Dobry humor Hermiony utrzymywał się jeszcze przez dłuższy
czas. Jej dobre samopoczucie osiągnęło pełnię szczęścia, gdy wiadomość o jej
szlabanie ze Ślizgonem obiegła całą szkołę. Wszyscy (poza Ślizgonami, którzy
patrzyli na nią jak na marną imitację skrzata domowego) uważali ją nagle za
bohaterkę, która na pewno stoczyła walkę o życie z Malfoyem. Draco, który był
świadomy nagłej odmiany uczniów w przeciwieństwie do Gryfonki chodził wściekły
i wyzywał każdego, kto chociażby na niego źle spojrzał.
-Oj Malfoyku, nie dąsaj się. Naprawdę się tym przejmujesz? Olej
to. Przecież to nie takie trudne. –powiedziała z sarkazmem dziewczyna.
-Granger. –warknął. -Mogłabyś się do mnie z łaski swojej nie
odzywać? Nie mam ochoty na rozmowy z
tobą.
Właśnie szli na ich pierwszą wspólną lekcję- transmutację.
Między tą dwójką powstał konflikt, do których znajomych podchodzą. Hermiona nie
miała ochoty na przebywanie w gronie Ślizgonów i na odwrót. Kłótnia była dość
widowiskowa i zanim się skończyła zabrzmiał dzwonek na lekcje. Z sali wyszła
profesor McGonagall, która zaprosiła wszystkich do środka.
Hermiona była zmuszona pójść za Malfoyem, ponieważ wiedziała,
że na lekcjach mimo, że wspólnych z Gryffindorem jest przydzielona do Slytherinu
na te tragiczne dwa dni. Usiadła obok Dracona i szybko przygotowała się do
zajęć. Draco prychnął, gdy zobaczył, że dziewczyna prostuje się i patrzy z
uwagą na nauczycielkę.
-Granger, Granger. Wszyscy nawet jeszcze nie usiedli.
-Malfoy. To, że TY masz jakieś problemy koordynacyjne, nie
znaczy, że wszyscy mają.
-Nie radziłbym ci pyskować, lepiej się rozejrzyj gdzie się
znajdujesz. –syknął.
Dziewczyna rozejrzała się wokół siebie i jęknęła. Wszędzie
siedzieli Ślizgoni. A ona wraz z Malfoyem w samym ich środku. Poszukała z
nadzieją wzrokiem przychylnych spojrzeń, ale jej przyjaciele siedzieli po
drugiej stronie sali. Czuła się samotna i opuszczona. Ślizgonki przesyłały jej spojrzenia
pełne zazdrości i nienawiści, a Ślizgoni pogardy świadczącej o ich wyższości.
Nikt jej tutaj nie chciał i dobrze o tym wiedziała. Była niepożądana w ich
towarzystwie. Szybko opuściła skrępowana głowę w dół, wykręcając nerwowo palce.
Draco uśmiechnął się ironicznie, gdy zobaczył jej zmieszanie. Pochylił się nad
nią i szepnął do ucha tak, aby tylko ona to słyszała:
-No widzisz, maleńka? Bądź grzeczna. –po jej plecach
przeszedł dreszcz spowodowany zbyt dużą bliskością chłopaka. Jego ciepły oddech
musnął jej szyję, a ona wzdrygnęła się lekko. Draco uśmiechnął się kpiąco.
Hermiona posłała mu nienawistne spojrzenie, postanawiając
nie zwracać na niego uwagi i skupić się na lekcji.
Zdobyła dla Gryffindoru pięćdziesiąt punktów, co Gryfoni
przyjęli z uciechą, ale tego samego nie można było powiedzieć o Ślizgonach.
Posyłali dziewczynie tylko nieprzychylne spojrzenia. Uśmiechnęła się z
satysfakcją. Nie podda się. Pokaże im, że nawet będąc sama potrafi dać z siebie
wszystko.
-Doskonale, panno Granger. Mam nadzieję, że pan Malfoy nauczy
się czegoś przez te dwa dni.-powiedziała nauczycielka surowo, gdy skończyła się
lekcja. Draco przewrócił oczami. Czy oni wszyscy myśleli, że cieszy go ta cała
sytuacja? Miał jedynie nadzieję, że te dni miną w błyskawicznym tempie.
Spojrzał przelotnie na Hermionę, która zdążyła mu posłać triumfujące
spojrzenie.
Ciesz
się póki możesz, Granger…
~~*~~
-Witam wszystkich na pierwszej w tym roku lekcji eliksirów.-z
cienia sali wyłonił się profesor Snape, przywitany krótkimi aplauzami ze strony
Ślizgonów. Nauczyciel uśmiechnął się kpiąco, lekko się kłaniając, a Hermiona
przewróciła oczami. Czy on zawsze musiał odstawiać takie szopki przy ukochanym
Slytherinie?
-Widzę, że w tym roku
mamy dość nietypową parę. –zwrócił swój ciemny wzrok w stronę Dracona i Hermiony.
–Myślałem, Draco, że masz bardziej wyrafinowany gust.- wygiął usta w grymasie
wyrażającym drwinę.
-Tak, panie profesorze. To tylko szlaban. –uśmiechnął się chłopak
delikatnie, patrząc przymilnie na profesora. Gryfonka myślała, że zaraz się
udusi widząc jego minę. Tak zagrać grzecznego mógł tylko Draco Malfoy.
-Tak też myślałem. Już się obawiałem, że dzieje się coś…
okropnego. –kiwnął mężczyzna ze zrozumieniem. –Została jeszcze jedna sprawa. Jutro
o osiemnastej macie trening Quidditcha.
-Ale, panie profesorze! –oburzył się Malfoy, a jego grzeczna
mina natychmiast zniknęła. –Można to przełożyć na następny dzień? Bo wie pan,
nasz szlaban jeszcze jutro obowiązuję, a nie będę mógł polecieć bez Granger.
Chyba pan nie chce, żeby nasz trening był katastrofą? –jego usta ponownie
wygięły się w uśmiechu próbującym przekonać Snape’a.
-Przykro mi, panie Malfoy, ale jutro to jutro. Widocznie –tu
podniósł kąciki ust.-ale panna Granger będzie musiała polecieć z panem. Ufam,
Malfoy, że poradzisz sobie z taką… drobnostką.
Hermiona natychmiastowo pobladła. Potrafiła robić
praktycznie wszystko, do nauki potrzebowała małej ilości czasu, lecz z lataniem
było inaczej. Nie dość, że nie potrafiła latać, to jeszcze się tego bała.
Spojrzała błagalnie na Dracona. Chłopak też nie był zachwycony tym, że w
treningu będzie uczestniczyła razem z nim. Spoglądał rozzłoszczony na
mężczyznę, który przeszedł do prowadzenia lekcji.
-Radzę ci Granger, nie zawal tego. –szepnął groźnie.
Hermiona miała ochotę się rozpłakać. Dobrze wiedziała, że
Malfoy nie żartuje. Nie bała się go, o nie. Bała się o siebie, bo wiedziała, że
ten trening będzie jednym z gorszych przeżyć jakie doświadczyła. Zamknęła oczy
próbując uspokoić rozszalałe ze strachu serce. Najgorsze było to, że eliksiry
odbywały się dzisiaj z Krukonami, a nie Gryfonami. Wiele by dała za
pocieszający uśmiech Harry’ego.
-Jaki kolor substancji pojawi się po dodaniu żółci
pancernika w eliksirze przywracającym poczucie humoru? –zapytał mistrz
eliksirów siadając za biurkiem.
Ręka Hermiony wystrzeliła w górę. Snape rozejrzał się po
klasie ze zniecierpliwieniem.
-Nikt? No dobrze, panno Granger?
-Granatowy, panie profesorze.
Snape przyglądał jej się przez chwilę, po czym uśmiechnął
drwiąco szczerząc swoje zęby. To był zdecydowanie złośliwy uśmiech, który nie
miał przynieść nic dobrego.
-Wspaniale, Granger. Dwadzieścia punktów jest pani. A z tego
powodu, że dzisiaj jest pani Ślizgonką, punkty przyznaję Slytherinowi.
W Hermionie się zagotowało, a na ustach Ślizgonów pojawiły
się uśmiechy zwycięstwa. Mogła się tego spodziewać po ukochanym opiekunie domu
Slytherinu. Zawsze uczniowie z domu węża mieli u niego taryfę ulgową, to było
normalne. Jak mogła nie wziąć tego pod uwagę?!
No
tak, gdyby to była odpowiedź dla Gryffindoru ewentualnie bym dostała pięć
punktów. –pomyślała ze złością wpatrując się w nauczyciela.
Postanowiła przez resztę lekcji się nie zgłaszać. Było to
dla niej katorgą. Znała odpowiedź na każde pytanie, jej ręka niebezpiecznie
drgała pod stołem, ale nie mogła dać Ślizgonom tej satysfakcji. Snape jednak poznał
jej taktykę, więc sam zaczął wyznaczać ją do odpowiedzi z kpiącym uśmiechem. Gdy
tylko odpowiedziała źle, odejmował punkty Gryffindorowi. To było po prostu
niesprawiedliwe, a ona nie mogła nic na to powiedzieć.
Gdy lekcja się skończyła, spakowała prędko swoje rzeczy i
wyszła z klasy ciągnąc za sobą ucieszonego Ślizgona. Nie przejmowała się tym,
że szła za szybko, powodując, że wpadali w innych uczniów, którzy patrzyli na
nich wrogo. Była wyprowadzona z równowagi, czuła się potraktowana
niesprawiedliwie.
-Ej, ała! Granger! Możesz mnie tak nie ciągnąć? –zdenerwował
się chłopak i pociągnął ją za skrawek szaty żeby się zatrzymała. Spojrzała na
niego ze złością w brązowych oczach i wycelowała oskarżycielsko palcem.
-Zawsze tak macie ze Snapem?
-Taak, no ale was Gryfonów chyba nie lubi ten kochany, stary
nietoperz. –zacmokał z wyraźną radością. Uwielbiał ją drażnić, patrzeć w oczy
ciskające błyskawicami. Sprawiało mu to niebywałą radość.
-Wszyscy Ślizgoni są okropni. –stwierdziła oschle odwracając
się i ruszając ponownie przed siebie.
-Oprócz mnie, no nie? –zapytał z nonszalancją, poprawiając
swoje włosy.
Hermiona zmierzyła go krytycznym spojrzeniem i warknęła idąc
w stronę Wielkiej Sali.
-Nie, Malfoy. Ty jesteś na samym czele.
Obiad minął Gryfonce w bardzo podłym nastroju. Mimo, że nikt
się do niej nie odezwał, bo gdy tylko próbował, ona ciskała błyskawicami z
oczu, to jeszcze ten nieszczęsny Malfoy, podrywał Gryfonki. Puszczał oczka,
uśmiechał się szarmancko, a po chwili już flirtował z co kolejną panienką. Nie
rozumiała dlaczego te dziewczyny tak do niego lgną. To prawda, był przystojny,
ale co poza tym? Miał jakiś tam swój urok osobisty, ale paskudny charakter.
Hermionę to tak bardzo irytowała, że gdy tylko Harry się o coś zapytał, ona
natychmiastowo na niego naskoczyła.
-Przepraszam, Harry. Jestem trochę zdenerwowana tym
wszystkim.
-Oj, Hermiono, spokojnie. Zobaczysz, że nie będzie tak
tragicznie. –powiedział nie do końca przekonany Potter, gdy Hermiona zwierzyła
mu się z obaw o trening quidditcha ze Ślizgonami.
-Nie, Harry. Wiesz dobrze, tak jak ja, że tak nie będzie.
Graliśmy tyle razu w Norze i wiesz jak to się kończyło..-odpowiedziała
zrezygnowana.
Harry wiedział, ale nie chciał tego przyznać głośno.
Uścisnął tylko jej dłoń pocieszająco. Tylko tyle mógł dla niej w tym momencie
zrobić. Tak bardzo współczuł swojej przyjaciółce wiedząc, że czeka ją dosyć
trudne wyzwanie.
~~*~~
Następne lekcje minęły w przyjemniejszej atmosferze.
Hermiona zdobyła bardzo dużą ilość punktów dla Gryfonów, poniżając przy tym Ślizgonów.
Tym razem nie było Snape’a, który mógł zmienić zasady. Draconowi mimo wszystko
podobało się siedzenie z Hermioną. Nie przyznałby się do tego głośno, ale w
duchu nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Mądra Gryfonka wszystko na lekcji
robiła praktycznie za pierwszym razem i gdy jemu nie wychodziło nie naśmiewała
się z niego, tylko ku ogólnemu zdziwieniu pomagała mu. Dlaczego? Może wyczuwała
z satysfakcją, że jest słabszy i chciała
mu pokazać, że jest lepsza od niego? A może po prostu wynikało to z jej dobrego
charakteru?
Gdy musieli wykonać pisemne zadanie, nie musiał się zbytnio
wysilać tylko pozgapiać wszystko od niej. Co prawda, było ciężko, bo ona
widząc, że Malfoy perfidnie ściąga zasłaniała wszystko i fukała na niego, że ma
zacząć robić sam. Nie był jej przyjacielem, aby pozwolić mu na przepisywanie
jej prac.
Mimo wszystko, nigdy nie wyniósł z lekcji tylu notatek co
przez dzisiejszy dzień. Dziwił się, jak to jest, że Potter i Weasley to takie
tępaki. Przecież siedzieli z nią non stop!
*
Na lekcji zaklęć zaczęli powtarzać zaklęcia odsyłające. Nie
wychodziło mu ono zbyt dobrze, a jeszcze bardziej się zirytował, jak jego
koleżance z ławki udało się to za pierwszym razem. Powinien być do tego
przyzwyczajony. Przecież Granger była we wszystkim lepsza od innych. Ale on nie
potrafił przyjąć do siebie tego, że jest lepsza od NIEGO.
Po jakiejś dziesiątej próbie, kiedy miał ze złości rozerwać
poduszkę na które ćwiczył, ona chwyciła go za rękę. Z zaskoczeniem spojrzał na
nią. Po chwili wyrwał swoją dłoń, podświadomie czując cały czas na niej dotyk
Gryfonki.
-Malfoy, robisz to źle. Skup się na tym gdzie chcesz to
wysłać, a nie machasz tą różdżką jak małpa. To samo co Ron..
-Nie porównuj mnie do tego idioty. –warknął.
Hermiona westchnęła licząc do pięciu, próbując nie
wybuchnąć. Odwróciła się postanawiając go olać, skoro nie życzył sobie pomocy.
-Nie mogę. –warknął ponownie.
Ponownie westchnęła z rezygnacją lekko zaskoczona tym, że
jednak chciał jej pomocy. Machnęła lekko różdżką i zademonstrowała chłopakowi
zaklęcie, co ten przyjął z niezbyt zadowoloną miną.
-Wyobraź sobie, że masz złapać znicza. Jesteś tylko na nim
skupiony. –podpowiedziała.
Draco zaczął się skupiać na poduszce, którą miał odesłać do
pudełka na środku sali. Postanowił się dostosować do rad Granger. Może później
będzie tego żałował, ale teraz niech jej będzie.
Moje
ręce są niedaleko złotej piłeczki.. Już, zaraz..
-Udało się! –wykrzyknął po paru próbach lekko
niedowierzając. Wpatrywał się oniemiały w swoją poduszkę.
-Bardzo dobrze, panie Malfoy. Dziesięć punktów dla
Slytherinu.- odezwał się głos profesor Flitwicka.
Draco uśmiechnął się szeroko i zwrócił w kierunku Hermiony,
która również lekko się uśmiechnęła. Szybko jednak odchrząknęli spoglądając na
siebie zmieszani.
-Dzięki, Granger. No wiesz, za pomoc. To jakaś twoja
taktyka? Jestem twoim dłużnikiem?
-Mimo, że cię nie lubię, Malfoy to nie mogłam patrzeć jak
się męczysz. –uśmiechnęła się delikatnie, nadal lekko zmieszana. –Cieszę się
też, że nikt nie ucierpiał od twojej latającej poduszki. I nie, nie jesteś
dłużnikiem. W przeciwieństwie do ciebie, nie oczekuję zawsze czegoś w zamian.
Chłopak posłał jej niedowierzające spojrzenie, ale postanowił
nie kontynuować tematu. Między nimi nastała niezręczna cisza. Oboje nie
wiedzieli co powiedzieć, tylko wpatrywali się w siebie jakby w oczekiwaniu. Hermiona
postanowiła przerwać jednak ten przedziwny moment.
-Może… spróbujmy jeszcze raz?
Malfoy jakby się budząc z chwilowego transu spojrzał na stos
poduszek.
-Nie ma mowy. Udało mi się, więc mam wolne. –rzucił się na
niego z satysfakcją.
Ona pokręciła tylko głową z niedowierzaniem odwracając się.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem nie wiedząc jaka jest tego przyczyna.
~~*~~
Wchodząc do Wielkiej Sali, Hermiona automatycznie ruszyła w
kierunku stołu Gryffindoru. Nagle poczuła, że nie może się dalej ruszyć.
Odwróciła się ze złością i zobaczyła za sobą Dracona, który się do niej
uśmiechnął z satysfakcją i niebezpiecznym błyskiem w szarych oczach.
-Granger, jest czas KOLACJI. Zapraszam do stołu Wielkiego
Domu Slytherinu. –wyciągnął teatralnie rękę wskazując na stół Slytherinu.
Hermiona westchnęła zrezygnowana, podchodząc z lekkim
niepokojem do stołu ich największych rywali. Usiadła pomiędzy Malfoyem, a przystojnym,
ciemnowłosym chłopakiem. Ślizgon posłał jej zniewalający uśmiech, na co ona
zarumieniona szybko odwróciła wzrok.
-Ooo, Draco Malfoy powrócił za stare śmieci. Już myślałem,
że przenosisz się na stałe do Gryffindoru. -uśmiechnął się z ironią do Dracona
chłopak siedzący naprzeciwko nich. Był to przystojny, ciemnoskóry przyjaciel
Malfoya.
-Jestem Blaise. Blaise Zabini. –wyciągnął w kierunku
Hermiony dłoń nadal się uśmiechając i świdrując ją ciemnymi oczami.
-Hermiona Granger. –odpowiedziała zaskoczona Gryfonka, ujmując
jego dłoń. Nie wypadało zrobić inaczej. Mimo wszystko przemawiało przez nią
dobre wychowanie. Nie spodziewała się, że ktoś z Domu Węża okaże jej inne
zainteresowanie niż pogardliwy spojrzenie, ewentualnie rzucenie jakiegoś
oszczerstwa w jej stronę.
-A ja Teodor Nott. –przedstawił się siedzący obok Hermiony
chłopak.
Dziewczyna kiwnęła nieśmiało głową, czując jak jej policzki
się lekko rumienią. Tak, był baaardzo przystojny, miał taki cudowny uśmiech,
ale nie mogła pozwolić sobie, żeby ktoś zobaczył jak reaguje w taki sposób na
jakiegoś Ślizgona. Co jak co, ale nadal pozostaje dumną Gryfonką, nienawidzącą Ślizgonów
i to z namiętną wzajemnością.
-Wytrzymujesz z naszym Malfoyem? Wiemy, czasami ciężko z nim
wytrzymać, ale cóż, kwestia przyzwyczajenia. –wyszczerzył się w olśniewającym
uśmiechu Zabini.
-Zamknij się Blaise, bo cię potraktuję drętwotą. –zagroził
mu blondyn patrząc na niego ostrzegawczo.
Zabini roześmiał się głośno.
-A nie mówiłem? Malfoy stanowczo za szybko się denerwuje.
Spokojnie, Draco, musisz się nauczyć panować nad gniewem. –stwierdził ze
spokojem i powagą na co Nott roześmiał się cicho.
-Jakbyś miał spędzić sam ze sobą życie, też byś się tak
szybko denerwował, Zabini. Z daleka widząc twoją gębę, już dostaję szału.
Hermiona przysłuchiwała się droczeniu chłopaków z nieśmiałym
uśmiechem. W tym momencie Malfoy zachowywał się tak… normalnie. Nigdy nie
słyszała go takim. Może nawet w nim znajduje się jakaś ludzka cząstka.
Spojrzała zaciekawionym lecz zniesmaczonym spojrzeniem po uczniach Slytherinu. Dlaczego
każdy z nich wyglądał na strasznie niemiłego? Była tak zamyślona, że prawie nie
usłyszała tego, że Blaise nagle zwrócił się do niej.
-Hermiono, tak w ogóle muszę ci powiedzieć, ze jesteś
niezwykle mądra. Dzięki za dodanie nam punktów, choć wiem, że nie było to twoim
zamiarem.
Hermiona zaniemówiła. Czy właśnie Ślizgon jej DZIĘKOWAŁ?! NAZWAŁ PO IMIENIU!? No i do tego wszystkiego KOMPLEMENTOWAŁ?!
-Nie ma sprawy. –odpowiedziała obojętnie, ukrywając swoje
zaskoczenie.
-Ogólnie Draco musi być zadowolony, że to z tobą ma szlaban.
–kontynuował. -Nie dość, że mądra to jeszcze piękna. Chętnie bym się zamienił.
–uśmiechnął się a oczy mu zaświeciły.
Hermiona czerwona jak piwonia przyglądała się mulatowi. Nie
tego spodziewała się po chłopaku z Domu Węża. Była przygotowana na drwiny,
śmiechy, obrażanie, lecz nie na komplementy i przyjazne rozmowy. Zmieszana
nawet nie wiedziała co odpowiedzieć. Zaczęła się jąkać szukając odpowiednich
słów.
Draco zachłysnął się akurat pitym sokiem. To, że go
zaskoczyły słowa przyjaciela to było jedno. Po drugie wcale nie był aż tak
zadowolony z ich szlabanu. Jasne, z jednej strony ułatwiało mu to, że to była
Granger, lecz z drugiej, to dlaczego z wszystkich dziewczyn w szkole to musiała
być ona? Gdyby to była inna, oczywiście ładna dziewczyna, mógłby to wykorzystać
inaczej. A po trzecie, czy Zabini zwariował?! Powiedział do Granger, że jest
PIĘKNA! Zirytował go fakt, że mulat próbuje podbijać do dziewczyny. Przecież to
jest GRANGER. Zerknął na Gryfonkę, która była już cała czerwona i uśmiechała
się lekko do Zabiniego próbując się jakoś wysłowić. Westchnął głośno z lekkim
zniecierpliwieniem i złością.
-Zabini, skończ. Jeszcze Granger pomyśli, że jesteś słodki i
kochany. –zironizował patrząc na przyjaciela morderczo.
-Ha! I bardzo dobrze, to sama prawda! –mrugnął do dziewczyny,
powodując jeszcze większe rumieńce. –Draco, czyżbym wyczuwał w tobie zazdrość?
–zapytał z kpiną.
Malfoy jedynie prychnął.
-Jedyne co możesz poczuć to moja pięść na swojej twarzy.
Zabini zaśmiał się zmieniając sprytnie temat.
-A teraz słuchaj, Malfoy. Musimy obgadać jutrzejszy trening.
Draco również się trochę rozluźniając przytaknął.
-Dobra. Przyjdź dzisiaj o dwudziestej pierwszej na szóste piętro
pod posąg Złego Czarodzieja i powiedz: truskawka.
Mulat zapiał z uciechy.
-Zajebiste hasło. Sam wymyślałeś?
-Nie jestem aż tak kreatywny. –rzucił z niesmakiem blondyn.
–Nasza kochana pani wicedyrektor ma lepszą wyobraźnię.
~~*~~
Hermiona dziwnie się czuła z myślą, ze podczas kolacji ze Ślizgonami
nie było tak źle. Polubiła Blaise’a i Teodora. Polubiła, to trochę za duże
słowo, ale przynajmniej tolerowała, akceptowała. Nie wydawali się źli, tak jak
cała reszta Ślizgonów. Tamci nie byli do niej zbyt pozytywnie nastawieni, ale
nie zwróciła na to uwagi. Była zbyt zajęta rozśmieszaniem przez przyjaciół
Malfoya. Chociaż mimo wszystko, gdyby
miała się zaprzyjaźnić z jakimkolwiek Ślizgonem, by się chyba najpierw
wychłostała za pomysł.
-Masz bardzo miłych kolegów, Malfoy. Co jest dziwne, że w
ogóle ich masz, a do tego miłych. Jak to się stało? Chcesz o tym pogadać?
–zapytała z sarkazmem.
-Granger, grabisz sobie. Ale to prawda, mam lepszych kolegów
niż twoi. Ale cóż na to poradzić. Bliznowaty i Wieprzlej nie wydają się być
błyskotliwi. No i Ruda, ale ona wykazuje większą umysłową tolerancję na mózg
niż jej brat.
Hermiona wywróciła oczami. Miała zbyt dobry humor, żeby się
z nim teraz kłócić.
-A, właśnie. Co do Ginny, to przyjdzie dzisiaj skoro ma
przyjść Zabini. Nie mam zamiaru siedzieć i się nudzić jak wy będziecie gadać o tym
głupim Quidditchu.
-Quidditch. Nie. Jest. Głupi. –warknął.
-Wszyscy się tak samo denerwujecie, jak mówię, że latanie na
zaczarowanej szczotce jest głupie. –westchnęła. -Harry ma wtedy spojrzenie
mordercy.
-Chociaż w czymś się z Potterem zgadzam. –mruknął.
Rozsiedli się na kanapie w Pokoju Wspólnym postanawiając
jakoś zająć czas do przyjścia przyjaciół. Hermiona wzięła do ręki książkę z
zamiarem czytania, a Draco zaczął polerować swojego Nimbusa 2001. Siedzieli w
ciszy, świadom lekko krępującej wzajemnej obecności. Nie czuli potrzeby
rozmawiania ze sobą, nie wiedzieli o czym. Próbowali zająć się swoimi
czynnościami, lecz ich myśli i tak kierowały się ku sobie. Nie czuli się tak
źle ze sobą jak myśleli. Cisza zdawała się wcale nie być aż tak krępująca jak
im się zdawało. Była to dla nich sytuacja, do której zostali zmuszeni. Wszystko
działo się wbrew ich woli, lecz mimo wszystko zawsze mogło być gorzej.
Ich rozmyślania przerwało otwieranie się tajemnego przejścia
w ścianie. Do pokoju wkroczyły dwie,
głośno się śmiejące osoby.
-Ooo, widzę, Zabini, że poznałeś już Weasleyównę. –Draco
podniósł brew na widok przyjaciela opowiadającego rudej przyjaciółce Hermiony
żarty.
-Pewnie. Następna śliczna Gryfoneczka. Skąd wy się
bierzecie, dziewczyny? –uśmiechnął się szelmowsko mulat, na co Ginny ponownie
wybuchła śmiechem.
-Blaise właśnie mi opowiedział ciekawą historię o tobie,
Malfoy. -powiedziała Ruda z wrednymi iskierkami, świecącymi w jej brązowych
oczach.
-Serio? Jaką? –zapytał na pozór obojętnie. Dobrze zdawał sobie
sprawę, że jego przyjaciel wie o nim bardzo dużo.
-Naprawdę jako dziecko dałeś się nabrać, że mucha zabija?
–zapytała ze śmiechem.
-I te wymachiwanie rękoma jak jakaś leciała. –rozmarzył się
Blaise.
-Zabini. Nie żyjesz. –warknął blondyn wstając z miejsca. Nie
miało to dla niego znaczenia, że miał wtedy jakieś trzy latka. Nienawidził jak
ktoś z niego żartował.
-Czekaj! –Blaise wyciągnął obronnie dłoń. -Zanim coś zrobisz
pozwól, że coś ci pokażę.
-Nic cię nie uratuje, Zabini.
Blaise wyciągnął spod szaty butelkę Ognistej Whisky. Z
błyskiem w oku przyjrzał się trochę uspokojonemu Malfoyowi, stojącego z
niepewną miną.
-Co tak zaniemówiłeś, panie Malfoy?
-To Ognista..
-Brawo! Dziesięć punktów dla Slytherinu! –powiedział
sarkastycznie.
-Dawaj ją tu!
Blondyn momentalnie się rozpogodził zapominając o
wcześniejszej złości. Przez myśl Hermiony przeleciało stwierdzenie, że Malfoy
zachowuje się jak normalny nastolatek, nie jak typowy dupek, wredny Ślizgon,
nienawidzący wszystkiego i wszystkich. Jakby ponownie zdjął na chwilę swoją
maskę, którą miał ubraną na co dzień.
Przywołał do siebie cztery szklanki i nalał do każdej
bursztynowego płynu. Hermionie niezbyt przypadł ten pomysł do gustu. Nigdy nie
piła whisky, a do tego nie popierała picia w szkole. Przecież jest Prefektem
Naczelnym! I on również!
-Malfoy..-powiedziała powoli. –Oddawaj tą szklankę.
-Granger. Nie bądź taka zachłanna. Masz swoją.
-Nie o to chodzi, idioto! Jesteś PREFEKTEM!
-No i… Aaa! –załapał nagle Draco. -Nasza Prefekt Naczelna
nie chce pić w szkole? A może się boi? –zapytał z ironicznym błyskiem w oku.
-Nie boję się. –powiedziała wyzywająco Hermiona i upiła łyk
ze swojej szklanki.
Płyn rozlał się w jej ciele, rozgrzewając ją. Nie był
szczególnie przyjemny. Ostry i piekący. Na początku się skrzywiła, co nie uszło
uwadze zadowolonego chłopaka.
-Granger, ty nigdy nie piłaś, no nie? –zapytał z drwiącym
uśmiechem.
Hermiona odważnie na niego spojrzała. Nie powie przecież
prawdy blond fretce, bo do końca życia nie da jej spokoju!
-Piłam!
Blondyn uniósł wysoko brwi powątpiewająco.
-Nie piłaś.
-Piłam. –upierała się jednak.
-Nie.
-Dobra, nie piłam. –przyznała niechętnie, czując, że chłopak
i tak dobrze wie jaka jest prawda.
-Ha! Coś widzę, że szybko odpadniesz. Chociaż nie, ty nie
pijesz. –powiedział odbierając jej szklankę.
-Nie ma mowy, pewna siebie fretko. Piję! Nie będziesz mi
rozkazywał! –wyrwała swoją szklankę spoglądając na niego ze złością.
Draco uśmiechnął się drwiąco. Dobrze wiedział jak ma podejść
do wojowniczej Gryfonki. Wzruszył jednak ramionami.
-Jak chcesz.
Chłopaki zajęli się swoimi rozmowami na temat taktyki w
jutrzejszym treningu quidditcha, a dziewczyny plotkowały o nowym nauczycielu
OPCM.
-Takie ciacho z tego nowego. –rozmarzyła się Ginny
rozwalając na jednym z foteli.
-I wygląda na zaledwie starszego od nas o jakieś pięć lat.
–przytaknęła jej Hermiona.
-Myślisz, że nie chciałby mieć romansu z uczennicą? Gdyby
tak, to ja bym była chętna! Korki by mi się przydały w prywatnym pokoju pana
profesora.
-Ginny, zboczeńcu! – roześmiała się Hermiona perliście.
-No, no. Nie wiedziałem że z rudzielca, taki zboczuch. –powiedział
z rozbawieniem Blaise.
On i Draco od dobrych dziesięciu minut przysłuchiwali się
rozmowie dziewczyn z widocznym zainteresowaniem.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz, Zabini. –mrugnęła do niego
Ginny.
Hermiona jednym ruchem różdżki włączyła w radiu stację muzyczną.
Poleciały szybkie dźwięki mugolskiej
piosenki. Blaise, który miał już najwyraźniej wcięte, zaczął śpiewać. (A może
miał tak nawet na trzeźwo? Kto wie…) Wraz z nim Ginny, która była ogromną fanką
mugolskiego zespołu. Usiadła obok Blaise’a, niezwykle podekscytowana, że ktoś
jeszcze podziela pasję do tej piosenki, położyła nogi na jego kolanach zapominając
o istniejącym świecie. Po piosence zaczęli ze sobą rozmawiać z entuzjazmem o
muzyce, całkowicie się odłączając od reszty. Tak naprawdę zostawili Hermionę i
Draco zdanych na siebie. Gryfonka i Ślizgon spojrzeli na siebie zaskoczeni.
-Chyba się zajęli sobą. –westchnęła Hermiona obserwując przyjaciółkę
paplającą jak najęta.
-Taa, Zabini odleciał. Nie wiadomo kiedy zacznie
kontaktować, że są tu też inni. –powiedział z irytacją Draco.
Stwierdził jednak, że bez sensu siedzieć i przysłuchiwać się
ożywionej dyskusji jego przyjaciela z młodą Weasleyówną. Nigdy nie przepadał za
podsłuchiwaniem kumpli, gdy flirtowali z jakimiś pannami. Zwrócił więc swój wzrok na Hermionę.
Dziewczyna wyglądała jakby miała zaraz zasnąć. Siedziała ledwie żywa, jej wzrok
co chwilę się rozjeżdżał, a głowa opadała na boki. Uśmiechnął się na ten widok
z lekkim rozbawieniem.
-Ooo, Granger, ktoś się upił?
-Nie, Malfoy, nikt się nie upił, nie.-zaczęła jąkać się
dziewczyna sklejając niedokładnie zdanie.
-Słaba główka, maleńka. –stwierdził z ironią.
-Pijemy dalej, Malfoy! –nagle oprzytomniała i uderzyła
szklanką o stół czekając aż jej poleje.
Chłopak patrzył na nią nie mogąc się powstrzymać od śmiechu.
Pijana Granger to był tak zabawny, a jednocześnie niemożliwy widok, że w końcu roześmiał
się głośno. Ona zmarszczyła z niezadowoleniem brwi wciąż czekając na następną
kolejkę.
-Co jest, Malfoy? Wymiękasz?
Draco z szerokim, drwiącym uśmiechem nalał jej bursztynowego
płynu, lecz powstrzymał gestem przed jego wypiciem.
-Co powiesz, Granger na zawody? Kto dłużej wytrzyma
–wygrywa.
-Zgoda. –zgodziła się od razu.
Ginny i Blaise zaczęli z niepokojem obserwować jak Draco wraz z
Hermioną utworzyli mini zwody na picie. Opróżnili jedną szklankę, po chwili
następną.
Stwierdzili, że może zrobić się nieprzyjemnie, więc wyszli z
pokoju zostawiając parkę samą. Bez sensu było się żegnać. Byli w tym momencie
tak zajęci sobą, że świat naokoło się rozmył.
Niestety, wprawa Dracona dała mu przewagę. Do tego był
bardziej trzeźwy od Gryfonki. Od początku wiedział kto stoi na wygranej
pozycji, jednak nie mógł się powstrzymać. Nie za często można zobaczyć pijaną
Granger. Hermiona zasnęła po następnym drinku opadając głową na oparcie kanapy.
Chłopak podniósł zwycięsko ręce czekając na oklaski. Rozejrzał się i zorientował,
że ich towarzysze zniknęli. Zerknął na Granger, która odchyliła głowę do tyłu i
lekko otworzyła usta oddychając miarowo. Przez chwilę przeszła przez niego myśl
o tym, że jej usta wyglądają strasznie kusząco. Miękkie, delikatne, czerwone..
Tak, że chciałby sprawdzić ich miękkość swoimi wargami.
To
tylko alkohol. –powtarzał sobie lekko przestraszony.
–Wcale nie chcę jej pocałować. To
Granger. Jej nie można całować.
Wziął dziewczynę na ręce (przysięgając sobie, że z samego
rana się odkazi) i zaniósł do jej sypialni, kładąc delikatnie na łóżko. Sam
chwiał się na nogach i zastanawiał jak mu się udało ją utrzymać.
-Granger, Granger, nigdy nie bądź taka pewna siebie. To może
być twoja zguba. –wyszeptał.
Kładąc głowę na poduszce poczuł, że leży na czymś twardym. Z
zaintrygowaniem sięgnął pod nią wyciągając coś co na pewno należało do Granger.
Czekam na next bardzo fajny rozdział jak byś była taka miła to może zdradzłaś by mi co poczów twardego bo psychicznie nie wytrzymam
OdpowiedzUsuńCzekam na next bardzo fajny rozdział jak byś była taka miła to może zdradzłaś by mi co poczów twardego bo psychicznie nie wytrzymam
OdpowiedzUsuńA to dowiesz się już w poniedziałek :) Rozdział spróbuję dodać już z samego rana :) Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!! Miałaś bardzo fajny pomysł z tym szlabanem Hermiony i Draco :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny :)