poniedziałek, 9 maja 2016

Rozdział 24. Misja

-Zaraz.. jak to „NAS” wzywa?!zdenerwował się Draco spoglądając na nią z wściekłością.
-No… -zawahała się Jessica. –Ciebie i mnie.
Blondyn momentalnie wstał ze swojego miejsca.
-Nie ma mowy! Nigdzie nie idę!
-Draco! Proszę cię! Spójrz na to tak, że przeżyjesz!
Chłopak roześmiał się nerwowo.
-No właśnie obawiam się, że jak tam pójdę to zginę!
-Nie zginiesz! Będziesz tam ze mną! –spojrzała na niego błagalnie.
-I to ma mnie niby pocieszyć? –zapytał ironicznie.
-Będąc ze mną nic ci nie zrobią! Zastanów się nad tym, proszę! Wiem, że wydaje ci się to absurdalne, ale uważam, że pójście tam jest lepszym sposobem na przeżycie. Ocalisz tym wiele osób.
Ślizgon zastanowił się. Czy powinien jej zaufać? Może cały czas kłamała? Chciała, aby tam poszedł żeby oddać go w ręce ojca? Właśnie stał przed trudnym wyborem. Nie ufał jej, choć wiedział, że może to być dla niego szansa, aby uchronić własne życie. Życie Granger.
Nie wierzę w to co teraz powiem…
-Dobra. –odpowiedział po chwili wahania.-Pójdę tam, ale i tak ci nie ufam. Jeżeli okaże się, że kłamałaś… To nie wiem jak to zrobię, ale cię zniszczę.
Jessica uśmiechnęła się z lekką drwiną.
-Szczerze powiedziawszy wątpię, abyś zdążył. Ale niech tak będzie. Jeżeli kłamię pozwolę ci się zabić dobrowolnie. Póki co nie masz innego wyboru jak mi zaufać i robić to, co nakażę. O dwudziestej drugiej staw się w lochach. Najlepiej przy wejściu do Pokoju Wspólnego. Ubierz się w czarną szatę z kapturem i przypilnuj, żeby nikt z nauczycieli cię nie zobaczył. Moglibyśmy mieć problem. I Malfoy… -powiedziała zanim wyszła. –Pamiętaj, że właśnie ratuję ci życie.
Draco Malfoy nie wyglądał wcale na przekonanego.

~~*~~

Czas do godziny dwudziestej drugiej mijał Draconowi bardzo powoli i mozolnie. Miał wrażenie, że się zatrzymał, lecz z jego biegiem zaczął się denerwować coraz bardziej. Już o dwudziestej zaczął kręcić się po Pokoju Wspólnym Prefektów Naczelnych. Mimo wszystko, mając w pamięci obietnice dziewczyny nie uśmiechało mu się stawić przed Lordem Voldemortem. Wiedział, że nic dobrego ta wyprawa może nie przynieść, a wręcz przeciwnie. Może stracić głowę, rękę... życie. Jego bezsensowna wędrówka po pokoju trwała dłuższy czas, gdyż miał cichą nadzieję, że ze swojego dormitorium wyjdzie Hermiona. Chciał popatrzeć na nią ostatni raz. Może nawet mógłby z nią porozmawiać. To wydawało się śmieszne. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek tak bardzo będzie chciał ją zobaczyć tak jak teraz. To było żałosne, a mimo wszystko tak ważne. Po niedługim czasie drzwi pokoju Gryfonki się otworzyły, jakby słysząc niemą prośbę chłopaka, ale nie wyszła z nich Hermiona lecz Ginny. Gdy go zobaczyła szybko podeszła do niego i zaczęła okładać małymi piąstkami.
-Dlaczego jej to robisz?!
Nie wiedział o co jej chodzi, ale domyślił się, że chodzi o Granger. A co on mógł jej robić? No tak, albo ranić, albo to co robił od niedawna –chronić. Jednak o tej drugiej opcji nikt nie wiedział, a zresztą nawet nie chciał wierzyć, więc w ich oczach i tak ją ranił.
-Ała! Weasley, ogarnij się! –przytrzymał jej ręce. –To jest dla jej dobra!
-Dobra?! Dobra?! Masz dziwne pojęcie o tym, Malfoy. Jak będzie tyle płakać to się rozchoruje! A jak będzie chora, to cię zniszczę! Zapamiętaj to sobie, blondasku!
-Spokojnie, wiewiórko. Tylko dlaczego ona płacze? –zapytał zdezorientowany. Czy to co powiedziała Riddle może być prawdą? Płakała, bo słyszała go z Natalie? Nie, to raczej nie było możliwe.
Ginny spojrzała na niego jak na idiotę, lecz po chwili przypomniała sobie, że Malfoy nie wie nic o uczuciu Hermiony do niego. Nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji rzuciła tylko najprostszą kobiecą odpowiedź:
-Bo może!
Zamaszystym krokiem odwróciła się wychodząc z pokoju i zostawiła Dracona ze swoimi niepoukładanymi myślami. Chłopak głęboko westchnął, odliczył do dziesięciu i zaryzykował śmiercią wejście do sypialni Gryfonki. Choćby miała go stamtąd natychmiast wyrzucić musiał zaryzykować. Nic mu nie zostało.
-Gran..Hermiona?
Brązowooka się wzdrygnęła usłyszawszy swoje imię i zobaczywszy kto wszedł do jej pokoju. Natychmiast jej ciało się spięło, a ona przybrała pozycję bojową szybko ocierając łzy.
-Wyjdź stąd.. –powiedziała słabo. W tym momencie naprawdę nie miała siły, aby się z nim kłócić. Poczuła jak głos jej się łamie.
-Nie. Daj mi chwilę. Nic nie mów.
Z ulgą zauważył, że go posłuchała. Podszedł do niej siadając na łóżku i przygarnął do siebie mocno przytulając. Twarz wtulił w jej brązowe włosy wdychając ich słodką woń, napawając się jej bliskością. Wpadał coraz mocniej. Z każdą chwilą czuł, że potrzebuje jej bardziej. Nigdy nie chciał być od nikogo uzależniony, a ona tak po prostu decydowała o wszystkim. Tak bardzo nieświadoma.
-Przepraszam.. –szepnął jej do ucha. Był tak bardzo zdesperowany, przestraszony. Chciał, żeby w tym momencie się wszystko zmieniło.
Hermiona odsunęła się od niego szybko i spojrzała prosto w jego oczy. Zaniepokoił ją. Malfoy prawie nigdy nie przepraszał, więc musiał być powód. Dodatkowo słyszała w jego głosie cień paniki i strachu.
-Malfoy, co ci jest?
-Ja… idę dzisiaj z Riddle do Voldemorta. Wezwał nas. Przyszedłem się pożegnać, gdybym nie wrócił. Granger, ja wiem, że jesteś wściekła. Nie wiem co się dzieje między nami. Po prostu.. nie chcę się kłócić, dobra? Ten jeden raz odpuśćmy.
Hermiona spojrzała na niego zrozpaczona. Nigdy nie widziała u niego takiego zachowania. Nie zachowywał się jak Malfoy. Był naprawdę przestraszony. Wyglądało jakby zależało mu bardzo mocno, aby nie byli pokłóceni. Czy był tego tak pewien, że nie wróci?
-Draco, nie idź tam! –rzuciła się w jego objęcia mocno do niego przylegając, jakby nie chciała puścić go już nigdy. Czuła, jakby go traciła. Lecz czy kiedykolwiek go miała?
-Muszę.. –Odsunął ją lekko od siebie, pocałował krótko zapamiętawszy smak jej ust i wyszedł. Po chwili jednak zawrócił.
-A i jeszcze jedno. Wybaczasz mi?
-Malfoy..
-Wybaczasz?
Zacisnęła mocno usta.
-Tak.
Na odchodne zostawił jej uroczy uśmiech przemieszany ze swoją ulubioną satysfakcją, który miała zapamiętać już zawsze.
*
Przed wyjściem na misję postanowił porozmawiać wcześniej z Blaise’em. Nie może przecież opuścić kumpla bez niczego, nawet jeżeli jest na niego obrażony. Może go wyzywać, nienawidzić, ale musiał go wysłuchać. Zabini dobrze postąpił nie stając po jego stronie. Wiedział to, choć nie chciał tego przyznać.
-Zabini! –Ryknął w Pokoju Wspólnym.
Mulat nie raczył nawet na niego spojrzeć.
-Zabini, do cholery! MUSIMY pogadać.
-Ja nic nie muszę! –odkrzyknął powracając do rozmowy z Nottem.
-Stary, proszę!
-No nie wierzę! Tego aż trzeba wysłuchać! Malfoy o coś prosi!
Draco się skrzywił, ale nic nie powiedział. Zabini wstał i zaprowadził blondyna do swojej sypialni.
-Ależ proszę, panie Malfoy. –nalał do szklanki trochę bursztynowego płynu. –Może pan opowiadać o co chodzi.
Draco posłał mu groźne spojrzenie. Zabini wprost nie potrafił się powstrzymać od drwiącego tonu głosu.
-Idę z Riddle do Voldemorta. –rzucił bez ogródek.
-ŻE CO?! –ciemnoskóremu z ust pociekło trochę whisky, co Draco przyjął z kpiącym uśmiechem. –ŻE GDZIE IDZIESZ?!
-Tam gdzie słyszałeś. Do Voldemorta.
-A-ale po co? –zapytał zdezorientowany chłopak.
-Dostała list, w którym jej kochany tatuś wzywa ją i mnie do siebie. Riddle ubłagała mnie żebym poszedł. Twierdzi, że nic mi się nie stanie.
-I ty jej ufasz? –zapytał z niedowierzaniem Blaise.
-Nie do końca. Jednak nie mam zbytniego wyboru. Czasami trzeba zaryzykować. Jeżeli nie przeżyje to zacznij się bać, bo jesteś następny. Słuchaj, Diable mam do ciebie jeszcze prośbę. Granger… jeżeli mi się coś stanie..
-Nie martw się, Draco. Hermionie nie zleci włos z głowy i będzie szczęśliwa. Dopilnuję tego.
Malfoy spojrzał na niego z wdzięcznością.
-Nie dopuść też do niej żadnego głupiego Weasleya. Stać ją na kogoś lepszego.
Blaise kiwnął głową. Zawarli  męskie porozumienie. Rozmawiali jeszcze przez jakąś chwilę, dopóki nie nadszedł umówiony czas spotkania. Zabini podszedł do niego i objął po przyjacielsku. Może i Malfoy zachowywał się jak idiota, ale mimo wszystko był jego przyjacielem.
-Trzymaj się, stary. Masz wrócić, bo osobiście będę musiał się narażać i po ciebie wyjść. A tego chyba nie chcesz?
Draco uśmiechnął się kpiąco.
-Ty, Zabini? Nie rozśmieszaj mnie. Jesteś Ślizgonem, nie nabierzesz mnie.
Akurat w tym samym momencie, gdy Draco wychodził z dormitorium Zabiniego, Jessica wychodziła ze swojej sypialni. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i skinęli głowami.
-Gotowy? –zapytała go.
-Nie. Tylko to nie jest ważne prawda?
Spojrzała na niego smutno i pokręciła głową. Wyprowadziła go z lochów rozglądając się niespokojnie wokół siebie. Draco myślał, że pójdą w stronę bramy Hogwartu, lecz ona skręciła w stronę Zakazanego Lasu. Zatrzymał się przed drzewami patrząc na nie nieufnie. Odkąd pamiętał, zawsze chciał omijać to miejsce jak największym łukiem.
-Po co mamy tam wchodzić? –zapytał oschle.
-Na terenach Hogwartu nie można się teleportować. Musimy więc wyjść poza nie. Masz inny pomysł?
Gdy nie uzyskała odpowiedzi, weszła pomiędzy gęstwinę. Wbiegł za nią nie chcąc zostawać w tyle. Nie wiedział ile szli. Wydawało mu się, że wieczność lecz ona w końcu przystanęła i wyciągnęła w jego kierunku rękę.
-Teleportujemy się pod bramę twojego domu.
-Super. –mruknął z ironią.- Marzyłem o tym od dawna. Kochany domek.
Draco przyjął niechętnie jej dłoń i poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Nastąpił głuchy huk i zniknęli z Zakazanego Lasu. Wylądowali za to przed bramą Dworu Malfoyów. Chłopak zerknął ponuro na rezydencję i podszedł do bramy.
-Podajcie swoje dane i cel wizyty. –usłyszeli szorstki głos.
Jessica tylko zdjęła z głowy kaptur.
-Och, panienka Riddle! Proszę wybaczyć te nieuprzejmości! Ale sama panienka rozumie! Ostrożność!
-W porządku, ale wpuść nas już. Ojciec nas oczekuje, a nie będziemy stać tutaj wiecznie.
Brama otworzyła się z głośnym skrzypnięciem. Ślizgoni przeszli przez nią ostrożnie i ruszyli długim, kamiennym chodnikiem prowadzącym do ciemnego budynku.
-Jestem we własnym domu, a traktują mnie jak przestępcę.
-I zdrajcę. –dodała złotowłosa obojętnie.
Weszli do długiego holu, przechodząc przez ogromne dębowe drzwi i stanęli przed jeszcze większymi wrotami do salonu. Jessica podniosła rękę i wrota się otworzyły. Wkroczyli do pomieszczenia. Na pierwszy rzut oka było bardzo przytulne i gustowne.
-Córko! Przybyłaś! –usłyszeli syczący głos spod kominka.
-Tak, ojcze.
Ku zdziwieniu Draco, Czarny Pan podszedł do nich i objął dziewczynę koślawo, co miało oznaczać najprawdopodobniej przytulenie.
-I przyprowadziłaś ze sobą młodego Malfoya! Niesamowite, Draco, nie sądziłem, że jeszcze cię zobaczę żywego! –uśmiechnął się Czarny Pan. –Już się bałem, że nas zdradziłeś.
Chłopak poczuł szurnięcie dziewczyny.
-N-nie, panie. Nigdy! –ukłonił się.
-A nie mówiłam ojcze, że go przekonam?
-Cudownie..  –Lord Voldemort zwrócił się z szerokim uśmiechem do córki.
-W jakiej sprawie nas wezwałeś?
-Mam dla was zadanie. Draco, twój ojciec wspominał już ci o tym. Ma to być dla ciebie szansa na odkupienie swoich win. Szansa, aby ponownie wejść z własną rodziną w moje łaski!
Malfoy starał się nie skrzywić. Opuścił tylko głowę.
-Tak, panie. Jakie to zadanie?
-Chcę, żebyście robili za moich szpiegów. Musicie obserwować Pottera i jego przyjaciół, a także ludzi, którzy mogą być powiązani z Zakonem Feniksa!
-Tak jest. –odpowiedzieli oboje.
-Jessico. Jesssstem dumny z tego, że zostałaś Ślizgonką! Dobrze cię tam traktują?
-Tak, ojcze.
-Moje nazwisko powinno dać ci szacunek w całej tej nędznej szkole. A Moran? Denerwuje cię?
Jessica przewróciła mimowolnie oczami.
-Nie. Jest… dziewczyną Dracona.
-Dobry wybór, chłopcze. Wspaniały. Z dobrego rodu oraz z czystą krwią. Nie to co twoja poprzednia pomyłka.. Szlama Granger, doprawdy?
Draco skrzywił się, a Jessica wysłała mu zaskoczone spojrzenie.
-To był tylko zakład z Zabinim, panie. –powiedział chłodno. –Blaise twierdził, że ona potrafiłaby.. oprzeć się mojemu urokowi.
-I stało się tak?
-Nie udało mi się dokończyć zakładu, gdyż kazałeś mi się od niej odsunąć.
Lordowi Voldemortowi zabłysły oczy.
-Tak, to prawda. Ale teraz.. Możesz spróbować wykorzystać jej przyjaźń z Potterem. I oświadcz również Zabiniemu, że jeżeli chce się do mnie przyłączyć niech da mi znak lojalności. Potrzebuję takich ludzi jak on.
-Dziękuję, panie. Tak zrobię.
-Możesz odejść, Malfoy do swojej starej komnaty, a ty Jessico zostań jeszcze ze mną i porozmawiaj.
-Dobrze.
Pokłonił się i wyszedł czując, jak napięcie z niego spływa. To było okropne przeżycie. Cały czas bał się, że Czarny Pan go zabije. Uzna za zdrajcę. Teraz zyskał trochę czasu. Lecz czy będzie uciekał wiecznie? W końcu i tak będzie zmuszony odpowiedzieć się po którejś ze stron. Chciał już wracać do Hogwartu. Nienawidził tego miejsca. Kojarzyło mu się z najgorszymi momentami w jego życiu. Modlił się tylko, aby nie spotkać ojca. Nie chciał go widzieć po śmierci matki. Nie, gdy ma go obwiniać o wszystko. Na całe szczęście jego modlitwy zostały wysłuchane, bo po niedługiej chwili dołączyła do niego Jessica.
-Zmywamy się stąd. –mruknęła.
Draconowi nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Szybko znaleźli się za bramą posiadłości, a następnie w Zakazanym Lesie. W równie szybkim tempie dotarli do zamku, a po chwili byli już w swoich dormitoriach. Draco postanowił jeszcze zajrzeć do swojej współlokatorki ciesząc się, że udało mu się wrócić. Wszedł po cichu do jej pokoju i podszedł do łóżka. Spała, ale nie śniło jej się nic przyjemnego. Uklęknął przy jej łóżku i pogłaskał po policzku. Dziewczyna momentalnie uspokoiła się. Ślizgon uśmiechnął się, pocałował ją w czoło i poszedł do siebie. Zdzielił się w myślach za to, że zaczął zachowywać się jak mięczak. Od kiedy to on się robił taki troskliwy? Stanowczo źle to na niego wpływało.
Długo rozmyślał w nocy nad zleconą misją. To oczywiste, że jej nie wykona. Może nie przepadać za Potterem, ale są po tej samej stronie. Postanowił w końcu, że powie o wszystkim Granger, a ta przekaże to Potterowi. W końcu musiał się odpowiedzieć po jakiejś stronie. Postanowił zrobić to już wtedy, gdy Dumbledore zaproponował mu pomoc.

~~*~~

Hermiona miała okropne sny w których widziała śmierć Dracona z rąk Voldemorta. Gdy się obudziła szybko wstała i wybiegła z sypialni wpadając do dormitorium chłopaka. Ucieszyła się, gdy zobaczyła go śpiącego we własnym łóżku. Ulga zalała jej ciało. Nie zastanawiając się dłużej rzuciła się na niego. Blondyn przestraszony nagłym atakiem szybko się podniósł do pozycji siedzącej. Zobaczywszy uśmiechniętą Gryfonkę w swoim łóżku szybko oprzytomniał.
-Malfoy! Ty żyjesz! –uścisnęła go mocno.
-Tak, żyję, ale jak będziesz mnie tak dusiła to nie wiem czy pożyję długo. –powiedział drwiąco.
Dziewczyna go natychmiastowo puściła opanowując się i oddalając na bezpieczną odległość. Rumieńce wpełzły na jej policzki.
-A powiesz mi czego ON od ciebie chciał?
-A co będę z tego miał? –zapytał z błyskiem w oku.
Hermiona zmarszczyła brwi ze złości.
-Łaski bez! –chciała wstać, ale Draco złapał ją za rękę.
-Dobra, powiem ci, ale nie unoś się zanim nie skończę. Zgoda?
-Zgoda. –powiedziała niepewnie.
-Voldemort chce, żebyśmy wraz z Riddle robili za jego szpiegów. Mamy śledzić Pottera i jego przyjaciół oraz podejrzanych, którzy mogą należeć do Zakonu Feniksa. –powiedział obojętnie.
-I zrobisz to? –zapytała cicho.
-Zgłupiałaś, Granger? Właśnie ci powiedziałem, jakie on ma plany i co mam robić, a miałbym was śledzić? A niby taka mądra jesteś. –zironizował.
-A Jess? –zignorowała jego zaczepkę.
-Nie wiem. Mówiła, że też jest po naszej stronie, ale ja tam jej nie ufam. Jak chcesz mogę z nią pogadać, choć wątpię czy powie prawdę. –wzruszył ramionami.
-Nie. –powiedziała ostro.-Niech Harry to zrobi.
-Potter? A czemu on? –zapytał szczerze zaskoczony.
-Bo tak będzie najlepiej. –zrobiła zawziętą minę.
Draco nie drążył tematu. Postanowił więc go zmienić. Na jego usta wpłynął szeroki, sarkastyczny uśmiech.
-Skoro ci powiedziałem o jego planach to chyba powinnaś mi podziękować?
-Zapomnij, Malfoy. Powiedziałeś, że nie będziesz chciał nic w zamian.
-Tego nie powiedziałem. –uśmiechnął się cwanie. –Skoro już się na mnie dzisiaj tak rzuciłaś, to możemy kontynuować..
Hermiona spłoniła się bardziej.
-Nie ma mowy! Nadal się do ciebie nie odzywam!
-Nie prawda! W nocy mi wybaczyłaś! Czyżby krótka pamięć?
-Nie prawda. –syknęła.
-Prawda.
-Nie!
-Tak!
-Dziwisz się? –powiedziała drwiąco.-Tak dramatyzowałeś, że nie miałam wyboru. "Wybaczysz mi? Nie chcę się kłócić, więc ten jeden raz mi wybacz!”
Chłopak uniósł wysoko brew i prychnął.
-Nie dodawaj już sobie, dobra?! Nic takiego nie mówiłem. Zresztą ty nie byłaś lepsza. „Draco, nie idź tam!”. Myślałem, że mnie przywiążesz do tego łóżka.
Hermiona nie odpyskowała, bo Ślizgon zdążył jej zatkać usta pocałunkiem. Położył delikatnie na materacu przygniatając swoim ciałem. Już od długiego czasu nie całowali się tak zachłannie. Pierwszy raz ogarnęła go myśl, że mógłby tak codziennie. Tylko z nią. Oderwał się od niej niechętnie. Jego myśli znowu zaczęły płynąć zbyt beztrosko.
-Słuchaj, Granger. Wiem, że bardzo cię to zasmuci, ale nie możemy się zbyt często pokazywać razem. Nie żeby mnie to interesowało, ale jest sporo śmierciożerców, którzy chętnie na mnie naskarżą.
-W tym twoja dziewczyna? –zapytała z przekąsem.
-Tak, w tym też ona. –spojrzał w jej czekoladowe oczy. Uwielbiał patrzeć w jej oczy.
-Nie potrafisz nad nią zapanować, Malfoy? Zawsze możesz się wybronić, że zbierasz informacje o Zakonie i Harrym. –uśmiechnęła się kwaśno. –Ale myślę, że bardziej obawiasz się jej  niż tego, że ktoś na ciebie naskarży. Ale nie martw się. Będę się trzymała tak daleko, żeby nie wzbudzić podejrzeń. –poklepała go po barku i ruszyła do wyjścia.
-Zaczekaj! Pójdziemy razem na śniadanie?
-Czy ty przed chwilą nie mówiłeś, że nie możemy się razem pokazywać? –uniosła brwi i oparła się o futrynę drzwi.
-Mówiłem. Ale za to ty częściej możesz pokazywać mi się TAK. –jego oczy zapłonęły, a usta wykrzywił drwiący uśmiech.
Hermiona spojrzała na swoje ubranie. Kusa koszulka nocna… Jej policzki natychmiastowo zrobiły się czerwone i szybko opuściła jego sypialnię odprowadzona głośnym śmiechem.
Ech, typowe. Malfoy i jego świńskie żarciki. Ciekawe co by Moran powiedziała…

~~*~~

Po niecałej godzinie wyszli ramię w ramię przez tajne wyjście z pokoju. Czuli lekką ulgę móc ze sobą rozmawiać na spokojnie. Musieli przyznać, że czas, gdy na siebie warczeli był trochę męczący. Idąc wzdłuż korytarza, mijając zakręt spotkali się twarzą w twarz z Natalie. Spojrzała na Dracona wściekła. Hermiona postanowiła szybko się ulotnić zanim wpadnie w piekło, więc prędko ją ominęła.
-Pójdę już sama. –powiedziała na odchodne i została odprowadzona wzrokiem przerażonego blondyna.
-Zaraz, zaraz Granger! –zawołała do niej Moran. –Chyba musimy porozmawiać.
-Nic nie musimy, Moran. Nie jestem twoją własnością. –pomachała jej wesoło, a jeszcze weselej do Dracona poruszając ustami układającymi się w słowa „powodzenia”.
Malfoy spojrzał z paniką na swoją dziewczynę czekając na wybuch, który nastąpił po paru sekundach.
-CO TY Z NIĄ TU ROBIŁEŚ?! –Hermiona zdążyła jeszcze usłyszeć jej krzyk.
-Szliśmy na śniadanie, spokojnie Natt!
-NIE BĘDĘ SPOKOJNA, GDY MÓJ CHŁOPAK MNIE ZDRADZA! I TO ZE SZLAMĄ!
-Nie zdradziłbym cię i dobrze o tym wiesz, że zależy mi tylko na tobie!
-TO DLACZEGO Z NIĄ SZEDŁEŚ?! MYŚLAŁAM, ŻE ZE SOBĄ NIE GADACIE!
-DOSTAŁEM MISJĘ! –zmienił temat. Jego dziewczyna tak bardzo kochała Voldemorta, że wiedział iż odpuści z krzykami.
-M-misję? Jaką?
-Od Czarnego Pana. Mam śledzić Pottera i jego znajomych, a Granger do nich należy. Nie uważasz, że dobrze wzbudzić jej zaufanie, aby nasz pan był zadowolony?
Dziewczyna kiwnęła głową.
-Tak, tylko… Ona jest szlamą. Nie chcę żebyś musiał zniżać się tak bardzo. Draco, nie zdradziłabyś mnie, prawda? –zapytała cicho.
-Oczywiście że nie, kotku. –objął ją ramieniem. –Granger nic dla mnie nie znaczy. Po prostu chcę ponownie wkupić się w łaski Czarnego Pana.
Ślizgonka przytaknęła i wtuliła się w niego, pozwalając, aby zaprowadził ją do Wielkiej Sali. Gdy weszli, Hermiona na nich spojrzała i z niezadowoleniem zobaczyła, że się pogodzili. Nie podobało jej się to. Moran była okropna. Jakby nie patrzeć do Malfoya pasowała idealnie. Skoro on chciał mieć taką dziewczynę jak ona, to niech ma. Ona też powinna zacząć układać sobie życie. Potwierdziło się to, że Malfoy nie jest dla niej. Też powinna sobie kogoś znaleźć. Kogoś bardziej wartościowego od niego. Podeszła więc do stołu Slytherinu kołysząc biodrami. Zasłoniła oczy siedzącemu do niej tyłem Teodorowi.
-Zagnij kto? –zapytała najsłodszym głosem jakim potrafiła.
-Najładniejsza dziewczyna w Hogwarcie? –zapytał z uśmiechem.
-Zgadłeś! –zaśmiała się.
-A co by księżniczka chciała? –zapytał, wciągając ją na swoje kolana.
-Stęskniłam się! Nie cieszysz się?– zrobiła smutną minkę.
-Bardzo się cieszę! To może zechcesz skoczyć ze mną na RANDKĘ do Hogsmeade i może jakiś spacer? –spojrzał na nią błagalnie. Patrzyła przez chwilę w jego ciemne oczy. Były naprawdę piękne. Tak inne od oczu Malfoya.
-Jasne, czemu nie. Przyjdź po mnie po zajęciach. –ucałowała go w policzek i odbiegła do przyjaciół.
-Myślałam, że mierzysz wyżej, Nott. –odezwała się Natalie.
-W jakim sensie, Moran? –zapytał z fałszywym zainteresowaniem.
-Nie wiedziałam, że gustujesz w szlamach i dziwkach.
-Nie mierz wszystkich swoją miarą. –uśmiechnął się.
-Draco! Możesz mu coś powiedzieć?! –zapytała oburzona swojego chłopaka.
-Co? –Draco się otrząsnął. Myślami był przy JEGO Gryfonce idącej z Nottem na randkę. Czy to miało być prawdą?
-Nott mnie obraża! –krzyknęła ze złością.
-Taa? –znowu się zamyślił co zdenerwowało Natalie.
-Draco? Draco! O czym myślisz?!
-O niczym. Przepraszam. Nott, mógłbyś z łaski swojej nie obrażać mojej dziewczyny? –zapytał szorstko, lecz bez większego entuzjazmu.
-To niech ona nie obraża mojej.
Draco uniósł wysoko brwi.
-Twojej? Przecież nie chodzisz z Granger.
-Może dzisiaj się to zmieni. –uśmiechnął się i wyszedł.
Malfoy zacisnął ręce w pięści. Nie potrafił znieść nawet takiej myśli.

~~*~~

-Dziewczyny! W co ja mam się ubrać?!
W dormitorium Hermiony odbywał się istny harmider. Naprawdę przejęła się tym, że ma spotkać się dzisiaj z Teodorem, jak to podkreślił na randce. Dawno na żadnej nie była. Postanowiła jednak ułożyć swoje życie, a Teo był do tego świetnym kandydatem. Pomagała jej Ginny, oraz Jessica, z którą zaczęły się do siebie zbliżać. Dziewczyny postanowiły dać jej szansę.
-Nie panikuj Herm, zaraz coś wymyślimy. Nott będzie oczarowany. –stwierdziła Ginny, przerzucając jej ubrania.
-Jesteś pewna, że chcesz iść z nim na randkę? –zapytała ją Jess z przekąsem. Wcale jej nie przekonywał.
-Tak. Nie mogę żyć z myślą o Malfoyu do końca życia! To co było kiedykolwiek między nami nie powinno nawet zaistnieć. Ja.. nie powinnam czuć tego co czuję. Dlatego chcę, aby to był Teodor.
-Jess, a wiesz może czy Nott należy do śmierciożerców? –zapytała ją Ruda.
-Malfoy mówił, że zdrajca. Jego rodzice są nimi. Dlatego dziwię ci się Hermiono, że z nim wychodzisz. A ty Ginny, zostajesz w zamku?
-Nie. Idę z Blaisem na kawę. A ty, Jess? Idziesz gdzieś?
-Nie.. Nikt mnie nie chce. –uśmiechnęła się blado.
-Żartujesz?! Jesteś jedną z ładniejszych dziewczyn w szkole! Nie widzisz jak te wszystkie orangutany się za tobą ślinią?! –zapytała z niedowierzaniem.
Jessica roześmiała się, ale odpowiedziała już poważnie:
-Może i tak, ale nikt taki mnie nie interesuje. Po prostu nie mają w sobie „tego czegoś”.
Ginny przyjrzała się jej badawczo.
-Ty się w kimś zakochałaś!
-Nie prawda! –próbowała zaprzeczyć, ale rumieńce ją zdradziły.
-Prawda! Gadaj kto to!
-Nie chcę!
Hermiona podejrzewała w kim mogła się zakochać Ślizgonka, ale nie chciała tego mówić głośno. Jak będzie czuła taką potrzebę to sama powie. Przewróciła oczami.
-Ginn, daj jej spokój. Jak będzie chciała to nam powie.
Jess posłała jej wdzięczne spojrzenie i pokiwała głową na potwierdzenie.
-A może chcesz iść z nami?
-Nie, dzięki Ginny. Blaise’owi niezbyt by się to spodobało. –uśmiechnęła się.
*
Gdy przyjaciółki Jessiki (tak, ma nadzieję, że może już je tak nazywać) poszły na randki ze swoimi chłopakami, czy jeszcze nie do końca chłopakami, ona została sama. Postanowiła, że pooddycha chłodnym powietrzem, więc ubrała się ciepło i wyszła na błonia. Usiadła nad brzegiem jeziora wpatrując się jego toń. Naprawdę polubiła Hogwart. Wydawał się pięknym miejscem.
-Nad czym tak rozmyślasz?
Usłyszała głos na którego dźwięk jej serce zaczęło tańczyć w piersi najtrudniejsze tańce świata.
-Ooo, cześć Harry! Nad niczym ciekawym… przyszłam tu bo się nudziłam.
-A gdzie dziewczyny? –usiadł obok Ślizgonki.
-Poszły na randki. Więc zostałam sama. –uśmiechnęła się blado.
-A nie jest ci zimno?
-Troszkę, ale wole tutaj posiedzieć niż sama w lochach..
-Skoro nikogo nie ma to może my też się wybierzemy do Hogsmeade? Na jakąś herbatę czy coś?
-Z-zapraszasz mnie na spotkanie? –zarumieniła się.
-No pewnie! Jeszcze mi tu zamarzniesz!
Odwiązał swój szalik i zawiązał na szyi dziewczyny.
-Ładnie ci w kolorach Gryffindoru, –uśmiechnął się do niej.
-A wiesz, że Tiara chciała mnie do was przydzielić?
-Naprawdę? –zdziwił się.
-Tak! –zaśmiała się widząc jego minę.
Po drodze rozmawiali ze sobą o wszystkim. O meczach, balach, muzyce, znajomych, szkole, aż dotarli do wioski. Harry przypomniał sobie, gdy szedł na pierwszą randkę z Cho. Nie mieli zbyt dużo wspólnych tematów. Chang była zupełnym przeciwieństwem Riddle. Ślizgonka była bardzo rozmowna i zawsze miała coś do powiedzenia.
-Chodźmy może tutaj? Dopiero otworzyli ten lokal. –wskazał palcem na budynek.
Weszli do środka. Było to ładne miejsce, nie tak przesłodzone jak u pani Puddifoot. Usiedli przy stoliku niedaleko kominka, zamawiając sobie po filiżance herbaty.
-Harry, chciałabym ci o czymś powiedzieć. –zaczęła nieśmiało.
-Tak? Śmiało! –zachęcił ją.
-Dzisiaj w nocy spotkałam się wraz z Malfoyem z moim ojcem. –wyszeptała.
-Że co?! –upuścił z brzdękiem filiżankę na talerzyk.
-Przestań krzyczeć i poczekaj aż wszystko ci wyjaśnię. Miał dla nas misję.
-To Malfoy nadal mu służy? Wiedziałem! Hermiona mówiła, że jest pewna, że nie jest śmierciożercą. Myliła się. –chciał wstać, ale dziewczyna spojrzała na niego błagalnie.
-To nie tak. Poprosiłam go żeby ze mną poszedł. Chciałam go chronić. Przed moim ojcem nie da się tak po prostu uciec. Zabiłby go za zdradę.
-A więc? –dopytywał się. –Co to za misja?
-Chce, żebyśmy was śledzili. Z tego co wiem, Draco powiedział już o tym Hermionie, a ja mówię tobie. Nie zrobimy tego. Nie martw się. Nie potrafiłabym..
Harry chwycił jej ciepłą dłoń. Nie potrzebował wiedzieć nic więcej. Skoro Hermiona wie o tym, a Jessica mówi o tym wszystkim… Jej wrogowi. Zresztą, nie chciał żeby myślała o nim w taki sposób, że chce zdobyć od niej tylko informacje na temat jej ojca. Interesowała go ona. Nie jako córka Voldemorta. Jako Jessica.
-W porządku. –powiedział cicho i uśmiechnął się do niej. Jessica spojrzała na niego zarumieniona, ale i zaskoczona. Odwzajemniła uśmiech. Był taki kochany.
Gdy wyszli z herbaciarni, chwycił ponownie jej dłoń splatając swoje palce z jej. Poczuła jak jej serce zamiera, lecz ścisnęła mocniej jego rękę. Czuła się  naprawdę szczęśliwa.

~~*~~

-Czego się napijesz? –zapytał Teo.
-Wina skrzatów, proszę! –wykrzyknęła radośnie Hermiona.
-Najlepsze wino skrzatów jakie macie, dla tej pani proszę, oraz Ognistą dla mnie! –zawołał do barmana Nott.
Hermiona uwielbiała spędzać czas z Teodorem. Zawsze miała wrażenie, że ją rozumie, jest dla niej wspaniałym przyjacielem ale innym niż Harry i Ron. Oni byli jak bracia, a Teo jak.. chłopak. Można powiedzieć, że należał do jej ideałów. I z wyglądu i z charakteru. Dlatego tak bardzo chciała go poznać.
-A co myślisz o nowej dziewczynie Malfoya? –zapytała go zainteresowana.
-To ona jest dziewczyną? –otworzył szeroko oczy udając zdziwienie.
Zdzieliła go ręką w ramię, ale zaśmiała się.
-Jest fałszywa i służy Czarnemu Panu. Nie chciałbym z nią być, nawet jeżeli miałbym być bogatszy niż teraz. –stwierdził Teodor obojętnie.
Hermiona posłała mu niewyraźny uśmiech wdzięczności.
Gdy szli zaśnieżonymi już uliczkami Hogsmeade trzymając się za ręce, doszli do Wrzeszczącej Chaty. Hermiona była przyzwyczajona już do trzymania dłoni Ślizgona, gdyż zawsze tak robili. Czuła jakby jego dłoń idealnie pasowała do jej.
-Hermiono, nie chciałabyś zostać moją dziewczyną? –zapytał znienacka.
Gryfonka się zastanowiła. Lubiła Teodora, może czuła coś więcej, ale czy to było jednak TO? Czy nie zrani go samolubną chęcią pozbycia się z serca kogoś innego? Przecież mogła go jeszcze pokochać. Był tego wart. Tak bardzo pragnął z nią być, więc czemu nie? Uczucie przyjdzie samo z czasem.
-Oczywiście, że chcę. –powiedziała z szerokim uśmiechem.
-Jesteś cudowna! –podniósł ją na ręce i okręcił dookoła.
Gdy postawił ją na ziemię, przyciągnął i pocałował. Dla Hermiony był to zwykły pocałunek, nie czuła nic szczególnego, nie to co czuła z Malfoyem, lecz dla niego była to jedna z najszczęśliwszych chwil w życiu.
Gdy weszli do Wielkiej Sali, ruszyli razem do stołu Gryffindoru. Nott, dumny chłopak, trzymał w objęciach swoją nową dziewczynę. Usiadł obok niej i pocałował w skroń. Obok nich usiedli też Ginny z Blaisem.
-Ooo, coś nas ominęło? –zapytał mulat z uniesionymi brwiami.
-Możliwe, możliwe. Może to, że mam piękną dziewczynę? –pochwalił się Teo.
-Gratuluję! –pisnęła Ginny i uściskała przyjaciółkę. Jednak ani ona, ani Zabini nie wyglądali na szczególnie zadowolonych z tego faktu.
Hermionę trochę denerwowało, że Teo cały czas ją do siebie przyciąga i całuje namiętnie przy całej szkole. Czy to na korytarzu, czy przy posiłku albo w jej sypialni. Musiała też mu dobitnie wytłumaczyć, że na razie nie będzie niczego więcej niż pocałunków.
Nie tylko jej nie pasowało zachowanie chłopaka. Najbardziej niezadowolony był Draco Malfoy, któremu niedobrze się robiło gdy widział jak Nott wsysa się w usta Gryfonki. I czuje smak jej malinowych ust. Chodził zły na cały świat, choć wcale nie był lepszy obściskując się z Natalie.
Nie musiał się obawiać tymczasowo o chronienie Hermiony przed Voldemortem, unikając z nią spotkań. Co prawda Czarny Pan nie wyrażał już takiego sprzeciwu, ale lepiej nie narażać jej, bo gdyby się dowiedział o jego uczuciach na pewno by to wykorzystał. Co prawda bał się, że Nott będzie w podobnej sytuacji. W końcu on też miał zostać śmierciożercą, on też należy do starożytnego rodu arystokratów. To dlaczego on ma mieć lepiej? Nigdy by mu nie wybaczył, gdyby Granger się coś przez niego stało. Teraz nawet nie miał możliwości rozmowy z nią. Albo przy niej wiecznie był Nott, albo przy nim Natalie. Przyzwyczaił się już, że nawet Draconowi Malfoyowi życie rzuca pod nogi kłody.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz