Zielona łąka a na niej piękna
kasztanowłosa dziewczyna. Z szerokim, radosnym uśmiechem przebiega bosymi
stopami pachnącą, przyozdobioną kwiatami trawę ruszając w stronę strumienia.
Uklękła na brzegu, mocząc palce w chłodnej wodzie. Rozejrzała się wokoło
wdychając powietrze i zauważyła jakiś kształt niedaleko od niej. Wstała i zza
krzaka zaczęła obserwować mężczyznę stojącego tyłem do niej. Miał włosy koloru
blond, wysoki z barczystymi ramionami. Zaczął się odwracać w jej kierunku, a
jej policzki nagle zaczęły przybierać różowy kolor. Spojrzał na nią błękitnymi
oczami przypominającymi stal i poruszył ustami wymawiając jakieś niezrozumiałe słowa.
-Granger, wstawaj! -Hermiona zdenerwowana podniosła głowę znad
poduszki.
Nad nią stał niechciany widok. Draco
Malfoy z kanapkami i herbatą. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że nadal
śni, bo Malfoy raczej nie należy do osób przynoszące śniadanie do łóżka.
-Czego chcesz, Malfoy?! Nie widzisz, że
śpię?! A ty mi przerwałeś taki piękny sen…
-A co ci się śniło? –westchnął z nikłym
zainteresowaniem.
Hermionie znów na policzki wkroczyły
rumieńce. Mężczyzna ze snu do złudzenia przypominał Ślizgona stojącego przed
nią.
-Nie twój interes. –warknęła w jego
kierunku.
-Granger, ja tu ci śniadanie przynoszę, a ty na mnie warczysz! Jedz i idziemy na dwór!
-Nigdzie nie idę! Wynoś się bo chcę
spać! –rzuciła w niego poduszką.
Draco zręcznie ją złapał.
-Nie ma mowy! Żadnego spania! Idziemy!
Hermiona wiedziała, że nie wygra. W
końcu to Draco Malfoy, a Malfoyowie dostają to czego chcą. Z niechęcią
spojrzała na swojego współlokatora. Chciała się odwrócić w drugą stronę, ale
Malfoy wskoczył bezczelnie na łóżko i położył się obok niej.
-To jak, księżniczko? Wstajesz, czy
porobimy coś innego? –uśmiechnął się łobuzersko.
Gryfonka prychnęła zirytowana. Mimo
wszystko w jej żołądku właśnie działa się wojna. Czy on nigdy nie przestanie w
niej wzbudzać tylu emocji?! Z niechęcią wstała z łóżka i spojrzała na niego
oburzona.
-Jesteś obrzydliwy, Malfoy.
-Mylisz „obrzydliwy” z „przystojny”,
kochanie. –również wstał z jej łóżka i ruszył do wyjścia. –Masz chwilę na ubranie i
zjedzenie. Za niedługo wrócę. Jak nadal będziesz spać to cię wyniosę razem z
łóżkiem. A wtedy wszyscy będą mogli podziwiać to seksowne wdzianko. –uśmiechnął
się cynicznie.
Hermiona spojrzała na swoje „seksowne
wdzianko”, czyli jej piżamkę w gwiazdki. Złapała zawstydzoną twarz w dłonie,
gdy tylko Ślizgon opuścił jej dormitorium.
Zawsze
mogło być gorzej. Mogła to być ta w pingwinki.
*
Po niecałej godzinie gotowi schodzili
krętymi schodami na błonia. Draco był w wyśmienitym humorze. Wręcz tryskał
energią. Tego samego nie można było powiedzieć o Hermionie. Była niezadowolona
i zirytowana. Miała dosyć tego, że muszą robić to co chciał Malfoy. Gdy się już
od niego uwolni, będzie najszczęśliwszą osobą na świecie.
-Merlinie, Granger jaka ty jesteś dziś
zmulona. –stwierdził zerkając kątem oka na nią.
Hermiona spojrzała na niego wciąż
zaspanymi oczami i ze złością powiedziała:
-Bo KTOŚ mi nie dał się wyspać, a
jakbyś chciał wiedzieć tym „ktosiem” był brzydki Ślizgon.
-Który Ślizgon jest brzydki?! To był
Crabbe, tak?! –udał oburzenie Draco. –Wyślę mu kwiaty w nagrodę!
-Nie! Gorzej! To był Malfoy! Jak
będziesz wysyłał kwiaty to nie musisz się fatygować, zwiędłe go zadowolą. Będą
takie same jak on.
To trwało zaledwie ułamek sekundy.
Draco rzucił się w jej kierunku, a ona pisnęła i zaczęła uciekać. W jednej
chwili się rozbudziła. Dotarło do niej, że właśnie lekko pojechała po nim. Hermiona
była szybka, ale Draco szybszy. Ich siły były przez jakiś czas wyrównane. Gdy
już ją złapał, przewrócił i usiadł na niej okrakiem, patrząc z wyższością.
-Zwiędłe, mówisz? –uśmiechnął się z
niebezpiecznym błyskiem w oku.
Gryfonka spojrzała na niego z
przerażeniem i zaczęła krzyczeć. Jej
krzyk przemienił się w histeryczny śmiech, gdy blondyn zaczął ją łaskotać.
Wiedziała, że nie przestanie. Torturowanie było jego pasją.
Ich gonitwę obserwowali Blaise Zabini
oraz Ginny Weasley. Parka siedziała obok siebie i z rozbawieniem przyglądała
się całemu zdarzeniu.
-Nie uważasz, że pasują do siebie?
–rozmarzyła się Ruda.
-Taa, ale Draco jest zbyt głupi, żeby
to pojąć. On nie wierzy w miłość, choć tak naprawdę sam sobie nie zdaje sprawy,
że wpadł po uszy.
-Hermiona tak samo. A mówią, że jest
najmądrzejszą czarownicą od czasów samej Ravenclaw.
-Niestety, miłość ludzi ogłupia.
–przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie.
~~*~~
-Proszę, to dla ciebie.
Brązowooka ze znudzeniem podniosła
wzrok znad książki i oniemiała. Patrzyła w osłupieniu na scenę przed nią
jeszcze przez parę sekund. Nie miała pewności, że to co się dzieje jest na
pewno prawdziwe.
-Co..? –Mianowicie przed nią stał Draco
Malfoy z KWIATAMI. -Co to jest?
-Kwiaty, Granger. Myślę, że do tego by
ci się nawet zielarstwo nie przydało. Sowa przysłała obiecane kwiaty za
obudzenie cię. Ale chyba się pomyliła bo nie są ZWIĘDŁE. A tak na marginesie
nie lubię ich, więc sobie weź. Może ci się spodobają.
Gryfonka siedziała teraz z całym
bukietem pachnących i kolorowych goździków w ramionach nadal oniemiała. Dobrze
wiedziała, że są dla niej, lecz Malfoy nie powie tego wprost. Jakby to
wyglądało, że Draco Malfoy daje Hermionie Granger kwiaty? Dla wszystkich byłoby
to normalne, zwłaszcza, że nadal udają parę, lecz dla nich było to bardzo
poniżające.
-To moje ulubione! Skąd wiedziałeś?
-Ja? Nie wiedziałem. Mówię przecież, że
to była ta ruda sowa! –wykrzywił usta w grymasie. -Ale sama ostatnio marudziłaś, że nie dostałaś ode
mnie żadnych kwiatów więc w końcu dostałaś te chwasty.
-Są piękne..-rozpływała się Hermiona.
Mówiła prawdę. Zakochała się w nich od razu.
-Co dziewczyny widzą w tych badylach?
–zapytał z westchnięciem.
Gryfonka wciągnęła zapach roślin,
zastanowiła się chwilę i odpowiedziała:
-Mi dają radość. Poczucie wiosny i
ciepła gdy ich zapach roznosi się po pokoju. No i oczywiście, gdy są
podarowane w prezencie, to jakieś pozytywne uczucia.
Spojrzała na niego zmieszana, gdy
zorientowała się, że przecież też je właśnie dostała w prezencie. Draco również
się speszył i odchrząknął.
-Dzisiaj sobie ode mnie odpoczniesz.
Idę do Zabiniego i nie wiem o której wrócę. Chcemy zrobić sobie męski wieczór.
-W porządku. Przecież nie musisz tłumaczyć
mi się ze swoich planów. Nie jesteś przecież moim chłopakiem ani nic w tym
stylu.
-Wiem. –powiedział szybko.
Rzeczywiście, wyglądało to jakby się tłumaczył. Od razu zbeształ się w myślach.
-Tylko tak mówię, jakbyś mnie szukała. A będziesz tęsknić? –zapytał z drwiącym
uśmiechem.
-Nie? –odpowiedziała zaskoczona.
-Ech, a miałem taką nadzieję. –powiedział
ironicznie i rozciągając się wyszedł z Pokoju Wspólnego. Hermiona pomodliła się
w duchu za to, że nie zauważył jak pochłaniała spojrzeniem jego rozciągające
się pod zieloną koszulką mięśnie.
~~*~~
-Widzisz, Harry? Malfoy nie jest taki
zły!
Harry miał już dosyć słuchania tego
samego: Malfoy, Malfoy, Malfoy! Ślizgon od zawsze zatruwał jego życie, ale
ostatnie dwa tygodnie były wyjątkowo męczące. Najgorsze jednak było to, że
Hermiona go CHWALIŁA. Wolał jak go wyzywała i obrażała. Wtedy przynajmniej było
normalnie.
-I nawet zdarza mu się czasem być
uroczym! Co jest strasznie dziwne. Mimo, że jestem jego dziewczyną to jednak
Malfoy! On i uroczy?! Miły to ciężkie do uwierzenia. A co dopiero uroczy?!
Przecież to od siebie tak różne…
-Hermiono! –przerwał jej zdenerwowany.-Ty
NIE JESTEŚ jego dziewczyną. Wy udajecie! Zapomniałaś?
-No oczywiście, że nie jestem!
–powiedziała obrażona.-A co niby powiedziałam, Harry?! Słuchasz ty mnie w
ogóle? Nie byłabym dziewczyną Malfoya, nawet gdybym miała zdać wszystkie
Owutemy na „Wybitny”. Wszystkie jego panienki są puste i głupie. Traktuje je
jak zabawki i…
-Hermiono! Proszę cię! –dziewczyna
spojrzała na niego pytająco.
-Co jest, Harry? Źle się czujesz? Boli
cię blizna?
-Nie! Mogłabyś przestać gadać tylko o
Malfoyu?
-Przecież ja nie mówię tylko o nim!
–obruszyła się.
-Mówisz! Zakochałaś się w nim, czy jak?
Mam dość! Nie dość, że muszę z nim spędzać czas, co mi całkowicie nie odpowiada,
to jeszcze o nim gadasz! Nie wierzę w to, że się zmienił, Hermiono. Nie podoba
mi się wasz żart, udawany związek czy jak to nazwać, ani to, że spędzasz z nim
czas. Ale to twoja decyzja. Akceptuję ją, mimo, że nie pochwalam. Jesteś dla
mnie jak siostra i chętnie bym temu dupkowi przyłożył.
Hermiona spojrzała na przyjaciela
skarcona. Czuła, że ma trochę racji.
-Harry, przepraszam! Obiecuję ci, że
zerwiemy niedługo!
-Nie zerwiecie, bo nie jesteście razem.
Zrobicie jakąś scenkę! –wybuchnął Potter. Był już teraz naprawdę wściekły. Nie
wierzył, że jego przyjaciółka, Hermiona Granger mogłaby podarować swoje dobre
serce takiej szumowinie jak Malfoy.
-No tak, tak właśnie o to mi chodzi!
Harry spojrzał na nią zmęczonym
wzrokiem. Naprawdę chciał w to wierzyć.
-Obiecujesz?
-Tak, Harry. Obiecuję.
-Zgoda. –westchnął próbując się
uspokoić.
-Jesteś na mnie zły? –zapytała cicho ze
zbolałą miną. Nie chciała się z nim kłócić. Zdawała sobie sprawę z tego, że ma
prawo być zły.
-Trochę. Ale przejdzie mi jak ten cały
koszmar się skończy. Błagam, niech to będzie szybko.
Gryfonka uśmiechnęła się blado i
chwyciła jego dłoń ściskając ją delikatnie. Za nic w świecie nie chciała
spojrzeć mu w oczy. Bała się tego, że może wyczytać z nich coś niepokojącego.
-Hermiona? Ty się w nim nie zakochałaś,
prawda?- zaryzykował z obawą.
-NIE! W ŻYCIU! Czy ty się dobrze
czujesz, Harry?! Draco Malfoy, jest pierwszy na liście chłopaków z którymi bym
nie chciała być. Nie jestem głupia! –zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała
przez okno. Po tych słowach czuła się naprawdę fatalnie. Miała wrażenie jakby
okłamywała samą siebie. Dobrze wiedziała, że Malfoy ma w sobie coś, co ją do
niego ciągnie.
-Odetchnąłem z ulgą. Chyba bym tego nie
przeżył… Wiesz, chciałbym się pogodzić z Ronem. Mimo, że to idiota, to brakuje
mi go. Jesteś moją przyjaciółką, ale on nim też jest. Był ze mną praktycznie od
samego początku.
-Mi też go brakuje. –przyznała.
–Brakuje mi czasu, gdy spędzaliśmy go w trójkę. Żartów Rona i jego marudzenia.
Ale nie wiem czy będę potrafiła mu wybaczyć. W każdym razie to nie ja powinnam
go przepraszać, bo nie mam za co.
-Wiem, nie oczekuję tego nawet od
ciebie. Może wszystko między naszą trójką się w końcu naprawi. Ale… nie
będziesz na mnie zła, jeżeli znów się z nim zaprzyjaźnię i będę czasami spędzał
czas?
-Oczywiście, że nie, głuptasie!
–przytuliła się do niego.
-Dzięki, Hermiono. –oparł swoją głowę o
jej. -Zagramy w Eksplodującego Durnia?
-Znowu chcesz przegrać, Potter?!
–uśmiechnęła się zadziornie.
-Zobaczymy, Granger!
Pokój Wspólny Gryffindoru wypełnił się
śmiechem dwójki przyjaciół. Nic nie miało prawa ich nigdy rozdzielić.
~~*~~
-…więc Zabini, powinieneś sobie znaleźć
dziewczynę! –oświadczył Draco Malfoy, kładąc rękę na ramieniu swojego
przyjaciela.
-Ty tak samo, Malfoy. Dziewczyna to
fantastyczna sprawa. Miłość, spędzanie wspólnego czasu, uczucia…
-Tyle, że ja ją mam, stary! –przerwał
mu blondyn.
-Zapytałeś Hermionę na poważnie?! –od
razu oprzytomniał z alkoholowego zamroczenia Blaise. Teraz patrzył na
przyjaciela w lekkim szoku. Nie spodziewał się tego.
-Eee, co? –Draco wyglądał jakby nagle
ogłupiał.
-No ty i Hermiona. –zdenerwował się
Zabini.- Jesteście razem już tak na
poważnie?
Draco potrzebował chwili żeby się
dowiedzieć o co chodzi przyjacielowi. Przypatrywał się mu jakiś czas, by
otworzyć szeroko oczy i w końcu wykrzyknąć z radością:
-Aaa! No… nie.
-To dlaczego mi tu robisz wykład o
byciu z dziewczyną, skoro sam jej nie masz? Mówisz tak o Hermionie jakbyście
byli razem..
-Szczerze to czasem zapominam o tym… Mimo,
że to Granger, udawany związek i te sprawy, to czuję się jak w prawdziwym.
Znaczy… Tak naprawdę nie wiem jak wygląda prawdziwy związek. Chyba nigdy w
takim nie byłem.
-Skoro tak się czujesz, to oznacza, że
chciałbyś z nią być! –ucieszył się Diabeł. –No w końcu! Myślałem, że już nie
zmądrzejesz.
-O czym ty gadasz?! Na głowę upadłeś?!
Nie chcę być w związku z Granger! Jak już zakończę to wszystko, to mam zamiar
sobie kogoś znaleźć i tobie też bym radził.
Blaise spojrzał na niego z irytacją i
pokręcił głową. Malfoy potrafił być naprawdę tępy i denerwujący. Niby nie był
już taki jak kiedyś, ale nadal nie potrafił się przyznać do tego, że Granger go
po prostu kręci.
-A wiesz chociaż, że Hermiona już robi
u ciebie za przecinek? „Granger to, Granger tamto..”. Serio się zastanów, czy
nic do niej nie czujesz, bo potem ktoś ci ją wyrwie sprzed nosa i ją stracisz.
-NIC DO NIEJ NIE CZUJĘ! Zresztą, Zabini..
Pamiętaj, że ja nie wierzę w nic takiego jak miłość. Uczucia dla mnie nie
wchodzą w grę. Ona jest inna. Chciałaby czegoś innego. A ja nie potrafiłbym jej
tego dać. Najlepiej będzie jak wszystko wróci do normy. Ten śmieszny żarcik o
naszym związku też był niewypałem. –powiedział obojętnie.
-Jak tam uważasz. –westchnął
zrezygnowany mulat i nalał następnego drinka. Te ich męskie wieczory stawały
się czasami po prostu dziwne, od kiedy w życiu Malfoya zaczęło się coś dziać.
Blaise opadł z powrotem na fotel i obserwował w ciszy podchodzącego do nich
Teodora Notta.
-Siema, chłopaki.
-Siema, Teo. Co tam?
-Słuchajcie, jest sprawa. –powiedział lekko
rozentuzjazmowany.-Podobno niezła jazda. Mój ojciec coś gadał, że Czarny Pan
się denerwuje o jakąś sprawę. Jest wściekły. I jest w twoim domu, Draco.
Podejrzewają cię o zdradę.
-Moim… domu? –blondyna przeszedł nieprzyjemny
dreszcz po karku, gdy pomyślał o swojej matce.
-Tak. Zabini, ty podobno też jesteś na
czarnej liście.
-Jak to?! Co ja niby zrobiłem? –zapytał
oburzony.
-A skąd mam to wiedzieć? -wzruszył
ramionami.- Ojciec mi wszystkiego nie mówi. Czarny Pan twierdzi, że to jeszcze
nie mój czas. Może uda mi się to odwlec. Póki co jeszcze jestem bezpieczny. Za
to twój tatuażyk Malfoy, do czegoś zobowiązuje. –wyszczerzył się i odszedł.
Blaise spojrzał na Draco z niechęcią,
próbując mu jakoś dodać otuchy. Dobrze wiedział o czym pomyślał Malfoy i
dlaczego zrobił się jeszcze bledszy niż był dotychczas.
-Nott to tchórz. Niby taki oddany, a
boi się nosić na przedramieniu Mroczny Znak. Matka powiedziała, że Czarny Pan
nie chce naznaczyć Notta, bo to idiota. Ale niedługo podobno ma nastąpić
naznaczanie. Parkinson aż orgazmu dostaje. Ciekawe jak to zrobią, skoro
jesteśmy w szkole.
-Voldemort ma swoje sposoby, uwierz.
Blaise wzdrygnął się lekko. Nie
spodziewał się, że jego przyjaciel użyje jego imienia.
-Przestań, Zabini. Nie bądź tchórzem. I
tak jesteśmy na jego czarnej liście, więc już teraz nic tego nie zmieni.
-Nie spodziewałem się, że będą mnie
podejrzewać. –mruknął.
-To pewnie dlatego, że wiedzą iż
trzymasz ze mną. Skoro ciebie podejrzewają, to ja już jestem
skazany.-powiedział oschle. Wydawał się na wypranego z emocji, ale w środku
toczył ogromną walkę.
-Chyba tak źle nie będzie, co? Myślisz,
że nas dopadnie?
-Nie wiem, Blaise. Tego nikt nie wie.
~~*~~
Draco wracał już w czasie ciszy nocnej
z Salonu Ślizgonów. Czuł się wyjątkowo paskudnie. Szumiało mu od namiaru
alkoholu oraz emocji. Wraz z Zabinim po prostu postanowili zaszaleć i nie
myśleć o nadchodzących chwilach. Liczyło się teraz. Dochodziła prawie 2 w nocy.
Przechodził właśnie przez czwarte piętro, gdy ktoś brutalnie złapał go za ramię
i wciągnął w pusty korytarz. Wyciągnął szybko różdżkę rzucając obronne zaklęcie,
lecz przeciwnik zgrabnie je odbił.
-Jak śmiesz atakować własnego ojca,
smarkaczu?!
Draco zamarł. Bardzo dobrze znał ten
głos.
-Co ty tutaj robisz? –zapytał ostro.
-Dostałem misję. Mam ci przekazać, że
niedługo zostaniesz wezwany do Czarnego Pana. Masz być gotowy na rozkaz i
zjawić się tam. Jeżeli tego nie zrobisz, ktoś się po ciebie zgłosi i poniesiesz
karę. Twoja matka płacze nocami! Czarny Pan nas pozabija, jeżeli nie zrobisz
tego co on chce! I jeszcze jedno synu. Masz zerwać kontakty z tą szlamą. Przez
ciebie nasz ród jest hańbiony! Jesteśmy pośmiewiskiem wśród szanowanych czarodziejów!
-Nie nazywaj jej szlamą! –warknął Draco.
Szybko tego pożałował. Złapał się za pulsujący policzek, patrząc z nienawiścią
na ojca.
-Czyżbyś stał się obrońcą szlam jak ten
Potter? Zrobiłeś się słaby? –zapytał drwiąco.
-Po prostu nie jestem tobą.
Ponownie nastąpił trzask i ledwie
słyszalny jęk bólu. Tak bardzo w tej chwili go nienawidził. Chciał mu oddać,
zrobić krzywdę tak, jak on to robił przez tyle lat.
-Jak śmiesz, gówniarzu?! Zrobisz to co
ci każę. Jeżeli Czarny Pan nie wybaczy ci twojej zdrady…
Usłyszeli głuche kroki. Ktoś zbliżał
się w ich kierunku najwidoczniej zbawiony
ich podniesionymi głosami.
-Bądź gotowy, synu. –syknął na odchodne
Lucjusz i zniknął w mroku.
Przed Draconem pojawił się Filch z
okrutnym uśmiechem. Na jego widok jednak mina mu zrzedła.
-Co ty tutaj robisz?
-Patroluję. –odpowiedział chłodno.
-Sam?
-Tak. Jakiś problem? –warknął.
Nie czekał jednak na odpowiedź. Ruszył
szybkim krokiem do Pokoju Wspólnego Prefektów Naczelnych. Musiał zacząć
działać. Gdy wszedł do pomieszczenia od razu skierował się do dormitorium. Na
jego biurku czekał na niego rodzinny puchacz. Podszedł do niego i odwiązał
przywiązany do jego nóżki list. Po przeczytaniu jego treści uderzył pięścią w
ścianę, czując jak jego kostki kruszeją.
-Sukinsyn..
~~*~~
-Granger, musimy pogadać! –wbiegł do
pokoju Gryfonki, oczywiście bez pukania i nie zwracając uwagi na to która
godzina. Był przerażony, wściekły, musiał coś zrobić i nie było teraz czasu na
uprzejmości.
Hermiona obudziła się przestraszona i
spojrzała zaspanym wzrokiem na zegarek. Widząc która godzina otworzyła szeroko
oczy i spojrzała na niego ze złością.
-A może byś się nauczył pukać? I
przychodzić o odpowiedniej godzinie? -warknęła w jego stronę.
-Nie czas teraz na takie kłótnie! To
ważne!
Gryfonka zmarszczyła brwi i przyjrzała
się chłopakowi. Wyglądał naprawdę okropnie. Nie miała pojęcia czy to przez
imprezowanie z Zabinim czy coś się po prostu stało.
-Co się stało? –zapytała jednak.
-Mój cholerny ojciec się stał! –krzyknął
i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Ale o co chodzi?! –zapytała dziewczyna
nadal nie rozumiejąc, lecz usiadła patrząc na niego z wyczekiwaniem.
-Jak wracałem od Zabiniego, spotkałem
ojca.
-TUTAJ?! W HOGWARCIE?! –zakryła usta
dłonią. –Jak się tutaj dostał?!
-Tak. Myślę, że Snape go jakoś wpuścił.
Albo Parkinson. Nie wiem!
-Ale czego chciał? –ponaglała go
dziewczyna. Lucjusz Malfoy w Hogwarcie wydawał się być naprawdę niebezpieczny.
Jeżeli coś kombinował trzeba było szybko wszcząć alarm.
-Porozmawiać ze mną. Jeżeli można to
nazwać rozmową.
Streścił wszystko dziewczynie w paru
zdaniach. Przysłuchiwała mu się z szeroko otwartymi ustami i oczami. Była
przerażona.
-A tutaj. –wyciągnął list od ojca. –dał
coś na potwierdzenie swoich słów.
Hermiona wzięła list do drżącej ręki i
zaczęła czytać.
„Synu,
Nie wiem, czy uda mi się z Tobą
spotkać, dlatego na wszelki wypadek wysyłam Ci ten list.
Dostałem misję, aby przekazać Ci od
Czarnego Pana, że nie podoba mu się Twoje zachowanie. Jesteś śmierciożercą,
zachowuj się jak on!
Mnie również się ono nie podoba.
Hańbisz nasz wielki Ród Malfoyów, zadając się z tą nędzną, nic nie wartą szlamą!
Nie pozwolę na to, abyśmy byli pośmiewiskiem wśród szanowanych czarodziejów przez
Twoje niedorzeczne zachcianki!
Granger ma się trzymać od Ciebie z
daleka. Nie ma prawa pokazywać się jako Twoja dziewczyna. Nie chcę jej widzieć
nawet jako Twoją dziwkę!
Hańba dla rodziny!
Jednak możesz ją wykorzystać w inny
sposób. Czarny Pan chce, abyś zbierał informacje o Potterze. Wszystko co dasz
radę. Każdy jego ruch. Granger może się do tego przydać.
Ważniejszą sprawą jest to, że nasz pan
chce się z Tobą zobaczyć..
Wie wszystko o Twojej zdradzie,
postanowił Ci wybaczyć i dać naszej rodzinie odkupienie. Wykazał się łaskawością i dał Ci ogromną szansę, więc postaraj się nic nie zniszczyć.
Przez tą Twoją „zdradę” w
niebezpieczeństwie jest też, Twoja matka! Chyba nie chcesz, aby coś jej się
stało, prawda?
Czekaj
na to, aż Cię wezwie, a następnie wróć
do naszego domu, bo właśnie tam rezyduje od dłuższego czasu.
Zrób to, czego od Ciebie oczekujemy,
Draco. Nie zawiedź nas.
Ojciec, Lucjusz
Malfoy”
-Noo… -zaczęła Hermiona nie za bardzo
wiedząc co ma powiedzieć. Treść listu ją poruszyła. Malfoy nadal był
śmierciożercą, miał zdobyć informacje o Harrym, trzymać się od niej z daleka i
czekać na dalsze rozkazy. Tego było dla niej za dużo.
-Granger, nie zrozum mnie źle.
–przerwał jej Draco. –Ale musimy to skończyć już rano. Boję się o matkę. Nie
mam zamiaru jej poświęcać, rozumiesz?
-Rozumiem, nie mam nic przeciwko. –powiedziała
cicho.
-Dziękuję. –szepnął. Był jej naprawdę
wdzięczny. Otworzył się przed nią, zdradził tyle sekretów. Powinni być wrogami,
lecz on teraz wydaje się przy niej taki słaby. Złapał się za głowę, walcząc z
nadmiarem negatywnej energii. Wszystko szło w bardzo złym kierunku. Jego
decyzje przynosiły naprawdę poważne rezultaty.
-Mam dosyć. –jęknął cicho.
-Wiem.. –odpowiedziała, poklepując go
po ramieniu. -Pójdziesz tam? Do niego?
-Nie wiem.. Nie chcę tego robić, ale
chyba będę musiał. Jak sama przeczytałaś, moja matka jest w niebezpieczeństwie.
Nie poświęcę jej, Granger. Może nie była idealna, ale była jedyną ważną osobą w
moim życiu.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka ze
smutkiem i współczuciem. Wiedziała, że stoi przed ciężkim wyborem. Nie
chciałaby znaleźć się na jego miejscu.
-Nie chcę być na jego cholernych
usługach! –krzyknął.
Hermiona przysunęła się do niego
ostrożnie. Objęła jego plecy czując, że pod jej dotykiem zaczyna się spinać. Po
chwili odwrócił się i przewrócił plecami na łóżko. Przygarnął ją do siebie mocno.
Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo potrzebował teraz bliskości drugiego
człowieka. Jej bliskości. Szatynka była zaskoczona, ale pozwoliła mu na to. Leżeli
tak nie odzywając się do siebie. Nie była to krępująca cisza. Miała przynieść
spokój i ukojenie. Po niedługim czasie chłopak zasnął. Wyglądał na spokojnego.
Hermiona nie chcąc go budzić pozwoliła, aby tej nocy został z nią. Odsunęła się
jednak od niego na bezpieczną odległość próbując zasnąć. Jego obecność wcale
jej tego nie ułatwiała.
~~*~~
-Malfoy, musimy wstać. Zaraz śniadanie.
–Draco obudził głos dziewczyny. Przetarł oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu zastanawiając
się co tutaj robi. Napłynęły do niego wspomnienia z nocy. Poczuł niebywałą
wdzięczność dla Gryfonki.
-Mogłaś mnie obudzić.. –mruknął.
-Nie, byłeś zmęczony. Nic się nie
stało. –uśmiechnęła się blado.
Oboje wstali i ogarnęli się niewiele do
siebie mówiąc. Oboje byli lekko przybici, nie wiedzieli co powiedzieć. Sytuacja
ich przytłaczała. Idąc na śniadanie Draco trochę się uspokoił i wróciła do
niego dawna energia.
-No, teraz czas na przedstawienie?
–zapytał chłodno. Jego mina wcale nie wyglądała na wesołą, z tego co zaraz ma
się wydarzyć. Hermiona westchnęła i pokiwała głową.
-Tak, jestem ciekawa co wszyscy na to
powiedzą…
-Nie myśl o tym, chodź. –pociągnął ją
lekko. Nie mógł tutaj dłużej czekać. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a
zrobiłby z siebie idiotę błagając o jeszcze parę dni.
Stanęli przed wrotami Wielkiej Sali.
Czuli się podobnie jak wtedy, gdy pierwszy raz wspólnie przed nimi stali.
Malfoy spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. W podkrążonych oczach jednak nie
było widać drwiny, ani nawet radości. Wiedział co trzeba zrobić. Oboje
odetchnęli głęboko i wkroczyli do pomieszczenia. Gdy weszli nikt już na nich
nawet nie patrzył. Minęły zaledwie dwa tygodnie, a wszyscy zdążyli przyzwyczaić
się do ich widoku. Draco wziął głęboki wdech i wykrzyknął:
-ZABINI!
Blaise spojrzał na niego pytającym
spojrzeniem znad stołu Slytherinu. Wyglądał na zdezorientowanego.
-Dzisiaj mijają dwa tygodnie! Czyli
wygraliśmy! Teraz już możesz oddać nam nasze dwie butelki whisky!
Cała szkoła patrzyła to na Zabiniego to
na Malfoya. Mulat zamrugał parę razy oczami próbując wyczytać z miny
przyjaciela o co chodzi. Draco patrzył na niego szyderczym uśmiechem, ale jego
oczy wyrażały niemalże prośbę.
-Tak jest! –zwrócił się do reszty
szkoły blondyn. -Mieliśmy zakład z Zabinim! Ja i Granger nie byliśmy razem!
Mieliśmy ze sobą wytrzymać bite dwa tygodnie jako para, zrobić tak, żeby
wszyscy nam uwierzyli i nie kłócić się. No i się udało! Także teraz już jest
koniec tej szopki. Zabini przegrał, a Draco Malfoy jest znów do wzięcia, drogie
panie. –uśmiechnął się szelmowsko.
Hermiona przybiła piątkę Malfoyowi i
ruszyła w kierunku stołu Gryffindoru, aby usiąść obok swoich przyjaciół. Harry
przywitał ją z szerokim, radosnym uśmiechem.
-No w końcu! –ucieszył się i przygarnął
do siebie w niedźwiedzi uścisk.
-Widzę, że się cieszysz? –odwzajemniła
delikatnie uśmiech.
-Mam ochotę zrobić imprezę! –wszyscy
wokoło się roześmiali.
Hermiona tylko poczuła chwilową pustkę
w sercu, która po sekundzie zapełniła się uczuciem lekkości i wolności. Teraz
mogło być już tak jak dawniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz