poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 34. Niespodziewana wizyta

Gdy nastał świt, brązowooka zbudziła się trochę niespokojna. Czuła się cała obolała. Miała trochę przerażający, a zarazem ekscytujący sen. Jego realność ją przeraziła. Mianowicie śniło jej się, że przespała się z Malfoyem. Zaraz… śniło? Wyczuła przy sobie leżącego chłopaka i z paniką odkryła, że to nie był sen. Ślizgon leżał obok niej półnagi, a ona sama była ubrana tylko w jego koszulkę. Zrozpaczona jęknęła cicho w poduszkę, aby przypadkiem go nie obudzić. Co ona najlepszego zrobiła?! Gdzie się podziała grzeczna i ułożona Hermiona Granger? Przecież ona nigdy nie oddałaby się Draconowi Malfoyowi! Przecież dobrze wiedziała jak traktuje kobiety. W tym momencie niczym się od nich nie różniła. Oddała mu się z taką samą łatwością jak inne.
Bała się. Cholernie się bała momentu, gdy Malfoy się obudzi. Jak się zachowa? Co sobie o niej pomyślał? Że jest tak samo łatwa i puszczalska jak reszta dziewczyn, która wylądowała w jego łóżku? Miał rację. Powiedział, że Malfoyowie zawsze dostają to, czego chcą. Zdobył ją. Udowodnił, że tak jest. Zabawił się. Teraz będzie mógł ją wyśmiać i zostawić jak każdą inną zabawkę, jak szmatę, którą można wyrzucić, gdy już się zużyje. Najgorsze w tym wszystkim jest nie to, że zdobył jej ciało. Miał w garści również jej serce, choć o tym nie wiedział. I to właśnie ono najbardziej zaboli, gdy zostanie ugodzone bolesnymi słowami.
Och, Hermiono, co ty zrobiłaś?!
Załamana tym co się wydarzyło, wstała delikatnie z łóżka i ubrała się szybko w swoje własne ubrania. Chciała z siebie zdjąć jego własność. Pokazać, że ona nią nie jest. Że dla niej nie miało to znaczenia. Wzięła ze sobą koc i zeszła do kuchni zaparzyć herbatę. Usiadła opatulona szczelnie na krześle zamyślając się. Czuła się okropnie. Fizycznie, a także psychicznie. Dopiero teraz z ogromną siłą napływały do niej wczorajsze emocje. Oczywiście, że ta noc była wspaniała, ale nie powinna mieć miejsca. Nie czuła się skrzywdzona cieleśnie, lecz głęboko w sercu. Wiedziała, że do niczego jej nie zmusił. Oddała mu się dobrowolnie. Czy żałowała? Tak. Nie. Sama już nie wiedziała co czuje. Wiedziała jednak, że między nimi wszystko ulegnie zmianie. Nie było innego wyjścia. Czy udawanie, że to nie miało miejsca było dobrym wyjściem? Że nic jej to nie poruszyło?
Jej głębokie przemyślenia przerwało pojawienie się blondyna w kuchni. Jej serce zabiło mocniej, gdy leniwym ruchem rozciągnął się z głośnym ziewnięciem. Był już ubrany. Jego włosy były roztrzepane, oczy zaspane. Ubrany w luźną, czarną koszulkę na krótkim rękawku i szare dresy. Musiała przyznać, że w tej wersji pociągał ją jeszcze bardziej. Szybko odwróciła od niego wzrok, czując jak jej policzki płoną.
-Cześć. –przywitał się z ze swoim łobuzerskim uśmiechem i podszedł do niej pochylając się, aby ją pocałować.
Hermiona gwałtownie się odsunęła, nawet na niego nie patrząc. Przygryzła mocno wargi, walcząc z tym, aby się na niego nie rzucić.
-Co jest? –zapytał zaniepokojony i lekko zdezorientowany.
Nie odpowiedziała.
-Hermiona, nie mów, że żałujesz wczorajszego, bo nie zmuszałem cię. –powiedział ostro, ale można było wyczuć w tym odrobinę strachu.
Dziewczyna pokręciła głową, nadal uparcie nie odpowiadając. Chłopak zmarszczył brwi.
-To co jest?
Znowu kręcenie.
-Cholera, Granger! –zdenerwował się i złapał ją za ramiona.-Nie możesz na mnie spojrzeć?!
Spojrzała na niego. W jej brązowych oczach można było zauważyć gromadzący się ból i złość zarazem. Cierpiała. Bała się. Po chwili także dostrzegł determinację.
-Słuchaj, to, że się ze sobą przespaliśmy nic nie znaczy, jasne?!-wykrzyczała.-Przecież nie jestem twoją dziewczyną, więc przestań mnie tak traktować! Zachowujmy się tak, jakby tego nie było!
Zabolało. Nawet nie miała pojęcia jak. Nie rozumiał jej zachowania. Przecież KAŻDA dziewczyna po takiej nocy pragnęła z nim być. Ale nie ona. To on każdą odrzucał, nie chciał się wiązać, ale z Hermioną… było inaczej. To ona go odrzuciła, ponownie go zaskoczyła. Nie potrafił jej czasami zrozumieć. Zawsze była krok przed nim. Zaskakiwała go, gdy tylko próbował do niej doskoczyć.
Tym razem wszystko było inne. Czuł się zupełnie inaczej. Tej nocy przechodziły przez niego tak kolosalne emocje, że po prostu wiedział, że ona także czuła to samo. Nie było to zbliżenie bez uczuć. Było namiętne, owiane miłością, pożądaniem i wzajemnym szacunkiem. Czy był za gwałtowny? Zranił ją? Pierwszy raz naprawdę się przejął, że mógł zrobić coś złego.
-Czy zrobiłem ci krzywdę? –zapytał cicho. -Hermiono, jeżeli było coś nie tak, powiedz mi o tym.
-Nic mi nie zrobiłeś! –wykrzyknęła drżącym od emocji głosem.
-To dlaczego..?
-Dlaczego? Naprawdę nie wiesz, Malfoy? To, że każda do ciebie lgnie, bo ją przeleciałeś, nie znaczy, że ja będę taka sama! Nie jestem „każda”. Czy nie mówię prawdy? Ile dziewczyn kleiło się do ciebie i błagało, abyś został?
Milczał, nie wiedząc co odpowiedzieć. Miała rację. Nie zostawał nigdy. Oprócz, Natalie. Wykorzystywał, zabawiał się i wyrzucał. Nie istniały dla niego uczucia, przywiązanie. Chodziło tylko o przygodę.
Jego milczenie bolało ją. Miała nadzieję, że zaprzeczy i powie, że nie było ich tak dużo. Wiedziała, że nie jest jego pierwszą. Chciała tylko mieć świadomość, że nie była kolejną z wielu. Że to były tylko głupie plotki, mówiące o tym ile dziewczyn się przewinęło przez jego sypialnię.
-Z iloma dziewczynami spałeś? –wyszeptała.
-Hermiona.. –zaczął.
-Z ILOMA?!
W jej oczach zaczęły gromadzić się łzy. Więc to jednak prawda.
-Nie wiem. –powiedział cicho. Wyglądał na naprawdę skruszonego. –Ale to nic nie zmienia.
Chciał zrobić coś, co mogło go wyratować z tej sytuacji, ale nie wiedział co. Nie starał się nigdy, aby jakaś została. Znajdował się w momencie, gdy naprawdę nie potrafił sobie poradzić. Zamknął tylko oczy, czekając na wybuch. Jednak to co nastąpiło, było o wiele gorsze.
-Nie zaskoczyłeś mnie zbytnio. –powiedziała drżącym, zawiedzionym głosem. Nie krzyczała. Była po prostu smutna. –Zostałam kolejną zdobyczą w kolekcji Dracona Malfoya, tak? Kolejna zabawka Hermiona Granger. Miałeś rację, Malfoy. Dostajesz to czego chcesz. Okazałam się naiwna i głupia. Chyba bardzo na to czekałeś, co?
Nie uzyskała odpowiedzi. Draco był tak zaskoczony, że nawet nie potrafił jej odpowiedzieć czegoś sensownego. Domyślał się, jak się poczuła. Granger była niezwykle delikatna i wrażliwa. Powinien coś zrobić, powiedzieć coś, ale on jak zwykły kretyn stał i patrzył jak jej ciało zaczyna drżeć.
-Granger..
Hermiona przerwała mu. Nie chciała tego słuchać. Z jej ust wydobył się tylko cichy szept i towarzyszące mu łkanie.
-Miało to jakiś sens dla ciebie, Malfoy?
Nie poczekała jednak na odpowiedź, tylko wyszła trzaskając drzwiami. Nie potrafiła dłużej zostać z nim w jednym pomieszczeniu. Chciała zostać sama.
W kuchni natomiast rozległo się ciche:
-Tak.. Bo ja cię kocham.

~~*~~

Przez połowę dnia, Draco próbował znaleźć Gryfonkę. Nie było jej nigdzie w domu, więc na pewno wyszła. Nie miało sensu żeby ją szukał po Londynie, gdyż nie znał mugolskiej okolicy przy której się znajdowali. Mogła również gdzieś się teleportować. Wyszedł jednak przeszukać ogród i przez krótki czas nawoływał ją po imieniu. Po wielu nieudanych próbach, zrezygnowany wrócił do salonu rzucając się na sofę. Tak bardzo chciał z nią porozmawiać, wytłumaczyć wszystko. Przecież nie była dla niego zabawką. Była kimś dużo więcej. Kimś tak ważnym, że sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Wiedział, że zawalił. Teraz musiał to naprawić.
Gdy nie wracała długi czas, zaczął się poważnie martwić.  Już chciał spróbować rozgryźć telefon komórkowy i zadzwonić do Weasley, kiedy brązowooka wkroczyła do pokoju.
-Gdzieś ty była?! –naskoczył na nią ze złością. Martwił się. Tak, Draco Malfoy się martwił.
-Musiałam wszystko przemyśleć. –odpowiedziała cicho.
-Mogłaś mi powiedzieć! Musimy porozmawiać, Granger. Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia.
-Tak. Zgadza się. Musimy. –przyznała ze spokojem. Zauważył w niej zmianę. Naprawdę musiała sobie wszystko przemyśleć, bo po jej łzach nie było śladu.
-Słuchaj, nie wykorzystałem cię. –powiedział szybko. -Przyrzekam! Nie zrobiłem nic, na co nie miałaś ochoty. Nie chciałem cię skrzywdzić. Granger, ja się naprawdę zmieniłem.
Przygryzła nerwowo wargi. Wiedziała, że się zmienił. Czuła to. W końcu dawny Malfoy nie tłumaczyłby się teraz. Może nie był idealny, ale na pewno nie był zły. Ona również postąpiła nie w porządku. Naskoczyła na niego, gdy on nic jej nie zrobił. Obrzuciła błotem, wyżywając się na nim.
-Wiem. –powiedziała cicho. –Nie powinnam tego mówić. Przepraszam. Ja… sama nie wiem co mam o tym myśleć. Boję się, Malfoy.
-Już w porządku. –powiedział łagodnie. Ona sprawiała, że się uspakajał, stawał się… dobry. Nigdy nie był człowiekiem, który był ucieleśnieniem dobra i zapewne nigdy nie będzie. Po prostu chciał, by czuła się bezpieczna, by zaufała mu. Tylko, że on sam sobie nie potrafił zaufać.
Była tak blisko. Na wyciągnięcie ręki. Dotknął opuszkami palców jej policzka, głaszcząc go. Zadrżała pod jego dotykiem i przymknęła powieki. Wziął w dłonie jej twarz i pocałował lekko. Czuł jej przerażenie. Niepewność.
-Hermiona, ja… -zaczął cicho.
Nagle usłyszeli jak drzwi frontowe się otwierają. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.
Do salonu weszło dwoje ludzi. Na pierwszy rzut oka można było się domyśleć, że są rodzicami niejakiej Hermiony Granger. Gryfonka wyglądała jak ich dokładna mieszanka. Cała czwórka patrzyła na siebie w niemym zaskoczeniu, ale nagle Hermiona podbiegła do rodziców z ogromnym uśmiechem na ustach.
-Mamo, tato! Tęskniłam za wami! –przytuliła się do nich mocno.
-My też tęskniliśmy, córeczko! Nie spodziewaliśmy się, że będziesz w domu. Myśleliśmy, że pojedziesz do Nory.
-Nie, postanowiłam wrócić do domu. Miałam nadzieję, że przyjedziecie wcześniej od babci.
Pani Granger przyjrzała się córce badawczo.
-Coś się w tobie zmieniło, kochanie. Dobrze się czujesz?
-We mnie? Wydaje ci się, mamo. Wszystko w porządku, naprawdę. -Hermiona posłała matce uspakajający uśmiech, choć sama dobrze czuła, że jest krzywy i wymuszony.
-A może przedstawisz nas swojemu koledze? –odchrząknął ojciec.
Dziewczyna się zmieszała i przymknęła powieki, przygryzając nerwowo wargę. Przez te sekundy zapomniała o obecności Ślizgona.
-Ee, tak, oczywiście. Mamo, tato, to mój kolega ze szkoły, Draco Malfoy.
Chłopak przywitał się z rodzicami Hermiony, całując w dłoń jej matkę i ściskając dłoń ojca.
-Malfoy? Czy to nie o nim nam opowiadałaś? –zapytał z podejrzliwym spojrzeniem pan Granger.
Hermiona zamknęła z przerażenia oczy. Miała nadzieję, że zapomnieli o nim. Choć to było niemożliwe. Przecież opowiadała o nim tyle złego.
-Ee, tak to ten. –przyznała cicho.
Tak jak się spodziewała, po chwili jej ojciec naskoczył na zdezorientowanego Dracona. Gdyby sytuacja nie była tak dla niej tragiczna, to mogłaby wyglądać całkiem zabawnie. Nie często można było zobaczyć Malfoya z taką miną. Oczywiście, jej waleczny ojciec nie przejmował się tym, że Draco jest czarodziejem. Dla niego najważniejsze było, aby ochronić własne dziecko. Kochała go za to.
-Bawiło cię gnębienie naszej córki, kolego?! Wiesz jak ona cierpiała przez kogoś takiego jak ty?!
-Tato! –krzyknęła, łapiąc go za rękę.
-Nie wtrącaj się, Hermionko! Czekam na to, co ma twój kolega do powiedzenia na swoją obronę.
Dziewczyna westchnęła. Kochany tatuś.
Draco zaś potrzebował jeszcze chwili, aby otrząsnąć się z szoku. Odchrząknął. Nigdy nie tłumaczył się ze swojego zachowania, a tym bardziej ojcu dziewczyny, która mu się podobała. Dokładnie tak. Hermiona mu się podobała.
-Rozumiem pańską złość, panie Granger. –zaczął niepewnie. -Domyślam się, że Hermiona mogła dużo rzeczy naopowiadać państwu o mnie. Niezbyt dobrych, to na pewno. Nie przyjaźniliśmy się nigdy i ją krzywdziłem. W tym roku… postanowiliśmy się pogodzić. Przebaczyła mi i… jestem jej za to naprawdę wdzięczny. –czuł się naprawdę żałośnie. Jeszcze do tego widział zszokowane spojrzenie Gryfonki, co nie dodawało mu otuchy. Miał wrażenie, że zachowuje się jak kretyn. –Zmieniłem się. Chcę to jakoś udowodnić. Może… może państwo mi również z czasem przebaczą. Prze.. Przepraszam. –wyjąkał, ale z ostatnim słowem się zachłysnął.
Pani Granger od razu się rozpromieniła, lecz ojciec Hermiony nie wyglądał na do końca przekonanego. Jak to mężczyzna. Potrzebował udowodnienia, zwłaszcza, że chodziło tutaj o jego córkę.  Sama Hermiona przyglądała mu się z otwartymi ustami. Takie zachowanie nie pasowało do niego. Myślała, że palnie jakimś chamskim tekstem, przez co jej ojciec wyrzuci go z domu, ale blondyn zachował się bardzo… kulturalnie. Mimo wszystko musiała pamiętać, że miał takie zasady wpajane od dziecka. Tylko, że nie w stosunku do mugoli.
-Będziesz musiał zasłużyć na przebaczenie. –prychnął. –Takim opryszkom jak ty od razu się nie wybacza. Zapamiętaj moje słowa.
-Oczywiście. Będę się starał. –powiedział cicho.
Pan Granger wyglądał na usatysfakcjonowanego.
-A jak to się stało, że spędziliście tutaj święta? –zapytała zaciekawiona pani Granger.
-To pewnie z mojego powodu. –odpowiedział Ślizgon, zanim Hermiona cokolwiek powiedziała. Rzuciła mu zirytowane spojrzenie. -Moja mama umarła, a była jedyną osobą, która darzyła mnie miłością. W moim domu przebywa obecnie Lord Voldemort, który pragnie mojej śmierci. Hermiona wiedziała, że będę musiał spędzić samotnie święta, więc mnie zaprosiła. Bardzo dziękuję za gościnę i przepraszam jeśli się narzuciłem. –uśmiechnął się grzecznie. Za grzecznie. Spojrzała na niego podejrzliwie, lecz ten zdawał się tego nie dostrzegać.
-Ależ nie ma sprawy. –machnęła ręką pani domu.
No tak.. Malfoy wie jak zakręcić kobietą. Chociaż… Nie tylko kobietą. Potrafi bardzo dobrze manipulować każdym.
-Hermionko, pomożesz mi przy obiedzie? –kobieta spojrzała znacząco na córkę.
-Oczywiście, mamo.
Kobiety zostawiły samych mężczyzn. Choć Hermiona zrobiła to niechętnie. Mimo wszystko bała się co zrobi jej ojciec z chłopakiem. Malfoy był nieobliczalny. To prawda, ostatnimi czasy nie było tak źle, ale z nim to nigdy nic nie wiadomo.
Draco też czuł się trochę niepewnie, będąc sam na sam z ojcem Hermiony. Za wszelką cenę chciał go do siebie przekonać, ale nie wiedział jak. Dlaczego mu tak bardzo na tym zależało? To bardzo proste. Hermiona.
-O, widzę, że moja konsola była używana. –zauważył pan domu, siadając na kanapie.
-Tak, przepraszam, ale Hermiona mi ją pokazała. Niesamowity sprzęt. Pierwszy raz taki widziałem. –powiedział uprzejmie. Dobrze znał takie zagrywki.
Pan Granger wyglądał na zaskoczonego.
-Naprawdę?! Nigdy nie grałeś w gry?!
-Nie. W domach czarodziejów nie używa się zazwyczaj sprzętów mu.. niemagicznych ludzi. –poprawił się szybko, lecz palnął w myślach za swoją pomyłkę.
-Spokojnie. –spojrzał na niego ojciec Hermiony uspakajająco. -Może jestem jak wy to mówicie… mugolem, ale mam córkę czarownicę i to diabelnie dobrą z której jestem dumny! Nauczyłeś się grać, chłopcze?
-Tak, trochę trenowałem.
Mężczyzna wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
-To może meczyk?
-Jest pan pewien? –zapytał zszokowany Draco. Nie wiedział czy to dobry pomysł.
-Oczywiście, chłopcze! Bierz pada do ręki i pokaż co potrafisz. Ale uważaj, bo nie dam ci forów.
Malfoy z uśmiechem usiadł obok mężczyzny.
*
-Kochanie, jaki on jest przystojny i ułożony! A mówiłaś kiedyś, że jest taki okropny!
W kuchni państwa Granger za to trwała wiązanka wychwalająca Dracona Malfoya przez mamę Hermiony. Dziewczyna już była nią naprawdę znudzona i zirytowana. Gdyby jej rodzicielka wiedziała, że Malfoy nie do końca był taki wyidealizowany.
-Mamo, jest czarodziejem arystokratą, oni mają wpajane od dziecka takie maniery. Jak chce być czarujący, to taki będzie.
-Ale przystojności nie mają wpajanej! –powiedziała dobitnie.
Hermiona przewróciła oczami.
-Taty nie interesuje to, że jest przystojny.
Kobieta uśmiechnęła się czule.
-Znasz swojego ojca. Przejdzie mu jak odkryje, że ten chłopak nie skrzywdzi jego kochanej księżniczki!
-Może tak… -powiedziała niepewnie.- Ale wiesz, że potrafi być uparty. A ja chcę przeżyć jeszcze ten dzień. Albo chociaż dowieść do Hogwartu całego Malfoya.
Oczy pani Granger zabłysły z ciekawości.
-A więc jak? Jesteście razem?
-Mamo! Nie! Jesteśmy tylko przyjaciółmi!
Przyjaciółmi? Można w ogóle nazwać nas przyjaciółmi? Czasem to ja mam ochotę go zabić i powiesić za jaj.. za genitalia na szczycie najwyższej wieży w Hogwarcie..
Uśmiechnęła się rozbawiona do samej siebie.
-Dobrze, dobrze! Nie denerwuj się tak, kochanie! Byłam tylko ciekawa. No wiesz, nie wszyscy PRZYJACIELE nocują tylko we dwoje, w pustym domu, gdy nie ma rodziców. –spojrzała na nią znacząco, na co Hermiona gwałtownie się zarumieniła.
-Mamo! Byli tutaj jeszcze nasi przyjaciele.
-Ale ja nic nie mówię, Hermionko. Wiem, że jesteś mądrą i rozważną dziewczyną, która nie zrobi nic czego by później żałowała.
Na słowa matki jej mina się diametralnie zmieniła na zmieszaną i zawstydzoną, ale nie dała nic po sobie poznać. Gdyby ona tylko wiedziała… To w tej chwili pewnie Draco leżałby martwy.
Po zrobionym obiedzie kobiety zaczęły nosić wszystko na stół. Po wejściu do salonu Hermiona myślała, że zobaczy na dywanie leżącego Malfoya, a nad nim jej ojca z pistoletem, albo najwyżej jakimś zwariowanym urządzeniem dentystycznym (w końcu jest dentystą!), ale to co zobaczyła bardzo ją zaskoczyło. Wręcz przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania. Tak bardzo, że aż otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
-No, no, Draco! Mimo, że miałeś mało czasu nieźle ci idzie!
-Wrodzony talent bycia najlepszym, panie Granger! U nas, Malfoyów to normalne.
-Mów mi „tato”.
Chłopak spojrzał na niego zaskoczony, ale uśmiechnął się szeroko.
-Nie ma sprawy. Dziękuję bardzo!
Hermiona otworzyła jeszcze szerzej usta. Stanęła w miejscu, czując się jakby była w jakiejś chorej komedii. CZY JEJ OJCIEC WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ MALFOYOWI, ŻE MA MÓWIĆ DO NIEGO „TATO”?! Malfoy posłał jej kpiący uśmiech, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło. To było takie nienormalne, nierealne i absurdalne.
-ŻE COOO?! –wydarło się z jej gardła.
-Córeczko, siedź chwilę cicho, muszę pokazać temu chłoptasiowi jak się gra!
*
Po dziesięciu minutach zasiedli całą czwórką przy stole. Draco z Hermioną po jednej stronie, a jej rodzice po drugiej. Malfoy poczuł, jak to jest siedzieć przy stole z rodziną. Prawdziwą rodziną, która ze sobą rozmawia i żartuje, a nie siedzi cicho lub kogoś za coś poucza.
-Muszę ci pogratulować, Draco. Nieźle ci poszło, synu. Prawie i byś ze mną wygrał.
-Niech pan nie będzie taki skromny. Rozgromił mnie pan, ale jak będę miał okazję to poćwiczę i się zrewanżuję.
-Zobaczymy, cwaniaczku.
Kobiety spojrzały na siebie z politowaniem i kręcąc oczami w stylu : „Ach ci faceci i ich zabawki..”. Hermiona dodatkowo była zaskoczona. NIGDY nie widziała Malfoya zachowującego się w ten sposób. W tym momencie zachowywał się jak nigdy. Jakby ktoś go  podmienił. Dobrze wiedziała, że to było tylko na pokaz, ale ulżyło jej.
-Wiesz, Draco, polubiłem cię.. –zaczął pan Granger po chwili.
Chłopak spojrzał na niego uważnie. Czy to była ta chwila, gdy dostawało się oficjalne pozwolenie na spotykanie się z jego córką? Hermiona również spojrzała na ojca z niepokojem. Odkąd jej rodzice byli w domu, czuła się naprawdę dziwnie.
-Ale może się to zmienić, jeżeli skrzywdzisz moją księżniczkę. Możecie być razem, ale nie zrań jej i opiekuj się nią. Jak coś jej się stanie, będziesz miał do czynienia ze mną. Wtedy żadna magia ci nie pomoże. Jasne?
-Ale my.. –zaczęła Hermiona.
-Oczywiście, będę się nią opiekował tak dobrze, jak potrafię. –objął ją ramieniem blondyn. Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem. Chyba bardzo dobrze się bawił, bo widziała jak jego kącik ust zadrgał z rozbawienia. Nie wątpiła, że powinien się tam pojawić drwiący uśmiech.
Odpowiedź widocznie zadowoliła rodziców.
Hermiona powoli traciła humor. Nikt jej nie słuchał, nie liczył się z jej zdaniem, a nawet nie dał dojść do słowa. Malfoy w dodatku miał z niej świetny ubaw. Rodzice zajęli się głównie nim, robiąc z niego swojego zięcia. Przecież nawet nie był jej chłopakiem.
-Idę się do góry spakować. –burknęła.
-Iść z tobą? –zapytał Draco z błyskiem w oku.
-Nie, nie musisz. –wymusiła sztuczny uśmiech. -Dam sobie radę.
Spakowała wszystkie rzeczy do jutrzejszego wyjazdu i wróciła niechętnie na dół. Gdy zobaczyła co robią jej bliscy nie wytrzymała. Tego wszystkiego było już za wiele. Mianowicie rodzice pokazywali na DVD Draconowi przedstawienia małej Hermiony, jakieś rodzinne wypady i tym podobne występy. Nie dość, że to było samo w sobie krępujące, to na dodatek pokazywane nieodpowiedniej osobie. BARDZO nieodpowiedniej. Dobrze wiedziała, że Ślizgon wykorzysta to co zobaczył.
-Dlaczego mu to pokazujecie?!
-Byłaś taka urocza! –powiedział z ironicznym uśmiechem na jej widok.
-Koniec tego! –krzyknęła wyłączając telewizor.
-Nie denerwuj się, Mionka!
-Nie mów tak na mnie! Chodź, musimy pogadać!
Zaciągnęła go do góry, na co rodzice westchnęli tylko : „miłość..”. Wepchnęła go do swojego pokoju, ze wstydem przypominając sobie co wczoraj w nim robili. Spojrzała jednak na niego groźnie i zaplotła ręce na piersiach. Była naprawdę wściekła, a jego kpiący uśmiech tylko wszystko pogarszał.
-Dlaczego do cholery nie zaprzeczyłeś, że jesteśmy razem?!
-Bo twoi rodzice mnie polubili i mam zamiar zostać w ich oczach pozytywnie odebrany. –powiedział obojętnie.-Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi.
-Rzeczywiście szkodzi, bo jak ci zaraz przyłożę to twoja twarzyczka już nigdy nie będzie wyglądała tak jak przedtem!
Draco podszedł do niej i zamknął usta pocałunkiem.
-Zamknij się, Granger.
Hermionie z czasem złość zaczęła mijać, ale musiała do końca dnia wytrzymać w takim stanie. Wieczorem poszli się pożegnać i spać. Tym razem nie miała innego wyjścia, jak spać sama. Dobrze się składało, bo nie wiedziała czego się spodziewać po następnej nocy spędzonej razem.
-Może się do ciebie wymknąć, żebyś nie była sama? –zapytał stojąc przed jej drzwiami.
-Nie, bo jakby tata cię zobaczył to byś się do mnie na dziesięć centymetrów nie mógł zbliżyć… Chociaż pewnie wcale byś się nie zbliżył, bo by cię dopadł szybciej niż Voldemort. Hej! W sumie to niezły pomysł!
Draco chciał się na nią rzucić, ale szybko zamknęła drzwi śmiejąc się jak wariatka.
Nocka na całe szczęście minęła spokojnie. Gdy rano się obudziła, miała wrażenie jakby wyspała się za wszystkie czasy. Szybko z Draconem wzięli swoje kufry i zeszli na dół. Myśleli, że nie zastaną tam rodziców Gryfonki, dlatego że było wcześnie rano, ale się mylili. Państwo Granger czekali na nich w salonie z kanapkami i czymś ciepłym.
-No to dzieciaki, udanego semestru! –podeszła do nich Jane Granger i uściskała oraz wycałowała w policzki. –Weźcie kanapki, bo zgłodniejecie. Do zobaczenia w czerwcu. Draco, wpadnij do nas w wakacje.
Pan Granger również podszedł i uściskał mocno córkę oraz dłoń blondyna.
-Do zobaczenia. Opiekuj się nią.
-Tak jest, szefie.
Wyszli na zaśnieżone podwórko. Dziewczyna ruszyła dalej, ale po chwili zatrzymała się widząc, że Draco nie idzie za nią. Spojrzała na niego zaciekawiona.
-Co jest?
-Muszę zapamiętać to miejsce… Jak na razie przytrafiło mi się tu wszystko co najlepsze. Twoi rodzice są wspaniali. Wiesz, że pierwszy raz ktoś w tak krótkim czasie potraktował mnie jak swojego syna, a mój ojciec nie zrobił tego przez siedemnaście lat? –zapytał cicho.
Hermiona uśmiechnęła się ciepło i wzięła go za rękę. Naprawdę było jej miło z tego powodu, że tak uważał. Jeżeli ktoś uważał, że Malfoy potrafi być tylko zimnym draniem, to się mylił.
-Dzisiaj jest Sylwester, prawda? –zapytała.
-Tak. Idziesz ze mną na imprezę?
-Oczywiście.
Teleportowali się na dworzec, a już po chwili siedzieli w czerwonym pociągu. Dołączyli do nich również Blaise i Ginny. Przyjaciółki się wyściskały.
-I jak tam reszta wolnego? –zapytała ruda.
-Och w porządku, wczoraj przyjechali moi rodzice.
-Naprawdę?! I co na widok Malfoya powiedzieli? On jeszcze żyje?! –zapytała z niedowierzaniem.
Hermiona zrobiła niezadowoloną minę.
-Szczerze? Pokochali go i mają za swojego zięcia.
-Nieźle, stary! –pochwalił go Blaise. –Te teściowe są już nasze!
Gryfonki pokiwały ze zdenerwowaniem głową. Mimo wszystko się uśmiechnęły.

~~*~~

Przygotowania tym razem nie zajęły dużo czasu. Sama Hermiona zdziwiła się jak szybko ze wszystkim się uporała. Zapewne dlatego, że nie miała na głowie przygotowania całej imprezy. Oczywiście tradycyjnie pomogły jej Ginny z Jessicą. Same też wyglądały cudownie.
-Merlinie, Hermiono, wyglądasz obłędnie! –zachwycała się Ginny.
-No, moja sukienka zrobiła taki efekt jaki miała zrobić!- potwierdził słowa Ginny Malfoy na jej widok z błyskiem w oczach.
Cała wesoła szóstka wyruszyła do Wielkiej Sali na imprezę z okazji Nocy Sylwestrowej. Pomieszczenie było pięknie udekorowane, lecz mimo to nie robiło takiego wrażenia, jak z dekoracjami Dracona i Hermiony.
-McGonagall się nie zna.
-Nie przesadzaj, jest pięknie! –szturchnęła chłopaka w ramię.
Impreza trwała na całego. Większość uczniów wróciła do zamku na Sylwestra, więc Wielka Sala była zapełniona jak zwykle. Większość w tym momencie tańczyła do skocznego kawałka, a mało kto podpierał ściany. Kto jak kto, ale po McGonagall by się nie spodziewali takiej szalonej muzyki.
-Myślałem, że będzie trochę jak na pogrzebie. –wyznał Blaise.
-A co jest z tobą tak w ogóle? Wyglądasz jakbyś czymś się przejmował. –zapytał Draco kumpla, gdy w końcu usiedli przy stoliku.
-Niee, niczym. Wydaje ci się. –zbył go mulat.
Wzrok obu mężczyzn pobiegł do tańczących na parkiecie dwóch Gryfonek. Tańczyły razem nieświadome, jak wzrok mężczyzn w tym momencie je pożera.
-Piękne są, nie? –zapytał Zabini cicho.
-Taa.. –potwierdził jego słowa blondyn.
-Poszczęściło nam się.
Draco spojrzał na przyjaciela. Ewidentnie było coś nie tak. Zabini zachowywał się dziwnie.
-Mam nadzieję, że nie zamierzasz zrezygnować z Hermiony? –zapytał go nagle Blaise.
-Nie. Nie zamierzam. –powiedział twardo.
Diabeł spojrzał na niego zaskoczony.
-Czyżbyś sobie w końcu uświadomił co do niej czujesz i że nie powinieneś tego powstrzymywać?
-Nie wiem, Zabini. Na pewno coś do niej czuję, lecz to nie jest takie proste. Boję się o nią. –przyznał cicho. Pierwszy raz przed kimś się otwierał, co dotyczyło Hermiony.
-Ja też się boję. –przyznał ciemnowłosy.
-I to tym się przejmujesz? –zapytał z uniesionymi brwiami blondyn.
-Tak. Wiele moich decyzji może wpłynąć na jej życie. Wiesz jak to jest, prawda?
Draco spojrzał na tłoczący się w jednym miejscu tłum.
-Oczywiście, że wiem. Może jestem sukinsynem. Byłym śmierciożercą, ale ta przemądrzała Gryfonka po prostu weszła sobie w moje popieprzone życie i zrobiła z nim to co chciała. Cholerna Granger. Nienawidzę jej za to, a zarazem kocham. –wyznał. Czy naprawdę ją kochał? Czy to była miłość?
Nie pasowała do nich poważna rozmowa o miłości. Jeszcze niedawno byli zupełnie inni. Jeszcze niedawno chcieli być śmierciożercami. Bawiącymi się nastolatkami, korzystającymi z życia. Upijali się i zaliczali co chwilę inną panienkę.
Blaise się nagle obudził, przerywając ich rozmowę.
-Szybko! Zaraz wybije północ! Trzeba zdążyć do naszych kobiet!
Przy Ginny i Hermionie stali już Jessica i Harry. Zebrali się wszyscy w grupkę i zaczęli odliczać ostatnie sekundy.
DZIESIĘĆ!
-Hermiona, chodź tu!
-Draco? Co się stało?
CZTERY!
-Bo..
TRZY!
-..ja
DWA!
-..cię
JEDEN!
-..kocham!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz