Wieść o tym, że do Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie uczęszcza Jessica Riddle bardzo szybko rozniosła się
po każdym miejscu w czarodziejskim świecie. Uczniowie jeszcze tego samego
wieczora zaczęli dostawać listy od zmartwionych rodziców, którzy kazali z
największą ostrożnością unikać dziewczyny. Niestety, ich ostrzeżenia jeszcze
bardziej podsycały ciekawość i część unikała jej jak ognia, a część wręcz
przeciwnie, z maniakalną ciekawością śledziła każdy jej ruch. Przecież każdy
chciał wiedzieć czy taka dziewczyna jak ona może mieć coś wspólnego z Lordem
Voldemortem. Mimo wszystko, dziewczyny zazdrościły nowej koleżance nieziemskiej
urody, a męska część Hogwartu próbowała się jej przypodobać. Niestety, nie była
ona żadnym z nich zainteresowana i na swój sposób olewała ich istnienie i
zaloty.
-Dlaczego z żadnym się nie umówisz?
–zapytała ją Natalie, gdy grupka Ślizgonów zaczęła im się przyglądać w Pokoju
Wspólnym.
-Bo mnie do żadnego nie ciągnie. Nie są
w moim typie i nie interesuje mnie wgapianie się we mnie jak w jakąś atrakcję.
Oznacza to, że mają mały iloraz inteligencji, co może też oznaczać nikłą
osobowość. A ty co? Masz już kogoś na oku?
-Ooo tak.. –oblizała wargi widząc
wchodzącego do pokoju Dracona.
Jessica słysząc zmianę w głosie
koleżanki podniosła wzrok znad pergaminu, na którym pisała. Zobaczywszy
blondyna podniosła jasne brwi w geście zniechęcenia.
-Draco! –krzyknęła Natt.
Chłopak podszedł do nich powoli. Z
lekkim zniecierpliwieniem spojrzał na koleżankę.
-Co jest, Natt?
-Umówiłbyś się ze mną? –zapytała bez
ogródek.
Chłopak podniósł na chwilę ze
zdziwieniem brwi, lecz po chwili zastanowienia wzruszył ramionami. Nie
przeszkadzało mu to, że za nim biegała. Przynajmniej on nie musiał się wysilać.
Jessica zarejestrowała, że chłopak nie wyglądał na zbytnio uradowanego
propozycją Natalie.
-Jasne, czemu nie. –zgodził się jednak.
-Świetnie. Przyjdź po mnie dziś po
południu. Myślę, że mógłbyś pokazać mi jak wygląda twoja sypialnia.
–uśmiechnęła się do niego z chytrym uśmieszkiem.
-Podobnie jak twoja, tylko, że trochę
większa. –odpowiedział beznamiętnie.
-Och, nie nabierzesz mnie. Dobrze wiem,
że Prefekci Naczelni żyją w większych luksusach niż wszyscy. Tylko nie rozumiem
dlaczego szlama żyje w takich. Jej wystarczyłby schowek na miotły. Albo nawet
nie. Nie powinna trafić do Hogwartu. –roześmiała się głośno, na co Draco wraz z
Jessicą skrzywili się nieznacznie.
-Zobaczysz jeszcze jakie Granger ma
pazurki.
-Wątpię. Znałam gorsze przypadki.
–machnęła ręką. –To jak z dzisiejszym zwiedzaniem?
-Przyjdę około 14. Pasuje?
-Jasne, kochanie. -Wysłała mu buziaka w
powietrzu na pożegnanie, zanim odszedł w kierunku Blaise’a Zabiniego,
przybierając na usta fałszywy uśmiech. Złotowłosa chwilę poczekała aż odejdzie
daleko od nich.
-Umawiasz się ze ZDRAJCĄ? TY? –zapytała
zdziwiona z lekką ironią w głosie.
-Och, dzięki mnie już nim nie będzie.
–wysłała przyjaciółce uśmiech wyrażający pewność siebie.
-Tak myślisz? –zapytała z
powątpiewaniem.
-Ja to wiem, Jess. Tak nim okręcę, że
będzie błagał aby wrócić na służbę do twojego ojca.
Jessica westchnęła teatralnie,
przewracając oczami zirytowana słowami dziewczyny. Denerwowała ją jej pewność
siebie.
-Do kogo piszesz list? –zapytała ją
ponownie brązowowłosa.
-Do ojca.
Natalie wyglądała jakby chciała się
dowiedzieć czegoś więcej, lecz nie odważyła się zapytać. Postanowiła więc podejść
sprawę inaczej.
-Nie boisz się przechwycenia sowy? Mogą
cię sprawdzać.
-Niech sprawdzają. Jestem trochę
mądrzejsza od nich. –uśmiechnęła się. –No i znam czarną magię.
~~*~~
W tym samym czasie do Pokoju Wspólnego
Gryffindoru wparowała jak burza Hermiona Granger potrącając po drodze paru
kolegów. Krzyknęła tylko za sobą przeprosiny i zaczęła rozglądać się po
pomieszczeniu tak szybko, że można było pomyśleć, że za chwilę odpadnie jej
głowa.
-Harry, pogadajmy! –powiedziała
zadyszana, gdy odnalazła poszukiwaną przez siebie ciemnowłosą czuprynę.
Chłopak przyjrzał się dziewczynie
zaniepokojony.
-Biegłaś maraton? –zapytał rozbawiony
Ron. –Wyglądasz jakby zjadła cię sklątka tylnowybuchowa Hagrida i wypluła.
-Nie teraz, Ron! –odparła zezłoszczona.
–Harry..
-Co jest, maleńka? Odetchnij i
opowiadaj. Wyglądasz na przerażoną.
-Słuchaj! Gadałam dziś z tą Riddle,
jeżeli te dwie minuty można nazwać rozmową i to jest na pewno jego córka!
Powiedziała to otwarcie!
-I co w związku z tym? –Harry zapytał
tonem jakby niezbyt go to ruszyło.
Hermiona spojrzała na niego ze złością.
-I co z tym?! Harry! Obudź się! Mamy
tutaj jego CÓRKĘ!
-Tak, wiem. Ja też się zdziwiłem jak
taki potwór mógł spłodzić taką piękną kobietę.
Gryfonka spojrzała na niego z
niedowierzaniem, lecz z pomocą przyszedł jej Ron.
-Może i jest ładna, ale jednak to jego
córka. –wtrącił się.
-Wydaje się całkiem miła, znaczy.. –zaczęła,
ale Ron nie pozwolił jej dokończyć.
-MIŁA?! Hermiono! Ona nie może być
MIŁA!
-A ty tylko zawsze oceniasz książkę po
okładce, Ronaldzie! Chciałam tylko powiedzieć, że nie wyzywała mnie, uśmiechała
się i była dosyć… przyjazna. Tylko zadawała mi dziwne pytania.
-Pytania? Jakie pytania?
-Na początku powiedziała mi, że jej
ojciec jej o mnie opowiadał. Następnie zapytała czy to prawda, że jestem taka
mądra jak mówią i czy bym nie chciała się z nią czasami wspólnie pouczyć.
Ron wytrzeszczył na nią oczy.
-Ale za to ta Moran do najmilszych nie
należy. Myślałam, że mnie zabije wzrokiem.
-Skoro się przyjaźni z córką potwora,
to na pewno jest też Śmierciożerczynią.
Hermiona nie zaprzeczyła bo wiedziała,
że Ron może mieć rację.
-Harry, a nie myślisz, że może ona chce
cię dopaść?
-Tak, tak myślę. I wyszpiegować coś o
mnie i o moich planach. Ale to chyba oczywiste, że nie zbliżę się do jego
córki… Hermiono, wyluzuj. Nie jestem głupi.
-Może nie jesteś, ale.. bądź ostrożny.
-Masz moje słowo. –uśmiechnął się do
niej uspakajająco.
~~*~~
Gdy naszedł czas wspólnej lekcji ze
Ślizgonami, Hermiona postanowiła obserwować Jessicę. Zauważyła, że uczniowie, a
nawet niektórzy nauczyciele zerkali na nią ze strachem ale także i z podziwem.
Nie licząc oczywiście Ślizgonów, dla których Jessica wyglądała jak nowy przywódca.
Gryfonka aż uśmiechnęła się do siebie gdy pomyślała, że rolę „przywódcy” którym
zazwyczaj był Draco, odbiera mu jakaś dziewczyna. Zastanawiało ją też ile czasu
zajmie wszystkim przyzwyczajenie się do niej.
Ku zaskoczeniu Gryfonki, Jess okazała
się naprawdę mądra. Udzielała się na lekcjach i zapisywała sumiennie wszystkie
notatki. Mimo wszystko wydała się Hermionie bardzo intrygującą, podejrzaną
osobą.
Była tak zajęta przyglądaniem się jej
osobie, że nie zwróciła uwagi na to, że profesor Flitwick zadał pytanie, a ręka
Jessiki wystrzeliła w górę.
-Expulso,
panie profesorze. –usłyszała głos Ślizgonki, który wyrwał ją z zamyślenia.
-Doskonale, panno Riddle! A mogłaby
pani jeszcze zaprezentować to zaklęcie?
Jessica zwinnie machnęła różdżką i po
chwili przedmiot, w który celowała wypchnęła na środek sali.
-Cudownie! –podskakiwał z podniecenia
profesor. -20 punktów dla Slytherinu! Chyba nawet panna Granger nie znała tego
zaklęcia, bo po raz pierwszy nie widziałem jej ręki w górze!
Hermiona zarumieniła się po cebulki
włosów. Przecież nie może się przyznać, że akurat nie słuchała, no bo to
przecież jej nie przystoi!
Wszyscy obecni spojrzeli na nią w
pełnym szoku. Ron aż otworzył szeroko usta w geście oszołomienia. Harry zapytał
jej czy dobrze się czuje i nawet Malfoy posłał jej pełne niedowierzania
spojrzenie.
Za to Jessica cała się rozpromieniła od
uwagi nauczyciela i spojrzała z przyjaznym uśmiechem na Gryfonkę.
Hermiona nie odwzajemniła uśmiechu.
Była zła. Nie na Jessicę, tylko na siebie. Nie potrafiła w głębi siebie nie
lubić tej dziewczyny. Nie roztaczała wokół siebie złej aury, co było dziwne,
wiedząc kim jest jej ojciec.
Przez resztę lekcji Hermiona pokazała
swoją klasę. Udowodniła, kto tu rządzi i kto jest w tej szkole najmądrzejszą
uczennicą. Z perfekcyjną lekkością odpowiedziała na każde pytanie,
zaprezentowała lekkim skinieniem różdżki poprawność zaklęcia.
-Łał! Naprawdę jesteś mądra! –zaśmiała
się na eliksirach głośno Jessica.
-Panna Granger, recytuje wszystko słowo
w słowo z podręcznika. –powiedział drwiąco Snape uśmiechając się do
złotowłosej.
-Ale to i tak trzeba mieć głowę żeby to
zapamiętać! Nie uważa pan tak, profesorze Snape?
-Ma panienka rację..
Wszystkich zdziwiło, że Snape jest taki
miły dla jakiegokolwiek ucznia. No, może zaskoczyło tylko tych, którzy nie
wiedzieli o tym, że Snape jest związany ze śmierciożercami. Osoby
niewtajemniczone układały sobie w głowie historię, że może ten stary nietoperz
zakochał się w pięknej uczennicy ze swojego domu. Hermiona uważała te plotki za
niedorzeczne, lecz wszystko brzmi lepiej od paniki wywołanej zdaniem: „Snape
jest miły dla niej, ponieważ jest córką jego pana. Tak. Snape ciągle służy
śmierciożercom”
Gdy klasa zaczęła przyrządzać eliksir
wiggenowy, w sali odbywał się jeden wielki harmider. Wszyscy biegali do szafek
po składniki, rzucali zaklęcia podgrzewające i wesoło sobie rozmawiali.
Szczególnie głośno było przy stole
Ślizgonów przy którym siedzieli Draco Malfoy, Jessica Riddle, Natalie Moran i
Blaise Zabini. Snape oczywiście nie robił z tego żadnych problemów. W pewnym
momencie Blaise wziął swój kociołek i podszedł do stolika Gryfonów.
-Hermiona, mogę z wami usiąść?
Cała trójka spojrzała na niego zaskoczona.
Harry i Hermiona zgodzili się od razu, tylko Ron nie wyglądał na zadowolonego.
-Co jest, Zabini? Malfoy olał cię dla
jakichś lasek? –zapytał z ironią.
-Nie twój interes, Weasley. –warknął.
Po 10 minutach, Hermiona spróbowała
wypytać Zabiniego co się stało. Cały czas zerkał na stolik z niekrytym
oburzeniem.
-Blaise? Dlaczego nie chciałeś tam
zostać?
-Może Malfoy to nagle wielki przyjaciel
tych panienek, ale mnie one nie przekonują. Ta cała Jessica jest miła, aż za
miła i wydaje mi się to podejrzane. To córka Voldemorta. –szepnął.
-Wiem.
Chłopak spojrzał na nią oszołomiony.
-Wiesz?
-Tak, po pierwsze nazwisko. I tak wiem.
–powiedziała zanim zdążył jej przerwać. –że mogła być to tylko zbieżność
nazwisk, ale przyznała mi się do tego.
-Naprawdę?! –zapytał niedowierzająco.
-Tak, też mnie to zdziwiło.
-A Moran?
-Och, ona mnie nienawidzi.
-Ona chyba nawet nie lubi samej siebie.
–zaśmiali się. -Ale za to.. –spoważniał Diabeł. –Dracona chyba wręcz kocha.
Hermiona spojrzała na tamtą dwójkę i od
razu tego pożałowała. Natalie właśnie uśmiechała się do niego obrzydliwie i
jeździła ręką po jego udzie uwodzicielsko. Malfoyowi najwyraźniej to nie
przeszkadzało, bo uśmiechał się do niej sprośnie.
W Gryfonce się zagotowało. Był to dla
niej tak obrzydliwy widok, ze myślała, że nie wytrzyma i pobiegnie do łazienki
zwymiotować.
Draco poczuł się obserwowany i natrafił
na wzrok Gryfonki. Zaryzykował nieśmiałym, drwiącym uśmiechem, ale ta tylko obrażona i
zdegustowana odwróciła szybko wzrok. Nie miała zamiaru odwzajemnić chociażby
grymasu do takiej osoby jak on. Draco wyraźnie się skrzywił, ale wiedział, że
nie może dać tego po sobie poznać, że go to ruszyło. Zaskoczył go też widok
Blaise’a przy ławce Granger. Nawet nie zauważył kiedy sobie poszedł, a teraz
najwyraźniej bardzo dobrze się bawił rozmawiając i śmiejąc się z jego Granger. Zaraz. Jego Granger? Zabini spojrzał na niego
wzrokiem typu: „Nie miej do mnie pretensji, skoro i tak nie chcesz z nią być.”
Zacisnął ze złości pięści, ale szybko przypomniał sobie, że przecież Blaise
jest z Rudą, więc na pewno by nie próbował podbijać do jej przyjaciółki.
-Ha..- odezwała się do przyjaciela
Hermiona, ale przerwała w połowie. Zobaczyła, że jej przyjaciel nic nie robi,
tylko nieobecnym wzrokiem w coś się wpatruje. Dziewczyna podążyła za jego
wzrokiem i otworzyła usta ze zdziwienia. HARRY POTTER GAPI SIĘ NA JESSICĘ
RIDDLE?! A co dziwniejsze.. (Hermiona otworzyła jeszcze szerzej usta), ona w
pewnym momencie spojrzała na Pottera i posłała mu nieśmiały uśmiech po czym
mocno się zarumieniła i odwróciła, co jakiś czas na niego spoglądając. Hermiona
szybko zanotowała sobie w głowie, że musi z nim o tym porozmawiać.
~~*~~
Po skończonej lekcji eliksirów, Draco
wybiegł z sali szukając wzrokiem swojego przyjaciela. Blaise ulotnił się bardzo szybko nawet na
niego nie czekając. Było to dziwne, bo zazwyczaj to robił. Odnalazł go, gdy
wchodził już na schody. Szybko do niego podbiegł i złapał za ramię.
-Zabini, czekaj! Dlaczego na mnie nie
poczekałeś?
Mulat odwrócił się i spojrzał na niego
pytająco.
-Czego chcesz? Zgubiłeś gdzieś nowe
przyjaciółki?
-O co ci chodzi? –Draco zmarszczył
brwi.
-A o co ma mi chodzić? –zapytał
niewinnie.
-Proszę cię! Nie zachowuj się jak baba!
Gadaj o co ci chodzi!
-Dobra! –Zabini stanął. –Wkurzasz mnie!
Zachowujesz się jak idiota!
Draco spojrzał na niego zdziwiony. O co
mu znowu chodziło?
-Nadal nie wiesz o co chodzi?! Gadasz
na te dwie, a teraz z córką Voldemorta się przyjaźnisz, a z tą drugą miziasz na
każdym kroku! A co do tej drugiej! Mówisz mi, że kochasz Hermionę, a teraz coś
odwalasz i bierzesz się za jakąś szmatę.
-Nie nazywaj jej tak! –syknął Draco.
-A jak mam ją nazwać?! Dziewczyną to
ona nie jest!
-Chcę z nich wyciągnąć jak najwięcej! A
po drugie Natalie będzie moją dziewczyną, więc szanuj ją! A jeżeli chodzi o
Granger, to już mi przeszło.-powiedział twardo. –Jeżeli nie chcesz się ze mną
kłócić to zacznij szanować Natalie. Po której staniesz stronie, Blaise?
-Jeszcze pytasz? –uśmiechnął się
Zabini. –Oczywiście, że po Hermiony.
Nie powiedziawszy nic więcej oddalił
się od zdezorientowanego Malfoya. Blondyn był wściekły. Poczuł się, jakby
Blaise go zdradził. Czy robił coś złego?! Chciał im tylko pomóc, przecież
Zabini dobrze wiedział, że są zagrożeni. Im więcej będą wiedzieć tym lepiej.
Był tak zdenerwowany, że nie zauważył jak ktoś podchodzi do niego od tyłu i
stuka w ramię. Odwrócił się i zobaczył Jessicę. Dziewczyna rozglądnęła się
wokoło i powiedziała szybko:
-Spotkajmy się dziś, ale SAMI bez
NIKOGO rozumiesz?!
Chłopak był zaskoczony propozycją, ale
kiwnął głową bez pytań. Po chwili jego ramienia się uczepiła Natt.
-O czym gadacie? –zaćwierkała.
-Pytałem się gdzie poszłaś, kwiatuszku.
-Ach, taki kochany! Mówiłam ci, Jess,
że Draco jest taki wspaniały.
-Tak, rzeczywiście.
Jessica uśmiechnęła się lekko do
koleżanki, spojrzała znacząco na blondyna i ruszyła na transmutację zostawiając
parę samą. Draco sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.
~~*~~
Gdy uczniowie weszli do sali
transmutacji zdziwili się widząc profesora Collinsa, uczącego Obrony Przed
Czarną Magią.
-Profesor McGonagall nie może dzisiaj
przeprowadzić z wami lekcji transmutacji, dlatego dostałem zaszczyt zastępstwa.
–uśmiechnął się profesor.
Uczniowie jęknęli. Niewielu z nich
lubiło tego nauczyciela.
-Z tego powodu, że moja wiedza z tego
przedmiotu nie jest tak ogromna jak profesor McGonagall odbędziemy lekcję
obrony, która wszystkim nam się przyda w obecnych czasach. Nigdy za mało,
nieprawdaż? Musimy powtórzyć wszystkie przydatne zaklęcia. Niedługo kończycie
szkołę i musicie mieć jakiekolwiek wyobrażenie o obronie własnej i waszych
rodzin.
-A uważa pan, że to ma jakiś sens?
–Zapytał niespodziewanie Ron.
Wszyscy spojrzeli z zaciekawieniem na
rudzielca.
-Co pan ma na myśli, panie Weasley?
-W naszej szkole jest dość
niebezpiecznie.
-Nie rozumiem. Mógłby pan wyrazić się
jaśniej?
-Nie wie pan? W naszej szkole przebywa
córka najniebezpieczniejszego czarodzieja naszych czasów!
Harry obok drgnął. Ale nie tylko Harry.
Również Jessica się poruszyła, a Hermiona spróbowała pociągnąć Weasleya za
rękaw, lecz ten nie zwrócił na nią uwagi.
-Panie Weasley, proszę się uspokoić.
–powiedział spokojnie nauczyciel.
-Uspokoić? A ona nas wyrżnie jak jakiś
mugolaków?! No Riddle, ilu już wybiłaś?!
Jessica wstała i uniosła różdżkę. Ron
również wstał.
Wszyscy przypatrywali się im w
osłupieniu.
-Nie potrafisz udzielić odpowiedzi
Riddle?! A może właśnie ich liczysz!?
-Zaraz ty będziesz moją pierwszą
ofiarą! –krzyknęła.
-Ron, uspokój się! – Harry złapał go za
rękę.
-Nie, Harry! Jak ją wykończę, będzie
jednego wroga mniej! –wycelował w dziewczynę.
Wystrzeliły trzy zaklęcia w jednym
momencie. Ron strzelił w Jessicę, ona w Rona i ku zdziwieniu wszystkich
zaklęcie Harry’ego także było wycelowane
w Rona.
-SPOKÓJ! –krzyknął profesor i odbił
wszystkie zaklęcia tak, żeby nikt nie ucierpiał.
-WEASLEY, RIDDLE I POTTER SZLABAN! DZISIAJ O 20 MACIE ZJAWIĆ SIĘ W MOIM GABINECIE! A teraz wrócimy do lekcji w
mam nadzieję spokojniejszej atmosferze.
Wszyscy umilkli spoglądając na trójkę
uczniów. Przez całą lekcję nikt już nie śmiał się odezwać i całość minęła w
gęstej atmosferze.
Po skończonych zajęciach Ron wstał i
pierwszy wybiegł z klasy, a za nim Hermiona z Harrym.
-Ron, co ci odbiło?! –wykrzyczała, gdy
już go dogonili.
Rudzielec nie odpowiedział tylko
spojrzał ze złością na Pottera.
-Dlaczego rzuciłeś we mnie zaklęcie?!
-Jesteś nienormalny?! Myślałem, że
rzucisz jakieś niewybaczalne zaklęcie na lekcji!
-Miałem taki zamiar. –burknął.
-Wtedy może i byś się jej pozbył, a
może tylko skrzywdził, ale byś wynajmował na stałe jakąś celę w Azkabanie!
Weasley trochę się uspokoił.
-Jeżeli następnym razem będziesz chciał
rzucić się na kogoś to użyj trochę mózgu, nie kawałka kurczaka, który
najwyraźniej żyje w twojej głowie! –warknęła na niego Hermiona uderzając go
ręką w pierś.
Ron mimo całej sytuacji spojrzał na
Harry’ego i oboje wybuchli śmiechem obejmując naburmuszoną Hermionę ramionami.
Dziewczyna nie potrafiła się długo gniewać
i już po sekundzie towarzyszyła im śmiechem.
~~*~~
O 20 cała trójka stawiła się pod
gabinetem profesora od Obrony Przed Czarną Magią. Ron wraz z Jessicą rzucali sobie przez cały czas
mordercze spojrzenia. Za to Harry nie wykonywał w stosunku do żadnego z nich
jakichkolwiek odruchów, nie chcąc wywoływać następnej kłótni. Gdy profesor
otworzył im drzwi oznajmił:
-Weasley, ty za wszczęcie bójki,
obrażanie i wyzywanie masz odebrane 50 punktów i wraz z panem Filchem
sprzątniesz CAŁE lochy, oczywiście bez użycia magii. Pan Filch będzie cię
nadzorował. Natomiast pan, panie Potter..odejmuję panu 10 punktów za rzucanie
zaklęć w sali lekcyjnej, a pannie Riddle 30 punktów. Oboje będziecie układać w
kartotece dane. Wiem, panie Potter, że rok temu pan już to układał, ale
niestety, gdy śmierciożercy włamali się do zamku musiało trafić tam zaklęcie i
znowu się wszystkie porozrzucały. Taka szkoda. Do roboty!
Ron ze zbolałą miną poszedł z Filchem,
który po chwili pojawił się przy nich, rzucając wredne komentarze na temat
rozpieszczonych bachorów rzucających zaklęcia gdzie popadnie, a Harry i Jessica
zostali zaprowadzeni do nieużywanej części biblioteki.
-Skoro pan, panie Potter wie o co w tym
chodzi, proszę wytłumaczyć to koleżance. –powiedział i wyszedł, a oni zostali
sami. Zaległa krępująca cisza.
-No więc.. –zaczął chłodno Potter. –Musisz
poukładać te wszystkie kartki chronologicznie. Możemy się podzielić. Ja wezmę
te, a ty możesz tamte. Jak będziesz miała jakieś pytania to powiedz.
-W porządku. –zgodziła się z delikatnym
uśmiechem.
Zaczęli pracować. Nie odzywali się do
siebie przez dłuższy czas. Oboje co chwilę na siebie zerkali. Przebywanie w
swoim towarzystwie odrobinę ich krępowało. Po niecałej godzinie ciszę przerwała
Jessica.
-Harry? –zapytała.
Zdziwił się, słysząc swoje imię
wypowiedziane jej głosem. Poczuł jak po plecach przechodzi mu dreszcz. Spojrzał
na nią zaciekawiony.
-Tak? –zapytał chłodno.
-James Potter, to był twój ojciec,
prawda?
-Tak.. –odpowiedział ostrożnie.
–dlaczego pytasz?
-Znalazłam jego kartotekę. Niezły był z
niego rozrabiaka. –uśmiechnęła się delikatnie, a Harry mimowolnie odwzajemnił
uśmiech.
-Taaak, on i mój ojciec chrzestny byli
chyba tutaj największymi rozrabiakami. Chociaż.. mieliby konkurencję w
bliźniakach Weasley.
-Opowiesz mi jakieś historie o nich?
–zapytała ku jego zdziwieniu.
Harry zgodził się i opowiadał o
przygodach ojca, które mu kiedyś opowiedział Lupin. Wiedział, że może postępuje
nierozważnie. Nic o niej nie wiedział. Każdą informację może wykorzystać
przeciwko niemu. Jednak nie potrafił się opanować. Intrygowała go. Oboje
z Jessicą zanosili się śmiechem. Zupełnie zapomniał o tym z kim właśnie
rozmawia.
-Byli na pewno wspaniałymi ludźmi,
dopóki no.. –zawahał się. –nie zginęli.
Jessica zbladła i zaczęła wykręcać
swoje palce niespokojnie.
-Przepraszam..
-To nie twoja wina..
-Ale mój ojciec..
-A więc jednak? –zapytał.
Przyjrzała się ostrożnie jego twarzy i
odpowiedziała cicho:
-Tak..
-To dlaczego mnie nie zabijesz póki
masz okazję?
Dziewczyna zaśmiała się.
-Harry, po pierwsze nie mamy różdżek, a
po drugie jestem Jessica Riddle, a nie Tom Riddle, albo Lord Voldemort.
-Ciekawe czy o nim też coś tu jest…
-zaciekawił się Potter.
Zaczęli szukać.
-Mam! –wykrzyknęła złotowłosa po półgodzinie.
Usiedli blisko siebie i zaczęli czytać.
-Order Merlina, Prefekt Naczelny, zero
szlabanów...aż dziwne, prawda? –zapytała cicho spoglądając na niego. –Kto by
pomyślał, że ktoś taki może stać się zupełnie innym człowiekiem.
Harry nie odpowiedział. Patrzył w jej
oczy. W oczy, które były zupełnie inne niż jej ojca. Miał do niej tyle pytań.
-Co z twoją matką?
-Nie wiem.. tylko ojciec mnie odnalazł
i wychował. Długa historia. Przepraszam, ale nie chcę o tym mówić.
-Nie, to ja przepraszam, nie powinienem
pytać.
-Nie szkodzi. No, trzeba zabrać się do
roboty! –uśmiechnęła się ponownie wskazując szafki. Harry przytaknął i pomógł
jej wstać. Przed północą udało im się skończyć. Gdy wyszli z biblioteki ruszyli
wspólnie przez korytarz wiodący do przedsionka.
-Odprowadzić cię? –zapytał Harry zanim
zdążył ugryźć się w język.
-I tak idziemy w tą samą stronę. –odpowiedziała
pogodnie.
-Jak to? Lochy są na dole.
-Serio? Nie zauważyłam. –zironizowała i
zaśmiała się. –Idę do pokoju Prefektów Naczelnych.
-Do Hermiony i Malfoya? Po co? –zapytał
podejrzanie. Mimo iż dziewczyna nie wyglądała groźnie, to martwił się o
przyjaciółkę.
-Umówiłam się z Malfoyem.
-A więc ty i on..?
-Nie! Naprawdę nie! –spojrzała na niego
znacząco. Miał wrażenie, że bardzo chciała mu przekazać, że jest wolna.
Szli przez resztę pięter wesoło
rozmawiając i śmiejąc się ze swoich żartów. Czuł się z nią tak swobodnie.
Jessica była miła, ułożona i zabawna. Nie powinien czuć się z nią tak
normalnie, jakby rozmawiał z Hermioną czy Ronem. Uważał jednak na słowa.
Wiedział, że nie może powiedzieć za dużo. Nie znał jej. Nie mógł jej zaufać.
Jeszcze nie teraz. Nie wzięła się tutaj w końcu przez przypadek. Jej ojciec
musiał mieć powód, aby wysłać ją do Hogwartu. Nie liczył na to, że powie o jego
planach. On w końcu nie powiedział by jej o swoich. Dlatego dla każdego, kto by
ich teraz zobaczył byłoby to dziwne zjawisko. Harry Potter przemierza korytarze
zamku z osobą, której ojciec zabił jego rodziców, a do tego wszystkiego teraz
poluje na niego. Czy dziewczyna miała go przejrzeć? Dowiedzieć się informacji i
przekazać je swojemu ojcu? Te myśli musiał zostawić dla siebie, choć mimowolnie
odpychał je w tył umysłu. Złotowłosa zainteresowała go tak bardzo, że powoli
zapominał kim jest.
Gdy dotarli na szóste piętro spojrzeli
na siebie z lekkimi uśmiechami. Harry nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy
nie był osobą, która od razu zaufała jakiejś osobie, dlatego dziwił się swojemu
zachowaniu. Czy w tym momencie nie postępował źle? Sam ciągle zwracał uwagę
Hermionie, że nie powinna zadawać się z Malfoyem. Czy w tym momencie nie
postępował podobnie, albo nawet gorzej?
-To cześć, Harry. –powiedziała cicho i
podeszła do niego. Wspięła się na palce i musnęła ustami jego policzek.
W tym momencie Harry Potter wydawał się
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz