Hermiona cały czas płakała. Nie miała siły na nic. Chciała
wylać swoją złość i rozczarowanie. Nie wiedziała ile tutaj już siedziała.
Skulona na łóżku, wtulając się w poduszkę, która była już cała czarna i mokra
od słonych łez i tuszu do rzęs. Wzdrygnęła się lekko, gdy do drzwi ktoś zaczął
się dobijać. Nie chciała nikogo widzieć. Obawiała się, że to może być Ron. Jego
w tym momencie chciała widzieć najmniej.
-NIE MA MNIE! –krzyknęła do nieproszonego gościa, orientując
się z niezadowoleniem, że pukanie nie ustaje.
W drzwiach jej pokoju pojawiła się głowa jej współlokatora.
No pięknie, jeszcze jego tutaj brakowało. Była trochę zaskoczona jego widokiem.
Po co Malfoy miałby do niej przychodzić? Patrzyła na niego oczekująco z
mieszaniną złości i zdezorientowana.
-Granger, może Wiewiór by w to uwierzył, ale ja mam więcej
mózgu niż on.
-Czego chcesz? –warknęła. Wspominanie o rudzielcu w tym
momencie nie było najlepszym pomysłem.
Draco wszedł głębiej do pokoju niezrażony jej warczeniem,
lecz nie odpowiedział na pytanie. Sam nie wiedział dlaczego tutaj przyszedł.
Czuł, że musi? Ale po co? Co go ona obchodzi? Jest przecież tylko szlamą… Na
początku chciał się trochę z niej ponaśmiewać i pogratulować tego, że dała
Weasleyowi kosza. Jednak teraz stał przed nią nie wiedząc co zrobić.
-Dlaczego płaczesz? –odpowiedział więc pytaniem na pytanie.
-Nie płaczę. –burknęła wciąż zdezorientowana –A zresztą co
cię to obchodzi?!
No
właśnie… co?
Nigdy nie znajdował się w podobnej sytuacji. Nie
interesowały go ryki dziewczyn. Często spotykał się z tym, że to z jego winy
płakały. Nawet Granger. Tylko nie tym razem. Teraz wyglądała tak niewinnie z
podpuchniętymi oczami i potarganymi włosami. Spojrzał na nią chłodnym wzrokiem.
Nie chciał jej pomagać. Nie był od tego. Miała przyjaciół, a on był tylko jej…
wrogiem. Chciał się odwrócić na pięcie i po prostu wyjść, ale słowa z jego ust
wypłynęły szybciej niż zdążył się powstrzymać.
-Ślepy nie jestem. Granger, chcę ci pomóc, więc z łaski
swojej nie wydzieraj się na takie osoby, które z własnej woli przychodzą z
pomocą. –zignorował jej pytanie i podszedł powoli do niej. Usiadł na jej łóżku
zachowując bezpieczną odległość. Zdzielił się mentalnie za to co właśnie
wyprawiał. Czy to nie było poniżej jego godności? Widział jej spojrzenie.
Czekoladowe oczy wpatrywały się w niego z niedowierzaniem. Nic dziwnego, on sam
również nie czuł się bardziej komfortowo.
-A więc, Granger? Dlaczego to maltretujesz swoją poduszkę?
–zapytał z lekką chrypką. Słowa ledwie przechodziły mu przez gardło.
-Nie mam powodu by ci się zwierzać, Malfoy.
-Oczywiście, że nie. –przewrócił oczami. –Tyle, że jestem
tutaj jedyną osobą, która aktualnie zaproponowała ci.. pomocną dłoń.
-I to jest właśnie najdziwniejsze. Dlaczego to jesteś ty?
–zapytała cicho. Dlaczego nie było tutaj Harry’ego czy Ginny. Nie
zainteresowali się tym, że przez tak długi czas jej nie ma? Dlaczego na ich
miejscu siedział Malfoy? Ślizgon milczał nie wiedząc co powiedzieć, a ona
wybuchnęła głośnym szlochem. -Ron jest dupkiem!
Na ustach Dracona pojawił się kpiący uśmieszek. Przez jego
ciało przeszedł również cień ulgi. W końcu wykazała jakąś chęć rozmowy.
-A teraz powiedz coś, czego nie wiem.
Hermiona głośniej zaszlochała, ale uśmiechnęła się
delikatnie przez łzy. Czyżby ją tym rozbawił?
-Jak zapewne słyszałeś, Ronald zapytał mnie o chodzenie.
Powiedziałam mu, że się zastanowię, ale on postawił z góry, że się zgodzę i
chciał mnie już całować. Na dodatek powiedział, że nie mam innego wyboru jak
się zgodzić. Na pewno jeżeli mu odmówię, to zerwie naszą przyjaźń. Nie chcę
tego. Nie chcę stracić przyjaciela. On jest dla mnie ważny, nawet jeżeli
zachowuje się jak skończony idiota. Jednak nie potrafię z nim być jako para.
–powiedziała na wydechu po czym ponownie skuliła się w sobie. Była zaskoczona
swoją szczerością. Właśnie zwierzyła się z wszystkiego Draconowi Malfoyowi.
Apokalipsa!
-Debil. –podsumował Ślizgon. –Ale nie wiedziałem, że z
Wiewióra takie ziółko.
Spodziewała się czegoś więcej po Malfoyu? Rady, uspokojenia,
pocieszenia? Nawet jeżeli siedział tutaj z nią, to nie do końca ją to
pocieszało. Oczywiście, jego obecność zadziała na nią kojąco, lecz nie powinna.
Dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Wybuchła jeszcze głośniejszym szlochem
kuląc kolana pod brodę, a twarz schowała w poduszkę tłumiąc dźwięki. Nadal czuła się okropnie. Teraz była
dodatkowo zawstydzona. Nie powinna się tak zachowywać przy Ślizgonie. Czy
zapomniała kim on jest? Niedługo znajdzie sposób aby zacząć się z niej
naśmiewać, wyrzucać słabości. Jak oparzona podniosła wzrok na niego, gdy
poczuła jak łapie ją za rękę. Trzymał ją delikatnie, wodząc po jej wierzchu
kciukiem. Jak zahipnotyzowana zaczęła się w to wpatrywać. Miał takie delikatne,
duże palce. Poczuła jak na chwilę zapomina o płaczu, czując przechodzące prądy.
Zerknęła na blondyna. Siedział z nieodgadnioną miną. Lekko speszony,
niezadowolony. Nie wiedziała jaką walkę teraz w sobie toczył. Trzymał jej dłoń
i bił się z myślą, aby nie wziąć jej kruchego, zranionego ciałka w objęcia. Nie
wiedział skąd u niego takie myśli. To wszystko było dla niego nowe. Ta Gryfonka
wzbudzała w nim niesamowite uczucia i gesty. Nie czuł się nigdy zobowiązany do
pocieszania ani takich gestów. To po prostu było nie w jego stylu.
-Cicho, Granger. Nie płacz. –zaczął ją uspakajać. Mówił tak cicho, że ledwo było go słychać.
Jednak ona słyszała. Przysunęła się do niego w chwili słabości i oparła głowę
na jego ramieniu. –Wiewiór to bezmózgi pawian i nie warto wylewać łzy przez
kogoś takiego.
Zaśmiała się cicho. Teraz już nie płakała. Była w zbyt dużym
szoku tym co się działo w tym mimencie. Siedzi w swojej sypialni z Draconem
Malfoyem na łóżku. Opiera się o niego, a on pociesza ją, nakreślając kciukiem
na jej dłoni nerwowe wzorki. Ta sytuacja była absurdalna, magiczna. Poczuła się
jak ogarnia ją chwila zapomnienia. Potrzebowała bliskości. Dlaczego nie ma z
tego skorzystać? Ignorując to, kto siedzi obok mocno wtuliła się w jego tors
umieszczając twarz w zagłębieniu przy jego szyi. Zaciągnęła się jego przyjemnym
zapachem. Mięta, czekolada… i do tego… czuła jakby mięta była zmieszana z dymem
papierosowym. Malfoy na pewno nie pali mugolskich używek, więc dlaczego tak
pachniał? Nie miała pojęcia, ale podobało jej się to. Poczuła jak jego ciało
się spina pod jej dotykiem i oddechem. Czekała na odrzucenie, odepchnięcie, ale
nic takiego nie nastąpiło. Poczuła jak niezdarne, krzywe ruchy rąk
prawdopodobnie mające na celu ją pocieszyć z niepewnością zaczynają klepać ją
po plecach i głaskać po włosach.
Draco Malfoy był jak sparaliżowany. Nie spodziewał się tego.
Właśnie tuliło się do niego drobne ciałko Gryfonki. Była taka ciepła, niewinna
i krucha. Nie potrafił ruszyć się z miejsca. Bał się, że ją wystraszy, że ta
chwila nagle pęknie, a ona spojrzy na niego i zacznie obrażać jak zwykle. Nigdy
przedtem nie siedział z płaczącą dziewczyną. Nie bawił się nigdy w przyjaźnie,
pomoce i zwierzania. Nie potrafił pocieszać. Był w tym beznadziejny, bo nigdy
tego po prostu nie robił. A teraz siedział tak po prostu i przytulał JĄ.
Granger. Szlamę. Przez chwilę przez jego myśli przemknął ojciec. Gdyby go teraz
zobaczył… Zorientowałby się, że wszystkie zasady, które mu wpajał od dziecka po
prostu w tej chwili z niego uleciały. Oplótł ją ramionami delikatnie, mocniej
ją do siebie przyciągając. Upajał się jej zapachem. Jej bliskością. Chciał, aby
ta chwila jeszcze trwała. Całkowicie się zapomniał.
-Wiesz, Malfoy. –zaczęła cicho. -Bo on powiedział, że
zostanę sama. Że… że nikt nie będzie mnie chciał, bo… bo jestem przemądrzała i…
wcale nie jestem aż tak ładna.
Nie mógł zauważyć rumieńców wpełzających na jej policzki.
Była zawstydzona, zażenowana, że to powiedziała, ale męczyła ją ta sprawa. Czy
oczekiwała, że Ślizgon temu zaprzeczy?
-Słyszałem, co mówił Weasley. Nie słuchaj go. Musi mieć
naprawdę beznadziejny gust, skoro tak mówi. To prawda, może i jesteś trochę
przemądrzała, ale do tego da się przyzwyczaić.
Hermiona odsunęła się od niego i spojrzała ze zmarszczonymi
brwiami na jego bladą twarz. Draco zamknął oczy i przeklął w duchu.
Merlinie,
coraz bardziej się pogrążam…
-Czy ty właśnie zaprzeczyłeś temu, że jestem brzydka?
-Tego nie powiedziałem! Zresztą… Granger, nie psuj chwili.
Jestem wyjątkowo miły więc korzystaj! Tak nie będzie codziennie. Wiesz, że nie
należę do typu grzecznych i miłych chłopców.
Wiedziała. Bardzo dobrze wiedziała. Lecz mimo wszystko ją do
niego ciągnęło.
-Dlaczego właściwie to robisz? –zlustrowała go spojrzeniem.
-Co robię? –udał zaskoczonego błądząc szarymi oczami po
suficie.
-Przyszedłeś do mnie, słuchasz moich zwierzeń, próbujesz
pocieszać i… inne rzeczy.
Chciała powiedzieć „przytulasz”, ale rozmyśliła się szybko.
Malfoy zamknął oczy i westchnął. Miała wrażenie, że czuje się zażenowany i
osaczony.
-Granger, nie myśl sobie za dużo. Wcale mnie nie
interesujesz, ale denerwuje mnie Weasley. Mam dziś dzień dobroci, nawet dla
ciebie.
-Nawet dla szlamy? –uniosła brew do góry.
-Uważaj na słownictwo! –warknął, patrząc na nią ze złością.
Hermiona jeszcze wyżej uniosła brwi. To był krępujący, dziwny moment. Chwilowy
czar prysł, a ona delikatnie się od niego odsunęła lekko… zawiedziona.
Wzdrygnęła się, gdy zaczął się ironicznie śmiać. Spojrzała na niego pytająco.
-O co ci chodzi? –zapytała z lekkim niepokojem. Czyżby to
już teraz miał się z niej ponownie nabijać?
-Tak sobie myślę… Skoro on zrobił ci coś takiego, to
może... załatw go jego własną bronią?
-Jak? –uniosła zaciekawiona brwi.
Draco uśmiechnął się wrednie i przysunął do niej lekko.
Szybko opowiedział plan na który wpadł, powodując na jej ustach lekki uśmiech.
Gdy wszystko powiedział, otarł delikatnie z jej policzków wysychające łzy i
wstał.
-Ja się zbieram, bo mam dzisiaj w końcu mój męski wieczorek!
Do zobaczenia, Granger!
Chciał w końcu opuścić jej pokój, lecz stanął jak wryty
słysząc jej cichy głosik.
-Draco.. –odwrócił się w jej stronę z obojętną miną.
-Dziękuję. –powiedziała cicho i uśmiechnęła się do niego. Tak… prawdziwie.
-Nie ma za co. –odpowiedział jej także szczerym, ale
delikatnym uśmiechem i wyszedł. Gdy tylko znalazł się w salonie, to oparł się o
ścianę i zamknął oczy. Jego myśli były chaotyczne, sam nie do końca dowierzał
co się przed chwilą działo. Ręce wciąż mu się trzęsły, czuł jej dotyk i zapach.
Co
to wszystko było?
*
Chwilę po wyjściu Dracona, do jej pokoju wpadł Harry.
Wyglądał na szczerze zmartwionego i zaniepokojonego. Szybko do niej podszedł i
złapał delikatnie za ramiona patrząc w jej ciepłe oczy.
-HERMIONA! TAK! RON JEST SKOŃCZONYM IDIOTĄ! PROSZĘ CIĘ, NIE
PRZEJMUJ SIĘ NIM!
-Ale, Harry..
-JESTEŚ MOJĄ NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĄ I JUŻ Z NIM POGADAŁEM,
ŻE ZACHOWAŁ SIĘ JAK ŚKOŃCZONY KRETYN!
-Harry!
-PRZYŁOŻYŁEM MU TEŻ! JESTEM PO TWOJEJ STRONIE! MOŻESZ MI
UFAĆ, HERMIONO.
-HARRY!
Chłopak w końcu zareagował. Zdziwił się widząc, że jego
przyjaciółka stoi szeroko uśmiechnięta. Co prawda, miała opuchnięte i
zaczerwienione oczy, ale nie zauważył, aby jej uśmiech był nieszczery.
Wpatrywała się w niego z rozbawieniem.
-Nic się nie stało, pogadam z nim o tym jutro.
-Ron mówił, że wyszłaś zdenerwowana.
-Bo wyszłam, ale przemyślałam to sobie i już jest lepiej.
Naprawdę, Harry. –dodała, gdy jego wzrok wciąż wydawał się być niepewny.
-Cieszę się. –przytulił się do przyjaciółki. –Jesteś dla
mnie jak siostra i nie pozwolę, żeby ktoś cię krzywdził, wiesz?
-Wiem, i dziękuję ci za to, Harry. –pocałowała bruneta w
policzek. –Gdybym miała takiego idealnego chłopaka jak ty… -zaśmiała się wesoło
wciąż się do niego przytulając.
-Ach, księżniczko, mówisz, że się za mnie bierzesz?
-Oczywiście, mój książę. –mrugnęła do niego.
-A może zechcesz mi towarzyszyć na kolację, panno Granger?
-Z miłą chęcią, panie Potter.
Wzięła zielonookiego pod ramię i wyszli śmiejąc się do
Wielkiej Sali na kolację. Tak, Harry to był wspaniały przyjaciel. Zawsze
wiedziała, że mogli na sobie polegać. Teraz dodatkowo ją w tym upewnił.
~~*~~
Draco właśnie wychodził z dormitorium, gdy zatrzymał się
gwałtownie. Z sypialni obok wychodziła Granger wraz z Potterem. Wyglądała o
wiele lepiej. Uśmiechała się i śmiała głośno, trzymając przyjaciela pod ramię.
Zastanowił się czy choć trochę przyczynił się do jej dobrego humoru. Z lekkim
zadowoleniem słuchał jej melodyjnego śmiechu. Potrząsnął szybko głową. Do teraz
nie mógł dojść do tego, dlaczego do niej poszedł. Nigdy NIKOMU nie pomagał, a
teraz nagle miał się stać obrońcą szlam? Nie szlam. Obrońcą GRANGER?
Przestań
o niej myśleć! Nie jesteś sobą od pewnego czasu, Malfoy! Za dużo myślisz o tej
Gryfonce, jej ciele, charakterze, uśmiechu… I znów to robisz! Merlinie.. jak
dobrze, że dzisiaj z Zabinim pijemy..
2 godziny wcześniej...
Draco przechodził przez trzecie piętro i zauważył siedzącego
Łasica wraz z Potterem, którzy o czymś dyskutowali podniesionymi głosami. Chyba
się kłócili. Bliznowaty wyglądał na zdenerwowanego. Zaraz się chyba
zapowietrzy. Oho! Weasley dostał strzała! Nie może przecież przegapić takiej
sytuacji! Musi to obejrzeć! Nie potrwało to jednak długo. Po chwili Potter się
oddalił, a rudy coś za nim parę razy krzyknął, ale widocznie na ciemnowłosym
nie zrobiło to wrażenia.
-Weasley, Potter też nie chce zostać twoją dziewczyną?
–zapytał z drwiną, jak na Malfoya przystało.
-Przymknij się, kretynie. –odwarknął Ron.
-Ładne limo. Potter ma strzała, nie ma co. –zaczął się z
niego naśmiewać. Wiedział, że podburzy tym chłopaka.
-A ty co, Malfoy? Nagle ze śmierciożercy zrobiłeś się
obrońcą szlam?
Draco nie wytrzymał. To wystarczyło. Wyciągnął różdżkę i
wycelował w rudzielca patrząc na niego z nienawiścią.
-Nie twoja sprawa co robię, Weasley. I nie mam zamiaru się
ci z niczego tłumaczyć. –syknął.
-A ja nie mam zamiaru słuchać. Na mnie nie działa twoja
ckliwa historyjka o wielkiej przemianie. Wiem swoje, że nadal liżesz stopy
Voldemortowi.
-Drętwota!
–błysnęło czerwone światło i Weasley odleciał uderzając w ścianę.
Blondyn podszedł do niego zamaszystym krokiem i kopnął w
brzuch.
-Nie waż się tak o mnie mówić, śmieciu. Nie dziwię się, że
Granger cię nie chce. –wycedził i odszedł zostawiając chłopaka samego.
~~*~~
Uśmiechnięta para Gryfonów wkroczyła pod ramię do Wielkiej
Sali śmiejąc się wesoło ze swoich żartów. Uczniowie patrzyli na Hermionę
oczekująco. Wieść, jak Ronald Weasley potraktował ją, szybko się rozeszła.
Myśleli, że albo wcale nie pojawi się na posiłku, albo zauważą smutek i złość,
lecz dziewczyna nie dawała po sobie nic poznać. Usiadła z Harrym daleko od
Rona, obok Ginny.
-Hej, Gins! –ucałowała w policzek przyjaciółkę.
-Hej Hermiono, cześć Harry. Jak tam? –zapytała patrząc
podejrzliwie na przyjaciół. Ona również słyszała o sytuacji między jej bratem a
przyjaciółką.
-Wszystko w porządku! –rzuciła do niej uśmiechnięta Gryfonka.
–Harry, może kanapeczki z jajeczniczką?
-Jasne, maleńka! –wyszczerzył się, gdy Hermiona zaczęła
wkładać mu kanapkę do ust, której część oczywiście wyleciała na talerz, a sam
Harry był ubrudzony w jajkach.
-Hermiono, co powiesz na babski wieczór dzisiaj? –zapytała
ruda świdrując spojrzeniem przyjaciółkę. Bardzo chciała się wszystkiego
dowiedzieć, a wspólny wieczór dobrze im zrobi.
-No nie wiem...Jutro poniedziałek i lekcje… -zaczęła niezbyt
zadowolona z pomysłu.
-Oj, daj spokój! Mamy na dziewiątą dopiero! –spróbowała
Ginny patrząc na nią błagalnie. –Nie daj się prosić. Tak dawno nic razem nie
robiłyśmy.
Hermiona westchnęła zrezygnowana. Może to dobry pomysł?
Spotkanie z przyjaciółką pozwoli jej zapomnieć o przykrych sprawach i da jej
odpocząć.
-Zgoda.
Ginny zapiała z uciechy i uściskała ją mocno. Po chwili
obserwowała przyjaciół, którzy zaczęli karmić się coraz to dziwniejszymi
potrawami, obrzucać jedzeniem i obejmować po przyjacielsku. Harry i Hermiona
bardzo ładnie ze sobą wyglądali oraz mieli ze sobą cudowny kontakt. Tylko czy
byliby w stanie być dla siebie kimś więcej?
-Ładna by była z was para. –wyszczerzyła się do nich.
-WIEMY. –odpowiedzieli chórem i zaczęli się histerycznie
śmiać. Nie. Ich przyjaźń była na to zbyt ogromna i szczera, aby ją psuć
miłością. Oni byli przeznaczeni dla kogoś innego.
Rozgrywającą się między nimi scenę, obserwowały dwie pary
oczu. Jedna należała do rudego młodzieńca z Gryffindoru, który z zazdrością
obserwował jak jego najlepszy przyjaciel świetnie się bawi z jego przyszłą dziewczyną.
Nie podobało mu się to, że go unikają i traktują jakby go tu w ogóle nie było.
Nie czuł się przecież niczemu winny. Bo co niby zrobił?! Wyznał tylko uczucie
Hermionie, która była dla niego od dłuższego czasu kimś więcej. Czy to coś
złego?! Czy zasłużył na limo, które znajdowało się pod jego okiem?! To właśnie
jego najlepszy przyjaciel je tam umieścił! Ale nie tylko to go bolało. Na
brzuchu pojawił się ogromny siniak. Pamiątka po spotkaniu z Malfoyem. Blondyn
jeszcze go popamięta.
Właśnie tą drugą parą oczu był ów blondyn ze Slytherinu.
Zauważył, że nie było już śladu po płaczącej, załamanej Granger. Teraz była
szczęśliwa. Szczęśliwa z Potterem. Czy chłopak coś mógł do niej czuć? Czy ona
to odwzajemniała? Bliznowaty raczej nie stanowił dla niego zbyt dużego
zagrożenia. Tylko o jakim zagrożeniu tutaj mowa? Granger mogłaby sobie być z
Wybrańcem, jeśli by tego chciała, a jego NIC, totalnie NIC to nie obchodziło.
Oderwał od nich niezadowolony wzrok.
Co
się ze mną dzieje do cholery?!
~~*~~
Po kolacji Hermiona z Ginny poszły zabrać ubrania rudej i
skierowały swoje kroki do dormitoriów Prefektów Naczelnych. Rzuciły wszystko na
łóżko, wzięły tylko ręczniki i pobiegły do łazienki. Hermiona zabezpieczyła
drzwi, żeby przypadkiem Malfoyowi się kąpać nie zachciało i zaczęły z Ginny
napełniać basen pianą o różnych barwach oraz zapachach. Już po chwili całe
pomieszczenie było przepełnione słodką wonią mydeł oraz pełne kolorowych
baniek. Ginny z głośnym piskiem wskoczyła na bombę do wody, rozpryskując ją
wszędzie na około. Hermiona ze śmiechem poszła w jej ślady. Cała łazienka
została zalana przez dwie Gryfonki, które
bawiły się w najlepsze. Ich wygłupy nie miały mieć końca. Podtapiały się,
rzucały pianą, pływały i skakały do wody. Stworzyły również swój własny pokaz
śpiewając i zmieniając zabawnie głosy. Po wyczerpującej zabawie podpłynęły do
brzegu basenu, aby móc spokojnie porozmawiać.
-Zagrajmy w prawdę! –zaproponowała ryża.
-Zgoda! –Hermiona zgodziła się chętnie, ale przez myśl
przeleciała jej ostatnia gra z kimś zupełnie innym.
Uważasz,
że taka dziewczyna jak ty mogłaby być moją dziewczyną?
-A więc, co to była za jazda z Ronem? –Ginny nie próżnowała.
Chciała się dowiedzieć o co tak naprawdę poszło. Hermiona westchnęła i zaczęła
opowiadać ze szczegółami całe zajście z rudzielcem. Nie była z tego powodu
zadowolona, ale mogła w końcu wygadać się komuś zaufanemu i ponarzekać na męską
głupotę.
-Ale ten mój brat jest głupi…
-No, a potem pobiegłam zdenerwowana do pokoju, żeby się
trochę wypłakać ze złości. Nie zgadniesz co się wtedy stało. –zawahała się
przez chwilę. Powinna wspominać o Malfoyu? Bardzo chciała, bo sama nie
wiedziała co o tym myśleć. Postanowiła jednak zwierzyć się przyjaciółce. -Przyszedł
Malfoy. Nie miałam pojęcia czego chce, tak naprawdę do teraz nie wiem jak to
się stało, że tam przyszedł. On.. Ginny, on mnie pocieszył, rozumiesz to?!
Draco Malfoy pozwolił mi się wygadać, a potem przytulić! I do tego wymyślił
plan i…
-STOP, STOP, STOP! –zatrzymała ją Ginny. -Przyszedł MALFOY? POCIESZAŁ?
POMÓGŁ? PRZYTULIŁ? Coś mu się stało? Oberwał tłuczkiem na
treningu? Spadł ze schodów? Parkinson go pogryzła? ALE JAKI PLAN?!
Za dużo pytań, stanowczo za dużo pytań. Gryfonka ponownie
westchnęła. Wcale się nie spodziewała, że Ginny ich nie zada. Wręcz przeciwnie.
Spodziewała się ich bardzo, bardzo dużo. Nie na co dzień Malfoy przychodził do
niej z pomocą.
-Ja też byłam tym wszystkim zaskoczona, Ginny. To wszystko
nie pasuje do Malfoya. Może ma jakiś zakład, albo coś? –zastanowiła się. -Ale
słuchaj jaki plan wymyślił! Mnie się podoba, choć może być odrobinę za
brutalny, więc nie wiem czy go wykonam.
-Dobry plan, dobry –ucieszyła się Ruda z uznaniem, gdy
wysłuchała przyjaciółki. –Tylko zastanawia mnie dlaczego Malfoy nagle stał się
dla ciebie taki miły. Może faktycznie to jakiś zakład? Chociaż nie sądzę… W
każdym razie dowiem się tego!
-Wiesz, miłym bym go nie nazwała. Czasami błyska tylko
objawami człowieczeństwa, poza tym jest dalej taki sam. –stwierdziła Hermiona.
–Ale dobra, teraz moja kolej! Podoba ci się Zabini?
Ginny zarumieniła się. Hermiona czuła, że trafiła w
dziesiątkę. Mieli się ku sobie i to było od razu widać. Ruda często rumieniła
się na wspomnienie o nim.
-Trochę… -zobaczyła wzrok przyjaciółki mówiący „prawda” i odchrząknęła.
–No dobra, bardzo mi się podoba! Ale zapomnij! –powiedziała szybko widząc jej
zadowolone spojrzenie. –Ja jemu na pewno nie!
Na ustach Hermiony pojawił się drwiący uśmiech godny
Malfoya.
Jasne…
-Kto całował lepiej? Krum czy Malfoy? –odbiła piłeczkę
Weasleyówna zadowolona z siebie. Z zainteresowaniem zaczęła się przyglądać
marszczącym brwiom Hermiony. Na policzki starszej z Gryfonek wpłynął intensywny
rumieniec.
-Malfoy. –wyszeptała ze zbolałą miną. Czekała na
zaskoczenie, krzyki bądź reprymendę, lecz Ginny zapiała z zachwytu.
-A więc się całowaliście! Ile razy? –jej brązowe oczy
błyszczały z podekscytowania. Czym tu się podniecać? Przecież całowała się
tylko z Malfoyem, ze swoim odwiecznym wrogiem. Ponownie zaczerwieniła się jak
piwonia i zacisnęła mocno usta.
-Dwa.. –powiedziała to tak cicho, że Ginny musiała wyczytać
odpowiedź z ruchów jej warg.
-Gdzie jeszcze poza wojną na liście? –zapytała szczerze
zaskoczona, ale i zachwycona.
-Pocałował mnie zanim weszłam do dormitorium spać, ale… ej,
skąd wiesz o tamtym pocałunku? Nic nie wspominałam, gdzie mnie pocałował.
Ginny przygryzła nerwowo wargę. Zaczęła się rozglądać ze
skrępowaniem. Hermiona chlapnęła ją wodą w twarz, czekając na wyjaśnienia.
-Widziałam was przez okno. –przyznała w końcu.
Hermiona przeklęła w duchu. Przecież właśnie tego się
obawiała. Nie chciała, aby ktoś ją zobaczył z blondynem. To był jej błąd. Doprowadziła
do tego tym felernym pocałunkiem. Zastanowiła się ile ludzi widziało jeszcze
ten moment.
-Czujesz coś jeszcze do Harry’ego? –zmieniła temat pytań
próbując przestać o tym myśleć.
-Nie… Chociaż zdarzy się, że zabije mi mocniej serce, gdy
przechodzi obok. A ty? Kto się tobie podoba najbardziej z Hogwartu?
Hermiona wahała się czy to powiedzieć. W końcu wydusiła
zduszonym głosem.
-Malfoy. Ale tylko z wyglądu, bo z charakterem to jest dużo
do gadania! Więc sobie za dużo nie wyobrażaj!
Jej przyjaciółka poruszyła znacząco brwiami robiąc zabawną
minę. Hermiona wiedziała, że Ginny jej
nie uwierzyła, co wcale jej się nie podobało. Nie chciała być kojarzona jako
następna panienka beznadziejnie zakochana w Ślizgonie. Sama przecież naśmiewała
się z tych wszystkich dziewczyn.
-A całowałaś się kiedyś z dziewczyną? –zapytała Hermiona
Ginny.
-Taaak… -zarumieniła się.- Z Luną.
-Że co?! –wykrzyknęła, otwierając szeroko oczy.
-Ano to. Byłam u niej na noc, no i zerwał z nią jeden Krukon,
więc stwierdziłyśmy, że faceci to idioci i tak wyszło, że zaczęłyśmy się
całować..
-Ouu! –zdołała wydusić z siebie, wyobrażając sobie tą scenę.
-A ty? Mogłabyś być z Harrym?
-Myślę, że tak, ale jest dla mnie przyjacielem i kocham go
jak brata, więc nie myślę tak o nim. Nie chciałabym zniszczyć tego co jest
między nami. Chyba, że naprawdę bym go kochała. Chociaż, jeżeli o mnie chodzi
to mężczyzna powinien mieć właśnie charakter Harry’ego. Jest opiekuńczy,
słodki, zabawny. Czego chcieć więcej?
Pytań było jeszcze dużo. Niektóre były normalne, a niektóre
wprawiały je w niemałe zakłopotanie. Dopiero, gdy woda zaczęła robić się zimna,
wyskoczyły z basenu, przebrały w bieliznę i wybiegły z łazienki uciekając przed
zimnem do dormitorium Hermiony. Nie miały ochoty się przebierać jeszcze w
piżamy. To była taka ich mała tradycja. Przebiegły w samej bieliźnie obok dwóch
Ślizgonów, których nie zauważyły zbyt zajęte wspólnymi żartami. Hermiona
kompletnie zapomniała o ich męskim wieczorku i nie miała pojęcia, że właśnie po
ich ciałach suną dwie pary spojrzeń. Chłopaków zamurowało, a ręce stanęły im w
miejscu ze szklankami, które miały właśnie trafić do ich ust. Blaise’owi aż
trochę trunku wypłynęło na koszulkę.
Gdy dziewczyny wbiegły do pokoju, Ginny rzuciła się na radio
włączając głośno muzykę.
-IMPREEZAA!
Zaczęła podskakiwać w rytm piosenki po łóżku Hermiony i
śpiewać na cały głos. Hermiona obserwowała ją z rozbawieniem. Brakowało jej
wspólnych chwil z przyjaciółką. Ginny zawsze potrafiła ją rozbawić.
-Nasz najnowszy pan profesor jest taki seksowny. –zachwycała
się piszcząc.
-I wredny. –Odgryzła jej się Hermiona za co dostała w twarz
poduszką. Tak oto wywołała wojnę.
*
Chłopaki zapomnieli o swoim męskim spotkaniu przy Ognistej
Whisky i oboje skupili się na odgłosach dochodzących z sypialni Gryfonki. Draco
ciągle nie mógł pozbyć się z głowy zgrabnego ciała Granger, przyodzianego tylko
w seksowną, koronkową bieliznę. Wywołała na nim niemały szok. Blaise wyglądał
jakby także cały czas przed oczami miał tamten widok. Spojrzał na niego pustym
wzrokiem, uśmiechając się bezczelnie.
-Draco, chyba mam plan.
~~*~~
W dormitorium Hermiony nadal odbywała się poduszkowa walka.
Biegały po całym pokoju, okładając się nimi, a wszędzie zaczęło walać się
pierze. Hermiona uniosła ręce z zamiarem zaatakowania, gdy nagle drzwi się
otworzyły na oścież i do pokoju wkroczyło dwóch Ślizgonów. Zdając sobie sprawę,
że są w samej bieliźnie rzuciły się pod kołdrę, a starsza Gryfonka zrugała się ostro,
że zapomniała zabezpieczyć drzwi zaklęciami. Głupia!
-Czego tu chcecie?! –krzyczały na swoich „gości”.
-Możemy się przyłączyć? –wyszczerzył się Zabini.
-Nie! –rzuciła w niego szczotką Hermiona, która uprzednio
robiła za jej mikrofon. Mulat sprytnie jej uniknął.
-To może wy dołączycie do nas? –zaproponował.
Ginny spojrzała prosząco na przyjaciółkę. Hermiona
wiedziała, że jej przyjaciółka bardzo tego pragnie. Ze zrezygnowaniem pokręciła
głową.
-No chodź, a co będziemy miały robić? –pisnęła Ginny.
-No dobra. Ubierzemy się i przyjdziemy. –odpowiedziała zirytowana,
widząc na ustach rudej ogromną radość. Spojrzała jeszcze z niechęcią na
chłopaków i wygoniła ich z dormitorium. No i właśnie ich babski wieczór legł w
gruzach.
*
Po pięciu minutach dziewczyny siedziały już w salonie
pomiędzy chłopakami. Wszyscy pękali ze śmiechu z żartu który opowiedział
Blaise. Chłopak miał niesamowite poczucie humoru. I tak oto męski i damski
wieczór zamienił się w damsko-męski. Hermiona zapomniała o swoim przyrzeczeniu
nie picia i ponownie sączyła Ognistą Whisky. Potrzebowała tego. Miała spędzić
parę godzin w towarzystwie dwójki Ślizgonów, którym jeden z nich był dosyć
rozchwiany emocjonalnie.
-Ładnie ze sobą wyglądacie. –powiedział po jakimś czasie już
wcięty Zabini. Jego oczka stawały się coraz mniejsze.
-Taak? –zapytała Hermiona kładąc głowę na ramieniu blondyna.
Zaśmiała się głośno, gdy zobaczyła wzrok Malfoya. On był z wszystkich
najbardziej trzeźwy. Przyglądał się Gryfonce z zaskoczeniem i uniesioną brwią.
Czy ona ma zamiar teraz się przytulać do niego za każdym razem?
-Skrót też macie ładny. –stwierdziła Ginny nad czymś się
zastanawiając.
-Skrót? Jaki skrót? –zapytał zdezorientowany Draco.
-Połączenia waszych imion. Dramione!
Ona i Blaise się roześmiali. Hermiona zastanawiała się nad
czymś z mocno zmarszczonymi brwiami. Ilość alkoholu we krwi na pewno jej tego
nie ułatwiała.
-To wy w takim razie Blinny? –wykrzyknęła i wstała
gwałtownie. –Przynieść coś do picia?
Poczuła jak zaczyna się chwiać. Nie upadła jednak, gdyż silne
dłonie posadziły ją ponownie na kanapie. Malfoy spojrzał na nią ze złością.
-Merlinie, Granger! Znowu się upiłaś. Nie wstawaj nigdzie,
dobra? Jeszcze się połamiesz.
-Martwisz się o mnie? -Hermiona zachichotała ponownie
opierając głowę na jego ramieniu. Draco przewrócił zirytowany oczami.
Hermiona chwilowo jakby oprzytomniała. Upiła się?! Nie mogła
się upić. Nie znowu. Nie, będąc Prefektem Naczelnym i nie z Draco Malfoyem, o
którego WŁAŚNIE SIĘ OPIERA?! Szybko odskoczyła od niego jak oparzona, próbując
odzyskać nad sobą panowanie. Przyzwała do siebie szklankę z wodą ciesząc się w
duchu, że nadal potrafi czarować.
Zabini zaśmiał się wesoło i objął młodszą Gryfonkę,
przyciągając do siebie.
-A może zagramy w butelkę? –zaproponował.
Hermionie nie spodobał się ten pomysł. Ona była pijana, oni
także, a po alkoholu mogą wyjść bardzo nieciekawe sytuacje. Została jednak
przegłosowana.
-Ja kręcę pierwsza! –zaoferowała się Ginny.
Wypadło na Dracona, ku jego niezadowoleniu.
-Pytanie czy zadanie?
-Hmm, zadanie. –odpowiedział ze strachem. Na jaki pomysł
może wpaść ruda Weasley?
-Świetnie! Otwórz okno i krzyknij ile sił w płucach, że
jesteś gejem.
Draco niechętnie wstał, ale jeszcze nie miał zamiaru się
rozbierać więc je wykonał. Było to głupie i poniżające, ale na szczęście
alkohol we krwi pomógł mu to przezwyciężyć. Gdy tylko krzyknął swoją kwestię
ktoś odkrzyknął: „chcesz o tym porozmawiać?!”. Skrzywił się i pokręcił z
obrzydzeniem głową. Teraz to on kręcił. Z satysfakcją zauważył, że szyjka
butelki wskazuje Blaise’a.
-No więc, stary? Pytanie czy zadanie?
-Skoro ty wziąłeś zadanie, to ja nie mogę być gorszy.
Draco zastanowił się chwilę, a następnie wyszczerzył w
kpiącym uśmiechu. W oczach Zabiniego zabłysł lekki niepokój.
-A więc... Niech ci jakaś obecna tu kobieta naleje dwie
pełne szklanki whisky, a następnie wypij je od razu pod rząd, bez skrzywienia
się. Duszkiem, Blaise. Duszkiem.
Hermionie nie spodobał się ten pomysł, lecz nic nie
powiedziała. Ginny podała mulatowi szklaneczki pełne bursztynowego napoju, na
co ten przesłał jej perskie oczko.
-Patrzcie na mistrza. –uśmiechnął się szelmowsko i wypił
paroma łykami zawartość szkła.
Wykonał polecenie perfekcyjnie, lecz przy końcu lekko się
skrzywił, co nie uszło uwadze jego przyjaciela. Blaise poczuł jak w jego głowie
zaszumiało od nagłego przypływu alkoholu, ale nie dał po sobie poznać. Czuł, że
obraz zaczyna się rozjeżdżać, chowając za mgłą.
-Te, mistrzu, coś się skrzywiłeś na końcu. –uśmiechnął się z
pogardą Draco. –Coś mi się wydaje, ale chyba zdejmujesz koszulkę.
-Skoro tak bardzo chcesz zobaczyć moje nagie ciało..
–wzruszył ramionami ciemnoskóry zdejmując przez głowę jasną koszulkę.
Kasztanowłosa zarumieniła się na widok nagiego torsu
chłopaka, a dodatkowo alkohol spowodował pojawienie się rumieńców na jej
policzkach. Odwróciła speszona spojrzenie. Nie uszło to oczywiście uwadze
Malfoya, który zaśmiał się ironicznie z jej reakcji.
-Zabini, chyba musisz z powrotem założyć na siebie tę
koszulkę.
-Dlaczego? –zapytał zdziwiony.
-Granger wcześniej nie widziała nagiego męskiego torsu, a
nie chcemy utonąć w ślinie, która zaraz będzie spływać z jej otwartych ust.
–rzucił ironicznie patrząc na dziewczynę.
Rzeczywiście otworzyła lekko usta, ale szybko je zamknęła.
Chciała się odszczekać, układając w głowie formułkę, ale przerwała jej Ginny.
-Malfoy, znowu padło na ciebie. –powiedziała szybko,
wyczuwając złość przyjaciółki z obawą, że wybuch jest niedaleko.
-Wiesz, Zabini. Skoro to od ciebie mam dostać wybór, to wolę
pytanie. Boję się twojego chorego psychicznie umysłu.
Diabeł uśmiechnął się szatańsko, jak na niego przystało i
zapytał:
-Podoba ci się Hermiona?
Draco spojrzał na niego ze złością. Mógł się spodziewać
takich pytań. Jego przyjaciel już jakiś czas temu sugerował mu, że Granger
wpadła mu w oko. Blaise z szerokim uśmiechem wyczarował coś co miało wyglądać
jak podręczny wykrywacz kłamstw. Mini fałszoskop. Wiedział, że teraz nie da
rady skłamać. Wypuścił zirytowany powietrze nie patrząc na zawstydzoną Granger.
-Nie jest brzydka. W Hogwarcie znajdziecie brzydsze.
Nie wiedział czy takie ominięcie pytania zostanie przyjęte.
Urządzenie jednak nie zaświeciło na czerwono co oznaczało, że tak. Blaise
spojrzał triumfująco, zresztą tak samo jak Ginny. Za to Hermiona się
zaczerwieniła jeszcze bardziej. Malfoy naprawdę nie uważał jej za brzydką?
Zakręcił butelką, która wskazała na rudą.
-Dobra, biorę zadanie!
-Ok. A więc… pocałuj się z Granger.
Dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone. Na jego ustach
błąkał się chamski uśmieszek. Patrzył na nie z oczekiwaniem. Dziewczyny
spojrzały na siebie znacząco. Zbliżyły się do siebie, musnęły szybko w usta i
odsunęły.
-Co tak krótko?! –oburzył się.
-Nie określiłeś się. –wytknęła mu język Ginny i uśmiechnęła
triumfująco. Ponownie kręcąc wylosowała Hermioną. Przyjaciółka spojrzała na nią
błagalnie.
-Zadanie czy pytanie?
Hermiona się zastanowiła. Gdy wybierze zadanie, będzie
musiała zrobić coś głupiego, gdy pytanie wszyscy się dowiedzą o Malfoyu. Żadne
z tych wyjść nie było dobre. Nie miała ochoty się wygłupiać, ani zwierzać. Westchnęła
i szepnęła:
-Zadanie.
Teraz już wiedziała, że to był bardzo zły wybór. W oczach
Ginny zapłonęły niebezpieczne ogniki, a szeroki uśmiech nie wróżył nic dobrego.
-Noo! Całujcie się! Namiętnie i przez minutę. –wskazała
palcem Malfoya i ją.
Hermiona wiedziała, że tak się to skończy. Pobladła i zerknęła
na Dracona. Ślizgon wyglądał jakby go piorun trzasnął. Trochę nieprzytomnie
patrzył na Ginny, jakby nie wierząc w to co słyszał.
-Nie zgadzam się! –zaprzeczył szybko. –To nie jest moje
zadanie, więc mogę się wycofać.
-Pękasz, Malfoy? –zapytała z ironią rudowłosa, najmłodsza
latorośl Weasleyów.
-Malfoyowie NIGDY nie pękają, wiewiórko! –oburzył się.
Prychnął, zwracając się do Hermiony. –Chodź tu, Granger. Miejmy to za sobą.
Nie chciała tego robić. Wiedziała, że Ginny będzie miała z
tego uciechę. Ponownie miała całować się z Malfoyem? Podeszła do niego
niepewnie, usiadła obok i spojrzała lekko spięta, pytająco w jego oczy. Szare
tęczówki przyciągały ją. Zapewne gdyby nie to, że była tak pijana, wolałaby się
rozebrać. Może udałoby się wytargować o zdjęcie skarpetki?
-Spoko, Granger. Jestem pijany więc zróbmy to. –powiedział
obojętnie.
-Nie boisz się, że ubrudzisz się szlamem? –zapytała prosto w
jego usta.
-Zaraz po wszystkim pobiegnę umyć zęby.-uśmiechnął się nie
chcąc przedłużać chwili. Oboje chcieli poczuć wzajemny dotyk swoich warg. Wpił
się w jej usta, przyciągając ją na swoje kolana, a ręce lokując na jej talii.
Smak alkoholu zmieszał się w ich ustach. Czuli się, jakby coś wybuchło w nich
ze zdwojoną siłą. W głowach zaszumiało od nadmiaru emocji. Szybko zapomnieli,
że nie znajdują się tutaj sami. Liczyli się tylko oni. Ich usta. Ręce błądzące
po ciele. Hermiona wplotła palce w jego blond włosy mierzwiąc je i przyciągając
bliżej. Pozwolili na to, aby poniosła ich chwila oddając jej swoje
zaangażowanie. Nagle brutalnie przerwało im chrząknięcie Ginny.
-Nie chcę przerywać, ale miała być tylko minuta. –uśmiechnęła
się wrednie w ich stronę.
Hermiona odskoczyła od chłopaka jak oparzona cała
zarumieniona, ale Draco nie dał nic po sobie poznać. Patrzył na wszystko
obojętnie, jakby przed chwilą jeszcze nie całował się namiętnie z Granger.
-Too.. może pójdziemy spać? –zaproponowała starsza Gryfonka.
Nie chciała już tutaj siedzieć. Nie wytrzymałaby tych drwiących, oczywistych
uśmiechów. Patrzenia na niego. Była zawstydzona i chciała znaleźć się po prostu
w swoim łóżku.
-Juuuż? –zaczęła burzyć się Ginny.
-Tak! Przypomnę ci, Ginny, że jutro mamy lekcje! I wy także!
–spojrzała ostro na chłopaków, ale unikając spojrzenia blondyna.
Dziewczyny wstały z miejsc i ruszyły do sypialni Hermiony,
uprzednio się żegnając. Hermiona od razu wskoczyła do swojego łóżka
przykrywając się kołdrą i odwracając od przewiercającego ją spojrzenia
przyjaciółki. Ginny położyła się obok, próbując o coś zapytać. Przecież Hermiona
musiała się jakoś wytłumaczyć! To nie był jakiś tam zwykły pocałunek. Całowali
się tak zachłannie, jakby zaraz mieli się zacząć wzajemnie rozbierać. Podobno
ta dwójka nienawidzi się praktycznie od zawsze, ale przecież nie mogli
zaprzeczyć, że coś ich do siebie ciągnie. Oni wręcz iskrzyli!
-Ginny, przestań mi wiercić dziurę w brzuchu! Wolałam się z
nim całować, niż siedzieć na staniku!
-Pewnie, że wolałaś, bo już się całowaliście! I wyglądało na
to, jakby bardzo wam się podobało! Myślałam, że zaraz przelecicie się wzajemnie
na tej kanapie!
Hermiona jęknęła. To prawda. Malfoy całował idealnie,
podobało jej się, ale tak po prostu nie powinno być! Nie mogło!
-Obydwa to były TYLKO przypadki i daj mi już proszę spokój!
Idę spać, bo jestem zmęczona, a rano trzeba spać! Też powinnaś tak zrobić!
Zamknęła oczy próbując zasnąć. Jednak jak na ironię, usta
tak jej pulsowały od pozostawionego na nich dotyku innych warg, że nie mogła
przestać się uśmiechać. Malfoy CHOLERNIE dobrze to robił.
Rudowłosa nadal chciała drążyć temat, ale wiedziała, że
niczego już się nie dowie. Ze zrezygnowaniem więc westchnęła kładąc się do snu.
Nie zamierzała odpuszczać Hermionie tak szybko.
*
-Stary, co to było? –zapytał Blaise, gdy dziewczyny zniknęły
za drzwiami prowadzącymi do dormitorium Gryfonki.
-Ale co? –spojrzał na niego z niezrozumieniem. Wiedział, że
się wkopał.
-To z Granger.
-No mieliśmy się pocałować, nie? –zapytał drwiąco.
-Tak, ale nie wyglądało na to, żeby wam się to nie podobało.
Wręcz przeciwnie. Stary, ty ledwo się powstrzymywałeś od tego, aby jej nie
zanieść do swojej sypialni!
Draco wiedział, że Zabini w jakimś sensie ma rację. Granger
na niego działała jak ogień. Gdy tylko dotykał jej ust czuł, że płonie. Nie
miał pojęcia, dlaczego ta dziewczyna wywoływała w nim takie uczucia. W swoim
życiu miał wiele kobiet, lecz żadna nie sprawiła, że czuł się tak jak przy
Granger. Nie zamierzał jednak nikomu się z tego zwierzać.
-Diable, wszyscy jesteśmy pijani. Chodźmy spać, co? Albo… -zawahał się. -jeszcze po drinku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz