poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział 26. Kierunek Grimmauld Place 12

Hermiona przez całą drogę, choć próbowała to nie dowiedziała się gdzie idą i co się stało. Była ciągnięta za rękę przez Harry’ego, który nawet nie miał zamiaru zwolnić. Nie interesowało go to, że potykała się o własne nogi. Wyglądał śmiertelnie poważnie.
-Gdzie tak pędzimy? –spróbowała zapytać po raz wtóry.
-Zaraz będziemy na miejscu, to się dowiesz. –zbył ją jednak Harry.
Ron też nie wyglądał na poinformowanego, ponieważ wzruszył tylko ramionami.
Dotarli w końcu na miejsce. Gryfonka z ulgą odetchnęła łapiąc powietrze zachłannie w płuca. Gdy wyprostowała się zauważyła, że znajdują się na siódmym piętrze pod Pokojem Życzeń i stoi obok nich Jessica.
-Przepraszamy, że tak długo. –mruknął do niej Harry. –Niektórzy nie nadążali.
Hermiona zgromiła go spojrzeniem.
-Nie szkodzi. –uśmiechnęła się do nich złotowłosa.
Uśmiech odwzajemnił tylko Harry z Hermioną. Ron natomiast spojrzał na nią niechętnie.
-Dlaczego tutaj jesteś, Riddle? –zapytał ostro.
-Z tego samego powodu co ty, Weasley.
-Uspokójcie się! –krzyknął Potter wiedząc do czego ta kłótnia zmierza.
Przeszedł szybko koło ściany wypowiadając życzenie. Gdy weszli do pomieszczenia znaleźli się w Okrągłej Sali, takiej w jakiej mugole odbywają spotkania sejmu.
-Dlaczego tak? –zapytała z zainteresowaniem Hermiona, rozglądając się po pomieszczeniu.
-To było jedyne co przyszło mi do głowy.
Usiedli w ławkach, a Harry stanął na środku. Odchrząknął.
-Zebrałem was tutaj..
-Stary, to dziwnie brzmi. –wtrącił Rudy.
Harry posłał mu mordercze spojrzenie.
-Chcę, żebyśmy podyskutowali o czymś ważnym. Ale to nie ja to będę dzisiaj mówił. Jessica, możesz tu podejść?
Jessica spojrzała na niego okrągłymi, przestraszonymi oczyma, ale przytaknęła. Weszła po schodkach i stanęła obok niego.
-Nie będę słuchał córki Voldemorta! Dlaczego w ogóle weszliśmy z nią do jednego pomieszczenia?! Nie rozumiecie, że ona w końcu nas sprzeda ojcu i wszyscy zginiemy?! Harry, kto jak kto, ale ty powinieneś się wystrzegać takich osób.
-Słuchaj , Ron! Po pierwsze, to nie mów mi komu mam ufać, a komu nie. Jesteś moim przyjacielem, ufam ci, szanuję twoje zdanie, ale.. nie w tej sprawie. Ufam Jessice. Teraz.. –spojrzał pytająco na Jess, która pokiwała głową.
Harry wziął ją za ręce, głęboko odetchnął patrząc z miłością w jej zielone oczy i pocałował. Nie chciał przestać pieścić jej ust, ale musiał. Oderwał się od niej i spojrzał wyzywająco na swoich przyjaciół.
Ron był w niemałym szoku.
-Teraz nie musisz patrzeć na nią jak na jego córkę, tylko jak na moją dziewczynę. I nie chciałbym słyszeć o niej nic złego. –Harry powiedział twardo, patrząc w oczy przyjaciela.
Hermiona zapiszczała i zaklaskała.
-Gratulacje!
Jessica uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
Ron za to nie pałał takim entuzjazmem.
-Odbiło ci?! –naskoczył na Harry’ego. –Jesteś moim kumplem, nie pozwolę żeby cię wykończyła!
-Ron, jeżeli nie chcesz wysłuchać czegoś ważnego to stąd wyjdź, ale zapomnij o naszej przyjaźni.
Weasley uspokoił się trochę i usiadł. Zacisnął dłonie w pięści patrząc spode łba na tę dwójkę.
-Hermiono? A ty nic na to nie powiesz? –zapytał jednak siedzącej obok niego dziewczyny.
-A co mam powiedzieć? Cieszę się szczęściem Harry’ego i mam zamiar go wspierać! Też powinieneś tak zrobić! A teraz.. Jess, nie miałaś zacząć czegoś mówić? –zapytała już łagodnie.
-A więc.. –zaczęła zestresowana Jessica. –Zdecydowałam się ostatnio pomóc Harry’emu z… horkruksami mojego ojca.
Hermiona spojrzała na nią zaskoczona. Nie spodziewała się tego.
-Naprawdę?
Ta kiwnęła potwierdzająco głową.
-Nie wiem za bardzo gdzie są. Ojciec tylko wspominał mi o ważnych dla siebie rzeczach.
-Pamiętasz jakie to rzeczy? –zapytała ją uradowana Hermiona.
-Tak. Mówił o pierścieniu jego dziadka, diademie Roweny Ravenclaw, czarce Helgi Hufflepuff, o medalionie Slytherina a także… jego wąż… Nagini jest dla niego ważna. Nie wiem czy może być horkruksem, ale podejrzewam, że tak.
-Powierzenie cząstki duszy zwierzęciu jest bardzo ryzykowne. –powiedziała zdziwiona Gryfonka. -Pierścień jest zniszczony. Diadem gdzieś zaginął lata temu, medalionu mamy podróbkę. –wymieniała.
-Ojciec kiedyś wspominał o tym medalionie. Mówił, że ukradł go jego śmierciożerca, ale dom w którym mieszka jest chroniony zaklęciem Fiddeliusa i nie może się do niego dostać, aby sprawdzić czy medalion tam może być schowany.
Hermionę nagle olśniło. Wstała z miejsca jak oparzona, patrząc z podnieceniem na Harry’ego.
-WIEM CO TO ZA DOM!
Wszyscy spojrzeli na nią zdezorientowani.
-Wiesz.. jak to..?
-Harry, to przecież dom Syriusza!
Chłopak uderzył się otwartą ręką w czoło.
-Cały czas mieliśmy go praktycznie pod nosem?!
-Tak! Harry! To by się zgadzało! Jego brat był przecież śmierciożercą! R.A.B może być bratem Syriusza! Gdy byliśmy tam latem dwa lata temu i sprzątaliśmy, to był tam ten medalion! Nikt nie mógł go otworzyć!
Harry spojrzał na przyjaciółkę prawie z czułością.
-Wybacz Jess, że to powiem, ale Hermiono jesteś cudowna i najmądrzejsza na świecie! Gdybym nie miał dziewczyny na pewno bym cię pocałował!
Jessica trąciła go łokciem.
-Ale tak otwarcie to nie musiałeś!
Zarumieniona Hermiona zaśmiała się serdecznie.
-Musimy tam natychmiast się dostać! –zadecydował brunet.
-Chodźmy do Dumbledore’a! –odezwał się Ron po dłuższej chwili.
Wszyscy się zgodzili i ruszyli do gabinetu dyrektora.
-Jess.. –powiedział do niej Harry. –Kochanie, muszę tam lecieć i muszę to zniszczyć! Wiem, że się martwisz, ale nie możesz ani lecieć z nami , ani ja nie mogę tutaj zostać! Obiecuję, że wszystko będzie dobrze! Wrócę do ciebie. –pocałował ją szybko i przeszedł przez gargulec za Ronem i Hermioną.
Jessica spojrzała w tamto miejsce smutnymi oczami.
-Uważaj na siebie.. –szepnęła.
*
-Profesorze Dumbledore!
Wszyscy troje wpadli do gabinetu dyrektora nawet uprzednio nie pukając. Dyrektor spojrzał na nich zaskoczony.
-Harry, panno Granger, panie Weasley! Czemu zawdzięczam tę późną wizytę?
Wszyscy troje zaczęli się przekrzykiwać tak, że Albus i tak nic nie zrozumiał.
-Panno Granger, czy mogłaby tylko pani opowiedzieć o co chodzi?
-Tak, panie profesorze. Przepraszamy.. Chodzi o to, że wiemy. Wiemy gdzie jest następny horkruks!
-Na wielkie nieba! Gdzie?!
-Na Grimmauld Place!
Podniecony wzrok dyrektora trochę osłabł.
-Skąd takie informacje? –zapytał ostro.
-Jessica Riddle! Ona nam powiedziała.
Staruszek uśmiechnął się dobrodusznie.
-Tak, wyczuwałem w niej dobro. Jak zwykle się nie myliłem, gdyż..
-Profesorze! –Przypomniał mu o ich istnieniu Harry.
-Tak, przepraszam was bardzo! Musicie tam natychmiast wyruszyć!
-A pan, profesorze? –zapytał z nadzieją Potter.
-Przykro mi, Harry ale nie mogę. Jestem tak schorowany, że ciężko mi się już poruszać. Chyba mój czas jest bliski..
-Niech pan tak nie mówi!
-Dziękuję za wiarę, panno Granger. Każdego kiedyś to dopadnie..
-Profesorze Dumbledore, a jak mamy się tam dostać? –przerwał mu ponownie Harry.
-Och, pozwolę wam przejść przez mój kominek. –odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Świetnie! –Harry już ruszył w jego kierunku.
Hermiona chrząknęła. Wszyscy spojrzeli na nią pytająco.
-Co? –zapytał zdenerwowany Potter.
Dlaczego wszyscy przedłużają, gdy są już tak blisko?!
-Profesorze, a czym mamy zniszczyć tego horkruksa, jeżeli jeszcze tam będzie?
-Tak, tak! Zapomniałem! Wybaczcie! Starość, skleroza..
Podszedł do gabloty w której spoczywał miecz Godryka Gryffindora.
-Proszę, weźcie ten miecz i trochę proszku fiuu. Oddeleguję was, możecie zostać tyle czasu ile potrzebujecie.
-Dziękujemy! –powiedzieli chórem i zaczęli po kolei wchodzić do kominka.
Wylądowali tak jak się spodziewali w kuchni. Od braku zamieszkania tutaj Stworka, ten dom był jeszcze brudniejszy niż dotychczas.
-I po co my się tyle męczyliśmy z tym sprzątaniem. –jęknął Ron.
-Nie marudź, tylko szukaj medalionu! –niecierpliwił się Wybraniec.
-Harry, uważasz, że rozdzielenie to dobry pomysł? –zapytała Hermiona.
-A myślisz, że w tym domu może być coś jeszcze oprócz nas?
Brązowooka rozejrzała się.
-Nie mam pojęcia..
Poszukiwania zaczęli właśnie od kuchni. Przeglądali szafki, zaglądali pod nie, a nawet spojrzeli do piekarnika i w każdy garnek. Przeszukanie całego parteru zajęło im cały dzień. Zmęczeni opadli na zakurzone kanapy w salonie.
-Ani śladu! –zdenerwował się Harry.
-Jutro zaczniemy szukać na piętrze. Teraz trzeba się przespać, bo po ciemku to my nic nie znajdziemy. –zadecydowała Hermiona.
Odkurzyli sobie kanapy zaklęciem i rozłożyli się na nich.
-Harry, nie denerwuj się. Znajdziemy go! –spróbowała go pocieszyć, widząc minę przyjaciela.
-No nie wiem, Hermiono. Może go tu już od dawna nie być, a my szukamy na marne.
-Wierzę, że gdzieś tutaj jest! A nawet jeżeli nie, jest to kolejny krok, jaki wykonujemy w poszukiwaniach. Nie stoimy w miejscu!
Usłyszeli głośne pochrapywanie Rona dochodzące z kanapy obok.
-Na nas chyba też czas.. –uśmiechnęła się rozbawiona, uśmiechając do przyjaciela. Harry odwzajemnił uśmiech, lecz niezbyt szczerze. Miał dość tego wszystkiego.
*
Przeszukiwanie piętra, zajęło im praktycznie tyle samo czasu jak parteru. Tylko tutaj musieli się zmierzyć z zamkniętymi sekretarzykami, które próbowali wysadzać, ale i to nie zawsze pomagało.
-Harry, uważaj! –Ron skoczył na Harry’ego, powalając na ziemię, gdy z jednej szafki wyleciał jak pocisk nóż.
-Dzięki, Ron..-mruknął tylko podnosząc się z podłogi.
-Coś ty taki markotny?
-Jestem zły! Nie wiem dlaczego tutaj nic nie ma!
-Spokojnie, mamy jeszcze jutrzejszy dzień! I następne, jakbyśmy chcieli jeszcze raz wszystko przeszukać.
-Wierzysz w to, że go znajdziemy?
-Sam nie wiem… Hermiona jest optymistką i wierzy..
-Nawet Hermiona czasami może się mylić…
Ale panna Granger się nie poddawała. Szukała po całym piętrze i powtarzała wszystkie czynności nawet po dwa razy.
-Daj już spokój, Hermiono! –powtarzał co chwilę Ron.
-Nie, nie dam! Znajdziemy go! Jak nie dzisiaj to jutro! Będzie to nasz ostatni dzień podróży, zobaczycie!
-Nie jest dla was dziwne, że nikt nie przyszedł sprawdzić czy żyjemy? –zapytał Ron.
-Nie, bo Dumbledore ma zaczarowaną monetę, którą używałam do spotkań GD i przekazuję mu informacje, że jest z nami w porządku. –odpowiedziała dziewczyna nie odrywając się od swojej czynności.
Rudzielec spojrzał na nią z podziwem.
-Kiedy ty to zrobiłaś?
-Jak wchodziliśmy do kominka..
-Niesamowita…

~~*~~

W szkole wszyscy oczywiście zauważyli zniknięcie trójki Gryfonów. Nauczyciele byli zapewnieni o ich delegacji, wierząc słowu dyrektora, lecz uczniowie mieli swoje własne wersje wydarzeń. Niektóre były niezwykle bliskie prawdy. O podróży za niebezpieczną przygodą, rozwikłaniu zagadki, a także o walce z Sami-Wiecie-Kim! Jakby nie patrzeć, wszystkie nie mijały się z prawdą.
-Zauważyłeś, że nie ma nigdzie już drugi dzień Pottera, Weasleya i Hermiony? –zapytał Blaise przyjaciela, widząc, że ten szuka kogoś wzrokiem po stole Gryffindoru.
-Nie da się nie zauważyć. Nie wiesz nic o nich? Twoja dziewczyna to siostra jednego z zaginionych.
-Nie, ona też nic nie wie. I dlatego się niepokoi, bo..
-Ja wiem. –odezwała się niespodziewanie Jessica, przysłuchująca się ich rozmowie.
Oboje spojrzeli na nią zaskoczonym wzrokiem.
-TY wiesz? –zapytał chłodno Blaise. -A więc? Gdzie są?
-Nie mogę powiedzieć. Jak wrócą i będą chcieli to wam powiedzą. –wzruszyła ramionami.
-Chcę tylko wiedzieć jedno. Czy Granger nic nie grozi? –zapytał ostro Draco.
W oczach Jessiki pojawiła się pustka. Tak naprawdę sama nie do końca wiedziała, czy wszystko z nimi w porządku.
-Grozi! –powiedział pusty głosem. Wyglądaj jakby naprawdę to w niego uderzyło.
Nagle usiadła obok niego Natalie.
-Kochanie! Słyszałeś, że szlama Granger, Potter i Weasley zniknęli z naszego życia?! Czyż to nie cudownie?
Chłopak nie odpowiedział. Spojrzał na nią wściekłym wzrokiem i ruszył ku wyjściu.
-Panie Malfoy! –usłyszał za sobą głos.
Odwrócił się i zobaczył spieszącą ku niemu profesor McGonagall.
-Coś się stało? –zapytał trochę zbyt ostrym tonem.
-Jutro wieczorem odbędzie się konkurs. Proszę o przybycie o 20 do salki od wróżbiarstwa. Tej profesora Firenza.
-A co z Granger?
-Póki co nic. Może wróci na czas… -spojrzała zmartwionym wzrokiem w przestrzeń i odeszła.

~~*~~

Draco nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wszedł do ich Pokoju Wspólnego i rzucił się na kanapę. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu stwierdził, że bez Granger rozłożonej na kanapie z książkami strasznie tu pusto. Oraz cicho, bo nikt na niego nie krzyczy, że jak zwykle wszystkie jego rzeczy walają się po podłodze w salonie. Postanowił zrobić coś pożytecznego i zajął się robieniem listy balu. Ucieszył się też, że nie ma przy nim Natalie co było dość dziwne.
Widocznie obraziła się, że po prostu wyszedłem. Nie żeby mi to szczególnie przeszkadzało.
Po paru minutach wrócił do stolika z całą garścią pergaminów i piór, jak to zazwyczaj robiła Hermiona.
Dobra… tylko od czego zacząć..
Nagle do głowy wpadł mu pomysł i z szerokim uśmiechem wziął się na przelewanie go na papier.
Granger będzie ze mnie dumna jak to zobaczy.
Nie wiedział tylko, że to takie męczące. Miał zrobione menu, plan dekoracji (aż takich zdolności artystycznych to on nie posiada żeby je jeszcze zrobić) oraz wybrany zespół i jakieś atrakcje, a także zabawy. Spojrzał na zegarek i zobaczył godzinę wpół do drugiej.
Jak ona to robi, że wszystko jej wychodzi i to w tak krótkim czasie, a ja tu siedzę parę godzin, a jeszcze nie wszystko zrobione?!
Zaznaczył na kartce kwestie, które będzie musiał z nią omówić. Jego wzrok zrobił się nieobecny, gdy spojrzał w ogień. Czuł się naprawdę sfrustrowany. Czy martwił się o nią? Stanowczo tak. Nie zdawał sobie jednak sprawy jak mocno.
Granger, co się z tobą dzieje?! Gdzie jesteś?!

~~*~~

Miałam dziwne uczucie.. jakbym słyszała Malfoya.
Hermiona przebudziła się i spojrzała na godzinę. Było wpół do drugiej.
Nie mogę spać. To miejsce mnie przeraża.
Rozejrzała się po ciemnym i cichym pokoju. W ciemnościach miała wrażenie, że ktoś się im przygląda, oddycha cicho.. Jest z nimi w domu i tylko czeka na odpowiednią okazję. Wydawało jej się, że ktoś przechodzi korytarzem, a następnie wchodzi po schodach, które zaczynają skrzypieć.
Daj spokój Hermiono! To, że jest ciemno to nie znaczy, że musisz się bać! Nie bądź tchórzem! –przekonywała się, ale i tak schowała szybko pod kołdrę. Postanowiła więc pomyśleć o czymś przyjemniejszym, by znów móc zasnąć. Myśli zaprowadziły ją do blondyna ze Slytherinu.
Draco… Już raz mnie wyratował z takiej ciemności. –uśmiechnęła się. –O tej godzinie to on śpi… Przecież jego idealna grzywka nie chciałaby się ułożyć następnego dnia.
Hermiona zachichotała cicho, wyobrażając sobie krzyczącego na nią Malfoya z tego powodu, że się o nią martwił i nie spał całą noc, więc jego grzywka oklapła i nie chciała się ułożyć. Jej żołądek przyjemnie się skręcił, gdy pomyślała o tym, jak Malfoy mówi, że się o nią martwił.
Właśnie.. To trochę niemożliwe. Zresztą ja mam Teodora, on ma Moran. Czas odpuścić sobie myślenie o nim.
Ale nie potrafiła. Znowu przed oczami stanęło jej, gdy ją wyratował z ciemności. Była mu wtedy taka wdzięczna.
Wtedy się martwił…

~~*~~

Nie zauważyła nawet kiedy zasnęła i obudziła się z samego rana, wyspana w wyśmienitym humorze i pełna energii.
-Wstawać lenie! Mamy dziś ostatni dzień poszukiwań!
Ruszyła wesoło do kuchni, a po niecałych 10 minutach wróciła ze śniadaniem.
-A wy jeszcze w łóżkach?! Ruszać się!
-Co ty taka wesoła dzisiaj? –zapytał podejrzliwie Ron.
-Bo coś czuję, że dzisiejszego dnia dopisze nam szczęście! Wstawajcie! –ponownie się uśmiechnęła i wbiegła po schodach na górę.
Chłopaki posłusznie wstali zaskoczeni jej optymizmem i po zjedzonym na szybko śniadaniu ruszyli jej śladem na górę.
-Zmienimy dziś taktykę. Rozdzielamy się. Ron, weź ten pokój na końcu, Harry możesz wziąć ten, a ja wezmę tamten po drugiej stronie korytarza. –oznajmiła im.
Harry nie mógł uwierzyć gdzie trafił. Wszedł do pokoju Syriusza. Zapominając o swojej misji zaczął szukać ciekawych informacji dotyczących jego rodziców, a także ich przyjaciół. Pochłonięty poszukiwaniami prawie nie dosłyszał krzyku Rona.
-Hermiono! Harry! Chodźcie tutaj!
-Co jest Ron? –przybiegła zdyszana Hermiona.
-To jest pokój Regulusa.. aż śmierdzi czarną magią!
-I tylko dlatego nas tu zawołałeś? –zezłościł się Harry, przez to że przerwano mu poszukiwania.
-Harry, spójrz na drzwi! R.A.B! Regulus Arcturus Black! Mieliśmy rację! Teraz mamy pewny trop!
-Świetnie, Hermiono. Ale nic nie wskazuje na to, że Regulus schował..
-Czekaj, Harry. Zobacz, coś tutaj jest. –powiedziała Hermiona przejętym głosem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz