Zanim podam Wam najnowszy rozdział mam do Was ogromną prośbę.
Mianowicie...komentarze. Wiem, że większość z Was, nie ma ochoty nic pisać, ale to jest na prawdę dosłownie minutka, a dla każdego autora, nie tylko dla mnie komentarz, czyli Wasza opinia, jest na wagę złota. Każdy pozytywny czy negatywny podnosi na duchu, daje porady oraz motywacje.
Nie wiem, czy jest sens pisać to opowiadanie, skoro ani jedna osoba go nie czyta :).
Dlatego bardzo proszę o jakiekolwiek opinie :)
Buziaki i zapraszam do notki :*
Ayaka :3
______________
-RONALDZIE WEASLEY, CZY TY NIE POTRAFISZ NORMALNIE
PRZEŻUWAĆ?! – Już na błoniach można było usłyszeć dochodzące z Wielkiej Sali
głośne krzyki pewnej brązowowłosej Gryfonki. Hermiona Granger była wściekła.
Okropnie wściekła na siebie i na Malfoya. Czuła nagłą potrzebę wyżycia się na
czymś, a okrutny pech tak chciał, że na jej drodze znaleźli się jej najlepsi
przyjaciele.
-Ale o so chozi, Ermiono? –zapytał Ron z pełnymi ustami. To
był błąd. Tym jednym zdaniem wypowiedzianym w ten sposób wywołał tylko jeszcze
większą burzę.
-NIE POTRAFISZ JEŚĆ, PISAĆ, A CZY CHOCIAŻ MYŚLEĆ POTRAFISZ?!
Wszystkiemu przyglądał się lekko wystraszony Harry Potter.
Nie chciał wkraczać w promień jej złości, ale czuł, że nie może zostawić
przyjaciela samego. Heroicznie nabrał powietrza, patrząc na brązowooką z obawą.
-Hermiono, stało się coś? –zaryzykował cichym pytaniem.
-NIE, HARRY. A CO MIAŁO SIĘ STAĆ?!
Brunet wzdrygnął się, gdy Hermiona tylko zwróciła na niego
swój wzrok godny bazyliszka.
-No bo..wyglądasz na lekko zdenerwowaną..
-TAK WYGLĄDAM?! NO POPATRZ!
-Słuchaj, Hermiono, bo..-spróbował ponownie. –Snape znów mi
odjął punkty i..
-CO ZROBIŁ?!
-No odjął..-Hermiona mu przerwała.
Tego było już za wiele. Kochała ich. Naprawdę ich kochała
ponad życie, ale zastanawiała się też jak można być takim roztrzepanym jak
oni?! Jej wściekłość tylko wzrastała z każdym kolejnym ich słowem. Czy oni
naprawdę myśleli, że oznajmienie iż Snape zabrał im punkty poprawi jej humor?
Czasami naprawdę zaczynała mieć wątpliwości co do nich. Miała już tego
wszystkiego dość. Rona, który był po prostu obrzydliwy, Harry’ego, który
czasami wydawał się strasznie głupi i naiwny oraz Malfoya, SZCZEGÓLNIE Malfoya,
który śmiał ją wyzywać, a następnie całować.
- I TY, HARRY?! CZY WY JESTEŚCIE JACYŚ INNI?! JA SIĘ STARAM!
UCZĘ SIĘ! ZDOBYWAM PUNKTY, ŻEBYŚMY BYLI NAJLEPSI. TY I RON JE TYLKO TRACICIE! Z
KIM JA SIĘ NIBY PRZYJAŹNIĘ?! Z CHŁOPCEM, KTÓRY NIE POTRAFI WRZUCIĆ SKŁADNIKA DO
KOCIOŁKA I Z GOŚCIEM KTÓRY NAWET PRZEGRYŹĆ ZIEMNIACZKA NIE POTRAFI!?
-Hermi..proszę..uspokój się.
-NIE, HARRY! NIE USPOKOJĘ SIĘ, DOPÓKI WY SIĘ NIE NAUCZYCIE!
Oczy wszystkich były zwrócone na trójkę Gryfonów. Od stołu
Slytherinu było słychać głośne aplauzy i dopingowanie. Najwidoczniej świetnie
się bawili słuchając jej wyżywania się na przyjaciołach.
Draco Malfoy był jednak najbardziej rozbawiony rozgrywającą
się sceną. Wiedział, że to on jest powodem złości dziewczyny. W każdym
razie nie martwiło go to, bynajmniej. Chwila, gdy może się jakoś wyżyć na
Bliznowatym i Wiewiórze, była jedną z cudowniejszych, a to, że robi to Granger
było dodatkowo cudowne. Musiał przyznać, że gdy się złościła była całkiem
słodka. Merlinie. O czym on myśli?!
-Uuu, nasza pani Prefekt Naczelna, coś chyba humoru dzisiaj
nie ma. Nie chciałbym być w skórze Pottera i Weasleya. –zaśmiał się Zabini siadając
obok przyjaciela.
-Pewnie okres dostała. –potwierdził blondyn i zaśmiał się
ironicznie. –Weasley wygląda jakby miał zaraz zacząć płakać, a Potter uciekać.
Odważni Gryfoni. –prychnął nie odwracając wzroku od stołu Gryffindoru.
Gdy Hermiona trochę ochłonęła, opadła na ławkę czując się
lekko zmęczona. Czy czuła się lepiej? No nie do końca. Wiedziała, że źle
zrobiła wyżywając się na niczego winnych przyjaciołach. Wbiła wzrok w talerz
przed sobą, lecz szybko go podniosła, czując na swoim ciele intensywny wzrok.
Miała wrażenie, że ktoś się jej przygląda. W sumie nic dziwnego po scenie którą
przed chwilą odegrała. Rozejrzała się po Wielkiej Sali, gdy jej wzrok trafił na
stół Slytherinu. Trafiła na JEGO wzrok. Jego szare, błyszczące ironią oczy
przewiercały ją na wylot. Na ustach błąkał się kpiący uśmiech. Posłała mu
znienawidzone spojrzenie, a następnie zarumieniła się gwałtownie i szybko
odwróciła. Nie zauważyła już jego powiększającego się uśmiechu.
Granger
ma chyba poczucie winy..
-Z czego się śmiejesz? –zapytał go przyjaciel, na co Draco
szybko zrobił obojętną minę. Jak głupio musiał wyglądać szczerząc się do samego
siebie i patrząc przy tym na Granger?
-Nic, nic.. Bawi mnie Granger po prostu.
Przez resztę kolacji nikt się do Hermiony nie odzywał. Cały
czas była zdenerwowana i rzucała tylko zirytowane spojrzenia na stół Slytherinu
prychając pod nosem, gdy tylko widziała jak do blondyna wdzięczą się jakieś Ślizgonki.
Czy to była zazdrość? Nie, na pewno nie! Dlaczego miałaby być zazdrosna o
fretkę Malfoya? Nie interesowało jej co robi i z kim. Byle nie robił tego z
nią. To już jej absolutnie przeszkadzało. Głośne prychnięcia jednak
zainteresowały siedzącą obok Ginny, która obserwowała zachowanie przyjaciółki
od dobrych paru minut.
-Wiesz, Hermiono… Wydaje mi się może tylko, ale ciągle
spoglądasz na stół Ślizgonów. A mianowicie na jednego Ślizgona.
-Taak? -zapytała półprzytomna dziewczyna. –Wydaje ci się,
Gins. Dlaczego miałabym tam patrzeć? Nie ma tam nikogo ciekawego.
Ginny uniosła brwi, gdy Hermiona ponownie spojrzała na
Malfoya, a następnie ze złością odwróciła się, gdy blondyn odwzajemnił jej
spojrzenie z kpiącym uśmiechem.
-Raczej mi się nie wydaje. –stwierdziła dobitnie. -Może
dlatego, że siedzi tam Malfoy? –zasugerowała.
Hermiona spojrzała na nią jak na wariatkę.
-I co w związku z tym? Chyba mi nie powiesz, że patrzę na
stół Slytherinu dlatego, że siedzi tam Malfoy?
Ginny westchnęła głośno.
-Nie, oczywiście, że nie.
A
dzisiaj nikt mi nie miał zepsuć humoru.. No proszę, Draco Malfoy jest w tym
niepokonany.. -pomyślała Hermiona, posyłając
chłopakowi kolejne krótkie spojrzenie pełne nienawiści.
*
-Draco, cały czas patrzysz się na naszą Gryfoneczkę.
–zauważył Blaise z cwanym uśmiechem. –Czyżby ktoś komuś wpadł w oko?
Blondyn spojrzał na niego wrogo.
-O czym ty gadasz, Zabini? Pojebało cię?
-No wiesz… -zaczął ostrożnie.- Jak ktoś wlepia gały cały
czas w jeden punkt, a ten PUNKT się zawstydza i odwraca, to nie można nic
innego stwierdzić.
-Wcale się na nią nie patrzę! –warknął niemalże krzycząc.
Kilka osób spojrzało na niego z zaciekawieniem. Szybko się uspokoił.-Zabijam
tylko wzrokiem przez to, że dała mi dzisiaj szlaban i musimy przełożyć naszą
upojną noc. –posłał żartobliwie buziaka przyjacielowi.
Blaise zaśmiał się i pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Jesteś nienormalny. Chyba boję się tego męskiego wieczoru.
~~*~~
O godzinie dwudziestej dwójka szlabanowiczów stawiła się
przed biblioteką czekając na Hermionę. Oczywiście nie uśmiechało im się to,
lecz nie mieli wyboru. Żadnemu z nich nie udało się przekonać dziewczyny do
zmiany zdania. Teraz byli zdani na siebie. Nie mieli pojęcia co Hermiona dla
nich wymyśliła, ani jak długo będą zmuszeni odrabiać dla niej szlaban.
-Weasley, gdybyś się trochę ogarnął nie było by tu nas.
-Trzeba było nie zaczynać, Malfoy. –syknął Ron.
Chłopcy stanęli naprzeciwko siebie mierząc się groźnymi
spojrzeniami. Między nimi można było wyczuć niebezpieczne napięcie. Wieloletnia
nienawiść dawała o sobie znać. Chcieli już wyciągnąć różdżki, gdy zza rogu
korytarza wyłoniła się uśmiechnięta Hermiona. Ten uśmiech nie wróżył nic
dobrego.
-Co macie takie nietęgie miny, chłopaki? Zaraz się
rozluźnicie.- uśmiechnęła się wrednie. –Mam tu dla was środki czyszczące,
rękawiczki, szmatki i takie tam. Przed nami będzie długa i namiętna noc w Izbie
Pamięci. A, no i jeszcze jedno. Zakaz różdżek! –zanim zdążyli zareagować,
krzyknęła „Accio różdżki” i w jej
dłoni znajdowały się już trzy patyki. –DO ROBOTY!
Oboje jęknęli, ale wiedzieli, że nic nie zdziałają.
Dziewczyna była nieugięta, a dodatkowo od rana zdenerwowana. Wyżycie się na
nich na pewno sprawiało jej niemałą satysfakcję i radochę. Nie czuli potrzeby
wykłócania się, gdyż zdawali sobie sprawę, że będą musieli zrobić coś o wiele
gorszego. Nie mając wyboru zajęli się więc wskazaną pracą. Draco od czasu do
czasu rzucał jej pogardliwe uśmieszki, na które ona nie zwracała uwagi. A
przynajmniej udawała, że nie zwraca.
-Mam dotykać tego czegoś palcami? –blondyn przyjrzał się
mazi na jednym z pucharów. –To się chyba rusza.
-Ależ nie, Malfoy. W tej siatce znajdziesz gumowe
rękawiczki. –uśmiechnęła się słodko. Ten uśmiech wyrażał jednak coś o wiele
gorszego. Okrutną satysfakcję z tego wszystkiego. Z tego, że może go poniżyć.
Wiedział, że tak to będzie wyglądało. Granger już się o to
postarała, żeby ten szlaban należał do jednych z najgorszych. Wyjął z bólem w
oczach owe rękawiczki w kolorze różowym i chcąc nie chcąc ubrał je, dając
Weasleyowi sporo ubawu. Wykrzywił twarz w grymasie, powstrzymując się od
rzucenia na rudzielca.
-Ooo tak, Malfoy, do twarzy ci w różowym. –parsknął
śmiechem.
Draco zacisnął pięści i zerknął na Granger, która czytała
książkę nie zwracając na nich uwagi. Korzystając z nieuwagi Łasica pchnął lekko
drabinę na której stało wiaderko z wodą, wylewając całą zawartość na jego
osobę. Ślizgon wybuchnął wrednym śmiechem.
-A ty, Weasley o wiele lepiej wyglądasz jak jesteś mokry.
Przynajmniej twoje kłaki zasłaniają połowę tego co nazywasz twarzą.
-CZY NAPRAWDĘ MUSZĘ WAS PILNOWAĆ, ABY BYŁ TUTAJ SPOKÓJ?!
JESZCZE WAM MAŁO?!
Za nimi stanęła Hermiona patrząc na nich z wściekłością. Ron
i Draco zachowywali się jak małe dzieci. Nie można było ich zostawić samych, bo
już po chwili coś musiało się wydarzyć. Obydwoje podskoczyli z lekkim strachem
na dźwięk jej głosu i przez następne półgodziny pracowali w ciszy. Żadne z nich
nie chciało zarobić następnej kary. Między nimi jednak musiała nastąpić jakaś
rywalizacja. Przecież Draco Malfoy nie będzie gorszy od jakiegoś Weasleya w
czymś tak tandetnym jak czyszczenie pucharu! Z precyzją i skupieniem więc
starał się czyścić trzymane nagrody. Z drugiej jednak strony wciąż czuł się
poniżony. Jakim prawem on, Dracon Lucjusz Malfoy musiał jak jakiś mugol czyścić
głupie puchary?! To było nie do przyjęcia, okropne, hańbiące..
-Malfoy, całkiem nieźle. Powinieneś zastanowić się nad taką
pracą. Zacznij pobierać praktyki u Filcha. –powiedziała z ironią Gryfonka.
–Ron, musisz się trochę przyłożyć.
Blondyn posłał mu triumfujące spojrzenie. Weasley spojrzał
na niego ze złością. Postanowił jednak nie zwracać na blondyna uwagi. Miał też
dość panującej ciszy, więc ostrożnie spróbował zagadać do przyjaciółki.
-Hermiono, jutro jest niedziela, no nie?
-Brawo, dziesięć punktów dla Gryffindoru za znajomość dni
tygodnia. –rzucił do niego Draco.
Hermiona puściła jego uwagę koło uszu, ale kącik ust zadrgał
jej jakby chciała się uśmiechnąć. Przybrała jednak obojętną minę. Nie pozwoli,
aby Malfoy sobie pomyślał, że potrafi ją rozbawić.
-Tak, Ron. I co w związku z tym?
-Mieliśmy iść jutro do Hogsmeade, ale Harry nie może.
Dumbledore go wezwał. Może pójdziemy we dwoje? Jest ładna pogoda, więc po co
siedzieć w zamku? –zapytał z nadzieją.
Draco oderwał się od czyszczenia pucharu za pomoc dla szkoły
i spojrzał wyczekująco na dziewczynę. Dlaczego go obchodziło, to czy się zgodzi
czy nie? Dlaczego poczuł, że jego serce niebezpiecznie bije, a w żołądku rośnie
nieprzyjemna gula? Zacisnął drżące ze złości pięści wbijając w nią swój wzrok.
-Eee, no jasne, czemu nie. –uśmiechnęła się trochę krzywo
Hermiona.
-To super! –rozpromienił się Rudzielec i wrócił do swojej
pracy nucąc pod nosem. Był bardzo z siebie zadowolony. Wyglądał jakby brakująca
energia powróciła do niego ze zdwojoną siłą.
Ślizgon zaś cały czas patrzył na Hermionę. Nie wiedziała dlaczego,
ale ten wzrok wyglądał na taki oskarżający, zdenerwowany… zazdrosny? To nie
było możliwe, aby Malfoy był o nią zazdrosny. Nie, nie, na pewno nie. Tylko
dlaczego w tym momencie szare tęczówki przewiercały ją na wylot, a ona nie
potrafiła odwzajemnić ich spojrzenia?
~~*~~
Po niecałych dwóch godzinach chłopaki wreszcie skończyli.
Zbliżała się już północ. Oboje zaczęli rozciągać zmęczone mięśnie rąk. Nie byli
przyzwyczajeni do sprzątania w mugolski sposób. A czy Malfoy w ogóle był
przyzwyczajony do sprzątania? Z radością więc przywitali koniec męczarni. Draco
podszedł niepewnie do Hermiony.
-Idziesz, Granger?
Hermiona zdziwiła się jego widokiem. Tyle dzisiaj nabroił, a
śmie pytać ją czy z nim idzie?! On chyba jest nienormalny! Uniosła wysoko brwi
patrząc na niego z niedowierzaniem.
-Daj spokój. Swoje odrobiłem, a i tak idziemy w to samo
miejsce. Nie zabiję cię przecież.
Zastanawiała się jeszcze chwilę, lecz pokiwała lekko głową. Zawsze
lepiej wracać z kimś niż samemu. Nawet jeżeli twoim towarzyszem jest Malfoy. Popatrzyła
z ukosa na Rona. Rudy miał nietęgą minę.
-Może cię odprowadzić? –zapytał z nadzieją.
-Nie, nie ma potrzeby. Przecież Malfoy mieszka tam gdzie ja.
Dam radę.
Ron wyglądał na zawiedzionego, ale podszedł do niej i
przytulił na pożegnanie. Draco uśmiechnął się kpiąco na widok jego miny.
-Dobranoc, Hermiono. –pocałował ją w policzek. –Do jutra. A
ty, Malfoy coś jej zrób, a cię zabiję.
-Już się boję. –zadrwił.
Dziewczyna trochę zaskoczona i zarumieniona odpowiedziała przyjacielowi
„dobranoc” i ruszyła z blondynem do Pokoju Wspólnego. Nie bardzo podobała jej się
sytuacja z Ronem. Miała wrażenie, że jego uczucie coraz bardziej się powiększa,
a ona nie chciała mu robić nadziei. Nie była gotowa na związek z nim. Sama nie
wiedziała co czuje.
Draco przez większość drogi milczał. Bił się brutalnie ze
swoimi niedorzecznymi myślami. Z jednej strony cieszył się z miny Łasica, gdy
Granger odmówiła odprowadzenia, a z drugiej był zdenerwowany tym, że jutro
wybierają się razem do Hogsmeade. Był pewny, że rudzielec czuje coś do
dziewczyny. I to coś więcej niż przyjaźń. W pewnym momencie jakby nie panując
nad emocjami wybuchnął.
-To co, Granger… jutro randka z Wieprzlejem?
-Nie randka, tylko spotkanie z przyjacielem. –poprawiła go
machinalnie.
-Przyjacielem? On ma chyba ochotę na coś więcej..
Hermionie natychmiastowo przypomniała się sytuacja z balu
bożonarodzeniowego w czwartej klasie. Ron również powiedział wtedy podobne
słowa, tylko mając na myśli Wiktora Kruma. Weasley był wtedy chorobliwie zazdrosny.
Jednak Malfoy nie mógł być przecież zazdrosny.
-Nie! I o co ci chodzi? Gdyby to nie chodziło o mnie, to pomyślałabym,
że jesteś zazdrosny.
-Ja? Zazdrosny? –prychnął. -Proszę cię. Po prostu śmieszy
mnie nadzieja tego idioty. A poza tym, Malfoyowie nie bywają zazdrośni. To
ludzie są zazdrośni o Malfoyów.
Tym razem to Hermiona prychnęła.
-A w szczególności nie bywają zazdrośni o szlamy?
-W szczególności! –przyznał jej rację Draco. –No, no, mówisz
o sobie tak otwarcie? Przyznajesz się do bycia szlamą?
Hermionie zrobiło się przykro. Odkąd między nimi tyle się
dzieje, miała nadzieje, że zmieni się też jego charakter. Co prawda nikłą,
malutką iskierkę nadziei, że przestanie ją chociaż wyzywać. Nie liczyła na
wielką przyjaźń i przeprosiny z jego strony. Skoro ją całuje to po cholerę
nazywa szlamą?! Draco Malfoy zawsze pozostanie cyniczny, arogancki i będzie
miał na sobie łatkę dupka.
-A co w tym takiego? Wszyscy o tym wiedzą. A poza tym, przez
tyle lat zwracasz się do mnie tym przecudownym przezwiskiem, więc już mnie nie
rusza. –skłamała.
-Nie? To czas znaleźć jakieś nowe! Może brudnokrwista?
-Myślałam, że stać cię na więcej. –zironizowała. –Przecież
jesteś mistrzem obelg.
-Granger, pochlebiasz mi. Szybko mnie przejrzałaś.
-To nie jest zbyt trudne z takim małym mózgiem..
-Nie przeginaj! –złapał ją boleśnie za ramię i odwrócił w
swoją stronę patrząc na nią groźnie.
-Bo co?! Naślesz na mnie tatusia czy może Voldemorta?! –w
jej oczach niebezpiecznie zabłysły łzy. Nie chciała się rozpłakać. Nie przy
nim. Nie chciała dawać mu satysfakcji, że ponownie płakała przez niego.
-Nie warto tracić na ciebie czasu. –warknął, lecz zwolnił
uścisk palców.
Nie zorientowali się, że stali już w swoim salonie. W tym
samym miejscu stali wczoraj, a później wydarzyło się TO. Hermionę przeszedł
dreszcz na to wspomnienie. Jak na złość, nie był to nieprzyjemny dreszcz.
-Wiesz co, Malfoy? Jedno mnie zastanawia. Nie brzydziłeś się
całować szlamy?! A może od razu potem pobiegłeś zdezynfekować się Domestosem?
-Granger.. –zaczął spokojnie widząc gromadzącą się w jej
oczach coraz większą ilość łez. Teraz już na pewno nic przez nie widziała, lecz
była silna i nie pozwoliła im wypłynąć. Patrzyła na niego dzielnie. Draconowi
zrobiło się głupio. Ne planował doprowadzać jej do łez. Kiedyś mu to nie
przeszkadzało, więc co się zmieniło?
-Malfoy, daj mi spokój. Nie wiem o co ci chodzi, ale po
prostu mnie zostaw! Nazywaj szlamą, rób to co wcześniej, ale nie mieszaj mi w
życiu!
Draco chwilę świdrował ją zaskoczonym wzrokiem. Czy aż tak
bardzo niszczył jej życie, że miała go dosyć? Nie powinien być tym przecież
zaskoczony.
-Jak chcesz. –powiedział chłodno.
Odwrócił się i ruszył do swojego pokoju. Stanął jednak
trzymając dłoń na klamce.
-„Jak chcesz?!” Nie stać cię na więcej?! A gdzie „szlamo”,
„szlamciu”?!
Chłopak nie odpowiedział tylko trzasnął z całej siły
drzwiami od dormitorium. Nie potrafił się odwrócić. Wiedział, że jej łzy w
końcu wydostały się na zewnątrz. Z nieznanych przyczyn jego serce; serce, które
posiadał, niebezpiecznie ukuło.
Hermiona ześliznęła się plecami po drzwiach płacząc. Była
słaba. Była naiwna. Była głupia.
~~*~~
Nadeszła niedziela. Czas odpoczynku dla uczniów. Tego dnia
nie było lekcji, a odbywały się wyjścia do wioski nieopodal Hogwartu. Wioska
Hogsmeade była całkowicie zamieszkana przez czarodziejów. Właśnie w stronę
jednej z kawiarenek zmierzała dwójka przyjaciół Gryfonów. Ronald Weasley i
Hermiona Granger. Droga mijała im w przyjemnej i wesołej atmosferze. Każde z
nich miało inne odczucia w stosunku do drugiej osoby. Hermiona traktowała Rona
jak brata, najlepszego przyjaciela. Kochała go, ale nie tak jakby młody pan
Weasley tego oczekiwał. Prawda, kiedyś była w nim zakochana, ale teraz już nie
czuła tego co wcześniej. Natomiast Ron, był zakochany. Zakochany na zabój w
swojej przyjaciółce i miał nadzieję, że wypad we dwoje coś zmieni pomiędzy
nimi.
-Nigdy tutaj nie byłam. –powiedziała Hermiona, gdy stanęli
przed malutkim lokalem.
-Och, naprawdę? Ja tutaj kiedyś przyszedłem na chwilę.
Bardzo przytulne miejsce. Panie przodem. –uśmiechnął się i otworzył drzwi
Gryfonce.
Gdy dziewczyna weszła do środka zatkało ją. Wszędzie
siedziały zakochane pary, a miejsce było tak przesłodzone, że dziewczynie
zrobiło się słabo. Nie chcąc urazić uczuć Rona powiedziała:
-Chyba nie ma nigdzie wolnego miejsca.
-Jest. Zobacz, tam w rogu!
Hermiona przeklęła w duchu i ruszyła w miejsce wolnego
stolika. Rozsiedli się wygodnie, a po chwili podeszła do nich pulchna babcia z
zamiarem przyjęcia zamówienia. Uśmiechnęła się do nich uprzejmie.
-Co podać, kochani?
Ron spojrzał na przyjaciółkę wyczekująco.
-Proszę o gorącą czekoladę oraz ciasto czekoladowe.
-Oczywiście. A dla twojego chłopaka?
Hermiona już chciała wyprowadzić babulinkę z błędu, gdy
przerwał jej Ron z szerokim uśmiechem.
-Proszę o to samo.
-Dobrze, proszę poczekać pięć minut. –powiedziała
dobrodusznie staruszka, odchodząc od stolika.
Zapadła krępująca cisza. Hermiona zaczęła rozglądać się po
lokalu udając zaciekawienie, byle tylko nie patrząc na przyjaciela. Ku jej
przerażeniu wszędzie wisiały różowo złote serpentyny, jemioły, a z sufitu spadały
kolorowe kwiatki.
Harry
chyba wspominał o tym miejscu. -Pomyślała
brązowooka.- Był tutaj dwa lata temu z
Cho. I tak, miał rację. Tu jest zbyt słodko.
-Przytulnie tutaj, prawda? –zagadnął chłopak przyglądając
się dziewczynie.
-Ee, tak. A więc… jak znalazłeś to miejsce?
-Ech, trafiłem tu z Lavender rok temu. Wtedy uważałem, że to
miejsce to totalna masakra, ale teraz stwierdzam, że to był idealny wybór.
–wyszczerzył się.
-Taak, świetny. –Hermiona uśmiechnęła się nieszczerze.
Z biegiem czasu atmosfera zaczęła się rozluźniać. Rozmowy
były coraz swobodniejsze i mniej wymuszone. Rozmawiali o szkole, nauczycielach, Harrym, Ginny i jej dziwnym
zachowaniu (Hermiona nie chciała wydawać przyjaciółki, że zaczęła znikać), o
Malfoyu (Hermionie niezbyt się podobał ten temat) i egzaminach, a także o przyszłości.
Wszystko by było bardzo fajnie, gdyby nie fakt, że Ron coraz bardziej
przybliżał swoją rękę do jej ręki, która leżała na stoliku obok filiżanki.
Gryfonka wiedziała, że nie może zrobić zbyt gwałtownego
ruchu, żeby nie zranić przyjaciela. Nie chciała robić tego w ten sposób. Mogłoby
go to speszyć, lub zepsuć atmosferę. Naprawdę dobrze i miło spędzało jej się z
nim czas. Zaczęła więc się skupiać, aby lekko przesunąć dłoń, gdy drzwi
kawiarenki otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł nie kto inny jak Draco
Malfoy. Towarzyszyła mu tego dnia plastikowa Ślizgonka z młodszego rocznika.
Malfoy rozejrzał się znudzonym wzrokiem po pomieszczeniu, a jego oczy zabłysły
satysfakcją, gdy dostrzegł Granger wraz z Weasleyem. Nawet się nie
zastanawiając ruszył w ich stronę.
-Jazda stąd. –wygonił dwójkę trzecioroczniaków ze stolika
obok dwójki Gryfonów.
-Kultura osobista by cię zabiła, co Malfoy? –syknęła
Hermiona. Nadal była wściekła za wczorajszą noc. Blondyn spojrzał na nich
udając zaskoczenie, jakby dopiero teraz ich zauważył.
-Ooo, Granger i Wiewiór. Jaka niemiła niespodzianka. Czyżby
randka? –zapytał ironicznie.
-Tak, Malfoy i zajmij się lepiej swoją panienką, a nie nam
zawracasz dupę. –odpowiedział Ron rozeźlony. Czy ten dupek musiał się pojawiać
wszędzie i niszczyć każde jego plany?
-Weasley, nie tak ostro. Nie interesujesz mnie ty i twoje
„randki”. –odpyskował blondyn pokazując cudzysłowie w powietrzu palcami, a
następnie spojrzał na Hermionę lustrując ją wzrokiem od góry do dołu. Musiał
przyznać, że wyglądała dzisiaj całkiem nieźle. Czując na sobie jego palące
spojrzenie zarumieniła się i zwróciła do Rona.
-O czym mówiłeś przed chwilą? Bo wypadłam z wątku.
Ron zawstydził się lekko, a na policzki wkroczyły szkarłatne
rumieńce. Na pewno był czymś zażenowany.
-Eee, no boo…
Ze stolika Malfoya zaczęły dochodzić dźwięki mlaszcząco
ssące, co jeszcze bardziej onieśmieliło Rona. Hermiona za to zaczęła się
denerwować. Czy Malfoy to robił specjalnie?! Uśmiechnęła się do przyjaciela
sztucznie próbując go zachęcić.
-Tak, Ron? –zapytała głośniej, próbując zagłuszyć odgłosy.
-Chciałem, ee..powiedzieć ci coś ważnego.
-Więc? –próbowała dociec Granger. Chciała już stąd tylko
wyjść.
-Więc..Hermiono…
jaciękochamiczychciałabyśzostaćmojądziewczyną?
Hermiona zamarła. Czy dobrze usłyszała? On chyba właśnie nie
wyznał jej miłości? Przy sąsiednim stoliku nagle też ucichły mlaszczące
dźwięki. Draco również zamarł. Czy się przez przypadek nie przesłyszał? Czy
Weasley właśnie nie powiedział Granger, że ją kocha? Z lekkim zaciekawieniem i
niechcianym niepokojem zaczął się przyglądać dwójce Gryfonów.
-Draco, dlaczego przerwałeś? Proszę, wróćmy do tego.
–zaczęła jęczeć do ucha wkurzająca Ślizgonka, którą wziął na „randkę.”
-Zamknij się. –warknął tylko.
Dziewczyna założyła obrażona ręce na piersi, ale siedziała
cicho.
-Eee, Ron… Mógłbyś powtórzyć wolniej, bo nie zrozumiałam?
–zapytała Hermiona z przyklejonym uśmiechem.
Ron wziął głęboki oddech i powiedział tym razem wyraźniej:
-Hermiono, kocham cię i chciałbym zapytać, czy zostaniesz
moją dziewczyną?
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Była tym po prostu
zaskoczona. Ron był jej najlepszym przyjacielem. To prawda, kiedyś czuła coś do
niego. Teraz jednak nie była pewna tego, jakim uczuciem darzy chłopaka. Zbyt
bardzo się różnili, on miał zbyt wybuchowy charakter. Co chwilę się kłócili, a
jeszcze niedawno nazwał ją puszczalską szlamą. Zerknęła na Dracona, który się
jej przyglądał w oczekiwaniu. Ponownie wydawało jej się, że patrzy na nią
oskarżycielsko czekając na jej ruch.
-Ron..ja..muszę się zastanowić… Sama nie wiem… Daj mi czas,
dobrze?
-Oczywiście. –zmarkotniał Rudzielec. Na pewno miał nadzieję,
że Hermiona odwzajemnia jego uczucia i od razu rzuci mu się na szyję. Widocznie
jej obawa nie wytrąciła go jednak z równowagi. Był pewny, że Hermiona mu nie
odmówi. Ze względu na ich przyjaźń. Czuł się jakby już teraz była jego.
Złapał rękę przyjaciółki przyciągając ją do siebie z
zamiarem pocałowania, ale Gryfonka szybko się od niego odsunęła wyrywając z
jego uścisku. Spojrzała na niego ze złością.
-Ron! Powiedziałam ci, że muszę się zastanowić!
Weasley nie przejął się tym. Wzruszył tylko ramionami.
-Dlaczego musisz się zastanawiać? Przecież się zgodzisz.
Nawet nie wyobrażam sobie innej odpowiedzi. Przyjaźnimy się ze sobą dość długo.
Nie wystarczasz mi jednak jako przyjaciółka. Chcę żebyś była moją dziewczyną.
Hermiono, musisz nią być. –powiedział niemal błagalnie. –Zresztą… Nie obraź
się, ale chyba nie chcesz zostać sama, co? Nie wiem czy ktoś będzie cię chciał.
Może nie jesteś brzydka, chociaż jest dużo ładniejszych dziewczyn, ale jesteś
dość… przemądrzała. Ja jednak w tobie to cenię.
Auć. Zabolało. Hermiona z początku nie wiedziała co na to
odpowiedzieć. Ron zawsze był znany z tego, że miał trudny charakter, lecz nigdy
by się nie spodziewała po nim takich słów. Już po raz kolejny się na nim
zawiodła. Nie zamierzała jednak słuchać pod swoim adresem czegoś takiego.
-To, że ci nie wystarczam, nie znaczy, że zrobię to czego
chcesz! Ja też mam swoje życie i podejmuję własne decyzje, wiesz?! Masz rację,
może nie jestem najpiękniejsza, ale wierzę, że znajdzie się ktoś odpowiedni,
kto zaakceptuje mnie w całości! –wstała gwałtownie. –Wrócę już do zamku. Sama.
Zobaczymy się później.
Wzięła torebkę i wybiegła z lokalu. Draco zauważył lecącą
łzę. Spojrzał na Łasica z politowaniem.
-Weasley, jak można być tak tępym? Ty serio nie wiesz jak
się obchodzić z kobietami. Żałosne –powiedział kpiąco i opuścił lokal wraz ze
swoją towarzyszką.
Ale
o co jej chodzi? -zastanowił się Ron, patrząc tęsknie
na zamknięte drzwi kawiarenki.
~~*~~
Ron
jest dupkiem! Jak mógł tak powiedzieć?! I co teraz?! Jak mu odmówię, to on nie
będzie chciał się ze mną przyjaźnić?! Łaski bez!
Przeszła szybkim tempem przez bramy Hogwartu i ruszyła na
szóste piętro. Czuła się okropnie. Jak Ron mógł jej to zrobić?! Ośmieszył ją, a
do tego obraził przed połową szkoły! Dobrze widziała kpiące uśmiechy uczniów.
Nie spodziewała się tego po nim. Ron bardzo się zmienił. Lecz prawdopodobnie na
gorsze. Ze złością poczuła, że na kogoś wpada. Okazało się, że był to Harry.
-Hej, co tam? Gdzie Ron? –zapytał ze znaczącym uśmiechem.
-W Hogsmeade. –odpowiedziała chłodno.
Mina Harry’ego wskazywała na to, że dokładnie wiedział o
zamiarach przyjaciela. Poczuła jeszcze większą, gotującą się w niej złość.
-Nie szliście razem? –zapytał zaskoczony.
-Szliśmy, ale jak widzisz to nie wróciliśmy!
-Stało się coś? –podszedł do niej i łagodnie dotknął jej
ręki.
-RON JEST DUPKIEM! –krzyknęła i nie czekając na jego reakcję
ruszyła dalej. Nie chciała z nim o tym rozmawiać. Musiała to sobie przemyśleć
na spokojnie.
Harry spojrzał za przyjaciółką zdezorientowany.
Co
tam się wydarzyło?
*
-Gorzej być chyba nie może.. -mruknęła i skuliła się na
łóżku w swojej sypialni. -Najpierw nie
wiem dlaczego, ale zdenerwował mnie widok Malfoya z tą dziewczyną, potem
jeszcze pytanie i wyznanie Rona… no i jeszcze stwierdzenie, że ja muszę być
jego dziewczyną, bo on tak chce… Wszyscy faceci to idioci!
Poczuła jak spod jej powiek wypływają gorące łzy. Ponownie
płakała. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej.
Świetny
rok nie ma co! krzyknęła w myślach.-Płakanie zaczyna się robić rutyną!
Teraz już rozpłakała się na dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz