poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 9. Damsko-męski wieczór

Hermiona cały czas płakała. Nie miała siły na nic. Chciała wylać swoją złość i rozczarowanie. Nie wiedziała ile tutaj już siedziała. Skulona na łóżku, wtulając się w poduszkę, która była już cała czarna i mokra od słonych łez i tuszu do rzęs. Wzdrygnęła się lekko, gdy do drzwi ktoś zaczął się dobijać. Nie chciała nikogo widzieć. Obawiała się, że to może być Ron. Jego w tym momencie chciała widzieć najmniej.
-NIE MA MNIE! –krzyknęła do nieproszonego gościa, orientując się z niezadowoleniem, że pukanie nie ustaje.
W drzwiach jej pokoju pojawiła się głowa jej współlokatora. No pięknie, jeszcze jego tutaj brakowało. Była trochę zaskoczona jego widokiem. Po co Malfoy miałby do niej przychodzić? Patrzyła na niego oczekująco z mieszaniną złości i zdezorientowana.
-Granger, może Wiewiór by w to uwierzył, ale ja mam więcej mózgu niż on.
-Czego chcesz? –warknęła. Wspominanie o rudzielcu w tym momencie nie było najlepszym pomysłem.
Draco wszedł głębiej do pokoju niezrażony jej warczeniem, lecz nie odpowiedział na pytanie. Sam nie wiedział dlaczego tutaj przyszedł. Czuł, że musi? Ale po co? Co go ona obchodzi? Jest przecież tylko szlamą… Na początku chciał się trochę z niej ponaśmiewać i pogratulować tego, że dała Weasleyowi kosza. Jednak teraz stał przed nią nie wiedząc co zrobić.
-Dlaczego płaczesz? –odpowiedział więc pytaniem na pytanie.
-Nie płaczę. –burknęła wciąż zdezorientowana –A zresztą co cię to obchodzi?!
No właśnie… co?
Nigdy nie znajdował się w podobnej sytuacji. Nie interesowały go ryki dziewczyn. Często spotykał się z tym, że to z jego winy płakały. Nawet Granger. Tylko nie tym razem. Teraz wyglądała tak niewinnie z podpuchniętymi oczami i potarganymi włosami. Spojrzał na nią chłodnym wzrokiem. Nie chciał jej pomagać. Nie był od tego. Miała przyjaciół, a on był tylko jej… wrogiem. Chciał się odwrócić na pięcie i po prostu wyjść, ale słowa z jego ust wypłynęły szybciej niż zdążył się powstrzymać.
-Ślepy nie jestem. Granger, chcę ci pomóc, więc z łaski swojej nie wydzieraj się na takie osoby, które z własnej woli przychodzą z pomocą. –zignorował jej pytanie i podszedł powoli do niej. Usiadł na jej łóżku zachowując bezpieczną odległość. Zdzielił się mentalnie za to co właśnie wyprawiał. Czy to nie było poniżej jego godności? Widział jej spojrzenie. Czekoladowe oczy wpatrywały się w niego z niedowierzaniem. Nic dziwnego, on sam również nie czuł się bardziej komfortowo.
-A więc, Granger? Dlaczego to maltretujesz swoją poduszkę? –zapytał z lekką chrypką. Słowa ledwie przechodziły mu przez gardło.
-Nie mam powodu by ci się zwierzać, Malfoy.
-Oczywiście, że nie. –przewrócił oczami. –Tyle, że jestem tutaj jedyną osobą, która aktualnie zaproponowała ci.. pomocną dłoń.
-I to jest właśnie najdziwniejsze. Dlaczego to jesteś ty? –zapytała cicho. Dlaczego nie było tutaj Harry’ego czy Ginny. Nie zainteresowali się tym, że przez tak długi czas jej nie ma? Dlaczego na ich miejscu siedział Malfoy? Ślizgon milczał nie wiedząc co powiedzieć, a ona wybuchnęła głośnym szlochem. -Ron jest dupkiem!
Na ustach Dracona pojawił się kpiący uśmieszek. Przez jego ciało przeszedł również cień ulgi. W końcu wykazała jakąś chęć rozmowy.
-A teraz powiedz coś, czego nie wiem.
Hermiona głośniej zaszlochała, ale uśmiechnęła się delikatnie przez łzy. Czyżby ją tym rozbawił?
-Jak zapewne słyszałeś, Ronald zapytał mnie o chodzenie. Powiedziałam mu, że się zastanowię, ale on postawił z góry, że się zgodzę i chciał mnie już całować. Na dodatek powiedział, że nie mam innego wyboru jak się zgodzić. Na pewno jeżeli mu odmówię, to zerwie naszą przyjaźń. Nie chcę tego. Nie chcę stracić przyjaciela. On jest dla mnie ważny, nawet jeżeli zachowuje się jak skończony idiota. Jednak nie potrafię z nim być jako para. –powiedziała na wydechu po czym ponownie skuliła się w sobie. Była zaskoczona swoją szczerością. Właśnie zwierzyła się z wszystkiego Draconowi Malfoyowi. Apokalipsa!
-Debil. –podsumował Ślizgon. –Ale nie wiedziałem, że z Wiewióra takie ziółko.
Spodziewała się czegoś więcej po Malfoyu? Rady, uspokojenia, pocieszenia? Nawet jeżeli siedział tutaj z nią, to nie do końca ją to pocieszało. Oczywiście, jego obecność zadziała na nią kojąco, lecz nie powinna. Dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Wybuchła jeszcze głośniejszym szlochem kuląc kolana pod brodę, a twarz schowała w poduszkę tłumiąc dźwięki.  Nadal czuła się okropnie. Teraz była dodatkowo zawstydzona. Nie powinna się tak zachowywać przy Ślizgonie. Czy zapomniała kim on jest? Niedługo znajdzie sposób aby zacząć się z niej naśmiewać, wyrzucać słabości. Jak oparzona podniosła wzrok na niego, gdy poczuła jak łapie ją za rękę. Trzymał ją delikatnie, wodząc po jej wierzchu kciukiem. Jak zahipnotyzowana zaczęła się w to wpatrywać. Miał takie delikatne, duże palce. Poczuła jak na chwilę zapomina o płaczu, czując przechodzące prądy. Zerknęła na blondyna. Siedział z nieodgadnioną miną. Lekko speszony, niezadowolony. Nie wiedziała jaką walkę teraz w sobie toczył. Trzymał jej dłoń i bił się z myślą, aby nie wziąć jej kruchego, zranionego ciałka w objęcia. Nie wiedział skąd u niego takie myśli. To wszystko było dla niego nowe. Ta Gryfonka wzbudzała w nim niesamowite uczucia i gesty. Nie czuł się nigdy zobowiązany do pocieszania ani takich gestów. To po prostu było nie w jego stylu.
-Cicho, Granger. Nie płacz. –zaczął ją uspakajać.  Mówił tak cicho, że ledwo było go słychać. Jednak ona słyszała. Przysunęła się do niego w chwili słabości i oparła głowę na jego ramieniu. –Wiewiór to bezmózgi pawian i nie warto wylewać łzy przez kogoś takiego.
Zaśmiała się cicho. Teraz już nie płakała. Była w zbyt dużym szoku tym co się działo w tym mimencie. Siedzi w swojej sypialni z Draconem Malfoyem na łóżku. Opiera się o niego, a on pociesza ją, nakreślając kciukiem na jej dłoni nerwowe wzorki. Ta sytuacja była absurdalna, magiczna. Poczuła się jak ogarnia ją chwila zapomnienia. Potrzebowała bliskości. Dlaczego nie ma z tego skorzystać? Ignorując to, kto siedzi obok mocno wtuliła się w jego tors umieszczając twarz w zagłębieniu przy jego szyi. Zaciągnęła się jego przyjemnym zapachem. Mięta, czekolada… i do tego… czuła jakby mięta była zmieszana z dymem papierosowym. Malfoy na pewno nie pali mugolskich używek, więc dlaczego tak pachniał? Nie miała pojęcia, ale podobało jej się to. Poczuła jak jego ciało się spina pod jej dotykiem i oddechem. Czekała na odrzucenie, odepchnięcie, ale nic takiego nie nastąpiło. Poczuła jak niezdarne, krzywe ruchy rąk prawdopodobnie mające na celu ją pocieszyć z niepewnością zaczynają klepać ją po plecach i głaskać po włosach.
Draco Malfoy był jak sparaliżowany. Nie spodziewał się tego. Właśnie tuliło się do niego drobne ciałko Gryfonki. Była taka ciepła, niewinna i krucha. Nie potrafił ruszyć się z miejsca. Bał się, że ją wystraszy, że ta chwila nagle pęknie, a ona spojrzy na niego i zacznie obrażać jak zwykle. Nigdy przedtem nie siedział z płaczącą dziewczyną. Nie bawił się nigdy w przyjaźnie, pomoce i zwierzania. Nie potrafił pocieszać. Był w tym beznadziejny, bo nigdy tego po prostu nie robił. A teraz siedział tak po prostu i przytulał JĄ. Granger. Szlamę. Przez chwilę przez jego myśli przemknął ojciec. Gdyby go teraz zobaczył… Zorientowałby się, że wszystkie zasady, które mu wpajał od dziecka po prostu w tej chwili z niego uleciały. Oplótł ją ramionami delikatnie, mocniej ją do siebie przyciągając. Upajał się jej zapachem. Jej bliskością. Chciał, aby ta chwila jeszcze trwała. Całkowicie się zapomniał.
-Wiesz, Malfoy. –zaczęła cicho. -Bo on powiedział, że zostanę sama. Że… że nikt nie będzie mnie chciał, bo… bo jestem przemądrzała i… wcale nie jestem aż tak ładna.
Nie mógł zauważyć rumieńców wpełzających na jej policzki. Była zawstydzona, zażenowana, że to powiedziała, ale męczyła ją ta sprawa. Czy oczekiwała, że Ślizgon temu zaprzeczy?
-Słyszałem, co mówił Weasley. Nie słuchaj go. Musi mieć naprawdę beznadziejny gust, skoro tak mówi. To prawda, może i jesteś trochę przemądrzała, ale do tego da się przyzwyczaić.
Hermiona odsunęła się od niego i spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na jego bladą twarz. Draco zamknął oczy i przeklął w duchu.
Merlinie, coraz bardziej się pogrążam…
-Czy ty właśnie zaprzeczyłeś temu, że jestem brzydka?
-Tego nie powiedziałem! Zresztą… Granger, nie psuj chwili. Jestem wyjątkowo miły więc korzystaj! Tak nie będzie codziennie. Wiesz, że nie należę do typu grzecznych i miłych chłopców.
Wiedziała. Bardzo dobrze wiedziała. Lecz mimo wszystko ją do niego ciągnęło.
-Dlaczego właściwie to robisz? –zlustrowała go spojrzeniem.
-Co robię? –udał zaskoczonego błądząc szarymi oczami po suficie.
-Przyszedłeś do mnie, słuchasz moich zwierzeń, próbujesz pocieszać i… inne rzeczy.
Chciała powiedzieć „przytulasz”, ale rozmyśliła się szybko. Malfoy zamknął oczy i westchnął. Miała wrażenie, że czuje się zażenowany i osaczony.
-Granger, nie myśl sobie za dużo. Wcale mnie nie interesujesz, ale denerwuje mnie Weasley. Mam dziś dzień dobroci, nawet dla ciebie.
-Nawet dla szlamy? –uniosła brew do góry.
-Uważaj na słownictwo! –warknął, patrząc na nią ze złością. Hermiona jeszcze wyżej uniosła brwi. To był krępujący, dziwny moment. Chwilowy czar prysł, a ona delikatnie się od niego odsunęła lekko… zawiedziona. Wzdrygnęła się, gdy zaczął się ironicznie śmiać. Spojrzała na niego pytająco.
-O co ci chodzi? –zapytała z lekkim niepokojem. Czyżby to już teraz miał się z niej ponownie nabijać?
-Tak sobie myślę… Skoro on zrobił ci coś takiego, to może... załatw go jego własną bronią?
-Jak? –uniosła zaciekawiona brwi.
Draco uśmiechnął się wrednie i przysunął do niej lekko. Szybko opowiedział plan na który wpadł, powodując na jej ustach lekki uśmiech. Gdy wszystko powiedział, otarł delikatnie z jej policzków wysychające łzy i wstał.
-Ja się zbieram, bo mam dzisiaj w końcu mój męski wieczorek! Do zobaczenia, Granger!
Chciał w końcu opuścić jej pokój, lecz stanął jak wryty słysząc jej cichy głosik.
-Draco.. –odwrócił się w jej stronę z obojętną miną. -Dziękuję. –powiedziała cicho i uśmiechnęła się do niego. Tak… prawdziwie.
-Nie ma za co. –odpowiedział jej także szczerym, ale delikatnym uśmiechem i wyszedł. Gdy tylko znalazł się w salonie, to oparł się o ścianę i zamknął oczy. Jego myśli były chaotyczne, sam nie do końca dowierzał co się przed chwilą działo. Ręce wciąż mu się trzęsły, czuł jej dotyk i zapach.
Co to wszystko było?
*
Chwilę po wyjściu Dracona, do jej pokoju wpadł Harry. Wyglądał na szczerze zmartwionego i zaniepokojonego. Szybko do niej podszedł i złapał delikatnie za ramiona patrząc w jej ciepłe oczy.
-HERMIONA! TAK! RON JEST SKOŃCZONYM IDIOTĄ! PROSZĘ CIĘ, NIE PRZEJMUJ SIĘ NIM!
-Ale, Harry..
-JESTEŚ MOJĄ NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĄ I JUŻ Z NIM POGADAŁEM, ŻE ZACHOWAŁ SIĘ JAK ŚKOŃCZONY KRETYN!
-Harry!
-PRZYŁOŻYŁEM MU TEŻ! JESTEM PO TWOJEJ STRONIE! MOŻESZ MI UFAĆ, HERMIONO.
-HARRY!
Chłopak w końcu zareagował. Zdziwił się widząc, że jego przyjaciółka stoi szeroko uśmiechnięta. Co prawda, miała opuchnięte i zaczerwienione oczy, ale nie zauważył, aby jej uśmiech był nieszczery. Wpatrywała się w niego z rozbawieniem.
-Nic się nie stało, pogadam z nim o tym jutro.
-Ron mówił, że wyszłaś zdenerwowana.
-Bo wyszłam, ale przemyślałam to sobie i już jest lepiej. Naprawdę, Harry. –dodała, gdy jego wzrok wciąż wydawał się być niepewny.
-Cieszę się. –przytulił się do przyjaciółki. –Jesteś dla mnie jak siostra i nie pozwolę, żeby ktoś cię krzywdził, wiesz?
-Wiem, i dziękuję ci za to, Harry. –pocałowała bruneta w policzek. –Gdybym miała takiego idealnego chłopaka jak ty… -zaśmiała się wesoło wciąż się do niego przytulając.
-Ach, księżniczko, mówisz, że się za mnie bierzesz?
-Oczywiście, mój książę. –mrugnęła do niego.
-A może zechcesz mi towarzyszyć na kolację, panno Granger?
-Z miłą chęcią, panie Potter.
Wzięła zielonookiego pod ramię i wyszli śmiejąc się do Wielkiej Sali na kolację. Tak, Harry to był wspaniały przyjaciel. Zawsze wiedziała, że mogli na sobie polegać. Teraz dodatkowo ją w tym upewnił.

~~*~~

Draco właśnie wychodził z dormitorium, gdy zatrzymał się gwałtownie. Z sypialni obok wychodziła Granger wraz z Potterem. Wyglądała o wiele lepiej. Uśmiechała się i śmiała głośno, trzymając przyjaciela pod ramię. Zastanowił się czy choć trochę przyczynił się do jej dobrego humoru. Z lekkim zadowoleniem słuchał jej melodyjnego śmiechu. Potrząsnął szybko głową. Do teraz nie mógł dojść do tego, dlaczego do niej poszedł. Nigdy NIKOMU nie pomagał, a teraz nagle miał się stać obrońcą szlam? Nie szlam. Obrońcą GRANGER?
Przestań o niej myśleć! Nie jesteś sobą od pewnego czasu, Malfoy! Za dużo myślisz o tej Gryfonce, jej ciele, charakterze, uśmiechu… I znów to robisz! Merlinie.. jak dobrze, że dzisiaj z Zabinim pijemy..

2 godziny wcześniej...

Draco przechodził przez trzecie piętro i zauważył siedzącego Łasica wraz z Potterem, którzy o czymś dyskutowali podniesionymi głosami. Chyba się kłócili. Bliznowaty wyglądał na zdenerwowanego. Zaraz się chyba zapowietrzy. Oho! Weasley dostał strzała! Nie może przecież przegapić takiej sytuacji! Musi to obejrzeć! Nie potrwało to jednak długo. Po chwili Potter się oddalił, a rudy coś za nim parę razy krzyknął, ale widocznie na ciemnowłosym nie zrobiło to wrażenia.
-Weasley, Potter też nie chce zostać twoją dziewczyną? –zapytał z drwiną, jak na Malfoya przystało.
-Przymknij się, kretynie. –odwarknął Ron.
-Ładne limo. Potter ma strzała, nie ma co. –zaczął się z niego naśmiewać. Wiedział, że podburzy tym chłopaka.
-A ty co, Malfoy? Nagle ze śmierciożercy zrobiłeś się obrońcą szlam?
Draco nie wytrzymał. To wystarczyło. Wyciągnął różdżkę i wycelował w rudzielca patrząc na niego z nienawiścią.
-Nie twoja sprawa co robię, Weasley. I nie mam zamiaru się ci z niczego tłumaczyć. –syknął.
-A ja nie mam zamiaru słuchać. Na mnie nie działa twoja ckliwa historyjka o wielkiej przemianie. Wiem swoje, że nadal liżesz stopy Voldemortowi.
-Drętwota! –błysnęło czerwone światło i Weasley odleciał uderzając w ścianę.
Blondyn podszedł do niego zamaszystym krokiem i kopnął w brzuch.
-Nie waż się tak o mnie mówić, śmieciu. Nie dziwię się, że Granger cię nie chce. –wycedził i odszedł zostawiając chłopaka samego.

~~*~~

Uśmiechnięta para Gryfonów wkroczyła pod ramię do Wielkiej Sali śmiejąc się wesoło ze swoich żartów. Uczniowie patrzyli na Hermionę oczekująco. Wieść, jak Ronald Weasley potraktował ją, szybko się rozeszła. Myśleli, że albo wcale nie pojawi się na posiłku, albo zauważą smutek i złość, lecz dziewczyna nie dawała po sobie nic poznać. Usiadła z Harrym daleko od Rona, obok Ginny.
-Hej, Gins! –ucałowała w policzek przyjaciółkę.
-Hej Hermiono, cześć Harry. Jak tam? –zapytała patrząc podejrzliwie na przyjaciół. Ona również słyszała o sytuacji między jej bratem a przyjaciółką.
-Wszystko w porządku! –rzuciła do niej uśmiechnięta Gryfonka. –Harry, może kanapeczki z jajeczniczką?
-Jasne, maleńka! –wyszczerzył się, gdy Hermiona zaczęła wkładać mu kanapkę do ust, której część oczywiście wyleciała na talerz, a sam Harry był ubrudzony w jajkach.
-Hermiono, co powiesz na babski wieczór dzisiaj? –zapytała ruda świdrując spojrzeniem przyjaciółkę. Bardzo chciała się wszystkiego dowiedzieć, a wspólny wieczór dobrze im zrobi.
-No nie wiem...Jutro poniedziałek i lekcje… -zaczęła niezbyt zadowolona z pomysłu.
-Oj, daj spokój! Mamy na dziewiątą dopiero! –spróbowała Ginny patrząc na nią błagalnie. –Nie daj się prosić. Tak dawno nic razem nie robiłyśmy.
Hermiona westchnęła zrezygnowana. Może to dobry pomysł? Spotkanie z przyjaciółką pozwoli jej zapomnieć o przykrych sprawach i da jej odpocząć.
-Zgoda.
Ginny zapiała z uciechy i uściskała ją mocno. Po chwili obserwowała przyjaciół, którzy zaczęli karmić się coraz to dziwniejszymi potrawami, obrzucać jedzeniem i obejmować po przyjacielsku. Harry i Hermiona bardzo ładnie ze sobą wyglądali oraz mieli ze sobą cudowny kontakt. Tylko czy byliby w stanie być dla siebie kimś więcej?
-Ładna by była z was para. –wyszczerzyła się do nich.
-WIEMY. –odpowiedzieli chórem i zaczęli się histerycznie śmiać. Nie. Ich przyjaźń była na to zbyt ogromna i szczera, aby ją psuć miłością. Oni byli przeznaczeni dla kogoś innego.
Rozgrywającą się między nimi scenę, obserwowały dwie pary oczu. Jedna należała do rudego młodzieńca z Gryffindoru, który z zazdrością obserwował jak jego najlepszy przyjaciel świetnie się bawi z jego przyszłą dziewczyną. Nie podobało mu się to, że go unikają i traktują jakby go tu w ogóle nie było. Nie czuł się przecież niczemu winny. Bo co niby zrobił?! Wyznał tylko uczucie Hermionie, która była dla niego od dłuższego czasu kimś więcej. Czy to coś złego?! Czy zasłużył na limo, które znajdowało się pod jego okiem?! To właśnie jego najlepszy przyjaciel je tam umieścił! Ale nie tylko to go bolało. Na brzuchu pojawił się ogromny siniak. Pamiątka po spotkaniu z Malfoyem. Blondyn jeszcze go popamięta.
Właśnie tą drugą parą oczu był ów blondyn ze Slytherinu. Zauważył, że nie było już śladu po płaczącej, załamanej Granger. Teraz była szczęśliwa. Szczęśliwa z Potterem. Czy chłopak coś mógł do niej czuć? Czy ona to odwzajemniała? Bliznowaty raczej nie stanowił dla niego zbyt dużego zagrożenia. Tylko o jakim zagrożeniu tutaj mowa? Granger mogłaby sobie być z Wybrańcem, jeśli by tego chciała, a jego NIC, totalnie NIC to nie obchodziło. Oderwał od nich niezadowolony wzrok.
Co się ze mną dzieje do cholery?!

~~*~~

Po kolacji Hermiona z Ginny poszły zabrać ubrania rudej i skierowały swoje kroki do dormitoriów Prefektów Naczelnych. Rzuciły wszystko na łóżko, wzięły tylko ręczniki i pobiegły do łazienki. Hermiona zabezpieczyła drzwi, żeby przypadkiem Malfoyowi się kąpać nie zachciało i zaczęły z Ginny napełniać basen pianą o różnych barwach oraz zapachach. Już po chwili całe pomieszczenie było przepełnione słodką wonią mydeł oraz pełne kolorowych baniek. Ginny z głośnym piskiem wskoczyła na bombę do wody, rozpryskując ją wszędzie na około. Hermiona ze śmiechem poszła w jej ślady. Cała łazienka została zalana przez dwie Gryfonki, które  bawiły się w najlepsze. Ich wygłupy nie miały mieć końca. Podtapiały się, rzucały pianą, pływały i skakały do wody. Stworzyły również swój własny pokaz śpiewając i zmieniając zabawnie głosy. Po wyczerpującej zabawie podpłynęły do brzegu basenu, aby móc spokojnie porozmawiać.
-Zagrajmy w prawdę! –zaproponowała ryża.
-Zgoda! –Hermiona zgodziła się chętnie, ale przez myśl przeleciała jej ostatnia gra z kimś zupełnie innym.
Uważasz, że taka dziewczyna jak ty mogłaby być moją dziewczyną?
-A więc, co to była za jazda z Ronem? –Ginny nie próżnowała. Chciała się dowiedzieć o co tak naprawdę poszło. Hermiona westchnęła i zaczęła opowiadać ze szczegółami całe zajście z rudzielcem. Nie była z tego powodu zadowolona, ale mogła w końcu wygadać się komuś zaufanemu i ponarzekać na męską głupotę.
-Ale ten mój brat jest głupi…
-No, a potem pobiegłam zdenerwowana do pokoju, żeby się trochę wypłakać ze złości. Nie zgadniesz co się wtedy stało. –zawahała się przez chwilę. Powinna wspominać o Malfoyu? Bardzo chciała, bo sama nie wiedziała co o tym myśleć. Postanowiła jednak zwierzyć się przyjaciółce. -Przyszedł Malfoy. Nie miałam pojęcia czego chce, tak naprawdę do teraz nie wiem jak to się stało, że tam przyszedł. On.. Ginny, on mnie pocieszył, rozumiesz to?! Draco Malfoy pozwolił mi się wygadać, a potem przytulić! I do tego wymyślił plan i…
-STOP, STOP, STOP! –zatrzymała ją Ginny. -Przyszedł MALFOY? POCIESZAŁ? POMÓGŁ? PRZYTULIŁ? Coś mu się stało? Oberwał tłuczkiem na treningu? Spadł ze schodów? Parkinson go pogryzła? ALE JAKI PLAN?!
Za dużo pytań, stanowczo za dużo pytań. Gryfonka ponownie westchnęła. Wcale się nie spodziewała, że Ginny ich nie zada. Wręcz przeciwnie. Spodziewała się ich bardzo, bardzo dużo. Nie na co dzień Malfoy przychodził do niej z pomocą.
-Ja też byłam tym wszystkim zaskoczona, Ginny. To wszystko nie pasuje do Malfoya. Może ma jakiś zakład, albo coś? –zastanowiła się. -Ale słuchaj jaki plan wymyślił! Mnie się podoba, choć może być odrobinę za brutalny, więc nie wiem czy go wykonam.
-Dobry plan, dobry –ucieszyła się Ruda z uznaniem, gdy wysłuchała przyjaciółki. –Tylko zastanawia mnie dlaczego Malfoy nagle stał się dla ciebie taki miły. Może faktycznie to jakiś zakład? Chociaż nie sądzę… W każdym razie dowiem się tego!
-Wiesz, miłym bym go nie nazwała. Czasami błyska tylko objawami człowieczeństwa, poza tym jest dalej taki sam. –stwierdziła Hermiona. –Ale dobra, teraz moja kolej! Podoba ci się Zabini?
Ginny zarumieniła się. Hermiona czuła, że trafiła w dziesiątkę. Mieli się ku sobie i to było od razu widać. Ruda często rumieniła się na wspomnienie o nim.
-Trochę… -zobaczyła wzrok przyjaciółki mówiący „prawda” i odchrząknęła. –No dobra, bardzo mi się podoba! Ale zapomnij! –powiedziała szybko widząc jej zadowolone spojrzenie. –Ja jemu na pewno nie!
Na ustach Hermiony pojawił się drwiący uśmiech godny Malfoya.
Jasne…
-Kto całował lepiej? Krum czy Malfoy? –odbiła piłeczkę Weasleyówna zadowolona z siebie. Z zainteresowaniem zaczęła się przyglądać marszczącym brwiom Hermiony. Na policzki starszej z Gryfonek wpłynął intensywny rumieniec.
-Malfoy. –wyszeptała ze zbolałą miną. Czekała na zaskoczenie, krzyki bądź reprymendę, lecz Ginny zapiała z zachwytu.
-A więc się całowaliście! Ile razy? –jej brązowe oczy błyszczały z podekscytowania. Czym tu się podniecać? Przecież całowała się tylko z Malfoyem, ze swoim odwiecznym wrogiem. Ponownie zaczerwieniła się jak piwonia i zacisnęła mocno usta.
-Dwa.. –powiedziała to tak cicho, że Ginny musiała wyczytać odpowiedź z ruchów jej warg.
-Gdzie jeszcze poza wojną na liście? –zapytała szczerze zaskoczona, ale i zachwycona.
-Pocałował mnie zanim weszłam do dormitorium spać, ale… ej, skąd wiesz o tamtym pocałunku? Nic nie wspominałam, gdzie mnie pocałował.
Ginny przygryzła nerwowo wargę. Zaczęła się rozglądać ze skrępowaniem. Hermiona chlapnęła ją wodą w twarz, czekając na wyjaśnienia.
-Widziałam was przez okno. –przyznała w końcu.
Hermiona przeklęła w duchu. Przecież właśnie tego się obawiała. Nie chciała, aby ktoś ją zobaczył z blondynem. To był jej błąd. Doprowadziła do tego tym felernym pocałunkiem. Zastanowiła się ile ludzi widziało jeszcze ten moment.
-Czujesz coś jeszcze do Harry’ego? –zmieniła temat pytań próbując przestać o tym myśleć.
-Nie… Chociaż zdarzy się, że zabije mi mocniej serce, gdy przechodzi obok. A ty? Kto się tobie podoba najbardziej z Hogwartu?
Hermiona wahała się czy to powiedzieć. W końcu wydusiła zduszonym głosem.
-Malfoy. Ale tylko z wyglądu, bo z charakterem to jest dużo do gadania! Więc sobie za dużo nie wyobrażaj!
Jej przyjaciółka poruszyła znacząco brwiami robiąc zabawną minę. Hermiona wiedziała,  że Ginny jej nie uwierzyła, co wcale jej się nie podobało. Nie chciała być kojarzona jako następna panienka beznadziejnie zakochana w Ślizgonie. Sama przecież naśmiewała się z tych wszystkich dziewczyn.
-A całowałaś się kiedyś z dziewczyną? –zapytała Hermiona Ginny.
-Taaak… -zarumieniła się.- Z Luną.
-Że co?! –wykrzyknęła, otwierając szeroko oczy.
-Ano to. Byłam u niej na noc, no i zerwał z nią jeden Krukon, więc stwierdziłyśmy, że faceci to idioci i tak wyszło, że zaczęłyśmy się całować..
-Ouu! –zdołała wydusić z siebie, wyobrażając sobie tą scenę.
-A ty? Mogłabyś być z Harrym?
-Myślę, że tak, ale jest dla mnie przyjacielem i kocham go jak brata, więc nie myślę tak o nim. Nie chciałabym zniszczyć tego co jest między nami. Chyba, że naprawdę bym go kochała. Chociaż, jeżeli o mnie chodzi to mężczyzna powinien mieć właśnie charakter Harry’ego. Jest opiekuńczy, słodki, zabawny. Czego chcieć więcej?
Pytań było jeszcze dużo. Niektóre były normalne, a niektóre wprawiały je w niemałe zakłopotanie. Dopiero, gdy woda zaczęła robić się zimna, wyskoczyły z basenu, przebrały w bieliznę i wybiegły z łazienki uciekając przed zimnem do dormitorium Hermiony. Nie miały ochoty się przebierać jeszcze w piżamy. To była taka ich mała tradycja. Przebiegły w samej bieliźnie obok dwóch Ślizgonów, których nie zauważyły zbyt zajęte wspólnymi żartami. Hermiona kompletnie zapomniała o ich męskim wieczorku i nie miała pojęcia, że właśnie po ich ciałach suną dwie pary spojrzeń. Chłopaków zamurowało, a ręce stanęły im w miejscu ze szklankami, które miały właśnie trafić do ich ust. Blaise’owi aż trochę trunku wypłynęło na koszulkę.
Gdy dziewczyny wbiegły do pokoju, Ginny rzuciła się na radio włączając głośno muzykę.
-IMPREEZAA!
Zaczęła podskakiwać w rytm piosenki po łóżku Hermiony i śpiewać na cały głos. Hermiona obserwowała ją z rozbawieniem. Brakowało jej wspólnych chwil z przyjaciółką. Ginny zawsze potrafiła ją rozbawić.
-Nasz najnowszy pan profesor jest taki seksowny. –zachwycała się piszcząc.
-I wredny. –Odgryzła jej się Hermiona za co dostała w twarz poduszką. Tak oto wywołała wojnę.
*
Chłopaki zapomnieli o swoim męskim spotkaniu przy Ognistej Whisky i oboje skupili się na odgłosach dochodzących z sypialni Gryfonki. Draco ciągle nie mógł pozbyć się z głowy zgrabnego ciała Granger, przyodzianego tylko w seksowną, koronkową bieliznę. Wywołała na nim niemały szok. Blaise wyglądał jakby także cały czas przed oczami miał tamten widok. Spojrzał na niego pustym wzrokiem, uśmiechając się bezczelnie.
-Draco, chyba mam plan.

~~*~~

W dormitorium Hermiony nadal odbywała się poduszkowa walka. Biegały po całym pokoju, okładając się nimi, a wszędzie zaczęło walać się pierze. Hermiona uniosła ręce z zamiarem zaatakowania, gdy nagle drzwi się otworzyły na oścież i do pokoju wkroczyło dwóch Ślizgonów. Zdając sobie sprawę, że są w samej bieliźnie rzuciły się pod kołdrę, a starsza Gryfonka zrugała się ostro, że zapomniała zabezpieczyć drzwi zaklęciami. Głupia!
-Czego tu chcecie?! –krzyczały na swoich „gości”.
-Możemy się przyłączyć? –wyszczerzył się Zabini.
-Nie! –rzuciła w niego szczotką Hermiona, która uprzednio robiła za jej mikrofon. Mulat sprytnie jej uniknął.
-To może wy dołączycie do nas? –zaproponował.
Ginny spojrzała prosząco na przyjaciółkę. Hermiona wiedziała, że jej przyjaciółka bardzo tego pragnie. Ze zrezygnowaniem pokręciła głową.
-No chodź, a co będziemy miały robić? –pisnęła Ginny.
-No dobra. Ubierzemy się i przyjdziemy. –odpowiedziała zirytowana, widząc na ustach rudej ogromną radość. Spojrzała jeszcze z niechęcią na chłopaków i wygoniła ich z dormitorium. No i właśnie ich babski wieczór legł w gruzach.
*
Po pięciu minutach dziewczyny siedziały już w salonie pomiędzy chłopakami. Wszyscy pękali ze śmiechu z żartu który opowiedział Blaise. Chłopak miał niesamowite poczucie humoru. I tak oto męski i damski wieczór zamienił się w damsko-męski. Hermiona zapomniała o swoim przyrzeczeniu nie picia i ponownie sączyła Ognistą Whisky. Potrzebowała tego. Miała spędzić parę godzin w towarzystwie dwójki Ślizgonów, którym jeden z nich był dosyć rozchwiany emocjonalnie.
-Ładnie ze sobą wyglądacie. –powiedział po jakimś czasie już wcięty Zabini. Jego oczka stawały się coraz mniejsze.
-Taak? –zapytała Hermiona kładąc głowę na ramieniu blondyna. Zaśmiała się głośno, gdy zobaczyła wzrok Malfoya. On był z wszystkich najbardziej trzeźwy. Przyglądał się Gryfonce z zaskoczeniem i uniesioną brwią. Czy ona ma zamiar teraz się przytulać do niego za każdym razem?
-Skrót też macie ładny. –stwierdziła Ginny nad czymś się zastanawiając.
-Skrót? Jaki skrót? –zapytał zdezorientowany Draco.
-Połączenia waszych imion. Dramione!
Ona i Blaise się roześmiali. Hermiona zastanawiała się nad czymś z mocno zmarszczonymi brwiami. Ilość alkoholu we krwi na pewno jej tego nie ułatwiała.
-To wy w takim razie Blinny? –wykrzyknęła i wstała gwałtownie. –Przynieść coś do picia?
Poczuła jak zaczyna się chwiać. Nie upadła jednak, gdyż silne dłonie posadziły ją ponownie na kanapie. Malfoy spojrzał na nią ze złością.
-Merlinie, Granger! Znowu się upiłaś. Nie wstawaj nigdzie, dobra? Jeszcze się połamiesz.
-Martwisz się o mnie? -Hermiona zachichotała ponownie opierając głowę na jego ramieniu. Draco przewrócił zirytowany oczami.
Hermiona chwilowo jakby oprzytomniała. Upiła się?! Nie mogła się upić. Nie znowu. Nie, będąc Prefektem Naczelnym i nie z Draco Malfoyem, o którego WŁAŚNIE SIĘ OPIERA?! Szybko odskoczyła od niego jak oparzona, próbując odzyskać nad sobą panowanie. Przyzwała do siebie szklankę z wodą ciesząc się w duchu, że nadal potrafi czarować.
Zabini zaśmiał się wesoło i objął młodszą Gryfonkę, przyciągając do siebie.
-A może zagramy w butelkę? –zaproponował.
Hermionie nie spodobał się ten pomysł. Ona była pijana, oni także, a po alkoholu mogą wyjść bardzo nieciekawe sytuacje. Została jednak przegłosowana.
-Ja kręcę pierwsza! –zaoferowała się Ginny.
Wypadło na Dracona, ku jego niezadowoleniu.
-Pytanie czy zadanie?
-Hmm, zadanie. –odpowiedział ze strachem. Na jaki pomysł może wpaść ruda Weasley?
-Świetnie! Otwórz okno i krzyknij ile sił w płucach, że jesteś gejem.
Draco niechętnie wstał, ale jeszcze nie miał zamiaru się rozbierać więc je wykonał. Było to głupie i poniżające, ale na szczęście alkohol we krwi pomógł mu to przezwyciężyć. Gdy tylko krzyknął swoją kwestię ktoś odkrzyknął: „chcesz o tym porozmawiać?!”. Skrzywił się i pokręcił z obrzydzeniem głową. Teraz to on kręcił. Z satysfakcją zauważył, że szyjka butelki wskazuje Blaise’a.
-No więc, stary? Pytanie czy zadanie?
-Skoro ty wziąłeś zadanie, to ja nie mogę być gorszy.
Draco zastanowił się chwilę, a następnie wyszczerzył w kpiącym uśmiechu. W oczach Zabiniego zabłysł lekki niepokój.
-A więc... Niech ci jakaś obecna tu kobieta naleje dwie pełne szklanki whisky, a następnie wypij je od razu pod rząd, bez skrzywienia się. Duszkiem, Blaise. Duszkiem.
Hermionie nie spodobał się ten pomysł, lecz nic nie powiedziała. Ginny podała mulatowi szklaneczki pełne bursztynowego napoju, na co ten przesłał jej perskie oczko.
-Patrzcie na mistrza. –uśmiechnął się szelmowsko i wypił paroma łykami zawartość szkła.
Wykonał polecenie perfekcyjnie, lecz przy końcu lekko się skrzywił, co nie uszło uwadze jego przyjaciela. Blaise poczuł jak w jego głowie zaszumiało od nagłego przypływu alkoholu, ale nie dał po sobie poznać. Czuł, że obraz zaczyna się rozjeżdżać, chowając za mgłą.
-Te, mistrzu, coś się skrzywiłeś na końcu. –uśmiechnął się z pogardą Draco. –Coś mi się wydaje, ale chyba zdejmujesz koszulkę.
-Skoro tak bardzo chcesz zobaczyć moje nagie ciało.. –wzruszył ramionami ciemnoskóry zdejmując przez głowę jasną koszulkę.
Kasztanowłosa zarumieniła się na widok nagiego torsu chłopaka, a dodatkowo alkohol spowodował pojawienie się rumieńców na jej policzkach. Odwróciła speszona spojrzenie. Nie uszło to oczywiście uwadze Malfoya, który zaśmiał się ironicznie z jej reakcji.
-Zabini, chyba musisz z powrotem założyć na siebie tę koszulkę.
-Dlaczego? –zapytał zdziwiony.
-Granger wcześniej nie widziała nagiego męskiego torsu, a nie chcemy utonąć w ślinie, która zaraz będzie spływać z jej otwartych ust. –rzucił ironicznie patrząc na dziewczynę.
Rzeczywiście otworzyła lekko usta, ale szybko je zamknęła. Chciała się odszczekać, układając w głowie formułkę, ale przerwała jej Ginny.
-Malfoy, znowu padło na ciebie. –powiedziała szybko, wyczuwając złość przyjaciółki z obawą, że wybuch jest niedaleko.
-Wiesz, Zabini. Skoro to od ciebie mam dostać wybór, to wolę pytanie. Boję się twojego chorego psychicznie umysłu.
Diabeł uśmiechnął się szatańsko, jak na niego przystało i zapytał:
-Podoba ci się Hermiona?
Draco spojrzał na niego ze złością. Mógł się spodziewać takich pytań. Jego przyjaciel już jakiś czas temu sugerował mu, że Granger wpadła mu w oko. Blaise z szerokim uśmiechem wyczarował coś co miało wyglądać jak podręczny wykrywacz kłamstw. Mini fałszoskop. Wiedział, że teraz nie da rady skłamać. Wypuścił zirytowany powietrze nie patrząc na zawstydzoną Granger.
-Nie jest brzydka. W Hogwarcie znajdziecie brzydsze.
Nie wiedział czy takie ominięcie pytania zostanie przyjęte. Urządzenie jednak nie zaświeciło na czerwono co oznaczało, że tak. Blaise spojrzał triumfująco, zresztą tak samo jak Ginny. Za to Hermiona się zaczerwieniła jeszcze bardziej. Malfoy naprawdę nie uważał jej za brzydką? Zakręcił butelką, która wskazała na rudą.
-Dobra, biorę zadanie!
-Ok. A więc… pocałuj się z Granger.
Dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone. Na jego ustach błąkał się chamski uśmieszek. Patrzył na nie z oczekiwaniem. Dziewczyny spojrzały na siebie znacząco. Zbliżyły się do siebie, musnęły szybko w usta i odsunęły.
-Co tak krótko?! –oburzył się.
-Nie określiłeś się. –wytknęła mu język Ginny i uśmiechnęła triumfująco. Ponownie kręcąc wylosowała Hermioną. Przyjaciółka spojrzała na nią błagalnie.
-Zadanie czy pytanie?
Hermiona się zastanowiła. Gdy wybierze zadanie, będzie musiała zrobić coś głupiego, gdy pytanie wszyscy się dowiedzą o Malfoyu. Żadne z tych wyjść nie było dobre. Nie miała ochoty się wygłupiać, ani zwierzać. Westchnęła i szepnęła:
-Zadanie.
Teraz już wiedziała, że to był bardzo zły wybór. W oczach Ginny zapłonęły niebezpieczne ogniki, a szeroki uśmiech nie wróżył nic dobrego.
-Noo! Całujcie się! Namiętnie i przez minutę. –wskazała palcem Malfoya i ją.
Hermiona wiedziała, że tak się to skończy. Pobladła i zerknęła na Dracona. Ślizgon wyglądał jakby go piorun trzasnął. Trochę nieprzytomnie patrzył na Ginny, jakby nie wierząc w to co słyszał.
-Nie zgadzam się! –zaprzeczył szybko. –To nie jest moje zadanie, więc mogę się wycofać.
-Pękasz, Malfoy? –zapytała z ironią rudowłosa, najmłodsza latorośl Weasleyów.
-Malfoyowie NIGDY nie pękają, wiewiórko! –oburzył się. Prychnął, zwracając się do Hermiony. –Chodź tu, Granger. Miejmy to za sobą.
Nie chciała tego robić. Wiedziała, że Ginny będzie miała z tego uciechę. Ponownie miała całować się z Malfoyem? Podeszła do niego niepewnie, usiadła obok i spojrzała lekko spięta, pytająco w jego oczy. Szare tęczówki przyciągały ją. Zapewne gdyby nie to, że była tak pijana, wolałaby się rozebrać. Może udałoby się wytargować o zdjęcie skarpetki?
-Spoko, Granger. Jestem pijany więc zróbmy to. –powiedział obojętnie.
-Nie boisz się, że ubrudzisz się szlamem? –zapytała prosto w jego usta.
-Zaraz po wszystkim pobiegnę umyć zęby.-uśmiechnął się nie chcąc przedłużać chwili. Oboje chcieli poczuć wzajemny dotyk swoich warg. Wpił się w jej usta, przyciągając ją na swoje kolana, a ręce lokując na jej talii. Smak alkoholu zmieszał się w ich ustach. Czuli się, jakby coś wybuchło w nich ze zdwojoną siłą. W głowach zaszumiało od nadmiaru emocji. Szybko zapomnieli, że nie znajdują się tutaj sami. Liczyli się tylko oni. Ich usta. Ręce błądzące po ciele. Hermiona wplotła palce w jego blond włosy mierzwiąc je i przyciągając bliżej. Pozwolili na to, aby poniosła ich chwila oddając jej swoje zaangażowanie. Nagle brutalnie przerwało im chrząknięcie Ginny.
-Nie chcę przerywać, ale miała być tylko minuta. –uśmiechnęła się wrednie w ich stronę.
Hermiona odskoczyła od chłopaka jak oparzona cała zarumieniona, ale Draco nie dał nic po sobie poznać. Patrzył na wszystko obojętnie, jakby przed chwilą jeszcze nie całował się namiętnie z Granger.
-Too.. może pójdziemy spać? –zaproponowała starsza Gryfonka. Nie chciała już tutaj siedzieć. Nie wytrzymałaby tych drwiących, oczywistych uśmiechów. Patrzenia na niego. Była zawstydzona i chciała znaleźć się po prostu w swoim łóżku.
-Juuuż? –zaczęła burzyć się Ginny.
-Tak! Przypomnę ci, Ginny, że jutro mamy lekcje! I wy także! –spojrzała ostro na chłopaków, ale unikając spojrzenia blondyna.
Dziewczyny wstały z miejsc i ruszyły do sypialni Hermiony, uprzednio się żegnając. Hermiona od razu wskoczyła do swojego łóżka przykrywając się kołdrą i odwracając od przewiercającego ją spojrzenia przyjaciółki. Ginny położyła się obok, próbując o coś zapytać. Przecież Hermiona musiała się jakoś wytłumaczyć! To nie był jakiś tam zwykły pocałunek. Całowali się tak zachłannie, jakby zaraz mieli się zacząć wzajemnie rozbierać. Podobno ta dwójka nienawidzi się praktycznie od zawsze, ale przecież nie mogli zaprzeczyć, że coś ich do siebie ciągnie. Oni wręcz iskrzyli!
-Ginny, przestań mi wiercić dziurę w brzuchu! Wolałam się z nim całować, niż siedzieć na staniku!
-Pewnie, że wolałaś, bo już się całowaliście! I wyglądało na to, jakby bardzo wam się podobało! Myślałam, że zaraz przelecicie się wzajemnie na tej kanapie!
Hermiona jęknęła. To prawda. Malfoy całował idealnie, podobało jej się, ale tak po prostu nie powinno być! Nie mogło!
-Obydwa to były TYLKO przypadki i daj mi już proszę spokój! Idę spać, bo jestem zmęczona, a rano trzeba spać! Też powinnaś tak zrobić!
Zamknęła oczy próbując zasnąć. Jednak jak na ironię, usta tak jej pulsowały od pozostawionego na nich dotyku innych warg, że nie mogła przestać się uśmiechać. Malfoy CHOLERNIE dobrze to robił.
Rudowłosa nadal chciała drążyć temat, ale wiedziała, że niczego już się nie dowie. Ze zrezygnowaniem więc westchnęła kładąc się do snu. Nie zamierzała odpuszczać Hermionie tak szybko.
*
-Stary, co to było? –zapytał Blaise, gdy dziewczyny zniknęły za drzwiami prowadzącymi do dormitorium Gryfonki.
-Ale co? –spojrzał na niego z niezrozumieniem. Wiedział, że się wkopał.
-To z Granger.
-No mieliśmy się pocałować, nie? –zapytał drwiąco.
-Tak, ale nie wyglądało na to, żeby wam się to nie podobało. Wręcz przeciwnie. Stary, ty ledwo się powstrzymywałeś od tego, aby jej nie zanieść do swojej sypialni!
Draco wiedział, że Zabini w jakimś sensie ma rację. Granger na niego działała jak ogień. Gdy tylko dotykał jej ust czuł, że płonie. Nie miał pojęcia, dlaczego ta dziewczyna wywoływała w nim takie uczucia. W swoim życiu miał wiele kobiet, lecz żadna nie sprawiła, że czuł się tak jak przy Granger. Nie zamierzał jednak nikomu się z tego zwierzać.
-Diable, wszyscy jesteśmy pijani.  Chodźmy spać, co? Albo… -zawahał się. -jeszcze po drinku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz