Hermiona długo w nocy nie mogła zasnąć. Myślała nad
pocałunkiem, którym obdarzył ją blondyn. Jeżeli te muśnięcie warg można nazwać
pocałunkiem. Na początku była wściekła. Chciała pójść do tego pewnego siebie
dupka, nawyzywać go, że sobie za dużo pozwala a następnie przyłożyć z pięści w
tę jego wypindrzoną buźkę. Niby był to nic nie znaczący pocałunek, który ledwo można było odczuć,
ale w niej wywołał ogromną gamę emocji. Ślizgon bardzo łatwo potrafił ją
wprowadzać w stan takiego otępienia. Była jednak pewna, że zrobił to dla
zabawy. Ona jednak nie pozwoli na to, aby ktokolwiek się nią bawił. A
szczególnie Malfoy. Jeżeli myślał, że ten
pocałunek mógłby się jej spodobać, to się mylił. Nigdy nie da mu tej
satysfakcji.
-Cholerny
dupek! Myśli, że wszystko mu wolno?! Jeżeli tak, to się myli! Przecież nawet mu
się nie podobam! Nienawidzi mnie!
To
dlaczego cię pocałował? -szepnął głośnik w jej głowie.
-Dlatego, że chciał mi zrobić na złość i
zabawić się mną!
Na
pewno? A może jednak podobasz mu się?
Roześmiała się histerycznie na samą tę
absurdalną myśl.
-Nie rozśmieszaj mnie, tutaj chodzi o Dracona Malfoya.
A
może on...podoba się tobie?
-Tak! Znaczy NIE! Jest przystojny, ale
tylko tyle można o nim powiedzieć. Poza tym to dupek, denerwuje mnie, ciągle
wyzywa, ma piękne oczy no i...HERMIONO STOP.
Głosik w jej głowie cicho się zaśmiał i
zamilkł.
*
W tym samym czasie, podobne myśli dręczyły
też Dracona. Na początku chciał ją pocałować dla żartów. Był taki
przyzwyczajony do bawienia się dziewczynami. Chciał zobaczyć jak zareaguje, jak
zaczyna krzyczeć, wyzywać go i obrażać. Szczególnie po jego ostatnim pytaniu,
którym wiedział, że ją zbił z pantałyku. Lecz poszło to w zupełnie inną stronę
niż się tego spodziewał. Gdy tylko dotknął jej ust, jego ciało przeszedł
przyjemny dreszcz, dlatego bardzo szybko odsunął się od jej warg i uciekł do
swojego dormitorium. Zadziałało to na niego zbyt entuzjastycznie. Nigdy nie
czuł czegoś takiego. Czuł się jakby smakował zakazany owoc. Granger na pewno
takim była. Przyjemne mrowienie czuł do teraz na swoich wargach.
-Dlaczego to do cholery zrobiłem?!
Bo Ci się podoba! A raczej podobał ten
pocałunek!
-NIE PRAWDA.
Prawda.
-ZAMKNIJ SIĘ GŁUPIE SUMIENIE!
Nie mogę. Muszę Ci uświadomić, że mimo to
iż jest szlamą, zwróciła na siebie Twoją uwagę. To niezwykłe, nie uważasz?
-Ona NIE
ZWRÓCIŁA MOJEJ UWAGI. To jest GRANGER. Jest SZLAMĄ. Mam gdzieś ją, ciebie i ten
beznadziejny pocałunek.
Chłopak już nie usłyszał tej nocy więcej
cichego głosu w swojej głowie.
~~*~~
Gryfonka wstała rano w wyśmienitym
humorze. Ubrała się, umalowała i wyszła z dormitorium. Od dawna nie czuła się
tak szczęśliwa. Czuła, że dzisiaj będzie miał miejsce wyjątkowo dobry dzień.
Postanowiła nie przejmować się błahostkami, nie dawać się wyprowadzać z
równowagi ani z nikim kłócić. Chciała być ponownie wesołą, bez wszelakich
problemów innych niż odrobienie pracy domowej Hermioną Granger. Tak naprawdę
nigdy tak nie było. Przecież przyjaźniła się z Harrym Potterem. Z nim nie dało
się nie mieć problemów.
Dzisiaj
nikt mi nie zepsuje dobrego humoru. –uśmiechnięta ruszyła do Wielkiej Sali na
śniadanie.
Po drodze witała się ze znajomymi szerokim
uśmiechem. Dzięki swojemu optymizmowi zarażała wszystkich napotkanych kolegów
dobrym humorem i pozytywnym nastawieniem. Nie było czasu na marudzenie i
markotne podejście do wszystkiego. Ach, jak bardzo się myliła…
-Dzień dobry. –przywitała się wesoło
siadając obok Harry’ego i Rona.
Chłopcy spojrzeli na nią zaskoczeni. Już
od bardzo długiego czasu nie widzieli takiej radości na twarzy przyjaciółki.
Spojrzeli na siebie z lekko uniesionymi brwiami w geście zdziwienia.
-Hej, Hermiono. Coś ty taka wesoła
dzisiaj? Coś się stało?- Zapytał ostrożnie ciemnowłosy. -Chyba na dzisiaj nie
był zapowiedziany żaden test, co?
Gryfonka roześmiała się.
-Nie, głuptasie. Po prostu świat jest
piękny, nie ma czasu aby marnować go na zły humor. –powiedziała i pocałowała obu
w policzki. Ron zarumienił się natychmiastowo dotykając lekko tego miejsca, a
Harry uśmiechnął się szeroko.
-Taka Hermionka to może być codziennie.
Dziewczyna roześmiała się perliście.
-Jedzmy szybko i chodźmy na błonia.
Odwiedzimy Hagrida przed lekcją! Dawno się z nim nie widzieliśmy.
Trójka przyjaciół spałaszowała szybko
śniadanie i w akompaniamencie wesołych śmiechów ruszyła do wyjścia ze szkoły. W
wejściu do Wielkiej Sali minęli Dracona Malfoya, który uśmiechnął się kpiąco,
gdy tylko ich zobaczył.
-Co się tak szczerzycie jak idioci?
Weasley nie zżarł całego stołu Gryffindoru?
Hermiona zarumieniła się lekko na jego
widok. Przypomniał jej się wczorajszy krótki pocałunek, którym ją obdarzył.
Zacisnęła lekko pięści patrząc na niego buntowniczo, ale przypomniała sobie, że
dzisiejszego dnia nikt jej nie miał zepsuć humoru. Malfoy wyglądał tak, jakby
wczorajszej sytuacji w ogólne nie było. Nawet na nią nie spojrzał. Gryfonka szybko
przybrała na twarz wesoły uśmiech i wzięła przyjaciół pod ramiona.
-Cieszyliśmy się, że cię nie widzimy,
Malfoy. Niestety, jak na złość pojawiłeś się. Szkoda. A co do Rona.. nie, nie
zjadł. Jak chcesz, możesz podejść i wziąć coś dla siebie. –powiedziała to tak
przesłodzonym głosem, że Draco oraz jej przyjaciele spojrzeli na nią
niedowierzająco.
Hermiona posyłając mu jeszcze szeroki
uśmiech, wyciągnęła chłopaków z zamku zaczynając się śmiać. Draco spojrzał za
nimi ze zdezorientowaną miną. To było trochę… dziwne. Pokręcił z
niedowierzaniem głową i usiadł przy stole Slytherinu obok Zabiniego.
-Co tam, stary? –przywitał się.
-Nic nowego. A ty co taki jakiś jesteś
dzisiaj markotny?
-W moim życiu dzieją się coraz dziwniejsze
rzeczy, Blaise. –stwierdził nakładając sobie jajecznicę.
-To znaczy jakie? –zapytał zaskoczony
mulat.
-Szkoda gadać. Potrzebuję jakiejś
odskoczni, bo niedługo zwariuję.
-Mieszkanie blisko Granger wykańcza, co?
–uśmiechnął się ironicznie.
-Żebyś wiedział. Zabini, potrzebuję się
napić. Zróbmy sobie jakiś typowo męski wieczór. Ty, ja i nasza ukochana
Ognista.
-Myślałem, że nigdy nie zaproponujesz.
–wyszczerzył się Blaise. –O dwudziestej u ciebie?
-Zgoda. Jest tam tylko Granger, ale i tak
będzie siedzieć u siebie, więc nie będzie nam przeszkadzać. Chyba, że się
zdenerwuje, że znowu pijemy. Wiesz jaka potrafi być Granger. Prefekt idealny. W
każdym razie przynieś dużo alkoholu, Zab. Przyda mi się.
-Mówisz, masz.
~~*~~
Trójka Gryfonów zapukała do chatki
gajowego. Usłyszeli ciężkie kroki i w drzwiach stanęła włochata głowa Hagrida.
-O wy łobuziaki! W końcu sobie o mnie
przypomnieliście!
Półolbrzym wpuścił ich do środka i
postawił na stole cztery kubki oraz własnej roboty niejadalne
ciasteczka. Ron mimo tego, że nie był głodny, szybko sięgnął po jedno, ale
po chwili tego pożałował zapominając o kulinarnych umiejętnościach Hagrida.
Odłożył je szybko na talerz rozmasowując sobie szczękę. Hermiona i Harry
zachichotali.
-No! Opowiadajcie! Jak
tam pirszy miesiąc szkoły? Jak nowi nauczyciele? Dużo już macie pozadawane?
Historie przyjaciół
trwały przez dłuższy czas. Każde z nich miało dużo do opowiedzenia i
pomarudzenia. Snape oczywiście był ich stałym tematem, który potrafili z każdej
strony omówić. Również nowy nauczyciel Obrony nie za bardzo przypadł im do
gustu. Chłopaki poskarżyli się na ilość zadań domowych, na co Hermiona
stwierdziła: „Ale to przecież dobrze! Musimy ćwiczyć! W tym roku przecież
czekają nas Owutemy!”. Chłopcy nie przyjęli tego z entuzjazmem, tylko posłali
Hagridowi znaczące spojrzenie.
Hermiona również miała
się czym pochwalić. Z radością opowiedziała Hagridowi o wszystkich obowiązkach
i przywilejach jakie posiadała będąc Prefektem Naczelnym. Wspomniała też, że
musi dzielić Pokój Wspólny z Malfoyem i to była chyba najgorsza z tych
wszystkich luksusowych opcji. Mimo współczucia chłopaków i Hagrida, zdawała
sobie sprawę, że nie jest tak źle. Blondyn nie przeszkadzał jej zbytnio, tak
naprawdę prawie wcale się nie widywali. Powoli przyzwyczajała się do jego
obecności.
Po dwóch godzinach
wyszli z chatki gajowego i ruszyli przez błonia na lekcje. Szybko minął im czas
w obecności półolbrzyma. Na Obronie Przed Czarną Magią ćwiczyli zaklęcie
eksplodujące. Dla członków GD nie było to problemem, gdyż dwa lata temu nauczyli
się go perfekcyjnie na swoich spotkaniach. Dzięki temu, większość uczniów
zdobyła pozytywne punkty dla swoich domów. Poza tym, w klasie było tak głośno,
że na dzisiejszej lekcji każdy mógł rozmawiać ze sobą swobodnie bez strachu, że
zostaną przyłapani przez nauczyciela.
W przerwie na następną
lekcję, Hermiona postanowiła odpytać Harry’ego. Czasami się zastanawiała jak to
jest, że właśnie on miał pokonać Lorda Voldemorta, skoro miał problem z jednym
z prostszych zaklęć.
-Och, Harry. Czy ty
nigdy się nie nauczyć rozróżniać glandula
od glandulaa? To naprawdę nie jest
takie trudne! To podwójne „a” na końcu wymawiasz z takim lekkim akcentem i
machasz trochę wyżej różdżką!
Harry spojrzał na
przyjaciółkę jak na wariatkę, a Ron tylko podniósł wysoko brwi. Oboje nie
rozumieli toku myślenia brązowookiej. Zawsze ich zaskakiwało to, że wszystko
jej się tak łatwo udawało.
-Nie mamy twojego mózgu,
Hermiono. Ty jesteś po prostu bezbłędna, a my… Nie oszukujmy się, jesteśmy od
ciebie gorsi w te klocki. -stwierdził Ron, na co Hermiona lekko się
zarumieniła.
-Ooo nie, moje
samosprawdzające pióro znowu to zrobiło! Pozmieniało mi wszystko co napisałem.
–jęknął rudzielec.
-Dobra, pokaż to. –westchnęła.
-Sprawdzę i poprawię ci ten esej.
-Dzięki, Hermiono.
Normalnie kocham cię.
Hermiona zaśmiała się i
zarumieniła lekko na policzkach. Musiała przyznać, że wyznanie przyjaciela
trochę ją zawstydziło.
-Tak, tak. Jak ci
sprawdzę zadanie domowe to nagle miłość. –wytknęła mu język.
-Ooo, znowu nazywasz się
Roonil Wazlib? –zaśmiał się Harry, zaglądając przez ramię przyjaciółki.
-Mógłbyś zrezygnować z
tego pióra, Ron. Same błędy. –westchnęła.
-A mówiłem ci Hermiono,
że jesteś najwspanialszą i najcudowniejszą dziewczyną jaką znam?
-Tylko sto dwadzieścia
trzy razy. –zaśmiała się.
Usłyszeli
za sobą głośne prychnięcie. Całą trójką jak na zawołanie odwrócili się i
zobaczyli Dracona Malfoya z uwieszoną jego ramienia Pansy Parkinson. Ślizgon
patrzył na nich z wyższością i przyklejonym drwiącym uśmiechem.
-Czegoś potrzebujesz,
DRACUSIU? –zapytała chłodno ze sztucznym uśmiechem Hermiona. Nie zamierzała dać
się sprowokować, bo to najwyraźniej próbował zrobić Malfoy. Spojrzała także na
dziewczynę o twarzy mopsa z pogardą. Harry i Ron ryknęli śmiechem.
-Od ciebie nic, szlamo.
I nie radzę ci do mnie tak mówić, bo jeszcze mnie popamiętasz. A wy, Głupottery
nie suszcie tak zębów. Weasley, trzeba cię zawrócić do podstawówki uczyć pisać
własne imię?
Ron cały czerwony zerwał
się z miejsca.
-Przegiąłeś, Malfoy. DUCKLIFFORS!
-TARANTALLEGRA! –rzucił w tym samym czasie Draco.
Zaklęcia się tak
zmieszały, że Draco wyrósł kaczy dziób i jedna płetwa, a Ron wywijał szybko
nogami i machał żółtymi, kaczymi skrzydełkami.
-MALFOY, WEASLEY, SZLABAN
I ODEJMUJĘ WASZYM DOMOM PO PIĘTNAŚCIE PUNKTÓW ZA BÓJKĘ! –krzyknęła zdenerwowana
Hermiona. Jako Prefekt Naczelny nie zamierzała im tego puścić płazem.
Chłopcy spojrzeli na nią
zaskoczeni. Ona tylko patrzyła na nich groźnie. Nic jej nie obchodziło, że
dotyczyło to też jej przyjaciela. To on zaczął bójkę, mimo, że Malfoy go
sprowokował. Zamierzała być sprawiedliwa.
-Skoro pani, panno
Granger już zajęła się tymi dwoma tutaj. –podeszła do nich profesor Sprout
patrząc z naganą. –to mi zostaje wysłanie państwa do Skrzydła Szpitalnego. Za dwadzieścia
minut widzę was z powrotem.
*
Chłopcy wrócili po piętnastu
minutach i usiedli na swoje miejsca milczący i markotni. W drodze widocznie
zdążyli się jeszcze pobić, gdyż Ron miał rozcięty łuk brwiowy, a Draco
opuchniętą wargę. Posyłali sobie co rusz groźne spojrzenia.
-Hermiono..-zaczął ostrożnie
Ron. –nie mówiłaś poważnie z tym szlabanem, prawda?
-Bardzo
poważnie. Dzisiaj wieczorem. O dwudziestej pod biblioteką.
Ron zmarkotniał i obrócił
się z niezadowoloną miną w stronę nauczycielki. Spodziewał się, że udobruchanie
Hermiony nie pójdzie tak łatwo. Gryfonka potrafiła być bardzo uparta,
dodatkowo, że chodziło tutaj o naruszenie regulaminu szkolnego.
~~*~~
-Heermioonoo, proszę
cię, odpuść z tym szlabanem. Naprawdę muszę na niego iść? Mam masę nauki! Kiedy
to wszystko zrobię? –próbował ją podejść, wiedząc, że może odpuścić jeżeli
chodziło o naukę.
-Trzeba było się bić?
Nie. Jak odbębnisz swoje przynajmniej się nauczysz, że nie warto strzelać
zaklęciami gdzie popadnie.
-Ale tutaj chodzi o
Malfoya! Wiesz dobrze jaki on jest! Sprowokował mnie!
-Nie interesuje mnie to.
Powinieneś nauczyć się panować nad emocjami, skoro wiesz jaki jest.
Rudzielec spojrzał na nią
smutnymi oczkami układając usta w błagalnej minie.
-Ron, po raz milion
pięćsetny mówię ci NIE.
Dziewczyna wstała i
wzięła swoje książki.
-Gdzie idziesz? –zapytał
ją Harry.
-Muszę się trochę
przewietrzyć. Ron, widzimy się później.
Skierowała swoje kroki
na błonia, pod jej ulubiony dąb nad jeziorem. Rozsiadła się wygodnie i zaczęła
pisać list do rodziców. Tęskniła za nimi. Brakowało jej mamy, której mogła o
wszystkim powiedzieć. Zwierzyć się jak jej życie, zaczyna ulegać ogromnej
zmianie. Była tak skupiona na pisaniu, że nie zauważyła jak obok niej ktoś
siada.
-Granger, kontaktujesz
chociaż?
Hermiona spojrzała zaskoczona
na swojego towarzysza. Nawet nie zorientowała się jak długo tutaj siedzi.
-Malfoy? Czego chcesz?
-Przyszedłem cię błagać,
żebyś się nie wygłupiała z żadnym szlabanem.
-Ale ja się nie
wygłupiam. Nie ma mowy żebym wam odpuściła. Może to was nauczy pokory.
Malfoy wywrócił oczami.
On i Weasley nigdy nie będą przyjaciółmi. Walka z nim i wyzwiska to jedno z
jego ulubionych zajęć.
-Nie każ mi cię błagać
na kolanach, bo tego nie zrobię. –ostrzegł.
-A szkoda, to mógłby być
zabawny widok. –wróciła do pisania listu próbując go zignorować.
-Doceń to, że JA o coś
proszę. –warknął.
-Ależ doceniam i
gratuluję. –mruknęła nie patrząc na niego. –To musi być twój pierwszy raz, co?
Czuję się zaszczycona. –powiedziała sarkastycznie.
Chłopak wiedział, że za
dużo tak nie zdziała. Ta dziewczyna była strasznie uparta, a do tego nie było
żadnego powodu, aby zrezygnowała z tego szlabanu bo on ją o to prosi.
-Czegoś jeszcze chcesz?
–zapytała chłodno. –Jeżeli nie, możesz sobie iść.
Blondyn przez chwilę wyglądał
na zdezorientowanego, ale nie odpuścił. Nie zamierzał odpuszczać.
-Granger, błagam cię.
Mam dzisiaj męski wieczór!
-Chyba twój męski
wieczór musi przenieść się na jutro. A tymczasem spędzisz go z Ronem i ze mną.
O dwudziestej pod biblioteką, nie spóźnij się. –Blondyn spojrzał na nią
błagalnie. Nigdy nie widziała u niego takiej miny. I na pewno nie ujrzy jej
szybko ponownie. Jego oczy wyglądały podobnie jak oczy kota ze „Shreka”. -Serio
uważasz, że po tym jak nazwałeś mnie szlamą PONOWNIE, tak po prostu ci wybaczę
i zgodzę się na przesunięcie szlabanu albo odwołanie go? Mówiłam ci, że jesteś
zbyt pewny siebie. A i ten kot był jednak bardziej przekonujący.
Malfoy spojrzał na nią
jak na wariatkę.
-Dobrze się czujesz,
Granger? Jaki kot?
Westchnęła. Przecież
Malfoy nie mógł znać mugolskich bajek.
-Taki z mugolskiej
bajki. Nie ważne, i tak nie zrozumiesz. Po prostu robił podobną minę do twojej.
Draco nadal patrzył na
nią zaskoczonym wzrokiem, a Gryfonka wstała stwierdzając, że Malfoy i tak się
nie odczepi, więc to ona musiała sobie pójść. Otrzepała szatę z liści i
odwróciła się od niego z zamiarem opuszczenia go. Zrobiła zaledwie krok, gdy
poczuła jak łapie ją za nadgarstek i przyciąga do siebie. Teraz stała przed
Draconem Malfoyem, który w mocnych uściskach trzymał wysoko jej nadgarstki.
Zrobiła zdenerwowaną minę próbując się wyszarpnąć, ale nie pomogło. Miał więcej
siły od niej. Spojrzała zacięcie w jego szare oczy, które błyszczały teraz
kpiąco. Odepchnął ją od siebie tak, aby plecami dotykała drzewa. Pochylił się
nad nią nie puszczając jej nadgarstków.
-A czy
tamten kot potrafi tak? –jego twarz zaczęła się znacznie zbliżać do jej twarzy.
Czuła już jego ciepły oddech na swoich policzkach. Kolana zaczęły jej mięknąć,
a oddech zrobił się płytki. Dlaczego nie robiła żadnego ruchu? Czy właśnie
pozwalała na to, aby Malfoy mógł ją znowu pocałować? Ze zdenerwowania i
zaskoczenia zdążyła tylko wyszeptać:
-N-nie wiem…
Był z siebie zadowolony.
Granger była tak zdezorientowana i zaskoczona, że nie była nawet zdolna do
żadnego ruchu. Teraz musiał tylko jej powiedzieć, że musi odwołać ten szlaban.
Czy to nie dlatego właśnie tkwił w takiej pozycji? Jednak była
sprytniejsza niż mu się wydawało. Nawet się nie zorientował kiedy puścił jedną
z jej rąk, a ona szybko wzięła w nią garść liści, które rzuciła prosto w jego
twarz z perfidnym uśmiechem. Czyżby jego urok nie działał na nią tak bardzo jak
na inne dziewczyny?
-A masz! –rzuciła go
następnymi garściami liści, gdy Malfoy jak oparzony odsunął się od niej.
Strzepał ze spokojem z platynowych włosów parę listków i spojrzał na nią z
diabelskim uśmiechem. Hermiona wzdrygnęła się, głośno przełykając ślinę.
-O niee, Granger. Wywołałaś
wojnę.
Gryfonka pisnęła i
rzuciła się do ucieczki. Niestety, była zbyt wolna. Chłopak bardzo szybko ją
dogonił i przewrócił na ziemię. Czuła
się taka bezbronna. Ślizgon nie dość, że był zdecydowanie szybszy to do tego
silniejszy. Nie przejmowała się tym jednak, tylko walczyła zacięcie. Zaczęli
rzucać w siebie całymi stertami liści, gonić się, wrzucać liście za koszulkę i
śmiać się jak małe dzieci. Nawet się nie zorientowali kiedy zaczęli się tak
zachowywać. Hermiona piszczała i śmiała się, gdy co chwilę lądowała na ziemi.
Ostatecznie każde miało pełno liści w miejscach, w których nie powinno być ani
jednego. Zmęczeni stanęli w dużej odległości od siebie ciężko dysząc.
Gryfonka przymknęła
powieki próbując złapać oddech, lecz to był błąd. Draco szybko pokonał
odległość do niej ponownie przewracając ją na ziemię. Próbowała się bronić
rzucając wszystkim co miała pod ręką, ale blondyn nie robiąc sobie nic z tego
usiadł na niej okrakiem i ponownie złapał za nadgarstki przygważdżając za głową
do ziemi.
-I co teraz, cwaniaro?
-Puszczaj, Malfoy.
–powiedziała, ze złością.
-Nie tak prędko… A co z
tego będę miał?
Hermiona zirytowała się.
-Czy ty zawsze musisz
mieć coś w zamian?
-Oczywiście, maleńka.
Nic w życiu nie jest za darmo. Jeszcze się tego nie nauczyłaś?
Wyjął parę listków z jej
włosów, które wczepiły się podczas ich wojny. Hermiona zadrżała pod dotykiem
jego palców. Zauważywszy jej reakcję, z błyskiem w oczach zaczął powoli odgarniać
kilka zbłąkanych kosmyków z jej twarzy, delikatnie muskając opuszkami jej
policzki. Czuła jakby miejsca w których ją dotykał zaczynały ją piec. Ponownie
czuła jak się w nim zatraca. Nie chciała jednak pokazać swojej słabości.
-Jeżeli chodzi ci o odwołanie
szlabanu, to nie ma mowy. –powiedziała spokojnie. –Poleżę tak sobie.
Blondyn uśmiechnął się
drwiąco.
-Hmm… Skoro nie chcesz odwołać
szlabanu, to może wybiorę coś w zamian?
Zaczął udawać, że się
namyśla. Po chwili spojrzał w jej czekoladowe oczy z błyskiem i zaczął się do
niej przybliżać. Jej serce przyspieszyło niebezpiecznie. Ponownie dzisiejszego
dnia znajdował się tak blisko jej twarzy. Wciągnęła powietrze czując już jego
zapach. Wstrzymała oddech. Po paru sekundach, które dla nich ciągnęły się
wieczność, Draco złączył swoje usta z ustami dziewczyny. Hermiona momentalnie zapomniała
o wstydzie, oraz o tym, że właśnie całuje się ze swoim największym wrogiem na
środku błoni, gdzie każdy mógł ich zobaczyć. Poczuła jakby coś elektryzującego
przechodziło przez całej jej ciało. Wyrwała swoje ręce i wplotła w blond włosy
Dracona przyciągając go bliżej siebie. Chłopak z lekkim zaskoczeniem czując, że
dziewczyna oddaje pocałunki zaczął ją całować jeszcze zachłanniej. Próbował się
od niej oderwać, ale gdy poczuł, że go do siebie przyciąga nie potrafił się
powstrzymać. Pocałunek był łagodny, subtelny. Chciał więcej, chociaż nie mógł.
Jej ciało zaczęło się niebezpiecznie spinać. Powrócił do niej rozsądek.
Odepchnęła go od siebie zarumieniona i zdenerwowana. Draco nie panował nad
swoimi emocjami i zrobił niezadowoloną minę.
-No, no, Granger. Mimo,
że chłopaka miałaś tylko jednego, to całujesz całkiem nieźle.
Hermiona wyglądała jakby
zaraz miała sobie włosy z głowy powyrywać. Była wściekła.
-Tak nie powinno być!
–krzyknęła.
Zepchnęła go od siebie i
rzucając znienawidzone spojrzenie uciekła do zamku. Podczas biegu czuła na
policzkach gromadzące się w szybkim tempie łzy. Nie panowała nad tym. Nie
panowała nad uczuciem, które coraz bardziej zaczęło ją pochłaniać. Czym ono
było? Nie miała pojęcia. W żadnym wypadku nie nazwałaby tego miłością. Nie była
zakochana w Malfoyu, więc dlaczego tak bardzo działał na nią jego dotyk? Przed
chwilą oddała nawet pocałunek! I do tego jej się podobało… Całował tak
delikatnie, namiętnie. Nie. Nie mogła tak myśleć o pocałunku ze swoim wrogiem.
-Co ty robisz, Hermiono?
–szepnęła. –Po prostu gratuluję ci! Nie dość, że całowałaś się z Draconem
Malfoyem, to jeszcze ci się to podobało?!
Zarumieniła się
znacznie, gdy powróciła myślami do pocałunku sprzed chwili. Do jego miękkich
warg, delikatnego dotyku. Pokręciła głową i pozwoliła, aby ogarnęła ją złość.
Złość na Ślizgona, który aktualnie mieszał w jej ustatkowanym życiu. Dlaczego
ją całuje skoro jej nienawidzi?! Od zawsze była dla niego tylko szlamą. Nie
zamierzała być również zabawką. Zapewne ma w tym swój cel. Może zakład? Może
chce komuś udowodnić, że potrafi zdobyć nawet ją? W każdym razie ona na pewno
mu tego nie ułatwi.
-Przecież nie możesz się
zakochać w takim dupku! Hermiono, opanuj się! –skrzyczała siebie. Była pewna,
że nie poczuje nic do takiej osoby jaką był Draco Malfoy. Tylko czy aby to
wszystko nie zaczynało się już powoli dziać? -Nie pozwolę, aby znowu doszło do
jakiegoś pocałunku. Nie pozwolę, aby komplikował wszystko jeszcze bardziej. -powiedziała
z przekonaniem i ruszyła w stronę zamku.
Obydwoje nie zdawali
sobie sprawy, że całą sytuację, która działa się przed chwilą obserwowały dwie,
zadowolone pary oczu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz