-Zaraz.. jak to „NAS” wzywa?! –zdenerwował
się Draco spoglądając na nią z wściekłością.
-No… -zawahała się Jessica. –Ciebie i
mnie.
Blondyn momentalnie wstał ze swojego
miejsca.
-Nie ma mowy! Nigdzie nie idę!
-Draco! Proszę cię! Spójrz na to tak,
że przeżyjesz!
Chłopak roześmiał się nerwowo.
-No właśnie obawiam się, że jak tam
pójdę to zginę!
-Nie zginiesz! Będziesz tam ze mną!
–spojrzała na niego błagalnie.
-I to ma mnie niby pocieszyć? –zapytał
ironicznie.
-Będąc ze mną nic ci nie zrobią!
Zastanów się nad tym, proszę! Wiem, że wydaje ci się to absurdalne, ale uważam,
że pójście tam jest lepszym sposobem na przeżycie. Ocalisz tym wiele osób.
Ślizgon zastanowił się. Czy powinien
jej zaufać? Może cały czas kłamała? Chciała, aby tam poszedł żeby oddać go w
ręce ojca? Właśnie stał przed trudnym wyborem. Nie ufał jej, choć wiedział, że
może to być dla niego szansa, aby uchronić własne życie. Życie Granger.
Nie
wierzę w to co teraz powiem…
-Dobra. –odpowiedział po chwili
wahania.-Pójdę tam, ale i tak ci nie ufam. Jeżeli okaże się, że kłamałaś… To
nie wiem jak to zrobię, ale cię zniszczę.
Jessica uśmiechnęła się z lekką drwiną.
-Szczerze powiedziawszy wątpię, abyś
zdążył. Ale niech tak będzie. Jeżeli kłamię pozwolę ci się zabić dobrowolnie.
Póki co nie masz innego wyboru jak mi zaufać i robić to, co nakażę. O
dwudziestej drugiej staw się w lochach. Najlepiej przy wejściu do Pokoju
Wspólnego. Ubierz się w czarną szatę z kapturem i przypilnuj, żeby nikt z
nauczycieli cię nie zobaczył. Moglibyśmy mieć problem. I Malfoy… -powiedziała
zanim wyszła. –Pamiętaj, że właśnie ratuję ci życie.
Draco Malfoy nie wyglądał wcale na przekonanego.
~~*~~
Czas do godziny dwudziestej drugiej mijał
Draconowi bardzo powoli i mozolnie. Miał wrażenie, że się zatrzymał, lecz z
jego biegiem zaczął się denerwować coraz bardziej. Już o dwudziestej zaczął
kręcić się po Pokoju Wspólnym Prefektów Naczelnych. Mimo wszystko, mając w
pamięci obietnice dziewczyny nie uśmiechało mu się stawić przed Lordem Voldemortem.
Wiedział, że nic dobrego ta wyprawa może nie przynieść, a wręcz przeciwnie. Może stracić głowę, rękę... życie. Jego bezsensowna
wędrówka po pokoju trwała dłuższy czas, gdyż miał cichą nadzieję, że ze swojego
dormitorium wyjdzie Hermiona. Chciał popatrzeć na nią ostatni raz. Może nawet
mógłby z nią porozmawiać. To wydawało się śmieszne. Nie przypuszczał, że
kiedykolwiek tak bardzo będzie chciał ją zobaczyć tak jak teraz. To było
żałosne, a mimo wszystko tak ważne. Po niedługim czasie drzwi pokoju Gryfonki
się otworzyły, jakby słysząc niemą prośbę chłopaka, ale nie wyszła z nich
Hermiona lecz Ginny. Gdy go zobaczyła szybko podeszła do niego i zaczęła
okładać małymi piąstkami.
-Dlaczego jej to robisz?!
Nie wiedział o co jej chodzi, ale
domyślił się, że chodzi o Granger. A co on mógł jej robić? No tak, albo ranić,
albo to co robił od niedawna –chronić. Jednak o tej drugiej opcji nikt nie
wiedział, a zresztą nawet nie chciał wierzyć, więc w ich oczach i tak ją ranił.
-Ała! Weasley, ogarnij się! –przytrzymał
jej ręce. –To jest dla jej dobra!
-Dobra?! Dobra?! Masz dziwne pojęcie o
tym, Malfoy. Jak będzie tyle płakać to się rozchoruje! A jak będzie chora, to
cię zniszczę! Zapamiętaj to sobie, blondasku!
-Spokojnie, wiewiórko. Tylko dlaczego
ona płacze? –zapytał zdezorientowany. Czy to co powiedziała Riddle może być
prawdą? Płakała, bo słyszała go z Natalie? Nie, to raczej nie było możliwe.
Ginny spojrzała na niego jak na idiotę,
lecz po chwili przypomniała sobie, że Malfoy nie wie nic o uczuciu Hermiony do
niego. Nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji rzuciła tylko najprostszą kobiecą
odpowiedź:
-Bo może!
Zamaszystym krokiem odwróciła się
wychodząc z pokoju i zostawiła Dracona ze swoimi niepoukładanymi myślami.
Chłopak głęboko westchnął, odliczył do dziesięciu i zaryzykował śmiercią
wejście do sypialni Gryfonki. Choćby miała go stamtąd natychmiast wyrzucić
musiał zaryzykować. Nic mu nie zostało.
-Gran..Hermiona?
Brązowooka się wzdrygnęła usłyszawszy
swoje imię i zobaczywszy kto wszedł do jej pokoju. Natychmiast jej ciało się
spięło, a ona przybrała pozycję bojową szybko ocierając łzy.
-Wyjdź stąd.. –powiedziała słabo. W tym
momencie naprawdę nie miała siły, aby się z nim kłócić. Poczuła jak głos jej
się łamie.
-Nie. Daj mi chwilę. Nic nie mów.
Z ulgą zauważył, że go posłuchała.
Podszedł do niej siadając na łóżku i przygarnął do siebie mocno przytulając.
Twarz wtulił w jej brązowe włosy wdychając ich słodką woń, napawając się jej
bliskością. Wpadał coraz mocniej. Z każdą chwilą czuł, że potrzebuje jej
bardziej. Nigdy nie chciał być od nikogo uzależniony, a ona tak po prostu
decydowała o wszystkim. Tak bardzo nieświadoma.
-Przepraszam.. –szepnął jej do ucha.
Był tak bardzo zdesperowany, przestraszony. Chciał, żeby w tym momencie się
wszystko zmieniło.
Hermiona odsunęła się od niego szybko i
spojrzała prosto w jego oczy. Zaniepokoił ją. Malfoy prawie nigdy nie
przepraszał, więc musiał być powód. Dodatkowo słyszała w jego głosie cień
paniki i strachu.
-Malfoy, co ci jest?
-Ja… idę dzisiaj z Riddle do
Voldemorta. Wezwał nas. Przyszedłem się pożegnać, gdybym nie wrócił. Granger,
ja wiem, że jesteś wściekła. Nie wiem co się dzieje między nami. Po prostu..
nie chcę się kłócić, dobra? Ten jeden raz odpuśćmy.
Hermiona spojrzała na niego
zrozpaczona. Nigdy nie widziała u niego takiego zachowania. Nie zachowywał się
jak Malfoy. Był naprawdę przestraszony. Wyglądało jakby zależało mu bardzo
mocno, aby nie byli pokłóceni. Czy był tego tak pewien, że nie wróci?
-Draco, nie idź tam! –rzuciła się w
jego objęcia mocno do niego przylegając, jakby nie chciała puścić go już nigdy.
Czuła, jakby go traciła. Lecz czy kiedykolwiek go miała?
-Muszę.. –Odsunął ją lekko od siebie,
pocałował krótko zapamiętawszy smak jej ust i wyszedł. Po chwili jednak
zawrócił.
-A i jeszcze jedno. Wybaczasz mi?
-Malfoy..
-Wybaczasz?
Zacisnęła mocno usta.
-Tak.
Na odchodne zostawił jej uroczy uśmiech
przemieszany ze swoją ulubioną satysfakcją, który miała zapamiętać już zawsze.
*
Przed wyjściem na misję postanowił
porozmawiać wcześniej z Blaise’em. Nie może przecież opuścić kumpla bez
niczego, nawet jeżeli jest na niego obrażony. Może go wyzywać, nienawidzić, ale
musiał go wysłuchać. Zabini dobrze postąpił nie stając po jego stronie.
Wiedział to, choć nie chciał tego przyznać.
-Zabini! –Ryknął w Pokoju Wspólnym.
Mulat nie raczył nawet na niego
spojrzeć.
-Zabini, do cholery! MUSIMY pogadać.
-Ja nic nie muszę! –odkrzyknął
powracając do rozmowy z Nottem.
-Stary, proszę!
-No nie wierzę! Tego aż trzeba
wysłuchać! Malfoy o coś prosi!
Draco się skrzywił, ale nic nie
powiedział. Zabini wstał i zaprowadził blondyna do swojej sypialni.
-Ależ proszę, panie Malfoy. –nalał do
szklanki trochę bursztynowego płynu. –Może pan opowiadać o co chodzi.
Draco posłał mu groźne spojrzenie.
Zabini wprost nie potrafił się powstrzymać od drwiącego tonu głosu.
-Idę z Riddle do Voldemorta. –rzucił
bez ogródek.
-ŻE CO?! –ciemnoskóremu z ust pociekło
trochę whisky, co Draco przyjął z kpiącym uśmiechem. –ŻE GDZIE IDZIESZ?!
-Tam gdzie słyszałeś. Do Voldemorta.
-A-ale po co? –zapytał zdezorientowany
chłopak.
-Dostała list, w którym jej kochany
tatuś wzywa ją i mnie do siebie. Riddle ubłagała mnie żebym poszedł. Twierdzi,
że nic mi się nie stanie.
-I ty jej ufasz? –zapytał z
niedowierzaniem Blaise.
-Nie do końca. Jednak nie mam zbytniego
wyboru. Czasami trzeba zaryzykować. Jeżeli nie przeżyje to zacznij się bać, bo
jesteś następny. Słuchaj, Diable mam do ciebie jeszcze prośbę. Granger… jeżeli
mi się coś stanie..
-Nie martw się, Draco. Hermionie nie
zleci włos z głowy i będzie szczęśliwa. Dopilnuję tego.
Malfoy spojrzał na niego z
wdzięcznością.
-Nie dopuść też do niej żadnego
głupiego Weasleya. Stać ją na kogoś lepszego.
Blaise kiwnął głową. Zawarli męskie porozumienie. Rozmawiali jeszcze przez
jakąś chwilę, dopóki nie nadszedł umówiony czas spotkania. Zabini podszedł do
niego i objął po przyjacielsku. Może i Malfoy zachowywał się jak idiota, ale
mimo wszystko był jego przyjacielem.
-Trzymaj się, stary. Masz wrócić, bo
osobiście będę musiał się narażać i po ciebie wyjść. A tego chyba nie chcesz?
Draco uśmiechnął się kpiąco.
-Ty, Zabini? Nie rozśmieszaj mnie.
Jesteś Ślizgonem, nie nabierzesz mnie.
Akurat w tym samym momencie, gdy Draco
wychodził z dormitorium Zabiniego, Jessica wychodziła ze swojej sypialni. Spojrzeli
na siebie porozumiewawczo i skinęli głowami.
-Gotowy? –zapytała go.
-Nie. Tylko to nie jest ważne prawda?
Spojrzała na niego smutno i pokręciła
głową. Wyprowadziła go z lochów rozglądając się niespokojnie wokół siebie. Draco
myślał, że pójdą w stronę bramy Hogwartu, lecz ona skręciła w stronę Zakazanego
Lasu. Zatrzymał się przed drzewami patrząc na nie nieufnie. Odkąd pamiętał,
zawsze chciał omijać to miejsce jak największym łukiem.
-Po co mamy tam wchodzić? –zapytał
oschle.
-Na terenach Hogwartu nie można się
teleportować. Musimy więc wyjść poza nie. Masz inny pomysł?
Gdy nie uzyskała odpowiedzi, weszła
pomiędzy gęstwinę. Wbiegł za nią nie chcąc zostawać w tyle. Nie wiedział ile
szli. Wydawało mu się, że wieczność lecz ona w końcu przystanęła i wyciągnęła w
jego kierunku rękę.
-Teleportujemy się pod bramę twojego
domu.
-Super. –mruknął z ironią.- Marzyłem o
tym od dawna. Kochany domek.
Draco przyjął niechętnie jej dłoń i
poczuł szarpnięcie w okolicach pępka. Nastąpił głuchy huk i zniknęli z
Zakazanego Lasu. Wylądowali za to przed bramą Dworu Malfoyów. Chłopak zerknął
ponuro na rezydencję i podszedł do bramy.
-Podajcie swoje dane i cel wizyty.
–usłyszeli szorstki głos.
Jessica tylko zdjęła z głowy kaptur.
-Och, panienka Riddle! Proszę wybaczyć
te nieuprzejmości! Ale sama panienka rozumie! Ostrożność!
-W porządku, ale wpuść nas już. Ojciec
nas oczekuje, a nie będziemy stać tutaj wiecznie.
Brama otworzyła się z głośnym
skrzypnięciem. Ślizgoni przeszli przez nią ostrożnie i ruszyli długim,
kamiennym chodnikiem prowadzącym do ciemnego budynku.
-Jestem we własnym domu, a traktują
mnie jak przestępcę.
-I zdrajcę. –dodała złotowłosa
obojętnie.
Weszli do długiego holu, przechodząc
przez ogromne dębowe drzwi i stanęli przed jeszcze większymi wrotami do salonu.
Jessica podniosła rękę i wrota się otworzyły. Wkroczyli do pomieszczenia. Na
pierwszy rzut oka było bardzo przytulne i gustowne.
-Córko! Przybyłaś! –usłyszeli syczący
głos spod kominka.
-Tak, ojcze.
Ku zdziwieniu Draco, Czarny Pan
podszedł do nich i objął dziewczynę koślawo, co miało oznaczać najprawdopodobniej
przytulenie.
-I przyprowadziłaś ze sobą młodego
Malfoya! Niesamowite, Draco, nie sądziłem, że jeszcze cię zobaczę żywego!
–uśmiechnął się Czarny Pan. –Już się bałem, że nas zdradziłeś.
Chłopak poczuł szurnięcie dziewczyny.
-N-nie, panie. Nigdy! –ukłonił się.
-A nie mówiłam ojcze, że go przekonam?
-Cudownie.. –Lord Voldemort zwrócił się z szerokim
uśmiechem do córki.
-W jakiej sprawie nas wezwałeś?
-Mam dla was zadanie. Draco, twój
ojciec wspominał już ci o tym. Ma to być dla ciebie szansa na odkupienie swoich
win. Szansa, aby ponownie wejść z własną rodziną w moje łaski!
Malfoy starał się nie skrzywić. Opuścił
tylko głowę.
-Tak, panie. Jakie to zadanie?
-Chcę, żebyście robili za moich
szpiegów. Musicie obserwować Pottera i jego przyjaciół, a także ludzi, którzy
mogą być powiązani z Zakonem Feniksa!
-Tak jest. –odpowiedzieli oboje.
-Jessico. Jesssstem dumny z tego, że
zostałaś Ślizgonką! Dobrze cię tam traktują?
-Tak, ojcze.
-Moje nazwisko powinno dać ci szacunek
w całej tej nędznej szkole. A Moran? Denerwuje cię?
Jessica przewróciła mimowolnie oczami.
-Nie. Jest… dziewczyną Dracona.
-Dobry wybór, chłopcze. Wspaniały. Z
dobrego rodu oraz z czystą krwią. Nie to co twoja poprzednia pomyłka.. Szlama
Granger, doprawdy?
Draco skrzywił się, a Jessica wysłała
mu zaskoczone spojrzenie.
-To był tylko zakład z Zabinim, panie.
–powiedział chłodno. –Blaise twierdził, że ona potrafiłaby.. oprzeć się mojemu
urokowi.
-I stało się tak?
-Nie udało mi się dokończyć zakładu,
gdyż kazałeś mi się od niej odsunąć.
Lordowi Voldemortowi zabłysły oczy.
-Tak, to prawda. Ale teraz.. Możesz
spróbować wykorzystać jej przyjaźń z Potterem. I oświadcz również Zabiniemu, że
jeżeli chce się do mnie przyłączyć niech da mi znak lojalności. Potrzebuję
takich ludzi jak on.
-Dziękuję, panie. Tak zrobię.
-Możesz odejść, Malfoy do swojej starej
komnaty, a ty Jessico zostań jeszcze ze mną i porozmawiaj.
-Dobrze.
Pokłonił się i wyszedł czując, jak
napięcie z niego spływa. To było okropne przeżycie. Cały czas bał się, że
Czarny Pan go zabije. Uzna za zdrajcę. Teraz zyskał trochę czasu. Lecz czy
będzie uciekał wiecznie? W końcu i tak będzie zmuszony odpowiedzieć się po
którejś ze stron. Chciał już wracać do Hogwartu. Nienawidził tego miejsca. Kojarzyło
mu się z najgorszymi momentami w jego życiu. Modlił się tylko, aby nie spotkać
ojca. Nie chciał go widzieć po śmierci matki. Nie, gdy ma go obwiniać o
wszystko. Na całe szczęście jego modlitwy zostały wysłuchane, bo po niedługiej
chwili dołączyła do niego Jessica.
-Zmywamy się stąd. –mruknęła.
Draconowi nie trzeba było dwa razy tego
powtarzać. Szybko znaleźli się za bramą posiadłości, a następnie w Zakazanym
Lesie. W równie szybkim tempie dotarli do zamku, a po chwili byli już w swoich dormitoriach.
Draco postanowił jeszcze zajrzeć do swojej współlokatorki ciesząc się, że udało
mu się wrócić. Wszedł po cichu do jej pokoju i podszedł do łóżka. Spała, ale
nie śniło jej się nic przyjemnego. Uklęknął przy jej łóżku i pogłaskał po
policzku. Dziewczyna momentalnie uspokoiła się. Ślizgon uśmiechnął się,
pocałował ją w czoło i poszedł do siebie. Zdzielił się w myślach za to, że
zaczął zachowywać się jak mięczak. Od kiedy to on się robił taki troskliwy?
Stanowczo źle to na niego wpływało.
Długo rozmyślał w nocy nad zleconą
misją. To oczywiste, że jej nie wykona. Może nie przepadać za Potterem, ale są
po tej samej stronie. Postanowił w końcu, że powie o wszystkim Granger, a ta
przekaże to Potterowi. W końcu musiał się odpowiedzieć po jakiejś stronie.
Postanowił zrobić to już wtedy, gdy Dumbledore zaproponował mu pomoc.
~~*~~
Hermiona miała okropne sny w których
widziała śmierć Dracona z rąk Voldemorta. Gdy się obudziła szybko wstała i
wybiegła z sypialni wpadając do dormitorium chłopaka. Ucieszyła się, gdy
zobaczyła go śpiącego we własnym łóżku. Ulga zalała jej ciało. Nie
zastanawiając się dłużej rzuciła się na niego. Blondyn przestraszony nagłym
atakiem szybko się podniósł do pozycji siedzącej. Zobaczywszy uśmiechniętą
Gryfonkę w swoim łóżku szybko oprzytomniał.
-Malfoy! Ty żyjesz! –uścisnęła go
mocno.
-Tak, żyję, ale jak będziesz mnie tak
dusiła to nie wiem czy pożyję długo. –powiedział drwiąco.
Dziewczyna go natychmiastowo puściła opanowując
się i oddalając na bezpieczną odległość. Rumieńce wpełzły na jej policzki.
-A powiesz mi czego ON od ciebie
chciał?
-A co będę z tego miał? –zapytał z
błyskiem w oku.
Hermiona zmarszczyła brwi ze złości.
-Łaski bez! –chciała wstać, ale Draco
złapał ją za rękę.
-Dobra, powiem ci, ale nie unoś się
zanim nie skończę. Zgoda?
-Zgoda. –powiedziała niepewnie.
-Voldemort chce, żebyśmy wraz z Riddle
robili za jego szpiegów. Mamy śledzić Pottera i jego przyjaciół oraz
podejrzanych, którzy mogą należeć do Zakonu Feniksa. –powiedział obojętnie.
-I zrobisz to? –zapytała cicho.
-Zgłupiałaś, Granger? Właśnie ci
powiedziałem, jakie on ma plany i co mam robić, a miałbym was śledzić? A niby
taka mądra jesteś. –zironizował.
-A Jess? –zignorowała jego zaczepkę.
-Nie wiem. Mówiła, że też jest po
naszej stronie, ale ja tam jej nie ufam. Jak chcesz mogę z nią pogadać, choć
wątpię czy powie prawdę. –wzruszył ramionami.
-Nie. –powiedziała ostro.-Niech Harry
to zrobi.
-Potter? A czemu on? –zapytał szczerze
zaskoczony.
-Bo tak będzie najlepiej. –zrobiła
zawziętą minę.
Draco nie drążył tematu. Postanowił
więc go zmienić. Na jego usta wpłynął szeroki, sarkastyczny uśmiech.
-Skoro ci powiedziałem o jego planach
to chyba powinnaś mi podziękować?
-Zapomnij, Malfoy. Powiedziałeś, że nie
będziesz chciał nic w zamian.
-Tego nie powiedziałem. –uśmiechnął się
cwanie. –Skoro już się na mnie dzisiaj tak rzuciłaś, to możemy kontynuować..
Hermiona spłoniła się bardziej.
-Nie ma mowy! Nadal się do ciebie nie
odzywam!
-Nie prawda! W nocy mi wybaczyłaś! Czyżby
krótka pamięć?
-Nie prawda. –syknęła.
-Prawda.
-Nie!
-Tak!
-Dziwisz się? –powiedziała drwiąco.-Tak
dramatyzowałeś, że nie miałam wyboru. "Wybaczysz mi? Nie chcę się kłócić,
więc ten jeden raz mi wybacz!”
Chłopak uniósł wysoko brew i prychnął.
-Nie dodawaj już sobie, dobra?! Nic
takiego nie mówiłem. Zresztą ty nie byłaś lepsza. „Draco, nie idź tam!”.
Myślałem, że mnie przywiążesz do tego łóżka.
Hermiona nie odpyskowała, bo Ślizgon
zdążył jej zatkać usta pocałunkiem. Położył delikatnie na materacu
przygniatając swoim ciałem. Już od długiego czasu nie całowali się tak
zachłannie. Pierwszy raz ogarnęła go myśl, że mógłby tak codziennie. Tylko z
nią. Oderwał się od niej niechętnie. Jego myśli znowu zaczęły płynąć zbyt
beztrosko.
-Słuchaj, Granger. Wiem, że bardzo cię
to zasmuci, ale nie możemy się zbyt często pokazywać razem. Nie żeby mnie to
interesowało, ale jest sporo śmierciożerców, którzy chętnie na mnie naskarżą.
-W tym twoja dziewczyna? –zapytała z
przekąsem.
-Tak, w tym też ona. –spojrzał w jej czekoladowe
oczy. Uwielbiał patrzeć w jej oczy.
-Nie potrafisz nad nią zapanować,
Malfoy? Zawsze możesz się wybronić, że zbierasz informacje o Zakonie i Harrym.
–uśmiechnęła się kwaśno. –Ale myślę, że bardziej obawiasz się jej niż tego, że ktoś na ciebie naskarży. Ale nie
martw się. Będę się trzymała tak daleko, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
–poklepała go po barku i ruszyła do wyjścia.
-Zaczekaj! Pójdziemy razem na
śniadanie?
-Czy ty przed chwilą nie mówiłeś, że
nie możemy się razem pokazywać? –uniosła brwi i oparła się o futrynę drzwi.
-Mówiłem. Ale za to ty częściej możesz
pokazywać mi się TAK. –jego oczy zapłonęły, a usta wykrzywił drwiący uśmiech.
Hermiona spojrzała na swoje ubranie.
Kusa koszulka nocna… Jej policzki natychmiastowo zrobiły się czerwone i szybko
opuściła jego sypialnię odprowadzona głośnym śmiechem.
Ech,
typowe. Malfoy i jego świńskie żarciki. Ciekawe co by Moran powiedziała…
~~*~~
Po niecałej godzinie wyszli ramię w
ramię przez tajne wyjście z pokoju. Czuli lekką ulgę móc ze sobą rozmawiać na
spokojnie. Musieli przyznać, że czas, gdy na siebie warczeli był trochę
męczący. Idąc wzdłuż korytarza, mijając zakręt spotkali się twarzą w twarz z
Natalie. Spojrzała na Dracona wściekła. Hermiona postanowiła szybko się ulotnić
zanim wpadnie w piekło, więc prędko ją ominęła.
-Pójdę już sama. –powiedziała na
odchodne i została odprowadzona wzrokiem przerażonego blondyna.
-Zaraz, zaraz Granger! –zawołała do
niej Moran. –Chyba musimy porozmawiać.
-Nic nie musimy, Moran. Nie jestem
twoją własnością. –pomachała jej wesoło, a jeszcze weselej do Dracona
poruszając ustami układającymi się w słowa „powodzenia”.
Malfoy spojrzał z paniką na swoją
dziewczynę czekając na wybuch, który nastąpił po paru sekundach.
-CO TY Z NIĄ TU ROBIŁEŚ?! –Hermiona
zdążyła jeszcze usłyszeć jej krzyk.
-Szliśmy na śniadanie, spokojnie Natt!
-NIE BĘDĘ SPOKOJNA, GDY MÓJ CHŁOPAK
MNIE ZDRADZA! I TO ZE SZLAMĄ!
-Nie zdradziłbym cię i dobrze o tym
wiesz, że zależy mi tylko na tobie!
-TO DLACZEGO Z NIĄ SZEDŁEŚ?! MYŚLAŁAM,
ŻE ZE SOBĄ NIE GADACIE!
-DOSTAŁEM MISJĘ! –zmienił temat. Jego
dziewczyna tak bardzo kochała Voldemorta, że wiedział iż odpuści z krzykami.
-M-misję? Jaką?
-Od Czarnego Pana. Mam śledzić Pottera
i jego znajomych, a Granger do nich należy. Nie uważasz, że dobrze wzbudzić jej
zaufanie, aby nasz pan był zadowolony?
Dziewczyna kiwnęła głową.
-Tak, tylko… Ona jest szlamą. Nie chcę
żebyś musiał zniżać się tak bardzo. Draco, nie zdradziłabyś mnie, prawda? –zapytała
cicho.
-Oczywiście że nie, kotku. –objął ją
ramieniem. –Granger nic dla mnie nie znaczy. Po prostu chcę ponownie wkupić się
w łaski Czarnego Pana.
Ślizgonka przytaknęła i wtuliła się w
niego, pozwalając, aby zaprowadził ją do Wielkiej Sali. Gdy weszli, Hermiona na
nich spojrzała i z niezadowoleniem zobaczyła, że się pogodzili. Nie podobało
jej się to. Moran była okropna. Jakby nie patrzeć do Malfoya pasowała idealnie.
Skoro on chciał mieć taką dziewczynę jak ona, to niech ma. Ona też powinna
zacząć układać sobie życie. Potwierdziło się to, że Malfoy nie jest dla niej.
Też powinna sobie kogoś znaleźć. Kogoś bardziej wartościowego od niego.
Podeszła więc do stołu Slytherinu kołysząc biodrami. Zasłoniła oczy siedzącemu do
niej tyłem Teodorowi.
-Zagnij kto? –zapytała najsłodszym
głosem jakim potrafiła.
-Najładniejsza dziewczyna w Hogwarcie? –zapytał
z uśmiechem.
-Zgadłeś! –zaśmiała się.
-A co by księżniczka chciała? –zapytał,
wciągając ją na swoje kolana.
-Stęskniłam się! Nie cieszysz się?–
zrobiła smutną minkę.
-Bardzo się cieszę! To może zechcesz
skoczyć ze mną na RANDKĘ do Hogsmeade i może jakiś spacer? –spojrzał na nią
błagalnie. Patrzyła przez chwilę w jego ciemne oczy. Były naprawdę piękne. Tak
inne od oczu Malfoya.
-Jasne, czemu nie. Przyjdź po mnie po
zajęciach. –ucałowała go w policzek i odbiegła do przyjaciół.
-Myślałam, że mierzysz wyżej, Nott.
–odezwała się Natalie.
-W jakim sensie, Moran? –zapytał z
fałszywym zainteresowaniem.
-Nie wiedziałam, że gustujesz w
szlamach i dziwkach.
-Nie mierz wszystkich swoją miarą.
–uśmiechnął się.
-Draco! Możesz mu coś powiedzieć?!
–zapytała oburzona swojego chłopaka.
-Co? –Draco się otrząsnął. Myślami był
przy JEGO Gryfonce idącej z Nottem na
randkę. Czy to miało być prawdą?
-Nott mnie obraża! –krzyknęła ze
złością.
-Taa? –znowu się zamyślił co zdenerwowało
Natalie.
-Draco? Draco! O czym myślisz?!
-O niczym. Przepraszam. Nott, mógłbyś z
łaski swojej nie obrażać mojej dziewczyny? –zapytał szorstko, lecz bez
większego entuzjazmu.
-To niech ona nie obraża mojej.
Draco uniósł wysoko brwi.
-Twojej? Przecież nie chodzisz z
Granger.
-Może dzisiaj się to zmieni.
–uśmiechnął się i wyszedł.
Malfoy zacisnął ręce w pięści. Nie
potrafił znieść nawet takiej myśli.
~~*~~
-Dziewczyny! W co ja mam się ubrać?!
W dormitorium Hermiony odbywał się
istny harmider. Naprawdę przejęła się tym, że ma spotkać się dzisiaj z
Teodorem, jak to podkreślił na randce. Dawno na żadnej nie była. Postanowiła
jednak ułożyć swoje życie, a Teo był do tego świetnym kandydatem. Pomagała jej
Ginny, oraz Jessica, z którą zaczęły się do siebie zbliżać. Dziewczyny
postanowiły dać jej szansę.
-Nie panikuj Herm, zaraz coś wymyślimy.
Nott będzie oczarowany. –stwierdziła Ginny, przerzucając jej ubrania.
-Jesteś pewna, że chcesz iść z nim na
randkę? –zapytała ją Jess z przekąsem. Wcale jej nie przekonywał.
-Tak. Nie mogę żyć z myślą o Malfoyu do
końca życia! To co było kiedykolwiek między nami nie powinno nawet zaistnieć.
Ja.. nie powinnam czuć tego co czuję. Dlatego chcę, aby to był Teodor.
-Jess, a wiesz może czy Nott należy do
śmierciożerców? –zapytała ją Ruda.
-Malfoy mówił, że zdrajca. Jego rodzice
są nimi. Dlatego dziwię ci się Hermiono, że z nim wychodzisz. A ty Ginny,
zostajesz w zamku?
-Nie. Idę z Blaisem na kawę. A ty,
Jess? Idziesz gdzieś?
-Nie.. Nikt mnie nie chce. –uśmiechnęła
się blado.
-Żartujesz?! Jesteś jedną z
ładniejszych dziewczyn w szkole! Nie widzisz jak te wszystkie orangutany się za
tobą ślinią?! –zapytała z niedowierzaniem.
Jessica roześmiała się, ale
odpowiedziała już poważnie:
-Może i tak, ale nikt taki mnie nie
interesuje. Po prostu nie mają w sobie „tego czegoś”.
Ginny przyjrzała się jej badawczo.
-Ty się w kimś zakochałaś!
-Nie prawda! –próbowała zaprzeczyć, ale
rumieńce ją zdradziły.
-Prawda! Gadaj kto to!
-Nie chcę!
Hermiona podejrzewała w kim mogła się
zakochać Ślizgonka, ale nie chciała tego mówić głośno. Jak będzie czuła taką
potrzebę to sama powie. Przewróciła oczami.
-Ginn, daj jej spokój. Jak będzie
chciała to nam powie.
Jess posłała jej wdzięczne spojrzenie i
pokiwała głową na potwierdzenie.
-A może chcesz iść z nami?
-Nie, dzięki Ginny. Blaise’owi niezbyt
by się to spodobało. –uśmiechnęła się.
*
Gdy przyjaciółki Jessiki (tak, ma
nadzieję, że może już je tak nazywać) poszły na randki ze swoimi chłopakami,
czy jeszcze nie do końca chłopakami, ona została sama. Postanowiła, że
pooddycha chłodnym powietrzem, więc ubrała się ciepło i wyszła na błonia.
Usiadła nad brzegiem jeziora wpatrując się jego toń. Naprawdę polubiła Hogwart.
Wydawał się pięknym miejscem.
-Nad czym tak rozmyślasz?
Usłyszała głos na którego dźwięk jej
serce zaczęło tańczyć w piersi najtrudniejsze tańce świata.
-Ooo, cześć Harry! Nad niczym ciekawym…
przyszłam tu bo się nudziłam.
-A gdzie dziewczyny? –usiadł obok Ślizgonki.
-Poszły na randki. Więc zostałam sama.
–uśmiechnęła się blado.
-A nie jest ci zimno?
-Troszkę, ale wole tutaj posiedzieć niż
sama w lochach..
-Skoro nikogo nie ma to może my też się
wybierzemy do Hogsmeade? Na jakąś herbatę czy coś?
-Z-zapraszasz mnie na spotkanie?
–zarumieniła się.
-No pewnie! Jeszcze mi tu zamarzniesz!
Odwiązał swój szalik i zawiązał na szyi
dziewczyny.
-Ładnie ci w kolorach Gryffindoru, –uśmiechnął
się do niej.
-A wiesz, że Tiara chciała mnie do was
przydzielić?
-Naprawdę? –zdziwił się.
-Tak! –zaśmiała się widząc jego minę.
Po drodze rozmawiali ze sobą o
wszystkim. O meczach, balach, muzyce, znajomych, szkole, aż dotarli do wioski.
Harry przypomniał sobie, gdy szedł na pierwszą randkę z Cho. Nie mieli zbyt
dużo wspólnych tematów. Chang była zupełnym przeciwieństwem Riddle. Ślizgonka
była bardzo rozmowna i zawsze miała coś do powiedzenia.
-Chodźmy może tutaj? Dopiero otworzyli
ten lokal. –wskazał palcem na budynek.
Weszli do środka. Było to ładne miejsce,
nie tak przesłodzone jak u pani Puddifoot. Usiedli przy stoliku niedaleko
kominka, zamawiając sobie po filiżance herbaty.
-Harry, chciałabym ci o czymś
powiedzieć. –zaczęła nieśmiało.
-Tak? Śmiało! –zachęcił ją.
-Dzisiaj w nocy spotkałam się wraz z Malfoyem
z moim ojcem. –wyszeptała.
-Że co?! –upuścił z brzdękiem filiżankę
na talerzyk.
-Przestań krzyczeć i poczekaj aż
wszystko ci wyjaśnię. Miał dla nas misję.
-To Malfoy nadal mu służy? Wiedziałem! Hermiona
mówiła, że jest pewna, że nie jest śmierciożercą. Myliła się. –chciał wstać,
ale dziewczyna spojrzała na niego błagalnie.
-To nie tak. Poprosiłam go żeby ze mną
poszedł. Chciałam go chronić. Przed moim ojcem nie da się tak po prostu uciec.
Zabiłby go za zdradę.
-A więc? –dopytywał się. –Co to za
misja?
-Chce, żebyśmy was śledzili. Z tego co
wiem, Draco powiedział już o tym Hermionie, a ja mówię tobie. Nie zrobimy tego.
Nie martw się. Nie potrafiłabym..
Harry chwycił jej ciepłą dłoń. Nie
potrzebował wiedzieć nic więcej. Skoro Hermiona wie o tym, a Jessica mówi o tym
wszystkim… Jej wrogowi. Zresztą, nie
chciał żeby myślała o nim w taki sposób, że chce zdobyć od niej tylko
informacje na temat jej ojca. Interesowała go ona. Nie jako córka Voldemorta.
Jako Jessica.
-W porządku. –powiedział cicho i
uśmiechnął się do niej. Jessica spojrzała na niego zarumieniona, ale i zaskoczona.
Odwzajemniła uśmiech. Był taki kochany.
Gdy wyszli z herbaciarni, chwycił
ponownie jej dłoń splatając swoje palce z jej. Poczuła jak jej serce zamiera,
lecz ścisnęła mocniej jego rękę. Czuła się
naprawdę szczęśliwa.
~~*~~
-Czego się napijesz? –zapytał Teo.
-Wina skrzatów, proszę! –wykrzyknęła
radośnie Hermiona.
-Najlepsze wino skrzatów jakie macie,
dla tej pani proszę, oraz Ognistą dla mnie! –zawołał do barmana Nott.
Hermiona uwielbiała spędzać czas z Teodorem.
Zawsze miała wrażenie, że ją rozumie, jest dla niej wspaniałym przyjacielem ale
innym niż Harry i Ron. Oni byli jak bracia, a Teo jak.. chłopak. Można
powiedzieć, że należał do jej ideałów. I z wyglądu i z charakteru. Dlatego tak
bardzo chciała go poznać.
-A co myślisz o nowej dziewczynie
Malfoya? –zapytała go zainteresowana.
-To ona jest dziewczyną? –otworzył
szeroko oczy udając zdziwienie.
Zdzieliła go ręką w ramię, ale zaśmiała
się.
-Jest fałszywa i służy Czarnemu Panu.
Nie chciałbym z nią być, nawet jeżeli miałbym być bogatszy niż teraz.
–stwierdził Teodor obojętnie.
Hermiona posłała mu niewyraźny uśmiech
wdzięczności.
Gdy szli zaśnieżonymi już uliczkami
Hogsmeade trzymając się za ręce, doszli do Wrzeszczącej Chaty. Hermiona była
przyzwyczajona już do trzymania dłoni Ślizgona, gdyż zawsze tak robili. Czuła
jakby jego dłoń idealnie pasowała do jej.
-Hermiono, nie chciałabyś zostać moją
dziewczyną? –zapytał znienacka.
Gryfonka się zastanowiła. Lubiła Teodora,
może czuła coś więcej, ale czy to było jednak TO? Czy nie zrani go samolubną chęcią pozbycia się z serca kogoś
innego? Przecież mogła go jeszcze pokochać. Był tego wart. Tak bardzo pragnął z
nią być, więc czemu nie? Uczucie przyjdzie samo z czasem.
-Oczywiście, że chcę. –powiedziała z
szerokim uśmiechem.
-Jesteś cudowna! –podniósł ją na ręce i
okręcił dookoła.
Gdy postawił ją na ziemię, przyciągnął
i pocałował. Dla Hermiony był to zwykły pocałunek, nie czuła nic szczególnego,
nie to co czuła z Malfoyem, lecz dla niego była to jedna z najszczęśliwszych
chwil w życiu.
Gdy weszli do Wielkiej Sali, ruszyli
razem do stołu Gryffindoru. Nott, dumny chłopak, trzymał w objęciach swoją nową
dziewczynę. Usiadł obok niej i pocałował w skroń. Obok nich usiedli też Ginny z
Blaisem.
-Ooo, coś nas ominęło? –zapytał mulat z
uniesionymi brwiami.
-Możliwe, możliwe. Może to, że mam
piękną dziewczynę? –pochwalił się Teo.
-Gratuluję! –pisnęła Ginny i uściskała
przyjaciółkę. Jednak ani ona, ani Zabini nie wyglądali na szczególnie
zadowolonych z tego faktu.
Hermionę trochę denerwowało, że Teo
cały czas ją do siebie przyciąga i całuje namiętnie przy całej szkole. Czy to
na korytarzu, czy przy posiłku albo w jej sypialni. Musiała też mu dobitnie
wytłumaczyć, że na razie nie będzie niczego więcej niż pocałunków.
Nie tylko jej nie pasowało zachowanie
chłopaka. Najbardziej niezadowolony był Draco Malfoy, któremu niedobrze się
robiło gdy widział jak Nott wsysa się w usta Gryfonki. I czuje smak jej malinowych ust. Chodził zły na cały świat, choć
wcale nie był lepszy obściskując się z Natalie.
Nie musiał się obawiać tymczasowo o
chronienie Hermiony przed Voldemortem, unikając z nią spotkań. Co prawda Czarny
Pan nie wyrażał już takiego sprzeciwu, ale lepiej nie narażać jej, bo gdyby się
dowiedział o jego uczuciach na pewno by to wykorzystał. Co prawda bał się, że
Nott będzie w podobnej sytuacji. W końcu on też miał zostać śmierciożercą, on
też należy do starożytnego rodu arystokratów. To dlaczego on ma mieć lepiej?
Nigdy by mu nie wybaczył, gdyby Granger się coś przez niego stało. Teraz nawet
nie miał możliwości rozmowy z nią. Albo przy niej wiecznie był Nott, albo przy
nim Natalie. Przyzwyczaił się już, że nawet Draconowi Malfoyowi życie rzuca pod
nogi kłody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz