poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 12. Przygotowania do imprezy

Lekcje tego dnia mijały uczniom Hogwartu bardzo wolno i melancholijnie. Nie robili nic szczególnego, dlatego przez umysł Dracona przelatywały tylko myśli, jak się z nich urwać. Złapał się na tym, że przygląda się od pewnego czasu Granger, która postawiła sobie najwyraźniej za punkt honoru na niego nie patrzeć. Ani razu od początku dzisiejszych lekcji nie zerknęła w jego stronę. Nie żeby mu to przeszkadzało, w końcu i tak nadal jest na nią zły. Minęło już od ich kłótni parę dni, lecz ona ciągle wydawała się przybita i z poczuciem winy. Prawdopodobnie Potter był ślepy, że nie zauważał fałszywego uśmiechu na jej ustach. Nawet on wiedział, że to nie jest jej szczery uśmiech. Gdy jest naprawdę wesoła, to w jej czekoladowych oczach błyszczą iskierki radości, jej oczy śmieją się razem z ustami. Ma w sobie wtedy coś takiego zadziornego i hipnotyzującego.
Znowu to robisz, Malfoy. Myślisz o niej. Przestań!
I właśnie wtedy, gdy ponownie krzyczał na siebie w myślach, ona na niego spojrzała. Na krótką, magiczną chwilę ich spojrzenia się ze sobą skrzyżowały. Stopiły w jedno. Poczuł jak zamiera, nie potrafi się odwrócić, zapomina, że jest na nią zły. Wydawałoby się to wiecznością, która w rzeczywistości jest tylko marną sekundą. Wtedy każde z nich odwróciło szybko speszony wzrok postanawiając już więcej tego nie zrobić.
Draco zdążył zauważyć również, że Hermiona od tych paru dni rzadko pokazuje się w ich Pokoju Wspólnym. Prawdopodobnie nawet nie sypia w swojej sypialni. W sumie to teraz widywał ją tylko na wspólnych patrolach, na których i tak trwała grobowa cisza, na zajęciach, gdzie tylko od czasu do czasu na siebie spojrzeli, oraz na posiłkach na których traktowali się jak powietrze. Chociaż nie do końca, bo przecież powietrze jest nam potrzebne do życia. Oni po prostu traktowali siebie, jakby nie istnieli.
Zdał sobie sprawę, że to z jego powodu. Postanowiła go po prostu unikać, bo tak było łatwiej. Nie chciała go widzieć po tym, jak ją potraktował ostatnio. Był wściekły, nie panował nad sobą. Czy żałował? Na początku nie, ale teraz z każdą chwilą zaczynało pożerać go poczucie winy. To dla niego nowość. Nigdy by nie pomyślał, że będzie się czuć źle z tego powodu. Czy czułby się tak gdyby to nie chodziło o Granger? Prawdopodobnie nie. Ta dziewczyna wpływała na niego zupełnie inaczej niż inni. W porządku. Może i był winny, ale nie zamierzał jej błagać o powrót. Tak nisko nie upadł.
Trzeciego dnia po ich kłótni, Hermiona podeszła do niego z dumnie uniesioną głową i obojętną miną. Zawahała się, gdy na niego spojrzała, lecz już po chwili odezwała się tak chłodno, że na jego ramionach pojawiły się ciarki. Takie zimno do niej nie pasowało.
-Spokojnie, zanim zaczniesz mnie obrażać, to wiedz, że chodzi mi wyłącznie o sprawy prefektów. Już za dwa tygodnie wypada ta impreza, więc powinniśmy wszystko ustalić i zacząć przygotowania.
-W porządku. –odpowiedział oschle. Nie spodziewał się, że do niego podejdzie. Bardziej obstawiał, że zobaczy pod drzwiami oficjalny list.
-Zastanawiałam się czy nie zrobić tego tak. –wręczyła chłopakowi listę. -Jak ci się coś nie podoba to zmień i zaproponuj swój pomysł. Jak już wszystko uzgodnimy, to ustalimy co kto powinien zrobić. –nie powiedziawszy nic więcej odwróciła się na pięcie i odeszła zostawiając go samego.
Popatrzył tęsknie za jej oddalającą się sylwetką. Nie chciał przyznać tego nawet przed samym sobą, ale brakowało mu jej. Codziennego przekomarzania się, pojedynczych kłótni i żartów. Tęsknił za jej wesołym uśmiechem, błyszczącym czekoladowymi oczami, słodkim zapachem. Brakowało mu też jej wyzwisk, wiecznych krzyków i złości. Nawet brak jej obecności w Pokoju Wspólnym, gdzie przesiadywała przed kominkiem czytając książki dawał się we znaki. Skrzywił się na te myśli. Nie pasowały do niego. Nie powinien tak myśleć. Nie mógł. Miał jej nienawidzić, sprawić tak, aby było jak wcześniej. Ale już nie potrafił. Minęły niecałe dwa miesiące odkąd mieszkali razem, a on już przyzwyczaił się do niej. Granger była zupełnie inna niż wszystkie inne dziewczyny. Nie wskakiwała do jego łóżka, wyzywała się z nim, obrażała go i potrafiła nawet mu przyłożyć. Czasem nawet nie starała się być miła. Mimo wszystko była dobra. Łagodna, mądra, zabawna, urocza. Miała swoje zasady. Czy to właśnie go do niej ciągnęło? To sprawiło, że zaczął zapominać o swoich zasadach? Próbował sobie wmawiać, że żaden pocałunek nic nie znaczył, lecz przecież dobrze wiedział co wtedy czuł. To było coś niesamowitego. Jednak Hermiona Granger była dla niego zakazana.
Potrząsnął szybko głową, próbując wybić sobie z głowy te cholernie zatruwające myśli. Westchnął głęboko i popatrzył na listę ze zmarszczonymi brwiami.
Tego wieczora w każdym z czterech Pokoi Wspólnych w Hogwarcie wywieszone zostało ogłoszenie, przyprawiające większości uczniów uśmiechy:

IMPREZA HALLOWEENOWA

Serdecznie zapraszamy, na dyskotekę z okazji Nocy Duchów.
Zaproszeni zostają uczniowie od czwartej klasy wzwyż. Obowiązują kostiumy (najlepiej straszne) oraz maski.
Dozwolone jest, aby uczniowie z wyższych klas zaprosili uczniów z młodszych roczników.
Wydarzenie odbędzie się w Wielkiej Sali, w dniu, 31.10.15r o   godzinie. 21.00.
Prosimy, aby listy z obecnością zostały dostarczone do końca tygodnia,  Hermionie Granger z Gryffindoru.

Organizatorzy :
Hermiona Granger oraz Dracon Malfoy, Prefekci Naczelni

Każdy, włączając w to nawet nauczycieli, był zaciekawiony jak wypadnie owa impreza, którą muszą zorganizować najbardziej znienawidzeni przez siebie uczniowie. Z reguły było wiadome, że nie pałają do siebie sympatią, więc wspólne przygotowania stały pod znakiem zapytania. W całym Hogwarcie panowało jednak ogólne podniecenie. Dziewczyny podskakiwały z radości, planując kupno sukienek i kostiumów; wyobrażając sobie coraz straszniejsze makijaże, maski i wszystko co będzie potrzebne do ich wizualnego wyglądu. Męska część szkoły miała w swoich umysłach głównie plany takie jak przeszmuglowanie alkoholu, bo żadne z prefektów nie chciało im udzielić informacji czy jakiś będzie się znajdował na sali podczas imprezy. Nauczyciele za to byli poddenerwowani dlatego, że uczniowie przestali interesować się wykładanymi przez nich przedmiotami szkolnymi, a w ich głowach znajdowały się tylko kolorowe stroje dyskotekowe.
-Przykro mi, ale macie jeszcze prawie dwa tygodnie do tej imprezy. SKUPCIE SIĘ! –krzyczała na czwarto rocznych profesor McGonagall. -Jeżeli nie uspokoicie się to wszyscy dostaniecie esej na 10 stóp długości i odwołam tą całą dyskotekę!
Uczniowie widząc furię w oczach profesorki, postanowili chociaż udawać, że wiedzą o czym dana lekcja przebiega. Na innych przedmiotach było podobnie. Uczniów ogarnęła gorączka imprezy, która miała nadejść dopiero za całe dwa tygodnie! Ale cóż, od balu bożonarodzeniowego w Hogwarcie takie uroczystości nie miały miejsca.

~~*~~

Na najbliższej przerwie Hermionę dopadły koleżanki z Gryffindoru błagające o szczegóły wydarzenia oraz z prośbą o wyjście w weekend na zakupy. Szczerze to miała nadzieję, że zapomniały o niej. Nie miała ochoty na żadne zakupy. Gdyby nie fakt, że musi być na tej imprezie to, to wydarzenie także by sobie odpuściła.
-Dobra dziewczyny, idziemy w sobotę poszaleć. –odpowiedziała niezbyt chętnie i bez entuzjazmu.
Po głośnych piskach uciechy i podziękowaniach koleżanek ,wzięła za rękę Ginny i szybko oddaliły się ze śmiechem na błonia. Hermiona opadła na ławkę zmęczona i zniechęcona. Czy w tym roku nie mogło być jak zawsze? Kolacja ze strasznym wystrojem? Od kiedy to McGonagall była taka chętna do imprez? Przecież po ostatnim balu nazwała ich „skaczącymi małpami”!
-Pomożesz mi coś wybrać, prawda? –zapytała błagalnie patrząc na Ginny. Nawet nie miała na siebie pomysłu.
-Kochana, dobrze wiesz, że możesz na mnie liczyć.  Jestem modową ekspertką! –odpowiedziała „skromnie” przyjaciółce mrugając do niej żartobliwie. Jakby nie patrzeć to Ginny była na pewno bardziej w tym wszystkim obeznana. Zawsze miała jakiś pomysł, wizję, lubiła eksperymentować z modą. Lecz Hermiona miała właśnie na odwrót. Wolała chodzić ubrana w luźne sweterki i skromne spódniczki. Nie czuła potrzeby wyróżniania się lub strojenia. W każdym razie na imprezie musi wyglądać ładnie, a Ginny jej na pewno doradzi.
-A masz już partnera? –zaciekawiła się brązowooka przypatrując się rudej przyjaciółce. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Ginny zaczęła się soczyście rumienić. Chyba domyślała się kim może być owy partner.
-Tak. –odpowiedziała i uśmiechnęła się krzywo. Niemożliwe! Ginny Weasley zrobiła się strasznie skryta! A gdzie się podziała jej wiecznie otwarta, rozentuzjazmowana buzia?
-Kogo?
-Dowiesz się na imprezie. To niespodzianka.  –uśmiechnęła się nieśmiało. Nieśmiały uśmiech totalnie do niej nie pasował.
-Zazdroszczę ci. Przynajmniej możesz iść z kim chcesz. Ja niestety mam narzuconego partnera. Może to i dobrze, bo pewnie nie miałabym z kim iść. – westchnęła Hermiona.
Ginny spojrzała na nią groźnie i z niedowierzaniem.
-Ty chyba nie masz pojęcia jaka ładna jesteś i ilu chłopakom się podobasz. Ale spokojnie! Malfoy padnie jak cię zobaczy!
-Nie gadaj głupot. On tylko pada na swój widok. Bo kto jest najważniejszy dla Dracona Malfoya? Dracon Malfoy!
Ruda parsknęła śmiechem i spojrzała na przyjaciółkę rozbawiona.  
-Masz rację, a najgorszą katastrofą jest brak żelu do włosów i zgubione lusterko.
Hermiona zawtórowała jej śmiechem. Już tak dawno się nie uśmiechała. Niestety, nic nie może wiecznie trwać. W tym momencie chciałaby zostać z Ginny i po prostu jak gdyby nigdy nic odpoczywać i wspólnie plotkować na błoniach, ale popołudniowe lekcje na nią czekały.
-Słuchaj, muszę lecieć. Zaraz rozpoczynamy eliksiry. Zobaczymy się później?
-Pewnie. –Najmłodsza z rodziny Weasleyów ucałowała ją w policzek i patrzyła za nią, póki nie zniknęła za rogiem korytarza.


~~*~~

Nadszedł piątek, więc lekcje trwały bardzo krótko. Dla niektórych nawet ulga rozpoczęcia weekendu nie przynosiła zbytniej radości. Hermiona siedziała z długą listą rzeczy jakie musiała jeszcze przygotować. Muzyka, wystrój, jedzenie, napoje; wszystko było na jej głowie, bo oczywiście Wielki Pan Malfoy w niczym jej nie pomoże. Jak zawsze! Brudną robotę odwalić musi ona, a inni się będą bawić!
Miała już dość fochów jej tlenionego, wkurzającego współlokatora. Przeprosiła go, czego jeszcze od niej wymaga? Może, że będzie się płaszczyła i błagała, aby jej wybaczył? Całowała po stopach? W życiu! Nic jej nie obchodzi, jeżeli do końca życia się do niej nie odezwie! Nie zależy jej na jego obecności. Prędzej czy później i tak by się pokłócili. Jak zwykle.
Jeszcze do tego wszystkiego, jakby miała mało obowiązków, obiecała Harry’emu, że zastanowi się nad horkruksami. Jednak nie ruszyła z nimi do przodu. Cały czas stali w miejscu i zastanawiali się czym mogą być i gdzie się znajdować. Większość wieczorów więc spędzała w bibliotece szukając informacji o relikwiach założycieli Hogwartu. Bezskutecznie. Jak na złość wszystkie tajemniczo zniknęły, a wraz z nimi wszelakie ślady ich istnienia.
Podsumowując: ostatni tydzień, odkąd pokłóciła się z Malfoyem był bardzo ciężki. Wiedziała, że ten rok nie zapowiada się łatwo, ale miała nadzieję, że nie będzie AŻ TAK ciężko. Z jednej strony wszystkie te zajęcia odrywały ją od świata realnego, pozwalając zapomnieć o tym dupku. Denerwował ją i męczył nawet, gdy ze sobą nie rozmawiali. To wszystko było nienormalne. Chciała o nim zapomnieć, teraz był do tego najlepszy czas, a on i tak uparcie powracał w jej myśli z tym swoim cholernie beznadziejnym i wkurzającym drwiącym uśmiechem!
*
Pewnego wieczora siedziała tak jak miała w zwyczaju w bibliotece, ucząc się. Była w trakcie pisania wypracowania na numerologię, gdy coś zaczęło ją rozpraszać. Na początku nie zwracała na to uwagi. Zmarszczyła brwi i spróbowała zignorować hałasy. Jednak po chwili zirytowana podniosła głowę i gwałtownie wstała idąc za regał, skąd wydobywały się roześmiane głosy. Chciała uspokoić uczniów, to w końcu biblioteka! Ludzie się uczą, czytają! Gdy skręciła tam z zamiarem rozpoczęcia wykładu na temat zachowania w bibliotece, stanęła jak wryta. Uczniami, którzy byli bardzo rozbawieni, głośno się śmiejąc okazali się być Ginny i Blaise. Ruda szczerzyła się do mulata, chyba zapominając gdzie dokładnie się znajdują. Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową i uniosła brew, zachodząc ich od tyłu.
-Cześć.  Przeszkadzam? –miała ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy zobaczyła ich przestraszone miny. Odskoczyli od siebie gwałtownie, patrząc na nią z lekkim niepokojem.
 -O cześć, Hermiono. –Ginny lekko się zarumieniła i speszyła. –Nie, nie przeszkadzasz.
-Hej, piękna. –wyszczerzył się do niej szelmowsko Zabini. –Właśnie miałem iść. Szukałem.. szukałem tylko czegoś. Fajnie było pogadać, Ginny. Miłego dnia, dziewczyny.
Posłał im jeszcze radosny, szczery uśmiech i się ulotnił, a one zostały we dwie. Hermiona poczuła między nimi lekko spiętą atmosferę. Z kpiącym uśmiechem spojrzała na wyraźnie skrępowaną przyjaciółkę. Ginny wyginała na wszystkie strony palce, a jej wzrok błądził po podłodze.
-Co to było? –zapytała Hermiona.
-Ale co? –Ruda udawała zaskoczoną.
-No wiesz, właśnie ktoś przeszkadzał mi w nauce i chciałam iść zrobić temu komuś wykład o przeszkadzaniu w bibliotece, a tu nagle wpadam na ciebie i Zabiniego. Czyżby się coś kroiło? –zapytała zakładając ręce na piersi i czekając na wyjaśnienia.
Ginny zrobiła przepraszającą minę.
-Przepraszam, że ci przeszkodziliśmy. To nie było specjalnie. My po prostu… spotkaliśmy się przypadkowo. Potrzebował jakiejś książki, czy coś… Chciał się chyba pouczyć… -zaśmiała się nerwowo, a Hermiona spojrzała na nią niedowierzająco.
-Zabini? Pouczyć? Nie rozśmieszaj mnie! –stwierdziła drwiąco. –To prawie tak jakbyś powiedziała, że Ronald nie lubi jeść, a Harry jest najlepszym uczniem w szkole.
Ginny uśmiechnęła się krzywo z mocno zaróżowionymi policzkami. To nie był codzienny widok. Widząc na sobie zaciekawione spojrzenia Hermiony postanowiła szybko zmienić temat.
-To jak, jutro zakupy?
Starsza Gryfonka przewróciła teatralnie oczami, ale odpuściła przyjaciółce. Skoro nie chce mówić to nie. Ona i tak wie swoje. Prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
-Niestety tak. –westchnęła. -Masz jakiś pomysł na kreację?
-Mam, ale to nie jest nic pewnego. Może zmienię zdanie, a ty? Wymyśliłaś coś?
-Chyba tak. Słuchaj… -Hermiona opowiedziała rudej o swoim pomyśle na przebranie. Widząc po minie przyjaciółki, która od razu się rozjaśniła to wcale nie był taki zły pomysł. Ginny jakby odzyskała swój wigor, od razu zaczęła podchwytywać i ubarwiać jej pomysły.
-Świetne! Umaluję cię! Mam już nawet pomysł jak! Będziesz tam królową!
Hermiona roześmiała się perliście, łapiąc ją za ramiona.
-Ginny, nie ekscytuj się tak. Ja po prostu nie chcę wyglądać źle.
-Dla Malfoya? –oczy rudej zabłysły z ciekawości. Nie zabrakło też wrednego uśmiechu. Hermiona się lekko zirytowała.
-Nie, nie dla niego. Nie obchodzi mnie co ten człowiek sobie o mnie pomyśli. Wcale nie chciałam z nim iść, jestem do tego zmuszona. Chcę to zrobić dla siebie. –powiedziała trochę za chłodno. Ginny spojrzała na nią z wyrzutem.
-W porządku, przepraszam. Nie złość się na mnie.
Hermiona westchnęła. Znowu ją lekko poniosło. Nie mogła teraz się wyżywać na każdym, kto wspomniał o Malfoyu. Spojrzała przepraszająco na Weasleyównę.
-Nie szkodzi. To ja przepraszam. Gdy o nim słyszę, to robię się nerwowa.
-Okej. Nic się nie stało. –Ginny wzruszyła ramionami. –A co ty w ogóle robiłaś w bibliotece?
Hermiona ponownie się roześmiała i spojrzała na nią tak, jakby widziała po raz pierwszy.
-Nie znasz mnie, czy jak? Jestem Hermiona Granger, zapomniałaś? Biblioteka to mój drugi dom.
-No tak, faktycznie. Jak mogłam zapomnieć?! –Ginny udała, że uderza się niedowierzająco w czoło.
-Także odpowiadając na twoje niedorzeczne pytanie, to uczyłam się. Zamierzałam także pogrzebać w książkach historycznych. Wiesz, obiecałam pomóc Harry’emu. –spojrzała na nią znacząco, na co Ginny pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Jasne. Sprawy waszej Złotej Trójki. Jeżeli nie masz nic przeciwko to się do ciebie przyłączę. Też chciałam się pouczyć.
-Pewnie. Skoro ty i Blaise już nie macie zamiaru mi przeszkadzać… -uśmiechnęła się zadziornie, za co dostała od przyjaciółki kuksańca. Naprawdę kochała zawstydzać Ginny Weasley.

~~*~~

Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego przed ciszą nocną. Przechodząc przez ukryte przejście, z niezadowoleniem odkryła, że na kanapie, wraz z whisky w ręku siedzi Malfoy. Wydawał się dość nieobecny i zamyślony, gdyż jego oczy śledziły ruch ognia w kominku. Nie miała wyboru jak wziąć głęboki oddech i przejść obok niego. Przeszła z głową zadartą ku górze i nie zaszczycając go spojrzeniem weszła do swojego dormitorium. Oparła się plecami o drzwi i odetchnęła głośno. Zachowywała się dziecinnie i głupio.
Nawet nie zwrócił na mnie uwagi...
Po chwili ponownie wyszła z sypialni, zamierzając pójść do łazienki. Również miała zamiar go ignorować. Skoro on zachowywał się jak dupek, to ona także nie odpuści. W tym samym momencie, gdy otwierała drzwi, przejście do Pokoju Wspólnego się otworzyło i wkroczył przez nie Blaise Zabini.
-Ooo, znowu się widzimy. –zaśmiała się perliście na jego widok.
-Ciebie zawsze miło widzieć, pani Prefekt. –uśmiechnął się do niej szeroko.
-Ach, jak zawsze uroczy. –powiedziała zalotnie i mrugnęła do niego zanim weszła do łazienki.
Draco spojrzał na przyjaciela z uniesionymi brwiami, lecz ten wzruszył tylko ramionami nalewając sobie drinka.
*
Po półgodzinie wyszła z łazienki ubrana tylko w krótki, sięgający ledwie za pośladki, puchaty szlafroczek, odsłaniający jej nieokryte nogi, oraz w ręczniku na głowie. Przeszła obojętnie obok pochłaniających ją wzrokiem chłopaków, gdy zatrzymał ją głos Zabiniego. Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła w jego stronę z szerokim uśmiechem.
-Herm, a może drinka? –zaproponował, lustrując wzrokiem jej nogi.
-Chętnie, Blaise. –usiadła na oparciu fotela, na którym siedział Zabini. Położyła mu rękę na ramieniu i szeroko się uśmiechnęła, gdy podał jej szklankę z bursztynowym napojem. Szybko upiła z niej łyczek próbując się nie skrzywić. Nie mogła dać Malfoyowi tej satysfakcji. Dobrze wiedziała, że taksuje ją spojrzeniem szarych oczu.
To prawda. Draco lustrował jej ciało wzrokiem. Wyglądała bardzo seksownie i apetycznie. Kusiła go. Uśmiechała się swoim jednym z piękniejszych uśmiechów. Tylko nie był przeznaczony dla niego. Kierowała go do Zabiniego. Poczuł jak coś zaczyna się w nim gotować. Zacisnął palce mocno na szklance, próbując zachować się swobodnie. Ta dziewczyna działała mu na nerwy.
-Dobra, nie przeszkadzam wam. Nie wszyscy lubią mieć w towarzystwie SZLAMĘ. Dobranoc, Diabełku. –pocałowała zaskoczonego chłopaka w policzek i odwróciła się, nawet na Dracona nie zerknąwszy.
-Nie przeszkadzasz. –wymamrotał, posyłając jej pełne szoku spojrzenie.
-Tobie może i nie, ale uwierz mi. Niektórzy sobie nie życzą mojej obecności.
Weszła do pokoju ledwie stojąc na nogach. Była z siebie szalenie zadowolona. Widziała jego spojrzenie, jego minę na jej widok. Rzuciła się na łóżko i jak mała dziewczynka pisnęła w poduszkę. Dlaczego to wszystko zrobiła? Nie, nie dla zazdrości. Nie było przecież powodu, aby Malfoy był o nią zazdrosny. Chciała mu pokazać, że nie interesuje jej to, że się do niej nie odzywa, ignoruje ją, bo ona potrafi zrobić to samo. Chciała mu pokazać, że jest silna, oraz pomimo swojej opinii grzecznej uczennicy potrafi prowokować. Nie wiedziała jednak, że pod spojrzeniem Dracona znajdowało się dużo więcej.
*
-Co ty odwalasz, Zabini?! –warknął rozeźlony.
-Ale o co ci chodzi? –Blaise spojrzał na niego niewinnie.
-Kręcisz ze SZLAMĄ?
-Mógłbyś tak na nią nie mówić? To, że ty nadal używasz takich słów, choć podobno miałeś przestać, to nie znaczy, że ja je używam i toleruję. A co do twojego pytania… Nie, nie kręcę z Hermioną. Traktuje ją jako bardzo dobrą koleżankę.
-Jasne. –prychnął blondyn. –Wygląda na to, że jest tobą zainteresowana.
-Tak uważasz? –zaciekawił się Blaise. –Skoro tak, to myślę, że powinienem zacząć do niej podbijać. Ładna, mądra, seksowna… -wymieniał brunet, czekając na reakcję przyjaciela. Z satysfakcją odkrył, że była dokładnie taka jakiej się spodziewał. Blondyn rzucił się na niego i przyłożył pięścią w twarz, a następnie przyłożył różdżkę do jego gardła i syknął:
-Tylko ją tknij, to..
-To co? Przecież to szlama, więc nie wiem o co ci chodzi. –odepchnął Malfoya, wstał, otrzepał się i wyszedł posyłając mu pełne pogardy, kpiące uśmiechy.
Draco potrzebował chwili. Przejechał ręką po twarzy, próbując się uspokoić. Nie powinien uderzać Zabiniego, choć bez wątpienia jego przyjaciel się tego spodziewał. Wiedział jak zareaguje, gdy o niej wspomni. Sprowokował go, aby upewnić się w swoich racjach. Blaise nie był taki głupi, dobrze go znał, więc wiedział, że coś się dzieje. W końcu podniósł się z fotela i również ruszył do swojego dormitorium, uprzednio atakując pięścią ścianę.

~~*~~

Następnego dnia, odbyło się wymarzone wyjście (prawie) wszystkich uczniów do Hogsmeade. Szczególnie dla dziewczyn. Przed bramą Hogwartu gromadziły się coraz większe grupki płci pięknej oraz w mniejszej ilości tej brzydszej.
Również grupka stworzona z czterech Gryfonek i jednej Krukonki spotkała się właśnie w zatłoczonym przedsionku Wielkiej Sali. Luna Lovegood, Parvati Patil, Lavender Brown, Ginny Weasley oraz Hermiona Granger właśnie miały wyruszać, gdy podbiegł do nich zdyszany Blaise Zabini. Przywitał się grzecznie z wszystkimi dziewczynami posyłając im uprzejmy uśmiech, mrugnął do Ginny, a następnie zwrócił się do starszej z Gryfonek:
-Hermiona, mogę na słówko?
-Jasne, Blaise. –odeszła zaskoczona kawałek za Ślizgonem tak, by nikt ich nie podsłuchał. Zabini rozejrzał się jeszcze wokoło, jakby czegoś wypatrywał. W końcu na jego ustach pojawił się kpiący uśmiech.
-O co chodzi? –zapytała łagodnie brązowowłosa.
-Chodzi o Draco. –zaczął, na co ta westchnęła z irytacją i skrzyżowała ramiona na piersiach. -Cały czas jesteście na siebie cięci?
-Jak zauważyłeś wczoraj w nocy, to tak.
-Malfoy mówił mi co się stało. Chodzi o to, że weszłaś..
-Tak, wiem. Ale naprawdę nie zrobiłam tego specjalnie. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale mnie nie słuchał.
-Wiesz jaki on jest. On..
-Przeprosiłam go, Blaise! Nie będę się za nim uganiać, żeby Wielki Pan i Władca Wszystkiego i Wszystkich Malfoy mi wybaczył! A zresztą nie bardzo mnie to obchodzi. Nie wiem dlaczego właściwie chcesz ze mną o nim rozmawiać.
-Nie oczekuję od ciebie żebyś się za nim uganiała. Chociaż szczerze, to cieszyłbym się, gdybyście się pogodzili. Od tego czasu jest strasznie wkurzony przez to wszystko. Trochę mnie już denerwuje to, że zachowujecie się jak dzieci. Widzę co się dzieje. Naskakujcie na siebie, choć nie otwarcie i rzucacie sobie mordercze spojrzenia, gdy tylko się na siebie spojrzycie. I dobrze wiem co wczoraj chciałaś zrobić. Po prostu robiłaś mu na złość! -stwierdził, na co na policzkach Hermiony zakwitły rumieńce.
-Przykro mi, Zabini. Nie mam zamiaru płaszczyć się przed Malfoyem. Kiedyś w ogóle ze sobą nie gadaliśmy i żył. Ty żyłeś, ja żyłam. Cały Hogwart żył! Teraz po prostu wszystko wróciło do normy.
-Ale teraz się wszystko zmieniło, Hermiono. –powiedział błagalnie. –Nie widzisz tego? Przecież wiesz, że Malfoy się zmienił.
-Jeżeli ciągłe nazywanie mnie szlamą nazywasz zmianą to nie, wcale się nie zmienił. –rzekła twardo. W głębi siebie wiedziała, że Ślizgon ma rację. Draco nie był już taki sam, choć czasami bardzo pragnął pokazać, że to nie prawda. -Tobie też zostało narzucone małżeństwo? –zapytała z ciekawością.
-Nie. Moja rodzina jest inna niż Malfoya. Jego rodzice żyją na zupełnie innych zasadach, są bardziej staroświeccy od mojej matki. A co ty w ogóle myślisz o tym wszystkim? Widziałaś to, co działo się w jego życiu, więc na pewno masz jakieś zdanie o tym.
-Nie mnie to oceniać. Miał ciężko. Jego życie było okrutne. Jak.. jak można być takim potworem dla swojej rodziny? –zapytała cicho, a jej oczy zaszkliły się.
-Ej, chodź tu. –przyciągnął ją do siebie i przytulił, głaszcząc delikatnie po włosach. –Skoro wiesz jak było u niego, to domyślasz się skąd ta kamienna maska. Nie patrz na niego w ten sposób. Spróbuj go zrozumieć.
Hermiona pokiwała delikatnie głową, gdy poczuła bolesny uścisk na swoim ramieniu. Odsunęła się od Ślizgona i skrzywiła lekko. Obok nich stał Malfoy. Nie był zadowolony. Jego oczy błyszczały zabójczą furią.
-Przeszkadzam? –zapytał chłodno.
-Nie. Właśnie kończyliśmy –odrzekł szeroko uśmiechnięty Zabini.
I o to chodziło. -pomyślał z satysfakcją widząc wściekłość przyjaciela.
-Idziemy, Zabini. Musimy pogadać. –pociągnął bruneta za sobą, nawet nie zaszczycając Hermiony spojrzeniem.
-Do zobaczenia, Herm! –krzyknął Diabeł i wysłał jej buziaka w powietrzu. Wiedział, że dolewa oliwy do ognia, ale właśnie to planował zrobić. Hermiona spojrzała zdezorientowana za Ślizgonami. Gdy odwróciła się do dziewczyn, zobaczyła, że wszyscy na nią patrzą. Podchodząc do koleżanek, słyszała na około szepty.
-Granger i Zabini?
No tak, Ślizgon z Gryfonką. Typowe. To powodowało tylko i wyłącznie soczyste plotki, przez następne tygodnie. Jeszcze niedługo, a powstaną historie o trójkąciku miłosnym jej z dwójką najprzystojniejszych Ślizgonów w szkole. Westchnęła z bezsilności.
-Czego chciał od ciebie Zabini? –zapytała podejrzliwie, z błyskiem w oku Lavender. Oczywiście. Największa plotkara szkolna potrzebowała kilku nowiusieńkich plotek do rozgłoszenia w towarzystwie, prosto ze źródła.
-Pogadać. –odpowiedziała wymijająco Hermiona.
-Kręcicie ze sobą? –ponownie zapytała panna Brown patrząc porozumiewawczo na Parvati.
-NIE! –od razu zaprzeczyła szybko dziewczyna. –Blaise to tylko mój kolega.
Jej koleżanki jednak spojrzały po sobie, rzucając porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy. Miały swoją wersję wydarzeń, to było oczywiste. I nawet Hermiona nie próbowała wyprowadzać ich z błędu, bo wiedziała, że to nie ma sensu. Nie były to typy dziewczyn, którym dało się coś wytłumaczyć. Ginny za to wyglądała na przygaszoną, a Luna… Ona wydawała się być myślami daleko poza szkołą.

~~*~~

-A więc nie jesteś nią zainteresowany, tak?! –w jednej z bocznych sal można było usłyszeć krzyki przystojnego blondyna ze Slytherinu. Nie był zdenerwowany. Był wściekły. Czuł się zdradzony i oszukany przez najlepszego przyjaciela. Teraz patrzył na niego wyczekująco.
-Draco, ja z nią tylko GADAŁEM.
-A klejenie się do niej to co? Mowa ciała? Jeszcze chwila i zabrałbyś ją do pobliskiego kibla, aby…
Czuł, że się pogrąża. Zachowuje jak jakiś gówniarz, któremu coś nie pasuje. Zachowywał się jakby… był zazdrosny. Zazdrosny o Hermionę Granger.
-Draco, czy ty nie jesteś przypadkiem zazdrosny? –zapytał Blaise z błyskiem w oku.
Blondyn zrobił niedowierzającą, złowrogą minę. To było śmieszne! Jak Zabini mógł pomyśleć coś takiego?!
-Pojebało cię, Zabini? Nie jestem zazdrosny. Po prostu nie chcę, żeby mój najlepszy kumpel chodził ze szlamą.
Blaise wzniósł oczy do góry i pokręcił głową. Gdyby Malfoy nie był taki głupi wszystko by mogło być prostsze.
-I mówi to ten, który się z nią całował. Swoją drogą całkiem namiętnie. Tobie też chyba dużo nie brakowało, aby zanieść ją do sypialni, co?
Blondyn znieruchomiał. To był cios poniżej pasa. Spojrzał na przyjaciela ze złością, zaciskając pieści, ale po chwili się uspokoił.
-Dobra, daj spokój. Skoro mówisz, że nic was nie łączy, to ci wierzę.
Kiedyś sobie uświadomisz co do niej czujesz, byle by nie było za późno…

~~*~~

Przez całą drogę do miasteczka między dziewczynami trwała wesoła atmosfera. Gawędziły, plotkowały i zastanawiały się, kto pojawi się w jakiej kreacji, oraz z kim się pokaże. Jedynej Ginny nie dopisywał humor. Przez całą drogę nie odezwała się ani słowem. Luna stwierdziła, że dopadły ją gnębiwtryski. Gdy weszły do pierwszego z pośród kilkunastu sklepów z sukienkami od razu wszystkie (nawet Ginny) się rozpromieniły jeszcze bardziej. Rozbiegły się pomiędzy wieszakami w poszukiwaniu TEJ wybranej kreacji.
Wszystkie damskie przebieralnie były już zajęte, więc Hermiona postanowiła pójść do męskiej. Wybrała dwie suknie. Jedną czarną, a drugą krwistoczerwoną. Po przymierzeniu nadal była rozdarta. W obu wyglądała olśniewająco. Najchętniej kupiłaby je obie, ale nie należała do tego typu dziewczyn. Wyszła więc z przymierzalni i położyła obie suknie na kanapie pod oknem, patrząc na nie krytycznym wzrokiem. Przecież musiała się zdecydować! Właśnie wciągnęła powietrze, aby zrobić wyliczankę, gdy przy swoim uchu usłyszała szept. Jej ciało przeszły dreszcze, a żołądek zrobił sprawnego fikołka.
-Weź tę czerwoną. Będziesz wyglądać ładnie. Jako moja partnerka nie możesz wyglądać inaczej.
Odwróciła się powoli w jego stronę. Teraz stali blisko siebie, prawie stykając się ciałami. Podniosła głowę i spojrzała w jego szare oczy. Chciała coś powiedzieć, ale on przyłożył jej palec do ust, również spoglądając w jej czekoladowe tęczówki. Po chwili odwrócił się jak gdyby nigdy nic i wszedł do przymierzalni nawet na nią nie patrząc. Hermiona potrzebowała chwili, aby się otrząsnąć. To było strasznie dziwne. Spojrzała ponownie na sukienki i już wiedziała. Nie zastanawiając się, odniosła czarną sukienkę na wieszak i poszła zapłacić za czerwoną. Po zakupie, zadowolona skierowała się do damskich przymierzalni poszukując koleżanek.
-I jak tam? –zapytała.
-Och, totalnie nie wiem jaką wziąć! –piszczała Lav.
-A ty już wybrałaś? –zapytała ją Luna.
-Tak, ale wam nie pokażę. –wytknęła im język, na co one zrobiły niezadowolone miny.
Po bardzo długim i męczącym czasie, następnych kilkunastu sklepach, a także odwiedzeniu baru Pod Trzema Miotłami, wróciły do zamku szczęśliwe. Każdej udało się znaleźć wymarzoną kieckę, więc teraz ich myśli krążyły spokojnie przy nadchodzącym balu. Pożegnały się zadowolone i rozbiegły do swoich dormitoriów, aby zacząć wszystko planować. W myślach każdej z osobna widniały tylko trzy słowa:
 „JESZCZE TYLKO TYDZIEŃ!”


1 komentarz:

  1. no hej :) dziś natknęłam się na Twego bloga i podoba mi się on. Piszesz ciekawie i jestem ciekawa kolejnych części. :)

    OdpowiedzUsuń