sobota, 31 grudnia 2016

Miniaturka 13. New Year, new history

31 grudnia. Kolejny rok ma się kończyć, a następny zaczynać już tylko za parę godzin. Dla większości jest to noc hucznego balowania, pijackich imprez lub kameralnego czasu spędzonego w gronie rodzinnym lub znajomych. Dla niektórych jednak ten dzień jest taki sam jak zawsze. Co za różnica czy idziesz na imprezę dzisiaj, czy na przykład w następną sobotę? Przecież bawić się możesz tak samo.
Do drugiej grupy ludzi właśnie należała Hermiona Granger. Nie bawiło ją imprezowanie do upadłego, szalona gorączka nocy, poznawanie przy tym nowych ludzi czy nawet przywitanie Nowego Roku, bo i tak z każdym jest coraz gorszy.
Ostrzegła oczywiście swoich przyjaciół, że nigdzie się nie wybiera, nawet nie ma takiej opcji. Woli rozłożyć się na kanapie z winem czy nawet szampanem i pooglądać petardy z okna, lub po prostu w telewizji. Tak było po prostu dla niej, ale także dla całej ludzkości lepiej.
Właśnie parzyła sobie herbatę, ubrana w ciepłe dresy i gotowa na wieczorny maraton filmowy, gdy usłyszała namolne dzwonienie do drzwi frontowych. Spojrzała w ich kierunku zaskoczona. Nie spodziewała się gości, w sumie to nie miała nikogo, kto by mógł do niej przyjść, bo wszyscy mieli jakieś plany. Ciekawość wygrała, więc już po chwili stała w otwartych drzwiach, patrząc z dziwnym niepokojem na swoją przyjaciółkę Ginny Weasley. Skrzywiła się jednak po sekundzie, gdy zza jej pleców wyskoczyły rozbawione Luna, Parvati Patil i Lavender Brown.
-A wy co tutaj robicie? -zapytała ostro, nie zwracając uwagi na ich obrażone chłodnym powitaniem miny.
-Jak to co? -również zapytała najmniej obrażona Luna, której oczy jak zwykle błyszczały tajemniczym blaskiem. -Przyszłyśmy się przygotować!
-Przygotować? Na co? -wymamrotała.
-Na imprezę oczywiście. Chyba nie myślałaś, że pozwolimy ci zostać samej w Sylwestra? -odpowiedziała jej Ginny ze zniecierpliwieniem.
W Hermionie coś pękło. Nienawidziła, gdy ktoś nie akceptował jej zdania, a jej przyjaciółki w tym momencie właśnie to robiły.
-Wzrusza mnie, że tak bardzo chcecie, abym nie siedziała sama, ale mówiłam ci, Ginny, że na żadną imprezę nie idę! -wybuchła i spojrzała na nie ze złością.
-Ależ oczywiście, że idziesz. Nie masz wyboru, kochana. Już wszystko ustalone, teraz musimy tylko cię wymalować i ubrać.
Hermiona nawet nie zdążyła wyrazić sprzeciwu, a już tkwiła na stołku przed lustrem w swojej sypialni, poddając się zabiegom upiększającym swoich koleżanek. Nie ruszały ich nawet jej warknięcia, zabójcze spojrzenia czy wyrywanie się. Były bezduszne, jakby w ogóle nie interesowało ich to, czego chce.
-Jeszcze tylko ten sweterek… no! Jesteś gotowa! -zawyrokowała Lav, patrząc na Hermionę z uznaniem. -Możemy wychodzić.
Szatynka ze złością przewróciła oczami. Najchętniej zdarłaby z siebie te obcisłe ciuchy, w które normalnie by nie weszła i zmyła, a raczej ściągnęła szpachelką z siebie tapetę, którą z największym namaszczeniem nakładała jej Lavender.
-A gdzie my tak właściwie idziemy, co? -warknęła idąc już ulicą i próbując jednocześnie skupić się na tym, aby nie zabić się od niebotycznej wysokości szpilek. Nienawidziła takiego paskudztwa. Przecież w tym się nawet chodzić nie da!
-Nie wspominałam ci? -zapytała niewinnie Ginny. -Do jednego z lepszych mugolskich klubów w centrum Londynu.
-Mugolskich? Dlaczego nie idziemy do czarodziejskiego? -musiała przyznać, że ta informacja ją zaskoczyła.
-Dlatego, że podobno mugole mają lepsze kluby od naszych. Dodatkowo umówiłyśmy się tam z chłopakami. 
-Jakimi chłopakami? -następna informacja o której nie miała pojęcia, a była bardzo znacząca. Zmarszczyła brwi z niezadowoleniem. Prawdopodobnie byli to mugole, bo dlaczego mugolski klub? Mogło również chodzić o Harry’ego i Rona, ale raczej wątpiła, by ryzykowali bliskie spotkanie z jej wściekłością.
-Zobaczysz na miejscu. To… niespodzianka. -powiedziała trochę niepewnie i Hermiona mogła przysięgnąć na Gryffindora, że Ginny zacisnęła nerwowo wargi i posłała pocieszające spojrzenie reszcie koleżanek.
-Czyli dobrze rozumiem, że wy macie partnerów, a ja będę sama? -mruknęła, czując jak jeszcze większa złość i lekki niepokój zaczął się wkradać do jej umysłu.
-To nie są nasi partnerzy. Spotkałyśmy ich dzisiaj na mieście, chwilę porozmawialiśmy i zaproponowali, abyśmy się przyłączyły. Stwierdziłyśmy zgodnie, że może być miło i zabawnie, więc się zgodziłyśmy.
-Miło i zabawnie, na pewno. -burknęła pod nosem szatynka. Wcale nie była zadowolona z odpowiedzi przyjaciółki. Coś jej nie pasowało w jej zachowaniu i bardzo się obawiała co może zobaczyć po dotarciu na miejsce. Ginny czasami wydawała się taka niewinna i głupiutka, a przecież była już dorosłą kobietą!
-No, jesteśmy na miejscu!
Stały przed wysokim budynkiem, wręcz całym oświetlonym, który był urządzony bardzo gustownie. Rzeczywiście, znajdował się tuż przy samym Big Benie. W środku również panowała przyjemna atmosfera, choć na gust Hermiony, to muzyka dudniła zbyt głośno, a wszystko było zbyt świecące.
Rozejrzała się wokół siebie z nadzieją, że może jednak zobaczy gdzieś w tłumie znajome twarze swoich przyjaciół, ale zawiodła się, gdy tylko Luna z zapałem zawołała:
-Patrzcie! Tam są!
Gdy podążyła prędko za jej ręką, to na widok swoich towarzyszy wręcz stanęła jak wryta. Nie mogła w to uwierzyć. Normalnie by pomyślała, że chodzi o kogoś innego, ale nie znała tutaj innych osób. W dodatku kogoś, kto byłby czarodziejem. Jednak ci mężczyźni, mimo, że zabójczo przystojni, na pewno nie nadawali się na dobre towarzystwo.
-Ginny, błagam, powiedz, że tymi tajemniczymi towarzyszami nie są Montague, Goyle, Nott, Zabini i Malfoy. -wyszeptała z paniką.
-Tak, to właśnie oni, Miona. Ale nie martw się, nie wydawali się tacy źli jak z nimi rozmawiałyśmy.
-Powiedz mi, co ci odbiło, że zgodziłaś się na towarzystwo byłych Ślizgonów?!
-Nic mi nie odbiło! Skończyliśmy Hogwart już dawno, trzeba przełamywać bariery! A teraz uspokój się, idą w naszą stronę!
-Tyle, że ja nie chcę przełamywać barier… -syknęła, gdy ramię Ginny pochwyciło ją mocno, aby w końcu zamilkła. Spojrzała z nieukrywaną niechęcią na rudą koleżankę, a po chwili tym samym wzrokiem spojrzała na mężczyzn, którzy stanęli przed nimi.
-Cześć, dziewczyny. Fajnie, że jednak wpadłyście. -chłopcy uśmiechnęli się do nich radośnie. Wszyscy oprócz Malfoya, który zmierzył ich pogardliwym, niezadowolonym spojrzeniem, zatrzymującym się dłużej na krótkiej sukience Hermiony. Przez jej myśli z satysfakcją przebrnęło to, że najwidoczniej nie tylko ona była zmuszona do tego przeuroczego spotkania.
-Hermiona, prawda? -odezwał się Theodor, który wlepiał w nią spojrzenie ciemnych oczu. -Nie wiem czy pamiętasz, jestem Theodor, chodziliśmy razem na runy. A to Blaise, Vincenty, Graham, no i Draco, ale wy się chyba znacie…
Hermiona kiwnęła sztywno głową do chłopaków, wymuszając delikatny uśmiech, a Malfoya zgromiła nerwowym wzrokiem. Niech sobie nie myśli, że ma zamiar spędzać z nim ten wieczór. Gdyby tylko Harry i Ron się o tym dowiedzieli, to chyba wydziedziczyliby ją z ich odwiecznej przyjaźni.
-Zapraszamy do stolika, tamten pod ścianą.
Rozsiedli się wygodnie w loży i Hermiona nie mogła wręcz uwierzyć, że dosłownie naprzeciwko niej siedział Malfoy. Cóż za okrutne zrządzenie losu! Czyżby była zmuszona przez większość wieczoru patrzeć na jego gębę, gdy tylko podniesie głowę do góry? Super, lepszego widoku nie mogła sobie wymarzyć.
-No to za co pijemy, drogie panie? -zapytał Blaise, nalewając do małych kieliszków przezroczystego płynu.
-Za nową przyjaźń, spotkanie i Nowy Rok!
-No i za miłość oczywiście. -dorzucił Theo, patrząc  znacząco w stronę Hermiony, która prychnęła cicho pod nosem. Zaskoczyło ją, że kącik ust Malfoya drgnął z rozbawienia.
Łyknęła szybko trunek stwierdzając, że jeżeli ma przeżyć ten wieczór, to na pewno nie na trzeźwo. Oczywiście, na jednym się skończyć nie mogło. Nie miała tutaj nic lepszego do roboty jak picie. Gdy zaczęła czuć, że w głowie zaczyna jej szumieć i śmiać się z wszystkiego, wiedziała, że może się zabawić. Nie popierała upijania się, ale w tym przypadku po prostu nie miała wyboru.
Parę piosenek przetańczyła z Theodorem, a jeszcze parę z przypadkowymi mężczyznami. Musiała przyznać, że choć pijana, to bawiła się średnio. Wciąż nie chciała tutaj być. Drażniła ją jeszcze jedna sprawa. Spojrzenie szarych oczu, które wpatrywały się w nią parzącym wzrokiem znad ich stolika. Zaobserwowała, że mimo iż do Malfoya podchodziło wiele kobiet, to on nie zatańczył ani razu. Dobrze zdawała sobie sprawę co je do niego przyciąga. Był niesamowicie przystojny. Wyrobił się od czasów szkoły. Nie wyglądał już jak dziecko, a naprawdę pociągający mężczyzna. Jego świdrujący wzrok onieśmielał, ale ona starała się być twarda. Nie zamierzała mu się poddać. Niestety, podobał się nawet jej, a ją trudno było zadowolić.
Odwróciła się do niego plecami, aby tylko odgonić od siebie myśli o nim. To było niedorzeczne, żeby w jej głowie gościł Draco Malfoy. Zawsze mogła zgonić winę na alkohol, który w jej głowie robił coraz większe spustoszenie.
Zamknęła powieki dając się ponieść muzyce. Nie robiło jej problemu, że tańczy sama. Wiele osób tak robiło, a jeszcze więcej nie wiedziało już co się wokół nich dzieje. Wtedy to poczuła. Zimne opuszki palców musnęły jej ramię zjeżdżając aż do jej dłoni chwytając ją delikatnie, chłodny, wręcz paraliżujący oddech na jej karku, przyjemne perfumy, a następnie ręce, które po krótkim wahaniu umieszczają się na jej talii.
Nie wiedziała skąd, ale dobrze zdawała sobie sprawę kto właśnie zaczyna z nią zmysłowo tańczyć. Czuła ten zapach przez cały wieczór, wiedziała do kogo ów należy. Z lekkim przerażeniem, że jej ciało się samoistnie rozluźniło, zaczęła poruszać się wraz z jego ciałem.
Odwróciła się delikatnie, zarzucając mu ręce na szyję i wpatrując się w jego stalowe oczy. Brąz zlał się ze srebrem. Oboje czuli jak powietrze wokół nich zaiskrzyło. Nie wiedzieli jak to się działo, że ich ruchy były tak naturalne, jakby tańczyli ze sobą od zawsze. Wszystko zniknęło. Ich twarze zbliżyły się do siebie. Draco oparł swoje czoło o jej, nie spuszczając z niej wzroku. Nie wiedziała jak to się stało, ale po chwili całował już jej usta. Niespiesznie, delikatnie. Blondyn okręcił ją zgrabnie, przez co znowu znalazła się tyłem do niego, opierając się plecami o jego tors.
Ciałem Hermiony zaczęły wstrząsać dreszcze, gdy  poczuła na swojej szyi delikatne jak piórko pocałunki. Nie wiedziała dlaczego nie zareagowała w żaden gwałtowny sposób. Przecież to, co teraz z nią robił nie było normalne. Przymknęła tylko powieki, oddając się pieszczotom. Nawet nie zwróciła uwagi kiedy ustały, a gdy się odwróciła, jego nigdzie nie było.
Wtem powrócił zdrowy rozsądek. Co to miało być?! Cholerny Malfoy, cholerna impreza, cholerny alkohol i cholerne pomysły Ginny! Bez słowa podeszła do stolika, szybkim ruchem zgarnęła butelkę szampana i wyszła ze złością z klubu. Nie interesowało ją to, że będą jej szukać. Miała tego dość! Wiedziała, że to wyjście będzie najgorszym, co mogło ją spotkać i się nie myliła.
Nie zaszła daleko, a zauważyła siedzącego na murku mostu nad Tamizą Malfoya. Oparty o lampę i palący papierosa wyglądał jak zwykły mugol. Przeklęła w myślach, gdy tylko pojawiło się w nich stwierdzenie, że taki zamyślony wygląda jeszcze bardziej pociągająco. Chciała przejść obok niego bez słowa, ale nie dane jej to było.
-Spieszysz się gdzieś, Granger? -zapytał obojętnie, na co ona przystanęła w miejscu.
-Nie twój interes. -odwarknęła.
-Usiądź obok i mnie nie wkurzaj. Nie mam zamiaru później tłumaczyć się Weasley, że sobie po prostu wyszłaś.
Hermiona na wzmiankę o przyjaciółce westchnęła i posłusznie usiadła obok, zdrowo pociągając z butelki. Malfoy roześmiał się pod nosem i odebrał ją zwinnym ruchem, również popijając trunek.
-Nie spodziewałbym się po tobie, że idealna i grzeczna panna Granger pije alkohol. -stwierdził drwiąco, widząc jak spojrzała na niego oburzona.
-Nie zawsze jestem taka grzeczna. -mruknęła, ale lekkie rumieńce ją zdradziły. Draco roześmiał się kpiąco.
-Jasne, Granger. I tak ci nie wierzę. Dlaczego chciałaś uciec? Czyżby ci się nie podobało?
-Dokładnie tak. Nie chciałam tutaj przychodzić. Ginny mnie zmusiła. Poza tym… ty również nie wyglądałeś na zachwyconego.
-No bo nie byłem. Też zostałem zmuszony do tej śmiesznej szopki.
Z ich rąk co chwilę przechodziła butelka szampana, aby każde mogło się napić. Hermionę niepokoiło to, że tak po prostu sobie piła i siedziała z Malfoyem, ale musiała przyznać, że była to całkiem miła odmiana.
-No nic, powiedz Ginny, że poszłam do domu. Nie mam ochoty tutaj siedzieć.
Blondyn spojrzał zaskoczony na swoją towarzyszkę. Gdy wstała, widział jak się zachwiała. Nie wiedział jednak czy to dlatego, że jej obcasy były tak wysokie, czy dlatego, że po prostu już miała dość.
-Mam dość tej imprezy, dość tych wysokich szpilek. -zdjęła z siebie buty i wyrzuciła w głęboką toń Tamizy. Draco patrzył teraz na jej prawie bose stopy w szoku.
-Jesteś nienormalna, Granger. Jakbyś nie zauważyła, to jest zimno. -Wstał i wyjął z kurtki rękawiczki, a następnie transmutował je uważnie tak, aby nikt nie zobaczył w płaskie pantofelki. -Ubierz je.
Hermiona założyła je z wdzięcznością i odwracając się na pięcie, ruszyła przed siebie. Draco szedł za nią powoli, obserwując jak zaczyna się obracać wokół własnej osi i śmiać sama do siebie. Po chwili już tańczyła z mijającymi ją ludźmi, obracając się co jakiś czas o lampę.
Musiał przyznać, że była całkiem urocza. W pewnym momencie przystanął i ona także. Odwróciła się za siebie i spojrzała na niego oburzona.
-Czy ty mnie śledzisz?!
-Pilnuję. -poprawił ją z kpiącym uśmiechem. -Nie wiadomo co ty, tak bardzo pijana, jesteś w stanie zrobić.
-Nie jestem pijana! -zaprzeczyła ze złością, a już po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. -Zróbmy swojego Sylwestra, Malfoy!
-Swojego? -zapytał niepewnie.
-Tak, chodź! -podeszła do niego tanecznym krokiem i złapała za rękę ciągnąc w głąb ulic.
Bawili się cudownie. Nawet Draco musiał przyznać, że jest o wiele lepiej niż w tamtym klubie. Granger tańczyła na środku ulicy, próbując jego również do tego zmusić, cały czas popijali od kogoś trunki, zaczęli ganiać się wzajemnie po ulicach Londynu głośno się śmiejąc i piszcząc.
Na koniec trafili prawie do punktu wyjścia, bo zanim się obejrzeli stali obok London Eye w tłumie ludzi. Dobrze wiedzieli co się zbliża. Co roku w tym miejscu o północy odbywał się pokaz fajerwerków, bardzo widowiskowy na dodatek. Tej nocy całe niebo zostawało na długie minuty przysłonięte kolorowymi i pięknymi petardami.
Ludzie nie zdążyli odliczyć do zera, a Draco znowu ją całował. Wesołe ogniki w jej brązowych oczach go do tego przyciągnęły. Nie potrafił się powstrzymać. Chciał wziąć po prostu jej gorące od alkoholu wargi w swoje.
-Szczęśliwego Nowego Roku, Granger. -mruknął, a już po chwili chwytając ją za dłoń, teleportował się stamtąd. Nie zwracali w tej chwili uwagi na to, że byli pośród ludzi. Nikt na pewno i tak nie zauważył ich zniknięcia. W ich głowach szumiało, wszystko się rozmazywało, lecz spojrzenia w swoje oczy nadal były wyraźne. Nie ważne, że mogą później żałować. Chcieli skorzystać w ten sposób z wszystkich uroków Sylwestrowej Nocy…

~~*~~

Gdy tylko Draco się obudził, pierwsze co zrobił, to rozejrzał się po pokoju, próbując sobie uświadomić, że to nie był tylko sen. Nie musiał jednak się tak gwałtownie rozglądać, bo wciąż czuł jej zapach na swoim ciele. Jej samej jednak obok nie było. Chciał wstać i jej poszukać, może brała prysznic. Zanim jednak to zrobił, zauważył leżącą na poduszce karteczkę. Z nieprzyjemną gulą w gardle ją otworzył.
„Szczęśliwego Nowego Roku, Malfoy. Udawajmy, że nic się nie stało.”
-Granger, ty głupia. A jeżeli ja nie chcę udawać?!

~~*~~

Hermiona była w trakcie telefonicznego wykładu, który udzielała jej Ginny o znikaniu, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Ucieszyła się, gdyż mogła oderwać się choć na chwilę od obecnej rozmowy.
-Poczekaj chwilę, Ginn. Ktoś dzwoni do drzwi, zaraz oddzwonię, dobra?
Podeszła do drzwi i otworzyła je z zaciekawieniem, ale jej mina zrzedła, gdy zobaczyła swojego kochanka. Ten oparł się nonszalancko o futrynę drzwi i uśmiechnął łobuzersko.
-Co ty tutaj…?
Nie dokończyła, bo Malfoy wpadł do jej mieszkania, przygniatając gwałtownie do ściany i bez ostrzeżenia ponownie zasmakował jej rozchylonych w geście zdziwienia warg. Z ręki wypadł jej telefon komórkowy, gdy objęła go ramionami za szyję, a po sekundzie chciała go od siebie odepchnąć.
-Nie chcę zapominać o tej nocy, Granger. -wymruczał pomiędzy pocałunkami. -Wręcz przeciwnie. Od dzisiaj chcę mieć każdą taką.
Hermiona go nie odepchnęła, nie ugryzła, nie krzyknęła. Rozluźniła się, ponownie uwieszając się jego szyi. Draco uznał to za zgodę, więc nie zastanawiając się dłużej wziął na ręce, kierując się w stronę najbliższego pomieszczenia z łóżkiem.
Tak to podobno bywa. Tak jak spędzimy Noc Sylwestrową, taki będzie nasz następny rok... No cóż, widocznie w ich przypadku się to spełni, a w Waszym?

____________________________________________________________

Nooo, to prawdopodobnie moja ostatnia planowana miniaturka. Następne będą się pojawiać tylko na zamówienie chyba, że coś mi nagle wpadnie do głowy i bum! Pojawi się!
kredenss- cały czas pamiętam o Tobie, będę kombinować. :3
Także w poniedziałki zaczną się pojawiać rozdziały nowego opowiadania. Nie planuję, żeby było długie jak Zakazany Owoc. Na początku miało być tylko miniaturką, ale jak to w moim przypadku bywa… przedłużyło się. xD
A na koniec chciałabym Wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, imprezowego Sylwestra, jeżeli ktoś już może, to także pijanego!
Aby w Nowym Roku spełniło się to, czego pragniecie! (Macie jakieś postanowienia noworoczne? :D)

I przede wszystkim życzę, aby był nawet tysiąc razy lepszy od minionego! :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz