poniedziałek, 28 listopada 2016

Miniaturka 5. Obiecuję…

-Potter.
-Malfoy.
Hermiona wpadła do pokoju w momencie, gdy dwójka mężczyzn podawała sobie dłonie. Nie podobał jej się ten przyjazny gest wobec siebie. Oboje mieli zacięte miny, niezbyt szczęśliwe, a także jakby zapełnione lekkim strachem. To nie mogło wróżyć nic dobrego. Podeszła do nich lekko chwiejącym się krokiem. Jej twarz wyrażała tylko przerażenie i skołowanie.
-Coś się stało? –zapytała z obawą. Chłopcy spojrzeli na nią z przeróżną gamą emocji. Swój wzrok skupiła jednak na przyjacielu. Widząc ból w jego oczach, niemą prośbę przebaczenia już wiedziała. Wiedziała, że to co zaraz usłyszy wcale jej się nie spodoba. Brunet wziął głęboki wdech i przybrał na twarz pewność siebie i opanowanie. Miała wrażenie, że jego głos zrobił się chłodny, nie wyrażający żadnych emocji. W głębi duszy wiedziała, że nie jest prawdziwy. To tylko maska.
-Malfoy obiecał pomóc mi wypełnić misję. –odezwał się patrząc prosto w jej oczy. Starał się ich nie spuścić w dół, nie mrugnąć, nie pokazać swojej słabości. Dobrze znał zaciętość przyjaciółki.
-Misję…? –zapytała słabo. Czuła jakby grunt osuwał jej się spod stóp.
-Tak, ma śledzić dla mnie Voldemorta.
Hermiona z przerażeniem spojrzała na blondyna. Nie mogła w to uwierzyć. To była nieprawda! Malfoy nie mógł iść wprost do jego kryjówki, był zdrajcą! Nie miała pojęcia jak mogli wpaść na tak niedorzeczny pomysł! I to do tego Harry! Zawsze uważał na to, co stanie się z innymi ludźmi! Nigdy nikogo nie poświęcał!
-Przecież to niebezpieczne! Voldemort to mistrz oklumencji, zabije cie! –zwróciła się do Dracona. Jej głos drżał z emocji.
-Zgodziłem się ją wypełnić i zrobię to. –odrzekł równie chłodno, co wcześniej Harry. Złagodniał jednak, gdy zobaczył w oczach brązowookiej gromadzące się łzy. Widział po niej, że jest blisko załamania. Wargi i dłonie jej drżały, oczy zaczęły zachodzić mgłą spowodowaną przez łzy, lecz nie chciała pokazać tego po sobie. Była najsilniejszą kobietą jaką znał. Zasługiwała na rozmowę, wyjaśnienie. -Potter, możesz nas zostawić?
Harry ze smutkiem spojrzał na przyjaciółkę zanim wyszedł wiedząc, że może mu tego nie wybaczyć. Znienawidzi go za to, że pozwolił Malfoyowi pójść na pewną śmierć, lecz nie miał wyboru. Jest szefem biura aurorów, musi dbać o mieszkańców czarodziejskiego świata, a Draco sam zgłosił się na ochotnika. Malfoy natomiast podszedł powolnym krokiem do Hermiony. Nie wytrzymał jednak długo i złapał ją za ramiona, by po chwili zamknąć ją w swoim uścisku. Oparł policzek o czubek jej głowy czując jak drży. Płakała. Przez niego. Jego serce zalało poczucie winy, ale nie miał wyboru. Chronił ją. Voldemort wzmocnił ataki na mugolaki i ich rodziny. Nie była tutaj bezpieczna. Zdawał sobie sprawę, że może go znienawidzić, znaleźć sobie kogoś innego. Bolało go serce na samą myśl, ale już postanowił. Ważniejsze było jej bezpieczeństwo niż to, czy z nim będzie. Gdyby mógł, to by został z nią w ramionach do końca życia. Uwielbiał jej zapach, obecność. Ją całą. Cieszył się, że dała mu szansę. Naprawdę potrzebował paru lat po skończeniu szkoły, aby w końcu była jego. Teraz mógł to stracić.
-Dlaczego mi to robisz? –jęknęła. -Dopiero od niedawna poczułam co to szczęście i miłość, a ty już mnie zostawiasz?! Jak wszystkie inne panienki! –krzyknęła jeszcze głośniej płacząc.
-Nie chcę tego robić, ale muszę. Zrozum. –rzekł z drżeniem w głosie. Serce mu się krajało. Nie zdawała sobie sprawy ile dla niego znaczy. Nie mógł jednak jej teraz tego powiedzieć, bo nie potrafiłby odejść. Olałby Pottera, a także cały magiczny świat i uciekł z nią jak najdalej od tego całego chaosu.
-Nie kochasz mnie? –tak bardzo niedorzeczne pytanie, lecz musiała je zadać. Może i czuła się głupio, jak malutka dziewczynka, która chce za wszelką cenę zatrzymać przy sobie coś cennego, ale to była prawda. Nie chciała go oddawać.
-Kocham i właśnie dlatego to robię. –złapał jej twarz w swoje dłonie. –Robię to dla nas. Nie chcę żyć w obawie, że coś może stać się tobie, lub naszemu dziecku. Chcę stworzyć wam dom pełen miłości, a nie strachu i ciągłych morderstw naokoło. To nie jest dla was idealne miejsce do życia.
-A co jeśli nie wrócisz? Zostawisz mnie.. –wyszeptała.
-Wrócę! Jesteś moja, Granger. W końcu. Nie pozwolę ci teraz odejść. Wrócę i będziemy szczęśliwi. Obiecuję…
Widziała, że jest pewny tego co mówi. A może tylko udawał? W końcu potrafił kłamać, potrafił też przybierać maski. Był Draconem Malfoyem. Chciała jednak w to uwierzyć. Uwierzyć, że tym razem mówił prawdę. A ona będzie czekała.
Pocałowali się tak, jakby miał być to ich ostatni pocałunek w życiu. Emocje wariowały, ciała były rozgrzane do czerwoności, a oni cieszyli się sobą po raz ostatni.

~~*~~

Minęły dwa lata, a Hermiona nadal wyczekiwała powrotu ukochanego. Z każdym dniem zaczynała jednak tracić nadzieję. Nie miała o nim żadnych wieści. Nie wiedziała czy żyje, gdzie jest, co robi, a może sobie kogoś znalazł zapominając o niej. Powoli ona sama zapominała jak wyglądał, jak pachniał. Jego drwiący uśmiech rozmazywał się w jej pamięci, a bluza z którą spała każdej nocy już dawno przestała nim pachnieć. Przerażało ją to. Czuła się tak, jakby po prostu jej myśli próbowały go wypchnąć z resztek wspomnień, umysłu. Chciała go nienawidzić, że ją zostawił. Czy to źle, że próbowała zapomnieć? Robiła się wrakiem człowieka. Czekając na niego zapominała o innych ważnych sprawach. Okropnie wychudła, omijała przyjaciół, Harry’ego nie chciała nawet znać, czasem nie chodziła do pracy. Nie było śladu po silnej Hermionie. Miała wrażenie, że niedługo nie będzie jej na tym świecie, albo zapadnie w depresję. A może już nawet teraz ją miała? Draco Malfoy ją zniszczył. Jego miłość ją zniszczyła.
-Hermiona, musisz zacząć żyć dalej! To jest nienormalne, to co ze sobą robisz! Nie widzisz co się z tobą dzieje?! Przestałaś być sobą, ogarnij się, dziewczyno! –mówiła jej przy każdym spotkaniu Ginny. Hermiona wiedziała, że chce dla niej jak najlepiej, ale miała wrażenie, że nie ma sił na zmiany.
-A skoro nie potrafię? Nie chcę?
Ginny przewróciła oczami. Podejście przyjaciółki ją drażniło. Była naprawdę przerażona jej zachowaniem. Chciała jej pomóc, ale Hermiona nie chciała przyjąć jej pomocnej dłoni. Starała się jednak nie poddawać.
-To czas nabrać chęci i się nauczyć! Znaleźć nową miłość, nowe szczęście! Przypomnij sobie jaka byłaś szczęśliwa!
-Ginny, on wróci! Musi wrócić! Obiecał mi to!
Ruda spojrzała na nią smutno. Wyczuła w głosie przyjaciółki rozpacz, determinację. Kochała Malfoya, ale to była miłość toksyczna. Zasługiwała na kogoś lepszego, kogoś, kto ją uszczęśliwi, przywróci chęci do życia.  Westchnęła przeciągle.
-Harry mówi, że nie publikują nazwisk ludzi, których zabił Voldemort. A ostatnio trochę ich zginęło… Ludzie nie wracają do domów, Hermiono. Voldemort nie oszczędza nikogo. A Draco wyruszył ponad dwa lata temu. Nie chcę ci robić fałszywych nadziei. Uważam, że jego już nie ma. Przykro mi, kochanie.
-Nie, to niemożliwe, Ginny! On nie dałby się zabić! Dlaczego Harry nie publikuje nazwisk tych wszystkich ludzi?! Przecież powinien wiedzieć jak się czują rodziny, które nie wiedzą czy ich bliscy żyją! To okrutne!
-Nie chodzi o Harry’ego. To Voldemort nie pokazuje kogo zabił. Chce siać panikę, nadzieje… Dokładnie, to jest okrutne. Dlatego tak bardzo bawi śmierciożerców.
Szatynce stanęły łzy w oczach. Nie chciała w to uwierzyć. Gdyby umarł to by to w jakiś sposób wyczuła. Na pewno! Jednak z drugiej strony Ginny mogła mieć rację. Zmieniło się jej życie. Musiała zacząć je zmieniać, bo krzywdzi nie tylko siebie, ale też innych dla których jest ważna. Otarła wierzchem dłoni płynące po policzkach łzy.
-Hermiono, proszę cię. Zmień to. Zniszczysz siebie, jeżeli to wszystko będziesz kontynuowała. Jesteś piękną i mądrą kobietą. Zasługujesz na kogoś odpowiedniego. Proszę cię!
-Dobrze, Ginn. –wyszeptała, lecz serce ją bolało. –Zrobię co w mojej mocy.
Weasley uśmiechnęła się triumfalnie. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że w środku jej przyjaciółki toczy się okrutnie bolesna walka. Hermiona nie potrafiła sobie poradzić sama. Teraz już była całkowicie wypruta z emocji.

~~*~~

Po tygodniu kolejnej bezczynności, kolejnych samotnych i cierpiących dniach odwiedził ją Ron. Przybrała na usta krzywy, nieszczery uśmiech. Pamiętała o obietnicy złożonej Ginny. Miała zmienić coś w swoim życiu, więc nie mogła być nieszczęśliwa. Przynajmniej przy swoich przyjaciołach.
-Cześć, Hermiono. Możemy porozmawiać? Chciałbym ci coś powiedzieć.
W jej sercu odżyła nadzieja. Czy Ron mógł przynieść jej dobre wieści? Może w końcu los się do niej uśmiechnął i wiadomo coś o Draconie. Złapała go za dłonie z entuzjazmem tak wielkim, jak nigdy od ponad dwóch lat.
-Tak, oczywiście! Mów szybko! –pospieszyła go. Jej entuzjazm jednak drastycznie zmalał, gdy z przerażeniem odkryła, że Ronald klęka przed nią, wyciągając piękny pierścionek.
-Kocham cię, Hermiono. Od tylu lat… Chciałbym cię chronić, dbać o ciebie. Zostaniesz moją żoną?
Hermiona zagryzła nerwowo dolną wargę. Kochała go, ale jak przyjaciela. Nie potrafiła pokochać go tak, jak kochała Dracona. Podejrzewała jednak, że te oświadczyny były pomysłem Ginny. Trochę ją drażniło, że jej przyjaciółka wymyśliła coś takiego. Na pewno miała nadzieję, że nie odmówi.  
Przyjrzała się chłopakowi. Wyglądał na takiego zdesperowanego. Zależało mu na tym, widziała to. Jej serce zabiło mocniej. Co jej szkodzi? Może… może będzie szczęśliwa. Zna Rona tak długo, był wspaniałym przyjacielem, zaopiekuje się nią.
Nie będzie Draconem…
To prawda, lecz zbyt dużo czasu już minęło. On może nigdy do niej nie wrócić.
-Oczywiście, Ron. –zgodziła się cicho. W chwili, gdy chłopak z niedowierzaniem, a zarazem szczęściem nałożył jej na palec pierścionek, a następnie uściskał mocno, poczuła jak jej serce rozpada się na miliony kawałeczków.

~~*~~

-Pięknie wyglądasz. –rozpływała się Ginny nad widokiem jeszcze panny Granger. Nie zwracała uwagi na jej zapadnięte kości policzkowe, wychudłe ciało oraz worki pod oczami. Nawet pełny makijaż nie dał rady zakryć tych wszystkich niedoskonałości. Hermiona jednak nie przejmowała się swoim wyglądem. Nie potrzebowała tego. Z dnia na dzień czuła, jakby umierała. Nie potrafiła być szczęśliwa, choć się starała.
-A wcale się tak nie czuje. –stwierdziła. -Ginn, ja go nie kocham. Nie powinniśmy brać ślubu! Ron jest fantastycznym mężczyzną, ale nieodpowiednim dla mnie. Nie dość, że skrzywdzę siebie, to jeszcze jego! Nie mogę dać mu tego, czego oczekuje..
Przyjaciółka spojrzała na nią smutno. Tak bardzo chciała, aby Hermionie i Ronowi się udało. Wyglądali ze sobą pięknie. Mogli stworzyć naprawdę szczęśliwą rodzinę.
-Może z czasem go pokochasz. Daj mu szansę… -nalegała, choć wiedziała, że to nie w porządku. Cały czas miała nadzieję, że z czasem coś zacznie się zmieniać.
Hermiona wiedziała, że to nie prawda. Ślub z Ronem bierze tylko dlatego, aby go uszczęśliwić. Uszczęśliwić wszystkich jej przyjaciół tylko nie siebie. Już nie interesowało jej własne życie. Czuła się pusta. Tęskniła za pełnią życia, śmiechem, miłością. Naprawdę chciała to odzyskać, ale nie wiedziała jak się za to zabrać.
Spojrzała w lustro. Zobaczyła piękną pannę młodą, ale nieszczęśliwą. Wiedziała, że tak będzie już do końca życia. Będzie ukryta pod szczęśliwą maską, zawsze zakłamana. Chciała, aby inny mężczyzna stał przy jej boku. Mężczyzna, który był nie do osiągnięcia.
-Hermiono, już czas…
Była Gryfonka stanęła przy ołtarzu obok swojego przyszłego męża, Rona Weasleya. Już za chwilę i ona zmieni nazwisko na Weasley. Może kiedyś byłoby to naprawdę cudowną chwilą. Mogłaby zakochać się w Ronie, ale teraz już było na to za późno. Jej serce trzymał w żelaznym uścisku ktoś inny. Prawdopodobnie nigdy nie miał go oddać.
Zaczęła się ceremonia, lecz ona pierwszy raz nie słuchała. Chciała stąd wyjść, uciec jak najdalej. Jej myśli nie potrafiły skupić się na słowach księdza. Miała wrażenie, że jest osaczona, zmuszona do tego szaleństwa. Teraz już nie było odwrotu. Wszyscy jej goście, przyjaciele, rodzina patrzyli na nią z zachwytem.
-Jeżeli ktoś jest przeciwny temu małżeństwu, niech wygłosi to teraz lub zamilknie na wieki.
Hermiona spojrzała po gościach z nadzieją. Jak na złość w kościele trwała grobowa cisza. Była już skończona. Za parę sekund będzie należała do Rona, a on do niej. Gdy już otwierała usta, aby sama się sprzeciwić, z ławki ktoś wstał. Otworzyła szeroko oczy, miała wrażenie, że patrzy na ducha. Z ławki wstał pewien blondyn o stalowych oczach i spojrzał wprost na nią. Hermiona upuściła z wrażenia bukiet nie wierząc w to, co widzi. Niemożliwe, aby Draco tu był. Siedział w jednej z ławek na jej ślubie z Ronem Weasleyem.
-Ja się nie zgadzam.
Wszyscy spojrzeli w szoku na mężczyznę, ale on zdawał się tego nie zauważać. Wyszedł z ławki i zaczął powolnym krokiem zmierzać w stronę ołtarza. Hermiona również nieświadomie jak w transie zaczęła zmierzać w jego stronę.
-Obiecałem, że wrócę, a ty się już chajtasz beze mnie?! –natarł na nią.
-Draconie Malfoyu, nie dałeś mi znaku życia przez ponad dwa lata! Myślałam, że nie żyjesz! Wiesz jak ja się czułam?! –sama siebie zaskoczyła. Nagle jej ciało nabrało tyle siły i energii. Wszystko wokoło się rozmazało.
-Wiem. Przepraszam, Granger. Ale próbowałem wrócić, rozumiesz?! Nie zapomniałem o tobie! Zrozumiem jednak, jeżeli mnie już nie chcesz.
Hermiona spojrzała na niego uważnie. Zmierzyła go spojrzeniem czekoladowych oczu. Nie wierzyła w to, że stał tuż przed nią. On również trochę zmizerniał, ale dla niej nie było to ważne. Teraz stał lekko przybity i patrzący na nią błagalnie. Nic dziwnego. Stała przed nim w sukni ślubnej, będąca na własnym ślubie, lecz nie z nim. W jednej chwili mógł ją stracić. Poczuła jak jej serce rwie się do niego, wszystko w niej odżywa. W tej chwili poczuła, jak bardzo za nim tęskniła, jak bardzo go kochała.
-Idioto! -rozpłakała się.-Oczywiście, że chcę!
Na twarzy Dracona zawitała ulga. Natychmiastowo pokonał dzielącą ich odległość, by wziąć ją w ramiona. Gdy tylko się dotknęli poczuli jakby ich ciała się w końcu zapełniły. Byli siebie spragnieni, stęsknieni. Draco zatopił swoje usta w jej ustach. Pocałunek był gorący, wlali w niego całą swoją tęsknotę i uczucia. W tym momencie cały świat dla nich zniknął. Odnalazły się dwa ciała, dwie dusze.
Obok nich ktoś odchrząknął. Oderwali się od siebie niechętnie. Dopiero teraz przypomnieli sobie gdzie się znajdują i dlaczego. Wszyscy goście weselni patrzyli na nich zszokowani, a także zniesmaczeni. Hermiona wiedziała, że nie wybaczą jej przez długi okres czasu.
-Przepraszam państwa, ale porywam pannę młodą. –powiedział obojętnie Draco i złączył swoje palce z palcami Hermiony, chcąc ją wyciągnąć z kościoła. Poczuł jednak opór, więc spojrzał na ukochaną z zaciekawieniem. Miał nadzieję, że mimo wszystko nie chciała wyjść za Weasleya.
-Ron… -zwróciła się do niedoszłego męża ze skruchą. Naprawdę jej było przykro. Widziała jego minę. Był zraniony.-Przepraszam. Nie kocham cię i nasze życie nie byłoby szczęśliwe. Musisz mi wybaczyć. Jesteś moim przyjacielem, ale nigdy nie pokochałabym cię jako mężczyzny.
Chłopak uśmiechnął się do niej smutno. Wiedział, że przegrał. Przegrał z Malfoyem o jej serce.
-Jasne..
Draco nie chcąc, ale nie potrafiąc czekać dłużej skinął tylko Ronowi głową i wyciągnął Hermionę z tego miejsca. Chciał z nią stworzyć własną przyszłość. A Hermiona? Hermiona poddała się temu całkowicie, w końcu się uśmiechając.

~~*~~

Dwa lata później:

-Mam nadzieję, że mnie już nie zostawisz? –zapytała pani Malfoy z uśmiechem swojego męża. Minęło już tyle lat odkąd go odzyskała, a ciągle bała się tego, że znowu ją zostawi. Tym razem by tego nie przeżyła.
-Nigdy, księżniczko.-pogłaskał ją po zaokrąglonym brzuchu. –Bo tym razem jeszcze bym nie zdążył i byś wyszła za Weasleya.
Hermiona roześmiała się perliście. Cieszyła się, że do tego nie doszło. Nie wyobrażała sobie innego życia niż ma teraz. Obecnie już nie czuła smutku, najgorszy etap już minął. Czasami ciężko było go przejść, ale wspólnie sobie poradzili. Mieli siebie. Teraz swoją szansę miała radość. To ona przejęła ich życie.
-Teraz bym czekała nawet dziesięć lat, a następnie wyrwała sobie jakiegoś bogacza.
-Tylko spróbuj, a go znajdę i potraktuję avadą. –zagroził z lekkim uśmiechem. –Poza tym, przecież ja też jestem bogaty.
Hermiona Malfoy ponownie się roześmiała. Tak. Już nigdy więcej nie miała się smucić. Miała być szczęśliwa. Szczęśliwa przy boku Dracona Malfoya.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz