Rano w
pokojach wspólnych znowu wywieszono ogłoszenie dotyczące organizowanej w zamku
imprezy. Tylko tym razem dotyczyło ono Nocy Sylwestrowej.
Wszyscy uczniowie, pragnący spędzić Sylwestra w zamku, mogą powrócić ze
swoich domów, 31.12.2015r., ok. godziny 15. O godzinie 7 rusza pociąg Hogwart
Express ze stacji Londyn King Cross 9 i ¾. Osoby posiadające prawo
teleportacji, mogą przenieść się o godzinie 14 na tereny wioski Hogsmeade.
Minerwa McGonagall.
-Co o tym
myślisz? –zapytała podniecona Ginny przyjaciółkę przyglądając się pergaminowi.
-Że trzeba
skoczyć po Jess i ruszyć na zakupy. –mruknęła.
Ruda spojrzała
na nią ze złością i założyła ręce na piersi.
-Nie o tym!
O Sylwestrze!
-A o tym..
–droczyła się z przyjaciółką Hermiona.
-No weź mnie
nie denerwuj.
Hermiona się
zaśmiała. Dobrze wiedziała, że ją
drażni. Spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem.
-W sumie to
zastanawiałam się czy nie spędzić Sylwestra w domu, z rodzicami.
Ginny
spojrzała na nią z niedowierzaniem.
-Spędzisz z
nimi święta, to im wystarczy! Proszę cię, Hermiono! Przecież nie możemy tego
przegapić. To twój ostatni rok w tej szkole! –spojrzała na nią błagalnie.
Brązowowłosa
przewróciła oczami. Wiedziała, że rudowłosa nie da jej spokoju, dopóki się nie
zgodzi.
-W porządku.
Wrócę na Sylwestra do Hogwartu. Zadowolona?
Swoją radość
Ginny pokazała skacząc wysoko i wydając z siebie dzikie piski radości.
-Zadowolona
nawet na dwieście procent!
Hermiona nie
wytrzymała i wybuchła śmiechem. Pokręciła rozbawiona głową.
-Powinnaś
brać udział w skokach wzwyż. Ale teraz chodź już, musimy złapać Jess.
Przeszły
przez dziedziniec i ruszyły kamiennymi schodami do hangaru na łodzie.
Podchodząc do umówionego miejsca zauważyły machającą w ich stronę szaleńczo
złotowłosą Ślizgonkę.
-Idziemy?!
Tak długo się tu wlokłyście! Co was zatrzymało? –przywitała je.
-Nam też
miło cię widzieć, Jess! Ginny dostała ataku „sylwestrowego”. Ale już możemy
iść. Nie wiem co ci się tak spieszy, przecież sklepy nie uciekną. –stwierdziła
Hermiona, na co jej przyjaciółki prychnęły cicho.
-Jess, a
właściwie co z tobą? Wracasz do domu na święta? –zapytała ją Ginny, gdy szły
już wesoło rozmawiając dróżką prowadzącą do wioski Hogsmeade.
-Nie,
planuję zostać z Harrym. Powiedział, że zostanie w Hogwarcie na święta, jeżeli
też zostanę. Wybacz, Ginny, zabieram wam go. Wiem, że zawsze jeździł do was.
-Nie ma
sprawy! Wszyscy to zrozumieją! No.. poza Ronem, ale on się nie liczy. Lepiej
powiedz czy twój ojciec się na to wszystko zgodzi!
-Już się
zgodził. Zapytałam czy mogę zostać, bo tyle słyszałam, że się dzieje i chcę to
wszystko zobaczyć, a on powiedział, że mogę zostać, mimo iż na pewno będę
zawiedziona. Ale u nas w domu i tak się nie obchodzi świąt. Wyobrażacie sobie rodzinne
święta w gronie śmierciożerców? –zażartowała.
Dziewczyny
zawtórowały jej niepewnym śmiechem. Taka wizja nie do końca im się uśmiechała.
-Ciekawe
widowisko by było, nie ma co. Myślisz, że sam Lord Voldemort przebrałby się za
świętego Mikołaja? –zapytała z lekkim uśmiechem szatynka.
-Nie mogę
sobie go wyobrazić z włosami, a co dopiero z brodą. –powiedziała trochę
zamyślona z dziwną miną Ślizgonka.
Ich trochę
zdziwaczałą dyskusję przerwał cichy jęk radości z ust panny Weasley. Obie
spojrzały na nią zaskoczone, gdy zaczęła podskakiwać w miejscu.
-Zakupy
uważam za otwarte! –wykrzyknęła i popędziła nie patrząc za nimi do pierwszego z
budynków.
Jessica wraz
z Hermioną dołączyły się do zakupowego szaleństwa. We trójkę przeszukały
wszystkie sklepy po kolei, przymierzając wszystko co się dało. Jak to kobiety,
miały ruszyć po kreacje na bal, a dołączyły do tego wszelakie koszulki,
spodnie, sweterki. W każdym innym sklepie zdołały coś sobie kupić.
-Powinnam
kupić dwie pary butów! –żaliła się Ginny.
-Po co ci aż
dwie? –zapytała zdziwiona Hermiona.
-Jak to po
co? Jedne muszą być na wejście i ewentualnie jak wytrzymam do potańczenia, a
drugie niższe i może nawet płaskie, aby tańczyć.
Wróciły więc
do sklepu z butami, aby Ginny mogła dokupić sobie kolejne.
Wszystkie trzy
były obkupione. Każda była zadowolona z zakupu, ale nie chciały się podzielić
między sobą co kupiły. Wiedziały, że zrobią ogromne wrażenie. W ich głowach
pojawiały się zadowolone uśmiechy ich partnerów.
Weszły
jeszcze na powrocie do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Rozsiadły się wygodnie
przy stoliku w kącie, rzucając wszystkie torby z zakupami na wolne krzesło.
-Ja stawiam.
–powiedziała Jessica odchodząc do baru.
Dziewczyny
spokojnie zaczęły sączyć swoje bezalkoholowe napoje, gdy po chwili pojawił się
przy nich Nott. Hermiona westchnęła głośno na jego widok. Nie miała ochoty go
widzieć, a co dopiero z nim rozmawiać.
-Hermiona,
możemy pogadać?
-Nie.
–odpowiedziała chłodno.
Jessica
spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę. Nie wiedziała nic o wczorajszej sytuacji.
-Dlaczego
nie? –pytał dalej błagalnie chłopak.
-Zerwałam
wczoraj z tobą. Nie pamiętasz?
-Pamiętam..
coś. Ale dlaczego?
-Dlatego, że
byłeś chamski i obrzydliwy. Mam cię dosyć po prostu i nic do ciebie nie czuję.
To koniec, Teodor i nie próbuj już ze mną rozmawiać, bo to nic nie da. Nie chcę
cię znać.
Jessica patrzyła
to na jedno to na drugie, a jej oczy z każdym słowem się powiększały. Gdy
Teodor zorientował się, że nie uda mu się porozmawiać z ukochaną, odszedł
załamany do zamku rzucając jej jeszcze skrzywdzone spojrzenie.
-Co się
stało? –zapytała złotowłosa, gdy chłopak opuścił gospodę.
Ginny
opowiedziała w skrócie wczorajsze zamieszanie w pubie z nieukrywanym
zadowoleniem.
-Nieźle. Ale
i dobrze, że z nim zerwałaś. Nie był ciebie wart.-stwierdziła Jessica z lekkim,
pocieszającym uśmiechem.
Hermiona odwzajemniła
go lekko.
-Wiem.
Wracajmy już bo zaraz się ściemni! –powiedziała cicho. Mimo wszystko, choć
próbowała grać twardą, jej serce bolało.
~~*~~
Hogwart jak
to Hogwart. W każdy zakątek zamku, wiadomość o tym, że Hermiona Granger zerwała
z Teodorem Nottem dotarła z prędkością światła. Uczniowie z zaciekawieniem
przyglądali się parze zainteresowanych, czy widać po nich smutek i załamanie w
związku z zaistniałą sytuacją. Ze zdumieniem odkryli, że Hermiona nie wyglądała
na smutną czy załamaną tym faktem, jak sam poszkodowany. Wręcz przeciwnie,
tryskała energią i zaraźliwe szczęście od niej promieniowało. W zamku
znajdowała się jeszcze jedna osoba, która cieszyła się z tego obrotu spraw
jeszcze bardziej niż sama Gryfonka. Draco Malfoy. Od bardzo długiego czasu na
jego ustach nie znajdował się tak szeroki i szczery uśmiech, jak po wieczorze,
kiedy para ze sobą zerwała.
W czasie
przerwy obiadowej, do Wielkiej Sali zaczęły wlatywać sowy. Zazwyczaj działo się
to w czasie porannej poczty, lecz w związku z nadchodzącymi świętami, każdy
otrzymywał więcej listów.
-Moja matka
wyjeżdża do Europy na święta i pyta czy chcę jechać z nią. –mruknął Zabini.
–Wcale mi się to nie uśmiecha.
-A nie
chcesz pojechać do nas na święta? –zapytała go jego dziewczyna.
Chłopak
spojrzał na nią zaskoczony, ale i zadowolony. Najwyraźniej miał nadzieję, że mu
to zaproponuje.
-Twoim
rodzicom chyba by się to nie spodobało… No wiesz, nie pałają zbytnią miłością
do śmierciożerców, czy ich dzieci.
-Muszą cię w
końcu poznać! Napiszę do nich! Harry ty też jedziesz? –zwróciła się do bruneta.
-Nie,
zostaję. Przeproś ode mnie rodziców i podziękuj za zaproszenie.
-A no tak,
Jess wspominała. Nie ma sprawy. A ty, Hermiono jedziesz do domu?
-Taki miałam
zamiar, ale wystąpiły problemy. –pokazała list przyjaciółce, który przed chwilą
dostała.
„Kochana Hermionko,
Wiemy, że chciałaś nas
odwiedzić na Boże Narodzenie w domu! Bardzo Cię przepraszamy, ale wyjeżdżamy do
babci i nie zdążymy raczej wrócić. Może uda się nam spotkać, zanim wrócisz do
szkoły, ale nie obiecujemy. Odeślij nam sowę, czy jedziesz do domu, czy do
Weasleyów a może zostajesz w szkole? Domyślamy się, że nie chcesz spędzić świąt
samotnie, dlatego rozumiemy, jeżeli pojedziesz z przyjaciółmi do Nory.
Całujemy gorąco,
Kochający mama i tata”
-To co?
Jedziesz z nami? –zapytała z radością ruda.
-Sama nie
wiem. Pewnie zadecyduję przed świętami. Na razie nie chcę o tym myśleć.
Hermiona się
trochę podłamała. Stęskniła się za rodzicami i miała nadzieję w końcu się z
nimi zobaczy. Naprawdę jej ich brakowało. Miała bardzo dobry kontakt z nimi,
więc taka dłuższa rozłąka źle na nią wpływała.
-Przecież
możesz się do nich przenieść, gdy wrócą przed wyjazdem! Oj, nie daj się prosić!
Ron też na pewno się ucieszy!
Hermiona
zacisnęła dłonie w pięści i wbiła wzrok w ścianę. Na wspomnienie o Rudzielcu
powróciła do niej złość i smutek. Nie powiedziała do teraz nic nikomu o
wczorajszej sytuacji. Czuła się tym przytłoczona, ale nie mogła tego
powiedzieć. To było zbyt bolesne.
-Coś się
stało? –zapytała Ginny, widząc reakcję przyjaciółki.
-Nie, nie.
Wszystko w porządku. –odpowiedziała z bladym uśmiechem.
-Nie
wkręcisz mnie. Widzę przecież, że coś się stało. Ron się do nas nie zbliża, nie
odzywa się do ciebie słowem… Znowu się pokłóciliście? O co poszło?
-Przepraszam
Ginny, ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie namawiaj mnie do tego, proszę. Gdy
kiedyś się na to zbiorę, to ci powiem.
-W porządku.
–odpowiedziała niechętnie. –Jakie plany na dzisiaj? Robimy coś?
-Ja nie
mogę. Razem z Malfoyem zaczynamy przygotowywać Wielką Salę. To już pojutrze,
nasza wielka impreza! –udała radość.
Ginny
pisnęła z uciechy.
-Postarajcie
się!
~~*~~
-I co, Hermiono?
Jak po rozstaniu? –zapytał ją Draco, gdy czarami ubierała ogromne choinki
przyniesione przez Hagrida. Blondyn jak zwykle się obijał, siedząc przy stole i
śledząc jej poczynania wzrokiem. Hermiona nadal nie przyzwyczaiła się do jej
imienia wymawianego jego ustami.
-Jak widzisz
świetnie. –powiedziała chłodno, mając nadzieję, że się od niej odczepi.
Niestety. Malfoy nie wyglądał na takiego, który miałby dać jej spokój.
-Nieźle był
ubzdryngolony. –stwierdził z kpiącym uśmiechem.
-Nie żeby
coś, ale ty wcale nie wyglądałeś lepiej. –warknęła. - No.. Potem się ogarnąłeś.
-Dzięki..
–burknął. –Ale wiesz, dobrze, że z nim zerwałaś.
-Dlaczego?
–zapytała podejrzliwie patrząc na niego.
-Nott to
idiota. Mimo iż to mój kumpel, to mogę ci śmiało powiedzieć, że lubi
wykorzystywać kobiety. Szkoda mi cię było.
-I mówi to
osoba, która kompletnie nie wykorzystuje dziewczyn.. –powiedziała ironicznie i
spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
-A
wykorzystuję?!
Hermiona
uniosła jeszcze wyżej brwi.
-No dobra, może
raz. –powiedział obojętnie.
Spojrzała na
niego wzrokiem typu: „Uważasz, że jestem głupia?”
-No dobra,
często mi się to zdarza! Ale potrafiłbym być w związku bez wykorzystywania.
–stwierdził i spojrzał na nią znacząco. Dlaczego tak bardzo próbował jej to
uświadomić? Tak bardzo chciał, aby wiedziała, czego się po nim spodziewać? Sam
nie wiedział czy wytrzymałby z jedną kobietą. Sam by sobie nie ufał, dlatego
nie dziwił się, że ona tego nie robi.
-Serio?
Jakoś nie potrafię w to uwierzyć. –powiedziała ostro i rzuciła mu ironiczny
uśmiech.
-Tak. Nawet
ja, Granger –zanotowała sobie, że znowu powiedział do niej po nazwisku.
–potrafię się opanować. Jakoś na razie nieszczególnie tego chciałem, po co się
komu wiązać? Ale potrafiłbym być z kimś, kogo bym nie zdradził, ani nie
wykorzystał.
Tak, idioto. Wcale nie mówisz tego
przy niej, aby spojrzała na ciebie w innym świetle.
-Raczej w to
ciężko uwierzyć. Czyli, że z Moran to nie jest stały związek? –zapytała niby
obojętnie.
-Dlaczego
tak uważasz?
-No bo.. –zaczęła
pewnie.-Zdradziłeś ją przecież ze..
Zamilkła
szybko, czerwieniąc się. Malfoyowi również nie do końca przypasował ten temat.
Odchrząknął szybko, zmieniając go.
-Dobrze
powiesiłem? –zapytał szybko, wskazując na lewitowaną bombkę.
-Tak,
idealnie.
Zadowoleni
ze swojej pracy postanowili wyjść z Wielkiej Sali, uprzednio ją oczywiście
zabezpieczając zaklęciami ochronnymi. Teraz zostało tylko czekać do balu.
~~*~~
Następny
dzień był wolny od zajęć z czego była bardzo niezadowolona Hermiona. Reszta
uczniów jednak nie miała z tym problemów, więc nie podzielała zdania szatynki.
Dla nich dzień wolny był okazją do porobienia czegoś kreatywnego, ewentualnie
obijania się.
-Niedługo
mamy egzaminy, a ciągle mijają nam zajęcia! –piekliła się.
-Hermiono!
Przecież ty i tak to wszystko potrafisz! –powiedział do niej Harry przewracając
oczami, gdy siedzieli w Pokoju Wspólnym Prefektów Naczelnych.
-Potrafię,
nie potrafię. Muszę to ćwiczyć!
-I tak zdasz
śpiewająco. –ziewnął.
-Nie mów
tak, Harry! Ty też powinieneś wziąć ze mnie przykład i wkuwać! Wy tak samo!
–spojrzała na resztę obecnych.
Potter ze
zrezygnowaniem pokręcił głową, patrząc błagalnie na siedzącą obok Ginny, która
tylko powstrzymywała się od śmiechu.
Wszystkie
posiłki były dzisiejszego dnia podawane w Pokojach Wspólnych, bo nie można było
zobaczyć Wielkiej Sali przed rozpoczęciem balu.
Hermiona z
Draco mieli najwygodniej, gdyż byli tylko we dwójkę. Tak się mogło wydawać, ale
w ich pokoju była jeszcze Ginny, Jessica oraz Harry z Blaisem.
-Gdzie
zgubiłeś Moran? –zapytał drwiąco Blaise kończąc całować swoją dziewczynę.
Draco
mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i zajął się jedzeniem. Niezbyt mu się
uśmiechało na rozmowy o swojej dziewczynie.
Blaise
roześmiał się na widok miny kumpla.
-Czyżby cię
denerwowała?
-Taa..
dobrze, że twoja cię nie denerwuje. –warknął na niego.
-Ależ skąd!
Taki aniołek? –ucałował rudą w czubek głowy, na co ta zachichotała.
Malfoy
wzniósł spojrzenie wbijając je w sufit i modląc się o spokój. Nie dość, że
wszyscy zwalili się do jego pokoju, to jeszcze działają mu na nerwy.
-Do czego to
przyszło.. –stwierdził rozglądając się po pokoju. –Dzielę pokój z Hermioną
Granger, która jest… mugolaczką, mój najlepszy kumpel chodzi z Ginny Weasley,
zdrajczynią krwi, jako tako przyjaźnię się z córką Voldemorta, który chce mnie
zabić i do tego właśnie jem z Harrym Potterem, moim już chyba nie wrogiem.
-Już chyba
nie wrogiem? –zdziwił się brunet.
-A jesteśmy
jeszcze wrogami? Nie wiem jak ty, ale ja nie jadam z takimi osobami.
-No może
wrogami nie, ale nadal nie pałam do ciebie miłością, Malfoy.
-I
wzajemnie, Potter!
-Jeszcze
Rona brakuje. –stwierdziła Ginny.
-O nie, ta
szumowina nie postawi więcej nogi w tym pokoju. –warknął Malfoy. –Nie po tym..
Umilkł, gdy
zobaczył groźne, ostrzegające spojrzenie Hermiony. Chłopak od razu zorientował
się, że nie powiedziała o zajściu w swoim dormitorium nikomu. Za to Ginny
przeskakiwała spojrzeniem od jednego do drugiego, szukając wyjaśnienia, którego
nie uzyskała.
Po dłuższej
chwili Harry z Jessicą poszli do sypialni Hermiony (nie chciała wiedzieć co oni
tam chcą robić), Ginny z Blaisem się przejść, a Hermiona została sama z
Malfoyem.
-I jak? Z
kim idziesz na bal? –zapytał przerywając niezręczną ciszę.
-Sama.
–powiedziała obojętnie i wzruszyła ramionami.
-A nie
będzie ci przeszkadzać że ruda będzie z Zabinim, Riddle z Potterem, a ty sama?
-Niee, to w
końcu moi przyjaciele. -uśmiechnęła się sztucznie. Tak naprawdę bardzo jej to
przeszkadzało. Nie ma zamiaru jednak mu o tym mówić. Będzie czuła się jak piąte
koło u wozu, tylko im przeszkadzając lub nudząc się, gdy oni pójdą tańczyć.
-Pójdę się
pouczyć do biblioteki.. –stwierdziła podnosząc się z miejsca.
-Mhmm..
chcesz żebym szedł z tobą? –zapytał głupio.
-Nie.-spojrzała
na niego zdezorientowana. Malfoy chce iść bez przymusu do biblioteki? Z nią? Co
prawda, między nimi większe spory zniknęły, ale to nadal by było widowiskowym
momentem. –Chcę pobyć sama.
-Dlaczego
nie powiedziałaś nikomu o Wieprzleju? –zapytał zanim wyszła.
Dziewczyna
odwróciła się z wyraźną złością wymalowaną na twarzy.
-To moja
sprawa kiedy im powiem i czy kiedykolwiek im powiem. I tobie też radzę siedzieć
z buzią przymkniętą, Malfoy. –warknęła.
Dobrze
wiedziała, że gdyby rozmawiała z dawnym Malfoyem to na złość wszystko by
powiedział, lecz miała nadzieję, że ten „odmieniony” będzie siedział cicho.
Jeżeli nie, to będzie miała ogromny problem w postaci Ginny Weasley.
~~*~~
W dzień balu
od rana w zamku trwał okropny harmider. Trwały już także przygotowania do
wieczornej imprezy. Hermiona po przebudzeniu usłyszała głośne krzyki. Z
zaciekawieniem otworzyła lekko drzwi od dormitorium i wychyliła się przez nie. Na
środku salonu stała półnaga Moran wraz z Malfoyem. Tym razem nie wyglądało, aby
się dobrze bawili. Malfoy wyglądał na naprawdę wściekłego.
-Dziewczyno,
opanuj się! Mam cię już dosyć! –krzyknął rozeźlony.
-Ale, Draco!
-NIE!
Prześladujesz mnie, wszystko mi sprawdzasz i myślisz, że nie będę miał tego
dość?! Wkurzasz mnie! Z nami koniec!
-Jak to
koniec?! Nie zostawisz mnie! –warknęła i uderzyła go w tors.
-Bo co?!
-Bo dziś
jest bal i nie pójdę na niego sama!
-To wcale
nie idź!
-Czy ci na
mnie kiedykolwiek zależało?! –krzyknęła ze złością.
-NIE! BYŁAŚ
TAKA JAK INNE! POTRZEBOWAŁEM CIĘ TYLKO DO ŁÓŻKA I INNYCH ZACHCIANEK, BO TYLKO
TAM SIĘ NADAWAŁAŚ!
-TO WSZYSTKO
PRZEZ GRANGER! ZAWRÓCIŁA CI W GŁOWIE!
-A TY ZNOWU
O NIEJ! –zdenerwował się.
-ZEMSZCZĘ
SIĘ, MALFOY! NA TOBIE I NA NIEJ! TYLKO ZA BARDZO NIE ZARAŹ SIĘ TYM SZLAMEM!
-WYNOŚ SIĘ
STĄD!
Dziewczyna
wybiegła z płaczem z salonu nawet nie przejmując się tym, że była praktycznie
naga. Hermionie nawet przez chwilę nie zrobiło jej się żal. W końcu przed
chwilą nazwała ją szlamą.
-To się
nazywa delikatne rozstanie. –powiedziała z ironią wychodząc już całkowicie z
dormitorium, kierując się w stronę łazienki.
-Wszystko
słyszałaś? –mruknął zmęczony, opadając na fotel. Schował twarz w dłoniach.
-Nie trudno
było nie słyszeć, skoro mam pokój obok tego. No ale nie wątpię też, że wszyscy
na około także słyszeli. A nie, zaraz. NA PEWNO już wszyscy słyszeli.
-Dlaczego
niby? –spojrzał na nią marszcząc brwi.
-Że tak ci
przypomnę. Twoja była jest ŚLIZGONKĄ. Wpadnie tylko do dormitorium z płaczem i
krzykiem „Draco ze mną zerwał!”, na co Parkinson i te wszystkie fałszywe
szmaty, rzucą się do niej z pocieszeniem, a myśląc sobie „i dobrze jej tak!
Wiedziałam, że zrobi z nią tak samo jak ze mną!”. A że one mają długi jęzor, to
pewnie pół szkoły już wie. –uśmiechnęła się słodko.
Draco za to
zmarkotniał, lecz po chwili się rozweselił.
-Co ci tak
wesoło? –zapytała zaskoczona.
-Jestem
wolny! –spojrzał na nią znacząco.
-No i? -Hermionie
zrobiło się duszno na to spojrzenie.
-Szczęśliwy!
-I co teraz
będzie połów na następną naiwną? –zapytała niby od niechcenia.
-Nie..
chociaż może..
Draco
zastanowił się chwilę, a w tym momencie Hermiona westchnęła i weszła do
łazienki. Gdy po 20 minutach wyszła zastała Dracona nadal siedzącego na fotelu
w salonie. Nie zwróciła na niego uwagi i ruszyła do sypialni.
-Granger?
–zatrzymał ją jego głos.
-Mmm?
–odwróciła się patrząc na niego z zaciekawieniem.
-Słuchaj,
nie wiem czy to nadal aktualne, ale nie zachciałabyś iść ze mną na bal?
Hermiona
spojrzała na niego zaskoczona. Po chwili jednak oprzytomniała przybierając na
twarz ironiczny uśmiech.
-Zostałeś
bez partnerki i szukasz ostatniej deski ratunku?
-Nie. Myślę,
że nie miałbym problemu ze znalezieniem następnej. Ale chcę iść z tobą. No
wiesz, damy dobry przykład i tak dalej. –wytłumaczył szybko.
Szatynka
zmierzyła go spojrzeniem.
-Mam być naiwną
laską, która z tobą pójdzie bo nie miała z kim iść?
-Nie. Taką,
która będzie się dobrze bawić. A ze mną na pewno tak będzie. –wyszczerzył się w
łobuzerskim uśmiechu.
Zastanowiła
się przez którtki moment.
-Dobra.
Zgoda, pójdę z tobą. Ale tylko z tego powodu, że chcę pokazać innym dobry
przykład, więc sobie nie wyobrażaj, że nie miałam z kim iść.
Draco uśmiechnął
się w duchu. Ucieszył go ten obrót sprawy. Na twarz jednak przybrał tylko
drwiącą maskę.
-Tylko
postaraj się wyglądać olśniewająco, bo nie chcę się wstydzić.
-Zawsze mogę
odwołać tę zgodę! –zagroziła ze złością.
-Żartowałem!
–powiedział szybko i ponownie się wyszczerzył.
-To coś
nowego. –burknęła i weszła do swojego dormitorium. Gdy zamknęła za sobą drzwi,
jej serce zaczęło tańczyć sambę, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Pierwszy raz ucieszyła się na to, że dzisiaj jest bal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz