Jeju, tak na sam początek pragnę napisać, że miło mi się
zrobiło, gdy weszłam na bloga i zobaczyłam ile wyświetleń wskoczyło i
pozytywnych komentarzy J
Dziękuję dziewczyny, oraz chłopaki jesteście wspaniali! <3
Dużo zawdzięczam między fp Dramione: https://www.facebook.com/fanclub.dramione/?fref=ts
Dzięki adminkom, pewnie trochę z Was mnie odwiedziło, więc i
Wam dziękuję kobietki! Polecam też fanpage, dzięki niemu możecie znaleźć wiele
innych ciekawych opowiadań J
Zapraszam do czytania:
____________________________
Nie
wierzę w to, co się dzieje... - brązowooka Gryfonka stanęła nad
brzegiem ogromnego basenu w Łazience Prefektów, patrząc na niego nieufnie. – To nie jest prawda, na pewno nie! Przecież
to tylko głupi sen. Miałabym się kąpać z jednym z tych tchórzliwych karykatur? Dodatkowo
z Królem Fretek, Draconem Malfoyem? Absurd! Hermiono, błagam, obudź się
wreszcie!
Miała
ogromną ochotę roześmiać się nerwowo. Sama ta niedorzeczna myśl wydawała jej
się absurdalnie śmieszna. Nie potrafiła, a tym bardziej nie chciała nawet w to wszystko
uwierzyć. Taka informacja nie była jedną z tych, które można przyjąć do siebie
ot tak. To chodziło przecież o jej życie, jej reputację! Czuła się jak w chorym
żarcie, gdzie miał za chwilę ktoś wyskoczyć i krzyknąć: „mamy cię!". Nic
się jednak takiego nie wydarzyło, a ona wciąż stała skrępowana jego obecnością,
obserwując kątem oka jak zdejmuje z siebie ubrania, jak gdyby nigdy nic.
Ślizgon
był, no cóż, całkiem pokaźnie wyrzeźbiony. Nawet ona była zmuszona to przyznać,
choć oczywiście nie głośno. Mimo wszystko ciężko było jej ukryć wpełzające na
policzki delikatne rumieńce. Za nic w świecie nie przyznałaby się, że
spowodowane widokiem półnagiego ciała swojego wroga. Dokładnie tak. Wroga!
Chłopaka, który ubliżał jej na każdym możliwym kroku od kilku lat, a wszelką
okazję wykorzystywał do ośmieszenia. Dlaczego więc została tak pokarana, że była
skazana na jego osobę nawet w takim momencie? Miała dzielić z nim jeden basen?
Ona i on? Sami?
Przez
chwilę zawiesiła na nim ponury wzrok, gdyż jej uwagę przykuł lśniący czarną,
mroczną poświatą, wytatuowany na jego lewym przedramieniu Mroczny Znak. Był
taki… przerażający, a jednocześnie intrygujący. Wzbudzał grozę, niosąc za sobą
mroczne tajemnice i niepokojące emocje. Wiedziała, że zostanie z nim już na
zawsze. Był jego piętnem. Oznaką przynależności do armii Lorda Voldemorta.
Pozostawało
tylko pytanie… Czy Draco Malfoy wciąż pozostawał Jego sługą? Czy wciąż był
jednym z nich?
Ślizgon
przyjrzał się dziewczynie i uśmiechnął wrednie. Była cała blada, lekko się
trzęsła. Wyglądało na to, że nad czymś intensywnie myśli. Nie miał pojęcia nad
czym, ale domyślał się. A przynajmniej tak mu się zdawało. Wykrzywił się w
jeszcze szerszym uśmiechu i zrobił krok w jej stronę.
- Co
jest, Granger? Czyżby odważna Gryfonka bała się niewinnej kąpieli ze swoim
kolegą ze szkoły? Przecież cię nie utopię... No, chyba, że mnie zdenerwujesz. –
dodał, a na jego twarzy ponownie pojawił się ironiczny uśmiech. – A może ty po
prostu się wstydzisz?
Nie wiedziałem, że z ciebie taka cnotka. Chociaż... wiedziałem. Zawsze grzeczna
i ułożona Hermiona Granger, przykład cnoty. Spokojnie, nie jedno widziałem. Nie
zaskoczysz mnie niczym nowym. Taką mam przynajmniej nadzieję. Chociaż patrząc
na ciebie, to sam nie wiem...
Hermiona
spojrzała na niego groźnie i jakby chcąc zaprzeczyć jego słowom, które nie
ukrywając, trochę ją zirytowały, zaczęła zdejmować z siebie niedbale części
garderoby. Nie wzięła tylko pod uwagę tego, że jej fałszywą pewność siebie zdradzi
ogromny rumieniec pokrywający jej policzki. Nie, nie czuła się komfortowo
obnażając przed Malfoyem. Nie była gotowa na oszczerstwa, których na pewno nie
będzie sobie szczędził pod jej adresem.
-
Mógłbyś z łaski swojej się na mnie nie gapić? Próbuję się przebrać. – warknęła
ze złością, posyłając mu zirytowane, zawstydzone spojrzenie.
Blondyn
zlustrował ją pogardliwie, ale odwrócił się z kpiącym uśmieszkiem.
-
Nie pochlebiaj sobie, Granger. Uwierz mi, nie ma nawet na co patrzeć. Nie wiem
kiedy ostatnio patrzyłaś na siebie w lustrze.
Nie
była to do końca prawda, gdyż od dwóch minut jego oczy chłonęły każdy kawałek
jej odsłoniętego ciała, pożerając je łapczywie. Nie spodziewał się, że pod
workowatymi sweterkami i długimi spódniczkami może kryć się tak ładne, zadbane
ciało. Nigdy by nie uwierzył, że szlama Granger, zawsze skromna, takowe
posiada. Smukłe uda, płaski brzuch, zaokrąglone, jędrne piersi. Nie dał po
sobie oczywiście poznać, że zrobiła na nim lekkie wrażenie, co w jego przypadku
graniczyło z cudem.
Jednak
mimo wszystko pozostawał Malfoyem, a to oznaczało, że nie mógł zrezygnować z
podrażnienia widocznie zawstydzonej Gryfonki, korzystając z całkiem niezłych
widoków. Pomysł na to wpadł mu do głowy niemal natychmiastowo. Granger wciąż
pozostawała mu dłużna za ostatnie uderzenie jego osoby. Nie, nie zamierzał
puścić jej tego płazem. Przecież nie mógł pozwolić na to, by ktokolwiek
podniósł na niego rękę, a w szczególności Granger.
Z
szatańskim uśmiechem i niebezpiecznym błyskiem w oczach odwrócił się w jej kierunku.
Hermiona wzdrygnęła się widząc jego minę i spięła, zaciskając kurczowo palce na
stroju kąpielowym, który właśnie miała zamiar ubrać.
-
C-co ty robisz? – wymamrotała drżącym głosem, robiąc krok do tyłu.
-
Mszczę się. – odpowiedział obojętnie i nim zdążyła zareagować, doskoczył do
niej i wziął na ręce, na co szatynka pisnęła głośno, a następnie wrzucił z
impetem do wody, rechocząc.
W tym wszystkim nie
przewidział jednego. Zaklęcie ich łączące okazało się mieć bardzo krótki
zasięg, więc już po chwili z głośnym pluskiem wylądował obok niej, przyciągnięty
przez magiczne liny. Wynurzył się z wody po kilku sekundach, natrafiając wprost
na czekoladowe, rozwścieczone, mierzące go morderczym wzrokiem oczy Hermiony.
-
CZY TY JESTEŚ NIENORMALNY, MALFOY?! JESTEŚ KRETYNEM, CHAMEM, DUPKIEM, IDIOTĄ I…
-
Oj zamknij się już, Granger. Oszczędź sobie tlenu w płucach. – sarknął
ironicznie i chlapnął ją wodą prosto w twarz. Ten gest przelał szalę
wściekłości Hermiony. Na sekundę uspokoiła się, by zetrzeć z oczu wodę, a po
chwili bez ostrzeżenia rzuciła się na niego z dzikim okrzykiem, jakby dostała
nagłego ataku szału. W tym momencie całkowicie straciła nad sobą panowanie.
Chlapała wodą bez jakiegokolwiek opamiętania, nie zwracając uwagi na to, że
chłopak świetnie się bawi jej kosztem.
-
Już nie żyjesz, kretynie! – krzyczała, a w jej oczach lśnił istny obłęd.
Oboje
nie zdawali sobie sprawy kiedy i w jaki sposób jej wściekłość, którą starała
się na nim wyładować, przemieniła się w chwilę zapomnienia. Nie mam pewności
czy można to nazwać zapomnieniem o swoich uprzedzeniach względem siebie. Raczej
nie. Oni po prostu żyli chwilą. Jak małe dzieci chlapali się wodą, wywołując
wodną wojnę. Zniknęły wrogie spojrzenia, zastąpił je chwilowy, szczery uśmiech.
W tym przypadku było to zjawisko niespotykane, wręcz szokujące. Bo pierwszy raz
wojna nie miała na celu nikogo urazić. Była tylko… zabawą. Zabawą, która
pomiędzy tymi osobami nie powinna mieć racji bytu.
Dlatego
w końcu nadeszło opanowanie. Hermiona uspokoiła się, zdając sobie sprawę z tego
z kim i co właśnie robi. Wiedziała, że tak być nie powinno, że to nie było w
porządku wobec jej przyjaciół, a szczególne jej samej. Ten chłopak gnębił ją od
kilku lat. Dla niego była tylko zwykłą szlamą, kimś nieistotnym. Takie
zachowanie było niepoprawne.
Przybrała
bojową minę, chcąc oznajmić Malfoyowi, że czas skończyć te dziecinne gierki i
stąd wyjść, ale zanim to zrobiła, zamarła. Ciało chłopaka pływało głową w dół w
tafli basenu, nie ruszając się. Natychmiast do niego doskoczyła i przewróciła z
przerażeniem na drugą stronę. Wydawało jej się, że blondyn nie oddycha. Szybko
wyłowiła go na brzeg i sprawdziła panicznie czynności życiowe.
-
Malfoy?! Malfoy! Obudź się, błagam! Jeżeli cię zabiłam, to wszyscy pomyślą, że
specjalnie! Draco, obudź się! – jęknęła płaczliwie i zaczęła klepać go po
twarzy. Jeżeli faktycznie coś mu się stało, to wszystko będzie jej winą, a
przecież nie chciała zrobić mu krzywdy!
Sam
Draco świetnie się w tym momencie bawił. Próbował zachować pełną powagę,
przysłuchując się słowom dziewczyny. Wszystko było oczywiście zaplanowanym
żartem, mającym na celu sprawdzenie zachowanie dziewczyny, gdyby jemu coś się
naprawdę
stało. Przez jej krzyki ledwie udawało mu się przez cały ten czas powstrzymywać
drwiący uśmiech, cisnący się na usta. Chciał ją podręczyć jeszcze przez krótką
chwilę, a później do końca życia upajać się jej wściekłością, gdy
wspaniałomyślnie będzie się z niej naśmiewał.
Jego
serce drgnęło delikatnie przez krótki moment, gdy usłyszał dźwięk swojego
imienia, wypowiedzianego jej ustami. Merlinie, jak to dziwnie, obco brzmiało…
-
W porządku, przecież to nie może być wcale takie trudne. – do rzeczywistości
przywołał go zdenerwowany głos Gryfonki. – Potrafisz to zrobić, to tylko
ratowanie życia.
Z
rosnącym niepokojem zaczął zdawać sobie sprawę o czym mówi dziewczyna i doszło
do niego, że jego żart zaszedł o wiele za daleko. Jeżeli dobrze podejrzewał, to
szatynka chciała użyć na nim mugolskich sposobów i mimo, że ekspertem nie był,
widział już akcje ratownicze, gdy był dawno temu na misji. A pamiętał tyle, że
ona musi… O nie. W tej chwili trzeba to przerwać.
Ale…
nie zrobił tego. Dlaczego? Nie potrafił? Nie chciał? Był po prostu w zbyt
wielkim szoku. Nie podejrzewał nawet w najgorszych koszmarach, że posunęła by
się do TEGO STOPNIA. Gdyby choć przez chwilę przeszłaby przez głowę mu taka
myśl, to ten moment nigdy by nie miał miejsca. To wszystko nie tak miało
wyglądać. Miał ją przestraszyć, a potem z drwiącym uśmiechem wyznać, że ją
nabrał, a tymczasem ona planowała takie okropieństwa na jego osobie. Nie ważne,
że ta cała mugolska Pierwsza Pomoc miała na celu ratowanie życia! Pocałunek to
pocałunek! A jeżeli nawet miałby tutaj umierać niż zostać ratowanym przez nią…
w taki sposób, wolałby umrzeć.
Och,
doprawdy? To dlaczego w tej chwili wciąż leżał i udawał, że nie oddycha?
Hermiona
wpatrywała się w jego bladą twarz z niepokojem, zagryzając wargi i walcząc z
samą sobą. Była tak zestresowana, że całkowicie zapomniała o wszystkich ważnych
czynnościach i pochyliła się nad omdlałym ciałem chłopaka. Wzięła głęboki
oddech, a jej serce przyspieszyło niebezpiecznie. Nawet nie zdawała sobie
sprawy, że ich serca uderzają w jednakowym rytmie, jakby słyszały siebie
nawzajem. Uderzały z taką siłą w ścianki klatki piersiowej, niemal rozrywając
ją brutalnie. Gdyby ktoś w tej chwili stanął obok, na pewno by słyszał co się
dzieje w ich ciałach.
Ślizgon czuł jej ciepły oddech na swoich
wargach. Wiedział, że dzielą ich milimetry. I właśnie wtedy odzyskał nad sobą
panowanie. Momentalnie zaczął głośno oddychać, lecz ona wydawała się tego nie
słyszeć, jakby była w transie. Przerażona dziewczyna z poczuciem winy, że mogła
go skrzywdzić, była gotowa na najgorsze, byleby go odratować.
Otworzył gwałtownie oczy i uniósł ręce, by
ją od siebie odepchnąć, gdy drzwi łazienki zaskrzypiały, a do środka ktoś
wszedł. Oboje zamarli w obecnej pozycji, przekręcając tylko
głowę w kierunku wejścia.
Osobą, która weszła do
pomieszczenia, okazał się Ron Weasley. Gdy zobaczył scenę, która się przed nim
odgrywała, stanął jak porażony. Przeskakiwał spojrzeniem to na Hermionę, to na
Malfoya. Oboje znajdowali się w dziwnym położeniu, a to, co robili, wydawało
się oczywiste. Nie potrafił nawet wydać z siebie głosu. Był przerażony,
wściekły, zraniony. Czy właśnie jego przyjaciółka, osoba na której mu
bezgranicznie zależało, klęczała nad ich wrogiem z zamiarem pocałowania go? W
końcu, po krótkiej chwili, źle odczytując zaistniałą sytuację, natarł ze
złością na dziewczynę.
-A więc to tak? –zapytał
ostro. -Tak bardzo go nienawidzisz, co? Jeszcze przy kolacji go wyzywałaś,
obrażałaś i klęłaś na niego skarżąc się, jaki to jest zły, a teraz się z nim
całujesz?!
Hermiona wyprostowała się i
wytrzeszczyła na niego oczy. Nie potrafiła pojąć o co mu chodzi. Chciała mu
wytłumaczyć, że nic nie rozumie, przecież nigdy nie pocałowałaby Malfoya z
własnej woli i to wszystko nie tak, jak wygląda. Otworzyła usta, aby zaprzeczyć
z oburzeniem jego słowom, lecz ten nie dał jej dojść do głosu.
-Hermiono, on cię gnębi już
od sześciu lat! Co ty wyprawiasz?!
-To nie tak, Ron! Malfoy
zemdlał no i... -przelotnie spojrzała na blondyna, który siedział wyprostowany
i zagotowało się w niej ze złości. Okłamał ją?!
-Nie tłumacz się, Hermiono.
Nie chcę tego słuchać.
-Ale, Ron! Ty nic...
Nigdy nie widziała w oczach
przyjaciela takiej złości, nienawiści i zawodu.
-Nie sądziłem, że jesteś
taka głupia, Hermiono. On nie ma ci nic do zaoferowania. Chyba, że lecisz na
jego kasę. Skoro tak, to jesteś tylko głupią szlamą, która puszcza się z takim
dupkiem. On cię zniszczy. Zniszczy tak, jak wszystko wokół siebie. Jeszcze
popamiętasz moje słowa. A teraz żegnaj, nie chcę mieć z kimś takim do
czynienia! A myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, że coś do mnie czujesz.
Zapomniałem, nie mam tyle pieniędzy. Ty wolisz bogatych śmierciożerców.
Hermiona zaniemówiła i
zesztywniała. Przez jej myśli przelatywały tylko bolesne słowa, które uderzyły
w nią z ogromną siłą. Tak, raniły ją, ale to nie było najgorsze. Najbardziej
zabolało to, kogo ustami zostały wypowiedziane. Jej przyjaciela. Osoby, której
mogła ufać bezgranicznie. Którą kochała, jak własną rodzinę. Tak, często
kłóciła się z Ronem, ale nigdy nie nazwał jej szlamą ani puszczalską. Aż do
teraz.
Głupią szlamą, głupią
szlamą, głupią szlamą...
Z jej oczu pociekły łzy
złości. Mógł być na nią wściekły, ale nie miał prawa jej obrażać! Nie pozwolił
nawet wytłumaczyć sobie sytuacji, a powiedział to, co powiedział. Przecież
niczym nie zawiniła! Ona i Malfoy to była zwykła pomyłka. Ron jej nie znał,
skoro pomyślał w ten sposób.
Spojrzała za odchodzącym
rudzielcem zamierzając coś powiedzieć, ale leżący obok chłopak był szybszy.
Rzucił się na Weasleya i przewrócił na posadzkę, siadając na nim i okładając
pięściami.
-Nie. Nazywaj. Jej. Szlamą!
–jedno słowo, kolejne uderzenie. Z każdym kolejnym, twarz Rona coraz bardziej
robiła się czerwona ze złości, oraz cieknącej z rozerwanej wargi krwi.
Hermiona nie potrafiła się
otrząsnąć z szoku spowodowanego wybuchem Malfoya. Patrzyła na szarpiących się
chłopaków zdezorientowana. Przecież to wszystko powinno być na odwrót. To Ron
powinien okładać Malfoya w jej obronie, a nie inaczej. Nic do siebie nie
pasowało, wszystko burzyło należyty porządek.
Po paru sekundach wrócił do
niej w końcu rozsądek i podbiegła do okładających się mężczyzn, próbując ich
rozdzielić. Było to nie lada wyczynem. Starała się pociągnąć Malfoya do tyłu,
ale był cięższy i wyrywał się, a nie chciała przypadkowo oberwać.
-Malfoy, dosyć! Przestań!
Skończ już, zrobisz mu krzywdę! Proszę! DRACO! –na dźwięk swojego imienia,
blondyn przestał okładać Weasleya i spojrzał ze złością na Hermionę.
-Wiesz, jakoś to, że zrobię
mu krzywdę do mnie nie przemawia. –ponownie chwycił go za kołnierz szaty,
gotowy do następnego ciosu.
-Możesz przestać?! –wydarła
się na niego, a po jej policzkach pociekła kolejna fala łez.
Draco spojrzał na nią z
irytacją. Chyba powinna być mu wdzięczna, a nie wydzierać się na niego,
prawda?! Właśnie stanął w jej obronie, bo jakiś idiota ją obraził!
Z niechęcią zauważył, że z
zaszklonych, czerwonych oczu wypływają kryształki łez, okalające zaróżowione ze
złości policzki. Odetchnął ciężko i wstał bez słowa z rudzielca, stając
centralnie przed nią. Nie wiedział co go do tego podkusiło, ale wyciągnął swoją
rękę w kierunku jej twarzy z nieodgadnioną miną. Przez krótką chwilę chciał
odgarnąć kosmyk jej włosów i zetrzeć kciukiem łzy. Na całe szczęście Hermiona
na to nie pozwoliła, odpychając jego rękę swoją. Spojrzała za to na niego
zaskoczona i lekko drgnęła, jakby ze strachu. Przez pierwszy moment myślała, że
Malfoy chce ją uderzyć.
-Co jest, Malfoy?! –krzyknął
Ron, jeszcze bardziej go prowokując. –Nagle stałeś się obrońcą szlam?! Przecież
ich nienawidzisz! Gardzisz nimi, jak wszystkim wokoło!
Ślizgon odwrócił się z
powrotem w jego stronę, zaciskając pięści.
-Zdrajców przyjaciół
nienawidzę jeszcze bardziej. –syknął. –A ciebie, Weasley, najbardziej z
wszystkich.
-Naprawdę?! Co ty wiesz o
przyjaźni, kretynie?! Przecież nie masz przyjaciół, tylko służących! A może
mówisz o tych w maskach?!
-STOP! USPOKÓJCIE SIĘ!
–krzyknęła ledwie stojąca na nogach Hermiona. Była wściekła. Miała już dosyć.
Ich obojga. Ręką powstrzymała Malfoya przed ponownym rzuceniem się na Rona i
posłała mu groźnie spojrzenie. -O co ci chodzi?! –naskoczyła na niego. -Bijesz
Rona, bo nazwał mnie szlamą, a sam to robisz przez cały czas! Chyba nie
powiesz, że w ciągu paru minut ci minęło i nagle zostałeś obrońcą i
przyjacielem mugoli!? I co to była za akcja z tym utopieniem?! Jeżeli myślałeś,
że to będzie śmieszne, to się myliłeś. Nienawidzę cię, Malfoy. Jesteś dupkiem.
–wysyczała z nienawiścią, patrząc w jego oczy. –Oboje jesteście. –dodała
zwracając się do Weasleya.
Draco patrzył na nią
obojętnym wzrokiem. Co prawda, zaskoczyła go tym wyznaniem. Miała rację, że się
nie lubili, ale nienawiść jaką go darzyła, musiała być naprawdę ogromna. Nigdy
nie widział, żeby błyszczała wręcz taką agresją. Nawet w jego kierunku.
-Ron. -zwróciła się ponownie
do rudzielca. –Nie chcę cię znać. A ty, Malfoy, niestety musisz iść ze mną.
Gdybyś teraz się topił naprawdę, bez wahania bym cię zostawiła.
Wściekła jak osa, ruszyła do
drzwi prowadzących do Pokoju Wspólnego, ciągnąc za sobą zdezorientowanego
blondyna, który posłał jeszcze uśmiech przepełniony jadem w kierunku Rona.
-Postawmy sprawę jasno.
–zaczęła, gdy znaleźli się w Pokoju Wspólnym. –Tobie się nie podoba ta sytuacja
i mi również. Niestety, jeżeli nie chcemy ze sobą spędzić następnego tygodnia,
zakopmy wojenne różdżki na te dwa, nieszczęsne dni. Nie mam zamiaru spać w
twojej sypialni, więc będziemy spali w mojej. –widząc, że chłopak otwiera usta,
podniosła rękę. –Nie przerywaj mi. Przedzielimy łóżko poduszkami, ponieważ nie
chcę cię dotknąć, nawet przez przypadek. Tobie też radzę mnie nie dotykać. No,
ale prawda. Ty przecież nie dotkniesz szlamy.
Ku jej zdziwieniu, gdy
skończyła, chłopak tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza. Żadnej głupiej
odzywki, kłótni, ani własnych wymyślnych wymagań. Wyglądał jakby nad czymś
głęboko myślał, a tutaj był obecny tylko ciałem. Pozwolił zaprowadzić się do
jej dormitorium i położyć obok niej na ogromnym łóżku, czekając, aż skończy
budować pomiędzy nimi mur z poduszek.
Hermiona mimo ochrony, którą
zbudowała, wciąż czuła się niekomfortowo leżąc ze Ślizgonem w łóżku. Nie miała
w zwyczaju spać z nikim, chyba, że z dziewczynami. Nawet z Harrym czy Ronem
zawsze spali osobno, a tutaj proszę, miała obok siebie swojego największego
wroga. Wroga, który dręczył ją przez sześć lat, wyzywał od szlam, robił
wszystko, aby cierpiała.
To wszystko było nienormalne
i po prostu dziwne. Najpierw musieli wziąć razem kąpiel, która mimo, iż wcale
nie zapowiadała się tak źle, to zakończyła się wręcz fatalnie, potem stanął w
jej obronie, w co nigdy by nie uwierzyła, gdyby tego nie widziała na własne
oczy, a teraz jeszcze leży z nią w jednym łóżku. JEJ łóżku. Tak, widocznie
najbliższy czas miał być dla niej ciężki...
Z westchnięciem zamknęła
oczy, uspakajając się. Czuła, jak emocje opadają, a ona sama zaczyna powoli się
rozluźniać. Potrzebowała tej chwili spokoju. Nie dane jej to było jednak, bo po
chwili, przed oczami pojawiła jej się scena z łazienki, gdy Malfoy okładał
Ronalda pięściami w JEJ obronie. Na policzki mimowolnie wkroczył lekki
rumieniec. Dlaczego to zrobił? Przecież nigdy nie pokazywał żadnej, chociażby
krzty sympatii dla niej. Nienawidzili się. Od zawsze. Nigdy nie szczędzili
sobie wyzwisk, przecież słowo "szlama", było jego ulubionym
określeniem, a teraz sam rzucił się z tego powodu na Rona!
No, chyba, że przeszedł
jakąś magiczną metamorfozę, ale to było bardzo wątpliwe. Zachowywał się jak
wcześniej, tylko z pojedynczymi przebłyskami człowieczeństwa. Bardzo rzadkimi w
dodatku. Co prawda, normalny Malfoy by z nią pewnie nawet nie rozmawiał, a co
dopiero o uśmiechu mowa. Z jeszcze większym rumieńcem przypomniała sobie wojnę
w basenie. Jeżeli o absurdach mowa, to tamta sytuacja była chyba
największym.
Wciągnęła gwałtownie
powietrze i poczuła jak w jej nozdrza ponownie wpada zapach blondyna leżącego
obok. Tak, nic jej się nie przyśniło, on wciąż tutaj był. Mimowolnie zobaczyła
samą siebie, jak nachyla się nad nim, aby przeprowadzić sztuczne oddychanie.
Jej żołądek skręcił się boleśnie, a serce trochę przyspieszyło. Było tak blisko
tego, aby go pocałowała.
Skoro był przytomny, to
dlaczego mnie nie odepchnął? Chyba nie chciał... abym go pocałowała?
Na samą tą myśl, zrobiło jej
się dziwnie gorąco. Prawie podskoczyła, gdy z zamyśleń wyrwał ją cichy szept
Ślizgona.
-Ej, Granger. Granger,
śpisz?
-Śpię i tobie bym radziła to
samo. –burknęła.
Blondyn nie odezwał się już
więcej, a ona z myślami o nim, w końcu zasnęła. W przeciwieństwie do niej,
Draco miał z tym problem. Jego myśli były prawie identyczne jak wcześniejsze
Hermiony. Zastanawiał się, dlaczego stanął w jej obronie. Przecież wciąż pozostawał
wrednym Ślizgonem bez uczuć. Tępicielem szlam. Nienawidził ich, a Granger
najbardziej z nich wszystkich. Cały czas ją wyzywał, choć obiecał sobie, że nie
będzie tego robił. Nie potrafił jednak inaczej. Granger drażniła go o wiele
bardziej niż wszyscy inni, szybko tracił przy niej cierpliwość, a mimo wszystko
się za nią wstawił.
Myślał, że po wydarzeniach z
poprzedniego roku się zmienił. I tak było, choć nie do końca to do siebie
dopuszczał. Zrezygnowanie ze Służby u Czarnego Pana wymagało poświęceń. Wszystkich
powinien traktować jednakowo, lecz Granger miała w sobie coś takiego, co po
prostu nie dawało mu spokoju. Podświadomie czuł, że musiał być powód, dlaczego
stanął w jej obronie. Może nienawiść do Weasleya była większa niż do niej? Może
zdenerwowało go TO słowo, które tak często on sam stosował w jej stronę? A może
zdrada przyjaciela lub łzy w jej oczach?
Nie, to nie to. Ciągle nie
pałał do niej sympatią, ale wyczuwał od niej niewinność i dobro. Czynniki,
których brakuje w jego życiu. Życiu, które było od zawsze przepełnione bólem i
nienawiścią. Wiedział, że nie należy do przyjaciół Hermiony Granger, ale
zastanowił się, czy nadal nienawidzi jej tak samo jak kiedyś. Czy ona mogłaby
również pozbyć się nienawiści do niego? Chociaż jej malutkiej cząstki? Kto wie,
może ten wspólny rok zmieni coś pomiędzy nimi?
Powoli jego zmęczone myśli
zaczęły wkraczać na zakazany tor. Nie powinien myśleć o tej dziewczynie. Na
pewno nie w taki sposób. Szybko więc przeskoczył nimi do Ronalda
Weasleya.
Wielki przyjaciel, też mi
coś. Mam nadzieję, że moja pięść naprawiła trochę tą jego krzywą gębę. -uśmiechnął
się zajadle, powoli wkraczając w Krainę Snów.
~~*~~
O świcie, słońce wznoszące
się nad zamkiem, wpuściło swoje promienie do jednej z sypialni na szóstym
piętrze, prosto na twarz przystojnego blondyna. Chłopak przebudził się i poczuł
delikatny ból w klatce piersiowej. Jakby coś przygniatało ją przez całą noc.
Spojrzał na obolałe miejsce, lecz scena, którą zobaczył, wywołała lekki uśmiech
na jego bladej twarzy. Do jego piersi leżała przytulona dziewczyna z burzą
brązowych loków na głowie. Uśmiechała się przez sen. Draco odgarnął parę
zbłąkanych kosmyków z jej twarzy i przyjrzał się jej. Spokojna, nie wrzeszcząca
na niego Granger, wyglądała całkiem uroczo. Szybko zganił się za takie
myślenie, ale uśmiechnął pod nosem.
-Ej, śpiąca królewno.
Pobudka. -zaczął szeptać jej do ucha.
Dziewczyna jeszcze bardziej
wtuliła się w niego i mruknęła coś w stylu: „jeszcze pięć minutek, mamo".
Draco uśmiechnął się szerzej i powiedział tym razem głośniej, już typowym dla
niego ironicznym głosem:
-Granger, pobudka! Domyślam
się, że ci wygodnie, ale mnie niezbyt, więc mogłabyś ze mnie zleźć, albo sam
cię zrzucę.
Hermiona słysząc TEN głos,
natychmiast się obudziła i spojrzała z paniką na blondyna. Gdy zobaczyła w
jakiej znajdują się sytuacji, zaczęła krzyczeć na biednego, niczemu winnego
chłopaka.
-CO TY ROBISZ W MOIM ŁÓŻKU?!
-Kłopoty z pamięcią,
maleńka? Mamy szlaban. -przypomniał jej z drwiącym uśmiechem i przeciągnął się
leniwie, na co Hermiona zarumieniła się delikatnie. Dracona najwidoczniej
rozbawiła jej reakcja, bo spojrzał prosto na nią szarymi oczami, uśmiechając
się kpiąco pod nosem.
-Tak, ale... dlaczego w
takim razie leżałam... no... -zawahała się. -bez poduszek między nami?
Chłopak nie mógł się
powstrzymać i wykrzywił usta w jeszcze szerszym, wrednym uśmiechu. Jej wstyd i
krępacja były cudownym momentem, aby trochę ją podręczyć.
-Dlatego, że najwyraźniej
nasza księżniczka sama zburzyła magiczny mur cnoty, żeby dostać się do księcia.
-Tak bardzo nie śmieszne,
Malfoy. -warknęła ze złością.
-Mnie to bawi. -wzruszył
ramionami.
Gryfonka spojrzała na niego
groźnie, ale po chwili odwróciła się od niego. Zastanowiła się dlaczego nie
zrzucił jej z siebie od razu po przebudzeniu, albo nie zrobił czegoś jeszcze
gorszego. Przecież to Malfoy, po nim można spodziewać się wszystkiego. Chyba,
że wziął sobie do serca zakopanie wojennych różdżek.
Godryku, czuła się taka
zawstydzona. Nakrzyczała na niego, a przecież to wszystko było jej winą.
Dodatkowo, to zdradzieckie ciało przytuliło się do niego przez sen.
Zaczerwieniła się gwałtownie na myśl, że prawdopodobnie przez większość nocy
spała wtulona w ciepłe i miękkie ciało Dracona Malfoya. Miała ochotę umrzeć ze
wstydu.
Powinnam teraz iść skoczyć z
mostu. To nie dopuszczalne! Gdyby Harry i Ron... -na
myśl o rudzielcu się trochę zezłościła.
-Mogłeś mnie zrzucić z
siebie. -mruknęła.
-Nie mogłem, spałaś tak
słodko... -stwierdził spokojnie, ale szybko zamilkł, gdy zorientował się co
powiedział.
Z przerażeniem spojrzał na
Gryfonkę. Hermiona również na niego spojrzała zaskoczona. Otworzyła lekko usta,
z których nie wypłynął żaden dźwięk.
-Ale cały czar prysł, gdy
się przebudziłaś. Powinnaś spojrzeć w lustro. Wyglądasz jeszcze gorzej niż
zwykle. –dodał szybko, próbując się zreflektować. Gdyby mógł, to w tym momencie
sam na siebie rzuciłby Avadę. Czy on naprawdę coś takiego powiedział?!
-Naprawdę? Zabawne. Ty już
gorzej wyglądać nie możesz. –odbiła piłeczkę i uśmiechnęła się sztucznie. Nadal
była w lekkim szoku. -Wstawaj. Musimy się ogarnąć i zejść na śniadanie, a zanim
się ubierzemy, to trochę minie. Wejdę pierwsza i przymknę drzwi, a ty poczekaj
aż się ubiorę i wtedy zamiana.
Mimo tego, że była w
łazience sama, to ciężko było się ubrać, bo gdy oddaliła się za daleko, znów
została przyciągana do drzwi za którymi stał Draco. Jedynie w pomieszczeniu z
toaletą czar jakby się wydłużał, pozwalając na swobodne skorzystanie z niej.
Jednak świadomość, że centralnie za drzwiami stoi Malfoy, wcale jej nie
ułatwiała tego zadania. Po jakimś czasie w końcu udało im się przygotować.
Minęła jakaś godzina, ale najważniejsze, że zdążą na zajęcia.
Idąc korytarzami, uczniowie
odwracali się za nimi i patrzyli szeroko otwartymi oczami. Nic dziwnego. Para
najbardziej znienawidzonych przez siebie nastolatków, szła ze sobą ramię w
ramię.
-Co takiego? Hermiona
Granger z Draconem Malfoyem?
-Ślizgon z Gryfonką?
Takie szepty towarzyszyły im
przez całą drogę do Wielkiej Sali. Hermiona słysząc je, stawała się coraz
bardziej przybita i zawstydzona. Przecież wcale nie chciała iść nigdzie z
Malfoyem! Była przygotowana na zaskoczenie uczniów, głośne komentarze i obelgi
z ich strony, ale nie zdawała sobie sprawy, że tak bardzo ją to zaboli. Draco
widząc jej zmieszanie, przewrócił oczami.
-Granger, serio się tym
przejmujesz? Olej to. Chodź. -pociągnął ją lekko, gdy stanęła przed Wielką
Salą, bojąc się wejść. Draco jednak nie miał zamiaru spędzić całego dnia w tym
miejscu tylko dlatego, że Gryfonka bała się paru plotek.
Gdy tylko weszli do środka,
wszystkie głowy zaczęły obracać się w ich stronę. Hermiona zarumieniła się i
spuściła głowę w dół, a Draco, ku zdziwieniu wszystkich, ze skwaszoną miną chwycił
Gryfonkę za rękaw szaty i pociągnął do stołu Gryffindoru.
-I na co się gapicie?
–warknął na paru Puchonów.
W sali wybuchł gwar
plotkujących ze sobą uczniów o nietypowej sytuacji. Gryffindor i Slytherin
rozmawiający ze sobą, wystarczająco tworzyły niespotykany widok, a co dopiero,
gdy przy stole Gryffindoru zasiedli razem, najprawdopodobniej się ze sobą
spotykający, Malfoy i Granger. Do tej pory uchodzili za najbardziej
nienawidzących się uczniów. Mówiąc tutaj oczywiście o damsko-męskiej
nienawiści. A teraz, po tylu latach nienawiści, się w sobie zakochali. Przecież
to dobry materiał na książkę jest!
-Nie ma mowy, Malfoy.
Wypieprzaj stąd. –powiedział głośno Wybraniec, wstając na ich widok ze złością
w oczach.
-Nie, Harry. On nie może. To
nie tak. My się nie spotykamy. Mamy szlaban... –próbowała szybko wytłumaczyć
Hermiona, posyłając przyjacielowi błagalne spojrzenie.
Potter wyglądał jakby
dopiero go olśniło. Co prawda wydawał się być trochę zdezorientowany, ale
znacznie się uspokoił.
-Ale Ron mówił... –westchnął
głęboko, jakby coś zrozumiał. -W porządku. Rozumiem. Siadajcie. –uśmiechnął się
do przyjaciółki, zaś Draconowi rzucił pogardliwe spojrzenie.
-Tak, mi też, Potter, nie
odpowiada siedzenie w towarzystwie jakże odważnych i szlachetnych Gryfonów.
Gdyby nie przeklęta McGonagall, nie musiałbym z takiego bliska oglądać twojej
brzydkiej gęby.
To prawda, Draco nie czuł
się zbyt dobrze w towarzystwie Gryfonów, którzy zabijali go wzrokiem z każdej
strony. Co gorsza, żartowali z niego. Bez sensu było wzbudzać kłótnię, ponieważ
był tutaj sam. Jeszcze do tego jego „towarzyszka", również nie czuła się
komfortowo. Z każdej strony słyszała szyderstwa i śmiechy. Nawet Gryfoni
patrzyli na nią znienawidzonymi spojrzeniami. Draco zerknął z utęsknieniem na
stół Slytherinu. Tam wszyscy dobrze się bawili i na pewno brakowało im ich
księcia.
Harry zignorował blondyna,
zwracając się do przyjaciółki.
-A więc, o co chodzi z tym
szlabanem?
-Och, McGonagall
stwierdziła, że nie potrafimy się szanować, więc zaczarowała nas tak, że przez
dwa dni jesteśmy na siebie skazani. Nawet nie możemy się od siebie oddalić
dalej niż na metr.
-Ron wczoraj twierdził,
że...
-Ron wszedł po prostu w
nieodpowiednim momencie i źle zrozumiał to, co się dzieje. –stwierdziła
chłodno.
Harry pokiwał głową ze
zrozumieniem. Między nimi zaległa cisza.
-Hermiono? –Draco
usłyszawszy cichy, znienawidzony głos, podniósł głowę i zobaczył stojącego
przed nimi Weasleya. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zobaczył, że jego warga jest
cała opuchnięta, a pod okiem widnieje rozcięcie.
Hermiona również spojrzała
na niego pytająco. Nie wyglądała na chętną do rozmowy, ale Ronald zrobił
błagalną, skruszoną minę.
-Chciałbym cię przeprosić.
Teraz widzę, że to tylko szlaban. Chciałaś mi o tym powiedzieć, ale nie dałem
ci na to szansy. Przepraszam. Jestem idiotą. -rudzielec ponownie zrobił minę
zbitego psa, a Draco spojrzał na niego z politowaniem.
Hermiona wpatrywała się w
niego przez dłuższą chwilę, jakby coś analizowała. Po paru sekundach
westchnęła.
-Dobrze, wybaczę ci, Ron.
Ale obiecaj, że już więcej mi tego nie zrobisz. To bolało. Myślałam, że
jesteśmy przyjaciółmi, a ty mi powiedziałeś coś takiego. –powiedziała oschle,
na co Ron spuścił głowę. -A tak w ogóle, to co ty robiłeś o tej godzinie w
łazience? Przecież było już grubo po północy.
-Eee... -zająknął się.
-Chciałem pójść do ciebie o czymś pogadać. Nie wiedziałem jakie jest hasło, a
Percy kiedyś mówił, że da się dostać do Prefektów Naczelnych przez łazienkę.
Ale już nie ważne. -zarumienił się, a Hermiona odetchnęła głośno. Nie chciała
się kłócić z przyjaciółmi przez kogoś takiego jak Malfoy.
Nagle podbiegła do niej
szeroko uśmiechnięta i bardzo podekscytowana Ginny.
-Hermiona! Nie wyobrażasz
sobie co za ploty chodzą po szkole! Że ty i Malfoy... -urwała zauważywszy
blondyna. Jej brwi podjechały do góry z zaskoczenia. Z zaciekawieniem spojrzała
na przyjaciółkę.
-Ginny. To szlaban. TYLKO
szlaban. –podkreśliła szybko Hermiona, żeby ruda zrozumiała od razu, lecz chyba
było za późno, bo zauważyła już błysk ekscytacji w oczach przyjaciółki.
Ginny była znana z tego, że
uwielbiała romantyczne, niespotykane i niemożliwe historie miłosne, a także
niebezpieczne i tragiczne romanse. Miłość Hermiony z oschłym Malfoyem
zdecydowanie zaliczałaby się do jej ulubionych. Miłość po latach nienawiści,
pomimo całego zła, okrutnej przeszłości. Tak, to by było coś. Drugim jej
ulubionym zajęciem było szukanie Hermionie chłopaka. Jakby połączyć pierwsze z
drugim, wyszedłby związek idealny. Lecz nie dla samej zainteresowanej.
Poza tym, młoda Weasley
nienawidziła Ślizgona tak samo jak reszta Gryfonów. Dlaczego więc miałaby ją
próbować złączyć z blondynem?
-Ach, no tak. Oczywiście.
Tylko szlaban. –Ginny uśmiechnęła do chłopaka promiennie, ku zdziwieniu
wszystkich obecnych i wpakowała się na ławkę obok nich. Z reguły wiadomo, że
raczej Weasleyowie nie przepadają za Malfoyami i odwrotnie.
Dracona również zaskoczyło
zachowanie Weasleyówny. Nigdy się do niego uśmiechała. Wręcz przeciwnie. Kiedyś
prawie się na niego rzuciła, gdy obraził jej rodzinę oraz Pottera. Uniósł
wysoko brwi, ale nie skomentował tego.
Przez resztę śniadania
najwięcej paplała Ginny, więc atmosfera nie była już tak bardzo gęsta. Nawet
Draco Malfoy chyba zapomniał w jakim towarzystwie się znajduję i zaczął
konwersacje wraz z młodą Weasley na temat quidditcha. Nie spodobało mu się, jak
wyraziła się o jego ulubionej drużynie, dlatego rozpoczęli ożywioną dyskusję na
ten temat. Oczywiście, nie odbyło się bez sprzeczek, ponieważ każde z nich
miało odmienne zdanie. Hermiona z nieodgadnionym spojrzeniem przypatrywała się
wesołej przyjaciółce. Czy ona przypadkiem czegoś nie kombinowała? Postanowiła
jednak o tym nie myśleć, tylko zaczęła przysłuchiwać się ich wymianie zdań z
nieśmiałym uśmiechem. Poczuła jak jej humor ulega całkowitej poprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz