czwartek, 8 grudnia 2016

Miniaturka 7. Niedaleko pada jabłko od jabłoni

-Mamo, tato! Szybko! Spóźnimy się na pociąg! –krzyczała podniecona, rudowłosa istotka. Z wrażenia nie mogła usiedzieć w miejscu. Dzisiaj pierwszy raz jechała do Hogwartu.
-Spokojnie, Rosie. Mamy jeszcze trochę czasu. –uspakajał ją ojciec, lecz jego mina była spięta i przerażona. Spięta, gdyż nie wyobrażał sobie swojej małej córeczki daleko od domu przez tak długi czas, a przerażona pod wpływem groźnego spojrzenia żony, które oznajmiało, że jak zwykle się spóźniał.
-Ale ja chcę się jeszcze zobaczyć z Potterami! –zbulwersowała się tupiąc nogą.
-Będziesz miała czas przez całą podróż do Hogwartu! Nie zapominaj, że oni także tam jadą!
-Ciocia i wujek nie.
-Już idziemy, słonko. –odezwała się w końcu matka dziewczynki z delikatnym uśmiechem. Ona reagowała bardzo podobnie na swoją pierwszą podróż do szkoły. Zresztą nie tylko na pierwszą. Do teraz chętnie by tam wróciła, czego zazdrościła córce. Jednak dla niej ta przygoda skończyła się już dawno.

~~*~~

-Lily! James! Albus! –Rose Weasley rzuciła się swojemu kuzynostwu w ramiona. Wydawało się, że widzieli się jeszcze wczoraj, ale dzisiaj miała zacząć się ich wielka przygoda.
-W końcu idziemy do szkoły! –zapiszczała najmłodsza z Potterów. Ona także zaczynała swój pierwszy rok nauki i podobnie jak kuzynka nie mogła pozbyć się ogromnych emocji.
-Nie mogę się już doczekać! –przyznała jej Rose, mocno ją ściskając. Obie dziewczynki zapiszczały i skoczyły z radości wywołując salwy śmiechu wśród rodziców i kręcenie niedowierzająco głową Jamesa.
-Jeszcze nie zdajecie sobie sprawy co was czeka. –wyszeptał im z cwanym uśmiechem, na co one lekko się przestraszyły.
-Nie opowiadaj głupot, James. –zganiła go Ginny.
-No już, lećcie poszukać przedziału. –powiedziała łagodnie Hermiona Weasley, żegnając się ze swoimi dziećmi. Nie chciała przyznać przed samą sobą, ale łzy wzruszenia niebezpiecznie gromadziły się w jej brązowych oczach. –Piszcie do nas i bądźcie grzeczni.
-O, spójrzcie kto tam stoi. –usłyszała za plecami jadowity głos swojego męża. Rozejrzała się wokoło, podążając za spojrzeniem ukochanego. Po krótkiej chwili jej wzrok spoczął na rodzinie Malfoyów. Całą trójką żegnali swojego syna, który również w tym roku wyruszał do Hogwartu. Był niesamowicie podobny do ojca. Gdy przyglądali się rodzinie arystokratów, po krótkiej chwili oni także na nich spojrzeli. Draco i Astoria skinęli im sztywno głowami, na co odpowiedzieli wszyscy oprócz Rona. Hermiona miała wrażenie, że stalowoszare oczy Dracona Malfoya zatrzymały się na niej stanowczo za długo. Czuła jak przez jej ciało przechodzi nieprzyjemny prąd, a ona sama zadrżała, jakby uderzył w nią nagły przypływ zimna.
-Rose, pamiętaj. Zawsze musisz być lepsza od tego ich Scorpiusa Malfoya. Nie możesz być gorsza od takiej szumowiny.
-Dlaczego, tatusiu? –wyszeptała dziewczynka.
Ronald spojrzał na żonę niespokojnie, ale najwidoczniej nic nie słyszała. Wydawała się tak odległa jak nigdy.
-Wiesz, kochanie… Jego rodzice duże szkody wyrządzili kiedyś w naszym życiu. Krzywdzili nas i byli bardzo niemili. Nie chcę, żeby i tobie stała się krzywda. Będziesz na niego uważać, dobrze? –szepnął córce na ucho, aby udaremnić usłyszenie tych słów żonie. Wiedział, że nie byłaby zadowolona. Dziewczynka kiwnęła ze zrozumieniem głową, przybierając na twarz wojowniczą minę. Jeżeli ktoś miał krzywdzić jej rodzinę, to ona na to nie pozwoli. 
Hermiona natomiast nie usłyszała nic. Była zbyt skupiona wpatrywaniem się w szare oczy swojego dawnego wroga. Wydawało jej się… a może nie, że widzi w nich jakąś niemą prośbę, błaganie. Ale nie zrobiła nic, prócz odwrócenia wzroku.

~~*~~

W Hogwarcie właśnie trwała Ceremonia Przydziału uczniów do nowych domów. Przed stołkiem na którym leżała Tiara Przydziału stała spora grupka pierwszorocznych, która w większości przypadków patrzyła na nią z lekkim przerażeniem i niepewnością. Niektórzy wręcz trzęśli się ze strachu, ale zdarzały się też przypadki, gdzie pewność siebie od nich emanowała. Uczniowie wchodzili na stołek i czekali z niecierpliwością aż Tiara wykrzyczy wybrany dom, a następnie szli z minami ulgi i zadowolenia do wyznaczonego stołu.
-Malfoy, Scorpius!
Blondyn wszedł pewnym krokiem, jak niegdyś jego ojciec i usiadł na stołku. Trwało to dłużej niż u Dracona, ale werdykt pozostawał ten sam. Scorpius uśmiechnął się szelmowsko zanim kapelusz wykrzyknął:
-SLYTHERIN!
Rose odprowadziła Ślizgona znienawidzonym spojrzeniem brązowych oczu matki, przez co prawie nie usłyszała, że nadeszła jej kolej. Wzdrygnęła się i na drżących nogach usiadła na stołku. Wcale nie czuła się pewnie, ale gdy tylko usłyszała nazwę ukochanego domu, to radość i ulga wręcz z niej spłynęły.
-GRYFFINDOR!
Tak. Była w domu rodziców. Cieszyła się i wiedziała, że oni również się ucieszą. A najbardziej tata. To on chciał, aby przeżyła tak wspaniałe chwile jak on kiedyś. Wiedziała czego oczekiwał, a ona spełni jego pragnienia. Spojrzała ponownie na Scorpiusa Malfoya, który również złączył swoje niebieskie oczy z jej spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym pogardy. Tak. Był stanowczo synem Dracona Malfoya.

I tak to się zaczęło. Nowe pokolenie trafiło w ślad za swoimi rodzicami. Nie łączyło ich tylko objęcie stanowisk po rodzicach w swoich domach, lecz także wzajemna nienawiść do siebie nawzajem. Nienawiść tak samo niszcząca, jak poprzednie znajomości.

~~*~~

-Weasley! A ty znowu się wymądrzasz?! Tak jak twoja brudna matka! Obie nie potraficie nic więcej tylko się nie popisywać! Nic dziwnego, że jesteś córką szlamy i zdrajcy krwi. Dziadek miał rację, nic nie warte śmieci.
Rose przewróciła oczami. Byli już na czwartym roku szkoły, a on ciągle powtarzał to samo. Czasami miała dość tych jego tlenionych kudłów i bezczelnego uśmiechu. Ojciec od zawsze jej powtarzał jaki był Draco. Scorpius widocznie nie tylko wygląd po nim odziedziczył.
-Nie mów tak o moich rodzicach, Malfoy! –syknęła i stanęła naprzeciwko niego celując w niego różdżką. Był od niej sporo wyższy, ale nie przejmowała się tym. Była uzdolnioną czarownicą, o wiele bardziej od niego. -Czyżbyś przejmował erę śmierciożerców? Czemu nie! Nadawałbyś się do nich! Jesteś tak samo beznadziejny jak twój ojciec!
Między młodym Malfoyem a panną Weasley od pierwszej klasy powstał ogromny konflikt. Nie szczędzili sobie wyzwisk, walk na zaklęcia, ciągłych kłótni, znienawidzonych spojrzeń. To, co było między Draconem a Hermioną było niczym w porównaniu między nimi. Mogliby się pozabijać, gdyby tylko mieli okazję i nie trafili za to do Azkabanu.
-Panno Weasley! Panie Malfoy! Co się tutaj znowu dzieje?! Czy wy nie potraficie normalnie funkcjonować?! –wykrzyknęła profesor McGonagall. Nawet ona nie wiedziała dlaczego oboje uczniów pała do siebie nienawiścią tak ogromną.
-To on/ona zaczął/ęła, pani profesor! –wykrzyknęli oboje nie spuszczając z siebie wzroku. Bali się, że nawet w obecności nauczyciela drugie się na niego rzuci.
-Dosyć! Szlaban! I odejmuję wam po dziesięć punktów za publiczne wyzwiska! Skandal! Może powiecie mi dlaczego tak bardzo na siebie warczycie?
-Nie ważne. –odpowiedzieli ponownie i odwrócili się na pięcie, aby odejść.

~~*~~

Wraz z następnymi latami nienawiść tylko wzrastała podsycana przez rodziców, a także dziadków. Nie zdawali sobie sprawy, że robią im krzywdę. Niektóre sprawy powinny zostać tylko pomiędzy nimi, nie powinny być przeniesione na ich dzieci.
-Jak ja nienawidzę Scorpiusa Malfoya! –żaliła się rodzicom podczas świąt Rose. Ze złością wbiła widelec w kawałek kurczaka. Na samą myśl o tym tlenionym arystokracie robiło jej się niedobrze.
-Dlaczego? –zapytała córkę zaskoczona Hermiona.
-Ciągle mi dokucza, obraża was, nie da się z nim wytrzymać! Nie mam pojęcia dlaczego podoba się tylu dziewczynom. Nawet Lily uważa, że jest przystojny! Przebrzydła zdrajczyni.
Hermiona niezauważalnie uśmiechnęła się pod nosem. Jej córka przypominała jej w tym momencie samą siebie. Nie wiedziała jednak czy bawiło ją to, że wyrażała się tak o nim, czy to, że potem mimo wszystko reagowała na niego zupełnie inaczej… 
-Nie przejmuj się, Rosie. To Malfoy. Oni wszyscy tacy są. Draco był najgorszy, on…
-Przestań, Ron. –przerwała mu Hermiona ze złością. –Pogodziliśmy się z nimi i nie powinieneś napuszczać na niego naszych dzieci!
-Hermiono…
-Nie! Mam dosyć!
Pani Weasley wstała od stołu zdenerwowana. Nie wiedziała, że to jej mąż jest przyczyną takich relacji Rose z synem Malfoyów. Nie chciała już więcej o tym słuchać. To wszystko jego wina, że co chwilę dostawali listy ze skargami ze szkoły.
Ronald natomiast spojrzał na córkę lekko zmieszany i tylko wzruszył ramionami.
-Znasz twoją matkę. Delikatna kobieta. Lepiej więcej nie wspominajmy przy niej o Malfoyach.
Dziewczyna kiwnęła głową, ale coś jej nie dawało spokoju. Znała swoją matkę i wiedziała, że coś jest nie tak. Planowała się tego dowiedzieć.
Okazja do tego nadarzyła się, gdy tylko Ron Weasley wyszedł do pracy. Szesnastoletnia już Rose podeszła z lekką obawą do rodzicielki i przysiadła się obok niej na kanapie. Hermiona z delikatnym uśmiechem odłożyła czytaną książkę i spojrzała na córkę z zaciekawieniem.
-Mogę cię o coś zapytać?
Hermiona skinęła głową i spojrzała na nią uważnie. Czuła, że coś męczy jej dziecko.
-Oczywiście, kochanie. Przecież wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim.
Rose również skinęła głową i wbiła wzrok w dywan wykręcając ze zdenerwowania palce. Nie chciała, żeby jej matka się na nią wydarła czy prawiła jej kazania.
-Mamo, dlaczego tata tak nie lubi Malfoyów?
Hermiona widocznie się spięła, gdyż zmarszczyła niebezpiecznie brwi, ale po chwili namysłu odpowiedziała bardzo spokojnie.
-Wiesz, skarbie… Twój tata nie lubi Dracona, bo ich ojcowie od zawsze się kłócili i nienawidzili. To były spory tamtych czasów, teraz jest zupełnie inaczej. Pogodziliśmy się z rodzicami Scorpiusa po wojnie. Nie musisz iść w ślady ojca. To oczywiste, że Draco i Ron nigdy nie będą mieli dobrych kontaktów. Ich ojcowie toczyli ze sobą walkę, a później oni osobiście. Teraz dotyczy to samo was, lecz nie musi tak być.
Rose nie wyglądała jednak na przekonaną. Znała Scorpiusa i zachowywał się jak jego ojciec oraz dziadek. Widocznie jej przeznaczeniem było kontynuować rodzinne tradycje.
-A ty? Jakie ty miałaś kontakty z ojcem Scorpiusa, mamo? On cały czas nazywa cię szlamą…
Pani Weasley roześmiała się perliście na samo wspomnienie tego słowa. Od tak długiego czasu go nie słyszała.
-Ja? –zastanowiła się nadal lekko rozbawiona. –Z początku się nienawidziliśmy. Może nie tak bardzo jak wy, ale jednak. Wyzywał mnie od szlam, to prawda. Jednak od bardzo długiego czasu nie usłyszałam tego słowa z jego ust. Bardzo często mnie również ranił.  Z czasem jednak postanowiłam mu wszystko wybaczyć i… tyle. –zakończyła krzywo.
-Wybaczyłaś mu to wszystko?! –zapytała z niedowierzaniem Rose.
-Och, tak. Uwierz mi, czasami trzeba dorosnąć i zapomnieć o niektórych sprawach. Jeżeli Scorpius jest naprawdę taki sam jak Draco, to uważam, że też potrafilibyście sobie wzajemnie wybaczyć.
Hermiona widocznie odpłynęła we wspomnienia, a Rose już więcej o nic nie zapytała tylko opuściła po cichu salon, bijąc się ze swoimi myślami.

~~*~~

Na szóstym roku po ostatniej rozmowie z rodzicami, Rose musiała wybrać. Kontynuować rodzinne walki z Malfoyami, czy spróbować się pogodzić ze Scorpiusem (no dobra, przynajmniej go olewać) tak jak jej matka. To wszystko zależało w dużej mierze od Scorpiusa, bo jeżeli on nadal będzie się zachowywał jak dupek, to ona nie będzie cichą myszką, która pozwoli siebie obrażać.
Właśnie weszła do Sowiarni, aby wysłać obiecany list rodzicom, gdy na oknie ujrzała przystojnego Ślizgona –Scorpiusa Malfoya. Westchnęła przeciągle. Nie chciała się z nim ponownie kłócić. Postanowiła zrobić to dla matki. Odwróciła się i już chciała wyjść, gdy usłyszała jego głos.
-Nie wychodź. Przyszłaś tu przysłać list, nieprawdaż?
Rose stanęła jak wryta i spojrzała na niego buntowniczo.
-Owszem. Nie chcę ci jednak przeszkadzać w… tym co teraz robisz. Prawdopodobnie myślisz, co jest trochę zaskakujące. –ugryzła się w język. –A tym bardziej nie mam ochoty się z tobą kłócić.
Scorpius zaśmiał się cicho, na co ona aż się wzdrygnęła. Chyba nigdy nie słyszała jego śmiechu.
-To może usiądziesz ze mną? –zaproponował i spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem. Tym razem Rose wyglądała jakby właśnie dostała zaklęciem porażającym. Otworzyła szeroko usta i wybałuszyła oczy. Zaśmiała aż się nerwowo.
-Ja? Z tobą? Chyba żartujesz sobie, Malfoy.
-Czemu nie? Nie gryzę, Weasley. –zażartował kpiąco.
-Kto cię tam wie. –powiedziała niepewnie. –A poza tym się nienawidzimy, zapomniałeś? To chyba byłoby dziwne gdybym teraz tak po prostu usiadła obok ciebie, no nie?
-A właściwie dlaczego mnie tak nienawidzisz?
-Bo… -nie wiedziała co dokładnie odpowiedzieć. Czuła, że ją zagiął.
-No właśnie, więc siadaj.
Dziewczyna usiadła trochę niepewnie obok chłopaka. Spojrzała na niego zdezorientowanym spojrzeniem.
-Wiesz, Malfoy, dlaczego cię nienawidzę? –zapytała buntowniczo. –Dlatego, że od pierwszej klasy nie dajesz mi spokoju. Obrażasz mnie i moją rodzinę, na każdym kroku próbujesz pokazać, że jesteś lepszy. -uśmiechnęła się triumfalnie, że odzyskała język w gębie. Jej mina jednak zrzedła na następne słowa Ślizgona.
-Przepraszam.
Otworzyła ponownie szeroko usta patrząc na niego w szoku. Nie miała pojęcia co się z nim dzieje.
-Wiesz, Weasley… -kontynuował. -Myślę, że czas, aby się pogodzić.
-Po-pogodzić..? –zająknęła się.
-Nie chcesz? –zapytał z lekkim zawodem i błyskiem w oku.
Rose natychmiast przypomniały się słowa matki. Ona również potrafiła wybaczyć Draconowi.
-Czemu nie? –uśmiechnęła się nieśmiało. Do teraz nie potrafiła uwierzyć w to, co się teraz działo. –Tylko, że nie spodziewasz się, że to takie proste, prawda, Malfoy? Tyle lat minęło, że nie wiem czy to tak łatwo wybaczyć.
-Mamy jeszcze dwa, żeby to naprawić. A więc? –ponaglił, a ona zagryzła wargę walcząc sama ze sobą.
-Zgoda.
Ślizgon wyglądał na zadowolonego. Wyciągnął w jej kierunku dłoń, a ona ją niepewnie ujęła.
-Więc… przepraszam cię za te wszystkie wyzwiska, obrażanie twoich rodziców, rzucanie zaklęć i to, że cię raniłem kiedy tylko mogłem. Więcej się to nie powtórzy. Nie jestem już dzieckiem.
-Ja też bym chciała przeprosić za to samo. A właściwie, Malfoy, dlaczego to robisz? –zapytała z ciekawością.
Scorpius spojrzał na krajobraz za oknem widocznie nad czymś rozmyślając. Po krótkiej chwili zwrócił na nią swój niebieski wzrok.
-W wakacje… Rozmawiałem z ojcem… O twoich rodzicach. –powiedział powoli, dość nerwowo.
-Naprawdę?! Ja też! –wykrzyknęła zaskoczona.
-I co ci powiedzieli?
-Och, tata, że twój dziadek i ojciec niszczyli jego rodzinie życie od zawsze, a mama, że na początku się nienawidziła z twoim ojcem, ale potem mu wybaczyła. Pogodzili się, tak jak my teraz.
-Tak, to prawda. Tata powiedział mi to samo, co teraz powiedziałaś. A wiesz dlaczego się pogodzili?
-Nie. Powiedziała tylko, że z czasem sobie wybaczyli. –stwierdziła niepewnie. –A ty wiesz?
-Wiem. Oni się po prostu kochali.
Rose zakrztusiła się śliną i spojrzała na niego z niedowierzaniem, a potem roześmiała się głośno.
-ŻE CO?! MOJA MAMA Z TWOIM OJCEM?! Niee… to nie jest nawet możliwe. Nie żartuj sobie, Malfoy.
Scorpius uśmiechnął się pobłażliwie.
-A jednak jest. Tata mi powiedział, że zaczęli się spotykać. Że nie kocha mojej mamy, bo nadal kocha twoją. Przez całe dzieciństwo nie miałem ich miłości, bo jej tak naprawdę wcale nie było. Dla niego miłość do Hermiony Granger była jedyna i prawdziwa. Ale.. nie mogła się sprawdzić. On mógłby skazać na śmierć swoich najbliższych, Hermionę, a także samego siebie. A ona... nie chciała tego, nie chciała stracić przyjaciół, pokazać, że zakochała się w Draconie Malfoyu. W swoim wrogu. Na początku też nie mogłem w to uwierzyć.
Rose potrzebowała chwili, aby przyswoić do siebie te informacje. Nie wiedziała czy mu wierzyć. Może chciał się pogodzić, ale mógł kłamać, robić sobie z niej żarty. Poczekać, aż mu uwierzy, a następnie okrutnie się z niej naśmiewać.
-Muszę z nią porozmawiać. Dopiero wtedy ci uwierzę. –powiedziała twardo.
-W porządku, a wtedy potwierdzimy prawdę. –skinął głową. -Chcesz się może przejść?
-Ch-chętnie.  –odparła będąc nadal w szoku. Widocznie temat jej matki z ojcem Scorpiusa ma jej nie dać przez dłuższy czas spokoju.

~~*~~

Od tego czasu wszystko się zmieniło. Scorpius Malfoy i Rose Malfoy zostali naprawdę bliskimi przyjaciółmi.  Spędzali ze sobą większość dnia i nie nudzili się swoim towarzystwem. Nie wiedzieli, że po tylu latach mogą zostać tak dobrymi towarzyszami. W tej chwili mogliby za siebie zabić.  
-Scor, serio? Ta dziewczyna to jakiś pustak! Nie mógłbyś zaleźć jakiejś fajnej, miłej i taką, którą polubię? –zapytała go pewnego dnia siedząc pomiędzy drzewami Zakazanego Lasu. Scorpius spojrzał na nią z rozbawieniem.
-A polubisz jakąś? Jesteś zbyt bardzo o mnie zazdrosna. –powiedział drwiąco.
-Nie bądź siebie taki pewien. –burknęła nie patrząc na niego.
-A może… -zaczął cicho.-To Rose Weasley powinna zostać moją dziewczyną?
Dziewczyna gwałtownie się zarumieniła i wstała gwałtownie z miejsca.
-Nie wygłupiaj się, idioto! To nie jest śmieszne! –ze złością się odwróciła i ruszyła w stronę zamku.
-Rosie, stój! –pociągnął ją za rękę i przygwoździł do drzewa. –Ja mówię poważnie. Specjalnie od tylu miesięcy spotykam się z jakimiś dziewczynami żebyś była zazdrosna.
Rose spojrzała na niego niepewnie, ale wciąż ciskała w niego błyskawicami. Jej serce zaczęło obijać się o klatkę piersiową, lecz zapytała twardo patrząc mu w oczy:
-I co chcesz przez to osiągnąć?
-Osiągnąć? Ja chcę po prostu ciebie, Rose.
Zbliżył się ustami do jej ust, ale odepchnęła go od siebie. Przez chwilę zaległa cisza. Patrzyli tylko na siebie wyzywająco.
-Ty tak na poważnie? Bo jak się wygłupiasz, to już nie żyjesz! –warknęła.
-Nie żartuję teraz. Zostaniesz moją dziewczyną?
-Żebyś mnie rzucił po tygodniu? –zapytała kpiąco, ale jej wargi zaczęły drżeć z emocji. Od jakiegoś czasu naprawdę była zazdrosna o jego kontakty z innymi dziewczynami.
-Nie. Rose, kocham cię. Już od długiego czasu. Jak byłaś taka pyskata, to mimo wszystko byłaś całkiem słodka. Wiesz ile razy miałem ochotę cię pocałować, gdy nazwałaś mnie obślizgłym glonojadem?
Panna Weasley roześmiała się rozbawiona, ale po chwili znowu przybrała poważną minę.
-Scorpius, my nie możemy…
-Dlaczego nie? –zapytał zawiedziony.
-Nasze rodziny… One się nienawidzą! I nasi przyjaciele. Oni też by nam nie wybaczyli, Scor.
Scorpius prychnął, a po chwili znów się roześmiał.
-Co cię tak bawi? –zapytała ze złością. Jej w tej chwili nie było do śmiechu ani trochę.
-Mówisz tak, jak twoja matka kilkanaście lat temu do mojego ojca. Ona też się bała. Chcesz popełnić ten sam błąd?
-Nie. –powiedziała cicho. Miał rację, teraz wiedziała jak ona się czuła.
-No właśnie. Rose.. Proszę cię.
Po chwili, która im się dłużyła niemiłosiernie w końcu odetchnęła i pokiwała głową.
-Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim? –jego oczy zabłysły, a usta rozjaśniły się w szerokim uśmiechu.
-Poinformujemy o tym rodziców i zorganizujemy wspólne spotkanie.
-Musimy? –zapytał z przekąsem.
-Czyli ci na mnie nie zależy?
Rose uniosła wysoko brwi, a Scorpius westchnął rozbawiony. Dobrze wiedział, że ta Gryfonka jest o wiele bardziej pyskata i niezależna niż wszystkie inne kobiety.
-W porządku, zrobimy to. –powiedział z ociąganiem. -Ale już mnie nie maltretuj i chodź w końcu do mnie! –przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie. Czekał na to od tak długiego czasu, że już sam nie wiedział ile.  –No, teraz to Rose Weasley już jest zajęta, więc niech nikt się lepiej nie zbliża!
Rose się roześmiała, ale przerażała ją myśl zapoznania z rodzicami Scorpiusa. Chociaż już sama nie wiedziała czy poznanie ich, czy samo spotkanie jej rodziców z jego nie było o wiele gorsze.

~~*~~

Przerwa świąteczna w tym roku dla niektórych uczniów była naprawdę stresująca. Rose właśnie chciała zapukać do sypialni rodziców, gdy usłyszała cichy płacz. Zerknęła przez uchylone drzwi i zobaczyła, że jej matka trzyma… zdjęcie ojca Scorpiusa. Od razu zrozumiała o co chodzi. Cicho weszła do pokoju i szepnęła:
-Kochasz go jeszcze, prawda?
Hermiona podskoczyła gwałtownie i odwróciła się, chowając zdjęcie mężczyzny. Otarła szybko wierzchem dłoni wypływające łzy. Widok jej córki w tym momencie wystraszył ją nie na żarty. A jeżeli widziała…
-Rose! Co ty tu…
-W porządku, mamo. –powiedziała cicho i uśmiechnęła się delikatnie. -Wiem wszystko o tobie i panu Malfoyu. Byliście kiedyś razem i widocznie nadal go kochasz…
Hermiona była w szoku. Skąd ona to wiedziała?! Gdyby Ron to słyszał…
-Rose..
-Czy ty kiedyś kochałaś tatę? –przerwała jej i spojrzała na nią z bólem. Współczuła swojej matce, że nie mogła spełnić swojej miłości, że kiedyś w jej życiu był inny mężczyzna, którego kocha najwidoczniej do teraz, ale łamało jej serce to, że prawdopodobnie przez całe dzieciństwo była okłamywana. Mimo wszystko kochała ojca.
Hermiona chwilę jej się przyglądała w milczeniu i przygryzła dolną wargę. Jej córka skądś się o tym dowiedziała, a ona nie mogła jej okłamać. Jakim przykładem by wtedy była?
-Tak, Rosie. Kochałam twojego ojca, przynajmniej starałam się kochać tak, żebyście nie czuli się z Hugonem odrzuceni. Nie była to jednak tak ogromna miłość, jaką powinna darzyć żona męża. Masz rację. Cały czas od dwudziestu lat kocham Dracona Malfoya. Myślałam, że to minie, ale do teraz jak go widzę, to za nim tęsknię. Przepraszam, kochanie. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek się o tym dowiesz.
-W porządku, mamo. Nie jestem zła. Tylko… przykro mi, że nie kochasz taty. Cierpisz, więc dlaczego się nie skontaktujesz z panem Malfoyem?
Hermiona roześmiała się nerwowo.
-Kochanie, to nie jest takie proste. Ty jesteś wciąż młoda, możesz zmieniać chłopaków, ale my to co innego. Oboje mamy rodziny, poukładane życie, obowiązki. Mamy zobowiązania wobec was. Poza tym Draco już na pewno dawno o mnie zapomniał. Zawsze traktował kobiety jak przejściowy stan. –uśmiechnęła się krzywo. –Skąd wiesz o tym wszystkim?
Rose zawahała się przez chwilę.
-Scorpius mi powiedział. Wie od swojego ojca.
Hermiona spojrzała na córkę szeroko otwartymi oczami.
-Rozmawiasz ze Scorpiusem Malfoyem? I Draco coś takiego opowiedział synowi? To do niego niepodobne.
-Tak, mamo, ale nie tylko rozmawiam. Ja.. Jesteśmy razem. I chcielibyśmy, żebyście spotkali się z jego rodzicami. Nie chcemy żyć w znienawidzonym przez rodziców związku. Zrozumcie, że to dla nas ważne. Mamo, ja naprawdę go lubię.
-Kochanie, ja nie wiem.. –zaczęła Hermiona z lekkim zdenerwowaniem. Nie była zła na córkę, nie. Coraz bardziej widziała w niej siebie. Zakochaną w Ślizgonie, w swoim wrogu, w Malfoyu.
-Zrób to dla mnie. Błagam cię. –jęknęła Rose łapiąc ją za dłonie.
Hermiona kiwnęła twardo głową.
-Ja pójdę, ale nie wiem jak twój ojciec.
-Och, ja się tym zajmę.

~~*~~

-I jak poszła rozmowa z rodzicami? –zapytał Scorpius całując ukochaną w policzek. Naprawdę się cieszył, że ją ma. On sam był już po rozmowie z rodzicami, więc ucieszył się, że ona również wyszła bez szwanku.
-Z mamą w porządku. Wiesz, ona nadal kocha twojego ojca. A z tatą.. Ech, zrobił mi całą litanię, ale stwierdził, że bardzo chętnie pójdzie i wygarnie ci, żebyś trzymał się z daleka ode mnie.
-Zobaczymy. –uśmiechnął się szelmowsko. –Z moimi za to na odwrót. Tata zgodził się bez problemu, myślę, że ze względu na twoją mamę, ale mama stwierdziła, że ona pójdzie, ale już nie jako żona Dracona Malfoya.
-Dlaczego? –przestraszyła się Rose. –To moja wina?
-Nie, kochanie, spokojnie. Stwierdziła, że ma dosyć tego małżeństwa, skoro nie zyskuje ani odrobiny miłości. –uśmiechnął się krzywo. –Wcale jej się nie dziwię. Mój tata nie należy do romantyków. Nie wiem co twoja mama w nim widzi. Chyba, że dla niej był zupełnie inny.
Gryfonka zamyśliła się, a po chwili spojrzała na swojego chłopaka.
-Scor, tak sobie myślę... Skoro moja mama kocha nadal twojego tatę, a on moją mamę, to może byśmy mogli coś z tym zrobić? No wiesz, nie mogliby ze sobą być?
-Nie, kochanie. Nie wtrącajmy się w to. Oni są dorośli i jeżeli mój tata nie jest idiotą, to się postara i zawalczy. Nie widziałem jednak u niego nigdy woli walki. Ale co z twoim ojcem? Chcesz żeby się rozwiedli?
-Kocham go i ich rozwód byłby dla mnie straszny, ale mama jest nieszczęśliwa, a jej szczęścia pragnę bardziej. Mi przejdzie po jakimś czasie. Zresztą mieć za ojczyma takiego przystojniaka jak twój ojciec... -Zaśmiała się perliście, za co dostała kuksańca od Ślizgona.
-Nie chcę mieć w ojcu konkurencji! –warknął, ale zawtórował jej śmiechem.
-Oj, nie będziesz miał. Jesteś milion razy przystojniejszy. –wyszeptała zatapiając się w jego ciepłych ustach.

~~*~~

-Dziękujemy wam wszystkim za przybycie. –zaczęła nieśmiało Rose. Naprawdę była skrępowana dzisiejszym dniem. Właśnie stała obok Scorpiusa, naprzeciwko swoich i jego rodziców. Specjalnie wybrali drogą restaurację, mając nadzieję, że nikt nie będzie robił wstydu i nie będzie krzyczał. –Jestem Rose Weasley. –przedstawiła się z delikatnym uśmiechem rodzicom chłopaka.
-Cześć, Rose. Jestem Draco, a to moja żona Astoria. –rodzice Scorpiusa uśmiechnęli się do niej miło, co trochę ją uspokoiło.
-Miło mi poznać, jestem Scorpius Malfoy. –blondyn uśmiechnął się zniewalająco do Hermiony i ucałował jej dłoń wręczając kwiaty, na co ona uśmiechnęła się delikatnie, a następnie podał dłoń Ronaldowi, lecz ten jej nie przyjął, tylko spojrzał na niego drwiąco. Scorpiusa jednak to nie zniechęciło, ciągle się uśmiechał choć widział, że jego ojciec się spiął.
-Nam również, Scorpiusie. Mam nadzieję, że opiekujesz się naszą Rosie. –powiedziała grzecznie matka jego ukochanej. W tym momencie widział co pociągało w niej jego ojca. Miała piękny uśmiech. Rose była do niej bardzo, ale to bardzo podobna, co wskazywało na to, że gust do kobiet również odziedziczył po nim.
-Oczywiście, pani Granger –poszerzył uśmiech. Hermiona zrobiła zaskoczoną minę, na co on szybko się poprawił. –Przepraszam, chciałem powiedzieć, pani Weasley. Traktuję ją jak księżniczkę i nie mam zamiaru przestawać.
Hermiona nadal była zaskoczona tym, że nazwał ją panieńskim nazwiskiem, ale uśmiechnęła się pogodnie. Był taki podobny do ojca. Błysk w oku, szarmancki uśmiech, pewność siebie, elegancja i wyniosłość. Miał w sobie wszystko co cechowało Dracona.
-Jak wiecie, Rose i ja się spotykamy. Kochamy się i chcemy ze sobą być. Nie chcemy jednak, aby nasze rodziny żyły ze sobą w niezgodzie, dlatego właśnie zorganizowaliśmy to spotkanie. Chcemy, żebyście się pogodzili. Jesteście w stanie to dla nas zrobić? –zapytał młody Malfoy obejmując ukochaną i patrząc na wszystkich w wyczekiwaniu.
Hermiona, Draco oraz Astoria pokiwali twierdząco głowami. Wszyscy spojrzeli na Rona, który patrzył na nich z niedowierzaniem i obrzydzeniem.
-Tato, a ty? –zapytała Rose ojca z lekkim drżeniem w głosie.
-Nie. Nie zgadzam się, aby moja córka spotykała się z jakimkolwiek Malfoyem. Nie pozwolę, aby po raz kolejny jakiś beznadziejny Malfoy zabrał mi coś cennego. Wtedy mu się nie udało i tym razem też tak będzie. Hermiona, bierz Rose, wychodzimy.
-Nie.
Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na panią Weasley. Hermiona wpatrywała się w męża z determinacją i postanowieniem.
-Co powiedziałaś? –zapytał Ron z twarzą wykrzywioną tak, jakby przed chwilą go uderzyła.
-Nie. –powtórzyła. –Nigdzie nie pójdziemy. Nasza córka przedstawiła nam swojego chłopaka oraz jego rodziców i o coś poprosiła, a ja mam zamiar zastosować się do tej prośby.
-Jak chcesz. Ja tu dłużej nie zostaję. –wycedził i wyszedł.
Hermionie zrobiło się przykro. Nie chciała się z nim kłócić, lecz dla matki dziecko zawsze będzie najważniejsze. Spojrzała na swoją córkę z delikatnym uśmiechem.
-Przykro mi, kochanie. Chyba twój ojciec tego nie zaakceptuje.
-Przepraszam, mamusiu. To przeze mnie.
-Nie, Rosie. Nie obwiniaj się. Cieszę się twoim szczęściem i to jest dla mnie najważniejsze. Ojcu kiedyś przejdzie, zobaczysz. –przeniosła wzrok na Draco, który cały czas się jej intensywnie przyglądał. Nawet po tylu latach robiło jej się gorąco pod wpływem tego spojrzenia.
Chwilę jeszcze porozmawiali w swoim towarzystwie, gdy Astoria postanowiła też już wychodzić. Nie była już zobowiązana do towarzyszenia prawie byłemu mężowi, więc Scorpius podszedł do matki się pożegnać, a Rose postanowiła pójść po coś do picia.
-Dziwne, prawda? –Hermiona usłyszała głos przy swoim uchu i gwałtownie się odwróciła. Za nią stał Draco Malfoy we własnej osobie. Zadrżała widząc go tak blisko. Przez cały wieczór czuła się niekomfortowo w jego towarzystwie. Widziała jak na nią patrzył, czuła niemalże ciepło i tęsknotę od niego bijącą. Teraz, gdy był tak blisko, tylko on, miała wrażenie, że zemdleje. Nagle czuła jak robi jej się duszno.
-C-co jest takie dziwne? –zapytała grzecznie, ale czuła jak jej głos drży.
-Nasze dzieci. Razem. Swoją drogą, Rose jest bardzo piękna. Widać, że odziedziczyła urodę po tobie.
Hermiona zarumieniła się soczyście. Miała grubo po trzydziestce, ale co z tego, jeżeli komplementy prawił jej sam Draco Malfoy.
-A Scorpius jest bardzo przystojny i ułożony. Wygląda jak twój klon w młodości. –odpowiedziała kulturalnie.
-To oznacza, że ja też byłem przystojny i ułożony? –zapytał ze swoim Malfoyowskim uśmiechem, na którego widok przeszły jej po plecach dreszcze. Och, wiele by dała żeby dostawać dawkę takich emocji przez całe życie. Zaśmiała się wesoło i zamyśliła się tajemniczo.
-Czy ja wiem…
-Została ci ta zadziorność. –uśmiechnął się. –Ach, tak… Mój syn ma doskonały gust. Tak dobry jak ja, mogę nawet powiedzieć. Potrafili przezwyciężyć nienawiść rodzin i zaryzykowali miłość do siebie. Dlaczego my tak nie potrafiliśmy?
Hermiona czuła, że jej mina robi się przerażona. Wspomnienia stały się znów bolesne, a on znowu chciał otwierać rany. Po tylu latach. 
-Draco, dobrze wiesz, że z nami było inaczej! Nie mogliśmy! Nad nimi nie ma Voldemorta, który wymorduje wszystkich bliskich!
-Voldemort to tylko twoja wymówka! –warknął.-Dlaczego po jego śmierci nie wróciłaś do mnie?! Stanąłem na środku dziedzińca i czekałem, aż wrócisz w moje ramiona, ale ty byłaś już w ramionach innego. W ramionach Weasleya. Miał coś czego ja nie miałem?! Myślę, że kochałem cię o wiele bardziej niż on. Bałaś się, Hermiono Granger. Bałaś się swoich przyjaciół.
Hermionie po policzkach zaczęły spływać łzy. Tak, to prawda. To ona zawiniła. Pamiętała wtedy jego wzrok. Ból w jego oczach, gdy zobaczył jak Ron się do niej przytula, a po chwili całuje. Nie zrobił wtedy nic, tylko zacisnął pięści, odwrócił się i odszedł. Zraniła go. Myślała, że od tamtej pory będzie ją nienawidził.
-Mój syn ma jedną Weasley, a ja mam drugą. Tylko, że ta moja nadal jest dla mnie Granger. Byłaś moja, jesteś i będziesz. Moją Granger, nie Weasleya, nie nikogo innego. Nie dam ci już odejść, nie, gdy znów mogę cię mieć. Mój syn dał mi do tego siłę. Dobrze wiesz, że ani ty, ani ja nie jesteśmy teraz szczęśliwi bez siebie. I nie będziemy. Nigdy. Nie uciekniesz od tego.
-Draco.. ja.. –zaczęła jeszcze bardziej płakać. Nie wiedziała co robić. Po raz kolejny miała przed sobą mężczyznę, którego kochała, ale nie wiedziała co zrobić, aby nikogo nie zranić. –Nie chcę ranić mojej córki.. Ona kocha Scorpiusa..
-Mamo, zgódź się i wróć do pana Malfoya. –powiedziała Rose stając za nią. Pani Weasley spojrzała na nią z niedowierzaniem. Czuła się osaczona.
-Rosie..
-Scorpius i ja wiemy, że bez siebie nie będziecie szczęśliwi. Nie powinnaś teraz płakać, no chyba, że z radości.
Hermiona naprawdę się cieszyła, ale była kobietą odpowiedzialną. Wiedziała, że nie jest sama. Miała rodzinę, była matką.
-Jak to sobie wyobrażacie?! Draco, nasze dzieci się ze sobą spotykają, a ty chcesz być ze mną?! Co ludzie powiedzą?!
Draco przewrócił oczami i złapał ją za ramiona patrząc prosto w jej oczy.
-Co powiedzą? Nie obchodzi mnie to. Ale skoro tak się obawiasz o to, to wyjedźmy. Ucieknijmy gdzieś razem. Będę o ciebie dbał, będziemy spotykać się z dziećmi, ale uczyń mnie jeszcze szczęśliwym. Nie każ mi dalej żyć bez ciebie.
Hermiona odwróciła się bez słowa i przytuliła do swojej córki.
-Nie znienawidzisz mnie?
-Nigdy, mamusiu. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
Pani Weasley odwróciła się i podeszła do Malfoya seniora. W jej oczach błyszczały łzy wzruszenia i tęsknoty. Tak bardzo chciała się w niego wtulić, poczuć znajome ciepło, ukochany zapach.
-Draco… Tęskniłam za tobą.
Wpadając w swoje ramiona po tylu latach wiedzieli, że teraz nie będzie już nic więcej prócz szczęścia. Nie ważne czy minął miesiąc, rok, dziesięć lat czy dwadzieścia. Oni zawsze będą pragnąć tylko siebie.


_______________________________________________________________


Halo, halo!
Witam Was kochani bardzo serdecznie! (nie wiem czy ktoś z Was zna Izaka, ale właśnie mi się z nim skojarzyło xD)
Wszem i wobec chcę oznajmić, że…
Do końca grudnia będę dodawać po DWIE miniaturki tygodniowo.
Nie wiem kto się cieszy, a kto ma to gdzieś, ale spowodowane jest to tym, że:
1) Chcę zakończyć etap miniaturek wraz z końcem grudnia i od stycznia polecieć z nową historią.
2) I tak są święta, Sylwester, więc i tak bym jakieś dodatkowe powrzucała :D
I tyle informacji dla Was ode mnie. :3
Miłego dnia! :*
Ayaka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz