Hermiona jak to Hermiona. Potrafiła
spędzić pół życia w bibliotece. W końcu wtedy była w swoim żywiole, a widząc
książki wpadała w szał chęci poznania zawartości każdej z nich w pobliżu pięciu
mil. Przecież dodatkowej wiedzy z każdej dziedziny nigdy za mało, prawda?
Pochłaniała właśnie „Historię
Durmstrangu ”, gdy dosiadła się do niej grupka chłopaków.
-Hej, możemy się przysiąść?
-Chyba już to zrobiliście. –uśmiechnęła
się przyjaźnie. –Ale jasne, nie ma problemu.
Chciała powrócić do lektury, ale jeden
z nich ponownie się odezwał.
-I jak się podoba nasza szkoła?
Biblioteka chyba ci odpowiada, bo widzimy cię już tutaj któryś raz.
-Tak, bibliotekę macie bardzo
przytulną, poza tym, to chyba moje ulubione pomieszczenie w każdym miejscu
gdzie się takowe znajduje. –roześmiała się. –Co do szkoły to trochę mroczna,
ale poza tym macie bardzo ładne błonia.
-A żebyś widziała jak tu pięknie latem!
Wszystko kwitnie, to mamy gdzie zabrać dziewczynę na spacer. –mrugnął do niej
uśmiechnięty rudzielec.
-Musisz kiedyś przyjechać jak już
będzie ciepło! –podłapał jego kolega. –Osobiście cię oprowadzę!
Policzki Hermiony przyozdobiły się
uroczymi rumieńcami.
-Dzięki za zaproszenie. –uśmiechnęła się pogodnie. –Może kiedyś
skorzystam, więc zapamiętam propozycję.
Ten sam chłopak, który zaproponował jej
oprowadzenie, odezwał się ponownie z błyskiem w oku i szerokim, trochę fałszywym
uśmiechem.
-Szkoda, że masz chłopaka.
-Że co, proszę? –zapytała z oburzeniem.
Ton jej rozmówcy nie wydawał się na grzeczny.
-Ten twój chłopak.. Nie zasługuje na
taką ładną i mądrą dziewczynę jak ty. Nie obraź się, ale nie wydaje się zbyt
miły.
-I
nie jest dla osób, które podwalają się do jego dziewczyny. –usłyszeli zimny
głos za sobą.
Draco stał i wpatrywał się w grupkę
stłoczonych przy Hermionie chłopaków lodowatym wzrokiem, miotającym Avady pojedynczo
w każdego z nich. Zacisnął pięści mocno, aby przypadkiem nie rzucić się na
żadnego z nich, choć miał na to ogromną ochotę.
-O co ci chodzi, chłopie? Już nie można
nawet rozmawiać?
-O co mi chodzi? –Malfoy uśmiechnął się
kpiąco. -O to, że nie podoba mi się, że próbujecie mnie obrażać i podbijać do
mojej dziewczyny.
-Dziwne, że nią jest. Ciekawe czy na
długo.
Draco spojrzał na niego ze złością.
Naprawdę irytowały go takie osoby, a nie pozwoli, aby zbytnio się stawiały. Był
Malfoyem i nie miał zamiaru pozwolić sobie na takie traktowanie.
-Bo co?
-Bo taka fajna dziewczyna marnuje się z
takim idiotą.
-Bo ty niby jesteś lepszy? –uniósł wysoko
brew w geście złości. -Popytałbym o ciebie to bym pewnie tyle brudu znalazł, że
byś z tej klitki nazywanej domem nie wyszedł.
-Draco, uspokój się! –Hermiona
popatrzyła na niego ostrzegawczo, ale ten ją zignorował.
-I na co się gapicie, idioci? Wypad
stąd, nie chcę was więcej widzieć przy mojej dziewczynie, bo załatwimy to
inaczej.
-Tym który wyjdzie, będziesz ty,
ulizańcu.
Draco podszedł tak szybko do rudego
chłopaka łapiąc go za gardło, że Hermiona ledwo zarejestrowała co się dzieje.
Wciągnęła głośno do ust powietrze.
-Jaką ciepłą posadkę mają twoi rodzice?
A może to mugole? Uwierz mi, z rudymi takimi jak ty mam już wprawę.
Hermiona z przerażeniem ujrzała w
oczach Ślizgona chęć mordu. Tak samo patrzył na Rona w jej dormitorium. Ciarki
przeszły ją po plecach na to wspomnienie. Draco naprawdę czasami wydawał się
przerażający.
-Ej, stary! Patrz na jego rękę. On ma
Mroczny Znak. –szepnął jeden z chłopaków.
Ślizgon przeklął w myślach. Już chciał
coś zrobić, gdy podeszła do niego Gryfonka, pociągnęła za rękę i wyprowadziła z
biblioteki.
-Co ty wyprawiasz, Draco?! Chcesz mieć
problemy nawet tutaj? Jak to dojdzie do Dumledore’a będziemy mieli jeszcze
większy problem! Mieliśmy nie przynosić wstydu, zapomniałeś? I co to miało być
z tym, że jego rodzice to mugole? Moi też, jakbyś chciał wiedzieć! Jakoś
ostatnio to ci nie przeszkadzało.
-Przepraszam, Hermiono. To nie miało
tak zabrzmieć. Poniosło mnie. –powiedział spokojnie, choć w środku w nim wrzało.
Chciał wrócić do pomieszczenia i pozabijać ich z największą przyjemnością.
-Poniosło!? –krzyknęła ze złością i
dźgnęła go w pierś. -Zawsze cię ponosi! Nie potrafisz panować nad emocjami! A
co, gdy polecą na skargę do Ellerta, że masz wypalony Mroczny Znak?! Ten tatuaż
nie jest zbyt dobrze odbierany w świecie czarodziejów, wiesz?!
-Nie histeryzuj, Granger. -przewrócił
oczami.- Nic nie powiedzą. Nie widziałaś jak się trzęśli jak zorientowali się
co mam na ręce? Teraz będą się bać, że ich zabiję jak tylko ich zobaczę.
Hermiona roześmiała się nerwowo i
spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-„Nie histeryzuj”?! I mówi to ten,
który został ledwo drapnięty przez hipogryfa i stwierdził, że umiera. „O Boże,
umieram!”. Gdybyś siebie widział. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać.
Draco posłał jej zirytowane spojrzenie,
a na jego policzki wpełzł ledwie widoczny rumieniec. Gryfonka uśmiechnęła się
triumfalnie. Tym razem punkt dla niej.
-Granger, to nie było zabawne. Ja
prawie miałem spotkanie ze śmiercią! A poza tym… nie o tym mowa!
Hermiona zamilkła wciąż nieprzekonana.
Była wściekła. Dobrze wiedziała, że Malfoy nie potrafi sobie radzić z emocjami.
Od zawsze był wybuchowy i agresywny. Gdy został naznaczony, nauczył się wielu
sztuczek śmierciożerców. Teraz dodatkowo potrafił być brutalny i okrutny. Nie
chciała na niego patrzeć w takim stanie. Złamałoby jej to serce. Chciała
wierzyć, że nie stać go na takie zachowanie. Że w głębi siebie jest dobry i
łagodny. Ale to nie było dobre myślenie. Nie był taki. Szli przez chwilę w
ciszy, lecz po chwili Draco wybuchł.
-Nie mogę cię nigdzie samej zostawić,
bo po chwili wszędzie pełno sępów! Gdyby cię dotknęli… Nie wytrzymałbym.
Miałabyś na sobie ich cholernie popieprzony zapach!
Brązowooka mimo wcześniejszej złości
nie wytrzymała i zachichotała. Wybuchy złości jej chłopaka ją bawiły. Dlaczego?
Bo były totalnie absurdalne. Nie podejrzewała Dracona Malfoya o tak haniebne
uczucie jak zazdrość.
-O co ci chodzi?! –zdenerwował się
Ślizgon widząc, że zaczęła się niepohamowanie śmiać.
-Ktoś tu jest zazdrosny! –powiedziała wesoło
i posłała mu sarkastyczny uśmiech.
-Nie prawda! –warknął. -Malfoyowie
nigdy nie są zazdrośni!
-A mi się wydaje, że jednak tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak! –uparła się, splotła ramiona na
piersiach i spojrzała na niego wyzywająco. Chciała, aby się w końcu przyznał.
Przezwyciężył chorą dumę, która zawsze nim rządziła. Tak, Draco Malfoy był
niepoprawnie dumny.
-Dobra, trochę. –syknął z rezygnacją.-
Ale serio mnie denerwują idioci poziomu Weasleya.
-Ha! Wygrałam! Wygrałam! WYGRAŁAM!
Draco przewrócił oczami i pokręcił z
lekkim rozbawieniem głową. Nie mógł się powstrzymać, widząc jej roześmiane oczy
i uśmiech satysfakcji.
-A co ty tam właściwie robiłaś?
-Czytałam.
-I po co ja pytam? Oczywiste, bo co innego może robić
kujonka Granger?
-No właśnie! A skoro mi przerwałeś, to
teraz musisz się ze mną pouczyć! Może jełop Malfoy w końcu czegoś się nauczy. –powiedziała
wrednie, na co Draco spojrzał na nią groźnie.
-Ej, Granger! Uważaj sobie z tym
jełopem, dobra?! Niby czego mam się uczyć? Kobieto, jesteśmy na wakacjach!
-NIE JESTEŚMY NA WAKACJACH. –powiedziała
dobitnie. –A uczyć się do OWTM-ów! Draco, jest STYCZEŃ. Egzaminy za niecałe
PIĘĆ MIESIĘCY.
Chłopak prychnął z niedowierzaniem.
-No właśnie. PIĘĆ MIESIĘCY! To jest
kupa czasu. Nie przesadzaj, Granger. Mamy jeszcze czas, żeby się zabrać za
naukę.
-Nie mamy. –powiedziała twardo.
Draco westchnął teatralnie.
-Muszę?
-TAK!
-No dobra, ale nie wiem jak mi się za
to odpłacisz.
Hermiona ponownie uśmiechnęła się z
miną zwycięzcy. Zaprowadziła go do małej altanki, znajdującej się niedaleko
Sali Wejściowej i rozłożyła książki na całym stoliku. Gdy tylko Draco policzył
ich ilość, jego oczy diametralnie rozszerzyły się z przerażenia.
-Mam nadzieję, że nie zamierzasz
dzisiaj przerobić wszystkich tych książek? –zapytał z obawą.
-Nie bądź niemądry, Draco. Już większość
z nich przerobiłam. To z czego chcesz się pouczyć?
Wlepiła w niego czekoladowe oczy,
ignorując fakt, że właśnie wypuszczał z siebie z ulgą powietrze.
-A to nie ty wybierasz? No proszę,
takich luksusów to ja się nie spodziewałem. –powiedział drwiąco, za co szybko
zgromiła go wzrokiem.
-Skoro masz się uczyć ze mną, to
wybierz coś co ty lubisz.
-Całowanie też się liczy? –jego oczy
zabłysły, a usta wygięły się w uśmiechu, który uwielbiała w nim najbardziej. Z
satysfakcją zauważył, że zawahała się przez chwilę.
-Draco! –krzyknęła z wyrzutem, a
chłopak odetchnął z niezadowoleniem.
-No dobra, dobra… Eliksiry?
-Dobrze wiem, że z tym przedmiotem nie
masz problemów. Może coś innego?
Draco miał ochotę się w tym momencie rzucić
do zamarzniętego jeziora widząc jej spojrzenie. Czy nie mieli się uczyć tego co
LUBIŁ? Granger ciągle mu wypominała, że nie wie czego chce, a ona sama była
zakręcona jak słoik na zimę. Westchnął.
-To nie wiem, wszystko tylko nie
transmutacja! Obrona?
-W porządku! To mi się najbardziej
przyda bo najmniej to ogarniam!
Ślizgon uśmiechnął się ironicznie.
-Niemożliwe! Hermiona Granger czegoś
nie ogarnia! Czekaj, czekaj muszę gdzieś to zapisać.
Hermiona posłała mu mordercze
spojrzenie.
-No, a więc.. zaklęcia niewerbalne.
Uczyli się dosyć długo. Draco sam się
sobie dziwił, że wytrzymał. No, co prawda przez chwilę spał na siedząco, dopóki
Hermiona go nie przyłapała, ale potem chciał dostawać buziaka za każdą dobrą
odpowiedź i nie spodziewał się, że aż tyle pamięta z tego przedmiotu. Chyba do
każdego powinien się uczyć w taki sposób. Zawsze ta okrutna i nieprzyjemna
czynność, może stać się całkiem miła.
-Wracajmy już do pokoju. –jęknął w
końcu.
-Już? Przecież dopiero uczymy się trzy
godziny!
-No właśnie!
Hermiona zrobiła niezadowoloną minę,
ale zaczęła zbierać książki. Mimo wszystko była dumna, że tyle wytrzymał. Gdy
weszli do swojej sypialni zauważyli, że na łóżku Dracona siedzi duży, czarny
puchacz.
-Czy to nie jest z twojego domu?
–zapytała zlękniona.
-Tak, to musi być od ojca. –powiedział bezbarwnym
głosem. Odwiązał list drżącymi rękoma i zaczął czytać. Nie był długi, ale miał
bardzo niepokojącą treść.
-Możesz przeczytać na głos? –zapytała cicho.
Draco spojrzał na nią krótko z niepewnością, ale odchrząknął
i zaczął:
„Synu!
Czarny Pan czeka na wiadomości od
Ciebie oraz panienki Riddle.
Podobno wyjechałeś z okazji wygranej w
konkursie do Durmstrangu. Gratuluję.
Doszły mnie słuchy, że jesteś tam ze
szlamą Granger.
Dobrze by było gdybyś ją tam wykończył,
choć wiem, że nie możesz wzbudzać podejrzeń.
Ale już niedługo będziesz mógł ponownie
wstąpić w nasze szeregi, gdyż Czarny Pan rośnie w siłę, a najpotężniejsza
przeszkoda do jego sławy została już pokonana. Ich najsilniejszy as, poległ.
Tak, Dumbledore, to był słaby czarodziej.
Ojciec”
-Jak to „Dumbledore poległ”? –przestraszyła
się i spojrzała na niego szukając wyjaśnień.
-Nie mam pojęcia, ale wątpię żeby
ojciec kłamał. Coś się musiało stać… Ał!
Hermiona podskoczyła i pisnęła.
-Co się stało?
-Znak.. Zabolał mnie.
Ostrożne podciągnął rękaw szaty i
zobaczył, że Mroczny Znak uwypuklił się i pociemniał. Ten widok wydawał się
Hermionie naprawdę potworny. Chciała przejechać palcami po wypukłości, ale Ślizgon
chwycił jej rękę.
-Wzywa nas. Nie, nie tylko mnie! –uspokoił
ją, gdy zobaczył jej przestraszony wzrok. –Wie, że teraz nie dam rady się tam
pojawić.
Do pokoju wpadł zdyszany dyrektor.
-Panno Granger, panie Malfoy! Musicie
natychmiast wracać do Hogwartu!
-Dlaczego? Co się stało? –zapytał Draco
czując, jak coś niebezpiecznie podjeżdża mu do gardła. Miał złe przeczucia. Hermiona
była tak blada, że nie była w stanie wydać z siebie głosu.
-Chodzi o profesora Dumbledore’a..
~~*~~
Gdy tylko wylądowali przed bramami Hogwartu pędem rzucili
się w kierunku szkoły. Nie tak sobie wyobrażali powrót do niej. Myśleli, że
wrócą szczęśliwi, wypoczęci, a przed bramą przywitają ich przyjaciele. Tak
bardzo różniło się wszystko od ich wyobrażenia. Wbiegli po schodach kierując
się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Na piątym piętrze jednak na kogoś wpadli.
-Harry! Blaise!
Dziewczyna wpadła w objęcia przyjaciół. Cieszyła się, że w końcu ich widzi.
-Hermiona?! Co tutaj robicie? -chłopcy wyglądali na zaskoczonych.
-Przylecieliśmy jak najszybciej
mogliśmy. Co się stało?! Słyszeliśmy, że profesor Dumbledore…
Harry spojrzał na nią z bólem w oczach.
-Tak.. Hermiono, on, on..
-Och, Harry! –przytuliła chłopaka mocno
do siebie.
-Jak to się stało? –Draco zapytał przyjaciela
stojącego obok.
-Podobno od długiego czasu chorował.-odpowiedział
Zabini. –Na razie nic nam nie powiedzieli istotnego.
-Gdzie są Ginny i Jessica? –zapytała Hermiona
chłopaków.
-W Pokoju Życzeń.
-Dlaczego tam? –zapytała zaskoczona.
-Gdy wyjechaliście, musieliśmy znaleźć
miejsce, żeby się spotykać. Nie mogliśmy korzystać z waszego Pokoju Wspólnego,
bo gdyby McGonagall się dowiedziała… A przecież nie możemy się w takiej ekipie
spotykać w którymś z Pokojów Wspólnych.
Hermiona pokiwała ze zrozumieniem
głową.
-Jak się tam dostać?
-Pomyśl: „miejsce dla Ślizgońsko-Gryfońskiej
paczki”
Brązowooka uśmiechnęła się do nich
lekko i ruszyła w kierunku siódmego piętra. Jednak odwróciła się jeszcze i
zawołała do Dracona:
-Spotkamy się albo tam, albo u nas?
-Tak, jasne. Idź. Pewnie niedługo
dołączymy.
Chłopaki spojrzeli po sobie zaskoczeni,
ale nic nie powiedzieli na temat dziwnego zachowania tej dwójki.
-Jak się trzymasz? –zapytał Pottera
blondyn.
-Interesuje cię to, Malfoy? Od kiedy?
-Daj spokój, Potter. Nie mam ochoty na
sprzeczki z tobą w tym momencie. Grzecznie pytam.
Harry był w głębokim szoku, ale
postanowił odpowiedzieć.
-Nie jest cudownie. Dzisiaj Ron,
Hermiona i ja mamy się zgłosić na rozmowę do McGonagall. Pewnie będzie chciała
wiedzieć wszystko co wiemy.
-A
kiedy pogrzeb?
-Jutro na błoniach. Tak jak zawsze
chciał Dumbledore. Malfoy?
Draco spojrzał na niego pytająco.
-Po pogrzebie musimy omówić strategię
włamania się do skarbca Lestrange’ów.
~~*~~
Hermiona gdy tylko przekroczyła próg Pokoju Życzeń i
zobaczyła swoje przyjaciółki uśmiechnęła się. Tak bardzo za nimi tęskniła.
Wyglądały na pogrążone w poważnej rozmowie, bo nawet nie zwróciły uwagi na to,
że drzwi się otworzyły.
-A wy jak zwykle kogoś obgadujecie?
Dziewczyny obróciły się jak oparzone i
z niedowierzaniem patrzyły na przybyłą.
-Hermiona! Wróciłaś już?!
-Tak, dostaliśmy wiadomość o śmierci profesora Dumledore’a. Ale
nie tylko od dyrektora Durmstrangu. –opowiedziała szybko dziewczynom o liście,
który dostał Draco od ojca.
-Musi być coś na rzeczy skoro śmierciożercy wiedzieli, że
zginął. Może któryś się włamał niezauważony do zamku?
-Czy ja wiem… -powiedziała nieprzekonana Hermiona. -Dużo
tutaj szpiegów, więc mogli przekazać swojemu panu. Pierwszą moją podejrzaną
jest Moran, a zaraz po niej Parkinson. Jess, a twój ojciec nic nie pisał?
-Nie. Stara się ze mną nie kontaktować, gdy jestem w szkole.
Hermiona usiadła na kanapie naprzeciwko
przyjaciółek.
-Właśnie, Hermiono. Skoro wróciłaś, to
będziesz musiała iść dzisiaj z Harrym i Ronem do gabinetu Dumbledore’a.
Znaczy.. teraz już McGonagall.
-W porządku… Harry na pewno po mnie
przyjdzie, gdy będzie tam szedł.
W momencie gdy to powiedziała, do
Pokoju Życzeń wkroczyli chłopacy rozsiadając się obok nich na kanapach. Cała
szóstka miała grobowe, przygnębione miny.
-Dumbledore by nie chciał żebyśmy byli
cały czas przygnębieni… -wyszeptała Ginny.
-Racja. –przytaknęła jej Hermiona.
–Harry, wiem, że był dla ciebie jak ojciec. Przykro mi.
-Hermiono, wiesz co jest najgorsze? Ja
o nim jeszcze tylu rzeczy się nie dowiedziałem.. –załamał mu się głos. –Nie
wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić..
-Będziemy z tobą, Harry. Będziemy cię
wspierać!
Potter popatrzył po wszystkich. Nawet
Zabini i Malfoy pokiwali głowami na znak, że będą z nim. Ten gest przyjaciół
wiele dla Wybrańca znaczył.
-Dzięki.
-A jak tam wyjazd? –zainteresowała się
Jessica, próbując wszystkich odciągnąć od nieprzyjemnych myśli.
-Super. –powiedziała z entuzjazmem
Hermiona. –Za nami są ciekawe doświadczenia. Spotkałam Wiktora (Draco się
skrzywił). Jest tam nauczycielem, bo zrezygnował z powodu kontuzji z quidditcha.
Mieliśmy też egzamin praktyczny z przetrwania w terenie i na jego końcu
walczyliśmy ze sztucznym śmierciożercą, a poza tym mają bardzo ładne błonia i
lekcje wyglądają zupełnie inaczej. Tyle ciekawych rzeczy się dowiedzieliśmy,
prawda Draco? Zresztą wam wszystko opowiem!
Wszyscy się uśmiechnęli rozbawieni.
Cała Hermiona.
-Widzę, że nie tylko naukowych
doświadczeń dostarczyliście mózgowi. –powiedziała ironicznie, ale z uśmiechem
Ginny, widząc splątane ręce Hermiony i Malfoya.
-Tak, ee.. Draco i ja jesteśmy razem.
–spojrzała czule na Ślizgona.
-O kurczę! –zapiszczała Ginny. –W
końcu!
Wszyscy po otrząśnięciu się z
pierwszego szoku zaczęli się śmiać.
-Myślałem, Malfoy, że nigdy tego nie
zrobisz. Gratulacje, stary. –poklepał go po plecach Blaise.
-Hermiono, później będziesz musiała nam
wszystko opowiedzieć!
Tylko Harry nie wyglądał na
przekonanego.
-Mam nadzieję, Malfoy, że się zmieniłeś
i nie zranisz jej. Jeżeli ją skrzywdzisz to się zemszczę.
-Masz moje słowo… Harry.
Gryfon uśmiechnął się lekko.
-Dzięki, Draco.
Podali sobie dłonie. Taki niewielki
gest, ale tak wiele dla nich znaczący.
~~*~~
Przyjaciele postanowili przejść się na
błonia. Chłodne powietrze lepiej zrobi na myślenie niż siedzenie w zamku i
rozmyślanie o najgorszym.
-Potter! –usłyszeli za plecami głos teraźniejszej
już dyrektorki.
-Tak, pani profesor? Mamy już przyjść do pani gabinetu?
-Tak, ale nie tylko wasza trójka. Wy
wszyscy. –wskazała palcem gromadkę znajomych. –Widzę was zaraz w moim gabinecie
wraz z panem Weasleyem.
*
Po dwudziestu minutach weszli do
gabinetu dyrektora. Zauważyli, że portret Dumbledore’a uśmiecha się do nich zza
biurka.
-Siadajcie. Albusie, ty im to
przekażesz, czy ja mam to zrobić? –zwróciła się do portretu.
-Minerwo, teraz ty jesteś dyrektorką,
więc proszę, zrób to, a ja dodam swoje 3 sykle później.
-W porządku. A więc –odchrząknęła.-
Rozpocznijmy najpierw od tak jakby czegoś w rodzaju testamentu.
-To znaczy?
-Daj mi dokończyć, Potter. –powiedziała
zirytowana.-Na sam początek profesor Dumbledore prosił mnie, abym dała wam
zgodę na każde wybycie z zamku na jakąś misję, a także wypożyczenie miecza
Godryka Gryffindora. Oczywiście nie dane mi jest poznać celu waszych wypadów. Mam
dla was wszystkich listy. Niestety, muszą być przeczytane na głos, tutaj przy
wszystkich obecnych. Zgadzacie się?
Wszyscy kiwnęli głowami.
-„Panie Blaise Zabini. Mimo bycia
prawdziwym Ślizgonem, potrafił pan przełamać barierę, która dzieliła od lat
Gryffindor i Slytherin. Jak podejrzewam, był pan pierwszą taką osobą.
Oczywiście, tutaj potwierdza się moja teoria. Miłość potrafi przezwyciężyć
wszystko. Cieszę się, że pan przyłączył się dzięki miłości do tej niezwykłej
grupki Gryfonów. Wiem, że jest pan silną osobą, godną tej przyjaźni. Przyjaciele
mogą mieć pewność, że mogą panu zaufać. Dziękuję za wybór drogi dobra.” Reszta listu
jest już dla pana. –podała mu karteczkę.
-„Panu panie, Draco Malfoy, jest wiadome za
co chcę podziękować. Za wybór drogi, którą chce pan podążać. Draco, wiem, że
wiele wycierpiałeś, straciłeś wiele, a teraz poświęcasz własne życie. Wiem,
jaki jest Twój sens życia, a raczej kto nim jest. Masz przed sobą ciężką drogę,
ale wytrwasz w niej, aby osiągnąć miłość, której brakowało Ci od narodzin. Nie
poddawaj się, rozejrzyj się wokoło. Nie jesteś sam.”
-„Panno Riddle, podziwiam panienkę za to, że
miałaś odwagę stanąć naprzeciwko ojca. Zdajesz sobie sprawę, jak wiele bólu
wyrządził i przyłączyłaś się do jego największego wroga. Siła miłości jak widać
może wszystko. Wiem, że czeka Cię bolesny wybór. Kochasz ojca, on kocha Ciebie.
Przebacz mu dziecko, przebacz również sobie, a zobaczysz jak wielką moc może
mieć przebaczenie. ”
Jessica uśmiechnęła się przez łzy i
wzięła list do ręki.
-„Panno Weasley. Pani niezwykły upór i
oddanie przyjaciołom jest bardzo ważną cechą, ale gdy o Ciebie dbają, żebyś nie
narażała siebie oraz tego Promyczka Nadziei, zrób to, o co proszą i ciesz się, że masz takich przyjaciół. Twoi
przyjaciele martwią się o Ciebie, uszanuj to. Patrz również na to, co dla Was
jest dobre. Pomoc nie istnieje tylko w pomaganiu cielesnym. Wsparcie. Zaufanie.
Kochaj ich, a będzie to największą ich podporą.”
Ginny zaskoczona spojrzała na
przyjaciół. Poruszyła ustami
wymawiając: Skąd on to wie?
-No i doszliśmy do naszej trójki.. „Panie
Weasley. Zawiodłem się na panu. Opuścił pan przyjaciół w tak ważnym momencie w
życiu. Wyzywał pan ich, był nieszczery i wręcz brutalny. Zapomniał pan co jest
najważniejsze? Ron, przyjaciele są skarbem i wierzę, że przebaczą Ci wszystko. Przykro
mi to mówić, ale uważam, że nie powinien brać pan udziału w tej misji. Chyba,
że Harry będzie miał inną wolę. To jemu zaufajmy.”
-„Panno Granger. Dla pani ten rok szkolny był,
a raczej jest jednym z bardziej magicznych. Poznała pani wiele zawodów życia,
przyjaźni, cierpienia, ale także miłości. Bądź odważna i nadal oddana temu
wszystkiemu, a potoczy się tak jak tego pragniecie. Idzie pani dobrą drogą, ale
musisz być silna, bo nie jest usłana różami. Twoi przyjaciele od lat wiedzą, że
mogą na pani polegać. Niezwykłe umiejętności magiczne, bystry umysł, dobre
rady. Pamiętaj, Hermiono. Gdyby nie Ty, Twoi przyjaciele nie byliby tak
szczęśliwymi ludźmi jak w tym momencie.”
-I na koniec pan Potter: „Harry,
mój złoty chłopcze. Wiesz, jakie przed Tobą stoi trudne zadanie. Przepraszam,
że nie potrafiłem udzielić Ci odpowiedniej pomocy. Ale nie jesteś z tym sam.
Rozejrzyj się. Masz wspaniałych przyjaciół, którzy ci pomogą z każdymi
trudnościami losu. Pokładam w Tobie nadzieje i wiem, że uda Ci się je spełnić.
Nie próbuj na siłę robić wszystkiego sam. Tutaj nie chodzi o bycie bohaterem,
walczysz o życie. Wiem, że martwisz się o przyjaciół i nie chcesz ich w to
wszystko wciągać, ale uszanuj to, że oni już postanowili, aby być z Tobą. Nie
odtrącaj ich. Niektórzy będą Cię potrzebować jeszcze bardziej niż teraz. Nie
poddawaj się, Harry. Twoja matka oddała za Ciebie życie, nadal chroni Cię jej
miłość.”
Gdy skończyła odczytywać całą listę
wszyscy spojrzeli po sobie ze wzruszeniem.
-Albusie, dodasz coś jeszcze od siebie?
-W sumie nie wiem co, ale czemu by nie!
–uśmiechnął się dobrodusznie. –Ufam wam wszystkim, ale wiem, że czeka was
ciężka próba. Harry, jesteś przewodniczącym, ale słuchaj rad przyjaciół, a na
pewno daleko zajdziesz! Proszę, możesz wprowadzić pana Zabiniego i pannę
Weasley w naszą misję bo rozumiem, że pan Malfoy i panna Riddle już są
wtajemniczeni.
-Nie do końca, ale wprowadzę wszystkich.
Dziękuję, profesorze.
-Świetnie. To wszystko. Możecie iść.
Ale nie smućcie się! Jeszcze całe życie przed wami!
Wyszli z gabinetu. Dziewczyny miały
podpuchnięte i zaczerwienione oczy. Chłopcy widocznie czuli się podbudowani
słowami byłego dyrektora. Harry natomiast spojrzał na swojego pierwszego i
najważniejszego przyjaciela.
-Ron! Słyszałeś co powiedział
Dumbledore. On uważa, że nie powinieneś iść na misję, natomiast ja chcę cię
przy swoim boku. Ufam ci. Teraz zadecyduj, czy chcesz nam pomóc czy nie. Nie
zmuszę cię do niczego.
Rudzielec spojrzał po wszystkich i przez
chwilę zatrzymał się spojrzeniem na splecionych dłoniach Hermiony i Draco. Ten
widok najwidoczniej przezwyciężył szalę na które stał.
-Stary, chciałbym ci pomóc, ale
niestety nie wszyscy mi tutaj odpowiadają. Nie potrafię przeżyć tego, że
skumałeś się ze Ślizgonami.
-Twój wybór. –odpowiedział twardo i z
bólem w oczach odwrócił się.
-To co? Wytłumaczysz nam o co chodzi?
–zapytał Blaise.
-Jutro po pogrzebie w Pokoju Życzeń.
Super rozdział jak i całe opowiadanie! Piszesz ciekawie, nie zanudzasz i nie jest to takie typowe że po 10 rozdziałach są małżeństwem lub maja dzieci (zdajrzają się też takie dramionie xd) czekam na kolejny rozdział i masz może wattpada?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :) Szczerze to nie mam, ale się zastanawiam. Polecasz? ;)
OdpowiedzUsuńTak, ja mam wattpada i jak już może założysz konto to napisz to Cię zaobserwuje ;) I właśnie kiedyś nowy rozdział?
UsuńOkej, założyłam w sumie już ale nie wiem co mam Ci podać xD jeżeli nick to proszę: Ayakasama1. :) rozdział tak jak zwykle w poniedziałek, zapraszam!
Usuń