycznie na każdym kroku, gdy tylko się widzieli. Teraz kierowali je do siebie w przypadkach, gdy sytuacja ich do tego zmuszała. Każde z nich było honorowe i uparte. Postronny obserwator nie zauważyłby tego, ale mimo wszystko nie byli już tak bardzo przesiąknięci nienawiścią. Nie znaczy to oczywiście, że nagle się w sobie zakochali. Nie. Po prostu zdali sobie sprawę, że potrafią ze sobą nie walczyć. Dla nich było to lekkim szokiem. Przecież robili to praktycznie od zawsze. Dwa dni wystarczyły żeby zakopali topór wojenny i zastanawiali się czy nie warto poprzestać walk? Właśnie dlatego woleli się unikać. Dla nich cała sprawa wydawała się zbyt skomplikowana i krępująca. Przecież żadne się nie przyzna, że potrafią zacząć się… tolerować? To słowo nawet ciężko przechodziło prze ich myśli, a co dopiero o czynach mówiąc.
W tym samym czasie blond włosy Ślizgon leżał w swojej sypialni, a obok niego piękna, wysoka, ciemnowłosa Krukonka. Tak, jego nowa dziewczyna Pauline. Nie, w żadnym razie nie był zakochany. Powiedziałabym nawet, że zamiast „dziewczyna” powinna być ujęta jako „zdobycz”. Była dla niego tylko kolejną zabawką, panienką na nudne, samotne wieczory i tylko wyłącznie jedną noc. Nigdy nie pozwalał sobie na więcej. Bał się zaangażowania. Nie jego oczywiście. Jej. On nie potrafił kochać, nie znał tego uczucia. Nigdy nie próbował nawet być z kimś na dłużej. Wtedy czułby się uwiązany, ograniczony. Takie rozwiązanie jak obecnie pasowało mu najbardziej.
Od niedawna jednak nie był zachwycony po swoich „łóżkowych przygodach”. Dlaczego? Ponieważ dziewczyny w jego łóżku nie wystarczały mu. Patrząc w ich oczy, one przybierały ciepłą, czekoladową barwę, usta robiły się pełne w malinowym kolorze. Dobrze wiedział KTO posiada taki kolor tęczówek oraz KTO ma także takie kuszące usta. Nienawidził siebie za to. Dlaczego w jego myślach błąkała się ona, czego tam chciała? Jej z tego powodu nienawidził jeszcze bardziej. Przeszkadzała mu. Nic dla niego nie znaczyła, przecież była tylko szlamą. Więc dlaczego uparcie co chwilę pojawiała się w jego myślach?! Nie powinien porównywać ładnych, kobiet do tak naprawdę zwykłej Granger. Bo co ona mogła mieć czego nie miały one? Dowcip, zadziorność, a także była mądra. Ale nie miało to związku z chwilową przygodą, jaką właśnie teraz skończył w swojej sypialni.
-Draco? Nad czym myślisz? – zapytała go piękna Krukonka, wyrywając z niepokojących myśli.
-Nie twoja sprawa. –warknął.
-A więc to prawda.
-Co takiego? –spojrzał na nią obojętnie. W jego szarych oczach nie dało się zauważyć chociażby cienia zainteresowania.
-Byłam następną dziewczyną tylko do łóżka. A te twoje czułe słówka to stek bzdur.
 Nigdy więcej Krukonek. Są zbyt bystre i wygadane. –pomyślał Draco z irytacją. Przewrócił oczami i beznamiętnie odpowiedział:
-Tak, to prawda, a teraz ubieraj się i zjeżdżaj stąd.
Właśnie tak wyglądała większość pożegnań z jego partnerkami. Beznamiętnym głosem i spojrzeniem pozbywał ich się ze swojego łóżka, a także życia. Nie okazywał skruchy, nie żałował, nie przepraszał. Przecież nigdy nic dla niego nie znaczyły, dlaczego miał cokolwiek coś z tym robić czy się nimi przejmować?
Dziewczyna zebrała swoje ubrania i nie zaszczycając chłopaka spojrzeniem wyszła z jego sypialni. Dobrze wiedział, że jeszcze będzie chciała wrócić. Prawie zawsze tego chciały. Zapominały o tym jak je potraktował, chcąc przeżyć z nim kolejną przygodę.
Po niedługim czasie również postanowił się ubrać i wyjść. Przecież nie zamierzał spędzić w dormitorium całego dnia. Wychodząc z sypialni z niezadowoleniem zauważył, że do Pokoju Wspólnego właśnie wchodziła jego współlokatorka. Zauważyła go, więc za późno było żeby się cofnąć. Zresztą nie był przecież tchórzem żeby unikać Granger. Ona na jego widok jednak lekko się zmieszała i spojrzała w podłogę próbując przejść niezauważona.
-Cześć..-powiedział zanim zdążył się powstrzymać.
Hermiona stanęła jak wryta i spojrzała na niego zaskoczona. Nic dziwnego. Nigdy się z nią nie witał. Draco miał ochotę zdzielić się za to. Miał jej UNIKAĆ, a nie się z nią grzecznie WITAĆ.
-Hej..-odpowiedziała powoli, patrząc na niego podejrzliwie. Czegoś musiał od niej chcieć skoro się do niej odezwał, prawda?
Stali naprzeciwko siebie w niezręcznej, krępującej ciszy. Nie wiedzieli co mają powiedzieć, przecież nie mogli rzucić po prostu „co u ciebie?”. W ich przypadku byłoby to śmieszne i absurdalne. Hermiona stwierdziła przytomnie, że trzeba zakończyć tą dziwną sytuację. Stali od dobrej minuty naprzeciwko siebie z oczekiwaniem, aż któreś zacznie jakiś temat. Chciała ruszyć się i wejść do swojego dormitorium, gdy usłyszała za sobą głos blondyna.
-Granger? Słuchaj..ee..sprawdziłabyś mi mój esej? –zapytał głupio.
Naprawdę, Malfoy?! NAPRAWDĘ?! Zapytałeś właśnie czy sprawdzi twoje wypracowanie?! –uderzył się w myślach za to jak głupi jest, ale na twarz nałożył maskę obojętności.
Gryfonka patrzyła na niego z niedowierzaniem. Szybko jednak się opamiętała patrząc na niego wrogo.
-Na głowę upadłeś, Malfoy?! Od kiedy TY chcesz MOJEJ pomocy w czymkolwiek? –nie dała mu jednak czasu na odpowiedź. -Zresztą, nie mogę. Zgodziłam się już dzisiaj komuś pomóc w nauce, więc nie mam czasu.
-Komu? –zapytał ostro.  
Nie znał przyczyny swojego nagłego wybuchu. Poczuł jednak jak przez jego myśli przepływa coraz większa złość.
-Nie twoja sprawa.-syknęła.- Nie musisz znać każdego szczegółu mojego życia, Malfoy, a ja nie muszę ci się z niego zwierzać. Chyba, że o czymś nie wiem? –zapytała chłodno unosząc brwi.
Draco uśmiechnął się kpiąco. Wściekłość i irytacja z niego wręcz ociekała.
-No proszę. Widać, że nawet szlama może iść na randkę. –warknął.
Nie czekał na odpowiedź, na kłótnie, wyzwiska tylko po prostu wyszedł wyminąwszy ją i trzasnął za sobą drzwiami.
Hermiona stała jak sparaliżowana. Patrzyła za nim ze zmarszczonymi brwiami jakby nie do końca do niej dochodziło to, co przed chwilą miało miejsce. Jaki był tego powód? Dlaczego się na nią zezłościł? I… ponownie nazwał ją szlamą? Zacisnęła mocno pięści walcząc z wybuchem głośnego krzyku. Tak bardzo go nienawidziła! Jak mogła choć przez chwilę pomyśleć, że sytuacja między nimi poprawiła się chociażby o milimetr?! Że przestanie nazywać ją szlamą?! Tacy jak Malfoy się nigdy nie zmieniają.

~~*~~

Draco oparł się o ścianę korytarza ciężko oddychając. Poniosło go. Tylko dlaczego? Dlaczego się zezłościł? Dlatego, że Granger odmówiła mu pomocy przy jego eseju, którego nie miał? Właśnie, nie miał go. Więc dlaczego w ogóle wypalił z tym pytaniem? A może to wcale nie o to chodziło? Może był zły, bo się z kimś umówiła? To absurd, przecież podobno ma tylko pomóc komuś z nauką i do tego nie wiadomo czy nie jakiejś dziewczynie. Odetchnął głęboko próbując opanować swoje nerwy. Teraz wszystko na pewno wróci do normy. Ponownie nazwał ją szlamą, choć obiecywał sobie, że nie będzie tego robił. Po prostu nie potrafił inaczej. Wyprowadziła go z równowagi! To wszystko jej wina! Po wykrzyczeniu wszystkiego w myślach poczuł coś na kształt… wyrzutów sumienia. Draco Malfoy posiada wyrzuty sumienia?! To było dopiero zaskoczenie! Nadal również nie poznał przyczyny złości. Otaczało go nieznane uczucie, nie wiedział co ono oznacza.
Może zazdrość? –podpowiedział cichy głosik gdzieś w głębi jego umysłu.
Zazdrość? Proszę cię. –prychnął. –Dlaczego miałbym być zazdrosny? To tylko Granger, a ja mogę mieć setki innych, lepszych od niej. Mogę mieć KAŻDĄ.
W tym momencie w jego umyśle zalśnił plan. Mogło się wydawać, że nawet plan idealny. Jego usta wykrzywiły się w podłym uśmiechu, a on sam szybkim krokiem ruszył do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Gdy do niego wszedł, rozejrzał się szybko i luźnym krokiem podszedł do grupki dziewczyn, opierając się nonszalancko o ścianę. Na jego widok Ślizgonki rozchichotały się głośno patrząc maślanymi oczami na jego uśmiechniętą twarz. Szybko ocenił je swoim wprawionym spojrzeniem. Podszedł do jednej z blondynek i pogłaskał ją po policzku nachylając się tak, że ich twarze dzieliły milimetry.
-Astoria, pomogłabyś mi dzisiaj z wypracowaniem z OPCM? –uśmiechnął się zalotnie, cały czas głaszcząc jej policzek.
-Oczywiście, Dracusiu. –roześmiała się plastikowa Ślizgonka, patrząc na niego z rozmarzeniem i niemal rozpływając się pod jego dotykiem.
Draco skrzywił się usłyszawszy znienawidzone zdrobnienie, ale nie chcąc być niemiłym pocałował ją szybko w usta. Potrzebował jej na dzisiaj. Przynajmniej dopóki nie wykona swojego szatańskiego planu.

~~*~~

Punktualnie o szesnastej przed drzwiami biblioteki stawiła się Hermiona Granger. Weszła do środka i rozejrzała się w poszukiwaniu Krukona, z którym była na dziś umówiona. Zauważyła machającego do niej spod okna, przystojnego bruneta. Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w jego stronę.
-Cześć, Patrick. –przywitała się wesoło.
-No cześć. –odpowiedział i podszedł do niej, aby ją objąć na powitanie. –Dzięki, że się zgodziłaś mi pomóc.
-Nie ma sprawy. –wyszczerzyła się do niego. -Gotowy, żeby się trochę ze mną pomęczyć?
-Jasne, pani profesor. To będzie zaszczyt. –puścił zalotnie oczko, odsuwając dla niej krzesło.
Nie wiedzieli, że całą sytuację zza regału obserwuje pewien blondyn o stalowych oczach, który zaczyna wcielać w życie swój niecny plan. Teraz już był pewny, że Granger nie pomaga żadnej koleżance. Widział też, jak ten przygłup się do niej szczerzy. Nieco się tym zirytował.
*
Hermiona mimo tego, że uczyła się, to świetnie się bawiła. Patrick miał wspaniałe poczucie humoru i zawsze ją rozśmieszał. Od trzeciej klasy siedzieli razem na Numerologii. Do tego był bardzo bystry, więc rozumiał jej czasem trudno zrozumiałe tłumaczenie. Nagle ich skupienie i wygłupy zaczęły być zagłuszane przez głośne śmiechy ze stolika stojącego pod ścianą. Hermiona spojrzała w tamtą stronę z ciekawością. Jej brwi uniosły się w geście zdziwienia i zażenowania widząc, kto powoduje owe hałasy. Przy owym stoliku siedział Draco Malfoy z Astorią Greengrass, u której nie było pewności co jest bardziej plastikowe: jej twarz, czy mózg. Blondynka najwidoczniej świetnie się bawiła, gdy Malfoy dotykał pod stołem jej udo uśmiechając się przy tym obrzydliwie, jakby miał zamiar ją przelecieć na tym stoliku. Hermiona poczuła nagłe obrzydzenie, czując, że zaczyna się denerwować. Nie uszło jej uwadze, że chłopak cały czas zerka w kierunku ich stolika. Czy Malfoy myślał, że interesuje ją co on robi z jakimiś dziewczynami? Śmieszne! Ciągle mu nie zapomniała tej „szlamy”, którą ponownie ją nazwał z rana. Nie zamierzała się nim interesować w żaden sposób. Przysunęła się jednak blisko Patricka i wyszeptała:
-Przez te hałasy, nie mogę się skupić.
Trochę zaskoczony brunet spojrzał w jej oczy zawstydzony jej bliskością.
-Ja też nie mogę. Może sobie zrobimy jakąś małą przerwę? –zapytał z nadzieją.
-Świetny pomysł! Jakiś spacer? –zapytała przybliżając się do twarzy Krukona niebezpiecznie. Nie wiedziała dlaczego to robi. Chciała zagrać na Malfoyu jego własną bronią? To był głupi pomysł. Nic jej przecież nie obchodziło co robi Malfoy i z kim. Była już bardzo blisko ust chłopaka, gdy odskoczyła od niego jak oparzona.
-PANNO GRANGER, PANIE TUNNER ORAZ PANIE MALFOY I PANNO GREENGRASS, TO JEST BIBLIOTEKA, A NIE MIEJSCE DO OBŚCISKIWANIA! –krzyknęła Pani Pince, bibliotekarka.-PROSZĘ NATYCHMIAST STĄD WYJŚĆ!
Wszyscy ze strachem opuścili posłusznie bibliotekę. Hermionie zrobiło się głupio. Spojrzała na Patricka przepraszająco.
-Granger, co tak niegrzecznie? Pani Prefekt nie wypada. –powiedział cynicznie Ślizgon.
Natychmiastowo odwróciła się w jego stronę mierząc go wściekłym spojrzeniem. W co on grał?!
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz, Malfoy. –odrzekła słodko, wzięła za rękę Patricka i pociągnęła w stronę błoni.

~~*~~

Draco był wściekły. Pozbył się szybko Astorii, która się do niego zaczęła kleić czekając na więcej  i ruszył pod salę eliksirów, gdzie miała się odbyć wieczorna lekcja przygotowująca do OWTM-ów. Co prawda miała się zacząć dopiero za godzinę, ale i tak nie miał gdzie się podziać. Był zły na siebie, że w ogóle wpadł na taki głupi pomysł. Co go do tego podkusiło? Przecież to było beznadziejne i o losie, strasznie dziecinne. Co miała sobie pomyśleć Granger? Że jest o nią zazdrosny? W żadnym wypadku! Więc co zaczęło się między nimi odgrywać? To wszystko wyglądało tak, jakby próbowali zwrócić swoją uwagę. Nie. To on próbował. Nie powinien był tego robić. Od zawsze jej nienawidził, nienawidzi i będzie nienawidził. Chwycił swoją twarz w duże dłonie, próbując skierować swoje myśli gdzie indziej. Czy nie miał dość swoich problemów, aby do nich jeszcze dochodziła Granger?
Chwilę przed 19, pod salę również przyszła Gryfonka ze swoimi przyjaciółmi. Rzuciła Draconowi pogardliwe spojrzenie, na co on prychnął. Oboje jednak nie kontrolowali odruchu ukradkowych spojrzeń w swoją stronę.
-Co tam, Draco? –dołączył do niego Zabini. –Coś taki nie w sosie.
-Wydaje ci się. Po prostu nie mam ochoty tutaj siedzieć. Bez sensu z tymi wieczornymi zajęciami. –westchnął zirytowany. -Gdzie ty ostatnio znikasz, Zabini? Szukałem cię, ale ciebie nigdzie nie było.
Mulat wyglądał na trochę speszonego.
-A mam parę spraw do załatwienia, sam wiesz. Tak naprawdę to nudy. Chodź już, Snape przyszedł. A on ostatnio też nie wygląda na zadowolonego.
*
-Dzisiaj będziemy ważyć trudny eliksir. Na poziomie OWTM-ów. Chociaż mam czasami wrażenie, że dla was najprostszy eliksir potrafi okazać się trudny. Więc skupcie się wszyscy. Zabini i Malfoy, wy też.- powiedział spokojnie, patrząc na chłopaków. -Co więcej, będziecie pracować w parach Ślizgon- Gryfon. Dla utrudnienia. Z rozkazu profesora Dumbledore’a. Nie pochwalam tego, bo dlaczego taki niezdolny do uwarzenia Potter ma robić eliksir z bardziej uzdolnionym uczniem? Ale zapraszam: Potter, Parkinson. Weasley, Zabini. Granger, Malfoy. Finnegan z Bulstrode. –wymienił jeszcze kilkunastu uczniów i usiadł przy biurku.  -Tutaj są instrukcje –machnął różdżką. –Do roboty.
Hermiona zastanowiła się, co takiego złego zrobiła w przeszłości, że to właśnie na nią spadł ten „zaszczyt” pracowania z Malfoyem. Usiadła do jego ławki ze zbolałą miną. Nie planowała się do niego odzywać. Chciała traktować go jak powietrze. Jakby go tu nie było. Zmuszona była jednak do wydawania rozkazów, bo mimo iż Malfoy z eliksirów był całkiem niezły, to ktoś musiał wszystkim pokierować. A na pewno nie pozwoli aby to był Malfoy.
-Pokrój te liście, a ja obiorę kiełki. –powiedziała chłodno.
Draco chciał coś powiedzieć, odpyskować, że nie będzie za niego decydowała co ma robić, ale zrezygnował. Nie miał ochoty na kłótnie z nią. Już miał dość na dzisiaj. Przez większość lekcji panowała więc cisza, zakłócana tylko wtedy, gdy decydowali kto co teraz ma zrobić.
Hermiona właśnie chciała wziąć do pokrojenia wątrobę szczura, ale o tym samym pomyślał blondyn, przez co przypadkowo musnął palcami jej rękę. Dziewczyna poczuła, jak przez jej ciało przechodzi przyjemny dreszcz spowodowany jego dotykiem. Przestraszona szybko się cofnęła wpadając na jakiegoś Ślizgona stojącego po jej drugiej stronie. Chłopak z obrzydzeniem odepchnął ją od siebie. Zaskoczona zaczęła spadać w dół. Zamknęła oczy czekając na uderzenie, lecz poczuła jak silne ramiona łapią ją w talii. Ponownie niezgrabnie go objęła, tak samo jak nad jeziorem. I tym razem poczuła niebezpieczne skręcanie żołądka i przyjemny zapach perfum. Draco uśmiechnął się drwiąco.
 -Lecisz na mnie, Granger?
Hermiona szybko stanęła na nogi i spojrzała na niego oskarżycielsko.
-Chciałbyś. –prychnęła i powróciła do robienia eliksiru jak gdyby nic się nie zdarzyło. Zdradził ją tylko soczysty rumieniec na policzkach.
Draco nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmiechu pod nosem. Przez resztę lekcji, atmosfera się trochę rozluźniła. Udało im się nawet zrobić najlepszy eliksir w klasie. Dostali wynagrodzeni pięćdziesięcioma punktami. (Co było dziwne, przecież ich nauczycielem jest Snape!). Z trochę lepszymi humorami ruszyli razem do Pokoju Wspólnego odnieść torby. Odrzucili od siebie w niepamięć poranną kłótnię. Przed nimi czekał jeszcze wieczorny patrol.
-I jak tam minęła randka? –zapytał niby od niechcenia Malfoy, gdy przemierzali w ciszy korytarze.
-Byłaby lepsza, gdybyś nie zaczął w niej przeszkadzać. –stwierdziła chłodno, lecz po chwili westchnęła. -To nie była randka. Po prostu przyjacielska pomoc w nauce.
-Aha… -mruknął tylko. W jego sercu jednak coś odżyło.
-A ty tak na poważnie z Astorią? –kontynuowała. -Myślałam, że nawet ciebie stać na lepszą dziewczynę.
-Oczywiście, że stać. W przeciwieństwie do niektórych. Astoria miała napisać dla mnie wypracowanie. –skłamał.
- Czyli jak zwykle wykorzystujesz panienki. Nic nowego w sumie.
-Co ty o tym wiesz, Granger? –warknął.
-Zdziwiłbyś się.
Przez chwilę mierzyli się znienawidzonymi spojrzeniami.
-Wiesz, Malfoy, jesteś strasznie pewny siebie. Za pewny. –stwierdziła marszcząc brwi.
-Tak, Granger? To samo mógłbym powiedzieć o tobie. Jak na mugolaczkę z brudną krwią wszędzie cię pełno.
-Tylko w przeciwieństwie do ciebie, jestem odważna.
Chłopak wybuchł śmiechem. Złapał się aż za brzuch.
-Poważnie, Granger? Bojąc się miotły i ciemności?
Hermiona wiedziała, że będzie żałować tego, że mu o tym powiedziała w chwili słabości. Nie dała jednak po sobie poznać, że przejęła się jego słowami.
-A ty twierdzisz, że jesteś na tyle odważny? –zapytała twardo.
-Oczywiście. –powiedział pewnie.
-To odpowiedz mi na parę pytań.
Chłopak tym razem spojrzał na nią z lekkim niepokojem. O co mogła go zapytać? Nie miał zamiaru na nic odpowiadać, ale jak jej to powie, to stwierdzi, że stchórzył.
-To taka gra w prawdę. Mugolska gra. Co ty na to, Malfoy?
Blondyn prychnął. Naprawdę zamierzała grać z nim w mugolską grę?
-Jakie są zasady?
-Każdy zadaje po jednym pytaniu, a druga osoba na nie odpowiada. Na zmianę. Oczywiście trzeba mówić prawdę.
-W porządku, Granger. Ale nie masz prawa pytać o moją rodzinę i o to, co było w zeszłym roku.
Hermiona zmarkotniała, ale zgodziła się.
-W porządku.
Draco nakazał jej gestem pójść za nim. Weszli na szczyt Wieży Astronomicznej. Przeszedł ją dreszcz, przypominając sobie sytuację z zeszłego roku. Czy to właśnie nie w tym miejscu Malfoy miał zabić Dumbledore’a? Jej oczy pochwyciły piękny krajobraz. Mimo, że na dworze było już ciemno oświetlony Hogwart nadal zachwycał.
-Pięknie tutaj. –westchnęła rozmarzona.
-Tak, wiem. Też mi się tutaj podoba. Dużo czasu spędziłem w tym miejscu na myśleniu. –przez chwilę wydawało jej się, że powie coś jeszcze, ale odchrząknął. - Zaczynaj, Granger.
Hermiona podniosła z rozbawieniem jedną brew.
-Próbujesz pokazać, że jesteś gentelmanem?
-Ja tobie nic nie muszę pokazywać.
Ten drwiący uśmiech. Tak bardzo hipnotyzujący. Tak bardzo ją drażniący.
-Ok. –zgodziła się. –A więc może na początek... jaki jest twój ulubiony kolor?
Ślizgon parsknął śmiechem i spojrzał na nią niedowierzająco. Ta dziewczyna go nieraz naprawdę zadziwiała.
-O co ci chodzi?! –zapytała ze złością.
-Ja tu się spodziewam mrocznych pytań, a ty wyskakujesz z pytaniem o kolor? Świetnie, Granger.
Hermiona lekko się zarumieniła. Zapatrzyła się też w oczy blondyna, które zabłysły wesołym blaskiem. To był tak bardzo niespotykany widok. Malfoy miał naprawdę bardzo ładne oczy. Spojrzała na niego z oburzeniem spowodowanym naśmiewaniem się z niej.
-Szlachetna zieleń, skoro tak bardzo chcesz to wiedzieć. –wzruszył ramionami i westchnął nadal rozbawiony.- Teraz moja kolej, tak?
Gryfonka skinęła głową.
-Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
Hermiona się długo nie zastanawiała.
-Uzdrowicielem. Chcę pomagać ludziom najlepiej jak potrafię. To od razu zadam ci to samo pytanie, Malfoy.
Chłopak zaśmiał się drwiąco. Oparł się lekko plecami o ścianę i spojrzał na nią kpiąco.
-To teraz się zdziwisz. Chcę zostać Aurorem.
Rzeczywiście się zdziwiła. I to nawet bardzo. Jej oczy przybrały teraz rozmiar galeonów, a brązowe tęczówki błyszczały niedowierzająco.
-Aurorem? Ty?
-Uwierz mi, na moim miejscu tez byś chciała, ale dlaczego nie muszę ci wyjaśniać. Następne pytanie należy do mnie.. A więc, Granger… -uśmiechnął się cwanie. –Ilu miałaś chłopaków?
Hermionę zamurowało. Dlaczego o to musiał zapytać? Nie żeby się tego wstydziła, przecież to normalne. Tylko dlaczego stała przed Draconem Malfoyem skrępowana?
-Jednego.. –odpowiedziała cicho.
Draco wyglądał jakby odwołano lekcje transmutacji do końca roku.  Jego uśmiech, powiększył się, a on sam aż parsknął z uciechy.
-Poważnie?
-Dobra, skoro to takie zabawne to ty pochwal się ile miałeś dziewczyn!
To było głupie pytanie. Już żałowała, że je zadała.
-Serio chcesz wiedzieć? –zapytał z sarkazmem.-Pół Hogwartu. A teraz ty mi odpowiedz, Granger.. –zbliżył się do niej. Stanowczo za blisko. –Uważasz, że taka dziewczyna jak ty, mogłaby być moją dziewczyną?
Spojrzała na niego zaskoczona. W jego szare oczy wyrażające ciekawość a zarazem rozbawienie. Stał tuż przed nią. Czuła jak jej ciało zaczyna się spinać, ich oddechy się mieszać. Uderzył w nią zapach jego perfum. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
-Ja.. nie wiem.. znaczy. Nie. Po pierwsze czarodzieje z czystą krwią jak twoja, szczególnie twojego pokroju, nie umawiają się z mugolakami, a po drugie ty mnie nienawidzisz! W sensie nienawidzisz… szlam.
Dobrze, że przynajmniej znasz podział który nas różni, Granger…
Zaskoczyła go. Nie spodziewał się, że nazwie się szlamą. Już chciał coś na to odpowiedzieć, lecz usłyszeli hałas, a po chwili zauważyli nadlatującego w ich stronę Irytka. Długo się nie zastanawiając złapał zaskoczoną dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą do pokoju nie robiąc hałasu, żeby ponownie nie złapał ich Filch. Irytek na pewno zaraz by go przywołał. Gdy wbiegli do pomieszczenia nagle poczuli się bezpieczni. Zaczęli oddychać ciężko po męczącym biegu.
-Idę spać. –stwierdziła Hermiona. Miała już dość wrażeń na dzisiaj.
-Ej, Granger! –zawołał zanim weszła do sypialni.
Odwróciła się i spojrzała na niego pytająco.
-Czego chcesz, Malfoy?
-A buziak na dobranoc?
Gryfonka z zaskoczenia aż otworzyła szeroko usta. Czy właśnie się przesłyszała? Blondyn wykorzystując jej zaskoczenie i zakłopotanie szybko pokonał dzielącą ich odległość składając na jej ustach krótki pocałunek. Z satysfakcją zauważył, że ona nawet nie wiedziała jak ma zareagować. Zanim zdążyła się otrząsnąć szybko wszedł do swojego dormitorium.
Oniemiała dotknęła palcami swoich ust, które przed chwilą dotykał swoimi Draco Malfoy.
-Co to miało być?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz