W jednej z sypialni w Instytucie Magii
Durmstrang, pewna Gryfonka oraz Ślizgon obudzili się przepełnieni szczęściem.
Przypomniawszy sobie wczorajszy wieczór, uśmiech nie schodził im z twarzy.
Nigdy by nie pomyśleli, że sytuacja może się tak diametralnie zmienić. Gdyby
ktoś im powiedział, że będą ze sobą, od razu by tą osobę wyśmiali. Przecież ich
związek nie miał nawet racji bytu. Znany arystokrata w którego rodzinie od
pokoleń małżeństwa są zawierane z czarownicami czystej krwi, właśnie związał
się z mugolaczką. Dziewczyną, która od lat była jego wrogiem. Musieli sobie
zdawać sprawę, że ten związek może przynieść nie tylko radość, a także wiele
bólu i cierpienia. Nie chcieli jednak na razie o tym myśleć. Póki co, mieli
zamiar zatracić się w szczęściu, które dopiero co mieli okazję zaznać.
-Dzień dobry, księżniczko. –Draco
ucałował swoją ukochaną, gdy tylko otworzyła oczy i spojrzała na niego
czekoladowymi tęczówkami. Nigdy nie bawił się w czułe słówka. Nie, to nie było
w jego stylu. Lecz teraz… chciał spróbować czegoś innego. Oczywiście, nie
należał także do osób, które będą robiły te wszystkie dziwne rzeczy dla par.
Póki co… było bardzo miło. Hermiona również się uśmiechnęła na urocze słowo.
-Dzień dobry. –odwzajemniła pocałunek.
Ciągle nie mogła uwierzyć, że Malfoy jest teraz jej chłopakiem. To było wręcz
niemożliwe, a jednak.
-Jak się spało? –zapytał, opierając się
na łokciu i okręcając jej włosy wokół palca.
-Idealnie, a tobie?
-A wiesz, tak średnio. Masz strasznie
ciężką głowę, cała klatka piersiowa mnie boli, poza tym..
-Ej, Malfoy! Skończ, bo zaraz będzie
bolało jeszcze coś innego! –zagroziła.
Spojrzał na nią drwiąco i poruszył
znacząco brwiami. Uwielbiał się z nią droczyć. Tak uroczo się przy tym
złościła.
Hermiona ze zrezygnowaniem rozejrzała się
po pokoju. Panował w nim lekki Armagedon, gdyż w nocy postanowili złączyć swoje
łóżka, aby móc spać razem. Nie przewidzieli tylko tego, że narobią takiego
bałaganu.
-Czas wstawać! -Hermiona przeciągnęła
się. Draco jednak nie podzielał jej zdania.
-Juuuż? –zapytał zawiedziony.
-Tak, zaraz śniadanie, a później
zajęcia. Nie zapomnij, że trzeba jeszcze tutaj sprzątnąć.
-A nie możemy dzisiaj opuścić zajęć i
spędzić czasu tutaj? –zapytał z łobuzerskim uśmiechem.-A co do sprzątania, to
machniesz różdżką i gotowe.
-Nie ma mowy! –powiedziała surowo.-Żadnego
opuszczania zajęć! Wstajemy!
-Nie! –przytrzymał ją w pasie,
przyciągając mocno do siebie. Nie zamierzał jej puścić, co to, to nie. Teraz
była jego i chciał ją mieć przy sobie jak najdłużej. Podobała mu się jej
obecność. Nie podejrzewał nigdy tego, że może stać się tak szczęśliwy.
-Puszczaj! –próbowała się wyrwać, ale
Ślizgon był za silny. Dodatkowo zarzucił na nią nogi, aby ścieśnić uścisk.
Teraz nie mogła nawet poruszyć nogami. Malfoy trzymał ją w swoich silnych
objęciach i najwyraźniej nie zamierzał z nich wypuszczać.
Przez pierwszy moment się śmiała, ale
po chwili zaczęła tracić cierpliwość. Naprawdę nie zamierzała tutaj zostawać,
choćby miała zaraz się tutaj wyrywać do utraty tchu.
-Draconie Malfoyu, masz mnie
natychmiast puścić! –krzyknęła, gdy już miała naprawdę dość i wiedziała, że nic
innego nie zadziała.
-A jeżeli ja nie chcę? –uśmiechnął się
z satysfakcją.
-Nic mnie to nie obchodzi. –warknęła w
jego stronę, patrząc na niego ze złością. Chłopak wyglądał, jakby nadal chciał
się droczyć, ale widząc jej minę zrezygnował. Nie chciał już się kłócić na
samym początku. Wiedział jaka potrafi być obrażona i mściwa.
-No nie, ze wszystkich dziewczyn na
świecie musiałem wybrać tą najbardziej upartą? –westchnął teatralnie, na co ona
zgromiła go spojrzeniem.
-Już marudzisz?
-A skąd! –uśmiechnął się rozbrajająco.
Na ten widok zrobiło jej się duszno.
-Ciekawe co by sobie pomyśleli jakby
nas obojga nie było na zajęciach. –mruknęła.
-Pewnie, że się gdzieś pozabijaliśmy.
Draco wzruszył ramionami, a Gryfonka z
lekkim rozbawieniem podeszła do szafy wyjmując z niej ubrania na dzisiaj.
Zmarszczyła brwi nie wiedząc co na siebie ubrać. Dzisiejszego dnia chciała
wyglądać naprawdę ładnie. Nie zwracała uwagi na to, że blondyn obserwuje każdy
jej ruch. Po chwili jednak zdała sobie z tego sprawę, więc postanowiła również
się z nim trochę podrażnić. Weszła do łazienki tylko na chwilę, wychodząc w
samej bieliźnie. Z satysfakcją zauważyła, że jego oczy otworzyły się szeroko.
Teraz dosłownie pożerał ją wzrokiem. Wręcz czuła jego pożądanie.
Widok jego dziewczyny w kusej piżamce,
a później samej bieliźnie sprawiał mu ogromną przyjemność. Jego szare oczy z
ochotą pochłaniały ten widok, ale dobrze wiedział co kombinowała Granger.
Chciała się z nim drażnić. A on nie chciał pozwolić jej na to tak łatwo. Nie
byłby jednak Malfoyem, gdyby nie rzucił jakiegoś bezczelnego tekstu.
-Co się stało z twoją uroczą piżamką?
–zapytał drwiąco. –Tą w gwiazdki, oczywiście.
Hermiona spojrzała na niego z lekko zaczerwienionymi
policzkami. Ha! Punkt dla Malfoya!
-Bardzo zabawne, Malfoy. Jak coś ci się
nie podoba, mogę do niej wrócić. Może chociaż wtedy przestaniesz marudzić.
-Jak mógłbym marudzić, widząc takie
cudo przed sobą? –jego oczy zabłysły, a ona zarumieniła się soczyście. Malfoy
dobrze wiedział jak przypodobać się kobiecie. Jego wygłodniały wzrok zaczął ją
lekko peszyć. Będzie potrzebowała dużo czasu, aby przyzwyczaić się niekiedy do
jego zachowania.
-Mógłbyś mnie tak nie rozbierać
wzrokiem? –warknęła.
-Oj, kochanie, ja jestem już o krok
dalej. –powiedział lubieżnie.
Hermiona rzuciła w niego bluzką, którą
akurat miała pod ręką. Naprawdę ją zawstydzał.
-Świnia!
Chłopak roześmiał się głośno. Uwielbiał
sprawiać, że się zawstydzała.
-Wstawaj, Draco. Czas się ubrać.
–powiedziała z wyrzutem.
-Najpierw popatrzę, jak ty to robisz.
–założył ręce za głowę i ułożył się wygodnie, patrząc na nią z drwiącym
uśmiechem.
-Nie ma mowy! –zezłościła się.-Ruszaj
się, Malfoy!
Draco przewrócił oczami z głębokim
westchnięciem i wstał niechętnie. Również zaczął się ubierać, choć w tym
momencie wolałby porobić coś innego. Bez ubrań również mogło być całkiem
fajnie.
-Idziemy? –zapytał gotowy po półgodzinie.
-Jasne. Wezmę jeszcze parę dodatkowych
kałamarzy, chyba mi się kończą. A jak będzie coś ciekawego, to bym chyba się
zabiła nie zapisując tego. Muszę wszystko przecież opowiedzieć jak wrócimy Harry’emu
i Ro… znaczy się Ginny. –uśmiechnęła się krzywo.
Draco widząc ją minę ścisnął jej dłoń
pocieszająco. Nie chciał, aby zamęczała się myślami o Łasicu. Nie był tego
wart.
-Cała ty. Tylko myślisz o tym żeby ryć
po pergaminie. –zadrwił.
Hermiona rzuciła mu nieprzyjemne
spojrzenie i pociągnęła bez słowa do wyjścia. Ruszyli przez korytarze w
kierunku sali, gdzie podawali posiłki. Mimo, że nie był to Hogwart, to czuli
się dziwnie trzymając się za ręce. Dziwnie, ale byli szczęśliwi. Gdy weszli
tylko do pomieszczenia, usiedli razem na najbliższych miejscach. Nałożyli sobie
na talerze po trochu z każdej potrawy i zaczęli jeść.
-Już nie mooogę, jestem pełna.
Malfoy spojrzał na jej zapełniony
prawie tak samo jak na początku talerz i uniósł brwi.
-I czym ty się niby najadłaś?
Powietrzem? –prychnął.
-Nie mam na nic ochoty. –jęknęła.
W tym momencie jej brzuch wydał z
siebie przeczący dźwięk. Hermiona się zarumieniła, ale Draco się zaśmiał
wrednie. Po chwili jednak głęboko westchnął, szepnął pod nosem „no dalej,
potrafisz to zrobić” i nałożył na kawałek chleba jajecznicę udając samolocik.
Hermiona spojrzała na niego jak na
idiotę, ale po chwili wybuchła śmiechem. Dobrze wiedziała, że takie zachowanie
nie jest w jego stylu, a mimo to chciał to robić. Dla niej. Doceniała to.
-Poważnie? –zapytała drwiąco.
-Granger, błagam cię nie poniżaj mnie
bardziej. –syknął ze złością.
-Przecież nikt nie każe ci tak robić.
–fuknęła.
Draco jednak kontynuował, jakby nie
usłyszał ostatniego zdania.
-Lecę tym samolotem, chyba nie chcesz,
żebym się rozbił?
Hermiona z niechęcią otworzyła buzię.
Poczuła się jak małe dziecko, karmione przez matkę.
-Skąd wiesz o samolotach? –zainteresowała
się.
-Twój tata mi opowiadał. –powiedział
obojętnie.
Gryfonka spojrzała na niego z takim
ciepłem, że Malfoyowi zaczęło się aż robić gorąco i miał wrażenie, że zaraz
zacznie się rozpływać. Jej czekoladowe oczy wyrażały w tym momencie zadowolenie
i naprawdę ogromną miłość. Merlinie, naprawdę uwielbiał w nie patrzeć.
-Hermijonino… -usłyszeli za sobą
chrząknięcie. Hermiona lekko zbladła, widząc jak Draco zaciska momentalnie
pięści. Odwróciła się powoli do tyłu, przybierając na usta krzywy uśmiech.
-Cześć, Wiktor.
Poczuła na swojej talii, jak Draco momentalnie
obejmuje ją ramieniem. Nie uszło to uwadze Kruma oczywiście. Spojrzał na nich
lekko zaskoczony.
-Widzę, żeście się pogodzili?
-Tak. –powiedziała Hermiona z irytacją
patrząc na swojego chłopaka. Draco nawet na nią nie spojrzał, tylko utkwił
szare tęczówki w ich rozmówcy. Nie wyrażały żadnych pozytywnych uczuć.
-To świetnie. Ja przyszedł tu, żeby wam
podać dzisiejszy plan.
-Co mamy dzisiaj, KOCHANIE? –zapytał
blondyn, pochylając się nad kartką z planem, którą trzymała dziewczyna.
Gryfonka przewróciła oczami i westchnęła. Malfoy chyba naprawdę miał zamiar być
zaborczy i zazdrosny o każdą błahostkę. Zmarszczyła brwi, wpatrując się w
kartkę.
-Jest mniej lekcji.
-Super! –ucieszył się blondyn.
-Dlaczego? –zwróciła się do bruneta z
podejrzaną miną.
-Och, mamy raz na miesiąc wypad na
jakieś pustkowie, albo jak w tym przypadku do lasu na wykonanie serii ćwiczeń.
Takie trochę przetrwanie. Uczymy tym naszych uczniów w walce ze złem, oraz
logicznego myślenia i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Taka praktyka jest
o wiele lepsza niż sucha teoria, lub wypróbowanie paru zaklęć w sali na
poduszce.
-A myślałem, że Durmstrang szkoli do
zła. –odpowiedział ironicznie Malfoy.
-A ja żem myślał, że nie jesteście
razem.
Draco usłyszał w głosie Bułgara zawód,
co go wyraźnie ucieszyło. Posłał mu pewny siebie, kpiący uśmiech radując się
jego zazdrosną miną.
-Bo nie byliśmy, ale już jesteśmy.
-Już żem myślał, że go zdradziłaś ze
mną. –powiedział chłodno Wiktor, zwracając się do Gryfonki.
-A dlaczego miałaby to zrobić? –zapytał
ostro blondyn widząc, że Hermiona pobladła i spojrzała na Kruma z lekkim
strachem.
-Bo my się całowali. –brunet uśmiechnął
się z satysfakcją.
-Że co?! –warknął, wbijając w nią
przeszywający, wściekły wzrok. Czyżby miał cholerną rację, że Krum nie trzymał
łap przy sobie? I do tego jak ona mogła mu to zrobić?!
-Nie mówiłaś mu? –zapytał niby od
niechcenia Bułgar.
-A musiałam? –zapytała chłodno. -Nie
miałam powodu, żeby to robić.
Spojrzała na blondyna, który cały czas
wściekłym wzrokiem ją obserwował, czekając na wyjaśnienia. Poczekali aż mężczyzna się oddali.
-Kiedy mi zamierzałaś powiedzieć?
-A co tu jest do opowiadania? –wzruszyła
ramionami. -Nie byliśmy jeszcze razem, a poza tym, odsunęłam się zaraz na początku
i powiedziałam, że nie mogę, bo kocham kogoś innego.
-Poważnie? –zapytał z nadal niezadowoloną
miną. Sam nie wiedział co o tym myśleć.
-A ufasz mi?
-Chyba nie mam wyboru, co?
-No to masz odpowiedź. –spojrzała na
niego twardo.
Draco przyglądał jej się z
nieodgadnioną miną przez dłuższą chwilę. Prwadopodobnie potrzebował czasu, aby
sobie to przeanalizować, więc już po paru sekundach odetchnął z irytacją.
-W porządku. Nie byliśmy razem, a ty
się odsunęłaś. Nie powinienem być zły, ale nie podoba mi się myśl, że ten
kretyn dotykał twoich ust. Teraz należą do mnie i nie mam zamiaru się nimi
dzielić. Poza tym chyba jest głupi myśląc, że na niego polecisz. Debil, uważa,
że jest sławny i każda do niego lgnie.
Hermiona przewróciła oczami.
-Nie musisz się mną dzielić. Też bym
się zdenerwowała, gdybym usłyszała coś takiego. Ale wiesz co? –uśmiechnęła się
kpiąco. –Znam jeszcze jednego faceta, który myśli, że każda na niego leci bo
jest przystojny i bogaty.
-Bo jestem. Nawet ty na mnie
poleciałaś, bo jestem przystojny.
-Nie. Ja dlatego, że jesteś bogaty.
Jej twarz przyozdobił wredny uśmiech,
ale zanim Draco zdążył coś na to odpowiedzieć, dołączyli do nich Dominic i
Alexander.
-Idziecie na zajęcia? –zapytali.
-Jasne. –odpowiedzieli równocześnie i
wstali od stołu. Draco automatycznie złapał dłoń Hermiony, wywołując na
twarzach kolegów zaskoczenie.
-A wy co? Jesteście razem? Znowu jakiś
zakład? –zapytali podejrzliwie.
-Nie tym razem. –Hermiona posłała im
łagodny uśmiech. –Ale tak, jesteśmy.
Chłopaki wymienili między sobą niedowierzające
spojrzenia, ale nic nie powiedzieli. Prawdopodobnie będzie tak samo z większą
częścią uczniów. Na Hermionie i Draco nie zrobiło to jednak wrażenia, raczej
nawet się tym nie przejęli. Najważniejsze było to, że oni wiedzieli jak jest
naprawdę.
~~*~~
-Draco! –Ślizgon usłyszał w swoim uchu
zirytowany głos Hermiony. Z niezadowoleniem oderwał się od jej ust i spojrzał
na nią pytająco. -Mógłbyś na każdym kroku nie pokazywać wszystkim, że jesteśmy
razem?
-Ale co ja na to poradzę, że chcę się
tym pochwalić? –zapytał z łobuzerskim uśmiechem, na co Hermiona westchnęła z
lekkimi rumieńcami. Podobało jej się to wszystko, ale nie należała do osób,
która lubiła pokazywać swoje uczucia w miejscu publicznym. Zazwyczaj raczej
tępiła takie zachowania, a teraz zachowywała się podobnie.
-Jesteś gorszy od Notta. –warknęła.
Draco przyjął to z niezadowoleniem.
-O nie, kochana. Jestem w każdym calu
lepszy. Przystojniejszy, zabawniejszy, bogatszy, bardziej uroczy…
-Kłóciłabym się. –posłała mu słodki
uśmiech.
-A w czym niby on jest lepszy? –zapytał
z uniesioną brwią.
-W sumie we wszystkim. Nawet lepiej
całuje.
-O niee, teraz to przesadziłaś.
Hermiona wybuchła niepohamowanym
śmiechem. Jego zezłoszczona mina potrafiła wynagrodzić wszystko. Właśnie
pojechała po jego zawsze pewnym siebie ego, porównując je do w jego mniemaniu
rywala.
-Bardzo śmieszne, normalnie boki rwać.
–warknął.
-Oj, nie złość się już. Żartowałam.
-Oczywiście, że żartowałaś, bo nie ma
nikogo lepszego od Dracona Malfoya. Poszczęściło ci się, kochanie.
Wziął ją z zadowoleniem za rękę,
prowadząc na następne zajęcia. Hermiona tylko z rozbawioną miną pokręciła
głową.
Usiedli w jednej z ławek słuchając
wykładu. Hermiona co jakiś czas podnosiła rękę w górę, aby udzielić odpowiedzi
ewentualnie, aby zadać jakieś pytanie. Starała się nie zwracać uwagi na
chłopaka, który cały czas przyglądał jej się, masował ręką po udzie, kręcił palcami
wzorki na jej dłoni lub zawijał włosy na palce. Naprawdę ją rozpraszał, lecz
cieszyło ją to, że to jej tak robi.
-Nie poznaję cię, Granger. –wyszeptał.
–Jeszcze na mnie nie krzyczysz, że cię drażnię?
-Bo wolę jak robisz tak mi, niż tej
szmacie Moran. –syknęła z satysfakcją.
-Oo, czyżby moja kochana dziewczyna
była zazdrosna? –jego twarz przyozdobił kpiący uśmiech.
-Wcale, że nie.
-A mi się wydaje, że tak.
-Wcale mnie nie interesuje co robi
Moran!
-To świetnie, bo mam z nią szlaban po
powrocie do szkoły. Wiedziałem, że to zły pomysł, aby strzelać w Weasleya
łajnobombami, ale tak ładnie prosiła..
To przetoczyło szalę na jego stronę,
czego bardzo dobrze się spodziewał.
-Idę na ten szlaban z tobą. –warknęła,
a Draco zrobił triumfalną minę.
-Zazdrośnica.
Hermiona burknęła coś pod nosem i
wróciła do lekcji. Nie miała ochoty patrzeć na jego twarz wyrażającą triumf,
satysfakcję i inne okrutne emocje.
~~*~~
Po paru godzinach zajęć, zgromadzili
się wraz z resztą uczniów przed szkołą, czekając na nauczycieli. Do uczniów z
Hogwartu podszedł dyrektor Ellert.
-Witam. Czy wiadome jest dla państwa co
teraz będziemy robić?
Z odpowiedzią szybko pomknęła Gryfonka.
-Dowiedzieliśmy się o jakimś
przetrwaniu, ale nie mamy pojęcia na czym polega.
-Dobrze, więc wybieramy się do lasu.
Rozdzieleni będziecie na paręnaście grup. Musicie dotrzeć na sam środek, gdzie
czeka was walka z… pewną przeszkodą, którą oczywiście musicie pokonać, aby
uzyskać najwyższy stopień. Po drodze oczywiście czekają was inne trudności. Z
nimi również musicie sobie poradzić. To jest test sprawdzający nabyte
umiejętności i doszkalający je.
Całą czwórką przytaknęli. Po niedługiej
chwili wszyscy zostali przeniesieni na polanę przed ogromnym, rozległym lasem.
-Czyli to oznacza, że to jest tak jakby
tor przeszkód? –zapytała Hermiona, przyglądając się z obawą ciemnym drzewom.
-Zgadza się, panno Granger. Doskonale.
Hermiona stanęła obok Dracona i
Dominica czekając na przydział do drużyn. Pozostała w jednej z Malfoyem, lecz
oddzielili od nich resztę hogwartczyków. Dołączyła do nich jednak jakaś
ciemnowłosa dziewczyna oraz blondyn. Ciemnowłosa spojrzała na ich złączone ręce
z pogardą.
-Mam nadzieję, że miłość nie pozwoli
wam zginąć.
-Spokojnie, damy radę. –odparł zimno
Malfoy.
-Nie wątpię. Na pewno w Hogwarcie was
dość wyszkolili żeby dorównać naszemu poziomowi. –zironizowała.
-Na pewno coś tam umiemy. Spokojna
głowa, nie będziemy w tyle. –powiedziała twardo Hermiona.
Blondyn za to wydawał się przyjacielsko
nastawiony. Wyciągnął do nich rękę z radosnym uśmiechem.
-Jestem Derek. –przedstawił się.
-Draco, a to Hermiona. –odwzajemnił
uścisk Ślizgon.
-Mam nadzieję, że będziemy razem współpracować.
-My na pewno, nie wiem jak nasza
koleżanka. –wskazał głową na ciemnowłosą.
-To Vera. Ona ma tak zawsze, nie
przejmujcie się. –mruknął.
Usłyszeli huk. Spojrzeli po sobie z
determinacją.
-To znak. Musimy ruszać.
-W którą stronę? Nigdy nie byliśmy w
lesie, więc nie wiemy gdzie mamy iść, żeby dostać się na sam środek. –warknęła
Vera.
Hermiona wyciągnęła różdżkę i położyła
na dłoni.
-Wskaż mi. –powiedziała cicho.
Różdżka zaczęła się obracać, aż w końcu
stanęła wskazując kierunek.
-Co ona pokazuje? –zainteresował się
Derek.
-Północ. –uśmiechnęła się przyjaźnie Gryfonka
do chłopaka.
-No to postanowione, idziemy. –postanowił
Malfoy.
Wszyscy ruszyli chętnie, prócz Very.
Szli w milczeniu przez dziesięć minut. Nic się nie działo niebezpiecznego, wszystko
wyglądało tak samo, nie było słychać niepokojących odgłosów. Tylko głucha
cisza, co wcale im się nie podobało.
-Może jednak, ta twoja różdżka źle
wskazuje? –warknęła Vera.
-Nie… -zaczęła niepewnie Gryfonka.
-Hermiona, uważaj! –Draco pociągnął ją
tak, że na niego wpadła. Przylgnęła do chłopaka i rozejrzała się. Otaczała ich
dziwna mgła, a podłoża tak naprawdę przed nimi nie było. Jeden krok, a mogliby
wpaść w otchłań. Hermionę przebiegł dreszcz na tę myśl.
-Zobaczcie, wygląda na to, że dalej
jest przejście. Musielibyśmy tylko przedostać się przez tę dziurę. Dość dużą
dziurę. W sumie to powiedziałbym, że ogromną. –stwierdził Derek ze zmieszaną
miną.
-Naprawdę, geniuszu? –warknęła
ciemnowłosa. –No to już wygraliśmy! Jest tylko jeden problem. JAK chcesz się
przez to przedostać?
Blondyn się zarumienił i wzruszył
ramionami. Draco zaś rozejrzał się wokoło.
-Chyba mam pomysł. Tylko dość…
niebezpieczny. –zaryzykował.
-Jaki? –zapytała go lekko przestraszona
brązowooka.
-Widzicie ten stos kamieni? Każdy z nas
mógłby użyć zaklęcia lewitującego i stworzyć z nich taki jakby most na drugą
stronę.
-Ciężko będzie utrzymać te głazy.
–rozmyślał ich towarzysz. –Ale spróbujmy! Chyba, że ktoś ma inny pomysł?
Derek patrzył po wszystkich z
oczekiwanie, ale nikt się nie odezwał.
-No to jedziemy. Dziewczyny, wy
będziecie przechodzić pierwsze.
-Nie pójdę pierwsza! –oburzyła się
ciemnowłosa. –Jak taki mądry to sam to zrób!
-Ja pójdę. –odrzekła Hermiona.
Draconowi się to wcale nie podobało.
Wiedział, że może spaść, a nie wiadomo jakby się to skończyło.
-Jakby coś się działo, rzucamy wszyscy
Leviosę na Hermionę.
Wszyscy przytaknęli i zaczęli unosić
kamienie i ustawiać nad przepaścią.
Hermiona wspięła się na pierwszy i
zaczęła przechodzić na kolejny. Na przedostatnim się lekko zachwiała, ale udało
jej się przejść na drugą stronę. Pokazała z bladym, przestraszonym uśmiechem
kciuki w górę.
-Bezpiecznie! Vera, teraz ty!
Dziewczyna niechętnie weszła na głazy,
ale już po chwili była na drugiej strony obok Hermiony.
-Derek, idź –polecił Draco.
Chłopak również bezpiecznie przeszedł.
Teraz była kolej Dracona. Niepewnie wszedł na głazy. Nienawidził takich
cholernych gierek. Spokojnie przeszedł przez pierwsze, ale przy ostatnim ześliznęła
mu się noga i zaczął z krzykiem spadać w otchłań. Hermiona rzuciła się w
kierunku przepaści.
-DRACO!
Przez chwilę patrzyła ze łzami w oczach
w pustkę, lecz po paru sekundach z ulgą usłyszała głos Ślizgona.
-Wiszę tutaj!
Dziewczyna wychyliła się ostrożnie zza
krawędzi szukając wzrokiem chłopaka. Draco żył, ale nie wiadomo jak długo miał
się utrzymać wątłej ścianki.
-Wingardium
Leviosa! –krzyknęli całą trójką celując w chłopaka, co nie było takie
proste biorąc pod uwagę, że trudno było go dostrzec. Z trudem przenieśli go na
bezpieczny grunt. Sam Ślizgon wyglądał na przerażonego i ciężko oddychał
rozglądając się wokoło jakby chciał zapamiętać każdy kawałek świata żywych.
-Na Merlina, myślałem, że już po mnie. –powiedział
cicho.
Hermiona mocno się do niego przytuliła.
Przez chwilę się bała, że mogło coś się stać.
-Jesteś głupi! I zbyt pewny siebie!
Mogłeś zginąć, wiesz?! Zawsze wpadasz na głupie pomysły, Malfoy!
-Już dobrze, żyję! –uśmiechnął się do
niej pocieszająco. –I to był jedyny pomysł, dobrze o tym wiesz. Nawet idealna
Hermiona nie wymyśliła lepszego. –powiedział z lekkim uśmiechem.
Gdy Draco odpoczął i uspokoił się,
mogli ruszyć dalej. Szli tym razem ostrożniej, rozglądając się uważnie na
wszystkie strony. Przed nimi pojawiła się malutka polanka.
-Coś tam lata. –stwierdziła Vera.
Wszyscy spojrzeli na to, co pokazuje
dziewczyna.
-Spokojnie, to tylko motyle!
–odetchnęła i ruszyła pewnie przed siebie.
-STÓJ! –krzyknęła Hermiona, ale
dziewczyna jej nie posłuchała. Wbiegła na polanę przyjrzeć się kolorowym motylom.
-Vera, to nie są zwykłe motyle! Uciekaj
stamtąd!
Dziewczyna odwróciła się przerażona,
gdy całe stado rzuciło się w jej stronę. Hermiona jednak była szybsza.
-IMMOBILUS!
Całe stadko jakby w zwolnionym tempie zmieszało
w stronę dziewczyny.
-REDUCTO!
–dokończyła zaklęcie.
-C-co to było? –zapytała przerażona
dziewczyna opadając na trawę.
-Motyle Gamma. Krwiożercze stworzonka,
które mogłyby wgryźć się aż do kości. –powiedziała oszołomiona.
-Dz-dzięki, Granger. Uratowałaś mi
życie.
-Nie ma sprawy. –uśmiechnęła się do
niej łagodnie.
-Ten wasz dyrektor ma niezłe poczucie
humoru. Kto normalny na szkolnych egzaminach robi coś takiego? –zapytał zirytowany
Ślizgon.
Hermiona wiedziała, że ma racje. To nie
było normalne.
-Musimy iść dalej, bo nie wiadomo co
może być następne. Możliwe, że chcą uśpić naszą czujność.
Ruszyli przed siebie z mniej pewnymi
minami niż mieli na samym początku. To co się działo w lesie było przerażające.
Nie wiedzieli ile jeszcze muszą przejść, a także co ich czeka. Nie mieli
również pewności czy idą w dobrym kierunku.
-Ciekawe jakie jeszcze milutkie
zwierzątka znajdziemy… Jak przeżyjemy, zapytam czy nie chcą wziąć do siebie
przygłupa Hagrida. -zaśmiał się nerwowo Ślizgon.
Hermiona spojrzała na niego groźnie.
-Hagrid. Nie. Jest. Przygłupem.
Zanim wynikła z tego kłótnia, Derek
wykrzyknął przestraszonym głosem:
-Patrzcie! Coś tam leży! Jakaś kartka!
Podeszli do kawałka papieru
przyglądając mu się podejrzliwie. Sami już nie byli pewni czego mogą dotykać, a
czego nie.
-Podnieść to?
-Zaczekajcie chwilę. Aperacjum! –krzyknęła Gryfonka celując z
pergamin.
-Coś tam się chyba pojawia..
-Weźcie to.
Draco podniósł drżącymi rękoma zwitek
pergaminu.
-To zagadka! –wykrzyknął po
przeczytaniu.
„Jeden z nas da Wam przejście,
Drugi śmierć,
Trzeci pozwoli Wam zawrócić,
Ale drogi już nie odnajdziecie,
Czwarty może do szaleństwa doprowadzić,
Do braku zmysłów zaprowadzić,
Który z nas jest trucizną, który dalszą
wskazówką?
Ja, ten dobry, mam kolor jak miłość,
ale zatruta,
Śmierć nam się kojarzy z ciemnością,
ale co jest moim znakiem?
Szaleństwo? Czyż nie jest zakręcone?
A droga powrotna zostaje nam na
koniec…”
-Co to znaczy?
Hermiona czytała po raz któryś słowa
zagadki ze zmarszczonymi brwiami.
-Musi być tutaj coś jeszcze..
Jak na zawołanie przed nimi wyrosło
kilka fiolek z eliksirami. Dziewczyna uśmiechnęła się z triumfem. Każdy miał
inny kolor. Czerwony, czarny, fioletowy, biały, zgniło-zielony, kolorowy.
-Różne kolory.. czyli każdy kolor
oznacza coś innego! Ale jest ich więcej dla utrudnienia. Niech pomyślę. Miłość.
Jaki dla was kolor ma miłość?
-Różowy!
-Czerwony! Jak serce! –odezwała się
Vera.
-Czyli ten dobry to ten czerwony?
–chciał sięgnąć po niego Draco.
-Nie!
Chłopak cofnął rękę jak oparzony.
-Miłość zepsuta... zaraz do tego wrócę.
Śmierć. „Kojarzy się z ciemnością, ale co jest jej znakiem?”
-No kolor czarny.
-Niby tak, ale ludzie na pogrzeb
ubierają też się na biało, więc sądzę, że biały będzie oznaczał śmierć.
-Ja tam bym uważała że ten zgniły.
–skrzywiła się Vera.
-„Zakręcone
szaleństwo..” zakręcone…. Ten kolorowy, jest zmieszany, może oznaczać, że
jest zakręcony, szalony… A droga powrotna..
-Wróć do tej miłości. Musimy się na
niej skupić. –stwierdził Draco.
-Miłość ma kolor czerwony, ale jest
zatruta.. Jaką barwę może przybrać zatruta miłość? Zatrucie… Tak!
Wszyscy spojrzeli na nią zdezorientowani.
-Nie jestem pewna, ale to chyba ten
zgniło zielony.
-Nie mówisz poważnie?
-Bardzo poważnie.
Przeanalizowała jeszcze raz zagadkę i
postanowiła.
-Napiję się go. Jak nic mi się nie
stanie, zrobicie to samo.
-Hermiona, nie! JA to zrobię.
–powiedział szybko blondyn.
-Nie, Draco. Nie udawaj, że jesteś taki
mężny, bo to do ciebie nie pasuje.
Chłopak nie zdążył zareagować, a
dziewczyna trzymała już fiolkę w dłoni i upiła z niej łyk. Upadła na ziemię i
zaczęła się trząść.
-Hermiona! –upadł na kolana obok niej i
chwycił za dłoń. Był przerażony.
-Wszystko w porządku.. –wysapała. –To
ten. –wyszczerzyła się radośnie.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, lecz Malfoy
spojrzał na nią z wyrzutem.
-Nigdy więcej tego nie rób. Rozumiesz,
Granger?
Reszta również wypiła eliksir i nagle
bariera przed nimi rozmyła się pozwalając przejść.
-Chodźmy! Szybko, bo jeszcze się
zamknie!
Szli szybkim tempem przez prawie
godzinę. Martwiło ich to, że nic się nie dzieje. Powoli zaczynało się już
ściemniać.
-Może zabłądziliśmy? –zapytał z
przestrachem Derek.
-Nie, na pewno nie!
Vera wyciągnęła swoją różdżkę i zrobiła
tak jak Hermiona na samym początku.
-Według różdżki ciągle kierujemy się na
północ. –stwierdziła.
-Tam! Widzę coś! –wykrzyknęła z
przerażeniem Hermiona.
Przyspieszyli kroku i na środku polany
stanął przed nimi zamaskowany śmierciożerca.
Zakapturzona postać zdjęła maskę, a ich
oczom ukazała się blada twarz z wygiętymi w obrzydzeniu ustami. Mężczyzna miał
długie platynowe blond włosy i wpatrywał się z nienawiścią w Dracona.
-Ojcze! –krzyknął przerażony Ślizgon.
-Synu! Zdradziłeś nas! Nie posłuchałeś
Czarnego Pana, nie dostosowałeś się do jego poleceń! Znowu zadajesz się z tą brudną
szlamą?! Skoro jest ci tak bliska, to zginiesz razem z nią!
-Nie pozwolę na to.
W ich stronę poleciało zielone światło
śmiercionośnego zaklęcia. Draco chwycił Hermionę i powalił na ziemię. Po chwili
wstał i zaczął celować w ojca zaklęciami, czując narastającą rządze śmierci.
-SECTUMSEMPRA!
~~*~~
Gdy śmierciożerca zdjął maskę oczom
Hermiony ukazała się Bellatriks Lestrange. Hermiona bała się tej kobiety.
Wzbudzała w niej najgorsze wspomnienia z Ministerstwa Magii. Wyglądała na
szaloną i niezrównoważoną psychicznie osobę, która pała do niej nienawiścią.
-Szlamciu, zabawimy się!
Gryfonkę przeszedł dreszcz.
-PETRIFICUS
TOTALUS!
Hermiona wraz ze śmierciożerczynią
zaczęły ciskać w siebie zaklęciami. Walka była zacięta, ale w końcu któreś
będzie musiało przegrać. To uzdolnienia magiczne wskażą zwycięzcę.
-Zginiesz, szlamo! I ten zdrajca obok ciebie
też!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz