poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Rozdział 40. Zadanie Jessiki

Dwójka Prefektów Naczelnych wkroczyła zmęczona do swojego Pokoju Wspólnego. Pomimo męczącego dnia który mieli za sobą, na ich twarzach zagościł lekki uśmiech, spowodowany powrotem do domu. Będąc znów w znanych, rodzinnych murach, które mieli praktycznie na własność w końcu mogli zmęczeni odetchnąć w swoim towarzystwie. Chociaż na krótką chwilę mogli się oderwać od nieszczęśliwej nowiny, pozwalając sobie na niewinny odpoczynek.
-W końcu w domu. Nie wiedziałem, że kiedyś zatęsknię za tą szkołą. –westchnął Draco, przecierając ze zmęczenia oczy.
-Nie wiem jak ty, ale ja spodziewałam się naszego powrotu w trochę innych okolicznościach. Jestem strasznie zmęczona tym wszystkim, a to dopiero początek. –stwierdziła ponuro Hermiona.
-Nie da się zmienić hasła do tego głupiego pokoju? –warknął. -Nikt by nam nie przeszkadzał, a ty mogłabyś w końcu odpocząć.
-Nie, Draco. Musimy być dostępni teraz dla przyjaciół. Potrzebują nas.
Chłopak przyjrzał się jej zmizerniałej twarzy i podpuchniętych oczach. Powstrzymał się jednak od złośliwego komentarza, mając na uwadze czas i miejsce. Hermiona już taka była. Przedkładała kogoś sprawy ponad swoje. Nie przejmowała się tym, że jest zmęczona, gdyż wiedziała, że inni jej potrzebują. Czasami była po prostu za dobra. To wszystko się kiedyś na niej odbije, a ona ucierpi najbardziej. Bez słowa wziął ich bagaże i wciągnął do jej dormitorium. Po chwili poszedł do łazienki wziąć szybką kąpiel. Potrzebował tego. Na spokojnie mógł wszystko przeanalizować sam ze sobą. Sytuacja była beznadziejna. Dla wszystkich. Nie mógł w to uwierzyć, że Dumbledore zostawił ich w takim momencie. Co się naprawdę stało? Mógł tak po prostu umrzeć ze starości czy choroby? Nie wyobrażał sobie, aby człowiek taki jak Dumbledore umarłby w taki sposób.
Gdy skończył rozmyślania, wyszedł z łazienki i skierował się z powrotem do dormitorium Hermiony. Bez pytania wpakował się obok niej na łóżko i przykrył szczelnie kołdrą.  
-A ty co robisz w moim łóżku? –spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
-Leżę. –na jego ustach zagościł cyniczny uśmiech. –I nie zmieniam go aż do końca roku szkolnego.
Hermiona westchnęła z lekkim rozbawieniem i pokręciła głową. Wcale jej to nie przeszkadzało. Nawet chciała tego, aby przy niej był. Potrzebowała go teraz. Jego obecność naprawdę ją uspakajała. Kto by pomyślał, że będzie się czuła bezpieczna w ramionach Dracona Malfoya, prawda?
-Miałam rację z tymi moimi złymi przeczuciami. –wyszeptała i wtuliła się w jego tors. Przez chwilę upajała się jego miętowym zapachem, połączonym z delikatnym aromatem mugolskich papierosów.
-Daj spokój, to nie mogło o to chodzić. Skąd miałaś wiedzieć, że coś takiego może się stać?
-A jak chodziło właśnie o to? –zapytała z wyrzutem. Obwiniała się. A jeżeli jej przeczucia pchały ją, aby miała jakoś temu zaradzić? Może mogła jakoś pomóc profesorowi Dumbledore’owi?
-To co? Miałaś coś z tym zrobić? To wręcz niemożliwe. Byłaś w Durmstrangu, nie powiedziałabyś chyba, że musisz wrócić do szkoły, bo masz złe przeczucia. Zresztą Dumbledore był chory. Może od początku wiedział, że niedługo umrze?
Hermiona zamyśliła się. Przyznała mu w duchu rację. Nie miała na to wpływu. Życie ludzkie jest kruche, czasami nie da się odmienić losu, który jest człowiekowi przeznaczony. Może rzeczywiście dyrektor wiedział co się z nim dzieje.
-Nie mogę w to uwierzyć, że on nie żyje… -głos jej zadrżał, czuła jak w gardle rośnie nieprzyjemna gula.
-Ja tak samo, ale nie myśl już o tym, maleńka. Śpij. Jutro czeka nas cholernie trudny dzień. Zresztą jeden z następnych. Merlinie, dlaczego nasze życie nie może być prostsze?
Myślał, że nie uzyska odpowiedzi, ale Hermiona wyszeptała:
-Dlatego, że los od początku z nas drwi.
Uśmiechnął się delikatnie pod nosem. To była prawda. Przytulił ją do siebie, ucałował w czubek głowy czekając, aż zmorzy ją sen. Wiedział, że może to trochę potrwać. Dumbledore dużo znaczył dla całej Złotej Trójki. Mówiło się, że nauczyciel nie powinien mieć pupili, ale nie było co ukrywać. Trójka Gryfonów była bardzo blisko z tym człowiekiem, dla każdego jego życie miało znaczenie. A dla Dracona? Dla niego również. Profesor Dumbledore ocalił jego życie, odmienił je, dał szansę na zmianę oraz obranie dobrej drogi, a także ochronę. Gdyby nie on, nie tuliłby do swojego ciała drobnej istotki którą pokochał, nie miałby przyjaciół których pozyskał w tym roku, byłby zły. Byłby marionetką w rękach Voldemorta, maszyną do zabijania z zimną krwią. Jego umysł w końcu nie rozróżniałby zła od dobra. Jego życie powiązane by było tylko ze służbą w gronie Śmierciożerców. Prawdopodobnie żyłaby jego matka, ale ona również miała wybór. Nie musiała umierać. Była słaba, tchórzliwa. Jak on kiedyś. Spod powiek blondyna wypłynęło parę łez bólu. Stracił kolejną osobę która wierzyła w jego dobro i dała mu szansę. Tak. Draco Malfoy płakał.

~~*~~

Hermiona obudziła się z uczuciem jakby w ogóle nie spała. Czuła się słabo, wszystko ją bolało, a na dodatek niebo płakało. Śmierć tak wielkiego czarodzieja wpłynęła nawet na Matkę Naturę.
-Draco, wstawaj. Zaraz pogrzeb. Trzeba coś jeszcze zjeść. –potrząsnęła jego ramieniem.
Chłopak bez marudzenia wstał z łóżka, zakładając na siebie czarne szaty. Podszedł do Hermiony, przyciągnął do siebie delikatnie, dając buziaka na powitanie i ocierając z policzków powstałe łzy. Nie potrafił patrzeć na jej ból. Nawet on.
Oboje po szybkim skubnięciu jedzenia ruszyli na błonia, gdzie odbywał się pogrzeb. W tłumie ludzi udało im się zauważyć swoich przyjaciół, więc po chwili dołączyli do nich witając się smutnymi uśmiechami.
-Harry, jak się czujesz? –zapytała Hermiona z troską.
-Już lepiej, dzięki Hermiono.
Zajęli miejsca na uboczu i czekali na rozpoczęcie ceremonii. Na pogrzeb przybyło wielu ludzi w tym sławni czarodzieje, członkowie Zakonu Feniksa, mieszkańcy wioski Hogsmeade, a także sporo rodziców uczniów w tym państwo Weasley. Każdy chciał oddać hołd wielkiemu czarodziejowi jakim był Albus Dumbledore.
Niski czarodziej zaczął odprawiać mszę. Hermiona spijała każde słowo wychodzące z jego ust i z każdym z nich zaczęła mocniej płakać. Draco przytulił dziewczynę do siebie, podając jej chusteczkę i pocieszając. Może nie był w tym dobry, nie było to w jego stylu, ale potrzebowała go, a on miał zamiar być dla niej. Ginny i Jessica także płakały. Wiele osób nie potrafiło ukryć łez podczas przygnębiającego momentu. Śmierć zaskakuje każdego. Nawet tak potężną osobę jaką był dyrektor.
-Albus Dumbledore był człowiekiem czynu. Osobą, która przede wszystkim KOCHAŁA. Ten człowiek ufał bezgranicznie. Niektórzy mogli to uznać za wadę, za głupotę, ale była to jedna z większych zalet. Jego przyjaciele, rodzina ale także osoby, które go poznały osobiście choć nie były z nim blisko, wiedziały, że jego serce i twarz były zawsze przepełnione uśmiechem i dobrą radą. Był wielkim czarodziejem. Tak wielkim, że jego poświęcenie dla tej szkoły, dla świata czarodziejów nie miało kresu…
Harry przestał słuchać. Chciał stąd wyjść. Szukać tych przeklętych horkruksów i zabić Voldemorta. Nie wiedział dlaczego, ale myślał, że właśnie tak uda mu się pomścić Albusa. Zabijając człowieka, chociaż człowiekiem już go nazwać nie można, zabijając POTWORA, który zabił tak wiele osób na których mu zależało. Niszczył jego życie krok po kroku.
-Chcesz się przejść? –wyszeptała do niego Jessica.
Kiwnął głową. Jego dłonie zaczęły się trząść, jakby za chwilę miał wybuchnąć, zacząć krzyczeć, rozpłakać się. Czuł się słaby. Opuszczony. 
Dziewczyna wzięła go za rękę mocno ściskając, ominęła tłum i pociągnęła koło brzegu jeziora. Nadal trzymając jego dłoń czekała aż się odezwie. Wiedziała, że mu ciężko, na nic nie chciała naciskać. Najgorsze w tym wszystkim było to, że czuła się winna.
-Wiesz..-zaczął po chwili. –Boję się..
-Wiem, Harry. Wszyscy się boimy. Ale damy radę. Razem.
- Boję się… boję się, że go zawiodę. Że nie uda mi się wykonać zadania, które przede mną postawił. Może jestem na to zbyt słaby.
-Harry, on dobrze wiedział, że to tobie musi zaufać! Wiedział, że jest w tobie ogromny pokład odwagi i męstwa. Poradzisz sobie, wiem to. Wiem też, że mówimy tu o zniszczeniu mojego ojca, ale pomścij swoich bliskich! Rodziców! Syriusza! Dumbledore’a i wielu innych, których zabił… Mój ojciec.. on.. wiem, że jest potworem. Dlatego musisz mu się postawić. Dumbledore ci ufał.
Czarnowłosy spojrzał na nią z wdzięcznością.
-Będziesz przy mnie?
-Do końca.

~~*~~

-A więc tak. Naszą misją jest zniszczenie horkruksów. –zaczął Harry, gdy siedzieli już w Pokoju Życzeń. Musiał przedstawić swoim przyjaciołom całą sytuację. Potrzebował ich.
Gdy Zabini spojrzał na niego niezrozumiale postanowił wyjaśnić:
-Horkruksy są przedmiotami, w których znajduje się część duszy. Kiedy czarnoksiężnik kogoś zabije, może rozszczepić swoje ciało i włożyć część swojej duszy w przedmiot, który daje mu nieśmiertelność dopóki nie zniszczy się tych cząstek.
-Czyli Voldemort ma takiego horkruksa, dobrze rozumiem?
-I to nie jednego. Siedem.
-Siedem? –przeraziła się Ginny.
-Tak. Przynajmniej tak nam się wydaje. Zniszczone mamy już trzy. A ty Ginny, miałaś jeden długo w swoich rękach.
-Ja? Czy to.. –zaczęła, ale Harry przerwał jej z uśmiechem.
-Tak. Jego dziennik. Dziennik Toma Riddle’a. Zniszczyłem go w Komnacie Tajemnic kłem bazyliszka. Dumbledore zniszczył pierścień, który należał do dziadka Voldemorta, a w tym roku szkolnym zniszczyliśmy z Ronem i Hermioną jeszcze medalion Slytherina.
-A masz pomysły co może być resztą tych.. horkruksów?
-Niektóre tak. Voldemort wybiera sobie ważne dla niego przedmioty. Powiązane z jego przeszłością lub tym, co najbardziej sobie cenił. W tym przypadku są to relikwie założycieli Hogwartu. Na pewno jest w posiadaniu relikwii Hufflepuff i Ravenclaw. Czym są pozostałe dwa horkruksy nie wiemy. Domyślamy się dzięki Jessice, że może też być nim wąż Voldemorta. Dowiedzieliśmy się również, w jakich miejscach mogą być ukryte. Niestety tylko jednego jesteśmy pewni w stu procentach.
-A co to i gdzie..?
-Czarka Hufflepuff. W Banku Gringotta. I tu będzie nam potrzebny Malfoy.
Zabini spojrzał zaskoczony ale i z podziwem na swojego przyjaciela.
-Malfoy? Stary, masz w swoim skarbcu takie cacko?
Draco uśmiechnął się kwaśno.
-Nie do końca, ale moja ciotka tak.
Wszyscy spojrzeli po sobie przerażeni. Tylko Harry patrzył na Ślizgona z uporem. Wiedział, że musi odsunąć od siebie wszystkie uprzedzenia i zaufać mu.
-Masz pomysł jak się tam dostać? –zapytał Dracona.
-Myślałem trochę nad tym i w sumie to chyba mam…

~~*~~

-No to ustalone? –zapytał Harry. W jego oczach już dawno nie było takiego strachu. To, co zaplanowali było głupie, ale nie mieli innego wyjścia.
-Tak, wszystko jasne.  –usłyszał twardy, stanowczy głos.
-Jess, ale na pewno dasz radę? Jeżeli nie, to wymyślimy coś innego. –zapytał z obawą.
-Tak, Harry dam radę! Nie martw się o mnie. Jestem jedyną osobą która może to zrobić. Nie mamy czasu żeby myśleć nad innym rozwiązaniem.
Harry patrzył wciąż nieprzekonany na swoją dziewczynę. Naprawdę się o nią bał. Założyli na jej barki bardzo ogromną odpowiedzialność. Nie powinien był na to pozwolić.
-Ale pamiętajcie, że tą akcję możemy zrobić najwcześniej za tydzień. Dobrze wiesz, Harry, że nie da rady tego przyspieszyć.
-Wiem, Hermiono i to jest najgorsze bo zacznie się już luty. A ja wciąż mam coraz mniej czasu.
-Harry, dobrze wiedziałeś, że to może tyle trwać! Chyba nie myślałeś, że w miesiąc uda ci się zniszczyć wszystkie horkruksy? Jeżeli coś pójdzie nie tak, może trwać to latami.
-Tak, tak. Wiem, Hermiono..
Hermiona wiedziała, że jej przyjaciel cierpi. Ona sama już miała dość, na dodatek bała się, że z każdą chwilą wezwanie do Voldemorta może dostać Draco. W końcu oficjalnie należał do grona śmierciożerców. Bolała ją sama myśl, że musiałaby stanąć na wojnie naprzeciwko swojego ukochanego.

~~*~~

Przed rezydencją Malfoyów rozległ się huk teleportacji, a już po chwili do okazałego salonu wkroczyła Jessica Riddle.
-Ojcze!
-Jessica! Dobrze, że przyszłaś, bo brakowało mi tutaj ciebie! Ci wszyscy moi śmierciożercy mnie tak dołują… Tacy głupcy, nic nie warci, ogarnięci strachem.. Idioci, myśleli, że jeżeli polegnie Dumbledore, Hogwart się podda. Jeszcze nie czas, ale już wkrótce, Jessico.
-Ludzie są głupi, ojcze. Przepełnieni strachem jeszcze bardziej.
Szkarłatne oczy Lorda Voldemorta rozbłysły blaskiem dumy oraz okrutnej radości.
-Więc opowiadaj, dziecko. Czego się dowiedziałaś?
-Szczerze tato, to niezbyt dużo. Potter na razie nic nie kombinował. Ale przejął się bardzo śmiercią dyrektora.
-Tak, byli ze sobą bardzo blisko. –zaśmiał się Czarny Pan. –Na pewno będzie chciał się na mnie zemścić za zabicie ukochanego Dumbledore’a.
-Możliwe, że teraz, gdy został sam, zacznie coś robić… Stracił osobę, która wszystko robiła za niego, więc będzie musiał osobiście się zabrać do pracy. Oczywiście i tak nie da rady ci dorównać. Może nawet lepiej jak ogarnięty szałem zemsty wyruszy na ciebie.
-Tego się spodziewam, córko. Chcę żeby Harry do mnie przyszedł osobiście. Ogarnięty chęcią zemsty. Jego martwe oczy będą wtedy uszczęśliwiały mnie jeszcze bardziej.
Złotowłosą przeszedł dreszcz.
-Jessico, nie podoba mi się tylko jedna sprawa.
Ślizgonka spojrzała na niego z lekkim przestrachem.
-Jaka, ojcze? –zapytała obojętnym tonem.
-Doszły mnie słuchy, że udajesz dziewczynę Pottera. Nie życzę sobie tego. Moje nazwisko jest hańbione. Jeszcze nie dawno to samo robił młody Malfoy ze szlamą Granger. Powinienem rozkazać ją zabić, ale wtedy mój cały plan by się nie powiódł.
-Wybacz mi, ojcze, ale dziewczynie łatwiej powiedzieć skryte tajemnice niż koleżance. Potter myśli, że zdradziłam śmierciożerców. Jest tak głupi, że nie domyśla się, że rodziny się nie zdradza.
-Masz rację, dziecko. W takim razie kończ, co zaczęłaś i w dalszym ciągu przekazuj mi co robi. A co z młodym Malfoyem? Słyszałem, że zerwał z Moran. Myślę, że to dobra partia dla ciebie.
-Draco.. ee nie sądzę. Nie mój typ. Jak dla mnie jest zbyt wyniosły i arogancki.
-Jessico, w końcu będziesz musiała mieć męża, który będzie godzien mojej córki. Jeżeli sama nie znajdziesz odpowiedniej partii, zrobię to ja. Uważam, że Malfoy się do tego nadaje. Może jest tchórzem, ale jego rodzina jest szanowana w świecie czarodziejów, a także w moim gronie śmierciożerców.
Jessica nie wyglądała na zachwyconą lecz przytaknęła niechętnie.
-No dobrze, zgoda. Postaram się znaleźć odpowiedniego kandydata.
W wielkie wrota salonu Malfoyów rozległo się głośne pukanie.
-Wejść!
Do środka wkroczyła Bellatriks Lestrange kłaniając się nisko.
-Mój panie… -spojrzała na Jessicę i pokłoniła się znowu.-Panienko, nie wiedziałam, że przybyłaś.
No jak miło, akurat się pojawiła…
-Cześć, Bella. –uśmiechnęła się do kobiety.
-Pani, Hogwart leży już u twoich stóp i zapragnęłaś do nas wrócić?
-A jakżeby inaczej? Leży, ale niestety jeszcze muszę do niego wrócić.
Czarnego Pana denerwowało już rozkojarzenie kobiety.
-Co się stało Bella, przecież nie przyszłaś tu bez powodu?
-Oczywiście, panie, wybacz mi. Szmalcownicy złapali następne szlamy podające się za czarodziejów z czystą krwią. Co mamy z nimi zrobić?
-Zawołaj Glizdogona, niech ich przyprowadzi. Chcę zobaczyć twarze tych kłamców zanim umrą. Jessico, mogłabyś pójść wraz z Bellatriks i przywołać do mnie Yaxleya?
-Oczywiście, ojcze. –ukłoniła się lekko. –Prawdopodobnie już tutaj nie wrócę, więc wezwij mnie, gdy będziesz mnie potrzebował.
Złotowłosa wyszła w towarzystwie najwierniejszej Śmierciożerczyni z salonu.
-I jak tam chłopacy? Jacyś fajni? –zagadała ją ciemnowłosa z chytrym uśmiechem. Jessica mimo, że miała z kobietą bardzo dobry kontakt bała jej się. Jej wzroku, który wyglądał jak obłąkany oraz okropnego, skrzeczącego śmiechu.
-Paru by się znalazło, ale wiesz… trochę się mnie boją. Nie potrzebuję tchórzy.
-To zrozumiałe! Trzeba mieć respekt przed córką największego czarodzieja wszech czasów. Nie jesteś jakąś tam zwykłą szlamą!
Kobiety wspólnie wykonywały polecenia zadane przez swojego pana. Jessica wyczekiwała momentu w którym będzie mogła wykonać inne zadanie, powierzone przez przyjaciół. Męczyła już ją obecność kobiety, ale nie mogła teraz zrezygnować. Nie teraz, gdy jest już tak blisko wykonania powierzonej misji. Po chwili usłyszała głośne bicie zegara.
-Już tak późno?! Muszę wracać do Hogwartu żeby nikt się nie zorientował, że mnie nie ma! Do zobaczenia, Bella!  
Zrobiła coś czego jeszcze nigdy nie robiła. Objęła kobietę na pożegnanie przy okazji wyrywając niepostrzeżenie z jej z bujnych, roztrzepanych loków włos. Zdziwiona jej gestem brunetka popatrzyła na nią szybko mrugając.
-Przypilnuj, żeby ojciec się już tak bardzo nie złościł, bo niedługo wszystkich tutaj pozabija.
-Do zobaczenia, pani!
Jessica pospiesznym krokiem wybiegła przed bramy rezydencji Malfoyów przenosząc się do Zakazanego Lasu. Wbiegła do zamku i podążyła na siódme piętro. Wyszeptała hasło do wieży Gryffindoru i pobiegła do dormitorium chłopców z siódmego roku. Cicho weszła do pomieszczenia wypatrując znanej, rozczochranej czupryny.
-Harry! –zaczęła budzić chłopaka.
-Jess? Co ty tu.. wróciłaś?
-Tak, mam włos!
Harry natychmiastowo się rozbudził. Wziął pustą fiolkę leżącą w szufladzie i wsadził tam zdobycz. Spojrzał na nią z dumą.
-Świetnie się spisałaś! –pocałował ją.
-A może nagroda?
Jessica uśmiechnęła się szeroko.
-No nie wiem, nie wiem, a co byś chciała?
-Ciebie. –pocałowała go namiętnie, wkładając ręce w jego spodenki od piżamy.
-Tutaj? –rozejrzał się. –Ktoś może się obudzić.
-Harry, Harry. -szepnęła ciągnąc go na łóżko. Zaciągnęła zasłony uprzednio celując w każdego z chłopaków zaklęciem. –Muffliato!
Brunet spojrzał na nią zaskoczony.
-Jednak jest w tobie coś złego. –zaśmiał się, przyciągając ją do siebie.



______________________________________________________________________

Witojcie ludziowie! ;*
Rozdział krótki, tak. Tylko tyle udało mi się wyskrobać na klawiaturze :c.
Następny będzie o wiele dłuższy, obiecuję!
Mało też w nim wątku głównych bohaterów, prawda. Po prostu musiałam przejść przez ten rozdział.
Tak jak wspomniała jedna z czytelniczek martyna postanowiłam założyć Wattpada.
Szczerze, nie wiem co Wam mam podać xD myślę, że nick wystarczy a więc Ayakasama1 a jeżeli nie to mnie uświadomcie, gdyż na razie to dla mnie taka CZARNA MAGIA ;>
Poza tym, chciałam się z Wami podzielić, że w międzyczasie piszę inną historię.
Ciągle ta sama tematyka, Dramione ale w trochę innej osłonie.
Nie wiem czy zrobię z tego całe opowiadanie czy tylko miniaturkę, ale jeżeli pokażecie mi, że czytacie to co piszę i Wam się podoba, to wraz z następnym (długim! :D) rozdziałem pojawi się Prolog tej opowieści i napiszecie mi czy warto takową pisać.
Pozdrawiam ciepło, a że w końcu mamy trochę słoneczka to tym bardziej!

2 komentarze:

  1. Witaj! Nigdy specjalnie nie interesowałam się serią filmów o HP, ale pod namowami wielu osób postanowiłam w te wakacje obejrzeć wszystkie części. Tak jak mówili- wcięgnęło mnie, a nawet zakochałam się w tej ekranizacji. Nawet nie wiem kiedy zleciało mi obejrzenie dwóch ostatnich części. Teraz kolejne wyzwanie- przeczytanie książki. Ale przejdę do rzeczy- od razu w mojej głowie (zapewne spowodowane jest to sympatią do tych dwóch bohaterów) zrodziłs ię pomysł a co by było gdyby tak Hermiona i Draco... i proszę- jestem na twoim blogu! Obecnie musze się przyznać, ze jestem na etapie jak ojciec Draco dowiaduje się, że jego syn jest związany z Hermioną, ale dziewczyno- przeczytałam te piętnaście rozdziałów pod rząd! Nie pamiętam, żeby kiedyś, któreś opowiadanie o jakiejkolwiek tematyce mnie tak wciągnęło ( a czytałam wiele). No cóż pozostaje mi wracać do czytania. Chciałam dodac komentarz, żebyś wiedziała, że bardzo mi się podoba to co tutaj publikujesz, dlatego musiałam zostawić ślad.
    Trzymaj się i pisz dalej!
    M.
    PS: przez pomyłkę komentarz dodany pod rozdziałem 35, a bardzo chciałam pod 40 :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejuu, dziewczyno nawet nie wiesz jak mnie ucieszyłaś! :)
      Bardzo się cieszę, że podoba Ci się to opowiadanie, ono samo dla mnie bardzo dużo znaczy i dziękuję za pozostawienie komentarza, bo dla autora to jest znak, że to co robi się komuś podoba.
      Jesteś wielka, zapraszam na następne rozdziały, choć myślę, że dużo ich już nie będzie! :)
      PS. Witamy w gronie Potterhead! ^^

      Usuń