poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział 37. Przetrwanie

W jednej z sypialni w Instytucie Magii Durmstrang, pewna Gryfonka oraz Ślizgon obudzili się przepełnieni szczęściem. Przypomniawszy sobie wczorajszy wieczór, uśmiech nie schodził im z twarzy. Nigdy by nie pomyśleli, że sytuacja może się tak diametralnie zmienić. Gdyby ktoś im powiedział, że będą ze sobą, od razu by tą osobę wyśmiali. Przecież ich związek nie miał nawet racji bytu. Znany arystokrata w którego rodzinie od pokoleń małżeństwa są zawierane z czarownicami czystej krwi, właśnie związał się z mugolaczką. Dziewczyną, która od lat była jego wrogiem. Musieli sobie zdawać sprawę, że ten związek może przynieść nie tylko radość, a także wiele bólu i cierpienia. Nie chcieli jednak na razie o tym myśleć. Póki co, mieli zamiar zatracić się w szczęściu, które dopiero co mieli okazję zaznać.
-Dzień dobry, księżniczko. –Draco ucałował swoją ukochaną, gdy tylko otworzyła oczy i spojrzała na niego czekoladowymi tęczówkami. Nigdy nie bawił się w czułe słówka. Nie, to nie było w jego stylu. Lecz teraz… chciał spróbować czegoś innego. Oczywiście, nie należał także do osób, które będą robiły te wszystkie dziwne rzeczy dla par. Póki co… było bardzo miło. Hermiona również się uśmiechnęła na urocze słowo.  
-Dzień dobry. –odwzajemniła pocałunek. Ciągle nie mogła uwierzyć, że Malfoy jest teraz jej chłopakiem. To było wręcz niemożliwe, a jednak.
-Jak się spało? –zapytał, opierając się na łokciu i okręcając jej włosy wokół palca.
-Idealnie, a tobie?
-A wiesz, tak średnio. Masz strasznie ciężką głowę, cała klatka piersiowa mnie boli, poza tym..
-Ej, Malfoy! Skończ, bo zaraz będzie bolało jeszcze coś innego! –zagroziła.
Spojrzał na nią drwiąco i poruszył znacząco brwiami. Uwielbiał się z nią droczyć. Tak uroczo się przy tym złościła.
Hermiona ze zrezygnowaniem rozejrzała się po pokoju. Panował w nim lekki Armagedon, gdyż w nocy postanowili złączyć swoje łóżka, aby móc spać razem. Nie przewidzieli tylko tego, że narobią takiego bałaganu.
-Czas wstawać! -Hermiona przeciągnęła się. Draco jednak nie podzielał jej zdania.
-Juuuż? –zapytał zawiedziony.
-Tak, zaraz śniadanie, a później zajęcia. Nie zapomnij, że trzeba jeszcze tutaj sprzątnąć.
-A nie możemy dzisiaj opuścić zajęć i spędzić czasu tutaj? –zapytał z łobuzerskim uśmiechem.-A co do sprzątania, to machniesz różdżką i gotowe.
-Nie ma mowy! –powiedziała surowo.-Żadnego opuszczania zajęć! Wstajemy!
-Nie! –przytrzymał ją w pasie, przyciągając mocno do siebie. Nie zamierzał jej puścić, co to, to nie. Teraz była jego i chciał ją mieć przy sobie jak najdłużej. Podobała mu się jej obecność. Nie podejrzewał nigdy tego, że może stać się tak szczęśliwy.
-Puszczaj! –próbowała się wyrwać, ale Ślizgon był za silny. Dodatkowo zarzucił na nią nogi, aby ścieśnić uścisk. Teraz nie mogła nawet poruszyć nogami. Malfoy trzymał ją w swoich silnych objęciach i najwyraźniej nie zamierzał z nich wypuszczać.
Przez pierwszy moment się śmiała, ale po chwili zaczęła tracić cierpliwość. Naprawdę nie zamierzała tutaj zostawać, choćby miała zaraz się tutaj wyrywać do utraty tchu.
-Draconie Malfoyu, masz mnie natychmiast puścić! –krzyknęła, gdy już miała naprawdę dość i wiedziała, że nic innego nie zadziała.
-A jeżeli ja nie chcę? –uśmiechnął się z satysfakcją.
-Nic mnie to nie obchodzi. –warknęła w jego stronę, patrząc na niego ze złością. Chłopak wyglądał, jakby nadal chciał się droczyć, ale widząc jej minę zrezygnował. Nie chciał już się kłócić na samym początku. Wiedział jaka potrafi być obrażona i mściwa.
-No nie, ze wszystkich dziewczyn na świecie musiałem wybrać tą najbardziej upartą? –westchnął teatralnie, na co ona zgromiła go spojrzeniem.
-Już marudzisz?
-A skąd! –uśmiechnął się rozbrajająco. Na ten widok zrobiło jej się duszno.
-Ciekawe co by sobie pomyśleli jakby nas obojga nie było na zajęciach. –mruknęła.
-Pewnie, że się gdzieś pozabijaliśmy.
Draco wzruszył ramionami, a Gryfonka z lekkim rozbawieniem podeszła do szafy wyjmując z niej ubrania na dzisiaj. Zmarszczyła brwi nie wiedząc co na siebie ubrać. Dzisiejszego dnia chciała wyglądać naprawdę ładnie. Nie zwracała uwagi na to, że blondyn obserwuje każdy jej ruch. Po chwili jednak zdała sobie z tego sprawę, więc postanowiła również się z nim trochę podrażnić. Weszła do łazienki tylko na chwilę, wychodząc w samej bieliźnie. Z satysfakcją zauważyła, że jego oczy otworzyły się szeroko. Teraz dosłownie pożerał ją wzrokiem. Wręcz czuła jego pożądanie.
Widok jego dziewczyny w kusej piżamce, a później samej bieliźnie sprawiał mu ogromną przyjemność. Jego szare oczy z ochotą pochłaniały ten widok, ale dobrze wiedział co kombinowała Granger. Chciała się z nim drażnić. A on nie chciał pozwolić jej na to tak łatwo. Nie byłby jednak Malfoyem, gdyby nie rzucił jakiegoś bezczelnego tekstu.
-Co się stało z twoją uroczą piżamką? –zapytał drwiąco. –Tą w gwiazdki, oczywiście.
Hermiona spojrzała na niego z lekko zaczerwienionymi policzkami. Ha! Punkt dla Malfoya!
-Bardzo zabawne, Malfoy. Jak coś ci się nie podoba, mogę do niej wrócić. Może chociaż wtedy przestaniesz marudzić.
-Jak mógłbym marudzić, widząc takie cudo przed sobą? –jego oczy zabłysły, a ona zarumieniła się soczyście. Malfoy dobrze wiedział jak przypodobać się kobiecie. Jego wygłodniały wzrok zaczął ją lekko peszyć. Będzie potrzebowała dużo czasu, aby przyzwyczaić się niekiedy do jego zachowania.
-Mógłbyś mnie tak nie rozbierać wzrokiem? –warknęła.
-Oj, kochanie, ja jestem już o krok dalej. –powiedział lubieżnie.
Hermiona rzuciła w niego bluzką, którą akurat miała pod ręką. Naprawdę ją zawstydzał.
-Świnia!
Chłopak roześmiał się głośno. Uwielbiał sprawiać, że się zawstydzała.
-Wstawaj, Draco. Czas się ubrać. –powiedziała z wyrzutem.
-Najpierw popatrzę, jak ty to robisz. –założył ręce za głowę i ułożył się wygodnie, patrząc na nią z drwiącym uśmiechem.
-Nie ma mowy! –zezłościła się.-Ruszaj się, Malfoy!
Draco przewrócił oczami z głębokim westchnięciem i wstał niechętnie. Również zaczął się ubierać, choć w tym momencie wolałby porobić coś innego. Bez ubrań również mogło być całkiem fajnie.
-Idziemy? –zapytał gotowy po półgodzinie.
-Jasne. Wezmę jeszcze parę dodatkowych kałamarzy, chyba mi się kończą. A jak będzie coś ciekawego, to bym chyba się zabiła nie zapisując tego. Muszę wszystko przecież opowiedzieć jak wrócimy Harry’emu i Ro… znaczy się Ginny. –uśmiechnęła się krzywo.
Draco widząc ją minę ścisnął jej dłoń pocieszająco. Nie chciał, aby zamęczała się myślami o Łasicu. Nie był tego wart.
-Cała ty. Tylko myślisz o tym żeby ryć po pergaminie. –zadrwił.
Hermiona rzuciła mu nieprzyjemne spojrzenie i pociągnęła bez słowa do wyjścia. Ruszyli przez korytarze w kierunku sali, gdzie podawali posiłki. Mimo, że nie był to Hogwart, to czuli się dziwnie trzymając się za ręce. Dziwnie, ale byli szczęśliwi. Gdy weszli tylko do pomieszczenia, usiedli razem na najbliższych miejscach. Nałożyli sobie na talerze po trochu z każdej potrawy i zaczęli jeść.
-Już nie mooogę, jestem pełna.
Malfoy spojrzał na jej zapełniony prawie tak samo jak na początku talerz i uniósł brwi.
-I czym ty się niby najadłaś? Powietrzem? –prychnął.
-Nie mam na nic ochoty. –jęknęła.
W tym momencie jej brzuch wydał z siebie przeczący dźwięk. Hermiona się zarumieniła, ale Draco się zaśmiał wrednie. Po chwili jednak głęboko westchnął, szepnął pod nosem „no dalej, potrafisz to zrobić” i nałożył na kawałek chleba jajecznicę udając samolocik.
Hermiona spojrzała na niego jak na idiotę, ale po chwili wybuchła śmiechem. Dobrze wiedziała, że takie zachowanie nie jest w jego stylu, a mimo to chciał to robić. Dla niej. Doceniała to.
-Poważnie? –zapytała drwiąco.
-Granger, błagam cię nie poniżaj mnie bardziej. –syknął ze złością.
-Przecież nikt nie każe ci tak robić. –fuknęła.
Draco jednak kontynuował, jakby nie usłyszał ostatniego zdania.
-Lecę tym samolotem, chyba nie chcesz, żebym się rozbił?
Hermiona z niechęcią otworzyła buzię. Poczuła się jak małe dziecko, karmione przez matkę.
-Skąd wiesz o samolotach? –zainteresowała się.
-Twój tata mi opowiadał. –powiedział obojętnie.
Gryfonka spojrzała na niego z takim ciepłem, że Malfoyowi zaczęło się aż robić gorąco i miał wrażenie, że zaraz zacznie się rozpływać. Jej czekoladowe oczy wyrażały w tym momencie zadowolenie i naprawdę ogromną miłość. Merlinie, naprawdę uwielbiał w nie patrzeć.
-Hermijonino… -usłyszeli za sobą chrząknięcie. Hermiona lekko zbladła, widząc jak Draco zaciska momentalnie pięści. Odwróciła się powoli do tyłu, przybierając na usta krzywy uśmiech.
-Cześć, Wiktor.
Poczuła na swojej talii, jak Draco momentalnie obejmuje ją ramieniem. Nie uszło to uwadze Kruma oczywiście. Spojrzał na nich lekko zaskoczony.
-Widzę, żeście się pogodzili?
-Tak. –powiedziała Hermiona z irytacją patrząc na swojego chłopaka. Draco nawet na nią nie spojrzał, tylko utkwił szare tęczówki w ich rozmówcy. Nie wyrażały żadnych pozytywnych uczuć.
-To świetnie. Ja przyszedł tu, żeby wam podać dzisiejszy plan.
-Co mamy dzisiaj, KOCHANIE? –zapytał blondyn, pochylając się nad kartką z planem, którą trzymała dziewczyna. Gryfonka przewróciła oczami i westchnęła. Malfoy chyba naprawdę miał zamiar być zaborczy i zazdrosny o każdą błahostkę. Zmarszczyła brwi, wpatrując się w kartkę.
-Jest mniej lekcji.
-Super! –ucieszył się blondyn.
-Dlaczego? –zwróciła się do bruneta z podejrzaną miną.
-Och, mamy raz na miesiąc wypad na jakieś pustkowie, albo jak w tym przypadku do lasu na wykonanie serii ćwiczeń. Takie trochę przetrwanie. Uczymy tym naszych uczniów w walce ze złem, oraz logicznego myślenia i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Taka praktyka jest o wiele lepsza niż sucha teoria, lub wypróbowanie paru zaklęć w sali na poduszce.
-A myślałem, że Durmstrang szkoli do zła. –odpowiedział ironicznie Malfoy.
-A ja żem myślał, że nie jesteście razem.
Draco usłyszał w głosie Bułgara zawód, co go wyraźnie ucieszyło. Posłał mu pewny siebie, kpiący uśmiech radując się jego zazdrosną miną.
-Bo nie byliśmy, ale już jesteśmy.
-Już żem myślał, że go zdradziłaś ze mną. –powiedział chłodno Wiktor, zwracając się do Gryfonki.
-A dlaczego miałaby to zrobić? –zapytał ostro blondyn widząc, że Hermiona pobladła i spojrzała na Kruma z lekkim strachem.
-Bo my się całowali. –brunet uśmiechnął się z satysfakcją.
-Że co?! –warknął, wbijając w nią przeszywający, wściekły wzrok. Czyżby miał cholerną rację, że Krum nie trzymał łap przy sobie? I do tego jak ona mogła mu to zrobić?!
-Nie mówiłaś mu? –zapytał niby od niechcenia Bułgar.
-A musiałam? –zapytała chłodno. -Nie miałam powodu, żeby to robić.
Spojrzała na blondyna, który cały czas wściekłym wzrokiem ją obserwował, czekając na wyjaśnienia.  Poczekali aż mężczyzna się oddali.
-Kiedy mi zamierzałaś powiedzieć?
-A co tu jest do opowiadania? –wzruszyła ramionami. -Nie byliśmy jeszcze razem, a poza tym, odsunęłam się zaraz na początku i powiedziałam, że nie mogę, bo kocham kogoś innego.
-Poważnie? –zapytał z nadal niezadowoloną miną. Sam nie wiedział co o tym myśleć.
-A ufasz mi?
-Chyba nie mam wyboru, co?
-No to masz odpowiedź. –spojrzała na niego twardo.
Draco przyglądał jej się z nieodgadnioną miną przez dłuższą chwilę. Prwadopodobnie potrzebował czasu, aby sobie to przeanalizować, więc już po paru sekundach odetchnął z irytacją.
-W porządku. Nie byliśmy razem, a ty się odsunęłaś. Nie powinienem być zły, ale nie podoba mi się myśl, że ten kretyn dotykał twoich ust. Teraz należą do mnie i nie mam zamiaru się nimi dzielić. Poza tym chyba jest głupi myśląc, że na niego polecisz. Debil, uważa, że jest sławny i każda do niego lgnie.
Hermiona przewróciła oczami.
-Nie musisz się mną dzielić. Też bym się zdenerwowała, gdybym usłyszała coś takiego. Ale wiesz co? –uśmiechnęła się kpiąco. –Znam jeszcze jednego faceta, który myśli, że każda na niego leci bo jest przystojny i bogaty.
-Bo jestem. Nawet ty na mnie poleciałaś, bo jestem przystojny.
-Nie. Ja dlatego, że jesteś bogaty.
Jej twarz przyozdobił wredny uśmiech, ale zanim Draco zdążył coś na to odpowiedzieć, dołączyli do nich Dominic i Alexander.
-Idziecie na zajęcia? –zapytali.
-Jasne. –odpowiedzieli równocześnie i wstali od stołu. Draco automatycznie złapał dłoń Hermiony, wywołując na twarzach kolegów zaskoczenie.
-A wy co? Jesteście razem? Znowu jakiś zakład? –zapytali podejrzliwie.
-Nie tym razem. –Hermiona posłała im łagodny uśmiech. –Ale tak, jesteśmy.
Chłopaki wymienili między sobą niedowierzające spojrzenia, ale nic nie powiedzieli. Prawdopodobnie będzie tak samo z większą częścią uczniów. Na Hermionie i Draco nie zrobiło to jednak wrażenia, raczej nawet się tym nie przejęli. Najważniejsze było to, że oni wiedzieli jak jest naprawdę.

~~*~~

-Draco! –Ślizgon usłyszał w swoim uchu zirytowany głos Hermiony. Z niezadowoleniem oderwał się od jej ust i spojrzał na nią pytająco. -Mógłbyś na każdym kroku nie pokazywać wszystkim, że jesteśmy razem?
-Ale co ja na to poradzę, że chcę się tym pochwalić? –zapytał z łobuzerskim uśmiechem, na co Hermiona westchnęła z lekkimi rumieńcami. Podobało jej się to wszystko, ale nie należała do osób, która lubiła pokazywać swoje uczucia w miejscu publicznym. Zazwyczaj raczej tępiła takie zachowania, a teraz zachowywała się podobnie.
-Jesteś gorszy od Notta. –warknęła. Draco przyjął to z niezadowoleniem.
-O nie, kochana. Jestem w każdym calu lepszy. Przystojniejszy, zabawniejszy, bogatszy, bardziej uroczy…
-Kłóciłabym się. –posłała mu słodki uśmiech.
-A w czym niby on jest lepszy? –zapytał z uniesioną brwią.
-W sumie we wszystkim. Nawet lepiej całuje.
-O niee, teraz to przesadziłaś.
Hermiona wybuchła niepohamowanym śmiechem. Jego zezłoszczona mina potrafiła wynagrodzić wszystko. Właśnie pojechała po jego zawsze pewnym siebie ego, porównując je do w jego mniemaniu rywala.
-Bardzo śmieszne, normalnie boki rwać. –warknął.
-Oj, nie złość się już. Żartowałam.
-Oczywiście, że żartowałaś, bo nie ma nikogo lepszego od Dracona Malfoya. Poszczęściło ci się, kochanie.
Wziął ją z zadowoleniem za rękę, prowadząc na następne zajęcia. Hermiona tylko z rozbawioną miną pokręciła głową.
Usiedli w jednej z ławek słuchając wykładu. Hermiona co jakiś czas podnosiła rękę w górę, aby udzielić odpowiedzi ewentualnie, aby zadać jakieś pytanie. Starała się nie zwracać uwagi na chłopaka, który cały czas przyglądał jej się, masował ręką po udzie, kręcił palcami wzorki na jej dłoni lub zawijał włosy na palce. Naprawdę ją rozpraszał, lecz cieszyło ją to, że to jej tak robi.
-Nie poznaję cię, Granger. –wyszeptał. –Jeszcze na mnie nie krzyczysz, że cię drażnię?
-Bo wolę jak robisz tak mi, niż tej szmacie Moran. –syknęła z satysfakcją.
-Oo, czyżby moja kochana dziewczyna była zazdrosna? –jego twarz przyozdobił kpiący uśmiech.
-Wcale, że nie.
-A mi się wydaje, że tak.
-Wcale mnie nie interesuje co robi Moran!
-To świetnie, bo mam z nią szlaban po powrocie do szkoły. Wiedziałem, że to zły pomysł, aby strzelać w Weasleya łajnobombami, ale tak ładnie prosiła..
To przetoczyło szalę na jego stronę, czego bardzo dobrze się spodziewał.
-Idę na ten szlaban z tobą. –warknęła, a Draco zrobił triumfalną minę.
-Zazdrośnica.
Hermiona burknęła coś pod nosem i wróciła do lekcji. Nie miała ochoty patrzeć na jego twarz wyrażającą triumf, satysfakcję i inne okrutne emocje.

~~*~~

Po paru godzinach zajęć, zgromadzili się wraz z resztą uczniów przed szkołą, czekając na nauczycieli. Do uczniów z Hogwartu podszedł dyrektor Ellert.
-Witam. Czy wiadome jest dla państwa co teraz będziemy robić?
Z odpowiedzią szybko pomknęła Gryfonka.
-Dowiedzieliśmy się o jakimś przetrwaniu, ale nie mamy pojęcia na czym polega.
-Dobrze, więc wybieramy się do lasu. Rozdzieleni będziecie na paręnaście grup. Musicie dotrzeć na sam środek, gdzie czeka was walka z… pewną przeszkodą, którą oczywiście musicie pokonać, aby uzyskać najwyższy stopień. Po drodze oczywiście czekają was inne trudności. Z nimi również musicie sobie poradzić. To jest test sprawdzający nabyte umiejętności i doszkalający je.
Całą czwórką przytaknęli. Po niedługiej chwili wszyscy zostali przeniesieni na polanę przed ogromnym, rozległym lasem.
-Czyli to oznacza, że to jest tak jakby tor przeszkód? –zapytała Hermiona, przyglądając się z obawą ciemnym drzewom.
-Zgadza się, panno Granger. Doskonale.
Hermiona stanęła obok Dracona i Dominica czekając na przydział do drużyn. Pozostała w jednej z Malfoyem, lecz oddzielili od nich resztę hogwartczyków. Dołączyła do nich jednak jakaś ciemnowłosa dziewczyna oraz blondyn. Ciemnowłosa spojrzała na ich złączone ręce z pogardą.
-Mam nadzieję, że miłość nie pozwoli wam zginąć.
-Spokojnie, damy radę. –odparł zimno Malfoy.
-Nie wątpię. Na pewno w Hogwarcie was dość wyszkolili żeby dorównać naszemu poziomowi. –zironizowała.
-Na pewno coś tam umiemy. Spokojna głowa, nie będziemy w tyle. –powiedziała twardo Hermiona.
Blondyn za to wydawał się przyjacielsko nastawiony. Wyciągnął do nich rękę z radosnym uśmiechem.
-Jestem Derek. –przedstawił się.
-Draco, a to Hermiona. –odwzajemnił uścisk Ślizgon.
-Mam nadzieję, że będziemy razem współpracować.
-My na pewno, nie wiem jak nasza koleżanka. –wskazał głową na ciemnowłosą.
-To Vera. Ona ma tak zawsze, nie przejmujcie się. –mruknął.
Usłyszeli huk. Spojrzeli po sobie z determinacją.
-To znak. Musimy ruszać.
-W którą stronę? Nigdy nie byliśmy w lesie, więc nie wiemy gdzie mamy iść, żeby dostać się na sam środek. –warknęła Vera.
Hermiona wyciągnęła różdżkę i położyła na dłoni.
-Wskaż mi. –powiedziała cicho.
Różdżka zaczęła się obracać, aż w końcu stanęła wskazując kierunek.
-Co ona pokazuje? –zainteresował się Derek.
-Północ. –uśmiechnęła się przyjaźnie Gryfonka do chłopaka.
-No to postanowione, idziemy. –postanowił Malfoy.
Wszyscy ruszyli chętnie, prócz Very. Szli w milczeniu przez dziesięć minut. Nic się nie działo niebezpiecznego, wszystko wyglądało tak samo, nie było słychać niepokojących odgłosów. Tylko głucha cisza, co wcale im się nie podobało.
-Może jednak, ta twoja różdżka źle wskazuje? –warknęła Vera.
-Nie… -zaczęła niepewnie Gryfonka.
-Hermiona, uważaj! –Draco pociągnął ją tak, że na niego wpadła. Przylgnęła do chłopaka i rozejrzała się. Otaczała ich dziwna mgła, a podłoża tak naprawdę przed nimi nie było. Jeden krok, a mogliby wpaść w otchłań. Hermionę przebiegł dreszcz na tę myśl.
-Zobaczcie, wygląda na to, że dalej jest przejście. Musielibyśmy tylko przedostać się przez tę dziurę. Dość dużą dziurę. W sumie to powiedziałbym, że ogromną. –stwierdził Derek ze zmieszaną miną.
-Naprawdę, geniuszu? –warknęła ciemnowłosa. –No to już wygraliśmy! Jest tylko jeden problem. JAK chcesz się przez to przedostać?
Blondyn się zarumienił i wzruszył ramionami. Draco zaś rozejrzał się wokoło.
-Chyba mam pomysł. Tylko dość… niebezpieczny. –zaryzykował.
-Jaki? –zapytała go lekko przestraszona brązowooka.
-Widzicie ten stos kamieni? Każdy z nas mógłby użyć zaklęcia lewitującego i stworzyć z nich taki jakby most na drugą stronę.
-Ciężko będzie utrzymać te głazy. –rozmyślał ich towarzysz. –Ale spróbujmy! Chyba, że ktoś ma inny pomysł?
Derek patrzył po wszystkich z oczekiwanie, ale nikt się nie odezwał.
-No to jedziemy. Dziewczyny, wy będziecie przechodzić pierwsze.
-Nie pójdę pierwsza! –oburzyła się ciemnowłosa. –Jak taki mądry to sam to zrób!
-Ja pójdę. –odrzekła Hermiona.
Draconowi się to wcale nie podobało. Wiedział, że może spaść, a nie wiadomo jakby się to skończyło.
-Jakby coś się działo, rzucamy wszyscy Leviosę na Hermionę.
Wszyscy przytaknęli i zaczęli unosić kamienie i ustawiać nad przepaścią.
Hermiona wspięła się na pierwszy i zaczęła przechodzić na kolejny. Na przedostatnim się lekko zachwiała, ale udało jej się przejść na drugą stronę. Pokazała z bladym, przestraszonym uśmiechem kciuki w górę.
-Bezpiecznie! Vera, teraz ty!
Dziewczyna niechętnie weszła na głazy, ale już po chwili była na drugiej strony obok Hermiony.
-Derek, idź –polecił Draco.
Chłopak również bezpiecznie przeszedł. Teraz była kolej Dracona. Niepewnie wszedł na głazy. Nienawidził takich cholernych gierek. Spokojnie przeszedł przez pierwsze, ale przy ostatnim ześliznęła mu się noga i zaczął z krzykiem spadać w otchłań. Hermiona rzuciła się w kierunku przepaści.
-DRACO!
Przez chwilę patrzyła ze łzami w oczach w pustkę, lecz po paru sekundach z ulgą usłyszała głos Ślizgona.
-Wiszę tutaj!
Dziewczyna wychyliła się ostrożnie zza krawędzi szukając wzrokiem chłopaka. Draco żył, ale nie wiadomo jak długo miał się utrzymać wątłej ścianki.
-Wingardium Leviosa! –krzyknęli całą trójką celując w chłopaka, co nie było takie proste biorąc pod uwagę, że trudno było go dostrzec. Z trudem przenieśli go na bezpieczny grunt. Sam Ślizgon wyglądał na przerażonego i ciężko oddychał rozglądając się wokoło jakby chciał zapamiętać każdy kawałek świata żywych.
-Na Merlina, myślałem, że już po mnie. –powiedział cicho.
Hermiona mocno się do niego przytuliła. Przez chwilę się bała, że mogło coś się stać.
-Jesteś głupi! I zbyt pewny siebie! Mogłeś zginąć, wiesz?! Zawsze wpadasz na głupie pomysły, Malfoy!
-Już dobrze, żyję! –uśmiechnął się do niej pocieszająco. –I to był jedyny pomysł, dobrze o tym wiesz. Nawet idealna Hermiona nie wymyśliła lepszego. –powiedział z lekkim uśmiechem.
Gdy Draco odpoczął i uspokoił się, mogli ruszyć dalej. Szli tym razem ostrożniej, rozglądając się uważnie na wszystkie strony. Przed nimi pojawiła się malutka polanka.
-Coś tam lata. –stwierdziła Vera.
Wszyscy spojrzeli na to, co pokazuje dziewczyna.
-Spokojnie, to tylko motyle! –odetchnęła i ruszyła pewnie przed siebie.
-STÓJ! –krzyknęła Hermiona, ale dziewczyna jej nie posłuchała. Wbiegła na polanę przyjrzeć się kolorowym motylom.  
-Vera, to nie są zwykłe motyle! Uciekaj stamtąd!
Dziewczyna odwróciła się przerażona, gdy całe stado rzuciło się w jej stronę. Hermiona jednak była szybsza.
-IMMOBILUS!
Całe stadko jakby w zwolnionym tempie zmieszało w stronę dziewczyny.
-REDUCTO! –dokończyła zaklęcie.
-C-co to było? –zapytała przerażona dziewczyna opadając na trawę.
-Motyle Gamma. Krwiożercze stworzonka, które mogłyby wgryźć się aż do kości. –powiedziała oszołomiona.
-Dz-dzięki, Granger. Uratowałaś mi życie.
-Nie ma sprawy. –uśmiechnęła się do niej łagodnie.
-Ten wasz dyrektor ma niezłe poczucie humoru. Kto normalny na szkolnych egzaminach robi coś takiego? –zapytał zirytowany Ślizgon.
Hermiona wiedziała, że ma racje. To nie było normalne.
-Musimy iść dalej, bo nie wiadomo co może być następne. Możliwe, że chcą uśpić naszą czujność.
Ruszyli przed siebie z mniej pewnymi minami niż mieli na samym początku. To co się działo w lesie było przerażające. Nie wiedzieli ile jeszcze muszą przejść, a także co ich czeka. Nie mieli również pewności czy idą w dobrym kierunku.
-Ciekawe jakie jeszcze milutkie zwierzątka znajdziemy… Jak przeżyjemy, zapytam czy nie chcą wziąć do siebie przygłupa Hagrida. -zaśmiał się nerwowo Ślizgon.
Hermiona spojrzała na niego groźnie.
-Hagrid. Nie. Jest. Przygłupem.
Zanim wynikła z tego kłótnia, Derek wykrzyknął przestraszonym głosem:
 -Patrzcie! Coś tam leży! Jakaś kartka!
Podeszli do kawałka papieru przyglądając mu się podejrzliwie. Sami już nie byli pewni czego mogą dotykać, a czego nie.
-Podnieść to?
-Zaczekajcie chwilę. Aperacjum! –krzyknęła Gryfonka celując z pergamin.
-Coś tam się chyba pojawia..
-Weźcie to.
Draco podniósł drżącymi rękoma zwitek pergaminu.  
-To zagadka! –wykrzyknął po przeczytaniu.

„Jeden z nas da Wam przejście,
Drugi śmierć,
Trzeci pozwoli Wam zawrócić,
Ale drogi już nie odnajdziecie,
Czwarty może do szaleństwa doprowadzić,
Do braku zmysłów zaprowadzić,
Który z nas jest trucizną, który dalszą wskazówką?
Ja, ten dobry, mam kolor jak miłość, ale zatruta,
Śmierć nam się kojarzy z ciemnością, ale co jest moim znakiem?
Szaleństwo? Czyż nie jest zakręcone?
A droga powrotna zostaje nam na koniec…”

-Co to znaczy?
Hermiona czytała po raz któryś słowa zagadki ze zmarszczonymi brwiami.
-Musi być tutaj coś jeszcze..
Jak na zawołanie przed nimi wyrosło kilka fiolek z eliksirami. Dziewczyna uśmiechnęła się z triumfem. Każdy miał inny kolor. Czerwony, czarny, fioletowy, biały, zgniło-zielony, kolorowy.
-Różne kolory.. czyli każdy kolor oznacza coś innego! Ale jest ich więcej dla utrudnienia. Niech pomyślę. Miłość. Jaki dla was kolor ma miłość?
-Różowy!
-Czerwony! Jak serce! –odezwała się Vera.
-Czyli ten dobry to ten czerwony? –chciał sięgnąć po niego Draco.
-Nie!
Chłopak cofnął rękę jak oparzony.
-Miłość zepsuta... zaraz do tego wrócę. Śmierć. „Kojarzy się  z ciemnością, ale co jest jej znakiem?”
-No kolor czarny.
-Niby tak, ale ludzie na pogrzeb ubierają też się na biało, więc sądzę, że biały będzie oznaczał śmierć.
-Ja tam bym uważała że ten zgniły. –skrzywiła się Vera.
-„Zakręcone szaleństwo..” zakręcone…. Ten kolorowy, jest zmieszany, może oznaczać, że jest zakręcony, szalony… A droga powrotna..
-Wróć do tej miłości. Musimy się na niej skupić. –stwierdził Draco.
-Miłość ma kolor czerwony, ale jest zatruta.. Jaką barwę może przybrać zatruta miłość? Zatrucie… Tak!
Wszyscy spojrzeli na nią zdezorientowani.
-Nie jestem pewna, ale to chyba ten zgniło zielony.
-Nie mówisz poważnie?
-Bardzo poważnie.
Przeanalizowała jeszcze raz zagadkę i postanowiła.
-Napiję się go. Jak nic mi się nie stanie, zrobicie to samo.
-Hermiona, nie! JA to zrobię. –powiedział szybko blondyn.
-Nie, Draco. Nie udawaj, że jesteś taki mężny, bo to do ciebie nie pasuje.
Chłopak nie zdążył zareagować, a dziewczyna trzymała już fiolkę w dłoni i upiła z niej łyk. Upadła na ziemię i zaczęła się trząść.
-Hermiona! –upadł na kolana obok niej i chwycił za dłoń. Był przerażony.
-Wszystko w porządku.. –wysapała. –To ten. –wyszczerzyła się radośnie.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, lecz Malfoy spojrzał na nią z wyrzutem.
-Nigdy więcej tego nie rób. Rozumiesz, Granger?
Reszta również wypiła eliksir i nagle bariera przed nimi rozmyła się pozwalając przejść.
-Chodźmy! Szybko, bo jeszcze się zamknie!
Szli szybkim tempem przez prawie godzinę. Martwiło ich to, że nic się nie dzieje. Powoli zaczynało się już ściemniać.
-Może zabłądziliśmy? –zapytał z przestrachem Derek.
-Nie, na pewno nie!
Vera wyciągnęła swoją różdżkę i zrobiła tak jak Hermiona na samym początku.
-Według różdżki ciągle kierujemy się na północ. –stwierdziła.
-Tam! Widzę coś! –wykrzyknęła z przerażeniem Hermiona.
Przyspieszyli kroku i na środku polany stanął przed nimi zamaskowany śmierciożerca.
Zakapturzona postać zdjęła maskę, a ich oczom ukazała się blada twarz z wygiętymi w obrzydzeniu ustami. Mężczyzna miał długie platynowe blond włosy i wpatrywał się z nienawiścią w Dracona.
-Ojcze! –krzyknął przerażony Ślizgon.
-Synu! Zdradziłeś nas! Nie posłuchałeś Czarnego Pana, nie dostosowałeś się do jego poleceń! Znowu zadajesz się z tą brudną szlamą?! Skoro jest ci tak bliska, to zginiesz razem z nią!
-Nie pozwolę na to.
W ich stronę poleciało zielone światło śmiercionośnego zaklęcia. Draco chwycił Hermionę i powalił na ziemię. Po chwili wstał i zaczął celować w ojca zaklęciami, czując narastającą rządze śmierci.
-SECTUMSEMPRA!

~~*~~

Gdy śmierciożerca zdjął maskę oczom Hermiony ukazała się Bellatriks Lestrange. Hermiona bała się tej kobiety. Wzbudzała w niej najgorsze wspomnienia z Ministerstwa Magii. Wyglądała na szaloną i niezrównoważoną psychicznie osobę, która pała do niej nienawiścią.
-Szlamciu, zabawimy się!
Gryfonkę przeszedł dreszcz.
-PETRIFICUS TOTALUS!
Hermiona wraz ze śmierciożerczynią zaczęły ciskać w siebie zaklęciami. Walka była zacięta, ale w końcu któreś będzie musiało przegrać. To uzdolnienia magiczne wskażą zwycięzcę.
-Zginiesz, szlamo! I ten zdrajca obok ciebie też!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz