Gdy nastał świt, brązowooka zbudziła
się trochę niespokojna. Czuła się cała obolała. Miała trochę przerażający, a
zarazem ekscytujący sen. Jego realność ją przeraziła. Mianowicie śniło jej się,
że przespała się z Malfoyem. Zaraz… śniło?
Wyczuła przy sobie leżącego chłopaka i z paniką odkryła, że to nie był sen.
Ślizgon leżał obok niej półnagi, a ona sama była ubrana tylko w jego koszulkę.
Zrozpaczona jęknęła cicho w poduszkę, aby przypadkiem go nie obudzić. Co ona
najlepszego zrobiła?! Gdzie się podziała grzeczna i ułożona Hermiona Granger?
Przecież ona nigdy nie oddałaby się Draconowi Malfoyowi! Przecież dobrze
wiedziała jak traktuje kobiety. W tym momencie niczym się od nich nie różniła. Oddała
mu się z taką samą łatwością jak inne.
Bała się. Cholernie się bała momentu,
gdy Malfoy się obudzi. Jak się zachowa? Co sobie o niej pomyślał? Że jest tak
samo łatwa i puszczalska jak reszta dziewczyn, która wylądowała w jego łóżku?
Miał rację. Powiedział, że Malfoyowie zawsze dostają to, czego chcą. Zdobył ją.
Udowodnił, że tak jest. Zabawił się. Teraz będzie mógł ją wyśmiać i zostawić
jak każdą inną zabawkę, jak szmatę, którą można wyrzucić, gdy już się zużyje. Najgorsze
w tym wszystkim jest nie to, że zdobył jej ciało. Miał w garści również jej
serce, choć o tym nie wiedział. I to właśnie ono najbardziej zaboli, gdy
zostanie ugodzone bolesnymi słowami.
Och,
Hermiono, co ty zrobiłaś?!
Załamana tym co się wydarzyło, wstała
delikatnie z łóżka i ubrała się szybko w swoje własne ubrania. Chciała z siebie
zdjąć jego własność. Pokazać, że ona nią nie jest. Że dla niej nie miało to
znaczenia. Wzięła ze sobą koc i zeszła do kuchni zaparzyć herbatę. Usiadła
opatulona szczelnie na krześle zamyślając się. Czuła się okropnie. Fizycznie, a także psychicznie. Dopiero
teraz z ogromną siłą napływały do niej wczorajsze emocje. Oczywiście, że ta noc
była wspaniała, ale nie powinna mieć miejsca. Nie czuła się skrzywdzona
cieleśnie, lecz głęboko w sercu. Wiedziała, że do niczego jej nie zmusił.
Oddała mu się dobrowolnie. Czy żałowała? Tak. Nie. Sama już nie wiedziała co
czuje. Wiedziała jednak, że między nimi wszystko ulegnie zmianie. Nie było
innego wyjścia. Czy udawanie, że to nie miało miejsca było dobrym wyjściem? Że
nic jej to nie poruszyło?
Jej głębokie przemyślenia przerwało
pojawienie się blondyna w kuchni. Jej serce zabiło mocniej, gdy leniwym ruchem
rozciągnął się z głośnym ziewnięciem. Był już ubrany. Jego włosy były
roztrzepane, oczy zaspane. Ubrany w luźną, czarną koszulkę na krótkim rękawku i
szare dresy. Musiała przyznać, że w tej wersji pociągał ją jeszcze bardziej.
Szybko odwróciła od niego wzrok, czując jak jej policzki płoną.
-Cześć. –przywitał się z ze swoim
łobuzerskim uśmiechem i podszedł do niej pochylając się, aby ją pocałować.
Hermiona gwałtownie się odsunęła, nawet
na niego nie patrząc. Przygryzła mocno wargi, walcząc z tym, aby się na niego
nie rzucić.
-Co jest? –zapytał zaniepokojony i
lekko zdezorientowany.
Nie odpowiedziała.
-Hermiona, nie mów, że żałujesz wczorajszego,
bo nie zmuszałem cię. –powiedział ostro, ale można było wyczuć w tym odrobinę
strachu.
Dziewczyna pokręciła głową, nadal
uparcie nie odpowiadając. Chłopak zmarszczył brwi.
-To co jest?
Znowu kręcenie.
-Cholera, Granger! –zdenerwował się i
złapał ją za ramiona.-Nie możesz na mnie spojrzeć?!
Spojrzała na niego. W jej brązowych
oczach można było zauważyć gromadzący się ból i złość zarazem. Cierpiała. Bała
się. Po chwili także dostrzegł determinację.
-Słuchaj, to, że się ze sobą
przespaliśmy nic nie znaczy, jasne?!-wykrzyczała.-Przecież nie jestem twoją
dziewczyną, więc przestań mnie tak traktować! Zachowujmy się tak, jakby tego nie
było!
Zabolało. Nawet nie miała pojęcia jak.
Nie rozumiał jej zachowania. Przecież KAŻDA dziewczyna po takiej nocy pragnęła
z nim być. Ale nie ona. To on każdą odrzucał, nie chciał się wiązać, ale z
Hermioną… było inaczej. To ona go odrzuciła, ponownie go zaskoczyła. Nie
potrafił jej czasami zrozumieć. Zawsze była krok przed nim. Zaskakiwała go, gdy
tylko próbował do niej doskoczyć.
Tym razem wszystko było inne. Czuł się zupełnie inaczej. Tej nocy przechodziły przez niego tak kolosalne
emocje, że po prostu wiedział, że ona także czuła to samo. Nie było to
zbliżenie bez uczuć. Było namiętne, owiane miłością, pożądaniem i wzajemnym
szacunkiem. Czy był za gwałtowny? Zranił ją? Pierwszy raz naprawdę się przejął,
że mógł zrobić coś złego.
-Czy zrobiłem ci krzywdę? –zapytał cicho.
-Hermiono, jeżeli było coś nie tak, powiedz mi o tym.
-Nic mi nie zrobiłeś! –wykrzyknęła drżącym
od emocji głosem.
-To dlaczego..?
-Dlaczego? Naprawdę nie wiesz, Malfoy?
To, że każda do ciebie lgnie, bo ją przeleciałeś, nie znaczy, że ja będę taka
sama! Nie jestem „każda”. Czy nie mówię prawdy? Ile dziewczyn kleiło się do ciebie
i błagało, abyś został?
Milczał, nie wiedząc co odpowiedzieć.
Miała rację. Nie zostawał nigdy. Oprócz, Natalie. Wykorzystywał, zabawiał się i
wyrzucał. Nie istniały dla niego uczucia, przywiązanie. Chodziło tylko o
przygodę.
Jego milczenie bolało ją. Miała
nadzieję, że zaprzeczy i powie, że nie było ich tak dużo. Wiedziała, że nie
jest jego pierwszą. Chciała tylko mieć świadomość, że nie była kolejną z wielu.
Że to były tylko głupie plotki, mówiące o tym ile dziewczyn się przewinęło
przez jego sypialnię.
-Z iloma dziewczynami spałeś? –wyszeptała.
-Hermiona.. –zaczął.
-Z ILOMA?!
W jej oczach zaczęły gromadzić się łzy.
Więc to jednak prawda.
-Nie wiem. –powiedział cicho. Wyglądał
na naprawdę skruszonego. –Ale to nic nie zmienia.
Chciał zrobić coś, co mogło go
wyratować z tej sytuacji, ale nie wiedział co. Nie starał się nigdy, aby jakaś
została. Znajdował się w momencie, gdy naprawdę nie potrafił sobie poradzić. Zamknął
tylko oczy, czekając na wybuch. Jednak to co nastąpiło, było o wiele gorsze.
-Nie zaskoczyłeś mnie zbytnio. –powiedziała
drżącym, zawiedzionym głosem. Nie krzyczała. Była po prostu smutna. –Zostałam
kolejną zdobyczą w kolekcji Dracona Malfoya, tak? Kolejna zabawka Hermiona
Granger. Miałeś rację, Malfoy. Dostajesz to czego chcesz. Okazałam się naiwna i
głupia. Chyba bardzo na to czekałeś, co?
Nie uzyskała odpowiedzi. Draco był tak
zaskoczony, że nawet nie potrafił jej odpowiedzieć czegoś sensownego. Domyślał
się, jak się poczuła. Granger była niezwykle delikatna i wrażliwa. Powinien coś
zrobić, powiedzieć coś, ale on jak zwykły kretyn stał i patrzył jak jej ciało zaczyna
drżeć.
-Granger..
Hermiona przerwała mu. Nie chciała tego
słuchać. Z jej ust wydobył się tylko cichy szept i towarzyszące mu łkanie.
-Miało to jakiś sens dla ciebie,
Malfoy?
Nie poczekała jednak na odpowiedź,
tylko wyszła trzaskając drzwiami. Nie potrafiła dłużej zostać z nim w jednym
pomieszczeniu. Chciała zostać sama.
W kuchni natomiast rozległo się ciche:
-Tak.. Bo ja cię kocham.
~~*~~
Przez połowę dnia, Draco próbował
znaleźć Gryfonkę. Nie było jej nigdzie w domu, więc na pewno wyszła. Nie miało
sensu żeby ją szukał po Londynie, gdyż nie znał mugolskiej okolicy przy której
się znajdowali. Mogła również gdzieś się teleportować. Wyszedł jednak
przeszukać ogród i przez krótki czas nawoływał ją po imieniu. Po wielu
nieudanych próbach, zrezygnowany wrócił do salonu rzucając się na sofę. Tak
bardzo chciał z nią porozmawiać, wytłumaczyć wszystko. Przecież nie była dla
niego zabawką. Była kimś dużo więcej. Kimś tak ważnym, że sam nie zdawał sobie
z tego sprawy. Wiedział, że zawalił. Teraz musiał to naprawić.
Gdy nie wracała długi czas, zaczął się
poważnie martwić. Już chciał spróbować
rozgryźć telefon komórkowy i zadzwonić do Weasley, kiedy brązowooka wkroczyła
do pokoju.
-Gdzieś ty była?! –naskoczył na nią ze
złością. Martwił się. Tak, Draco Malfoy się martwił.
-Musiałam wszystko przemyśleć.
–odpowiedziała cicho.
-Mogłaś mi powiedzieć! Musimy porozmawiać,
Granger. Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia.
-Tak. Zgadza się. Musimy. –przyznała ze
spokojem. Zauważył w niej zmianę. Naprawdę musiała sobie wszystko przemyśleć,
bo po jej łzach nie było śladu.
-Słuchaj, nie wykorzystałem cię. –powiedział
szybko. -Przyrzekam! Nie zrobiłem nic, na co nie miałaś ochoty. Nie chciałem
cię skrzywdzić. Granger, ja się naprawdę zmieniłem.
Przygryzła nerwowo wargi. Wiedziała, że
się zmienił. Czuła to. W końcu dawny Malfoy nie tłumaczyłby się teraz. Może nie
był idealny, ale na pewno nie był zły. Ona również postąpiła nie w porządku.
Naskoczyła na niego, gdy on nic jej nie zrobił. Obrzuciła błotem, wyżywając się
na nim.
-Wiem. –powiedziała cicho. –Nie powinnam
tego mówić. Przepraszam. Ja… sama nie wiem co mam o tym myśleć. Boję się,
Malfoy.
-Już w porządku. –powiedział łagodnie.
Ona sprawiała, że się uspakajał, stawał się… dobry. Nigdy nie był człowiekiem,
który był ucieleśnieniem dobra i zapewne nigdy nie będzie. Po prostu chciał, by
czuła się bezpieczna, by zaufała mu. Tylko, że on sam sobie nie potrafił
zaufać.
Była tak blisko. Na wyciągnięcie ręki. Dotknął
opuszkami palców jej policzka, głaszcząc go. Zadrżała pod jego dotykiem i
przymknęła powieki. Wziął w dłonie jej twarz i pocałował lekko. Czuł jej
przerażenie. Niepewność.
-Hermiona, ja… -zaczął cicho.
Nagle usłyszeli jak drzwi frontowe się
otwierają. Odskoczyli od siebie jak oparzeni.
Do salonu weszło dwoje ludzi. Na
pierwszy rzut oka można było się domyśleć, że są rodzicami niejakiej Hermiony
Granger. Gryfonka wyglądała jak ich dokładna mieszanka. Cała czwórka patrzyła
na siebie w niemym zaskoczeniu, ale nagle Hermiona podbiegła do rodziców z
ogromnym uśmiechem na ustach.
-Mamo, tato! Tęskniłam za wami!
–przytuliła się do nich mocno.
-My też tęskniliśmy, córeczko! Nie spodziewaliśmy
się, że będziesz w domu. Myśleliśmy, że pojedziesz do Nory.
-Nie, postanowiłam wrócić do domu.
Miałam nadzieję, że przyjedziecie wcześniej od babci.
Pani Granger przyjrzała się córce
badawczo.
-Coś się w tobie zmieniło, kochanie.
Dobrze się czujesz?
-We mnie? Wydaje ci się, mamo. Wszystko
w porządku, naprawdę. -Hermiona posłała matce uspakajający uśmiech, choć sama
dobrze czuła, że jest krzywy i wymuszony.
-A może przedstawisz nas swojemu
koledze? –odchrząknął ojciec.
Dziewczyna się zmieszała i przymknęła
powieki, przygryzając nerwowo wargę. Przez te sekundy zapomniała o obecności
Ślizgona.
-Ee, tak, oczywiście. Mamo, tato, to
mój kolega ze szkoły, Draco Malfoy.
Chłopak przywitał się z rodzicami
Hermiony, całując w dłoń jej matkę i ściskając dłoń ojca.
-Malfoy? Czy to nie o nim nam
opowiadałaś? –zapytał z podejrzliwym spojrzeniem pan Granger.
Hermiona zamknęła z przerażenia oczy.
Miała nadzieję, że zapomnieli o nim. Choć to było niemożliwe. Przecież
opowiadała o nim tyle złego.
-Ee, tak to ten. –przyznała cicho.
Tak jak się spodziewała, po chwili jej
ojciec naskoczył na zdezorientowanego Dracona. Gdyby sytuacja nie była tak dla
niej tragiczna, to mogłaby wyglądać całkiem zabawnie. Nie często można było zobaczyć
Malfoya z taką miną. Oczywiście, jej waleczny ojciec nie przejmował się tym, że
Draco jest czarodziejem. Dla niego najważniejsze było, aby ochronić własne
dziecko. Kochała go za to.
-Bawiło cię gnębienie naszej córki,
kolego?! Wiesz jak ona cierpiała przez kogoś takiego jak ty?!
-Tato! –krzyknęła, łapiąc go za rękę.
-Nie wtrącaj się, Hermionko! Czekam na
to, co ma twój kolega do powiedzenia na swoją obronę.
Dziewczyna westchnęła. Kochany tatuś.
Draco zaś potrzebował jeszcze chwili,
aby otrząsnąć się z szoku. Odchrząknął. Nigdy nie tłumaczył się ze swojego
zachowania, a tym bardziej ojcu dziewczyny, która mu się podobała.
Dokładnie tak. Hermiona mu się podobała.
-Rozumiem pańską złość, panie Granger. –zaczął
niepewnie. -Domyślam się, że Hermiona mogła dużo rzeczy naopowiadać państwu o
mnie. Niezbyt dobrych, to na pewno. Nie przyjaźniliśmy się nigdy i ją
krzywdziłem. W tym roku… postanowiliśmy się pogodzić. Przebaczyła mi i… jestem
jej za to naprawdę wdzięczny. –czuł się naprawdę żałośnie. Jeszcze do tego
widział zszokowane spojrzenie Gryfonki, co nie dodawało mu otuchy. Miał
wrażenie, że zachowuje się jak kretyn. –Zmieniłem się. Chcę to jakoś udowodnić.
Może… może państwo mi również z czasem przebaczą. Prze.. Przepraszam. –wyjąkał,
ale z ostatnim słowem się zachłysnął.
Pani Granger od razu się rozpromieniła,
lecz ojciec Hermiony nie wyglądał na do końca przekonanego. Jak to mężczyzna.
Potrzebował udowodnienia, zwłaszcza, że chodziło tutaj o jego córkę. Sama Hermiona przyglądała mu się z otwartymi
ustami. Takie zachowanie nie pasowało do niego. Myślała, że palnie jakimś chamskim
tekstem, przez co jej ojciec wyrzuci go z domu, ale blondyn zachował się bardzo…
kulturalnie. Mimo wszystko musiała pamiętać, że miał takie zasady wpajane od
dziecka. Tylko, że nie w stosunku do mugoli.
-Będziesz musiał zasłużyć na
przebaczenie. –prychnął. –Takim opryszkom jak ty od razu się nie wybacza.
Zapamiętaj moje słowa.
-Oczywiście. Będę się starał. –powiedział
cicho.
Pan Granger wyglądał na
usatysfakcjonowanego.
-A jak to się stało, że spędziliście
tutaj święta? –zapytała zaciekawiona pani Granger.
-To pewnie z mojego powodu. –odpowiedział
Ślizgon, zanim Hermiona cokolwiek powiedziała. Rzuciła mu zirytowane
spojrzenie. -Moja mama umarła, a była jedyną osobą, która darzyła mnie
miłością. W moim domu przebywa obecnie Lord Voldemort, który pragnie mojej
śmierci. Hermiona wiedziała, że będę musiał spędzić samotnie święta, więc mnie zaprosiła.
Bardzo dziękuję za gościnę i przepraszam jeśli się narzuciłem. –uśmiechnął się
grzecznie. Za grzecznie. Spojrzała na niego podejrzliwie, lecz ten zdawał się
tego nie dostrzegać.
-Ależ nie ma sprawy. –machnęła ręką
pani domu.
No
tak.. Malfoy wie jak zakręcić kobietą. Chociaż…
Nie tylko kobietą. Potrafi bardzo dobrze manipulować każdym.
-Hermionko, pomożesz mi przy obiedzie?
–kobieta spojrzała znacząco na córkę.
-Oczywiście, mamo.
Kobiety zostawiły samych mężczyzn. Choć
Hermiona zrobiła to niechętnie. Mimo wszystko bała się co zrobi jej ojciec z
chłopakiem. Malfoy był nieobliczalny. To prawda, ostatnimi czasy nie było tak
źle, ale z nim to nigdy nic nie wiadomo.
Draco też czuł się trochę niepewnie,
będąc sam na sam z ojcem Hermiony. Za wszelką cenę chciał go do siebie
przekonać, ale nie wiedział jak. Dlaczego mu tak bardzo na tym zależało? To
bardzo proste. Hermiona.
-O, widzę, że moja konsola była
używana. –zauważył pan domu, siadając na kanapie.
-Tak, przepraszam, ale Hermiona mi ją
pokazała. Niesamowity sprzęt. Pierwszy raz taki widziałem. –powiedział uprzejmie.
Dobrze znał takie zagrywki.
Pan Granger wyglądał na zaskoczonego.
-Naprawdę?! Nigdy nie grałeś w gry?!
-Nie. W domach czarodziejów nie używa
się zazwyczaj sprzętów mu.. niemagicznych ludzi. –poprawił się szybko, lecz
palnął w myślach za swoją pomyłkę.
-Spokojnie. –spojrzał na niego ojciec
Hermiony uspakajająco. -Może jestem jak wy to mówicie… mugolem, ale mam córkę
czarownicę i to diabelnie dobrą z której jestem dumny! Nauczyłeś się grać,
chłopcze?
-Tak, trochę trenowałem.
Mężczyzna wyglądał jakby się nad czymś
głęboko zastanawiał.
-To może meczyk?
-Jest pan pewien? –zapytał zszokowany
Draco. Nie wiedział czy to dobry pomysł.
-Oczywiście, chłopcze! Bierz pada do
ręki i pokaż co potrafisz. Ale uważaj, bo nie dam ci forów.
Malfoy z uśmiechem usiadł obok
mężczyzny.
*
-Kochanie, jaki on jest przystojny i
ułożony! A mówiłaś kiedyś, że jest taki okropny!
W kuchni państwa Granger za to trwała
wiązanka wychwalająca Dracona Malfoya przez mamę Hermiony. Dziewczyna już była
nią naprawdę znudzona i zirytowana. Gdyby jej rodzicielka wiedziała, że Malfoy
nie do końca był taki wyidealizowany.
-Mamo, jest czarodziejem arystokratą,
oni mają wpajane od dziecka takie maniery. Jak chce być czarujący, to taki
będzie.
-Ale przystojności nie mają wpajanej! –powiedziała
dobitnie.
Hermiona przewróciła oczami.
-Taty nie interesuje to, że jest przystojny.
Kobieta uśmiechnęła się czule.
-Znasz swojego ojca. Przejdzie mu jak
odkryje, że ten chłopak nie skrzywdzi jego kochanej księżniczki!
-Może tak… -powiedziała niepewnie.- Ale
wiesz, że potrafi być uparty. A ja chcę przeżyć jeszcze ten dzień. Albo chociaż
dowieść do Hogwartu całego Malfoya.
Oczy pani Granger zabłysły z
ciekawości.
-A więc jak? Jesteście razem?
-Mamo! Nie! Jesteśmy tylko
przyjaciółmi!
Przyjaciółmi?
Można w ogóle nazwać nas przyjaciółmi? Czasem to ja mam ochotę go zabić i
powiesić za jaj.. za genitalia na szczycie najwyższej wieży w Hogwarcie..
Uśmiechnęła się rozbawiona do samej
siebie.
-Dobrze, dobrze! Nie denerwuj się tak,
kochanie! Byłam tylko ciekawa. No wiesz, nie wszyscy PRZYJACIELE nocują tylko
we dwoje, w pustym domu, gdy nie ma rodziców. –spojrzała na nią znacząco, na co
Hermiona gwałtownie się zarumieniła.
-Mamo! Byli tutaj jeszcze nasi
przyjaciele.
-Ale ja nic nie mówię, Hermionko. Wiem,
że jesteś mądrą i rozważną dziewczyną, która nie zrobi nic czego by później
żałowała.
Na słowa matki jej mina się
diametralnie zmieniła na zmieszaną i zawstydzoną, ale nie dała nic po sobie
poznać. Gdyby ona tylko wiedziała… To w tej chwili pewnie Draco leżałby martwy.
Po zrobionym obiedzie kobiety zaczęły
nosić wszystko na stół. Po wejściu do salonu Hermiona myślała, że zobaczy na
dywanie leżącego Malfoya, a nad nim jej ojca z pistoletem, albo najwyżej jakimś
zwariowanym urządzeniem dentystycznym (w końcu jest dentystą!), ale to co
zobaczyła bardzo ją zaskoczyło. Wręcz przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania.
Tak bardzo, że aż otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
-No, no, Draco! Mimo, że miałeś mało
czasu nieźle ci idzie!
-Wrodzony talent bycia najlepszym,
panie Granger! U nas, Malfoyów to normalne.
-Mów mi „tato”.
Chłopak spojrzał na niego zaskoczony,
ale uśmiechnął się szeroko.
-Nie ma sprawy. Dziękuję bardzo!
Hermiona otworzyła jeszcze szerzej
usta. Stanęła w miejscu, czując się jakby była w jakiejś chorej komedii. CZY
JEJ OJCIEC WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ MALFOYOWI, ŻE MA MÓWIĆ DO NIEGO „TATO”?! Malfoy
posłał jej kpiący uśmiech, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło. To było takie
nienormalne, nierealne i absurdalne.
-ŻE COOO?! –wydarło się z jej gardła.
-Córeczko, siedź chwilę cicho, muszę
pokazać temu chłoptasiowi jak się gra!
*
Po dziesięciu minutach zasiedli całą czwórką
przy stole. Draco z Hermioną po jednej stronie, a jej rodzice po drugiej.
Malfoy poczuł, jak to jest siedzieć przy stole z rodziną. Prawdziwą
rodziną, która ze sobą rozmawia i żartuje, a nie siedzi cicho lub kogoś za coś
poucza.
-Muszę ci pogratulować, Draco. Nieźle
ci poszło, synu. Prawie i byś ze mną wygrał.
-Niech pan nie będzie taki skromny.
Rozgromił mnie pan, ale jak będę miał okazję to poćwiczę i się zrewanżuję.
-Zobaczymy, cwaniaczku.
Kobiety spojrzały na siebie z
politowaniem i kręcąc oczami w stylu : „Ach ci faceci i ich zabawki..”.
Hermiona dodatkowo była zaskoczona. NIGDY nie widziała Malfoya zachowującego
się w ten sposób. W tym momencie zachowywał się jak nigdy. Jakby ktoś go podmienił. Dobrze wiedziała, że to było tylko
na pokaz, ale ulżyło jej.
-Wiesz, Draco, polubiłem cię.. –zaczął
pan Granger po chwili.
Chłopak spojrzał na niego uważnie. Czy
to była ta chwila, gdy dostawało się oficjalne pozwolenie na spotykanie się z
jego córką? Hermiona również spojrzała na ojca z niepokojem. Odkąd jej rodzice
byli w domu, czuła się naprawdę dziwnie.
-Ale może się to zmienić, jeżeli
skrzywdzisz moją księżniczkę. Możecie być razem, ale nie zrań jej i opiekuj się
nią. Jak coś jej się stanie, będziesz miał do czynienia ze mną. Wtedy żadna
magia ci nie pomoże. Jasne?
-Ale my.. –zaczęła Hermiona.
-Oczywiście, będę się nią opiekował tak
dobrze, jak potrafię. –objął ją ramieniem blondyn. Hermiona spojrzała na niego
z niedowierzaniem. Chyba bardzo dobrze się bawił, bo widziała jak jego kącik
ust zadrgał z rozbawienia. Nie wątpiła, że powinien się tam pojawić drwiący
uśmiech.
Odpowiedź widocznie zadowoliła
rodziców.
Hermiona powoli traciła humor. Nikt jej
nie słuchał, nie liczył się z jej zdaniem, a nawet nie dał dojść do słowa.
Malfoy w dodatku miał z niej świetny ubaw. Rodzice zajęli się głównie nim,
robiąc z niego swojego zięcia. Przecież nawet nie był jej chłopakiem.
-Idę się do góry spakować. –burknęła.
-Iść z tobą? –zapytał Draco z błyskiem
w oku.
-Nie, nie musisz. –wymusiła sztuczny
uśmiech. -Dam sobie radę.
Spakowała wszystkie rzeczy do
jutrzejszego wyjazdu i wróciła niechętnie na dół. Gdy zobaczyła co robią jej
bliscy nie wytrzymała. Tego wszystkiego było już za wiele. Mianowicie rodzice
pokazywali na DVD Draconowi przedstawienia małej Hermiony, jakieś rodzinne
wypady i tym podobne występy. Nie dość, że to było samo w sobie krępujące, to
na dodatek pokazywane nieodpowiedniej osobie. BARDZO nieodpowiedniej. Dobrze
wiedziała, że Ślizgon wykorzysta to co zobaczył.
-Dlaczego mu to pokazujecie?!
-Byłaś taka urocza! –powiedział z
ironicznym uśmiechem na jej widok.
-Koniec tego! –krzyknęła wyłączając
telewizor.
-Nie denerwuj się, Mionka!
-Nie mów tak na mnie! Chodź, musimy
pogadać!
Zaciągnęła go do góry, na co rodzice
westchnęli tylko : „miłość..”. Wepchnęła go do swojego pokoju, ze wstydem
przypominając sobie co wczoraj w nim robili. Spojrzała jednak na niego groźnie
i zaplotła ręce na piersiach. Była naprawdę wściekła, a jego kpiący uśmiech
tylko wszystko pogarszał.
-Dlaczego do cholery nie zaprzeczyłeś,
że jesteśmy razem?!
-Bo twoi rodzice mnie polubili i mam
zamiar zostać w ich oczach pozytywnie odebrany. –powiedział obojętnie.-Nie
denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi.
-Rzeczywiście szkodzi, bo jak ci zaraz
przyłożę to twoja twarzyczka już nigdy nie będzie wyglądała tak jak przedtem!
Draco podszedł do niej i zamknął usta
pocałunkiem.
-Zamknij się, Granger.
Hermionie z czasem złość zaczęła mijać,
ale musiała do końca dnia wytrzymać w takim stanie. Wieczorem poszli się
pożegnać i spać. Tym razem nie miała innego wyjścia, jak spać sama. Dobrze się
składało, bo nie wiedziała czego się spodziewać po następnej nocy spędzonej
razem.
-Może się do ciebie wymknąć, żebyś nie
była sama? –zapytał stojąc przed jej drzwiami.
-Nie, bo jakby tata cię zobaczył to byś
się do mnie na dziesięć centymetrów nie mógł zbliżyć… Chociaż pewnie wcale byś się
nie zbliżył, bo by cię dopadł szybciej niż Voldemort. Hej! W sumie to niezły
pomysł!
Draco chciał się na nią rzucić, ale
szybko zamknęła drzwi śmiejąc się jak wariatka.
Nocka na całe szczęście minęła
spokojnie. Gdy rano się obudziła, miała wrażenie jakby wyspała się za wszystkie
czasy. Szybko z Draconem wzięli swoje kufry i zeszli na dół. Myśleli, że nie
zastaną tam rodziców Gryfonki, dlatego że było wcześnie rano, ale się mylili.
Państwo Granger czekali na nich w salonie z kanapkami i czymś ciepłym.
-No to dzieciaki, udanego semestru!
–podeszła do nich Jane Granger i uściskała oraz wycałowała w policzki. –Weźcie
kanapki, bo zgłodniejecie. Do zobaczenia w czerwcu. Draco, wpadnij do nas w
wakacje.
Pan Granger również podszedł i uściskał
mocno córkę oraz dłoń blondyna.
-Do zobaczenia. Opiekuj się nią.
-Tak jest, szefie.
Wyszli na zaśnieżone podwórko. Dziewczyna
ruszyła dalej, ale po chwili zatrzymała się widząc, że Draco nie idzie za nią.
Spojrzała na niego zaciekawiona.
-Co jest?
-Muszę zapamiętać to miejsce… Jak na
razie przytrafiło mi się tu wszystko co najlepsze. Twoi rodzice są wspaniali.
Wiesz, że pierwszy raz ktoś w tak krótkim czasie potraktował mnie jak swojego
syna, a mój ojciec nie zrobił tego przez siedemnaście lat? –zapytał cicho.
Hermiona uśmiechnęła się ciepło i
wzięła go za rękę. Naprawdę było jej miło z tego powodu, że
tak uważał. Jeżeli ktoś uważał, że Malfoy potrafi być tylko zimnym draniem, to
się mylił.
-Dzisiaj jest Sylwester, prawda? –zapytała.
-Tak. Idziesz ze mną na imprezę?
-Oczywiście.
Teleportowali się na dworzec, a już po
chwili siedzieli w czerwonym pociągu. Dołączyli do nich również Blaise i Ginny.
Przyjaciółki się wyściskały.
-I jak tam reszta wolnego? –zapytała
ruda.
-Och w porządku, wczoraj przyjechali
moi rodzice.
-Naprawdę?! I co na widok Malfoya
powiedzieli? On jeszcze żyje?! –zapytała z niedowierzaniem.
Hermiona zrobiła niezadowoloną minę.
-Szczerze? Pokochali go i mają za
swojego zięcia.
-Nieźle, stary! –pochwalił go Blaise. –Te
teściowe są już nasze!
Gryfonki pokiwały ze zdenerwowaniem
głową. Mimo wszystko się uśmiechnęły.
~~*~~
Przygotowania tym razem nie zajęły dużo
czasu. Sama Hermiona zdziwiła się jak szybko ze wszystkim się uporała. Zapewne
dlatego, że nie miała na głowie przygotowania całej imprezy. Oczywiście
tradycyjnie pomogły jej Ginny z Jessicą. Same też wyglądały cudownie.
-Merlinie, Hermiono, wyglądasz
obłędnie! –zachwycała się Ginny.
-No, moja sukienka zrobiła taki efekt
jaki miała zrobić!- potwierdził słowa Ginny Malfoy na jej widok z błyskiem w
oczach.
Cała wesoła szóstka wyruszyła do
Wielkiej Sali na imprezę z okazji Nocy Sylwestrowej. Pomieszczenie było pięknie
udekorowane, lecz mimo to nie robiło takiego wrażenia, jak z dekoracjami
Dracona i Hermiony.
-McGonagall się nie zna.
-Nie przesadzaj, jest pięknie!
–szturchnęła chłopaka w ramię.
Impreza trwała na całego. Większość
uczniów wróciła do zamku na Sylwestra, więc Wielka Sala była zapełniona jak
zwykle. Większość w tym momencie tańczyła do skocznego kawałka, a mało kto
podpierał ściany. Kto jak kto, ale po McGonagall by się nie spodziewali takiej
szalonej muzyki.
-Myślałem, że będzie trochę jak na
pogrzebie. –wyznał Blaise.
-A co jest z tobą tak w ogóle?
Wyglądasz jakbyś czymś się przejmował. –zapytał Draco kumpla, gdy w końcu
usiedli przy stoliku.
-Niee, niczym. Wydaje ci się. –zbył go
mulat.
Wzrok obu mężczyzn pobiegł do
tańczących na parkiecie dwóch Gryfonek. Tańczyły razem nieświadome, jak wzrok mężczyzn
w tym momencie je pożera.
-Piękne są, nie? –zapytał Zabini cicho.
-Taa.. –potwierdził jego słowa blondyn.
-Poszczęściło nam się.
Draco spojrzał na przyjaciela.
Ewidentnie było coś nie tak. Zabini zachowywał się dziwnie.
-Mam nadzieję, że nie zamierzasz
zrezygnować z Hermiony? –zapytał go nagle Blaise.
-Nie. Nie zamierzam. –powiedział twardo.
Diabeł spojrzał na niego zaskoczony.
-Czyżbyś sobie w końcu uświadomił co do
niej czujesz i że nie powinieneś tego powstrzymywać?
-Nie wiem, Zabini. Na pewno coś do niej
czuję, lecz to nie jest takie proste. Boję się o nią. –przyznał cicho. Pierwszy
raz przed kimś się otwierał, co dotyczyło Hermiony.
-Ja też się boję. –przyznał
ciemnowłosy.
-I to tym się przejmujesz? –zapytał z
uniesionymi brwiami blondyn.
-Tak. Wiele moich decyzji może wpłynąć
na jej życie. Wiesz jak to jest, prawda?
Draco spojrzał na tłoczący się w jednym
miejscu tłum.
-Oczywiście, że wiem. Może jestem
sukinsynem. Byłym śmierciożercą, ale ta przemądrzała Gryfonka po prostu weszła
sobie w moje popieprzone życie i zrobiła z nim to co chciała. Cholerna Granger.
Nienawidzę jej za to, a zarazem kocham. –wyznał. Czy naprawdę ją kochał? Czy to
była miłość?
Nie pasowała do nich poważna rozmowa o
miłości. Jeszcze niedawno byli zupełnie inni. Jeszcze niedawno chcieli być
śmierciożercami. Bawiącymi się nastolatkami, korzystającymi z życia. Upijali
się i zaliczali co chwilę inną panienkę.
Blaise się nagle obudził, przerywając
ich rozmowę.
-Szybko! Zaraz wybije północ! Trzeba
zdążyć do naszych kobiet!
Przy Ginny i Hermionie stali już
Jessica i Harry. Zebrali się wszyscy w grupkę i zaczęli odliczać ostatnie
sekundy.
DZIESIĘĆ!
-Hermiona, chodź tu!
-Draco? Co się stało?
CZTERY!
-Bo..
TRZY!
-..ja
DWA!
-..cię
JEDEN!
-..kocham!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz