Hermiona obudziła się z samego rana
wypoczęta. Pierwszy raz świadomie oraz za zgodą spała w jednym łóżku z nieznośnym
Ślizgonem. Przeciągnęła się i przyjrzała jego śpiącej twarzy, na którą opadały
pojedyncze blond kosmyki. Chociaż gdy spał wyglądał tak spokojnie i grzecznie.
Grzecznie…
To słowo przeszło jej przez myśl, gdy
przypomniała sobie jak się zachował, gdy się położyła do łóżka. Serce zaczęło
bić mocniej, wspominając gorący oddech na swojej szyi, a potem jego reakcję,
gdy powiedziała, że ma przestać. Nie tego się spodziewała. Myślała, że będąc
pijany stanie się nachalny, odpychający, a on zachował się tak… uroczo. Tak, to słowo kompletnie nie
pasuje do opisu Dracona Malfoya. To było zaskakujące, że posłuchał i przestał
ją całować. Zazwyczaj Malfoy robił to, co chciał.
-Długo tak się jeszcze będziesz na mnie
gapić?
Z rozmyślań wyrwał ją głos chłopaka i
jego bezczelny uśmiech. Zarumieniła się lekko, dlatego że dała się przyłapać.
-Wymyślałam następną szatańską pobudkę
na tobie. –uśmiechnęła się zadziornie.
Draco mruknął tylko w odpowiedzi i
znowu się nad nią pochylił. Otworzyła szeroko oczy widząc nad sobą jego szare
tęczówki.
-Może buziak na dzień dobry? –wyszeptał
w jej usta.
-A może pięść w twarz? –zapytała
słodko.-Nie ma mowy! Wstawaj, Malfoy! Trzeba zrobić śniadanie dla naszych gości.
–odepchnęła go od siebie zdecydowanym ruchem, co ten przyjął z niezadowoleniem.
-Gospodyni się znalazła… -mruknął lekko
zirytowany.
-Co tam mruczysz pod nosem? –zapytała
groźnie.
-Nic, nic. To ty sobie wstawaj, a ja
wracam spać.
Chciał się przykryć kołdrą, ale
Hermiona na to nie pozwoliła.
-No chyba żartujesz! Nie ma spania! W
tej chwili wstaniesz i zejdziesz na dół.
-Zmuś mnie, Granger. –powiedział
złośliwie.
Skoro
tego chcesz…
Uśmiechnęła się wrednie i jednym
szybkim ruchem zgarnęła różdżkę ze stolika wykonując jeden sprawny ruch patykiem, a już
po chwili Draco zawisł w powietrzu głową w dół.
-Granger, oszalałaś?!-wykrzyknął ze
złością.-Opuść mnie na ziemię!
-To co z tym wstaniem z łóżka?
–zapytała rozciągając się i przekładając różdżkę pomiędzy palcami.
-Zgoda, zgoda! Wstanę!
Hermiona z szerokim uśmiechem
wyszeptała przeciwzaklęcie, a następnie biorąc do ręki ubrania skierowała się
do wyjścia. Zignorowała jego oburzone spojrzenie jakie jej wysyłał.
-Za dziesięć minut na dole. Nie spóźnij
się.
Draco nie potrafił się nie uśmiechnąć.
Chyba
przeze mnie zrobiła się taka pyskata.
~~*~~
Po wspólnym zjedzeniu śniadania,
czwórka przyjaciół zaczęła się zbierać.
-Oj, zostańcie jeszcze! –nalegała
Hermiona stojąc przed drzwiami i patrząc prosząco na nich. –Macie coś lepszego
do roboty niż posiedzenie w drugi dzień świąt ze swoją najlepszą przyjaciółką?
I Malfoyem?
-Nie chcemy się wam narzucać, Hermiono!
–stwierdził Harry, przytulając przyjaciółkę na pożegnanie.
-Przecież nie narzucacie! Chętnie
spędzimy z wami jeszcze trochę czasu! Prawda, Malfoy? –spojrzała wyczekująco na
blondyna.
Chłopak wzruszył tylko ramionami.
-Twój widok, Potter dzień czy dwa
dłużej nie powinien mnie zabić. A zresztą widzisz, że Granger zaraz wybuchnie
jak się nie zgodzicie.
Hermiona spojrzała na niego złowrogo.
-Malfoy ma na myśli, że bardzo się
ucieszy, jeżeli zostaniecie!
Przyjaciele popatrzyli po sobie z
zastanawiającymi się minami.
-Nie dajcie się prosić! Pójdziemy na
lodowisko, do kina i na imprezę, a potem możecie sobie jechać! Dam wam już
spokój, obiecuję! Prooszę was!
Hermiona zrobiła zawziętą, proszącą
minę i wpatrywała się w nich z nadzieją. Cała czwórka wiedziała, że nie ma
wyboru. Westchnęli.
-Zgoda.
Gryfonka z piskiem radości rzuciła się
wszystkim na szyje.
-Jesteście najlepsi!
-Wiemy! –odpowiedzieli chórem,
szczerząc się.
Hermiona bardzo cieszyła się z tego
obrotu spraw. Bała się trochę zostać z Draconem sama po wczorajszej nocy. Między
nimi można było wyczuć namiętny żar. Następnym razem może się nie powstrzymać.
A czy chciała się powstrzymywać? Na myśl o gorących ustach blondyna na swoim
ciele, poczuła jak robi jej się duszno, a w żołądku przewraca jej się coś przyjemnego.
~~~*~~
Całą wesołą gromadką wyruszyli po
południu, zaraz po obiedzie na lodowisko. Dla niektórych z nich był to pierwszy
raz, więc nie do końca można było nazwać to jazdą figurową. Jeździli trzymając
się za ręce, wywracając i goniąc. Hermiona w końcu zlitowała się nad Draco,
który nie mógł się utrzymać na łyżwach i chodził cały czas przy barierce.
Przypomniało jej się jak uczyła jeździć Rona w Pokoju Życzeń.
-Daj mi rękę.
Podał jej dłoń i zaczęli powoli, z
czasem przyspieszając krążyć wokoło lodowiska.
-Zaczynam to łapać! –ucieszył się.
–Ooo, Zabini się wywalił!
-Zaraz żebyś ty tego nie zrobił! –warknął
na niego Diabeł.
Największą irytację w Hermionie
wprawiały głupie, śmiejące się jak idiotki i bezczelnie patrzące na Malfoya
dziewczyny. Widać było, że zależy im na zwróceniu na siebie jego uwagi. Na
szczęście Ślizgon był tak zajęty patrzeniem na swoje nogi, aby nie upaść, że
najwidoczniej tego nie zauważał. Gdy podjechał jakimś cudem do Hermiony, łapiąc
jej dłoń z radością zauważyła zazdrosne, zabójcze spojrzenia owych panienek.
Po jakimś czasie brązowooka się
zmęczyła i przystanęła przy barierce obserwując z uśmiechem swoich przyjaciół.
Ginny i Blaise całkiem nieźle sobie radzili, póki nie podjechał do nich Malfoy,
który zaczął ich przewracać. Harry’emu i Jessice szło bardzo dobrze. Hermiona
nie spodziewała się, że złotowłosa tak dobrze jeździ. Harry będąc kiedyś
zmuszany przez Dursleyów też sobie dobrze radził. Obejmował ukochaną, co jakiś
czas ją całując z miłością. Zazdrościła swoim przyjaciołom. Wiedzieli, że mają
siebie, są kochani i najszczęśliwsi na świecie. Tylko czy pokonają razem
największą przeszkodzę w postaci ojca Jessiki –Lorda Voldemorta?
-Zimno ci? –usłyszała przy swoim uchu
szept Malfoya. Jej ciało ponownie przeszedł przyjemny dreszcz. Tak często go
słyszy, a nadal nie potrafi przyzwyczaić się do niego. Emocje które w niej
wzbudza, nadal wydają jej się niebezpieczne, a zarazem ekscytujące.
-Trochę. –przyznała.
-Ej ekipa, zmieniamy plany. Hermionie
zimno. –zarządził.
Wszyscy zgodzili się chętnie, bo już
powoli każdemu zaczęły zamarzać twarze.
-To co teraz? Oby coś ciepłego, bo
zaraz zamarznę. –zapytała Jessica wtulając się w Harry’ego.
-Może gorąca czekolada? –zaproponował Potter.
–A później jakieś kino?
Hermiona zgodziła się chętnie, ale inni
nie mieli za bardzo pojęcia czym jest owe kino.
-To coś jak telewizor, tylko w większej
wersji. –wytłumaczyła.
-Ooo, to idziemy! –zaoferował się
Draco, łapiąc brązowooką za rękę. Musiała przyznać, że te niewielkie odruchy z
jego strony sprawiały jej przyjemność.
Gdy weszli do pomieszczenia od razu
zrobiło się wszystkim ciepło. Wstąpili do kawiarenki kupując po kubku gorącej
czekolady i usiedli w poczekalni. Harry poszedł kupić bilety na jakąś komedię
romantyczną, a Hermiona stanęła w kolejce po jedzenie.
Po zakupie weszli do sali i rozsiedli
się na swoich miejscach. Draco złapał ponownie Hermionę za rękę (wypatrzył to w
mugolskim filmie). Sam film przypadł mu do gustu, ale za nic w świecie się do
tego nie przyzna, gdyż widział minę Blaise’a i Harry’ego mówiące : „co ja
oglądam?”. Oboje siedzieli z
zniesmaczonymi minami patrząc co chwilę na siebie i na zmianę wychodząc do
łazienki. Kątem oka zauważył też, jak Ginny trzepnęła ręką w ramię Zabiniego,
żeby przestał gadać.
Przez cały seans było słychać też piski
dziewczyn wyrażające zachwyt lub łkanie na wzruszającym momencie. Mimo, że film
nie był taki zły, to aż tak nisko nie upadł, aby płakać wraz z nimi. Choć nie
przeszkadzało mu to, że Hermiona robiła to na jego ramieniu. Z jednej strony
było to całkiem miłe. Nie to, żeby nadal czerpał radość z jej łez.
-To był STRASZNY film. –stwierdził
Blaise wychodząc z kina. Chłopaki przytaknęli mu gorliwie. -Typowy film dla
bab, nie ma się co dziwić.
-Nieprawda, był taki romantyczny!
–rozmarzyła się Weasley.- A jaki niby nie jest „dla bab”?!
-Tam gdzie istnieje prawdziwy rozlew
krwi! Ginny, jesteś kobietą nie zrozumiesz tego!
-Ach tak?! –oburzyła się.
-To co? Robimy coś jeszcze? –przerwał
im Draco z roztargnieniem.
Hermiona zerknęła na zegarek.
-W sumie to moglibyśmy wrócić do mnie,
obejrzeć horror, żeby Zabiniemu nie zrobić złego wrażenia o filmach, taki DLA
FACETÓW, wypić jakieś drinki i iść do klubu na imprezę.
Gdy wszyscy się zgodzili, wrócili do
domu Gryfonki. Hermiona włączyła horror, nalała drinki i usiadła między Draconem
a Harrym. Wiedziała, że jej przyjaciel niekoniecznie jest fanem tego typu
filmów. Dość w swoim życiu naoglądał się strasznych rzeczy.
-No! To było porządne! Podobało mi się!
Tylko mało straszne. –stwierdził Blaise po skończonym filmie.
-Tak? To dlaczego zasłaniałeś oczy, gdy
coś wyskakiwało? Albo podskakiwałeś? –zapytała ze słodkim uśmiechem Ginny.
Blaise tylko coś burknął w odpowiedzi,
na co wszyscy wybuchli gromkim śmiechem.
Wieczorem wyskoczyli do klubu. Weszli
do środka i od razu poczuli dziką ochotę tańca. Draco od razu zaciągnął
Gryfonkę na parkiet. Nie trzeba było długo na nich patrzeć, aby stwierdzić, że
dopełniają się idealnie wśród wirujących ciał. Nie mogli od siebie oderwać ani
spojrzeń, ani rąk.
-Czyż oni do siebie nie pasują?
–uśmiechnęła się Ginny z rozmarzeniem.
-Nie sądzę. –powiedział chłodno Harry.
Jessica szturchnęła go w ramię i
spojrzała z lekkim wyrzutem.
-Nie mów tak! Malfoy się bardzo
zmienił. I zobacz tylko jak się stara.
Harry widział zmianę w blondynie, ale
mimo wszystko nie chciał się do niego przekonać. Nie potrafił. Dawna niechęć
przezwyciężała wszystko. Mógł z nim rozmawiać, spędzać czas, gdy musiał, ale
nie chciał, aby jego przyjaciółka się w nim zakochała. Skrzywdziłby ją prędzej
czy później. Poza tym nadal pozostawał
Malfoyem.
Hermiona i Draco niewątpliwe
nieświadomi niczego byli królami parkietu. Złączeni ciałami, poddawali się
rytmowi muzyki.
-Dlaczego wszyscy tak na nas patrzą?
–zapytała speszona Hermiona.
-Może dlatego, że tańczysz z
najprzystojniejszym mężczyzną w klubie? –zapytał drwiąco. Hermiona przewróciła
oczami.
–A może dlatego, że ty tańczysz z
najładniejszą dziewczyną? –zapytała z uniesionymi brwiami.
Chłopak zaśmiał się kpiąco.
-Nie wątpię. –powiedział i z
satysfakcją zauważył wpełzające na jej policzki rumieńce. –A także całkiem
uroczą jak się rumieni. Co jest, Granger? Czyżbym cię zawstydził?
-Malfoy, przestań! –zezłościła się.
Wiedziała, że robi to specjalnie.
-Oj, Granger, Granger… Ty się chyba
nigdy nie zmienisz. –szepnął sam do siebie.
Hermiona czując na sobie tyle
zaciekawionych spojrzeń, czuła się naprawdę źle. Nie lubiła być w centrum
uwagi. To ją okropnie peszyło.
-Chodźmy do reszty. –poprosiła.
Wiedziała, że nie wytrzyma już tego dłużej.
-To idź. Ja idę do Zabiniego i Pottera.
Wróciwszy na miejsce, brązowooka
sięgnęła po drinka i usiadła pomiędzy przyjaciółkami. Sapnęła z wyczerpania.
Nie miała pojęcia ile przetańczyła ze Ślizgonem.
-Gdzie zgubiłaś Malfoya? –zapytała z ironicznym
uśmiechem Jess.
-Mam nadzieję, że gdzieś daleko. –odparła
zrezygnowana.
-Przynajmniej chce tańczyć. –westchnęła
ponownie złotowłosa.-Nasi tylko pilnują nas wzrokiem, ale żeby się ruszyć to
nie łaska. Siedzą przy barze i piją. Lepiej się ciesz, że nie podpierasz ściany
tak jak my.
-Przepraszam.
Dziewczynom przerwał rozmowę nieznajomy
głos. Spojrzały w jego kierunku. Przy ich stoliku stanął przystojny brunet i
uśmiechał się olśniewająco.
-Zatańczysz? –wyciągnął dłoń w kierunku
Hermiony, która spojrzała na niego oniemiała.
-J-jasne, chętnie. –odparła z
delikatnym uśmiechem. Wstała z miejsca i odwróciła się na chwilę do niego
plecami, aby posłać przyjaciółkom niedowierzające spojrzenie. Następnie
zwróciła się ponownie w jego stronę i z szerokim uśmiechem dała się poprowadzić
na środek parkietu.
Jak się okazało, chłopak tańczył
średnio, był trochę zbyt nachalny. Cały czas starała się spychać jego ręce,
które z czasem zaczął śmielej kłaść na jej talii, próbując zjeżdżać nimi niżej.
Chciała jakoś wyrwać się z jego ramion, ale nie mogła odszukać wzrokiem nikogo
znajomego. W tym czasie chłopak przekroczył granicę, gdy klepnął ją w pośladki.
Automatycznie jej ręka wystrzeliła w kierunku jego twarzy, zostawiając na
policzku czerwony ślad. Chłopak spojrzał na nią ze złością. Odsunęła się lekko
przestraszona od niego, czując jak na kogoś wpada.
-Ta pani wraca do nas. –odetchnęła z
ulgą słysząc za sobą chłodny głos Malfoya, który natychmiastowo objął ją
ramieniem i przycisnął do siebie.
Brunet widocznie chciał się stawiać, przynajmniej
takie odniosła wrażenie Hermiona sądząc po jego spiętych mięśniach, ale z drugiej
strony obok nich stanęli Harry z Blaisem.
-Jakieś problemy? Hermiona, czy ten pan
ci dokucza? –wycedził Zabini, patrząc morderczym wzrokiem na mężczyznę.
-N-nie, wszystko w porządku, Blaise. –wyszeptała
przestraszona. -Chodźcie, wracajmy do dziewczyn. Dzięki za taniec. –rzuciła na
odchodne.
-Granger, czy ja muszę cię mieć cały
czas na oku, żebyś nie wpakowała się w kłopoty? –syknął blondyn do jej ucha.
-Przecież sobie radziłam. –fuknęła.
-Właśnie widziałem. –powiedział drwiąco.
Wydawał się naprawdę zły. A może przejęty?
Po zaistniałej sytuacji postanowili
wrócić do domu Hermiony, ale tylko na chwilę.
-No Hermiono, my się już zbieramy.
–powiedziała Ginny przytulając się do niej.
-A nie chcecie się tutaj przespać?
–zapytała szatynka z nadzieją.
-Nie, naprawdę nie. Rodzice się będą martwić,
a Jess i Harry mieli tylko ultimatum na góra dwa dni.
Hermiona zrobiła zawiedzioną minę. Nie
chciała, aby ich opuszczali.
-No dobrze, no to do zobaczenia w
szkole. Dziękuję, że wpadliście.
-To my dziękujemy za zaproszenie, do
zobaczenia.
Pożegnali się jeszcze z Draconem i
poszli do pustej uliczki, machając im na pożegnanie. Draco wraz z Hermioną
usłyszeli tylko cichy trzask oznaczający niedaleko teleportację. Teraz zostali
już tylko we dwoje.
-W koooońcu. –rozciągnął się z
zadowoleniem Malfoy. -No i znowu sami. To co robimy teraz? –zapytał łobuzersko.
Hermiona spojrzała na niego lekko
zaniepokojona. Po wczorajszej nocy naprawdę się krępowała jego bliskości. Może
dlatego, że bała się jak na nią zareaguje?
-Co ty niby byś chciał niby robić o tej
godzinie? Idziemy spać. –powiedziała drżącym głosem.
-A może w innym sensie? –zaczął się do
niej przybliżać, a na jego usta wpłynął drwiący uśmiech, który był dla niego
tak naturalny. Bez niego nie byłby sobą.
Jej serce i ciało krzyczało „TAK!”, ale
rozum „NIE!”. I to właśnie nim przemówiła.
-Nie, Draco. Spać to spać. –powiedziała
twardo.
Ślizgon zrobił zawiedzioną minę, ale
bez słowa ruszył za nią na górę. Tym razem nawet nie spróbował wejść do jej
sypialni, tylko natychmiastowo poszedł do siebie.
~~*~~
Uciekała. Biegła korytarzami Hogwartu,
nie mogąc znaleźć wyjścia. Wszędzie te same obrazy, zbroje. Za oknem ciemno.
Tylko blask księżyca przebijał się przez ogromne okna. Była sama.
-POMOCY!
Nikt jej nie usłyszy. Wiedziała o tym.
Biegła dalej.
Za zakrętem zauważyła rudą czuprynę.
-RON!
Chłopak się odwrócił i spojrzał na nią
pustymi oczyma i twarzą bez wyrazu.
-Odrzuciłaś mnie! Teraz mam ci pomóc?! Głupia
szlama! Wolałaś Malfoya od swojego przyjaciela! Zapomniałaś, że przez sześć lat
byłaś dla niego nikim?! Zwykłą szumowiną i śmieciem!?
Roześmiał się. Był to straszny dźwięk.
Hermiona przestraszona i ze łzami w oczach pobiegła dalej. Nie potrafiła tego
słuchać.
Zauważyła na podłodze dwa leżące bez
życia ciała.
Ginny i Blaise.
-Co się wam stało?! Ginny! Obudź się!
Blaise! Wstawajcie!
-Oni się nie obudzą.. –usłyszała głos
wywodzący się ze ścian korytarza. –Zdrajcę mnie oraz moich ludzi, a także przyjaciółkę
Harry’ego Pottera trzeba było unicestwić.
-Nie! To niemożliwe! Oni żyją!
Śmiech. Śmiech szaleńca zaczął rozsadzać
jej głowę.
Draco!
Gdzie jest Draco?!
Biegła dalej. Przed sobą ujrzała
Voldemorta. Przed nim leżał Harry, a kawałek dalej Jessica, która płacząc i
krzycząc próbowała się wyrwać z niewidzialnej klatki. Hermiona również
próbowała tam pobiec, ale wpadła na niewidoczną barierę. Krzyczała i uderzała w
nią, lecz bezskutecznie.
-Avada
Kedavra! –zielony strumień światła uderzył w Pottera.
Jessica zaczęła głośniej płakać, a wraz
z nią Hermiona. Nie. Nie on. Kolejny przyjaciel. Dlaczego traciła wszystkich?!
-Dlaczego to zrobiłeś?! –usłyszała krzyk
Jessiki.
-Wasza miłość nie miała przyszłości,
córko! –odezwał się zimny głos Lorda Voldemorta.
Hermionie po chwili dopiero udało
przebić się przez zasłonę, która dzieliła ją od przyjaciół.
-Jessica, nie!
Za późno. Jessica wystrzeliła sama w
siebie śmiertelnym zaklęciem.
Hermiona tym razem nie zatrzymała się
przy przyjaciołach. Musiała odnaleźć Draco.
Przebiegała pomiędzy martwymi ciałami
innych znajomych, ale nagle jeden widok kazał jej się zatrzymać.
-MAMO! TATO!
Podbiegła zapłakana do rodziców.
-Nie możecie mnie zostawić! Nie
możecie! Mam tylko was…
Nagle go usłyszała. Jej serce zabiło
mocno.
-HERMIONA!
Wstała. Tam stał Draco. Jej Draco.
Ruszyła pędem w jego stronę, ale nie zdążyła. Śmiertelne zaklęcie trafiło też i
jego.
-NIEEEE! DRACO NIEEE! PROOSZĘ!
-Hermiona! Hermiona, spokojnie! To ja!
Szatynka obudziła się gwałtownie. Była
cała zlana potem, a z jej oczu leciały ciurkiem łzy. Na łóżku siedział Draco.
Jej Draco, który przed chwilą był martwy, lecz teraz przytulał ją mocno do
siebie. Wtuliła się mocniej w jego ciało. Chciała go poczuć całą sobą,
wiedzieć, że nic mu nie jest.
-Draco, ty żyjesz. –załkała mocząc jego
koszulkę.
-Tak maleńka, to był tylko zły sen.. –powiedział
łagodnie.
Hermiona płakała jeszcze jakiś czas, a
Draco nie próbował wyciągać z niej co się stało. Po prostu był.
-Zostaniesz ze mną? –zapytała cicho.
-Oczywiście.
Wszedł do jej łóżka, nie wypuszczając
jej z objęć. Czuł, że jej ciało drży. Była przerażona. Widział ją już taką
drugi raz. To nie było normalne. Coś musiało się stać poważnego, co wstrząsnęło
nią w takim stopniu.
-Chcesz mi opowiedzieć ten sen?
–zapytał cicho.
Hermiona lekko pokiwała głową, a
następnie głęboko odetchnęła. Powinna to powiedzieć. Wtedy nie będzie już sama.
Ktoś będzie z nią dzielił te okropne przeżycia. Drżącym głosem zaczęła:
-Biegłam korytarzami Hogwartu i co
chwilę widziałam czyjąś śmierć. Wpierw widziałam Rona, który nie chciał mi
pomóc, wyglądał strasznie. Krzyczał na mnie, potem się roześmiał… Żył, ale nie
wyglądało na to żeby był sobą. Mijałam co chwilę kogoś znajomego leżącego
martwego na podłodze.. a potem… potem Ginny i Blaise’a… Usłyszałam głos
Voldemorta ze ścian, że zdrajców i przyjaciół Harry’ego trzeba zniszczyć..
Następnie zobaczyłam go. Voldemorta. Zabił Harry’ego na oczach Jessiki, a ona sama
odebrała sobie życie. To było straszne. Pobiegłam dalej, szukałam ciebie… Ale
dostrzegłam moich rodziców. Po chwili usłyszałam twój głos i ty, ty.. też..
Draco przytulił ją jeszcze mocniej.
-Spokojnie, to był TYLKO zły sen,
rozumiesz? Nic się takiego nie stanie.
-A jeżeli to przepowiednia? Jeżeli
naprawdę tak się stanie? –wyszeptała z paniką.
-Nie, Hermiono. Skąd w Hogwarcie
mieliby się wziąć twoi rodzice? Nawet tak nie myśl.-powiedział twardo.
Hermiona nadal przestraszona kiwnęła
głową. Postanowiła mu zaufać. W tym momencie nie miała innego wyjścia.
-Spróbuj teraz zasnąć. Zostanę przy
tobie.
~~*~~
Do rana Gryfonka przespała już
spokojnie. Gdy się obudziła, zobaczyła śpiącego przy niej Dracona. Uśmiechnęła
się delikatnie do siebie i poszła przygotowywać śniadanie. Była mu bardzo
wdzięczna za tę noc. Gdyby nie on, to nie miała pojęcia co by się z nią stało.
Naprawdę spanikowała. Była wprost przerażona. W tym śnie straciła wszystkich,
był taki realny. Gdyby miał okazać się prawdą…
*
Z następnych paru dni, postanowili
zrobić okres wypoczynkowy. Hermiona nie miała na nic ochoty, więc i Draco nie
zamierzał jej do niczego zmuszać. Może i był chamski, ale przecież widział w
jakim jest stanie. Leżeli więc dwa dni przed telewizorem oglądając filmy. Od
pamiętnej, straszliwej nocy postanowili również spać w jednym łóżku, gdyż
Hermiona bała się powrotu straszliwego snu. Obecność Malfoya obok dawała jej
ukojenie. Odstraszał od niej złe myśli.
W dwa dni przed wyjazdem do Hogwartu
Draco postanowił coś zmienić. W końcu ile można leżeć i oglądać filmy? Granger
sama siebie zniszczy, jeżeli będzie się tak zachowywała. Po długich próbach,
udało mu się wyciągnąć ją na spacer. Co prawda dopiero, gdy się ściemniło, ale
dobre i to. Spacerowali za ręce, ale nie odzywali się do siebie. Gryfonka
wpatrywała się uporczywie w ziemię przed sobą.
-Widzisz, Granger? Świeże powietrze
dobrze ci zrobi, bo wyglądasz koszmarnie. –spróbował powiedzieć coś jak zwykle
drwiąco, lecz szatynka nie przejęła się tym.
-To trochę dziwne. –wyszeptała tylko.
-Co takiego? –zapytał zaciekawiony.
-To,
że Draco Malfoy martwi się o mnie.
Chłopak prychnął.
-Martwię się? A kiedy ja to niby
powiedziałem? A poza tym… co w tym takiego dziwnego?
Hermiona po raz pierwszy się
uśmiechnęła. Nie był to wcale ciepły, łagodny uśmiech.
-Właściwie to WSZYSTKO. Powinno
starczyć: Draco Malfoy i martwienie się o szlamę. -powiedziała lodowato.
Malfoy ścisnął mocniej jej dłoń. Już od
bardzo długiego czasu to słowo nie wyszło z jego ust. Już tak długo nie
pomyślał tak o niej. Nie wiedział dlaczego, ale zirytowało go to słowo.
-Nie mów tak. –powiedział oschle.
-Ale przecież wiesz, że mówię prawdę.
Draco nie wytrzymał. Byli już pod domem,
więc śmiało mógł to zrobić nie bacząc na jej złość. Przewrócił ją na śnieg i
wziąwszy trochę do ręki zaczął myć po twarzy. Chciał w niej wywołać wściekłość,
jakieś uczucia, aby nie była już taka oziębła i obojętna jak dotychczas. Na
całe szczęście udało mu się to.
-MALFOY, PRZESTAŃ! OGARNIJ SIĘ! –krzyknęła
ze złością.
-TO TY PRZESTAŃ SIEBIE NAZYWAĆ SZLAMĄ!
-JESZCZE WCALE NIE TAK NIE DAWNO SAM
MNIE TAK NAZYWAŁEŚ!
-ALE SIĘ ZMIENIŁEM!
Ich kłótnia przeszła w namiętny
pocałunek. Nie wiadomo kto kogo pierwszy pocałował. A może zrobili to
równocześnie? Całowali się tak jak nigdy, walczyli o dominację. Chcieli
wyładować na sobie wszystkie emocje. Pocałunki przeradzały się w coraz bardziej
gorące, pełne pożądania. Czuli jak ich ciała pragną się wzajemnie.
W tym momencie rozpoczyna się
motyw +18, więc osoby niepełnoletnie czytają na własną odpowiedzialność.
Draco podniósł ją na ręce i wprowadził
do domu nie przerywając pocałunków. Instynktownie skierował się do jej sypialni
i położył na łóżku. Pochylił się nad nią kontynuując czynność. Wpijał się
zachłannie w jej rozgrzane, miękkie wargi, czując z jaką siłą i zaangażowaniem
oddają się jego dotykowi. Jej palce wplotły się w jego włosy, przesuwając na kark i
przyciągając go mocniej. Ślizgon zjeżdżał ustami coraz niżej. Obsypywał jej
szyję i obojczyki palącymi pocałunkami, a następnie przesunął językiem tworząc
mokrą ścieżkę. Hermiona była cała rozpalona. Chciała go całego. Pragnęła go jak
nigdy dotąd. Draco zaczął zdejmować z niej koszulkę, lecz zanim to zrobił
spojrzał na nią pytająco. Kiwnęła gorliwie głową. Widział w jej oczach ogromne
pożądanie, które zachęciło go bardziej. Gdy pozbył się górnej części garderoby
schylił się, aby obcałować jej brzuch. Jęknęła, czując jak nakreśla na nim
mokre ślady językiem. Wbiła mu paznokcie w plecy, a następnie pozbyła się
delikatnie jego koszuli. Jej oczy przez chwilę upajały się jego umięśnioną
klatką piersiową. Podrapała go delikatnie, widząc, że zachęca go tym do
dalszego działania.
Draco nie chcąc się spieszyć, zaczął
rozpinać jej spodnie. Guziczek po guziczku, chłonąc jej widok. Była piękna.
Rozpalona. Miała być jego.
Gdy pozbył się również dolnej części
garderoby pozostawiając ją w samej bieliźnie, przeszedł do obcałowywania
wewnętrznej części jej ud. Dotknął wargami jej najczulszego miejsca, przez
materiał bielizny. Zadrżała i jęknęła. Wywołało w nim to tak, potężne uczucia,
że sam ledwo się już powstrzymywał. Tak bardzo jej pragnął. Nie chciał jej zrobić
krzywdy. Chciał, aby czuła się fantastycznie. Pierwszy raz dążył do tego, aby
to jej było najprzyjemniej.
-Draco.. –wyszeptała cicho.
Powrócił do jej twarzy.
-Tak? –zapytał pomiędzy pocałunkami.
-Ja.. Ja tego wcześniej nie robiłam.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Wcale nie
był zaskoczony. Miał też również nadzieję, że tak było.
-Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Jak
będziesz chciała, żebym przestał to powiedz.
Hermiona się odprężyła. Poczuła jak
jego sprawne palce, wślizgują się pod jej plecy, majstrując przy zapięciu od
stanika. Zwinnym ruchem udało się go odpiąć, ale w tym momencie zakryła się.
Draco położył ręce na jej dłoniach, delikatnie je rozsuwając.
-Nie musisz się wstydzić. Uwierz mi,
Granger. Jesteś piękna.
Hermiona nie wiedząc czemu, uwierzyła
mu. Słowom chłopaka, którego kiedyś nienawidziła. Który ją poniżał, nazywał
szlamą… Teraz jej powiedział, że jest piękna. Och, tak bardzo go pragnęła.
Zaczęła rozpinać pewnym ruchem jego spodnie.
Co prawda z początku jej dłonie drżały, ale chciała również dać mu coś od
siebie. Chłopak czując to, spojrzał na nią zaskoczony, ale uśmiechnął się szeroko.
Po chwili oboje wylądowali bez bielizny.
Draco ponownie zjechał ustami do
czułego miejsca, również składając na nim czułe pocałunki, oraz jeżdżąc po nim
językiem. Po chwili delikatnie włożył palec, aby przyzwyczaić ją do obecności w
tamtym miejscu. Pocałował ją w usta namiętnie, chcąc, aby się odprężyła.
Tej nocy długo jeszcze trwały pieszczoty
dwóch ciał, stające się coraz bardziej odważniejsze, owiane namiętnością. Z
każdą chwilą, Hermiona miała wrażenie, że wybuchnie. W jej głowie szalały
emocje, nie myślała trzeźwo. Nie mogła już tak dłużej. Chciała więcej.
Wydyszała cicho, swoim błagalnym głosem, który w tym momencie był dla Dracona
tak słodki:
-Draco… proszę, ja już nie mogę. Zrób
to..
Chłopak spojrzał na nią niepewnie. Czy
nie będzie potem tego żałowała?
-Jesteś tego pewna? Już potem nie
będzie odwrotu.
-Wiem.. Jestem pewna.
Chłopak powoli, patrząc na nią wsunął
się w nią. Zobaczył na jej twarzy ból i chciał się wycofać, lecz ona na to nie
pozwoliła. Czuł jak jej ciało się spina.
-Wszystko w porządku? –zapytał
trochę przestraszony. Naprawdę w tym
momencie czuł strach. Nie chciał jej krzywdzić. Była taka delikatna.
-Tak… t-tak..
Zaczęła się relaksować z każdym jego
ruchem. Powoli stawały się głębsze i szybsze, lecz zarazem nadal pozostawały
delikatne i namiętne. Nawet się nie
zorientowała, kiedy z jej ust zaczęły wypływać jęki rozkoszy.
KONIEC +18
Po długiej, wspaniałej chwili
zakończyli zmęczeni. Draco przyciągnął do siebie zmęczoną dziewczynę, ubierając
w swoją koszulkę. Przytulił ją do siebie i pocałował w czoło.
-Byłaś wspaniała. –wyszeptał nie
wierząc w swoje szczęście.
Hermiona zarumieniła się, lecz po
chwili szeroko ziewnęła i zasnęła w objęciach zadowolonego Ślizgona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz