poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 36. Kocham Cię, Granger

Hermiona spacerowała z Krumem po błoniach Durmstrangu. Chłopak z zadowoleniem pokazywał jej najpiękniejsze zakamarki szkolnych ogrodów, miejsca najczęściej uczęszczane przez uczniów, gdzie spędzali czas wolny lub, gdy było ciepło się uczyli. Miejsce było naprawdę piękne. Kiedyś myślała, że Durmstrang jest o wiele mroczniejszym i zimniejszym miejscem.
Gryfonka próbowała skupić się na słowach bruneta, lecz cały czas była myślami przy Malfoyu. Nie rozumiała jego zachowania. Jak coś mu się nie podobało zawsze sprawiał problemy. Nie mogła pozbyć się z głowy jego jadowitego głosu. Przecież nic mu nie zrobiła! Jego zachowanie był naprawdę dziwnie. Dlaczego powiedział Wiktorowi, że są razem? Zachowywał się jakby był zazdrosny, a ona nie była jego własnością. Nie przypominała sobie żadnych deklaracji z jego strony. Skoro sama nie wiedziała na czym stoi, to dlaczego miała przystawać na wszystko, co on chciał? Racja, to było całkiem miłe, że był zazdrosny. Tylko… Malfoy i zazdrosny? To cały czas wydawało się niemożliwe. Nie był jednak pępkiem świata, więc powinien porozmawiać na spokojnie, a nie warczeć na wszystkich, bo to do niczego nie prowadziło. Jednak w głębi niego cały czas tkwił rozpieszczony dzieciak, który zawsze dostawał to czego chciał. O nie. Ona nie zamierzała mu nic ułatwiać.
-I jak ci się tutaj podoba? -zapytał Wiktor, stając na skraju małego jeziorka.
Hermiona spojrzała na niego zdezorientowana. Nawet nie pamiętała kiedy przestała go słuchać. Cholerny Malfoy pochłonął jej podzielną uwagę całkowicie dla siebie.
-Przepraszam, zamyśliłam się. Zastanawiałam się czym są tamte stworzonka. –wskazała pospiesznie garstkę małych pajęczych zwierzątek. –Możesz powtórzyć swoje pytanie?
-Oo! To są nasze pomniejszone tentakule. Niegroźne. A pytałem, jak ci się podobaju nasze błonia.
-Są piękne. Widać, że wszyscy o nie dbacie. Nasze w Hogwarcie nie są tak kolorowe, ale mają ten swój urok tajemniczości.
Bułgar przytaknął ochoczo.
-Tak, nawet ja uważam, że Hogwart jest piękniejszy. Szkoda, że ja nie mógł uczyć u was w Anglii. Byśmy mogli się widywać częściej.
Uśmiechnęli się do siebie przyjacielsko. Hermiona poczuła, że Krum wpatruje się w nią zdecydowanie za długo. Spojrzała na niego  pytająco.
-Ja stęsknił się za tobą, Hermijonino. Tak długo cię nie widział.
Szatynka poczuła, jak jej ciało zalała fala złości. Uniosła wysoko brwi z niedowierzaniem. Czy on naprawdę śmiał jej coś takiego powiedzieć?
-Stęskniłeś? To dlaczego nie pisałeś do mnie? Mówiłeś, że będziesz pisał, a tu się okazało, że bardzo szybko o mnie zapomniałeś. Czekałam na jakiś list, ale ty całkowicie się odłączyłeś.
-Ja nie zapomniał! Stwierdziłem, że nie ma sensu, skoro jesteśmy od siebie tak daleko. Ty i tak nigdy byś nie przyjechała… -powiedział smutnym głosem. Hermiona jednak nadal czuła w sobie żal i niechęć. Kiedyś naprawdę myślała, że łączyło ich coś prawdziwego.
-Skoro stwierdziłeś, że to było bez sensu to ci na mnie nigdy nie zależało. A na wakacje bym cię odwiedziła. Myślałam, że będziesz chciał ze mną utrzymać jakiś kontakt.
-Przepraszam, Hermijonino. To było głupie.
Spojrzał na nią tak skruszonym wzrokiem, że nie potrafiła się dłużej gniewać. Teraz już nie czuła do niego tego co kiedyś. Nie miała powodu, aby być na niego zła. Uśmiechnęła się do niego lekko, czując jak całe napięcie ją opuszcza.
-Nie szkodzi. Było, minęło. Dzięki temu konkursowi i temu, że zostałeś nauczycielem mamy okazję porozmawiać. Więc dużo się u ciebie zmieniło?
Wiktor chwilę na nią popatrzył zastanawiając się nad odpowiedzią.
-A co ty na to, abym opowiedział ci to przy kolacji? Możemu porozmawiać na spokojnie u mnie w gabinecie. Powspominamy dawnu czasy.
Hermiona spojrzała na niego niepewnie. Czy powinna? Kiedyś byli przyjaciółmi, lecz teraz Wiktor był nauczycielem. Nie wyglądałoby to niepoprawnie gdyby jadła z nim sam na sam?
-Nie jadacie w Wielkiej Sali? –zapytała zaskoczona.
-Jadamy, ale nauczyciele mogą jadać też w swoich komnatach. To jak?
Hermiona przygryzła wargi, zastanawiając się.
-Chętnie. O której?
Bułgar spojrzał  zmarszczonymi, krzaczastymi brwiami na zegarek.
-Możemy już teraz. Poproszu po drodze kucharki, aby przyniosły posiłek do moich komnat dla dwóch osób.
Gdy weszli do zamku, Wiktor zaprowadził ją do swojej komnaty, opowiadając przy okazji jak to się stało, że dostał propozycję nauczyciela. Oczywiście nauczał gry w quidditcha. Zjedli wspólnie w spokoju posiłek rozmawiając i śmiejąc się. Wspominali też bal bożonarodzeniowy w Hogwarcie w czasie Turnieju Trójmagicznego. Rozmawiało im się bardzo swobodnie.
-Wyglądałaś wtedy prześlicznie. Najładniejsza dziewczyna na całej sali. Nie było piękniejszej. Każdy chłopak patrzył się na ciebie. Ja był wtedy bardzu zazdrosny.
Hermiona poczuła jak jej policzki robią się ciepłe. Uśmiechnęła się do chłopaka zawstydzona.
-Nie przesadzaj. Wyglądałam przeciętnie. Było wtedy wiele ładniejszych ode mnie dziewczyn.
-Nie prawda. Wszyscy byli pod ogromnym wrażeniem. Ja nie mógł od ciebie oderwać wzroku!
Ciekawe czy Draco też…
Szybko odpędziła od siebie tę myśl. Malfoy jej wtedy nienawidził. Dlaczego miał uważać, że wygląda ładnie? Westchnęła zirytowana tym, że w jej myśli ciągle wkrada się ON.
-Tylko dlatego, że kujonka Granger nagle przemieniła się do nie poznania. Codziennie chodziłam z szopą na głowie w porozciąganych swetrach, a tu nagle ubrałam się… elegancko. –powiedziała skromnie.
-Ja uważam, że nie jesteś kujonką, tylko po prostu jesteś niesamowicie mądra.
-Szkoda, że tylko ty tak uważasz. –westchnęła, wciąż zarumieniona.
Posiedzieli jeszcze razem, rozmawiając na wszystkie inne tematy. Przypomniało jej się, jak trzy lata temu spędzali ze sobą sporo czasu rozmawiając w ten sposób. Mimo bariery językowej rozmawiało im się bardzo swobodnie. Krum potrafił ją wysłuchać, był bardzo kulturalny i zabawny. Nie czuła do niego już tego samego co kiedyś, ale mimo wszystko miło było przypomnieć sobie to wszystko. W pewnym momencie jednak zorientowała się, która już była godzina. Nie miała pojęcia, że tak szybko minął im czas na wspólnej rozmowie. Wstała chcąc się pożegnać, gdy poczuła jak Wiktor łapie ją za rękę zbliżając się ustami do jej twarzy. Nie ruszyła się, tylko poczekała na dalszy rozwój wydarzeń. Złączyli się w pocałunku. Oczywiście nie ich pierwszym. W Hogwarcie chłopak całował ją bardzo często. Przypomniał jej się znajomy smak zupełnie innych ust i odsunęła się od niego szybko lekko zawstydzona.
-Coś nie tak? –zapytał zawiedziony brunet.
-Nie. Po prostu nie mogę… -spojrzała na niego przepraszająco.- Przepraszam cię, Wiktor. Ja nie powinnam. Kocham kogoś innego. Może nie jest to miłość odwzajemniona, nie jest też piękna i magiczna, ale muszę najpierw się tego pozbyć z serca. Nie potrafię inaczej. Przepraszam.
Opuściła głowę w dół skruszona. Poczuła jak Bułgar łapie ją za podbródek i unosi go do góry, patrząc jej głęboko w oczy.
-Rozumiem. W takim razie to ja przepraszam. Ja myślał, że tego chcesz. Będę czekał na ciebie, Hermijonino, gdybyś jednak chciała.
Hermiona uśmiechnęła się z wdzięcznością i kiwnęła lekko głową.
-Nie masz mnie za co przepraszać. I dziękuję. Ja już pójdę, do zobaczenia jutro. Dobranoc.
Idąc korytarzem do swojej sypialni była zatopiona w myślach. Była zła na siebie, że pozwoliła posunąć się chłopakowi tak daleko. Ostatnio wokół niej dzieją się same nieporozumienia, które tylko jej szkodzą. Ron, Nott, Wiktor no i Malfoy. Jej życie miało się poukładać, a jak na razie tylko się komplikowało. Nie miała pojęcia czym sobie na to zasłużyła. A może tak miało być? Może nie miała znaleźć dla siebie szczęścia. Najbardziej jednak nienawidziła w sobie tego, że porównywała każdego chłopaka do Malfoya. To było nie w porządku wobec nich. Nawet teraz, porównywała szorstki pocałunek Kruma do delikatnych i namiętnych Dracona. Nawet jeżeli chciałaby się go pozbyć ze swojej głowy to nie potrafiła. Tylko jej tam przeszkadzał.
Gdy weszła do pokoju zauważyła, że Draco leży na łóżku patrząc tępo w sufit. Nawet na nią nie zerknął, gdy zamknęła za sobą drzwi. Zastanawiało ją to, jak długo leżał w takim stanie. Spojrzała na niego niepewnie.
-Jadłeś coś? –zapytała cicho.
-Nie. –odpowiedział chłodno, na co ta zmarszczyła z niezadowoleniem brwi.
-Nie jesteś głodny?
-Nie.
Stwierdziła, że skoro on nie wykazuje chęci rozmawiania, to nie będzie się narzucać, więc usiadła na swoim łóżku chwytając w ręce jedną z książek które wzięła. Nie zamierzała płakać z tego powodu. To on zachowywał się jak kretyn odkąd tu przyjechali. Chciała z nim porozmawiać, pokazać, że się interesuje, lecz on najzwyczajniej w świecie po prostu miał to gdzieś.
-I jak tam było z WIKTORKIEM na randce? –zapytał po chwili znowu tym swoim jadowitym głosem.
Hermionie momentalnie przypomniał się Ron ze swoją zazdrością o Kruma w czwartej klasie. Poczuła jak wzbiera się w niej ogromna fala złości. Nienawidziła takiego zachowania. Uważała je za dziecinne i bezpodstawne. Malfoy zachowywał się jak rozkapryszony i zazdrosny dzieciak.
-Było bardzo przyjemnie i to nie była randka. –syknęła.
-Dawna miłość powróciła? –kontynuował jednak, ignorując jej złość.
-Możesz mi powiedzieć z łaski swojej, o co ci chodzi, Malfoy?!
-A o co ma mi niby chodzić, Granger? Pytam tylko. Nie mogę zrobić nawet tego? –zapytał drwiąco.
-To po co takie wredne pytania?! Po co ta ironia?!
-Bo tak mi się podoba! Będę pytał o to co chcę i jak chcę!
-JESTEŚ NIEMOŻLIWY, MALFOY! KRETYN!
-Ty nie jesteś lepsza, Granger. I śmiało, nazywaj mnie kretynem. Myślisz, że ja też nie potrafię czegoś takiego powiedzieć? –warknął ze złością. –Nie obiecuję jednak, że ci się to spodoba.
-Ja nie jestem lepsza?! To ty się zachowujesz jak rozkapryszone dziecko! I śmiało, Malfoy! Nazwij mnie szlamą i będzie wszystko w normie! Powrócimy w końcu do normalności, bo już zaczęło się robić dziwnie!
-Będę robił co mi się podoba, Granger! I tak, nie jesteś lepsza! Ledwo co przyjechaliśmy, a ty już się ślinisz za jednym z tutejszych! Czyżbyś musiała zwrócić kogoś uwagę, bo w Hogwarcie jej nie masz?!
Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem i wściekłością. Miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. Była już na skraju tego, aby się na niego nie rzucić.
-Ślinię się?! Wiesz co to znaczy mieć znajomych?! A nie! Nie wiesz! Każdą swoją koleżankę zaliczasz! A może dla mnie nikogo wartościowego tam nie ma? Tylko sami debile, twojego pokroju!
Między nimi nie było kłótni. Niee… To była wojna. W tym momencie oboje wstali z łóżek stojąc naprzeciwko siebie z wyciągniętymi różdżkami. Mierzyli się znienawidzonymi spojrzeniami wypełnionymi przeróżnymi emocjami. Wściekłość, ból, strach, nienawiść, żal, zranienie. Czy ktoś potrafi mieć w sobie tyle emocji?
-Nie zapomnij, Granger, że byłaś jedną z nich. –syknął jadowicie.
To był cios poniżej pasa. Zabolało i to bardzo. Jeżeli przez krótką chwilę miała nadzieje, że dla niego coś to znaczyło, lub zmienił się i jej nic nie wypomni, to się myliła. I to nawet bardzo. W tym momencie nienawidziła go najbardziej na świecie.
-To o co ci chodzi, Malfoy?! Skoro już mnie zaliczyłeś, to daj mi spokój! Pobawiłeś się i wyrzucasz, nic nowego. –w oczach szkliły jej się łzy. Właśnie w tym momencie wyrzucała z siebie to, czego najbardziej się przez cały czas bała.
-JA się pobawiłem?! Nie rozśmieszaj mnie, Granger. To TY bardzo chciałaś pokazać temu imbecylowi Krumowi, że jesteś samotna.
-Dlaczego niby?! Masz chyba jakieś zwidy, fretko. –warknęła.
Draco roześmiał się głośno. Nie wierzył w to, że to powiedziała. Był na nią ogromnie wściekły. Wiedział, że się ranili wzajemnie, ale nie potrafili w tej chwili nad tym zapanować.
-Zwidy?! To dlaczego zaprzeczyłaś, że jesteśmy razem?!
-A jesteśmy?! Bo jak tak, to o czymś mi chyba nie wiadomo! Nie pamiętam, Malfoy, abym ci jakieś deklaracje składała.
Draco nie miał już sił. Zacisnął dłonie w pięści. Spojrzał na nią z takim bólem w oczach, że aż się odsunęła.
-Wiesz, przykro mi, że nie jestem wymarzonym księciem, Granger! Nie jestem romantykiem, żadnym pieprzonym grajkiem, nie piszę ci wierszy i nie potrafię wyznać ci uczuć tak, jakbyś ty tego chciała! Nie wystarczy ci to, że cię pokochałem jak taki idiota! Pokochałem idealną pannę Granger, która oczywiście ma gdzieś moje uczucia, bo woli się uganiać za innymi debilami.
Hermionę zamurowało. Pokochał…?!
-Jakbyś mnie kochał, to byś się o mnie postarał! –natarła na niego. –A ty myślisz, że przelecisz dziewczynę, a ona od razu do ciebie poleci! Nie tędy droga! Zresztą, to co mi powiedziałeś dzisiaj nie wyglądało na to, abyś cokolwiek potrafił czuć! Nic nie wiesz o uczuciach, Malfoy. Kochałeś kiedyś?! Starałeś się?!  
-Nawet nie o to tutaj chodzi! –zaczął się bronić. Poprzednie słowa wyszły z niego niekontrolowanie. Były szczere. Naprawdę szczere, lecz na niej widocznie nie zrobiły wrażenia. –Masz rację. Nic nie wiem o uczuciach. Od początku roku mieszasz w moim życiu. Sprawiasz, że czuję się inaczej. Że w ogóle coś czuję! Czy kochałem kiedyś? Nie. Aż do teraz. Kocham cię, Granger. Ale naprawdę jestem kretynem, że pozwoliłem na to, aby tak się stało. Spokojnie, nie mam zamiaru już się mieszać w twoje idealne życie.
Wyszedł i trzasnął drzwiami. Hermiona cały czas wpatrywała się w to miejsce, gdzie przed chwilą stał. Jej serce zalała fala emocji. Musiała przyznać, że jego wyznanie zrobiło na niej wrażenie. Nie spodziewała się takich słów z jego ust. Wyglądały na szczere, lecz nie miała ochoty wpadać w jego ramiona tylko dlatego, że wyznał jej to pod wpływem emocji. Tak, była głupia. Cały czas czekała na to, miała złudne nadzieje, że Ślizgon poczuł do niej to, co ona do niego, a teraz, gdy powiedział to głośno ona nic z tym nie robiła. Bała się. Bała się jego charakteru, zachwianych emocji. Malfoy nie był idealnym mężczyzną. W tym momencie już sama nie wiedziała czego chce.
-Idiota! –krzyknęła i rzuciła się na łóżko, próbując powstrzymać łzy.

~~*~~

Draco chodził po szkolnych korytarzach próbując opanować złość. Nie było to proste, przypominając sobie zaistniałą sytuację. W tamtej chwili przestał panować nad sobą i swoimi uczuciami. Pozwolił, by wypłynęły z niego. Pierwszy raz przyznane, wypowiedziane głośno. Czego się spodziewał? Że po tym wszystkim wpadnie w jego ramiona i zostanie z nim na zawsze? Nie otaczała go piękna, kolorowa bajka. Gdyby zgodziła się z nim być, jej również by taka nie czekała. Za duże zło krąży pośród niego, zbyt duże cierpienie, zła przeszłość. Czy powinien ją w to wszystko wplątywać, tylko dla tego, że się egoistycznie, o Merlinie zakochał?! Tak, był egoistą. Oczekiwał niemożliwego. Był wściekły na nią, na Kruma, który na pewno nie trzymał łap przy sobie, oraz na samego siebie. Pierwszy raz poczuł jak to jest, gdy ktoś cię odrzuca. Nie było to cudowne uczucie. Poczuł się słaby. Wyznał jej miłość, a ona ją odrzuciła. Nie powinien był tego robić. To był błąd.
Gdy trochę ochłonął, postanowił wrócić do pokoju. Gdy wszedł wyglądało na to, że Hermiona już spała. A może udawała? Nie miał ochoty dzisiaj tego sprawdzać. Poszedł wziąć szybki prysznic, zjadł jakieś kanapki, które wziął po drodze i położył się spać zasypiając przy dźwięku cichego oddechu dziewczyny.
Gdy rano się obudził zobaczył, że Hermiony nie ma już w łóżku. Wstała tak, aby uniknąć z nim spotkania. Trochę go to zabolało, że teraz miała zamiar go unikać, ale stwierdził, że może to i dobrze. Przynajmniej się nie pozabijają przy okazji. Nie może zachowywać się jak jakiś mięczak. Draco Malfoy jest silnym, aroganckim mężczyzną bez uczuć i to, co miało miejsce wczoraj, trzeba wykurzyć z umysłu.
Poszedł na śniadanie w nienajlepszym humorze, przybierając na twarz maskę obojętności. Dodatkowo humor zepsuł mu się jeszcze bardziej, gdy zauważył ją. Siedziała przy jakimś stole, otoczona chłopakami z Durmstrangu i chyba zabawiała ich jakimś kawałem, bo wszyscy się śmiali i ślinili się do niej. Wezbrała się w nim złość i obudził instynkt zabójcy. Zacisnął pięści, starając się ignorować to wszystko.
Usiadł niedaleko od niej, specjalnie pomiędzy dziewczynami. Wiedział, że nie będzie musiał nic robić, aby te zaczęły go zagadywać. Miał rację. Tylko usiadł, a już po chwili zainteresowała się nim jedna z dziewczyn.
-Hej, przystojniaku. –uśmiechnęła się do niego wytapetowana blondynka.
-No hej, piękna.-uśmiechnął się do niej szelmowsko.
-Masz dziewczynę?
Draco uniósł brwi.
-Widzę, że nie owijasz w bawełnę. Nie mam, a co? Zainteresowana? –podniósł głos.
-Oczywiście. Ja też jestem wolna, więc mogę ci umilić pobyt tutaj. Chętny?
-Kusząca propozycja. Opowiedz mi o niej więcej.
Hermiona przysłuchiwała się wymianie zdań między Malfoyem a blondynką z lekkim obrzydzeniem i złością. To było te jego wyznanie miłości? Wczoraj twierdził, że ją kocha, a dzisiaj flirtuje z innymi dziewczynami? Sam siebie poniżał. Chciała z nim porozmawiać na spokojnie, ale skoro on tak się zachowuje, to nie miało sensu.
Do ich stołu podszedł Krum z planami zajęć. Gryfonka uśmiechnęła się do niego szeroko z lekkimi rumieńcami. Nie uszło to uwadze zirytowanego Ślizgona. Prychnął cicho pod nosem.
Hermiona przyjrzała się kartce i zwróciła do chłopaków, którzy siedzieli obok niej.
-Chłopaki, zaprowadzicie mnie do tej sali? Jeszcze nie ogarniam co i jak. Gubię się.  –powiedziała słodko.
-Pewnie, Hermiono, chodź z nami…
Draco spojrzał za dziewczyną ze zbolałą miną i powoli ruszył za nimi. Poczuł się jak skończony kretyn. I po co wdawał się w tą dyskusję z tamtą laską? To było tego warte? Ona nie była Hermioną. Od razu zauważył różnicę. Teraz już żadna dziewczyna nie potrafiła dorównać Gryfonce.

~~*~~

Hermiona pokazywała mu otwarcie, że nie interesuje jej kontakt z nim. Siedziała obok niego, ale udawała, że go tu nie ma. I bardzo dobrze jej to wychodziło. Gdy próbował zadać jej jakiekolwiek pytanie, udawała, że nie słyszy lub przy dobrych wiatrach odpowiadała: „tak”, „nie” lub „ok”.
Draco nie poddawał się. Próbował ją zagadnąć podczas zajęć, lecz tam Hermiona była zbyt zajęta słuchaniem. I właśnie wtedy nastąpił przełom. Odezwała się do niego! A mianowicie:
„Słuchaj, Malfoy. Może ciebie to nie interesuje, ale mnie tak, więc z łaski swojej przymknij się i gadaj sobie do kwiatków na oknie, a nie do mnie”.
Nie było to zbyt miłe, ale na pewno lepsze od „aha”.
Skoro nie masz zamiaru ze mną rozmawiać, to zrobimy to inaczej… -pomyślał ze złością.
Hermiona podczas przerw przesiadywała z Krumem, ku jego zadowoleniu, ale nie Dracona. Postanowił coś z tym zrobić. Mimo, że Gryfonka zrobiła z nim co chciała, to on nadal pozostawał Malfoyem. Dostawał to czego chciał i nadal tak będzie. Nie pozwoli jej odejść. Musiał zadziałać ostrzej. Nie miał nic do stracenia. A może miał? Dumę? Już raz ją nagiął, więc tym razem też to zrobi. Wiedział, że później może tego żałować, ale w tym momencie rządziło nim mocniejsze uczucie. Z żałością miał wrażenie, że naprawdę jest mięczakiem. Merlinie, co ta Granger z nim robiła, żeby upaść tak nisko?

~~*~~

Hermiona weszła wieczorem do pokoju. Wróciła z wieczornego spaceru z Wiktorem oraz Alexandrem i Dominicem, którzy spróbowali przełamać lody i spędzić z nią trochę czasu poznając się. Ku jej zdziwieniu nie zastała w nim Dracona. Ucieszyła się z tego powodu, bo nie musiała już udawać zdenerwowanej. Miała dość kłótni z nim. Chciała go przeprosić, ale ciężko było przyznać jej się do błędu i pierwszej wyciągnąć dłoń. Dodatkowo zasmuciła ją myśl, że prawdopodobnie w tym momencie jest z tamtą dziewczyną, którą poznał na śniadaniu.
Usiadła na łóżku i zobaczyła na jej poduszce leżącą małą karteczkę. Wzięła ją do ręki i zaczęła czytać.
„Granger, przyjdź na błonia, koło jeziora. Dyrektor prosił o spotkanie. D.M”
Hermiona z westchnieniem, ale i ulgą  wstała, przebrała się szybko i poszła na błonia. Nie widziała nigdzie grupki ludzi, Malfoya ani dyrektora, ale ruszyła w wyznaczone miejsce. Przy jeziorze stał odwrócony do niej tyłem Draco Malfoy. Podeszła do niego i odezwała się chłodno.
-Gdzie dyrektor?
-Jak widzisz, jesteśmy tu tylko we dwoje. –powiedział cicho i spojrzał na nią.
-Kiedy wszyscy przyjdą?
-Nie przyjdą. Chciałem, abyś ty tutaj przyszła.
Hermiona spojrzała na niego ze złością i odwróciła się z zamiarem odejścia, ale Ślizgon złapał ją za nadgarstek.
-Mal..
-Zamknij się, Granger. Mam ci coś do powiedzenia, a ty mnie wysłuchasz. –powiedział chłodno.
Hermiona wyrwała się, ale spojrzała na niego w oczekiwaniu i z lekką złością.
-Myślałem nad tym długo. Powiedziałaś, że nie potrafię się starać. Chciałem dać ci kwiaty, ułożyć ścieżkę z świeczek, ale wiesz co? Nie byłbym sobą. Może uznasz, że za mało się staram. Niewystarczająco. Może nie tego oczekujesz, ale tylko tyle potrafię ci dać. Robię to pierwszy raz. Czuję się właśnie jak idiota, ale robię to dla ciebie. Tak jak już mówiłem: nie jestem romantykiem, więc nie namaluję dla ciebie bajki, choć będę się starał, jeżeli dasz mi szansę. Nie będę idealnym chłopakiem. Jestem wredny, arogancki i cyniczny. Pewnie nie raz będziesz cierpiała. Chciałbym być jedynym mężczyzną w twoim życiu. Chciałbym też żebyś tylko mnie całowała, rozbierała i mówiła słodkie słówka. Chciałbym być jedynym, rozumiesz mnie? Nienawidzę widoku Kruma, ani innego kretyna blisko ciebie. Jeżeli dasz mi szansę, nie będę chciał, abyś się z nim widywała. Tak, jestem zaborczy i mam zamiar to pokazywać. Będziesz moja i tylko moja. Nigdy nie czułem nic takiego. Nie czułem takiego pragnienia bycia z kimś. Ale ty.. wkroczyłaś do mojego życia, namieszałaś w nim i postawiłaś się na pierwszym miejscu. Kocham cię, Hermiono. Od bardzo długiego czasu, lecz sam przed sobą nie chciałem tego przyznać. Tak, jestem debilem. Przepraszam cię za wszystkie raniące słowa. Tak jak już wspomniałem nie będę twoim ideałem, bo nie potrafię wyznać nawet swoich uczuć w sposób taki, jaki powinienem. Chciałbym.. chciałbym, żebyś dała mi szansę. Żebyś była moja. Byś była moją dziewczyną.
Hermiona patrzyła na niego w oszołomieniu. Gdzie się podział dawny Draco Malfoy, który był tak pewny siebie? Niezłamany, wiedzący, że dostanie to co chce. Stał przed nią zupełnie inny człowiek, choć wiedziała, że w środku nadal jest taki sam, co ją niezmiernie cieszyło. Wiedziała, że dla niego to jest duże poświęcenie. Nigdy o nikogo nie walczył. Bardzo dobrze znała jego cechy, które wymienił. Znała je, akceptowała i mimo wszystko pokochała. Być dziewczyną Dracona Malfoya? Ona?
-Nie wiem, co ci na to odpowiedzieć. –wyszeptała.
Poczuli się co najmniej skrępowani. Malfoy czuł się naprawdę głupio. W tym momencie spróbował być sobą a jednocześnie kimś innym. Patrzył na nią z nadzieją.
-Wystarczy tylko, że się zgodzisz. Nie mów nic więcej, Granger.
-Zgadzam się, Draco.
Ślizgon patrzył na nią z niedowierzaniem.
-Znam każdą cechę o której mówiłeś. Nie poznaję cię jednak. Chyba wolę tego chamskiego Malfoya. Powiedz to tak, jak powinieneś.
Draco uśmiechnął się ironicznie.
-W porządku. To teraz usłyszysz tą „lepszą” wersję. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale kocham cię, Granger. Nie wyobrażam sobie tego, abyś ty również mnie nie kochała. Dam ci więcej niż inni, bo jestem od nich lepszy. Pamiętaj, jestem taki we wszystkim. Nienawidzę Kruma, Weasleya oraz Notta, bo teraz jesteś już tylko moja. Rozumiesz, mnie? Nie oddam cię i będę zaborczy. Mam zamiar pokazać im wszystkim, że teraz już nie mają szans. Jestem Malfoyem i dostaję to, czego chcę. A pragnę ciebie.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko i rzuciła się mu na szyję. Obydwie wersje jej się podobały. Obydwie wersje kochała.
-Ale jak mnie zdradzisz to cię zniszczę. –powiedziała groźnie, na co ten się zaśmiał i wpił namiętnie w jej usta.
-Nie zdradzę. Teraz już jesteś tylko moja. Jeżeli Krum się do ciebie zbliży, to go zabiję.
Gryfonka uniosła rozbawiona brwi, lecz już po chwili ponownie poczuła na sobie jego usta. Tęskniła za tą namiętnością. Teraz czuła się już pełna. Przestała się bać. Był już jej, a ona jego. Nic nie miało się już zmienić.
-Jak myślisz, co powiedzą na to w Hogwarcie? –zapytała.
-Nie obchodzi mnie to.
Hermiona przyjrzała się jego szarym oczom.
-Czyli nie ukrywamy się?
-Nie ma mowy! Mam zamiar się z tobą pokazać jak najszybciej. Już nie mogę się doczekać miny Weasleya i Notta.
Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową i pociągnęła go na ziemię. Wtuliła się w niego, patrząc na jezioro. Nie dbała o to, że jest cholernie zimno. W tej chwili czuła tylko ciepło.
-Coś nie tak? –zapytała go cicho, widząc zamyśloną minę.
-Nie. Chodzi o to, że… musisz wiedzieć w co się pakujesz.
-W jakim sensie? –uniosła brwi.
-Możesz być pod ostrzałem Voldemorta. On chce mnie dopaść. Jeżeli dowie się, że jesteś dla mnie ważna to…
Hermiona roześmiała się.
-Co cię tak bawi?! Nasz związek może sprowadzić na ciebie śmierć!
-Draco, jestem przyjaciółką Harry’ego Pottera! Mi od początku groziła śmierć.
O tym Draco nie pomyślał.
-Rzeczywiście. Tego nie brałem pod uwagę.
-Od kiedy ty taki lojalny, Malfoy? Boisz się o życie szlamy?
-Od zawsze jestem lojalny, Granger. –warknął.- I oczywiście, że się boję, bo teraz jesteś już moją szlamą. –powiedział kpiąco i ucałował ją w czubek głowy.
-A wiesz, że podobało mi się jak powiedziałeś to w pokoju? Powiedz to jeszcze raz.
-Kocham cię, Hermiono? –zapytał z powątpiewaniem.
-Nie. Choć blisko.
-Kocham cię, Granger.
-Tak! Ja też cię kocham, Malfoy.
Ponownie ich usta złączyły się w pocałunku. Pocałunku, który miał przynieść im lepszą przyszłość.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz