Po wydarzeniu w sklepie Hermiona miała
cichą nadzieję, że między nią a Malfoyem sytuacja chociaż trochę się polepszy,
ale myliła się. Draco traktował ją z taką samą obojętnością i chłodem jak przez
ostatni tydzień. W ogóle zachowywał się jakby tej sytuacji w sklepie nie było.
Nie ukrywała, że trochę ją to wszystko zaczęło irytować, ale nie mogła się
poddać i pozwolić, aby Malfoy ponownie postawił na swoim. Ona przecież też jest
silna! Dlatego postanowiła kontynuować to, co już wcześniej zaczęła. Mianowicie
pokazywać, że jej nie interesuje to co robi ani, że ma ją gdzieś, totalnie go
ignorować, ewentualnie robić mu na złość. Musiała jednak przystąpić do
cięższych środków, po których również chciała go wymazać ze swojego życia i
pamięci. Dlatego właśnie znalazła się przed gabinetem profesor McGonagall i
zapukała ze zdecydowaniem w drzwi.
-Proszę. –usłyszała głos ze środka
gabinetu. Trochę spięta weszła do środka. Nauczycielka wyglądała na zaskoczoną
jej obecnością.
-Dzień dobry, pani profesor.
-Dzień dobry, panno Granger. Czy coś
się stało?
-Tak, mam do pani ogromną prośbę.
–kobieta uniosła brwi, dając znak, aby kontynuowała. –Mianowicie chodzi o
zmianę partnera podczas patroli.
-Dlaczego? –McGonagall spojrzała na nią
podejrzliwie. Nie wyglądała na zachwyconą tą propozycją.
-Nie dogadujemy się z Draconem.
Ostatnio się pokłóciliśmy dość poważnie i nie chcę z kimś takim przebywać
samotnie. Dla mnie jest to rozdrapywanie ran, które ze złości mogą powodować
większe spory.
Wicedyrektorka lustrowała ją swoim
wzrokiem, jednak nie miała powodu aby nie przystąpić do jej prośby. Hermiona
zawsze była wzorową uczennicą, więc skoro prosiła o tak poważne zmiany, to
oznaczało, że naprawdę ich potrzebuje.
-Oczywiście, panno Granger. Skoro
sytuacja jest na tyle poważna aniżeli zwykła zachcianka, to jestem skłonna do
zmiany partnera dla pani. Będziesz mogła odbywać patrole z panem Collinsem,
prefektem Ravenclawu, tyle, że obecnie znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Pan
Malfoy w takim razie przejmie jego godziny wraz z panną Angels. Konieczne jest,
aby patrole się odbywały między uczennicą a uczniem. Będzie musiał się do niej
dostosować, gdyż ustaliłam z nią dokładne godziny. Dzisiaj niestety, ale była
wasza kolej, prawda?
-Zgadza się.
-Dasz radę dzisiaj odbyć patrol zamku
sama? –zapytała kobieta z lekką troską.
-Tak, oczywiście. Nie ma problemu.
–powiedziała, choć głos trochę jej zadrżał. Sama? W nocy? W tym ogromnym zamku?
Przełknęła ledwo ślinę, ale nie mogła się poddać. Nie teraz, gdy już jest tak
blisko.
-Znakomicie. W takim razie osobiście
poinformuję pana Malfoya oraz pannę Angels o zmianie partnerów, a gdy pan
Collins tylko wyjdzie ze szpitala powróci na patrole pomóc pani.
-Dziękuję bardzo, pani profesor. Miłego
dnia.
Hermiona wyszła z gabinetu
wicedyrektorki przeszczęśliwa. Tanecznym krokiem weszła też do Pokoju Wspólnego
Gryfonów. Nie zwróciła nawet uwagi na Rona, który właśnie miażdżył ją
spojrzeniem. Po prostu w tym momencie życie wydawało jej się piękne. W końcu
coś szło po jej myśli tak, jak powinno. Teraz wszystko powinno iść w dobrym
kierunku. Z zadowoleniem usiadła obok ciemnowłosego przyjaciela i przytuliła
się do niego.
-Hej, Hermiono. Co taka szczęśliwa?
–zapytał z uśmiechem.
-Życie jest piękne, Harry! –oświadczyła
wskakując mu na kolana. Chłopak był lekko zaskoczony, ale po chwili
zmarkotniał.
-Będzie piękne, jak dostane chociaż
„Nędzny” z eliksirów. Snape tylko czeka na okazję, aby postawić piękne, duże i
ozdobne „T” na moim wypracowaniu. Mam wrażenie, że sprawia mu to niebywałą
przyjemność. –mruknął.
Hermiona pokręciła z rozbawieniem
głową. Przecież to było oczywiste, że Snape czerpie radość z gnębienia
Harry’ego.
-Pokaż co tam masz. Może jakoś temu
zaradzę.
Zaczęła czytać jego wypracowanie, co
rusz poprawiając coś na nim. Po piętnastu minutach oddała je przyjacielowi
klepiąc go po plecach.
-Nie było tak źle. Ja tam bym ci dała „Wybitny”.
-Dzięki, Hermiono. Kocham cię. Naprawdę
nie wiem, dlaczego zostałem na tych eliksirach. –uśmiechnął się z
wdzięcznością.
Wyszczerzyła się do niego radośnie.
-Nie mów takich rzeczy Harry, bo się
jeszcze zakocham.
-Dokładnie, Harry. Nie mów takich
rzeczy, bo ona i tak potem stwierdzi, że nie jesteś w jej typie i ośmieszy cię
przed całą szkołą. –usłyszeli zimny głos Rona.
-Ron… to, że nie lubię rudych, to nie
znaczy, że za czarnymi też nie przepadam. –odgryzła się z przyklejonym
sztucznym uśmiechem. Nie pozwoli się sprowokować.
Wszyscy w salonie się roześmiali, a
Hermiona znowu tanecznym krokiem, żegnając się z Harrym, wyruszyła do wyjścia z
pokoju. Gdy wyszła już na zewnątrz, odetchnęła z ulgą. Nie chciała się kłócić z
Ronem. W sumie, to brakowało go jej. Zamierzała się z nim pogodzić, ale skoro
on nadal się zachowywał jak zachowywał, to nie miało to sensu. Postanowiła
wrócić do swojego dormitorium i poczytać książkę. Uwielbiała mugolskie
romansidła. Od dziecka marzyła o tym, aby przeżyć piękną, romantyczną miłość,
taką jaka była opisywana w większości książek. Nie zauważyła, że czas tak
szybko minął. Zanim się zorientowała już był wieczór, a co za tym szło, zbliżał
się jej samotny, nocny patrol. Nie mogła na niczym się skupić, gdy zaczęła zbliżać
się godzina dwudziesta druga. Jej dłonie zaczynały drżeć i pocić się, serce niebezpiecznie
biło. Nie miała wyboru, musiała to zrobić. Postanowiła wyjść trochę szybciej.
Im szybciej zacznie, tym szybciej skończy. Przemierzając prawie puste już
korytarze, zaczynały brać górę jej największe obawy. Nie bała się aż tak bardzo
ciemności. Przerażała ją ciemność tego zamku. Hogwart był ogromny, zimny i
ciemny. Posiadał wiele zakamarków, oraz przedmiotów, które w nocy zamieniały
się w przerażające cienie. Wraz z godziną rozpoczęcia patrolu zapaliła różdżkę
idąc niepewnie przed siebie.
~~*~~
Draco stał w Pokoju Wspólnym
zirytowany. Dlaczego Granger jeszcze nie było? Czyżby Panna Idealna zapomniała
o ich patrolu? Uśmiechnął się drwiąco. Na pewno zaraz przybiegnie cała zdyszana
i zawstydzona, że o czymś zapomniała. Minuty mijały, godzina dwudziesta druga się zbliżała, a
jej nie było. Zastanowił się przez chwilę czy ją olać i pójść samemu, czy może
zobaczyć czy jest u siebie. Westchnął i postawił na opcję numer dwa. Mimo
wszystko nie chciało mu się samemu chodzić po zamku, nawet jeżeli ze sobą nie
rozmawiali. Miał już pukać do jej pokoju, gdy w wejściu stanęła McGonagall.
Trochę zaskoczony, spojrzał na nią.
-Panie Malfoy, panna Granger prosiła
mnie dzisiaj o osobne patrole. Jest pan teraz przydzielony do panny Angels z
Hufflepuffu. Dzisiejszy wieczór macie wolny. Panna Granger patroluje już prawdopodobnie
korytarze. Niestety sama, gdyż jej partner leży póki co w Skrzydle Szpitalnym.
-Dlaczego Granger chciała sama
patrolować? –zapytał ostro. Co ta dziewczyna znowu wymyśliła?! Tak bardzo
chciała mu pokazać, że ma go dosyć, że nie interesuje jej, więc poszła po
prostu do McGonagall prosić o zmianę na kogoś innego?! I to niby była dorosła
zagrywka?!
-Z tego co mówiła to ponownie się ze
sobą pokłóciliście. Mówiła iż jest to na tyle poważne, że nie chce z panem
przebywać w jednym miejscu, aby uniknąć kolejnych sporów.
Draco zacisnął pięści. Granger była
naprawdę nieobliczalna.
-No tak. Rozumiem. Dziękuję za
informację.
-Dobranoc, panie Malfoy. –kobieta przez
chwilę przyglądała mu się badawczo. Odwróciła się i wyszła. Draco nie dał rady
zauważyć jej delikatnego uśmiechu na twarzy.
Opadł na fotel łapiąc twarz w dłonie.
Próbował wyłączyć się, nie myśleć. Zająć się czymś innym. Niestety jego
cholerne myśli miały inne plany niż słuchać jego. Przed oczami pojawiła mu się
Granger.
Gdybym
była sama na tym patrolu chyba bym zwariowała...
No tak. Bała się ciemności. Przecież mu
o tym już mówiła. Ale co go to obchodzi? Sama poszła do McGonagall z prośbą o
zmianę. Nawet lepiej, że będzie miał inną partnerkę, bo miał już jej dosyć. Tej
ciszy panującej pośród nich. Przypadkowych spojrzeń… Nie wytrzymał. Gwałtownie
wstał, przeklinając siebie za to co robi. Granger nie potrafiła dać mu spokoju.
Cholerna
Granger!
Wychodząc z salonu zastanowił się w
którą stronę powinien iść. Gdzie mogła w tej chwili przebywać? Nie
zastanawiając się długo postanowił pójść tą samą trasą, którą zawsze
patrolowali. Miał przeczucie, że to dobry wybór.
~~*~~
Ciemność i cisza czasami przerywana
pojedynczymi skrzypnięciami. Światło z różdżki daje tylko niewielkie
oświetlenie. Pod jego wpływem każda zbroja rzuca przeraźliwy cień, jakby coś
czaiło się w ciemnościach gotowe zaatakować. Jej kroki odbijające się echem, po
wielkich hogwarckich korytarzach. Miała wrażenie, że coś do niej szepcze,
skrada się za nią. Zaniepokojona co chwilę odwracała głowę, lecz tam było
pusto. Bała się, tak potwornie się bała. Cała trzęsła się bojąc stawiać kolejne
kroki, serce uderzało mocno w klatkę piersiową. Miała wrażenie, że słyszy ją
cały zamek. W końcu już nawet nie wiedziała gdzie się znajduje.
-Gdzie ja jestem? –szepnęła spanikowana
rozglądając się wokoło. Usłyszała koło swojej głowy szum i poczuła jak coś
przelatuje w pobliżu muskając jej włosy. Krzyknęła przerażona i ze łzami w
przerażonych oczach pobiegła szybko przed siebie. Znalazła się w miejscu,
którego nie potrafiła zidentyfikować. Czy kiedykolwiek tutaj była? Zaczęło jej
się mieszać. Czuła, jakby powietrze zamierało jej w płucach, a ona nie mogła
oddychać. Osunęła się po ścianie, skuliła i rozpłakała na dobre. Jej głowa
zaczęła pękać z bólu. Wszędzie słyszała kroki, jakieś dźwięki, jakby ktoś ją
wołał. Zatkała uszy i krzyczała w myślach. Próbowała mówić do siebie, zagłuszyć
to wszystko. Czuła się jakby była w największym stadium schizofrenii.
Nie!
Mam dość! Niech to się skończy!
Poczuła jak ktoś ją chwyta pewnym
ruchem za ramiona. Tym razem krzyknęła głośno z przerażenia próbując się wyrwać
oprawcy. Gdzie jej różdżka? Co się stało z różdżką?!
-Granger, zamknij się bo cały zamek
pobudzisz! –Zaczął potrząsać jej ramionami. Ona jeszcze bardziej zaczęła
krzyczeć i szarpać się. Nawet nie otworzyła oczu. Widząc, że krzykiem nic nie
zdziała spróbował spokojniej. -Cii, Hermiona. Spokojnie, to tylko ja. Już dobrze.
Nic ci się stanie, jasne? –zacisnął mocno usta. Pierwszy raz zwrócił się do
niej po imieniu. Salazarze, jak to dziwnie brzmiało w jego ustach.
Do jej świadomości zaczął dochodzić
uspakajający, delikatny głos. Zaczęła się rozluźniać. Teraz będzie dobrze,
prawda? Nie jest już sama, ktoś przy niej jest. Zabierze ją stąd.
-Malfoy? –spojrzała zaskoczona na
swojego wybawiciela. Na wszelki wypadek przetarła oczy, aby się upewnić, że nie
śni. –Co ty tu robisz?
Ślizgon wyglądał na zmieszanego.
Wiedział, że nie powinien za nią iść. Normalnie Malfoy by się przecież nią nie
przejmował, prawda? Teraz jednak nie żałował. Ani trochę. Widząc ją w takim
stanie, bał się, tak cholernie się bał myśli co by było gdyby za nią nie
poszedł. Cała się trzęsła, wyglądała na taką kruchą.
-McGonagall przyszła i powiedziała mi,
że poprosiłaś o zmianę partnera oraz, że w tym momencie patrolujesz sama.
Stwierdziłem więc, że zaraz wpakujesz się w kłopoty, więc poszedłem cię szukać.
I miałem rację. Nie minęła godzina, a ty już narozrabiałaś. Jesteś trochę
przewidywalna. –uśmiechnął się kpiąco.
-A-ale, jak mnie znalazłeś? –załkała. W
tej chwili nie było ważne dla niej to, że jej nienawidzi, że nie odzywają się
do siebie od tygodnia. Uratował ją. Była mu tak bardzo wdzięczna. Nie zważywszy
na nic, rzuciła się na jego szyje, mocno do niego przylegając. Chciała poczuć
bezpieczeństwo, upewnić się, że to nie sen.
Draco był zaskoczony tym gestem. Nie
spodziewał się tego. Pierwszym jego odruchem było, aby ją od siebie odepchnąć,
ale nie zrobił tego. Nie odwzajemnił również jej gestu. Po prostu pozwolił jej
na to, czując jak jego serce zaczyna się roztapiać.
-Poszedłem tą trasą co zwykle. Nawet z
kimś innym chcesz dzielić naszą trasę. –powiedział z lekkim wyrzutem, lecz po
chwili szybko odchrząknął. -Nagle usłyszałem płacz i dotarłem do ciebie. Nie
było to łatwe w tej ciemności. Siedzisz schowana w jakimś cholernym rogu, ale na
szczęście tak głośno ryczałaś, że nie ominąłem cię.
-Tak się bałam.. –mruknęła w
zagłębienie jego szyi. Zignorowała to, że Ślizgon cały czas mówi chłodnym,
odpychającym tonem. Wiedziała, że nagle nie zacznie być miły. Malfoy nie
potrafił pocieszać, dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Nie oczekiwała nawet
tego od niego. Jednak mimo wszystko wciąż była wczepiona w jego tors. Moczyła
koszulę rzewnymi łzami, a on na nią nie nakrzyczał, ani nie odepchnął. To jej
wystarczało.
Westchnął głęboko. Była w tym momencie
taka niewinna. Nie miała w sobie nic z odważnej, agresywnej Gryfonki. Po prostu
jednym dotykiem potrafiła ściągnąć brutalnie jego maskę, złość, arogancję. Nie
wiedział jak to robiła. Przez chwilę upajał się jej zapachem, by po chwili
również ją objąć, a rękę i twarz wczepić we włosy. Chciał ją mieć blisko
siebie.
-Już jestem przy tobie, Granger. Nic ci
się nie stanie, rozumiesz? Jutro pójdę do McGonagall i załatwię żebyśmy nadal
mieli razem patrole, w porządku? Nie mogę cię zostawić samej, bo beze mnie
zginiesz w tym zamku.
Poczuł jak kiwa potwierdzająco głową. W
tym momencie była gotowa na wszystko. Pozwolił na to, aby jeszcze przez chwilę
tkwiła w jego ramionach, a po chwili wstał i podał jej dłoń. Brązowooka
przyjęła ją. Gdy wstała, przez jedną absurdalną chwilę poczuł się jak bohater,
który trzyma w swoich ramionach małą, biedną, kruchą istotkę. Pokręcił z
niedowierzaniem głową. Ta dziewczyna działała na niego w nieodpowiedni sposób.
Odsunęli się od siebie, postanawiając
kontynuować już wspólnie patrol. Między nimi trwała cisza, lekko krępująca,
nasycona pytaniami oczekującymi odpowiedzi. Tak wiele było uczuć, pytań, tak
bardzo chcieli znów normalnej rozmowy. W końcu Hermiona nie wytrzymała. Nie
potrafiła już. Postanowiła przerwać tą ciszę.
-Malfoy… -zaczęła.
Spojrzał na nią pytająco. Nie
zauważyła już złości, arogancji ani odrzucenia, więc postanowiła kontynuować.
-Dziękuję. Gdyby nie ty.. to nie wiem
co by było dalej.
Wyglądał na zaskoczonego. Nie
spodziewał się podziękowań. Właściwie to nie spodziewał się nawet, że się do
niego odezwie. Myślał, że to był tylko chwilowy moment podczas którego się po
prostu bała. Wzruszył ramionami, przybierając obojętną minę.
-Nie ma sprawy. A odpowiesz mi na jedno
pytanie?
-Oczywiście.. –powiedziała cicho,
zwracając na niego zaskoczony wzrok.
-Dlaczego chciałaś mieć osobny patrol?
Nie spodziewała się tego pytania.
Zamknęła oczy, próbując uspokoić oddech.
-Miałam po prostu dość. Wiem, że jesteś
na mnie zły. Nie chciałam ci się jeszcze bardziej narzucać. Po co robić coś na
siłę? –zawahała się. -A jeżeli chodzi o to wspomnienia to… Ja cię naprawdę
przepraszam. Wiem, że nie powinnam. I nie chciałam , ale same mnie wciągnęły,
to był dla mnie szok i..
Nie zdążyła dokończyć zdania. Draco
gwałtownym ruchem złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany. Spojrzała na
niego ze strachem i pisnęła.
-Nie mów przez chwilę nic, Granger.
–szepnął w jej usta. Był tak blisko. Ich oddechy zaczęły się mieszać. Oparł
swoje czoło o jej, wpatrując się w chwilę w czekoladowe tęczówki. Po chwili,
która wydawała się wiecznością wpił się w jej usta z niesamowitym pragnieniem.
Potrzebował jej dotyku, zapachu, uczucia. Ona odwzajemniła pocałunek z ogromną
pasją. Objęła jego szyję rękoma przyciągając go bliżej siebie. Pobudzony jej
gorącymi ustami, położył dłonie na jej talii przyciskając ją do swojego ciała
jeszcze mocniej. Była go spragniona. Chciała więcej. Ich języki tańczyły w
namiętnym tańcu. Chwycił ją z tyłu za uda, pod pośladkami i uniósł nad ziemię. Objęła go nogami w
pasie. Chwila namiętnego zapomnienia, tęsknoty. Nie wiadomo ile stali w tym
miejscu. Ile błądzili rękoma po swoich ciałach. Upajali się zapachem.
W końcu przyszło opamiętanie i oderwali
się od siebie. Ponownie oparł swoje czoło o jej ciężko dysząc, wpatrując się w
jej zarumienioną twarz. Była niesamowita. Najpierw była smutna, potem zła,
następnie płakała, a na końcu spragniona oddawała z namiętnością jego pocałunki.
Uśmiechnął się drwiąco i po prostu odwrócił się, idąc sobie jak gdyby nigdy
nic. Zawrócił jednak widząc, że nie idzie za nim, tylko stoi pod ścianą
jak sparaliżowana.
-Idziesz? Drugi raz nie mam zamiaru za
tobą latać po zamku, Granger więc pospiesz się!
Nie usłyszała w jego głosie
paraliżującego chłodu ani złości. Słyszała w nim nutkę… żartu? Czy Malfoy i
żarty w ogóle było możliwe? Z westchnięciem i lekkim uśmiechem dołączyła do
niego. Idąc dalej korytarzem zatopili się w swoich myślach. Zaczęli zdawać
sobie sprawę, że powoli zaczyna im się wszystko wymykać spod kontroli. Ich
uczucia względem siebie były tak bardzo niedorzeczne. Kłócili się, obrażali,
robili sobie na złość, ale gdy w końcu ich usta się spotykały szaleli za sobą. Czuli
względem siebie pożądanie, tęsknotę. To w nich tak nagle wybuchało, jakby
dopiero wtedy uaktywniało się. Nie byli jednak stworzeni dla siebie. Zbyt wiele
ich różniło. Praktycznie byli z dwóch różnych światów. Draco wiedział, że nie
jest wart tego, aby darzyła go głębszym uczuciem. Była na to zbyt dobra i
wrażliwa. On był zachwiany w swoich emocjach, sam nie wiedział czego chce.
Skrzywdziłby ją. Miał zbyt popieprzone życie. Śmierciożercy, śmierć, zło. Naraziłby
ją na zbyt wielkie ryzyko każąc żyć w takim świecie.
Nawet się nie zorientowali, że ich
patrol dobiegł końca. Weszli do Pokoju Wspólnego, a następnie ruszyli do swoich
dormitoriów. Byli wyczerpani całym dniem.
-Granger! –zawołał, zanim przeszła
przez drzwi.
W Hermionie zamarło serce. Odwróciła się
do niego z obojętną miną.
-Ja pierwszy zajmuję łazienkę!
-Chyba śnisz, Malfoy!
-Zanim ty wyjdziesz, to zdążę zrobić
się gruby i brzydki! –zrobił oburzoną minę.
-Nie zdążysz! To już się stało!
-O ty!
Hermiona pisnęła i zamknęła się w
dormitorium bojąc się, że ją dopadnie. To był błąd. Usłyszała śmiech Malfoya,
który jak się okazało wbiegł zadowolony do łazienki. Oparła się o drzwi i od
dłuższego czasu uśmiechnęła. Wiedziała co to oznacza. Spór zażegnany.
~~*~~
Następny tydzień mijał im w o wiele
lepszej atmosferze niż dotychczas. Bardzo łatwo było zauważyć w nich zmianę. Na
ich ustach od tygodnia pojawił się uśmiech. Nie byli już względem siebie tacy
szorstcy. Cała szkoła zauważyła, że coś się musiało wydarzyć. Ku zdziwieniu
wszystkich, większość czasu przesiadywali razem w swoim salonie i ustalali
szczegóły dotyczące nadchodzącej imprezy. Razem. Hermiona nie spodziewała się,
że tak bardzo ucieszy ją sytuacja w której znów będzie rozmawiała z Malfoyem.
Nie zdawała sobie sprawy jak przez te prawie dwa miesiące się do siebie
zbliżyli. To wszystko było takie nieprawdopodobne. Gdyby ktoś jej powiedział we
wrześniu, że pod koniec października zaakceptuje Malfoya i będzie się cieszyła,
że z nim rozmawia, to by tego kogoś wyśmiała. A teraz nie dość, że ze sobą rozmawiają
to jeszcze do tego parę razy się całowali. CZTERY razy.
Czwarty
raz! Całowaliśmy się już cztery razy!
-Tutaj postawimy kapelę, tutaj może być
bar?
-A
w ten sposób ustawione stoły i tyle miejsca na parkiet?
-Tak. Świetnie. Dasz radę załatwić kapelę?
-Tak. Mam takie znajomości, że to nie
będzie trudne. Ustalałaś już ze skrzatami co będzie do jedzenia?
-Jeszcze nie. Dziś to załatwię i pójdę
do Dumbledore’a po zgodę na alkohol.
-Zajebiiiście. –ucieszył się Draco.
W przygotowaniach dopełniali się ze sobą
znakomicie. Ona miała zmysł dekoratorski, a on wpływy, którymi wiele mógł w
jednej chwili pozałatwiać. Jednak nie wszystko było idealne. Próbowali się nie
kłócić, ale czasem to leżało po prostu w ich naturze. Każde chciało postawić na
swoim i uważało, że jego pomysł będzie lepszy.
Nie tylko prefekci byli zajęci
przygotowaniami do imprezy. Wszystkich uczniów ogarnął ich szał. Dziewczyny
spędzały większość czasu w swoich dormitoriach dobierając dodatki do sukienki i
odejmując te niepasujące. Chłopaki zaś stwierdzili, że przygotują się danego
dnia, bo po co teraz? Dla nich ważniejsze było dobrze się bawić. Nie ważne w
jakim stanie wyjdą. Ważne w jakim WRÓCĄ.
Nauczyciele również się poddali.
Zostało niecałe trzy dni do tego wydarzenia, więc postanowili, że przez ten
czas zrobią „luźne” lekcje powtórkowe z dotychczasowych zajęć. To był jedyny
sposób w jaki mogli zmusić uczniów do pracy. Dlatego teraz, przechodząc obok
jakiejkolwiek sali, w której odbywały się lekcje od czwartej klasy wzwyż można
było słyszeć hałasy i rozmowy.
~~*~~
Uroczystość Święta Duchów przypadała w
tym roku akurat w sobotę. Dlatego Draco i Hermiona zostali w piątek zwolnieni z
zajęć, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Wraz z pomocą Hagrida, który
wnosił im do Wielkiej Sali wszelakie ozdoby, takie jak ogromne dynie
własnoręcznie wyhodowane i nałapał prawdziwych nietoperzy, zajęli się wystrojem
Wielkiej Sali.
Hermiona zaczęła się stresować im
bliżej było owej zabawy. Chciała, aby wszystko wyszło idealnie, żeby ludziom
się podobało to co przygotowali. Miała nadzieję, że będą wspominać i cieszyć
się, tańczyć i dobrze się bawić.
-O co chodzi, Granger? –zapytał Draco
widząc jej minę.
-A jak coś nie wyjdzie? Jak się nie
będzie podobać? Jak będzie stypa?
-Słuchaj, ta impreza jest organizowana między
innymi przeze mnie, więc nie ma prawa nie wypalić. A zresztą rozejrzyj się. Nie
podoba ci się?
Gryfonka posłusznie się rozejrzała.
Tak, podobało jej się i to nawet bardzo. Ale czy innym się spodoba?
-Tak, spodoba się. Uwierz mi.
–powiedział Draco, jakby czytając w jej myślach.
*
Zanim zdążyli wszystko przystroić,
zrobić odpowiedni klimat, omówić godziny podawania jedzenia ze skrzatami,
nadszedł wieczór. Wychodząc z Wielkiej Sali, Hermiona zabezpieczyła wrota
zaklęciami, aby nikogo z uczniów nie korciło dowiedzieć się jak wygląda końcowy
efekt, ani żeby przypadkowo żaden dowcipniś nic nie zniszczył. Włożyli we
wszystko wiele pracy i czasu. Byli z siebie zadowoleni, a dodatkowo Hermiona
nie chciałaby widzieć jak Malfoy morduje tego kogoś, kto zniszczył ich pracę. A
znając Malfoya zrobiłby to na pewno.
-To już jutro. –powiedziała cicho, gdy
zmierzali do Pokoju Wspólnego.
-Tak, więc się dzisiaj wyśpij, bo
musisz jutro jakoś wyglądać, aby mnie nie ośmieszyć. –uśmiechnął się drwiąco.
-To raczej ty się musisz postarać,
żebym nie miała wstydu przed znajomymi. –prychnęła. –Przed tobą ciężkie
zadanie, Malfoy. Powodzenia.
-Jakimi znajomymi, Granger? –zapytał z
niedowierzaniem.
-Bardzo śmieszne.
-Ze skromności nie zaprzeczę.
-Uśmiechnął się pod nosem, gdy szatynka zaczęła wyzywać go po cichu robiąc przy
tym zabawne miny.
Gdy weszli do sypialni, położyli się na
łóżkach i prawie od razu zasnęli, biorąc pod uwagę męczący dzień, który był za
nimi. Wydawało im się, że spali tylko godzinę. Musieli wstać wcześnie rano i od
tej pory każde z nich było zajęte. Nie mieli chwili wytchnienia, widzieli się
tylko przelotem. Taki był los organizatora. Biegali w tą i z powrotem, bo każdy
czegoś potrzebował. Z niecierpliwieniem wyczekiwali wieczora.
Około osiemnastej, Draco zbiegł do
przedsionka powitać członków kapeli Fatalne Jędze. Tak jak wspominał, nie
trudno było poprosić ich o przybycie. Pochodząc z rodu Malfoyów znał wiele
więcej sławnych osób.
-Dzięki chłopaki, że przyjechaliście.
-Nie ma sprawy, Draco. To przyjemność
wrócić ponownie do Hogwartu.
-Jasne. Słuchajcie, dyrektor was
oczekuje w gabinecie. Więc jeżeli macie czas, to…
-Dzięki młody, leć się przygotować.
Rozłożymy sprzęt i idziemy odwiedzić staruszka.
Draco zadowolony kiwnął głową i ruszył
do dormitorium. W końcu miał już spokój. Był ciekawy czy Granger nadal coś
załatwia. Dostałaby chyba szału, gdyby się dowiedziała, że musi jeszcze
pracować, a on może się na spokojnie przygotować. Zaśmiał się drwiąco, gdy
wyobraził sobie tę chwilę. Przed pokojem zauważył stojącą Weasleyównę.
-Siema, Weasley. –zaszedł ją od tyłu na
co ona lekko podskoczyła i spojrzała na niego z wyrzutem.
-Cześć, Malfoy. Mógłbyś tak z łaski
swojej nie zakradać się do ludzi od tyłu? –warknęła.
Blondyn zignorował jej pytanie i tylko
wzruszył ramionami.
-Idziesz do Granger?
-Tak.-uśmiechnęła się pokazując mu
wino.
-Alkoholiczki.
-I kto to mówi. –wytknęła mu język.
-Z kim idziesz na imprezę?
-Przekonasz się. –odpowiedziała
tajemniczo, wchodząc do dormitorium przyjaciółki.
~~*~~
Hermiona właśnie kończyła brać
odprężającą kąpiel. Wyszła z basenu dokładnie susząc ciało oraz włosy jednym
machnięciem różdżki. Spojrzała na swoje odbicie z uśmiechem. Już za niedługo
będą szli na imprezę. A ona idzie z Draconem Malfoyem. Musiała przyznać, że
lekko bała się i stresowała. Czy z nią zatańczy? Nie pokłócą się? Nigdy nie
wie, czego się można po nim spodziewać. Wróciła do pokoju i zauważyła, że Ginny
już się u niej rozgościła na dobre. Wszystkie kosmetyki, które posiadała były
rozłożone na łóżku, a ona sama właśnie nalewała wino do kieliszków.
-Czyżbyś trafiła w moje ulubione Carlo
Rossi? –zapytała z uśmiechem szatynka.
-Oczywiście, kochana. Czym byłyby
przygotowania na bóstwo bez wina?
Przez następne półtora godziny biegały
po pokoju, malując się, czesząc i dobierając dodatki. Hermiona poskromiła swoje
włosy, które teraz grubymi, długimi lokami opadały swobodnie jej na ramiona.
Oczy miała podkreślone kreskami i tuszem a usta pomalowała mocno czerwoną
szminką pasującą do jej krwistej sukni. Ginny dorobiła jej pod ustami ścieżki
sztucznej krwi, a Hermiona włożyła sobie w usta ostre kły. Założyła też długie,
czerwone, koronkowe rękawiczki.
Ruda zaś postanowiła ułożyć sobie
wytwornego koka i zrobić z siebie przepiękną wiedźmę. Jej suknia była czarna,
przyozdobiona świecącymi cekinami, co dawało olśniewający efekt.
Gdy obie były gotowe, ruszyły podekscytowane
w stronę Wielkiej Sali. Hermiona zorientowała się dopiero przy schodach
prowadzących do celu, że jej przyjaciółka tajemniczo zniknęła. Poczuła się
dziwnie skrępowana i zawstydzona. Gdy miała ją obok czuła jakieś wsparcie,
teraz musiała już radzić sobie sama. Wzięła głęboki wdech i przestąpiła próg, stając na szczycie schodów. Na dole, u progu
schodów, stał ON. Przebrany za wampira. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Szczerze
powiedziawszy liczyła na to, że przebierze się właśnie za wampira. Teraz mogą
stworzyć wampirzą parę. Zaczęła powoli schodzić, uważając, aby się nie potknąć.
*
Draco odwrócił głowę w stronę schodów,
słysząc jak uczniowie kogoś podziwiają. Zobaczył swoją partnerkę i stanął jak
oniemiały. Nie potrafił wyrzucić z siebie ani słowa, musiał wyglądać głupio z
lekko rozchylonymi ustami i rozszerzonymi oczami. Czy to na pewno Granger?
Wyglądała pięknie. Wiedział, że dla wielu to ona będzie królowała tej nocy.
Poczuł nagłą dumę, że to jemu będzie towarzyszyła. Uśmiechnął się szarmancko,
podając jej ramię.
-Wyglądasz cudownie.-wykrztusił, na co
Hermiona lekko się uśmiechnęła, lecz bardziej wyglądała na szczerze zaskoczoną.
-Dobrze się czujesz, Malfoy?
Spodziewałam się raczej coś typu: „wyglądasz znośnie, Granger” –przedrzeźniła jego
głos. –Ale dziękuję, ty również… wyglądasz przystojnie.
Draco roześmiał się kpiąco.
-Ach, Granger. Potrafisz zepsuć każdą
chwilę. Ja ZAWSZE wyglądam przystojnie.
Hermiona pokręciła z politowaniem
głową, ale roześmiała się rozbawiona.
-Poznałeś mnie nawet przez maskę?
-Tak, wampirzyco. Bo zapomniałaś jej
wziąć.
-Że co?!
Dotknęła swojej twarzy i rzeczywiście.
Maski nie było. Poczuła się zażenowana. Jak mogła jej zapomnieć? Chciała już
się po nią wracać, ale Malfoy przyciągnął ją do siebie. Stali teraz bardzo
blisko, prawie stykali się ciałami. Poczuła jak jej serce przyspiesza.
-Nie przejmuj się. I bez niej wszyscy w
Wielkiej Sali oszaleją. –szepnął.
Hermiona kwieciście się zarumieniła.
Nie była przyzwyczajona do komplementującego Malfoya. To było dosyć…
niecodzienne. Próbując nie pokazać swojego zmieszania, pociągnęła go w stronę
wrót Wielkiej Sali. Z lekką niepewnością wkroczyli pod ramię do pomieszczenia.
Wszystkie spojrzenia zwracały się ku nim, kiedy ich mijali. Podniesione szepty,
komplementy. Wszyscy byli zaskoczeni widokiem tej dwójki. Wyglądali razem
olśniewająco. Jakby… dopełniali się. Para weszła na wyznaczony podest,
odbierając od wokalisty zespołu mikrofon.
-Granger, ja nie potrafię, żadnej
przemowy. –szepnął Malfoy nerwowo.
-Spokojnie, zostaw do mnie. I spróbuj
coś zaimprowizować.
Gryfonka odchrząknęła czekając aż w
Wielkiej Sali zalegnie cisza. Wszyscy spojrzeli na nich w oczekiwaniu. Wzięła
jeszcze głęboki wdech, pokonując tremę i zaczęła:
-Witam wszystkich uczniów oraz
nauczycieli, na tegorocznej imprezie z okazji Nocy Duchów. Mamy szczerą
nadzieję, że wszystkim wam będzie przypadnie do gustu nasza praca, w którą wraz
z Draco –tu spojrzała na Ślizgona. –włożyliśmy duszo wysiłku, aby wam się
przypodobać. Dekoracje, wszystko co znajduje się na sali, jest dla was.
Serdeczne podziękowania dla naszej dyrekcji, za to iż to oni byli
pomysłodawcami tego wydarzenia. –chwila na oklaski -W razie jakichkolwiek problemów,
proszę zgłosić się do nas. Draco, chcesz coś dodać? –spojrzała na niego
wyczekująco, z lekko drwiącym uśmiechem. Mało kiedy można był zauważyć
zmieszanego Malfoya. Ślizgon wziął jednak mikrofon do ręki.
-Eee, mam nadzieję, że podobają wam się
ozdoby? –wybuchły oklaski. –To chyba znaczy, że tak. –uśmiechnął się
rozbrajająco. –Życzymy UDANEJ ZABAWY! –krzyknął, a cała sala zawrzała gwizdami
i oklaskami. Hermiona spojrzała na niego niedowierzająco. Jak to było, że ona
się produkowała dla całej przemowy, a on powiedział jedno zdanie, a cała sala
krzyczała i wiwatowała? Blondyn posłał jej ironiczny uśmiech, na co ona miała
ochotę zedrzeć go z jego twarzy.
Jednak uczniowie mieli rację. Sala
wyglądała przepięknie. Na sklepieniu Wielkiej Sali było widać księżyc w pełni,
który co chwilę był przysłaniany pojedynczymi chmurami. Z sufitu zwisały chmary
nietoperzy i pajęczyn. Pomieszczenie było pokryte sztuczną mgłą, dając
niesamowite wrażenie jakbyś znajdował się na polanie. Rozłożone też były
wszelakie stwory, mumie i wampiry. Stoły oraz bar także były wspaniale ustrojone,
a kapela świetnie wgrała się w klimat. Szczególną ozdobą byli uczniowie.
Większość poubierana się na ciemno, lecz znalazło się też sporo poprzebieranych
w stroje takie jak: mumia, kościotrup, a
nawet znalazł się dinozaur i śmierciożerca.
-Dobrze, że nikt się za Voldemorta nie
przebrał, bo by wynikła zadyma. –szepnął jej do ucha rozbawiony Draco. Hermiona
zaśmiała się, ale po chwili wzdrygnęła na myśl, że miałby tu się pojawić
sztuczny Voldemort. Przyglądała się przez chwilę tańczącym z radosnym
uśmiechem.
-Zatańczysz? –Draco wyciągnął w jej
kierunku dłoń. Chętnie ją przyjęła, czując przyjemne prądy przechodzące przez
ich złączone dłonie. Ślizgon poprowadził ją w rytm szybkich piosenek. Tańczył
niesamowicie dobrze. Cieszył ją ten fakt, gdyż ona sama nie robiła tego zbyt
dobrze, więc było dla niej ulgą, że to on prowadził. Nie przejmowali się tym,
że wszyscy uczniowie na nich patrzyli. W sumie to nie tylko uczniowie. Także zadowoleni
nauczyciele. No, oprócz Snape’a. On się nigdy nie uśmiecha. Nie było w tym nic
dziwnego, że wszyscy byli zaskoczeni. Hermiona Granger tańczyła z Draconem
Malfoyem i wyglądało na to, że dobrze się bawiła. Uśmiechali się do siebie,
zapomnieli o dzielącej barierze.
Po piątej z kolei piosence miała już
dość. Pociągnęła go za sobą na kanapy stojące niedaleko baru.
-Padam!
-Słaba kondycja, partnerko. Napijesz
się czegoś? –zaproponował.
-Chętnie. –wysłała mu nieśmiały
uśmiech.
Malfoy odszedł na chwilę w kierunku
baru. Po chwili wrócił z łobuzerskim uśmiechem. Spojrzała na niego lekko
zaniepokojona. Taki uśmiech nie wróżył nic dobrego. Podał jej kolorowego
drinka, którego przyjęła z dość niepewną miną.
-A może wyścig na picie?
-Nie ma mowy, Malfoy! Jeden jest już za
nami, a nie mam zamiaru tego powtarzać przy całej szkole oraz nauczycielach. Na
dodatek obiecałam Dumbledore’owi, że wezmę odpowiedzialność za uczniów, a sama
mam się upić?
Draco przewrócił oczami, ale uśmiechnął
się. Zapomniał, że ma do czynienia z Granger. Panną idealną i ułożoną. Usiadł
obok niej i w ciszy obserwowali bawiących się. Byli z siebie naprawdę
zadowoleni. Wszystko przebiegło po ich myśli.
-Ooo, znalazłem Zabiniego i –parsknął
śmiechem. –przebrał się za diabła.
-Przeuroczo wygląda z tym ogonkiem.
–zawtórowała śmiechem chłopakowi Hermiona.
-Ej, on przyszedł z Rudą. Wiedziałaś o
tym? –zapytał lekko oburzony faktem, że nic mu nie powiedział.
-Nie wiedziałam, choć szczerze
powiedziawszy to podejrzewałam.
-Chyba mają się ku sobie. –stwierdził obserwując
dobrze bawiącego, zapatrzonego w młodą Weasley przyjaciela.
-Chyba na pewno. –potwierdziła z
uśmiechem.
Nauczyciele zaczęli się powoli rozchodzić.
Mimo wszystko takie imprezy nie były dla nich. Oczywiście, prefekci zadbali aby
mieli kącik dla siebie, ale najwidoczniej byli już zmęczeni. Podszedł do nich
profesor Dumbledore z towarzyszącą McGonagall.
-Panno Granger, panie Malfoy –skinął im
głową. -Moje gratulacje. Spisaliście się świetnie.
-Dziękujemy, panie profesorze.
-Przyznaję Gryffindorowi i Slytherinowi
po 30 punktów, za tak świetnie zorganizowane przyjęcie. Życzę miłej nocy.
–uśmiechnął się starzec mrugając do Hermiony i wyszedł okręciwszy zaskoczoną
McGonagall.
Hermiona odwróciła się do Malfoya
szczęśliwa.
-Nie dziękuj, Granger. Wiem, że jestem
najlepszy.
Pokręciła głową niedowierzająco i
uniosła oczy ku górze.
-Pójdziemy się przewietrzyć? –zaproponowała.
–Gorąco tutaj.
-Jasne. –wzruszył ramionami.
Przeszli pomiędzy wirującymi parami na
balkon. Ten był pełen, więc zeszli po kręconych schodach i ruszyli w kierunku błoni,
które również były pięknie ozdobione i oświetlone. Usiedli na jednej z ławek i
spojrzeli na zamek. Nawet tutaj było słychać głośną muzykę i bawiących się
ludzi.
-I jak? Zadowolona? –przerwał ciszę
Malfoy.
-Tak. Widziałeś jak się wszyscy bawią?
-Widziałem. I nie było innego wyjścia,
w końcu robił tą imprezę król wszystkich imprez.
-Nie dodawaj już sobie. –zaśmiała się wesoło.
Draco również z uśmiechem zwrócił się
ku niej. Czuli w sobie buzujący, dodający odwagi alkohol. W tym momencie jednak
mieli wrażenie, że zaraz cały wyparuje. Był chłodny wieczór, a ich ciała
zaczęły się rozgrzewać. Nachylił się nad nią, łącząc swoje usta z jej. Był to
delikatny i czuły pocałunek. Smakował jej wargi, które w tym momencie miały
posmak czerwonego wina. Były takie miękkie i słodkie. Nie dbał o to, że pół
Hogwartu może to zobaczyć. Mieli wrażenie, że są tutaj sami. Tylko ich usta
rozgrzane do czerwoności. Oderwali się od siebie po paru sekundach patrząc w
oczy oświetlone tylko przez blask księżyca.
-Idziesz jeszcze zatańczyć? –zapytał cicho,
a ona skinęła zarumieniona głową. Ruszyli do zamku trzymając się za ręce. W
Hermionie po prostu wrzało, gdy czuła jego palce splątane z jej. Jej dłoń
wydawała się wyjątkowo mała przy jego dłoni.
Ich drogę zagrodziły im dwie osoby. W
ich oczach świeciły się drwiące ogniki, a na ustach błądziły zadowolone
uśmiechy, gdy spojrzeli na ich złączone ręce. Natychmiastowo puścili je.
-Ooo, nasz ogoniasty diabełek z
wiedźmą. –rzucił Draco przybierając na twarz drwiący uśmiech. –Co jest?
-Świetnie się spisaliście. –uśmiechnęła
się ryża. –Co tutaj robiliście?
-Poszliśmy się przewietrzyć. –powiedziała
szybko Hermiona, a na jej policzki wpłynął lekki rumieniec, który oczywiście
nie umknął jej przyjaciółce. –Właśnie wracaliśmy tańczyć.
-Idziemy z wami. Właściwie to was
szukaliśmy. Chociaż nie chcieliśmy wam przerywać. –rzuciła niewinnie Ginny z
kpiącym uśmiechem.
Hermiona była pewna, że ich przyjaciele
widzieli ten pocałunek. Nie była to zbyt dobra wiadomość. Wiedziała, że Ginny
może nie dać jej już spokoju do końca życia. Teraz jednak miała spokój. Stanęli
na środku parkietu tańcząc wspólnie w kółku. W trakcie kolejnej piosenki Blaise
porwał Hermionę w swoje ramiona, więc Draco poprowadził Ginny. Po niecałej
godzinie wszyscy usiedli przy stoliku próbując złapać oddech. Wtedy podszedł do
nich Harry i uśmiechnął się do przyjaciółek.
-Hermiono, mogę prosić do tańca?
Szatynka szeroko się uśmiechnęła i
ruszyła za przyjacielem na parkiet. Czekała na to aż Harry poprosi ją do tańca.
Pamiętała, że na balu bożonarodzeniowym nie tańczył. No cóż, może tancerzem nie
był idealnym, ale dla niej liczyła się jego obecność. Świetnie się z nim
bawiła.
-Malfoy, cały czas się na nas gapi.
–szepnął jej do ucha.
Hermiona spojrzała kątem oka na stolik
przy którym siedzieli. Faktycznie, Malfoy cały czas śledził ich ruchy.
-Tak, bo jest pijany. –stwierdziła. –Zobacz
tylko na jego malutkie oczka.
Harry roześmiał się i przyciągnął ją
bliżej.
-Wygląda jakby był o ciebie zazdrosny. W
sumie to się nie dziwię. Pięknie wyglądasz. Najładniejsza dziewczyna na sali.
-Och, Harry! Jesteś taki kochany!
–ucałowała go w policzek. Nagle obok nich zmaterializował się Malfoy.
-Odbijany! –powiedział i porwał ją w
swoje ramiona.
W momencie, gdy ponownie trzymał ją
pewnie, a ona spojrzała na niego zaskoczona i lekko zirytowana z głośników
poleciały dźwięki wolnej piosenki „Magic Works”. Hermiona momentalnie się
uspokoiła. Uwielbiała tą piosenkę. Jak była mała zawsze mówiła, że zatańczy przy
niej z ukochanym. Spojrzała niepewnie na swojego partnera.
-Kocham tą piosenkę..-jęknęła i
przysunęła się do niego bliżej.
A
ja… ja chyba też kogoś kocham…
To były bardzo nieodpowiednie myśli.
BARDZO. Dlaczego tak pomyślał?! Szybko zdzielił się za nie mentalnie. Nie
powinien tutaj teraz być i tańczyć z nią tego tańca, ale ona przysunęła się do
niego i położyła głowę na jego ramieniu obejmując rękoma jego szyję. Nie potrafił jej
odsunąć. Drżącymi rękoma objął ją w talii i przyciągnął jeszcze bliżej siebie,
umieszczając głowę w jej włosach. Wdychał jej słodki zapach rozkoszując się
nim. Ona oderwała się od niego i spojrzała w szare oczy. Chwila się dla nich
zatrzymała. Byli tylko oni, piosenka, ich oczy. Byli jedną z niewielu par na
parkiecie. Uczniowie przypatrywali się temu z szokiem. Czuli na sobie
nienawistne spojrzenia wielu fanek Dracona, a także Rona, który tańczył obok z
jakąś nieznaną dziewczyną. Hermiona rozejrzała się. Zobaczyła Ginny i Blaise’a,
Harry’ego z Luną oraz kilka innych par. To było takie magiczne.
-Spójrz, każdy tańczy z każdym. –szepnęła.
Malfoy rozejrzał się. To prawda.
Niektórzy mieli poubierane maski i pewnie nawet nie wiedzieli kto z kim tańczy.
To była właśnie magia tej imprezy.
-To był świetny pomysł z tymi maskami. –zaczął.
–Wiesz, Granger…
Hermiona spojrzała na niego z
zaciekawieniem. Ślizgon wyglądał na
lekko speszonego.
-Ja chyba jestem o ciebie zazdrosny. –stwierdził.
–Chciałem żebyś tańczyła tylko ze mną i…
-Malfoy, ty jesteś pijany. –przerwała
mu. Normalnie Draco Malfoy nie powiedziałby czegoś takiego. Odsunęła się od
niego lekko przestraszona. Czy takie wyznanie ją tak bardzo wystraszyło?
-Co ty gadasz, Granger. Wszystko ze mną
w porządku!
Hermiona jednak miała rację. Nie
wyglądał za dobrze. Zaczynał się chwiać, a jego oczy wyglądały na nieobecne. Poszukała
wzrokiem Zabiniego i przywołała go do siebie.
-Co się stało, seksowna wampirzyco?
–zapytał również podchmielony już mulat.
Nie odpowiedziała tylko wskazała
skinieniem głowy blondyna, który przyglądał im się otępiałym wzrokiem. Gdyby
nie sytuacja, ten widok byłby całkiem zabawny.
-Ooo, stary. Niecodzienny to widok!
Chodź Draco, czas już na ciebie. Pożegnaj się ładnie z Hermioną i idziemy.
Draco spojrzał mętnie na swoją
partnerkę i pomachał jej zadowolony z siebie ręką na pożegnanie, na co ta się
roześmiała i odmachała mu. Rozbawiona dołączyła do tańczących Ginny i Harry’ego
czekając na powrót Zabiniego. Cieleśnie była w Wielkiej Sali z przyjaciółmi. Jednak
myślami cały czas była przy słowach Ślizgona..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz