poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 14. Nowa para?

Zabawa trwała do rana. Hermiona ku swojemu zaskoczeniu była jedną z ostatnich osób, które opuszczały Wielką Salę. Nigdy nie była typem imprezowiczki, więc myślała, że bardzo szybko wróci do swojego dormitorium. Jednak cudownie się bawiła wraz z Ginny, Harrym oraz Blaisem. No właśnie. Potter i Zabini bawiący się razem? Tak, to był dopiero widok, który zaskakiwał wszystkich. Nie wyglądało jednak na to, aby mężczyźni źle się czuli w swoim towarzystwie. Wręcz przeciwnie, zachowywali się bardzo przyjacielsko.
Gryfonka nawet nie pamiętała kiedy i jak znalazła się w swoim łóżku. Była tak zmęczona, że nie zdążyła nawet zmyć makijażu. Obudziła się więc cała umazana, włącznie z jej poduszką, która wyglądała równie fatalnie po tej nocy.
Rozciągnęła obolałe od tańca mięśnie i postanowiła pójść do łazienki doprowadzić się do porządku. Wzięła wszystkie potrzebne przybory i ledwo chodząc zeszła na dół. W łazience przed lustrem stał już Malfoy, który wyglądał już o wiele lepiej. Właśnie kończył się golić. Wydawało jej się, że chyba zmieszał się trochę na jej widok.
-Siema, Granger. Jak tam było wczoraj? –zapytał nie patrząc na nią.
-W porządku. Nikt się nie pozabijał, nie było większych problemów. Parę osób już poodpadało pod koniec. W sumie, jak już wyszedłeś była garstka ludzi. Więc nie masz się co martwić. –uśmiechnęła się podle. –Może nikt nie zauważył, że sam Draco Malfoy odpadł.
-Wcale nie odpadłem! –warknął. -Po prostu Zabini to idiota. Nie dość, że byłem zmęczony, to jeszcze nie wiem co on mi tam wlewał jak nie patrzyłem.
-Tak, tak. Jasne… -pokiwała głową z drwiącym uśmiechem. Ślizgon zirytował się. Dobrze wiedziała, że on nienawidzi jak ktoś się z niego nabija. Za grosz dystansu do siebie.
-Granger, możesz mnie nie wkurzać?! Zapamiętaj to sobie: Malfoyowie NIGDY nie odpadają.
Prychnęła i przewróciła oczami. Był taki dumny, że nawet nie potrafił przyznać się do błędu. Nie miała ochoty jednak się z nim o to sprzeczać.
-Dobra, dobra, rozumiem.- odburknęła.-A czy… pamiętasz wszystko?
Nieświadomie zaczęła wyginać palce w każdą stronę. Była ciekawa odpowiedzi, a zarazem lekko skrępowana. Czy chciałaby, aby Malfoy pamiętał to, co jej powiedział jak tańczyli ostatni taniec? Unikała jego spojrzenia przybierając obojętną minę, wyrażającą jedynie zaciekawienie.
-A powinienem? –zapytał świdrując ją spojrzeniem stalowych oczu.
Nie odpowiedziała. Sama nie wiedziała czy powinien. To było dość niespodziewane. Nie pasowało do Malfoya, a na dodatek był pijany jak to mówił. Wzruszyła tylko ramionami patrząc w podłogę. Ślizgon minął ją bez słowa.
Czyżby wszystko pamiętał?

~~*~~

Blondyn chodził po swoim pokoju, rozmawiając sam ze sobą. Był na siebie wściekły. Wczoraj nie potrafił nad sobą zapanować. Wszystko się wymknęło spod kontroli. Gdzie znajdował się ten Draco Malfoy który nie czuł totalnie NIC?!
-Dobra, Malfoy. Wczoraj zrobiłeś coś złego. Znowu całowałeś Granger, a potem powiedziałeś jej coś takiego. –wzdrygnął się. –To było złe. Bardzo, bardzo złe. Najlepiej będzie jak o tym zapomnisz, ona zapomni, będziesz udawał, że nic nie pamiętasz. To była wina alkoholu. Tylko alkoholu. Przecież normalnie nie powiedziałbyś czegoś takiego! Przecież nie byłeś o nią zazdrosny!
Przed jego oczami pojawiło się jak tańczyła z Potterem, a potem pocałowała go w policzek. Natychmiastowo zacisnął pięści starając się nie wybuchnąć.
-A teraz jeszcze gadam do siebie. Po prostu świetnie. Co ty Granger ze mną robisz do cholery?! Dlaczego tak na mnie działasz?! Kim ty niby jesteś, co?! Powodujesz, że zaczynam CZUĆ. Pragnąć więcej niż kiedykolwiek. Nie pozwolę ci na to, Granger. To się musi skończyć.
*
Hermionę również męczyła wczorajsza noc. Była wściekła na siebie, na niego, na Dumbledore’a. Na siebie dlatego, że pozwalała na to wszystko. Na każdy pocałunek, który oddawała z taką ochotą. Również dlatego, że źle na niego reagowała. Pociągał ją. Nieświadomie zagłębiała się w tym coraz bardziej. Na Malfoya, bo robił to wszystko. Mieszał jej w głowie, burzył nienawiść do jego osoby. Uśmiechał się drwiąco swoim głupim uśmiechem powodując, że miękły jej nogi. A dlaczego była zła na Dumbledore’a? Dlatego, że mu zaufał, zrobił z niego Prefekta Naczelnego. Dlatego, że sprawił, że musiała z nim zamieszkać we wspólnym pokoju.
Pieprzony Malfoy! Nie może całować sobie kogoś innego?!
Tyle, że wcale nie chciała, aby całował kogoś innego.
Hermiono, proszę cię. Uspokój się! Zacznij trzeźwo myśleć! Nie widzisz do czego to zmierza? To jest Malfoy. Nie oczekuj z tego pięknej baśni. Zapomnij o nim oraz o tym, co wczoraj powiedział. Był pijany, teraz może tego wcale nie pamiętać. Powinnaś to wszystko przerwać zanim będzie za późno.
Usiadła na łóżko i schowała twarz w dłoniach. Była tak bardzo tym zmęczona. Sama nie wiedziała czego właściwie oczekiwała. Przecież nie tego, że Malfoy do niej przyjdzie, padnie na kolana i wyzna miłość. I tak by jej nie przyjęła. Nie od niego.

~~*~~

Hermiona wiedziała czego, a raczej kogo teraz potrzebuje. Wpadła jak z procy do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, rozglądając się za swoją przyjaciółką. Podbiegła do niej i chwyciła za rękę.
-Ginny, błagam cię. Chodź ze mną na chwilę.
-Hermiona? Co się stało?
-Musimy pogadać. –powiedziała dobitnie, widząc, że wszyscy zerkają na nich zaciekawionymi spojrzeniami.
-Teraz?
-TAK! Naprawdę cię potrzebuję.
Ruda widząc jej zdesperowaną minę westchnęła i zaciągnęła do swojego dormitorium wiedząc, że nie ma tam jej współlokatorek. Rzuciła się na łóżko i poklepała miejsce obok siebie.
-A więc? Dowiem się już co jest? –zapytała łagodnie.
-Ja chyba wariuję! –wykrzyknęła szatynka chowając twarz w dłoniach. Teraz Ginny wystraszyła się nie na żarty. Hermiona nigdy się tak nie zachowywała. Objęła ją delikatnie.
-Dlaczego? Co się stało?
-Chodzi o Malfoya. –jęknęła żałośnie, na co jej przyjaciółka odetchnęła z ulgą. Bała się, że może to być coś naprawdę poważnego. –Co chwilę mnie całuje, a ja mu oddaje pocałunki, rozumiesz?! Ginny, to jest nienormalne. Nie powinno mi się to podobać.
Powiedziała to takim zrezygnowanym głosem, patrząc w podłogę, że Ginny ledwo powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-I to dlatego tak się zachowujesz? Godryku, już się bałam, że naprawdę coś się stało!
-Bo się stało! Ginny, ja nie chcę, aby mi się to podobało! Dla mnie to jest poważna sprawa, wiesz?!
Ruda wywróciła oczami. Dlaczego jej przyjaciółka panikowała z tego powodu? Dobra, rozmawiały właśnie o Malfoyu, dlatego Hermiona miała prawo się niepokoić, ale na Merlina to przecież było oczywiste, że ich do siebie ciągnie. Każdy głupi by to zauważył.
-No już, spokojnie. Ty po prostu się boisz, bo coś do niego czujesz, a wiesz, że to Malfoy. Po prostu boisz się odrzucenia i zranienia.
-O czym ty mówisz, Ginny?! NIC do niego nie czuję! NIC! I nie boję się o coś tak absurdalnego! –krzyknęła a w jej oczach pojawiła się panika. Spojrzała w brązowe oczy przyjaciółki, czekając aż potwierdzi jej słowa.
-Ile razy się całowaliście? –zapytała niewinnie.
-Pięć. –przygryzła wargę. –On… wczoraj powiedział mi coś dziwnego.
-Co takiego?
-Że… że jest o mnie zazdrosny. A także, że chciałby abym tańczyła tylko z nim.
Ginny otworzyła szeroko oczy patrząc na nią zaskoczona.
-MALFOY ci coś takiego powiedział?!
-Tak, ale był już całkiem pijany! To było tuż przed tym zanim Blaise go odprowadził.
Brązowe oczy rudej świdrowały ją przenikliwie. Zacisnęła mocno wargi, a po chwili głośno wypuściła powietrze.
-Wiesz, że ludzie po pijaku mówią prawdę? –zapytała cicho i założyła ręce na piersi. Wyglądała zupełnie jak pani Weasley.
-Gins, to nie jest możliwe. –jęknęła. –To chodzi o Malfoya.
-Wiem, dlatego trudno mi w to uwierzyć. Mimo wszystko uważam, że na ciebie leci.
Hermiona ponownie chwyciła twarz w dłonie, a z pomiędzy jej placów wypłynął żałosny jęk.
-Ja się chyba zabiję…

~~*~~

Po „babskiej rozmowie”, gdy Hermionie udało się dojść do porządku, zeszły z powrotem do Pokoju Wspólnego. Obydwie skrzywiły się, widząc najbardziej obrzydliwy widok na świecie. Mianowicie Ron, zwinięty z jakąś dziewczyną z wyglądu przypominającą trolla, śliniący się na fotelu. Hermiona już sama nie wiedziała czyje ręce są czyje. Oplatali się jak ośmiornice. Miała wrażenie, że zaraz wszyscy obecni zatoną w ich ślinie.
-Obrzydliwe. –powiedziała głośno Ginny patrząc na to z szczerym obrzydzeniem.
Para słysząc jej głos odsunęła się od siebie i spojrzała na nią z oburzeniem.
-Ooo, Hermiono. –powiedział Ron na jej widok z błyskiem w oku. –Jak widzisz, potrafię sobie kogoś znaleźć. Nie każdy uważa tak jak ty. Nawet nie musiałem długo szukać po naszym rozstaniu. Poznałem Ingrid wczoraj na balu. Czyż nie jest urocza?
-Tak, przeurocza. –powiedziała z kpiną. –I jakim rozstaniu, Ron? Nie byliśmy razem, to po pierwsze, a po drugie… Chyba nie masz zbyt dużych wymagań. –syknęła. Nie powinna być niemiła. Nie każdy jest super piękny. Ona też wcale nie należy do światowej klasy supermodelek. Nie panowała jednak nad sobą.
-Tak uważasz? Ona jest o wiele ładniejsza od ciebie. –warknął.
-Kwestia gustu. A myślałam, że masz go troszkę lepszy.
Ron wyplątał się z objęć nowej dziewczyny i stanął naprzeciwko byłej przyjaciółki, zaciskając ze złości pięści.
-Ze mną przynajmniej ktoś chce się całować.
-A uważasz, że ze mną nie?! Ostatnio wyglądało, że ty bardzo chciałeś to zrobić.
Ona również stała w bojowej pozycji. Widziała, że trafiła w czuły punkt. Weasley zmieszał się lekko, czerwieniejąc na twarzy.
-Masz rację, chciałem! To był mój błąd. Spokojnie, teraz bym już nie pocałował szlamy.
Zabolało. Jej oczy się zaszkliły, ale nie pozwoliła wypłynąć łzom. Spojrzała na rudzielca z nienawiścią.
-Dziwne, bo wcześniej z tą szlamą chciałeś chodzić!
-Byłem ślepy.
-Teraz jesteś.
-Odwołaj to!
-Sam to odwołaj!
Dwójka byłych przyjaciół patrzyła na siebie z chęcią mordu. Jeżeli kiedyś mieli nadzieje, że uda im się uratować ich przyjaźń, to się mylili. Zbyt wiele zostało wypowiedzianych bolesnych słów.
-Ja, w przeciwieństwie do ciebie kogoś mam. Ciebie by nikt nie chciał, nawet na bal byś musiała iść sama gdyby McGonagall nie kazała ci iść z Malfoyem. Nie wierzę, że to mówię, ale współczuję temu dupkowi.
-Może kogoś mam, co?! Skąd ty możesz to wiedzieć?!
-Jakoś w to wątpię. Kto by chciał chodzić ze szlamą?
Hermiona nie wytrzymała. Nie miała już siły się z nim kłócić. Odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z salonu Gryffindoru. Ruszyła przed siebie szybkim krokiem nie panując już nad swoimi łzami, które zaczęły ciurkiem skapywać na jej policzki.
W Pokoju Wspólnym zaś zapanowała cisza. Ginny spojrzała na swojego brata wzrokiem matki i powiedziała chłodno:
-Jesteś palantem, Ron.
Po czym wyruszyła na poszukiwanie przyjaciółki zostawiając go samego z mętlikiem w głowie i poczuciem winy.

~~*~~

Była wściekła. Jak on mógł ją tak upokorzyć?! Co się z nim stało?! Ronald Weasley nigdy się tak nie zachowywał. To prawda, często się kłócili, ale to co wyprawiało się w tym roku przechodziło ludzkie pojęcie. Jej złość ją pochłonęła. Nie zwracała na nic uwagi co działo się wokoło. Nie interesowało ją gdzie idzie, a także, że wpada na oburzonych ludzi. Była zbyt zajęta przeklinaniem byłego przyjaciela. Po chwili więc znowu na kogoś wpadła. Chciała ominąć tą osobę w ten sposób jak wszystkie wcześniejsze, ale złapała ją mocno za ramiona. Po chwili usłyszała znajomy, chłodny głos.
-Patrz jak łazisz, Granger.
-Wybacz Malfoy, spieszę się. –odpowiedziała mechanicznie, nawet na niego nie patrząc. Chciała go ominąć, ale ten ciągle trzymał mocno jej ramiona.
-Granger, musimy pogadać.
-Nie mam teraz ochoty na ploteczki z tobą. –odpowiedziała jadowicie.
Zaskoczyła go. Przyjrzał się jej uważnie. Była wściekła.
-Co jest? –zapytał obojętnie.
-Nie twój pieprzony interes! Zajmij się swoimi żelami do włosów i przestań mnie maltretować swoją obecnością!
Chłopak westchnął, przewrócił oczami i wciągnął ją za sobą do opustoszałej klasy.
-Maltretowanie cię to moja ulubiona rozrywka. –powiedział chłodno. -Dobra, opowiadaj.
Gryfonka uniosła brwi w geście zdziwienia. Czy naprawdę oczekiwał, że o wszystkim mu powie?
-Mam się zwierzać TOBIE?
-Już raz to zrobiłaś i jakoś nie wyszło ci to na najgorsze. –uśmiechnął się drwiąco.-A teraz mów, bo całego dnia nie mam.
Rzuciła mu znienawidzone spojrzenie. Cholerny dupek miał rację. Wtedy również chodziło o Rona. Może mistrzem poprawiania humoru to on nie jest, ale na pewno potrafi słuchać. Zaczęła się bić ze swoimi myślami. Powinna to zrobić? Ma to jakiś sens? Tutaj już nie było sensu od dawna. Westchnęła głęboko i zaczęła opowiadać. Gdy skończyła, spojrzała na niego, czekając co powie.
-A więc… Weasley uważa, że jesteś brzydką szlamą i nikt cię nie chce? –zapytał powoli. –A ty powiedziałaś, że kogoś masz?
-Tak..-odpowiedziała zawstydzona, spuszczając wzrok. Widziała jego kpiące spojrzenie. Dobra, to było głupie, że powiedziała tak Ronowi. Głupie też było, że zwierzyła się Malfoyowi. Żałowała. Teraz chciała stąd po prostu wyjść. Wstała z ławki i ruszyła do wyjścia, ale głos blondyna ją zatrzymał. Uśmiechał się z satysfakcją.
-Jak bardzo chcesz dokopać królowi Wieprzlejowi?
-Bardzo. –odpowiedziała z takim zapałem, że aż się przestraszyła swojego głosu. Zatkała usta dłonią, na co uśmiech Dracona zrobił się jeszcze szerszy.
-Mam świetną propozycję, Granger. Ale to będzie coś mocniejszego niż ostatnim razem. O WIELE mocniejszego. Jesteś na to gotowa? A może się boisz?
Gryfonka ponownie uniosła brwi i popatrzyła na niego wyzywająco. Nie ma prawa jej zarzucać, że się boi!
-Więc? Jaka to propozycja?
-Masz szczęście, że mnie znasz oraz żyjesz w miarę przyjaznych stosunkach. –zaskoczył ją lekko tym stwierdzeniem. Naprawdę uważał ich stosunki za PRZYJAZNE?
-Mógłbyś jaśniej?
-Skoro powiedziałaś Weasleyowi, że kogoś masz, to pozwolę ci wziąć ten zaszczyt i poudaję twojego chłopaka przez jakiś czas. Może to być tydzień, parę dni, miesiąc. To zależy jak szybko mi się to znudzi.
-Żartujesz prawda?
Stanęła jak wryta w ziemię spoglądając na niego wyłupiastymi oczami, w których było widać ogłupienie. Miała wrażenie, że jej otwarte usta sięgają podłogi. Czy na pewno dobrze zrozumiała?! To było niemożliwe, absurdalne, głupie i nie do przyjęcia! To musiał być chory żart, a on za chwilę wybuchnie śmiechem, że ją nabrał.
-Nie, dlaczego miałbym to robić? I proszę cię, Granger. Ogarnij się, bo mnie przerażasz z takim wyglądem.
-Draco Malfoy, proponuje mi pomoc. Szlamie. I to nie byle jaką pomoc! Chce udawać mojego chłopaka! Czy ty myślisz, że w to uwierzę?
-Granger, wczoraj widziało nas pół szkoły. Pewnie myślą, że teraz będziemy w sobie na zabój zakochaną parą, więc czemu tego nie wykorzystać? A mina Weasleya, jak nas zobaczy będzie dla mnie najszczęśliwszym momentem w życiu. –wzruszył ramionami obojętnie. Tak naprawdę właśnie mordował się w myślach za pomysł. Dlaczego on zawsze najpierw mówi potem myśli? Dlaczego teraz tego po prostu nie przerwie?!
-No nie wiem… A co, jak się znudzisz już jutro? Staniesz na środku Wielkiej Sali i powiesz, że cię do tego zmusiłam? Proszę cię, dopiero wtedy bym była skończona.
-Nie masz nic do stracenia, Granger. Nie zrobię nic takiego.
-Nie mam?  -uniosła brew. -Cały Gryffindor może mnie za to znienawidzić! Moja reputacja może legnąć w gruzach przez ciebie! I dlaczego niby mam ci uwierzyć?
Właściwie to nie miała powodu, aby mu wierzyć. To był Malfoy, tak naprawdę nie powinna wcale z nim rozmawiać. Równie dobrze nie powinna się z nim całować.
-Twoja reputacja? Jeżeli ktoś powinien się martwić o reputację, to ja. Jestem od ciebie popularniejszy, więc jak ktoś mnie zobaczy z tobą to równie dobrze mogą mnie znienawidzić.
Hermiona długo się zastanawiała ze zmarszczonymi brwiami. W jej głowie właśnie trwała wojna. Z jednej strony to był świetny pomysł, aby się zemścić. Jak Ron zobaczy ją z Malfoyem, to go zniszczy. Pomyśli, że wolała swojego wroga od najlepszego przyjaciela. Z drugiej strony bała się reakcji ludzi. Dobrze wiedziała jak reagowali, gdy widzieli ich tylko razem. Zaczęła bawić się swoimi palcami ze zdenerwowaniem i ponownie na niego spojrzała.
-Dlaczego ci tak na tym zależy?
-Czy nie dociera do ciebie to, co powiedziałem? Zraniona mina Weasleya jest dla mnie priorytetem, a także najcudowniejszą chwilą w życiu.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę patrzyła na niego podejrzanie. Malfoy jest gotowy tak wiele poświęcić tylko dlatego, żeby zdenerwować Rona? Westchnęła smętnie, już żałując.
-Dobra, zróbmy to. –powiedziała cicho.
Blondyn zaszczycił ją najbardziej szerokim uśmiechem jakim kiedykolwiek u niego widziała. Wiedziała, że nie przyniesie nic dobrego, a ona jeszcze pożałuje swojej decyzji.
-Chodź, KOCHANIE. Czas zrobić przedstawienie.
W tym momencie twarz Hermiony znacznie pobladła, ale wiedziała już, że nie ma odwrotu. Teraz była skazana na Malfoya.

~~*~~

Jak Malfoy powiedział, tak zrobił. Chwilę po wyjściu z pustej klasy stanęli przed wrotami do Wielkiej Sali. Hermiona wiedziała co zaraz się stanie. Miała ochotę uciec stąd z krzykiem.
-Zaraz zaczyna się obiad. Wchodź uśmiechnięta, pewna i zakochana we mnie. Ja wszystko inne zrobię. Tylko bądź naturalna. A i jeszcze jedno. Pamiętaj żeby nie mówić do mnie po nazwisku. –spojrzał na nią surowo.
-Musimy to robić? –jęknęła przerażona.
Draco przewrócił oczami.
-Chcesz dokopać Weasleyowi?
-Tak.-odparła już mniej buntowniczo, a bardziej piskliwie i ze strachem.
-No to masz odpowiedź. –westchnął lekko zirytowany.- Granger, nie pękaj. Podobno Gryfonów cechuje odwaga.
-Ale żaden z nich nie musi udawać twojej dziewczyny. –syknęła.
Widział, że się bała. On też czuł lekki niepokój, ale już teraz nie zamierzał się wycofywać. Pokazałby tym, że sam jest tchórzem. To on to zaproponował, więc teraz miał zamiar się z tego wywiązać. Postanowił nie czekać dłużej. Granger w każdej chwili mogła się wycofać.
-Daj mi rękę. –powiedział szorstko.
Podała mu posłusznie drżącą dłoń. Poczuła jak jego ciepłe palce ogrzewają dotykiem jej filigranową rączkę.  Poczuła przypływ odwagi. Przywołała na usta uśmiech. Pchnęli wspólnie wrota do Wielkiej Sali i wmaszerowali trzymając się za pewnie ręce. W całym pomieszczeniu zaległa cisza. Wszyscy patrzyli na nich zdezorientowani.  
Ślizgon pociągnął dziewczynę do stołu Gryffindoru. Hermiona czuła jak wzrok wszystkich obecnych odprowadza ich z każdym ruchem. Było to strasznie krępujące. Wiedziała, że wywołają niemały szok, ale nie spodziewała się takiej reakcji.  Malfoya jednak tak bardzo to nie ruszyło. Szedł pewnie, nawet się nie skrzywił. Stanął niedaleko Weasleya, spojrzawszy na niego przelotnie. Następnie pociągnął Hermionę tak, aby na niego spojrzała. Stali teraz naprzeciwko siebie. Obdarzył ją uśmiechem. Innym niż zwykle. Nie było w nim sarkazmu ani drwiny. Był taki… szczery. Spojrzała mu w oczy zaskoczona, a on odwzajemnił spojrzenie. Próbował jej przekazać w ten sposób co za chwilę się wydarzy. Po sekundzie przyciągnął ją do siebie i głęboko pocałował. Czuł jak  jej ciało się spina. Ręce unoszą, jakby chciały go odepchnąć, ale ostatecznie umieszczają się tylko na jego torsie. Oderwawszy się od jej miękkich ust, owinął jeden z luźno opadających loczków wokół palca i powiedział totalnie nie malfoyowskim tonem:
-Do zobaczenia, skarbie. Spotkamy się po obiedzie?
-T-tak..-posłała mu nerwowy uśmiech.
Skarbie? To słowo tak dziwnie brzmiało z ust Malfoya. Do tego ten przesłodzony ton. Tego się nie spodziewała nawet w najgłębszych snach. Myślała, że zaraz jej szczęka zjedzie na podłogę.
-Widzisz, Weasley? –zwrócił się do niego kpiąco. -Tak się postępuje z kobietami. Czyżbym… odbił ci dziewczynę? Ups. Jak widzisz, Malfoyowie zawsze wygrywają.
-Tak, Ron. Byłeś dzisiaj strasznie pewny siebie. Mówiłam ci, że z kimś się spotykam. Muszę cię więc rozczarować. Już od wczoraj jestem z Draco. –pocałowała blondyna w policzek i usiadła obok Ginny. Chciała zapaść się pod ziemię, czuła, że policzki zaczynają ją piec. A jak to całe kłamstwo się wyda?!
-Na co się gapicie?! –krzyknął Malfoy. –Musicie się przyzwyczaić! Od dnia wczorajszego Hermiona Granger jest moją dziewczyną!
Wszyscy jakby się wyrwali nagle z transu i powrócili do poprzednich czynności. Wydawałoby się, że wróciło wszystko do normalności, ale nie była to prawda. Informacja Malfoya była dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Szepty towarzyszyły Hermionie z każdej strony. Wiedziała, że temat ich „związku” przez długi czas nie zejdzie z ust uczniów, nauczycieli a nawet duchów.
Siedziała teraz niepewnie obok Ginny, a naprzeciwko miała Harry’ego. Oboje patrzyli na nią z głębokim szokiem. Ruda była po prostu zdezorientowana. Jeszcze dzisiaj rano Hermiona była przerażona tym, że mogłaby coś do Ślizgona poczuć, a teraz tak po prostu weszła z nim do Wielkiej Sali, gdzie on oświadczył, że od wczoraj są razem. Tutaj było coś ewidentnie nie tak. Harry natomiast wyglądał na skrzywdzonego. Związek najlepszej przyjaciółki i wroga niezbyt mu się podobał.
-Herm, co to miało być? –zapytała szeptem Ginny. –Szukałam cię po całym zamku, ale najwidoczniej ktoś mnie uprzedził.
-Zrozumiałam w końcu, że to miłość..-powiedziała rozmarzonym głosem. Brzmiało to tak sztucznie, że Ginny uniosła wysoko brwi i spojrzała jak na wariatkę.
-Jeszcze rano mówiłaś, że..
-Ciiicho. – syknęła.-Ludzie patrzą.
Faktycznie przyglądało im się parę osób. Harry spojrzał na nią niechętnie. Był naprawdę zły. Czuł się jakby Hermiona go oszukała, zataiła przed nim coś tak ważnego.
-Ale chyba należą nam się wyjaśnienia, co? –zapytał lodowato.
-Tak, tak. Wszystko wam wyjaśnię, obiecuję. Ale nie róbmy tego teraz, bo to będzie podejrzane. Od razu po obiedzie chodźmy na błonia.
-A nie miałaś po obiedzie spotkać się ze swoim chłopakiem? –zapytał ironicznie Harry.
Hermiona posłała mu przepraszające spojrzenie.
-Wytrzyma chwilę beze mnie.
*
Draco opadł na ławkę obok przyjaciela, który obserwował go rozbawionym wzrokiem.  Bez wątpienia Zabini nie należał do nerwowych osób. Był za to bardzo ciekawski, a w tym momencie na pewno pod wrażeniem. Może lekko urażony, ale wrodzona ciekawość szybko to zamaskowała.
-I czego się gapisz? –warknął do niego.
-Mogłeś mi powiedzieć, że zszedłeś się z Granger. Chociaż w sumie takie widowisko jakie zrobiłeś przed chwilą do ciebie pasuje. Jak zawsze musisz być w centrum uwagi.
Blondyn westchnął i spojrzał z politowaniem na swojego przyjaciela. Miał ochotę rzucić w niego obiadem, który właśnie pochłaniał. Gdyby wiedział, że to nie takie proste. Cała sytuacja między nim a Granger robiła się coraz bardziej skomplikowana.
-Nie jestem z nią tak naprawdę, ale powiedz to komuś, a przeżyjesz najgorsze tortury swojego życia. Słowo daję, nawet Czarny Pan by ci takich nie zafundował.
Blaise zamiast się przestraszyć uniósł tylko z zaciekawieniem brwi. To mogła być bardzo ciekawa historia.  Draco rozejrzał się wokoło czy nikt ich nie podsłuchuje. Wielu kolegów z jego domu patrzyło na niego ze złością i niedowierzaniem. Nie dziwił się. Poczuli się zdradzeni. W końcu umawianie się z Gryfonkami, a do tego mugolaczkami było zakazane, a on złamał najważniejszy punkt. Przysunął się do Blaise’a tak, aby tylko on mógł go usłyszeć i streścił mu cały plan z Hermioną.
-Nie wierzę w to, Draco.
Blondyn spojrzał na niego zdumiony.
-Dlaczego?
-Naprawdę jej pomagasz i nie masz w tym żadnego interesu? To jest dziwne. Nie pasuje do ciebie. Poza tym, jeszcze nie dawno nie chciałeś mieć z nią żadnego kontaktu bo jest mugolaczką, a teraz udajesz jej chłopaka. To wszystko jest zbyt zagmatwane jak dla mnie. Według mnie lecisz na nią po prostu.
-Nie. Lecę. Na. Nią. –warknął wściekły. Może Blaise miał rację. To było dziwne, że jej pomagał i to w taki sposób, ale nie pozwoli, aby mu wmawiał, że na nią leci. Po prostu może… obudziło się w nim dobre serduszko? Nie, to nie przejdzie… Jego głównym powodem było wyprowadzenie Weasleya z równowagi, o!
-Szkoda. –wzruszył mulat ramionami. –W sumie to by był ciekawy związek. Wiesz, od nienawiści do miłości i takie tam bzdury.
-Stanowczo za dużo czasu spędzasz z Wiewiórą. Stanowczo. Przerażasz mnie, Zabini.
Blaise olał jego zaczepkę. Jego oczy jednak zaświeciły się z nadzieją.
-Stary, po takich wieściach to ja muszę się dziś napić czegoś mocniejszego. Co ty na to?
-Uwierz mi, Zab. Ja potrzebuję tego o wiele bardziej.

~~*~~

Zaraz po skończonym obiedzie Hermiona zgodziła się iść ze swoimi przyjaciółmi na błonia. Była im winna wyjaśnienia. Ufała im bezgranicznie, więc wiedziała, że będą się liczyć z jej zdaniem. Może nie do końca przypadnie im do gustu, ale nie zamierzała ich okłamywać w tej sprawie.
-No to opowiadaj wreszcie! –niecierpliwiła się Ginny.
Hermiona wzięła głęboki wdech próbując się uspokoić. Bała się, że w trakcie opowiadania głos zacznie jej drżeć. To nie była zwykła opowieść o tym, jak poszła do babci na herbatkę. Miała im opowiedzieć o tym, że jej wróg (chociaż tak naprawdę już go tak nie traktowała) jej pomaga w zemście na Ronie.
-A więc, uprzedzając wszystkie pytania… Tak naprawdę Malfoy i ja nie jesteśmy parą. On.. wiem jak to może głupio i niedorzecznie zabrzmieć, ale on mi pomaga.
-Pomaga ci? MALFOY?! –zapytał niedowierzająco Harry. –Wybacz, Hermiono. Trudno w to uwierzyć, że ta fretka komuś pomaga, a co dopiero tobie.
-Wiem, że to może się wydawać trochę… zaskakujące. Chodzi o to, że chcę zrobić na złość Ronowi. On myśli, że nikogo sobie nie potrafię znaleźć, a Malfoy zaproponował, że może udawać mojego chłopaka przez jakiś czas!
-I jaki on ma niby w tym interes?
-No.. mówił, że wściekłość Rona mu wystarczy i…
-Hermiono, wybacz mi, ale czy ty w ogóle pomyślałaś? Zaproponował ci to Draco Malfoy. Nienawidzicie się. Myślisz, że nie ma w tym innego zysku? Nie chcę żeby cię zranił.
-Wiem, że się martwisz, Harry. Ja też nie jestem co do tego wszystkiego pewna. Nie ufam mu do końca, ale chcę spróbować. 
-Nie uważasz, że to przegięcie? Chodzenie z Malfoyem, żeby zrobić na złość Ronowi? To strasznie dziecinne. A do tego Malfoy to najgorszy wybór jaki mogłaś podjąć.
-Harry, ja nie mam zamiaru robić z siebie pośmiewiska, bo on ma kaprys żeby mi dokopać! A co do Malfoya to właśnie idealny wybór! Nawet potwierdza się to jeżeli chodzi o ciebie. Nie byłbyś teraz taki wściekły gdyby chodziło o innego chłopaka.
Harry zamilkł i spojrzał na nią ze złością. Miała rację, choć dla niego to była straszna głupota.
-Nadal uważam, że… Przecież nie robisz z siebie pośmiewiska!
-Nie? A wtedy w Hogsmeade? Dzisiaj w Pokoju Wspólnym? Widziałam jak ze mnie szydzili! Nie mam zamiaru dać Ronowi satysfakcji. Pozwól mi coś zrobić po swojemu. Nie możesz mi zaufać?
Potter zamknął oczy niezadowolony. Nie miał prawa jej tego zabraniać, chociaż nie popierał tego szaleństwa. Hermiona była już dużą dziewczynką i potrafiła sama za siebie decydować. Bał się jednak, że ta decyzja przyprawi jej później sporo bólu.
-Zgoda. Zaufam ci. Zawszę ci ufam. Ale nadal uważam, że to głupota i że będziesz żałowała. A ty co o tym myślisz, Ginny? –zwrócił się do rudej, która przysłuchiwała im się w ciszy.
-Sama nie wiem. Jak dla mnie to trochę dziwne. Harry ma rację, że Malfoy może mieć jakieś ukryte intencje. Z drugiej strony to bardzo fajny pomysł. Tyle, że… myślałam, że wy się naprawdę zejdziecie. –dodała cicho.
Harry spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Hermiona również. Modliła się tylko o to, żeby Ginny nic nie powiedziała głośno o ich pocałunkach.
-Ginny, odbiło ci? Dlaczego niby Hermiona miałaby się zejść z Malfoyem?
-Harry, oni naprawdę ładnie ze sobą wyglądają. Nie uważasz, że to by było romantyczne? –zapytała z nadzieją, lecz Harry pokręcił głową patrząc na nią jakby nie mówiła po angielsku. –A poza tym.. Ron to idiota. Zasłużył sobie. Chyba nie chciałbyś żeby to on był z Hermioną, co?
-Nie. Nie zależy mi już na tym, chociaż przyznam, że kiedyś go w tym wspierałem. Ron ją zranił, więc rozumiem jej złość. Ale Malfoy? On ją rani cały czas!
-Dobra, skończmy tą kłótnię, bo to do niczego nie prowadzi. –przerwała im Hermiona. –Malfoy może nie jest ideałem, ale zmienił się. Nie, nie mówię o tym, że nagle stał się dobry i miły. Po prostu jest odrobinę lepiej niż wcześniej. Harry, daj mi proszę czas. Nie będzie to długo trwało, obiecuję. Dasz radę wytrzymać ten tydzień, góra dwa w jego obecności?
-A muszę? –zapytał ze zbolałą miną.
-Skoro ci na mnie nie zależy, to nie… -powiedziała wyginając usta w smutnym grymasie.
-Dobra, ale nie rób tej miny. –Hermiona rzuciła mu się na szyję z piskiem radości i ucałowała w policzek. –Ale nie męcz mnie tym zbyt długo, bo nie wiem jak długo wytrzymam.
-Dziękuję! Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie!
-Wiem. –westchnął zrezygnowany. Zawsze miał do swojej przyjaciółki słabość. Po prostu nie potrafił jej odmawiać.
-A tak właściwie, to nie boisz się z nim przebywać?
-A powinnam? –uniosła brwi w geście zaciekawienia.
-No powinnaś. Zapomniałaś o tym co było rok temu? Malfoy był, a może nadal jest śmierciożercą. Nie ufam mu. Boję się, że w pewnym momencie zrobi ci krzywdę.
-Harry..-przytuliła się do przyjaciela. Naprawdę doceniała jego troskę. Był jej najlepszym przyjacielem, mogli na siebie zawsze liczyć. Nikt się nie troszczył o nią tak bardzo jak on. –On już nie jest śmierciożercą.
Pewność w jej głosie zaskoczyła go.
-A ty skąd to wiesz?
-Po prostu wiem. –powiedziała tonem nie znoszącym dyskusji. Harry ponownie westchnął i wiedząc, że nic nie zdziała po prostu położył się na trawie. Tak bardzo chciał ją odwieść od tego pomysłu. Hermiona jednak była uparta i wyglądało na to, że już postanowiła.
Posiedzieli w trójkę na chłodnym, listopadowym powietrzu. Tęsknili za sobą. Tak dawno nie spędzali razem czasu. Teraz, po tak długiej przerwie nawet cisza była przyjemna. Jednak oczywiście nie mogła długo trwać.
-Harry! –Hermiona nagle wykrzyknęła.
Chłopak podskoczył na dźwięk jej krzyku i zerwał się do pozycji siedzącej, patrząc na nią z oczekiwaniem. Patrzyła na niego z zadowoloną, przejętą miną.
-Co się stało?
-Skoro wspomniałeś o Śmierciożercach… Właśnie coś mi się przypomniało! Jak mogłam o tym zapomnieć!?
Przyjaciel ponaglił ją wzrokiem.
-Tak sobie pomyślałam… pamiętasz jak mi opowiadałeś, że we wspomnieniach, które pokazywał ci Dumbledore nie było nigdzie nic co należało do Gryffindora albo do Ravenclaw?
-Noo.. –zaczął powoli.
- W książce ostatnio wyszperałam, że jedyną pamiątką po Gryffindorze jest miecz. Więc to możemy odrzucić jako… sam wiesz co. –spojrzała na Ginny. -Ale znalazłam też coś o Ravenclaw…

~~*~~

-Malfoy, a właściwie to… dlaczego nie zejdziesz się z Granger, co? Przecież to widać, że na nią lecisz. –powiedział pijany Zabini, patrząc wodnistymi oczkami na przyjaciela.
-Już ci mówiłem Diable, że nie lecę. –warknął. –Nie bawię się w dziewczyny. Nie chcę się wiązać. Miłość nie istnieje. Poza tym to jest Granger. Nie mamy być prawa razem. A dodatkowo ona by nie chciała. Nienawidzimy się.
-Nie wygląda tak, jakby cię nienawidziła. –stwierdził.
-Nie? –Draco przekrzywił lekko głowę czując rozmazujący się wzrok.
-Nie. W sumie to ona chyba też na ciebie leci.
-Nie może. Zabiliby mnie. Ją także. Ona nie nadaje się do takiego życia. –wymamrotał.
-Chodzi o Czarnego Pana?
Malfoy skinął głową.
-Tak. Myślę, że niedługo wyślą kogoś za mną.. –powiedział już całkiem poważnie.
-Matka mi pisała na początku roku, że wróciłeś do szkoły aby zbierać tutaj informacje o Potterze. Szczerze, to myślałem, że dlatego zacząłeś umawiać się z Granger. Bo chcesz zbliżyć się do Pottera.
-Że co?! Kto tak powiedział?!
-Podobno twój ojciec na spotkaniu śmierciożerców, gdy Czarny Pan zapytał się o twoją nieobecność. Słyszałem też, że pewne źródło wspomniało też, że trzymasz się blisko Hermiony.
-Co?! Jakie źródło?!
-Snape..
Draco przeklął soczyście i zacisnął ze złości pięści. Wiedział, że to wszystko się tak łatwo nie może skończyć. Przed Lordem Voldemortem nie ma ucieczki. Prędzej cię dopadnie i zabije za zdradę. Może to był błąd, że posłuchał Dumbledore’a?
-Odpisałem matce, że zbliżyłeś się do Granger, bo jest najlepszą przyjaciółką Pottera. Miała przekazać to dalej. W sumie to sam w to wierzyłem dosyć długi czas…
-A Czarny Pan? Uwierzył?
-Na to wygląda. Skoro jeszcze nikogo po ciebie nie przysłali?
-Nigdy nie zrozumiem po której Snape jest stronie. –westchnął zrezygnowany.
-Myślę, że po naszej. Po prostu Lord Ciemności ma swoje sposoby, aby zyskać niektóre informacje.
Draco podniósł zdumiony wzrok na mulata.
-Naszej? Czy ty..?
-Tak, ja też nie chcę być śmierciożercą, stary. Moja mama wie o tym, dlatego nas kryje.
-Masz szczęście. Gorzej będzie uciec przed Nim. Rok szkolny się skończy, a my nie damy rady uciekać wiecznie. I tak w końcu albo nas zmusi do służby, albo zabije.
-Zobaczysz, Draco. Jesteśmy zbyt sprytni, aby zginąć.
Na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech. Chciałby w to wierzyć. W każdym razie nie zamierzał się poddać. Skoro ma przy sobie Zabiniego będzie łatwiej. Razem się z tym zmierzą.
-Wiesz, Zab. Szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego zaproponowałem jej pomoc. Po prostu, tak nagle to powiedziałem. Nie sądziłem, że się zgodzi. Ba! Nie chciała. Ja ją jeszcze do tego namawiałem wbrew sobie. Może we mnie strzeliła Imperiusem jak nie patrzyłem, co? –zapytał z nadzieją. Ten temat go męczył od samego początku. Obwiniał się, był na siebie wściekły, choć mimo wszystko czuł narastające w nim zaciekawienie. To może być całkiem ciekawe przeżycie.
-Wątpię. –wzruszył ramionami. -Wtedy strzeliłaby we mnie. Jestem przystojniejszy. Może serio ci się podoba.
Malfoy prychnął.
-Chyba ci więcej polewać nie będę, bo już powoli umysł który podobno masz ci wygasa. TY przystojniejszy?! Granger i podobanie mi się? Tak, temu panu nie polewamy.
Blaise się roześmiał, ale postanowił nie wracać do tematu brązowookiej Gryfonki. Znał swojego przyjaciela nie od dziś. Jego zachowanie było zupełnie inne. Draco uspokoił się, wydawał się nawet milszy, o ile to możliwe. Poza tym nie reagował nigdy tak na żadną dziewczynę. Granger na pewno maczała w tym swoje gryfońskie paluszki. A Malfoy mimo swojej bariery, nienawiści i arystokratycznego wychowania wodził za nią wzrokiem. Ciągnęło go do niej bardziej niż sam przed sobą się przyznawał.

~~*~~

Hermiona wróciła wraz z Ginny do Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych. Gdy tylko przekroczyły jego próg nie mogły uwierzyć w to co widzą. Malfoy wraz z Zabinim siedzieli rozwaleni na fotelach, a obok nich walało się parę butelek po Ognistej Whisky. Oni sami nie wyglądali aż tak tragicznie jak powinni po takiej ilości alkoholu. Co prawda, nie wyglądali też na trzeźwych.
-Kochanie! –rozłożył ręce w jej kierunku Draco. Gryfonki uniosły wysoko brwi w geście zaskoczenia i spojrzały na siebie.
-Malfoy, Ginny wie o nas. Nie musisz udawać. Chyba że… -spojrzała na Blaise’a niepewnie.
-Spoko, też wiem o waszym małym, słodkim sekreciku. –wyszczerzył się.
-Znowu pijani. Ile można pić?! –powiedziała lekko rozbawiona, gdyż Malfoy był w stanowczo za wesołym humorze. Takiego można było go tylko zobaczyć po właśnie takiej ilości wypitego trunku.
-Jakie „znowu”?! –zapytali oburzeni.
-Powinniście udać się do AA.
-Do czego? –ponownie zapytali w tym samym momencie równo zdezorientowani.
-Anonimowi Alkoholicy. Może tam was wyleczą z tego uzależnienia. Choć wam to już chyba nic nie pomoże.
-Przecież nikt tutaj nie jest uzależniony, KOCHANIE. Blaise, jesteś? Bo ja nie.
-Ja też nie.
Hermiona pokręciła głową z politowaniem. Mężczyźni czasami byli naprawdę dziwni. Westchnęła i usiadła wraz z Ginny obok Malfoya niepewnie.
-To co tam, cukiereczki? Jak długo macie zamiar udawać? –zapytał mulat świdrując ich wzrokiem.
-Jak najkrócej.. –burknęła starsza Gryfonka.
-Jesteśmy ze sobą od paru godzin, a ty już marudzisz?! –obruszył się Draco.
Ginny i Blaise roześmiali się. Hermiona również zdobyła się na lekki uśmiech.
-Tak. –udała oburzenie. –Nie dostałam jeszcze od ciebie kwiatów, nie zaprosiłeś mnie na spacer i spędzasz ze mną stanowczo za mało czasu. –udała pochlipywanie i złość.
-Stary, masz przechlapane. –stwierdził Blaise klepiąc go po plecach.
-Wiem.- jęknął Dracon, za co i jemu i Zabiniemu dostało się kuksańcem w bok od brązowookiej.
-Malfoy, jesteś ze mną od paru godzin i już marudzisz?! –powtórzyła jego słowa.
-Wybacz, koteczku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz