-Mamo, tato! Szybko! Spóźnimy się na
pociąg! –krzyczała podniecona, rudowłosa istotka. Z wrażenia nie mogła
usiedzieć w miejscu. Dzisiaj pierwszy raz jechała do Hogwartu.
-Spokojnie, Rosie. Mamy jeszcze trochę
czasu. –uspakajał ją ojciec, lecz jego mina była spięta i przerażona. Spięta,
gdyż nie wyobrażał sobie swojej małej córeczki daleko od domu przez tak długi
czas, a przerażona pod wpływem groźnego spojrzenia żony, które oznajmiało, że jak
zwykle się spóźniał.
-Ale ja chcę się jeszcze zobaczyć z
Potterami! –zbulwersowała się tupiąc nogą.
-Będziesz miała czas przez całą podróż
do Hogwartu! Nie zapominaj, że oni także tam jadą!
-Ciocia i wujek nie.
-Już idziemy, słonko. –odezwała się w
końcu matka dziewczynki z delikatnym uśmiechem. Ona reagowała bardzo podobnie
na swoją pierwszą podróż do szkoły. Zresztą nie tylko na pierwszą. Do teraz
chętnie by tam wróciła, czego zazdrościła córce. Jednak dla niej ta przygoda
skończyła się już dawno.
~~*~~
-Lily! James! Albus! –Rose Weasley
rzuciła się swojemu kuzynostwu w ramiona. Wydawało się, że widzieli się jeszcze
wczoraj, ale dzisiaj miała zacząć się ich wielka przygoda.
-W końcu idziemy do szkoły!
–zapiszczała najmłodsza z Potterów. Ona także zaczynała swój pierwszy rok nauki
i podobnie jak kuzynka nie mogła pozbyć się ogromnych emocji.
-Nie mogę się już doczekać! –przyznała
jej Rose, mocno ją ściskając. Obie dziewczynki zapiszczały i skoczyły z radości
wywołując salwy śmiechu wśród rodziców i kręcenie niedowierzająco głową Jamesa.
-Jeszcze nie zdajecie sobie sprawy co
was czeka. –wyszeptał im z cwanym uśmiechem, na co one lekko się przestraszyły.
-Nie opowiadaj głupot, James. –zganiła
go Ginny.
-No już, lećcie poszukać przedziału.
–powiedziała łagodnie Hermiona Weasley, żegnając się ze swoimi dziećmi. Nie
chciała przyznać przed samą sobą, ale łzy wzruszenia niebezpiecznie gromadziły
się w jej brązowych oczach. –Piszcie do nas i bądźcie grzeczni.
-O, spójrzcie kto tam stoi. –usłyszała
za plecami jadowity głos swojego męża. Rozejrzała się wokoło, podążając za
spojrzeniem ukochanego. Po krótkiej chwili jej wzrok spoczął na rodzinie
Malfoyów. Całą trójką żegnali swojego syna, który również w tym roku wyruszał
do Hogwartu. Był niesamowicie podobny do ojca. Gdy przyglądali się rodzinie
arystokratów, po krótkiej chwili oni także na nich spojrzeli. Draco i Astoria
skinęli im sztywno głowami, na co odpowiedzieli wszyscy oprócz Rona. Hermiona
miała wrażenie, że stalowoszare oczy Dracona Malfoya zatrzymały się na niej
stanowczo za długo. Czuła jak przez jej ciało przechodzi nieprzyjemny prąd, a
ona sama zadrżała, jakby uderzył w nią nagły przypływ zimna.
-Rose, pamiętaj. Zawsze musisz być
lepsza od tego ich Scorpiusa Malfoya. Nie możesz być gorsza od takiej
szumowiny.
-Dlaczego, tatusiu? –wyszeptała
dziewczynka.
Ronald spojrzał na żonę niespokojnie,
ale najwidoczniej nic nie słyszała. Wydawała się tak odległa jak nigdy.
-Wiesz, kochanie… Jego rodzice duże
szkody wyrządzili kiedyś w naszym życiu. Krzywdzili nas i byli bardzo niemili.
Nie chcę, żeby i tobie stała się krzywda. Będziesz na niego uważać, dobrze? –szepnął
córce na ucho, aby udaremnić usłyszenie tych słów żonie. Wiedział, że nie
byłaby zadowolona. Dziewczynka kiwnęła ze zrozumieniem głową, przybierając na
twarz wojowniczą minę. Jeżeli ktoś miał krzywdzić jej rodzinę, to ona na to nie
pozwoli.
Hermiona natomiast nie usłyszała nic.
Była zbyt skupiona wpatrywaniem się w szare oczy swojego dawnego wroga.
Wydawało jej się… a może nie, że widzi w nich jakąś niemą prośbę, błaganie. Ale
nie zrobiła nic, prócz odwrócenia wzroku.
~~*~~
W Hogwarcie właśnie trwała Ceremonia
Przydziału uczniów do nowych domów. Przed stołkiem na którym leżała Tiara
Przydziału stała spora grupka pierwszorocznych, która w większości przypadków
patrzyła na nią z lekkim przerażeniem i niepewnością. Niektórzy wręcz trzęśli
się ze strachu, ale zdarzały się też przypadki, gdzie pewność siebie od nich
emanowała. Uczniowie wchodzili na stołek i czekali z niecierpliwością aż Tiara
wykrzyczy wybrany dom, a następnie szli z minami ulgi i zadowolenia do
wyznaczonego stołu.
-Malfoy, Scorpius!
Blondyn wszedł pewnym krokiem, jak
niegdyś jego ojciec i usiadł na stołku. Trwało to dłużej niż u Dracona, ale
werdykt pozostawał ten sam. Scorpius uśmiechnął się szelmowsko zanim kapelusz
wykrzyknął:
-SLYTHERIN!
Rose odprowadziła Ślizgona
znienawidzonym spojrzeniem brązowych oczu matki, przez co prawie nie usłyszała,
że nadeszła jej kolej. Wzdrygnęła się i na drżących nogach usiadła na stołku.
Wcale nie czuła się pewnie, ale gdy tylko usłyszała nazwę ukochanego domu, to
radość i ulga wręcz z niej spłynęły.
-GRYFFINDOR!
Tak. Była w domu rodziców. Cieszyła się
i wiedziała, że oni również się ucieszą. A najbardziej tata. To on chciał, aby
przeżyła tak wspaniałe chwile jak on kiedyś. Wiedziała czego oczekiwał, a ona
spełni jego pragnienia. Spojrzała ponownie na Scorpiusa Malfoya, który również
złączył swoje niebieskie oczy z jej spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym pogardy.
Tak. Był stanowczo synem Dracona Malfoya.
I tak to się zaczęło. Nowe pokolenie
trafiło w ślad za swoimi rodzicami. Nie łączyło ich tylko objęcie stanowisk po
rodzicach w swoich domach, lecz także wzajemna nienawiść do siebie nawzajem.
Nienawiść tak samo niszcząca, jak poprzednie znajomości.
~~*~~
-Weasley! A ty znowu się wymądrzasz?!
Tak jak twoja brudna matka! Obie nie potraficie nic więcej tylko się nie
popisywać! Nic dziwnego, że jesteś córką szlamy i zdrajcy krwi. Dziadek miał
rację, nic nie warte śmieci.
Rose przewróciła oczami. Byli już na czwartym
roku szkoły, a on ciągle powtarzał to samo. Czasami miała dość tych jego
tlenionych kudłów i bezczelnego uśmiechu. Ojciec od zawsze jej powtarzał jaki
był Draco. Scorpius widocznie nie tylko wygląd po nim odziedziczył.
-Nie mów tak o moich rodzicach, Malfoy!
–syknęła i stanęła naprzeciwko niego celując w niego różdżką. Był od niej sporo
wyższy, ale nie przejmowała się tym. Była uzdolnioną czarownicą, o wiele
bardziej od niego. -Czyżbyś przejmował erę śmierciożerców? Czemu nie!
Nadawałbyś się do nich! Jesteś tak samo beznadziejny jak twój ojciec!
Między młodym Malfoyem a panną Weasley
od pierwszej klasy powstał ogromny konflikt. Nie szczędzili sobie wyzwisk, walk
na zaklęcia, ciągłych kłótni, znienawidzonych spojrzeń. To, co było między
Draconem a Hermioną było niczym w porównaniu między nimi. Mogliby się
pozabijać, gdyby tylko mieli okazję i nie trafili za to do Azkabanu.
-Panno Weasley! Panie Malfoy! Co się
tutaj znowu dzieje?! Czy wy nie potraficie normalnie funkcjonować?!
–wykrzyknęła profesor McGonagall. Nawet ona nie wiedziała dlaczego oboje
uczniów pała do siebie nienawiścią tak ogromną.
-To on/ona zaczął/ęła, pani profesor!
–wykrzyknęli oboje nie spuszczając z siebie wzroku. Bali się, że nawet w
obecności nauczyciela drugie się na niego rzuci.
-Dosyć! Szlaban! I odejmuję wam po
dziesięć punktów za publiczne wyzwiska! Skandal! Może powiecie mi dlaczego tak
bardzo na siebie warczycie?
-Nie ważne. –odpowiedzieli ponownie i
odwrócili się na pięcie, aby odejść.
~~*~~
Wraz z następnymi latami nienawiść
tylko wzrastała podsycana przez rodziców, a także dziadków. Nie zdawali sobie
sprawy, że robią im krzywdę. Niektóre sprawy powinny zostać tylko pomiędzy
nimi, nie powinny być przeniesione na ich dzieci.
-Jak ja nienawidzę Scorpiusa Malfoya!
–żaliła się rodzicom podczas świąt Rose. Ze złością wbiła widelec w kawałek
kurczaka. Na samą myśl o tym tlenionym arystokracie robiło jej się niedobrze.
-Dlaczego? –zapytała córkę zaskoczona Hermiona.
-Ciągle mi dokucza, obraża was, nie da
się z nim wytrzymać! Nie mam pojęcia dlaczego podoba się tylu dziewczynom.
Nawet Lily uważa, że jest przystojny! Przebrzydła zdrajczyni.
Hermiona niezauważalnie uśmiechnęła się
pod nosem. Jej córka przypominała jej w tym momencie samą siebie. Nie wiedziała
jednak czy bawiło ją to, że wyrażała się tak o nim, czy to, że potem mimo
wszystko reagowała na niego zupełnie inaczej…
-Nie przejmuj się, Rosie. To Malfoy.
Oni wszyscy tacy są. Draco był najgorszy, on…
-Przestań, Ron. –przerwała mu Hermiona
ze złością. –Pogodziliśmy się z nimi i nie powinieneś napuszczać na niego
naszych dzieci!
-Hermiono…
-Nie! Mam dosyć!
Pani Weasley wstała od stołu
zdenerwowana. Nie wiedziała, że to jej mąż jest przyczyną takich relacji Rose z
synem Malfoyów. Nie chciała już więcej o tym słuchać. To wszystko jego wina, że
co chwilę dostawali listy ze skargami ze szkoły.
Ronald natomiast spojrzał na córkę
lekko zmieszany i tylko wzruszył ramionami.
-Znasz twoją matkę. Delikatna kobieta.
Lepiej więcej nie wspominajmy przy niej o Malfoyach.
Dziewczyna kiwnęła głową, ale coś jej
nie dawało spokoju. Znała swoją matkę i wiedziała, że coś jest nie tak.
Planowała się tego dowiedzieć.
Okazja do tego nadarzyła się, gdy tylko
Ron Weasley wyszedł do pracy. Szesnastoletnia już Rose podeszła z lekką obawą
do rodzicielki i przysiadła się obok niej na kanapie. Hermiona z delikatnym
uśmiechem odłożyła czytaną książkę i spojrzała na córkę z zaciekawieniem.
-Mogę cię o coś zapytać?
Hermiona skinęła głową i spojrzała na
nią uważnie. Czuła, że coś męczy jej dziecko.
-Oczywiście, kochanie. Przecież wiesz,
że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim.
Rose również skinęła głową i wbiła
wzrok w dywan wykręcając ze zdenerwowania palce. Nie chciała, żeby jej matka
się na nią wydarła czy prawiła jej kazania.
-Mamo, dlaczego tata tak nie lubi
Malfoyów?
Hermiona widocznie się spięła, gdyż
zmarszczyła niebezpiecznie brwi, ale po chwili namysłu odpowiedziała bardzo
spokojnie.
-Wiesz, skarbie… Twój tata nie lubi
Dracona, bo ich ojcowie od zawsze się kłócili i nienawidzili. To były spory
tamtych czasów, teraz jest zupełnie inaczej. Pogodziliśmy się z rodzicami
Scorpiusa po wojnie. Nie musisz iść w ślady ojca. To oczywiste, że Draco i Ron
nigdy nie będą mieli dobrych kontaktów. Ich ojcowie toczyli ze sobą walkę, a
później oni osobiście. Teraz dotyczy to samo was, lecz nie musi tak być.
Rose nie wyglądała jednak na
przekonaną. Znała Scorpiusa i zachowywał się jak jego ojciec oraz dziadek.
Widocznie jej przeznaczeniem było kontynuować rodzinne tradycje.
-A ty? Jakie ty miałaś kontakty z ojcem
Scorpiusa, mamo? On cały czas nazywa cię szlamą…
Pani Weasley roześmiała się perliście
na samo wspomnienie tego słowa. Od tak długiego czasu go nie słyszała.
-Ja? –zastanowiła się nadal lekko
rozbawiona. –Z początku się nienawidziliśmy. Może nie tak bardzo jak wy, ale
jednak. Wyzywał mnie od szlam, to prawda. Jednak od bardzo długiego czasu nie
usłyszałam tego słowa z jego ust. Bardzo często mnie również ranił. Z czasem jednak postanowiłam mu wszystko
wybaczyć i… tyle. –zakończyła krzywo.
-Wybaczyłaś mu to wszystko?! –zapytała
z niedowierzaniem Rose.
-Och, tak. Uwierz mi, czasami trzeba
dorosnąć i zapomnieć o niektórych sprawach. Jeżeli Scorpius jest naprawdę taki
sam jak Draco, to uważam, że też potrafilibyście sobie wzajemnie wybaczyć.
Hermiona widocznie odpłynęła we wspomnienia,
a Rose już więcej o nic nie zapytała tylko opuściła po cichu salon, bijąc się
ze swoimi myślami.
~~*~~
Na szóstym roku po ostatniej rozmowie z
rodzicami, Rose musiała wybrać. Kontynuować rodzinne walki z Malfoyami, czy
spróbować się pogodzić ze Scorpiusem (no dobra, przynajmniej go olewać) tak jak
jej matka. To wszystko zależało w dużej mierze od Scorpiusa, bo jeżeli on nadal
będzie się zachowywał jak dupek, to ona nie będzie cichą myszką, która pozwoli
siebie obrażać.
Właśnie weszła do Sowiarni, aby wysłać
obiecany list rodzicom, gdy na oknie ujrzała przystojnego Ślizgona –Scorpiusa
Malfoya. Westchnęła przeciągle. Nie chciała się z nim ponownie kłócić.
Postanowiła zrobić to dla matki. Odwróciła się i już chciała wyjść, gdy
usłyszała jego głos.
-Nie wychodź. Przyszłaś tu przysłać
list, nieprawdaż?
Rose stanęła jak wryta i spojrzała na
niego buntowniczo.
-Owszem. Nie chcę ci jednak
przeszkadzać w… tym co teraz robisz. Prawdopodobnie myślisz, co jest trochę
zaskakujące. –ugryzła się w język. –A tym bardziej nie mam ochoty się z tobą
kłócić.
Scorpius zaśmiał się cicho, na co ona
aż się wzdrygnęła. Chyba nigdy nie słyszała jego śmiechu.
-To może usiądziesz ze mną?
–zaproponował i spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem. Tym razem Rose
wyglądała jakby właśnie dostała zaklęciem porażającym. Otworzyła szeroko usta i
wybałuszyła oczy. Zaśmiała aż się nerwowo.
-Ja? Z tobą? Chyba żartujesz sobie,
Malfoy.
-Czemu nie? Nie gryzę, Weasley.
–zażartował kpiąco.
-Kto cię tam wie. –powiedziała
niepewnie. –A poza tym się nienawidzimy, zapomniałeś? To chyba byłoby dziwne
gdybym teraz tak po prostu usiadła obok ciebie, no nie?
-A właściwie dlaczego mnie tak
nienawidzisz?
-Bo… -nie wiedziała co dokładnie odpowiedzieć.
Czuła, że ją zagiął.
-No właśnie, więc siadaj.
Dziewczyna usiadła trochę niepewnie
obok chłopaka. Spojrzała na niego zdezorientowanym spojrzeniem.
-Wiesz, Malfoy, dlaczego cię nienawidzę?
–zapytała buntowniczo. –Dlatego, że od pierwszej klasy nie dajesz mi spokoju.
Obrażasz mnie i moją rodzinę, na każdym kroku próbujesz pokazać, że jesteś
lepszy. -uśmiechnęła się triumfalnie, że odzyskała język w gębie. Jej mina
jednak zrzedła na następne słowa Ślizgona.
-Przepraszam.
Otworzyła ponownie szeroko usta patrząc
na niego w szoku. Nie miała pojęcia co się z nim dzieje.
-Wiesz, Weasley… -kontynuował. -Myślę,
że czas, aby się pogodzić.
-Po-pogodzić..? –zająknęła się.
-Nie chcesz? –zapytał z lekkim zawodem
i błyskiem w oku.
Rose natychmiast przypomniały się słowa
matki. Ona również potrafiła wybaczyć Draconowi.
-Czemu nie? –uśmiechnęła się nieśmiało.
Do teraz nie potrafiła uwierzyć w to, co się teraz działo. –Tylko, że nie spodziewasz się, że to takie proste, prawda, Malfoy? Tyle lat minęło, że nie
wiem czy to tak łatwo wybaczyć.
-Mamy jeszcze dwa, żeby to naprawić. A
więc? –ponaglił, a ona zagryzła wargę walcząc sama ze sobą.
-Zgoda.
Ślizgon wyglądał na zadowolonego.
Wyciągnął w jej kierunku dłoń, a ona ją niepewnie ujęła.
-Więc… przepraszam cię za te wszystkie
wyzwiska, obrażanie twoich rodziców, rzucanie zaklęć i to, że cię raniłem kiedy
tylko mogłem. Więcej się to nie powtórzy. Nie jestem już dzieckiem.
-Ja też bym chciała przeprosić za to
samo. A właściwie, Malfoy, dlaczego to robisz? –zapytała z ciekawością.
Scorpius spojrzał na krajobraz za oknem
widocznie nad czymś rozmyślając. Po krótkiej chwili zwrócił na nią swój
niebieski wzrok.
-W wakacje… Rozmawiałem z ojcem… O
twoich rodzicach. –powiedział powoli, dość nerwowo.
-Naprawdę?! Ja też! –wykrzyknęła
zaskoczona.
-I co ci powiedzieli?
-Och, tata, że twój dziadek i ojciec
niszczyli jego rodzinie życie od zawsze, a mama, że na początku się
nienawidziła z twoim ojcem, ale potem mu wybaczyła. Pogodzili się, tak jak my
teraz.
-Tak, to prawda. Tata powiedział mi to
samo, co teraz powiedziałaś. A wiesz dlaczego się pogodzili?
-Nie. Powiedziała tylko, że z czasem
sobie wybaczyli. –stwierdziła niepewnie. –A ty wiesz?
-Wiem. Oni się po prostu kochali.
Rose zakrztusiła się śliną i spojrzała
na niego z niedowierzaniem, a potem roześmiała się głośno.
-ŻE CO?! MOJA MAMA Z TWOIM OJCEM?! Niee…
to nie jest nawet możliwe. Nie żartuj sobie, Malfoy.
Scorpius uśmiechnął się pobłażliwie.
-A jednak jest. Tata mi powiedział, że
zaczęli się spotykać. Że nie kocha mojej mamy, bo nadal kocha twoją. Przez całe
dzieciństwo nie miałem ich miłości, bo jej tak naprawdę wcale nie było. Dla
niego miłość do Hermiony Granger była jedyna i prawdziwa. Ale.. nie mogła się
sprawdzić. On mógłby skazać na śmierć swoich najbliższych, Hermionę, a także samego
siebie. A ona... nie chciała tego, nie chciała stracić przyjaciół, pokazać, że
zakochała się w Draconie Malfoyu. W swoim wrogu. Na początku też nie mogłem w
to uwierzyć.
Rose potrzebowała chwili, aby przyswoić
do siebie te informacje. Nie wiedziała czy mu wierzyć. Może chciał się
pogodzić, ale mógł kłamać, robić sobie z niej żarty. Poczekać, aż mu uwierzy, a
następnie okrutnie się z niej naśmiewać.
-Muszę z nią porozmawiać. Dopiero wtedy
ci uwierzę. –powiedziała twardo.
-W porządku, a wtedy potwierdzimy
prawdę. –skinął głową. -Chcesz się może przejść?
-Ch-chętnie. –odparła będąc nadal w szoku. Widocznie temat
jej matki z ojcem Scorpiusa ma jej nie dać przez dłuższy czas spokoju.
~~*~~
Od tego czasu wszystko się zmieniło.
Scorpius Malfoy i Rose Malfoy zostali naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Spędzali ze sobą większość dnia i nie nudzili
się swoim towarzystwem. Nie wiedzieli, że po tylu latach mogą zostać tak
dobrymi towarzyszami. W tej chwili mogliby za siebie zabić.
-Scor, serio? Ta dziewczyna to jakiś
pustak! Nie mógłbyś zaleźć jakiejś fajnej, miłej i taką, którą polubię?
–zapytała go pewnego dnia siedząc pomiędzy drzewami Zakazanego Lasu. Scorpius
spojrzał na nią z rozbawieniem.
-A polubisz jakąś? Jesteś zbyt bardzo o
mnie zazdrosna. –powiedział drwiąco.
-Nie bądź siebie taki pewien. –burknęła
nie patrząc na niego.
-A może… -zaczął cicho.-To Rose Weasley
powinna zostać moją dziewczyną?
Dziewczyna gwałtownie się zarumieniła i
wstała gwałtownie z miejsca.
-Nie wygłupiaj się, idioto! To nie jest
śmieszne! –ze złością się odwróciła i ruszyła w stronę zamku.
-Rosie, stój! –pociągnął ją za rękę i
przygwoździł do drzewa. –Ja mówię poważnie. Specjalnie od tylu miesięcy
spotykam się z jakimiś dziewczynami żebyś była zazdrosna.
Rose spojrzała na niego niepewnie, ale
wciąż ciskała w niego błyskawicami. Jej serce zaczęło obijać się o klatkę
piersiową, lecz zapytała twardo patrząc mu w oczy:
-I co chcesz przez to osiągnąć?
-Osiągnąć? Ja chcę po prostu ciebie,
Rose.
Zbliżył się ustami do jej ust, ale
odepchnęła go od siebie. Przez chwilę zaległa cisza. Patrzyli tylko na siebie
wyzywająco.
-Ty tak na poważnie? Bo jak się
wygłupiasz, to już nie żyjesz! –warknęła.
-Nie żartuję teraz. Zostaniesz moją
dziewczyną?
-Żebyś mnie rzucił po tygodniu?
–zapytała kpiąco, ale jej wargi zaczęły drżeć z emocji. Od jakiegoś czasu
naprawdę była zazdrosna o jego kontakty z innymi dziewczynami.
-Nie. Rose, kocham cię. Już od długiego
czasu. Jak byłaś taka pyskata, to mimo wszystko byłaś całkiem słodka. Wiesz ile
razy miałem ochotę cię pocałować, gdy nazwałaś mnie obślizgłym glonojadem?
Panna Weasley roześmiała się
rozbawiona, ale po chwili znowu przybrała poważną minę.
-Scorpius, my nie możemy…
-Dlaczego nie? –zapytał zawiedziony.
-Nasze rodziny… One się nienawidzą! I
nasi przyjaciele. Oni też by nam nie wybaczyli, Scor.
Scorpius prychnął, a po chwili znów się
roześmiał.
-Co cię tak bawi? –zapytała ze złością.
Jej w tej chwili nie było do śmiechu ani trochę.
-Mówisz tak, jak twoja matka
kilkanaście lat temu do mojego ojca. Ona też się bała. Chcesz popełnić ten sam
błąd?
-Nie. –powiedziała cicho. Miał rację,
teraz wiedziała jak ona się czuła.
-No właśnie. Rose.. Proszę cię.
Po chwili, która im się dłużyła
niemiłosiernie w końcu odetchnęła i pokiwała głową.
-Zgoda, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim? –jego oczy zabłysły, a usta
rozjaśniły się w szerokim uśmiechu.
-Poinformujemy o tym rodziców i
zorganizujemy wspólne spotkanie.
-Musimy? –zapytał z przekąsem.
-Czyli ci na mnie nie zależy?
Rose uniosła wysoko brwi, a Scorpius
westchnął rozbawiony. Dobrze wiedział, że ta Gryfonka jest o wiele bardziej
pyskata i niezależna niż wszystkie inne kobiety.
-W porządku, zrobimy to. –powiedział z
ociąganiem. -Ale już mnie nie maltretuj i chodź w końcu do mnie! –przyciągnął
ją do siebie i pocałował namiętnie. Czekał na to od tak długiego czasu, że już
sam nie wiedział ile. –No, teraz to Rose
Weasley już jest zajęta, więc niech nikt się lepiej nie zbliża!
Rose się roześmiała, ale przerażała ją
myśl zapoznania z rodzicami Scorpiusa. Chociaż już sama nie wiedziała czy
poznanie ich, czy samo spotkanie jej rodziców z jego nie było o wiele gorsze.
~~*~~
Przerwa świąteczna w tym roku dla
niektórych uczniów była naprawdę stresująca. Rose właśnie chciała zapukać do
sypialni rodziców, gdy usłyszała cichy płacz. Zerknęła przez uchylone drzwi i
zobaczyła, że jej matka trzyma… zdjęcie ojca Scorpiusa. Od razu zrozumiała o co
chodzi. Cicho weszła do pokoju i szepnęła:
-Kochasz go jeszcze, prawda?
Hermiona podskoczyła gwałtownie i
odwróciła się, chowając zdjęcie mężczyzny. Otarła szybko wierzchem dłoni
wypływające łzy. Widok jej córki w tym momencie wystraszył ją nie na żarty. A
jeżeli widziała…
-Rose! Co ty tu…
-W porządku, mamo. –powiedziała cicho i
uśmiechnęła się delikatnie. -Wiem wszystko o tobie i panu Malfoyu. Byliście
kiedyś razem i widocznie nadal go kochasz…
Hermiona była w szoku. Skąd ona to
wiedziała?! Gdyby Ron to słyszał…
-Rose..
-Czy ty kiedyś kochałaś tatę? –przerwała
jej i spojrzała na nią z bólem. Współczuła swojej matce, że nie mogła spełnić
swojej miłości, że kiedyś w jej życiu był inny mężczyzna, którego kocha
najwidoczniej do teraz, ale łamało jej serce to, że prawdopodobnie przez całe
dzieciństwo była okłamywana. Mimo wszystko kochała ojca.
Hermiona chwilę jej się przyglądała w
milczeniu i przygryzła dolną wargę. Jej córka skądś się o tym dowiedziała, a
ona nie mogła jej okłamać. Jakim przykładem by wtedy była?
-Tak, Rosie. Kochałam twojego ojca,
przynajmniej starałam się kochać tak, żebyście nie czuli się z Hugonem
odrzuceni. Nie była to jednak tak ogromna miłość, jaką powinna darzyć żona
męża. Masz rację. Cały czas od dwudziestu lat kocham Dracona Malfoya. Myślałam,
że to minie, ale do teraz jak go widzę, to za nim tęsknię. Przepraszam,
kochanie. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek się o tym dowiesz.
-W porządku, mamo. Nie jestem zła.
Tylko… przykro mi, że nie kochasz taty. Cierpisz, więc dlaczego się nie
skontaktujesz z panem Malfoyem?
Hermiona roześmiała się nerwowo.
-Kochanie, to nie jest takie proste. Ty
jesteś wciąż młoda, możesz zmieniać chłopaków, ale my to co innego. Oboje mamy rodziny,
poukładane życie, obowiązki. Mamy zobowiązania wobec was. Poza tym Draco już na
pewno dawno o mnie zapomniał. Zawsze traktował kobiety jak przejściowy stan.
–uśmiechnęła się krzywo. –Skąd wiesz o tym wszystkim?
Rose zawahała się przez chwilę.
-Scorpius mi powiedział. Wie od swojego
ojca.
Hermiona spojrzała na córkę szeroko
otwartymi oczami.
-Rozmawiasz ze Scorpiusem Malfoyem? I
Draco coś takiego opowiedział synowi? To do niego niepodobne.
-Tak, mamo, ale nie tylko rozmawiam.
Ja.. Jesteśmy razem. I chcielibyśmy, żebyście spotkali się z jego rodzicami.
Nie chcemy żyć w znienawidzonym przez rodziców związku. Zrozumcie, że to dla
nas ważne. Mamo, ja naprawdę go lubię.
-Kochanie, ja nie wiem.. –zaczęła
Hermiona z lekkim zdenerwowaniem. Nie była zła na córkę, nie. Coraz bardziej
widziała w niej siebie. Zakochaną w Ślizgonie, w swoim wrogu, w Malfoyu.
-Zrób to dla mnie. Błagam cię. –jęknęła
Rose łapiąc ją za dłonie.
Hermiona kiwnęła twardo głową.
-Ja pójdę, ale nie wiem jak twój
ojciec.
-Och, ja się tym zajmę.
~~*~~
-I jak poszła rozmowa z rodzicami?
–zapytał Scorpius całując ukochaną w policzek. Naprawdę się cieszył, że ją ma.
On sam był już po rozmowie z rodzicami, więc ucieszył się, że ona również
wyszła bez szwanku.
-Z mamą w porządku. Wiesz, ona nadal
kocha twojego ojca. A z tatą.. Ech, zrobił mi całą litanię, ale stwierdził, że
bardzo chętnie pójdzie i wygarnie ci, żebyś trzymał się z daleka ode mnie.
-Zobaczymy. –uśmiechnął się szelmowsko.
–Z moimi za to na odwrót. Tata zgodził się bez problemu, myślę, że ze względu
na twoją mamę, ale mama stwierdziła, że ona pójdzie, ale już nie jako żona
Dracona Malfoya.
-Dlaczego? –przestraszyła się Rose. –To
moja wina?
-Nie, kochanie, spokojnie. Stwierdziła,
że ma dosyć tego małżeństwa, skoro nie zyskuje ani odrobiny miłości.
–uśmiechnął się krzywo. –Wcale jej się nie dziwię. Mój tata nie należy do
romantyków. Nie wiem co twoja mama w nim widzi. Chyba, że dla niej był zupełnie
inny.
Gryfonka zamyśliła się, a po chwili
spojrzała na swojego chłopaka.
-Scor, tak sobie myślę... Skoro moja
mama kocha nadal twojego tatę, a on moją mamę, to może byśmy mogli coś z tym
zrobić? No wiesz, nie mogliby ze sobą być?
-Nie, kochanie. Nie wtrącajmy się w to.
Oni są dorośli i jeżeli mój tata nie jest idiotą, to się postara i zawalczy.
Nie widziałem jednak u niego nigdy woli walki. Ale co z twoim ojcem? Chcesz
żeby się rozwiedli?
-Kocham go i ich rozwód byłby dla mnie
straszny, ale mama jest nieszczęśliwa, a jej szczęścia pragnę bardziej. Mi
przejdzie po jakimś czasie. Zresztą mieć za ojczyma takiego przystojniaka jak
twój ojciec... -Zaśmiała się perliście, za co dostała kuksańca od Ślizgona.
-Nie chcę mieć w ojcu konkurencji! –warknął,
ale zawtórował jej śmiechem.
-Oj, nie będziesz miał. Jesteś milion
razy przystojniejszy. –wyszeptała zatapiając się w jego ciepłych ustach.
~~*~~
-Dziękujemy wam wszystkim za przybycie.
–zaczęła nieśmiało Rose. Naprawdę była skrępowana dzisiejszym dniem. Właśnie
stała obok Scorpiusa, naprzeciwko swoich i jego rodziców. Specjalnie wybrali
drogą restaurację, mając nadzieję, że nikt nie będzie robił wstydu i nie będzie
krzyczał. –Jestem Rose Weasley. –przedstawiła się z delikatnym uśmiechem
rodzicom chłopaka.
-Cześć, Rose. Jestem Draco, a to moja
żona Astoria. –rodzice Scorpiusa uśmiechnęli się do niej miło, co trochę ją
uspokoiło.
-Miło mi poznać, jestem Scorpius Malfoy.
–blondyn uśmiechnął się zniewalająco do Hermiony i ucałował jej dłoń wręczając
kwiaty, na co ona uśmiechnęła się delikatnie, a następnie podał dłoń Ronaldowi,
lecz ten jej nie przyjął, tylko spojrzał na niego drwiąco. Scorpiusa jednak to
nie zniechęciło, ciągle się uśmiechał choć widział, że jego ojciec się spiął.
-Nam również, Scorpiusie. Mam nadzieję,
że opiekujesz się naszą Rosie. –powiedziała grzecznie matka jego ukochanej. W
tym momencie widział co pociągało w niej jego ojca. Miała piękny uśmiech. Rose
była do niej bardzo, ale to bardzo podobna, co wskazywało na to, że gust do
kobiet również odziedziczył po nim.
-Oczywiście, pani Granger –poszerzył
uśmiech. Hermiona zrobiła zaskoczoną minę, na co on szybko się poprawił.
–Przepraszam, chciałem powiedzieć, pani Weasley. Traktuję ją jak księżniczkę i
nie mam zamiaru przestawać.
Hermiona nadal była zaskoczona tym, że
nazwał ją panieńskim nazwiskiem, ale uśmiechnęła się pogodnie. Był taki podobny
do ojca. Błysk w oku, szarmancki uśmiech, pewność siebie, elegancja i wyniosłość.
Miał w sobie wszystko co cechowało Dracona.
-Jak wiecie, Rose i ja się spotykamy.
Kochamy się i chcemy ze sobą być. Nie chcemy jednak, aby nasze rodziny żyły ze
sobą w niezgodzie, dlatego właśnie zorganizowaliśmy to spotkanie. Chcemy,
żebyście się pogodzili. Jesteście w stanie to dla nas zrobić? –zapytał młody
Malfoy obejmując ukochaną i patrząc na wszystkich w wyczekiwaniu.
Hermiona, Draco oraz Astoria pokiwali
twierdząco głowami. Wszyscy spojrzeli na Rona, który patrzył na nich z
niedowierzaniem i obrzydzeniem.
-Tato, a ty? –zapytała Rose ojca z
lekkim drżeniem w głosie.
-Nie. Nie zgadzam się, aby moja córka spotykała
się z jakimkolwiek Malfoyem. Nie pozwolę, aby po raz kolejny jakiś beznadziejny
Malfoy zabrał mi coś cennego. Wtedy mu się nie udało i tym razem też tak
będzie. Hermiona, bierz Rose, wychodzimy.
-Nie.
Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na panią
Weasley. Hermiona wpatrywała się w męża z determinacją i postanowieniem.
-Co powiedziałaś? –zapytał Ron z twarzą
wykrzywioną tak, jakby przed chwilą go uderzyła.
-Nie. –powtórzyła. –Nigdzie nie
pójdziemy. Nasza córka przedstawiła nam swojego chłopaka oraz jego rodziców i o
coś poprosiła, a ja mam zamiar zastosować się do tej prośby.
-Jak chcesz. Ja tu dłużej nie zostaję.
–wycedził i wyszedł.
Hermionie zrobiło się przykro. Nie
chciała się z nim kłócić, lecz dla matki dziecko zawsze będzie najważniejsze.
Spojrzała na swoją córkę z delikatnym uśmiechem.
-Przykro mi, kochanie. Chyba twój
ojciec tego nie zaakceptuje.
-Przepraszam, mamusiu. To przeze mnie.
-Nie, Rosie. Nie obwiniaj się. Cieszę się
twoim szczęściem i to jest dla mnie najważniejsze. Ojcu kiedyś przejdzie,
zobaczysz. –przeniosła wzrok na Draco, który cały czas się jej intensywnie
przyglądał. Nawet po tylu latach robiło jej się gorąco pod wpływem tego
spojrzenia.
Chwilę jeszcze porozmawiali w swoim
towarzystwie, gdy Astoria postanowiła też już wychodzić. Nie była już
zobowiązana do towarzyszenia prawie byłemu mężowi, więc Scorpius podszedł do
matki się pożegnać, a Rose postanowiła pójść po coś do picia.
-Dziwne, prawda? –Hermiona usłyszała
głos przy swoim uchu i gwałtownie się odwróciła. Za nią stał Draco Malfoy we
własnej osobie. Zadrżała widząc go tak blisko. Przez cały wieczór czuła się
niekomfortowo w jego towarzystwie. Widziała jak na nią patrzył, czuła niemalże
ciepło i tęsknotę od niego bijącą. Teraz, gdy był tak blisko, tylko on, miała
wrażenie, że zemdleje. Nagle czuła jak robi jej się duszno.
-C-co jest takie dziwne? –zapytała grzecznie,
ale czuła jak jej głos drży.
-Nasze dzieci. Razem. Swoją drogą, Rose
jest bardzo piękna. Widać, że odziedziczyła urodę po tobie.
Hermiona zarumieniła się soczyście.
Miała grubo po trzydziestce, ale co z tego, jeżeli komplementy prawił jej sam
Draco Malfoy.
-A Scorpius jest bardzo przystojny i
ułożony. Wygląda jak twój klon w młodości. –odpowiedziała kulturalnie.
-To oznacza, że ja też byłem przystojny
i ułożony? –zapytał ze swoim Malfoyowskim uśmiechem, na którego widok przeszły
jej po plecach dreszcze. Och, wiele by dała żeby dostawać dawkę takich emocji
przez całe życie. Zaśmiała się wesoło i zamyśliła się tajemniczo.
-Czy ja wiem…
-Została ci ta zadziorność. –uśmiechnął
się. –Ach, tak… Mój syn ma doskonały gust. Tak dobry jak ja, mogę nawet
powiedzieć. Potrafili przezwyciężyć nienawiść rodzin i zaryzykowali miłość do
siebie. Dlaczego my tak nie potrafiliśmy?
Hermiona czuła, że jej mina robi się
przerażona. Wspomnienia stały się znów bolesne, a on znowu chciał otwierać
rany. Po tylu latach.
-Draco, dobrze wiesz, że z nami było
inaczej! Nie mogliśmy! Nad nimi nie ma Voldemorta, który wymorduje wszystkich
bliskich!
-Voldemort to tylko twoja wymówka!
–warknął.-Dlaczego po jego śmierci nie wróciłaś do mnie?! Stanąłem na środku
dziedzińca i czekałem, aż wrócisz w moje ramiona, ale ty byłaś już w ramionach
innego. W ramionach Weasleya. Miał coś czego ja nie miałem?! Myślę, że kochałem
cię o wiele bardziej niż on. Bałaś się, Hermiono Granger. Bałaś się swoich
przyjaciół.
Hermionie po policzkach zaczęły spływać
łzy. Tak, to prawda. To ona zawiniła. Pamiętała wtedy jego wzrok. Ból w jego
oczach, gdy zobaczył jak Ron się do niej przytula, a po chwili całuje. Nie
zrobił wtedy nic, tylko zacisnął pięści, odwrócił się i odszedł. Zraniła go.
Myślała, że od tamtej pory będzie ją nienawidził.
-Mój syn ma jedną Weasley, a ja mam
drugą. Tylko, że ta moja nadal jest dla mnie Granger. Byłaś moja, jesteś i
będziesz. Moją Granger, nie Weasleya, nie nikogo innego. Nie dam ci już odejść,
nie, gdy znów mogę cię mieć. Mój syn dał mi do tego siłę. Dobrze wiesz, że ani
ty, ani ja nie jesteśmy teraz szczęśliwi bez siebie. I nie będziemy. Nigdy. Nie
uciekniesz od tego.
-Draco.. ja.. –zaczęła jeszcze bardziej
płakać. Nie wiedziała co robić. Po raz kolejny miała przed sobą mężczyznę,
którego kochała, ale nie wiedziała co zrobić, aby nikogo nie zranić. –Nie chcę
ranić mojej córki.. Ona kocha Scorpiusa..
-Mamo, zgódź się i wróć do pana
Malfoya. –powiedziała Rose stając za nią. Pani Weasley spojrzała na nią z
niedowierzaniem. Czuła się osaczona.
-Rosie..
-Scorpius i ja wiemy, że bez siebie nie
będziecie szczęśliwi. Nie powinnaś teraz płakać, no chyba, że z radości.
Hermiona naprawdę się cieszyła, ale
była kobietą odpowiedzialną. Wiedziała, że nie jest sama. Miała rodzinę, była
matką.
-Jak to sobie wyobrażacie?! Draco,
nasze dzieci się ze sobą spotykają, a ty chcesz być ze mną?! Co ludzie
powiedzą?!
Draco przewrócił oczami i złapał ją za
ramiona patrząc prosto w jej oczy.
-Co powiedzą? Nie obchodzi mnie to. Ale
skoro tak się obawiasz o to, to wyjedźmy. Ucieknijmy gdzieś razem. Będę o ciebie
dbał, będziemy spotykać się z dziećmi, ale uczyń mnie jeszcze szczęśliwym. Nie
każ mi dalej żyć bez ciebie.
Hermiona odwróciła się bez słowa i
przytuliła do swojej córki.
-Nie znienawidzisz mnie?
-Nigdy, mamusiu. Chcę, żebyś była
szczęśliwa.
Pani Weasley odwróciła się i podeszła
do Malfoya seniora. W jej oczach błyszczały łzy wzruszenia i tęsknoty. Tak
bardzo chciała się w niego wtulić, poczuć znajome ciepło, ukochany zapach.
-Draco… Tęskniłam za tobą.
Wpadając w swoje ramiona po tylu latach
wiedzieli, że teraz nie będzie już nic więcej prócz szczęścia. Nie ważne czy
minął miesiąc, rok, dziesięć lat czy dwadzieścia. Oni zawsze będą pragnąć tylko
siebie.
_______________________________________________________________
Halo, halo!
Witam Was kochani bardzo serdecznie! (nie wiem czy ktoś z
Was zna Izaka, ale właśnie mi się z nim skojarzyło xD)
Wszem i wobec chcę oznajmić, że…
Do końca grudnia będę dodawać po DWIE miniaturki tygodniowo.
Nie wiem kto się cieszy, a kto ma to gdzieś, ale spowodowane
jest to tym, że:
1) Chcę zakończyć etap miniaturek wraz z końcem grudnia i od
stycznia polecieć z nową historią.
2) I tak są święta, Sylwester, więc i tak bym jakieś
dodatkowe powrzucała :D
I tyle informacji dla Was ode mnie. :3
Miłego dnia! :*
Ayaka. ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz