Hermiona
z prędkością światła wyskoczyła z łodzi i nawet się za siebie nie oglądając,
wbiegła po schodach prowadzących do zamku w najszybszym tempie na jakie było
stać jej rozszalałe nerwy, a następnie przekroczyła próg Wielkiej Sali. Oczy
wszystkich uczniów i nauczycieli zwróciły się ku niej z zaciekawieniem i
zdumieniem. Zarumieniła się delikatnie ze wstydu, ale nie zważając na nikogo,
usiadła przemoczona do suchej nitki między swoimi przyjaciółmi przy stole
Gryffindoru.
-
Co ci się stało, Hermiono? – zapytał Harry, patrząc na przyjaciółkę z szokiem.
Niecodziennie Hermiona wpada do Wielkiej Sali cała mokra.
-
A więc nasz KOCHANY idiota, debil, frajer, dupek, tleniona fretka, imbecyl,
matoł, świnia, jełop, głąb Malfoy, który jest nienormalny, nieobliczalny, chory
psychicznie, walnięty na głowę... - wymieniała, używając coraz bardziej
wulgarnych słów. - ... wrzucił mnie do jeziora. – zakończyła swoją wypowiedź,
wyczekując na reakcję, która nadeszła wręcz natychmiastowo.
-
COO?! – wykrzyknęła zgodnie cała trójka. – Może to była jego zemsta za pociąg?
-
Eee... – zająknęła się. - No może, bo... jakby to powiedzieć... ja pierwsza go
do niego wepchnęłam. - zarumieniła się, a ostatnie zdanie wypowiedziała na
jednym wydechu, wbijając zawstydzony wzrok w stół.
-
Czyli go sprowokowałaś? – Ginny uniosła wysoko brew z lekkim rozbawieniem.
-
Tak, w porządku! Jestem winna, ale on również nie jest bez winy! Gdyby mnie nie
sprowokował, nic by się nie wydarzyło! – krzyknęła rozzłoszczona.
-
To Malfoy. – stwierdził obojętnie Ron. – On żyje po to, aby irytować ludzi. Nic
nowego, że się pokłóciliście. Pamiętasz jak mu przywaliłaś w nos w trzeciej
klasie? – jego oczy zabłysły. – To był dopiero wyczyn!
Harry
i Ginny roześmiali się głośno, ale Hermiona pozwoliła sobie tylko na lekki
uśmiech, czując jak złość powoli z niej wyparowuje.
-
Ja tam jestem ciekawy, dlaczego Dumbledore wpuścił go do szkoły. – powiedział
poważnie Potter. – Malfoy na pewno musiał się postarać, aby wymyślić wiarygodną
bajeczkę.
-
Dumbledore widzi po prostu w każdym dobro. Myślę, że Malfoy nie potrzebował wiele
czasu na przekonywanie dyrektora. – odpowiedziała Hermiona cicho.
Przyjaciele
westchnęli przeciągle, patrząc ponuro w stronę stołu grona pedagogicznego. Nie
pierwszy raz nie zgadzali się z decyzją któregoś z nauczycieli.
-
Dobra, nie rozmawiajmy już o tym. Muszę coś zjeść. Obecność tego idioty
podsyciła we mnie tylko głód! – zarządził z zapałem Ron, rzucając się na jedzenie.
Trójce
Gryfonów ponownie na usta wkradł się uśmiech. Między Harrym a Ginny zaczęła się
entuzjastyczna rozmowa na tematy związane ze sportem, ale Hermiona i, co dziwne
Ron, nie przyłączyli się do dyskusji. Szatynka starała się skupić na jedzeniu,
ale czuła na sobie palące spojrzenie. Podniosła głowę, patrząc pytająco na
rudzielca.
-
Co jest, Ron? Dlaczego tak mi się przyglądasz? Mam coś na twarzy?
Chłopak
zarumienił się natychmiastowo, jakby został na czymś przyłapany, lecz szybko
odpowiedział:
-
Nie, nie... Tak się tylko zastanawiam... Dlaczego się nie wysuszyłaś? Przecież
na pewno znasz zaklęcie.
Hermiona
spojrzała na niego zdezorientowana i otworzyła delikatnie usta żeby wyrazić
swoje zdanie na ten temat, ale zamarła, nie wiedząc co na to odpowiedzieć.
Kolejny raz dzisiejszego dnia zdarzyło jej się zapomnieć o tak oczywistej
rzeczy! Co się z nią na Godryka dzieje?!
-
Masz
rację. Dzięki, Ron. Widocznie byłam tak wściekła, że nawet o tym nie
pomyślałam. – powiedziała z wdzięcznością, ale w głębi duszy był to dla niej
cios poniżej pasa.
Rudzielec
zarumienił się uroczo na jej pochwałę, a Hermiona z niepokojem obserwowała, jak
jej przyjaciel na nią reaguje. Postanowiła jednak nie zwracać na to uwagi. Może
tylko jej się zdawało?
W
pewnym momencie, jak gdyby nigdy nic, Harry wybuchnął śmiechem. Gdy wszyscy
spojrzeli na niego jak na wariata, postanowił podzielić się informacją, która
tak go rozśmieszyła.
-
Gdyby Malfoy wiedział, iloma ładnymi epitetami potrafisz go opisać.
Wszyscy
w pobliżu się roześmiali, a Uczta Powitalna minęła Gryfonom resztę wieczoru w wesołej
atmosferze. Pośmiali się z Rona, który spałaszował pół stołu Gryffindoru, a
później marudził, że boli go brzuch, porozmawiali z Seamusem i Deanem o
wakacjach, oraz ze zniecierpliwieniem czekali na przemowę dyrektora, bo każdy
chciał już położyć się do ciepłego i miękkiego łóżka, po wyczerpującej podróży.
Hermiona
przeleciała spojrzeniem stół Slytherinu, lecz nie zauważyła nigdzie platynowych
włosów znienawidzonego Ślizgona. Z satysfakcją stwierdziła, że chyba on również
zapomniał do czego służy różdżka, dlatego nie przyszedł na Ucztę Powitalną.
Nie
musiało być to prawdą, ale było doskonałym pocieszeniem. Jej kobieca duma
chociaż odrobinę mogła się zregenerować.
Gdy
wszyscy się najedli, a wszystkie półmiski poznikały ze stołów, z miejsca wstał
profesor Dumbledore, jak zawsze życzliwie uśmiechnięty. Ogarnął całą salę
ciepłym i bystrym spojrzeniem, a następnie wyciągnął przed siebie ramiona,
jakby chciał zamknąć wszystkich obecnych w rodzinnym uścisku.
-
Witam was, moi kochani uczniowie, na kolejnym lub niektórych pierwszym roku
nauki! Mam wam tyle do opowiedzenia, że mam wrażenie, iż nie starczy nam na to
nocy! Jednakże dzisiejszego wieczora musicie być zmęczeni długą podróżą, a
także napełnieni po wybitnej kolacji. Przedstawię więc wszystko w skrócie:
uciekajcie do łóżek!
Jak
zwykle po przemowie dyrektora nastąpiła chwila na głośne oklaski i wiwaty.
Hermiona nakazała gestem swoim przyjaciołom, aby poszli pierwsi, a sama
poczekała przed wejściem Wielkiej Sali na wicedyrektorkę. Po chwili dołączył do
niej Malfoy, nie zaszczycając jej spojrzeniem, a sekundę po nim stanęła przed
nimi opiekunka domu Gryfonów.
-
Zaprowadzę was teraz do waszego nowego Pokoju Wspólnego w którym zamieszkacie
przez cały rok. Jeżeli oczywiście utrzymacie się na tym stanowisku. – spojrzała
na nich groźnie. – Znajduje się on na szóstym piętrze przy posągu Złego
Czarodzieja, który otworzy wam do niego przejście. Hasło brzmi: truskawka.
Draco
prychnął pod nosem kpiąco, na co profesor McGonagall spojrzała na niego
karcąco, lecz powstrzymała się przed komentarzem. Zatrzęsła się jednak nerwowo,
co znaczyło, że niewiele jej zostało do
wybuchu.
W
ciszy dotarli na szóste piętro. Nauczycielka wypowiedziała hasło i weszli do
przestronnego pomieszczenia. Salon był przytulnym pokojem o ciepłych barwach.
Na ścianach wisiały emblematy z godłem lwa i węża, niedaleko okna mieścił się duży
kominek, a na środku stół wraz z miękkimi fotelami i kanapą. Po prawej stronie
salonu piętrzyły się półki z książkami oraz przeróżne ozdoby, nadające mu
przyjemny nastrój.
-
Pokój Wspólny, jak sama nazwa wskazuje, jest do dyspozycji waszej dwójki. Nikt nie
ma prawa go sobie przywłaszczać, jednak obydwoje możecie gościć w nim
przyjaciół. Pierwsze drzwi po lewej, to zejście do Łazienki Prefektów,
natomiast drzwi w rogach salonu, to wejścia do waszych dormitoriów. Mam
nadzieję, że uszanujecie nowe miejsce zamieszkania i wykażecie się dorosłymi
ludźmi, czego od was oczekujemy. Z mojej strony to wszystko. Widzimy się za
godzinę w moim gabinecie. - pożegnała się chłodno kobieta, wychodząc z pokoju.
Powietrze wręcz wibrowało od negatywnych uczuć, jakie za sobą ciągnęła.
Tymczasem
Hermiona i Draco zostali sami, czując się coraz bardziej niekomfortowo.
Naprawdę
mają przez cały rok dzielić to pomieszczenie tylko ze sobą? Przecież przez te
wszystkie lata byli wręcz uczuleni na swoją obecność, a gdy tylko znajdowali
się zbyt blisko siebie, działy się niepokojące rzeczy!
Jednak
od dnia dzisiejszego, tak po prostu,
mają widywać się codziennie, korzystać z tych samych rzeczy codziennego
użytku i, broń Merlinie, spędzać ze sobą czas! To wydawało się obojgu wręcz
niewykonalne!
Obecna
atmosfera również wskazywała na wzajemną niechęć. Żadne nie wiedziało jak się
zachować, jednak to Malfoy był tym, kto postanowił przerwać nieprzyjemną ciszę,
która trzymała się już od wyjścia wicedyrektorki z pomieszczenia.
-
To co, Granger, może wspólna kąpiel? – zapytał z drwiącym uśmiechem, obserwując
jej reakcję.
-
Nie boisz się ubrudzić szlamem? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, unosząc
brwi.
-
Nabyłem świetne środki dezynfekujące, ale niestety, tobie nie przywrócą
czystości krwi.
Hermiona
przewróciła teatralnie oczami. Jego docinki zaczynały robić się nudne. Ile razy
można mówić o tym samym? Jeżeli myślał, że te kiepskie żarty ją ruszą, to się
mylił i to bardzo.
-
Słuchaj, Malfoy. Tobie się nie podoba ta sytuacja i uwierz – mi również. Może
po prostu udawajmy, że się nie widzimy i wszyscy będą zadowoleni? –
zaproponowała ze złością, zmuszając się do krzywego uśmiechu.
Draco
uśmiechnął się pod nosem. Jej głos ociekał jadem. To stanowczo nie pasowało do
łagodnej, trochę pyskatej Gryfonki. Zamierzał z tego skorzystać.
-
Ja nie muszę udawać, Granger. Ty już od dawna dla mnie nie istniejesz. Chyba
nie sądziłaś, że jest inaczej, co? – zapytał, prychając kpiąco. Miał ochotę
głośno się roześmiać na widok jej zaciśniętych w pięści dłoni.
-
Świetnie. – wycedziła i odwróciła się na pięcie, kierując do drzwi opisanych
jej nazwiskiem, postanawiając nie reagować na zadane pytanie. Nie było nawet
godne jej uwagi.
-
Zobaczysz, i tak wylądujemy razem we wspólnej kąpieli! – krzyknął za nią,
zanim przeszła przez drzwi. Ku jego zadowoleniu, usłyszał zgryźliwą
odpowiedź.
-
Śnij dalej, Malfoy. Marzenia nie kosztują. Gdybyś to nie ty mówił,
pomyślałabym, że bardzo tego chcesz. – odpowiedziała chłodno i zostawiła go
samego z trochę głupią miną, wchodząc z zaciekawieniem do swojego nowego
dormitorium.
Pomieszczenie,
tak jak się spodziewała, było w barwach złota i rubinu. Urządzone bardzo
podobnie jak jej poprzednia sypialnia, tylko znacznie większa i z jednym
łóżkiem, które swoim ogromem zapierało dech w piersiach.
Zapiała
z uciechy i rzuciła na miękki materac, wesoło na nim podskakując. Przez chwilę
poczuła się jak prawdziwa księżniczka, gdyż pierwszy raz widziała takie luksusy,
a co lepsze, miała w nich mieszkać! W końcu jej marzenie się spełniło! Była
Prefektem Naczelnym! Czuła prawdziwą dumę z tego, że została doceniona. Chciała
udowodnić, że się nadaje na to stanowisko, chciała dawać przykład. Czuła, że
jest w końcu na odpowiednim miejscu.
Miała
tylko wrażenie, że osoba będąca pokój obok, podziwiająca prawdopodobnie srebrno
zielone ściany, nie nadawała się na to stanowisko. Kto jak kto, ale Prefekt
Naczelny powinien wykazywać jakieś wartości, więc dlaczego Malfoy?
Nim
się zorientowała, z myślą o Malfoyu, a także zmęczona dniem, osunęła się w
przyjemne objęcia Morfeusza...
~~*~~
Hermiona
gwałtownie uniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała z przestrachem po
pokoju. Potrzebowała chwili, aby przypomnieć sobie gdzie się znajduje. Z
przyjemnego snu została brutalnie obudzona przez nieznany hałas. Szybko
odkryła, że było to namolne uderzanie w drzwi, więc zwlokła się niechętnie z
łóżka, zastanawiając się, kto może być takim idiotą i otworzyła z rozmachem
drzwi. Oczywiście. Nie myliła się, bo idiotą okazał się nie kto inny, jak Draco
Malfoy.
-
Czego chcesz? – zapytała ze złością.
-
Może grzeczniej, Granger? Za chwilę mamy być u McGonagall, więc powinnaś być mi
wdzięczna. Oszczędziłem ci kolejnego szlabanu.
Po
chwili zrobił dziwną minę i zamrugał szybko powiekami, jakby coś sobie dopiero
uświadomił. Czy właśnie przeoczył okazję w której mógł utrudnić życie Hermionie
Granger? Chyba trochę zirytował go fakt, że w ogóle o niej pomyślał, lecz
szybko zreflektował się jadowitym uśmiechem.
-
Właśnie! Mogłem cię po prostu olać i sobie pójść. Żałuję, że po ciebie
przyszedłem. Udajmy, że to się nie stało, a ja powiem McGonagall, że idealna
Hermiona Granger nie stawiła się na szlabanie.
Hermiona
spojrzała wzrokiem bazyliszka w jego szare oczy przypominające stal i przeklęła
w myślach.
-
Nikt cię nie prosił żebyś po mnie przyszedł.
Wyszła
jednak niechętnie za chłopakiem z Pokoju Wspólnego i ruszyli do gabinetu
nauczycielki transmutacji z krzywymi minami. Co prawda, nie kroczyli obok
siebie. Malfoy szedł lekko z przodu, nie chcąc pokazywać się wspólnie z
przemądrzałą Gryfonką. Hermiona spoglądała z pochmurną miną na jego plecy,
obmyślając plan, jakie paskudne zaklęcie mogłaby w tym czasie mu zaserwować.
Droga minęła im w grobowej ciszy, przesycona tylko buzującymi negatywnymi
uczuciami jakie do siebie żywili przez sześć lat. Gdy dotarli w końcu na
miejsce, zapukali i po uzyskaniu pozwolenia na wejście, wkroczyli do małego pokoiku.
-
Już myślałam, że nie przyjdziecie. - stwierdziła profesor McGonagall ze
zmarszczonymi brwiami.
-
A skąd. – powiedział z ironią Malfoy. – Tutaj wszyscy są odpowiedzialni. – posłał
Hermionie swój firmowy uśmieszek, na co ta zaczerwieniła się ze złością.
Nauczycielka
zignorowała jego podejrzane stwierdzenie i spojrzała na nich surowo.
-
Drodzy państwo. Długo myślałam nad karą i doszłam do wniosku, że skoro nie
potraficie się szanować, oraz ze sobą współpracować, to od dzisiejszej północy,
przez dwa pełne dni, będziecie nierozłączni. Zaklęcie przestanie działać po
czterdziestu ośmiu godzinach. Śniadanie i obiad będziecie jadać przy stole
Gryffindoru, a kolację - Slytherinu. Lekcje, na które uczęszczacie osobno,
spędzicie w gronie Ślizgonów. Są to tylko dwa dni, lecz jeżeli nie zauważę
poprawy w waszym zachowaniu, przedłużę szlaban do tygodnia. Życzę dobrej nocy.
Uczniowie
nie dostali nawet szansy na protest, gdyż natychmiastowo zostali wyrzuceni z
gabinetu. Przez chwilę stali w osłupieniu, wpatrując się w zamknięte drzwi.
-
Stara wiedźma. – syknął Malfoy i spojrzał na Hermionę. – Dzięki, Granger. Nie
mam nic lepszego do roboty, tylko spędzić dwa bite dni ze szlamą.
-
O co ci chodzi, Malfoy?! Gdybyś nie zaczynał, nie byłoby nas tutaj! Zresztą
uwierz mi, ja również nie mam ochoty spędzać w twoim towarzystwie ani sekundy
cennego życia.
-
Gdybym JA nie zaczynał?! – spojrzał na nią z niedowierzaniem. - To TY jesteś
niezrównoważona psychicznie i rzucasz się z pięściami, bo nie potrafisz przyjąć
prawdy do siebie. Przecież wiesz, że jesteś szlamą.
TRZASK.
Hermiona ponownie tego dnia wymierzyła chłopakowi policzek i pobiegła przed
siebie, zanim ten zdążył zareagować. Zwolniła dopiero na drugim piętrze i
zaczęła obrzucać go w myślach najgorszymi klątwami.
Co za kretyn! Dlaczego pozwoliłam się
sprowokować takiej szumowinie jak Malfoy?! Hermiono, musisz być silna! Przecież
ten dupek nie ma racji! Potrafisz zapanować nad własnymi emocjami! To Malfoy!
TYLKO Malfoy! On wręcz pragnie, by cię zezłościć! Nie daj się!
- JESTEŚ
DUPKIEM, MALFOY! – krzyknęła, a jej głos odbił się echem po korytarzu.
- Głośniej, Granger, bo jeszcze druga
część zamku nie słyszała. – odezwał się irytujący głos za jej plecami.
Hermiona odwróciła się szybko na pięcie,
odkrywając z zaskoczeniem, że ma przed sobą obiekt swoich złości i wszelkich
irytacji. Nie miała pojęcia w jaki sposób znalazł się tutaj w tak krótkim
czasie, ale w tej chwili nie to było jej największym zmartwieniem.
- Czego ode mnie chcesz, Malfoy? Zemsty?
Proszę bardzo. – powiedziała twardo, patrząc mu wyzywająco w oczy i
przybierając bojową pozycję.
Ślizgon na widok jej miny miał ochotę się
roześmiać, ale uniósł tylko brew w geście rozbawienia, uśmiechając się przy tym
irytująco.
- Kusząca propozycja, ale odpuszczę na
razie. - w oczach dziewczyny zabłysło zaskoczenie. Malfoy i rezygnacja z
zemsty? – Nie myśl jednak sobie, że ci się upiekło. Na mnie się nie podnosi
ręki, Granger. A szczególnie nie pozwolę, aby to robił ktoś taki jak ty.
Pożałujesz jeżeli znowu się odważysz.
- A więc dlaczego przyszedłeś tutaj za
mną? – warknęła, ignorując jego groźbę.
- Dlatego, że już późno, a przecież nie chcemy żeby coś
ci się STAŁO, prawda? To byłaby niesamowicie wielka strata gdyby ktoś cię
zaatakował.
Hermiona zamrugała kilka razy z niedowierzaniem.
Wiedziała, że Malfoy z niej kpi, ale z jego ust brzmiało to co najmniej
przerażająco. Odchrząknęła z zaczerwienionymi policzkami, gdy blondyn ponownie
uśmiechnął się w irytujący sposób.
- Tak, bo na pewno byś się zasmucił z
tego powodu. – burknęła i odwróciła się do niego plecami, ruszając do Pokoju
Wspólnego. Próbowała zignorować uczucie przewracającego się nieprzyjemnie
żołądka, wmawiając sobie, że to na pewno nie z powodu tego kretyna.
Weszła do sypialni nawet nie odwracając
się za siebie i trzasnęła ze złością drzwiami, kierując się w stronę łóżka.
Miała ogromną chęć wyżycia się na czymś, a poduszki wydawały się najbardziej
kuszącą opcją. Wyciągnęła po jedną z nich dłoń, ale w tym samym czasie poczuła
szarpnięcie w okolicach brzucha, a już po chwili leciała przez cały pokój,
uderzając z łoskotem w zamknięte drzwi. Z drugiej strony również ktoś musiał w
nie uderzyć, bo usłyszała cichy jęk.
- Ałł... mój nos... Co to było na
Merlina?! – krzyknął równie zaskoczony co ona Malfoy. - Moja twarz! Coś się
stało z moją twarzą! Nie, nie, nie! To nie może być prawda! Granger, otwieraj!
Moja drogocenna twarzyczka! - szarpnął za klamkę, próbując się dostać do
dormitorium.
Gryfonka wstała z posadzki, rozcierając
obolałe od uderzenia miejsca i otworzyła drzwi ze swojej strony. Gdy pojawiła
się w nich nienaturalnie czerwona twarz Malfoya z delikatnie opuchniętym nosem,
wybuchła śmiechem prosto na niego.
- Uwierz mi, Malfoy. To uderzenie ją
tylko naprawiło.
Draco posłał jej mordercze spojrzenie,
ale szarpnął się i podszedł do lustra, ciągnąc ją za sobą.
- Zabawne, Granger. – warknął, oglądając
się z każdej strony.
- Ze skromności nie zaprzeczę. – wyszczerzyła
się.
Może jej się tylko zdawało, ale w
odbiciu zauważyła, że chłopak również delikatnie się uśmiechnął. Trwało to
tylko zaledwie parę sekund, jakby się zorientował co robi. Odchrząknął speszony
i spojrzał na zegarek, byle tylko nie patrzeć na nią.
- Chyba nasz szlaban się zaczął.
- Co takiego?! Już?! Przecież... A
kąpiel?! - Gryfonka z przerażeniem wpatrywała się w Ślizgona, który zapiał z
uciechy.
- Ha! A nie mówiłem, że wylądujemy razem
we wspólnej kąpieli? –uśmiechnął się kpiąco.
- A czy ja nie mówiłam, że gdybyś to nie
ty mówił, to pomyślałabym, że bardzo tego chcesz? – warknęła w odpowiedzi. –
Śnij dalej, fretko. Wezmę tylko strój kąpielowy. Chcę mieć to już za sobą, ale
nie myśl sobie, że mi się ten pomysł uśmiecha.
- Uwierz mi, że ja niczego bardziej nie
pragnę. – odpowiedział ironicznie.
To będą długie dwa dni... – westchnęła zrezygnowana i pociągnęła za sobą Ślizgona,
kierując się w stronę łazienki. Bała się, naprawdę się bała, że przed nią stoi
najcięższe wyzwanie w całym jej prawie osiemnastoletnim życiu.
A żebyś wiedziała moja droga,że ktoś to czyta :P
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz i czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuń