Draco Malfoy nie mógł tej nocy zasnąć.
Przekręcał się z boku na bok, szukając satysfakcjonującej pozycji. Jego myśli
błądziły przy dziewczynie leżącej dormitorium obok. Bardzo cieszył się ze
wspólnego wyjazdu z Gryfonką. Nie spodziewał się, że dziewczyna może
zaproponować coś takiego. Zaskoczyła go, ale pewnie nie zdawała sobie też
sprawy jak bardzo uszczęśliwiła. Nie powinien się cieszyć z tego wyjazdu, ale
nie potrafił inaczej. Ostatnio zdał sobie sprawę, jak bardzo pragnął jej
bliskości. Zawsze był zamknięty w sobie, nie potrzebował nikogo, lecz teraz ona
przekręciła jego światem tak, że sam do niej lgnął. Była zakazana. A on chciał
ją tym bardziej. Czasami zapominał przy niej kim tak naprawdę jest. Po prostu
wariował. Był ciekawy jak będą się w stosunku do siebie zachowywać przez cały
tydzień, jak to wszystko będzie wyglądać, czy się pokłócą, czy nie. W końcu
cechowało ich to, że bardzo często się kłócili. Czasami nie potrafili
funkcjonować bez tego. Cały czas tak rozmyślał, aż w dormitorium rozległ się
głośny dźwięk jego budzika, nakazujący wstanie z łóżka oraz, że czas się
ogarniać, bo pociąg do Londynu odjeżdża niedługo. Jeszcze ciemno było, gdy
wychodził z łazienki. Zobaczył, że Gryfonka siedzi na kanapie, obok niej kufer
i jej kot spakowany już w klatce. Przywitał się zaspanym, ironicznym uśmiechem
i wszedł do dormitorium zabrać swoje rzeczy.
-Gotowa? –zapytał stając przed nią i
wyrywając z rozmyśleń.
Hermiona spojrzała na niego niepewna i
zarumieniona. Ona również miała problemy ze snem. Przerażało ją to, co miało
się stać. Zaprosiła DRACONA MALFOYA do SWOJEGO DOMU. Samo to zdanie wydawało
jej się niepokojące. Oczywiście, nie byli już wrogami takimi jak kiedyś, jednak
cały czas się ze sobą kłócili, po chwili całowali, rozmawiali. Ich relacje były
bardzo skomplikowane i nierealne. Tak naprawdę między nimi nic nie powinno się
wydarzyć. Przecież była mądrą, ułożoną uczennicą. Dlaczego więc jej serce
niebezpiecznie przyspieszało akurat na jego widok? Do tej pory nie odkryła co
chłopak ma w sobie takiego. Wiedziała jednak, że jej uczucia już dawno
przekroczyły wyznaczoną granicę i właśnie to ją najbardziej przerażało.
-Jasne. Jak zawsze. –uśmiechnęła się
krzywo.
-W takim razie chodźmy.
Uśmiechnął się pod nosem widząc jak ta
zawsze pewna siebie, wyszczekana dziewczyna wstaje z kanapy i rusza
niezdecydowanym krokiem przed siebie.
-Granger, czyżbyś chciała zmienić zdanie?
–usłyszała w swoim uchu cichy szept blondyna, na co przeszedł ją dreszcz.
-Nie, dlaczego? Przecież cię
zaprosiłam.
-Wyglądasz jakbyś się trochę… bała.
–spojrzał na nią figlarnie.
-Nie mów, że ciebie, Malfoy.
–prychnęła.
Chłopak widział w jej oczach mimo
wszystko obawę, lecz nie skomentował tego. Uśmiechnął się w swój ulubiony
sposób, a następnie wziął od Hermiony jej bagaż, na co ta zareagowała zaskoczeniem.
Malfoy raczej nie należał do typu ludzi, którzy pomagają lub zachowują się jak
dżentelmeni.
Zeszli w ciszy po kamiennych schodach i
ruszyli przez błonia na peron. Będąc prawie na miejscu, usłyszeli za sobą
krzyki. Odwrócili się i zobaczyli swoich przyjaciół biegnących w ich stronę z
lewitującymi nad nimi bagażami.
-No wiecie?! Byście zaczekali!
Widocznie tak wam się spieszy, żeby być sami, że już o nas zapominacie!
–krzyknęła naburmuszona Ginny, ciężko oddychając.
-Nie złość się na nich kochanie,
widocznie nie chcą naszego towarzystwa. –powiedział Blaise stając obok
ukochanej, posyłając im irytujący uśmiech.
-Och Blaise, oczywiście, że go
pragniemy! Ale chcieliśmy zająć przedział. –wytknęła mu język Hermiona.
-Jasne, jasne. Dobra wymówka. –mrugnął do
niej.
Przyjaciele pożegnali się jeszcze z
Jessicą i Harrym, którzy postanowili zostać w szkole. Po uściskach, życzeniach,
długim pożegnaniu ulokowali się w przedziale.
-Wpadnijcie do mnie pierwszego dnia
świąt! Spędzimy chociaż jeden dzień razem! –krzyknęła brązowooka za
oddalającymi się w kierunku zamku przyjaciółmi i machając im na pożegnanie.
–Was też się to tyczy. –zwróciła się w kierunku Ginny i Blaise’a.
Usiadła obok Malfoya, lecz odsunęła się
na bezpieczną odległość pod okno.
-To co będziecie robić, miśki tak
samotnie? –zapytał Zabini patrząc na nich z wciąż drwiącym uśmiechem. Widać
było, że świetnie się bawi.
-Nie interesuj się! –trzepnęła go w
ramię ruda.
-Właśnie, Blaise! To nie twój interes!
–zaśmiała się perliście Hermiona. –Za dużo chciałbyś wiedzieć.
-Oho, Draco, będziesz miał tam ostro
widzę. –powiedział rozbawiony i wysłał lekko zirytowanemu blondynowi dwuznaczny
uśmiech.
-W porównaniu do ciebie, tak. –odcięła
się Hermiona. –W końcu TY poznasz swoich przyszłych teściów, więc musisz zrobić
dobre wrażenie, Diabełku. Pokazać klasę, dobre wychowanie oraz umiejętność
radzenia sobie z kłopotami, ponieważ Fred i George mogą nie odpuścić tak łatwo
związku jedynej siostrzyczki ze Ślizgonem. –uśmiechnęła się wrednie.
Blaise zrobił wystraszoną minę.
-Weź mi nie przypominaj. Już się boję!
Mam wrażenie, że długo tam nie wytrzymam. Jak mnie wyrzucą to mogę do was się
wprowadzić?
Ginny rzuciła mu zabójcze spojrzenie,
mrużąc niebezpiecznie oczy podobnie jak pani Weasley, lecz mulat zaśmiał się
tylko i ucałował w czubek głowy.
-Nie! –wykrzyknął szybko Draco.
–Jeszcze ciebie tam zabrakło!
Malfoy poczuł uderzenie w ramię i
spojrzał na Hermionę z wyrzutem.
-Jasne, że tak, Blaise! Chętnie cię
przygarnę do MOJEGO domu. –Hermiona spojrzała karcąco na blondyna.
-Spokojnie, Hermiono. Malfoy od zawsze
był egoistą i chce cię tylko dla siebie. Spokojnie, Draco. Nie zabiorę ci jej.
Mam swojego rudzielca. –rzucił przyjacielowi ironiczny uśmiech, widząc jego
zabójcze spojrzenie.
-Zabini, radzę ci nie przeg…
-Draco, a mogę cię o coś zapytać? –przerwała
mu Ginny, widząc, że zaraz rozpęta się piekło.
-Możesz chyba. –odpowiedział niepewnie.
-Może głupio o to pytać, ale jak
wyglądały twoje święta dotychczas?
-Nie nazwałbym tego świętami. -prychnął.-Bardziej
kolacją, która była przygotowana odświętniej niż zwykle. W mojej rodzinie nigdy
nie obchodziło się w szczególny sposób tego okresu. Zresztą Zabini coś o tym
wie. Nie raz się zdarzało, że spędzaliśmy je razem.
Hermiona nie rozumiała jak można nie
obchodzić świąt. Obiecała sobie w myślach, że w tym roku zorganizuje najlepsze
święta jakie kiedykolwiek mógł spędzić. Obawiała się tego trochę, gdyż w końcu
będą zrobione po mugolsku, a on jest typowym arystokratą, za którego wszystko
robią skrzaty.
Reszta drogi minęła im w miłej
atmosferze i żartach. Hermiona z Draconem przespacerowali się parę razy po
korytarzach, w ramach bycia prefektami i wrócili do przyjaciół.
Wychodząc z pociągu zauważyli na
peronie machających w ich kierunku państwo Weasley. Pani Weasley była jak
zwykle uśmiechnięta, ale pan Weasley nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Na
jego ustach nie można było dostrzec serdecznego uśmiechu, który praktycznie
zawsze mu towarzyszył.
-Ginny! –uściskali córkę.
-Mamo, tato, to jest Blaise. Blaise
Zabini. –przedstawiła chłopaka.
-Dzień dobry. –powiedział zestresowany Blaise,
całując Molly w rękę i ściskając dłoń Arturowi.
-Miło cię poznać, Blaise! Wszyscy na
pewno się ucieszą na twój widok. Każdy chce cię poznać! Taki grzeczny i
kochany! A jaki mizerniutki! Spokojnie, coś na to poradzimy.
Pani Weasley była w swoim żywiole.
Hermiona uśmiechnęła się do mulata wesoło i pocieszająco. Domyśliła się, że
kobieta go polubi i zrobi z niego kozła ofiarnego wciskając góry jedzenia, chcąc
jak najbardziej dogodzić jego kubkom smakowym mając na uwadze arystokratyczne
pochodzenie mulata. Jednak nie była tego taka pewna jak pani Weasley, czy
wszystkich ucieszy widok Zabiniego. Po chwili Molly Weasley przeniosła
spojrzenie na nią.
-Och, Hermionko, kochanie! Też się do
nas wybierasz?
Hermiona uściskała panią Weasley
serdecznie, lecz zrobiła przepraszającą minę.
-Niestety nie tym razem. Bardzo
dziękuję za zaproszenie, ale jadę z Draconem do mnie.
Wzrok kobiety przeniósł się tym razem
na blondyna. Wyglądała na zaskoczoną.
-Dzień dobry. –ucałował dłoń kobiety
podobnie jak Zabini. Podał też dłoń ojcu Ginny, ale ten niechętnie ją przyjął.
-Draco Malfoy. –powiedział chłodno
Artur Weasley. –Bardzo podobny do ojca.
-Z wyglądu owszem. Jeżeli chodzi o całą
resztę, to jest pan w błędzie. –odpowiedział również nieco chłodno. Nie potrafił
pozbyć się starych uprzedzeń względem tej rodziny.
Nikt tego nie skomentował.
-My już będziemy lecieć, bo jeszcze muszę gdzieś wejść do
sklepu. –powiedziała szybko Hermiona, bojąc się o kłótnię. –Do widzenia państwu
i wesołych świąt! Pa, Ginny, do zobaczenia, Blaise. –uściskała się z wszystkimi
na pożegnanie, a następnie pociągnęła Malfoya do wyjścia.
-Chyba mnie nie lubią. –mruknął do
niej.
-Dziwisz się? Twoja rodzina, a w
szczególności twój ojciec uprzykrzaliście im życie od zawsze. Traktowaliście
jako kogoś gorszego, tylko dlatego, że nie mają tyle pieniędzy co wy. Myślisz,
że po czymś takim będą pałać do ciebie miłością?
-Ale ja to nie mój ojciec! –zezłościł się
zaciskając ręce w pięści.-Zresztą, tak! Byłem taki, ale już nie jestem. Nie
chcę być moim ojcem. Już nie. Gdyby nie on, to moja matka.. –nie dokończył
czując gulę w gardle. W tym momencie poczuł się naprawdę słaby.
Hermiona spojrzała na niego
współczująco. Powstrzymała się od dotknięcia go, choć ledwo stłumiła ten
odruch.
-Draco, zobaczysz, że cię polubią. To
są niezwykli ludzie. Przekonasz się.
Ruszyli szybkim krokiem, idąc chwilę
wzdłuż ulicy, a następnie skręcili w boczną uliczkę. Hermiona rozejrzała się
wokoło czy nikogo nie ma w pobliżu. Następnie wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
-Chwyć mnie za rękę. Przeteleportuję
nas do mnie.
-A nie chciałaś wejść do sklepu?
-Nie. Mamy kufry i w ogóle. Potem
pójdziemy. Teraz trzeba to wszystko zostawić.
Ślizgon chwycił jej drobną dłoń i
poczuł szarpnięcie w okolicy żołądka. Gdy rozejrzał się wokoło myślał, że
teleportacja się nie udała, gdyż dalej stali w pustej uliczce. Hermiona jednak
ruszyła w kierunku wyjścia, więc ten poszedł za nią. Gdy przeszli kawałek dalej,
zauważył ze zdumieniem rząd niedużych, takich samych domków.
-To tutaj. –pokazała przytulny domek.
–Wiem, że nie jest tak wielki jak twój, ale da się żyć. –powiedziała z lekkim
wstydem. Dobrze wiedziała w jakich warunkach wychowywał się Ślizgon.
-Żartujesz? –zapytał patrząc na budynek
z uniesionymi brwiami.- Jest o wiele lepszy od mojego.
Gryfonka zarumieniła się zdumiona i
spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie spodziewała się czegoś takiego.
Malfoy od jakiegoś czasu stanowczo za często ją zaskakiwał. Wprowadziła go do
środka i zaczęła oprowadzać po pomieszczeniach. Na końcu zaprowadziła go do
sypialni, gdzie będzie spał.
-Raczej nie powinieneś się pogubić, bo
to malutki domek. Ale jakby co, śmiało pytaj.
Blondyn z zaciekawieniem przyjrzał się
niewielkiej sypialni.
-Ja śpię w tamtym pokoju po drugiej
stronie korytarza. –wskazała na drzwi.
-To nie będziemy razem spać? –zapytał z
błyskiem w oku, a na jego ustach rozlał się kpiący uśmiech.
-A co, boisz się spać w nowych
miejscach sam? –zapytała wrednie.
-A jeżeli powiem, że tak, to coś to
zmieni? –przybliżył się do niej.
-Nie. –odepchnęła go lekko. –Spokojnie,
Malfoy. W moim domu nie ma potworów, nic cię nie zje. Rozgość się, a ja idę do
kuchni zrobić listę zakupów.
Zeszła na dół, a po krótkiej chwili
dołączył do niej Draco. Wyglądając z kuchni zauważyła stojącego chłopaka w
salonie. Stał przed telewizorem wpatrując się w niego z nieodgadnionym wyrazem
twarzy widocznie próbując rozgryźć do czego służy urządzenie. Zaśmiała się
cicho na ten widok.
-To jest telewizor. –powiedziała. Widząc
jego minę z rozbawieniem kontynuowała. -Możesz w nim oglądać filmy. Wspominałam
ci. Tutaj jest pilot. Włączasz nim telewizor. Tymi przyciskami zmieniasz
kanały, tymi zmieniasz głośność. A no i tym włączasz i wyłączasz. Masz,
spróbuj. –rzuciła urządzenie w jego kierunku.
Draco zrobił tak jak pokazała
dziewczyna. Ku jego ogromnemu zdziwieniu, ten sprzęt działał i robił tak jak
sobie życzył. Zmieniał kanał lub głośność. Również ku ogromnemu zaskoczeniu Hermiony
wyglądało na to, że telewizor bardzo mu się spodobał. Tak bardzo, że już po
chwili leżał rozwalony na kanapie oglądać film akcji. Otworzyła szeroko oczy na
ten widok. Sama już nie wiedziała co jest dziwniejsze. To, że Draco Malfoy leży
na jej kanapie w salonie jak gdyby nigdy nic, czy to, że ogląda mugolskie filmy.
On– arystokrata, nienawidzący mugoli i wszystkiego co z nimi związane.
-Wiesz co, Granger? Mugole to mają
jednak łeb. Mogę oglądać tych ludzi jak się biją. Jak oni zrobili coś takiego
bez magii? –zapytał z niedowierzaniem.
Hermiona westchnęła i pokręciła głową. Wciąż
wyglądała na oszołomioną. Miała ochotę usiąść i zacząć się panicznie śmiać z
absurdu tej sytuacji.
Draco po chwili z zaciekawieniem zaczął
rozglądać się za innymi fascynującymi sprzętami. Znalazł wieżę , kino domowe
oraz komputer. Nie chciał się za bardzo przyznawać Hermionie do swojej
niewiedzy, a także pokazywać jakie wrażenie na nim robią te mugolskie nowości.
W końcu był Malfoyem i nadal miał zamiar nim być.
-Skoro już odkryłeś komputer to coś ci
pokażę.
Usiadła na fotelu i wciskając kilka
ruchami coś myszką, włączyła grę. Była to typowo gra męska, czyli strzelanka.
-Co to za film? –zapytał próbując
zabłysnąć.
Brązowooka się roześmiała. Nie
potrafiła się powstrzymać. Wyglądał na takie zdezorientowanego w tym wszystkim.
-To nie film. To gra komputerowa. Tymi
klawiszami się poruszasz, a myszką strzelasz. Musisz naciskać. Masz celownik i
jak kogoś zauważysz to strzelaj.
Przypatrywała się chwilę chłopakowi i
stwierdziła po kilkunastu minutach, że załapał już o co chodzi i idzie mu
całkiem nieźle. Jego skupiona mina wskazywała na jego zainteresowanie. Również
wyzwiska, którymi zaczął obrażać innych graczy wskazywały na typowego chłopaka,
denerwującego się, że ktoś go zabija. Nie powiedziała mu tego, bo wiedziała, że
by się obraził. Chyba nic by go tak bardzo nie obraziło, jak stwierdzenie, że zachowuje
się jak zwykły, mugolski chłopak.
-Granger, nie wierzę, że to mówię, ale
coraz bardziej podobają mi się te sprzęty mugoli.
Hermiona widziała w nim teraz małego
chłopca, który nigdy nie miał odpowiedniego dzieciństwa. Same zakazy i
arystokratyczne wychowanie. Teraz mógł nadgonić to, co go ominęło. Uśmiechnęła
się delikatnie.
-Skończyłam już listę zakupów. Możemy
iść do centrum handlowego.
-Zaczekaj chwilkę! Muszę go zabić i
wtedy wygram to! Co z…
Hermiona się zdenerwowała i wyłączyła
mu monitor. Chłopak natychmiast spojrzał na nią z wyrzutem i złością.
-Coś ty zrobiła?! Teraz mnie zabiją!
Granger, nie mogłaś zaczekać?!
Hermiona spojrzała na niego gniewnie i
powiedziała ostro:
-Jeżeli się w tej chwili nie ogarniesz,
to już więcej nie pograsz! Ruszaj się, Malfoy!
Draco zrobił niezadowoloną minę, ale
wstał. Popatrzył na nią z irytacją.
Pięknie,
Hermiono. Zachowujesz już się jak jego matka.
Po ubraniu się i szybkiemu ogarnięciu,
wyszli na zaśnieżone ulice. Poprowadziła go w labiryncie wszystkich uliczek, aż
dotarli do centrum handlowego. Draco spojrzał z otwartymi ustami na ogromną
budowlę, do której wchodzili i wychodzili mugole z różnymi pakunkami.
-Co jest, Draco? Zatkało cię? Przecież
na Pokątnej jest podobnie. –rzuciła drwiąco.
-Na Pokątnej jest dużo sklepów. Tutaj jest
jeden, ale ogromny.
-W tym jednym ogromnym znajdują się
setki różnych.
-Setki? –zapytał zaskoczony i spojrzał
na nią z niedowierzaniem.
Hermionę to rozbawiło. Stwierdziła, że
jeszcze długo będzie się naśmiewać z jego niewiedzy o mugolskim świecie. Na
swój sposób było to całkiem urocze.
-Chodźmy najpierw do tego. –pociągnęła
chłopaka do sklepu spożywczego. –Będziesz pchał ten wózek, a ja będę wkładać do
niego potrzebne produkty.
Chodzili po sklepie i Hermiona co
chwilę czymś zapełniała koszyk. A to jakieś napoje, a to alkohol, warzywa,
owoce, mięsa, sałatki..
-Po co tego aż tyle? Przecież będziemy
we dwoje… -I znowu ten jego drwiący uśmiech, na który jej ciało przeszedł
przyjemny dreszcz.
-Przypomnę ci, że następnego dnia
przyjadą nasi przyjaciele, więc muszę mieć coś do podania im do jedzenia, nie?
-Dla Zabiniego wystarczy alkohol. –wzruszył
ramionami.
Hermiona posłała mu piorunujące
spojrzenie.
-Nie wiem ile wziąć tego alkoholu. Ten
jest inny niż magiczny.
-W jakim sensie? –zapytał z
zainteresowaniem.
-Obawiam się, że dla czarodziejów jest
mocniejszy. Wezmę dwie butelki whisky, z dwie wódki i trochę piwa normalnego i
smakowego dla dziewczyn. Bez wina. Albo wezmę też z dwie butelki.
Gdy podeszli do kas, Draco gapił się
osłupiały jak to wszystko wygląda. Hermiona za to patrzyła na stos zakupów.
-Dobrze, że mam dosyć wysokie mugolskie
kieszonkowe… -stwierdziła bezbarwnym głosem.
-Ja mogę zapłacić. –zaoferował się
Draco obojętnie.
-Nie. Jesteś moim gościem i nie
płacisz. Ale możesz iść wymienić pieniądze na mugolskie, jeżeli byś chciał
kupić jakieś prezenty.
Hermionę rozśmieszała cała sytuacja.
Nigdy nie wyobrażała sobie, że mogłaby iść z obładowanym wózkiem w mugolskim
sklepie, a towarzyszyłby jej Draco Malfoy. Jeszcze do tego Malfoyowi mógłby się
podobać mugolski świat i właśnie mieliby spędzić wspólne święta.
Gdy wyszli ze sklepu, szatynka
zaprowadziła go do magicznego kantorka, gdzie mógł wymienić pieniądze. Z
wyglądu wcale nie wyglądał na magiczny, ale gdy blondyn rozejrzał się,
zauważył, że mugole go w ogóle nie widzą. Gdy skończył wymianę podszedł do
Hermiony, która czekała przy wielkiej fontannie.
-Mam pomysł. –oświadczyła.
-Jaki?
-Rozdzielmy się. Wrócimy w to samo
miejsce za godzinę. Patrz cały czas na ten duży zegar. Jeżeli minie godzina, a
ty nie będziesz potrafił odnaleźć tego miejsca, po prostu wyjdź przed sklep i
się nie ruszaj, a ja cię poszukam. W porządku?
-Tak, ale dlaczego chcesz się
rozdzielić? –zapytał z lekką obawą. Nie uśmiechało mu się chodzenie po tym
wszystkim samemu, ale przecież jej tego nie powie.
-Chcę kupić prezenty, a to za długo
zajmie jak będziemy chodzić razem do każdego sklepu.
-Zgoda. Do zobaczenia za godzinę,
Granger. –mrugnął do niej.
No i się rozdzielili. Hermiona najpierw
ruszyła do jubilera kupić prezenty dla dziewczyn. Kupiła dla siebie oraz dla
nich takie same bransoletki przyjaźni. Były piękne i miała nadzieje, że i
dziewczynom również się spodobają.
Dla Harry’ego i Blaise’a kupiła
świąteczne krawaty. No i został prezent dla Draco. Największy problem. Długo
się zastanawiała co mu kupić. W końcu się namyśliła. Kupiła mu niebieską
koszulę, idealnie kontrastującą z jego stalowymi oczami, bransoletkę na rzemyku
ze znakiem nieskończoności i podręczny zestaw do mioteł (tak, w tej galerii też
są czarodziejskie sklepy). Postanowiła, że kupi też jakieś słodycze dla Rona. I
magiczne i mugolskie. Niby po tym wszystkim nie powinna nawet o nim myśleć, ale
nie zamierzała zignorować wszystkich lat przyjaźni.
~~*~~
Draco nie miał dużych problemów z tym
co chce kupić, ale bardziej z tym GDZIE to kupić. Wstąpił do sklepu z alkoholem
i kupił dla Zabiniego jakieś mugolskie whisky „Jack Daniel’s” . Po chwili
namysłu zdecydował kupić się też jedno dla Pottera. Dla dziewczyn kupił jakieś
perfumy, ale został mu jeszcze prezent dla Granger.
Co
by jej się spodobało?
Nie znał jej gustu. Nigdy nie
rozmawiali o takich sprawach. Wszedł do sklepu odzieżowego i od razu wypatrzył
to co chciał kupić. Nie wiedział co ona o tym pomyśli, ale liczył na swój
niezawodny gust. Zadowolony z zakupu wszedł jeszcze do jubilera odebrać
zamówiony chwilę temu prezent.
Usiadł się przy fontannie, którą
znalazł bez problemu i zaczął oczekiwać Hermiony. Podeszły do niego w
międzyczasie jakieś dwie mugolki. Bardzo ładne na dodatek, więc chętnie podjął
rozmowę z nimi przyjmując na swoje usta szeroki, szelmowski uśmiech. Dobrze
wiedział, jak działa na kobiety.
Hermiona zadowolona również z zakupów
zaczęła zmierzać w kierunku umówionego miejsca. To co zobaczyła, trafiło ją tak
mocno, że miała ochotę tam podejść i powyrywać kłaki tym dwóm laskom, które
właśnie mizdrzyły się do Malfoya.
-Już jestem. –rzuciła chłodno.
-Wspaniale! –Draco podszedł do niej i
ku jej zaskoczeniu oraz tamtych dziewczyn objął. -To gdzie teraz, kochanie?
-Yyy, po choinkę? –zapytała głupio. Bardzo
jej się spodobało jego zachowanie. Uśmiechnęła się również wrednie, gdy
zobaczyła miny tamtych dziewczyn. Odeszli szybkim krokiem od nich.
-Dlaczego to zrobiłeś? –zapytała
wyrywając się z jego objęcia.
-Bo te laski się do mnie kleiły. –stwierdził
obojętnie.
Uniosła brwi.
-Od kiedy ci to przeszkadza? –zapytała
ironicznie.
-Od kiedy zaczyna się robić strasznie.
To co tam masz? –zapytał wskazując na jej torby.
-Nie interesuj się! –zbeształa go.
-To gdzie po tą choinkę? –zapytał
szybko zmieniając temat.
-Na zewnątrz stoją handlarze. Możemy
zobaczyć czy mają coś ciekawego.
Wyszli na zewnątrz i chodzili pomiędzy
różnymi choinkami. Było ich tak dużo, że sama nie wiedziała w czym ma wybierać.
-Ta jest piękna! –zachwyciła się jednak
Hermiona wypatrując to, co chciała.
Jej „wybranka” była srebrna i bardzo
rozległa. Draco zawołał sprzedawcę.
-Bierzemy ją.-stwierdził.
-Ale czekaj! Draco! Muszę iść wypłacić
więcej pieniędzy!
-Pan jej nie słucha i zapakuje.
-Ale…
-Przymknij się, kobieto! –warknął lekko
rozbawiony.
Hermiona rzuciła mu zdenerwowane
spojrzenie i odwróciła w swoją stronę.
-O co chodzi? –zapytał niewinnie.
-Dlaczego mnie nie słuchasz?!
-A kiedyś tak było? –odpowiedział
pytaniem na pytanie uśmiechając się wrednie. Po chwili jednak mina mu zrzedła,
gdy dostał od sprzedawcy choinkę.
-I jak ja mam to niby przenieść? –zapytał
ze złością.
Hermiona spojrzała na niego zirytowana.
-W rękach, Malfoy! W rękach!
-A nie możemy tego lewitować?
-No oczywiście, że możemy! Mugole się
wcale nie zdziwią jak zobaczą latającą choinkę, wcale! Wysil czasem mózgownicę,
Malfoy!
Blondyn wzruszył ramionami i podniósł
drzewko.
-Weź moje prezenty, a ja poniosę to
cacko.
Hermiona westchnęła ze złością, ale
spełniła polecenie. Gdy weszli do domu, Draco położył drzewko w salonie. Po
chwili weszła do niego również Hermiona ze stojakiem na choinkę.
-Draco, krwawisz! –wykrzyknęła z lekko
drżącym głosem.
-Gdzie?! –zapytał przerażony
rozglądając się po swoim ciele.
-Na rękach!
Chłopak spojrzał na swoje dłonie.
Podniósł rozbawione brwi do góry.
-Widocznie igły mi trochę porozrywały
skórę na dłoniach. –powiedział obojętnie.
-Dlaczego nie ubrałeś rękawiczek?! –oburzyła
się.
Draco westchnął i przewrócił oczami.
-Nie wiedziałem, że tak się stanie.
-Ale przecież jest zimno!
Spojrzała na niego ze złością, a ten
odwzajemnił jej spojrzenie z lekko kpiącym uśmiechem.
-Malfoyowie nie czują zimna.
-Ale ból tak. –warknęła i podbiegła do
niego z apteczką chcąc oczyścić małe ranki. Był to taki niewielki gest troski,
a tak bardzo zrobił Draconowi lekko na sercu. Nigdy nikt się o niego nie
troszczył w taki sposób.
-Spokojnie, Granger, nie umrę od tego!
–rzucił na wpół żartobliwie, na wpół z ironią.
-A jak tak i będę miała cię na
sumieniu? –zapytała cicho, polewając dłonie wodą utlenioną.
Draco się zaśmiał głośno i chwycił ją
za ręce.
-Nie martw się tak o mnie. –powiedział cicho,
patrząc w jej czekoladowe oczy.
-Ja się wcale nie martwię.. –jej głos
zaczął drżeć, a serce bić szybciej, gdy Draco się do niej zbliżył i zaczął
bawić jej włosami. Był tak blisko. Spojrzała na jego wargi. Tak dawno ich nie
smakowała.
-To co teraz robimy? –zapytał już
szeptem do jej ucha.
Hermiona wybudziła się jakby z transu,
klasnęła w dłonie i krzyknęła wesoło:
-UBIERAMY CHOINKĘ!
Przebiegła przez drzwi prowadzące
prawdopodobnie do piwnicy i po chwili wróciła niosąc wielkie pudła w rękach.
-Ubierałeś kiedyś choinkę, prawda?
–zapytała, gdy zobaczyła chłopaka stojącego jak słup soli.
Draco z lekkim, niepasującym do niego
wstydem zaprzeczył.
-Przecież mówiłem ci, że nie mieliśmy
typowych świąt.
-Ale myślałam, że choinkę to wy
mieliście!
-Mieliśmy! Ale zawsze ją ubierały
skrzaty domowe.
Gryfonka pomyślała sobie jak bardzo
skrzywdzone było to dziecko w dzieciństwie.
-A teraz mi pomożesz przy strojeniu?
–zapytała niepewnie.
-Znaj moją dobroć, Granger.
I wzięli się do pracy. Sporo zabawy
mieli przy tym. Prześcigali się, kto zrobi więcej i szybciej. Draco bardzo
wczuł się w strojenie świątecznego drzewka. Nie podejrzewała go o takie
zaangażowanie. W końcu znała go z tego, że zawsze obijał się, a ona coś robiła.
-Trochę na lewo! Jeszcze! Hermiono,
masz taki zmysł dekoracyjny, a własnej choinki nie potrafisz ustroić?! –zapytał
drwiąco.
-To powiedz mi mistrzu strojenia
choinek, gdzie mam powiesić tę bombkę?! –oburzyła się.
Draco podszedł do niej, wziął jej rękę
z bombką kierując na gałązkę i powiesił.
-Teraz idealnie. Gdyby nie ja, to ta
choinka by nie była taka ładna.
Hermiona stała zirytowana, ale zarazem
rozbawiona. Draco powodował u niej uśmiech. Może często bywał nerwowy i
impulsywny, ale poza tym miał swoją drugą stronę, która była całkiem zabawna.
Następnie przyszła pora jeszcze nałożyć
jakieś łańcuchy i światełka.
-W sumie, to powinniśmy to zrobić na
samym początku, ale zapomniałam, bo zawsze tata to robił.
Podczas wieszania łańcuchów można było
usłyszeć takie wrzaski typu: „Co ty
robisz idioto?!”
Dlatego, że Draco stwierdził iż to, że
ją obwiąże łańcuchami będzie całkiem zabawne. Jeszcze dodatkowo się na niego
wkurzy, co dodatkowo zachęcało go do zrobienia tego. Nie spodziewał się tylko
tego, że wystrzeli jak z procy w jego kierunku, aby się zemścić. Zazwyczaj
poprzestawała na wyzwiskach. Śmiali się głośno biegając po całym domu, próbując
się dogonić.
-Patrzcie państwo, taka mała, a taka
agresywna!
-Jak cię dopadnę, Malfoy, zobaczysz
jeszcze jaka brutalna! –krzyknęła groźnie.
Draco roześmiał się głośno i
przeskoczył do niej chwytając w ramiona. Unieruchomił ją, nie pozwalając aby
się wyrwała. Uśmiechnął się do niej cynicznie.
-I co teraz, maleńka?
-Puszczaaaaj mnie, Malfoy! –krzyknęła,
próbując się wyrwać.
-Nie! –ponownie się zaśmiał.
-Draco! –jęknęła.
-A co będę z tego miał?
Hermiona przewróciła oczami zirytowana.
-Satysfakcję?
-Zadowoliłbym się raczej czymś innym. –przysunął
się do niej blisko.
-Zapomnij! –warknęła.
Wykorzystała chwilę okazji, gdy
poluzował uścisk i wyrwała mu się, wbiegając do piwnicy.
-Chcę powiesić czubek!
Wdrapała się na drabinkę i wychyliła
tak, żeby powiesić końcową ozdobę na czubku świątecznego drzewka. Pech tak
chciał, że drabinka się zatrzęsła po gwałtowniejszym ruchu i Hermiona zaczęła
spadać. Upadła.. wprost w wyciągnięte ramiona Ślizgona.
-Lecisz na mnie, Granger.
-Znowu marzysz, Malfoy!
-Chyba nigdy nie wyjdzie nam z nawyku, żeby do siebie mówić po
nazwisku. Zawsze będziesz moją Granger. –wyszeptał prosto w jej usta.
-Chyba nigdy..
Nie dokończyła. Pocałowali się. Dla nich
było to jak lata, a trwało zaledwie parę sekund. Wplotła dłonie w jego włosy,
próbując wpić się w jego usta jeszcze zachłanniej.
-Mówiłem, że zadowolę się czymś innym. –powiedział
drwiąco, gdy się od siebie oderwali.
Hermiona zarumieniona w końcu została
postawiona na ziemię. Odwróciła się szybko od niego nie chcąc, aby widział jej
reakcję.
-Czyżbym widział rumieniec? –zapytał z
uciechą.
-Jaki rumieniec?! –oburzyła się, lecz nadal
na niego nie spojrzała.
-Hermiona Granger się zawstydziła?
Tak bardzo ją w tym momencie drażnił.
Miała ochotę zetrzeć ten jego okropny uśmiech z jego bladej, przystojnej buźki.
-Niemożliwe! Nie z twojego powodu!
-Chyba jednak! –wyglądał na
zadowolonego. Nawet bardzo.
-Ja z tobą zwariuję przez ten tydzień.
-Ale chyba mnie nie wyrzucisz, co?
–zapytał z szerokim uśmiechem. Dobrze wiedział, że zaczyna jej działać na
nerwy. Oczywiście, cieszył się z tego powodu.
-Zobaczy się! –odkrzyknęła już z
kuchni.
Hermiona zaczęła trochę przygotowywać
jedzenia do jutrzejszej kolacji. Nie dane jej było jednak długo coś porobić, bo
ledwo coś zaczęła do kuchni przyszedł Draco, któremu widocznie skończył się
film.
-Nie czaję niektórych filmów. O co
chodzi z tymi wszystkimi Mikołajami? –zapytał biorąc coś do jedzenia, za co
dostał po łapach od Gryfonki.
-Przed świętami zawsze jest ich pełno. Mój
ulubiony, ale nie z Mikołajem pewnie będzie leciał jutro. Leci w każde święta.
-Obejrzymy go? –zapytał obojętnie.
Ten chłopak nigdy nie przestanie jej
zadziwiać.
-Jeżeli chcesz… -spojrzała na niego
niepewnie.
-Czemu nie? Dzisiaj lecą jakieś bajki
dla dzieci. Shrek czy coś..
-Naprawdę?! –wykrzyknęła z uśmiechem.-O
kurczę! Muszę to obejrzeć! Moja ulubiona bajka z dzieciństwa!
Zaczęła kroić w ekspresowym tempie warzywa
do zupy, gdy poczuła jak blondyn łapie ją w pasie i przytula się do niej kładąc
głowę na jej ramieniu.
-Ach, jak przyjemnie. –mruknął. To była
prawda. Czuł się z nią naprawdę dobrze. Dawała tyle szczęścia, uśmiechu i
ciepła.
-Nie przyzwyczajaj się. –odburknęła,
choć zrobiło jej się ciepło na sercu.
-Dlaczego? –zapytał muskając jej ucho
ustami. –Źle by ci było ze mną, Granger?
-Malfoy, nie mogę się skupić! –jej dłonie
zaczęły drżeć.
-Zrobimy to jutro, pomogę ci nawet. A
to rzadko spotykane, więc lepiej się zgódź. Ale teraz chodź coś oglądać.
-Niedługo się uzależnisz od tej
telewizji. –szepnęła, ale odłożyła nóż. Działał na nią naprawdę niebezpiecznie.
Miała dość także jego marudzenia, więc zgodziła się pójść do salonu. Była
zaskoczona jego wyglądem.
-Stroiłeś salon? –zapytała z podziwem.
-Położyłem tylko parę tych ozdób, co
były w pudle. –wzruszył ramionami. –Nie podoba ci się, to zdejmij.
Szatynka pokręciła głową z uśmiechem.
-Powiem ci Malfoy, że nie spodziewałam
się po tobie takie zmysłu dekoracyjnego.
Na stoliku położył świeczki i zapalił
tak, aby dodatkowo stworzyło romantyczny nastrój.
-Podoba mi się nasza choinka. Ta moja
zawsze była w ciemnych kolorach i ewentualnie ze ślizgońskimi akcentami. Ta
jest cała kolorowa i bardziej mi odpowiada. –stwierdził. Hermionie ponownie
serce mocniej zabiło na słowo „nasza”.
Zaprowadził ją na kanapę i nastawił
głośniej telewizor.
Zachowuje
się jak typowy pan domu. Pilot w dłoni i jeszcze piwa mu brakuje. –pomyślała z
rozbawieniem. Jej myśli podsunęły jej
jednak pewien pomysł.
-Chcesz posmakować mugolskiego piwa?
-No nie wiem. –powiedział nieprzekonany.-Jakoś
nie ufam tym ich napojom.
-Boisz się Malfoy, że znowu odpadniesz?
–rzuciła w jego kierunku drwiący uśmiech.
-Chyba żartujesz. Dawaj to piwo,
kobieto!
-Smakowe czy normalne?
-Oczywiście, że normalne! Smakowe jest
dla bab!
Hermiona przewróciła oczami, ale
przyniosła dwa piwa. Dla siebie smakowe i dla niego normalne.
-Nie jest takie złe, ale gorzkie. Pokaż
swoje. -zabrał jej szklankę z ręki, zanim zdążyła zaprotestować. -Ej! Macie o
wiele lepsze!
Dziewczyna się zaśmiała złośliwie. Po chwili
zorientowała się, że najwyraźniej nie zamierza jej go oddać.
-Oddawaj mi to piwo! Mówiłeś, że jest dla
bab! –zaczęła się z nim szarpać, aby odzyskać swój napój. Po krótkiej walce się
udało. Skoczyła jeszcze do kuchni po popcorn i podsunęła mu pod nos.
-Bezpieczne to? –zapytał blondyn
patrząc podejrzliwie na małe kuleczki.
-Jasne! To jest kukurydza prażona.
Draco wziął garść i spróbował.
-Nie takie złe. –stwierdził. –Wezmę wszystkie.
-Malfoy! –zezłościła się. –Oddawaj to!
-Będziesz gruba! –powiedział drwiąco.
-Trudno! –warknęła.
Oddał jej popcorn w momencie
rozpoczęcia filmu. Z rozbawieniem obserwował reakcje Gryfonki na bajkę. Śmiała
się do rozpuku. Wyglądała tak słodko i uroczo. Czy zawsze zachowywała się tak
swobodnie? Nie spodziewał się, że będą zachowywać się tak… normalnie. Draco
zobaczył w tej bajeczce głębszy sens. Miłość może wszystko przezwyciężyć i że
to nie wygląd się najbardziej liczy, a to co masz w sercu. Do niedawna myślał w
innych kategoriach. Ponownie spojrzał na Hermionę. Zasnęła opierając głowę o
jego ramię. Uśmiechnął się lekko i objął ją tak, aby mogła wtulić się w jego
tors. Nieznane uczucie ponownie ogarnęło jego serce. Czy do końca takie
nieznane? Dobrze zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie jest mu obojętna.
Sprawiała, że czuł się szczęśliwy jak nigdy. Teraz jak się w niego wtulała,
sprawiała, że na ustach pojawiał się szczery uśmiech. Pragnął spędzać tak każdy
dzień, chociaż wiedział, że z każdym dniem naraża ją bardziej. Z każdym dniem
też pogrążał się w niej. Nie miał do tego prawa. Nie miał do NIEJ prawa.
Otulił ją kocem, a sam dokończył bajkę.
Po wszystkim wyłączył telewizor i wtulił się w jej ciepłe ciało również
zasypiając.
urocze! :)
OdpowiedzUsuń