-HERMIONA! –Draco złapał Gryfonkę w
ostatnim momencie nim uderzyła w podłogę. Z przerażenia nawet nazwał ją po
imieniu. Położył ją delikatnie na ziemi i sprawdził puls i inne czynności życiowe.
Z ulgą zauważył, że oddycha. Złapał ją delikatnie za ramiona i zaczął nimi
potrząsać. Nie budziła się. Powoli zaczął tracić nad sobą panowanie. Co
powinien zrobić?! Gdyby był dawnym Malfoyem po prostu by ją tutaj zostawił.
Lecz nie był nim.
-Obudź się! Granger! Słyszysz mnie?!
Cholera, Granger, obudź się! –poklepał ją po bladym policzku, a następnie
dotknął dłonią jej czoła. Było rozpalone.
-Nie może ci się nic stać, Granger!
–krzyknął zrozpaczony. Nigdy nie podejrzewałby siebie o takie przejęcie jej osobą,
lecz w tym momencie nie chciał niczego innego niż tego, żeby się zbudziła. -Nie
pozwolę na to! Nie mogę cię stracić, rozumiesz?!
Był tak tym wszystkim pochłonięty, że
dopiero po paru sekundach doszło do niego to, co powiedział. Chciał zbesztać
się w myślach, lecz poczuł, że tak naprawdę powiedział to szczerze. Nie chciał
jej stracić. Naprawdę tego nie chciał. Gryfonka wniosła w jego życie coś
nowego. Spojrzał więc na nią błagalnym wzrokiem, lecz nadal się nie budziła.
Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że jej stan się pogarsza. Twarz zaczęła
blednąć, wargi robić się sine. Nawet oddech zaczynał słabnąć. Nie mógł dłużej
zwlekać. Bardzo możliwe, że właśnie walczyła o życie. Wziął się w garść i wziął
ją na ręce.
-Nie mogę cię stracić, Granger, nie
teraz. Nie, gdy wiem, że coś dla mnie znaczysz. Jeszcze muszę się dowiedzieć
co. A ty mi w tym pomożesz.
Spojrzał po raz ostatni na jej
zmizerniałą twarz i pobiegł przed siebie w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Draco
Malfoy się bał. Naprawdę się bał, że coś jej się może stać. W tym momencie czuł
się za nią odpowiedzialny. Wiedział, że nie wybaczyłby sobie tego, gdyby nie
przeżyła.
Z sal lekcyjnych zaczęła wylewać się
fala uczniów, którzy zmierzali na przerwę w lekcjach. Gdy zobaczyli pędzącego
jak strzała Dracona, trzymającego na rękach omdlałą Hermionę, uskakiwali z
drogi patrząc na tą scenę zdezorientowanym wzrokiem. W sumie nic dziwnego.
Widok Malfoya niosącego nieprzytomną Gryfonkę mógł wywoływać dosyć duże
zaskoczenie. Niektórzy mogli pomyśleć, że się pobili.
-Znowu
się zaczną plotki. –westchnął.- Na pewno Granger
będzie zadowolona.
Uśmiechnął się na myśl o wkurzonej
Gryfonce, wyzywającej uczniów za roznoszenie na jej temat plotek. Nienawidziła
ich. Nie lubiła o sobie słuchać zmyślonych historii. W tym roku jednak było ich
więcej niż podczas poprzednich lat. Wszystko przez niego, a teraz miał jej przysporzyć
następne. W tej chwili jednak niezbyt go to interesowało. Najważniejszym celem
w tym momencie było dostanie się do Skrzydła Szpitalnego, aby oddać ją w
odpowiednie ręce i upewnić się, że wszystko w porządku. Że będzie żyła, będzie
się do niego uśmiechała, złościła na niego i wyzywała od najgorszych. Tak jak
było zawsze i tak, jak być powinno.
Gdy dotarł w końcu na pierwsze piętro,
gdzie znajdowało się Skrzydło Szpitalne, wpadł z impetem do środka i na tyle
głośno na ile pozwalało jego zadyszenie wykrzyczał:
-Pani Pomfrey! Pomocy!
Zza drzwi po lewej stronie wybiegła
szkolna pielęgniarka. Wyglądała na niezadowoloną, ale również zaniepokojoną.
-Co tutaj się dzieje?! Panie Malfoy, to
jest szpital, w tym miejscu leżą chorzy, którzy potrzebują ciszy i odpoczynku,
proszę nie krzyczeć jakby znajdował się pan na boisku!
-Przepraszam, ale nie ma czasu!
Granger! Ona zemdlała!
Pani Pomfrey dopiero teraz zwróciła
uwagę na spoczywającą w jego ramionach uczennicę. Otworzyła szeroko oczy, lecz
jej profesjonalne podejście nakazało szybką reakcję.
-Merlinie! Połóż ją tutaj, szybko! Proszę
opowiedzieć co się stało!
Draco posłusznie opowiedział
pielęgniarce, że tak naprawdę nie zna przyczyny. Rozmawiali, a gdy się
odwróciła aby odejść po prostu zemdlała, a on przyniósł ją tutaj. Kobieta
przyglądała mu się podejrzliwie.
-I nie było żadnej bójki, tak?
-Przecież powiedziałem, co się stało!
–zdenerwował się.
-Dobrze, proszę się nie gorączkować,
panie Malfoy. Musiałam zapytać. Dobrze wiem, że nie pałacie do siebie sympatią.
A
zdziwiłaby się pani –pomyślał chłopak z lekkim grymasem twarzy.
Kobieta wzięła różdżkę, którą zaczęła
wykonywać serię skomplikowanych badań. Co chwilę przekładała ją w inne miejsce
na ciele dziewczyny i mamrotała pod nosem zaklęcia. Z końca patyka unosił się
zielony dym. Zaintrygowany, ale i zaniepokojony wodził wzrokiem za jego
ruchami. To wszystko tak długo trwało, a wciąż nie otrzymał odpowiedzi co się
jej stało.
-Musi pan na chwilę wyjść. Gdy skończę
wszystkie badania zawołam pana.
Draco niechętnie, ale wyszedł. Chodził
w tą i z powrotem po korytarzu, czekając aż lekarka go zawoła z powrotem do
środka. Niepokoił go stan zdrowia Gryfonki. Chyba pierwszy raz czuł się tak jak
w tej chwili. Po niecałych piętnastu minutach usłyszał oczekiwany głos.
-I co? Co z nią? –domagał się, gdy
tylko przekroczył ponownie próg pomieszczenia.
-Wszystko w porządku. Wyzdrowieje. To
tylko przeziębienie. Widocznie siedziała na zimnym powietrzu, może miała mokre
włosy, albo była bardzo lekko ubrana w te mrozy. I jeszcze dochodzi do tego
zmęczenie, niewyspanie, stres… Gdyby nie pan, mogłoby się to skończyć
tragicznie, więc dobrze, że ją pan przyniósł. W każdym razie na dzień
dzisiejszy to nic poważnego. Parę dni poleży i będzie mogła wrócić na lekcje.
Chłopak odetchnął z ulgą. Po chwili
jednak zdzielił się w myślach. Przecież wczoraj w nocy, gdy do niej przyleciał
była w samym ręczniku. Miała mokre włosy, a było zimno. To była jego wina, że
teraz tutaj leżała. Tylko i wyłącznie jego. Gdyby nie podleciał wczoraj do jej
okna nie robiąc z siebie idioty, by tutaj nie leżała. Jego serce owionęło
poczucie winy. Poczucie, które zaczynał czuć tylko przy niej. Spojrzał na nią.
Wyglądała na zmęczoną i bardzo chorą. Nie mógł uwierzyć, że to tylko
przeziębienie. Mimo wszystko wyglądała ślicznie. Blada, bez wyrazu z sinymi
ustami. Czy gdyby to nie była ona to myślałby tak samo? Prawdopodobnie nie.
Granger była wyjątkowa. Wiedział to, choć starał się o tym nie myśleć.
-Przypilnuje jej pan chwilę? –zapytała
pielęgniarka. –Muszę zawiadomić dyrektora oraz profesor McGonagall o
zaistniałej sytuacji.
-Tak, oczywiście.-mruknął. Najlepszym
wyjściem by było po prostu wyjść. Przyniósł ją tutaj, wie jak się czuje. Nie
był jej już potrzebny. Nie potrafił jednak wyjść. Zamiast tego usiadł przy jej
łóżku i ujął jej drobną dłoń w swoją. Trzymała go przy sobie tak uparcie. Nie
pozwoliła, aby odszedł. Trzymała go całą swoją siłą, nie zdając sobie nawet z
tego sprawy.
-Powinienem chyba… cię przeprosić. –wyszeptał
i zamknął na chwilę oczy. Czuł się lekko upokorzony. Nie potrafił przepraszać.
Tylko to cholernie męczące uczucie ściskało go w klatce piersiowej. Obserwował
chwilę jak dziewczyna miarowo oddycha po czym wziął głęboki oddech i ponownie
zaczął. -To wszystko moja wina, Granger. Chyba jak zawsze, co? Zawsze robię ci
problemy, gnębię cię, powoduję, że cierpisz. Gdybym wczoraj nie poleciał do
ciebie.. Przez chwilę bałem się, że cię stracę, że stało ci się coś poważnego.
To dziwne, nie? Ja, Draco Malfoy, bałem się o ciebie. Wiesz.. chyba coś do
ciebie czuję. Chciałbym się dowiedzieć co to takiego.. Nigdy tego nie czułem.
Czy to… miłość? Czy tak właśnie ona wygląda? Zakochałem się w tobie, Granger? Dlaczego
na to pozwoliłaś? Co ty ze mną zrobiłaś? Wiem, że nie powinienem tego czuć,
skrzywdziłbym cię. Nie jestem dla ciebie. Zresztą zabiliby cię, gdyby
dowiedzieli się o moich uczuciach. Rozumiesz to? Ja mam uczucia. Przez ciebie.
Po prostu weszłaś w moje życie z tym przemądrzałym głosem. Teraz… teraz
zostałaś mi już tylko ty. Będę cię chronił, Granger. Będę walczył. Mama kiedyś
powiedziała, że o szczęście i miłość trzeba walczyć. Powiem ci to wszystko, gdy
się obudzisz. Zaakceptujesz to?
Niestety, ale nie uzyskał odpowiedzi. Hermiona
cały czas leżała nieprzytomna na szpitalnym łóżku nabierając powoli kolorów.
Kuracja pani Pomfrey działała cuda. Po krótkiej chwili do Skrzydła wpadło kilka
osób. Najpierw Dumbledore i McGonagall wraz z Pomfrey, a po zaraz za nimi
wparowali Potter, Weasley, Weasley i… Zabini?
-Co jej jest?! Wszystko w porządku?!
Przeżyje?! –panikowała Ruda podbiegając do łóżka przyjaciółki z załzawionymi
oczami.
-Tak, panno Weasley. Z panną Granger
będzie wszystko w porządku, tylko musi dużo odpoczywać. I potrzebuje CISZY.
–zganiła ją pani Pomfrey.
Ginny zatkała ręką usta pokazując
gestem lekarce, że będzie grzeczna. Wlepiła wzrok w Hermionę łapiąc ją za rękę.
Nie skomentowała, że Malfoy również trzyma jej drugą dłoń.
-Panie Malfoy, czy mógłby pan nam
opowiedzieć co się stało? –zwrócił się do blondyna Dumbledore łagodnie.
Draco powtórzył dyrektorowi i wszystkim
obecnym sytuację, którą wcześniej opowiadał pielęgniarce. Unikał patrzenia na
swojego przyjaciela, który przewiercał go zaciekawionym, triumfalnym wzrokiem.
Zapewne potem będzie miał miliard pytań o Hermionę. Gdy skończył opowiadać
odezwał się Potter.
-Malfoy? –zapytał chłodno.
Ślizgon spojrzał na niego pytającym
wzrokiem. Harry podszedł bliżej i wyciągnął ku niemu rękę.
-Dziękuję, że jej pomogłeś. Wiem, że
nie leży to w twoim interesie.
Wszystkim obecnym oprócz Dumbledore’a
szczęki opadły na podłogę. Można było pomyśleć, że najbardziej zdziwiony był
sam Draco, ale to Ron był w największym szoku. Patrzył na przyjaciela
niedowierzająco.
-Nie ma za co. –odwzajemnił uścisk
nadal zaskoczony Draco. Nigdy nie spodziewał się sytuacji, gdy Potter mu
dziękuje i ściska dłoń.
Dumbledore uśmiechnął się do chłopców i
wraz z Minerwą opuścili szpital, prosząc na odchodne panią Pomfrey, aby
poinformowała ich, gdy tylko Hermiona odzyska przytomność. Ron nie odzywał się
słowem. Najpierw spojrzał na Harry’ego zranionym spojrzeniem, następnie na
Malfoya jakby to wszystko było jego winą, przelotnie na Hermionę i na końcu skierował
swoje niebieskie oczy na swoją siostrę i Zabiniego.
-To wszystko wasza wina! –wybuchnął w
końcu. –Wasza i Malfoya!
Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.
Oddychał ciężko jak po jakimś biegu i spoglądał na nich oskarżycielskim
spojrzeniem.
-O co ci znowu chodzi?! –zaatakowała
brata Ginny.
-O niego! –wskazał palcem na Zabiniego.
–Nie podoba mi się, że chodzisz ze Ślizgonem! I do tego śmierciożercą! Jak
rodzice się dowiedzą…
Blaise się zdenerwował i stanął
naprzeciwko niego walcząc ze sobą, aby go nie uderzyć. Wcale mu się nie podobało,
że ktoś taki jak on ma prawo go oceniać. Nic o nim nie wiedział. Nie pozwoli,
aby ktoś nazywał go śmierciożercą.
-Odszczekaj to! Nie jestem
śmierciożercą, Wieprzleju!
Draco również nie wytrzymywał. Czy jego
przyjaciel naprawdę chodził z Rudą? Od kiedy? I dlaczego nic o tym nie
wiedział? Stanął pomiędzy przyjacielem a Weasleyem i oświadczył groźnym tonem
patrząc na obojga.
-Jeżeli macie zamiar się bić, to stąd
wyjdźcie! Myślę, że to nie ma nic wspólnego z Granger, więc Weasley mógłbyś
zamknąć ten swój brzydki ryj i wydzierać się gdzie indziej. Zabini, mógłbyś się
uspokoić?
-Nikt się nie będzie bił! –syknęła
Ginny. –A ty Ron, nie będziesz decydował z kim chodzę!
Ron spojrzał oskarżająco na siostrę,
chcąc się dalej kłócić. Zerknął również na Harry’ego szukając u niego wsparcia.
Brunet jednak pokręcił przecząco głową.
-Malfoy jej pomógł. A Ginny i Blaise
nie mają nic wspólnego z sytuacją Hermiony, odpuść.
Weasley nic nie odpowiedziawszy,
zacisnął dłonie w pięści, odwrócił się tylko na pięcie i wyszedł. Wraz za nim
Harry, mówiąc Ginny, że jeszcze wróci.
-Zostanę z nią. –powiedziała spokojnie Ginny.
–Kochanie, możesz pójść a ja z nią posiedzę. –zwróciła się do Blaise’a.
-Nie chcesz żebym został z tobą?
-Nie trzeba. Dam radę. –uśmiechnęła się
do niego i pocałowała.
-No dobrze. Wrócę później i cię
zmienię. Chodź, Draco. Ginny sobie poradzi.
Gdy tylko wyszli z Skrzydła
Szpitalnego, zaległa między nimi cisza. Każdy miał dużo pytań, ale nie wiedział
jak o to zapytać. Draco miał jednak tego dosyć. Czuł się oszukany. Czy on i
Zabini nie byli podobno przyjaciółmi? Nie ufał mu?
-A więc.. ty i Ruda? Od kiedy? –zapytał
z lekką złością w głosie.
-Od dłuższego czasu. –mruknął. Spodziewał
się wybuchu złości i zionięcia ogniem. Wiedział, że Draco ma prawo być zły. Nic
mu o tym nie powiedział, nawet Weasley dowiedział się przed nim. To musiał być
dla niego cios.
-To dlaczego nic mi nie powiedziałeś? –zapytał
chłodno. –Nie ufasz mi, Zabini?
-Nie chciałem, żebyś się czepiał.
Gadał, że zdrajczyni krwi, siostra Weasleya i tak dalej… Ukrywaliśmy to, ale od
dnia dzisiejszego postanowiliśmy przestać. Bałem się, że może jej się coś stać
jeżeli śmierciożercy się dowiedzą. Ufam ci, Draco. Ale jednak jesteś we
wszystko wplątany. Zrozumiałem jednak, że ja również.
-Rozumiem. -odpowiedział bez emocji
blondyn. Naprawdę rozumiał. Wiedział co znaczy martwić się o kogoś. Tylko, że
dopiero od niedawna.
-Więc ty i Hermiona..? –zadał to samo
pytanie ciemnoskóry.
-Nie.. –westchnął. –Moja matka nie
żyje..
Zabiniego zamurowało. Spojrzał na niego
próbując coś z siebie wykrztusić.
-Co?! Kiedy?!
-Dzisiaj. Dostałem „list” od ojca. –warknął
Draco, czując jak złość zaczyna buzować w jego żyłach.
-Jak to się stało?! –dopytywał się.
-Nie wiem, ale zemszczę się. Nie
odpuszczę mu tego.
Chłopak przyjrzał się zaciętej minie
przyjaciela i złapał jego ramię.
-Wiesz, że ci pomogę, prawda?
-Wiem, stary. Siedzimy w tym od
początku razem. A co do Granger… Nie wierzę, że to mówię, ale chyba coś… czuję.
Jeżeli wcześniej Zabiniego zamurowało
to teraz dołożyli kolejną warstwę zabudowy.
-Coś czujesz? To znaczy, że ją kochasz?
Draco skinął głową ledwie zauważalnie.
Tak naprawdę sam nie wiedział czy to miłość. Przecież nigdy w nią nie wierzył.
Czy nagle mógł coś poczuć do Granger? To skinięcie jednak wystarczyło
Zabiniemu.
-Że co?! Nie gadaj… Draco Malfoy mówi o
miłości?! Do Hermiony Granger?!
Blondyn zaśmiał się cicho. Gdy Blaise
powiedział to głośno, usłyszał jak to absurdalnie brzmi. Tak naprawdę jak z
kiepskiego romansu.
-Nie ciesz się tak, Blaise. Nie nadaję
się do związku i prawdopodobnie nigdy nie będę nadawał. Po prostu mówię, że
Granger zrobiła coś ze mną. I szczerze to wcale mi się nie podoba.
-Ale to pewne? –upewnił się mulat –To
nie jest tak, że chwilowo, znudzi ci się i ją zostawisz?
-Zabini, my nie będziemy razem. Ale
tak, myślę, że to pewne. Nie wiem jak wygląda miłość, ale ona.. już od
dłuższego czasu miesza mi w życiu. Nie wiem dlaczego to akurat Granger.
Przecież jest tyle innych dziewczyn, a akurat ona postanowiła się mnie uczepić.
Wystraszyłem się. Naprawdę się wystraszyłem jak zemdlała. Bałem się, że ją
stracę. Że będzie kolejną osobą dzisiejszego dnia, która odejdzie. Mam zamiar
jej to powiedzieć. Zapewne będzie zaskoczona, wściekła i mnie wyśmieje.
Merlinie, mam zamiar się poniżać dla Granger. Chyba ja też się źle czuję.
Zabini poklepał kumpla po ramieniu.
-Zobaczysz, że się ucieszy.
-Ucieszy? –Draco prychnął. –Jak mi
przyłoży pięścią to będzie mało. Tylko wiesz co? Chyba będzie pierwszą
dziewczyną, która mnie odrzuci. To mnie chyba zabije.
Gdy przyjaciele się pożegnali, Draco
zaczął w myślach układać sobie przemowę, którą jutro przedstawi Hermionie.
Pierwszy raz poczuł coś co powodowało u niego stres. Nigdy nie wyznawał żadnej
kobiecie swoich uczuć. Nigdy nic do żadnej nie czuł. Wchodząc do pokoju prawie
nie zauważył sowy, która siedziała na parapecie za oknem. Podszedł i wpuścił ją
do środka. Poznał rodzinnego puchacza. Nie ucieszył się zbytnio jego wizytą. Wręcz
przeciwnie.
-Co tam dla mnie masz, Kiero? Następna
cudowna wiadomość od tatusia? -Wziął od niej liścik a następnie nakarmił
krakersami.
Odpieczętował list czując narastające
obrzydzenie.
„Synu!
Tak jak Ci dzisiaj napisałem Twoja
matka nie żyje. Czarny Pan osobiście ją zabił. Wiesz dlaczego zginęła? Bo ZNOWU Cię chroniła! Przez Ciebie straciłem
żonę! Postaram się już o to, żeby każda ważna osoba dla Ciebie skończyła w ten
sam sposób! Czarny Pan Ci nie odpuści! Powiedział, że zgładzi każdego, do
którego zapałasz jakimkolwiek uczuciem! Zastanawiasz się co takiego zrobiłeś?
Przecież dał Ci szansę na odkupienie. Powiem Ci tylko jedno: ściany w Hogwarcie
mają oczy i uszy. A Narcyza miała być ostrzeżeniem oraz drogowskazem jaką drogą
powinieneś się kierować.
Lucjusz Malfoy”
-Świetnie. Czyli sobie z Granger nie
pogadamy. –mruknął. Wszystkie jego plany
runęły w jednej chwili. Teraz postanowił, że musi znowu unikać Gryfonki. Musi
pokazywać, że jej nienawidzi! NIKT nie może się domyśleć, że coś dla niego
znaczy. Musi sprawić, że będzie go traktowała jak wroga. Uśmiechnął się gorzko
z bezsilności, gniotąc w palcach list. Nie mógł pozwolić, aby był jej zgubą.
~~*~~
Do pokoju Prefekta Naczelnego
Slytherinu z samego rana wpadł Blaise Zabini. Draco był już gotowy i właśnie
miał wychodzić na lekcje, dlatego był zaskoczony poranną wizytą przyjaciela.
Blaise był dziwnie wesoły i rozbudzony.
-Siema, stary! Jak tam? Stresik przed
rozmową z Hermionką? Ginny tak się cieszy! Od zawsze mówiła, że do siebie
pasujecie.
Draco momentalnie pchnął Zabiniego na
ścianę chwytając za szatę.
-Powiedziałeś jej?! Musisz to jak
najszybciej odwołać! Żadnej rozmowy nie będzie! –warknął.
-Co?! Jak to?! –Mulat wyglądał na
oszołomionego.
-Dostałem kolejną wiadomość od starego.
Granger jest w niebezpieczeństwie. Jak ją tknę, to będzie następną ofiarą
śmierciożerców. Może kiedyś miałbym to gdzieś, ale teraz nie mam.
Blaise nie rozumiał przyjaciela. Czy
Draco jeszcze wczoraj nie chciał o nią walczyć? Dobrze wiedział, że
śmierciożercy na niego czyhają, ale miał wrażenie, że już to sobie przemyślał i
podjął decyzję.
-I masz zamiar zrezygnować z miłości bo
się boisz?!
-Nie boję się. –warknął. –Przynajmniej pierwszy
raz nie boję się o siebie. I do tego.. chyba się wczoraj myliłem. Nic dla mnie
nie znaczy.
Chłopak prychnął.
-Dobrze wiem, że kłamiesz. Myślałem, że
jesteś mądrzejszy. Ty jesteś po prostu tchórzem, Malfoy. -powiedział mulat
patrząc na niego z wyrzutem. Dracona bolało to spojrzenie.-Idę pogadać z Ginny,
zanim jej coś wypapla, bo będziemy mieli problem.
-Jestem Ślizgonem i jak wiesz, należymy
raczej do tchórzy. –uśmiechnął się blondyn drwiąco i wyszedł zamaszystym
krokiem z pokoju.
~~*~~
-Ja tam go rozumiem! –powiedziała
Ginny, gdy jej chłopak przedstawił jej swoją rozmowę z Malfoyem. Blaise
spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czy jego własna dziewczyna również była
przeciwko niemu?!
-Rozumiesz?! A co tutaj jest do
rozumienia?!
-A to, że po prostu się o nią boi.
Przecież powiedział ci, że Hermiona mogłaby być następną ofiarą śmierciożerców.
Nie chce, żeby coś jej się stało. Nawet Draco Malfoy ma serce. Widocznie
dopiero co odkryte, ale musi być naprawdę ogromne. –uśmiechnęła się lekko. –Mimo
wszystko szkoda mi go. Hermiona również go kocha.
Blaise’owi zaświeciły się oczy.
-Skąd wiesz? Mówiła ci?
-Nie tak wprost. –stwierdziła cicho,
wykręcając palce. -Ale ja to po prostu
wiem!
Ślizgon nie wyglądał na przekonanego.
Miał nadzieję, że Hermiona powiedziała to otwarcie. Czasami nawet Ginny mogła
mylić się w takich sprawach.
-A co z nami? Żałujesz, że ze mną jesteś?
–zapytał cicho. –Ja również się o ciebie bałem, ale postanowiliśmy zaryzykować.
-Nie, Blaise. To zupełnie inna sprawa.
Malfoy jest bardziej zagrożony niż ty. Dobrze o tym wiesz, że jego ojciec jest
skłonny do okrucieństwa.
Zabini spojrzał na nią ze smutkiem i
przytaknął. Miała rację. Nie powinien tak zaatakować Dracona. Malfoy pierwszy
raz tak się zachowywał. W jego rodzinie było zupełnie inaczej. Nie zaznawał
dobra ani miłości. To Hermiona go odmieniła.
~~*~~
Szatynka jeszcze przez dwa dni nie
wychodziła ze Skrzydła Szpitalnego. Odwiedzali ją jej przyjaciele za co była im
bardzo wdzięczna, ale nadal nie widziała tego, którego chciała zobaczyć.
-A co z Draco? Nie było go tutaj, a
chciałam mu podziękować. –zapytała dzień przed wyjściem ze szpitala Blaise’a.
-Eee, Draco? Jest zajęty. Musi odbębnić
jakiś szlaban dla Filcha i odrobić stos zadań dla McGonagall. Odkładał wszystko
na później, a ona się wkurzyła. Wiesz jaki jest Malfoy. –wymigał się Zabini z
lekkim uśmiechem. Czuł się jednak źle okłamując ją.
Hermiona nie do końca mu wierzyła. Miała nadzieję, że chłopak odwiedzi ją
chociaż raz. Podobno to on ją tu przyniósł i gdyby nie on, mogłaby leżeć w tej
chwili gdzieś pod ziemią. Zresztą, gdy spała wydawało jej się, że słyszy jego
głos. Wyznawał jej miłość. Wiedziała jednak, że to nie było możliwe. To był
jeden z jej snów, których podświadomie chciała spełnienia. Zapomniała, że nie
chciała go znać, że miała go unikać. Teraz pragnęła go ujrzeć. Żyła tym snem.
Jej serce biło mocniej za każdym razem, gdy o nim pomyślała. Po przebudzeniu
czuła się taka szczęśliwa. Niestety smutniała z każdą chwilą, gdy to nie on
pojawiał się w drzwiach.
Gdy wyszła w końcu ze szpitala była
zarazem radosna i zła. Musiała nadrobić prace domowe. Był już koniec listopada,
a niedługo koniec pierwszego semestru! Niedobrze jej się robiło, gdy wyobrażała
sobie cały stos zaległości spoczywających na biurku mimo, że była w szpitalu
tylko dwa dni.
Poszła w towarzystwie Rona i Harry’ego
do Wielkiej Sali na śniadanie. Wszędzie witały ją uśmiechnięte twarze
znajomych. Zdziwiła się widząc przy ich stole Blaise’a, ale zauważyła, że
Gryfoni traktują go dosyć znośnie.
-Cześć. –przywitała się wesoło i
usiadła obok Ginny.
-Hermiona! –uścisnęła przyjaciółkę.
-Fajnie, że jesteś! Jak się czujesz?
–zapytał Blaise z uśmiechem, lecz Hermiona wyczuła w nim dziwną troskę.
Postanowiła się tym jednak nie przejmować.
-Świetnie! A ty co? Przerzucasz się na
Gryfona? –zapytała rozbawiona.
-Zawsze Slytherin! No prócz jedzenia.
Tutaj macie zabawniej. –zaśmiał się.
Harry usiadł obok Hermiony, ale Ron
poszedł na drugi koniec stołu. Brązowooka podążyła za nim wzrokiem.
-Nie akceptuje mnie. –wyjaśnił jej
ciemnoskóry, widząc pytające spojrzenie dziewczyny.
-Przyzwyczai się. –pocieszyła go.
–Zawsze tak reagował na chłopaków młodej.
-Nie zależy mi na jego uznaniu.
–stwierdził wzruszając ramionami. –I tak go nie lubię.
W chwili, gdy Ginny prosiła Blaise’a,
aby spróbował porozmawiać z Ronem, do Wielkiej Sali wkroczyły dwie osoby. Na
ich widok Hermionie zamarło serce. W jednej chwili stanęło, a potem rozpadło
się na drobne kawałeczki. Przez środek sali przemierzał Draco Malfoy wraz z
uczepioną jego ramienia blond włosą Ślizgonką. Dziewczynie zrobiło się
niesamowicie przykro. Łzy smutku błysnęły w jej czekoladowych oczach. Nie miała
pojęcia dlaczego tak zareagowała. Nie pierwszy raz widziała go z dziewczyną.
Jednak… cały czas w głowie miała ten sen. Stworzyła sobie jakąś wersję Ślizgona
w którą chciała wierzyć. Draco zaś szedł, nie uraczając jej ani jednym
spojrzeniem. Gdy usiadł, wydawało jej się, że rzucił na nią przelotne
spojrzenie. Za wszelką cenę starała się nie patrzeć w tamtym kierunku, ale jej
nie wychodziło. W końcu odwróciła wzrok z niesmakiem, gdy Malfoy zaczął całować
siedzącego obok niego pustaka, pokazując swoje obleśne uczucia w stosunku do
obecnej panienki.
Ginny zauważywszy minę Hermiony, oraz
łzy gromadzące się w jej oczach rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej wzrok
spoczął na migdalącym się Ślizgonie.
-A to dupek.. –syknęła.
Zabini zaskoczony wyzwiskiem dziewczyny
podążył za jej wzrokiem i natrafił na swojego przyjaciela, urządzającego
obrzydliwą scenkę przy ich stole.
-Zabiję tego idiotę. –warknął.
Weasleyówna rzuciła mu ostrzegawcze
spojrzenie, wskazując lekko głową na przyjaciółkę. Blaise także spojrzał na
dziewczynę i gdy zobaczył w jakim jest stanie przysiągł sobie w duchu, że Malfoy
będzie martwy. Hermiona wyglądała na naprawdę załamaną tym widokiem. Teraz już
miał pewność, że Ginny miała rację. Gryfonka również coś do niego czuła.
-Hermiona? –zaczęła łagodnie Ginny.
Gryfonka spojrzała na przyjaciółkę z
wymuszonym uśmiechem.
-Tak? –zapytała próbując opanować głos,
lecz cały jej się trząsł.
-Tak się z Blaisem zastanawialiśmy..
nie chcesz iść z nami do Hogsmeade na kufel Piwa Kremowego?
-Nie, dziękuję wam ale chcę odpocząć. A
teraz przepraszam, nie jestem już głodna. –powiedziawszy to, wstała i przeszła
szybko obok stołu Ślizgonów, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem.
Została odprowadzona do drzwi smutnym
spojrzeniem stalowych oczu Ślizgona.
~~*~~
Czego
ja się spodziewałam?! –krzyczała w myślach. -Że
wszystko będzie w porządku?! Uratował mnie i jak w jakiejś mugolskiej bajce,
zakochał i teraz wyzna mi miłość?! Co z tego, że mnie całował?! Przecież on
nigdy nie wykazywał jakichkolwiek chęci, że chce być ze mną!
-Suń się, Granger! –usłyszała głos za
sobą.
Odwróciła się szybko na pięcie i
dostrzegła najmniej chcianą osobę. Jej serce zabiło mocno na jego widok.
Spojrzeli sobie w oczy. Draco dostrzegł w nich emanujący ból. Ledwie się
powstrzymał, by nie wziąć jej w ramiona. Czy on za nią… tęsknił? Gryfonka
szybko odwróciła od niego spojrzenie i skierowała je na dziewczynę z nim
stojącą. Była ładna i zgrabna. Na pewno w typie Malfoya. Zorientowała się, że
stoi przed Pokojem Wspólnych, torując im wejście, więc odsunęła się na bok bez
słowa.
Draco pociągnął za sobą dziewczynę, która
rozbierała go wygłodniałym wzrokiem. Hermiona dobrze wiedziała co będą robić.
Odprowadziła ich wzrokiem i weszła na swojego dormitorium rzucając się na
łóżko. Czuła się zraniona, niechciana, odrzucona. Przecież Malfoy nigdy jej
niczego nie obiecywał. Nie chcieli ze sobą rozmawiać. To wszystko miało się
zakończyć. Więc dlaczego po jej policzkach ciekły teraz łzy? Przecież
obiecywała sobie, że nie będzie przez niego płakała. Musi być silna.
Wyszła z pokoju z zamiarem pójścia do
Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wychodząc słyszała znaczące dźwięki z sypialni
Ślizgona. Serce jej kruszało, ale nie miała zamiaru się tym przejmować.
Wymyśliła sobie nieprawdziwego Malfoya. On nie był dobry. Był zły, okrutny, a
jego charakter miał wiele do życzenia. Od dzisiaj chciała o nim zapomnieć.
-Jeżeli tak chcesz się bawić to nie ma
problemu! –syknęła sama do siebie wychodząc z pokoju i trzaskając drzwiami.
*
-Ginny! –krzyknęła wchodząc po pięciu
minutach do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
-Tak, Hermiono? –zapytała zaskoczona
złością przyjaciółki. –Stało się coś?
-Zmieniłam zdanie! Chcę iść z wami do
Trzech Mioteł.
-Świetnie! –Ruda ucieszyła się.
Hermiona rzuciła się na kanapę obok
przyjaciółki i wzięła za odrabianie zaległych prac domowych. Była wściekła,
choć próbowała panować nad emocjami.
-A mogę zapytać co cię skłoniło do
zmiany zdania? –zapytała ostrożnie Ginny.
-Dlaczego mam siedzieć sama i się
nudzić? Chcę spędzić trochę czasu z moimi przyjaciółmi.
Weasley spojrzała na nią podejrzliwie
ale nic więcej nie powiedziała.
~~*~~
W czasie obiadu Hermiona postanowiła
się trochę zemścić na tej tlenionej fretce. A nadarzyła się do tego okazja,
gdyż Ginny pociągnęła ją do stołu Ślizgonów, chcąc pogadać z Zabinim. Szatynka
przywitała się z chłopakiem i odwróciła wzrok, żeby przez przypadek nie nadziać
się na spojrzenie Dracona. Bała się, że ją to złamie. Gdy na nią patrzył,
potrafiła utonąć w jego szarych tęczówkach.
Chłopak miał już następną panienkę,
jeszcze inną niż wcześniej w sypialni. Zachowywał się jak zawsze. Jak dupek.
Dziewczyny były dla niego tylko nic nie wartą zabawką.
Skoro
tak, to patrz teraz!
Usiadła z impetem obok Blaise’a i
nieznanego Ślizgona. Chłopak okazał się jednak Teodorem Nottem. Przyjęła to z
ogromną ulgą.
-Ooo, cześć –przywitała się z nim. –Teodor,
tak?
-Hermiona? Tak, cześć! –uśmiechnął się
szelmowsko. Szatynce zrobiło się gorąco na ten widok. -Od września nie widziałem
cię przy naszym stole. Cóż cię tu sprowadza?
Hermiona zaśmiała się perliście
przypominając sobie tamten nieszczęsny szlaban. Już wtedy coś ją ciągnęło do
Malfoya, lecz nie tak bardzo. Wtedy wciąż byli wrogami.
-Miłość. –wskazała głową na swoich
przyjaciół. -Co tam u ciebie?
-A nic ciekawego. W sumie ładny dzień
dzisiaj, a ja siedzę w zamku. A ty? Jakieś plany?
-Idę z Ginny i Blaisem do Trzech
Mioteł. Hej! A może pójdziesz z nami?
Kątem oka zauważyła, że Malfoy im się
przygląda z zaciekawieniem. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej do Notta i zbliżyła
dłoń do jego.
-Jasne, chętnie! –zgodził się od razu
chłopak.
-To świetnie! I tak chciałam kogoś
wziąć, bo wiesz.. jak się idzie samej z parą to trochę jak piąte koło u wozu.
-Doskonale rozumiem. Chętnie z wami
pójdę. Dzięki za zaproszenie.
Była z siebie zadowolona. Miała
wrażenie, że Malfoy nie wyglądał na zachwyconego. I właśnie o to chodziło.
~~*~~
Hermiona od bardzo długiego czasu nie
stroiła się na spotkanie z chłopakiem. Nie wiedziała czy może nazwać to randką,
jednak wolała wyglądać ładnie. Teodor był przystojnym i zabawnym mężczyzną.
Oczywiście, że była nim w jakiś sposób zainteresowana. Gotowa i z pozytywnym
nastawieniem czekała z Ginny na swoich towarzyszy.
-Dlaczego zaprosiłaś Notta? –zapytała w
przedsionku ruda. Nie była tym do końca zachwycona, jednak z drugiej strony
cieszyło ją to, że Hermiona ma ochotę się z kimś spotkać. To było lepsze niż
patrzenie za Malfoyem, który postanowił jej do siebie nie dopuszczać.
-Nie chciałam tam iść sama z wami, bo
bym się czuła jakbym wam przeszkadzała. Jesteś zła?
-Nie jestem. Ale wiesz, że to nie
prawda! Nie przeszkadzałabyś nam. A co do Notta.. Podoba ci się?
-Ale to jest prawda, Ginn. A Teodor…
Jest przystojny, ale najpierw chcę go poznać. Przynajmniej będę kogoś miała z
kim w odpowiedniej chwili mogę się ulotnić. –wytknęła jej język.
-No skoro tak chcesz…- odpowiedziała
jej niechętnie.
Po chwili dołączyli do dziewczyn
Ślizgoni.
-Gotowe? –zapytał Zabini z szerokim
uśmiechem.
Gryfonki w odpowiedzi również się
uśmiechnęły się i pokiwały głowami. Szli
dłużej niż zwykle, bo tego dnia panował zimny i porywisty wiatr. Z ulgą weszli
do lokalu, gdy zobaczyli tylko szyld widniejący nad budynkiem.
-To może wy idźcie zająć jakiś stolik,
a my zaraz przyniesiemy piwo. –zaproponował Nott dziewczynom. Gryfonki poszły
więc zająć stolik obok kominka, a chłopaki czekali na swoją kolej przy barze.
-Teo, czyżby ci się podobała Hermiona?
–zapytał kumpla Zabini. Niby niewinne pytanie, ale po prostu musiał je zadać.
-Tak, jest ładna i mądra. Myślę, że się
dogadamy. Wcześniej myślałem, że jest dziewczyną Malfoya to nie podbijałem, ale
jak się okazało jest wolna. –uśmiechnął się.
-Tak, ale nie zrań jej. Mimo, że
jesteśmy kumplami to zabiję cię, jeżeli ją skrzywdzisz. Zresztą co z Czarnym
Panem? Chyba mu się to nie spodoba.
-Spoko, stary! Nie wybieram się na
razie na służbę. Matce się udało to odsunąć. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło.
Jak mus to mus.
Mulatowi nie spodobało się to
stwierdzenie, ale nie skomentował tego.
-Nott, Zabini?
Chłopaki usłyszeli za sobą znajomy
głos, obejrzeli się i zobaczyli Malfoya. Blaise uniósł brwi na jego widok.
-Malfoy? A co ty tu robisz?
-Nie tylko wy mogliście się wygrzać
przy kremowym piwie. –pokazał gestem stolik przy którym siedział z jakąś
Puchonką. -Adele i ja przyszliśmy na drinka. Czyż nie jest urocza? –powiedział obojętnie,
bez większego entuzjazmu.
-Tak, jeżeli naprawdę jesteś ślepy. –warknął
Zabini.
Draco puścił tą uwagę koło uszu.
-A wy co? Na randce? –udał, że
poszukuje dziewczyn z którymi przyszli.
-Tak. Z Ginny i Hermioną. Podwójnej
randce. –podkreślił Blaise.
-Nie zauważyłem, żeby kręciły cię
podwójne randki.
-No zobacz, jak miłość zmienia
człowieka…
Malfoy zwrócił się do Teodora.
-Czyli Nott, chodzisz z Granger? Nie
wiedziałem, że kręcą cię takie… gryfońskie..
-Nie chodzę, ale chciałbym. Kto wie,
może się zgodzi. Myślałem, że jest twoja, ale skoro nie, to mogę się za nią
brać.
Draco trochę spochmurniał. Zacisnął
dłonie w pięści i wykrzywił usta w grymasie mającym przypominać uśmiech.
-Życzę szczęścia . –I odszedł.
*
-Oto piwo, piękne panie. –chłopaki
postawili przed dziewczynami obfite kufle Piwa Kremowego.
Cała czwórka świetnie się ze sobą
bawiła. Nott okazał się urodzonym komikiem i zabawiał towarzystwo wszelakimi
magicznymi dowcipami, po których wszyscy pękali ze śmiechu.
-Nie wiedziałam Teo, że z ciebie taki
żartowniś.. –powiedziała Ginny.
-Och, otwieram się tylko przy pięknych
kobietach. –uśmiechnął się do Hermiony puszczając jej oczko, na co ta się
zaczerwieniła.
Blaise za to skupiał swoje spojrzenie
na Draconie Malfoyu, siedzącym po drugiej stronie lokalu. Chłopak ewidentnie
miażdżył spojrzeniem Teodora, który aktualnie skupiał się na Hermionie. Zabini
postanowił podgrzać atmosferę i nachylił się do swojej dziewczyny żeby ją
pocałować. Hermiona i Teodor nie chcąc im przeszkadzać zaczęli prowadzić
swobodną rozmowę tylko ze sobą.
-Mionka… mogę tak do ciebie mówić,
prawda?
-Tak, oczywiście. –uśmiechnęła się
przyjaźnie. Co prawda nie lubiła tego zdrobnienia, ale nie chciała go urazić.
Teo był naprawdę uroczy. Podobał jej się, ale mimo wszystko nie miał „tego
czegoś”. Za to on wydawał się nią bardzo zainteresowany.
-Jak to jest być najbardziej popularną
dziewczyną w Hogwarcie? –zapytał z cudownym uśmiechem.
-Najbardziej popularną? –zdziwiła się.
–Nie jestem popularna. Ludzie znają mnie bo przyjaźnię się z Harrym Potterem.
-Ja uważam, że cię znają bo jesteś taka
mądra i piękna. Nawet chłopaki ze Slytherinu tak myślą. –mrugnął do niej,
powodując coraz większe rumieńce na jej policzkach.
-A jak to jest być jednym z najbardziej
przystojnych chłopaków? –zachichotała.
-Phi! Kompletnie nie wiesz jak się
podlizać!
-Jak to? –zdziwiła się.
-JEDNYM Z? Najprzystojniejszym chciałaś
powiedzieć!
Dziewczyna roześmiała się serdecznie.
Nie potrafiła się przy nim nie śmiać. Był taki zabawny. Całkowicie inny od
innych Ślizgonów. Inny od NIEGO. Teodor trochę się do niej zbliżył i złapał jej
rękę, gładząc swoimi palcami. Nie poczuła żadnych dreszczy, lecz nie
przeszkadzało jej to.
-Jesteś taka piękna jak się uśmiechasz.
W twoich oczach błyszczą wesoło ogniki i masz takie urocze rumieńce..
-Ale ty za to wiesz, jak się
przypodobać dziewczynie..-szepnęła zarumieniona od jego komplementów.
Teo zbliżył się do niej i pochylił
blisko jej twarzy..
-Nott, Zabini! Mamy jutro trening! –znienacka
pojawił się przy nich Malfoy.
Nott spojrzał na kolegę zirytowany.
Hermiona szybko się od niego odsunęła.
-Dzięki, Malfoy.. –mruknął.
-Mogę się przysiąść? Adele musiała iść
do zamku z koleżankami. Ach, te babskie sprawy..
-Już ci się znudziła? –zapytała wrednie
Hermiona nie szczędząc sobie drwiącego głosu.
-Zabawna jesteś, Granger. Takie kobiety
nie mogą się znudzić. A ty, za mało chora byłaś, że w takich dekoltach
szalejesz? –warknął w jej stronę. Nie interesowało go to, że zabrzmiało to co najmniej dziwnie.
-Jasne, Smoku. Siadaj. –przerwał im
słowną potyczkę Zabini, zanim Hermiona się odgryzła.
Draco usiadł między nim a Hermioną.
Dziewczyna szybko zakryła kurtką swoją koszulkę. Zaległa dręcząca cisza. Nikt
nie wiedział nagle co powiedzieć. Atmosfera zrobiła się gęsta.
-My już musimy iść co nie, Miona? –Teo
spojrzał znacząco na Hermionę.
-Eee, tak! Zapomniałam! Chodź szybko,
Teo!
Złapała go za rękę i wybiegli z pubu na
nikogo się nie oglądając. Po paru metrach zwolnili zdyszani i zaczęli się
śmiać.
-Dzięki! Myślałam, ze dłużej tam nie
wyrobię!
-Ja tak samo! Malfoy wszystko
zniszczył.
Wolnym krokiem
ruszyli przed siebie rozmawiając i żartując. Hermionie czas spędzony z
chłopakiem bardzo się podobał. Teodor należał do miłych i wychowanych
chłopaków. Zaimponował jej.
Gdy wrócili już do Hogwartu i mieli się
rozstać przy wejściu do lochów, Nott się odezwał:
-Słuchaj, co byś powiedziała czasem na
jakiś spacer?
Hermiona tylko chwilę pozostawiła go w
niepewności.
-Bardzo chętnie! Pisz jak będziesz miał
ochotę się gdzieś przejść!
Pocałowała go w policzek i weszła na
schody. Była szczęśliwa. Kto wie, może uda się im stworzyć ze sobą coś pięknego
kiedyś? Chłopak wyglądał na wartego uczucia.
-Niezła zagrywka, Granger. –Będąc
prawie na samym szczycie usłyszała znajomy głos. Odwróciła się i serce zabiło
jej szybciej pomimo protestów. Draco nie wyglądał na zadowolonego. Patrzył na
nią groźnie.
-O co ci chodzi, Malfoy? –warknęła
zmęczona.
-Myślałem, że Weasley ci wystarczy. Nie
brałbym się za Ślizgonów na twoim miejscu. Chyba nie twoja półka. Zresztą Nott…
Szybko mu się znudzisz, Granger.
-A co z tobą, Malfoy? Bierzesz się za wszystko co się rusza?
–odpyskowała. Nie interesowało jej w tej chwili jego zdanie.
-Kiedy się stałaś taka pyskata,
Granger?
-Uczę się od ciebie. –spojrzała w jego
oczy wyzywająco.
Nie zauważyli, kiedy weszli do pokoju.
Draco popchnął ją tak, że położyła się na kanapie plecami. Korzystając z
okazji, pochylił się nad nią, będąc kilkanaście centymetrów od jej twarzy. Zaparło jej dech w piersiach, nie potrafiła normalnie myśleć. Jego zapach, rozpalone
spojrzenie. Wszystko to ją przytłoczyło.
-I co teraz? –zapytał cicho. –Nadal
taka wyszczekana?
-J-ja..n-nie.. –zaczęła się jąkać nie wiedząc co mówi.
Po chwili jednak oprzytomniała i
zerwała się z kanapy odpychając Malfoya.
-Czy ty wszystko musisz zepsuć?!
–wydarła się na niego i trzasnęła
drzwiami od sypialni.
Zaskoczony chłopak, patrzył za nią z
nieodgadnioną miną. Czuł się naprawdę fatalnie.
mam nadzieję, że kolejny wpis już niedługo. ;)
OdpowiedzUsuń