Zabawa trwała do rana. Hermiona ku
swojemu zaskoczeniu była jedną z ostatnich osób, które opuszczały Wielką Salę.
Nigdy nie była typem imprezowiczki, więc myślała, że bardzo szybko wróci do
swojego dormitorium. Jednak cudownie się bawiła wraz z Ginny, Harrym oraz
Blaisem. No właśnie. Potter i Zabini bawiący się razem? Tak, to był dopiero widok, który zaskakiwał wszystkich. Nie wyglądało jednak na to, aby mężczyźni źle się
czuli w swoim towarzystwie. Wręcz przeciwnie, zachowywali się bardzo
przyjacielsko.
Gryfonka nawet nie pamiętała kiedy i
jak znalazła się w swoim łóżku. Była tak zmęczona, że nie zdążyła nawet zmyć
makijażu. Obudziła się więc cała umazana, włącznie z jej poduszką, która
wyglądała równie fatalnie po tej nocy.
Rozciągnęła obolałe od tańca mięśnie i
postanowiła pójść do łazienki doprowadzić się do porządku. Wzięła wszystkie potrzebne
przybory i ledwo chodząc zeszła na dół. W łazience przed lustrem stał już
Malfoy, który wyglądał już o wiele lepiej. Właśnie kończył się golić. Wydawało
jej się, że chyba zmieszał się trochę na jej widok.
-Siema, Granger. Jak tam było wczoraj?
–zapytał nie patrząc na nią.
-W porządku. Nikt się nie pozabijał,
nie było większych problemów. Parę osób już poodpadało pod koniec. W sumie, jak
już wyszedłeś była garstka ludzi. Więc nie masz się co martwić. –uśmiechnęła
się podle. –Może nikt nie zauważył, że sam Draco Malfoy odpadł.
-Wcale nie odpadłem! –warknął. -Po
prostu Zabini to idiota. Nie dość, że byłem zmęczony, to jeszcze nie wiem co on
mi tam wlewał jak nie patrzyłem.
-Tak, tak. Jasne… -pokiwała głową z
drwiącym uśmiechem. Ślizgon zirytował się. Dobrze wiedziała, że on nienawidzi
jak ktoś się z niego nabija. Za grosz dystansu do siebie.
-Granger, możesz mnie nie wkurzać?!
Zapamiętaj to sobie: Malfoyowie NIGDY
nie odpadają.
Prychnęła i przewróciła oczami. Był
taki dumny, że nawet nie potrafił przyznać się do błędu. Nie miała ochoty
jednak się z nim o to sprzeczać.
-Dobra, dobra, rozumiem.- odburknęła.-A
czy… pamiętasz wszystko?
Nieświadomie zaczęła wyginać palce w
każdą stronę. Była ciekawa odpowiedzi, a zarazem lekko skrępowana. Czy
chciałaby, aby Malfoy pamiętał to, co jej powiedział jak tańczyli ostatni
taniec? Unikała jego spojrzenia przybierając obojętną minę, wyrażającą jedynie
zaciekawienie.
-A powinienem? –zapytał świdrując ją
spojrzeniem stalowych oczu.
Nie odpowiedziała. Sama nie wiedziała czy
powinien. To było dość niespodziewane. Nie pasowało do Malfoya, a na dodatek
był pijany jak to mówił. Wzruszyła tylko ramionami patrząc w podłogę. Ślizgon
minął ją bez słowa.
Czyżby
wszystko pamiętał?
~~*~~
Blondyn chodził po swoim pokoju,
rozmawiając sam ze sobą. Był na siebie wściekły. Wczoraj nie potrafił nad sobą
zapanować. Wszystko się wymknęło spod kontroli. Gdzie znajdował się ten Draco
Malfoy który nie czuł totalnie NIC?!
-Dobra, Malfoy. Wczoraj zrobiłeś coś
złego. Znowu całowałeś Granger, a potem powiedziałeś jej coś takiego.
–wzdrygnął się. –To było złe. Bardzo, bardzo złe. Najlepiej będzie jak o tym
zapomnisz, ona zapomni, będziesz udawał, że nic nie pamiętasz. To była wina
alkoholu. Tylko alkoholu. Przecież normalnie nie powiedziałbyś czegoś takiego!
Przecież nie byłeś o nią zazdrosny!
Przed jego oczami pojawiło się jak
tańczyła z Potterem, a potem pocałowała go w policzek. Natychmiastowo zacisnął
pięści starając się nie wybuchnąć.
-A teraz jeszcze gadam do siebie. Po
prostu świetnie. Co ty Granger ze mną robisz do cholery?! Dlaczego tak na mnie
działasz?! Kim ty niby jesteś, co?! Powodujesz, że zaczynam CZUĆ. Pragnąć
więcej niż kiedykolwiek. Nie pozwolę ci na to, Granger. To się musi skończyć.
*
Hermionę również męczyła wczorajsza
noc. Była wściekła na siebie, na niego, na Dumbledore’a. Na siebie dlatego, że
pozwalała na to wszystko. Na każdy pocałunek, który oddawała z taką ochotą.
Również dlatego, że źle na niego reagowała. Pociągał ją. Nieświadomie
zagłębiała się w tym coraz bardziej. Na Malfoya, bo robił to wszystko. Mieszał
jej w głowie, burzył nienawiść do jego osoby. Uśmiechał się drwiąco swoim
głupim uśmiechem powodując, że miękły jej nogi. A dlaczego była zła na
Dumbledore’a? Dlatego, że mu zaufał, zrobił z niego Prefekta Naczelnego.
Dlatego, że sprawił, że musiała z nim zamieszkać we wspólnym pokoju.
Pieprzony
Malfoy! Nie może całować sobie kogoś innego?!
Tyle, że wcale nie chciała, aby całował
kogoś innego.
Hermiono,
proszę cię. Uspokój się! Zacznij trzeźwo myśleć! Nie widzisz do czego to
zmierza? To jest Malfoy. Nie oczekuj z tego pięknej baśni. Zapomnij o nim oraz
o tym, co wczoraj powiedział. Był pijany, teraz może tego wcale nie pamiętać.
Powinnaś to wszystko przerwać zanim będzie za późno.
Usiadła na łóżko i schowała twarz w
dłoniach. Była tak bardzo tym zmęczona. Sama nie wiedziała czego właściwie
oczekiwała. Przecież nie tego, że Malfoy do niej przyjdzie, padnie na kolana i
wyzna miłość. I tak by jej nie przyjęła. Nie od niego.
~~*~~
Hermiona wiedziała czego, a raczej kogo teraz potrzebuje.
Wpadła jak z procy do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, rozglądając się za swoją
przyjaciółką. Podbiegła do niej i chwyciła za rękę.
-Ginny, błagam cię. Chodź ze mną na
chwilę.
-Hermiona? Co się stało?
-Musimy pogadać. –powiedziała dobitnie, widząc, że wszyscy zerkają na nich zaciekawionymi spojrzeniami.
-Teraz?
-TAK! Naprawdę cię potrzebuję.
Ruda widząc jej zdesperowaną minę
westchnęła i zaciągnęła do swojego dormitorium wiedząc, że nie ma tam jej
współlokatorek. Rzuciła się na łóżko i poklepała miejsce obok siebie.
-A więc? Dowiem się już co jest?
–zapytała łagodnie.
-Ja chyba wariuję! –wykrzyknęła
szatynka chowając twarz w dłoniach. Teraz Ginny wystraszyła się nie na żarty.
Hermiona nigdy się tak nie zachowywała. Objęła ją delikatnie.
-Dlaczego? Co się stało?
-Chodzi o Malfoya. –jęknęła żałośnie,
na co jej przyjaciółka odetchnęła z ulgą. Bała się, że może to być coś naprawdę
poważnego. –Co chwilę mnie całuje, a ja mu oddaje pocałunki, rozumiesz?! Ginny,
to jest nienormalne. Nie powinno mi się to podobać.
Powiedziała to takim zrezygnowanym
głosem, patrząc w podłogę, że Ginny ledwo powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć
śmiechem.
-I to dlatego tak się zachowujesz?
Godryku, już się bałam, że naprawdę coś się stało!
-Bo się stało! Ginny, ja nie chcę, aby
mi się to podobało! Dla mnie to jest poważna sprawa, wiesz?!
Ruda wywróciła oczami. Dlaczego jej
przyjaciółka panikowała z tego powodu? Dobra, rozmawiały właśnie o Malfoyu,
dlatego Hermiona miała prawo się niepokoić, ale na Merlina to przecież było
oczywiste, że ich do siebie ciągnie. Każdy głupi by to zauważył.
-No już, spokojnie. Ty po prostu się
boisz, bo coś do niego czujesz, a wiesz, że to Malfoy. Po prostu boisz się
odrzucenia i zranienia.
-O czym ty mówisz, Ginny?! NIC do niego
nie czuję! NIC! I nie boję się o coś tak absurdalnego! –krzyknęła a w jej
oczach pojawiła się panika. Spojrzała w brązowe oczy przyjaciółki, czekając aż
potwierdzi jej słowa.
-Ile razy się całowaliście? –zapytała
niewinnie.
-Pięć. –przygryzła wargę. –On… wczoraj
powiedział mi coś dziwnego.
-Co takiego?
-Że… że jest o mnie zazdrosny. A także,
że chciałby abym tańczyła tylko z nim.
Ginny otworzyła szeroko oczy patrząc na
nią zaskoczona.
-MALFOY ci coś takiego powiedział?!
-Tak, ale był już całkiem pijany! To
było tuż przed tym zanim Blaise go odprowadził.
Brązowe oczy rudej świdrowały ją
przenikliwie. Zacisnęła mocno wargi, a po chwili głośno wypuściła powietrze.
-Wiesz, że ludzie po pijaku mówią
prawdę? –zapytała cicho i założyła ręce na piersi. Wyglądała zupełnie jak
pani Weasley.
-Gins, to nie jest możliwe. –jęknęła.
–To chodzi o Malfoya.
-Wiem, dlatego trudno mi w to uwierzyć.
Mimo wszystko uważam, że na ciebie leci.
Hermiona ponownie chwyciła twarz w
dłonie, a z pomiędzy jej placów wypłynął żałosny jęk.
-Ja się chyba zabiję…
~~*~~
Po „babskiej rozmowie”, gdy Hermionie
udało się dojść do porządku, zeszły z powrotem do Pokoju Wspólnego. Obydwie
skrzywiły się, widząc najbardziej obrzydliwy widok na świecie. Mianowicie Ron,
zwinięty z jakąś dziewczyną z wyglądu przypominającą trolla, śliniący się na
fotelu. Hermiona już sama nie wiedziała czyje ręce są czyje. Oplatali się jak
ośmiornice. Miała wrażenie, że zaraz wszyscy obecni zatoną w ich ślinie.
-Obrzydliwe. –powiedziała głośno Ginny
patrząc na to z szczerym obrzydzeniem.
Para słysząc jej głos odsunęła się od
siebie i spojrzała na nią z oburzeniem.
-Ooo, Hermiono. –powiedział Ron na jej
widok z błyskiem w oku. –Jak widzisz, potrafię sobie kogoś znaleźć. Nie każdy
uważa tak jak ty. Nawet nie musiałem długo szukać po naszym rozstaniu. Poznałem
Ingrid wczoraj na balu. Czyż nie jest urocza?
-Tak, przeurocza. –powiedziała z kpiną.
–I jakim rozstaniu, Ron? Nie byliśmy razem, to po pierwsze, a po drugie… Chyba
nie masz zbyt dużych wymagań. –syknęła. Nie powinna być niemiła. Nie każdy jest
super piękny. Ona też wcale nie należy do światowej klasy supermodelek. Nie
panowała jednak nad sobą.
-Tak uważasz? Ona jest o wiele
ładniejsza od ciebie. –warknął.
-Kwestia gustu. A myślałam, że masz go
troszkę lepszy.
Ron wyplątał się z objęć nowej
dziewczyny i stanął naprzeciwko byłej przyjaciółki, zaciskając ze złości pięści.
-Ze mną przynajmniej ktoś chce się
całować.
-A uważasz, że ze mną nie?! Ostatnio
wyglądało, że ty bardzo chciałeś to zrobić.
Ona również stała w bojowej pozycji.
Widziała, że trafiła w czuły punkt. Weasley zmieszał się lekko, czerwieniejąc
na twarzy.
-Masz rację, chciałem! To był mój błąd.
Spokojnie, teraz bym już nie pocałował szlamy.
Zabolało. Jej oczy się zaszkliły, ale
nie pozwoliła wypłynąć łzom. Spojrzała na rudzielca z nienawiścią.
-Dziwne, bo wcześniej z tą szlamą
chciałeś chodzić!
-Byłem ślepy.
-Teraz jesteś.
-Odwołaj to!
-Sam to odwołaj!
Dwójka byłych przyjaciół patrzyła na
siebie z chęcią mordu. Jeżeli kiedyś mieli nadzieje, że uda im się uratować ich
przyjaźń, to się mylili. Zbyt wiele zostało wypowiedzianych bolesnych słów.
-Ja, w przeciwieństwie do ciebie kogoś
mam. Ciebie by nikt nie chciał, nawet na bal byś musiała iść sama gdyby
McGonagall nie kazała ci iść z Malfoyem. Nie wierzę, że to mówię, ale
współczuję temu dupkowi.
-Może kogoś mam, co?! Skąd ty możesz to
wiedzieć?!
-Jakoś w to wątpię. Kto by chciał
chodzić ze szlamą?
Hermiona nie wytrzymała. Nie miała już
siły się z nim kłócić. Odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z salonu
Gryffindoru. Ruszyła przed siebie szybkim krokiem nie panując już nad swoimi
łzami, które zaczęły ciurkiem skapywać na jej policzki.
W Pokoju Wspólnym zaś zapanowała cisza.
Ginny spojrzała na swojego brata wzrokiem matki i powiedziała chłodno:
-Jesteś palantem, Ron.
Po czym wyruszyła na poszukiwanie przyjaciółki
zostawiając go samego z mętlikiem w głowie i poczuciem winy.
~~*~~
Była wściekła. Jak on mógł ją tak upokorzyć?! Co się z nim
stało?! Ronald Weasley nigdy się tak nie zachowywał. To prawda, często się
kłócili, ale to co wyprawiało się w tym roku przechodziło ludzkie pojęcie. Jej
złość ją pochłonęła. Nie zwracała na nic uwagi co działo się wokoło. Nie
interesowało ją gdzie idzie, a także, że wpada na oburzonych ludzi. Była zbyt
zajęta przeklinaniem byłego przyjaciela. Po chwili więc znowu na kogoś wpadła.
Chciała ominąć tą osobę w ten sposób jak wszystkie wcześniejsze, ale złapała ją
mocno za ramiona. Po chwili usłyszała znajomy, chłodny głos.
-Patrz jak łazisz, Granger.
-Wybacz Malfoy, spieszę się.
–odpowiedziała mechanicznie, nawet na niego nie patrząc. Chciała go ominąć, ale
ten ciągle trzymał mocno jej ramiona.
-Granger, musimy pogadać.
-Nie mam teraz ochoty na ploteczki z
tobą. –odpowiedziała jadowicie.
Zaskoczyła go. Przyjrzał się jej
uważnie. Była wściekła.
-Co jest? –zapytał obojętnie.
-Nie twój pieprzony interes! Zajmij się
swoimi żelami do włosów i przestań mnie maltretować swoją obecnością!
Chłopak westchnął, przewrócił oczami i wciągnął ją za sobą
do opustoszałej klasy.
-Maltretowanie cię to moja ulubiona
rozrywka. –powiedział chłodno. -Dobra, opowiadaj.
Gryfonka uniosła brwi w geście
zdziwienia. Czy naprawdę oczekiwał, że o wszystkim mu powie?
-Mam się zwierzać TOBIE?
-Już raz to zrobiłaś i jakoś nie wyszło
ci to na najgorsze. –uśmiechnął się drwiąco.-A teraz mów, bo całego dnia nie
mam.
Rzuciła mu znienawidzone spojrzenie.
Cholerny dupek miał rację. Wtedy również chodziło o Rona. Może mistrzem
poprawiania humoru to on nie jest, ale na pewno potrafi słuchać. Zaczęła się
bić ze swoimi myślami. Powinna to zrobić? Ma to jakiś sens? Tutaj już nie było
sensu od dawna. Westchnęła głęboko i zaczęła opowiadać. Gdy skończyła,
spojrzała na niego, czekając co powie.
-A więc… Weasley uważa, że jesteś
brzydką szlamą i nikt cię nie chce? –zapytał powoli. –A ty powiedziałaś, że
kogoś masz?
-Tak..-odpowiedziała zawstydzona, spuszczając wzrok. Widziała jego kpiące spojrzenie. Dobra, to było głupie, że
powiedziała tak Ronowi. Głupie też było, że zwierzyła się Malfoyowi. Żałowała.
Teraz chciała stąd po prostu wyjść. Wstała z ławki i ruszyła do wyjścia, ale
głos blondyna ją zatrzymał. Uśmiechał się z satysfakcją.
-Jak bardzo chcesz dokopać królowi
Wieprzlejowi?
-Bardzo. –odpowiedziała z takim
zapałem, że aż się przestraszyła swojego głosu. Zatkała usta dłonią, na co
uśmiech Dracona zrobił się jeszcze szerszy.
-Mam świetną propozycję, Granger. Ale
to będzie coś mocniejszego niż ostatnim razem. O WIELE mocniejszego. Jesteś na
to gotowa? A może się boisz?
Gryfonka ponownie uniosła brwi i popatrzyła
na niego wyzywająco. Nie ma prawa jej zarzucać, że się boi!
-Więc? Jaka to propozycja?
-Masz szczęście, że mnie znasz oraz
żyjesz w miarę przyjaznych stosunkach. –zaskoczył ją lekko tym stwierdzeniem.
Naprawdę uważał ich stosunki za PRZYJAZNE?
-Mógłbyś jaśniej?
-Skoro powiedziałaś Weasleyowi, że
kogoś masz, to pozwolę ci wziąć ten zaszczyt i poudaję twojego chłopaka przez
jakiś czas. Może to być tydzień, parę dni, miesiąc. To zależy jak szybko mi się
to znudzi.
-Żartujesz prawda?
Stanęła jak wryta w ziemię spoglądając
na niego wyłupiastymi oczami, w których było widać ogłupienie. Miała wrażenie,
że jej otwarte usta sięgają podłogi. Czy na pewno dobrze zrozumiała?! To było
niemożliwe, absurdalne, głupie i nie do przyjęcia! To musiał być chory żart, a
on za chwilę wybuchnie śmiechem, że ją nabrał.
-Nie, dlaczego miałbym to robić? I
proszę cię, Granger. Ogarnij się, bo mnie przerażasz z takim wyglądem.
-Draco Malfoy, proponuje mi pomoc.
Szlamie. I to nie byle jaką pomoc! Chce udawać mojego chłopaka! Czy ty myślisz,
że w to uwierzę?
-Granger, wczoraj widziało nas pół
szkoły. Pewnie myślą, że teraz będziemy w sobie na zabój zakochaną parą, więc
czemu tego nie wykorzystać? A mina Weasleya, jak nas zobaczy będzie dla mnie najszczęśliwszym
momentem w życiu. –wzruszył ramionami obojętnie. Tak naprawdę właśnie mordował
się w myślach za pomysł. Dlaczego on zawsze najpierw mówi potem myśli? Dlaczego
teraz tego po prostu nie przerwie?!
-No nie wiem… A co, jak się znudzisz
już jutro? Staniesz na środku Wielkiej Sali i powiesz, że cię do tego zmusiłam?
Proszę cię, dopiero wtedy bym była skończona.
-Nie masz nic do stracenia, Granger.
Nie zrobię nic takiego.
-Nie mam? -uniosła brew. -Cały Gryffindor może mnie za
to znienawidzić! Moja reputacja może legnąć w gruzach przez ciebie! I dlaczego
niby mam ci uwierzyć?
Właściwie to nie miała powodu, aby mu
wierzyć. To był Malfoy, tak naprawdę nie powinna wcale z nim rozmawiać. Równie
dobrze nie powinna się z nim całować.
-Twoja reputacja? Jeżeli ktoś powinien
się martwić o reputację, to ja. Jestem od ciebie popularniejszy, więc jak ktoś
mnie zobaczy z tobą to równie dobrze mogą mnie znienawidzić.
Hermiona długo się zastanawiała ze
zmarszczonymi brwiami. W jej głowie właśnie trwała wojna. Z jednej strony to
był świetny pomysł, aby się zemścić. Jak Ron zobaczy ją z Malfoyem, to go
zniszczy. Pomyśli, że wolała swojego wroga od najlepszego przyjaciela. Z
drugiej strony bała się reakcji ludzi. Dobrze wiedziała jak reagowali, gdy
widzieli ich tylko razem. Zaczęła bawić się swoimi palcami ze zdenerwowaniem i
ponownie na niego spojrzała.
-Dlaczego ci tak na tym zależy?
-Czy nie dociera do ciebie to, co
powiedziałem? Zraniona mina Weasleya jest dla mnie priorytetem, a także
najcudowniejszą chwilą w życiu.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę
patrzyła na niego podejrzanie. Malfoy jest gotowy tak wiele poświęcić tylko
dlatego, żeby zdenerwować Rona? Westchnęła smętnie, już żałując.
-Dobra, zróbmy to. –powiedziała cicho.
Blondyn zaszczycił ją najbardziej
szerokim uśmiechem jakim kiedykolwiek u niego widziała. Wiedziała, że nie
przyniesie nic dobrego, a ona jeszcze pożałuje swojej decyzji.
-Chodź, KOCHANIE. Czas zrobić
przedstawienie.
W tym momencie twarz Hermiony znacznie
pobladła, ale wiedziała już, że nie ma odwrotu. Teraz była skazana na Malfoya.
~~*~~
Jak Malfoy powiedział, tak zrobił. Chwilę
po wyjściu z pustej klasy stanęli przed wrotami do Wielkiej Sali. Hermiona
wiedziała co zaraz się stanie. Miała ochotę uciec stąd z krzykiem.
-Zaraz zaczyna się obiad. Wchodź
uśmiechnięta, pewna i zakochana we mnie. Ja wszystko inne zrobię. Tylko bądź
naturalna. A i jeszcze jedno. Pamiętaj żeby nie mówić do mnie po nazwisku.
–spojrzał na nią surowo.
-Musimy to robić? –jęknęła przerażona.
Draco przewrócił oczami.
-Chcesz dokopać Weasleyowi?
-Tak.-odparła już mniej buntowniczo, a
bardziej piskliwie i ze strachem.
-No to masz odpowiedź. –westchnął lekko
zirytowany.- Granger, nie pękaj. Podobno Gryfonów cechuje odwaga.
-Ale żaden z nich nie musi udawać
twojej dziewczyny. –syknęła.
Widział, że się bała. On też czuł lekki
niepokój, ale już teraz nie zamierzał się wycofywać. Pokazałby tym, że sam jest
tchórzem. To on to zaproponował, więc teraz miał zamiar się z tego wywiązać.
Postanowił nie czekać dłużej. Granger w każdej chwili mogła się wycofać.
-Daj mi rękę. –powiedział szorstko.
Podała mu posłusznie drżącą dłoń.
Poczuła jak jego ciepłe palce ogrzewają dotykiem jej filigranową rączkę. Poczuła przypływ odwagi. Przywołała na usta
uśmiech. Pchnęli wspólnie wrota do Wielkiej Sali i wmaszerowali trzymając się
za pewnie ręce. W całym pomieszczeniu zaległa cisza. Wszyscy patrzyli na nich
zdezorientowani.
Ślizgon pociągnął dziewczynę do stołu
Gryffindoru. Hermiona czuła jak wzrok wszystkich obecnych odprowadza ich z
każdym ruchem. Było to strasznie krępujące. Wiedziała, że wywołają niemały
szok, ale nie spodziewała się takiej reakcji. Malfoya jednak tak bardzo to nie ruszyło.
Szedł pewnie, nawet się nie skrzywił. Stanął niedaleko Weasleya, spojrzawszy na
niego przelotnie. Następnie pociągnął Hermionę tak, aby na niego spojrzała.
Stali teraz naprzeciwko siebie. Obdarzył ją uśmiechem. Innym niż zwykle. Nie było
w nim sarkazmu ani drwiny. Był taki… szczery. Spojrzała mu w oczy zaskoczona, a
on odwzajemnił spojrzenie. Próbował jej przekazać w ten sposób co za chwilę się
wydarzy. Po sekundzie przyciągnął ją do siebie i głęboko pocałował. Czuł jak jej ciało się spina. Ręce unoszą, jakby
chciały go odepchnąć, ale ostatecznie umieszczają się tylko na jego torsie.
Oderwawszy się od jej miękkich ust, owinął jeden z luźno opadających loczków wokół palca i
powiedział totalnie nie malfoyowskim tonem:
-Do zobaczenia, skarbie. Spotkamy się po
obiedzie?
-T-tak..-posłała mu nerwowy uśmiech.
Skarbie?
To
słowo tak dziwnie brzmiało z ust Malfoya. Do tego ten przesłodzony ton. Tego
się nie spodziewała nawet w najgłębszych snach. Myślała, że zaraz jej szczęka
zjedzie na podłogę.
-Widzisz, Weasley? –zwrócił się do
niego kpiąco. -Tak się postępuje z kobietami. Czyżbym… odbił ci dziewczynę?
Ups. Jak widzisz, Malfoyowie zawsze wygrywają.
-Tak, Ron. Byłeś dzisiaj strasznie
pewny siebie. Mówiłam ci, że z kimś się spotykam. Muszę cię więc rozczarować.
Już od wczoraj jestem z Draco. –pocałowała blondyna w policzek i usiadła obok
Ginny. Chciała zapaść się pod ziemię, czuła, że policzki zaczynają ją piec. A
jak to całe kłamstwo się wyda?!
-Na co się gapicie?! –krzyknął Malfoy.
–Musicie się przyzwyczaić! Od dnia wczorajszego Hermiona Granger jest moją
dziewczyną!
Wszyscy jakby się wyrwali nagle z
transu i powrócili do poprzednich czynności. Wydawałoby się, że wróciło
wszystko do normalności, ale nie była to prawda. Informacja Malfoya była dla
wszystkich wielkim zaskoczeniem. Szepty towarzyszyły Hermionie z każdej strony.
Wiedziała, że temat ich „związku” przez długi czas nie zejdzie z ust uczniów,
nauczycieli a nawet duchów.
Siedziała teraz niepewnie obok Ginny, a
naprzeciwko miała Harry’ego. Oboje patrzyli na nią z głębokim szokiem. Ruda
była po prostu zdezorientowana. Jeszcze dzisiaj rano Hermiona była przerażona
tym, że mogłaby coś do Ślizgona poczuć, a teraz tak po prostu weszła z nim do
Wielkiej Sali, gdzie on oświadczył, że od wczoraj są razem. Tutaj było coś
ewidentnie nie tak. Harry natomiast wyglądał na skrzywdzonego. Związek
najlepszej przyjaciółki i wroga niezbyt mu się podobał.
-Herm, co to miało być? –zapytała
szeptem Ginny. –Szukałam cię po całym zamku, ale najwidoczniej ktoś mnie
uprzedził.
-Zrozumiałam w końcu, że to
miłość..-powiedziała rozmarzonym głosem. Brzmiało to tak sztucznie, że Ginny
uniosła wysoko brwi i spojrzała jak na wariatkę.
-Jeszcze rano mówiłaś, że..
-Ciiicho. – syknęła.-Ludzie patrzą.
Faktycznie przyglądało im się parę
osób. Harry spojrzał na nią niechętnie. Był naprawdę zły. Czuł się jakby
Hermiona go oszukała, zataiła przed nim coś tak ważnego.
-Ale chyba należą nam się wyjaśnienia,
co? –zapytał lodowato.
-Tak, tak. Wszystko wam wyjaśnię,
obiecuję. Ale nie róbmy tego teraz, bo to będzie podejrzane. Od razu po
obiedzie chodźmy na błonia.
-A nie miałaś po obiedzie spotkać się
ze swoim chłopakiem? –zapytał ironicznie Harry.
Hermiona posłała mu przepraszające
spojrzenie.
-Wytrzyma chwilę beze mnie.
*
Draco opadł na ławkę obok przyjaciela,
który obserwował go rozbawionym wzrokiem.
Bez wątpienia Zabini nie należał do nerwowych osób. Był za to bardzo
ciekawski, a w tym momencie na pewno pod wrażeniem. Może lekko urażony, ale
wrodzona ciekawość szybko to zamaskowała.
-I czego się gapisz? –warknął do niego.
-Mogłeś mi powiedzieć, że zszedłeś się
z Granger. Chociaż w sumie takie widowisko jakie zrobiłeś przed chwilą do
ciebie pasuje. Jak zawsze musisz być w centrum uwagi.
Blondyn westchnął i spojrzał z
politowaniem na swojego przyjaciela. Miał ochotę rzucić w niego obiadem, który
właśnie pochłaniał. Gdyby wiedział, że to nie takie proste. Cała sytuacja
między nim a Granger robiła się coraz bardziej skomplikowana.
-Nie jestem z nią tak naprawdę, ale powiedz
to komuś, a przeżyjesz najgorsze tortury swojego życia. Słowo daję, nawet
Czarny Pan by ci takich nie zafundował.
Blaise zamiast się przestraszyć uniósł
tylko z zaciekawieniem brwi. To mogła być bardzo ciekawa historia. Draco rozejrzał się wokoło czy nikt ich nie
podsłuchuje. Wielu kolegów z jego domu patrzyło na niego ze złością i
niedowierzaniem. Nie dziwił się. Poczuli się zdradzeni. W końcu umawianie się z
Gryfonkami, a do tego mugolaczkami było zakazane, a on złamał najważniejszy
punkt. Przysunął się do Blaise’a tak, aby tylko on mógł go usłyszeć i streścił
mu cały plan z Hermioną.
-Nie wierzę w to, Draco.
Blondyn spojrzał na niego zdumiony.
-Dlaczego?
-Naprawdę jej pomagasz i nie masz w tym
żadnego interesu? To jest dziwne. Nie pasuje do ciebie. Poza tym, jeszcze nie
dawno nie chciałeś mieć z nią żadnego kontaktu bo jest mugolaczką, a teraz
udajesz jej chłopaka. To wszystko jest zbyt zagmatwane jak dla mnie. Według
mnie lecisz na nią po prostu.
-Nie. Lecę. Na. Nią. –warknął wściekły.
Może Blaise miał rację. To było dziwne, że jej pomagał i to w taki sposób, ale
nie pozwoli, aby mu wmawiał, że na nią leci. Po prostu może… obudziło się w nim
dobre serduszko? Nie, to nie przejdzie… Jego głównym powodem było wyprowadzenie
Weasleya z równowagi, o!
-Szkoda. –wzruszył mulat ramionami. –W
sumie to by był ciekawy związek. Wiesz, od nienawiści do miłości i takie tam
bzdury.
-Stanowczo za dużo czasu spędzasz z
Wiewiórą. Stanowczo. Przerażasz mnie, Zabini.
Blaise olał jego zaczepkę. Jego oczy
jednak zaświeciły się z nadzieją.
-Stary, po takich wieściach to ja muszę
się dziś napić czegoś mocniejszego. Co ty na to?
-Uwierz mi, Zab. Ja potrzebuję tego o
wiele bardziej.
~~*~~
Zaraz po skończonym obiedzie Hermiona zgodziła się iść ze
swoimi przyjaciółmi na błonia. Była im winna wyjaśnienia. Ufała im
bezgranicznie, więc wiedziała, że będą się liczyć z jej zdaniem. Może nie do
końca przypadnie im do gustu, ale nie zamierzała ich okłamywać w tej sprawie.
-No to opowiadaj wreszcie!
–niecierpliwiła się Ginny.
Hermiona wzięła głęboki wdech próbując
się uspokoić. Bała się, że w trakcie opowiadania głos zacznie jej drżeć. To nie
była zwykła opowieść o tym, jak poszła do babci na herbatkę. Miała im
opowiedzieć o tym, że jej wróg (chociaż tak naprawdę już go tak nie traktowała)
jej pomaga w zemście na Ronie.
-A więc, uprzedzając wszystkie pytania…
Tak naprawdę Malfoy i ja nie jesteśmy parą. On.. wiem jak to może głupio i
niedorzecznie zabrzmieć, ale on mi pomaga.
-Pomaga ci? MALFOY?! –zapytał niedowierzająco
Harry. –Wybacz, Hermiono. Trudno w to uwierzyć, że ta fretka komuś pomaga, a co
dopiero tobie.
-Wiem, że to może się wydawać trochę…
zaskakujące. Chodzi o to, że chcę zrobić na złość Ronowi. On myśli, że nikogo
sobie nie potrafię znaleźć, a Malfoy zaproponował, że może udawać mojego
chłopaka przez jakiś czas!
-I jaki on ma niby w tym interes?
-No.. mówił, że wściekłość Rona mu
wystarczy i…
-Hermiono, wybacz mi, ale czy ty w
ogóle pomyślałaś? Zaproponował ci to Draco Malfoy. Nienawidzicie się. Myślisz,
że nie ma w tym innego zysku? Nie chcę żeby cię zranił.
-Wiem, że się martwisz, Harry. Ja też
nie jestem co do tego wszystkiego pewna. Nie ufam mu do końca, ale chcę
spróbować.
-Nie uważasz, że to przegięcie?
Chodzenie z Malfoyem, żeby zrobić na złość Ronowi? To strasznie dziecinne. A do
tego Malfoy to najgorszy wybór jaki mogłaś podjąć.
-Harry, ja nie mam zamiaru robić z
siebie pośmiewiska, bo on ma kaprys żeby mi dokopać! A co do Malfoya to właśnie
idealny wybór! Nawet potwierdza się to jeżeli chodzi o ciebie. Nie byłbyś teraz
taki wściekły gdyby chodziło o innego chłopaka.
Harry zamilkł i spojrzał na nią ze
złością. Miała rację, choć dla niego to była straszna głupota.
-Nadal uważam, że… Przecież nie robisz
z siebie pośmiewiska!
-Nie? A wtedy w Hogsmeade? Dzisiaj w Pokoju
Wspólnym? Widziałam jak ze mnie szydzili! Nie mam zamiaru dać Ronowi
satysfakcji. Pozwól mi coś zrobić po swojemu. Nie możesz mi zaufać?
Potter zamknął oczy niezadowolony. Nie
miał prawa jej tego zabraniać, chociaż nie popierał tego szaleństwa. Hermiona
była już dużą dziewczynką i potrafiła sama za siebie decydować. Bał się jednak,
że ta decyzja przyprawi jej później sporo bólu.
-Zgoda. Zaufam ci. Zawszę ci ufam. Ale
nadal uważam, że to głupota i że będziesz żałowała. A ty co o tym myślisz,
Ginny? –zwrócił się do rudej, która przysłuchiwała im się w ciszy.
-Sama nie wiem. Jak dla mnie to trochę
dziwne. Harry ma rację, że Malfoy może mieć jakieś ukryte intencje. Z drugiej
strony to bardzo fajny pomysł. Tyle, że… myślałam, że wy się naprawdę
zejdziecie. –dodała cicho.
Harry spojrzał na nią szeroko otwartymi
oczami. Hermiona również. Modliła się tylko o to, żeby Ginny nic nie
powiedziała głośno o ich pocałunkach.
-Ginny, odbiło ci? Dlaczego niby
Hermiona miałaby się zejść z Malfoyem?
-Harry, oni naprawdę ładnie ze sobą
wyglądają. Nie uważasz, że to by było romantyczne? –zapytała z nadzieją, lecz
Harry pokręcił głową patrząc na nią jakby nie mówiła po angielsku. –A poza
tym.. Ron to idiota. Zasłużył sobie. Chyba nie chciałbyś żeby to on był z
Hermioną, co?
-Nie. Nie zależy mi już na tym, chociaż
przyznam, że kiedyś go w tym wspierałem. Ron ją zranił, więc rozumiem jej złość.
Ale Malfoy? On ją rani cały czas!
-Dobra, skończmy tą kłótnię, bo to do
niczego nie prowadzi. –przerwała im Hermiona. –Malfoy może nie jest ideałem,
ale zmienił się. Nie, nie mówię o tym, że nagle stał się dobry i miły. Po
prostu jest odrobinę lepiej niż wcześniej. Harry, daj mi proszę czas. Nie
będzie to długo trwało, obiecuję. Dasz radę wytrzymać ten tydzień, góra dwa w
jego obecności?
-A muszę? –zapytał ze zbolałą miną.
-Skoro ci na mnie nie zależy, to nie…
-powiedziała wyginając usta w smutnym grymasie.
-Dobra, ale nie rób tej miny. –Hermiona
rzuciła mu się na szyję z piskiem radości i ucałowała w policzek. –Ale nie męcz
mnie tym zbyt długo, bo nie wiem jak długo wytrzymam.
-Dziękuję! Jesteś najlepszym
przyjacielem na świecie!
-Wiem. –westchnął zrezygnowany. Zawsze
miał do swojej przyjaciółki słabość. Po prostu nie potrafił jej odmawiać.
-A tak właściwie, to nie boisz się z
nim przebywać?
-A powinnam? –uniosła brwi w geście
zaciekawienia.
-No powinnaś. Zapomniałaś o tym co było
rok temu? Malfoy był, a może nadal jest śmierciożercą. Nie ufam mu. Boję się,
że w pewnym momencie zrobi ci krzywdę.
-Harry..-przytuliła się do przyjaciela.
Naprawdę doceniała jego troskę. Był jej najlepszym przyjacielem, mogli na
siebie zawsze liczyć. Nikt się nie troszczył o nią tak bardzo jak on. –On już
nie jest śmierciożercą.
Pewność w jej głosie zaskoczyła go.
-A ty skąd to wiesz?
-Po prostu wiem. –powiedziała tonem nie
znoszącym dyskusji. Harry ponownie westchnął i wiedząc, że nic nie zdziała po
prostu położył się na trawie. Tak bardzo chciał ją odwieść od tego pomysłu.
Hermiona jednak była uparta i wyglądało na to, że już postanowiła.
Posiedzieli w trójkę na chłodnym,
listopadowym powietrzu. Tęsknili za sobą. Tak dawno nie spędzali razem czasu.
Teraz, po tak długiej przerwie nawet cisza była przyjemna. Jednak oczywiście
nie mogła długo trwać.
-Harry! –Hermiona nagle wykrzyknęła.
Chłopak podskoczył na dźwięk jej krzyku
i zerwał się do pozycji siedzącej, patrząc na nią z oczekiwaniem. Patrzyła na
niego z zadowoloną, przejętą miną.
-Co się stało?
-Skoro wspomniałeś o Śmierciożercach…
Właśnie coś mi się przypomniało! Jak mogłam o tym zapomnieć!?
Przyjaciel ponaglił ją wzrokiem.
-Tak sobie pomyślałam… pamiętasz jak mi
opowiadałeś, że we wspomnieniach, które pokazywał ci Dumbledore nie było
nigdzie nic co należało do Gryffindora albo do Ravenclaw?
-Noo.. –zaczął powoli.
- W książce ostatnio wyszperałam, że
jedyną pamiątką po Gryffindorze jest miecz. Więc to możemy odrzucić jako… sam
wiesz co. –spojrzała na Ginny. -Ale znalazłam też coś o Ravenclaw…
~~*~~
-Malfoy, a właściwie to… dlaczego nie zejdziesz się z
Granger, co? Przecież to widać, że na nią lecisz. –powiedział pijany Zabini,
patrząc wodnistymi oczkami na przyjaciela.
-Już ci mówiłem Diable, że nie lecę.
–warknął. –Nie bawię się w dziewczyny. Nie chcę się wiązać. Miłość nie
istnieje. Poza tym to jest Granger. Nie mamy być prawa razem. A dodatkowo ona
by nie chciała. Nienawidzimy się.
-Nie wygląda tak, jakby cię
nienawidziła. –stwierdził.
-Nie? –Draco przekrzywił lekko głowę
czując rozmazujący się wzrok.
-Nie. W sumie to ona chyba też na
ciebie leci.
-Nie może. Zabiliby mnie. Ją także. Ona
nie nadaje się do takiego życia. –wymamrotał.
-Chodzi o Czarnego Pana?
Malfoy skinął głową.
-Tak. Myślę, że niedługo wyślą kogoś za
mną.. –powiedział już całkiem poważnie.
-Matka mi pisała na początku roku, że
wróciłeś do szkoły aby zbierać tutaj informacje o Potterze. Szczerze, to
myślałem, że dlatego zacząłeś umawiać się z Granger. Bo chcesz zbliżyć się do
Pottera.
-Że co?! Kto tak powiedział?!
-Podobno twój ojciec na spotkaniu
śmierciożerców, gdy Czarny Pan zapytał się o twoją nieobecność. Słyszałem też, że pewne
źródło wspomniało też, że trzymasz się blisko Hermiony.
-Co?! Jakie źródło?!
-Snape..
Draco przeklął soczyście i zacisnął ze
złości pięści. Wiedział, że to wszystko się tak łatwo nie może skończyć. Przed
Lordem Voldemortem nie ma ucieczki. Prędzej cię dopadnie i zabije za zdradę.
Może to był błąd, że posłuchał Dumbledore’a?
-Odpisałem matce, że zbliżyłeś się do
Granger, bo jest najlepszą przyjaciółką Pottera. Miała przekazać to dalej. W
sumie to sam w to wierzyłem dosyć długi czas…
-A Czarny Pan? Uwierzył?
-Na to wygląda. Skoro jeszcze nikogo po
ciebie nie przysłali?
-Nigdy nie zrozumiem po której Snape
jest stronie. –westchnął zrezygnowany.
-Myślę, że po naszej. Po prostu Lord
Ciemności ma swoje sposoby, aby zyskać niektóre informacje.
Draco podniósł zdumiony wzrok na
mulata.
-Naszej? Czy ty..?
-Tak, ja też nie chcę być
śmierciożercą, stary. Moja mama wie o tym, dlatego nas kryje.
-Masz szczęście. Gorzej będzie uciec
przed Nim. Rok szkolny się skończy, a my nie damy rady uciekać wiecznie. I tak
w końcu albo nas zmusi do służby, albo zabije.
-Zobaczysz, Draco. Jesteśmy zbyt
sprytni, aby zginąć.
Na twarzy blondyna pojawił się lekki
uśmiech. Chciałby w to wierzyć. W każdym razie nie zamierzał się poddać. Skoro
ma przy sobie Zabiniego będzie łatwiej. Razem się z tym zmierzą.
-Wiesz, Zab. Szczerze powiedziawszy nie
wiem dlaczego zaproponowałem jej pomoc. Po prostu, tak nagle to powiedziałem.
Nie sądziłem, że się zgodzi. Ba! Nie chciała. Ja ją jeszcze do tego namawiałem
wbrew sobie. Może we mnie strzeliła Imperiusem jak nie patrzyłem, co? –zapytał z
nadzieją. Ten temat go męczył od samego początku. Obwiniał się, był na siebie
wściekły, choć mimo wszystko czuł narastające w nim zaciekawienie. To może być
całkiem ciekawe przeżycie.
-Wątpię. –wzruszył ramionami. -Wtedy
strzeliłaby we mnie. Jestem przystojniejszy. Może serio ci się podoba.
Malfoy prychnął.
-Chyba ci więcej polewać nie będę, bo
już powoli umysł który podobno masz ci wygasa. TY przystojniejszy?! Granger i
podobanie mi się? Tak, temu panu nie polewamy.
Blaise się roześmiał, ale postanowił
nie wracać do tematu brązowookiej Gryfonki. Znał swojego przyjaciela nie od
dziś. Jego zachowanie było zupełnie inne. Draco uspokoił się, wydawał się nawet
milszy, o ile to możliwe. Poza tym nie reagował nigdy tak na żadną dziewczynę.
Granger na pewno maczała w tym swoje gryfońskie paluszki. A Malfoy mimo swojej
bariery, nienawiści i arystokratycznego wychowania wodził za nią wzrokiem.
Ciągnęło go do niej bardziej niż sam przed sobą się przyznawał.
~~*~~
Hermiona wróciła wraz z Ginny do Pokoju
Wspólnego Prefektów Naczelnych. Gdy tylko przekroczyły jego próg nie mogły
uwierzyć w to co widzą. Malfoy wraz z Zabinim siedzieli rozwaleni na fotelach,
a obok nich walało się parę butelek po Ognistej Whisky. Oni sami nie wyglądali
aż tak tragicznie jak powinni po takiej ilości alkoholu. Co prawda, nie
wyglądali też na trzeźwych.
-Kochanie! –rozłożył ręce w jej
kierunku Draco. Gryfonki uniosły wysoko brwi w geście zaskoczenia i spojrzały
na siebie.
-Malfoy, Ginny wie o nas. Nie musisz
udawać. Chyba że… -spojrzała na Blaise’a niepewnie.
-Spoko, też wiem o waszym małym,
słodkim sekreciku. –wyszczerzył się.
-Znowu pijani. Ile można pić?! –powiedziała
lekko rozbawiona, gdyż Malfoy był w stanowczo za wesołym humorze. Takiego można
było go tylko zobaczyć po właśnie takiej ilości wypitego trunku.
-Jakie „znowu”?! –zapytali oburzeni.
-Powinniście udać się do AA.
-Do czego? –ponownie zapytali w tym
samym momencie równo zdezorientowani.
-Anonimowi Alkoholicy. Może tam was
wyleczą z tego uzależnienia. Choć wam to już chyba nic nie pomoże.
-Przecież nikt tutaj nie jest
uzależniony, KOCHANIE. Blaise, jesteś? Bo ja nie.
-Ja też nie.
Hermiona pokręciła głową z
politowaniem. Mężczyźni czasami byli naprawdę dziwni. Westchnęła i usiadła wraz
z Ginny obok Malfoya niepewnie.
-To co tam, cukiereczki? Jak długo macie
zamiar udawać? –zapytał mulat świdrując ich wzrokiem.
-Jak najkrócej.. –burknęła starsza
Gryfonka.
-Jesteśmy ze sobą od paru godzin, a ty
już marudzisz?! –obruszył się Draco.
Ginny i Blaise roześmiali się. Hermiona
również zdobyła się na lekki uśmiech.
-Tak. –udała oburzenie. –Nie dostałam
jeszcze od ciebie kwiatów, nie zaprosiłeś mnie na spacer i spędzasz ze mną
stanowczo za mało czasu. –udała pochlipywanie i złość.
-Stary, masz przechlapane. –stwierdził
Blaise klepiąc go po plecach.
-Wiem.- jęknął Dracon, za co i jemu i
Zabiniemu dostało się kuksańcem w bok od brązowookiej.
-Malfoy, jesteś ze mną od paru godzin i
już marudzisz?! –powtórzyła jego słowa.
-Wybacz, koteczku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz