Krzyczałem. Mój cały świat rozpadł się w jednej sekundzie. Patrzyłem bezsilnie
jak ostatnia i jedyna osoba, która obdarzyła mnie uczuciem, odchodzi z tego
świata. To ona mnie zmieniła, to ona mnie uratowała, pokochała mnie...
A teraz...
odchodzisz, Granger?
Nie
możesz... Nie ty...
Nie
zostawiaj mnie... Zostałaś mi tylko ty...
Jej puste,
czekoladowe oczy, które jeszcze przed chwilą emanowały ciepłem, dobrocią i
miłością, wpatrywały się we mnie bez emocji, jakby nigdy nie czuły. Słodkie
usta były rozciągnięte w delikatnym uśmiechu...
W jednej
chwili czas dla mnie zwolnił. Nie istniało nic poza tym. Nie miałem pojęcia kim
jestem, gdzie jestem, co się ze mną dzieje. Widziałem tylko Ją. W tej chwili cały
świat po prostu się zawalił, rozpadł na malutkie kawałeczki.
Pragnąłem ją
dotknąć, złapać i potrząsnąć, by się zbudziła, a następnie nakrzyczeć na nią,
ale nie byłem do tego zdolny. Dotknąłem natomiast jej zimnego policzka drżącą
dłonią i zaszlochałem głośno. Nie, ani przez chwilę nie powstrzymywałem łez.
Kolejny głośny wrzask wydostał się z mojego gardła, gdy wtuliłem twarz w jej
ciało. Krzyk bólu i rozpaczy. Krzyk straty.
Nie będę
mógł cię już pocałować, prawda? Nie wtulisz się we mnie już nigdy... Nie
zobaczę twojego uśmiechu, czy nawet twoich łez. Ciebie już nie ma...
Dlaczego
życie musi być takie kruche?
No
właśnie... dlaczego? Dlaczego pozwoliłaś na to wszystko, a teraz tak po prostu
odchodzisz?
Chciałem cię
znienawidzić. Znienawidzić tak mocno, że nie byłbym w stanie na ciebie
spojrzeć. Ale nie pozwoliłaś na to. Zdobyłaś moje serce szybciej, niż sam się o
tym przekonałem. Wniosłaś w moje życie światło. Byłaś jak słońce, odganiałaś
każdą burzową chmurę. Twój uśmiech odpędzał złe duchy, nocne zmory...
Hermiono
Granger, stałaś się moim światełkiem.
Gdybym miał
do wyboru zostać potworem, a stracić ciebie, bez wahania wybrałbym opcję
pierwszą. Ale ty miałaś coś innego do powiedzenia. Postanowiłaś wejść bez
pozwolenia w moje życie, robiąc w nim bałagan. Wyciągnęłaś mnie z Piekła,
wprowadzając w kolejne, to przyjemne. Pozwoliłaś się pokochać.
Ale
dlaczego?
Dlaczego na
to pozwoliłaś, skoro i tak zamierzałaś odejść?!
To nie ja
uratowałem ciebie, to ty uratowałaś mnie! Nie odchodź, do cholery, zostań przy
mnie!
Straciliście
kiedyś kogoś? Czy ktoś z Was wie, jakim niszczącym uczuciem jest strata
bliskiej osoby?
Ja tak.
Straciłem
cząstkę siebie. Narząd, który traktowałem tylko jako urządzenie pompujące krew,
umierał wraz z nią, bo tak naprawdę to ona miała go w garści. Teraz umierał
wraz z nią...
Cholerna,
jebana miłość!
Wiedziałem,
wiedziałem, jak boli! Widziałem jak płakał Potter, jak płakała ona... A ja
pozwoliłem na to, bym teraz zapłakał ja...
Śmierć jest
okrutna. Boli, gdy zabijasz i patrzysz ofierze w oczy, wiedząc, że to ty
będziesz powodem, dlaczego nigdy nie otworzy oczu. Boli natomiast jeszcze
bardziej, gdy ktoś ważny ginie na twoich oczach. Nie jesteś katem, ale czujesz,
jakbyś nim był.
Przytuliłem
ją do siebie mocniej, nie chciałem się z nią rozstawać. Nie pozwolę, by mi ją
odebrali.
- Malfoy...
- usłyszałem za sobą, a po chwili doszło do mnie, że to głos Pottera. Na pewno
przyszedł, by mi ją odebrać. Nie, nie, nie! Nie pozwolę na to.
- Malfoy,
wystarczy. To już nie ma sensu. Jej już nie ma. Odeszła.
To nie
prawda. Ona jest, zawsze będzie. Ze mną. Do samego końca.
***
Wojna
dobiegła końca. To Harry Potter zwyciężył. Zabił Lorda Voldemorta, zostając
bohaterem świata czarodziejów.
A ja...
stanąłem przed sądem.
Zostałem
zesłany do Azkabanu na własne życzenie. Chciałem odpokutować. Zasługiwałem na
to. Moje życie i tak nie miało już sensu. Nie było nikogo, kto tworzył jego
filar. Nie było przy mnie Jej. Moje światełko odeszło, a wraz z nią, moje
emocje.
Jednak
odwiedzałem ją każdego dnia. Każdego cholernego dnia stawałem ramię w ramię z
Potterem na cmentarzu, płacząc nad jej grobem i przeżywając całą historię na
nowo.
Czułem każdy
jej pocałunek, jakbym dopiero poznał go po raz pierwszy. Widziałem jej uśmiech,
słyszałem słowa, wypowiadane dźwięcznym głosem, jakby siedziała obok...
- Malfoy, to
była przysługa. – powiedział pewnego dnia Potter. – Uzdrowiciele byli dzisiaj u
mnie z wynikami badań. Hermiona była nieuleczalnie chora. Urok. Musiała o tym
wiedzieć.
-
Bellatriks... - wychrypiałem i przymknąłem powieki. To ta rana. Ta cholerna
rana!
-
Dodatkowo... Hermiona była w ciąży. – kontynuował Potter. – To były dopiero
początki, więc nie mamy pewności, czy sama o tym wiedziała.
Przed moimi
oczami pojawiła się scena, gdy położyła moją rękę na swoim brzuchu. Wiedziała.
Ona o wszystkim wiedziała.
Przed oczami
mi się rozmyło, a ja już nie wiedziałem co się dzieje...
***
- Nic nie
można zrobić? – usłyszałem jak przez mgłę.
- Niestety,
jego serce zanika. Nie potrafimy go uratować, panie Potter...
- Widocznie
to była jednak miłość. Hermiona zabiera go do siebie...
***
- Draco,
Draco, obudź się!
Otworzyłem
oczy, ale blask słońca natychmiastowo mnie oślepił. Zakryłem twarz jedną ręką,
a nad sobą zobaczyłem kształt, jakby anioła. Kim ona jest?
- Obudziłeś
się w końcu! Ile można na ciebie czekać?!
Ten głos
wyrwał mnie z nagłego otępienia. Spojrzałem na Blaise'a z zaskoczeniem. Stał
obok Theodora, który kręcił głową z dezaprobatą.
- Czy ty
zawsze musisz dostawać wszystko, co chcesz, stary?
- Gdzie...
jesteśmy? – wydyszałem.
- W domu.
Jesteś w domu, kochanie.
Spojrzałem
na tą, która wydawała się być aniołem. Hermiona Granger uśmiechała się do mnie
promiennie. Jej włosy były na powrót długie, a na jej twarzy nie gościła żadna
blizna. W ramionach trzymała dziecko. Naszego syna.
- My
wszyscy... nie żyjemy? – zapytałem niepewnie, a oni uśmiechnęli się.
- Nie,
Draco. Nasze życie nabiera dopiero się rozpoczyna. – odpowiedziała wesoło,
łapiąc moją dłoń.
Tak. Teraz
byłem w domu. W końcu.
Nazywam
się Draco Malfoy, a to była historia beznadziejnej miłości, beznadziejnego
śmierciożercy, do wspaniałej kobiety. Moja własna historia zakazanej miłości...
Niesamowite opowiadanie. Przeczytałam je całe w jeden dzień❤️
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje kolejne opowiadania!
O jejku, nie spodziewałam się, że ktoś tutaj zagląda!
UsuńDziękuję bardzo, jednak póki co zapraszam na Wattpada na mój profil - xoxoAyakaxoxo, bo nie wiem kiedy coś tutaj się pojawi! ♥
Powtórzę się, zdecydowanie było warto. Znakomite opowiadanie. Każdy rozdział był na wysokim poziomie. Z każdym zdaniem narastało napięcie i z każdym słowem pojawiało się oczekiwanie. Uwielbiam tę historię i akceptuję w niej wszelkie niedociągnięcia, o ile takowe istnieją. Podziwiam i dziękuję Ci za stworzenie tego opowiadania, przyczynienie się do tego, iż spojrzałam w zupełnie inny sposób na Dramione. Przez chwilę (tak krótką, gdyż zdaje mi się, że zbyt szybko i płynnie przeszłam przez tę niesamowitą opowieść) żyłam tym opowiadaniem, ich światem, pochłonął mnie całkowicie i choć nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co przeżywają bohaterowie, mogłam współczuć im trudnych wyborów, nienawidzić, podziwiać odwagę, obwiniać o tchórzostwo, drżeć ze strachu o ich życie, wierzyć, że postąpią słusznie, wątpić, że los obejdzie się z nimi łagodnie, przeklinać, że stają w sytuacjach bez wyjścia i wspierać w walce z przeznaczeniem. Mieszanina uczuć a teraz... pustka. Ciężko mi się odnaleźć. Niemalże idealnie wykreowałaś postaci i tak jak już wspominałam wcześniej, kupuję tę historię w całości. Historię zaskakującą, jakże przemyślaną, brutalną, a w dodatku po ludzku smutną, w której wszystko działo się we właściwym miejscu i w odpowiednim czasie. Najserdeczniej pozdrawiam. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę.
OdpowiedzUsuńN.