poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 16. Historia Dracona.

-Lucjuszu!
Przez dwór Malfoyów rozniósł się potężny krzyk Lorda Voldemorta wzywającego swojego sługę do siebie. Nie brzmiał na zbyt zadowolony. Wręcz przeciwnie, ociekał lekką irytacją. Czarny Pan nienawidził czekać.
-Panie, wołałeś? –odpowiedział na wezwanie Lucjusz Malfoy, kłaniając się nisko przed swoim panem. W jego ukłonie było widać ogromny szacunek, który mieszał się ze strachem. Lecz czy był ktoś, kto nie bał się JEGO gniewu?
-Tak, wejdź i usiądź, Lucjuszu. Musimy porozmawiać. Ach, chciałem tego uniknąć, ale nie mam wyboru. Nie, nie mam. Wiesz, że twój pan jest łaskawy, prawda? Łaskawy, ale za nielojalność się płaci. Wiesz o tym, Lucjuszu?
-T-tak wiem, panie. Czy stało się coś? –zapytał lekko drżącym, zachrypniętym głosem. Za wszelką cenę próbował uniknąć jego szkarłatnego spojrzenia.
-Odpowiedz mi: Kim dla ciebie jestem? Dla ciebie i twojej całej rodziny.
-Naszym najwspanialszym, największym, najłaskawszym panem..
Tom Riddle się uśmiechnął, błyskając czerwonymi oczami na swojego sługę. Bawiło go uniżanie się ludzi. Czuł ich strach, napawał się nim.
-Tak? A czujesz przede mną strach, Lucjuszu? Respekt? Posłuszeństwo? Jesteś w stanie poświęcić dla mnie wszystko?
-O-oczywiście panie. Narcyza także. My nigdy byśmy nie..
-A twój syn? Draco? –przerwał mu Voldemort. -Gdzie on jest?
-W Hogwarcie, tak jak mówiłem… On..
-Wykonuje tam polecenia dla mnie, prawda? Zbiera informacje dla swojego pana, aby w odpowiednim czasie mi je przekazać. Informacje na temat Harry’ego Pottera.
-Tak, na mój rozkaz… Sam go tam wysłałem, panie.
-Doprawdy? –na ustach Czarnego Pana wciąż błąkał się uśmiech. –Na twój rozkaz również poniża się, chodząc ze szlamą? I to nie byle jaką. Twoją przyszłą synową jest Hermiona Granger. –powiedział z drwiną.
Lucjusz spojrzał na niego zaskoczony.
-Ja.. nie. Ja nie wiedziałem. Skąd… On na pewno zbiera informacje o Potterze! Draco by nie zdradził nas. Ciebie by nie zdradził, panie. -opuścił głowę w geście szacunku. Nie chciał po sobie pokazać wściekłości, którą w tym momencie zaczął odczuwać. Czy to co mówił było prawdą!? Jego syn spotykał się ze szlamą Granger?!
-KŁAMIESZ! –Lucjusz aż się skulił, gdy usłyszał jego krzyk. -W twoich myślach widzę prawdę. Draco zdradził! Nie potrafiłeś zapanować nad swoim synem i pozwoliłeś, żeby okrył waszą rodzinę hańbą. Panna Parkinson opowiedziała mi z lojalnością każdy najmniejszy szczegół. Może wkrótce na obiadki zaczniecie przyjmować Pottera.- znowu cyniczny uśmiech wykrzywił jego twarz.- Ale… jestem łaskawy. Chłopak ma szansę na odkupienie. I ty również, Lucjuszu… Pozwolę, aby wasza rodzina znowu zyskała szacunek w moich oczach. Robię to tylko dlatego, że od tylu lat wiernie mi służycie. Oraz udostępniliście mi wasz piękny dom.
Oczywiście nie mieli innego wyboru, ale Lorda Voldemorta nie interesują takie rzeczy. Dla każdego z jego sprzymierzeńców powinna to być ogromna duma oraz radość.
-Co mam zrobić? –zapytał cicho blond włosy mężczyzna.
-Na początek chcę, żebyś dostał się do Hogwartu. Masz spotkać się z Draconem. Nie chcę, żeby mój śmierciożerca spotykał się z jakąś nędzną szlamą. Naucz syna pokory i opowiedz jaką szansę dostał od swojego pana. Chyba nie pozwolisz, aby jakiś smarkacz was hańbił?
-Oczywiście, że nie, panie. Ale co z informacjami, które zbiera?
Tym razem w oczach Voldemorta zabłysły iskierki gniewu. Nienawidził być okłamywany.
-Informacje?! Oboje wiemy, Lucjuszu, że Draco nie jest tam na twój rozkaz. Ale przekaż mu, że od teraz to będzie jego misją. Niech je zbiera, chcę wiedzieć wszystko co robi Potter. Co do dziewczyny… Wierzę w to, że tylko ją wykorzystuje. Nie interesuje mnie jednak jak ładna jest. Jej krew nadal pozostaje brudna. Porozmawiaj z nim, chyba, że wolisz aby twój ród był obrzucany błotem przez jakąś szlamę. Tak nisko upadłeś, Lucjuszu?
-Nie, nie oczywiście, że nie.
-Za jakiś czas wezwę Dracona do siebie, niech będzie gotowy. Zrozumiałeś?
-Tak jest, panie. Jak najszybciej zjawię się w zamku i poinformuję go. Ale.. nie łatwiej by to zrobić listownie, panie?
-Listownie? Uważasz, że Ministerstwo nie zwróciłoby uwagi na takie informacje? –syknął.
-Ja nie pomyślałem..
-Chociaż.. Dobrze, niech tak będzie. Poinformuj syna dodatkowo listownie, gdyby nie udało ci się z nim spotkać. Ale zrób to dopiero tego samego dnia, przed wejściem do Hogwartu. A teraz wyjdź stąd! Zejdź mi z oczu! Możesz jeszcze nakarmić jakimś mugolem Nagini. Albo sobą. Dla niej pewnie nie będzie większej różnicy.
Malfoy senior pokłonił się przed Voldemortem i wyszedł szybko z pomieszczenia. Miał wrażenie, że właśnie uniknął spotkania ze śmiercią.
*
Gdy Lucjusz Malfoy po pięciu minutach wszedł do ogromnej sypialni, którą dzielił ze swoją żoną nie wytrzymał i zaczął krzyczeć łapiąc ją boleśnie za ramiona. Był wściekły.
-Nasz głupi syn, sprowadzi na naszą rodzinę klęskę! Zabiję tego szczeniaka! Wiedziałem, że tak będzie!
Narcyza spojrzała zaniepokojona na męża. Była przyzwyczajona do brutalności z jego strony. Odkąd Draco ich opuścił, odczuwała ją coraz częściej.
-Proszę, puść mnie. Co się stało, Lucjuszu? Czego chciał od ciebie Czarny Pan?
-Nakazał mi włamać się do Hogwartu i porozmawiać z Draconem. Mam przekazać temu smarkaczowi informacje, że dostał szansę na przebaczenie. W tym także my. Nasz pan wie, że zdradził. Dowiedział się też, że Draco.. –słowa nie mogły przejść mu przez gardło.- spotyka się ze szlamą Granger. Jeżeli ten chłopak w końcu nie zmądrzeje i nie zacznie nas słuchać, to Czarny Pan pozabija naszą rodzinę!
Kobieta zakryła dłońmi usta z przerażenia. Nie mogła w to uwierzyć.
-To niemożliwe. –wymamrotała. - Draco? Z Granger? Nasz syn nie umawiałby się z tą dziewczyną! To musi być kłamstwo! –zaprzeczyła szybko patrząc błagalnie na męża. Ten uderzył ją w twarz ze złością.
-Czarny Pan się nie myli, Narcyzo. Twój syn musi w końcu wybrać po której stronie stoi!
-Draco nie jest niczemu winien! –próbowała bronić syna Narcyza z lekkim strachem przed ponownym uderzeniem.
-On nas zdradził, Narcyzo! Nas wszystkich! Jeszcze zabrakło, żeby zaprzyjaźnił się z Potterem. Chociaż nie… Chyba już upadł na dno prowadząc się ze szlamą!
-To nasz syn…- upierała się nadal kobieta ze łzami w oczach.
-NIE! On już nie jest moim synem!
Narcyza rozpłakała się. Jej rodzina się rozpadała w szybkim tempie. Najpierw Draco odszedł, a teraz Lucjusz nawet nie chce go znać. Co takiego ona zrobiła, że dzieje się to właśnie jej? Czy tak bardzo zawiniła tym, że chciała mieć szczęśliwe życie?

~~*~~

Draco Malfoy i Hermiona Granger. Te dwa imiona ciągle pojawiają się na ustach wszystkich uczniów w szkole. Nadal są obiektem niedowierzania, drwin, złości i zazdrości ale teraz również stanowią dla niektórych pewien wzór do naśladowania. Niektórzy uczniowie poczuli, jakby jakaś bariera została złamana. Często można było zauważyć, jak pojedynczy Ślizgoni zaczęli rozmawiać z Gryfonkami, lub na odwrót. Najbardziej zaskoczony był tym sam Draco. Mimo iż to on to zapoczątkował, to nie popierał tego. Nadal nie przepadał za Gryfonami. Nie mógł jednak tego powiedzieć wprost. W końcu jego „dziewczyna” była Gryfonką. Byli teraz najsłynniejszą parą w szkole. W sumie to nie przeszkadzałoby im to zbytnio gdyby… nią byli. Hermiona miała już powoli dosyć tego sztucznego związku. Takie udawanie powoli zaczęło ją po prostu niszczyć. Malfoy nie był jej, to było nie w porządku. To wszystko trwało już tydzień, a końca nie było widać.
-Kochanie, mogę z wami usiąść? –zapytał pewnego dnia Draco swojej „dziewczyny” przed eliksirami. Nie omieszkał oczywiście posłać jej drwiącego a zarazem rozbawionego uśmiechu. Bawiła go jej reakcja.
Spojrzała najpierw na niego zaskoczona. Dlaczego Malfoy chce z nimi siadać na jego ukochanych eliksirach? Przecież zawsze siedział z Zabinim i Nottem, bardzo dobrze się tam bawiąc. Snape nigdy nie zwracał im uwagi, więc mogli sobie rozmawiać do woli. Następnie  przeniosła spojrzenie na Harry’ego, który zrobił niezadowoloną minę, ale westchnął i spojrzał na nią wzrokiem typu: „no skoro musi..”.
-Jasne, siadaj. –powiedziała ze sztucznym uśmiechem. Naprawdę jej się nie podobało towarzystwo Ślizgona, gdy obok był Harry. Dobrze wiedziała jak jej przyjaciel na niego alergicznie reagował.
Draco wyszczerzył się radośnie siadając obok niej i rzucił Potterowi swój ulubiony, drwiący uśmieszek. Wręcz korzystał z tego, że może mu dopiec. Wolne miejsce, które wcześniej zajmował Weasley było idealną okazją do tego. Wieprzlej dostawał szału, Potter bardzo szybko się denerwował, a Granger… Od niej dało się wszystko zgapić. Jak mógł nie wykorzystać takiej okazji?
-Ja też się cieszę, Potter, że cię widzę. –powiedział ironicznie.
Harry westchnął, próbując nie pokazać swojej irytacji. Malfoy naprawdę działał mu na nerwy. Siedział już z nimi na prawie każdej lekcji, bardzo często również spędzał z nimi czas. Nie. Mimo tego, iż musiał przebywać w jego towarzystwie ani trochę go nie polubił. Hermiona mogła twierdzić inaczej, ale dla niego Malfoy nadal był dupkiem i świnią. Według niego wcale się nie zmienił i wiedział, że dla niego już nie ma szansy. Najgorsze było w tym wszystkim to, że Hermiona udawała zakochaną po uszy w tym oślizgłym Ślizgonie.
Ale czy na pewno Hermiona potrafiłaby tak dobrze udawać?
Trzymali się za ręce pod stołem na każdej lekcji. Przecież nikt wtedy na nich nie patrzył. Malfoy co chwile szeptał jej coś do ucha. Ona się uśmiechała, biła go w ramię. Jak prawdziwie zakochana para. Przecież Hermiona oblewała się soczystym rumieńcem prawie za każdym razem, kiedy ten kretyn coś do niej mówił! To wszystko mu się bardzo nie podobało. Harry się po prostu bał. Naprawdę się bał, że jego przyjaciółka nie jest tak dobrą aktorką.
*
-Grangeeer.. –Hermiona poczuła jak jej ucho łaskocze oddech blondyna siedzącego obok niej. Od jakiegoś czasu za każdym razem jej tak robił. Na pewno widział jak na jej karku pojawiają się wtedy dreszcze. Dla niego musiało być to ogromną uciechą.
-Czego chcesz? –próbowała odezwać się głosem niezbyt zaciekawionej osoby, ale jak zwykle jej to nie wyszło.
-Nudzi mi się. –jęknął. –Co robimy?
-Może w to nie uwierzysz, ale jesteśmy na lekcji. –syknęła. -Ale jak się tak bardzo nudzisz to możesz posłuchać i pisać notatki. Na pewno ci się przydadzą. Jak chcesz, będziemy mogli je później wspólnie pouzupełniać. –rzuciła drwiąco, na co on zrobił niedowierzającą minę.
-Żartujesz, prawda? Wymyśl coś innego, bo to nie przeszło.
Hermiona przewróciła oczami.
-Rozbierz się i rzeczy pilnuj.
-A popilnujesz ze mną? –ponownie jego cichy głos zabrzmiał blisko jej ucha, na co zarumieniła się jak piwonia. Draco roześmiał się pod nosem. Granger tak bardzo go bawiła.  
-Zapomnij!- warknęła, ale jej soczyste rumieńce ją zdradziły. Jeżeli chodziło o TE zawstydzające tematy, to nie była do nich przyzwyczajona, co Malfoy bardzo lubił wykorzystywać. Często ją wtedy zawstydzał i zbijał z tropu. Zachowywała się jak niewinna, mała dziewczynka.
-Skoro jesteśmy parą to możemy przecież robić inne rzeczy. –poruszył znacząco brwiami, przybierając na usta kpiący uśmiech obserwując swoją ulubioną reakcję.
-Zboczeniec! Nie ma mowy! Skup się na lekcji i daj mi spokój! -próbowała się pozbyć jego natręctwa. Nie miała zamiaru wyglądać jak burak na lekcji eliksirów.
Draco zaśmiał się głośno zwracając na siebie uwagę nauczyciela.
-Mówię mało interesująco, panie Malfoy? –zapytał Snape oschle.
-Ależ skąd, panie profesorze.
-A może panna Granger ma coś ciekawszego do powiedzenia? –nauczyciel spojrzał na Gryfonkę, na co ona opuściła w dół głowę i pokręciła nią przecząco. Nienawidzi być upominana przez nauczycieli.
-Nie.. –odparła cicho.
-Jeżeli macie zamiar… randkować –ostatnie słowo powiedział z pogardą. –to nie na mojej lekcji. Do roboty! Nawet Potter robi dzisiaj więcej!
Spojrzał na swojego „ulubieńca” podchodząc do jego kociołka. Jego usta wygięły się w pogardliwym uśmiechu.
-A niech to… Jednak nie robi więcej. –machnął różdżką, przez co zawartość kociołka Harry’ego wyparowała. –Znowu klapa, Potter.
Harry spojrzał na niego znienawidzonym spojrzeniem, ale Hermiona chwyciła go za rękę i ścisnęła.
-Nie rób tego. Pogorszysz tylko sprawę.
-Właśnie, Potter. Jak ty to robisz, że za każdym razem masz zero?- zapytał zaciekawiony Draco.
-Nie twoja sprawa, Malfoy. –warknął Gryfon.
-Może nie. Ale bawi mnie to.
Malfoy się roześmiał, a Harry ścisnął mocniej dłoń Hermiony. Ledwo się powstrzymywał, aby się na niego nie rzucić. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma w takim stanie.

~~*~~

Hermiona przeglądając swoje notatki stawała się coraz bardziej nerwowa. Przez cholernego Malfoya nie pamiętała nic z lekcji, jej notatki były chaotyczne i niepełne. Dla niej to była katastrofa. Zawsze polegała głównie na sobie. Nie zniży się do tego poziomu, aby prosić o nie kogoś innego! Tylko, że tak bardzo je potrzebowała. Niedługo Owutemy. Jak miała je zdać bez swoich notatek?! Tak po prostu nie mogło być dalej!
-Malfoy! –syknęła na transmutacji, gdy blondyn po raz kolejny postanowił jej trochę poprzeszkadzać. To było najciekawsze zajęcie na lekcji.
-Hm? –mruknął znudzony.
-Przestań to robić! –wybuchła patrząc na niego groźnie.
-Ale o co ci chodzi, Granger?- zapytał udając niewiniątko.
-Przestań się na mnie gapić i mnie zagadywać! Przez ciebie nie wiem nic z lekcji!
-Ale maleńka, ja ci nie zabraniam słuchać. –rzucił drwiąco, powodując u niej jeszcze większą złość.
-Nie, ale mi przeszkadzasz. Jak nie przestaniesz to od następnej lekcji wypad z mojej ławki!
-A pójdziemy wieczorem na spacer? –zapytał zmieniając temat. Hermiona wyglądała na zdezorientowaną. Szybko jednak się zreflektowała, widząc, że Ślizgon sobie nawet nie bierze na poważnie jej słów.
-Czy ty się w ogóle przejąłeś tym co do ciebie mówiłam?
-Niezbyt. –wykrzywił usta w uśmiechu. -To co z tym spacerem?
-Nigdzie nie idę. –warknęła.
-No cóż… w takim razie myślę, że ta lekcja będzie na OWTM-ach, a ty nie będziesz miała notatek.. –przesunął palcami po jej lokach.
Hermiona spojrzała na niego zabójczo, ale poddała się. Jeżeli to było jedyne wyjście, aby mieć spokój to mogła się poświęcić. Nauka była najważniejsza.
-Dobra, Malfoy. Pójdę z tobą na ten cholerny spacer.
Draco wyglądał na zadowolonego z siebie. Odwrócił się od niej i położył głowę na rękach, co oznaczało, że idzie spać.

~~*~~

O godzinie 20, Hermiona w końcu zgodziła się na obiecany spacer. Nie mogła zrozumieć dlaczego mu tak bardzo na tym zależało. Od jakiegoś czasu czuli, jak między nimi pojedyncze bariery pękały. Zaczęli przechadzać się po błoniach, trzymając za ręce. Między nimi trwała przyjemna cisza, zagłuszana tylko ich buzującymi w głowie myślami. Gryfonka postanowiła zacząć temat, który od pewnego czasu jej nie dawał spokoju. Pociągnęła blondyna na pobliską ławeczkę i zaczęła nieśmiało.
-Malfoy?
-Hmm?
Dobra. Jest oznaka, że słyszy, można  z nim pogadać.
-Ja nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam…
Chłopak nagle się ocknął i spojrzał na nią z niepokojem.
-Ale co? Z czym? O co chodzi, Granger?
-O ten nasz „związek”. On..
-Coś nie tak? Czegoś ci brakuje? –zapytał szybko. Wyglądał na bardzo przejętego. Hermiona zmarszczyła brwi.
-Nie. Jak może mi czegoś brakować, skoro tylko udajemy? –uśmiechnęła się krzywo.
-No tak. –zrobił zmieszaną minę.-To co jest?
-Po prostu mam już tego dosyć. Nie chcę już udawać. Czuję się jakbym wszystkich okłamywała. Nie czuję się z tym dobrze.
Blondyn zamyślił się.
-Chcesz już odegrać nasze zerwanie? –zapytał obojętnie.
-Nie, jeszcze nie. Poczekajmy z parę dni.. Ale tylko tyle. Nie więcej.
-Jak chcesz. –wzruszył ramionami.
Między nimi zaległa tym razem krępująca, nerwowa cisza. Obojgu nie podobało się, że w końcu będą musieli się „rozstać”. Oczywiście, nie powiedzą tego głośno. Wtedy by ich słabości wyszły na światło dzienne, a do tego nie mogli dopuścić. Przywiązali się do siebie na pewien sposób. Męczyło ich też to, co będzie potem.
-Malfoy, a jak będziemy się zachowywać po tym niby zerwaniu? –zaryzykowała pytaniem.
-A jak mamy się zachowywać?
-No wiesz… Zazwyczaj pary, które się rozchodzą nie odzywają się do siebie..
Spojrzał na nią z obojętną miną, lecz jego oczy przyglądały się jej badawczo.
-W sumie i tak ze sobą praktycznie nie rozmawialiśmy, nie?
-No nie.
-No to będzie tak jak zawsze. Przecież nie jesteśmy jak „inne pary”. –jego usta lekko się wygięły. –Będziemy zachowywać się normalnie. Normalnie jak na nas, oczywiście. Mam nawet pomysł, tylko nie wiem czy ci będzie pasował. Możemy powiedzieć, że tak naprawdę to był tylko zakład z Zabinim, że musimy wytrzymać ze sobą przez te dwa tygodnie. Tylko nie wiem, czy to dobre wyjście. Weasley i tak może się uczepić.
-Nie, jest ok. Już się nie przejmuję tym co powie. –uśmiechnęła się promiennie.
Draco odwzajemnił delikatnie uśmiech i z błyskiem w oku położył się głową na jej kolanach zamykając oczy. Dobrze wiedział, że patrzy na niego zdezorientowana, a na jej policzkach pojawiają się urocze rumieńce.
-Co ty robisz?
-Leżę. Nie widać? Granger, jesteś chyba ślepa. Wiesz, mugoli leczy ogulosta czy ktoś taki. Na wzrok. Powinnaś iść.
-Okulista, nie ogulosta. –zaśmiała się i spojrzała na niebo. Kochała nocny krajobraz. Wtedy wydawało się wszystko takie spokojne i piękne. Niekiedy wydawało się, że świat wtedy zasypia. Zamyśliła się znowu, przeszukując granatowe obłoki spojrzeniem.
-Na co tak patrzysz? –zaciekawił się blondyn, który od dłuższej chwili ją obserwował.
-Oglądam gwiazdy. Nie widać? –zapytała zadziornie.
Draco zmarszczył brwi, ignorując jej zaczepkę. Również spojrzał w górę.
-Jak możesz oglądać gwiazdy skoro niebo jest zachmurzone?
-Nie prawda! No zobacz! –pokazała ręką.
Malfoy znowu spojrzał w tamto miejsce. Ponownie to samo.
-No przed chwilą były! Naprawdę! Jak tylko tam patrzysz to przysłaniają je chmury!
Draco popatrzył na nią jak na wariatkę. Postanowił jednak popatrzeć trochę dłużej.
-Granger, jaja sobie robisz.
-No przyrzekam ci! –broniła się.
-Granger! Nie kuźluj! –powiedział chłopak takim śmiesznym głosem. Hermiona nie wytrzymała i się zaśmiała.
-Czego nie rób?
-Nie kuźluj! Tak przez jakiś czas mówiliśmy do siebie z Zabinim.
Pociągnął ją za włosy tak, żeby jej twarz znajdowała się nad jego twarzą. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Draco znowu zmarszczył brwi i zaczął poprawiać swoją blond grzywkę.
-Malfoy, czy ty się PRZEGLĄDASZ W MOICH OCZACH?!
-Świetne lusterko z nich, nie powiem, że nie!
Trzepnęła go lekko w platynowe włosy z lekkim rozbawieniem. Malfoy potrafił być czasami taki niewinny.  
-Jesteś okropny!
-Jak się ze mną całujesz, to nie narzekasz. –uśmiechnął się kpiąco, na co dziewczyna po raz kolejny się zarumieniła i zmieszała.
-Chodźmy już do zamku. Zimno się zrobiło. –powiedziała głośno.
Draco westchnął rozbawiony, jednak wstał i przyciągnął do siebie mocno. Najwyraźniej chciał, aby zrobiło się jej cieplej. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Czuła się źle, bo było jej tak dobrze, lecz nie powinno. Niedługo wszystko się skończy, a oni powrócą do normy. Tak bardzo jej serce bolało na tą myśl.
-Masz ochotę na drinka? –zapytał, gdy już znajdowali się w Pokoju Wspólnym.
-A nie masz wina? –zapytała zwijając się na kanapie.
-Nie. Ale zaraz mogę mieć.
Draco wyszedł na chwilę z pokoju. Przed nim pojawił się domowy skrzat. W życiu nie przywołałby go przy Granger. Nawet on słyszał o jej  sławnej WSZY. Poprosił go szybko o wino i po chwili wrócił z trunkiem do salonu. Usiedli naprzeciwko siebie. Dawno nie siedzieli w tym miejscu.
-Mogę cię o coś zapytać? –zapytała znienacka.
Draco przyjrzał jej się niepewnie.
-Byle o nic głupiego. Albo dobra, to lepiej nie pytaj.
-Mówię poważnie.. –spojrzała na niego z wyrzutem.
-No dobra, Granger. Strzelaj.
-Chciałam się zapytać o twoje wspomnienia..
Draconowi zrzedła mina. Od razu się skrzywił. Wiedział, że kiedyś go o to zapyta. Ale musi to być teraz? Odchrząknął:
-No dobra. To co chcesz wiedzieć? –zapytał z kamienną miną.
-Opowiedz coś o swoim życiu.
-To będzie trochę trwało, Granger, bo mam dosyć bujne życie rodzinne. –zażartował z kwaśną miną. Hermiona jednak się nie uśmiechnęła. Wyglądała bardzo poważnie.
-Mamy czas.. –powiedziała uparcie.
-Zgoda, skoro tak bardzo chcesz o tym słuchać. –westchnął. –Ale to nie jest szczęśliwa historyjka z dobrym zakończeniem. Tak w skrócie, bo całego życia nie mam, aby ci opowiedzieć. Już dość widziałaś osobiście. Jak zapewne udało ci się przekonać od małego dziecka mimo większości przekonań, byłem wychowywany dość rygorystycznie. Jasne, matka mnie rozpieszczała, miałem wszystko co chciałem, ale z ojcem było inaczej. Był okrutny i brutalny nie tylko dla mnie. Bił nas, gdy tylko coś mu nie pasowało. Chciał mnie wychować na bezwzględnego śmierciożercę, gnębiącego mugoli, wyzywającego od szlam. Miałem mordować i torturować. Mogłoby się wydawać, że odpowiada mi to. Kiedyś faktycznie o tym marzyłem. Lecz służba u Czarnego Pana nie okazała się być jednak taka piękna jak w moich wizjach. Chciałem od tego uciec, jednak było ciężko. Całe moje cholerne życie było beznadziejne. I co z tego, że dostawałem to czego chciałem? Myślisz, że to mogło wynagrodzić inne rzeczy? Już jako małe dziecko miałem ustaloną przyszłą żonę. Tak, Parkinson. Najgorszy wybór jaki mógł nastąpić, ale nie miałem tutaj wiele do gadania. Godziłem się przez te wszystkie lata, bo nie miałem wyboru. Uwierz mi, że jak wisi nad tobą klątwa Cruciatus nie jesteś w stanie się sprzeciwić. Moim zadaniem, które sam sobie narzuciłem była ochrona matki, jedynej kobiety którą jako tako kochałem. Nie potrafiłem kochać prawdziwie. Wykorzystywałem każdą dziewczynę z którą byłem. Mimo, że Czarnego Pana nie było, oni organizowali sobie takie spotkania. Uczyli nas zaklęć niewybaczalnych często próbowanych na sobie nawzajem. Albo na naszych zwierzątkach. Wyobrażasz sobie jak małe dziecko musi zabić swojego ulubionego przyjaciela chomiczka? No i przez te wszystkie lata musiałem gnębić ciebie, Pottera i Weasleya. Tego ostatniego i tak nie lubię więc bez różnicy. W szóstej klasie zostałem naznaczony Mrocznym Znakiem bez mojej zgody. Ojciec był bardzo dumny. Jego syn w końcu stał się jednym z nich! Pójdzie w jego ślady! No i dostałem misję. Zabicie Dumbledore’a. To było oczywiste, że Voldemort –jego głos lekko zadrżał, ale zacisnął pięści i kontynuował. - chciał mnie wykończyć. Sam nie potrafił go zabić i miał nadzieję, że mi się to uda? Na szczęście Dumbledore zaproponował mi opiekę. Zgodziłem się i nie żałuję. Także przed wyjazdem do Hogwartu się zbuntowałem i odszedłem z domu. Jednak wiem, że śmierciożercy skontaktują się ze mną niebawem. Przed Nim się nie da uciec. Za zdradę się płaci. Nie chciałem cię w to wciągać, Granger, ale kręcąc się blisko mnie również jesteś w niebezpieczeństwie. Prędzej czy później dojdzie do niego, że ze sobą „chodzimy”.
-Ale my przecież…
-A skąd on ma to wiedzieć? –przerwał jej ostro.-Jego to nie interesuje. Pansy powie wszystko mojemu ojcu i mimo to, że matka Blaise’a poświadczyła, że chcę się zbliżyć do ciebie, żeby zdobyć informacje o Potterze nie spodoba mu się to za bardzo. Dla nich zawsze zostaniesz… szlamą.
-Draco, ja.. –zaczęła niepewnie. Bała się. Wstrząsnęły nią te informacje. Wszystko co widziała w myślodsiewni było już wystarczająco okrutne. W jej oczach zaszkliły się łzy. Może i Malfoy miał trudny charakter, bywał naprawdę okropny, ale miał ciężką przeszłość. Nie spodziewała się, że się przed nią otworzy. Był bardzo zamknięty w sobie.
-Nie, Granger. Nie zbieram informacji o Potterze. –powiedział chłodno. Jego twarz jednak przyjęła łagodniejszy wyraz, gdy zobaczył, że Gryfonka wzdrygnęła się ze strachem. Westchnął. -Chodź spać. Nie ma co tu siedzieć, bo się tylko rozkleisz. Granger, jesteś stanowczo za łagodna. Pamiętaj. Ja nigdy nie będę tym dobrym.
Mimo wszystko podeszła do niego powoli i przytuliła. Był zaskoczony. Nie odwzajemnił tego gestu. Nie chciał, aby się nad nim litowała. Oderwała się od niego i poszła do dormitorium. Tam zaczęła śnić. Śnić o małym blond włosym chłopczyku, torturowanym przez ojca..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz