poniedziałek, 31 października 2016

Miniaturka 1. Jak dobry może być szef?

UWAGA! Miniaturka zawiera w sobie treści +18! Czytasz na własną odpowiedzialność! Tekst zostanie zaznaczony zielonymi kreskami!

Dracon Malfoy był szefem jednego z ważniejszych wydziałów w Ministerstwie Magii. W Wydziale Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Dostał tę posadę co prawda stosunkowo niedawno, ale wcześniej również nie mógł narzekać. Po wojnie nic się w jego życiu nie zmieniło, prócz tego, że stanął po właściwej stronie, więc został uniewinniony ze wszystkich zarzutów. Teraz mógł już żyć spokojnie i tak, jak sobie wymarzył. Dostał sporą sumkę odziedziczoną po rodzicach, więc pieniędzy mu nie brakowało. Był przyzwyczajony do luksusów. W jego życiu przewijało się sporo kobiet. Był przystojny, bogaty, pełen uroku, który przyciągał do siebie kobiety. Nie miał zamiaru się jednak wiązać. Czułby się z tym po prostu źle. Oczekiwał pojedynczych przygód, które dostosują się do jego imprezowego stylu życia. Tak. Właśnie takie życie mu odpowiadało. Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Uwielbiał władzę od zawsze.
Dzisiejszego dnia przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjne. Chciał sobie znaleźć kogoś na swoją prawą rękę, a jeżeli ktoś miał być ręką Dracona Malfoya, to musiała być to odpowiednia osoba.
Chętne osoby przychodziły już os samego rana, lecz żadna nie wywarła na nim większego wrażenia. Nie za bardzo odpowiadało mu zatrudnienie mężczyzny, a do kobiet miał o wiele większe wymagania. Oczekiwał po nich bystrości, inteligencji, poczucia humoru, a także odpowiedniego wyglądu. Nie znalazł więc na razie odpowiedniej kandydatki. Zastanawiacie się pewnie, co te wymagania mają wspólnego z pracą? Tak naprawdę to nic, ale dla Malfoya były podstawą, aby przyjąć kogoś do pracy.
Właśnie za chwilę miała odbyć się następna rozmowa. Usłyszał punktualnie pukanie do drzwi. Westchnął znudzony i zmęczony, ale przybrał na usta krzywy uśmiech, zezwalając na wejście. Do pokoju wkroczyła ładna, niewysoka, elegancko ubrana szatynka o kręconych włosach. Może nie była niebiańsko piękna, ale mimo wszystko uśmiechnął się pod nosem.
-Dzień dobry, nazywam się Hermiona..
-..Granger. –dokończył za nią z kpiącym uśmiechem.
-Nie, Weasley. –spojrzała na niego zaskoczona, a gdy tylko zorientowała się kto siedzi przy biurku, jej oczy rozszerzyły się do wielkości galeona. –TO TY?!
-Ja. –odpowiedział drwiąco. –Zawsze się tak zwracasz do przyszłego szefa? Jeżeli oczywiście cię przyjmę. –dorzucił szybko, mierząc ją zaciekawionym spojrzeniem. Granger się zmieniła. Była elegancką, ułożoną i skromną kobietą. Nie była w typie dziewczyn, z którymi zazwyczaj się oprowadzał, ale ze względu na ich wcześniejsze kontakty był nią zainteresowany. Kto by nie był zainteresowany taką kobietą?
Była Gryfonka chyba nie podzielała jego zainteresowania, bo powiedziała chłodno:
-Obejdzie się. Rezygnuję.
Draco spojrzał na nią w szoku. Zaskoczyła go. Lecz czy na pewno? Przecież też by od razu wyszedł, gdyby to ona miała być jego szefową. Nienawidzili się. Tylko, że Granger różniło od niego to, że nie poddawała się. Lubiła postawić na swoim, udowodnić, że jest lepsza.
-Nie! Czekaj, Granger!
-Weasley. –powiedziała szorstko, lecz spojrzała na niego pytającym wzrokiem. –Czego chcesz, Malfoy?
-Serio wyszłaś za Wieprzleja? –zapytał z kpiną. Wiedział, że tych dwoje ma się ku sobie, ale nie pomyślałby, że zostaną małżeństwem.
-Rona. –poprawiła go chłodno.
-No dobra, serio za niego wyszłaś?
-Nie, tak sobie zmieniłam nazwisko, bo mi się podoba. –zironizowała.
Malfoy uśmiechnął się cynicznie.
-Nadal warcząca. Podoba mi się to.
Hermiona westchnęła i przewróciła oczami. Nie było sensu, aby wdawać się z nim w dyskusję. I co z tego, że byli już dużo starsi? Widocznie wzajemna niechęć nie miała zniknąć nigdy. Odwróciła się z zamiarem wyjścia, gdy ponownie usłyszała jego głos, tym razem spokojny i profesjonalny.
-Pani Weasley, jeżeli się nie mylę, to przyszła pani na rozmowę kwalifikacyjną. Skoro już pani się tutaj pofatygowała, to może usiądziesz i przeprowadzimy ją tak, jak należy?
Hermiona spojrzała na niego niepewnie. Zauważyła w jego oczach błysk, a kącik ust uniósł się nieznacznie do góry. Naśmiewał się z niej. Z wściekłością usiadła przed biurkiem.
-Dobra. Byle szybko. –powiedziała chłodno, nie próbując nawet być kulturalna. Podała mu swoje CV i założyła ręce na piersiach, opierając się o oparcie krzesła niedbale. Nie zależało jej na tym, aby ją przyjął, choć to stanowisko było ostatnio spełnieniem jej marzeń.
-Idealne wyniki we wszystkim, uzdolniona. –powiedział z lekką drwiną. Czuła to. -Dlaczego pani chce u nas pracować?
-A dlaczego ty chcesz żebym u was pracowała? –zapytała ze słodkim uśmiechem.
Draco również się uśmiechnął. Ta dziewczyna naprawdę potrafiła go wyprowadzić z równowagi. Podobało mu się to. Była wyszczekana i pewna siebie.
-A kto powiedział, że chcę? –uniósł wysoko brew.
-Och, poważnie, Malfoy? Gdybyś nie chciał, to już dawno byś mnie wywalił za drzwi. A więc?
Zmieniła pozycję tak, że opierała się teraz łokciami o jego biurko, nachylając się w jego stronę zaciekawionym spojrzeniem. On również się do niej pochylił. Teraz ich twarze dzieliły centymetry.
-Dlatego, że się nadajesz. –wyszeptał, a ją mimowolnie przeszedł po ciele dreszcz. Nie chciała jednak po sobie nic pokazać, tylko odsunęła się od niego z szerokim uśmiechem.
-To znaczy, że mam tę pracę? Świetnie.
-Skąd ta pewność? –zapytał zaskoczony, a jego brwi powędrowały do góry.
-Sam to powiedziałeś.
-Nie powiedziałem, że… -zaczął, ale przerwała mu, jakby w ogóle nie słuchając.
-O której mam przyjść?
Draco zaśmiał się w duchu. Pokonała go. Podeszła go bezczelnie jego własną bronią. Tak, ta dziewczyna niewątpliwie miała pazurki.
-Możesz zacząć od zaraz. –powiedział obojętnie.
Hermiona uśmiechnęła się triumfująco. Widział jej wygrany uśmiech.
-Świetnie. To na razie, Malfoy.
-Do zobaczenia, Granger.
-We.. –zaczęła, ale tym razem to on jej przerwał.
-Dla mnie zawsze zostaniesz uroczą Granger, z wybuchowym charakterkiem i denerwującym, przemądrzałym zachowaniem.
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Uroczą? Od kiedy Malfoy uważał ją za uroczą? Po jego minie od razu zorientowała się, że znowu sobie z niej kpi. Nie zamierzała jednak teraz się z nim kłócić. Na to przyjdzie czas później. Miała tę pracę!
Malfoy natomiast patrzył za nią zamyślonym wzrokiem. Nie tego się spodziewał. Owszem, Granger jakby nie patrzeć, to zaliczała się pod jego wymagania, ale raczej miał nadzieję, że coś wyniknie z tego układu. Jasne, jej charakterek dodawał jej ostrości, seksowności, ale Merlinie, ona była mężatką! W przypadku, gdy to ona miała z nim pracować, to wszystkie jego plany legły w gruzach. Westchnął głośno. Przeklęta Granger. A raczej Weasley. Takiej rozmowy to on jeszcze nie przeprowadził. Okręciła sobie nim jak chciała. Jak zwykle postawiła na swoim. Dobrze wiedziała, jak nim pokierować, aby zdobyć tę pracę. I do tego była żoną Weasleya.. Dlaczego wyszła za kogoś takiego? Przecież to był kompletny kretyn. Wydawało mu się, że szatynka była mądrzejsza. Nawet on musiał przyznać, że jest ładna, mądra, seksowna i do tego zadziorna. Niepokoiło go to, że myślał tak o Hermionie Granger, ale czasy szkolne minęły. Wtedy był chłopcem. Teraz jest już mężczyzną.

~~*~~

-Wróciłam! –zawołała, wchodząc do domu. Mieszkała wraz z mężem w niewielkim domku jednorodzinnym. Odpowiadało jej takie życie. Wyglądał prawie identycznie jak ten, w którym się wychowywała. Właśnie dlatego uparła się, aby go kupić.
-Cieszę się. –podszedł do niej jej mąż i pocałował na powitanie. –Jak tam rozmowa?
-Dostałam tę pracę. –powiedziała z szerokim uśmiechem. Była z siebie dumna.
-Wiedziałem, że ci się uda. –odwzajemnił uśmiech. -A kto jest twoim szefem?
Hermiona zawahała się i przygryzła nerwowo wargę.
-Draco Malfoy. –powiedziała cicho.
Ron, tak jak się spodziewała spojrzał na nią niedowierzająco i zaśmiał się nerwowo. Widząc, że dziewczyna nie odwzajemnia uśmiechu, zareagował trochę bardziej emocjonalnie.
-ŻE CO?! Czekaj, czekaj. Coś tu nie gra… DRACO MALFOY DAŁ CI PRACĘ?! TOBIE?!
Hermiona nie dziwiła się jego zaskoczeniu. Ona sama w to również nie wierzyła, choć tak naprawdę, to sama sobie wzięła tą pracę. O tym jednak nie zamierzała mu mówić.
-Ano, dał. Też się temu dziwię. –powiedziała z lekkim uśmiechem, czując, jak jej policzki robią się ciepłe.
-Dziwne. –skomentował jeszcze Ron. –Uważaj na niego, Hermiono. To jest Malfoy. Mógł się nic nie zmienić i chcieć znowu cię pognębić. Z taką szują to nigdy nic nie wiadomo.
Szatynka przytaknęła. Ron mógł mieć rację.
Hermiona i Ron byli małżeństwem już od ponad dwóch lat. Nie mieli jednak dzieci. Nie wiadomo dlaczego, ale mimo ciągłych prób nie udawało im się stworzyć potomka. Z tego powodu oboje cierpieli. Ich związek stał się nerwowy, czuli, jakby siebie wzajemnie obwiniali. Przez to wszystko, Hermiona miała wrażenie, że miłość do rudzielca opadła. Nie czuła się z nim szczęśliwa, lecz nadal pozostawała przy jego boku. Pamiętała jak bardzo się kochali, jaki był dla niej czuły i opiekuńczy. Był idealny. Taki, jakim sobie wyobrażała mężczyznę marzeń. Niestety, to wszystko zaczęło się psuć, choć cały czas miała nadzieję, że uczucie powróci. Teraz wystarczyło tylko czekać.

~~*~~

-Dzień dobry, szefie. Przyniosłam dla ciebie papierki.
Hermiona weszła do biura szefa z uśmiechem. On również go odwzajemnił. Tak. Dobrze czytacie. Draco Malfoy odwzajemnił jej uśmiech. Ku zdziwieniu wszystkich, a przede wszystkim swoim, po kilku miesiącach wspólnej pracy, która z początku była bardzo ciężka, kłótliwa, czasami wręcz agresywna, to ostatecznie się polubili. Z czasem wszystko zaczęło się uspakajać. Draco również pokazywał, że potrafi być uprzejmy, nie przezywał jej, a dodatkowo był doskonałym szefem. Co jak co, ale na interesach to się znał. Można by było nawet rzec, że zostali przyjaciółmi. Cóż. Dorosłość im przysłużyła.
-Super. Dzięki, Granger. –powiedział zmęczony.
Hermiona spojrzała na niego współczująco. Naprawdę ciężko pracował. Czasami potrafił zostać całą noc w biurze.
-Ciężki dzień? –zapytała z lekko kpiącym uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. –westchnął i podszedł do barku, wyjmując z niego alkohol.
-Masz zaraz gościa? Następna panienka? –zapytała z uniesioną brwią. Dosyć często przychodziły do jego biura dziewczyny, z którymi później spędzał zapewne noc. Raczył je wówczas Ognistą Whisky. Raz na jej nieszczęście weszła w bardzo nieodpowiednim momencie.
-Już jest. –powiedział wesoło. -Napijesz się?
Była Gryfonka spojrzała na niego niepewnie. W końcu praca czekała. Nie powinna pić w jej trakcie ze swoim szefem.
-No nie wiem. Muszę wracać do pracy.
-Daj spokój, Granger. Powiedzmy, że na dzisiaj skończyłaś.
Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową i wzięła od niego szklankę z bursztynowym trunkiem. Malfoy rozsiadł się obok niej. Nigdy nie siedzieli tak długo w swoim towarzystwie, ale musiała przyznać, że rozmawiało im się bardzo dobrze. Draco był inteligentny i zabawny. Musiała także przyznać, że niezaprzeczalnie przystojny.
-Granger, dlaczego jesteś z Weasleyem? –zapytał po paru szklankach whisky, czując jak słowa same z niego wypływają. Zawsze chciał o to zapytać, ale nie wypadało. Teraz rządził nimi alkohol.
Hermiona zmieszała się, skubiąc zębami dolną wargę. Nie lubiła o tym mówić. O tym, jak jej wymarzony związek po prostu stał się katastrofą. Rozmowa z Malfoyem weszła na niebezpieczny teren, ale widziała, że chyba bardzo chce o tym usłyszeć. Gdyby nie to przeklęte whisky, by na pewno nie odpowiedziała.
-Myślałam, że go kocham i będziemy mieli szczęśliwą rodzinę. Nie wyszło. –powiedziała, wbijając wzrok w ścianę. Draco wyglądał na zaskoczonego. Do tej pory myślał, że Granger jest szczęśliwa w małżeństwie.
-Nie wyszło? Myślałem..
-Nie. –przerwała mu nie chcąc dalej kontynuować tematu. –A co z tobą, Malfoy? Nie masz nikogo. Co chwilę widać cię z inną. Nie chcesz mieć rodziny?
Mężczyzna zamyślił się i spojrzał na nią szarymi oczami, wzbudzając w niej silne emocje. Próbowała je zgromić. Były bardzo niebezpieczne biorąc pod uwagę, że są tutaj sami.
-Rodzina nie jest dla mnie. Jestem beznadziejny w uczuciach. –wyznał.
-Nikt nie jest beznadziejny w uczuciach. Powinieneś znaleźć kogoś, kto cię nauczy tego, że bycie z jedną osobą jest o wiele lepsze niż zmienianie jej co noc.
Dawała mu takie rady, a sama miała beznadziejny związek. Bezsensowne. Musiał jednak przyznać, że chciałby, aby miała rację.
-W sumie… -zaczął cicho. –Jest jedna kobieta, którą jestem zainteresowany bardziej niż wszystkimi innymi. Jest idealna. Piękna, seksowna, inteligenta, zabawna, prawie tak samo popieprzona jak ja. Tyle, że nie jest dla mnie.
Hermiona spojrzała na niego smutno. Przez chwilę miała nadzieję… Nie powinna jej mieć. Jest mężatką, która cały czas marzy o tym, żeby odbudować swój związek i stworzyć wspaniałą rodzinę. Nie mogła fantazjować o swoim przystojnym szefie.
Draco szybko się rozluźnił z otępienia i dołujących tematów. Prędko zmienił je na weselsze. Postanowił powspominać stare czasy. Teraz wydawały mu się nawet zabawne. Byli takimi dziećmi…
-Pamiętasz jak ci przyłożyłam w nos? –zapytała go ze śmiechem.
-Pamiętam i mój nos też pamięta. –powiedział z wyrzutem. -Tego się wtedy nie spodziewałem. Dobry masz cios!
-Dzięki –wyszczerzyła się. –O kurczę, patrz która godzina! Skończyliśmy pracę już dwie godziny temu!
-Przeszkadza ci to? –zapytał lekko zawiedziony. Naprawdę dobrze spędził ten czas. Nie robił tego zwykle.
-Nie, ale muszę wracać do domu i zrobić kolację dla Rona. –zaczęła się zbierać, ku jego niezadowoleniu. Pożegnała się krótkim uśmiechem, odwróciła i gdy otwierała już drzwi, poczuła jak Draco łapie ją za nadgarstek. Dotyk jego zimnej dłoni sprawił, że przez jej ciało przeszły kolejne dreszcze. Czuła się jak nastolatka, która podkochuje się w swoim koledze z klasy. 
-Stało się coś? –zapytała zachrypniętym głosem.
-Zostań. –wyszeptał. Spojrzała w jego zimne, szare oczy, które w tym momencie błyszczały prośbą. Naprawdę chciał, aby została. Zacisnęła gwałtownie wargi, walcząc z samą sobą.
-Ale..
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie dał jej dokończyć, bo wpił się w jej usta. Całował słodko, namiętnie, a zarazem tak delikatnie. W Hermionę uderzył nagły przypływ podniecenia. Już od długiego czasu nie czuła takich emocji. Robiła coś wbrew sobie, ale nie mogła się powstrzymać. Jakby kłębiące się w niej uczucia nagle wybuchły, rzucając się na Malfoya. Popchnęła go lekko na biurko, tak że teraz się lekko o nie opierał i trzymał ją blisko swojego ciała, cały czas je gładząc. Każdy jego dotyk powodował, że chciała go bardziej. Działał na nią wręcz upajająco. Poczuła, jak jego dłonie suną po jej udach, wjeżdżając pod spódniczkę.
-Szefie! Tak nie wypada! –zaśmiała się wprost do jego ust.
-Przymknij się, Granger. –również szepnął, ponownie wpijając się w jej wargi, smakujące w tej chwili alkoholem. Chwycił ją pod pośladkami i uniósł tak, że objęła go nogami w pasie. Posadził na biurku, zrywając z niej części garderoby. W gabinecie nagle zrobiło się gorąco. Mieli wrażenie, że parują. Był środek zimy, a oni byli nadzy w gabniecie szefa deperamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Nie potrafili się powstrzymać. Draco zaczął pieścić jej ciało rękoma i ustami.
-Merlinie, Granger, jesteś piękna. –wymamrotał jej na ucho, co ona przyjęła z ogromnym entuzjazmem i przyciągnęła jego twarz do swoich ust. Jęknęła z rozkoszy, gdy tylko znalazł się w niej. Poczuła jak odpływa, jej ciało się rozluźnia, wygina w łuk. Chciała więcej i więcej. I dostała. Miała go całego na każdy sposób.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po następnej godzinie, wyczerpani zaczęli się ubierać. Dopiero wtedy Hermionę zaczęły łapać wyrzuty sumienia. Zdradziła. Naprawdę zdradziła Rona. Czuła się beznadziejną żoną. Nie powinna tego robić, choćby nie wiem co. Mogła być najnieszczęśliwsza na świecie, ale to nie było nie w porządku. A Malfoy… on był taki czuły. Cudowny. Z Ronem nigdy nie czuła tego samego.
-W życiu się nie spodziewałem, że zaliczę Hermionę Granger. –powiedział z lekkim uśmiechem, przerywając ciszę. Nie miała pojęcia jak ma to odebrać. Słowo „zaliczę” brzmiało tak… jakby ją wykorzystał, zabawił się tak samo jak z innymi. Zrobiło jej się niesamowicie przykro. Nie odezwała się słowem.
-Co jest? –zapytał, widząc, że nie odezwała się, a jej mina wyglądała na załamaną.
Cisza.
-Nie podobało ci się? –ponownie zapytał, tym razem z lekkim poczuciem winy i obawą.
Dalej cisza.
-Granger do cholery, możesz powiedzieć co jest?!
-Właśnie o to chodzi! –krzyknęła ze złością i szklanymi oczami. –Podobało mi się! Podobało mi się tak, jak nigdy z Ronem! Czułam się szczęśliwa, kochana, uwielbiana i piękna! Ale żałuję tego! Bo zostałam tylko twoim następnym trofeum! Dziewczyną na jedną noc! To było złe, więc zapomnijmy o tym!  
-Ale…
Nie dała mu czasu na odpowiedź. Zabrała swoją torebkę i wybiegła z jego gabinetu. Nie chciała go widzieć. Chciała zostać sama. Przemyśleć sobie to wszystko.
Draco stał zdezorientowany na środku. Czuł się okropnie, miał poczucie winy. Z drugiej strony też… zraniony? Nie było to prawdą, że ją wykorzystał. Nie chciał wykorzystać. Pragnął jej. Pragnął, odkąd weszła do jego gabinetu na rozmowę kwalifikacyjną, okręcając nim po swojemu. Od dłuższego czasu nawet nie sypiał z innymi kobietami. Myślał, że to bez sensu, miała męża, była nietykalna, nie mogła być jego, ale oddała mu się i to wzbudziło w nim nadzieję. Była nieszczęśliwa, lecz czy on mógł napełnić jej życie szczęściem? On, który sam nie potrafił ułożyć sobie życia?

~~*~~

-Hermiono, kochanie. Czy coś się stało? -niepokoił się Ron. Odkąd jego żona przyszła z pracy, zamknęła się w sypialni i nie chciała z nim rozmawiać. Widział, że miała podpuchnięte oczy, co oznaczało, że płakała. Domyślał się kto może być przyczyną jej łez. Miał rację, że ten drań jej coś zrobi. –Malfoy coś ci zrobił?
Hermiona wzdrygnęła się. Czy jej coś zrobił? Nie. Wszystko co zrobiła, zrobiła dobrowolnie. Nie zmusił jej do niczego. Nie potrafiła jednak spojrzeć w niebieskie oczy męża i powiedzieć, że zdradziła go z jego największym wrogiem. To by go zabiło.
-Nie, nic mi nie zrobił. Daj mi spokój, Ron.
Ronald jednak nie chciał odpuścić. Nie był ślepy, przecież widział, że coś się stało.
-A powiesz mi co się stało?
-Nie! Idź sobie! Proszę cię!
Chłopak wyszedł zawiedziony z sypialni, a Hermiona ponownie się rozpłakała.
Jutro muszę udawać, że wszystko jest w porządku..

~~*~~

-Dzień dobry. Przyniosłam dokumenty. –powiedziała wchodząc do gabinetu. Przełknęła głośno ślinę kładąc je na biurku, na którym jeszcze wczoraj ona sama leżała. Nie czekając choćby na jedno spojrzenie czy słowo natychmiast wyszła.
Tak było jeszcze przez następne dni, lecz pewnego dnia Draco machnięciem różdżki unieruchomił drzwi, wiedząc jak się zachowa. Hermiona przestraszyła się. Spojrzała na niego obojętnie, choć w środku niej wrzało.
-Dlaczego mnie unikasz? –zapytał ze złością. Irytowało go zachowanie byłej Gryfonki.
-Nie unikam, przecież przynoszę panu papiery.
Draco uniósł zaskoczony brwi.
-„Panu”?
-Przecież jest pan moim szefem, prawda? –zapytała, wyginając palce w każdą stronę i patrząc w punkt gdzieś ponad jego ramieniem. Wszystko, byle nie natknąć się na jego parzące spojrzenie.
-A więc skoro jestem szefem, to mogę robić to, co mi się podoba. –powiedział chamsko i uśmiechnął się drwiącym uśmiechem. Hermiona spojrzała na niego ze złością.
-Nie przeginaj, Malfoy. –warknęła.
-Tak lepiej. –teraz uśmiechał się z triumfem.
Hermiona syknęła gniewnie i wyszarpnęła z marynarki różdżkę. Już chciała odblokować sobie drzwi, gdy usłyszała za sobą rozbawiony głos jej szefa:
-Pójdziesz ze mną na kolację?
-Że co? –odwróciła się gwałtownie i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Na kolację. Ze mną. Dzisiaj. –powiedział w zwolnionym tempie, jakby była opóźniona.
-Eee.. –tylko tyle potrafiła z siebie wyrzucić. Zaskoczył ją. Chociaż to za mało powiedziane. Była w szoku.
-Będę o siódmej. –stwierdził z olśniewającym uśmiechem.
-Ale Ron..
-Dzisiaj ma nocną zmianę, czyż nie? –zapytał obojętnie.
-Skąd..
-Więc jak? –ponaglił ją z szerokim uśmiechem. Nie potrafiła mu odmówić.
-W porządku. –zgodziła się niechętnie. Bała się tego. Bała się, że znów się nie powstrzyma. Jego uśmiech wynagrodził jej wszystko.

~~*~~

Wieczorem punkt siódma pojawił się na progu domu państwa Weasley. Musiał przyznać, że był całkiem ładnie urządzony. Widział w nim rękę Hermiony. Zadzwonił do drzwi i gdy tylko stanęła w nich pani domu, posłał jej szelmowski uśmiech.
-Jak zwykle olśniewająca. –powiedział, na co ona zarumieniła się. Draco podał jej swoje ramię, która ona po chwili namysłu chwyciła. Próbowała nie myśleć o tym, że czuje się jakby ponownie zdradzała Rona. To była przecież tylko nic nieznacząca kolacja z szefem.
Draco przeteleportował ich do ekskluzywnej restauracji na obrzeżach miasta. Parę razy widziała ją z daleka, ale wiedziała jakie są w niej ceny, więc nie pozwoliła sobie na przyjście do niej. Teraz również patrzyła na nią z niepewnością i podziwem. Draco widząc jej minę, uśmiechnął się drwiąco.
-Weasley cię do takich nie zabiera? –zapytał z ironią.
Udało jej się potrząsnąć głową przecząc. Ta odpowiedź widocznie go zadowoliła. Uwielbiał być lepszy od innych, a w tym momencie bycie lepszym od Ronalda Weasleya uszczęśliwiało go najbardziej na świecie.
Zaprowadził ją na salę, gdzie zostali przyjęci przez obsługę. Od razu zauważyła, że wszyscy go tu znają. No tak. Malfoy mógł sobie pozwolić na takie luksusy. Ciekawe czy wszystkie swoje kobiety tutaj przyprowadzał. Na samą tę myśl zrobiło się jej przykro.
-Pan Malfoy? Witamy! Tak, tak. Wszystko jest tak, jak pan chciał.
Draco uśmiechnął się i podziękował kulturalnie. Hermiona starała się nie patrzeć na to, ile dawał pieniędzy kelnerce. Wchodząc głębiej zauważyła, że cała sala jest… pusta.
-Dlaczego nikogo nie ma? –zapytała zaskoczona.
-Wynająłem całą salę tylko dla nas. –powiedział obojętnie. -Przecież nie chcesz, żeby ktoś cię ze mną zobaczył i przekazał Weasleyowi, prawda?
Hermiona spojrzała na niego z podziwem. Wszystko przemyślał. Piękny gest, ale teraz poczuła się jeszcze bardziej jakby zdradzała męża, ukrywając się przed wszystkimi.
Wspólna kolacja minęła im w dobrej atmosferze. Na pewno milszej, niż ostatnimi dniami między nimi panowała. Zjedli kolację (Hermiona bardzo przejęła się kosmicznymi cenami, za które nie pozwolono jej zapłacić), wypili wino i Draco poprosił ją do tańca. Tańczył cudownie.
-Wszystkie dziewczyny tutaj zabierasz? –zapytała obojętnie i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
-Jesteś pierwsza, Granger. –wyszeptał.
Nie wiedziała czy mu wierzyć. Każdy mógł tak mówić.
-Podoba ci się tutaj? –zapytał z nadzieją.
-Jest cudownie. Piękna sala, wyśmienita kolacja. –wszeptała.-I ty.
Pocałował ją. Miała wrażenie, że jej kolana miękną. Och, dlaczego musiała reagować jak jakaś małolata?! Przecież jest już prawie przed trzydziestką!
-Malfoy. –odepchnęła go od siebie. –Wszystko jest cudownie, ale chodźmy już. –wyjąkała.
-Gdzie? –zapytał z zawodem. Już chciała go opuścić? 
-Do ciebie.
Jego oczy zabłysły na te słowa. W sercu odżyła nadzieja. Nigdy nie sprowadzał kobiet do swojego domu, to była jego żelazna zasada, ale tym razem postanowił ją złamać. Porwał szybko ich rzeczy z krzeseł i poszedł zapłacić obsłudze. Gdy poszedł na zewnątrz, gdzie czekała na niego dziewczyna  szybko do niej podszedł całując ją. Ponownie ich przeteleportował pod jego dom. Wciąż ją całując, wziął na ręce i w międzyczasie rozbierał, pieszcząc ustami jej szyję. Wniósł ją do ogromnej sypialni rzucając na łóżko. Co tam się działo, miało pozostać ich miłosnym sekretem.
Gdy się rano obudzili, Hermiona przejęła się. Ponownie doprowadziła do tego, że wylądowała z nim w łóżku. I znowu to ona wzięła się za niego. Malfoy wtulił się w jej nagie ciało jeżdżąc po nim palcem. Chciałaby czuć się tak beztrosko jak on.
-Co mam powiedzieć Ronowi? Malfoy, ja nie wróciłam na noc do domu!
-Wymyślisz coś. –ucałował ją słodko. Hermiona nie pozostała mu dłużna. Całowali się namiętnie jeszcze przez jakiś czas, pozwalając sobie na kolejne miłosne igraszki. Przy nim zapominała o całym świecie.
-Ale ogromny dom. –powiedziała oszołomiona, gdy szli do kuchni. –Wczoraj nie zwróciłam na niego uwagi.
Draco roześmiał się.
-Tak trudno go zauważyć?
-Jeżeli w tym momencie się z kimś całujesz, to tak. –odgryzła się.
-Wiesz.. –zaczął niepewnie, okręcając sobie na palcu kosmyk jej włosów. -Chciałbym cię widywać w tym domu codziennie.
I widywał. Draco i Hermiona zostali kochankami. Był to ich słodki sekret. Hermiona wiedziała, że robi źle, ale nie potrafiła inaczej. Zakochała się w nim. Zakochała się w Draconie Malfoyu z wzajemnością, choć nie zdawała sobie z tego sprawy. Nie mówili o uczuciach. Tygodnie razem były dla nich najcudowniejszym okresem w życiu. Spotykali się, gdy tylko mogli. Hermiona uważała, że Malfoy jest z nią tylko dla jednego, ale on coraz częściej myślał o tym, jakby to było założyć z nią rodzinę. Pierwszy raz zastanawiał się jak cudownie by było, gdyby w tym domu pojawiło się więcej osób. Było to jednak niemożliwe. Ona była mężatką i bała się zerwać swój obecny związek dla niego. Rozumiał to. Czuła się przy nim niepewnie, chciała być ubezpieczona. I właśnie wtedy, gdy zaczęło go to męczyć, coś się między nimi popsuło. Hermiona przestała przychodzić, w pracy unikała go jak ognia i była przygotowana, gdyby chciał ją zatrzymać. Nie wiedział co było tego przyczyną. Po głowie cały czas chodziło jedno nurtujące pytanie: Co się stało?

~~*~~

Ronald Weasley wszedł szczęśliwy do kuchni. Od jakiegoś czasu niepokoił się zachowaniem swojej żony. Znikała, nie chciała z nim rozmawiać, czuł, że go unika. Dzisiaj jednak zrozumiał jej kapryśne zachowanie. Gdy go zobaczyła, pękła. Musiała w końcu powiedzieć mu całą prawdę.
-Ron, muszę ci coś powiedzieć… -zaczęła cicho.
-Będę ojcem, wiem!
-Skąd..? –spojrzała na niego zaskoczona.
-Zostawiłaś test ciążowy w łazience! Jestem taki szczęśliwy, Hermiono! –przytulił się do żony, unosząc ją nad ziemię.
Mimo, że spali ze sobą tylko raz odkąd zaczęła spotykać się z Draconem i tylko dlatego, żeby nic nie podejrzewał, ona wiedziała kogo to jest dziecko. Na pewno nie było jego. Opuściła ją pewność siebie. Nie potrafiła mu tego powiedzieć.

~~*~~

Następnego dnia, weszła do gabinetu szefa z grobową miną. Jej serce zadrżało pod jego spojrzeniem. Chciałaby mu wszystko powiedzieć, przytulić się do niego, ale nie mogła. Zadecydowała, że zostanie z Ronem modląc się, aby jej wybaczył.
-Dzień dobry, Hermiono, coś się stało? –zapytał, zaskoczony jej widokiem. Poczuł nadzieję, że może chciała wszystko wytłumaczyć. -Nie wyglądasz za dobrze.
-Chcę się zwolnić z pracy.-powiedziała bezbarwnie i wstrzymała oddech.
-Chcesz iść do domu? –zapytał dla upewnienia się.
-Chcę się ogólnie zwolnić z pracy.
Draco spojrzał na nią z przerażeniem. Zachował na sobie jednak maskę profesjonalizmu.
-Skąd taka decyzja?
-Jestem w ciąży. Ron się bardzo cieszy i chce, żebym została w domu i się nie przemęczała. –powiedziała chłodno, czując jak jej serce się zaciska. Łzy zaszkliły się w czekoladowych oczach, a on spojrzał na nią badawczo. Malfoy poczuł się słabo. Miał wrażenie, że jego serce pęka. Nie wiedział co powiedzieć. Nie mógł w to uwierzyć. Czy to możliwe, aby jego marzenia runęły? Żeby urodziła dziecko innemu?

~~*~~

Trzecia w nocy. Ron śpi, a ona nadal płacze. Nie chciała takiego życia. Wiedziała, że to się wyda prędzej czy później. Romans z Malfoyem wszystko miał zaprzepaścić. Nie czuła jednak poczucia winy. Wtedy czuła się naprawdę szczęśliwa jak nigdy dotąd. Najbardziej bała się, że dziecko urodzi się z blond włoskami lub stalowymi oczami. Wtedy wszyscy się domyślą. Ron, Draco. Wszyscy! Co sobie o niej pomyślą?
Jej rozmyślanie przerwało głośne uderzanie w drzwi. Podskoczyła ze strachu na łóżku.
-Granger, otwieraj!
Zbiegła szybko na dół i otworzyła drzwi na oścież.
-Malfoy? –spojrzała na niego ze strachem.
-Przyszedłem po ciebie. –powiedział wprost, łapiąc ją za rękę.
-Nie Granger, a Weasley! –warknęła, wyrywając z jego uchwytu dłoń i patrząc niespokojnie na schody.
-Wiem, że to moje dziecko! I nie oddam was! Jesteście moi, rozumiesz?!
Hermiona patrzyła na niego ze łzami w oczach. On wiedział. Wiedział. Tak bardzo by chciała odejść razem z nim, ale nie mogła.
-Draco, ja nie mogę..
-MOŻESZ! –krzyknął.-Mam dobrych prawników, nic wam się nie stanie, zaopiekuję się wami. Wiem, że go nie kochasz. Kochasz mnie, a ja ciebie! Was!
Patrzył na nią z bólem w oczach. Ufała mu. Tylko czy mogła tak po prostu wszystko zostawić i iść do niego? To było okrutne, nie potrafiłaby. Ale tak bardzo chciała być szczęśliwa, dać ich dziecku miłość.
-Co się dzieje?! Malfoy?! Co ty tu robisz?! –wrzasnął Ron zbiegając na dół. Był oburzony tak późną wizytą.
-Zabieram moją dziewczynę i moje dziecko. –odpowiedział chłodno, lecz nawet na niego nie spojrzał. Cały czas patrzył w oczy Hermionie.
-Coś ci się pomyliło… -warknął rudzielec i spojrzał na żonę. –Co ten kretyn sobie ubzdurał?! Hermiono, powiedz, że to nie prawda.
Hermiona spojrzała na niego przepraszająco. Jej wargi drżały.
-Ron… On mówi prawdę. To dziecko jest jego. Ja.. My.. Sypialiśmy ze sobą od paru tygodni.
Weasley przestał nad sobą panować. Wyglądał, jakby go poraził prąd. Na początku widziała w jego oczach zdezorientowanie, potem nadzieję, że to tylko głupi żart, a na końcu wściekłość.
-Ty suko! Zdradziłaś mnie z Malfoyem?!
Draco wyciągnął różdżkę i przyłożył rudzielcowi do gardła. On też był wściekły.
-Jeszcze raz nazwij moją ukochaną suką, a cię zabiję. Hermiona, idź się spakuj, poczekam.
Przestraszona wykonała polecenie. Spakowała się i zbiegła do salonu z paroma walizkami. Draco wstał i wziął je od niej, pokazując gestem, że ma wyjść pierwsza. Stanęła jednak i spojrzała na swojego męża.
-Przepraszam, Ron. Nie kocham cię już. Ty na pewno też już nie. Nie udało nam się. Nie jesteśmy razem szczęśliwi, a raniłabym cię jeszcze bardziej, gdybym została. Jutro przyjdzie do ciebie pozew o rozwód. Chciałabym, abyś go podpisał bez kłótni. –posłała mu jeszcze skruszone spojrzenie i wyszła z domu wraz z Draconem.
Tym wyjściem zaczęła nowy etap w życiu. Następne miesiące spędziła w ramionach swojego byłego największego wroga. To był idealny wybór. Była szczęśliwa. Draco ją kochał i opiekował się nią. Miała wszystko, czego w życiu pragnęła. On cały dawał jej to wszystko. Po siedmiu miesiącach ona także obdarowała go podwójnym szczęściem. Został ojcem. Szczęśliwym, dumnym ojcem dwójki bliźniaków. I już nigdy w jego domu nie nastąpił taki spokój, jaki był dziewięć miesięcy temu.
Był z tego powodu szczęśliwy. Szczęśliwy, że weszła wtedy na rozmowę kwalifikacyjną, dumna i pyskata zdobywając nie tylko pracę, ale i jego serce.

________________________________________________________________

Witam wszystkich czytelników starych jak i nowych! J
Powróciłam do Was z miniaturką, napisaną przeze mnie po raz pierwszy i szczerze przyznam, że miło mi się ją pisało. ^^
Co do miniaturek… będą dodawane w zależności od ich jakości. Tzn, że jeżeli będzie długa, to raz na tydzień, a jeżeli krótka, to postaram się dodać dwie.
Miniaturki dodatkowe, których tematykę wybierają czytelnicy, czyli każdy z Was również postanowiłam dodawać dodatkowo w tygodniu! Także jeżeli ktoś chce zobaczyć swój pomysł napisany przeze mnie to zapraszam.


1 komentarz:

  1. Świetne! Czytam to już któryś raz i nadal jest równie interesująca jak za pierwszym <3 Osobiście wolę opowiadania (są bardziej wyczerpujące i lepiej opisują postępującą znajomość) ale miniaturka bardzo przyjemna ;)

    OdpowiedzUsuń