poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział 31. Poznając mugolski świat

Draco Malfoy nie mógł tej nocy zasnąć. Przekręcał się z boku na bok, szukając satysfakcjonującej pozycji. Jego myśli błądziły przy dziewczynie leżącej dormitorium obok. Bardzo cieszył się ze wspólnego wyjazdu z Gryfonką. Nie spodziewał się, że dziewczyna może zaproponować coś takiego. Zaskoczyła go, ale pewnie nie zdawała sobie też sprawy jak bardzo uszczęśliwiła. Nie powinien się cieszyć z tego wyjazdu, ale nie potrafił inaczej. Ostatnio zdał sobie sprawę, jak bardzo pragnął jej bliskości. Zawsze był zamknięty w sobie, nie potrzebował nikogo, lecz teraz ona przekręciła jego światem tak, że sam do niej lgnął. Była zakazana. A on chciał ją tym bardziej. Czasami zapominał przy niej kim tak naprawdę jest. Po prostu wariował. Był ciekawy jak będą się w stosunku do siebie zachowywać przez cały tydzień, jak to wszystko będzie wyglądać, czy się pokłócą, czy nie. W końcu cechowało ich to, że bardzo często się kłócili. Czasami nie potrafili funkcjonować bez tego. Cały czas tak rozmyślał, aż w dormitorium rozległ się głośny dźwięk jego budzika, nakazujący wstanie z łóżka oraz, że czas się ogarniać, bo pociąg do Londynu odjeżdża niedługo. Jeszcze ciemno było, gdy wychodził z łazienki. Zobaczył, że Gryfonka siedzi na kanapie, obok niej kufer i jej kot spakowany już w klatce. Przywitał się zaspanym, ironicznym uśmiechem i wszedł do dormitorium zabrać swoje rzeczy.
-Gotowa? –zapytał stając przed nią i wyrywając z rozmyśleń.
Hermiona spojrzała na niego niepewna i zarumieniona. Ona również miała problemy ze snem. Przerażało ją to, co miało się stać. Zaprosiła DRACONA MALFOYA do SWOJEGO DOMU. Samo to zdanie wydawało jej się niepokojące. Oczywiście, nie byli już wrogami takimi jak kiedyś, jednak cały czas się ze sobą kłócili, po chwili całowali, rozmawiali. Ich relacje były bardzo skomplikowane i nierealne. Tak naprawdę między nimi nic nie powinno się wydarzyć. Przecież była mądrą, ułożoną uczennicą. Dlaczego więc jej serce niebezpiecznie przyspieszało akurat na jego widok? Do tej pory nie odkryła co chłopak ma w sobie takiego. Wiedziała jednak, że jej uczucia już dawno przekroczyły wyznaczoną granicę i właśnie to ją najbardziej przerażało.
-Jasne. Jak zawsze. –uśmiechnęła się krzywo.
-W takim razie chodźmy.
Uśmiechnął się pod nosem widząc jak ta zawsze pewna siebie, wyszczekana dziewczyna wstaje z kanapy i rusza niezdecydowanym krokiem przed siebie.
-Granger, czyżbyś chciała zmienić zdanie? –usłyszała w swoim uchu cichy szept blondyna, na co przeszedł ją dreszcz.
-Nie, dlaczego? Przecież cię zaprosiłam.
-Wyglądasz jakbyś się trochę… bała. –spojrzał na nią figlarnie.
-Nie mów, że ciebie, Malfoy. –prychnęła.
Chłopak widział w jej oczach mimo wszystko obawę, lecz nie skomentował tego. Uśmiechnął się w swój ulubiony sposób, a następnie wziął od Hermiony jej bagaż, na co ta zareagowała zaskoczeniem. Malfoy raczej nie należał do typu ludzi, którzy pomagają lub zachowują się jak dżentelmeni.
Zeszli w ciszy po kamiennych schodach i ruszyli przez błonia na peron. Będąc prawie na miejscu, usłyszeli za sobą krzyki. Odwrócili się i zobaczyli swoich przyjaciół biegnących w ich stronę z lewitującymi nad nimi bagażami.
-No wiecie?! Byście zaczekali! Widocznie tak wam się spieszy, żeby być sami, że już o nas zapominacie! –krzyknęła naburmuszona Ginny, ciężko oddychając.
-Nie złość się na nich kochanie, widocznie nie chcą naszego towarzystwa. –powiedział Blaise stając obok ukochanej, posyłając im irytujący uśmiech.
-Och Blaise, oczywiście, że go pragniemy! Ale chcieliśmy zająć przedział. –wytknęła mu język Hermiona.
-Jasne, jasne. Dobra wymówka. –mrugnął do niej.
Przyjaciele pożegnali się jeszcze z Jessicą i Harrym, którzy postanowili zostać w szkole. Po uściskach, życzeniach, długim pożegnaniu ulokowali się w przedziale.
-Wpadnijcie do mnie pierwszego dnia świąt! Spędzimy chociaż jeden dzień razem! –krzyknęła brązowooka za oddalającymi się w kierunku zamku przyjaciółmi i machając im na pożegnanie. –Was też się to tyczy. –zwróciła się w kierunku Ginny i Blaise’a.
Usiadła obok Malfoya, lecz odsunęła się na bezpieczną odległość pod okno.
-To co będziecie robić, miśki tak samotnie? –zapytał Zabini patrząc na nich z wciąż drwiącym uśmiechem. Widać było, że świetnie się bawi.
-Nie interesuj się! –trzepnęła go w ramię ruda.
-Właśnie, Blaise! To nie twój interes! –zaśmiała się perliście Hermiona. –Za dużo chciałbyś wiedzieć.
-Oho, Draco, będziesz miał tam ostro widzę. –powiedział rozbawiony i wysłał lekko zirytowanemu blondynowi dwuznaczny uśmiech.
-W porównaniu do ciebie, tak. –odcięła się Hermiona. –W końcu TY poznasz swoich przyszłych teściów, więc musisz zrobić dobre wrażenie, Diabełku. Pokazać klasę, dobre wychowanie oraz umiejętność radzenia sobie z kłopotami, ponieważ Fred i George mogą nie odpuścić tak łatwo związku jedynej siostrzyczki ze Ślizgonem. –uśmiechnęła się wrednie.
Blaise zrobił wystraszoną minę.
-Weź mi nie przypominaj. Już się boję! Mam wrażenie, że długo tam nie wytrzymam. Jak mnie wyrzucą to mogę do was się wprowadzić?
Ginny rzuciła mu zabójcze spojrzenie, mrużąc niebezpiecznie oczy podobnie jak pani Weasley, lecz mulat zaśmiał się tylko i ucałował w czubek głowy.
-Nie! –wykrzyknął szybko Draco. –Jeszcze ciebie tam zabrakło!
Malfoy poczuł uderzenie w ramię i spojrzał na Hermionę z wyrzutem.
-Jasne, że tak, Blaise! Chętnie cię przygarnę do MOJEGO domu. –Hermiona spojrzała karcąco na blondyna.
-Spokojnie, Hermiono. Malfoy od zawsze był egoistą i chce cię tylko dla siebie. Spokojnie, Draco. Nie zabiorę ci jej. Mam swojego rudzielca. –rzucił przyjacielowi ironiczny uśmiech, widząc jego zabójcze spojrzenie.
-Zabini, radzę ci nie przeg…
-Draco, a mogę cię o coś zapytać? –przerwała mu Ginny, widząc, że zaraz rozpęta się piekło.
-Możesz chyba. –odpowiedział niepewnie.
-Może głupio o to pytać, ale jak wyglądały twoje święta dotychczas?
-Nie nazwałbym tego świętami. -prychnął.-Bardziej kolacją, która była przygotowana odświętniej niż zwykle. W mojej rodzinie nigdy nie obchodziło się w szczególny sposób tego okresu. Zresztą Zabini coś o tym wie. Nie raz się zdarzało, że spędzaliśmy je razem.
Hermiona nie rozumiała jak można nie obchodzić świąt. Obiecała sobie w myślach, że w tym roku zorganizuje najlepsze święta jakie kiedykolwiek mógł spędzić. Obawiała się tego trochę, gdyż w końcu będą zrobione po mugolsku, a on jest typowym arystokratą, za którego wszystko robią skrzaty.
Reszta drogi minęła im w miłej atmosferze i żartach. Hermiona z Draconem przespacerowali się parę razy po korytarzach, w ramach bycia prefektami i wrócili do przyjaciół.
Wychodząc z pociągu zauważyli na peronie machających w ich kierunku państwo Weasley. Pani Weasley była jak zwykle uśmiechnięta, ale pan Weasley nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Na jego ustach nie można było dostrzec serdecznego uśmiechu, który praktycznie zawsze mu towarzyszył.
-Ginny! –uściskali córkę.
-Mamo, tato, to jest Blaise. Blaise Zabini. –przedstawiła chłopaka.
-Dzień dobry. –powiedział zestresowany Blaise, całując Molly w rękę i ściskając dłoń Arturowi.
-Miło cię poznać, Blaise! Wszyscy na pewno się ucieszą na twój widok. Każdy chce cię poznać! Taki grzeczny i kochany! A jaki mizerniutki! Spokojnie, coś na to poradzimy.
Pani Weasley była w swoim żywiole. Hermiona uśmiechnęła się do mulata wesoło i pocieszająco. Domyśliła się, że kobieta go polubi i zrobi z niego kozła ofiarnego wciskając góry jedzenia, chcąc jak najbardziej dogodzić jego kubkom smakowym mając na uwadze arystokratyczne pochodzenie mulata. Jednak nie była tego taka pewna jak pani Weasley, czy wszystkich ucieszy widok Zabiniego. Po chwili Molly Weasley przeniosła spojrzenie na nią.
-Och, Hermionko, kochanie! Też się do nas wybierasz?
Hermiona uściskała panią Weasley serdecznie, lecz zrobiła przepraszającą minę.
-Niestety nie tym razem. Bardzo dziękuję za zaproszenie, ale jadę z Draconem do mnie.
Wzrok kobiety przeniósł się tym razem na blondyna. Wyglądała na zaskoczoną.
-Dzień dobry. –ucałował dłoń kobiety podobnie jak Zabini. Podał też dłoń ojcu Ginny, ale ten niechętnie ją przyjął.
-Draco Malfoy. –powiedział chłodno Artur Weasley. –Bardzo podobny do ojca.
-Z wyglądu owszem. Jeżeli chodzi o całą resztę, to jest pan w błędzie. –odpowiedział również nieco chłodno. Nie potrafił pozbyć się starych uprzedzeń względem tej rodziny.
Nikt tego nie skomentował.
-My już będziemy lecieć, bo jeszcze muszę gdzieś wejść do sklepu. –powiedziała szybko Hermiona, bojąc się o kłótnię. –Do widzenia państwu i wesołych świąt! Pa, Ginny, do zobaczenia, Blaise. –uściskała się z wszystkimi na pożegnanie, a następnie pociągnęła Malfoya do wyjścia. 
-Chyba mnie nie lubią. –mruknął do niej.
-Dziwisz się? Twoja rodzina, a w szczególności twój ojciec uprzykrzaliście im życie od zawsze. Traktowaliście jako kogoś gorszego, tylko dlatego, że nie mają tyle pieniędzy co wy. Myślisz, że po czymś takim będą pałać do ciebie miłością?
-Ale ja to nie mój ojciec! –zezłościł się zaciskając ręce w pięści.-Zresztą, tak! Byłem taki, ale już nie jestem. Nie chcę być moim ojcem. Już nie. Gdyby nie on, to moja matka.. –nie dokończył czując gulę w gardle. W tym momencie poczuł się naprawdę słaby.
Hermiona spojrzała na niego współczująco. Powstrzymała się od dotknięcia go, choć ledwo stłumiła ten odruch.
-Draco, zobaczysz, że cię polubią. To są niezwykli ludzie. Przekonasz się.
Ruszyli szybkim krokiem, idąc chwilę wzdłuż ulicy, a następnie skręcili w boczną uliczkę. Hermiona rozejrzała się wokoło czy nikogo nie ma w pobliżu. Następnie wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
-Chwyć mnie za rękę. Przeteleportuję nas do mnie.
-A nie chciałaś wejść do sklepu?
-Nie. Mamy kufry i w ogóle. Potem pójdziemy. Teraz trzeba to wszystko zostawić.
Ślizgon chwycił jej drobną dłoń i poczuł szarpnięcie w okolicy żołądka. Gdy rozejrzał się wokoło myślał, że teleportacja się nie udała, gdyż dalej stali w pustej uliczce. Hermiona jednak ruszyła w kierunku wyjścia, więc ten poszedł za nią. Gdy przeszli kawałek dalej, zauważył ze zdumieniem rząd niedużych, takich samych domków.
-To tutaj. –pokazała przytulny domek. –Wiem, że nie jest tak wielki jak twój, ale da się żyć. –powiedziała z lekkim wstydem. Dobrze wiedziała w jakich warunkach wychowywał się Ślizgon.
-Żartujesz? –zapytał patrząc na budynek z uniesionymi brwiami.- Jest o wiele lepszy od mojego.
Gryfonka zarumieniła się zdumiona i spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie spodziewała się czegoś takiego. Malfoy od jakiegoś czasu stanowczo za często ją zaskakiwał. Wprowadziła go do środka i zaczęła oprowadzać po pomieszczeniach. Na końcu zaprowadziła go do sypialni, gdzie będzie spał.
-Raczej nie powinieneś się pogubić, bo to malutki domek. Ale jakby co, śmiało pytaj.
Blondyn z zaciekawieniem przyjrzał się niewielkiej sypialni.
-Ja śpię w tamtym pokoju po drugiej stronie korytarza. –wskazała na drzwi.
-To nie będziemy razem spać? –zapytał z błyskiem w oku, a na jego ustach rozlał się kpiący uśmiech.
-A co, boisz się spać w nowych miejscach sam? –zapytała wrednie.
-A jeżeli powiem, że tak, to coś to zmieni? –przybliżył się do niej.
-Nie. –odepchnęła go lekko. –Spokojnie, Malfoy. W moim domu nie ma potworów, nic cię nie zje. Rozgość się, a ja idę do kuchni zrobić listę zakupów.
Zeszła na dół, a po krótkiej chwili dołączył do niej Draco. Wyglądając z kuchni zauważyła stojącego chłopaka w salonie. Stał przed telewizorem wpatrując się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy widocznie próbując rozgryźć do czego służy urządzenie. Zaśmiała się cicho na ten widok.
-To jest telewizor. –powiedziała. Widząc jego minę z rozbawieniem kontynuowała. -Możesz w nim oglądać filmy. Wspominałam ci. Tutaj jest pilot. Włączasz nim telewizor. Tymi przyciskami zmieniasz kanały, tymi zmieniasz głośność. A no i tym włączasz i wyłączasz. Masz, spróbuj. –rzuciła urządzenie w jego kierunku.
Draco zrobił tak jak pokazała dziewczyna. Ku jego ogromnemu zdziwieniu, ten sprzęt działał i robił tak jak sobie życzył. Zmieniał kanał lub głośność. Również ku ogromnemu zaskoczeniu Hermiony wyglądało na to, że telewizor bardzo mu się spodobał. Tak bardzo, że już po chwili leżał rozwalony na kanapie oglądać film akcji. Otworzyła szeroko oczy na ten widok. Sama już nie wiedziała co jest dziwniejsze. To, że Draco Malfoy leży na jej kanapie w salonie jak gdyby nigdy nic, czy to, że ogląda mugolskie filmy. On– arystokrata, nienawidzący mugoli i wszystkiego co z nimi związane.
-Wiesz co, Granger? Mugole to mają jednak łeb. Mogę oglądać tych ludzi jak się biją. Jak oni zrobili coś takiego bez magii? –zapytał z niedowierzaniem.
Hermiona westchnęła i pokręciła głową. Wciąż wyglądała na oszołomioną. Miała ochotę usiąść i zacząć się panicznie śmiać z absurdu tej sytuacji.
Draco po chwili z zaciekawieniem zaczął rozglądać się za innymi fascynującymi sprzętami. Znalazł wieżę , kino domowe oraz komputer. Nie chciał się za bardzo przyznawać Hermionie do swojej niewiedzy, a także pokazywać jakie wrażenie na nim robią te mugolskie nowości. W końcu był Malfoyem i nadal miał zamiar nim być.
-Skoro już odkryłeś komputer to coś ci pokażę.
Usiadła na fotelu i wciskając kilka ruchami coś myszką, włączyła grę. Była to typowo gra męska, czyli strzelanka.   
-Co to za film? –zapytał próbując zabłysnąć.
Brązowooka się roześmiała. Nie potrafiła się powstrzymać. Wyglądał na takie zdezorientowanego w tym wszystkim.
-To nie film. To gra komputerowa. Tymi klawiszami się poruszasz, a myszką strzelasz. Musisz naciskać. Masz celownik i jak kogoś zauważysz to strzelaj.
Przypatrywała się chwilę chłopakowi i stwierdziła po kilkunastu minutach, że załapał już o co chodzi i idzie mu całkiem nieźle. Jego skupiona mina wskazywała na jego zainteresowanie. Również wyzwiska, którymi zaczął obrażać innych graczy wskazywały na typowego chłopaka, denerwującego się, że ktoś go zabija. Nie powiedziała mu tego, bo wiedziała, że by się obraził. Chyba nic by go tak bardzo nie obraziło, jak stwierdzenie, że zachowuje się jak zwykły, mugolski chłopak.
-Granger, nie wierzę, że to mówię, ale coraz bardziej podobają mi się te sprzęty mugoli.
Hermiona widziała w nim teraz małego chłopca, który nigdy nie miał odpowiedniego dzieciństwa. Same zakazy i arystokratyczne wychowanie. Teraz mógł nadgonić to, co go ominęło. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Skończyłam już listę zakupów. Możemy iść do centrum handlowego.
-Zaczekaj chwilkę! Muszę go zabić i wtedy wygram to! Co z…
Hermiona się zdenerwowała i wyłączyła mu monitor. Chłopak natychmiast spojrzał na nią z wyrzutem i złością.
-Coś ty zrobiła?! Teraz mnie zabiją! Granger, nie mogłaś zaczekać?!
Hermiona spojrzała na niego gniewnie i powiedziała ostro:
-Jeżeli się w tej chwili nie ogarniesz, to już więcej nie pograsz! Ruszaj się, Malfoy!
Draco zrobił niezadowoloną minę, ale wstał. Popatrzył na nią z irytacją.
Pięknie, Hermiono. Zachowujesz już się jak jego matka.
Po ubraniu się i szybkiemu ogarnięciu, wyszli na zaśnieżone ulice. Poprowadziła go w labiryncie wszystkich uliczek, aż dotarli do centrum handlowego. Draco spojrzał z otwartymi ustami na ogromną budowlę, do której wchodzili i wychodzili mugole z różnymi pakunkami.
-Co jest, Draco? Zatkało cię? Przecież na Pokątnej jest podobnie. –rzuciła drwiąco.
-Na Pokątnej jest dużo sklepów. Tutaj jest jeden, ale ogromny.
-W tym jednym ogromnym znajdują się setki różnych.
-Setki? –zapytał zaskoczony i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
Hermionę to rozbawiło. Stwierdziła, że jeszcze długo będzie się naśmiewać z jego niewiedzy o mugolskim świecie. Na swój sposób było to całkiem urocze.
-Chodźmy najpierw do tego. –pociągnęła chłopaka do sklepu spożywczego. –Będziesz pchał ten wózek, a ja będę wkładać do niego potrzebne produkty.
Chodzili po sklepie i Hermiona co chwilę czymś zapełniała koszyk. A to jakieś napoje, a to alkohol, warzywa, owoce, mięsa, sałatki..
-Po co tego aż tyle? Przecież będziemy we dwoje… -I znowu ten jego drwiący uśmiech, na który jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Przypomnę ci, że następnego dnia przyjadą nasi przyjaciele, więc muszę mieć coś do podania im do jedzenia, nie?
-Dla Zabiniego wystarczy alkohol. –wzruszył ramionami.
Hermiona posłała mu piorunujące spojrzenie.
-Nie wiem ile wziąć tego alkoholu. Ten jest inny niż magiczny.
-W jakim sensie? –zapytał z zainteresowaniem.
-Obawiam się, że dla czarodziejów jest mocniejszy. Wezmę dwie butelki whisky, z dwie wódki i trochę piwa normalnego i smakowego dla dziewczyn. Bez wina. Albo wezmę też z dwie butelki.
Gdy podeszli do kas, Draco gapił się osłupiały jak to wszystko wygląda. Hermiona za to patrzyła na stos zakupów.
-Dobrze, że mam dosyć wysokie mugolskie kieszonkowe… -stwierdziła bezbarwnym głosem.
-Ja mogę zapłacić. –zaoferował się Draco obojętnie.
-Nie. Jesteś moim gościem i nie płacisz. Ale możesz iść wymienić pieniądze na mugolskie, jeżeli byś chciał kupić jakieś prezenty.
Hermionę rozśmieszała cała sytuacja. Nigdy nie wyobrażała sobie, że mogłaby iść z obładowanym wózkiem w mugolskim sklepie, a towarzyszyłby jej Draco Malfoy. Jeszcze do tego Malfoyowi mógłby się podobać mugolski świat i właśnie mieliby spędzić wspólne święta.
Gdy wyszli ze sklepu, szatynka zaprowadziła go do magicznego kantorka, gdzie mógł wymienić pieniądze. Z wyglądu wcale nie wyglądał na magiczny, ale gdy blondyn rozejrzał się, zauważył, że mugole go w ogóle nie widzą. Gdy skończył wymianę podszedł do Hermiony, która czekała przy wielkiej fontannie.
-Mam pomysł. –oświadczyła.
-Jaki?
-Rozdzielmy się. Wrócimy w to samo miejsce za godzinę. Patrz cały czas na ten duży zegar. Jeżeli minie godzina, a ty nie będziesz potrafił odnaleźć tego miejsca, po prostu wyjdź przed sklep i się nie ruszaj, a ja cię poszukam. W porządku?
-Tak, ale dlaczego chcesz się rozdzielić? –zapytał z lekką obawą. Nie uśmiechało mu się chodzenie po tym wszystkim samemu, ale przecież jej tego nie powie.
-Chcę kupić prezenty, a to za długo zajmie jak będziemy chodzić razem do każdego sklepu.
-Zgoda. Do zobaczenia za godzinę, Granger. –mrugnął do niej.
No i się rozdzielili. Hermiona najpierw ruszyła do jubilera kupić prezenty dla dziewczyn. Kupiła dla siebie oraz dla nich takie same bransoletki przyjaźni. Były piękne i miała nadzieje, że i dziewczynom również się spodobają.
Dla Harry’ego i Blaise’a kupiła świąteczne krawaty. No i został prezent dla Draco. Największy problem. Długo się zastanawiała co mu kupić. W końcu się namyśliła. Kupiła mu niebieską koszulę, idealnie kontrastującą z jego stalowymi oczami, bransoletkę na rzemyku ze znakiem nieskończoności i podręczny zestaw do mioteł (tak, w tej galerii też są czarodziejskie sklepy). Postanowiła, że kupi też jakieś słodycze dla Rona. I magiczne i mugolskie. Niby po tym wszystkim nie powinna nawet o nim myśleć, ale nie zamierzała zignorować wszystkich lat przyjaźni.

~~*~~

Draco nie miał dużych problemów z tym co chce kupić, ale bardziej z tym GDZIE to kupić. Wstąpił do sklepu z alkoholem i kupił dla Zabiniego jakieś mugolskie whisky „Jack Daniel’s” . Po chwili namysłu zdecydował kupić się też jedno dla Pottera. Dla dziewczyn kupił jakieś perfumy, ale został mu jeszcze prezent dla Granger.
Co by jej się spodobało?
Nie znał jej gustu. Nigdy nie rozmawiali o takich sprawach. Wszedł do sklepu odzieżowego i od razu wypatrzył to co chciał kupić. Nie wiedział co ona o tym pomyśli, ale liczył na swój niezawodny gust. Zadowolony z zakupu wszedł jeszcze do jubilera odebrać zamówiony chwilę temu prezent.
Usiadł się przy fontannie, którą znalazł bez problemu i zaczął oczekiwać Hermiony. Podeszły do niego w międzyczasie jakieś dwie mugolki. Bardzo ładne na dodatek, więc chętnie podjął rozmowę z nimi przyjmując na swoje usta szeroki, szelmowski uśmiech. Dobrze wiedział, jak działa na kobiety.
Hermiona zadowolona również z zakupów zaczęła zmierzać w kierunku umówionego miejsca. To co zobaczyła, trafiło ją tak mocno, że miała ochotę tam podejść i powyrywać kłaki tym dwóm laskom, które właśnie mizdrzyły się do Malfoya.
-Już jestem. –rzuciła chłodno.
-Wspaniale! –Draco podszedł do niej i ku jej zaskoczeniu oraz tamtych dziewczyn objął. -To gdzie teraz, kochanie?
-Yyy, po choinkę? –zapytała głupio. Bardzo jej się spodobało jego zachowanie. Uśmiechnęła się również wrednie, gdy zobaczyła miny tamtych dziewczyn. Odeszli szybkim krokiem od nich.
-Dlaczego to zrobiłeś? –zapytała wyrywając się z jego objęcia.
-Bo te laski się do mnie kleiły. –stwierdził obojętnie.
Uniosła brwi.
-Od kiedy ci to przeszkadza? –zapytała ironicznie.
-Od kiedy zaczyna się robić strasznie. To co tam masz? –zapytał wskazując na jej torby.
-Nie interesuj się! –zbeształa go.
-To gdzie po tą choinkę? –zapytał szybko zmieniając temat.
-Na zewnątrz stoją handlarze. Możemy zobaczyć czy mają coś ciekawego.
Wyszli na zewnątrz i chodzili pomiędzy różnymi choinkami. Było ich tak dużo, że sama nie wiedziała w czym ma wybierać.
-Ta jest piękna! –zachwyciła się jednak Hermiona wypatrując to, co chciała.
Jej „wybranka” była srebrna i bardzo rozległa. Draco zawołał sprzedawcę.
-Bierzemy ją.-stwierdził.
-Ale czekaj! Draco! Muszę iść wypłacić więcej pieniędzy!
-Pan jej nie słucha i zapakuje.
-Ale…
-Przymknij się, kobieto! –warknął lekko rozbawiony.
Hermiona rzuciła mu zdenerwowane spojrzenie i odwróciła w swoją stronę.
-O co chodzi? –zapytał niewinnie.
-Dlaczego mnie nie słuchasz?!
-A kiedyś tak było? –odpowiedział pytaniem na pytanie uśmiechając się wrednie. Po chwili jednak mina mu zrzedła, gdy dostał od sprzedawcy choinkę.  
-I jak ja mam to niby przenieść? –zapytał ze złością.
Hermiona spojrzała na niego zirytowana.
-W rękach, Malfoy! W rękach!
-A nie możemy tego lewitować?
-No oczywiście, że możemy! Mugole się wcale nie zdziwią jak zobaczą latającą choinkę, wcale! Wysil czasem mózgownicę, Malfoy!
Blondyn wzruszył ramionami i podniósł drzewko.
-Weź moje prezenty, a ja poniosę to cacko.
Hermiona westchnęła ze złością, ale spełniła polecenie. Gdy weszli do domu, Draco położył drzewko w salonie. Po chwili weszła do niego również Hermiona ze stojakiem na choinkę.
-Draco, krwawisz! –wykrzyknęła z lekko drżącym głosem.
-Gdzie?! –zapytał przerażony rozglądając się po swoim ciele.
-Na rękach!
Chłopak spojrzał na swoje dłonie. Podniósł rozbawione brwi do góry.
-Widocznie igły mi trochę porozrywały skórę na dłoniach. –powiedział obojętnie.
-Dlaczego nie ubrałeś rękawiczek?! –oburzyła się.
Draco westchnął i przewrócił oczami.
-Nie wiedziałem, że tak się stanie.
-Ale przecież jest zimno!
Spojrzała na niego ze złością, a ten odwzajemnił jej spojrzenie z lekko kpiącym uśmiechem.
-Malfoyowie nie czują zimna.
-Ale ból tak. –warknęła i podbiegła do niego z apteczką chcąc oczyścić małe ranki. Był to taki niewielki gest troski, a tak bardzo zrobił Draconowi lekko na sercu. Nigdy nikt się o niego nie troszczył w taki sposób.
-Spokojnie, Granger, nie umrę od tego! –rzucił na wpół żartobliwie, na wpół z ironią.
-A jak tak i będę miała cię na sumieniu? –zapytała cicho, polewając dłonie wodą utlenioną.
Draco się zaśmiał głośno i chwycił ją za ręce.
-Nie martw się tak o mnie. –powiedział cicho, patrząc w jej czekoladowe oczy.
-Ja się wcale nie martwię.. –jej głos zaczął drżeć, a serce bić szybciej, gdy Draco się do niej zbliżył i zaczął bawić jej włosami. Był tak blisko. Spojrzała na jego wargi. Tak dawno ich nie smakowała.
-To co teraz robimy? –zapytał już szeptem do jej ucha.
Hermiona wybudziła się jakby z transu, klasnęła w dłonie i krzyknęła wesoło:
-UBIERAMY CHOINKĘ!
Przebiegła przez drzwi prowadzące prawdopodobnie do piwnicy i po chwili wróciła niosąc wielkie pudła w rękach.
-Ubierałeś kiedyś choinkę, prawda? –zapytała, gdy zobaczyła chłopaka stojącego jak słup soli.
Draco z lekkim, niepasującym do niego wstydem zaprzeczył.
-Przecież mówiłem ci, że nie mieliśmy typowych świąt.
-Ale myślałam, że choinkę to wy mieliście!
-Mieliśmy! Ale zawsze ją ubierały skrzaty domowe.
Gryfonka pomyślała sobie jak bardzo skrzywdzone było to dziecko w dzieciństwie.
-A teraz mi pomożesz przy strojeniu? –zapytała niepewnie.
-Znaj moją dobroć, Granger.
I wzięli się do pracy. Sporo zabawy mieli przy tym. Prześcigali się, kto zrobi więcej i szybciej. Draco bardzo wczuł się w strojenie świątecznego drzewka. Nie podejrzewała go o takie zaangażowanie. W końcu znała go z tego, że zawsze obijał się, a ona coś robiła.
-Trochę na lewo! Jeszcze! Hermiono, masz taki zmysł dekoracyjny, a własnej choinki nie potrafisz ustroić?! –zapytał drwiąco.
-To powiedz mi mistrzu strojenia choinek, gdzie mam powiesić tę bombkę?! –oburzyła się.
Draco podszedł do niej, wziął jej rękę z bombką kierując na gałązkę i powiesił.
-Teraz idealnie. Gdyby nie ja, to ta choinka by nie była taka ładna.
Hermiona stała zirytowana, ale zarazem rozbawiona. Draco powodował u niej uśmiech. Może często bywał nerwowy i impulsywny, ale poza tym miał swoją drugą stronę, która była całkiem zabawna.
Następnie przyszła pora jeszcze nałożyć jakieś łańcuchy i światełka.
-W sumie, to powinniśmy to zrobić na samym początku, ale zapomniałam, bo zawsze tata to robił.
Podczas wieszania łańcuchów można było usłyszeć takie wrzaski typu: „Co ty robisz idioto?!”
Dlatego, że Draco stwierdził iż to, że ją obwiąże łańcuchami będzie całkiem zabawne. Jeszcze dodatkowo się na niego wkurzy, co dodatkowo zachęcało go do zrobienia tego. Nie spodziewał się tylko tego, że wystrzeli jak z procy w jego kierunku, aby się zemścić. Zazwyczaj poprzestawała na wyzwiskach. Śmiali się głośno biegając po całym domu, próbując się dogonić.
-Patrzcie państwo, taka mała, a taka agresywna!
-Jak cię dopadnę, Malfoy, zobaczysz jeszcze jaka brutalna! –krzyknęła groźnie.
Draco roześmiał się głośno i przeskoczył do niej chwytając w ramiona. Unieruchomił ją, nie pozwalając aby się wyrwała. Uśmiechnął się do niej cynicznie.
-I co teraz, maleńka?
-Puszczaaaaj mnie, Malfoy! –krzyknęła, próbując się wyrwać.
-Nie! –ponownie się zaśmiał.
-Draco! –jęknęła.
-A co będę z tego miał?
Hermiona przewróciła oczami zirytowana.
-Satysfakcję?
-Zadowoliłbym się raczej czymś innym. –przysunął się do niej blisko.
-Zapomnij! –warknęła.
Wykorzystała chwilę okazji, gdy poluzował uścisk i wyrwała mu się, wbiegając do piwnicy.
-Chcę powiesić czubek!
Wdrapała się na drabinkę i wychyliła tak, żeby powiesić końcową ozdobę na czubku świątecznego drzewka. Pech tak chciał, że drabinka się zatrzęsła po gwałtowniejszym ruchu i Hermiona zaczęła spadać. Upadła.. wprost w wyciągnięte ramiona Ślizgona.
-Lecisz na mnie, Granger.
-Znowu marzysz, Malfoy!
-Chyba nigdy nie  wyjdzie nam z nawyku, żeby do siebie mówić po nazwisku. Zawsze będziesz moją Granger. –wyszeptał prosto w jej usta.
-Chyba nigdy..
Nie dokończyła. Pocałowali się. Dla nich było to jak lata, a trwało zaledwie parę sekund. Wplotła dłonie w jego włosy, próbując wpić się w jego usta jeszcze zachłanniej.
-Mówiłem, że zadowolę się czymś innym. –powiedział drwiąco, gdy się od siebie oderwali.
Hermiona zarumieniona w końcu została postawiona na ziemię. Odwróciła się szybko od niego nie chcąc, aby widział jej reakcję.
-Czyżbym widział rumieniec? –zapytał z uciechą.
-Jaki rumieniec?! –oburzyła się, lecz nadal na niego nie spojrzała.
-Hermiona Granger się zawstydziła?
Tak bardzo ją w tym momencie drażnił. Miała ochotę zetrzeć ten jego okropny uśmiech z jego bladej, przystojnej buźki.
-Niemożliwe! Nie z twojego powodu!
-Chyba jednak! –wyglądał na zadowolonego. Nawet bardzo.
-Ja z tobą zwariuję przez ten tydzień.
-Ale chyba mnie nie wyrzucisz, co? –zapytał z szerokim uśmiechem. Dobrze wiedział, że zaczyna jej działać na nerwy. Oczywiście, cieszył się z tego powodu.
-Zobaczy się! –odkrzyknęła już z kuchni.
Hermiona zaczęła trochę przygotowywać jedzenia do jutrzejszej kolacji. Nie dane jej było jednak długo coś porobić, bo ledwo coś zaczęła do kuchni przyszedł Draco, któremu widocznie skończył się film.
-Nie czaję niektórych filmów. O co chodzi z tymi wszystkimi Mikołajami? –zapytał biorąc coś do jedzenia, za co dostał po łapach od Gryfonki.
-Przed świętami zawsze jest ich pełno. Mój ulubiony, ale nie z Mikołajem pewnie będzie leciał jutro. Leci w każde święta.
-Obejrzymy go? –zapytał obojętnie.
Ten chłopak nigdy nie przestanie jej zadziwiać.
-Jeżeli chcesz… -spojrzała na niego niepewnie.
-Czemu nie? Dzisiaj lecą jakieś bajki dla dzieci. Shrek czy coś..
-Naprawdę?! –wykrzyknęła z uśmiechem.-O kurczę! Muszę to obejrzeć! Moja ulubiona bajka z dzieciństwa!
Zaczęła kroić w ekspresowym tempie warzywa do zupy, gdy poczuła jak blondyn łapie ją w pasie i przytula się do niej kładąc głowę na jej ramieniu.
-Ach, jak przyjemnie. –mruknął. To była prawda. Czuł się z nią naprawdę dobrze. Dawała tyle szczęścia, uśmiechu i ciepła.
-Nie przyzwyczajaj się. –odburknęła, choć zrobiło jej się ciepło na sercu.
-Dlaczego? –zapytał muskając jej ucho ustami. –Źle by ci było ze mną, Granger?
-Malfoy, nie mogę się skupić! –jej dłonie zaczęły drżeć.
-Zrobimy to jutro, pomogę ci nawet. A to rzadko spotykane, więc lepiej się zgódź. Ale teraz chodź coś oglądać.
-Niedługo się uzależnisz od tej telewizji. –szepnęła, ale odłożyła nóż. Działał na nią naprawdę niebezpiecznie. Miała dość także jego marudzenia, więc zgodziła się pójść do salonu. Była zaskoczona jego wyglądem.
-Stroiłeś salon? –zapytała z podziwem.
-Położyłem tylko parę tych ozdób, co były w pudle. –wzruszył ramionami. –Nie podoba ci się, to zdejmij.
Szatynka pokręciła głową z uśmiechem.
-Powiem ci Malfoy, że nie spodziewałam się po tobie takie zmysłu dekoracyjnego.
Na stoliku położył świeczki i zapalił tak, aby dodatkowo stworzyło romantyczny nastrój.
-Podoba mi się nasza choinka. Ta moja zawsze była w ciemnych kolorach i ewentualnie ze ślizgońskimi akcentami. Ta jest cała kolorowa i bardziej mi odpowiada. –stwierdził. Hermionie ponownie serce mocniej zabiło na słowo „nasza”.
Zaprowadził ją na kanapę i nastawił głośniej telewizor.
Zachowuje się jak typowy pan domu. Pilot w dłoni i jeszcze piwa mu brakuje. –pomyślała z rozbawieniem. Jej myśli podsunęły jej jednak pewien pomysł.
-Chcesz posmakować mugolskiego piwa?
-No nie wiem. –powiedział nieprzekonany.-Jakoś nie ufam tym ich napojom.  
-Boisz się Malfoy, że znowu odpadniesz? –rzuciła w jego kierunku drwiący uśmiech.
-Chyba żartujesz. Dawaj to piwo, kobieto!
-Smakowe czy normalne?
-Oczywiście, że normalne! Smakowe jest dla bab!
Hermiona przewróciła oczami, ale przyniosła dwa piwa. Dla siebie smakowe i dla niego normalne.
-Nie jest takie złe, ale gorzkie. Pokaż swoje. -zabrał jej szklankę z ręki, zanim zdążyła zaprotestować. -Ej! Macie o wiele lepsze!
Dziewczyna się zaśmiała złośliwie. Po chwili zorientowała się, że najwyraźniej nie zamierza jej go oddać.
-Oddawaj mi to piwo! Mówiłeś, że jest dla bab! –zaczęła się z nim szarpać, aby odzyskać swój napój. Po krótkiej walce się udało. Skoczyła jeszcze do kuchni po popcorn i podsunęła mu pod nos.
-Bezpieczne to? –zapytał blondyn patrząc podejrzliwie na małe kuleczki.
-Jasne! To jest kukurydza prażona.
Draco wziął garść i spróbował.
-Nie takie złe. –stwierdził. –Wezmę wszystkie.
-Malfoy! –zezłościła się. –Oddawaj to!
-Będziesz gruba! –powiedział drwiąco.
-Trudno! –warknęła.
Oddał jej popcorn w momencie rozpoczęcia filmu. Z rozbawieniem obserwował reakcje Gryfonki na bajkę. Śmiała się do rozpuku. Wyglądała tak słodko i uroczo. Czy zawsze zachowywała się tak swobodnie? Nie spodziewał się, że będą zachowywać się tak… normalnie. Draco zobaczył w tej bajeczce głębszy sens. Miłość może wszystko przezwyciężyć i że to nie wygląd się najbardziej liczy, a to co masz w sercu. Do niedawna myślał w innych kategoriach. Ponownie spojrzał na Hermionę. Zasnęła opierając głowę o jego ramię. Uśmiechnął się lekko i objął ją tak, aby mogła wtulić się w jego tors. Nieznane uczucie ponownie ogarnęło jego serce. Czy do końca takie nieznane? Dobrze zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie jest mu obojętna. Sprawiała, że czuł się szczęśliwy jak nigdy. Teraz jak się w niego wtulała, sprawiała, że na ustach pojawiał się szczery uśmiech. Pragnął spędzać tak każdy dzień, chociaż wiedział, że z każdym dniem naraża ją bardziej. Z każdym dniem też pogrążał się w niej. Nie miał do tego prawa. Nie miał do NIEJ prawa.
Otulił ją kocem, a sam dokończył bajkę. Po wszystkim wyłączył telewizor i wtulił się w jej ciepłe ciało również zasypiając.


1 komentarz: