Ogromna sala, a na niej kilkadziesiąt
wirujących par. Elegancko poubierane kobiety w towarzystwie dostojnych
mężczyzn. Wszystko dopracowane i pięknie udekorowane. Jedzenie piętrzące się na
podłużnych stołach, a także muzyka, wywodząca się z głośników, rozstawionych po
całym pomieszczeniu. Pod kolosalnymi oknami stała rozłożona kapela, nadająca
rytm tańczącym gościom. Jednymi z nich była para, która dopiero niedawno
postanowiła zrobić większy krok ku wspólnej przyszłości. Tak, na serdecznym
palcu Hermiony Granger błyszczał pierścionek, który podarował jej ukochany
mężczyzna –Ronald Weasley.
Oboje szczęśliwi, zaszczycili swoją
obecnością jeden z bankietów, organizowanych przez Ministerstwo Magii. Każde z
nich było szanowane, na odpowiednio wysokim stanowisku, a ten bal miał wiele
zmienić w życiu jednego z nich.
-Ron, muszę odpocząć, nogi mi odpadają.
–powiedziała zmęczona Hermiona, ciągnąc za sobą narzeczonego.
-Trzeba było nie zakładać tak wysokich
szpilek. –zażartował, za co został zmiażdżony spojrzeniem brązowych oczu.
–Odpoczynek się przyda! Zobacz, ile żarcia!
Hermiona roześmiała się mimowolnie. Ronald
nie zmieniał się ani trochę. Poczucie humoru, a także wieczny głód pozostały
nieodłącznym elementem jego życia. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy obok nich
zmaterializował się Harry Potter.
-Gdzieś ty się podziewał? –zapytała, patrząc
z rozbawieniem na stojący za nim tłum kobiet.
-Zabawiałem naszych gości. –mrugnął do niej,
na co ta pokręciła ze śmiechem głową.
-Kolejne Francuzki? –zapytał półgłosem Ron i pokiwał
głową z uznaniem. –Nieźle, stary. Nie próżnujesz. Co prawda Ginny nie będzie
zadowolona, ale… -gwałtownie przerwał i
spoważniał, patrząc z niechęcią ponad ramieniem przyjaciela. -Któż to
przyszedł. Tchórzofretka Malfoy, wraz z jakąś naiwną panienką. Zaskakujące,
wczoraj widziałem go z blondynką. I oczywiście, fretka jak zwykle się
podlizuje.
Hermiona wraz z Harrym podążyli za jego
spojrzeniem i natrafili na scenę, gdy Draco witał się z Ministrem Magii.
Uśmiechnięty blondyn został poklepany po ramieniu wręcz ojcowskim gestem, a
następnie spojrzał w ich kierunku, bo jak się dopiero zorientowali, Minister
wskazał dłonią w ich stronę i zaczął go do nich prowadzić.
-O nie, a oni czego od nas chcą? Uwaga, idą
tutaj.
Całą trójką przybrali na usta uprzejme,
nieszczere uśmiechy i skinęli Ministrowi głowami, zapraszając do swojego
towarzystwa.
-Drodzy państwo, zapewne znacie tego
młodzieńca, ale i tak wam go przedstawię. Draco Malfoy, pracujący w wydziale
Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a także nasz sponsor. Panie Malfoy, to…
-Nie ma potrzeby przedstawiania nas, panie
Ministrze. Znamy się. –rzucił chłodno rudzielec i wymienił znaczące spojrzenia
z Harrym, które szybko przenieśli na Draco. Blondyn uprzejmie wyciągnął w ich
kierunku rękę, aby się przywitać, również zresztą z nieszczerym, krzywym
uśmiechem. Do Hermiony jednak podszedł i ucałował kulturalnie w dłoń, na co Ron
prychnął pod nosem cicho, jednak niewystarczająco, bo Draco nie mógł
powstrzymać się od ironicznego uśmiechu.
-Znacie? To cudownie! Łatwiej będzie się
współpracowało!
-Współ… Współpracowało? –wymamrotał Ron i
szybko spojrzał na Harry’ego, który wzruszył ramionami.
-Dokładnie tak! Przyszedłem do państwa z
panem Malfoyem, gdyż chciałem przedstawić go pani, panno Granger. Postanowiłem,
że to właśnie pan Malfoy będzie pani partnerem przy projekcie, o którym
ostatnio rozmawialiśmy. Oboje macie niesamowitą charyzmę i wiedzę, więc uważam,
że doskonale sobie poradzicie. –uśmiechnął się wesoło i zwrócił w kierunku
Harry’ego. -Panie Potter, panie Weasley, mogę jeszcze prosić na słówko?
Hermiona zamrugała szybko oczami z
niedowierzaniem. Ona ma pracować z Malfoyem?! To chyba jakiś żart! Jej
wymarzona posada, w której chciała się naprawdę popisać swoimi umiejętnościami
ma przerodzić się w taki koszmar?! Czym sobie na to zasłużyła?! Przecież gorzej
być nie może, przecież…
-Hej, Granger, wszystko w porządku?
Szatynka otrząsnęła się z myśli i dostrzegła,
że stoi w towarzystwie osamotnionego Malfoya. Nie zauważyła odejścia Herry’ego
i Rona, a także, że partnerka Malfoya również poszła wirować na parkiet z kimś
innym. Teraz zostali we dwoje i dopiero poczuła krępacje owej sytuacji. Przez
jak długi czas musiała po prostu stać, zamyślona i nie zwracająca na nikogo
uwagi?
-Przepraszam, zamyśliłam się. Mówiłeś coś?
–zapytała z rumianymi policzkami. Miała ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z
niej nie wygrzebać.
Kąciki ust blondyna uniosły się w kpiącym
uśmiechu.
-Czy ze mną zatańczysz.
Zaskoczona spojrzała na niego. To było
dziwne. Draco Malfoy zapraszający ją do tańca? Chyba nawet w najgłębszych
koszmarach tego nie robił. Chłopak jednak wyciągnął pewnie w jej kierunku dłoń,
którą ona z kolei niepewnie ujęła. Nie miała zbytniego wyboru. Nie chciała
wyjść na osobę nieuprzejmą i nietolerancyjną, ani robiącą afery na bankiecie,
przed całym Ministerstwem Magii.
Draco poprowadził ją na środek parkietu,
objął jedną ręką w talii, na co się wzdrygnęła, a drugą pochwycił jej dłoń i
zaczął prowadzić w rytm melodii. Hermionę nadal przerażał absurd tej sytuacji.
Tańczyła obecnie ze swoim niegdysiejszym wrogiem ze szkolnych lat, który był
jej najgorszym wspomnieniem, gnębił ją latami, a teraz miał być jej zawodowym
partnerem. Dodatkowo ten taniec był dość… intymny i wręcz dusiła się jego
bliskością, bo wcale nie czuła się swobodnie w jego towarzystwie.
Prawdopodobnie dlatego, że wciąż miała na uwadze dawne lata. Na całe szczęście
nie odzywał się do niej, a jedyną ich rozmową była mowa ciał, które w tej
chwili jak w transie, poruszały się ze sobą zgodnie.
Przez praktycznie całą piosenkę nie
potrafiła na niego spojrzeć. Błądziła gdzieś ponad jego ramieniem, rozglądając
się po sali i przyglądając innym tańczącym. Po chwili jednak wykonał ruch,
gdzie zmusił ją do obrotu wokół własnej osi, a ona nie spodziewająca się tego,
z piśnięciem złapała go za barki. Pierwsze co poczuła, to przyjemne perfumy.
Zaciągnęła się nimi mimowolnie, a jej wzrok nieśmiało powędrował na niego.
Zjechała dłońmi po jego torsie, aby się
odsunąć. Wyczuła pod eleganckim garniturem, że jest umięśniony. Zerknęła na
jego twarz i musiała przyznać jedno. Draco Malfoy na pewno wyprzystojniał. Już
wiedziała skąd tyle pochwał na jego temat wśród płci przeciwnej. Może ona sama
nie była osobą, która przywiązuje uwagę do wyglądu, ale musiała przyznać to
przed samą sobą, że jego uroda potrafiła zaprzeć dech w piersiach.
Rysy twarzy całkowicie zmężniały, kości
policzkowe zrobiły się wklęsłe, okolone delikatnym, parodniowym zarostem. Włosy
już nie były ulizane, a rozłożone w artystycznym nieładzie. A jego oczy… szare,
w tym momencie patrzące na nią z rozbawieniem.
Hermiona zaczerwieniła się gwałtownie i
zapowietrzyła, odsuwając na odpowiedni dystans. Znowu się zamyśliła, a znowu to
on był tego świadkiem. Do tego przyłapał ją, gdy z największą precyzją oceniała
jego wygląd. Godryku, czy naprawdę nikt nie wykopał jakiegoś dołka?
Draco roześmiał się cicho i już otwierał
usta, aby coś powiedzieć, gdy obok niego stanął Ronald Weasley, patrząc na
niego z widoczną, wcale nie ukrywaną niechęcią.
-Przepraszam, ale chciałbym prosić moją
narzeczoną do tańca. –słowo „narzeczoną” podkreślił bardzo dokładnie.
Malfoy zerknął na lewą dłoń dziewczyny, gdzie
spoczywał błyszczący pierścionek, a następnie posłał Weasleyowi miażdżące
spojrzenie, również nie ukrywając niezadowolenia, ale odsunął się od Hermiony i
ukłonił lekko.
-Dzięki za taniec, Granger. Do zobaczenia w
pracy. –uśmiechnął się drwiąco i mrugnął do niej, a następnie przeszedł obok.
Gdy ją mijał, wyszeptał tylko tak, by ona to usłyszała: -Ładnie ci w tym
kolorze.
Hermiona nie miała pojęcia czy chodzi mu o
kolor sukienki, czy raczej o jej soczyste rumieńce, które dostała chwilę temu.
-Palant. –stwierdził Ron, cały czas nie
spuszczając go z wzroku. –Czego chciał od ciebie?
-Nic, tylko tańczyliśmy. –uspokoiła go i
zmusiła się do uśmiechu. Wciąż była zawstydzona swoją wpadką, która wyszła
naprawdę niezręcznie. Co on musiał sobie o niej pomyśleć?! I do tego, lepsze
pytanie… o co mu chodziło?
Przyjrzała się sobie w jednym z luster, które
były wywieszone na sali i musiała z delikatnym uśmiechem przyznać, że miał
rację.
-Czy uważasz, że ładnie mi w bordowym?
–zapytała ukochanego, gdy zaczęli tańczyć.
-Tak, tak. Jak w każdym. –mruknął i
przyciągnął ją do siebie, nie widząc zawodu na jej twarzy.
Dziewczyna westchnęła i wyłapała w tłumie
swojego poprzedniego partnera, który w tej chwili tańczył ze swoją towarzyszką.
Przez chwilę wpatrywała się z niego ciekawością, ale po sekundzie ich
spojrzenia się spotkały, a ona szybko odwróciła głowę, widząc tylko, jak szare
oczy błyszczą rozbawieniem.
~~*~~
-Naprawdę nie mam ochoty tam iść. –wymamrotała
smutno, gdy siedzieli przy śniadaniu. Od dziesięciu minut bawiła się łyżeczką w
kawie, marząc o tym, by móc zostać w tym miejscu na wieczność. –Od miesięcy
marzyłam o tej posadzie, a teraz, gdy już ją mam, straciłam na nią ochotę.
Dlaczego Minister wybrał akurat jego?
-Nie przesadzaj, Hermiono. Jesteś milion razy
lepsza we wszystkim od tego głupka. Po prostu tam wejdź z uniesioną głową i mu
to udowodnij, ścierając z jego gęby ten paskudny uśmieszek. Pamiętaj, to tylko
Malfoy. Czy on był kiedykolwiek w czymś lepszy od ciebie?
Hermiona pokręciła głową i uśmiechnęła się do
ukochanego z wdzięcznością. Ron miał rację. Nie mogła rezygnować z marzeń i
poddawać się, gdy na jej drodze stawał jakiś tam Malfoy. Wejdzie do biura z
uniesioną głową i nie da mu się.
-Tak trzymaj. –uśmiechnął się rudy i
pocałował ją w czubek głowy. –Gdyby ci się naprzykrzał, to daj znać. Ja już z
nim pogadam.
~~*~~
Tak jak postanowiła, tak zrobiła. Wkroczyła
do nowego biura z uniesioną głową, szybko pochłaniając widok pomieszczenia.
Było większe niż jej poprzednie i elegancko urządzone. Uśmiechnęła się szeroko
i wręcz pisnęła z radości. Marzenia jednak się spełniają.
-Nawet nieźle, co?
Wcześniej tego nie zauważyła, ale przy jednym
z biurek siedział już jej nowy kolega z pracy. Nie wiedziała jakim cudem go nie
zauważyła, w końcu Malfoy nie należy do osób, które wlepiają się w tło, a
szczególnie dzisiaj, bo znowu poczuła duszność na jego widok.
Draco wstał i uśmiechnął się szeroko,
odsłaniając rząd białych ząbków. Hermiona miała ochotę cofnąć się i uciec z
krzykiem, ale zmusiła się do odwzajemnienia krzywego uśmiechu i zostania w
miejscu.
-Tak, może być. –mruknęła, starając się na
niego nie patrzeć.
Blondyn wyciągnął w jej kierunku rękę.
-No, chyba dzisiaj już mogę to powiedzieć.
Mam nadzieję, że będzie nam się miło pracowało.
Szatynka nerwowo zerknęła na rękę, ale tym
razem nie podała swojej. Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się w jego kierunku
delikatnie.
-Ja też mam taką nadzieję. –ominęła go i
podeszła do biurka. –Rozumiem, że biurko już sobie wybrałeś?
-Tak, ale jeżeli bardzo chcesz się wymienić i
… ładnie poprosisz, to będę skłonny się zamienić, Granger.
-Nie trzeba. To jest idealne. –powiedziała
oschle. –A teraz wybacz, ale chciałabym się wziąć do pracy.
Draco przewrócił oczami, ale usiadł bez słowa
za swoim biurkiem, biorąc się za stos papierów i zaczynając zakreślać ważne
informacje. Między nimi panowała cisza, zakłócona od czasu do czasu pytaniami
dotyczącymi tylko i wyłącznie pracy.
Hermionę zaskoczył brak docinek czy
niekomfortowych pytań, więc zerknęła na blondyna kątem oka. Nie wyglądał na
osobę pochłoniętą całkowicie swoją pracą, bo cały czas uśmiechał się pod nosem
i coś tam nucił.
W pewnym momencie rozciągnął się, wstał i
ruszył do drzwi. Hermiona spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-A ty dokąd? –zapytała z ciekawością, zanim
zdążyła ugryźć się w język.
-Na przerwę. Wiesz, jest to taki czas, kiedy
robisz sobie chwilę odpoczynku od pracy. Ty też taki masz, wiesz? Właśnie
teraz.
Szatynka zaczerwieniła się i odwróciła od
niego wzrok.
-Wiem, ja tylko…
-Nie uznajesz przerw, jasne. Wybacz, ale ja
tak, a padam z głodu.
Malfoy wyszedł, a ona odetchnęła głośno.
Dopiero po jego wyjściu wszystko z niej uleciało. Nie miała pojęcia, że przez
ten cały czas była tak spięta. Jego obecność naprawdę wpływała na nią dziwnie
niepokojąco. Przecież sam Malfoy nie zachowywał się jakoś nieuprzejmie w
stosunku do niej, więc o co tutaj chodziło? Na każdy dźwięk jego głosu
wzdrygała się, a poruszenie stanowiło popłoch.
~~*~~
-Trzymaj. –Hermiona podniosła wzrok znad
papierów i otworzyła szeroko oczy. Draco Malfoy trzymał dla niej kubek gorącej
kawy, która samym zapachem wzbudzała w niej chęć porwania w ramiona.
-Skąd wiedziałeś jaką lubię? –zapytała
zaskoczona, biorąc cudownie pachnący napój do rąk i popijając go. Draco nachylił się do niej, rozglądając wokoło jakby szukał podsłuchiwacza.
-Gdybym ci powiedział, musiałbym cie zabić. –Hermiona
wypuściła z siebie powietrze i uśmiechnęła się do niego, co on również
odwzajemnił.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. –mrugnął łobuzersko, na co coś
jej zabulgotało w sercu, a następnie rozsiadł się przed biurkiem.
Atmosfera między nimi jakby trochę się
rozluźniła. Każde zabrało się do ponownej pracy, ale od czasu do czasu zdobyło
się na posłanie delikatnego uśmiechu znad sterty papierów. Pracowali jeszcze
parę godzin, gdy Draco zerknął na zegarek, odetchnął ucieszony i wstał z
miejsca, zabierając swoje rzeczy.
-W końcu koniec. Idziesz, Granger?
-Tak, za chwilę. Muszę to skończyć.
Mężczyzna popatrzył na nią, westchnął i
pokręcił głową z niedowierzaniem. Doprawdy, ta kobieta była czasami
przerażająca. Musiał jednak przyznać, że imponowała mu jej zaciętość i chęć do
pracy.
~~*~~
-Dopiero wróciłaś? –zapytał zawiedziony Ron,
patrząc zaspanymi oczami na swoją narzeczoną. –Pierwszy dzień, a ty już
zostajesz po godzinach?
-Przepraszam, chciałam wszystko dokończyć.
Wiesz, że nie dałoby mi to spokoju, gdybym zostawiła coś niedokończonego.
–uśmiechnęła się delikatnie i położyła na łóżku obok niego. –Jestem taka
zmęczona.
-Niedługo się przepracujesz. –ziewnął. –A jak
tam zachowywała się nasza fikuśna fretka?
Szatynka zastanowiła się i była wdzięczna
Godrykowi, że w pomieszczeniu było ciemno, więc Ron nie mógł zauważyć jej
kwiecistych rumieńców. Nie spodobałoby mu się, gdyby widział, jak reaguje na
Dracona Malfoya.
-Całkiem nieźle.
-To świetnie, przynajmniej nie musze skopać
mu dupska, choć na to zasłużył. –pocałował ją w policzek i wrócił do drzemki, a
Hermiona z westchnięciem zeszła do kuchni, by przygotować sobie kolację, a
także posprzątać po ukochanym.
~~*~~
-No tak, wszystko przewidziałem. –powiedział
z ironią Draco, wchodząc do biura następnego dnia i widząc przy biurku
pracującą Hermionę. –Wychodzę, pracujesz. Wracam rano, dalej pracujesz. Czy ty
w ogóle sypiasz, Granger?
-Oczywiście, że sypiam. –oburzyła się.
–Przyszłam tutaj dopiero przed chwilą.
-Jasne i to dlatego wyglądasz jak żywy trup.
Trzymaj kawę, nie chcę później słuchać narzekań, że to moja wina.
-Dzięki. –napiła się zbawiennego napoju i od
razu westchnęła. Uwielbiała zapach kawy o poranku. –Za to jestem zaskoczona, że
ty jesteś tak wcześnie. Dziewczyna nie dała ci się wyspać? –zapytała
ironicznie.
-Póki co, nie mam dziewczyny. –uśmiechnął się.
–Ale kto wie, może niedługo się to zmieni.
Hermiona na to stwierdzenie się
zaczerwieniła. Przecież nie kierował tego do niej, prawda? Mimo wszystko fakt,
że Malfoy miałby kogoś mieć, wydawał się przygnębiający.
~~*~~
Kolejny dzień zleciał im tak, jak poprzedni.
Papiery, od czasu do czasu służbowe rozmowy, Draco poszedł na przerwę i wrócił
z kawą, a Hermiona nadal ciężko pracowała.
Ten dzień nie był jedynym takim. Następne
wyglądały zresztą podobnie, rutynowo. Hermiona zjawiała się pierwsza,
wychodziła ostatnia. Dobrze jej z tym było, choć sama musiała przyznać, że
powoli robiła się zmęczona obecnym tempem. Szczerze powiedziawszy, to nie
spieszyło jej się wracać do domu.
-Nie ma mowy, Granger. –stwierdził Draco, gdy
zbierał się do wyjścia i widział, że Hermiona wciąż siedzi nad dokumentami.
–Dzisiaj nie pozwolę ci tutaj zostać. Wykończysz się. Chodź, idziemy.
-Ale ja właśnie… -zaczęła, gdy do ich biura
wkroczył Ron Weasley. Zmarszczył brwi, przyglądając się obecnej sytuacji z
podejrzliwością.
-Jeszcze się nie zebrałaś? Już skończyłem,
możemy wrócić razem. Jeżeli chcesz, to możemy wejść do sklepu po jakąś zupkę z
paczki na obiad.
Draco prychnął cicho, a Hermiona zerknęła z
ukosa na niego zawstydzona. Wzięła szybko swoją torebkę oraz płaszcz i
uśmiechnęła się krzywo do ukochanego.
-Jestem już gotowa. Do jutra, Malfoy.
-Taa, do jutra. –mruknął i rzucił pogardliwe
spojrzenie Weasleyowi, które ten odwzajemnił z nienawiścią. Objął Hermionę,
wyprowadzając ją na zewnątrz.
-Nie wiem jak ty wytrzymujesz z tym kretynem.
–warknął Ronald, gdy szli już przez aulę, w kierunku kominków. Buzowało się w
nim, odkąd wyszli z biura Hermiony.
-Nie jest tak źle. Za wiele się nie odzywa,
więc również nie przeszkadza mi szczególnie.
-No tak. Przecież tobą gardzi. Dlaczego
miałby z tobą rozmawiać?
W Hermionie się zagotowało.
-Słuchaj, Ron. Dobrze wiem, że jestem niżej
od Malfoya względem statusu krwi, ale przez całe dwa tygodnie, odkąd z nim
pracuję, nie pokazał mi tego ANI RAZU. Nie wyzywał mnie, nie obraził. Może w
końcu dorósł, co?! Też mógłbyś to zrobić.
-Twierdzisz, że nie jestem dorosły?! Ja po
prostu nie wierzę w dorosłość Malfoya, ale może po prostu boi się, że straci tą
robotę. Skoro cię nie poniża, to bardzo dobrze. Nie złość się już na mnie,
rybko.
-Jasne. –warknęła. –I nie mów na mnie
„rybko”. Wiesz, że tego nie lubię.
~~*~~
Jak wiadomo, kobiece „jasne” oznacza, że
Hermiona była zła na swojego narzeczonego jeszcze dnia kolejnego. Draco
przyglądał się jej z rozbawieniem, gdy odkładała ze zwiększoną siłą coś na
stolik lub parę razy złamała pióro, przez zbyt energiczne pisanie.
-Chyba zły dzień, co? –zapytał drwiąco.
-Zaraz twój będzie zły, jak nie przestaniesz
się na mnie gapić. –warknęła.
-Czyżby ktoś zaszedł ci za skórę? Współczuję
biedakowi. Jeżeli zrobiłaś z nim tak, jak z tymi wszystkimi piórami, to chłopak
się nie pozbiera.
Hermionie mimowolnie drgnął kącik ust, ale
postanowiła być silna. Zwróciła się w jego stronę ze sztucznym, wymuszonym
uśmiechem i wręcz wycedziła przez zaciśnięte zęby, siląc się na uprzejmość:
-Nie idziesz na przerwę? Zaraz obiad ci
wystygnie. Na pewno umierasz z głodu.
-Ooo, zauważyłaś o której chodzę jadać!
–stwierdził ironicznie. –Świetnie się składa. Zapraszam cię dzisiaj ze sobą.
-C-co? –wyjąknęła i spojrzała na niego z
szokiem. –Mam zjeść z tobą obiad?
-Otóż to. Nie martw się, przecież to tylko
służbowy lunch. Poza tym, stanowczo za dużo pracujesz. Musisz coś zjeść i nie
przyjmuję odmowy!
-Dziękuję, ale nie jestem głodna.
–powiedziała szybko.
W tym momencie jakby na złość, brzuch
zaryczał z protestem, na co szatynka zaczerwieniła się i schowała twarz w
kurtynie włosów.
-Jasne, właśnie słyszę. –wyszczerzył się.
–Chodźmy.
Hermiona zawahała się. Oderwanie od pracy
wydawało się kuszące. Propozycja Malfoya również. Draco spojrzał na nią
poganiająco, więc wciąż lekko niezdecydowana, wstała z miejsca.
Malfoy nie zaprowadził jej do stołówki
pracowniczej, a do baru, który znajdował się zaraz za rogiem. Usiedli przy
stoliczku, składając zamówienie.
-Skończyłeś już swoją wycenę dla Ministra?
–postanowiła przerwać ciszę. -Muszę zanieść mu dzisiaj wypełnione papiery.
-Tak, ale i tak muszę dzisiaj zarwać nockę. Nie
wyrobię się z zamianą na mugolskie warunki.
-Ja też jeszcze nie mam tego zamienione, więc
również robię nockę. Pewnie to nie będzie nasza pierwsza noc w tym biurze.
–westchnęła.
-Granger, masz tak ambitne plany w stosunku
do mnie? –uśmiechnął się szelmowsko, a Hermiona roześmiała się promiennie.
Przez te dwa tygodnie zdążyła przyzwyczaić się do jego żartów.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie.
-Chyba zgodzę się na te warunki. –mrugnął do
niej.
Oboje zjedli obiad w towarzystwie wesołych
rozmów. Nie, niekoniecznie służbowych. Draco miał fantastyczne poczucie humoru,
bo cały czas ją czymś zabawiał. Czy ona jeszcze parę dni temu potrafiła być
spięta w jego towarzystwie? W tej chwili wydawało się to niemożliwe.
-No i wtedy sama wpadła we własną pułapkę. Zachłanna
szmuglerka. –Hermiona roześmiała się głośno i załzawionymi oczami przyjrzała
się jego twarzy. Jej ręka automatycznie pokierowała się w kierunku jego ust, na
których został ślad od wcześniejszej gorącej czekolady, którą pili.
Starła opuszkiem palca jej resztkę i
zatrzymała rękę w powietrzu. Dopiero teraz doszło do niej co zrobiła. Draco
również patrzył na nią z nieodgadnioną miną. Na początku tylko drgnął, gdy
przeciągnęła palcem po jego wardze.
-Miałeś coś… -odchrząknęła i szybko odwróciła
się, aby zakryć zaczerwienione policzki.
-Dzięki. –również odchrząknął. –Zjadłaś już?
-Tak, możemy iść.
Wrócili do biura i zabrali się posłusznie do
pracy. Po obfitym poczęstunku nie mieli za bardzo ochoty, ale niestety. Samo
się nic nie zrobi. Z początku dodatkowo między nimi było dość niezręcznie, ale
po dłużej chwili wszystko wróciło do normy. W końcu mieli spędzić ze sobą
jeszcze całą noc.
-Zaraz wrócę. –Hermiona wyszła na chwilę, aby
rozprostować nogi i wróciła do biura z dwoma kawami, stawiając jedną przed Malfoyem,
który spojrzał na nią zaskoczony.
-A ty skąd wiesz jaką lubię?
-Gdybym ci powiedziała, musiałabym cię zabić.
–powtórzyła z uśmiechem jego słowa i opadła na kanapę stojącą pod oknem,
wzdychając. -Padam ze zmęczenia. Może zrobimy sobie przerwę, co?
-Nie wierzę w to, co słyszę. Naprawdę TY
proponujesz przerwę? –wytrzeszczył oczy, ale opadł na kanapę obok niej. –Na
pewno jesteś Hermioną Granger? A może, gdy wyszłaś, to ktoś cię zaatakował i
użył eliksiru wielosokowego?
-Nie wygłupiaj się. –pokręciła z niedowierzaniem
głową i zachichotała.
-To może zadam ci jedno pytanie, które zna
tylko prawdziwa Granger?
-Strzelaj. –pokiwała głową i spojrzała na
niego zaciekawiona.
-Co powiedziałem do ciebie, gdy na ostatnim
bankiecie skończyliśmy tańczyć?
Hermiona zarumieniła się, przypominając tamtą
scenę.
-Że ładnie mi w tym kolorze.
Blondyn roześmiał się i kiwnął głową.
-Zgadza się. Naprawdę ci ładnie. Czyli jesteś
prawdziwą Granger, która tylko jest chora, bo sama poprosiła o przerwę.
-Nawet ja jej potrzebuję. Nie jestem
cyborgiem.
-Kim? –zapytał szczerze zaskoczony.
-Nikim takim. –westchnęła i założyła za ucho
niesforny kosmyk włosów.
Draco jak w transie podążył spojrzeniem za
jej ruchem. W oczach mignął pierścionek zaręczynowy, który nosiła na palcu.
-Czasami jesteś dziwna, Granger. A może
powinienem powiedzieć: Weasley?
Hermiona poruszyła się niespokojnie. Nie
chciała rozmawiać z nim na ten temat.
-Na razie wciąż jestem Granger.
-Chyba zapowiada się duże wesele, patrząc na
rodzinę Weasleya. –kontynuował.
-Jeszcze nie wiemy, ale wolałabym raczej
kameralnie. Nie każdy ma tyle pieniędzy co ty. Nie stać nas na tak duże
przyjęcie.
-Widocznie wybrałaś złego partnera. –mruknął,
a ona spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
-To, że ktoś ma więcej kasy, nie czyni człowieka
lepszym. –warknęła, a Draco nachylił się w jej kierunku.
-Nie? A co czyni człowieka lepszym?
–wyszeptał jej wprost do ucha, a ona się wzdrygnęła. Przeniosła spojrzenie na
niego. Zaczęła mówić tak cicho, że miała wrażenie, iż tak naprawdę słowa nie
wydobywają się z jej ust.
-To, że jest dobry, kochany, opiekuńczy…
Był tak blisko jej twarzy, że czuła jego ciepły
oddech na swoich wargach. W tej chwili naprawdę tego pragnęła. Nie potrafiła
skleić poprawnie zdania, wysłowić się. Skupiła się na jego ustach, czekając na
kolejny ruch.
Już prawie zaczynał ją całować, gdy opanowała
się i odepchnęła go od siebie. Wymagało to od niej dużo samokontroli, gdyż ciężko
dyszała i wstała z kanapy, patrząc na niego przerażona.
-Co ty robisz? –zapytała drżącym głosem.
-Myślałem, że tego chcesz.
-Nie! Mam NARZECZONEGO! Mamy wziąć ślub, nie
mogę się całować z tobą, Malfoy! To nie może się więcej powtórzyć, rozumiesz?!
Muszę już iść. –i nie czekając na jego odpowiedź, czy reakcję, wzięła torebkę i
wybiegła z pomieszczenia, zostawiając go samego. Z jego ust nie schodziło
zadowolenie.
~~*~~
Była przerażona. To, jak działał na nią
Malfoy, było niepokojące. Czuła się dobrze w jego towarzystwie, rozbawiał ją,
miał coś ciekawego do powiedzenia, był dobrym słuchaczem. Dodatkowo ona PRAGNĘŁA
tamtego pocałunku, do którego prawie doszło. Dręczyło ją to, bo wciąż była
zaręczona z kimś innym. Tak naprawdę nie powinna nawet zwrócić na niego uwagi,
to było nie w porządku w stosunku do Rona. Raniła go tym.
Dlatego następnego dnia nie potrafiła spojrzeć
mu w oczy i ulotniła się do pracy, gdy tylko udało się pozbierać emocje i
odwagę. Sama już nie wiedziała co gorsze. Patrzyć z poczuciem winy na Ronalda,
czy wrócić do biura, gdzie czekał On.
-Cześć. –rzucił, gdy tylko wkroczyła do
pomieszczenia. Hermiona mruknęła powitanie i usiadła przy biurku, nie patrząc
na niego.
-Gdzie moje dokumenty?! –zapytała głośno,
przerzucając wszystko na biurku.
-Dokończyłem je za ciebie. Nie dałabyś rady
zrobić tego teraz. Szef był po nie jakieś pół godziny temu i powiedział, że
wróci, gdy wszystko ustali z tymi mugolami.
Hermiona skinęła głową i wyszeptała ciche
„dzięki”.
Nie minęło dziesięć minut, a do biura wrócił
zadowolony Minister Magii, trzymając w ramionach plik dokumentów.
-Udało się! Jesteście najlepsi! Wszystko
wyszło idealnie! Minister mugoli, bo tak się nazywa, prawda? Był bardzo
zadowolony z waszej pracy! Zaproponował nam od razu współpracę! Poprosił
również o spotkanie z wami!
Hermiona i Draco spojrzeli po sobie z
radością i podekscytowaniem, zapominając o nocnej sytuacji.
-Chciałbym, abyście tam pojechali i spotkali
się z nim. To zapewni nam wiele pieniędzy, a również sporą podwyżkę dla waszej
dwójki.
Oboje kiwnęli głowami, na co Minister się
uśmiechnął.
-Jest tylko jeden haczyk. –powiedział niepewnie.
–Minister mugoli myśli, że jesteście parą.
Hermionie od razu zrzedł uśmiech, a Malfoy
parsknął śmiechem.
-Co nasz „związek” ma do tej pracy? –zapytała
bezbarwnie Hermiona. –Przecież to nie dlatego mu się spodobało.
-Ten mężczyzna jest bardzo specyficzny. Widzi
we wszystkim piękno i stwierdził, że musiały nad tym pracować osoby, które
idealnie się dopasowują i uzupełniają. A ja, wybaczcie mi, potwierdziłem. Czy
będziecie mogli zagrać parę przez ten jeden wieczór?
Hermiona chciała już zaprzeczyć, ale
wiedziała, że stawka jest wysoka. Przymknęła oczy i kiwnęła niechętnie głową,
na co Minister zaklaskał, a Draco uśmiechnął chytrze pod nosem.
-A, jeszcze jedno. Pan Groos prosił, abyście
przyszli luźno ubrani, nie lubi eleganckich kolacji.
~~*~~
Hermiona otworzyła drzwi i wytrzeszczyła oczy
w szoku. Draco Malfoy w jeansach i zwykłej, szarej koszuli wyglądał naprawdę
imponująco. Jakie to jest niesprawiedliwe, gdy ktoś wygląda we wszystkim
dobrze. Draco zlustrował ją wzrokiem i rozchylił delikatnie usta. On również
był pod wrażeniem. Ubrana w zwiewną sukienkę wyglądała naprawdę dziewczęco.
-Wiedziałem, że moja narzeczona wygląda we
wszystkim olśniewająco. –stwierdził, a Hermiona zaczerwieniła się.
-Możesz tak na mnie nie mówić? –warknęła i
rozejrzała się niespokojnie.
-Wybacz, drugi narzeczony w domu? Nie
powiedziałaś mu o tej małej zdradzie? –zadrwił.
-To nie zdrada. –syknęła. –Zadanie służbowe.
Poza tym nie, nie ma go i nie, nie mówiłam. Postanowiłam, że zadbam o twoje
życie.
-Nie trzeba było. Weasley i tak by nic nie
zdziałał z tym swoim syczeniem i warczeniem, a tylko tyle potrafi.
Hermiona przewróciła oczami i zaprowadziła go
za sobą do garażu. Draco wpatrywał się w duży sprzęt, który mugole zwali
samochodem, oniemiały. Przeniósł pytające spojrzenie na oczekującą szatynkę.
-Pojedziemy samochodem. –oznajmiła. –Pan
Minister musi zobaczyć, że potrafimy korzystać z ich sprzętów i radzić sobie
bez magii. To bardzo go ucieszy.
-Ale ja nie potrafię tego obsługiwać.
–powiedział niepewnie.
-Wiem, dlatego zaczarowałam go tak, że
będziesz musiał tylko trzymać kierownicę i zatrzymywać się, a także ruszać.
Wszystko ci wytłumaczę. –wsiadła do auta, czekając, aż blondyn zasiądzie na
fotelu kierowcy.
Pokrótce wszystko mu wytłumaczyła, a
mężczyzna bardzo szybko zrozumiał co jest jego zadaniem. Bez problemów odpalił
samochód i wyjechał z garażu. Prowadził całkiem sprawnie i bardzo szybko mu się
to spodobało. W połowie drogi nawet sam zaczął próbować kontrolować wszystko.
Hermiona przyglądała się jego ruchom w ciszy. Jej myśli nakierowywały ją
niebezpiecznie na to, że bardzo przyjemnie jej w jego towarzystwie. Tak…
rodzinnie. Szybko zganiła się za te niedorzeczne myśli.
Gdy dojechali na miejsce, Draco szybko
otworzył przed nią drzwi i podał ramię. Hermiona je ujęła, ale spojrzała na
niego niepewnie. Blondyn ruszył do drzwi ogromnej rezydencji, lecz szatynka
zatrzymała go, patrząc na niego groźnie.
-Ustalmy coś. –powiedziała nerwowo. –Jeżeli
nie będzie cię zmuszała do tego sytuacja, nie zapędzasz się z zachowaniem.
-Oczywiście. –uśmiechnął się drwiąco. –Ja też
mam swój warunek.
-Jaki? –Hermiona uniosła brwi, ale po chwili
spojrzała na niego wstrząśnięta.
Draco wyciągnął z kieszeni aksamitne
pudełeczko i otworzył je. Jej oczom ukazał się piękny pierścionek z białego złota.
Nie był pełny przepychu, a wręcz idealny, przepiękny. Nie mogła od niego
oderwać wzroku.
-Nie obraź się, Granger, ale teraz jesteś
moją narzeczoną, więc nosisz pierścionek ode mnie.
-Ale… -nie udało jej się dokończyć, bo Draco
ściągnął pierścionek od Rona, który wrzucił do jej torebki i założył własny.
-Idealnie. –stwierdził, przyglądając się mu.
–Teraz możemy iść. A i nie zapomnij, żeby zwracać się do mnie po imieniu. Nie
byłoby dobrze, gdybyś zwracała się do mnie per Malfoy.
Hermiona skinęła głową, nadal będąc w szoku i
pozwoliła zaprowadzić się do drzwi. Blondyn objął ją ręką w talii i mruknął
„musimy być wiarygodni”, ale ona tylko spojrzała na niego mętnym wzrokiem.
Wciąż nie mogła dojść do siebie.
Drzwi otworzył im przemiły, grubszy
staruszek, który okazał się być samym Ministrem.
-Witam was serdecznie! Wchodźcie, wchodźcie!
Draco przepuścił ją w drzwiach i uśmiechnął
się szarmancko.
-Nazywam się Draco Malfoy, a to moja
narzeczona, Hermiona Granger. Bardzo miło nam państwa poznać.
Hermiona drgnęła na słowo „narzeczona”, ale
zmusiła się do delikatnego uśmiechu i również przywitała się z miłymi
gospodarzami. Draco oczywiście kulturalnie ucałował małżonkę Ministra w dłoń
i uścisnął jego rękę.
-Pięknie ze sobą wyglądacie. Naprawdę,
idealnie. –powiedziała pani domu, kiwając z uznaniem. –Wiele o was
słyszeliśmy dobrego. Zapraszamy do salonu, tam będziemy mogli już swobodnie
rozmawiać.
Wkroczyli w czwórkę do ogromnego
pomieszczenia i usadowili się na miękkich krzesłach. Draco odsunął wpierw jedno
przed Hermioną, aby mogła spokojnie usiąść. Sam siedział tak blisko niej, że
cały czas czuła jego przyjemne perfumy, które powoli zaczęły mieszać w jej
głowie. Nie mogła się przez to skoncentrować. Blondyn dodatkowo znowu ją objął
i położył rękę na jej kolanie.
-Dziękujemy wam bardzo za waszą pracę,
wszystko jest doskonałe.
-My również dziękujemy za docenienie naszej
ciężkiej pracy. –uśmiechnęła się szatynka, starając się odsunąć od Dracona
delikatnie. Mężczyzna jej na to nie pozwolił.
-Pozwolicie, że zapytamy czy długo ze sobą
jesteście?
-Trzy i pół roku. –odrzekła szybko i posłała
Draconowi spojrzenie, które miało wyrażać miłość, a było niemym ostrzeżeniem.
-Musisz być niezwykle szczęśliwy z taką
kobietą, Draconie. Promieniejesz szczęściem. –zwrócił się pan domu w jego
stronę.
-Owszem. Sprawia, że jestem najszczęśliwszym
mężczyzną na świecie. –potwierdził i ucałował ją w dłoń, a także w skroń, na co
Hermionie zapłonęły policzki.
Reszta wieczoru minęła im bardzo przyjemnie.
Obgadali sprawy zawodowe, ale bardzo szybko zeszły na boczny tor. Pan Minister był ciekawy rzeczy takich jak czarodziejski świat, ich życie prywatne i
wszystko co pracy nie dotyczyło. Był jednak naprawdę przesympatyczny, więc
nikomu nie przeszkadzała jego dociekliwość.
Po paru godzinach, wracali w końcu do domu.
Stanęli przed drzwiami Hermiony i spojrzeli na siebie oczekująco. Za nimi był
naprawdę wieczór pełen wrażeń, spędzony w swoim towarzystwie. Hermiona już
nawet przestała czuć wyrzuty sumienia, gdy przytulała się w jego ramiona, lub
dostawała buziaki w policzek. Po prostu zapomniała, że tak naprawdę nie są
parą.
-No to… dobranoc. Dziękuję za dzisiaj.
–wyszeptała i odwróciła się w stronę domu.
-Chyba zapomniałaś się pożegnać. –usłyszała i
odwróciła się z powrotem w stronę Dracona ze zmarszczonymi brwiami.
-O co ci chodzi, przecież… -nie dokończyła,
bo Draco zrobił krok i wpił się w jej wargi, przyciągając do siebie. Od razu odwzajemniła
pocałunek, pogłębiając go i łapiąc palcami kurczowo za umięśnione plecy
mężczyzny.
Gdy się od siebie oderwali, spojrzała na
niego przerażona i zatkała usta dłonią. Draco uśmiechnął się triumfalnie i
wyszeptał do jej ucha:
-Do jutra, kochanie.
Tak, był z siebie szalenie zadowolony. Teraz
był już pewny. Pewny, że należy do niego.
~~*~~
-Gdzie byłaś? –zapytał Ron, gdy tylko weszła
do domu. Była rozkojarzona i na początku nawet nie zareagowała, że się do niej
odezwał.
-Na spotkaniu służbowym. Minister Magii był
zadowolony z pracy Malfoya i mojej.
-To cudownie. Gratulacje. –ucałował ją, a ona
zmusiła się do krzywego uśmiechu. Jego wargi smakowały tak inaczej…
Nie może tak być. Nie może myśleć o Malfoyu,
gdy jest z Ronem. To niedopuszczalne. Co on najlepszego zrobił?!
W jej głowie natychmiastowo powstał świetny
plan. Wręcz idealny! Musi go unikać! Malfoya oczywiście.
Wcieliła go w życie już z samego rana. Gdy
pojawił się w biurze, natychmiast schowała się za kurtyną włosów, nie odzywała
do niego i znikała na większość godzin. Była cała rozdrażniona, bo gdy tylko
coś powiedział, to uciekała i nie wracała przez długi czas. Nie potrafiła
spojrzeć mu w oczy. Nie po wczorajszym. Wstydziła się tego sama przed sobą, ale
miała ochotę to powtórzyć, a nie chciała sytuacji, że rzuci się na niego w
biurze.
Dracona zaczęło denerwować jej zachowanie. Z
początku śmiał się z tego, ale po dłuższym czasie zaczął się tylko irytować.
Zachowywała się jak dziecko. Zapytał o projekt na jutro, a ona zaczęła zbierać
papiery w ekspresowym tempie, więc zorientował się, że znowu zamierzała uciec. O
nie, na to nie mógł pozwolić.
Przewrócił oczami i najciszej jak potrafił,
stanął za nią. Było tak, jak się spodziewał. Hermiona zamaszyście się odwróciła
i wpadła w niego z piskiem. Chwycił ją mocno za ramiona, by nie mogła się
wyrwać.
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?
–warknął.
-O co mi chodzi?! –naskoczyła na niego. –O
to, że nie powinieneś wczoraj tego robić! Mówiłam ci, że mam narzeczonego! Ron
cały czas wspomina o ślubie! To, co zrobiłeś, nie powinno mieć miejsca,
rozumiesz?!
-To teraz bierze się ślub tylko dlatego, że
jedna osoba tego chce? Myślałem, że decyzja należy do obu stron. A ty nie
wyglądasz na zbyt szczęśliwą z Łasicem. Pomyśl o tym, Granger. Gdybyś go
kochała, to oddałabyś mój pocałunek?
-Nic o mnie nie wiesz. –jęknęła. –Byliśmy
szczęśliwi, póki ty się nie pojawiłeś. Wykorzystałeś mnie wczoraj!
-Tak, wykorzystałem okazję, bo coś mnie do
ciebie ciągnie! Pragnę cię, do cholery!
Hermionie zadrgały usta.
-Pragniesz, tak? Na ile? Dzień, dwa? A może
tylko na jedną noc? Dobrze wiem o twoich podbojach, Malfoy. Nie jestem głupia.
-To było kiedyś. –warknął rozeźlony. –Teraz
chcę już tylko ciebie!
-No cóż… -zaczęła słabo i spojrzała mu prosto
w oczy z bólem. –Musisz się przyzwyczaić, że nie wszystko się dostaje co się
chce.
Przymknęła oczy, gdy ręce Dracona opadły z
jej ramion. Miała wrażenie, że przechodzi ją niebywały chłód. Z obawą spojrzała
na niego, ale ten uśmiechnął się krzywo.
-Skoro taka jest twoja decyzja.
Nie powiedział nic więcej, po prostu usiadł
za swoim biurkiem, zabierając się za dokumenty, które wcześniej wypisywał.
Hermiona natomiast westchnęła i również usiadła, łapiąc się za głowę.
Pracowali w tak głuchej ciszy jak nigdy. Dla
obojga była męcząca, ale żadne nie chciało jej przerwać. To oznaczałoby jakąś
niepisaną porażkę.
-Cześć, Draco. –Hermiona podniosła wzrok i
otworzyła usta, gdy do biurka jej kolegi podeszła wysoka blondynka z szerokim
uśmiechem na ustach.
-Cześć, Anne. Przyniosłaś to, o co prosiłem?
Dzięki ci. Jesteś przecudowna, jak mogę ci się odwdzięczyć?
-Myślę, że kolacja dzisiaj wieczorem wszystko
wynagrodzi. –uśmiechnęła się zalotnie, a Hermiona która przyglądała się całej
sytuacji, zmięła z wściekłością trzymaną kartkę. To było oczywiste, że ta
lafirynda podrywa Malfoya! Na sam ten widok ją mdliło, a wściekłość w niej
buzowała.
-Jasne, podskoczę po ciebie wieczorem.
Kobieta musnęła jego policzek ustami, a
Hermiona miała wrażenie, że dostała białej gorączki. Wstała gwałtownie z
miejsca i ruszyła w kierunku drzwi.
-Granger, czy mogłabyś…
-NIE! –krzyknęła. –Niech ANNE ci pomoże, czy
cokolwiek tam chcesz!
Draco roześmiał się pod nosem i chwycił ją za
nadgarstek, przyciągając w swoją stronę. Z satysfakcją zauważył, że wciąż
nosiła jego pierścionek. W tej chwili prawie stykali się ustami, a także
ciałami. Ich oddechy przyspieszyły niebezpiecznie, a Hermiona zadrżała.
-Czyżbyś była zazdrosna? –szepnął w jej usta.
-Nigdy. –syknęła i wyrwała się z jego
uścisku, wychodząc z biura.
~~*~~
Z kolejnymi dniami sytuacja zaczęła się tylko
pogarszać. Do ich biura przychodziła ta cholerna wywłoka Malfoya, wdzięcząc się
do niego prężnie. Hermionę to tak drażniło, że myślała, że podejdzie do niej i
wytarga za idealne, lśniące włosy.
Draco najwidoczniej również zrezygnował z
zalotów do niej, bo nie rzucał już żartami, nie próbował flirtować. Owszem,
rozmawiali, ale wyłącznie o sprawach służbowych. Męczyło ją to, tęskniła za
nim. Za uśmiechem, który jej posyłał, kuszącym spojrzeniem… Nie zdawała sobie
sprawy, ale bardzo szybko zawładnął jej sercem.
Do tego wszystkiego, sytuacja z Ronem wcale
się nie poprawiała. Myślała, że gdy Malfoy sobie odpuści, między nimi wszystko
wróci do normy. Niestety. Ron wciąż napomykał o ślubie, ale w tej chwili ona
naprawdę go nie chciała. Była taka rozdarta, taka niezdecydowana… Drażnił ją
wręcz. Nie potrafiła z nim rozmawiać, doszukiwała się w nim kogoś innego. To
już po prostu nie było to samo co kiedyś.
Właśnie za chwilę miało się jeszcze odbyć
ważne spotkanie, na które Minister Magii zebrał całe Ministerstwo. Nie miała
ochoty tam iść, bo praca przynajmniej tymczasowo odciągała ją od niekorzystnych
myśli.
-Nie idziesz? –zapytała Dracona, gdy miała
już wychodzić, ale on wciąż siedział na swoim miejscu.
-Idę, zaraz wychodzę.
-Poczekać na ciebie? –zapytała z lekką obawą.
-Nie. Obiecałem Anne, że po nią wejdę.
-Jasne. –mruknęła ze złością i wyszła.
Odnalazła w tłumie Rona i Harry’ego i
podeszła do nich, przybierając na usta krzywy, nieszczery uśmiech. Ron
przywitał ją szybkim całusem, ale odsunęła się od niego delikatnie.
Spotkanie się rozpoczęło, a ona bezwiednie
zaczęła przeszukiwać spojrzeniem salę, poszukując Malfoya. I stał tam.
Niedaleko od niej, wraz z tą całą Anne, która trajkotała do niego wesoło.
Widocznie słuchał jej z zainteresowaniem, bo prawie wcale nie odrywał od niej
wzroku. „Prawie”, bo od czasu do czasu również zerkał w jej stronę, uśmiechając
się drwiąco.
Nawet nie zorientowała się, kiedy jej
spojrzenie przybrało naprawdę wściekłą barwę. Nie powinna tego robić. Sama go
odtrąciła, bo wybrała Rona. Spotykała się z nim tak długo, była pewna, że nie
zostawiłby jej. Ten związek był bezpieczny, za to związek z Malfoyem byłby
ciągłą niepewnością i ekscytacją. Spojrzała na swoje palce i zorientowała się,
że na jej palcu wciąż tkwi pierścionek od niego. Zapomniała go zmienić. Czy to
był jakiś znak? Czy nie było za późno?
Draco w tym czasie dotknął włosów blondynki,
poprawiając coś na nich. I wtedy coś w niej pękło. Zdecydowała. Odsunęła się od
Rona i ruszyła pewnie w stronę Malfoya. Nie zwracała uwagi na zaskoczenie
wszystkich, czy okrzyki Rona. Była zdeterminowana, a zarazem wściekła.
-Robisz to specjalnie. –syknęła w stronę
Draco.
-O czym ty mówisz? –zapytał niewinnie.
-Dobrze wiesz o czym, kretynie! To wcale nie
jest śmieszne!
-Czyżbyś jednak…?
-NIE!
-Nie? To dalej, udowodnij, że cię to nie
rusza, Granger. Przecież potrafisz. –prowokował ją.
Na Hermionę to jednak zadziałało jak płachta
na byka. Odepchnęła stojącą obok dziewczynę i po prostu rzuciła się na
chłopaka, stając na palcach, aby skraść mu namiętny pocałunek. Tym ruchem
skreśliła obecny związek, dając szansę nowemu.
Draco objął ją mocno i przycisnął do siebie.
Nie obchodził go nikt inny, gdy miał w objęciach ją. Ją całą, w końcu, tylko dla siebie. Nie miał ochoty jej w tej chwili puszczać.
Zapomnieli tylko, że na tej sali wciąż był obecny jednak ktoś,
komu ten pocałunek nie przypadł do gustu. Ron Weasley podszedł do ukochanej i
pociągnął ją za ramię, odrywając od blondyna.
-Co ty wyprawiasz?! –syknął.
Hermiona wystraszona schowała się lekko za
Draconem, który spojrzał niebezpiecznie na rudzielca.
-Zabieraj łapy, Weasley.
-Nie, to ty je zabieraj, Malfoy! To moja
narzeczona!
-Wydaje mi się, że już nie. Granger?
–stwierdził drwiąco i spojrzał oczekująco na szatynkę.
-Przepraszam, Ron. –wyszeptała. –Naprawdę
przepraszam. To już nie ma sensu. Tylko się ze sobą męczymy. Ja i Draco… to
wszystko wyszło przez przypadek, ale zależy mi na nim.
-Wiedziałem, że coś mi nie gra. Puściłaś się
z nim?!
-Nie, o czym ty mówisz?!
-Zdradzałaś mnie z nim od początku.
Okłamywałaś mnie, a ja dawałem ci tyle miłości… Jesteś tylko jego zabawką!
Draco miał dość. Nie mógł tego słuchać, a
wiedział, że ona tym bardziej. Bez namysłu zamachnął się i przyłożył
rudzielcowi w twarz, a następnie odwrócił się do ukochanej.
-Nie jesteś i nigdy nie będziesz zabawką. –wyszeptał
i spojrzał jej prosto w oczy, opierając się czołem o jej czoło. –Zaufaj mi.
-Ufam. –również wyszeptała i ponownie
zatopiła się w jego ciepłych wargach.
Może i potrzebowała jeszcze trochę czasu, aby
wszystko sobie poukładać i naprawić, ale była pewna, że nie będzie żałowała.
Miała rację, związek z Draconem był na pewno pełen ekscytacji, nowości, troski
i zabawy, a także odkryciem nowego, lepszego życia. Nie był jednak wielką
obawą. Był najlepszym wyborem, jaki mogła podjąć. Cieszyła się, że to właśnie jego Minister wybrał do tego projektu. Prócz wielkich powodzeń w pracy, stworzyli swój własny, nowy projekt. Projekt "Miłość".
_______________
Ufff, zaszalałam z długością. Mam nadzieję, że się nie zanudziliście. :3
Jestem w naprawdę ciężkim szoku, że nie ma tu żadnych komentarzy :( Miniaturka została świetnie napisana, czytałam ją naprawdę płynnie i szybko <3 Żałuję jedynie, że zabrakło opisów np. wyglądu (tyczy się to kreacji Hermiony na balu) ale nadal bardzo ładnie ;) Życzę weny :D
OdpowiedzUsuń