31 grudnia. Kolejny
rok ma się kończyć, a następny zaczynać już tylko za parę godzin. Dla
większości jest to noc hucznego balowania, pijackich imprez lub kameralnego
czasu spędzonego w gronie rodzinnym lub znajomych. Dla niektórych jednak ten
dzień jest taki sam jak zawsze. Co za różnica czy idziesz na imprezę dzisiaj,
czy na przykład w następną sobotę? Przecież bawić się możesz tak samo.
Do drugiej
grupy ludzi właśnie należała Hermiona Granger. Nie bawiło ją imprezowanie do
upadłego, szalona gorączka nocy, poznawanie przy tym nowych ludzi czy nawet
przywitanie Nowego Roku, bo i tak z każdym jest coraz gorszy.
Ostrzegła
oczywiście swoich przyjaciół, że nigdzie się nie wybiera, nawet nie ma takiej
opcji. Woli rozłożyć się na kanapie z winem czy nawet szampanem i pooglądać
petardy z okna, lub po prostu w telewizji. Tak było po prostu dla niej, ale
także dla całej ludzkości lepiej.
Właśnie
parzyła sobie herbatę, ubrana w ciepłe dresy i gotowa na wieczorny maraton
filmowy, gdy usłyszała namolne dzwonienie do drzwi frontowych. Spojrzała w ich
kierunku zaskoczona. Nie spodziewała się gości, w sumie to nie miała nikogo,
kto by mógł do niej przyjść, bo wszyscy mieli jakieś plany. Ciekawość wygrała,
więc już po chwili stała w otwartych drzwiach, patrząc z dziwnym niepokojem na
swoją przyjaciółkę Ginny Weasley. Skrzywiła się jednak po sekundzie, gdy zza
jej pleców wyskoczyły rozbawione Luna, Parvati Patil i Lavender Brown.
-A wy co
tutaj robicie? -zapytała ostro, nie zwracając uwagi na ich obrażone chłodnym
powitaniem miny.
-Jak to co?
-również zapytała najmniej obrażona Luna, której oczy jak zwykle błyszczały
tajemniczym blaskiem. -Przyszłyśmy się przygotować!
-Przygotować?
Na co? -wymamrotała.
-Na imprezę
oczywiście. Chyba nie myślałaś, że pozwolimy ci zostać samej w Sylwestra?
-odpowiedziała jej Ginny ze zniecierpliwieniem.
W Hermionie
coś pękło. Nienawidziła, gdy ktoś nie akceptował jej zdania, a jej przyjaciółki
w tym momencie właśnie to robiły.
-Wzrusza
mnie, że tak bardzo chcecie, abym nie siedziała sama, ale mówiłam ci, Ginny, że
na żadną imprezę nie idę! -wybuchła i spojrzała na nie ze złością.
-Ależ
oczywiście, że idziesz. Nie masz wyboru, kochana. Już wszystko ustalone, teraz
musimy tylko cię wymalować i ubrać.
Hermiona
nawet nie zdążyła wyrazić sprzeciwu, a już tkwiła na stołku przed lustrem w
swojej sypialni, poddając się zabiegom upiększającym swoich koleżanek. Nie
ruszały ich nawet jej warknięcia, zabójcze spojrzenia czy wyrywanie się. Były
bezduszne, jakby w ogóle nie interesowało ich to, czego chce.
-Jeszcze
tylko ten sweterek… no! Jesteś gotowa! -zawyrokowała Lav, patrząc na Hermionę z
uznaniem. -Możemy wychodzić.
Szatynka ze
złością przewróciła oczami. Najchętniej zdarłaby z siebie te obcisłe ciuchy, w
które normalnie by nie weszła i zmyła, a raczej ściągnęła szpachelką z siebie
tapetę, którą z największym namaszczeniem nakładała jej Lavender.
-A gdzie my
tak właściwie idziemy, co? -warknęła idąc już ulicą i próbując jednocześnie
skupić się na tym, aby nie zabić się od niebotycznej wysokości szpilek.
Nienawidziła takiego paskudztwa. Przecież w tym się nawet chodzić nie da!
-Nie
wspominałam ci? -zapytała niewinnie Ginny. -Do jednego z lepszych mugolskich
klubów w centrum Londynu.
-Mugolskich?
Dlaczego nie idziemy do czarodziejskiego? -musiała przyznać, że ta informacja
ją zaskoczyła.
-Dlatego, że
podobno mugole mają lepsze kluby od naszych. Dodatkowo umówiłyśmy się tam z
chłopakami.
-Jakimi
chłopakami? -następna informacja o której nie miała pojęcia, a była bardzo
znacząca. Zmarszczyła brwi z niezadowoleniem. Prawdopodobnie byli to mugole, bo
dlaczego mugolski klub? Mogło również chodzić o Harry’ego i Rona, ale raczej
wątpiła, by ryzykowali bliskie spotkanie z jej wściekłością.
-Zobaczysz
na miejscu. To… niespodzianka. -powiedziała trochę niepewnie i Hermiona mogła
przysięgnąć na Gryffindora, że Ginny zacisnęła nerwowo wargi i posłała
pocieszające spojrzenie reszcie koleżanek.
-Czyli
dobrze rozumiem, że wy macie partnerów, a ja będę sama? -mruknęła, czując jak
jeszcze większa złość i lekki niepokój zaczął się wkradać do jej umysłu.
-To nie są
nasi partnerzy. Spotkałyśmy ich dzisiaj na mieście, chwilę porozmawialiśmy i
zaproponowali, abyśmy się przyłączyły. Stwierdziłyśmy zgodnie, że może być miło
i zabawnie, więc się zgodziłyśmy.
-Miło i
zabawnie, na pewno. -burknęła pod nosem szatynka. Wcale nie była zadowolona z
odpowiedzi przyjaciółki. Coś jej nie pasowało w jej zachowaniu i bardzo się
obawiała co może zobaczyć po dotarciu na miejsce. Ginny czasami wydawała się
taka niewinna i głupiutka, a przecież była już dorosłą kobietą!
-No,
jesteśmy na miejscu!
Stały przed
wysokim budynkiem, wręcz całym oświetlonym, który był urządzony bardzo
gustownie. Rzeczywiście, znajdował się tuż przy samym Big Benie. W środku
również panowała przyjemna atmosfera, choć na gust Hermiony, to muzyka dudniła
zbyt głośno, a wszystko było zbyt świecące.
Rozejrzała
się wokół siebie z nadzieją, że może jednak zobaczy gdzieś w tłumie znajome
twarze swoich przyjaciół, ale zawiodła się, gdy tylko Luna z zapałem zawołała:
-Patrzcie!
Tam są!
Gdy podążyła
prędko za jej ręką, to na widok swoich towarzyszy wręcz stanęła jak wryta. Nie
mogła w to uwierzyć. Normalnie by pomyślała, że chodzi o kogoś innego, ale nie
znała tutaj innych osób. W dodatku kogoś, kto byłby czarodziejem. Jednak ci
mężczyźni, mimo, że zabójczo przystojni, na pewno nie nadawali się na dobre
towarzystwo.
-Ginny,
błagam, powiedz, że tymi tajemniczymi towarzyszami nie są Montague, Goyle,
Nott, Zabini i Malfoy. -wyszeptała z paniką.
-Tak, to
właśnie oni, Miona. Ale nie martw się, nie wydawali się tacy źli jak z nimi
rozmawiałyśmy.
-Powiedz mi,
co ci odbiło, że zgodziłaś się na towarzystwo byłych Ślizgonów?!
-Nic mi nie
odbiło! Skończyliśmy Hogwart już dawno, trzeba przełamywać bariery! A teraz
uspokój się, idą w naszą stronę!
-Tyle, że ja
nie chcę przełamywać barier… -syknęła, gdy ramię Ginny pochwyciło ją mocno, aby
w końcu zamilkła. Spojrzała z nieukrywaną niechęcią na rudą koleżankę, a po
chwili tym samym wzrokiem spojrzała na mężczyzn, którzy stanęli przed nimi.
-Cześć,
dziewczyny. Fajnie, że jednak wpadłyście. -chłopcy uśmiechnęli się do nich
radośnie. Wszyscy oprócz Malfoya, który zmierzył ich pogardliwym,
niezadowolonym spojrzeniem, zatrzymującym się dłużej na krótkiej sukience
Hermiony. Przez jej myśli z satysfakcją przebrnęło to, że najwidoczniej nie
tylko ona była zmuszona do tego przeuroczego spotkania.
-Hermiona,
prawda? -odezwał się Theodor, który wlepiał w nią spojrzenie ciemnych oczu.
-Nie wiem czy pamiętasz, jestem Theodor, chodziliśmy razem na runy. A to
Blaise, Vincenty, Graham, no i Draco, ale wy się chyba znacie…
Hermiona
kiwnęła sztywno głową do chłopaków, wymuszając delikatny uśmiech, a Malfoya
zgromiła nerwowym wzrokiem. Niech sobie nie myśli, że ma zamiar spędzać z nim
ten wieczór. Gdyby tylko Harry i Ron się o tym dowiedzieli, to chyba
wydziedziczyliby ją z ich odwiecznej przyjaźni.
-Zapraszamy
do stolika, tamten pod ścianą.
Rozsiedli
się wygodnie w loży i Hermiona nie mogła wręcz uwierzyć, że dosłownie naprzeciwko
niej siedział Malfoy. Cóż za okrutne zrządzenie losu! Czyżby była zmuszona
przez większość wieczoru patrzeć na jego gębę, gdy tylko podniesie głowę do
góry? Super, lepszego widoku nie mogła sobie wymarzyć.
-No to za co
pijemy, drogie panie? -zapytał Blaise, nalewając do małych kieliszków
przezroczystego płynu.
-Za nową
przyjaźń, spotkanie i Nowy Rok!
-No i za
miłość oczywiście. -dorzucił Theo, patrząc
znacząco w stronę Hermiony, która prychnęła cicho pod nosem. Zaskoczyło
ją, że kącik ust Malfoya drgnął z rozbawienia.
Łyknęła
szybko trunek stwierdzając, że jeżeli ma przeżyć ten wieczór, to na pewno nie
na trzeźwo. Oczywiście, na jednym się skończyć nie mogło. Nie miała tutaj nic
lepszego do roboty jak picie. Gdy zaczęła czuć, że w głowie zaczyna jej szumieć
i śmiać się z wszystkiego, wiedziała, że może się zabawić. Nie popierała
upijania się, ale w tym przypadku po prostu nie miała wyboru.
Parę
piosenek przetańczyła z Theodorem, a jeszcze parę z przypadkowymi mężczyznami.
Musiała przyznać, że choć pijana, to bawiła się średnio. Wciąż nie chciała
tutaj być. Drażniła ją jeszcze jedna sprawa. Spojrzenie szarych oczu, które
wpatrywały się w nią parzącym wzrokiem znad ich stolika. Zaobserwowała, że mimo
iż do Malfoya podchodziło wiele kobiet, to on nie zatańczył ani razu. Dobrze
zdawała sobie sprawę co je do niego przyciąga. Był niesamowicie przystojny.
Wyrobił się od czasów szkoły. Nie wyglądał już jak dziecko, a naprawdę
pociągający mężczyzna. Jego świdrujący wzrok onieśmielał, ale ona starała się
być twarda. Nie zamierzała mu się poddać. Niestety, podobał się nawet jej, a ją
trudno było zadowolić.
Odwróciła
się do niego plecami, aby tylko odgonić od siebie myśli o nim. To było
niedorzeczne, żeby w jej głowie gościł Draco Malfoy. Zawsze mogła zgonić winę
na alkohol, który w jej głowie robił coraz większe spustoszenie.
Zamknęła
powieki dając się ponieść muzyce. Nie robiło jej problemu, że tańczy sama.
Wiele osób tak robiło, a jeszcze więcej nie wiedziało już co się wokół nich
dzieje. Wtedy to poczuła. Zimne opuszki palców musnęły jej ramię zjeżdżając aż
do jej dłoni chwytając ją delikatnie, chłodny, wręcz paraliżujący oddech na jej
karku, przyjemne perfumy, a następnie ręce, które po krótkim wahaniu
umieszczają się na jej talii.
Nie
wiedziała skąd, ale dobrze zdawała sobie sprawę kto właśnie zaczyna z nią
zmysłowo tańczyć. Czuła ten zapach przez cały wieczór, wiedziała do kogo ów
należy. Z lekkim przerażeniem, że jej ciało się samoistnie rozluźniło, zaczęła
poruszać się wraz z jego ciałem.
Odwróciła
się delikatnie, zarzucając mu ręce na szyję i wpatrując się w jego stalowe
oczy. Brąz zlał się ze srebrem. Oboje czuli jak powietrze wokół nich
zaiskrzyło. Nie wiedzieli jak to się działo, że ich ruchy były tak naturalne,
jakby tańczyli ze sobą od zawsze. Wszystko zniknęło. Ich twarze zbliżyły się do
siebie. Draco oparł swoje czoło o jej, nie spuszczając z niej wzroku. Nie
wiedziała jak to się stało, ale po chwili całował już jej usta. Niespiesznie,
delikatnie. Blondyn okręcił ją zgrabnie, przez co znowu znalazła się tyłem do
niego, opierając się plecami o jego tors.
Ciałem
Hermiony zaczęły wstrząsać dreszcze, gdy
poczuła na swojej szyi delikatne jak piórko pocałunki. Nie wiedziała
dlaczego nie zareagowała w żaden gwałtowny sposób. Przecież to, co teraz z nią
robił nie było normalne. Przymknęła tylko powieki, oddając się pieszczotom. Nawet
nie zwróciła uwagi kiedy ustały, a gdy się odwróciła, jego nigdzie nie było.
Wtem
powrócił zdrowy rozsądek. Co to miało być?! Cholerny Malfoy, cholerna impreza,
cholerny alkohol i cholerne pomysły Ginny! Bez słowa podeszła do stolika,
szybkim ruchem zgarnęła butelkę szampana i wyszła ze złością z klubu. Nie
interesowało ją to, że będą jej szukać. Miała tego dość! Wiedziała, że to
wyjście będzie najgorszym, co mogło ją spotkać i się nie myliła.
Nie zaszła
daleko, a zauważyła siedzącego na murku mostu nad Tamizą Malfoya. Oparty o
lampę i palący papierosa wyglądał jak zwykły mugol. Przeklęła w myślach, gdy
tylko pojawiło się w nich stwierdzenie, że taki zamyślony wygląda jeszcze
bardziej pociągająco. Chciała przejść obok niego bez słowa, ale nie dane jej to
było.
-Spieszysz
się gdzieś, Granger? -zapytał obojętnie, na co ona przystanęła w miejscu.
-Nie twój
interes. -odwarknęła.
-Usiądź obok
i mnie nie wkurzaj. Nie mam zamiaru później tłumaczyć się Weasley, że sobie po
prostu wyszłaś.
Hermiona na
wzmiankę o przyjaciółce westchnęła i posłusznie usiadła obok, zdrowo pociągając
z butelki. Malfoy roześmiał się pod nosem i odebrał ją zwinnym ruchem, również
popijając trunek.
-Nie
spodziewałbym się po tobie, że idealna i grzeczna panna Granger pije alkohol.
-stwierdził drwiąco, widząc jak spojrzała na niego oburzona.
-Nie zawsze
jestem taka grzeczna. -mruknęła, ale lekkie rumieńce ją zdradziły. Draco
roześmiał się kpiąco.
-Jasne,
Granger. I tak ci nie wierzę. Dlaczego chciałaś uciec? Czyżby ci się nie
podobało?
-Dokładnie
tak. Nie chciałam tutaj przychodzić. Ginny mnie zmusiła. Poza tym… ty również
nie wyglądałeś na zachwyconego.
-No bo nie
byłem. Też zostałem zmuszony do tej śmiesznej szopki.
Z ich rąk co
chwilę przechodziła butelka szampana, aby każde mogło się napić. Hermionę
niepokoiło to, że tak po prostu sobie piła i siedziała z Malfoyem, ale musiała
przyznać, że była to całkiem miła odmiana.
-No nic, powiedz
Ginny, że poszłam do domu. Nie mam ochoty tutaj siedzieć.
Blondyn
spojrzał zaskoczony na swoją towarzyszkę. Gdy wstała, widział jak się
zachwiała. Nie wiedział jednak czy to dlatego, że jej obcasy były tak wysokie,
czy dlatego, że po prostu już miała dość.
-Mam dość
tej imprezy, dość tych wysokich szpilek. -zdjęła z siebie buty i wyrzuciła w
głęboką toń Tamizy. Draco patrzył teraz na jej prawie bose stopy w szoku.
-Jesteś
nienormalna, Granger. Jakbyś nie zauważyła, to jest zimno. -Wstał i wyjął z
kurtki rękawiczki, a następnie transmutował je uważnie tak, aby nikt nie
zobaczył w płaskie pantofelki. -Ubierz je.
Hermiona
założyła je z wdzięcznością i odwracając się na pięcie, ruszyła przed siebie.
Draco szedł za nią powoli, obserwując jak zaczyna się obracać wokół własnej osi
i śmiać sama do siebie. Po chwili już tańczyła z mijającymi ją ludźmi,
obracając się co jakiś czas o lampę.
Musiał
przyznać, że była całkiem urocza. W pewnym momencie przystanął i ona także.
Odwróciła się za siebie i spojrzała na niego oburzona.
-Czy ty mnie
śledzisz?!
-Pilnuję.
-poprawił ją z kpiącym uśmiechem. -Nie wiadomo co ty, tak bardzo pijana, jesteś
w stanie zrobić.
-Nie jestem
pijana! -zaprzeczyła ze złością, a już po chwili na jej ustach pojawił się
szeroki uśmiech. -Zróbmy swojego Sylwestra, Malfoy!
-Swojego?
-zapytał niepewnie.
-Tak, chodź!
-podeszła do niego tanecznym krokiem i złapała za rękę ciągnąc w głąb ulic.
Bawili się
cudownie. Nawet Draco musiał przyznać, że jest o wiele lepiej niż w tamtym
klubie. Granger tańczyła na środku ulicy, próbując jego również do tego zmusić,
cały czas popijali od kogoś trunki, zaczęli ganiać się wzajemnie po ulicach
Londynu głośno się śmiejąc i piszcząc.
Na koniec
trafili prawie do punktu wyjścia, bo zanim się obejrzeli stali obok London Eye
w tłumie ludzi. Dobrze wiedzieli co się zbliża. Co roku w tym miejscu o północy
odbywał się pokaz fajerwerków, bardzo widowiskowy na dodatek. Tej nocy całe
niebo zostawało na długie minuty przysłonięte kolorowymi i pięknymi petardami.
Ludzie nie
zdążyli odliczyć do zera, a Draco znowu ją całował. Wesołe ogniki w jej
brązowych oczach go do tego przyciągnęły. Nie potrafił się powstrzymać. Chciał
wziąć po prostu jej gorące od alkoholu wargi w swoje.
-Szczęśliwego
Nowego Roku, Granger. -mruknął, a już po chwili chwytając ją za dłoń, teleportował
się stamtąd. Nie zwracali w tej chwili uwagi na to, że byli pośród ludzi. Nikt
na pewno i tak nie zauważył ich zniknięcia. W ich głowach szumiało, wszystko
się rozmazywało, lecz spojrzenia w swoje oczy nadal były wyraźne. Nie ważne, że
mogą później żałować. Chcieli skorzystać w ten sposób z wszystkich uroków
Sylwestrowej Nocy…
~~*~~
Gdy tylko
Draco się obudził, pierwsze co zrobił, to rozejrzał się po pokoju, próbując
sobie uświadomić, że to nie był tylko sen. Nie musiał jednak się tak gwałtownie
rozglądać, bo wciąż czuł jej zapach na swoim ciele. Jej samej jednak obok nie
było. Chciał wstać i jej poszukać, może brała prysznic. Zanim jednak to zrobił,
zauważył leżącą na poduszce karteczkę. Z nieprzyjemną gulą w gardle ją
otworzył.
„Szczęśliwego Nowego
Roku, Malfoy. Udawajmy, że nic się nie stało.”
-Granger, ty
głupia. A jeżeli ja nie chcę udawać?!
~~*~~
Hermiona
była w trakcie telefonicznego wykładu, który udzielała jej Ginny o znikaniu,
gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Ucieszyła się, gdyż mogła oderwać się choć na
chwilę od obecnej rozmowy.
-Poczekaj
chwilę, Ginn. Ktoś dzwoni do drzwi, zaraz oddzwonię, dobra?
Podeszła do
drzwi i otworzyła je z zaciekawieniem, ale jej mina zrzedła, gdy zobaczyła
swojego kochanka. Ten oparł się nonszalancko o futrynę drzwi i uśmiechnął
łobuzersko.
-Co ty
tutaj…?
Nie dokończyła, bo Malfoy wpadł do jej
mieszkania, przygniatając gwałtownie do ściany i bez ostrzeżenia ponownie
zasmakował jej rozchylonych w geście zdziwienia warg. Z ręki wypadł jej telefon
komórkowy, gdy objęła go ramionami za szyję, a po sekundzie chciała go od
siebie odepchnąć.
-Nie chcę zapominać o tej nocy, Granger.
-wymruczał pomiędzy pocałunkami. -Wręcz przeciwnie. Od dzisiaj chcę mieć każdą
taką.
Hermiona go nie odepchnęła, nie
ugryzła, nie krzyknęła. Rozluźniła się, ponownie uwieszając się jego szyi.
Draco uznał to za zgodę, więc nie zastanawiając się dłużej wziął na ręce,
kierując się w stronę najbliższego pomieszczenia z łóżkiem.
Tak to podobno bywa. Tak jak spędzimy Noc
Sylwestrową, taki będzie nasz następny rok... No cóż, widocznie w ich przypadku
się to spełni, a w Waszym?
____________________________________________________________
Nooo, to prawdopodobnie moja
ostatnia planowana miniaturka.
Następne będą się pojawiać tylko na zamówienie chyba, że coś mi nagle wpadnie
do głowy i bum! Pojawi się!
kredenss- cały czas pamiętam o Tobie, będę kombinować. :3
Także w poniedziałki zaczną się pojawiać rozdziały nowego opowiadania. Nie
planuję, żeby było długie jak Zakazany Owoc. Na początku miało być tylko
miniaturką, ale jak to w moim przypadku bywa… przedłużyło się. xD
A na koniec chciałabym Wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku, imprezowego
Sylwestra, jeżeli ktoś już może, to także pijanego!
Aby w Nowym Roku spełniło się to, czego pragniecie! (Macie jakieś
postanowienia noworoczne? :D)
I przede wszystkim życzę, aby był nawet tysiąc razy lepszy od minionego! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz