poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rozdział 29. Deska ratunku

Rano w pokojach wspólnych znowu wywieszono ogłoszenie dotyczące organizowanej w zamku imprezy. Tylko tym razem dotyczyło ono Nocy Sylwestrowej.

Wszyscy uczniowie, pragnący spędzić Sylwestra w zamku, mogą powrócić ze swoich domów, 31.12.2015r., ok. godziny 15. O godzinie 7 rusza pociąg Hogwart Express ze stacji Londyn King Cross 9 i ¾. Osoby posiadające prawo teleportacji, mogą przenieść się o godzinie 14 na tereny wioski Hogsmeade.

Minerwa McGonagall.

-Co o tym myślisz? –zapytała podniecona Ginny przyjaciółkę przyglądając się pergaminowi.
-Że trzeba skoczyć po Jess i ruszyć na zakupy. –mruknęła.
Ruda spojrzała na nią ze złością i założyła ręce na piersi.
-Nie o tym! O Sylwestrze!
-A o tym.. –droczyła się z przyjaciółką Hermiona.
-No weź mnie nie denerwuj.
Hermiona się zaśmiała. Dobrze wiedziała, że ją drażni. Spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem.
-W sumie to zastanawiałam się czy nie spędzić Sylwestra w domu, z rodzicami.
Ginny spojrzała na nią z niedowierzaniem.
-Spędzisz z nimi święta, to im wystarczy! Proszę cię, Hermiono! Przecież nie możemy tego przegapić. To twój ostatni rok w tej szkole! –spojrzała na nią błagalnie.
Brązowowłosa przewróciła oczami. Wiedziała, że rudowłosa nie da jej spokoju, dopóki się nie zgodzi.
-W porządku. Wrócę na Sylwestra do Hogwartu. Zadowolona?
Swoją radość Ginny pokazała skacząc wysoko i wydając z siebie dzikie piski radości.
-Zadowolona nawet na dwieście procent!
Hermiona nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Pokręciła rozbawiona głową.
-Powinnaś brać udział w skokach wzwyż. Ale teraz chodź już, musimy złapać Jess.
Przeszły przez dziedziniec i ruszyły kamiennymi schodami do hangaru na łodzie. Podchodząc do umówionego miejsca zauważyły machającą w ich stronę szaleńczo złotowłosą Ślizgonkę.
-Idziemy?! Tak długo się tu wlokłyście! Co was zatrzymało? –przywitała je.
-Nam też miło cię widzieć, Jess! Ginny dostała ataku „sylwestrowego”. Ale już możemy iść. Nie wiem co ci się tak spieszy, przecież sklepy nie uciekną. –stwierdziła Hermiona, na co jej przyjaciółki prychnęły cicho.
-Jess, a właściwie co z tobą? Wracasz do domu na święta? –zapytała ją Ginny, gdy szły już wesoło rozmawiając dróżką prowadzącą do wioski Hogsmeade.
-Nie, planuję zostać z Harrym. Powiedział, że zostanie w Hogwarcie na święta, jeżeli też zostanę. Wybacz, Ginny, zabieram wam go. Wiem, że zawsze jeździł do was.
-Nie ma sprawy! Wszyscy to zrozumieją! No.. poza Ronem, ale on się nie liczy. Lepiej powiedz czy twój ojciec się na to wszystko zgodzi!
-Już się zgodził. Zapytałam czy mogę zostać, bo tyle słyszałam, że się dzieje i chcę to wszystko zobaczyć, a on powiedział, że mogę zostać, mimo iż na pewno będę zawiedziona. Ale u nas w domu i tak się nie obchodzi świąt. Wyobrażacie sobie rodzinne święta w gronie śmierciożerców? –zażartowała.
Dziewczyny zawtórowały jej niepewnym śmiechem. Taka wizja nie do końca im się uśmiechała.
-Ciekawe widowisko by było, nie ma co. Myślisz, że sam Lord Voldemort przebrałby się za świętego Mikołaja? –zapytała z lekkim uśmiechem szatynka.
-Nie mogę sobie go wyobrazić z włosami, a co dopiero z brodą. –powiedziała trochę zamyślona z dziwną miną Ślizgonka.
Ich trochę zdziwaczałą dyskusję przerwał cichy jęk radości z ust panny Weasley. Obie spojrzały na nią zaskoczone, gdy zaczęła podskakiwać w miejscu.
-Zakupy uważam za otwarte! –wykrzyknęła i popędziła nie patrząc za nimi do pierwszego z budynków.
Jessica wraz z Hermioną dołączyły się do zakupowego szaleństwa. We trójkę przeszukały wszystkie sklepy po kolei, przymierzając wszystko co się dało. Jak to kobiety, miały ruszyć po kreacje na bal, a dołączyły do tego wszelakie koszulki, spodnie, sweterki. W każdym innym sklepie zdołały coś sobie kupić.
-Powinnam kupić dwie pary butów! –żaliła się Ginny.
-Po co ci aż dwie? –zapytała zdziwiona Hermiona.
-Jak to po co? Jedne muszą być na wejście i ewentualnie jak wytrzymam do potańczenia, a drugie niższe i może nawet płaskie, aby tańczyć.
Wróciły więc do sklepu z butami, aby Ginny mogła dokupić sobie kolejne.
Wszystkie trzy były obkupione. Każda była zadowolona z zakupu, ale nie chciały się podzielić między sobą co kupiły. Wiedziały, że zrobią ogromne wrażenie. W ich głowach pojawiały się zadowolone uśmiechy ich partnerów.
Weszły jeszcze na powrocie do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Rozsiadły się wygodnie przy stoliku w kącie, rzucając wszystkie torby z zakupami na wolne krzesło.
-Ja stawiam. –powiedziała Jessica odchodząc do baru.
Dziewczyny spokojnie zaczęły sączyć swoje bezalkoholowe napoje, gdy po chwili pojawił się przy nich Nott. Hermiona westchnęła głośno na jego widok. Nie miała ochoty go widzieć, a co dopiero z nim rozmawiać.
-Hermiona, możemy pogadać?
-Nie. –odpowiedziała chłodno.
Jessica spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę. Nie wiedziała nic o wczorajszej sytuacji.
-Dlaczego nie? –pytał dalej błagalnie chłopak.
-Zerwałam wczoraj z tobą. Nie pamiętasz?
-Pamiętam.. coś. Ale dlaczego?
-Dlatego, że byłeś chamski i obrzydliwy. Mam cię dosyć po prostu i nic do ciebie nie czuję. To koniec, Teodor i nie próbuj już ze mną rozmawiać, bo to nic nie da. Nie chcę cię znać.
Jessica patrzyła to na jedno to na drugie, a jej oczy z każdym słowem się powiększały. Gdy Teodor zorientował się, że nie uda mu się porozmawiać z ukochaną, odszedł załamany do zamku rzucając jej jeszcze skrzywdzone spojrzenie.
-Co się stało? –zapytała złotowłosa, gdy chłopak opuścił gospodę.
Ginny opowiedziała w skrócie wczorajsze zamieszanie w pubie z nieukrywanym zadowoleniem.
-Nieźle. Ale i dobrze, że z nim zerwałaś. Nie był ciebie wart.-stwierdziła Jessica z lekkim, pocieszającym uśmiechem.
Hermiona odwzajemniła go lekko.
-Wiem. Wracajmy już bo zaraz się ściemni! –powiedziała cicho. Mimo wszystko, choć próbowała grać twardą, jej serce bolało.

~~*~~

Hogwart jak to Hogwart. W każdy zakątek zamku, wiadomość o tym, że Hermiona Granger zerwała z Teodorem Nottem dotarła z prędkością światła. Uczniowie z zaciekawieniem przyglądali się parze zainteresowanych, czy widać po nich smutek i załamanie w związku z zaistniałą sytuacją. Ze zdumieniem odkryli, że Hermiona nie wyglądała na smutną czy załamaną tym faktem, jak sam poszkodowany. Wręcz przeciwnie, tryskała energią i zaraźliwe szczęście od niej promieniowało. W zamku znajdowała się jeszcze jedna osoba, która cieszyła się z tego obrotu spraw jeszcze bardziej niż sama Gryfonka. Draco Malfoy. Od bardzo długiego czasu na jego ustach nie znajdował się tak szeroki i szczery uśmiech, jak po wieczorze, kiedy para ze sobą zerwała.
W czasie przerwy obiadowej, do Wielkiej Sali zaczęły wlatywać sowy. Zazwyczaj działo się to w czasie porannej poczty, lecz w związku z nadchodzącymi świętami, każdy otrzymywał więcej listów.
-Moja matka wyjeżdża do Europy na święta i pyta czy chcę jechać z nią. –mruknął Zabini. –Wcale mi się to nie uśmiecha.
-A nie chcesz pojechać do nas na święta? –zapytała go jego dziewczyna.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, ale i zadowolony. Najwyraźniej miał nadzieję, że mu to zaproponuje.
-Twoim rodzicom chyba by się to nie spodobało… No wiesz, nie pałają zbytnią miłością do śmierciożerców, czy ich dzieci.
-Muszą cię w końcu poznać! Napiszę do nich! Harry ty też jedziesz? –zwróciła się do bruneta.
-Nie, zostaję. Przeproś ode mnie rodziców i podziękuj za zaproszenie.
-A no tak, Jess wspominała. Nie ma sprawy. A ty, Hermiono jedziesz do domu?
-Taki miałam zamiar, ale wystąpiły problemy. –pokazała list przyjaciółce, który przed chwilą dostała.

„Kochana Hermionko,
Wiemy, że chciałaś nas odwiedzić na Boże Narodzenie w domu! Bardzo Cię przepraszamy, ale wyjeżdżamy do babci i nie zdążymy raczej wrócić. Może uda się nam spotkać, zanim wrócisz do szkoły, ale nie obiecujemy. Odeślij nam sowę, czy jedziesz do domu, czy do Weasleyów a może zostajesz w szkole? Domyślamy się, że nie chcesz spędzić świąt samotnie, dlatego rozumiemy, jeżeli pojedziesz z przyjaciółmi do Nory.
Całujemy gorąco,
Kochający mama i tata”

-To co? Jedziesz z nami? –zapytała z radością ruda.
-Sama nie wiem. Pewnie zadecyduję przed świętami. Na razie nie chcę o tym myśleć.
Hermiona się trochę podłamała. Stęskniła się za rodzicami i miała nadzieję w końcu się z nimi zobaczy. Naprawdę jej ich brakowało. Miała bardzo dobry kontakt z nimi, więc taka dłuższa rozłąka źle na nią wpływała.
-Przecież możesz się do nich przenieść, gdy wrócą przed wyjazdem! Oj, nie daj się prosić! Ron też na pewno się ucieszy!
Hermiona zacisnęła dłonie w pięści i wbiła wzrok w ścianę. Na wspomnienie o Rudzielcu powróciła do niej złość i smutek. Nie powiedziała do teraz nic nikomu o wczorajszej sytuacji. Czuła się tym przytłoczona, ale nie mogła tego powiedzieć. To było zbyt bolesne.
-Coś się stało? –zapytała Ginny, widząc reakcję przyjaciółki.
-Nie, nie. Wszystko w porządku. –odpowiedziała z bladym uśmiechem.
-Nie wkręcisz mnie. Widzę przecież, że coś się stało. Ron się do nas nie zbliża, nie odzywa się do ciebie słowem… Znowu się pokłóciliście? O co poszło?
-Przepraszam Ginny, ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie namawiaj mnie do tego, proszę. Gdy kiedyś się na to zbiorę, to ci powiem.
-W porządku. –odpowiedziała niechętnie. –Jakie plany na dzisiaj? Robimy coś?
-Ja nie mogę. Razem z Malfoyem zaczynamy przygotowywać Wielką Salę. To już pojutrze, nasza wielka impreza! –udała radość.
Ginny pisnęła z uciechy.
-Postarajcie się!

~~*~~

-I co, Hermiono? Jak po rozstaniu? –zapytał ją Draco, gdy czarami ubierała ogromne choinki przyniesione przez Hagrida. Blondyn jak zwykle się obijał, siedząc przy stole i śledząc jej poczynania wzrokiem. Hermiona nadal nie przyzwyczaiła się do jej imienia wymawianego jego ustami.
-Jak widzisz świetnie. –powiedziała chłodno, mając nadzieję, że się od niej odczepi. Niestety. Malfoy nie wyglądał na takiego, który miałby dać jej spokój.
-Nieźle był ubzdryngolony. –stwierdził z kpiącym uśmiechem.
-Nie żeby coś, ale ty wcale nie wyglądałeś lepiej. –warknęła. - No.. Potem się ogarnąłeś.
-Dzięki.. –burknął. –Ale wiesz, dobrze, że z nim zerwałaś.
-Dlaczego? –zapytała podejrzliwie patrząc na niego.
-Nott to idiota. Mimo iż to mój kumpel, to mogę ci śmiało powiedzieć, że lubi wykorzystywać kobiety. Szkoda mi cię było.
-I mówi to osoba, która kompletnie nie wykorzystuje dziewczyn.. –powiedziała ironicznie i spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
-A wykorzystuję?!
Hermiona uniosła jeszcze wyżej brwi.
-No dobra, może raz. –powiedział obojętnie.
Spojrzała na niego wzrokiem typu: „Uważasz, że jestem głupia?”
-No dobra, często mi się to zdarza! Ale potrafiłbym być w związku bez wykorzystywania. –stwierdził i spojrzał na nią znacząco. Dlaczego tak bardzo próbował jej to uświadomić? Tak bardzo chciał, aby wiedziała, czego się po nim spodziewać? Sam nie wiedział czy wytrzymałby z jedną kobietą. Sam by sobie nie ufał, dlatego nie dziwił się, że ona tego nie robi.
-Serio? Jakoś nie potrafię w to uwierzyć. –powiedziała ostro i rzuciła mu ironiczny uśmiech.
-Tak. Nawet ja, Granger –zanotowała sobie, że znowu powiedział do niej po nazwisku. –potrafię się opanować. Jakoś na razie nieszczególnie tego chciałem, po co się komu wiązać? Ale potrafiłbym być z kimś, kogo bym nie zdradził, ani nie wykorzystał.
Tak, idioto. Wcale nie mówisz tego przy niej, aby spojrzała na ciebie w innym świetle.
-Raczej w to ciężko uwierzyć. Czyli, że z Moran to nie jest stały związek? –zapytała niby obojętnie.
-Dlaczego tak uważasz?
-No bo.. –zaczęła pewnie.-Zdradziłeś ją przecież ze..
Zamilkła szybko, czerwieniąc się. Malfoyowi również nie do końca przypasował ten temat. Odchrząknął szybko, zmieniając go.
-Dobrze powiesiłem? –zapytał szybko, wskazując na lewitowaną bombkę.
-Tak, idealnie.
Zadowoleni ze swojej pracy postanowili wyjść z Wielkiej Sali, uprzednio ją oczywiście zabezpieczając zaklęciami ochronnymi. Teraz zostało tylko czekać do balu.

~~*~~

Następny dzień był wolny od zajęć z czego była bardzo niezadowolona Hermiona. Reszta uczniów jednak nie miała z tym problemów, więc nie podzielała zdania szatynki. Dla nich dzień wolny był okazją do porobienia czegoś kreatywnego, ewentualnie obijania się.
-Niedługo mamy egzaminy, a ciągle mijają nam zajęcia! –piekliła się.
-Hermiono! Przecież ty i tak to wszystko potrafisz! –powiedział do niej Harry przewracając oczami, gdy siedzieli w Pokoju Wspólnym Prefektów Naczelnych.
-Potrafię, nie potrafię. Muszę to ćwiczyć!
-I tak zdasz śpiewająco. –ziewnął.
-Nie mów tak, Harry! Ty też powinieneś wziąć ze mnie przykład i wkuwać! Wy tak samo! –spojrzała na resztę obecnych.
Potter ze zrezygnowaniem pokręcił głową, patrząc błagalnie na siedzącą obok Ginny, która tylko powstrzymywała się od śmiechu.
Wszystkie posiłki były dzisiejszego dnia podawane w Pokojach Wspólnych, bo nie można było zobaczyć Wielkiej Sali przed rozpoczęciem balu.
Hermiona z Draco mieli najwygodniej, gdyż byli tylko we dwójkę. Tak się mogło wydawać, ale w ich pokoju była jeszcze Ginny, Jessica oraz Harry z Blaisem.
-Gdzie zgubiłeś Moran? –zapytał drwiąco Blaise kończąc całować swoją dziewczynę.
Draco mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i zajął się jedzeniem. Niezbyt mu się uśmiechało na rozmowy o swojej dziewczynie.
Blaise roześmiał się na widok miny kumpla.
-Czyżby cię denerwowała?
-Taa.. dobrze, że twoja cię nie denerwuje. –warknął na niego.
-Ależ skąd! Taki aniołek? –ucałował rudą w czubek głowy, na co ta zachichotała.
Malfoy wzniósł spojrzenie wbijając je w sufit i modląc się o spokój. Nie dość, że wszyscy zwalili się do jego pokoju, to jeszcze działają mu na nerwy.
-Do czego to przyszło.. –stwierdził rozglądając się po pokoju. –Dzielę pokój z Hermioną Granger, która jest… mugolaczką, mój najlepszy kumpel chodzi z Ginny Weasley, zdrajczynią krwi, jako tako przyjaźnię się z córką Voldemorta, który chce mnie zabić i do tego właśnie jem z Harrym Potterem, moim już chyba nie wrogiem.
-Już chyba nie wrogiem? –zdziwił się brunet.
-A jesteśmy jeszcze wrogami? Nie wiem jak ty, ale ja nie jadam z takimi osobami.
-No może wrogami nie, ale nadal nie pałam do ciebie miłością, Malfoy.
-I wzajemnie, Potter!
-Jeszcze Rona brakuje. –stwierdziła Ginny.
-O nie, ta szumowina nie postawi więcej nogi w tym pokoju. –warknął Malfoy. –Nie po tym..
Umilkł, gdy zobaczył groźne, ostrzegające spojrzenie Hermiony. Chłopak od razu zorientował się, że nie powiedziała o zajściu w swoim dormitorium nikomu. Za to Ginny przeskakiwała spojrzeniem od jednego do drugiego, szukając wyjaśnienia, którego nie uzyskała.
Po dłuższej chwili Harry z Jessicą poszli do sypialni Hermiony (nie chciała wiedzieć co oni tam chcą robić), Ginny z Blaisem się przejść, a Hermiona została sama z Malfoyem.
-I jak? Z kim idziesz na bal? –zapytał przerywając niezręczną ciszę.
-Sama. –powiedziała obojętnie i wzruszyła ramionami.
-A nie będzie ci przeszkadzać że ruda będzie z Zabinim, Riddle z Potterem, a ty sama?
-Niee, to w końcu moi przyjaciele. -uśmiechnęła się sztucznie. Tak naprawdę bardzo jej to przeszkadzało. Nie ma zamiaru jednak mu o tym mówić. Będzie czuła się jak piąte koło u wozu, tylko im przeszkadzając lub nudząc się, gdy oni pójdą tańczyć.
-Pójdę się pouczyć do biblioteki.. –stwierdziła podnosząc się z miejsca.
-Mhmm.. chcesz żebym szedł z tobą? –zapytał głupio.
-Nie.-spojrzała na niego zdezorientowana. Malfoy chce iść bez przymusu do biblioteki? Z nią? Co prawda, między nimi większe spory zniknęły, ale to nadal by było widowiskowym momentem. –Chcę pobyć sama.
-Dlaczego nie powiedziałaś nikomu o Wieprzleju? –zapytał zanim wyszła.
Dziewczyna odwróciła się z wyraźną złością wymalowaną na twarzy.
-To moja sprawa kiedy im powiem i czy kiedykolwiek im powiem. I tobie też radzę siedzieć z buzią przymkniętą, Malfoy. –warknęła.
Dobrze wiedziała, że gdyby rozmawiała z dawnym Malfoyem to na złość wszystko by powiedział, lecz miała nadzieję, że ten „odmieniony” będzie siedział cicho. Jeżeli nie, to będzie miała ogromny problem w postaci Ginny Weasley.

~~*~~

W dzień balu od rana w zamku trwał okropny harmider. Trwały już także przygotowania do wieczornej imprezy. Hermiona po przebudzeniu usłyszała głośne krzyki. Z zaciekawieniem otworzyła lekko drzwi od dormitorium i wychyliła się przez nie. Na środku salonu stała półnaga Moran wraz z Malfoyem. Tym razem nie wyglądało, aby się dobrze bawili. Malfoy wyglądał na naprawdę wściekłego.
-Dziewczyno, opanuj się! Mam cię już dosyć! –krzyknął rozeźlony.
-Ale, Draco!
-NIE! Prześladujesz mnie, wszystko mi sprawdzasz i myślisz, że nie będę miał tego dość?! Wkurzasz mnie! Z nami koniec!
-Jak to koniec?! Nie zostawisz mnie! –warknęła i uderzyła go w tors.
-Bo co?!
-Bo dziś jest bal i nie pójdę na niego sama!
-To wcale nie idź!
-Czy ci na mnie kiedykolwiek zależało?! –krzyknęła ze złością.
-NIE! BYŁAŚ TAKA JAK INNE! POTRZEBOWAŁEM CIĘ TYLKO DO ŁÓŻKA I INNYCH ZACHCIANEK, BO TYLKO TAM SIĘ NADAWAŁAŚ!
-TO WSZYSTKO PRZEZ GRANGER! ZAWRÓCIŁA CI W GŁOWIE!
-A TY ZNOWU O NIEJ! –zdenerwował się.
-ZEMSZCZĘ SIĘ, MALFOY! NA TOBIE I NA NIEJ! TYLKO ZA BARDZO NIE ZARAŹ SIĘ TYM SZLAMEM!
-WYNOŚ SIĘ STĄD!
Dziewczyna wybiegła z płaczem z salonu nawet nie przejmując się tym, że była praktycznie naga. Hermionie nawet przez chwilę nie zrobiło jej się żal. W końcu przed chwilą nazwała ją szlamą.
-To się nazywa delikatne rozstanie. –powiedziała z ironią wychodząc już całkowicie z dormitorium, kierując się w stronę łazienki.
-Wszystko słyszałaś? –mruknął zmęczony, opadając na fotel. Schował twarz w dłoniach.
-Nie trudno było nie słyszeć, skoro mam pokój obok tego. No ale nie wątpię też, że wszyscy na około także słyszeli. A nie, zaraz. NA PEWNO już wszyscy słyszeli.
-Dlaczego niby? –spojrzał na nią marszcząc brwi.
-Że tak ci przypomnę. Twoja była jest ŚLIZGONKĄ. Wpadnie tylko do dormitorium z płaczem i krzykiem „Draco ze mną zerwał!”, na co Parkinson i te wszystkie fałszywe szmaty, rzucą się do niej z pocieszeniem, a myśląc sobie „i dobrze jej tak! Wiedziałam, że zrobi z nią tak samo jak ze mną!”. A że one mają długi jęzor, to pewnie pół szkoły już wie. –uśmiechnęła się słodko.
Draco za to zmarkotniał, lecz po chwili się rozweselił.
-Co ci tak wesoło? –zapytała zaskoczona.
-Jestem wolny! –spojrzał na nią znacząco.
-No i? -Hermionie zrobiło się duszno na to spojrzenie.
-Szczęśliwy!
-I co teraz będzie połów na następną naiwną? –zapytała niby od niechcenia.
-Nie.. chociaż może..
Draco zastanowił się chwilę, a w tym momencie Hermiona westchnęła i weszła do łazienki. Gdy po 20 minutach wyszła zastała Dracona nadal siedzącego na fotelu w salonie. Nie zwróciła na niego uwagi i ruszyła do sypialni.
-Granger? –zatrzymał ją jego głos.
-Mmm? –odwróciła się patrząc na niego z zaciekawieniem.
-Słuchaj, nie wiem czy to nadal aktualne, ale nie zachciałabyś iść ze mną na bal?
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Po chwili jednak oprzytomniała przybierając na twarz ironiczny uśmiech.
-Zostałeś bez partnerki i szukasz ostatniej deski ratunku?
-Nie. Myślę, że nie miałbym problemu ze znalezieniem następnej. Ale chcę iść z tobą. No wiesz, damy dobry przykład i tak dalej. –wytłumaczył szybko.
Szatynka zmierzyła go spojrzeniem.
-Mam być naiwną laską, która z tobą pójdzie bo nie miała z kim iść?
-Nie. Taką, która będzie się dobrze bawić. A ze mną na pewno tak będzie. –wyszczerzył się w łobuzerskim uśmiechu.
Zastanowiła się przez którtki moment.
-Dobra. Zgoda, pójdę z tobą. Ale tylko z tego powodu, że chcę pokazać innym dobry przykład, więc sobie nie wyobrażaj, że nie miałam z kim iść.
Draco uśmiechnął się w duchu. Ucieszył go ten obrót sprawy. Na twarz jednak przybrał tylko drwiącą maskę.
-Tylko postaraj się wyglądać olśniewająco, bo nie chcę się wstydzić.
-Zawsze mogę odwołać tę zgodę! –zagroziła ze złością.
-Żartowałem! –powiedział szybko i ponownie się wyszczerzył.
-To coś nowego. –burknęła i weszła do swojego dormitorium. Gdy zamknęła za sobą drzwi, jej serce zaczęło tańczyć sambę, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Pierwszy raz ucieszyła się na to, że dzisiaj jest bal.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz