poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 2. Nowy dom

Hermiona z prędkością światła wyskoczyła z łodzi i nawet się za siebie nie oglądając, wbiegła po schodach prowadzących do zamku w najszybszym tempie na jakie było stać jej rozszalałe nerwy, a następnie przekroczyła próg Wielkiej Sali. Oczy wszystkich uczniów i nauczycieli zwróciły się ku niej z zaciekawieniem i zdumieniem. Zarumieniła się delikatnie ze wstydu, ale nie zważając na nikogo, usiadła przemoczona do suchej nitki między swoimi przyjaciółmi przy stole Gryffindoru.
- Co ci się stało, Hermiono? – zapytał Harry, patrząc na przyjaciółkę z szokiem. Niecodziennie Hermiona wpada do Wielkiej Sali cała mokra.
- A więc nasz KOCHANY idiota, debil, frajer, dupek, tleniona fretka, imbecyl, matoł, świnia, jełop, głąb Malfoy, który jest nienormalny, nieobliczalny, chory psychicznie, walnięty na głowę... - wymieniała, używając coraz bardziej wulgarnych słów. - ... wrzucił mnie do jeziora. – zakończyła swoją wypowiedź, wyczekując na reakcję, która nadeszła wręcz natychmiastowo. 
- COO?! – wykrzyknęła zgodnie cała trójka. – Może to była jego zemsta za pociąg?
- Eee... – zająknęła się. - No może, bo... jakby to powiedzieć... ja pierwsza go do niego wepchnęłam. - zarumieniła się, a ostatnie zdanie wypowiedziała na jednym wydechu, wbijając zawstydzony wzrok w stół.
- Czyli go sprowokowałaś? – Ginny uniosła wysoko brew z lekkim rozbawieniem.
- Tak, w porządku! Jestem winna, ale on również nie jest bez winy! Gdyby mnie nie sprowokował, nic by się nie wydarzyło! – krzyknęła rozzłoszczona.
- To Malfoy. – stwierdził obojętnie Ron. – On żyje po to, aby irytować ludzi. Nic nowego, że się pokłóciliście. Pamiętasz jak mu przywaliłaś w nos w trzeciej klasie? – jego oczy zabłysły. – To był dopiero wyczyn!
Harry i Ginny roześmiali się głośno, ale Hermiona pozwoliła sobie tylko na lekki uśmiech, czując jak złość powoli z niej wyparowuje.
- Ja tam jestem ciekawy, dlaczego Dumbledore  wpuścił go do szkoły. – powiedział poważnie Potter. – Malfoy na pewno musiał się postarać, aby wymyślić wiarygodną bajeczkę.
- Dumbledore widzi po prostu w każdym dobro. Myślę, że Malfoy nie potrzebował wiele czasu na przekonywanie dyrektora. – odpowiedziała Hermiona cicho.
Przyjaciele westchnęli przeciągle, patrząc ponuro w stronę stołu grona pedagogicznego. Nie pierwszy raz nie zgadzali się z decyzją któregoś z nauczycieli.
- Dobra, nie rozmawiajmy już o tym. Muszę coś zjeść. Obecność tego idioty podsyciła we mnie tylko głód! – zarządził z zapałem Ron, rzucając się na jedzenie.
Trójce Gryfonów ponownie na usta wkradł się uśmiech. Między Harrym a Ginny zaczęła się entuzjastyczna rozmowa na tematy związane ze sportem, ale Hermiona i, co dziwne Ron, nie przyłączyli się do dyskusji. Szatynka starała się skupić na jedzeniu, ale czuła na sobie palące spojrzenie. Podniosła głowę, patrząc pytająco na rudzielca.
- Co jest, Ron? Dlaczego tak mi się przyglądasz? Mam coś na twarzy?
Chłopak zarumienił się natychmiastowo, jakby został na czymś przyłapany, lecz szybko odpowiedział:
- Nie, nie... Tak się tylko zastanawiam... Dlaczego się nie wysuszyłaś? Przecież na pewno znasz zaklęcie.
Hermiona spojrzała na niego zdezorientowana i otworzyła delikatnie usta żeby wyrazić swoje zdanie na ten temat, ale zamarła, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Kolejny raz dzisiejszego dnia zdarzyło jej się zapomnieć o tak oczywistej rzeczy! Co się z nią na Godryka dzieje?!
- Masz rację. Dzięki, Ron. Widocznie byłam tak wściekła, że nawet o tym nie pomyślałam. – powiedziała z wdzięcznością, ale w głębi duszy był to dla niej cios poniżej pasa.
Rudzielec zarumienił się uroczo na jej pochwałę, a Hermiona z niepokojem obserwowała, jak jej przyjaciel na nią reaguje. Postanowiła jednak nie zwracać na to uwagi. Może tylko jej się zdawało?
W pewnym momencie, jak gdyby nigdy nic, Harry wybuchnął śmiechem. Gdy wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata, postanowił podzielić się informacją, która tak go rozśmieszyła.
- Gdyby Malfoy wiedział, iloma ładnymi epitetami potrafisz go opisać.
Wszyscy w pobliżu się roześmiali, a Uczta Powitalna minęła Gryfonom resztę wieczoru w wesołej atmosferze. Pośmiali się z Rona, który spałaszował pół stołu Gryffindoru, a później marudził, że boli go brzuch, porozmawiali z Seamusem i Deanem o wakacjach, oraz ze zniecierpliwieniem czekali na przemowę dyrektora, bo każdy chciał już położyć się do ciepłego i miękkiego łóżka, po wyczerpującej podróży.
Hermiona przeleciała spojrzeniem stół Slytherinu, lecz nie zauważyła nigdzie platynowych włosów znienawidzonego Ślizgona. Z satysfakcją stwierdziła, że chyba on również zapomniał do czego służy różdżka, dlatego nie przyszedł na Ucztę Powitalną.
Nie musiało być to prawdą, ale było doskonałym pocieszeniem. Jej kobieca duma chociaż odrobinę mogła się zregenerować.
Gdy wszyscy się najedli, a wszystkie półmiski poznikały ze stołów, z miejsca wstał profesor Dumbledore, jak zawsze życzliwie uśmiechnięty. Ogarnął całą salę ciepłym i bystrym spojrzeniem, a następnie wyciągnął przed siebie ramiona, jakby chciał zamknąć wszystkich obecnych w rodzinnym uścisku.
- Witam was, moi kochani uczniowie, na kolejnym lub niektórych pierwszym roku nauki! Mam wam tyle do opowiedzenia, że mam wrażenie, iż nie starczy nam na to nocy! Jednakże dzisiejszego wieczora musicie być zmęczeni długą podróżą, a także napełnieni po wybitnej kolacji. Przedstawię więc wszystko w skrócie: uciekajcie do łóżek!
Jak zwykle po przemowie dyrektora nastąpiła chwila na głośne oklaski i wiwaty. Hermiona nakazała gestem swoim przyjaciołom, aby poszli pierwsi, a sama poczekała przed wejściem Wielkiej Sali na wicedyrektorkę. Po chwili dołączył do niej Malfoy, nie zaszczycając jej spojrzeniem, a sekundę po nim stanęła przed nimi opiekunka domu Gryfonów.
- Zaprowadzę was teraz do waszego nowego Pokoju Wspólnego w którym zamieszkacie przez cały rok. Jeżeli oczywiście utrzymacie się na tym stanowisku. – spojrzała na nich groźnie. – Znajduje się on na szóstym piętrze przy posągu Złego Czarodzieja, który otworzy wam do niego przejście. Hasło brzmi: truskawka.
Draco prychnął pod nosem kpiąco, na co profesor McGonagall spojrzała na niego karcąco, lecz powstrzymała się przed komentarzem. Zatrzęsła się jednak nerwowo, co znaczyło,  że niewiele jej zostało do wybuchu.
W ciszy dotarli na szóste piętro. Nauczycielka wypowiedziała hasło i weszli do przestronnego pomieszczenia. Salon był przytulnym pokojem o ciepłych barwach. Na ścianach wisiały emblematy z godłem lwa i węża, niedaleko okna mieścił się duży kominek, a na środku stół wraz z miękkimi fotelami i kanapą. Po prawej stronie salonu piętrzyły się półki z książkami oraz przeróżne ozdoby, nadające mu przyjemny nastrój.
- Pokój Wspólny, jak sama nazwa wskazuje, jest do dyspozycji waszej dwójki. Nikt nie ma prawa go sobie przywłaszczać, jednak obydwoje możecie gościć w nim przyjaciół. Pierwsze drzwi po lewej, to zejście do Łazienki Prefektów, natomiast drzwi w rogach salonu, to wejścia do waszych dormitoriów. Mam nadzieję, że uszanujecie nowe miejsce zamieszkania i wykażecie się dorosłymi ludźmi, czego od was oczekujemy. Z mojej strony to wszystko. Widzimy się za godzinę w moim gabinecie. - pożegnała się chłodno kobieta, wychodząc z pokoju. Powietrze wręcz wibrowało od negatywnych uczuć, jakie za sobą ciągnęła.
Tymczasem Hermiona i Draco zostali sami, czując się coraz bardziej niekomfortowo.
Naprawdę mają przez cały rok dzielić to pomieszczenie tylko ze sobą? Przecież przez te wszystkie lata byli wręcz uczuleni na swoją obecność, a gdy tylko znajdowali się zbyt blisko siebie, działy się niepokojące rzeczy!
Jednak od dnia dzisiejszego, tak po prostu,  mają widywać się codziennie, korzystać z tych samych rzeczy codziennego użytku i, broń Merlinie, spędzać ze sobą czas! To wydawało się obojgu wręcz niewykonalne!
Obecna atmosfera również wskazywała na wzajemną niechęć. Żadne nie wiedziało jak się zachować, jednak to Malfoy był tym, kto postanowił przerwać nieprzyjemną ciszę, która trzymała się już od wyjścia wicedyrektorki z pomieszczenia.
- To co, Granger, może wspólna kąpiel? – zapytał z drwiącym uśmiechem, obserwując jej reakcję.
- Nie boisz się ubrudzić szlamem? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, unosząc brwi.
- Nabyłem świetne środki dezynfekujące, ale niestety, tobie nie przywrócą czystości krwi.
Hermiona przewróciła teatralnie oczami. Jego docinki zaczynały robić się nudne. Ile razy można mówić o tym samym? Jeżeli myślał, że te kiepskie żarty ją ruszą, to się mylił i to bardzo.
- Słuchaj, Malfoy. Tobie się nie podoba ta sytuacja i uwierz – mi również. Może po prostu udawajmy, że się nie widzimy i wszyscy będą zadowoleni? – zaproponowała ze złością, zmuszając się do krzywego uśmiechu.
Draco uśmiechnął się pod nosem. Jej głos ociekał jadem. To stanowczo nie pasowało do łagodnej, trochę pyskatej Gryfonki. Zamierzał z tego skorzystać.
- Ja nie muszę udawać, Granger. Ty już od dawna dla mnie nie istniejesz. Chyba nie sądziłaś, że jest inaczej, co? – zapytał, prychając kpiąco. Miał ochotę głośno się roześmiać na widok jej zaciśniętych w pięści dłoni.
- Świetnie. – wycedziła i odwróciła się na pięcie, kierując do drzwi opisanych jej nazwiskiem, postanawiając nie reagować na zadane pytanie. Nie było nawet godne jej uwagi.
- Zobaczysz, i tak wylądujemy razem we wspólnej kąpieli! – krzyknął za nią,  zanim przeszła przez drzwi. Ku jego zadowoleniu, usłyszał zgryźliwą odpowiedź. 
- Śnij dalej, Malfoy. Marzenia nie kosztują. Gdybyś to nie ty mówił, pomyślałabym, że bardzo tego chcesz. – odpowiedziała chłodno i zostawiła go samego z trochę głupią miną, wchodząc z zaciekawieniem do swojego nowego dormitorium.
Pomieszczenie, tak jak się spodziewała, było w barwach złota i rubinu. Urządzone bardzo podobnie jak jej poprzednia sypialnia, tylko znacznie większa i z jednym łóżkiem, które swoim ogromem zapierało dech w piersiach.
Zapiała z uciechy i rzuciła na miękki materac, wesoło na nim podskakując. Przez chwilę poczuła się jak prawdziwa księżniczka, gdyż pierwszy raz widziała takie luksusy, a co lepsze, miała w nich mieszkać! W końcu jej marzenie się spełniło! Była Prefektem Naczelnym! Czuła prawdziwą dumę z tego, że została doceniona. Chciała udowodnić, że się nadaje na to stanowisko, chciała dawać przykład. Czuła, że jest w końcu na odpowiednim miejscu. 
Miała tylko wrażenie, że osoba będąca pokój obok, podziwiająca prawdopodobnie srebrno zielone ściany, nie nadawała się na to stanowisko. Kto jak kto, ale Prefekt Naczelny powinien wykazywać jakieś wartości, więc dlaczego Malfoy? 
Nim się zorientowała, z myślą o Malfoyu, a także zmęczona dniem, osunęła się w przyjemne objęcia Morfeusza...

~~*~~

Hermiona gwałtownie uniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała z przestrachem po pokoju. Potrzebowała chwili, aby przypomnieć sobie gdzie się znajduje. Z przyjemnego snu została brutalnie obudzona przez nieznany hałas. Szybko odkryła, że było to namolne uderzanie w drzwi, więc zwlokła się niechętnie z łóżka, zastanawiając się, kto może być takim idiotą i otworzyła z rozmachem drzwi. Oczywiście. Nie myliła się, bo idiotą okazał się nie kto inny, jak Draco Malfoy.
- Czego chcesz? – zapytała ze złością.
- Może grzeczniej, Granger? Za chwilę mamy być u McGonagall, więc powinnaś być mi wdzięczna. Oszczędziłem ci kolejnego szlabanu.
Po chwili zrobił dziwną minę i zamrugał szybko powiekami, jakby coś sobie dopiero uświadomił. Czy właśnie przeoczył okazję w której mógł utrudnić życie Hermionie Granger? Chyba trochę zirytował go fakt, że w ogóle o niej pomyślał, lecz szybko zreflektował się jadowitym uśmiechem.
- Właśnie! Mogłem cię po prostu olać i sobie pójść. Żałuję, że po ciebie przyszedłem. Udajmy, że to się nie stało, a ja powiem McGonagall, że idealna Hermiona Granger nie stawiła się na szlabanie.
Hermiona spojrzała wzrokiem bazyliszka w jego szare oczy przypominające stal i przeklęła w myślach.
- Nikt cię nie prosił żebyś po mnie przyszedł.
Wyszła jednak niechętnie za chłopakiem z Pokoju Wspólnego i ruszyli do gabinetu nauczycielki transmutacji z krzywymi minami. Co prawda, nie kroczyli obok siebie. Malfoy szedł lekko z przodu, nie chcąc pokazywać się wspólnie z przemądrzałą Gryfonką. Hermiona spoglądała z pochmurną miną na jego plecy, obmyślając plan, jakie paskudne zaklęcie mogłaby w tym czasie mu zaserwować. Droga minęła im w grobowej ciszy, przesycona tylko buzującymi negatywnymi uczuciami jakie do siebie żywili przez sześć lat. Gdy dotarli w końcu na miejsce, zapukali i po uzyskaniu pozwolenia na wejście, wkroczyli do małego pokoiku.
- Już myślałam, że nie przyjdziecie. - stwierdziła profesor McGonagall ze zmarszczonymi brwiami.
- A skąd. – powiedział z ironią Malfoy. – Tutaj wszyscy są odpowiedzialni. – posłał Hermionie swój firmowy uśmieszek, na co ta zaczerwieniła się ze złością.
Nauczycielka zignorowała jego podejrzane stwierdzenie i spojrzała na nich surowo.
- Drodzy państwo. Długo myślałam nad karą i doszłam do wniosku, że skoro nie potraficie się szanować, oraz ze sobą współpracować, to od dzisiejszej północy, przez dwa pełne dni, będziecie nierozłączni. Zaklęcie przestanie działać po czterdziestu ośmiu godzinach. Śniadanie i obiad będziecie jadać przy stole Gryffindoru, a kolację - Slytherinu. Lekcje, na które uczęszczacie osobno, spędzicie w gronie Ślizgonów. Są to tylko dwa dni, lecz jeżeli nie zauważę poprawy w waszym zachowaniu, przedłużę szlaban do tygodnia. Życzę dobrej nocy.
Uczniowie nie dostali nawet szansy na protest, gdyż natychmiastowo zostali wyrzuceni z gabinetu. Przez chwilę stali w osłupieniu, wpatrując się w zamknięte drzwi.
- Stara wiedźma. – syknął Malfoy i spojrzał na Hermionę. – Dzięki, Granger. Nie mam nic lepszego do roboty, tylko spędzić dwa bite dni ze szlamą.
- O co ci chodzi, Malfoy?! Gdybyś nie zaczynał, nie byłoby nas tutaj! Zresztą uwierz mi, ja również nie mam ochoty spędzać w twoim towarzystwie ani sekundy cennego życia.
- Gdybym JA nie zaczynał?! – spojrzał na nią z niedowierzaniem. - To TY jesteś niezrównoważona psychicznie i rzucasz się z pięściami, bo nie potrafisz przyjąć prawdy do siebie. Przecież wiesz, że jesteś szlamą.
TRZASK. Hermiona ponownie tego dnia wymierzyła chłopakowi policzek i pobiegła przed siebie, zanim ten zdążył zareagować. Zwolniła dopiero na drugim piętrze i zaczęła obrzucać go w myślach najgorszymi klątwami.
Co za kretyn! Dlaczego pozwoliłam się sprowokować takiej szumowinie jak Malfoy?! Hermiono, musisz być silna! Przecież ten dupek nie ma racji! Potrafisz zapanować nad własnymi emocjami! To Malfoy! TYLKO Malfoy! On wręcz pragnie, by cię zezłościć! Nie daj się!
- JESTEŚ DUPKIEM, MALFOY! – krzyknęła, a jej głos odbił się echem po korytarzu.
- Głośniej, Granger, bo jeszcze druga część zamku nie słyszała. – odezwał się irytujący głos za jej plecami.
Hermiona odwróciła się szybko na pięcie, odkrywając z zaskoczeniem, że ma przed sobą obiekt swoich złości i wszelkich irytacji. Nie miała pojęcia w jaki sposób znalazł się tutaj w tak krótkim czasie, ale w tej chwili nie to było jej największym zmartwieniem.
- Czego ode mnie chcesz, Malfoy? Zemsty? Proszę bardzo. – powiedziała twardo, patrząc mu wyzywająco w oczy i przybierając bojową pozycję.
 Ślizgon na widok jej miny miał ochotę się roześmiać, ale uniósł tylko brew w geście rozbawienia, uśmiechając się przy tym irytująco.
- Kusząca propozycja, ale odpuszczę na razie. - w oczach dziewczyny zabłysło zaskoczenie. Malfoy i rezygnacja z zemsty? – Nie myśl jednak sobie, że ci się upiekło. Na mnie się nie podnosi ręki, Granger. A szczególnie nie pozwolę, aby to robił ktoś taki jak ty. Pożałujesz jeżeli znowu się odważysz.
- A więc dlaczego przyszedłeś tutaj za mną? – warknęła, ignorując jego groźbę.
- Dlatego,  że już późno, a przecież nie chcemy żeby coś ci się STAŁO, prawda? To byłaby niesamowicie wielka strata gdyby ktoś cię zaatakował.
Hermiona zamrugała kilka razy z niedowierzaniem. Wiedziała, że Malfoy z niej kpi, ale z jego ust brzmiało to co najmniej przerażająco. Odchrząknęła z zaczerwienionymi policzkami, gdy blondyn ponownie uśmiechnął się w irytujący sposób.
- Tak, bo na pewno byś się zasmucił z tego powodu. – burknęła i odwróciła się do niego plecami, ruszając do Pokoju Wspólnego. Próbowała zignorować uczucie przewracającego się nieprzyjemnie żołądka, wmawiając sobie, że to na pewno nie z powodu tego kretyna.
Weszła do sypialni nawet nie odwracając się za siebie i trzasnęła ze złością drzwiami, kierując się w stronę łóżka. Miała ogromną chęć wyżycia się na czymś, a poduszki wydawały się najbardziej kuszącą opcją. Wyciągnęła po jedną z nich dłoń, ale w tym samym czasie poczuła szarpnięcie w okolicach brzucha, a już po chwili leciała przez cały pokój, uderzając z łoskotem w zamknięte drzwi. Z drugiej strony również ktoś musiał w nie uderzyć, bo usłyszała cichy jęk.
- Ałł... mój nos... Co to było na Merlina?! – krzyknął równie zaskoczony co ona Malfoy. - Moja twarz! Coś się stało z moją twarzą! Nie, nie, nie! To nie może być prawda! Granger, otwieraj! Moja drogocenna twarzyczka! - szarpnął za klamkę, próbując się dostać do dormitorium.
Gryfonka wstała z posadzki, rozcierając obolałe od uderzenia miejsca i otworzyła drzwi ze swojej strony. Gdy pojawiła się w nich nienaturalnie czerwona twarz Malfoya z delikatnie opuchniętym nosem, wybuchła śmiechem prosto na niego.
- Uwierz mi, Malfoy. To uderzenie ją tylko naprawiło.
Draco posłał jej mordercze spojrzenie, ale szarpnął się i podszedł do lustra, ciągnąc ją za sobą.
- Zabawne, Granger. – warknął, oglądając się z każdej strony.
- Ze skromności nie zaprzeczę. – wyszczerzyła się.
Może jej się tylko zdawało, ale w odbiciu zauważyła, że chłopak również delikatnie się uśmiechnął. Trwało to tylko zaledwie parę sekund, jakby się zorientował co robi. Odchrząknął speszony i spojrzał na zegarek, byle tylko nie patrzeć na nią.
- Chyba nasz szlaban się zaczął.
- Co takiego?! Już?! Przecież... A kąpiel?! - Gryfonka z przerażeniem wpatrywała się w Ślizgona, który zapiał z uciechy.
- Ha! A nie mówiłem, że wylądujemy razem we wspólnej kąpieli? –uśmiechnął się kpiąco.
- A czy ja nie mówiłam, że gdybyś to nie ty mówił, to pomyślałabym, że bardzo tego chcesz? – warknęła w odpowiedzi. – Śnij dalej, fretko. Wezmę tylko strój kąpielowy. Chcę mieć to już za sobą, ale nie myśl sobie, że mi się ten pomysł uśmiecha.
- Uwierz mi, że ja niczego bardziej nie pragnę. – odpowiedział ironicznie.

To będą długie dwa dni... – westchnęła zrezygnowana i pociągnęła za sobą Ślizgona, kierując się w stronę łazienki. Bała się, naprawdę się bała, że przed nią stoi najcięższe wyzwanie w całym jej prawie osiemnastoletnim życiu.

2 komentarze: