poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Rozdział 20. Kocham?

-HERMIONA! –Draco złapał Gryfonkę w ostatnim momencie nim uderzyła w podłogę. Z przerażenia nawet nazwał ją po imieniu. Położył ją delikatnie na ziemi i sprawdził puls i inne czynności życiowe. Z ulgą zauważył, że oddycha. Złapał ją delikatnie za ramiona i zaczął nimi potrząsać. Nie budziła się. Powoli zaczął tracić nad sobą panowanie. Co powinien zrobić?! Gdyby był dawnym Malfoyem po prostu by ją tutaj zostawił. Lecz nie był nim.
-Obudź się! Granger! Słyszysz mnie?! Cholera, Granger, obudź się! –poklepał ją po bladym policzku, a następnie dotknął dłonią jej czoła. Było rozpalone.
-Nie może ci się nic stać, Granger! –krzyknął zrozpaczony. Nigdy nie podejrzewałby siebie o takie przejęcie jej osobą, lecz w tym momencie nie chciał niczego innego niż tego, żeby się zbudziła. -Nie pozwolę na to! Nie mogę cię stracić, rozumiesz?!
Był tak tym wszystkim pochłonięty, że dopiero po paru sekundach doszło do niego to, co powiedział. Chciał zbesztać się w myślach, lecz poczuł, że tak naprawdę powiedział to szczerze. Nie chciał jej stracić. Naprawdę tego nie chciał. Gryfonka wniosła w jego życie coś nowego. Spojrzał więc na nią błagalnym wzrokiem, lecz nadal się nie budziła. Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że jej stan się pogarsza. Twarz zaczęła blednąć, wargi robić się sine. Nawet oddech zaczynał słabnąć. Nie mógł dłużej zwlekać. Bardzo możliwe, że właśnie walczyła o życie. Wziął się w garść i wziął ją na ręce.
-Nie mogę cię stracić, Granger, nie teraz. Nie, gdy wiem, że coś dla mnie znaczysz. Jeszcze muszę się dowiedzieć co. A ty mi w tym pomożesz.
Spojrzał po raz ostatni na jej zmizerniałą twarz i pobiegł przed siebie w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Draco Malfoy się bał. Naprawdę się bał, że coś jej się może stać. W tym momencie czuł się za nią odpowiedzialny. Wiedział, że nie wybaczyłby sobie tego, gdyby nie przeżyła.
Z sal lekcyjnych zaczęła wylewać się fala uczniów, którzy zmierzali na przerwę w lekcjach. Gdy zobaczyli pędzącego jak strzała Dracona, trzymającego na rękach omdlałą Hermionę, uskakiwali z drogi patrząc na tą scenę zdezorientowanym wzrokiem. W sumie nic dziwnego. Widok Malfoya niosącego nieprzytomną Gryfonkę mógł wywoływać dosyć duże zaskoczenie. Niektórzy mogli pomyśleć, że się pobili.
-Znowu się zaczną plotki. –westchnął.- Na pewno Granger będzie zadowolona.  
Uśmiechnął się na myśl o wkurzonej Gryfonce, wyzywającej uczniów za roznoszenie na jej temat plotek. Nienawidziła ich. Nie lubiła o sobie słuchać zmyślonych historii. W tym roku jednak było ich więcej niż podczas poprzednich lat. Wszystko przez niego, a teraz miał jej przysporzyć następne. W tej chwili jednak niezbyt go to interesowało. Najważniejszym celem w tym momencie było dostanie się do Skrzydła Szpitalnego, aby oddać ją w odpowiednie ręce i upewnić się, że wszystko w porządku. Że będzie żyła, będzie się do niego uśmiechała, złościła na niego i wyzywała od najgorszych. Tak jak było zawsze i tak, jak być powinno.
Gdy dotarł w końcu na pierwsze piętro, gdzie znajdowało się Skrzydło Szpitalne, wpadł z impetem do środka i na tyle głośno na ile pozwalało jego zadyszenie wykrzyczał:
-Pani Pomfrey! Pomocy!
Zza drzwi po lewej stronie wybiegła szkolna pielęgniarka. Wyglądała na niezadowoloną, ale również zaniepokojoną.
-Co tutaj się dzieje?! Panie Malfoy, to jest szpital, w tym miejscu leżą chorzy, którzy potrzebują ciszy i odpoczynku, proszę nie krzyczeć jakby znajdował się pan na boisku!
-Przepraszam, ale nie ma czasu! Granger! Ona zemdlała!
Pani Pomfrey dopiero teraz zwróciła uwagę na spoczywającą w jego ramionach uczennicę. Otworzyła szeroko oczy, lecz jej profesjonalne podejście nakazało szybką reakcję.
-Merlinie! Połóż ją tutaj, szybko! Proszę opowiedzieć co się stało!
Draco posłusznie opowiedział pielęgniarce, że tak naprawdę nie zna przyczyny. Rozmawiali, a gdy się odwróciła aby odejść po prostu zemdlała, a on przyniósł ją tutaj. Kobieta przyglądała mu się podejrzliwie.
-I nie było żadnej bójki, tak?
-Przecież powiedziałem, co się stało! –zdenerwował się.
-Dobrze, proszę się nie gorączkować, panie Malfoy. Musiałam zapytać. Dobrze wiem, że nie pałacie do siebie sympatią.
A zdziwiłaby się pani –pomyślał chłopak z lekkim grymasem twarzy.
Kobieta wzięła różdżkę, którą zaczęła wykonywać serię skomplikowanych badań. Co chwilę przekładała ją w inne miejsce na ciele dziewczyny i mamrotała pod nosem zaklęcia. Z końca patyka unosił się zielony dym. Zaintrygowany, ale i zaniepokojony wodził wzrokiem za jego ruchami. To wszystko tak długo trwało, a wciąż nie otrzymał odpowiedzi co się jej stało.
-Musi pan na chwilę wyjść. Gdy skończę wszystkie badania zawołam pana.
Draco niechętnie, ale wyszedł. Chodził w tą i z powrotem po korytarzu, czekając aż lekarka go zawoła z powrotem do środka. Niepokoił go stan zdrowia Gryfonki. Chyba pierwszy raz czuł się tak jak w tej chwili. Po niecałych piętnastu minutach usłyszał oczekiwany głos.
-I co? Co z nią? –domagał się, gdy tylko przekroczył ponownie próg pomieszczenia.
-Wszystko w porządku. Wyzdrowieje. To tylko przeziębienie. Widocznie siedziała na zimnym powietrzu, może miała mokre włosy, albo była bardzo lekko ubrana w te mrozy. I jeszcze dochodzi do tego zmęczenie, niewyspanie, stres… Gdyby nie pan, mogłoby się to skończyć tragicznie, więc dobrze, że ją pan przyniósł. W każdym razie na dzień dzisiejszy to nic poważnego. Parę dni poleży i będzie mogła wrócić na lekcje.
Chłopak odetchnął z ulgą. Po chwili jednak zdzielił się w myślach. Przecież wczoraj w nocy, gdy do niej przyleciał była w samym ręczniku. Miała mokre włosy, a było zimno. To była jego wina, że teraz tutaj leżała. Tylko i wyłącznie jego. Gdyby nie podleciał wczoraj do jej okna nie robiąc z siebie idioty, by tutaj nie leżała. Jego serce owionęło poczucie winy. Poczucie, które zaczynał czuć tylko przy niej. Spojrzał na nią. Wyglądała na zmęczoną i bardzo chorą. Nie mógł uwierzyć, że to tylko przeziębienie. Mimo wszystko wyglądała ślicznie. Blada, bez wyrazu z sinymi ustami. Czy gdyby to nie była ona to myślałby tak samo? Prawdopodobnie nie. Granger była wyjątkowa. Wiedział to, choć starał się o tym nie myśleć.
-Przypilnuje jej pan chwilę? –zapytała pielęgniarka. –Muszę zawiadomić dyrektora oraz profesor McGonagall o zaistniałej sytuacji.
-Tak, oczywiście.-mruknął. Najlepszym wyjściem by było po prostu wyjść. Przyniósł ją tutaj, wie jak się czuje. Nie był jej już potrzebny. Nie potrafił jednak wyjść. Zamiast tego usiadł przy jej łóżku i ujął jej drobną dłoń w swoją. Trzymała go przy sobie tak uparcie. Nie pozwoliła, aby odszedł. Trzymała go całą swoją siłą, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
-Powinienem chyba… cię przeprosić. –wyszeptał i zamknął na chwilę oczy. Czuł się lekko upokorzony. Nie potrafił przepraszać. Tylko to cholernie męczące uczucie ściskało go w klatce piersiowej. Obserwował chwilę jak dziewczyna miarowo oddycha po czym wziął głęboki oddech i ponownie zaczął. -To wszystko moja wina, Granger. Chyba jak zawsze, co? Zawsze robię ci problemy, gnębię cię, powoduję, że cierpisz. Gdybym wczoraj nie poleciał do ciebie.. Przez chwilę bałem się, że cię stracę, że stało ci się coś poważnego. To dziwne, nie? Ja, Draco Malfoy, bałem się o ciebie. Wiesz.. chyba coś do ciebie czuję. Chciałbym się dowiedzieć co to takiego.. Nigdy tego nie czułem. Czy to… miłość? Czy tak właśnie ona wygląda? Zakochałem się w tobie, Granger? Dlaczego na to pozwoliłaś? Co ty ze mną zrobiłaś? Wiem, że nie powinienem tego czuć, skrzywdziłbym cię. Nie jestem dla ciebie. Zresztą zabiliby cię, gdyby dowiedzieli się o moich uczuciach. Rozumiesz to? Ja mam uczucia. Przez ciebie. Po prostu weszłaś w moje życie z tym przemądrzałym głosem. Teraz… teraz zostałaś mi już tylko ty. Będę cię chronił, Granger. Będę walczył. Mama kiedyś powiedziała, że o szczęście i miłość trzeba walczyć. Powiem ci to wszystko, gdy się obudzisz. Zaakceptujesz to?
Niestety, ale nie uzyskał odpowiedzi. Hermiona cały czas leżała nieprzytomna na szpitalnym łóżku nabierając powoli kolorów. Kuracja pani Pomfrey działała cuda. Po krótkiej chwili do Skrzydła wpadło kilka osób. Najpierw Dumbledore i McGonagall wraz z Pomfrey, a po zaraz za nimi wparowali Potter, Weasley, Weasley i… Zabini?
-Co jej jest?! Wszystko w porządku?! Przeżyje?! –panikowała Ruda podbiegając do łóżka przyjaciółki z załzawionymi oczami.
-Tak, panno Weasley. Z panną Granger będzie wszystko w porządku, tylko musi dużo odpoczywać. I potrzebuje CISZY. –zganiła ją pani Pomfrey.
Ginny zatkała ręką usta pokazując gestem lekarce, że będzie grzeczna. Wlepiła wzrok w Hermionę łapiąc ją za rękę. Nie skomentowała, że Malfoy również trzyma jej drugą dłoń.
-Panie Malfoy, czy mógłby pan nam opowiedzieć co się stało? –zwrócił się do blondyna Dumbledore łagodnie.
Draco powtórzył dyrektorowi i wszystkim obecnym sytuację, którą wcześniej opowiadał pielęgniarce. Unikał patrzenia na swojego przyjaciela, który przewiercał go zaciekawionym, triumfalnym wzrokiem. Zapewne potem będzie miał miliard pytań o Hermionę. Gdy skończył opowiadać odezwał się Potter.
-Malfoy? –zapytał chłodno.
Ślizgon spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Harry podszedł bliżej i wyciągnął ku niemu rękę.
-Dziękuję, że jej pomogłeś. Wiem, że nie leży to w twoim interesie.
Wszystkim obecnym oprócz Dumbledore’a szczęki opadły na podłogę. Można było pomyśleć, że najbardziej zdziwiony był sam Draco, ale to Ron był w największym szoku. Patrzył na przyjaciela niedowierzająco.
-Nie ma za co. –odwzajemnił uścisk nadal zaskoczony Draco. Nigdy nie spodziewał się sytuacji, gdy Potter mu dziękuje i ściska dłoń.
Dumbledore uśmiechnął się do chłopców i wraz z Minerwą opuścili szpital, prosząc na odchodne panią Pomfrey, aby poinformowała ich, gdy tylko Hermiona odzyska przytomność. Ron nie odzywał się słowem. Najpierw spojrzał na Harry’ego zranionym spojrzeniem, następnie na Malfoya jakby to wszystko było jego winą, przelotnie na Hermionę i na końcu skierował swoje niebieskie oczy na swoją siostrę i Zabiniego.
-To wszystko wasza wina! –wybuchnął w końcu. –Wasza i Malfoya!
Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. Oddychał ciężko jak po jakimś biegu i spoglądał na nich oskarżycielskim spojrzeniem.
-O co ci znowu chodzi?! –zaatakowała brata Ginny.
-O niego! –wskazał palcem na Zabiniego. –Nie podoba mi się, że chodzisz ze Ślizgonem! I do tego śmierciożercą! Jak rodzice się dowiedzą…
Blaise się zdenerwował i stanął naprzeciwko niego walcząc ze sobą, aby go nie uderzyć. Wcale mu się nie podobało, że ktoś taki jak on ma prawo go oceniać. Nic o nim nie wiedział. Nie pozwoli, aby ktoś nazywał go śmierciożercą.
-Odszczekaj to! Nie jestem śmierciożercą, Wieprzleju!
Draco również nie wytrzymywał. Czy jego przyjaciel naprawdę chodził z Rudą? Od kiedy? I dlaczego nic o tym nie wiedział? Stanął pomiędzy przyjacielem a Weasleyem i oświadczył groźnym tonem patrząc na obojga.
-Jeżeli macie zamiar się bić, to stąd wyjdźcie! Myślę, że to nie ma nic wspólnego z Granger, więc Weasley mógłbyś zamknąć ten swój brzydki ryj i wydzierać się gdzie indziej. Zabini, mógłbyś się uspokoić?
-Nikt się nie będzie bił! –syknęła Ginny. –A ty Ron, nie będziesz decydował z kim chodzę!
Ron spojrzał oskarżająco na siostrę, chcąc się dalej kłócić. Zerknął również na Harry’ego szukając u niego wsparcia. Brunet jednak pokręcił przecząco głową.
-Malfoy jej pomógł. A Ginny i Blaise nie mają nic wspólnego z sytuacją Hermiony, odpuść.
Weasley nic nie odpowiedziawszy, zacisnął dłonie w pięści, odwrócił się tylko na pięcie i wyszedł. Wraz za nim Harry, mówiąc Ginny, że jeszcze wróci.
-Zostanę z nią. –powiedziała spokojnie Ginny. –Kochanie, możesz pójść a ja z nią posiedzę. –zwróciła się do Blaise’a.
-Nie chcesz żebym został z tobą?
-Nie trzeba. Dam radę. –uśmiechnęła się do niego i pocałowała.
-No dobrze. Wrócę później i cię zmienię. Chodź, Draco. Ginny sobie poradzi.
Gdy tylko wyszli z Skrzydła Szpitalnego, zaległa między nimi cisza. Każdy miał dużo pytań, ale nie wiedział jak o to zapytać. Draco miał jednak tego dosyć. Czuł się oszukany. Czy on i Zabini nie byli podobno przyjaciółmi? Nie ufał mu?
-A więc.. ty i Ruda? Od kiedy? –zapytał z lekką złością w głosie.
-Od dłuższego czasu. –mruknął. Spodziewał się wybuchu złości i zionięcia ogniem. Wiedział, że Draco ma prawo być zły. Nic mu o tym nie powiedział, nawet Weasley dowiedział się przed nim. To musiał być dla niego cios.
-To dlaczego nic mi nie powiedziałeś? –zapytał chłodno. –Nie ufasz mi, Zabini?
-Nie chciałem, żebyś się czepiał. Gadał, że zdrajczyni krwi, siostra Weasleya i tak dalej… Ukrywaliśmy to, ale od dnia dzisiejszego postanowiliśmy przestać. Bałem się, że może jej się coś stać jeżeli śmierciożercy się dowiedzą. Ufam ci, Draco. Ale jednak jesteś we wszystko wplątany. Zrozumiałem jednak, że ja również.
-Rozumiem. -odpowiedział bez emocji blondyn. Naprawdę rozumiał. Wiedział co znaczy martwić się o kogoś. Tylko, że dopiero od niedawna.  
-Więc ty i Hermiona..? –zadał to samo pytanie ciemnoskóry.
-Nie.. –westchnął. –Moja matka nie żyje..
Zabiniego zamurowało. Spojrzał na niego próbując coś z siebie wykrztusić.
-Co?! Kiedy?!
-Dzisiaj. Dostałem „list” od ojca. –warknął Draco, czując jak złość zaczyna buzować w jego żyłach.
-Jak to się stało?! –dopytywał się.
-Nie wiem, ale zemszczę się. Nie odpuszczę mu tego.
Chłopak przyjrzał się zaciętej minie przyjaciela i złapał jego ramię.
-Wiesz, że ci pomogę, prawda?
-Wiem, stary. Siedzimy w tym od początku razem. A co do Granger… Nie wierzę, że to mówię, ale chyba coś… czuję.
Jeżeli wcześniej Zabiniego zamurowało to teraz dołożyli kolejną warstwę zabudowy.
-Coś czujesz? To znaczy, że ją kochasz?
Draco skinął głową ledwie zauważalnie. Tak naprawdę sam nie wiedział czy to miłość. Przecież nigdy w nią nie wierzył. Czy nagle mógł coś poczuć do Granger? To skinięcie jednak wystarczyło Zabiniemu.
-Że co?! Nie gadaj… Draco Malfoy mówi o miłości?! Do Hermiony Granger?!
Blondyn zaśmiał się cicho. Gdy Blaise powiedział to głośno, usłyszał jak to absurdalnie brzmi. Tak naprawdę jak z kiepskiego romansu.
-Nie ciesz się tak, Blaise. Nie nadaję się do związku i prawdopodobnie nigdy nie będę nadawał. Po prostu mówię, że Granger zrobiła coś ze mną. I szczerze to wcale mi się nie podoba.
-Ale to pewne? –upewnił się mulat –To nie jest tak, że chwilowo, znudzi ci się i ją zostawisz?
-Zabini, my nie będziemy razem. Ale tak, myślę, że to pewne. Nie wiem jak wygląda miłość, ale ona.. już od dłuższego czasu miesza mi w życiu. Nie wiem dlaczego to akurat Granger. Przecież jest tyle innych dziewczyn, a akurat ona postanowiła się mnie uczepić. Wystraszyłem się. Naprawdę się wystraszyłem jak zemdlała. Bałem się, że ją stracę. Że będzie kolejną osobą dzisiejszego dnia, która odejdzie. Mam zamiar jej to powiedzieć. Zapewne będzie zaskoczona, wściekła i mnie wyśmieje. Merlinie, mam zamiar się poniżać dla Granger. Chyba ja też się źle czuję.
Zabini poklepał kumpla po ramieniu.
-Zobaczysz, że się ucieszy.
-Ucieszy? –Draco prychnął. –Jak mi przyłoży pięścią to będzie mało. Tylko wiesz co? Chyba będzie pierwszą dziewczyną, która mnie odrzuci. To mnie chyba zabije.
Gdy przyjaciele się pożegnali, Draco zaczął w myślach układać sobie przemowę, którą jutro przedstawi Hermionie. Pierwszy raz poczuł coś co powodowało u niego stres. Nigdy nie wyznawał żadnej kobiecie swoich uczuć. Nigdy nic do żadnej nie czuł. Wchodząc do pokoju prawie nie zauważył sowy, która siedziała na parapecie za oknem. Podszedł i wpuścił ją do środka. Poznał rodzinnego puchacza. Nie ucieszył się zbytnio jego wizytą. Wręcz przeciwnie.
-Co tam dla mnie masz, Kiero? Następna cudowna wiadomość od tatusia? -Wziął od niej liścik a następnie nakarmił krakersami.
Odpieczętował list czując narastające obrzydzenie.

„Synu!
Tak jak Ci dzisiaj napisałem Twoja matka nie żyje. Czarny Pan osobiście ją zabił. Wiesz dlaczego zginęła?  Bo ZNOWU Cię chroniła! Przez Ciebie straciłem żonę! Postaram się już o to, żeby każda ważna osoba dla Ciebie skończyła w ten sam sposób! Czarny Pan Ci nie odpuści! Powiedział, że zgładzi każdego, do którego zapałasz jakimkolwiek uczuciem! Zastanawiasz się co takiego zrobiłeś? Przecież dał Ci szansę na odkupienie. Powiem Ci tylko jedno: ściany w Hogwarcie mają oczy i uszy. A Narcyza miała być ostrzeżeniem oraz drogowskazem jaką drogą powinieneś się kierować.
Lucjusz Malfoy”

-Świetnie. Czyli sobie z Granger nie pogadamy. –mruknął.  Wszystkie jego plany runęły w jednej chwili. Teraz postanowił, że musi znowu unikać Gryfonki. Musi pokazywać, że jej nienawidzi! NIKT nie może się domyśleć, że coś dla niego znaczy. Musi sprawić, że będzie go traktowała jak wroga. Uśmiechnął się gorzko z bezsilności, gniotąc w palcach list. Nie mógł pozwolić, aby był jej zgubą.

~~*~~

Do pokoju Prefekta Naczelnego Slytherinu z samego rana wpadł Blaise Zabini. Draco był już gotowy i właśnie miał wychodzić na lekcje, dlatego był zaskoczony poranną wizytą przyjaciela. Blaise był dziwnie wesoły i rozbudzony.
-Siema, stary! Jak tam? Stresik przed rozmową z Hermionką? Ginny tak się cieszy! Od zawsze mówiła, że do siebie pasujecie.
Draco momentalnie pchnął Zabiniego na ścianę chwytając za szatę.
-Powiedziałeś jej?! Musisz to jak najszybciej odwołać! Żadnej rozmowy nie będzie! –warknął.
-Co?! Jak to?! –Mulat wyglądał na oszołomionego.
-Dostałem kolejną wiadomość od starego. Granger jest w niebezpieczeństwie. Jak ją tknę, to będzie następną ofiarą śmierciożerców. Może kiedyś miałbym to gdzieś, ale teraz nie mam.
Blaise nie rozumiał przyjaciela. Czy Draco jeszcze wczoraj nie chciał o nią walczyć? Dobrze wiedział, że śmierciożercy na niego czyhają, ale miał wrażenie, że już to sobie przemyślał i podjął decyzję.
-I masz zamiar zrezygnować z miłości bo się boisz?!
-Nie boję się. –warknął. –Przynajmniej pierwszy raz nie boję się o siebie. I do tego.. chyba się wczoraj myliłem. Nic dla mnie nie znaczy.
Chłopak prychnął.
-Dobrze wiem, że kłamiesz. Myślałem, że jesteś mądrzejszy. Ty jesteś po prostu tchórzem, Malfoy. -powiedział mulat patrząc na niego z wyrzutem. Dracona bolało to spojrzenie.-Idę pogadać z Ginny, zanim jej coś wypapla, bo będziemy mieli problem.
-Jestem Ślizgonem i jak wiesz, należymy raczej do tchórzy. –uśmiechnął się blondyn drwiąco i wyszedł zamaszystym krokiem z pokoju.

~~*~~

-Ja tam go rozumiem! –powiedziała Ginny, gdy jej chłopak przedstawił jej swoją rozmowę z Malfoyem. Blaise spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czy jego własna dziewczyna również była przeciwko niemu?!
-Rozumiesz?! A co tutaj jest do rozumienia?!
-A to, że po prostu się o nią boi. Przecież powiedział ci, że Hermiona mogłaby być następną ofiarą śmierciożerców. Nie chce, żeby coś jej się stało. Nawet Draco Malfoy ma serce. Widocznie dopiero co odkryte, ale musi być naprawdę ogromne. –uśmiechnęła się lekko. –Mimo wszystko szkoda mi go. Hermiona również go kocha.
Blaise’owi zaświeciły się oczy.
-Skąd wiesz? Mówiła ci?
-Nie tak wprost. –stwierdziła cicho, wykręcając palce.  -Ale ja to po prostu wiem!
Ślizgon nie wyglądał na przekonanego. Miał nadzieję, że Hermiona powiedziała to otwarcie. Czasami nawet Ginny mogła mylić się w takich sprawach.
-A co z nami? Żałujesz, że ze mną jesteś? –zapytał cicho. –Ja również się o ciebie bałem, ale postanowiliśmy zaryzykować.
-Nie, Blaise. To zupełnie inna sprawa. Malfoy jest bardziej zagrożony niż ty. Dobrze o tym wiesz, że jego ojciec jest skłonny do okrucieństwa.
Zabini spojrzał na nią ze smutkiem i przytaknął. Miała rację. Nie powinien tak zaatakować Dracona. Malfoy pierwszy raz tak się zachowywał. W jego rodzinie było zupełnie inaczej. Nie zaznawał dobra ani miłości. To Hermiona go odmieniła.

~~*~~

Szatynka jeszcze przez dwa dni nie wychodziła ze Skrzydła Szpitalnego. Odwiedzali ją jej przyjaciele za co była im bardzo wdzięczna, ale nadal nie widziała tego, którego chciała zobaczyć.
-A co z Draco? Nie było go tutaj, a chciałam mu podziękować. –zapytała dzień przed wyjściem ze szpitala Blaise’a.
-Eee, Draco? Jest zajęty. Musi odbębnić jakiś szlaban dla Filcha i odrobić stos zadań dla McGonagall. Odkładał wszystko na później, a ona się wkurzyła. Wiesz jaki jest Malfoy. –wymigał się Zabini z lekkim uśmiechem. Czuł się jednak źle okłamując ją.
Hermiona nie do końca mu wierzyła.  Miała nadzieję, że chłopak odwiedzi ją chociaż raz. Podobno to on ją tu przyniósł i gdyby nie on, mogłaby leżeć w tej chwili gdzieś pod ziemią. Zresztą, gdy spała wydawało jej się, że słyszy jego głos. Wyznawał jej miłość. Wiedziała jednak, że to nie było możliwe. To był jeden z jej snów, których podświadomie chciała spełnienia. Zapomniała, że nie chciała go znać, że miała go unikać. Teraz pragnęła go ujrzeć. Żyła tym snem. Jej serce biło mocniej za każdym razem, gdy o nim pomyślała. Po przebudzeniu czuła się taka szczęśliwa. Niestety smutniała z każdą chwilą, gdy to nie on pojawiał się w drzwiach.
Gdy wyszła w końcu ze szpitala była zarazem radosna i zła. Musiała nadrobić prace domowe. Był już koniec listopada, a niedługo koniec pierwszego semestru! Niedobrze jej się robiło, gdy wyobrażała sobie cały stos zaległości spoczywających na biurku mimo, że była w szpitalu tylko dwa dni.
Poszła w towarzystwie Rona i Harry’ego do Wielkiej Sali na śniadanie. Wszędzie witały ją uśmiechnięte twarze znajomych. Zdziwiła się widząc przy ich stole Blaise’a, ale zauważyła, że Gryfoni traktują go dosyć znośnie.
-Cześć. –przywitała się wesoło i usiadła obok Ginny.
-Hermiona! –uścisnęła przyjaciółkę.
-Fajnie, że jesteś! Jak się czujesz? –zapytał Blaise z uśmiechem, lecz Hermiona wyczuła w nim dziwną troskę. Postanowiła się tym jednak nie przejmować.
-Świetnie! A ty co? Przerzucasz się na Gryfona? –zapytała rozbawiona.
-Zawsze Slytherin! No prócz jedzenia. Tutaj macie zabawniej. –zaśmiał się.
Harry usiadł obok Hermiony, ale Ron poszedł na drugi koniec stołu. Brązowooka podążyła za nim wzrokiem.
-Nie akceptuje mnie. –wyjaśnił jej ciemnoskóry, widząc pytające spojrzenie dziewczyny.
-Przyzwyczai się. –pocieszyła go. –Zawsze tak reagował na chłopaków młodej.
-Nie zależy mi na jego uznaniu. –stwierdził wzruszając ramionami. –I tak go nie lubię.
W chwili, gdy Ginny prosiła Blaise’a, aby spróbował porozmawiać z Ronem, do Wielkiej Sali wkroczyły dwie osoby. Na ich widok Hermionie zamarło serce. W jednej chwili stanęło, a potem rozpadło się na drobne kawałeczki. Przez środek sali przemierzał Draco Malfoy wraz z uczepioną jego ramienia blond włosą Ślizgonką. Dziewczynie zrobiło się niesamowicie przykro. Łzy smutku błysnęły w jej czekoladowych oczach. Nie miała pojęcia dlaczego tak zareagowała. Nie pierwszy raz widziała go z dziewczyną. Jednak… cały czas w głowie miała ten sen. Stworzyła sobie jakąś wersję Ślizgona w którą chciała wierzyć. Draco zaś szedł, nie uraczając jej ani jednym spojrzeniem. Gdy usiadł, wydawało jej się, że rzucił na nią przelotne spojrzenie. Za wszelką cenę starała się nie patrzeć w tamtym kierunku, ale jej nie wychodziło. W końcu odwróciła wzrok z niesmakiem, gdy Malfoy zaczął całować siedzącego obok niego pustaka, pokazując swoje obleśne uczucia w stosunku do obecnej panienki.
Ginny zauważywszy minę Hermiony, oraz łzy gromadzące się w jej oczach rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej wzrok spoczął na migdalącym się Ślizgonie.
-A to dupek.. –syknęła.
Zabini zaskoczony wyzwiskiem dziewczyny podążył za jej wzrokiem i natrafił na swojego przyjaciela, urządzającego obrzydliwą scenkę przy ich stole.
-Zabiję tego idiotę. –warknął.
Weasleyówna rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, wskazując lekko głową na przyjaciółkę. Blaise także spojrzał na dziewczynę i gdy zobaczył w jakim jest stanie przysiągł sobie w duchu, że Malfoy będzie martwy. Hermiona wyglądała na naprawdę załamaną tym widokiem. Teraz już miał pewność, że Ginny miała rację. Gryfonka również coś do niego czuła.
-Hermiona? –zaczęła łagodnie Ginny.
Gryfonka spojrzała na przyjaciółkę z wymuszonym uśmiechem.
-Tak? –zapytała próbując opanować głos, lecz cały jej się trząsł.
-Tak się z Blaisem zastanawialiśmy.. nie chcesz iść z nami do Hogsmeade na kufel Piwa Kremowego?
-Nie, dziękuję wam ale chcę odpocząć. A teraz przepraszam, nie jestem już głodna. –powiedziawszy to, wstała i przeszła szybko obok stołu Ślizgonów, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem.
Została odprowadzona do drzwi smutnym spojrzeniem stalowych oczu Ślizgona.

~~*~~

Czego ja się spodziewałam?! –krzyczała w myślach. -Że wszystko będzie w porządku?! Uratował mnie i jak w jakiejś mugolskiej bajce, zakochał i teraz wyzna mi miłość?! Co z tego, że mnie całował?! Przecież on nigdy nie wykazywał jakichkolwiek chęci, że chce być ze mną!
-Suń się, Granger! –usłyszała głos za sobą.
Odwróciła się szybko na pięcie i dostrzegła najmniej chcianą osobę. Jej serce zabiło mocno na jego widok. Spojrzeli sobie w oczy. Draco dostrzegł w nich emanujący ból. Ledwie się powstrzymał, by nie wziąć jej w ramiona. Czy on za nią… tęsknił? Gryfonka szybko odwróciła od niego spojrzenie i skierowała je na dziewczynę z nim stojącą. Była ładna i zgrabna. Na pewno w typie Malfoya. Zorientowała się, że stoi przed Pokojem Wspólnych, torując im wejście, więc odsunęła się na bok bez słowa.
Draco pociągnął za sobą dziewczynę, która rozbierała go wygłodniałym wzrokiem. Hermiona dobrze wiedziała co będą robić. Odprowadziła ich wzrokiem i weszła na swojego dormitorium rzucając się na łóżko. Czuła się zraniona, niechciana, odrzucona. Przecież Malfoy nigdy jej niczego nie obiecywał. Nie chcieli ze sobą rozmawiać. To wszystko miało się zakończyć. Więc dlaczego po jej policzkach ciekły teraz łzy? Przecież obiecywała sobie, że nie będzie przez niego płakała. Musi być silna.
Wyszła z pokoju z zamiarem pójścia do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wychodząc słyszała znaczące dźwięki z sypialni Ślizgona. Serce jej kruszało, ale nie miała zamiaru się tym przejmować. Wymyśliła sobie nieprawdziwego Malfoya. On nie był dobry. Był zły, okrutny, a jego charakter miał wiele do życzenia. Od dzisiaj chciała o nim zapomnieć.
-Jeżeli tak chcesz się bawić to nie ma problemu! –syknęła sama do siebie wychodząc z pokoju i trzaskając drzwiami.
*
-Ginny! –krzyknęła wchodząc po pięciu minutach do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
-Tak, Hermiono? –zapytała zaskoczona złością przyjaciółki. –Stało się coś?
-Zmieniłam zdanie! Chcę iść z wami do Trzech Mioteł.
-Świetnie! –Ruda ucieszyła się.
Hermiona rzuciła się na kanapę obok przyjaciółki i wzięła za odrabianie zaległych prac domowych. Była wściekła, choć próbowała panować nad emocjami.
-A mogę zapytać co cię skłoniło do zmiany zdania? –zapytała ostrożnie Ginny.
-Dlaczego mam siedzieć sama i się nudzić? Chcę spędzić trochę czasu z moimi przyjaciółmi.
Weasley spojrzała na nią podejrzliwie ale nic więcej nie powiedziała.

~~*~~

W czasie obiadu Hermiona postanowiła się trochę zemścić na tej tlenionej fretce. A nadarzyła się do tego okazja, gdyż Ginny pociągnęła ją do stołu Ślizgonów, chcąc pogadać z Zabinim. Szatynka przywitała się z chłopakiem i odwróciła wzrok, żeby przez przypadek nie nadziać się na spojrzenie Dracona. Bała się, że ją to złamie. Gdy na nią patrzył, potrafiła utonąć w jego szarych tęczówkach.
Chłopak miał już następną panienkę, jeszcze inną niż wcześniej w sypialni. Zachowywał się jak zawsze. Jak dupek. Dziewczyny były dla niego tylko nic nie wartą zabawką.
Skoro tak, to patrz teraz!
Usiadła z impetem obok Blaise’a i nieznanego Ślizgona. Chłopak okazał się jednak Teodorem Nottem. Przyjęła to z ogromną ulgą.
-Ooo, cześć –przywitała się z nim. –Teodor, tak?
-Hermiona? Tak, cześć! –uśmiechnął się szelmowsko. Szatynce zrobiło się gorąco na ten widok. -Od września nie widziałem cię przy naszym stole. Cóż cię tu sprowadza?
Hermiona zaśmiała się perliście przypominając sobie tamten nieszczęsny szlaban. Już wtedy coś ją ciągnęło do Malfoya, lecz nie tak bardzo. Wtedy wciąż byli wrogami.
-Miłość. –wskazała głową na swoich przyjaciół. -Co tam u ciebie?
-A nic ciekawego. W sumie ładny dzień dzisiaj, a ja siedzę w zamku. A ty? Jakieś plany?
-Idę z Ginny i Blaisem do Trzech Mioteł. Hej! A może pójdziesz z nami?
Kątem oka zauważyła, że Malfoy im się przygląda z zaciekawieniem. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej do Notta i zbliżyła dłoń do jego.
-Jasne, chętnie! –zgodził się od razu chłopak.
-To świetnie! I tak chciałam kogoś wziąć, bo wiesz.. jak się idzie samej z parą to trochę jak piąte koło u wozu.
-Doskonale rozumiem. Chętnie z wami pójdę. Dzięki za zaproszenie.
Była z siebie zadowolona. Miała wrażenie, że Malfoy nie wyglądał na zachwyconego. I właśnie o to chodziło.

~~*~~

Hermiona od bardzo długiego czasu nie stroiła się na spotkanie z chłopakiem. Nie wiedziała czy może nazwać to randką, jednak wolała wyglądać ładnie. Teodor był przystojnym i zabawnym mężczyzną. Oczywiście, że była nim w jakiś sposób zainteresowana. Gotowa i z pozytywnym nastawieniem czekała z Ginny na swoich towarzyszy.
-Dlaczego zaprosiłaś Notta? –zapytała w przedsionku ruda. Nie była tym do końca zachwycona, jednak z drugiej strony cieszyło ją to, że Hermiona ma ochotę się z kimś spotkać. To było lepsze niż patrzenie za Malfoyem, który postanowił jej do siebie nie dopuszczać.
-Nie chciałam tam iść sama z wami, bo bym się czuła jakbym wam przeszkadzała. Jesteś zła?
-Nie jestem. Ale wiesz, że to nie prawda! Nie przeszkadzałabyś nam. A co do Notta.. Podoba ci się?
-Ale to jest prawda, Ginn. A Teodor… Jest przystojny, ale najpierw chcę go poznać. Przynajmniej będę kogoś miała z kim w odpowiedniej chwili mogę się ulotnić. –wytknęła jej język.
-No skoro tak chcesz…- odpowiedziała jej niechętnie.
Po chwili dołączyli do dziewczyn Ślizgoni.
-Gotowe? –zapytał Zabini z szerokim uśmiechem.
Gryfonki w odpowiedzi również się uśmiechnęły się i pokiwały głowami.  Szli dłużej niż zwykle, bo tego dnia panował zimny i porywisty wiatr. Z ulgą weszli do lokalu, gdy zobaczyli tylko szyld widniejący nad budynkiem.
-To może wy idźcie zająć jakiś stolik, a my zaraz przyniesiemy piwo. –zaproponował Nott dziewczynom. Gryfonki poszły więc zająć stolik obok kominka, a chłopaki czekali na swoją kolej przy barze.
-Teo, czyżby ci się podobała Hermiona? –zapytał kumpla Zabini. Niby niewinne pytanie, ale po prostu musiał je zadać.
-Tak, jest ładna i mądra. Myślę, że się dogadamy. Wcześniej myślałem, że jest dziewczyną Malfoya to nie podbijałem, ale jak się okazało jest wolna. –uśmiechnął się.
-Tak, ale nie zrań jej. Mimo, że jesteśmy kumplami to zabiję cię, jeżeli ją skrzywdzisz. Zresztą co z Czarnym Panem? Chyba mu się to nie spodoba.
-Spoko, stary! Nie wybieram się na razie na służbę. Matce się udało to odsunąć. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Jak mus to mus.
Mulatowi nie spodobało się to stwierdzenie, ale nie skomentował tego.
-Nott, Zabini?
Chłopaki usłyszeli za sobą znajomy głos, obejrzeli się i zobaczyli Malfoya. Blaise uniósł brwi na jego widok.
-Malfoy? A co ty tu robisz?
-Nie tylko wy mogliście się wygrzać przy kremowym piwie. –pokazał gestem stolik przy którym siedział z jakąś Puchonką. -Adele i ja przyszliśmy na drinka. Czyż nie jest urocza? –powiedział obojętnie, bez większego entuzjazmu.
-Tak, jeżeli naprawdę jesteś ślepy. –warknął Zabini.
Draco puścił tą uwagę koło uszu.
-A wy co? Na randce? –udał, że poszukuje dziewczyn z którymi przyszli.
-Tak. Z Ginny i Hermioną. Podwójnej randce. –podkreślił Blaise.
-Nie zauważyłem, żeby kręciły cię podwójne randki.
-No zobacz, jak miłość zmienia człowieka…
Malfoy zwrócił się do Teodora.
-Czyli Nott, chodzisz z Granger? Nie wiedziałem, że kręcą cię takie… gryfońskie..
-Nie chodzę, ale chciałbym. Kto wie, może się zgodzi. Myślałem, że jest twoja, ale skoro nie, to mogę się za nią brać.
Draco trochę spochmurniał. Zacisnął dłonie w pięści i wykrzywił usta w grymasie mającym przypominać uśmiech.
-Życzę szczęścia . –I odszedł.
*
-Oto piwo, piękne panie. –chłopaki postawili przed dziewczynami obfite kufle Piwa Kremowego.
Cała czwórka świetnie się ze sobą bawiła. Nott okazał się urodzonym komikiem i zabawiał towarzystwo wszelakimi magicznymi dowcipami, po których wszyscy pękali ze śmiechu.
-Nie wiedziałam Teo, że z ciebie taki żartowniś.. –powiedziała Ginny.
-Och, otwieram się tylko przy pięknych kobietach. –uśmiechnął się do Hermiony puszczając jej oczko, na co ta się zaczerwieniła.
Blaise za to skupiał swoje spojrzenie na Draconie Malfoyu, siedzącym po drugiej stronie lokalu. Chłopak ewidentnie miażdżył spojrzeniem Teodora, który aktualnie skupiał się na Hermionie. Zabini postanowił podgrzać atmosferę i nachylił się do swojej dziewczyny żeby ją pocałować. Hermiona i Teodor nie chcąc im przeszkadzać zaczęli prowadzić swobodną rozmowę tylko ze sobą.
-Mionka… mogę tak do ciebie mówić, prawda?
-Tak, oczywiście. –uśmiechnęła się przyjaźnie. Co prawda nie lubiła tego zdrobnienia, ale nie chciała go urazić. Teo był naprawdę uroczy. Podobał jej się, ale mimo wszystko nie miał „tego czegoś”. Za to on wydawał się nią bardzo zainteresowany.
-Jak to jest być najbardziej popularną dziewczyną w Hogwarcie? –zapytał z cudownym uśmiechem.
-Najbardziej popularną? –zdziwiła się. –Nie jestem popularna. Ludzie znają mnie bo przyjaźnię się z Harrym Potterem.
-Ja uważam, że cię znają bo jesteś taka mądra i piękna. Nawet chłopaki ze Slytherinu tak myślą. –mrugnął do niej, powodując coraz większe rumieńce na jej policzkach.
-A jak to jest być jednym z najbardziej przystojnych chłopaków? –zachichotała.
-Phi! Kompletnie nie wiesz jak się podlizać!
-Jak to? –zdziwiła się.
-JEDNYM Z? Najprzystojniejszym chciałaś powiedzieć!
Dziewczyna roześmiała się serdecznie. Nie potrafiła się przy nim nie śmiać. Był taki zabawny. Całkowicie inny od innych Ślizgonów. Inny od NIEGO. Teodor trochę się do niej zbliżył i złapał jej rękę, gładząc swoimi palcami. Nie poczuła żadnych dreszczy, lecz nie przeszkadzało jej to.
-Jesteś taka piękna jak się uśmiechasz. W twoich oczach błyszczą wesoło ogniki i masz takie urocze rumieńce..
-Ale ty za to wiesz, jak się przypodobać dziewczynie..-szepnęła zarumieniona od jego komplementów.
Teo zbliżył się do niej i pochylił blisko jej twarzy..
-Nott, Zabini! Mamy jutro trening! –znienacka pojawił się przy nich Malfoy.
Nott spojrzał na kolegę zirytowany. Hermiona szybko się od niego odsunęła.
-Dzięki, Malfoy.. –mruknął.
-Mogę się przysiąść? Adele musiała iść do zamku z koleżankami. Ach, te babskie sprawy..
-Już ci się znudziła? –zapytała wrednie Hermiona nie szczędząc sobie drwiącego głosu.
-Zabawna jesteś, Granger. Takie kobiety nie mogą się znudzić. A ty, za mało chora byłaś, że w takich dekoltach szalejesz? –warknął w jej stronę. Nie interesowało go to, że zabrzmiało to co najmniej dziwnie.
-Jasne, Smoku. Siadaj. –przerwał im słowną potyczkę Zabini, zanim Hermiona się odgryzła.
Draco usiadł między nim a Hermioną. Dziewczyna szybko zakryła kurtką swoją koszulkę. Zaległa dręcząca cisza. Nikt nie wiedział nagle co powiedzieć. Atmosfera zrobiła się gęsta.
-My już musimy iść co nie, Miona? –Teo spojrzał znacząco na Hermionę.
-Eee, tak! Zapomniałam! Chodź szybko, Teo!
Złapała go za rękę i wybiegli z pubu na nikogo się nie oglądając. Po paru metrach zwolnili zdyszani i zaczęli się śmiać.
-Dzięki! Myślałam, ze dłużej tam nie wyrobię!
-Ja tak samo! Malfoy wszystko zniszczył.
Wolnym krokiem ruszyli przed siebie rozmawiając i żartując. Hermionie czas spędzony z chłopakiem bardzo się podobał. Teodor należał do miłych i wychowanych chłopaków. Zaimponował jej.
Gdy wrócili już do Hogwartu i mieli się rozstać przy wejściu do lochów, Nott się odezwał:
-Słuchaj, co byś powiedziała czasem na jakiś spacer?
Hermiona tylko chwilę pozostawiła go w niepewności.
-Bardzo chętnie! Pisz jak będziesz miał ochotę się gdzieś przejść!
Pocałowała go w policzek i weszła na schody. Była szczęśliwa. Kto wie, może uda się im stworzyć ze sobą coś pięknego kiedyś? Chłopak wyglądał na wartego uczucia.
-Niezła zagrywka, Granger. –Będąc prawie na samym szczycie usłyszała znajomy głos. Odwróciła się i serce zabiło jej szybciej pomimo protestów. Draco nie wyglądał na zadowolonego. Patrzył na nią groźnie.
-O co ci chodzi, Malfoy? –warknęła zmęczona.
-Myślałem, że Weasley ci wystarczy. Nie brałbym się za Ślizgonów na twoim miejscu. Chyba nie twoja półka. Zresztą Nott… Szybko mu się znudzisz, Granger.
-A co z tobą, Malfoy? Bierzesz się za wszystko co się rusza? –odpyskowała. Nie interesowało jej w tej chwili jego zdanie.
-Kiedy się stałaś taka pyskata, Granger?
-Uczę się od ciebie. –spojrzała w jego oczy wyzywająco.
Nie zauważyli, kiedy weszli do pokoju. Draco popchnął ją tak, że położyła się na kanapie plecami. Korzystając z okazji, pochylił się nad nią, będąc kilkanaście centymetrów od jej twarzy. Zaparło jej dech w piersiach, nie potrafiła normalnie myśleć. Jego zapach, rozpalone spojrzenie. Wszystko to ją przytłoczyło.
-I co teraz? –zapytał cicho. –Nadal taka wyszczekana?
-J-ja..n-nie.. –zaczęła się jąkać  nie wiedząc co mówi.
Po chwili jednak oprzytomniała i zerwała się z kanapy odpychając Malfoya.
-Czy ty wszystko musisz zepsuć?! –wydarła się na niego  i trzasnęła drzwiami od sypialni.
Zaskoczony chłopak, patrzył za nią z nieodgadnioną miną. Czuł się naprawdę fatalnie.


1 komentarz: