-Lucjuszu!
Przez dwór Malfoyów rozniósł się
potężny krzyk Lorda Voldemorta wzywającego swojego sługę do siebie. Nie brzmiał
na zbyt zadowolony. Wręcz przeciwnie, ociekał lekką irytacją. Czarny Pan
nienawidził czekać.
-Panie, wołałeś? –odpowiedział na
wezwanie Lucjusz Malfoy, kłaniając się nisko przed swoim panem. W jego ukłonie
było widać ogromny szacunek, który mieszał się ze strachem. Lecz czy był ktoś,
kto nie bał się JEGO gniewu?
-Tak, wejdź i usiądź, Lucjuszu. Musimy
porozmawiać. Ach, chciałem tego uniknąć, ale nie mam wyboru. Nie, nie mam.
Wiesz, że twój pan jest łaskawy, prawda? Łaskawy, ale za nielojalność się
płaci. Wiesz o tym, Lucjuszu?
-T-tak wiem, panie. Czy stało się coś?
–zapytał lekko drżącym, zachrypniętym głosem. Za wszelką cenę próbował uniknąć
jego szkarłatnego spojrzenia.
-Odpowiedz mi: Kim dla ciebie jestem?
Dla ciebie i twojej całej rodziny.
-Naszym najwspanialszym, największym,
najłaskawszym panem..
Tom Riddle się uśmiechnął, błyskając
czerwonymi oczami na swojego sługę. Bawiło go uniżanie się ludzi. Czuł ich strach,
napawał się nim.
-Tak? A czujesz przede mną strach,
Lucjuszu? Respekt? Posłuszeństwo? Jesteś w stanie poświęcić dla mnie wszystko?
-O-oczywiście panie. Narcyza także. My
nigdy byśmy nie..
-A twój syn? Draco? –przerwał mu
Voldemort. -Gdzie on jest?
-W Hogwarcie, tak jak mówiłem… On..
-Wykonuje tam polecenia dla mnie,
prawda? Zbiera informacje dla swojego pana, aby w odpowiednim czasie mi je
przekazać. Informacje na temat Harry’ego Pottera.
-Tak, na mój rozkaz… Sam go tam
wysłałem, panie.
-Doprawdy? –na ustach Czarnego Pana
wciąż błąkał się uśmiech. –Na twój rozkaz również poniża się, chodząc ze
szlamą? I to nie byle jaką. Twoją przyszłą synową jest Hermiona Granger.
–powiedział z drwiną.
Lucjusz spojrzał na niego zaskoczony.
-Ja.. nie. Ja nie wiedziałem. Skąd… On
na pewno zbiera informacje o Potterze! Draco by nie zdradził nas. Ciebie by nie
zdradził, panie. -opuścił głowę w geście szacunku. Nie chciał po sobie pokazać
wściekłości, którą w tym momencie zaczął odczuwać. Czy to co mówił było
prawdą!? Jego syn spotykał się ze szlamą Granger?!
-KŁAMIESZ! –Lucjusz aż się skulił, gdy
usłyszał jego krzyk. -W twoich myślach widzę prawdę. Draco zdradził! Nie
potrafiłeś zapanować nad swoim synem i pozwoliłeś, żeby okrył waszą rodzinę
hańbą. Panna Parkinson opowiedziała mi z lojalnością każdy najmniejszy
szczegół. Może wkrótce na obiadki zaczniecie przyjmować Pottera.- znowu cyniczny
uśmiech wykrzywił jego twarz.- Ale… jestem łaskawy. Chłopak ma szansę na
odkupienie. I ty również, Lucjuszu… Pozwolę, aby wasza rodzina znowu zyskała
szacunek w moich oczach. Robię to tylko dlatego, że od tylu lat wiernie mi
służycie. Oraz udostępniliście mi wasz piękny dom.
Oczywiście nie mieli innego wyboru, ale
Lorda Voldemorta nie interesują takie rzeczy. Dla każdego z jego
sprzymierzeńców powinna to być ogromna duma oraz radość.
-Co mam zrobić? –zapytał cicho blond
włosy mężczyzna.
-Na początek chcę, żebyś dostał się do
Hogwartu. Masz spotkać się z Draconem. Nie chcę, żeby mój śmierciożerca spotykał
się z jakąś nędzną szlamą. Naucz syna pokory i opowiedz jaką szansę dostał od
swojego pana. Chyba nie pozwolisz, aby jakiś smarkacz was hańbił?
-Oczywiście, że nie, panie. Ale co z
informacjami, które zbiera?
Tym razem w oczach Voldemorta zabłysły
iskierki gniewu. Nienawidził być okłamywany.
-Informacje?! Oboje wiemy, Lucjuszu, że
Draco nie jest tam na twój rozkaz. Ale przekaż mu, że od teraz to będzie jego
misją. Niech je zbiera, chcę wiedzieć wszystko co robi Potter. Co do dziewczyny…
Wierzę w to, że tylko ją wykorzystuje. Nie interesuje mnie jednak jak ładna
jest. Jej krew nadal pozostaje brudna. Porozmawiaj z nim, chyba, że wolisz aby
twój ród był obrzucany błotem przez jakąś szlamę. Tak nisko upadłeś, Lucjuszu?
-Nie, nie oczywiście, że nie.
-Za jakiś czas wezwę Dracona do siebie,
niech będzie gotowy. Zrozumiałeś?
-Tak jest, panie. Jak najszybciej
zjawię się w zamku i poinformuję go. Ale.. nie łatwiej by to zrobić listownie,
panie?
-Listownie? Uważasz, że Ministerstwo
nie zwróciłoby uwagi na takie informacje? –syknął.
-Ja nie pomyślałem..
-Chociaż.. Dobrze, niech tak będzie.
Poinformuj syna dodatkowo listownie, gdyby nie udało ci się z nim spotkać. Ale
zrób to dopiero tego samego dnia, przed wejściem do Hogwartu. A teraz wyjdź
stąd! Zejdź mi z oczu! Możesz jeszcze nakarmić jakimś mugolem Nagini. Albo
sobą. Dla niej pewnie nie będzie większej różnicy.
Malfoy senior pokłonił się przed
Voldemortem i wyszedł szybko z pomieszczenia. Miał wrażenie, że właśnie uniknął
spotkania ze śmiercią.
*
Gdy Lucjusz Malfoy po pięciu minutach
wszedł do ogromnej sypialni, którą dzielił ze swoją żoną nie wytrzymał i zaczął
krzyczeć łapiąc ją boleśnie za ramiona. Był wściekły.
-Nasz głupi syn, sprowadzi na naszą
rodzinę klęskę! Zabiję tego szczeniaka! Wiedziałem, że tak będzie!
Narcyza spojrzała zaniepokojona na
męża. Była przyzwyczajona do brutalności z jego strony. Odkąd Draco ich
opuścił, odczuwała ją coraz częściej.
-Proszę, puść mnie. Co się stało,
Lucjuszu? Czego chciał od ciebie Czarny Pan?
-Nakazał mi włamać się do Hogwartu i
porozmawiać z Draconem. Mam przekazać temu smarkaczowi informacje, że dostał
szansę na przebaczenie. W tym także my. Nasz pan wie, że zdradził. Dowiedział
się też, że Draco.. –słowa nie mogły przejść mu przez gardło.- spotyka się
ze szlamą Granger. Jeżeli ten chłopak w końcu nie zmądrzeje i nie zacznie nas
słuchać, to Czarny Pan pozabija naszą rodzinę!
Kobieta zakryła dłońmi usta z
przerażenia. Nie mogła w to uwierzyć.
-To niemożliwe. –wymamrotała. - Draco?
Z Granger? Nasz syn nie umawiałby się z tą dziewczyną! To musi być kłamstwo!
–zaprzeczyła szybko patrząc błagalnie na męża. Ten uderzył ją w twarz ze
złością.
-Czarny Pan się nie myli, Narcyzo. Twój
syn musi w końcu wybrać po której stronie stoi!
-Draco nie jest niczemu winien!
–próbowała bronić syna Narcyza z lekkim strachem przed ponownym uderzeniem.
-On nas zdradził, Narcyzo! Nas
wszystkich! Jeszcze zabrakło, żeby zaprzyjaźnił się z Potterem. Chociaż nie… Chyba
już upadł na dno prowadząc się ze szlamą!
-To nasz syn…- upierała się nadal
kobieta ze łzami w oczach.
-NIE! On już nie jest moim synem!
Narcyza rozpłakała się. Jej rodzina się
rozpadała w szybkim tempie. Najpierw Draco odszedł, a teraz Lucjusz nawet nie
chce go znać. Co takiego ona zrobiła, że dzieje się to właśnie jej? Czy tak
bardzo zawiniła tym, że chciała mieć szczęśliwe życie?
~~*~~
Draco Malfoy i Hermiona Granger. Te dwa
imiona ciągle pojawiają się na ustach wszystkich uczniów w szkole. Nadal są
obiektem niedowierzania, drwin, złości i zazdrości ale teraz również stanowią
dla niektórych pewien wzór do naśladowania. Niektórzy uczniowie poczuli, jakby
jakaś bariera została złamana. Często można było zauważyć, jak pojedynczy
Ślizgoni zaczęli rozmawiać z Gryfonkami, lub na odwrót. Najbardziej zaskoczony
był tym sam Draco. Mimo iż to on to zapoczątkował, to nie popierał tego. Nadal
nie przepadał za Gryfonami. Nie mógł jednak tego powiedzieć wprost. W końcu
jego „dziewczyna” była Gryfonką. Byli teraz najsłynniejszą parą w szkole. W
sumie to nie przeszkadzałoby im to zbytnio gdyby… nią byli. Hermiona miała już
powoli dosyć tego sztucznego związku. Takie udawanie powoli zaczęło ją po
prostu niszczyć. Malfoy nie był jej, to było nie w porządku. To wszystko trwało
już tydzień, a końca nie było widać.
-Kochanie, mogę z wami usiąść? –zapytał
pewnego dnia Draco swojej „dziewczyny” przed eliksirami. Nie omieszkał
oczywiście posłać jej drwiącego a zarazem rozbawionego uśmiechu. Bawiła go jej
reakcja.
Spojrzała najpierw na niego zaskoczona.
Dlaczego Malfoy chce z nimi siadać na jego ukochanych eliksirach? Przecież
zawsze siedział z Zabinim i Nottem, bardzo dobrze się tam bawiąc. Snape nigdy
nie zwracał im uwagi, więc mogli sobie rozmawiać do woli. Następnie przeniosła spojrzenie na Harry’ego, który
zrobił niezadowoloną minę, ale westchnął i spojrzał na nią wzrokiem typu: „no
skoro musi..”.
-Jasne, siadaj. –powiedziała ze
sztucznym uśmiechem. Naprawdę jej się nie podobało towarzystwo Ślizgona, gdy
obok był Harry. Dobrze wiedziała jak jej przyjaciel na niego alergicznie
reagował.
Draco wyszczerzył się radośnie siadając
obok niej i rzucił Potterowi swój ulubiony, drwiący uśmieszek. Wręcz korzystał
z tego, że może mu dopiec. Wolne miejsce, które wcześniej zajmował Weasley było
idealną okazją do tego. Wieprzlej dostawał szału, Potter bardzo szybko się
denerwował, a Granger… Od niej dało się wszystko zgapić. Jak mógł nie
wykorzystać takiej okazji?
-Ja też się cieszę, Potter, że cię
widzę. –powiedział ironicznie.
Harry westchnął, próbując nie pokazać
swojej irytacji. Malfoy naprawdę działał mu na nerwy. Siedział już z nimi na
prawie każdej lekcji, bardzo często również spędzał z nimi czas. Nie. Mimo
tego, iż musiał przebywać w jego towarzystwie ani trochę go nie polubił. Hermiona
mogła twierdzić inaczej, ale dla niego Malfoy nadal był dupkiem i świnią.
Według niego wcale się nie zmienił i wiedział, że dla niego już nie ma szansy.
Najgorsze było w tym wszystkim to, że Hermiona udawała zakochaną po uszy w tym
oślizgłym Ślizgonie.
Ale czy na pewno Hermiona potrafiłaby
tak dobrze udawać?
Trzymali się za ręce pod stołem na
każdej lekcji. Przecież nikt wtedy na nich nie patrzył. Malfoy co chwile szeptał jej coś do ucha. Ona się uśmiechała, biła go w ramię. Jak prawdziwie zakochana
para. Przecież Hermiona oblewała się soczystym rumieńcem prawie za każdym razem,
kiedy ten kretyn coś do niej mówił! To wszystko mu się bardzo nie podobało. Harry
się po prostu bał. Naprawdę się bał, że jego przyjaciółka nie jest tak dobrą aktorką.
*
-Grangeeer.. –Hermiona poczuła jak jej
ucho łaskocze oddech blondyna siedzącego obok niej. Od jakiegoś czasu za każdym
razem jej tak robił. Na pewno widział jak na jej karku pojawiają się wtedy
dreszcze. Dla niego musiało być to ogromną uciechą.
-Czego chcesz? –próbowała odezwać się
głosem niezbyt zaciekawionej osoby, ale jak zwykle jej to nie wyszło.
-Nudzi mi się. –jęknął. –Co robimy?
-Może w to nie uwierzysz, ale jesteśmy
na lekcji. –syknęła. -Ale jak się tak bardzo nudzisz to możesz posłuchać i
pisać notatki. Na pewno ci się przydadzą. Jak chcesz, będziemy mogli je później
wspólnie pouzupełniać. –rzuciła drwiąco, na co on zrobił niedowierzającą minę.
-Żartujesz, prawda? Wymyśl coś innego,
bo to nie przeszło.
Hermiona przewróciła oczami.
-Rozbierz się i rzeczy pilnuj.
-A popilnujesz ze mną? –ponownie jego
cichy głos zabrzmiał blisko jej ucha, na co zarumieniła się jak piwonia. Draco
roześmiał się pod nosem. Granger tak bardzo go bawiła.
-Zapomnij!- warknęła, ale jej soczyste rumieńce
ją zdradziły. Jeżeli chodziło o TE zawstydzające tematy, to nie była do nich
przyzwyczajona, co Malfoy bardzo lubił wykorzystywać. Często ją wtedy
zawstydzał i zbijał z tropu. Zachowywała się jak niewinna, mała dziewczynka.
-Skoro jesteśmy parą to możemy przecież
robić inne rzeczy. –poruszył znacząco brwiami, przybierając na usta kpiący
uśmiech obserwując swoją ulubioną reakcję.
-Zboczeniec! Nie ma mowy! Skup się na
lekcji i daj mi spokój! -próbowała się pozbyć jego natręctwa. Nie miała zamiaru
wyglądać jak burak na lekcji eliksirów.
Draco zaśmiał się głośno zwracając na
siebie uwagę nauczyciela.
-Mówię mało interesująco, panie Malfoy?
–zapytał Snape oschle.
-Ależ skąd, panie profesorze.
-A może panna Granger ma coś
ciekawszego do powiedzenia? –nauczyciel spojrzał na Gryfonkę, na co ona
opuściła w dół głowę i pokręciła nią przecząco. Nienawidzi być upominana przez
nauczycieli.
-Nie.. –odparła cicho.
-Jeżeli macie zamiar… randkować
–ostatnie słowo powiedział z pogardą. –to nie na mojej lekcji. Do roboty! Nawet
Potter robi dzisiaj więcej!
Spojrzał na swojego „ulubieńca”
podchodząc do jego kociołka. Jego usta wygięły się w pogardliwym uśmiechu.
-A niech to… Jednak nie robi więcej.
–machnął różdżką, przez co zawartość kociołka Harry’ego wyparowała. –Znowu
klapa, Potter.
Harry spojrzał na niego znienawidzonym
spojrzeniem, ale Hermiona chwyciła go za rękę i ścisnęła.
-Nie rób tego. Pogorszysz tylko sprawę.
-Właśnie, Potter. Jak ty to robisz, że
za każdym razem masz zero?- zapytał zaciekawiony Draco.
-Nie twoja sprawa, Malfoy. –warknął Gryfon.
-Może nie. Ale bawi mnie to.
Malfoy się roześmiał, a Harry ścisnął
mocniej dłoń Hermiony. Ledwo się powstrzymywał, aby się na niego nie rzucić.
Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma w takim stanie.
~~*~~
Hermiona przeglądając swoje notatki
stawała się coraz bardziej nerwowa. Przez cholernego Malfoya nie pamiętała nic
z lekcji, jej notatki były chaotyczne i niepełne. Dla niej to była katastrofa.
Zawsze polegała głównie na sobie. Nie zniży się do tego poziomu, aby prosić o nie
kogoś innego! Tylko, że tak bardzo je potrzebowała. Niedługo Owutemy. Jak miała
je zdać bez swoich notatek?! Tak po prostu nie mogło być dalej!
-Malfoy! –syknęła na transmutacji, gdy
blondyn po raz kolejny postanowił jej trochę poprzeszkadzać. To było
najciekawsze zajęcie na lekcji.
-Hm? –mruknął znudzony.
-Przestań to robić! –wybuchła patrząc
na niego groźnie.
-Ale o co ci chodzi, Granger?- zapytał
udając niewiniątko.
-Przestań się na mnie gapić i mnie
zagadywać! Przez ciebie nie wiem nic z lekcji!
-Ale maleńka, ja ci nie zabraniam
słuchać. –rzucił drwiąco, powodując u niej jeszcze większą złość.
-Nie, ale mi przeszkadzasz. Jak nie
przestaniesz to od następnej lekcji wypad z mojej ławki!
-A pójdziemy wieczorem na spacer?
–zapytał zmieniając temat. Hermiona wyglądała na zdezorientowaną. Szybko jednak
się zreflektowała, widząc, że Ślizgon sobie nawet nie bierze na poważnie jej
słów.
-Czy ty się w ogóle przejąłeś tym co do
ciebie mówiłam?
-Niezbyt. –wykrzywił usta w uśmiechu. -To
co z tym spacerem?
-Nigdzie nie idę. –warknęła.
-No cóż… w takim razie myślę, że ta
lekcja będzie na OWTM-ach, a ty nie będziesz miała notatek.. –przesunął palcami
po jej lokach.
Hermiona spojrzała na niego zabójczo,
ale poddała się. Jeżeli to było jedyne wyjście, aby mieć spokój to mogła się
poświęcić. Nauka była najważniejsza.
-Dobra, Malfoy. Pójdę z tobą na ten
cholerny spacer.
Draco wyglądał na zadowolonego z
siebie. Odwrócił się od niej i położył głowę na rękach, co oznaczało, że idzie
spać.
~~*~~
O godzinie 20, Hermiona w końcu
zgodziła się na obiecany spacer. Nie mogła zrozumieć dlaczego mu tak bardzo na
tym zależało. Od jakiegoś czasu czuli, jak między nimi pojedyncze bariery
pękały. Zaczęli przechadzać się po błoniach, trzymając za ręce. Między nimi
trwała przyjemna cisza, zagłuszana tylko ich buzującymi w głowie myślami. Gryfonka
postanowiła zacząć temat, który od pewnego czasu jej nie dawał spokoju.
Pociągnęła blondyna na pobliską ławeczkę i zaczęła nieśmiało.
-Malfoy?
-Hmm?
Dobra.
Jest oznaka, że słyszy, można z nim
pogadać.
-Ja nie wiem jak długo jeszcze
wytrzymam…
Chłopak nagle się ocknął i spojrzał na
nią z niepokojem.
-Ale co? Z czym? O co chodzi, Granger?
-O ten nasz „związek”. On..
-Coś nie tak? Czegoś ci brakuje?
–zapytał szybko. Wyglądał na bardzo przejętego. Hermiona zmarszczyła brwi.
-Nie. Jak może mi czegoś brakować,
skoro tylko udajemy? –uśmiechnęła się krzywo.
-No tak. –zrobił zmieszaną minę.-To co
jest?
-Po prostu mam już tego dosyć. Nie chcę
już udawać. Czuję się jakbym wszystkich okłamywała. Nie czuję się z tym dobrze.
Blondyn zamyślił się.
-Chcesz już odegrać nasze zerwanie? –zapytał
obojętnie.
-Nie, jeszcze nie. Poczekajmy z parę
dni.. Ale tylko tyle. Nie więcej.
-Jak chcesz. –wzruszył ramionami.
Między nimi zaległa tym razem krępująca,
nerwowa cisza. Obojgu nie podobało się, że w końcu będą musieli się „rozstać”.
Oczywiście, nie powiedzą tego głośno. Wtedy by ich słabości wyszły na światło
dzienne, a do tego nie mogli dopuścić. Przywiązali się do siebie na pewien
sposób. Męczyło ich też to, co będzie potem.
-Malfoy, a jak będziemy się zachowywać
po tym niby zerwaniu? –zaryzykowała pytaniem.
-A jak mamy się zachowywać?
-No wiesz… Zazwyczaj pary, które się
rozchodzą nie odzywają się do siebie..
Spojrzał na nią z obojętną miną, lecz
jego oczy przyglądały się jej badawczo.
-W sumie i tak ze sobą praktycznie nie
rozmawialiśmy, nie?
-No nie.
-No to będzie tak jak zawsze. Przecież
nie jesteśmy jak „inne pary”. –jego usta lekko się wygięły. –Będziemy zachowywać
się normalnie. Normalnie jak na nas, oczywiście. Mam nawet pomysł, tylko nie
wiem czy ci będzie pasował. Możemy powiedzieć, że tak naprawdę to był tylko
zakład z Zabinim, że musimy wytrzymać ze sobą przez te dwa tygodnie. Tylko nie
wiem, czy to dobre wyjście. Weasley i tak może się uczepić.
-Nie, jest ok. Już się nie przejmuję
tym co powie. –uśmiechnęła się promiennie.
Draco odwzajemnił delikatnie uśmiech i
z błyskiem w oku położył się głową na jej kolanach zamykając oczy. Dobrze
wiedział, że patrzy na niego zdezorientowana, a na jej policzkach pojawiają się
urocze rumieńce.
-Co ty robisz?
-Leżę. Nie widać? Granger, jesteś chyba
ślepa. Wiesz, mugoli leczy ogulosta czy ktoś taki. Na wzrok. Powinnaś iść.
-Okulista, nie ogulosta. –zaśmiała się
i spojrzała na niebo. Kochała nocny krajobraz. Wtedy wydawało się wszystko
takie spokojne i piękne. Niekiedy wydawało się, że świat wtedy zasypia.
Zamyśliła się znowu, przeszukując granatowe obłoki spojrzeniem.
-Na co tak patrzysz? –zaciekawił się
blondyn, który od dłuższej chwili ją obserwował.
-Oglądam gwiazdy. Nie widać? –zapytała
zadziornie.
Draco zmarszczył brwi, ignorując jej
zaczepkę. Również spojrzał w górę.
-Jak możesz oglądać gwiazdy skoro niebo
jest zachmurzone?
-Nie prawda! No zobacz! –pokazała ręką.
Malfoy znowu spojrzał w tamto miejsce. Ponownie
to samo.
-No przed chwilą były! Naprawdę! Jak
tylko tam patrzysz to przysłaniają je chmury!
Draco popatrzył na nią jak na wariatkę.
Postanowił jednak popatrzeć trochę dłużej.
-Granger, jaja sobie robisz.
-No przyrzekam ci! –broniła się.
-Granger! Nie kuźluj! –powiedział
chłopak takim śmiesznym głosem. Hermiona nie wytrzymała i się zaśmiała.
-Czego nie rób?
-Nie kuźluj! Tak przez jakiś czas
mówiliśmy do siebie z Zabinim.
Pociągnął ją za włosy tak, żeby jej
twarz znajdowała się nad jego twarzą. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Draco
znowu zmarszczył brwi i zaczął poprawiać swoją blond grzywkę.
-Malfoy, czy ty się PRZEGLĄDASZ W MOICH
OCZACH?!
-Świetne lusterko z nich, nie powiem,
że nie!
Trzepnęła go lekko w platynowe włosy z
lekkim rozbawieniem. Malfoy potrafił być czasami taki niewinny.
-Jesteś okropny!
-Jak się ze mną całujesz, to nie
narzekasz. –uśmiechnął się kpiąco, na co dziewczyna po raz kolejny się zarumieniła
i zmieszała.
-Chodźmy już do zamku. Zimno się
zrobiło. –powiedziała głośno.
Draco westchnął rozbawiony, jednak wstał
i przyciągnął do siebie mocno. Najwyraźniej chciał, aby zrobiło się jej
cieplej. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Czuła się źle, bo było jej tak
dobrze, lecz nie powinno. Niedługo wszystko się skończy, a oni powrócą do
normy. Tak bardzo jej serce bolało na tą myśl.
-Masz ochotę na drinka? –zapytał, gdy
już znajdowali się w Pokoju Wspólnym.
-A nie masz wina? –zapytała zwijając
się na kanapie.
-Nie. Ale zaraz mogę mieć.
Draco wyszedł na chwilę z pokoju. Przed
nim pojawił się domowy skrzat. W życiu nie przywołałby go przy Granger. Nawet
on słyszał o jej sławnej WSZY. Poprosił
go szybko o wino i po chwili wrócił z trunkiem do salonu. Usiedli naprzeciwko
siebie. Dawno nie siedzieli w tym miejscu.
-Mogę cię o coś zapytać? –zapytała
znienacka.
Draco przyjrzał jej się niepewnie.
-Byle o nic głupiego. Albo dobra, to
lepiej nie pytaj.
-Mówię poważnie.. –spojrzała na niego z
wyrzutem.
-No dobra, Granger. Strzelaj.
-Chciałam się zapytać o twoje
wspomnienia..
Draconowi zrzedła mina. Od razu się
skrzywił. Wiedział, że kiedyś go o to zapyta. Ale musi to być teraz?
Odchrząknął:
-No dobra. To co chcesz wiedzieć? –zapytał
z kamienną miną.
-Opowiedz coś o swoim życiu.
-To będzie trochę trwało, Granger, bo
mam dosyć bujne życie rodzinne. –zażartował z kwaśną miną. Hermiona jednak się
nie uśmiechnęła. Wyglądała bardzo poważnie.
-Mamy czas.. –powiedziała uparcie.
-Zgoda, skoro tak bardzo chcesz o tym
słuchać. –westchnął. –Ale to nie jest szczęśliwa historyjka z dobrym
zakończeniem. Tak w skrócie, bo całego życia nie mam, aby ci opowiedzieć. Już
dość widziałaś osobiście. Jak zapewne udało ci się przekonać od małego dziecka
mimo większości przekonań, byłem wychowywany dość rygorystycznie. Jasne, matka
mnie rozpieszczała, miałem wszystko co chciałem, ale z ojcem było inaczej. Był
okrutny i brutalny nie tylko dla mnie. Bił nas, gdy tylko coś mu nie pasowało. Chciał
mnie wychować na bezwzględnego śmierciożercę, gnębiącego mugoli, wyzywającego
od szlam. Miałem mordować i torturować. Mogłoby się wydawać, że odpowiada mi
to. Kiedyś faktycznie o tym marzyłem. Lecz służba u Czarnego Pana nie okazała
się być jednak taka piękna jak w moich wizjach. Chciałem od tego uciec, jednak
było ciężko. Całe moje cholerne życie było beznadziejne. I co z tego, że
dostawałem to czego chciałem? Myślisz, że to mogło wynagrodzić inne rzeczy? Już
jako małe dziecko miałem ustaloną przyszłą żonę. Tak, Parkinson. Najgorszy
wybór jaki mógł nastąpić, ale nie miałem tutaj wiele do gadania. Godziłem się
przez te wszystkie lata, bo nie miałem wyboru. Uwierz mi, że jak wisi nad tobą
klątwa Cruciatus nie jesteś w stanie się sprzeciwić. Moim zadaniem, które sam
sobie narzuciłem była ochrona matki, jedynej kobiety którą jako tako kochałem.
Nie potrafiłem kochać prawdziwie. Wykorzystywałem każdą dziewczynę z którą
byłem. Mimo, że Czarnego Pana nie było, oni organizowali sobie takie spotkania.
Uczyli nas zaklęć niewybaczalnych często próbowanych na sobie nawzajem. Albo na
naszych zwierzątkach. Wyobrażasz sobie jak małe dziecko musi zabić swojego
ulubionego przyjaciela chomiczka? No i przez te wszystkie lata musiałem gnębić
ciebie, Pottera i Weasleya. Tego ostatniego i tak nie lubię więc bez różnicy. W
szóstej klasie zostałem naznaczony Mrocznym Znakiem bez mojej zgody. Ojciec był
bardzo dumny. Jego syn w końcu stał się jednym z nich! Pójdzie w jego ślady! No
i dostałem misję. Zabicie Dumbledore’a. To było oczywiste, że Voldemort –jego głos
lekko zadrżał, ale zacisnął pięści i kontynuował. - chciał mnie wykończyć. Sam
nie potrafił go zabić i miał nadzieję, że mi się to uda? Na szczęście
Dumbledore zaproponował mi opiekę. Zgodziłem się i nie żałuję. Także przed
wyjazdem do Hogwartu się zbuntowałem i odszedłem z domu. Jednak wiem, że
śmierciożercy skontaktują się ze mną niebawem. Przed Nim się nie da uciec. Za
zdradę się płaci. Nie chciałem cię w to wciągać, Granger, ale kręcąc się blisko
mnie również jesteś w niebezpieczeństwie. Prędzej czy później dojdzie do niego,
że ze sobą „chodzimy”.
-Ale my przecież…
-A skąd on ma to wiedzieć? –przerwał jej
ostro.-Jego to nie interesuje. Pansy powie wszystko mojemu ojcu i mimo to, że
matka Blaise’a poświadczyła, że chcę się zbliżyć do ciebie, żeby zdobyć
informacje o Potterze nie spodoba mu się to za bardzo. Dla nich zawsze
zostaniesz… szlamą.
-Draco, ja.. –zaczęła niepewnie. Bała
się. Wstrząsnęły nią te informacje. Wszystko co widziała w myślodsiewni było
już wystarczająco okrutne. W jej oczach zaszkliły się łzy. Może i Malfoy miał
trudny charakter, bywał naprawdę okropny, ale miał ciężką przeszłość. Nie spodziewała się, że się przed nią otworzy. Był bardzo
zamknięty w sobie.
-Nie, Granger. Nie zbieram informacji o
Potterze. –powiedział chłodno. Jego twarz jednak przyjęła łagodniejszy wyraz,
gdy zobaczył, że Gryfonka wzdrygnęła się ze strachem. Westchnął. -Chodź spać.
Nie ma co tu siedzieć, bo się tylko rozkleisz. Granger, jesteś stanowczo za
łagodna. Pamiętaj. Ja nigdy nie będę tym dobrym.
Mimo wszystko podeszła do niego powoli
i przytuliła. Był zaskoczony. Nie odwzajemnił tego gestu. Nie chciał, aby się
nad nim litowała. Oderwała się od niego i poszła do dormitorium. Tam zaczęła
śnić. Śnić o małym blond włosym chłopczyku, torturowanym przez ojca..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz