Lekcje tego dnia mijały uczniom
Hogwartu bardzo wolno i melancholijnie. Nie robili nic szczególnego, dlatego
przez umysł Dracona przelatywały tylko myśli, jak się z nich urwać. Złapał się
na tym, że przygląda się od pewnego czasu Granger, która postawiła sobie najwyraźniej
za punkt honoru na niego nie patrzeć. Ani razu od początku dzisiejszych lekcji
nie zerknęła w jego stronę. Nie żeby mu to przeszkadzało, w końcu i tak nadal
jest na nią zły. Minęło już od ich kłótni parę dni, lecz ona ciągle wydawała
się przybita i z poczuciem winy. Prawdopodobnie Potter był ślepy, że nie zauważał
fałszywego uśmiechu na jej ustach. Nawet on wiedział, że to nie jest jej
szczery uśmiech. Gdy jest naprawdę wesoła, to w jej czekoladowych oczach
błyszczą iskierki radości, jej oczy śmieją się razem z ustami. Ma w sobie wtedy
coś takiego zadziornego i hipnotyzującego.
Znowu
to robisz, Malfoy. Myślisz o niej. Przestań!
I właśnie wtedy, gdy ponownie krzyczał
na siebie w myślach, ona na niego spojrzała. Na krótką, magiczną chwilę ich
spojrzenia się ze sobą skrzyżowały. Stopiły w jedno. Poczuł jak zamiera, nie
potrafi się odwrócić, zapomina, że jest na nią zły. Wydawałoby się to
wiecznością, która w rzeczywistości jest tylko marną sekundą. Wtedy każde z
nich odwróciło szybko speszony wzrok postanawiając już więcej tego nie zrobić.
Draco zdążył zauważyć również, że
Hermiona od tych paru dni rzadko pokazuje się w ich Pokoju Wspólnym.
Prawdopodobnie nawet nie sypia w swojej sypialni. W sumie to teraz widywał ją
tylko na wspólnych patrolach, na których i tak trwała grobowa cisza, na
zajęciach, gdzie tylko od czasu do czasu na siebie spojrzeli, oraz na posiłkach
na których traktowali się jak powietrze. Chociaż nie do końca, bo przecież
powietrze jest nam potrzebne do życia. Oni po prostu traktowali siebie, jakby
nie istnieli.
Zdał sobie sprawę, że to z jego powodu.
Postanowiła go po prostu unikać, bo tak było łatwiej. Nie chciała go widzieć po
tym, jak ją potraktował ostatnio. Był wściekły, nie panował nad sobą. Czy
żałował? Na początku nie, ale teraz z każdą chwilą zaczynało pożerać go
poczucie winy. To dla niego nowość. Nigdy by nie pomyślał, że będzie się czuć
źle z tego powodu. Czy czułby się tak gdyby to nie chodziło o Granger?
Prawdopodobnie nie. Ta dziewczyna wpływała na niego zupełnie inaczej niż inni.
W porządku. Może i był winny, ale nie zamierzał jej błagać o powrót. Tak nisko
nie upadł.
Trzeciego dnia po ich kłótni, Hermiona
podeszła do niego z dumnie uniesioną głową i obojętną miną. Zawahała
się, gdy na niego spojrzała, lecz już po chwili odezwała się tak chłodno, że na
jego ramionach pojawiły się ciarki. Takie zimno do niej nie pasowało.
-Spokojnie,
zanim zaczniesz mnie obrażać, to wiedz, że chodzi mi wyłącznie o sprawy
prefektów. Już za dwa tygodnie wypada ta impreza, więc powinniśmy wszystko
ustalić i zacząć przygotowania.
-W porządku.
–odpowiedział oschle. Nie spodziewał się, że do niego podejdzie. Bardziej
obstawiał, że zobaczy pod drzwiami oficjalny list.
-Zastanawiałam
się czy nie zrobić tego tak. –wręczyła chłopakowi listę. -Jak ci się coś nie
podoba to zmień i zaproponuj swój pomysł. Jak już wszystko uzgodnimy, to
ustalimy co kto powinien zrobić. –nie powiedziawszy nic więcej odwróciła się na
pięcie i odeszła zostawiając go samego.
Popatrzył
tęsknie za jej oddalającą się sylwetką. Nie chciał przyznać tego nawet przed
samym sobą, ale brakowało mu jej. Codziennego przekomarzania się, pojedynczych
kłótni i żartów. Tęsknił za jej wesołym uśmiechem, błyszczącym czekoladowymi
oczami, słodkim zapachem. Brakowało mu też jej wyzwisk, wiecznych krzyków i
złości. Nawet brak jej obecności w Pokoju Wspólnym, gdzie przesiadywała przed
kominkiem czytając książki dawał się we znaki. Skrzywił się na te myśli. Nie
pasowały do niego. Nie powinien tak myśleć. Nie mógł. Miał jej nienawidzić,
sprawić tak, aby było jak wcześniej. Ale już nie potrafił. Minęły niecałe dwa
miesiące odkąd mieszkali razem, a on już przyzwyczaił się do niej. Granger była
zupełnie inna niż wszystkie inne dziewczyny. Nie wskakiwała do jego łóżka,
wyzywała się z nim, obrażała go i potrafiła nawet mu przyłożyć. Czasem nawet
nie starała się być miła. Mimo wszystko była dobra. Łagodna, mądra, zabawna,
urocza. Miała swoje zasady. Czy to właśnie go do niej ciągnęło? To sprawiło, że
zaczął zapominać o swoich zasadach? Próbował sobie wmawiać, że żaden pocałunek
nic nie znaczył, lecz przecież dobrze wiedział co wtedy czuł. To było coś
niesamowitego. Jednak Hermiona Granger była dla niego zakazana.
Potrząsnął szybko głową, próbując wybić
sobie z głowy te cholernie zatruwające myśli. Westchnął głęboko i popatrzył na
listę ze zmarszczonymi brwiami.
Tego wieczora w każdym z czterech Pokoi
Wspólnych w Hogwarcie wywieszone zostało ogłoszenie, przyprawiające większości
uczniów uśmiechy:
IMPREZA HALLOWEENOWA
Serdecznie zapraszamy, na
dyskotekę z okazji Nocy Duchów.
Zaproszeni zostają uczniowie od
czwartej klasy wzwyż. Obowiązują kostiumy (najlepiej straszne) oraz maski.
Dozwolone jest, aby uczniowie z
wyższych klas zaprosili uczniów z młodszych roczników.
Wydarzenie odbędzie się w
Wielkiej Sali, w dniu, 31.10.15r o godzinie.
21.00.
Prosimy, aby listy z obecnością
zostały dostarczone do końca tygodnia,
Hermionie Granger z Gryffindoru.
Organizatorzy :
Hermiona Granger oraz Dracon Malfoy, Prefekci Naczelni
Każdy, włączając w to nawet
nauczycieli, był zaciekawiony jak wypadnie owa impreza, którą muszą
zorganizować najbardziej znienawidzeni przez siebie uczniowie. Z reguły było
wiadome, że nie pałają do siebie sympatią, więc wspólne przygotowania stały pod
znakiem zapytania. W całym Hogwarcie panowało jednak ogólne podniecenie.
Dziewczyny podskakiwały z radości, planując kupno sukienek i kostiumów;
wyobrażając sobie coraz straszniejsze makijaże, maski i wszystko co będzie
potrzebne do ich wizualnego wyglądu. Męska część szkoły miała w swoich umysłach
głównie plany takie jak przeszmuglowanie alkoholu, bo żadne z prefektów nie
chciało im udzielić informacji czy jakiś będzie się znajdował na sali podczas
imprezy. Nauczyciele za to byli poddenerwowani dlatego, że uczniowie przestali
interesować się wykładanymi przez nich przedmiotami szkolnymi, a w ich głowach
znajdowały się tylko kolorowe stroje dyskotekowe.
-Przykro mi, ale macie jeszcze prawie dwa
tygodnie do tej imprezy. SKUPCIE SIĘ! –krzyczała na czwarto rocznych profesor
McGonagall. -Jeżeli nie uspokoicie się to wszyscy dostaniecie esej na 10 stóp
długości i odwołam tą całą dyskotekę!
Uczniowie widząc furię w oczach
profesorki, postanowili chociaż udawać, że wiedzą o czym dana lekcja przebiega.
Na innych przedmiotach było podobnie. Uczniów ogarnęła gorączka imprezy, która
miała nadejść dopiero za całe dwa tygodnie! Ale cóż, od balu bożonarodzeniowego
w Hogwarcie takie uroczystości nie miały miejsca.
~~*~~
Na najbliższej przerwie Hermionę
dopadły koleżanki z Gryffindoru błagające o szczegóły wydarzenia oraz z prośbą
o wyjście w weekend na zakupy. Szczerze to miała nadzieję, że zapomniały o
niej. Nie miała ochoty na żadne zakupy. Gdyby nie fakt, że musi być na tej
imprezie to, to wydarzenie także by sobie odpuściła.
-Dobra dziewczyny, idziemy w sobotę poszaleć.
–odpowiedziała niezbyt chętnie i bez entuzjazmu.
Po głośnych piskach uciechy i
podziękowaniach koleżanek ,wzięła za rękę Ginny i szybko oddaliły się ze
śmiechem na błonia. Hermiona opadła na ławkę zmęczona i zniechęcona. Czy w tym
roku nie mogło być jak zawsze? Kolacja ze strasznym wystrojem? Od kiedy to
McGonagall była taka chętna do imprez? Przecież po ostatnim balu nazwała ich
„skaczącymi małpami”!
-Pomożesz mi coś wybrać, prawda?
–zapytała błagalnie patrząc na Ginny. Nawet nie miała na siebie pomysłu.
-Kochana, dobrze wiesz, że możesz na
mnie liczyć. Jestem modową ekspertką!
–odpowiedziała „skromnie” przyjaciółce mrugając do niej żartobliwie. Jakby nie
patrzeć to Ginny była na pewno bardziej w tym wszystkim obeznana. Zawsze miała
jakiś pomysł, wizję, lubiła eksperymentować z modą. Lecz Hermiona miała właśnie
na odwrót. Wolała chodzić ubrana w luźne sweterki i skromne spódniczki. Nie czuła
potrzeby wyróżniania się lub strojenia. W każdym razie na imprezie musi
wyglądać ładnie, a Ginny jej na pewno doradzi.
-A masz już partnera? –zaciekawiła się
brązowooka przypatrując się rudej przyjaciółce. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy
Ginny zaczęła się soczyście rumienić. Chyba domyślała się kim może być owy
partner.
-Tak. –odpowiedziała i uśmiechnęła się
krzywo. Niemożliwe! Ginny Weasley zrobiła się strasznie skryta! A gdzie się
podziała jej wiecznie otwarta, rozentuzjazmowana buzia?
-Kogo?
-Dowiesz się na imprezie. To
niespodzianka. –uśmiechnęła się
nieśmiało. Nieśmiały uśmiech totalnie do niej nie pasował.
-Zazdroszczę ci. Przynajmniej możesz
iść z kim chcesz. Ja niestety mam narzuconego partnera. Może to i dobrze, bo
pewnie nie miałabym z kim iść. – westchnęła Hermiona.
Ginny spojrzała na nią groźnie i z
niedowierzaniem.
-Ty chyba nie masz pojęcia jaka ładna
jesteś i ilu chłopakom się podobasz. Ale spokojnie! Malfoy padnie jak cię
zobaczy!
-Nie gadaj głupot. On tylko pada na
swój widok. Bo kto jest najważniejszy dla Dracona Malfoya? Dracon Malfoy!
Ruda parsknęła śmiechem i spojrzała na
przyjaciółkę rozbawiona.
-Masz rację, a najgorszą katastrofą jest
brak żelu do włosów i zgubione lusterko.
Hermiona zawtórowała jej śmiechem. Już
tak dawno się nie uśmiechała. Niestety, nic nie może wiecznie trwać. W tym
momencie chciałaby zostać z Ginny i po prostu jak gdyby nigdy nic odpoczywać i
wspólnie plotkować na błoniach, ale popołudniowe lekcje na nią czekały.
-Słuchaj, muszę lecieć. Zaraz
rozpoczynamy eliksiry. Zobaczymy się później?
-Pewnie. –Najmłodsza z rodziny
Weasleyów ucałowała ją w policzek i patrzyła za nią, póki nie zniknęła za
rogiem korytarza.
~~*~~
Nadszedł piątek, więc lekcje trwały
bardzo krótko. Dla niektórych nawet ulga rozpoczęcia weekendu nie przynosiła
zbytniej radości. Hermiona siedziała z długą listą rzeczy jakie musiała jeszcze
przygotować. Muzyka, wystrój, jedzenie, napoje; wszystko było na jej głowie, bo
oczywiście Wielki Pan Malfoy w niczym jej nie pomoże. Jak zawsze! Brudną robotę
odwalić musi ona, a inni się będą bawić!
Miała już dość fochów jej tlenionego,
wkurzającego współlokatora. Przeprosiła go, czego jeszcze od niej wymaga? Może, że
będzie się płaszczyła i błagała, aby jej wybaczył? Całowała po stopach? W
życiu! Nic jej nie obchodzi, jeżeli do końca życia się do niej nie odezwie! Nie
zależy jej na jego obecności. Prędzej czy później i tak by się pokłócili. Jak
zwykle.
Jeszcze do tego wszystkiego, jakby
miała mało obowiązków, obiecała Harry’emu, że zastanowi się nad horkruksami. Jednak
nie ruszyła z nimi do przodu. Cały czas stali w miejscu i zastanawiali się czym
mogą być i gdzie się znajdować. Większość wieczorów więc spędzała w bibliotece
szukając informacji o relikwiach założycieli Hogwartu. Bezskutecznie. Jak na
złość wszystkie tajemniczo zniknęły, a wraz z nimi wszelakie ślady ich
istnienia.
Podsumowując: ostatni tydzień, odkąd
pokłóciła się z Malfoyem był bardzo ciężki. Wiedziała, że ten rok nie zapowiada
się łatwo, ale miała nadzieję, że nie będzie AŻ TAK ciężko. Z jednej strony
wszystkie te zajęcia odrywały ją od świata realnego, pozwalając zapomnieć o tym
dupku. Denerwował ją i męczył nawet, gdy ze sobą nie rozmawiali. To wszystko
było nienormalne. Chciała o nim zapomnieć, teraz był do tego najlepszy czas, a
on i tak uparcie powracał w jej myśli z tym swoim cholernie beznadziejnym i
wkurzającym drwiącym uśmiechem!
*
Pewnego wieczora siedziała tak jak
miała w zwyczaju w bibliotece, ucząc się. Była w trakcie pisania wypracowania
na numerologię, gdy coś zaczęło ją rozpraszać. Na początku nie zwracała na to
uwagi. Zmarszczyła brwi i spróbowała zignorować hałasy. Jednak po chwili
zirytowana podniosła głowę i gwałtownie wstała idąc za regał, skąd wydobywały się
roześmiane głosy. Chciała uspokoić uczniów, to w końcu biblioteka! Ludzie się
uczą, czytają! Gdy skręciła tam z zamiarem rozpoczęcia wykładu na temat
zachowania w bibliotece, stanęła jak wryta. Uczniami, którzy byli bardzo
rozbawieni, głośno się śmiejąc okazali się być Ginny i Blaise. Ruda szczerzyła się do
mulata, chyba zapominając gdzie dokładnie się znajdują. Hermiona pokręciła z
rozbawieniem głową i uniosła brew, zachodząc ich od tyłu.
-Cześć. Przeszkadzam? –miała ochotę wybuchnąć
śmiechem, gdy zobaczyła ich przestraszone miny. Odskoczyli od siebie
gwałtownie, patrząc na nią z lekkim niepokojem.
-O
cześć, Hermiono. –Ginny lekko się zarumieniła i speszyła. –Nie, nie
przeszkadzasz.
-Hej, piękna. –wyszczerzył się do niej
szelmowsko Zabini. –Właśnie miałem iść. Szukałem.. szukałem tylko czegoś.
Fajnie było pogadać, Ginny. Miłego dnia, dziewczyny.
Posłał im jeszcze radosny, szczery
uśmiech i się ulotnił, a one zostały we dwie. Hermiona poczuła między nimi
lekko spiętą atmosferę. Z kpiącym uśmiechem spojrzała na wyraźnie skrępowaną
przyjaciółkę. Ginny wyginała na wszystkie strony palce, a jej wzrok błądził po
podłodze.
-Co to było? –zapytała Hermiona.
-Ale co? –Ruda udawała zaskoczoną.
-No wiesz, właśnie ktoś przeszkadzał mi
w nauce i chciałam iść zrobić temu komuś wykład o przeszkadzaniu w
bibliotece, a tu nagle wpadam na ciebie i Zabiniego. Czyżby się coś kroiło?
–zapytała zakładając ręce na piersi i czekając na wyjaśnienia.
Ginny zrobiła przepraszającą minę.
-Przepraszam, że ci przeszkodziliśmy.
To nie było specjalnie. My po prostu… spotkaliśmy się przypadkowo. Potrzebował
jakiejś książki, czy coś… Chciał się chyba pouczyć… -zaśmiała się nerwowo, a
Hermiona spojrzała na nią niedowierzająco.
-Zabini? Pouczyć? Nie rozśmieszaj mnie!
–stwierdziła drwiąco. –To prawie tak jakbyś powiedziała, że Ronald nie lubi
jeść, a Harry jest najlepszym uczniem w szkole.
Ginny uśmiechnęła się krzywo z mocno
zaróżowionymi policzkami. To nie był codzienny widok. Widząc na sobie
zaciekawione spojrzenia Hermiony postanowiła szybko zmienić temat.
-To jak, jutro zakupy?
Starsza Gryfonka przewróciła teatralnie
oczami, ale odpuściła przyjaciółce. Skoro nie chce mówić to nie. Ona i tak wie
swoje. Prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
-Niestety tak. –westchnęła. -Masz
jakiś pomysł na kreację?
-Mam, ale to nie jest nic pewnego. Może
zmienię zdanie, a ty? Wymyśliłaś coś?
-Chyba tak. Słuchaj… -Hermiona
opowiedziała rudej o swoim pomyśle na przebranie. Widząc po minie przyjaciółki,
która od razu się rozjaśniła to wcale nie był taki zły pomysł. Ginny jakby
odzyskała swój wigor, od razu zaczęła podchwytywać i ubarwiać jej pomysły.
-Świetne! Umaluję cię! Mam już nawet
pomysł jak! Będziesz tam królową!
Hermiona roześmiała się perliście,
łapiąc ją za ramiona.
-Ginny, nie ekscytuj się tak. Ja po
prostu nie chcę wyglądać źle.
-Dla Malfoya? –oczy rudej zabłysły z
ciekawości. Nie zabrakło też wrednego uśmiechu. Hermiona się lekko zirytowała.
-Nie, nie dla niego. Nie obchodzi mnie
co ten człowiek sobie o mnie pomyśli. Wcale nie chciałam z nim iść, jestem do
tego zmuszona. Chcę to zrobić dla siebie. –powiedziała trochę za chłodno. Ginny
spojrzała na nią z wyrzutem.
-W porządku, przepraszam. Nie złość się
na mnie.
Hermiona westchnęła. Znowu ją lekko
poniosło. Nie mogła teraz się wyżywać na każdym, kto wspomniał o Malfoyu.
Spojrzała przepraszająco na Weasleyównę.
-Nie szkodzi. To ja przepraszam. Gdy o
nim słyszę, to robię się nerwowa.
-Okej. Nic się nie stało. –Ginny
wzruszyła ramionami. –A co ty w ogóle robiłaś w bibliotece?
Hermiona ponownie się roześmiała i
spojrzała na nią tak, jakby widziała po raz pierwszy.
-Nie znasz mnie, czy jak? Jestem
Hermiona Granger, zapomniałaś? Biblioteka to mój drugi dom.
-No tak, faktycznie. Jak mogłam
zapomnieć?! –Ginny udała, że uderza się niedowierzająco w czoło.
-Także odpowiadając na twoje
niedorzeczne pytanie, to uczyłam się. Zamierzałam także pogrzebać w książkach
historycznych. Wiesz, obiecałam pomóc Harry’emu. –spojrzała na nią znacząco, na
co Ginny pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Jasne. Sprawy waszej Złotej Trójki.
Jeżeli nie masz nic przeciwko to się do ciebie przyłączę. Też chciałam się
pouczyć.
-Pewnie. Skoro ty i Blaise już nie
macie zamiaru mi przeszkadzać… -uśmiechnęła się zadziornie, za co dostała od
przyjaciółki kuksańca. Naprawdę kochała zawstydzać Ginny Weasley.
~~*~~
Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego
przed ciszą nocną. Przechodząc przez ukryte przejście, z niezadowoleniem
odkryła, że na kanapie, wraz z whisky w ręku siedzi Malfoy. Wydawał się dość
nieobecny i zamyślony, gdyż jego oczy śledziły ruch ognia w kominku. Nie miała
wyboru jak wziąć głęboki oddech i przejść obok niego. Przeszła z głową zadartą
ku górze i nie zaszczycając go spojrzeniem weszła do swojego dormitorium.
Oparła się plecami o drzwi i odetchnęła głośno. Zachowywała się dziecinnie i
głupio.
Nawet
nie zwrócił na mnie uwagi...
Po chwili ponownie wyszła z sypialni,
zamierzając pójść do łazienki. Również miała zamiar go ignorować. Skoro on
zachowywał się jak dupek, to ona także nie odpuści. W tym samym momencie, gdy
otwierała drzwi, przejście do Pokoju Wspólnego się otworzyło i wkroczył przez
nie Blaise Zabini.
-Ooo, znowu się widzimy. –zaśmiała się
perliście na jego widok.
-Ciebie zawsze miło widzieć, pani
Prefekt. –uśmiechnął się do niej szeroko.
-Ach, jak zawsze uroczy. –powiedziała zalotnie
i mrugnęła do niego zanim weszła do łazienki.
Draco spojrzał na przyjaciela z
uniesionymi brwiami, lecz ten wzruszył tylko ramionami nalewając sobie drinka.
*
Po półgodzinie wyszła z łazienki ubrana
tylko w krótki, sięgający ledwie za pośladki, puchaty szlafroczek, odsłaniający
jej nieokryte nogi, oraz w ręczniku na głowie. Przeszła obojętnie obok
pochłaniających ją wzrokiem chłopaków, gdy zatrzymał ją głos Zabiniego.
Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła w jego stronę z szerokim uśmiechem.
-Herm, a może drinka? –zaproponował,
lustrując wzrokiem jej nogi.
-Chętnie, Blaise. –usiadła na oparciu
fotela, na którym siedział Zabini. Położyła mu rękę na ramieniu i szeroko się
uśmiechnęła, gdy podał jej szklankę z bursztynowym napojem. Szybko upiła z niej
łyczek próbując się nie skrzywić. Nie mogła dać Malfoyowi tej satysfakcji.
Dobrze wiedziała, że taksuje ją spojrzeniem szarych oczu.
To prawda. Draco lustrował jej ciało
wzrokiem. Wyglądała bardzo seksownie i apetycznie. Kusiła go. Uśmiechała się
swoim jednym z piękniejszych uśmiechów. Tylko nie był przeznaczony dla niego. Kierowała go do
Zabiniego. Poczuł jak coś zaczyna się w nim gotować. Zacisnął palce
mocno na szklance, próbując zachować się swobodnie. Ta dziewczyna działała mu
na nerwy.
-Dobra, nie przeszkadzam wam. Nie
wszyscy lubią mieć w towarzystwie SZLAMĘ. Dobranoc, Diabełku. –pocałowała zaskoczonego
chłopaka w policzek i odwróciła się, nawet na Dracona nie zerknąwszy.
-Nie przeszkadzasz. –wymamrotał,
posyłając jej pełne szoku spojrzenie.
-Tobie może i nie, ale uwierz mi.
Niektórzy sobie nie życzą mojej obecności.
Weszła do pokoju ledwie stojąc na
nogach. Była z siebie szalenie zadowolona. Widziała jego spojrzenie, jego minę
na jej widok. Rzuciła się na łóżko i jak mała dziewczynka pisnęła w poduszkę.
Dlaczego to wszystko zrobiła? Nie, nie dla zazdrości. Nie było przecież powodu,
aby Malfoy był o nią zazdrosny. Chciała mu pokazać, że nie interesuje jej to,
że się do niej nie odzywa, ignoruje ją, bo ona potrafi zrobić to samo. Chciała
mu pokazać, że jest silna, oraz pomimo swojej opinii grzecznej uczennicy
potrafi prowokować. Nie wiedziała jednak, że pod spojrzeniem Dracona znajdowało
się dużo więcej.
*
-Co ty odwalasz, Zabini?! –warknął
rozeźlony.
-Ale o co ci chodzi? –Blaise spojrzał
na niego niewinnie.
-Kręcisz ze SZLAMĄ?
-Mógłbyś tak na nią nie mówić? To, że
ty nadal używasz takich słów, choć podobno miałeś przestać, to nie znaczy, że
ja je używam i toleruję. A co do twojego pytania… Nie, nie kręcę z Hermioną.
Traktuje ją jako bardzo dobrą koleżankę.
-Jasne. –prychnął blondyn. –Wygląda na
to, że jest tobą zainteresowana.
-Tak uważasz? –zaciekawił się Blaise. –Skoro
tak, to myślę, że powinienem zacząć do niej podbijać. Ładna, mądra, seksowna… -wymieniał
brunet, czekając na reakcję przyjaciela. Z satysfakcją odkrył, że była
dokładnie taka jakiej się spodziewał. Blondyn rzucił się na niego i przyłożył
pięścią w twarz, a następnie przyłożył różdżkę do jego gardła i syknął:
-Tylko ją tknij, to..
-To co? Przecież to szlama, więc nie
wiem o co ci chodzi. –odepchnął Malfoya, wstał, otrzepał się i wyszedł
posyłając mu pełne pogardy, kpiące uśmiechy.
Draco potrzebował chwili. Przejechał
ręką po twarzy, próbując się uspokoić. Nie powinien uderzać Zabiniego, choć bez
wątpienia jego przyjaciel się tego spodziewał. Wiedział jak zareaguje, gdy o
niej wspomni. Sprowokował go, aby upewnić się w swoich racjach. Blaise nie był
taki głupi, dobrze go znał, więc wiedział, że coś się dzieje. W końcu podniósł
się z fotela i również ruszył do swojego dormitorium, uprzednio atakując
pięścią ścianę.
~~*~~
Następnego dnia, odbyło się wymarzone
wyjście (prawie) wszystkich uczniów do Hogsmeade. Szczególnie dla dziewczyn.
Przed bramą Hogwartu gromadziły się coraz większe grupki płci pięknej oraz w
mniejszej ilości tej brzydszej.
Również grupka stworzona z czterech
Gryfonek i jednej Krukonki spotkała się właśnie w zatłoczonym przedsionku
Wielkiej Sali. Luna Lovegood, Parvati Patil, Lavender Brown, Ginny Weasley oraz
Hermiona Granger właśnie miały wyruszać, gdy podbiegł do nich zdyszany Blaise
Zabini. Przywitał się grzecznie z wszystkimi dziewczynami posyłając im uprzejmy
uśmiech, mrugnął do Ginny, a następnie zwrócił się do starszej z Gryfonek:
-Hermiona, mogę na słówko?
-Jasne, Blaise. –odeszła zaskoczona
kawałek za Ślizgonem tak, by nikt ich nie podsłuchał. Zabini rozejrzał się
jeszcze wokoło, jakby czegoś wypatrywał. W końcu na jego ustach pojawił się
kpiący uśmiech.
-O co chodzi? –zapytała łagodnie
brązowowłosa.
-Chodzi o Draco. –zaczął, na co ta
westchnęła z irytacją i skrzyżowała ramiona na piersiach. -Cały czas jesteście
na siebie cięci?
-Jak zauważyłeś wczoraj w nocy, to tak.
-Malfoy mówił mi co się stało. Chodzi o
to, że weszłaś..
-Tak, wiem. Ale naprawdę nie zrobiłam
tego specjalnie. Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale mnie nie słuchał.
-Wiesz jaki on jest. On..
-Przeprosiłam go, Blaise! Nie będę się
za nim uganiać, żeby Wielki Pan i Władca Wszystkiego i Wszystkich Malfoy mi
wybaczył! A zresztą nie bardzo mnie to obchodzi. Nie wiem dlaczego właściwie
chcesz ze mną o nim rozmawiać.
-Nie oczekuję od ciebie żebyś się za
nim uganiała. Chociaż szczerze, to cieszyłbym się, gdybyście się pogodzili. Od
tego czasu jest strasznie wkurzony przez to wszystko. Trochę mnie już denerwuje
to, że zachowujecie się jak dzieci. Widzę co się dzieje. Naskakujcie na siebie,
choć nie otwarcie i rzucacie sobie mordercze spojrzenia, gdy tylko się na
siebie spojrzycie. I dobrze wiem co wczoraj chciałaś zrobić. Po prostu robiłaś mu na złość! -stwierdził, na co na policzkach Hermiony zakwitły rumieńce.
-Przykro mi, Zabini. Nie mam zamiaru
płaszczyć się przed Malfoyem. Kiedyś w ogóle ze sobą nie gadaliśmy i żył. Ty
żyłeś, ja żyłam. Cały Hogwart żył! Teraz po prostu wszystko wróciło do normy.
-Ale teraz się wszystko zmieniło, Hermiono.
–powiedział błagalnie. –Nie widzisz tego? Przecież wiesz, że Malfoy się
zmienił.
-Jeżeli ciągłe nazywanie mnie szlamą
nazywasz zmianą to nie, wcale się nie zmienił. –rzekła twardo. W głębi siebie
wiedziała, że Ślizgon ma rację. Draco nie był już taki sam, choć czasami bardzo
pragnął pokazać, że to nie prawda. -Tobie też zostało narzucone małżeństwo?
–zapytała z ciekawością.
-Nie. Moja rodzina jest inna niż
Malfoya. Jego rodzice żyją na zupełnie innych zasadach, są bardziej
staroświeccy od mojej matki. A co ty w ogóle myślisz o tym wszystkim? Widziałaś
to, co działo się w jego życiu, więc na pewno masz jakieś zdanie o tym.
-Nie mnie to oceniać. Miał ciężko. Jego
życie było okrutne. Jak.. jak można być takim potworem dla swojej rodziny? –zapytała
cicho, a jej oczy zaszkliły się.
-Ej, chodź tu. –przyciągnął ją do
siebie i przytulił, głaszcząc delikatnie po włosach. –Skoro wiesz jak było u
niego, to domyślasz się skąd ta kamienna maska. Nie patrz na niego w ten
sposób. Spróbuj go zrozumieć.
Hermiona pokiwała delikatnie głową, gdy
poczuła bolesny uścisk na swoim ramieniu. Odsunęła się od Ślizgona i skrzywiła
lekko. Obok nich stał Malfoy. Nie był zadowolony. Jego oczy błyszczały zabójczą
furią.
-Przeszkadzam? –zapytał chłodno.
-Nie. Właśnie kończyliśmy –odrzekł
szeroko uśmiechnięty Zabini.
I
o to chodziło. -pomyślał z satysfakcją widząc wściekłość przyjaciela.
-Idziemy, Zabini. Musimy pogadać.
–pociągnął bruneta za sobą, nawet nie zaszczycając Hermiony spojrzeniem.
-Do zobaczenia, Herm! –krzyknął Diabeł
i wysłał jej buziaka w powietrzu. Wiedział, że dolewa oliwy do ognia, ale
właśnie to planował zrobić. Hermiona spojrzała zdezorientowana za Ślizgonami.
Gdy odwróciła się do dziewczyn, zobaczyła, że wszyscy na nią patrzą. Podchodząc
do koleżanek, słyszała na około szepty.
-Granger
i Zabini?
No tak, Ślizgon z Gryfonką. Typowe. To
powodowało tylko i wyłącznie soczyste plotki, przez następne tygodnie. Jeszcze
niedługo, a powstaną historie o trójkąciku miłosnym jej z dwójką
najprzystojniejszych Ślizgonów w szkole. Westchnęła z bezsilności.
-Czego chciał od ciebie Zabini?
–zapytała podejrzliwie, z błyskiem w oku Lavender. Oczywiście. Największa
plotkara szkolna potrzebowała kilku nowiusieńkich plotek do rozgłoszenia w
towarzystwie, prosto ze źródła.
-Pogadać. –odpowiedziała wymijająco Hermiona.
-Kręcicie ze sobą? –ponownie zapytała
panna Brown patrząc porozumiewawczo na Parvati.
-NIE! –od razu zaprzeczyła szybko
dziewczyna. –Blaise to tylko mój kolega.
Jej koleżanki jednak spojrzały po
sobie, rzucając porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy. Miały swoją wersję
wydarzeń, to było oczywiste. I nawet Hermiona nie próbowała wyprowadzać ich z
błędu, bo wiedziała, że to nie ma sensu. Nie były to typy dziewczyn, którym
dało się coś wytłumaczyć. Ginny za to wyglądała na przygaszoną, a Luna… Ona wydawała
się być myślami daleko poza szkołą.
~~*~~
-A więc nie jesteś nią zainteresowany,
tak?! –w jednej z bocznych sal można było usłyszeć krzyki przystojnego blondyna
ze Slytherinu. Nie był zdenerwowany. Był wściekły. Czuł się zdradzony i
oszukany przez najlepszego przyjaciela. Teraz patrzył na niego wyczekująco.
-Draco, ja z nią tylko GADAŁEM.
-A klejenie się do niej to co? Mowa
ciała? Jeszcze chwila i zabrałbyś ją do pobliskiego kibla, aby…
Czuł, że się pogrąża. Zachowuje jak
jakiś gówniarz, któremu coś nie pasuje. Zachowywał się jakby… był zazdrosny.
Zazdrosny o Hermionę Granger.
-Draco, czy ty nie jesteś przypadkiem
zazdrosny? –zapytał Blaise z błyskiem w oku.
Blondyn zrobił niedowierzającą,
złowrogą minę. To było śmieszne! Jak Zabini mógł pomyśleć coś takiego?!
-Pojebało cię, Zabini? Nie jestem
zazdrosny. Po prostu nie chcę, żeby mój najlepszy kumpel chodził ze szlamą.
Blaise wzniósł oczy do góry i pokręcił
głową. Gdyby Malfoy nie był taki głupi wszystko by mogło być prostsze.
-I mówi to ten, który się z nią
całował. Swoją drogą całkiem namiętnie. Tobie też chyba dużo nie brakowało, aby
zanieść ją do sypialni, co?
Blondyn znieruchomiał. To był cios
poniżej pasa. Spojrzał na przyjaciela ze złością, zaciskając pieści, ale po
chwili się uspokoił.
-Dobra, daj spokój. Skoro mówisz, że
nic was nie łączy, to ci wierzę.
Kiedyś
sobie uświadomisz co do niej czujesz, byle by nie było za późno…
~~*~~
Przez całą drogę do miasteczka między
dziewczynami trwała wesoła atmosfera. Gawędziły, plotkowały i zastanawiały się,
kto pojawi się w jakiej kreacji, oraz z kim się pokaże. Jedynej Ginny nie
dopisywał humor. Przez całą drogę nie odezwała się ani słowem. Luna
stwierdziła, że dopadły ją gnębiwtryski. Gdy weszły do pierwszego z pośród
kilkunastu sklepów z sukienkami od razu wszystkie (nawet Ginny) się
rozpromieniły jeszcze bardziej. Rozbiegły się pomiędzy wieszakami w
poszukiwaniu TEJ wybranej kreacji.
Wszystkie damskie przebieralnie były
już zajęte, więc Hermiona postanowiła pójść do męskiej. Wybrała dwie suknie.
Jedną czarną, a drugą krwistoczerwoną. Po przymierzeniu nadal była rozdarta. W
obu wyglądała olśniewająco. Najchętniej kupiłaby je obie, ale nie należała do
tego typu dziewczyn. Wyszła więc z przymierzalni i położyła obie suknie na
kanapie pod oknem, patrząc na nie krytycznym wzrokiem. Przecież musiała się
zdecydować! Właśnie wciągnęła powietrze, aby zrobić wyliczankę, gdy przy swoim
uchu usłyszała szept. Jej ciało przeszły dreszcze, a żołądek zrobił sprawnego
fikołka.
-Weź tę czerwoną. Będziesz wyglądać ładnie.
Jako moja partnerka nie możesz wyglądać inaczej.
Odwróciła się powoli w jego stronę.
Teraz stali blisko siebie, prawie stykając się ciałami. Podniosła głowę i
spojrzała w jego szare oczy. Chciała coś powiedzieć, ale on przyłożył jej palec
do ust, również spoglądając w jej czekoladowe tęczówki. Po chwili odwrócił się
jak gdyby nigdy nic i wszedł do przymierzalni nawet na nią nie patrząc.
Hermiona potrzebowała chwili, aby się otrząsnąć. To było strasznie dziwne.
Spojrzała ponownie na sukienki i już wiedziała. Nie zastanawiając się, odniosła
czarną sukienkę na wieszak i poszła zapłacić za czerwoną. Po zakupie,
zadowolona skierowała się do damskich przymierzalni poszukując koleżanek.
-I jak tam? –zapytała.
-Och, totalnie nie wiem jaką wziąć!
–piszczała Lav.
-A ty już wybrałaś? –zapytała ją Luna.
-Tak, ale wam nie pokażę. –wytknęła im
język, na co one zrobiły niezadowolone miny.
Po bardzo długim i męczącym czasie,
następnych kilkunastu sklepach, a także odwiedzeniu baru Pod Trzema Miotłami,
wróciły do zamku szczęśliwe. Każdej udało się znaleźć wymarzoną kieckę, więc
teraz ich myśli krążyły spokojnie przy nadchodzącym balu. Pożegnały się
zadowolone i rozbiegły do swoich dormitoriów, aby zacząć wszystko planować.
W myślach każdej z osobna widniały tylko trzy słowa:
„JESZCZE
TYLKO TYDZIEŃ!”
no hej :) dziś natknęłam się na Twego bloga i podoba mi się on. Piszesz ciekawie i jestem ciekawa kolejnych części. :)
OdpowiedzUsuń