poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział 22. Wszystko się zmienia

Wieść o tym, że do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie uczęszcza Jessica Riddle bardzo szybko rozniosła się po każdym miejscu w czarodziejskim świecie. Uczniowie jeszcze tego samego wieczora zaczęli dostawać listy od zmartwionych rodziców, którzy kazali z największą ostrożnością unikać dziewczyny. Niestety, ich ostrzeżenia jeszcze bardziej podsycały ciekawość i część unikała jej jak ognia, a część wręcz przeciwnie, z maniakalną ciekawością śledziła każdy jej ruch. Przecież każdy chciał wiedzieć czy taka dziewczyna jak ona może mieć coś wspólnego z Lordem Voldemortem. Mimo wszystko, dziewczyny zazdrościły nowej koleżance nieziemskiej urody, a męska część Hogwartu próbowała się jej przypodobać. Niestety, nie była ona żadnym z nich zainteresowana i na swój sposób olewała ich istnienie i zaloty.
-Dlaczego z żadnym się nie umówisz? –zapytała ją Natalie, gdy grupka Ślizgonów zaczęła im się przyglądać w Pokoju Wspólnym.
-Bo mnie do żadnego nie ciągnie. Nie są w moim typie i nie interesuje mnie wgapianie się we mnie jak w jakąś atrakcję. Oznacza to, że mają mały iloraz inteligencji, co może też oznaczać nikłą osobowość. A ty co? Masz już kogoś na oku?
-Ooo tak.. –oblizała wargi widząc wchodzącego do pokoju Dracona.
Jessica słysząc zmianę w głosie koleżanki podniosła wzrok znad pergaminu, na którym pisała. Zobaczywszy blondyna podniosła jasne brwi w geście zniechęcenia.
 -Draco! –krzyknęła Natt.
Chłopak podszedł do nich powoli. Z lekkim zniecierpliwieniem spojrzał na koleżankę.
-Co jest, Natt?
-Umówiłbyś się ze mną? –zapytała bez ogródek.
Chłopak podniósł na chwilę ze zdziwieniem brwi, lecz po chwili zastanowienia wzruszył ramionami. Nie przeszkadzało mu to, że za nim biegała. Przynajmniej on nie musiał się wysilać. Jessica zarejestrowała, że chłopak nie wyglądał na zbytnio uradowanego propozycją Natalie.
-Jasne, czemu nie. –zgodził się jednak.
-Świetnie. Przyjdź po mnie dziś po południu. Myślę, że mógłbyś pokazać mi jak wygląda twoja sypialnia. –uśmiechnęła się do niego z chytrym uśmieszkiem.
-Podobnie jak twoja, tylko, że trochę większa. –odpowiedział beznamiętnie.
-Och, nie nabierzesz mnie. Dobrze wiem, że Prefekci Naczelni żyją w większych luksusach niż wszyscy. Tylko nie rozumiem dlaczego szlama żyje w takich. Jej wystarczyłby schowek na miotły. Albo nawet nie. Nie powinna trafić do Hogwartu. –roześmiała się głośno, na co Draco wraz z Jessicą skrzywili się nieznacznie.
-Zobaczysz jeszcze jakie Granger ma pazurki.
-Wątpię. Znałam gorsze przypadki. –machnęła ręką. –To jak z dzisiejszym zwiedzaniem?
-Przyjdę około 14. Pasuje?
-Jasne, kochanie. -Wysłała mu buziaka w powietrzu na pożegnanie, zanim odszedł w kierunku Blaise’a Zabiniego, przybierając na usta fałszywy uśmiech. Złotowłosa chwilę poczekała aż odejdzie daleko od nich.
-Umawiasz się ze ZDRAJCĄ? TY? –zapytała zdziwiona z lekką ironią w głosie.
-Och, dzięki mnie już nim nie będzie. –wysłała przyjaciółce uśmiech wyrażający pewność siebie.
-Tak myślisz? –zapytała z powątpiewaniem.
-Ja to wiem, Jess. Tak nim okręcę, że będzie błagał aby wrócić na służbę do twojego ojca.
Jessica westchnęła teatralnie, przewracając oczami zirytowana słowami dziewczyny. Denerwowała ją jej pewność siebie.
-Do kogo piszesz list? –zapytała ją ponownie brązowowłosa.
-Do ojca.
Natalie wyglądała jakby chciała się dowiedzieć czegoś więcej, lecz nie odważyła się zapytać. Postanowiła więc podejść sprawę inaczej.
-Nie boisz się przechwycenia sowy? Mogą cię sprawdzać.
-Niech sprawdzają. Jestem trochę mądrzejsza od nich. –uśmiechnęła się. –No i znam czarną magię.

~~*~~

W tym samym czasie do Pokoju Wspólnego Gryffindoru wparowała jak burza Hermiona Granger potrącając po drodze paru kolegów. Krzyknęła tylko za sobą przeprosiny i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu tak szybko, że można było pomyśleć, że za chwilę odpadnie jej głowa.
-Harry, pogadajmy! –powiedziała zadyszana, gdy odnalazła poszukiwaną przez siebie ciemnowłosą czuprynę.
Chłopak przyjrzał się dziewczynie zaniepokojony.
-Biegłaś maraton? –zapytał rozbawiony Ron. –Wyglądasz jakby zjadła cię sklątka tylnowybuchowa Hagrida i wypluła.
-Nie teraz, Ron! –odparła zezłoszczona. –Harry..
-Co jest, maleńka? Odetchnij i opowiadaj. Wyglądasz na przerażoną.
-Słuchaj! Gadałam dziś z tą Riddle, jeżeli te dwie minuty można nazwać rozmową i to jest na pewno jego córka! Powiedziała to otwarcie!
-I co w związku z tym? –Harry zapytał tonem jakby niezbyt go to ruszyło.
Hermiona spojrzała na niego ze złością.
-I co z tym?! Harry! Obudź się! Mamy tutaj jego CÓRKĘ!
-Tak, wiem. Ja też się zdziwiłem jak taki potwór mógł spłodzić taką piękną kobietę.
Gryfonka spojrzała na niego z niedowierzaniem, lecz z pomocą przyszedł jej Ron.
-Może i jest ładna, ale jednak to jego córka. –wtrącił się.
-Wydaje się całkiem miła, znaczy.. –zaczęła, ale Ron nie pozwolił jej dokończyć.
-MIŁA?! Hermiono! Ona nie może być MIŁA!
-A ty tylko zawsze oceniasz książkę po okładce, Ronaldzie! Chciałam tylko powiedzieć, że nie wyzywała mnie, uśmiechała się i była dosyć… przyjazna. Tylko zadawała mi dziwne pytania.
-Pytania? Jakie pytania?
-Na początku powiedziała mi, że jej ojciec jej o mnie opowiadał. Następnie zapytała czy to prawda, że jestem taka mądra jak mówią i czy bym nie chciała się z nią czasami wspólnie pouczyć.
Ron wytrzeszczył na nią oczy.
-Ale za to ta Moran do najmilszych nie należy. Myślałam, że mnie zabije wzrokiem.
-Skoro się przyjaźni z córką potwora, to na pewno jest też Śmierciożerczynią.
Hermiona nie zaprzeczyła bo wiedziała, że Ron może mieć rację.
-Harry, a nie myślisz, że może ona chce cię dopaść?
-Tak, tak myślę. I wyszpiegować coś o mnie i o moich planach. Ale to chyba oczywiste, że nie zbliżę się do jego córki… Hermiono, wyluzuj. Nie jestem głupi.
-Może nie jesteś, ale.. bądź ostrożny.
-Masz moje słowo. –uśmiechnął się do niej uspakajająco.

~~*~~

Gdy naszedł czas wspólnej lekcji ze Ślizgonami, Hermiona postanowiła obserwować Jessicę. Zauważyła, że uczniowie, a nawet niektórzy nauczyciele zerkali na nią ze strachem ale także i z podziwem. Nie licząc oczywiście Ślizgonów, dla których Jessica wyglądała jak nowy przywódca. Gryfonka aż uśmiechnęła się do siebie gdy pomyślała, że rolę „przywódcy” którym zazwyczaj był Draco, odbiera mu jakaś dziewczyna. Zastanawiało ją też ile czasu zajmie wszystkim przyzwyczajenie się do niej.
Ku zaskoczeniu Gryfonki, Jess okazała się naprawdę mądra. Udzielała się na lekcjach i zapisywała sumiennie wszystkie notatki. Mimo wszystko wydała się Hermionie bardzo intrygującą, podejrzaną osobą.
Była tak zajęta przyglądaniem się jej osobie, że nie zwróciła uwagi na to, że profesor Flitwick zadał pytanie, a ręka Jessiki wystrzeliła w górę.
-Expulso, panie profesorze. –usłyszała głos Ślizgonki, który wyrwał ją z zamyślenia.
-Doskonale, panno Riddle! A mogłaby pani jeszcze zaprezentować to zaklęcie?
Jessica zwinnie machnęła różdżką i po chwili przedmiot, w który celowała wypchnęła na środek sali.
-Cudownie! –podskakiwał z podniecenia profesor. -20 punktów dla Slytherinu! Chyba nawet panna Granger nie znała tego zaklęcia, bo po raz pierwszy nie widziałem jej ręki w górze!
Hermiona zarumieniła się po cebulki włosów. Przecież nie może się przyznać, że akurat nie słuchała, no bo to przecież jej nie przystoi!
Wszyscy obecni spojrzeli na nią w pełnym szoku. Ron aż otworzył szeroko usta w geście oszołomienia. Harry zapytał jej czy dobrze się czuje i nawet Malfoy posłał jej pełne niedowierzania spojrzenie.
Za to Jessica cała się rozpromieniła od uwagi nauczyciela i spojrzała z przyjaznym uśmiechem na Gryfonkę.
Hermiona nie odwzajemniła uśmiechu. Była zła. Nie na Jessicę, tylko na siebie. Nie potrafiła w głębi siebie nie lubić tej dziewczyny. Nie roztaczała wokół siebie złej aury, co było dziwne, wiedząc kim jest jej ojciec.
Przez resztę lekcji Hermiona pokazała swoją klasę. Udowodniła, kto tu rządzi i kto jest w tej szkole najmądrzejszą uczennicą. Z perfekcyjną lekkością odpowiedziała na każde pytanie, zaprezentowała lekkim skinieniem różdżki poprawność zaklęcia.
-Łał! Naprawdę jesteś mądra! –zaśmiała się na eliksirach głośno Jessica.
-Panna Granger, recytuje wszystko słowo w słowo z podręcznika. –powiedział drwiąco Snape uśmiechając się do złotowłosej.
-Ale to i tak trzeba mieć głowę żeby to zapamiętać! Nie uważa pan tak, profesorze Snape?
-Ma panienka rację..
Wszystkich zdziwiło, że Snape jest taki miły dla jakiegokolwiek ucznia. No, może zaskoczyło tylko tych, którzy nie wiedzieli o tym, że Snape jest związany ze śmierciożercami. Osoby niewtajemniczone układały sobie w głowie historię, że może ten stary nietoperz zakochał się w pięknej uczennicy ze swojego domu. Hermiona uważała te plotki za niedorzeczne, lecz wszystko brzmi lepiej od paniki wywołanej zdaniem: „Snape jest miły dla niej, ponieważ jest córką jego pana. Tak. Snape ciągle służy śmierciożercom”
Gdy klasa zaczęła przyrządzać eliksir wiggenowy, w sali odbywał się jeden wielki harmider. Wszyscy biegali do szafek po składniki, rzucali zaklęcia podgrzewające i wesoło sobie rozmawiali.
Szczególnie głośno było przy stole Ślizgonów przy którym siedzieli Draco Malfoy, Jessica Riddle, Natalie Moran i Blaise Zabini. Snape oczywiście nie robił z tego żadnych problemów. W pewnym momencie Blaise wziął swój kociołek i podszedł do stolika Gryfonów.
-Hermiona, mogę z wami usiąść?
Cała trójka spojrzała na niego zaskoczona. Harry i Hermiona zgodzili się od razu, tylko Ron nie wyglądał na zadowolonego.
-Co jest, Zabini? Malfoy olał cię dla jakichś lasek? –zapytał z ironią.
-Nie twój interes, Weasley. –warknął.
Po 10 minutach, Hermiona spróbowała wypytać Zabiniego co się stało. Cały czas zerkał na stolik z niekrytym oburzeniem.
-Blaise? Dlaczego nie chciałeś tam zostać?
-Może Malfoy to nagle wielki przyjaciel tych panienek, ale mnie one nie przekonują. Ta cała Jessica jest miła, aż za miła i wydaje mi się to podejrzane. To córka Voldemorta. –szepnął.
-Wiem.
Chłopak spojrzał na nią oszołomiony.
-Wiesz?
-Tak, po pierwsze nazwisko. I tak wiem. –powiedziała zanim zdążył jej przerwać. –że mogła być to tylko zbieżność nazwisk, ale przyznała mi się do tego.
-Naprawdę?! –zapytał niedowierzająco.
-Tak, też mnie to zdziwiło.
-A Moran?
-Och, ona mnie nienawidzi.
-Ona chyba nawet nie lubi samej siebie. –zaśmiali się. -Ale za to.. –spoważniał Diabeł. –Dracona chyba wręcz kocha.
Hermiona spojrzała na tamtą dwójkę i od razu tego pożałowała. Natalie właśnie uśmiechała się do niego obrzydliwie i jeździła ręką po jego udzie uwodzicielsko. Malfoyowi najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo uśmiechał się do niej sprośnie.
W Gryfonce się zagotowało. Był to dla niej tak obrzydliwy widok, ze myślała, że nie wytrzyma i pobiegnie do łazienki zwymiotować.
Draco poczuł się obserwowany i natrafił na wzrok Gryfonki. Zaryzykował nieśmiałym, drwiącym  uśmiechem, ale ta tylko obrażona i zdegustowana odwróciła szybko wzrok. Nie miała zamiaru odwzajemnić chociażby grymasu do takiej osoby jak on. Draco wyraźnie się skrzywił, ale wiedział, że nie może dać tego po sobie poznać, że go to ruszyło. Zaskoczył go też widok Blaise’a przy ławce Granger. Nawet nie zauważył kiedy sobie poszedł, a teraz najwyraźniej bardzo dobrze się bawił rozmawiając  i śmiejąc się z jego Granger. Zaraz. Jego Granger? Zabini spojrzał na niego wzrokiem typu: „Nie miej do mnie pretensji, skoro i tak nie chcesz z nią być.” Zacisnął ze złości pięści, ale szybko przypomniał sobie, że przecież Blaise jest z Rudą, więc na pewno by nie próbował podbijać do jej przyjaciółki.
-Ha..- odezwała się do przyjaciela Hermiona, ale przerwała w połowie. Zobaczyła, że jej przyjaciel nic nie robi, tylko nieobecnym wzrokiem w coś się wpatruje. Dziewczyna podążyła za jego wzrokiem i otworzyła usta ze zdziwienia. HARRY POTTER GAPI SIĘ NA JESSICĘ RIDDLE?! A co dziwniejsze.. (Hermiona otworzyła jeszcze szerzej usta), ona w pewnym momencie spojrzała na Pottera i posłała mu nieśmiały uśmiech po czym mocno się zarumieniła i odwróciła, co jakiś czas na niego spoglądając. Hermiona szybko zanotowała sobie w głowie, że musi z nim o tym porozmawiać.

~~*~~

Po skończonej lekcji eliksirów, Draco wybiegł z sali szukając wzrokiem swojego przyjaciela.  Blaise ulotnił się bardzo szybko nawet na niego nie czekając. Było to dziwne, bo zazwyczaj to robił. Odnalazł go, gdy wchodził już na schody. Szybko do niego podbiegł i złapał za ramię.
-Zabini, czekaj! Dlaczego na mnie nie poczekałeś?
Mulat odwrócił się i spojrzał na niego pytająco.
-Czego chcesz? Zgubiłeś gdzieś nowe przyjaciółki?
-O co ci chodzi? –Draco zmarszczył brwi.
-A o co ma mi chodzić? –zapytał niewinnie.
-Proszę cię! Nie zachowuj się jak baba! Gadaj o co ci chodzi!
-Dobra! –Zabini stanął. –Wkurzasz mnie! Zachowujesz się jak idiota!
Draco spojrzał na niego zdziwiony. O co mu znowu chodziło?
-Nadal nie wiesz o co chodzi?! Gadasz na te dwie, a teraz z córką Voldemorta się przyjaźnisz, a z tą drugą miziasz na każdym kroku! A co do tej drugiej! Mówisz mi, że kochasz Hermionę, a teraz coś odwalasz i bierzesz się za jakąś szmatę.
-Nie nazywaj jej tak! –syknął Draco.
-A jak mam ją nazwać?! Dziewczyną to ona nie jest!
-Chcę z nich wyciągnąć jak najwięcej! A po drugie Natalie będzie moją dziewczyną, więc szanuj ją! A jeżeli chodzi o Granger, to już mi przeszło.-powiedział twardo. –Jeżeli nie chcesz się ze mną kłócić to zacznij szanować Natalie. Po której staniesz stronie, Blaise?
-Jeszcze pytasz? –uśmiechnął się Zabini. –Oczywiście, że po Hermiony.
Nie powiedziawszy nic więcej oddalił się od zdezorientowanego Malfoya. Blondyn był wściekły. Poczuł się, jakby Blaise go zdradził. Czy robił coś złego?! Chciał im tylko pomóc, przecież Zabini dobrze wiedział, że są zagrożeni. Im więcej będą wiedzieć tym lepiej. Był tak zdenerwowany, że nie zauważył jak ktoś podchodzi do niego od tyłu i stuka w ramię. Odwrócił się i zobaczył Jessicę. Dziewczyna rozglądnęła się wokoło i powiedziała szybko:
-Spotkajmy się dziś, ale SAMI bez NIKOGO rozumiesz?!
Chłopak był zaskoczony propozycją, ale kiwnął głową bez pytań. Po chwili jego ramienia się uczepiła Natt.
-O czym gadacie? –zaćwierkała.
-Pytałem się gdzie poszłaś, kwiatuszku.
-Ach, taki kochany! Mówiłam ci, Jess, że Draco jest taki wspaniały.
-Tak, rzeczywiście.
Jessica uśmiechnęła się lekko do koleżanki, spojrzała znacząco na blondyna i ruszyła na transmutację zostawiając parę samą. Draco sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.

~~*~~

Gdy uczniowie weszli do sali transmutacji zdziwili się widząc profesora Collinsa, uczącego Obrony Przed Czarną Magią.
-Profesor McGonagall nie może dzisiaj przeprowadzić z wami lekcji transmutacji, dlatego dostałem zaszczyt zastępstwa. –uśmiechnął się profesor.
Uczniowie jęknęli. Niewielu z nich lubiło tego nauczyciela.
-Z tego powodu, że moja wiedza z tego przedmiotu nie jest tak ogromna jak profesor McGonagall odbędziemy lekcję obrony, która wszystkim nam się przyda w obecnych czasach. Nigdy za mało, nieprawdaż? Musimy powtórzyć wszystkie przydatne zaklęcia. Niedługo kończycie szkołę i musicie mieć jakiekolwiek wyobrażenie o obronie własnej i waszych rodzin.
-A uważa pan, że to ma jakiś sens? –Zapytał niespodziewanie Ron.
Wszyscy spojrzeli z zaciekawieniem na rudzielca.
-Co pan ma na myśli, panie Weasley?
-W naszej szkole jest dość niebezpiecznie.
-Nie rozumiem. Mógłby pan wyrazić się jaśniej?
-Nie wie pan? W naszej szkole przebywa córka najniebezpieczniejszego czarodzieja naszych czasów!
Harry obok drgnął. Ale nie tylko Harry. Również Jessica się poruszyła, a Hermiona spróbowała pociągnąć Weasleya za rękaw, lecz ten nie zwrócił na nią uwagi.
-Panie Weasley, proszę się uspokoić. –powiedział spokojnie nauczyciel.
-Uspokoić? A ona nas wyrżnie jak jakiś mugolaków?! No Riddle, ilu już wybiłaś?!
Jessica wstała i uniosła różdżkę. Ron również wstał.
Wszyscy przypatrywali się im w osłupieniu.
-Nie potrafisz udzielić odpowiedzi Riddle?! A może właśnie ich liczysz!?
-Zaraz ty będziesz moją pierwszą ofiarą! –krzyknęła.
-Ron, uspokój się! – Harry złapał go za rękę.
-Nie, Harry! Jak ją wykończę, będzie jednego wroga mniej! –wycelował w dziewczynę.
Wystrzeliły trzy zaklęcia w jednym momencie. Ron strzelił w Jessicę, ona w Rona i ku zdziwieniu wszystkich zaklęcie Harry’ego także  było wycelowane w Rona.
-SPOKÓJ! –krzyknął profesor i odbił wszystkie zaklęcia tak, żeby nikt nie ucierpiał.
-WEASLEY, RIDDLE I POTTER SZLABAN! DZISIAJ O 20 MACIE ZJAWIĆ SIĘ  W MOIM GABINECIE! A teraz wrócimy do lekcji w mam nadzieję spokojniejszej atmosferze.
Wszyscy umilkli spoglądając na trójkę uczniów. Przez całą lekcję nikt już nie śmiał się odezwać i całość minęła w gęstej atmosferze.
Po skończonych zajęciach Ron wstał i pierwszy wybiegł z klasy, a za nim Hermiona z Harrym.
-Ron, co ci odbiło?! –wykrzyczała, gdy już go dogonili.
Rudzielec nie odpowiedział tylko spojrzał ze złością na Pottera.
-Dlaczego rzuciłeś we mnie zaklęcie?!
-Jesteś nienormalny?! Myślałem, że rzucisz jakieś niewybaczalne zaklęcie na lekcji!
-Miałem taki zamiar. –burknął.
-Wtedy może i byś się jej pozbył, a może tylko skrzywdził, ale byś wynajmował na stałe jakąś celę w Azkabanie!
Weasley trochę się uspokoił.
-Jeżeli następnym razem będziesz chciał rzucić się na kogoś to użyj trochę mózgu, nie kawałka kurczaka, który najwyraźniej żyje w twojej głowie! –warknęła na niego Hermiona uderzając go ręką w pierś.
Ron mimo całej sytuacji spojrzał na Harry’ego i oboje wybuchli śmiechem obejmując naburmuszoną Hermionę ramionami. Dziewczyna nie potrafiła się długo gniewać  i już po sekundzie towarzyszyła im śmiechem.

~~*~~

O 20 cała trójka stawiła się pod gabinetem profesora od Obrony Przed Czarną Magią. Ron  wraz z Jessicą rzucali sobie przez cały czas mordercze spojrzenia. Za to Harry nie wykonywał w stosunku do żadnego z nich jakichkolwiek odruchów, nie chcąc wywoływać następnej kłótni. Gdy profesor otworzył im drzwi oznajmił:
-Weasley, ty za wszczęcie bójki, obrażanie i wyzywanie masz odebrane 50 punktów i wraz z panem Filchem sprzątniesz CAŁE lochy, oczywiście bez użycia magii. Pan Filch będzie cię nadzorował. Natomiast pan, panie Potter..odejmuję panu 10 punktów za rzucanie zaklęć w sali lekcyjnej, a pannie Riddle 30 punktów. Oboje będziecie układać w kartotece dane. Wiem, panie Potter, że rok temu pan już to układał, ale niestety, gdy śmierciożercy włamali się do zamku musiało trafić tam zaklęcie i znowu się wszystkie porozrzucały. Taka szkoda. Do roboty!
Ron ze zbolałą miną poszedł z Filchem, który po chwili pojawił się przy nich, rzucając wredne komentarze na temat rozpieszczonych bachorów rzucających zaklęcia gdzie popadnie, a Harry i Jessica zostali zaprowadzeni do nieużywanej części biblioteki.
-Skoro pan, panie Potter wie o co w tym chodzi, proszę wytłumaczyć to koleżance. –powiedział i wyszedł, a oni zostali sami. Zaległa krępująca cisza.
-No więc.. –zaczął chłodno Potter. –Musisz poukładać te wszystkie kartki chronologicznie. Możemy się podzielić. Ja wezmę te, a ty możesz tamte. Jak będziesz miała jakieś pytania to powiedz.
-W porządku. –zgodziła się z delikatnym uśmiechem.
Zaczęli pracować. Nie odzywali się do siebie przez dłuższy czas. Oboje co chwilę na siebie zerkali. Przebywanie w swoim towarzystwie odrobinę ich krępowało. Po niecałej godzinie ciszę przerwała Jessica.
-Harry? –zapytała.
Zdziwił się, słysząc swoje imię wypowiedziane jej głosem. Poczuł jak po plecach przechodzi mu dreszcz. Spojrzał na nią zaciekawiony.
-Tak? –zapytał chłodno.
-James Potter, to był twój ojciec, prawda?
-Tak.. –odpowiedział ostrożnie. –dlaczego pytasz?
-Znalazłam jego kartotekę. Niezły był z niego rozrabiaka. –uśmiechnęła się delikatnie, a Harry mimowolnie odwzajemnił uśmiech.
-Taaak, on i mój ojciec chrzestny byli chyba tutaj największymi rozrabiakami. Chociaż.. mieliby konkurencję w bliźniakach Weasley.
-Opowiesz mi jakieś historie o nich? –zapytała ku jego zdziwieniu.
Harry zgodził się i opowiadał o przygodach ojca, które mu kiedyś opowiedział Lupin. Wiedział, że może postępuje nierozważnie. Nic o niej nie wiedział. Każdą informację może wykorzystać przeciwko niemu. Jednak nie potrafił się opanować. Intrygowała go.  Oboje z Jessicą zanosili się śmiechem. Zupełnie zapomniał o tym z kim właśnie rozmawia.
-Byli na pewno wspaniałymi ludźmi, dopóki no.. –zawahał się. –nie zginęli.
Jessica zbladła i zaczęła wykręcać swoje palce niespokojnie.
-Przepraszam..
-To nie twoja wina..
-Ale mój ojciec..
-A więc jednak? –zapytał.
Przyjrzała się ostrożnie jego twarzy i odpowiedziała cicho:
-Tak..
-To dlaczego mnie nie zabijesz póki masz okazję?
Dziewczyna zaśmiała się.
-Harry, po pierwsze nie mamy różdżek, a po drugie jestem Jessica Riddle, a nie Tom Riddle, albo Lord Voldemort.
-Ciekawe czy o nim też coś tu jest… -zaciekawił się Potter.
Zaczęli szukać.
-Mam! –wykrzyknęła złotowłosa po półgodzinie.
Usiedli blisko siebie i zaczęli czytać.
-Order Merlina, Prefekt Naczelny, zero szlabanów...aż dziwne, prawda? –zapytała cicho spoglądając na niego. –Kto by pomyślał, że ktoś taki może stać się zupełnie innym człowiekiem.
Harry nie odpowiedział. Patrzył w jej oczy. W oczy, które były zupełnie inne niż jej ojca. Miał do niej tyle pytań.
-Co z twoją matką?
-Nie wiem.. tylko ojciec mnie odnalazł i wychował. Długa historia. Przepraszam, ale nie chcę o tym mówić.
-Nie, to ja przepraszam, nie powinienem pytać.
-Nie szkodzi. No, trzeba zabrać się do roboty! –uśmiechnęła się ponownie wskazując szafki. Harry przytaknął i pomógł jej wstać. Przed północą udało im się skończyć. Gdy wyszli z biblioteki ruszyli wspólnie przez korytarz wiodący do przedsionka.
-Odprowadzić cię? –zapytał Harry zanim zdążył ugryźć się w język.
-I tak idziemy w tą samą stronę. –odpowiedziała pogodnie.
-Jak to? Lochy są na dole.
-Serio? Nie zauważyłam. –zironizowała i zaśmiała się. –Idę do pokoju Prefektów Naczelnych.
-Do Hermiony i Malfoya? Po co? –zapytał podejrzanie. Mimo iż dziewczyna nie wyglądała groźnie, to martwił się o przyjaciółkę.
-Umówiłam się z Malfoyem.
-A więc ty i on..?
-Nie! Naprawdę nie! –spojrzała na niego znacząco. Miał wrażenie, że bardzo chciała mu przekazać, że jest wolna.
Szli przez resztę pięter wesoło rozmawiając i śmiejąc się ze swoich żartów. Czuł się z nią tak swobodnie. Jessica była miła, ułożona i zabawna. Nie powinien czuć się z nią tak normalnie, jakby rozmawiał z Hermioną czy Ronem. Uważał jednak na słowa. Wiedział, że nie może powiedzieć za dużo. Nie znał jej. Nie mógł jej zaufać. Jeszcze nie teraz. Nie wzięła się tutaj w końcu przez przypadek. Jej ojciec musiał mieć powód, aby wysłać ją do Hogwartu. Nie liczył na to, że powie o jego planach. On w końcu nie powiedział by jej o swoich. Dlatego dla każdego, kto by ich teraz zobaczył byłoby to dziwne zjawisko. Harry Potter przemierza korytarze zamku z osobą, której ojciec zabił jego rodziców, a do tego wszystkiego teraz poluje na niego. Czy dziewczyna miała go przejrzeć? Dowiedzieć się informacji i przekazać je swojemu ojcu? Te myśli musiał zostawić dla siebie, choć mimowolnie odpychał je w tył umysłu. Złotowłosa zainteresowała go tak bardzo, że powoli zapominał kim jest.
Gdy dotarli na szóste piętro spojrzeli na siebie z lekkimi uśmiechami. Harry nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy nie był osobą, która od razu zaufała jakiejś osobie, dlatego dziwił się swojemu zachowaniu. Czy w tym momencie nie postępował źle? Sam ciągle zwracał uwagę Hermionie, że nie powinna zadawać się z Malfoyem. Czy w tym momencie nie postępował podobnie, albo nawet gorzej?
-To cześć, Harry. –powiedziała cicho i podeszła do niego. Wspięła się na palce i musnęła ustami jego policzek.
W tym momencie Harry Potter wydawał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz