Do wieczora czas minął w bardzo ekspresowym tempie.
Podejrzenia Hermiony również się potwierdziły. Już do południa cały zamek
wiedział o zerwaniu jednej ze sławniejszych par. Draco Malfoy nie wyglądał na
załamanego rozstaniem, wręcz przeciwnie puszczał oczka i uśmiechał się swoim „uśmieszkiem
nr 3” do każdej napotkanej panny, lecz o Natalie nie można było powiedzieć tego
samego. Gdy pokazała się na korytarzu nie uszło uwadze, że miała podpuchnięte
oczy od płaczu i ze złością patrzyła na swojego byłego chłopaka lub nie wiadomo
z jakich przyczyn również na Hermionę Granger. Nie była jednak dziewczyną
pokroju Pansy Parkinson i nie miała zamiaru biegać za blondynem i błagając o
powrót.
Zamek opustoszał już o godzinie 17. Tylko niekiedy można
było dostrzec przebiegające przez jego korytarze podniecone wieczornym balem
uczennice, spieszące do przyjaciółek na przygotowania. Nawet płeć męska była
niezauważalna na szkolnych korytarzach.
-Hej, Hermi słyszałaś kto ze sobą zerwał? –zapytała
podekscytowana Ginny wpadając do dormitorium przyjaciółki. Wraz z Jessicą
przyniosły ze sobą chyba wszystkie przybory do malowania jakie miały w swoich
dormitoriach.
-Tak i to nawet na własne uszy. Zerwali w salonie.
Dziewczynom zaświeciły się oczy z uciechy.
-Ooo, a o coś ciekawego się kłócili?
-Malfoy tylko się wydarł, że go wkurza, że śledzi, że ma jej
dosyć i takie tam. No, a Moran oczywiście zaczęła histeryzować, że z nią nie zerwie
w dzień balu, że tylko się nią bawił, a Malfoy wszystko potwierdził. Czyli tak
naprawdę nic nowego. –westchnęła i uśmiechnęła się wesoło. Specjalnie pominęła
moment opowieści w którym Ślizgonka postanowiła wtrącić jej nazwisko.
Ginny zaś zatkała usta ręką.
-Malfoy to idiota! Jak on mógł powiedzieć tak dziewczynie?!
-Chyba chciał jej się pozbyć na dobre. –wzruszyła ramionami
brązowooka.
Spojrzały na Jessicę, która miała anielską minę.
-Ciekawe z kim biedacy pójdą na bal. –zaśmiała się
ironicznie.
Ginny parsknęła śmiechem, a Hermiona nieznacznie zbladła.
-Moran pewnie nie pójdzie bo będzie wypłakiwała się w
poduszkę, nie żeby mi to przeszkadzało, a Malfoy to nie wiem...Wyrwie naiwną,
która się zgodzi. –kontynuowała.
-Już wyrwał.. –powiedziała cicho Hermiona.
Jej przyjaciółki spojrzały na nią zaskoczone.
-Tak? –zaciekawiły się. –Kogo?
-Ja idę z Malfoyem…
-Hermiono, tak cię przepraszam! –zakryła usta dłonią Jessica.
Hermiona uśmiechnęła się blado do dziewczyny.
-Nie szkodzi, może faktycznie jestem głupia, że się
zgodziłam..
-To nie o to chodziło! Tylko o to, że chciałam cię
pocieszyć…
-Rozumiem. Nie przejmuj się.
Postanowiła unikać przepraszających spojrzeń Ślizgonki i
zaciekawionego spojrzenia Ginny. Nie potrzebowała teraz jeszcze tego, aby
zadawała jej dziwne pytania, na które sama nie znała odpowiedzi. Chociaż…
przecież już chyba każdy zdawał sobie sprawę z jej uczuć.
-Dlaczego zgodziłaś się z nim pójść? –Ginny nie wytrzymała
ciekawości.
-Uznaliśmy, że pokażemy wszystkim przykład jako Prefekci
Naczelni.
-Taa, Malfoy i przykład. –prychnęła ruda z ironią.
Gdy skończyły się przesłuchiwania Hermiony, zaczęły po kolei
zajmować łazienkę na szybkie odświeżenie i umycie włosów. Pomagały sobie z
ułożeniem fryzur oraz przy makijażu. Ostatecznie wszystkie wyglądały
olśniewająco.
Jessica miała na sobie zieloną suknię bez ramiączek. Włosy
spięła w luźnego koka, a delikatny makijaż podkreślał jej urodę. Ginny zaś
postawiła na suknię z bladego różu i warkocz, a Hermiona na czerwień i kręcone
włosy, w których migały złote brokaciki.
Gdy zeszły we trójkę do przedsionka, usłyszały ogólny podziw
wydobywający się z ust mężczyzn na nie czekających. Stali z lekko otwartymi
ustami i świecącymi z podziwem oczami,
poubierani w eleganckie garnitury.
-Nie potrafię ocenić, która ładniejsza. Wszystkie wyglądacie
perfekcyjnie, wspaniale, cudownie, fantastycznie, olśniewająco!
-Wystarczy chłopaki, bo się zarumienimy i to zepsuje efekt
makijażu. –zaśmiała się Ginny.
Hermiona podeszła do Dracona, ku zdziwieniu chłopaków.
Widocznie im nie powiedział z kim idzie na bal. Z łobuzerskim uśmiechem podał
jej ramię. Wyglądał naprawdę przystojnie.
-Idealna. –stwierdził, a oczy mu zabłysły.
-Hm? –zapytała zaskoczona.
-Wyglądasz idealnie, Granger.
Na policzki dziewczyny wkroczył delikatny rumieniec.
Szczerze, to uwielbiała od niego komplementy. Z jego ust brzmiały bardziej…
wyjątkowo. Może dlatego, że nie słyszała ich zbyt często?
-Nie będziesz się mnie wstydził? –zapytała z ironią.
-Wręcz przeciwnie. Przeszłaś samą siebie.
-Żadnej ciętej riposty?! Nie poznaję pana, panie Malfoy. –powiedziała
z niedowierzaniem, na co chłopak prychnął i zaśmiał się.
-Nie psuj chwili, maleńka. Zawszę mogę dodać, że to chyba
zasługa wiewióry i tej tam Czarnej Pani.
Gryfonka zaśmiała się.
-Tak lepiej. Już się bałam, że Moran zaatakowała cię jakąś
paskudną klątwą.
Wkroczyli do Wielkiej Sali.
Wszystkie głowy oglądały się za parą Prefektów Naczelnych, którzy swoją
osobą zachwycała wszystkich obecnych. Okrzyki zachwytu wzbudzały również panna Weasley
i panna Riddle. Jednak nie wszystkich zachwycały takie widoki. Najbardziej
niezadowolona była Natalie Moran, Ronald Weasley oraz Teodor Nott. Wszyscy
strzelali błyskawicami złości z oczu, patrząc z widoczną chęcią mordu na
uśmiechniętych Prefektów Naczelnych. Ron z Nottem gromili spojrzeniem Malfoya,
który obejmował w pasie Hermionę, zaś Natalie miała ochotę rzucić się na
Gryfonkę i porozrywać ją na strzępy wraz z jej elegancką suknią, którą się
wszyscy zachwycali.
Na scenę wkroczył Albus Dumbledore, a gwar rozmów nagle
ucichł.
-Witajcie kochani! Jak widzicie wasi Prefekci znów się
spisali! Wielka Sala nigdy nie wyglądała tak przepięknie jak w tym momencie!
Po sali rozległ się szum zadowolenia i przyznawania racji.
Oczywiście uczniowie oraz profesor Dumbledore mieli rację.
Wielka Sala cała w lodowym wystroju, spadającym ciepłym śniegiem, wyglądała jak
z najpiękniejszej bajki.
-Gratulację dla panny Granger i pana Malfoya!
Rozległy się oklaski.
-Co ja mogę wam jeszcze powiedzieć? Miłej zabawy i Wesołych
Świąt!
Wybuchła burza oklasków i kapela zaczęła grać. Do Prefektów
zaś podszedł dyrektor wraz z profesor
McGonagall.
-Cieszy mnie to, że mimo iż mogliście wybrać sobie
partnerów, przyszliście razem. Wspaniały przykład. Jestem z was dumny i jeszcze
raz gratuluję.
-Dziękujemy, to dla nas przyjemność! –powiedział Draco i
objął zarumienioną dziewczynę.
Nauczyciele się uśmiechnęli ciepło i poszli w kierunku stołu
nauczycielskiego. Hermiona kątem oka zauważyła, że chyba jednak zmienili plany,
gdyż staruszek zaczął z gracją prowadzić profesorkę po parkiecie.
-Dumbledore miał rację! –przekrzyczał muzykę Draco. –Tutaj
jest o wiele lepiej niż w czasie Nocy Duchów!
-Tak! Wyszło nam! Czuję się jak w zamku, gdzie odbywają się
bale królewskie! –przyznała.
-W sumie jest prawie jak tam. –wyszeptał jej wprost do
ucha.-Ty też wyglądasz jak księżniczka.
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, gdy podniósł różdżkę
i wyczarował w jej włosach maleńki diadem. Na jego ustach znowu pojawił się
drwiący, łobuzerski uśmiech, który tak u niego uwielbiała. Zaraz… naprawdę go
uwielbiała? Zaczerwieniła się uroczo, na ten gest. Nie pasował do niego, ale
musiała przyznać, że… podobał jej się.
-Idziemy się czegoś napić? –zaproponowała, czując, że robi
się jej coraz bardziej duszno.
-Jeszcze na parkiet nie weszłaś a już chcesz pić,
alkoholiczko?! –uniósł z rozbawieniem brew.
-Nie marudź tylko chodź!
Pociągnęła go do lodowego baru, gdzie zamówili sobie po
kieliszku wina.
Na parkiecie balowali Ginny z Blaisem (Blaise prawie swoim
tańcem o mało nie zabił kilku osób w tym rudej), a także Harry i Jessica,
którzy świetnie się w tańcu uzupełniali.
-Ciekawa jestem kiedy Ginny złamie nogę. Przecież Blaise
tańczy jak szalony!
Blondyn parsknął ironicznym śmiechem obserwując swojego
przyjaciela jak wiruje po parkiecie ciągnąc za sobą drobną, rudą osóbkę, która
widocznie nie nadążała za jego krokami.
-Są piękną parą! –rozmarzyła się szatynka. –Taka miłość,
gdzie powinni się nienawidzić! Przecież obydwoje zrywają swoje postanowienia. Ona
zdradza swojego ojca, dla miłości. Pozwala, aby jej ukochany go zabił. Ciężka
sytuacja, a oni trwają w tym razem.
-Taa.. –Draco odpowiedział patrząc nadal na Zabiniego i
rudą. –Zaraz. Dlaczego Zabini ma zabijać ojca rudej?
-Nie mówię o Zabinim! Tylko o Harrym i Jess!
Blondyn popatrzył również z ironią na parę.
-Ciekawe czy jej tatuś także uważa, że jego córeczka tworzy
piękną parę z Potterem. Granger, masz dziwne spojrzenie na miłość. –uśmiechnął
się z lekką drwiną.
-Nie prawda! –uderzyła go lekko w ramię. –Taka miłość, która
jest całkowicie zakazana.
-Są też inne przypadki. Gdybym miał być z kimś, kto pochodzi
z mugolskiej rodziny jak twoja, też by była zakazana. –stwierdził.
Hermiona się zastanowiła.
Nasza
byłaby jeszcze bardziej niesamowita. Nie dość, że arystokrata czystej krwi ze
szlamą, to jeszcze miłość po tylu latach nienawiści? Zakazany Owoc jest
najsłodszym owocem.
Szybko otrząsnęła się z tych myśli.
-Swoją drogą, to ciekawe jak szybko Voldemort się dowie, że
jego córka jest na balu z Harrym.
-Szybko. Na tym balu jest Natalie i Parkinson. –powiedział
jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Po tym co jej dzisiaj powiedziałeś, stawiałam na to, że
przyjdzie.
-Nie interesuje mnie ona. –powiedział obojętnie.-Chodź
tańczyć!
Szybko zaciągnął ją na środek parkietu, podając dłoń z
szelmowskim uśmiechem.
-Masz szczęście, Granger. Jako arystokrata potrafię tańczyć
od dziecka.
Wiedziała, że potrafi tańczyć. Przekonała się o tym na balu
z okazji Halloween. Jednak nie byłaby sobą, gdyby się nie odgryzła temu blond
ulizańcowi.
-Teodor też jest z arystokratycznej rodziny. Więc nie
straciłabym dużo, gdybym była tu z nim.
-Jeszcze się zdziwisz, Hermiono. –szepnął jej do ucha, na co
przeszedł ją dreszcz.
Piosenka się zaczęła, a oni złączając swoje ciała, zaczęli
kręcić się i tańczyć w jej rytmie. Zaczynając od szybkich rytmów, gdzie musiała
popisać się szybkim refleksem, nadążając za obrotami chłopaka, przechodząc
przez powolne melodie, w których byli blisko siebie, zatracając się w swoich
spojrzeniach, wtulając w swoje ramiona, wdychając swój zapach, kończąc na
latynoskich rytmach namiętnego tańca. Hermiona bardzo się cieszyła z tego, że
Draco tak cudownie tańczy. Dobrze im się współgrało w tańcu, idealnie
dopełniało ciałami. Nikt nie pomyślałby, że ta dwójka kiedyś mogła pałać do
siebie tak ogromną nienawiścią.
Tańcowali tak z godzinę. Nie wiedzieli, że z każdą
przetańczoną piosenką, czas tak szybko leci. I jeszcze nie mieli dość. Czuli
się jak w bajce. Piękna księżniczka z przystojnym księciem, który nie widzi
świata poza nią. Z lekkim niezadowoleniem przychodziło im zmienić partnera, gdy
Harry prosił ją do tańca lub Blaise. Draco w tym czasie obtańcowywał Ginny i
Jessicę. Oczywiście, Hermiona cieszyła się z tańca z przyjaciółmi. Tak bardzo
ich kochała, byli dla niej jak rodzina, lecz ze Ślizgonem nie mogli spuścić z
siebie oczu. Gdyby była taka możliwość można by było zauważyć między ich
spojrzeniami iskry.
Gdy śmiała się z żartu, który jej opowiadał w tańcu Blaise
usłyszała krzyki. Spojrzała w kierunku z którego dochodziły i ze zdziwieniem
spostrzegła, że Harry próbuje coś wytłumaczyć Jessice. Podeszła do nich i
okazało się, że między dwójką zakochanych nastąpiła scena zazdrości, gdyż Harry
zatańczył z Cho Chang.
-Jess, jesteś od niej o milion razy ładniejsza. –mówił jej
po raz setny.
-Ale ona pożerała cię wzrokiem!
-Tak? Ale przez cały bal ja pożeram nim ciebie.
Hermiona puściła jej oczko, wiedząc, że Ślizgonka odpuści
chłopakowi. Miała rację. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję zapominając, że
mieli się ukrywać i pocałowała. Gryfonka zaśmiała się cicho. Dobrze wiedziała,
że Jessica chciała pokazać do kogo należy Harry.
Wiele osób widząc tę scenę spojrzało zaskoczonych na dwójkę
przyklejonych do siebie uczniów. Ogromne zaskoczenie wywołało już samo
przyjście na bal tych osób razem, bo w końcu same ich nazwiska powinny
powodować wzajemną nienawiść do siebie, a co dopiero pocałunek. Ale jak to
mówią… przeciwieństwa się przyciągają, a Zakazany Owoc smakuje najlepiej.
Hermiona tańczyła właśnie z jakimś nieznanym, ciemnowłosym
Krukonem, gdy zauważyła, że Draco nagle zniknął. Zaczęła rozglądać się po
Wielkiej Sali z lekkim przerażeniem, że może się obraził, że z nim nie tańczy
tylko z kimś innym (szybko wybiła to sobie z głowy, przecież to Malfoy!), ale
nigdzie nie zauważyła jego platynowych włosów. Usłyszała za to głos wokalisty
zespołu, gdy piosenka się skończyła:
-Chcielibyśmy zadedykować następną piosenkę dla
najpiękniejszej dziewczyny na sali! Hermiona, to dla ciebie od bardzo
przystojnego czarodzieja!
Hermiona stanęła jak wryta. Każdy patrzył w jej kierunku
zastanawiając się kto zadedykował jej utwór. Z głośników zaczęły lecieć powolne
dźwięki „Magic Works”.
-Mogę panią prosić?
Odwróciła się szybko i zobaczyła przed sobą Dracona z
wyciągniętą ręką i swoim pewnym siebie uśmiechem.
Hermiona ujęła ją delikatnie i poczuła jak blondyn przyciąga
ją do siebie odpychając Krukona z którym wcześniej tańczyła.
-Jak się podoba dedykacja?
-Od „niesamowicie przystojnego czarodzieja”? To dlaczego
tańczę z tobą? –zapytała zaczepnie.
-Nie przeginaj, Granger. Zaraz mogę cię oddać w łapy tamtego
tam. –wskazał głową na rudzielca siedzącego pod ścianą.
-Tańczmy, Malfoy! –powiedziała szybko na co ten się zaśmiał.
–Pamiętałeś co ci powiedziałam o tej piosence w Noc Duchów?
-Tak, dlatego właśnie to ją wybrałem. Mówiłaś coś, że
czujesz się jak na królewskim balu. Ze względu na to, że to ja ci towarzyszę to
masz dużo racji. Postanowiłem dopełnić to tym utworem, dla pięknej damy. Dalej
uważasz, że dużo byś nie straciła będąc tutaj z Nottem?
Postanowiła tego nie skomentować, tylko pokręciła przecząco
głową zatracając się w ukochanej melodii. On też się więcej nie odezwał. Nie
zwracając uwagi na to, że są obserwowani przez całą szkołę, wtulili się w swoje
ciała i kołysali w jej rytm. Gryfonka położyła głowę w zagłębieniu jego szyi, a
on swoją wtulił w jej pachnące włosy. Oboje nie chcieli aby piosenka się
skończyła. Pragnęli aby czas się zatrzymał. Hermionie łezka się zakręciła w
oku, gdy pomyślała, że nigdy nikt nie zrobił dla niej czegoś takiego. Nie
spodziewała się tego. Tym bardziej nie po Malfoyu. Ale w tym roku szkolnym
Malfoy zaskoczył ją już nie raz.
Niestety, wszystko się kończy i tak też było z piosenką.
Mimo iż dźwięki spokojnej melodii ucichły, a rozpoczęła się szybsza, rytmiczna
piosenka oni nadal pozostali w swoich ramionach. Chwilę tę przerwały
podbiegające do nich przyjaciółki Gryfonki.
-Merlinie, Hermiono, to było takie romantyczne! –rozpływały
się rzuciwszy jej się w objęcia.
-Hermiono?! To przecież ja to zorganizowałem! –oburzył się
blondyn.
-Tak, tak ale dla niej! Zazdrościmy ci! –krzyknęły
dziewczyny.
-Też bym chciała żeby mój chłopak tak się starał.
–powiedziała z wyrzutem Ginny patrząc na mulata, który rzucił zdenerwowane
spojrzenie przyjacielowi mówiące : „Coś ty zrobił?! Teraz będzie mi to
wypominała do końca życia!”.
-Ale my nie jesteśmy parą! –zaprzeczyła szybko brązowooka.
-A powinniście! Hermiono, przecież jak on się będzie tak
starał to ty będziesz tylko leżała i pachniała!
-Ginny, dobrze wiesz, że bym się zanudziła. Nie należę do
takich osób za które się wszystko robi. Poza tym mam skończyć jak Moran?
–ostatnie zdanie wypowiedziała ze słyszalną ironią zerkając na swojego
partnera.
-Halo! Ja też tu jestem! –obruszył się ponownie Draco.
-Oh wiemy, ale udajemy że cię nie ma.
-Dzięki. –zezłościł się. –Hermiona, idziemy się
przewietrzyć?
Dziewczyna kiwnęła głową, zignorowała wredny uśmieszek
przyjaciółki i ruszyła z chłopakiem na ogromny taras.
-Ale te dziewczyny się tym jarają. –pokręcił głową z
niedowierzaniem.
-Nie ma się co dziwić. Mi też się to podobało. Dziękuję.
–zarumieniła się znacznie.
-Nie ma sprawy. Powiedzmy, że wynagrodziłem ci to za to, że
na ostatnim balu.. musiałem wrócić do dormitorium.
-Oh przyznaj się, że odpadłeś.
-Ja wcale nie odpadłem! –warknął.
Gryfonka z rozbawieniem przewróciła oczami.
-Niech ci będzie.
Rozmawiali ze sobą bardzo swobodnie. Wiedzieli, że tym razem
nie może wpaść Natalie przerywając ze złością ich konwersację. Mimo dzielących
ich różnic lubili ze sobą rozmawiać. Draco zawsze musiał wtrącić coś z ironią
lub wredną wzmianką ale nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że nie ma tym na
celu jej obrazić, tylko ironia dla ich rozmów była naturalna.
-A jakie plany na święta? –zagadnęła go.
-Zostaję w zamku.
Dziewczyna zdziwiła się.
-Przecież nie mam gdzie pojechać. Matka nie żyje, a jak
wrócę do domu to mnie zabiją.
-Przecież myślą, że jesteś szpiegiem.
-Niby tak, ale wiesz, to nic przyjemnego… Cały czas rzucanie
wzmianek o zdradzie, wmawianie mi, że śmierć matki jest wyłącznie z mojej
winy.. Wolę spędzić święta w zamku. Sam. Bez ojca. Bez Śmierciożerców.
-To pojedź do mnie na święta. –Hermiona wypowiedziała te
słowa zanim pomyślała co chce powiedzieć.
Draco otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
-Do ciebie?
-Tak, będę sama bo moi rodzice wyjeżdżają do babci i nie
zdążą raczej wrócić, więc fajnie by było mieć towarzystwo.
Skłamała. Jeszcze dzisiaj chciała powiedzieć Ginny, że chce
jechać do niej.
-Ale jesteś tego pewna? –zapytał niepewnie. Nie spodziewał
się tego.
-Gdybym nie była, to bym nie proponowała.
Znowu kłamstwo. Perspektywa spędzenia z nim tygodnia sam na
sam w jej domu trochę ją przerażała.
Draco zastanawiał się chwilę. Z jednej strony, spędzić z nią
czas sam na sam wydawał się kuszącą propozycją, lecz z drugiej cały czas czuł
blokadę do mugolskiego świata. Czuł, że tam nie pasuje. Spojrzał na nią i już
wiedział. Więcej takiej okazji mogło nie być.
-Dzięki, Granger. Chętnie pojadę. –uśmiechnął się
szelmowsko.
Hermiona także się uśmiechnęła. Nie spodziewała się, że tak
może zareagować na jej propozycję. Myślała, że odmówi, ewentualnie ją wyśmieje.
Ale nie. On się zgodził. Sama siebie chciała zabić za to, że mówi szybciej niż
myśli. Gdy doszło do niej, że będzie z nim sama, bez nikogo w jednym, pustym
domu przeszedł ją dreszcz spowodowany strachem a zarazem podnieceniem. Mimo, że
bała się tego tygodnia, to ciekawość jak to wszystko będzie wyglądało była
większa.
Na jej ciele pojawiły się dreszcze związane z wcześniejszymi
myślami.
-Zimno ci? –zapytał widząc to.
Hermiona kiwnęła lekko głową. Przecież mu nie powie, że
przeraża ją wizja wspólnych świąt. Chłopak podszedł do niej i nałożył na
ramiona swoją marynarkę. Od razu poczuła
woń znanych, męskich perfum.
-Chodźmy do środka, bo jeszcze będzie na mnie.
W Wielkiej Sali nadal większość uczniów tańczyło. Z
głośników leciał właśnie bardzo szybko kawałek.
-Chodź tańczyć! Rozgrzejesz się! –pociągnął ją na parkiet.
Po 10 minutach Hermiona już nie wyrabiała i przekrzykując
muzykę powiedziała, że idzie usiąść. Chłopak spojrzał na nią z miną zwycięzcy.
-Wiedziałam, że padniesz szybciej niż ja. No dawaj, maleńka!
-Nie ma mowy, Draco. Tam są chłopaki, ja już nie daję rady!
I śmiej się ile chcesz tym swoim durnym uśmieszkiem! Nie sprowokujesz mnie!
Ruszyła w kierunku przyjaciółek, które też już najwyraźniej
nie miały sił, bo siedziały z drinkami i rozmawiały.
-Padam! –syknęła opadając na krzesło obok Ginny.
-Malfoy troszkę cię wymęczył. –popatrzyła na nią
współczująco, ale z rozbawieniem ruda.
-A właściwie, to co on taki dzisiaj nadzwyczajnie szczęśliwy
jest? Jak nie Malfoy. –zapytała Jessica.
-To chyba moja zasługa.. –powiedziała cicho.
-Twoja? A coś ty mu zrobiła?
-Zaprosiłam do siebie na święta.. –wydukała nie patrząc na
nie.
-ŻE CO ZROBIŁAŚ?!
Hermiona spojrzała na nie przepraszająco.
-Przykro mi się zrobiło, że nie może spędzić normalnych
świąt. No i jeszcze do tego zostałby sam w zamku bo ty i Harry byście się z nim
nie spotykali! –powiedziała z wyrzutem spoglądając na złotowłosą.
-Nie poznaję cię Hermiono Granger. Bal, teraz to. No, no,
no. Ktoś nam się tu rozbujał. Ale nie mówimy że to źle! –dodała szybko.
-Fajnie, że go zaprosiłaś. –stwierdziła Ginny. –Takie święta
we dwoje! Jak romantycznie!
-Tak, tak ale proszę was, nie mówcie na razie chłopakom, bo
Harry by mnie chyba zabił gdyby wiedział, że Draco ma u mnie nocować..
-Nie musimy. –powiedziała Ginny. –wygląda na to, że Harry
już wie.
Hermiona szybko spojrzała na przyjaciela i rzeczywiście
wyglądało na to, że już wie. Stał z otwartymi ustami, patrząc niedowierzająco
na swoją przyjaciółkę. Ta posłała mu tylko przepraszające spojrzenie, na co ten
westchnął i pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
-Uśmiechnął się! Może nie zginę!
-Spokojnie, ja już go uspokoję! –zapewniła złotowłosa.
*
Gdy dobiegła godzina, która kończyła bal, wokalistka jeszcze
zawołała do mikrofonu:
-Proszę jeszcze chwilę zaczekać! Mam ogłosić wyniki konkursu
z eliksirów! Z Gryffindoru wygrała panna Hermiona Granger, z Hufflepuffu pan
Dominic Skarsgard, ze Slytherinu Dracon Malfoy, a Ravenclawu Alexander Grimm!
Wygraną jest podróż do Instytutu Magii Durmstrang! Wyjazd odbędzie się
następnego dnia po Nocy Sylwestrowej! Serdecznie gratulujemy! Dobranoc i
dziękujemy za przybycie! Byliście wspaniali!
Hermiona spojrzała uradowana na swojego partnera.
-Mówiłem, że na spokojnie to wygrasz!
-Jeeeeju, jak ja się cieszę! Ty też wygrałeś! –przytuliła go
mocno, co zaskoczyło chłopaka.
-Tak, ale ty jesteś jedyną dziewczyną.
-Jestem do tego przyzwyczajona. Od zawsze byłam sama z
Harrym i Ronem.
Gdy weszli do dormitoriów, Hermiona jeszcze sprawdziła czy
wszystko spakowała do jutrzejszego wyjazdu. Mimo późnej godziny nie czuła
zmęczenia. Była szczęśliwa. Pomyślała o jutrzejszym wyjeździe, a żołądek
skręcił się niebezpiecznie. Niestety nie mogli się teleportować, więc będą
musieli pojechać pociągiem. Rzuciła się na łóżko rozmyślając jak będzie
wyglądał ten przyszły tydzień. Po dłużej chwili wpadła w objęcia Morfeusza
opleciona przyjemnymi snami w których główną rolę grał przystojny blondyn z
szarymi, stalowymi oczami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz