poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 13. Noc Duchów

Po wydarzeniu w sklepie Hermiona miała cichą nadzieję, że między nią a Malfoyem sytuacja chociaż trochę się polepszy, ale myliła się. Draco traktował ją z taką samą obojętnością i chłodem jak przez ostatni tydzień. W ogóle zachowywał się jakby tej sytuacji w sklepie nie było. Nie ukrywała, że trochę ją to wszystko zaczęło irytować, ale nie mogła się poddać i pozwolić, aby Malfoy ponownie postawił na swoim. Ona przecież też jest silna! Dlatego postanowiła kontynuować to, co już wcześniej zaczęła. Mianowicie pokazywać, że jej nie interesuje to co robi ani, że ma ją gdzieś, totalnie go ignorować, ewentualnie robić mu na złość. Musiała jednak przystąpić do cięższych środków, po których również chciała go wymazać ze swojego życia i pamięci. Dlatego właśnie znalazła się przed gabinetem profesor McGonagall i zapukała ze zdecydowaniem w drzwi.
-Proszę. –usłyszała głos ze środka gabinetu. Trochę spięta weszła do środka. Nauczycielka wyglądała na zaskoczoną jej obecnością.
-Dzień dobry, pani profesor.
-Dzień dobry, panno Granger. Czy coś się stało?
-Tak, mam do pani ogromną prośbę. –kobieta uniosła brwi, dając znak, aby kontynuowała. –Mianowicie chodzi o zmianę partnera podczas patroli.
-Dlaczego? –McGonagall spojrzała na nią podejrzliwie. Nie wyglądała na zachwyconą tą propozycją.
-Nie dogadujemy się z Draconem. Ostatnio się pokłóciliśmy dość poważnie i nie chcę z kimś takim przebywać samotnie. Dla mnie jest to rozdrapywanie ran, które ze złości mogą powodować większe spory.
Wicedyrektorka lustrowała ją swoim wzrokiem, jednak nie miała powodu aby nie przystąpić do jej prośby. Hermiona zawsze była wzorową uczennicą, więc skoro prosiła o tak poważne zmiany, to oznaczało, że naprawdę ich potrzebuje.
-Oczywiście, panno Granger. Skoro sytuacja jest na tyle poważna aniżeli zwykła zachcianka, to jestem skłonna do zmiany partnera dla pani. Będziesz mogła odbywać patrole z panem Collinsem, prefektem Ravenclawu, tyle, że obecnie znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Pan Malfoy w takim razie przejmie jego godziny wraz z panną Angels. Konieczne jest, aby patrole się odbywały między uczennicą a uczniem. Będzie musiał się do niej dostosować, gdyż ustaliłam z nią dokładne godziny. Dzisiaj niestety, ale była wasza kolej, prawda?
-Zgadza się.
-Dasz radę dzisiaj odbyć patrol zamku sama? –zapytała kobieta z lekką troską.
-Tak, oczywiście. Nie ma problemu. –powiedziała, choć głos trochę jej zadrżał. Sama? W nocy? W tym ogromnym zamku? Przełknęła ledwo ślinę, ale nie mogła się poddać. Nie teraz, gdy już jest tak blisko.
-Znakomicie. W takim razie osobiście poinformuję pana Malfoya oraz pannę Angels o zmianie partnerów, a gdy pan Collins tylko wyjdzie ze szpitala powróci na patrole pomóc pani.
-Dziękuję bardzo, pani profesor. Miłego dnia.
Hermiona wyszła z gabinetu wicedyrektorki przeszczęśliwa. Tanecznym krokiem weszła też do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Nie zwróciła nawet uwagi na Rona, który właśnie miażdżył ją spojrzeniem. Po prostu w tym momencie życie wydawało jej się piękne. W końcu coś szło po jej myśli tak, jak powinno. Teraz wszystko powinno iść w dobrym kierunku. Z zadowoleniem usiadła obok ciemnowłosego przyjaciela i przytuliła się do niego.
-Hej, Hermiono. Co taka szczęśliwa? –zapytał z uśmiechem.
-Życie jest piękne, Harry! –oświadczyła wskakując mu na kolana. Chłopak był lekko zaskoczony, ale po chwili zmarkotniał.
-Będzie piękne, jak dostane chociaż „Nędzny” z eliksirów. Snape tylko czeka na okazję, aby postawić piękne, duże i ozdobne „T” na moim wypracowaniu. Mam wrażenie, że sprawia mu to niebywałą przyjemność. –mruknął.
Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową. Przecież to było oczywiste, że Snape czerpie radość z gnębienia Harry’ego.
-Pokaż co tam masz. Może jakoś temu zaradzę.
Zaczęła czytać jego wypracowanie, co rusz poprawiając coś na nim. Po piętnastu minutach oddała je przyjacielowi klepiąc go po plecach.
-Nie było tak źle. Ja tam bym ci dała „Wybitny”.
-Dzięki, Hermiono. Kocham cię. Naprawdę nie wiem, dlaczego zostałem na tych eliksirach. –uśmiechnął się z wdzięcznością.
Wyszczerzyła się do niego radośnie.
-Nie mów takich rzeczy Harry, bo się jeszcze zakocham.
-Dokładnie, Harry. Nie mów takich rzeczy, bo ona i tak potem stwierdzi, że nie jesteś w jej typie i ośmieszy cię przed całą szkołą. –usłyszeli zimny głos Rona.
-Ron… to, że nie lubię rudych, to nie znaczy, że za czarnymi też nie przepadam. –odgryzła się z przyklejonym sztucznym uśmiechem. Nie pozwoli się sprowokować.
Wszyscy w salonie się roześmiali, a Hermiona znowu tanecznym krokiem, żegnając się z Harrym, wyruszyła do wyjścia z pokoju. Gdy wyszła już na zewnątrz, odetchnęła z ulgą. Nie chciała się kłócić z Ronem. W sumie, to brakowało go jej. Zamierzała się z nim pogodzić, ale skoro on nadal się zachowywał jak zachowywał, to nie miało to sensu. Postanowiła wrócić do swojego dormitorium i poczytać książkę. Uwielbiała mugolskie romansidła. Od dziecka marzyła o tym, aby przeżyć piękną, romantyczną miłość, taką jaka była opisywana w większości książek. Nie zauważyła, że czas tak szybko minął. Zanim się zorientowała już był wieczór, a co za tym szło, zbliżał się jej samotny, nocny patrol. Nie mogła na niczym się skupić, gdy zaczęła zbliżać się godzina dwudziesta druga. Jej dłonie zaczynały drżeć i pocić się, serce niebezpiecznie biło. Nie miała wyboru, musiała to zrobić. Postanowiła wyjść trochę szybciej. Im szybciej zacznie, tym szybciej skończy. Przemierzając prawie puste już korytarze, zaczynały brać górę jej największe obawy. Nie bała się aż tak bardzo ciemności. Przerażała ją ciemność tego zamku. Hogwart był ogromny, zimny i ciemny. Posiadał wiele zakamarków, oraz przedmiotów, które w nocy zamieniały się w przerażające cienie. Wraz z godziną rozpoczęcia patrolu zapaliła różdżkę idąc niepewnie przed siebie.

~~*~~

Draco stał w Pokoju Wspólnym zirytowany. Dlaczego Granger jeszcze nie było? Czyżby Panna Idealna zapomniała o ich patrolu? Uśmiechnął się drwiąco. Na pewno zaraz przybiegnie cała zdyszana i zawstydzona, że o czymś zapomniała. Minuty mijały, godzina dwudziesta druga się zbliżała, a jej nie było. Zastanowił się przez chwilę czy ją olać i pójść samemu, czy może zobaczyć czy jest u siebie. Westchnął i postawił na opcję numer dwa. Mimo wszystko nie chciało mu się samemu chodzić po zamku, nawet jeżeli ze sobą nie rozmawiali. Miał już pukać do jej pokoju, gdy w wejściu stanęła McGonagall. Trochę zaskoczony, spojrzał na nią.
-Panie Malfoy, panna Granger prosiła mnie dzisiaj o osobne patrole. Jest pan teraz przydzielony do panny Angels z Hufflepuffu. Dzisiejszy wieczór macie wolny. Panna Granger patroluje już prawdopodobnie korytarze. Niestety sama, gdyż jej partner leży póki co w Skrzydle Szpitalnym.
-Dlaczego Granger chciała sama patrolować? –zapytał ostro. Co ta dziewczyna znowu wymyśliła?! Tak bardzo chciała mu pokazać, że ma go dosyć, że nie interesuje jej, więc poszła po prostu do McGonagall prosić o zmianę na kogoś innego?! I to niby była dorosła zagrywka?!
-Z tego co mówiła to ponownie się ze sobą pokłóciliście. Mówiła iż jest to na tyle poważne, że nie chce z panem przebywać w jednym miejscu, aby uniknąć kolejnych sporów.
Draco zacisnął pięści. Granger była naprawdę nieobliczalna.
-No tak. Rozumiem. Dziękuję za informację.
-Dobranoc, panie Malfoy. –kobieta przez chwilę przyglądała mu się badawczo. Odwróciła się i wyszła. Draco nie dał rady zauważyć jej delikatnego uśmiechu na twarzy.
Opadł na fotel łapiąc twarz w dłonie. Próbował wyłączyć się, nie myśleć. Zająć się czymś innym. Niestety jego cholerne myśli miały inne plany niż słuchać jego. Przed oczami pojawiła mu się Granger.
Gdybym była sama na tym patrolu chyba bym zwariowała...
No tak. Bała się ciemności. Przecież mu o tym już mówiła. Ale co go to obchodzi? Sama poszła do McGonagall z prośbą o zmianę. Nawet lepiej, że będzie miał inną partnerkę, bo miał już jej dosyć. Tej ciszy panującej pośród nich. Przypadkowych spojrzeń… Nie wytrzymał. Gwałtownie wstał, przeklinając siebie za to co robi. Granger nie potrafiła dać mu spokoju.
Cholerna Granger!
Wychodząc z salonu zastanowił się w którą stronę powinien iść. Gdzie mogła w tej chwili przebywać? Nie zastanawiając się długo postanowił pójść tą samą trasą, którą zawsze patrolowali. Miał przeczucie, że to dobry wybór.

~~*~~

Ciemność i cisza czasami przerywana pojedynczymi skrzypnięciami. Światło z różdżki daje tylko niewielkie oświetlenie. Pod jego wpływem każda zbroja rzuca przeraźliwy cień, jakby coś czaiło się w ciemnościach gotowe zaatakować. Jej kroki odbijające się echem, po wielkich hogwarckich korytarzach. Miała wrażenie, że coś do niej szepcze, skrada się za nią. Zaniepokojona co chwilę odwracała głowę, lecz tam było pusto. Bała się, tak potwornie się bała. Cała trzęsła się bojąc stawiać kolejne kroki, serce uderzało mocno w klatkę piersiową. Miała wrażenie, że słyszy ją cały zamek. W końcu już nawet nie wiedziała gdzie się znajduje.
-Gdzie ja jestem? –szepnęła spanikowana rozglądając się wokoło. Usłyszała koło swojej głowy szum i poczuła jak coś przelatuje w pobliżu muskając jej włosy. Krzyknęła przerażona i ze łzami w przerażonych oczach pobiegła szybko przed siebie. Znalazła się w miejscu, którego nie potrafiła zidentyfikować. Czy kiedykolwiek tutaj była? Zaczęło jej się mieszać. Czuła, jakby powietrze zamierało jej w płucach, a ona nie mogła oddychać. Osunęła się po ścianie, skuliła i rozpłakała na dobre. Jej głowa zaczęła pękać z bólu. Wszędzie słyszała kroki, jakieś dźwięki, jakby ktoś ją wołał. Zatkała uszy i krzyczała w myślach. Próbowała mówić do siebie, zagłuszyć to wszystko. Czuła się jakby była w największym stadium schizofrenii.  
Nie! Mam dość! Niech to się skończy!
Poczuła jak ktoś ją chwyta pewnym ruchem za ramiona. Tym razem krzyknęła głośno z przerażenia próbując się wyrwać oprawcy. Gdzie jej różdżka? Co się stało z różdżką?!
-Granger, zamknij się bo cały zamek pobudzisz! –Zaczął potrząsać jej ramionami. Ona jeszcze bardziej zaczęła krzyczeć i szarpać się. Nawet nie otworzyła oczu. Widząc, że krzykiem nic nie zdziała spróbował spokojniej. -Cii, Hermiona. Spokojnie, to tylko ja. Już dobrze. Nic ci się stanie, jasne? –zacisnął mocno usta. Pierwszy raz zwrócił się do niej po imieniu. Salazarze, jak to dziwnie brzmiało w jego ustach.
Do jej świadomości zaczął dochodzić uspakajający, delikatny głos. Zaczęła się rozluźniać. Teraz będzie dobrze, prawda? Nie jest już sama, ktoś przy niej jest. Zabierze ją stąd.
-Malfoy? –spojrzała zaskoczona na swojego wybawiciela. Na wszelki wypadek przetarła oczy, aby się upewnić, że nie śni. –Co ty tu robisz?
Ślizgon wyglądał na zmieszanego. Wiedział, że nie powinien za nią iść. Normalnie Malfoy by się przecież nią nie przejmował, prawda? Teraz jednak nie żałował. Ani trochę. Widząc ją w takim stanie, bał się, tak cholernie się bał myśli co by było gdyby za nią nie poszedł. Cała się trzęsła, wyglądała na taką kruchą.
-McGonagall przyszła i powiedziała mi, że poprosiłaś o zmianę partnera oraz, że w tym momencie patrolujesz sama. Stwierdziłem więc, że zaraz wpakujesz się w kłopoty, więc poszedłem cię szukać. I miałem rację. Nie minęła godzina, a ty już narozrabiałaś. Jesteś trochę przewidywalna. –uśmiechnął się kpiąco.
-A-ale, jak mnie znalazłeś? –załkała. W tej chwili nie było ważne dla niej to, że jej nienawidzi, że nie odzywają się do siebie od tygodnia. Uratował ją. Była mu tak bardzo wdzięczna. Nie zważywszy na nic, rzuciła się na jego szyje, mocno do niego przylegając. Chciała poczuć bezpieczeństwo, upewnić się, że to nie sen.
Draco był zaskoczony tym gestem. Nie spodziewał się tego. Pierwszym jego odruchem było, aby ją od siebie odepchnąć, ale nie zrobił tego. Nie odwzajemnił również jej gestu. Po prostu pozwolił jej na to, czując jak jego serce zaczyna się roztapiać.
-Poszedłem tą trasą co zwykle. Nawet z kimś innym chcesz dzielić naszą trasę. –powiedział z lekkim wyrzutem, lecz po chwili szybko odchrząknął. -Nagle usłyszałem płacz i dotarłem do ciebie. Nie było to łatwe w tej ciemności. Siedzisz schowana w jakimś cholernym rogu, ale na szczęście tak głośno ryczałaś, że nie ominąłem cię.
-Tak się bałam.. –mruknęła w zagłębienie jego szyi. Zignorowała to, że Ślizgon cały czas mówi chłodnym, odpychającym tonem. Wiedziała, że nagle nie zacznie być miły. Malfoy nie potrafił pocieszać, dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Nie oczekiwała nawet tego od niego. Jednak mimo wszystko wciąż była wczepiona w jego tors. Moczyła koszulę rzewnymi łzami, a on na nią nie nakrzyczał, ani nie odepchnął. To jej wystarczało.
Westchnął głęboko. Była w tym momencie taka niewinna. Nie miała w sobie nic z odważnej, agresywnej Gryfonki. Po prostu jednym dotykiem potrafiła ściągnąć brutalnie jego maskę, złość, arogancję. Nie wiedział jak to robiła. Przez chwilę upajał się jej zapachem, by po chwili również ją objąć, a rękę i twarz wczepić we włosy. Chciał ją mieć blisko siebie.
-Już jestem przy tobie, Granger. Nic ci się nie stanie, rozumiesz? Jutro pójdę do McGonagall i załatwię żebyśmy nadal mieli razem patrole, w porządku? Nie mogę cię zostawić samej, bo beze mnie zginiesz w tym zamku.
Poczuł jak kiwa potwierdzająco głową. W tym momencie była gotowa na wszystko. Pozwolił na to, aby jeszcze przez chwilę tkwiła w jego ramionach, a po chwili wstał i podał jej dłoń. Brązowooka przyjęła ją. Gdy wstała, przez jedną absurdalną chwilę poczuł się jak bohater, który trzyma w swoich ramionach małą, biedną, kruchą istotkę. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Ta dziewczyna działała na niego w nieodpowiedni sposób.
Odsunęli się od siebie, postanawiając kontynuować już wspólnie patrol. Między nimi trwała cisza, lekko krępująca, nasycona pytaniami oczekującymi odpowiedzi. Tak wiele było uczuć, pytań, tak bardzo chcieli znów normalnej rozmowy. W końcu Hermiona nie wytrzymała. Nie potrafiła już. Postanowiła przerwać tą ciszę.
-Malfoy… -zaczęła.
Spojrzał na nią pytająco. Nie zauważyła już złości, arogancji ani odrzucenia, więc postanowiła kontynuować.
-Dziękuję. Gdyby nie ty.. to nie wiem co by było dalej.
Wyglądał na zaskoczonego. Nie spodziewał się podziękowań. Właściwie to nie spodziewał się nawet, że się do niego odezwie. Myślał, że to był tylko chwilowy moment podczas którego się po prostu bała. Wzruszył ramionami, przybierając obojętną minę.
-Nie ma sprawy. A odpowiesz mi na jedno pytanie?
-Oczywiście.. –powiedziała cicho, zwracając na niego zaskoczony wzrok.
-Dlaczego chciałaś mieć osobny patrol?
Nie spodziewała się tego pytania. Zamknęła oczy, próbując uspokoić oddech.
-Miałam po prostu dość. Wiem, że jesteś na mnie zły. Nie chciałam ci się jeszcze bardziej narzucać. Po co robić coś na siłę? –zawahała się. -A jeżeli chodzi o to wspomnienia to… Ja cię naprawdę przepraszam. Wiem, że nie powinnam. I nie chciałam , ale same mnie wciągnęły, to był dla mnie szok i..
Nie zdążyła dokończyć zdania. Draco gwałtownym ruchem złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany. Spojrzała na niego ze strachem i pisnęła.
-Nie mów przez chwilę nic, Granger. –szepnął w jej usta. Był tak blisko. Ich oddechy zaczęły się mieszać. Oparł swoje czoło o jej, wpatrując się w chwilę w czekoladowe tęczówki. Po chwili, która wydawała się wiecznością wpił się w jej usta z niesamowitym pragnieniem. Potrzebował jej dotyku, zapachu, uczucia. Ona odwzajemniła pocałunek z ogromną pasją. Objęła jego szyję rękoma przyciągając go bliżej siebie. Pobudzony jej gorącymi ustami, położył dłonie na jej talii przyciskając ją do swojego ciała jeszcze mocniej. Była go spragniona. Chciała więcej. Ich języki tańczyły w namiętnym tańcu. Chwycił ją z tyłu za uda, pod pośladkami  i uniósł nad ziemię. Objęła go nogami w pasie. Chwila namiętnego zapomnienia, tęsknoty. Nie wiadomo ile stali w tym miejscu. Ile błądzili rękoma po swoich ciałach. Upajali się zapachem.
W końcu przyszło opamiętanie i oderwali się od siebie. Ponownie oparł swoje czoło o jej ciężko dysząc, wpatrując się w jej zarumienioną twarz. Była niesamowita. Najpierw była smutna, potem zła, następnie płakała, a na końcu spragniona oddawała z namiętnością jego pocałunki. Uśmiechnął się drwiąco i po prostu odwrócił się, idąc sobie jak gdyby nigdy nic. Zawrócił jednak widząc, że nie idzie za nim, tylko stoi pod ścianą jak sparaliżowana.
-Idziesz? Drugi raz nie mam zamiaru za tobą latać po zamku, Granger więc pospiesz się!
Nie usłyszała w jego głosie paraliżującego chłodu ani złości. Słyszała w nim nutkę… żartu? Czy Malfoy i żarty w ogóle było możliwe? Z westchnięciem i lekkim uśmiechem dołączyła do niego. Idąc dalej korytarzem zatopili się w swoich myślach. Zaczęli zdawać sobie sprawę, że powoli zaczyna im się wszystko wymykać spod kontroli. Ich uczucia względem siebie były tak bardzo niedorzeczne. Kłócili się, obrażali, robili sobie na złość, ale gdy w końcu ich usta się spotykały szaleli za sobą. Czuli względem siebie pożądanie, tęsknotę. To w nich tak nagle wybuchało, jakby dopiero wtedy uaktywniało się. Nie byli jednak stworzeni dla siebie. Zbyt wiele ich różniło. Praktycznie byli z dwóch różnych światów. Draco wiedział, że nie jest wart tego, aby darzyła go głębszym uczuciem. Była na to zbyt dobra i wrażliwa. On był zachwiany w swoich emocjach, sam nie wiedział czego chce. Skrzywdziłby ją. Miał zbyt popieprzone życie. Śmierciożercy, śmierć, zło. Naraziłby ją na zbyt wielkie ryzyko każąc żyć w takim świecie.
Nawet się nie zorientowali, że ich patrol dobiegł końca. Weszli do Pokoju Wspólnego, a następnie ruszyli do swoich dormitoriów. Byli wyczerpani całym dniem.
-Granger! –zawołał, zanim przeszła przez drzwi.
W Hermionie zamarło serce. Odwróciła się do niego z obojętną miną.
-Ja pierwszy zajmuję łazienkę!
-Chyba śnisz, Malfoy!
-Zanim ty wyjdziesz, to zdążę zrobić się gruby i brzydki! –zrobił oburzoną minę.
-Nie zdążysz! To już się stało!
-O ty!
Hermiona pisnęła i zamknęła się w dormitorium bojąc się, że ją dopadnie. To był błąd. Usłyszała śmiech Malfoya, który jak się okazało wbiegł zadowolony do łazienki. Oparła się o drzwi i od dłuższego czasu uśmiechnęła. Wiedziała co to oznacza. Spór zażegnany.

~~*~~

Następny tydzień mijał im w o wiele lepszej atmosferze niż dotychczas. Bardzo łatwo było zauważyć w nich zmianę. Na ich ustach od tygodnia pojawił się uśmiech. Nie byli już względem siebie tacy szorstcy. Cała szkoła zauważyła, że coś się musiało wydarzyć. Ku zdziwieniu wszystkich, większość czasu przesiadywali razem w swoim salonie i ustalali szczegóły dotyczące nadchodzącej imprezy. Razem. Hermiona nie spodziewała się, że tak bardzo ucieszy ją sytuacja w której znów będzie rozmawiała z Malfoyem. Nie zdawała sobie sprawy jak przez te prawie dwa miesiące się do siebie zbliżyli. To wszystko było takie nieprawdopodobne. Gdyby ktoś jej powiedział we wrześniu, że pod koniec października zaakceptuje Malfoya i będzie się cieszyła, że z nim rozmawia, to by tego kogoś wyśmiała. A teraz nie dość, że ze sobą rozmawiają to jeszcze do tego parę razy się całowali. CZTERY razy.
Czwarty raz! Całowaliśmy się już cztery razy!
-Tutaj postawimy kapelę, tutaj może być bar?
-A  w ten sposób ustawione stoły i tyle miejsca na parkiet?
-Tak. Świetnie. Dasz radę załatwić kapelę?
-Tak. Mam takie znajomości, że to nie będzie trudne. Ustalałaś już ze skrzatami co będzie do jedzenia?
-Jeszcze nie. Dziś to załatwię i pójdę do Dumbledore’a po zgodę na alkohol.
-Zajebiiiście. –ucieszył się Draco.
W przygotowaniach dopełniali się ze sobą znakomicie. Ona miała zmysł dekoratorski, a on wpływy, którymi wiele mógł w jednej chwili pozałatwiać. Jednak nie wszystko było idealne. Próbowali się nie kłócić, ale czasem to leżało po prostu w ich naturze. Każde chciało postawić na swoim i uważało, że jego pomysł będzie lepszy.
Nie tylko prefekci byli zajęci przygotowaniami do imprezy. Wszystkich uczniów ogarnął ich szał. Dziewczyny spędzały większość czasu w swoich dormitoriach dobierając dodatki do sukienki i odejmując te niepasujące. Chłopaki zaś stwierdzili, że przygotują się danego dnia, bo po co teraz? Dla nich ważniejsze było dobrze się bawić. Nie ważne w jakim stanie wyjdą. Ważne w jakim WRÓCĄ.
Nauczyciele również się poddali. Zostało niecałe trzy dni do tego wydarzenia, więc postanowili, że przez ten czas zrobią „luźne” lekcje powtórkowe z dotychczasowych zajęć. To był jedyny sposób w jaki mogli zmusić uczniów do pracy. Dlatego teraz, przechodząc obok jakiejkolwiek sali, w której odbywały się lekcje od czwartej klasy wzwyż można było słyszeć hałasy i rozmowy.

~~*~~

Uroczystość Święta Duchów przypadała w tym roku akurat w sobotę. Dlatego Draco i Hermiona zostali w piątek zwolnieni z zajęć, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Wraz z pomocą Hagrida, który wnosił im do Wielkiej Sali wszelakie ozdoby, takie jak ogromne dynie własnoręcznie wyhodowane i nałapał prawdziwych nietoperzy, zajęli się wystrojem Wielkiej Sali.
Hermiona zaczęła się stresować im bliżej było owej zabawy. Chciała, aby wszystko wyszło idealnie, żeby ludziom się podobało to co przygotowali. Miała nadzieję, że będą wspominać i cieszyć się, tańczyć i dobrze się bawić.
-O co chodzi, Granger? –zapytał Draco widząc jej minę.
-A jak coś nie wyjdzie? Jak się nie będzie podobać? Jak będzie stypa?
-Słuchaj, ta impreza jest organizowana między innymi przeze mnie, więc nie ma prawa nie wypalić. A zresztą rozejrzyj się. Nie podoba ci się?
Gryfonka posłusznie się rozejrzała. Tak, podobało jej się i to nawet bardzo. Ale czy innym się spodoba?
-Tak, spodoba się. Uwierz mi. –powiedział Draco, jakby czytając w jej myślach.
*
Zanim zdążyli wszystko przystroić, zrobić odpowiedni klimat, omówić godziny podawania jedzenia ze skrzatami, nadszedł wieczór. Wychodząc z Wielkiej Sali, Hermiona zabezpieczyła wrota zaklęciami, aby nikogo z uczniów nie korciło dowiedzieć się jak wygląda końcowy efekt, ani żeby przypadkowo żaden dowcipniś nic nie zniszczył. Włożyli we wszystko wiele pracy i czasu. Byli z siebie zadowoleni, a dodatkowo Hermiona nie chciałaby widzieć jak Malfoy morduje tego kogoś, kto zniszczył ich pracę. A znając Malfoya zrobiłby to na pewno.
-To już jutro. –powiedziała cicho, gdy zmierzali do Pokoju Wspólnego.
-Tak, więc się dzisiaj wyśpij, bo musisz jutro jakoś wyglądać, aby mnie nie ośmieszyć. –uśmiechnął się drwiąco.
-To raczej ty się musisz postarać, żebym nie miała wstydu przed znajomymi. –prychnęła. –Przed tobą ciężkie zadanie, Malfoy. Powodzenia.
-Jakimi znajomymi, Granger? –zapytał z niedowierzaniem.
-Bardzo śmieszne.
-Ze skromności nie zaprzeczę. -Uśmiechnął się pod nosem, gdy szatynka zaczęła wyzywać go po cichu robiąc przy tym zabawne miny.
Gdy weszli do sypialni, położyli się na łóżkach i prawie od razu zasnęli, biorąc pod uwagę męczący dzień, który był za nimi. Wydawało im się, że spali tylko godzinę. Musieli wstać wcześnie rano i od tej pory każde z nich było zajęte. Nie mieli chwili wytchnienia, widzieli się tylko przelotem. Taki był los organizatora. Biegali w tą i z powrotem, bo każdy czegoś potrzebował. Z niecierpliwieniem wyczekiwali wieczora.
Około osiemnastej, Draco zbiegł do przedsionka powitać członków kapeli Fatalne Jędze. Tak jak wspominał, nie trudno było poprosić ich o przybycie. Pochodząc z rodu Malfoyów znał wiele więcej sławnych osób.
-Dzięki chłopaki, że przyjechaliście.
-Nie ma sprawy, Draco. To przyjemność wrócić ponownie do Hogwartu.
-Jasne. Słuchajcie, dyrektor was oczekuje w gabinecie. Więc jeżeli macie czas, to…
-Dzięki młody, leć się przygotować. Rozłożymy sprzęt i idziemy odwiedzić staruszka.
Draco zadowolony kiwnął głową i ruszył do dormitorium. W końcu miał już spokój. Był ciekawy czy Granger nadal coś załatwia. Dostałaby chyba szału, gdyby się dowiedziała, że musi jeszcze pracować, a on może się na spokojnie przygotować. Zaśmiał się drwiąco, gdy wyobraził sobie tę chwilę. Przed pokojem zauważył stojącą Weasleyównę.
-Siema, Weasley. –zaszedł ją od tyłu na co ona lekko podskoczyła i spojrzała na niego z wyrzutem.
-Cześć, Malfoy. Mógłbyś tak z łaski swojej nie zakradać się do ludzi od tyłu? –warknęła.
Blondyn zignorował jej pytanie i tylko wzruszył ramionami.
-Idziesz do Granger?
-Tak.-uśmiechnęła się pokazując mu wino.
-Alkoholiczki.
-I kto to mówi. –wytknęła mu język.
-Z kim idziesz na imprezę?
-Przekonasz się. –odpowiedziała tajemniczo, wchodząc do dormitorium przyjaciółki.

~~*~~

Hermiona właśnie kończyła brać odprężającą kąpiel. Wyszła z basenu dokładnie susząc ciało oraz włosy jednym machnięciem różdżki. Spojrzała na swoje odbicie z uśmiechem. Już za niedługo będą szli na imprezę. A ona idzie z Draconem Malfoyem. Musiała przyznać, że lekko bała się i stresowała. Czy z nią zatańczy? Nie pokłócą się? Nigdy nie wie, czego się można po nim spodziewać. Wróciła do pokoju i zauważyła, że Ginny już się u niej rozgościła na dobre. Wszystkie kosmetyki, które posiadała były rozłożone na łóżku, a ona sama właśnie nalewała wino do kieliszków.
-Czyżbyś trafiła w moje ulubione Carlo Rossi? –zapytała z uśmiechem szatynka.
-Oczywiście, kochana. Czym byłyby przygotowania na bóstwo bez wina?
Przez następne półtora godziny biegały po pokoju, malując się, czesząc i dobierając dodatki. Hermiona poskromiła swoje włosy, które teraz grubymi, długimi lokami opadały swobodnie jej na ramiona. Oczy miała podkreślone kreskami i tuszem a usta pomalowała mocno czerwoną szminką pasującą do jej krwistej sukni. Ginny dorobiła jej pod ustami ścieżki sztucznej krwi, a Hermiona włożyła sobie w usta ostre kły. Założyła też długie, czerwone, koronkowe rękawiczki.
Ruda zaś postanowiła ułożyć sobie wytwornego koka i zrobić z siebie przepiękną wiedźmę. Jej suknia była czarna, przyozdobiona świecącymi cekinami, co dawało olśniewający efekt.
Gdy obie były gotowe, ruszyły podekscytowane w stronę Wielkiej Sali. Hermiona zorientowała się dopiero przy schodach prowadzących do celu, że jej przyjaciółka tajemniczo zniknęła. Poczuła się dziwnie skrępowana i zawstydzona. Gdy miała ją obok czuła jakieś wsparcie, teraz musiała już radzić sobie sama. Wzięła głęboki wdech i przestąpiła próg,  stając na szczycie schodów. Na dole, u progu schodów, stał ON. Przebrany za wampira. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Szczerze powiedziawszy liczyła na to, że przebierze się właśnie za wampira. Teraz mogą stworzyć wampirzą parę. Zaczęła powoli schodzić, uważając, aby się nie potknąć.
*
Draco odwrócił głowę w stronę schodów, słysząc jak uczniowie kogoś podziwiają. Zobaczył swoją partnerkę i stanął jak oniemiały. Nie potrafił wyrzucić z siebie ani słowa, musiał wyglądać głupio z lekko rozchylonymi ustami i rozszerzonymi oczami. Czy to na pewno Granger? Wyglądała pięknie. Wiedział, że dla wielu to ona będzie królowała tej nocy. Poczuł nagłą dumę, że to jemu będzie towarzyszyła. Uśmiechnął się szarmancko, podając jej ramię.
-Wyglądasz cudownie.-wykrztusił, na co Hermiona lekko się uśmiechnęła, lecz bardziej wyglądała na szczerze zaskoczoną.
-Dobrze się czujesz, Malfoy? Spodziewałam się raczej coś typu: „wyglądasz znośnie, Granger” –przedrzeźniła jego głos. –Ale dziękuję, ty również… wyglądasz przystojnie.
Draco roześmiał się kpiąco.
-Ach, Granger. Potrafisz zepsuć każdą chwilę. Ja ZAWSZE wyglądam przystojnie.
Hermiona pokręciła z politowaniem głową, ale roześmiała się rozbawiona.
-Poznałeś mnie nawet przez maskę?
-Tak, wampirzyco. Bo zapomniałaś jej wziąć.
-Że co?!
Dotknęła swojej twarzy i rzeczywiście. Maski nie było. Poczuła się zażenowana. Jak mogła jej zapomnieć? Chciała już się po nią wracać, ale Malfoy przyciągnął ją do siebie. Stali teraz bardzo blisko, prawie stykali się ciałami. Poczuła jak jej serce przyspiesza.
-Nie przejmuj się. I bez niej wszyscy w Wielkiej Sali oszaleją. –szepnął.
Hermiona kwieciście się zarumieniła. Nie była przyzwyczajona do komplementującego Malfoya. To było dosyć… niecodzienne. Próbując nie pokazać swojego zmieszania, pociągnęła go w stronę wrót Wielkiej Sali. Z lekką niepewnością wkroczyli pod ramię do pomieszczenia. Wszystkie spojrzenia zwracały się ku nim, kiedy ich mijali. Podniesione szepty, komplementy. Wszyscy byli zaskoczeni widokiem tej dwójki. Wyglądali razem olśniewająco. Jakby… dopełniali się. Para weszła na wyznaczony podest, odbierając od wokalisty zespołu mikrofon.
-Granger, ja nie potrafię, żadnej przemowy. –szepnął Malfoy nerwowo.
-Spokojnie, zostaw do mnie. I spróbuj coś zaimprowizować.
Gryfonka odchrząknęła czekając aż w Wielkiej Sali zalegnie cisza. Wszyscy spojrzeli na nich w oczekiwaniu. Wzięła jeszcze głęboki wdech, pokonując tremę i zaczęła:
-Witam wszystkich uczniów oraz nauczycieli, na tegorocznej imprezie z okazji Nocy Duchów. Mamy szczerą nadzieję, że wszystkim wam będzie przypadnie do gustu nasza praca, w którą wraz z Draco –tu spojrzała na Ślizgona. –włożyliśmy duszo wysiłku, aby wam się przypodobać. Dekoracje, wszystko co znajduje się na sali, jest dla was. Serdeczne podziękowania dla naszej dyrekcji, za to iż to oni byli pomysłodawcami tego wydarzenia. –chwila na oklaski -W razie jakichkolwiek problemów, proszę zgłosić się do nas. Draco, chcesz coś dodać? –spojrzała na niego wyczekująco, z lekko drwiącym uśmiechem. Mało kiedy można był zauważyć zmieszanego Malfoya. Ślizgon wziął jednak mikrofon do ręki.
-Eee, mam nadzieję, że podobają wam się ozdoby? –wybuchły oklaski. –To chyba znaczy, że tak. –uśmiechnął się rozbrajająco. –Życzymy UDANEJ ZABAWY! –krzyknął, a cała sala zawrzała gwizdami i oklaskami. Hermiona spojrzała na niego niedowierzająco. Jak to było, że ona się produkowała dla całej przemowy, a on powiedział jedno zdanie, a cała sala krzyczała i wiwatowała? Blondyn posłał jej ironiczny uśmiech, na co ona miała ochotę zedrzeć go z jego twarzy.
Jednak uczniowie mieli rację. Sala wyglądała przepięknie. Na sklepieniu Wielkiej Sali było widać księżyc w pełni, który co chwilę był przysłaniany pojedynczymi chmurami. Z sufitu zwisały chmary nietoperzy i pajęczyn. Pomieszczenie było pokryte sztuczną mgłą, dając niesamowite wrażenie jakbyś znajdował się na polanie. Rozłożone też były wszelakie stwory, mumie i wampiry. Stoły oraz bar także były wspaniale ustrojone, a kapela świetnie wgrała się w klimat. Szczególną ozdobą byli uczniowie. Większość poubierana się na ciemno, lecz znalazło się też sporo poprzebieranych w stroje takie jak:  mumia, kościotrup, a nawet znalazł się dinozaur i śmierciożerca.
-Dobrze, że nikt się za Voldemorta nie przebrał, bo by wynikła zadyma. –szepnął jej do ucha rozbawiony Draco. Hermiona zaśmiała się, ale po chwili wzdrygnęła na myśl, że miałby tu się pojawić sztuczny Voldemort. Przyglądała się przez chwilę tańczącym z radosnym uśmiechem.
-Zatańczysz? –Draco wyciągnął w jej kierunku dłoń. Chętnie ją przyjęła, czując przyjemne prądy przechodzące przez ich złączone dłonie. Ślizgon poprowadził ją w rytm szybkich piosenek. Tańczył niesamowicie dobrze. Cieszył ją ten fakt, gdyż ona sama nie robiła tego zbyt dobrze, więc było dla niej ulgą, że to on prowadził. Nie przejmowali się tym, że wszyscy uczniowie na nich patrzyli. W sumie to nie tylko uczniowie. Także zadowoleni nauczyciele. No, oprócz Snape’a. On się nigdy nie uśmiecha. Nie było w tym nic dziwnego, że wszyscy byli zaskoczeni. Hermiona Granger tańczyła z Draconem Malfoyem i wyglądało na to, że dobrze się bawiła. Uśmiechali się do siebie, zapomnieli o dzielącej barierze.
Po piątej z kolei piosence miała już dość. Pociągnęła go za sobą na kanapy stojące niedaleko baru.
-Padam!
-Słaba kondycja, partnerko. Napijesz się czegoś? –zaproponował.
-Chętnie. –wysłała mu nieśmiały uśmiech.
Malfoy odszedł na chwilę w kierunku baru. Po chwili wrócił z łobuzerskim uśmiechem. Spojrzała na niego lekko zaniepokojona. Taki uśmiech nie wróżył nic dobrego. Podał jej kolorowego drinka, którego przyjęła z dość niepewną miną.
-A może wyścig na picie?
-Nie ma mowy, Malfoy! Jeden jest już za nami, a nie mam zamiaru tego powtarzać przy całej szkole oraz nauczycielach. Na dodatek obiecałam Dumbledore’owi, że wezmę odpowiedzialność za uczniów, a sama mam się upić?
Draco przewrócił oczami, ale uśmiechnął się. Zapomniał, że ma do czynienia z Granger. Panną idealną i ułożoną. Usiadł obok niej i w ciszy obserwowali bawiących się. Byli z siebie naprawdę zadowoleni. Wszystko przebiegło po ich myśli.
-Ooo, znalazłem Zabiniego i –parsknął śmiechem. –przebrał się za diabła.
-Przeuroczo wygląda z tym ogonkiem. –zawtórowała śmiechem chłopakowi Hermiona.
-Ej, on przyszedł z Rudą. Wiedziałaś o tym? –zapytał lekko oburzony faktem, że nic mu nie powiedział.
-Nie wiedziałam, choć szczerze powiedziawszy to podejrzewałam.
-Chyba mają się ku sobie. –stwierdził obserwując dobrze bawiącego, zapatrzonego w młodą Weasley przyjaciela.
-Chyba na pewno. –potwierdziła z uśmiechem.
Nauczyciele zaczęli się powoli rozchodzić. Mimo wszystko takie imprezy nie były dla nich. Oczywiście, prefekci zadbali aby mieli kącik dla siebie, ale najwidoczniej byli już zmęczeni. Podszedł do nich profesor Dumbledore z towarzyszącą McGonagall.
-Panno Granger, panie Malfoy –skinął im głową. -Moje gratulacje. Spisaliście się świetnie.
-Dziękujemy, panie profesorze.
-Przyznaję Gryffindorowi i Slytherinowi po 30 punktów, za tak świetnie zorganizowane przyjęcie. Życzę miłej nocy. –uśmiechnął się starzec mrugając do Hermiony i wyszedł okręciwszy zaskoczoną McGonagall.
Hermiona odwróciła się do Malfoya szczęśliwa.
-Nie dziękuj, Granger. Wiem, że jestem najlepszy.
Pokręciła głową niedowierzająco i uniosła oczy ku górze.
-Pójdziemy się przewietrzyć? –zaproponowała. –Gorąco tutaj.
-Jasne. –wzruszył ramionami.
Przeszli pomiędzy wirującymi parami na balkon. Ten był pełen, więc zeszli po kręconych schodach i ruszyli w kierunku błoni, które również były pięknie ozdobione i oświetlone. Usiedli na jednej z ławek i spojrzeli na zamek. Nawet tutaj było słychać głośną muzykę i bawiących się ludzi.  
-I jak? Zadowolona? –przerwał ciszę Malfoy.
-Tak. Widziałeś jak się wszyscy bawią?
-Widziałem. I nie było innego wyjścia, w końcu robił tą imprezę król wszystkich imprez.
-Nie dodawaj już sobie. –zaśmiała się wesoło.
Draco również z uśmiechem zwrócił się ku niej. Czuli w sobie buzujący, dodający odwagi alkohol. W tym momencie jednak mieli wrażenie, że zaraz cały wyparuje. Był chłodny wieczór, a ich ciała zaczęły się rozgrzewać. Nachylił się nad nią, łącząc swoje usta z jej. Był to delikatny i czuły pocałunek. Smakował jej wargi, które w tym momencie miały posmak czerwonego wina. Były takie miękkie i słodkie. Nie dbał o to, że pół Hogwartu może to zobaczyć. Mieli wrażenie, że są tutaj sami. Tylko ich usta rozgrzane do czerwoności. Oderwali się od siebie po paru sekundach patrząc w oczy oświetlone tylko przez blask księżyca.
-Idziesz jeszcze zatańczyć? –zapytał cicho, a ona skinęła zarumieniona głową. Ruszyli do zamku trzymając się za ręce. W Hermionie po prostu wrzało, gdy czuła jego palce splątane z jej. Jej dłoń wydawała się wyjątkowo mała przy jego dłoni.
Ich drogę zagrodziły im dwie osoby. W ich oczach świeciły się drwiące ogniki, a na ustach błądziły zadowolone uśmiechy, gdy spojrzeli na ich złączone ręce. Natychmiastowo puścili je.
-Ooo, nasz ogoniasty diabełek z wiedźmą. –rzucił Draco przybierając na twarz drwiący uśmiech. –Co jest?
-Świetnie się spisaliście. –uśmiechnęła się ryża. –Co tutaj robiliście?
-Poszliśmy się przewietrzyć. –powiedziała szybko Hermiona, a na jej policzki wpłynął lekki rumieniec, który oczywiście nie umknął jej przyjaciółce. –Właśnie wracaliśmy tańczyć.
-Idziemy z wami. Właściwie to was szukaliśmy. Chociaż nie chcieliśmy wam przerywać. –rzuciła niewinnie Ginny z kpiącym uśmiechem.
Hermiona była pewna, że ich przyjaciele widzieli ten pocałunek. Nie była to zbyt dobra wiadomość. Wiedziała, że Ginny może nie dać jej już spokoju do końca życia. Teraz jednak miała spokój. Stanęli na środku parkietu tańcząc wspólnie w kółku. W trakcie kolejnej piosenki Blaise porwał Hermionę w swoje ramiona, więc Draco poprowadził Ginny. Po niecałej godzinie wszyscy usiedli przy stoliku próbując złapać oddech. Wtedy podszedł do nich Harry i uśmiechnął się do przyjaciółek.
-Hermiono, mogę prosić do tańca?
Szatynka szeroko się uśmiechnęła i ruszyła za przyjacielem na parkiet. Czekała na to aż Harry poprosi ją do tańca. Pamiętała, że na balu bożonarodzeniowym nie tańczył. No cóż, może tancerzem nie był idealnym, ale dla niej liczyła się jego obecność. Świetnie się z nim bawiła.
-Malfoy, cały czas się na nas gapi. –szepnął jej do ucha.
Hermiona spojrzała kątem oka na stolik przy którym siedzieli. Faktycznie, Malfoy cały czas śledził ich ruchy.
-Tak, bo jest pijany. –stwierdziła. –Zobacz tylko na jego malutkie oczka.
Harry roześmiał się i przyciągnął ją bliżej.
-Wygląda jakby był o ciebie zazdrosny. W sumie to się nie dziwię. Pięknie wyglądasz. Najładniejsza dziewczyna na sali.
-Och, Harry! Jesteś taki kochany! –ucałowała go w policzek. Nagle obok nich zmaterializował się Malfoy.
-Odbijany! –powiedział i porwał ją w swoje ramiona.
W momencie, gdy ponownie trzymał ją pewnie, a ona spojrzała na niego zaskoczona i lekko zirytowana z głośników poleciały dźwięki wolnej piosenki „Magic Works”. Hermiona momentalnie się uspokoiła. Uwielbiała tą piosenkę. Jak była mała zawsze mówiła, że zatańczy przy niej z ukochanym. Spojrzała niepewnie na swojego partnera.
-Kocham tą piosenkę..-jęknęła i przysunęła się do niego bliżej.
A ja… ja chyba też kogoś kocham…
To były bardzo nieodpowiednie myśli. BARDZO. Dlaczego tak pomyślał?! Szybko zdzielił się za nie mentalnie. Nie powinien tutaj teraz być i tańczyć z nią tego tańca, ale ona przysunęła się do niego i położyła głowę na jego ramieniu obejmując rękoma jego szyję. Nie potrafił jej odsunąć. Drżącymi rękoma objął ją w talii i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, umieszczając głowę w jej włosach. Wdychał jej słodki zapach rozkoszując się nim. Ona oderwała się od niego i spojrzała w szare oczy. Chwila się dla nich zatrzymała. Byli tylko oni, piosenka, ich oczy. Byli jedną z niewielu par na parkiecie. Uczniowie przypatrywali się temu z szokiem. Czuli na sobie nienawistne spojrzenia wielu fanek Dracona, a także Rona, który tańczył obok z jakąś nieznaną dziewczyną. Hermiona rozejrzała się. Zobaczyła Ginny i Blaise’a, Harry’ego z Luną oraz kilka innych par. To było takie magiczne.
-Spójrz, każdy tańczy z każdym. –szepnęła.
Malfoy rozejrzał się. To prawda. Niektórzy mieli poubierane maski i pewnie nawet nie wiedzieli kto z kim tańczy. To była właśnie magia tej imprezy.
-To był świetny pomysł z tymi maskami. –zaczął. –Wiesz, Granger…
Hermiona spojrzała na niego z zaciekawieniem.  Ślizgon wyglądał na lekko speszonego.
-Ja chyba jestem o ciebie zazdrosny. –stwierdził. –Chciałem żebyś tańczyła tylko ze mną i…
-Malfoy, ty jesteś pijany. –przerwała mu. Normalnie Draco Malfoy nie powiedziałby czegoś takiego. Odsunęła się od niego lekko przestraszona. Czy takie wyznanie ją tak bardzo wystraszyło?
-Co ty gadasz, Granger. Wszystko ze mną w porządku!
Hermiona jednak miała rację. Nie wyglądał za dobrze. Zaczynał się chwiać, a jego oczy wyglądały na nieobecne. Poszukała wzrokiem Zabiniego i przywołała go do siebie.
-Co się stało, seksowna wampirzyco? –zapytał również podchmielony już mulat.
Nie odpowiedziała tylko wskazała skinieniem głowy blondyna, który przyglądał im się otępiałym wzrokiem. Gdyby nie sytuacja, ten widok byłby całkiem zabawny.
-Ooo, stary. Niecodzienny to widok! Chodź Draco, czas już na ciebie. Pożegnaj się ładnie z Hermioną i idziemy.
Draco spojrzał mętnie na swoją partnerkę i pomachał jej zadowolony z siebie ręką na pożegnanie, na co ta się roześmiała i odmachała mu. Rozbawiona dołączyła do tańczących Ginny i Harry’ego czekając na powrót Zabiniego. Cieleśnie była w Wielkiej Sali z przyjaciółmi. Jednak myślami cały czas była przy słowach Ślizgona..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz