Hermiona wraz ze swoim mężem Draconem
Malfoyem siedzieli właśnie na kanapie w przestronnym salonie. Było to zwykłe
popołudnie, gdzie pan domu zaczytywał się w swojej ulubionej gazecie, a jego
żona w jednej z książek. Błąd. Nie było to zwykłe popołudnie. Było wyjątkowe,
ciche, co się zazwyczaj rzadko zdarzało. W ich domu mało kiedy trwała taka
cisza. I właśnie to było najbardziej dla nich w tej chwili zaskakujące.
-Gdzie dzieci? Jakoś podejrzanie cicho
dzisiaj. –stwierdził Draco, przenosząc wzrok na Hermionę.
-Na górze. Oglądają bajki.
-Mugolskie?
-Tak. Jakiś problem? –szatynka uniosła
wysoko brwi, patrząc na męża z groźną miną.
-Nie, oczywiście, że nie. –odpowiedział
szybko, widząc wzrok żony. Po tylu latach nauczył się, aby na nią uważać. Bardzo
szybko się denerwowała jeżeli chodziło o mugolskie sprawy.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie pod
nosem. Czasami zastanawiało ją to jak to się stało, że Draco Malfoy przestał
być taki pyskaty i zrobił się potulny jak baranek.
-Czyli.. –zaczął powoli, jakby coś
przetwarzając w myślach.-W sumie to mamy czas dla siebie?
Uśmiechnął się łobuzersko. Niektóre
rzeczy się nigdy nie zmieniają.
-No nie wiem.. –odpowiedziała
niepewnie, lecz jej mąż już był nad nią. Zaczął całować ją po szyi, obojczykach
i brzuchu. Gdy postanowił zdjąć jej koszulkę, do pokoju wpadły dwie osóbki.
-MAMO! TATO!
Oboje rodziców odskoczyło od siebie jak
oparzone. Przed nimi stała dwójka ich dzieci, a trzecie leżało w łóżeczku
niedaleko kanapy. Emily, mała kopia Hermiony i Scorpius kopia Dracona. Mała
Maggie tworzyła ich całkowitą mieszankę.
-Czy mamusi coś jest? –zapytał
pięciolatek przyglądając im się szarymi oczkami.
-Tak, brzuszek ją bolał. –odparł szybko
starszy Malfoy czując mocnego kuksańca w bok od Hermiony. –Coś się stało,
dzieciaki?
-Tak, tato! –zawołała uradowana Emily.
Na jej dziecięcych usteczkach rysował się szeroki uśmiech. Natychmiastowo
wskoczyła mu na kolana.
-Co takiego, skarbie?
-Oglądaliśmy bajki i tam było ZOO! My
też chcemy jechać do zoo! Pojedziemy?
Dziewczynka spojrzała na niego dużymi,
brązowymi oczkami. Draco przeklął w myślach. Nie dość, że miał słabość do oczu
żony, to jeszcze na jego nieszczęście ich córka miała takie same. Mężczyzna
spojrzał na Hermionę z miną: „to wszystko wina twoich mugolskich bajek!”.
Scorpius również dołączył do siostry, uwieszając się szyi rodziców.
Draco mimo iż wyglądał na ostrego ojca,
to nim nie był. Nie potrafił odmówić swoim ukochanym pociechom. Były jego
kolejną słabością. Spojrzał jednak z nadzieją na żonę, że odmówi.
-Pojedziemy. –zadecydowała.
-Tak? –zapytał zaskoczony. Miał
nadzieję na inną odpowiedź.
-Tak.
Dzieciaki zaczęły krzyczeć i wiwatować
z radości, ściskając mocno rodziców.
-Tatuś nas zawiezie samochodem. –dodała
Hermiona z drwiącym uśmiechem. Były Ślizgon spojrzał na nią niedowierzająco.
-Samochodem?
-Przecież specjalnie dla mnie nauczyłeś
się prowadzić, nie pamiętasz?
-Tak, ale… -zaczął, lecz Hermiona mu
przerwała.
-Ale..? –uniosła brwi, patrząc na niego
z wyczekiwaniem.
-No dobrze, pojedziemy. –mruknął
zrezygnowany. Dobrze wiedział, że nie wygra.
W salonie Malfoyów, znów można było
usłyszeć okrzyki radości. Tak, rodzinka Malfoyów była wyjątkowa.
~~*~~
Gdy dotarli na miejsce po dosyć
sprawnej podróży, Hermiona poszła kupić bilety dla całej rodzinki. Draco w tym
czasie czekał z dziećmi przed wejściem.
-I co wy chcecie niby tutaj zobaczyć?
–zapytał, patrząc z powątpiewaniem na mury ogrodu. Nigdy nie był w tym miejscu,
to było oczywiste.
-Małpy!
-Słonia!
-Lwa!
Rodzeństwo zaczęło się przekrzykiwać,
wymieniając coraz więcej dzikich zwierząt. Malfoy senior patrzył na nich z
rozbawieniem.
-Pingy! Pingy!
Draco z zaskoczeniem spojrzał na swoją
najmłodszą córkę, która spoczywała na jego rękach i śmiała się głośno wskazując
paluszkiem na plakat z pingwinami, który wisiał przed wejściem do ogrodu.
-Co powiedziałaś?! Pingwiny? –zmarszczył
brwi.-Zaraz… Ty nawet nie masz roczku… Jak ty… Merlinie, inteligencję to ty masz po mamie. No to
mamusia się ucieszy, że twoje pierwsze słowo to nie „mama”, a „pingwin”. W
sumie to „pingy”. –uśmiechnął się drwiąco.
-Ja chcę wejść pierwsza! –wykrzyknęła
Emily biegnąc do mamy.
-Nie, bo ja! –krzyczał Scorpius goniąc
siostrę i próbując ją popchnąć.
-Kobiety mają pierwszeństwo! Prawda,
tatusiu? –spojrzała na ojca wzrokiem matki, a Hermiona zaśmiała się widząc to.
Draco spojrzał na dziewczynkę z niedowierzaniem i pokręcił głową.
-Nie dość, że masz charakter matki, to
jeszcze jej spojrzenie. Gdybym wiedział, że będę mieć trzy kobiety w domu, to..
-To co? –zapytała ostro Hermiona.
-Ależ nic, kochanie. –ucałował żonę w czubek
głowy, co ją trochę udobruchało. –Wchodź, Em.
-Maaamo, możemy iść tam? Bo wy tak
wolno chodzicie!
-Przyszliśmy tu na spacer i
poobserwować zwierzęta, a nie na maraton. –powiedział blondyn do córki.
Dziewczynka założyła ręce na piersi i spojrzała na niego ze zrozumieniem.
-Jak będę taka stara jak ty, to pewnie
też mi się nie będzie chciało już biegać, nie martw się tatusiu. Ale pamiętaj, zawsze
cię będę kochać. –podbiegła do niego i wtuliła się mocno.
-No dobrze, możecie iść, ale nie
oddalajcie się za daleko. Chcemy was cały czas widzieć. –powiedziała do niej
Hermiona walcząc z napadem śmiechu. Mina jej męża po prostu zwalała ją z nóg.
Roześmiała się głośno dopiero wtedy, gdy dzieci pobiegły przed siebie.
-Ona ma siedem lat. Taka mała, a taka
pyskata. –mruknął do Hermiony, na co ta wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.
–Niech ktoś mi powie, że nie ma twojego charakteru.
Dzieci biegały od klatki do klatki
obserwując dzikie zwierzęta. Pięcioletni Scorpius ledwo nadążał na swoich
nóżkach za starszą siostrą co bardzo go irytowało.
-Emily, pilnuj brata! –zawołała Hermiona
do swoich dzieci.
Dziewczynka wzięła posłusznie, lecz
niezbyt chętnie rączkę braciszka.
Hermiona wraz z Draconem spacerowali za
rękę, pchając wózek z małą Maggie. Musieli przyznać, że ten spacer dobrze im
zrobił. Dzieci były szczęśliwe, prawdopodobnie będą tak zmęczone, że w nocy
szybko zasną, a oni mogli trochę odpocząć. W końcu.
-O, spójrz, kochanie! –ucieszył się
Draco. –Mają nawet kurczaki! Słodziutki kurczaczek Hermionka! Właśnie tak
wyglądasz, jak się złościsz.
Hermiona gwałtownie się zarumieniła i
spojrzała na niego ze złością.
-Słodziutki kurczaczek cię zaraz
pobije. –wycedziła przez zęby, na co blondyn roześmiał się wrednie, całując ją
w czoło. Stare przyzwyczajenia nie mijają.
Maggie w wózku zaczęła się cieszyć
widząc malutkie kurczaczki biegające po klatce, więc pan Malfoy wziął ją na
ręce.
-Chcesz do nich podejść, piękna?
Dziewczynka zaczęła odpowiadać po
swojemu, co prawdopodobnie miało oznaczać tak. W tym momencie podbiegł do nich
Scorpius. Hermiona matczynym ruchem odgarnęła mu z czoła spocone blond włoski.
-Nie biegaj tak, kochanie. Jest za
gorąco.
-Możemy iść na tamten plac gdzie są
wszystkie dzieci? –wskazał paluszkiem.
-No dobrze. Tylko, Scorpius! Opiekuj
się siostrą!
Chłopczyk szeroko się uśmiechnął i z
dumą pobiegł do siostrzyczki.
-Em, trzymajmy się razem!
Małżeństwo w tym czasie usiadło w
miejscu przeznaczonym do odpoczynku.
-Maggie też by chciała pewnie z nimi
pobiegać. –powiedział Draco, ponownie biorąc córkę na ręce.
-Jak podrośnie też będzie mogła.
–ucałowała dziewczynkę w główkę.
Chwilę patrzyli jak ich dzieci biegają
po placu zabaw bawiąc się z innymi dziećmi.
-Masz ochotę na loda?
-Jasne. Kup też dla dzieciaków.
~~*~~
-Scor, weź się nie pchaj! –warknęła
Emily na brata, czując, że po raz kolejny na nią wpadł.
-Też chcę popatrzeć! Ładne są te zebry!
-I pingwiny też! Fajnie by było zrobić
prezent Maggie i jej takiego kupić, nie?
-Tak!
Nikt sobie nawet nie zdawał sprawy jak
destrukcyjne potrafią być myśli dzieci…
~~*~~
Draco właśnie wręczał loda żonie, gdy
usłyszeli krzyki. Automatycznie spojrzeli na plac zabaw w poszukiwaniu dzieci.
Na placyku właśnie odbywało się ogromne zamieszanie. Wszędzie biegały zwierzęta,
a także rodzice ratujący swoje pociechy. Obydwoje rzucili się w tamtym kierunku.
Hermiona z przerażeniem zauważyła, że klatka zniknęła, a na samym środku stoją
ich dzieci z pingwinem w rękach. Zwierzątko wyglądało na przerażone.
-Scorpius! Emily! Co wyście zrobili?!
-Chcieliśmy zrobić prezent dla Maggie i
kupić jej pingwina! I gdy nie mogliśmy wyjść z klatki, to spojrzeliśmy na nią i
zniknęła… -powiedziały dzieci płaczliwym głosem, gdy zobaczyli wściekłość
matki.
Draco roześmiał się głośno.
-A ciebie co tak bawi?! –warknęła na
niego była Gryfonka.
-Masz te swoje zoo. To co? Teraz może
odwiedzimy stadninę smoków?
Hermiona zbladła znacznie, a dzieci
zaczęły wiwatować. O tak, rodzinka Malfoyów była na pewno bardzo wesoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz